ROZDZIAŁ SZESNASTY
Jackson nigdy nie przypuszczał,
że można tak bardzo się denerwować. Końcowe egzaminy w szkole były niczym w
porównaniu z finałem zawodów. Chłopak od kilku dni nie myślał o niczym innym,
jak właśnie tylko o ostatecznych rozgrywkach, które miały być jednocześnie jego
ostatnimi. Jackson długo o tym myślał, rozważając wszystkie za i przeciw.
Ostatecznie doszedł do wniosku, że żadna pasja – nawet ta największa – nie jest
warta zdrowia człowieka. Można coś bardzo kochać, jednak jeśli powoli
doprowadza to do destrukcji, to lepiej z tym skończyć. Z początku może się
wydawać, że życie bez czegoś, czemu poświęciło się tyle czasu, przestanie mieć
sens, ale z upływem miesięcy takie przekonanie minie.
Poza tym chłopak wciąż miał przy
sobie przyjaciół, więc nie mógł narzekać na taki obrót spraw. Być może dzięki
zrezygnowaniu z szermierki odkryje w sobie inne talenty, jak na przykład dryg
do malowania albo zacznie szydełkować? To już nie miało najmniejszego
znaczenia, bo najważniejsze było to, że życie chłopaka nareszcie zaczynało się
powoli stabilizować. Nawet jego relacje z ojcem uległy dziwnemu ociepleniu, co
zapewne wynikało głównie z faktu, że ruszyło go uśpione sumienie i zrozumiał,
że dłużej nie powinien pastwić się nad synem.
- Jak się czujesz? – zapytał
Jaebum, przysiadając na ławce obok Jacksona.
- Strasznie się denerwuję, ale
fizycznie nie jest źle – przyznał chłopak, nie chcąc niepotrzebnie martwić
przyjaciół.
Wcale nie było dobrze. Jacksona
już od kilku dni bolało serce i nawet silne leki przeciwbólowe na nic się
zdawały. Nikomu jednak o tym nie mówił, bojąc się, że ojciec zmusi go do
całkowitego zrezygnowania z finałów. Nie mógł odpuścić tuż przed samymi
zawodami, bo żałowałby tego do końca życia. Nawet jeśli postanowił zrezygnować
z szermierki, to z ostatecznych rozgrywek nie potrafił.
- A tak poza tym, to gdzie Eunji?
– odezwał się Jinyoung, rozglądając się dookoła siebie.
- Dzisiaj ma się spotkać z
Yugyeomem – odpowiedział Wang i spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu, na
którym jako tapetę ustawił sobie zdjęcie roześmianej Jung. – Powiedziałem, żeby
przyszła dopiero na zawody.
- Wciąż nie mogę uwierzyć w tę
sytuację z jej ojcem – przyznał Jaebum, opierając brodę na dłoniach. – Dziwne
to wszystko. Po tylu latach dowiedzieć się, że ma się młodszego brata. Eunji ma
kolejny powód, żeby nienawidzić ojca.
- A i tak miała ich już
wystarczająco dużo – stwierdził Jackson i głośno westchnął, przypominając sobie
te wszystkie dni, kiedy widział Eunji zapłakaną, bo jej ojciec znów wykręcił
jakiś numer. Dopiero po rozwodzie dziewczyna nieco odżyła, jednak największą
przemianę przeszła po pojawieniu się Junsoo. Od razu widać było, że dla Eunji
ten mężczyzna stał się kimś więcej niż tylko nowym partnerem mamy. Stał się dla
niej prawdziwym ojcem, którego potrzebowała przez całe swoje życie. – Mam
nadzieję, że jakoś się to wszystko poukłada.
- Przyznam szczerze, że ostatnio
strasznie dużo się dzieje, ale mam wrażenie, że wszystko zmierza w dobrym
kierunku – powiedział Jinyoung i uśmiechnął się do chłopaków. – Jackson i Eunji
nareszcie są razem. Youngjae został liderem w zespole i najwyraźniej nareszcie
odnalazł swoje miejsce, bo z tego, co mi ostatnio mówił, wynika, że chłopaki
powoli zaczynają go akceptować w nowej roli. Jaebum został usidlony przez swoją
idealną PinkBlossom. Krystal wyjeżdża
do Los Angeles, skąd mam nadzieję już nigdy tutaj nie wróci… Czego chcieć
więcej?
- Zniknięcia Marka? – zażartował
Jackson, któremu wciąż wydawało się, że jakimś cudem temu chłopakowi uda się
odbić mu Eunji. – Jeszcze tylko on nie pasuje do tego idealnego obrazka.
- Mam wrażenie, że Mark odpuścił
– powiedział Jaebum, uśmiechając się pocieszająco do Jacksona. – Gdyby chciał
coś zrobić, to już dawno by to zrobił.
- A może czeka na odpowiedni
moment? Wiesz, najgorsza jest cisza przed burzą.
- Daj spokój. Szukasz dziury w
całym – stwierdził Jinyoung, poklepując przyjaciela po ramieniu. – Teraz
powinieneś skupić się na zawodach, a nie myśleć o Marku. Zresztą, Eunji już
dawno go sobie odpuściła.
- Całe szczęście – rzucił Jaebum
i wstał z ławki.
Rozejrzał się po pustych
trybunach i westchnął cicho, dopiero wtedