EPILOG
Jung Hyerim wrzuciła to kolorowej
walizki ostatnią z przygotowanych wcześniej koszulek i rozejrzała się dookoła
siebie, by upewnić się, że o niczym nie zapomniała. Widząc stojącą na półce
ramkę ze zdjęciem, podeszła bliżej i dokładniej przyjrzała się fotografii.
Mimowolnie uśmiechnęła się do samej siebie, wracając myślami do dnia, w którym
zostało ono wykonane. Nie mogła uwierzyć, że minęło już tyle czasu, a ona wciąż
dokładnie wszystko pamięta. Była wtedy taka szczęśliwa. Nic nie było w stanie
zakłócić panującej w jej życiu harmonii. Wierzyła, że nie ma rzeczy
niemożliwych, że jeśli będzie czegoś bardzo pragnęła, to na pewno to osiągnie.
Niestety rzeczywistość mocno odbiegała od tego, co wtedy słyszała. Życie wcale
nie było takie piękne, o czym miała się przekonać nieco później.
Wraz z kolejnymi latami nabierała
przekonania, że nic dobrego jej w życiu nie spotka. Na swojej drodze napotykała
jedynie same przeszkody, jednak nigdy nie przypuszczała, że ostateczny cios
będzie tak bardzo bolesny. Wciąż ciężko było jej uwierzyć, że już nigdy więcej
nie zobaczy osoby, z którą spędziła całe swoje dzieciństwo. Być może nie zawsze
między nimi było dobrze, jednak to nie zmieniało faktu, że dla Hyerim był jedną
z ważniejszych osób w jej życiu.
Czując gromadzące się w oczach
łzy, dziewczyna wzięła głęboki wdech i na chwilę wstrzymała oddech, próbując
się uspokoić. Drżącą dłonią odłożyła ramkę ze zdjęciem na miejsce i odwróciła
się w stronę drzwi, w których stał uśmiechnięty chłopak. Eunji ukradkiem starła
pojedyncze łezki, które jakimś cudem znalazły ucieczkę z jej oczu, i również
się uśmiechnęła. Nie chciała wprowadzać smutnej atmosfery, zwłaszcza że
ostatnie dni były już znacznie lepsze. Eunji powoli godziła się ze stratą. Co
prawda czasami jeszcze nachodziły ją czarne myśli, jednak wciąż miała przy
sobie mamę, Junsoo oraz przyjaciół, więc nie mogła pogrążać się w rozpaczy.
Musiała ruszyć naprzód i zacząć żyć od nowa.
- Spakowana? – zapytał Jackson,
podchodząc do swojej dziewczyny. Na powitanie pocałował ją czule w policzek i
mocno przytulił. – Jak się czujesz?
- Dobrze – rzuciła cicho,
obejmując chłopaka w pasie.
Czując ciepło bijące od ciała
bruneta, nareszcie poczuła ogarniający jej ciało spokój, którego tak bardzo
pragnęła. Od pogrzebu ojca rzadko wychodziła z mieszkania. Czas spędzała
głównie w swoim pokoju, czytając książki albo oglądając filmy. Robiła
cokolwiek, by tylko nie myśleć o tym, co się stało. Wypadek Tacyeona i jego
nagła śmierć spadły na nieprzygotowaną na to Eunji niczym grom z jasnego nieba.
Przez tyle czasu nie utrzymywała z nim kontaktu, próbując wymazać tego
człowieka ze swojej pamięci, bo tak było łatwiej pogodzić się z jego decyzją o
odejściu od mamy. Teraz, jednak zrozumiała, że próba usunięcia go z własnego
życia i tak nie miała najmniejszego sensu. Przecież Tacyeon, nawet po odejściu,
wciąż był jej ojcem, a takich osób nie da się ot tak wymazać z pamięci.
- Wszyscy już przyjechali, więc
możemy ruszać – poinformował Jackson, chcąc dać Eunji trochę czasu na
pozbieranie myśli.
Doskonale wiedział, że dziewczyna
jedynie udawała, że wszystko jest w porządku. Eunji była zbyt wrażliwą osobą,
by śmierć ojca ot tak po niej spłynęła i nie wywarła większego wrażenia. Nieraz
widział, jak ukradkiem ściera z policzków łzy, by nikt nie wiedział, że płacze.
Czasami, gdy dzwonił do niej przed zaśnięciem, chcąc życzyć jej dobrej nocy,
rozpoznawał po jej głosie, że płakała. Jackson czuł się bezsilny. Tak samo
było, gdy mama Jinyounga zginęła w wypadku samochodowym. Wang nie potrafił
pocieszać, okłamywać, że wszystko się ułoży, bo przecież nie wiedział, czy tak
będzie. Mógł jedynie być przy pogrążonej w smutku osobie, jednak to wydawało mu
się być takie błahe. Chłopak nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, jak sama
bliskość drugiej osoby może pomóc w pogodzeniu się ze śmiercią rodzica.
- To chodźmy – szepnęła Eunji,
odsuwając się od Jacksona. Posłała chłopakowi lekki uśmiech i zsunęła z łóżka
ciężką torbę. – A ty jak się czujesz?
- Dobrze. Eunji, naprawdę nie
musisz się o mnie martwić – powiedział rozbawiony Wang, zabierając od
dziewczyny walizkę.
- Ty chyba zapomniałeś, że
niedawno przeszedłeś zawał serca – wymruczała oburzona szatynka, na siłę
odbierając od Jacksona swoją torbę. – Nie możesz dźwigać – dodała, patrząc
wymownie na chłopaka. – Junsoo pomoże mi zanieść walizkę do samochodu.
- Niech ci będzie, uparciuchu –
zaśmiał się Wang, kręcąc głową z rozbawieniem.
Eunji wykręciła teatralnie oczami
i wyszła z pokoju, ciągnąc za sobą torbę. Może i ostatnio zrobiła się odrobinę
nadopiekuńcza w stosunku do Jacksona, ale przecież musiała o niego dbać. Nie
mogła dopuścić do powtórzenia się sytuacji sprzed kilku tygodni. Bez Jacksona
nie umiałaby przeżyć kolejnego dnia, dlatego zamierzała zrobić wszystko, co w jej
mocy, by chłopak był zdrowy i żył tak, jak na to zasługuje, a zasługuje na
najlepsze.
Po wyjściu z kamienicy Eunji od
razu dostrzegła stojące przed budynkiem dwa samochody. Jeden z nich należał do
Jaebuma, a drugi do Jacksona. Były to prezenty od ich rodziców za dobrze zdane
egzaminy. Cóż, Eunji musiała zadowolić się kubełkiem lodów, które zjadła wraz z
mamą, oglądając przy tym komedię romantyczną. Dla niej taka nagroda była w
zupełności wystarczająca.
Po przywitaniu się z przyjaciółmi
Eunji podeszła do stojącego obok jednego z samochodów Yugyeoma i przytuliła go
na powitanie. Po śmierci ojca bardzo się do siebie zbliżyli. Dziewczyna starała
się opowiedzieć chłopakowi o Tacyeonie, nie szczędząc krytyki, ale także
starając się nie pomijać żadnych zalet tego mężczyzny. W końcu nie chciała, by
Yugyeom uważał Tacyeona za potwora, bo przecież pomimo tych kilku
nieprzyjemnych sytuacji, był dobrym człowiekiem.
Jackson oparł się plecami o
samochód i założywszy ręce na tors, zaczął kolejno przyglądać się swoim
przyjaciołom. Nie mógł uwierzyć, że przez ten ostatni rok wydarzyło się tak
wiele, a oni wciąż trzymali się razem.
Youngjae na dobre rozpoczął
karierę piosenkarza, zostając ostatecznie solowym artystą, co chyba bardziej
przypadło mu do gustu. W zespole od początku czuł się źle, a będąc niezależnym
wobec innych, mógł nareszcie robić to, co kochał najbardziej. Na pomysł ten
wpadł menadżer zespołu, w którym wcześniej był Youngjae. Mężczyzna najwyraźniej
polubił Choi, bo wstawił się za nim u dyrektora wytwórni i przedstawił swoją
propozycję, która z początku nie bardzo przekonała JYP, jednak po kilku dniach
postanowił zaryzykować i zrobić z Youngjae solistę. Niestety oznaczało to
również o wiele więcej obowiązków, ale Choi nie narzekał. W końcu spełniał
swoje marzenia i tylko to się liczyło.
Jeśli chodzi o Jinyounga i
Jaebuma, to wciąż wiedli spokojne życie singli. Co prawda Im miał szansę
stworzyć udany związek z Sueji, jednak kiedy przyszło co do czego, stwierdził,
że się do tego nie nadaje i jest za młody, by wiązać się z kimś na stałe.
Oczywiście po tym Sueji przestała spotykać się z przyjaciółmi Jaebuma, uznając
to za niewłaściwe. Czasami umawiała się z Eunji na miasto, jednak nawet wtedy
dało się wyczuć dziwną atmosferę, więc dziewczyny zrezygnowały z dalszego
męczenia się i udawania, że wszystko jest okay. Eunji czasami dopadały wyrzuty
sumienia, jednak wybrała właściwie. Nie mogła odrzucić Jaebuma, z którym znała
się od dziecka, na rzecz krótkiej przyjaźni z Sueji.
Jinyoung natomiast poświęcił się
wychowaniu brata, dochodząc do wniosku, że dziewczyny to największe zło tego
świata i nie warto marnować na nie cennego czasu. Yejin zwolniła się niedługo
po tym, jak chłopak wyznał jej swoje uczucia podczas biwaku. Na jej miejsce
ojciec chłopaków zatrudnił starszą kobietę, woląc kolejny raz nie ryzykować z
atrakcyjną nianią, w której mógłby się zakochać Jinyoung.
Przez ostatni rok paczka
przyjaciół doświadczyła wiele złego, jednak w ostatecznym rozrachunku każde z
nich było zadowolone, że mimo wszystko wciąż trzymają się razem, a łącząca ich
więź pozwoliła im pokonać wszelkie przeciwności losu.
Być może życie to nie bajka, ale
kto powiedział, że nie można liczyć na szczęśliwe zakończenie?
*
I oto mamy koniec opowiadania. Jakoś
ciężko mi uwierzyć, że pierwszy rozdział ukazał się w październiku 2014r. Ciężko
mi także rozstać się z tą historią i bohaterami, bo przez ten rok strasznie się
do nich przywiązałam. Pomimo dość długiego zastoju weny i chwilowego braku
chęci do pisania. To zdecydowanie moje najdłuższe opowiadanie i nie chodzi o
liczbę rozdziałów, ale o ich długość.
Nie znikam z bloga. Wciąż będę
coś pisać. Na razie jednak staram się skupić na pisaniu pracy magisterskiej,
żeby w trakcie roku akademickiego mieć większy luz. Być może będę wrzucać
jakieś one shoty, jednak nie obiecuję. Zobaczę, jak to będzie z weną i
chęciami. Na dłuższe opowiadanie niestety trzeba będzie poczekać, bo na razie
brak mi konkretnego pomysłu, a nie chcę przetwarzać od nowa tych samych
historii, które już gdzieś kiedyś się pojawiły.
Na razie dziękuję wam wszystkim
za to, że pomimo tych przerw między rozdziałami, byliście ze mną i przede
wszystkim z bohaterami Love Affairs.
Jedna prośba: jeśli ktoś śledził
na bieżąco opowiadanie, a wcześniej nie pozostawiał po sobie żadnego śladu w
postaci komentarza, to niech chociaż pod epilogiem coś napisze. Niby to nic,
ale jednak dla mnie to wielka frajda czytać wasze komentarze :)
To tyle. Do kiedyś tam ;)
Opowiadanie było cudowne i bardzo podobał mi się jego koniec, choć trochę mi szkoda że już się skończyło :c
OdpowiedzUsuńCo do Eunji i Jacksona bardzo przypadł mi do gustu ich związek budowany na przyjaźni (sama o takim marzę ale niestety nie mam na to szans XD).
Dziękuję Ci że to dla nas pisałaś coś tak cudownego i z niecierpliwością czekam na jakieś one shoty z Twojej dłoni ;) powodzenia z pracą magisterską! Pozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili do mnie, jeśli chcesz ^ ^
http://take-my-heart-kpoplovers.blogspot.com/
Aleś mnie wystraszyła! Już chciałam pisać, że Cię uduszę, ale doczytałam, że to jednak nie Jackson umarł, zawsze to robisz! xd naprowadzasz nas na coś innego by wprowadzić ten niepokój. Ale jestem zadowolona zakończeniem tej historii. Mimo śmierci Tacyeona, której nie przeżywam, bo ojca Eunji było tu niewiele, wszystko jakoś się poukładało. Kilka przyjaźni trzeba było poświęcić dla innych, ale najbliżsi przyjaciele pozostali razem i to najważniejsze. Już Mark się nie pojawił, więc dopowiadam sobie, że wrócił do LA i zapominając o Eunji, będzie szedł do przodu. Tak samo Krystal.
OdpowiedzUsuńAch, prawie rok, nic dziwnego, że ciężko Ci się rozstać, mam tak samo ;) Najważniejsze, że mimo przeszkód udało Ci się doprowadzić to opowiadanie do końca. Trzymam kciuki, żeby wpadł Ci do głowy jakiś super pomysł na kolejne, nawet jeśli trzeba będzie długo czekać ^^
No ja czytałam na bieżąco i trochę dawałam o sobie znać, ale i tak skomentuję a co xD przykro mi że to już koniec LA, czytam to chyba od początku i w sumie nie zdawałam sobie sprawy że to już rok :O wpierw przyznam szczerze nie byłam zbytnio przekonana do tego ficzka, ale z czasem bardzo mi się spodobało i polubiłam bohaterów całym serduszkiem~ <3 wiele rzeczy jakie się w nim wydarzyły mnie zaskoczyło, część bardzo ucieszyła :D mam nadzieję że niedługo wrócisz do pisania <3
OdpowiedzUsuńps CZY TYLKO JA POMYŚLAŁAM NA POCZĄTKU ŻE UMARŁ JACKSON???? I SEE WHAT U DID THERE, GIRL!
Nie pamiętam czy wspominałaś, że to już koniec tego ff, więc doznałam szoku, kiedy zobaczyłam epilog..
OdpowiedzUsuńOd początku wiedziałam, że na pewno nie uśmiercisz Jacsona, dlatego od początku obstawiałam, kto umarł.. idk why stawiałam na Marka xd
Ogólnie ten ff bardzo mi się podobał! Też pokochałam wszystkich bohaterów, a szczególnie Eunji, która raz powiedziała (albo była to jedna z jej myśli) bardzo fajne zdanie dzięki, któremu też postanowiłam spojrzeć trochę inaczej na to co robię i jak się zachowuję.
Bawi mnie sytuacja, że JB i Jr pozostali singlami xD nie mogę z tego.. ale nie no.. biedni są.. x'D
Powodzenia w pisaniu pracy magisterskiej! Czekam na kolejne Twoje wpisy ;3
cnbluestory.blogspot.com/
Już myślałam, że Jackson naprawdę umarł! Oczywiście jest mi przykro z powodu ojca Eunji, dla dziewczyny musiał to być ogromny cios, ale nie ukrywam, że spłynęła na mnie prawdziwa ulga, jak tylko się zorientowałam, że te wszystkie wspomnienia o stracie bliskiej osoby nie dotyczą właśnie Jacksona. Cieszę się, że lekarze mu pomogli i wyszedł ze szpitala, bo naprawdę niewiele brakowało. Najwidoczniej porzucił szermierkę we właściwym czasie, teraz sobie odpocznie, nabierze sił i wróci stopniowo do normalnego życia, pamiętaj oczywiście o zdrowiu.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Eunji, ale nie została sama i to jest najważniejsze. Dobrze, że ona i Yugyeom ostatecznie się do siebie zbliżyli, w końcu są siostrą i bratem. Hyerim pewnie by później żałowała, gdyby odrzuciła jego próby nawiązania kontaktu. A w ten sposób zyskała brata i kolejnego przyjaciela. Co do pozostałych chłopaków, to liczę na to, że będą szczęśliwi. Różne pomysły przychodziły im do głowy, ale zawsze byli dobrymi kumplami i wiedzieli, jak się należy zachować w danej sytuacji.
Cóż, nie ukrywam, że jest mi dziwnie z myślą, że to opowiadanie dobiegło końca - trwało prawie rok i po prostu się z nim zżyłam. Ale liczę na to, że wkrótce doczekamy się czegoś nowego od Ciebie :) Tymczasem życzę powodzenia przy pisaniu pracy (mnie czeka licencjat) i dużo pomysłów na nowe historie <3
Hej! Na początku chciałam przeprosić, że nigdy nie komentowałam le mój telefon nie lubi dodawać komentarzy a tylko tam czytam :( Opowiadanie było naprawdę cudowne choć zaczęłam czytać dopiero od połowy, bo czytam tylko opowiadania yaoi (tak dobrze myślisz twoje jest jedyne jeśli chodzi o związki hetero). Jeśli chodzi o Epilog to myślałam, że Cię uduszę na 100% wiesz dlaczego więc kamień spadł mi z serca, że nie muszę popełniać zbrodni :P Jeszcze raz przepraszam, że nie komentowałam i życzę weny. Możesz być pewna, że przeczytam wszystko co napiszesz chociaż prawdopodobnie nie skomentuję :)
OdpowiedzUsuńNieeee!! Ku.... komentarz mi się skasował i nie dodał... głupie nawalające wifi. ;/ Dobra, od początku... hahaha
OdpowiedzUsuńKojarzysz Gatito? Przepraszam, że tak długo tutaj nie zaglądałam, ale potrzebowałam przerwy od blogów. :) Szkoda tylko, że po powrocie do trafiłam na koniec opowiadania u Ciebie. No ale mówi się trudno. :D Jestem ciekawa, kiedy tutaj pojawi się coś nowego. Teraz postaram się śledzić na bieżąco. :) Powodzenia w pisaniu pracy :))
No i wszystko dobrze się skończyło, ale ostatni rozdział nieźle mnie wystraszył, bo myślałam, że naprawdę uśmierciłaś Jacksona. Chyba bym Ci tego nie wybaczyła. :D haha... bo kurde, ledwo zaczęli ze sobą być, pogodzili się, a tu BUM! Ale w epilogu mi ulżyło. Przeżył na szczęście. Eunji ma brata... kto by pomyślał, heh xd Szkoda tylko, że w taki sposób się o tym dowiedziała, a ich spotkanie tak źle się dla niej skończyło. Ale na szczęście w porę trafiła do szpitala... Gorzej, jakby on się jeszcze bardziej spóźnił. Aż wolę o tym nie myśleć. Ciekawa jestem, co z Markiem, czemu nie próbował jej odbić. Tak się nagadał, jak to mu zależy i w ogóle, a potem zniknął... Dziwny facet. Ale w sumie dobrze, że nie mieszał bardziej. Może zrozumiał, że i tak nie ma szans. ;d Jejku.. szkoda, że JB i Sueji nie są jednak razem. ;c A taką miałam nadzieję, że im się uda. Kurde... dopóki to była znajomość przez neta, tak mu zależało, a potem co? Za młody? Głupek i idiota!! Yh... znielubiłam go przez to, hahah xd Youngjae liderem zespołu, no no... ;d Zasłużył na to i cieszę się, że mu się udało. No i cieszy mnie też fakt, że ojciec Jacksona zrozumiał swoje błędy. Szkoda tylko, że musiało dojść do tragedii,żeby dotarło do niego, jak przemęcza syna. :)
Przyznam się, że codziennie odwiedzam bloga kilka...naście razy w oczekiwaniu na coś nowego od Ciebie. ^^ Może to 'kiedyś' w końcu jest blisko. :D
OdpowiedzUsuńDalej czekam ;^; będzie coś kiedyś? :''''''<
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale weszłam dziś na bloggera, popatrzeć co tam u ludzi i prawie każdy blog, w który weszłam został usunięty, i aż bałam się wejść tutaj. Jednak nie usunęłaś, z czego bardzo się cieszę. ;) nawet jak już nie wrócisz (co nie powiem, bardzo mnie smuci, ale chyba już się z tym oswoiłam) to mam nadzieję, że te opowiadania zostaną. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze. Tęskni mi się czasem za Tobą ^.^
OdpowiedzUsuń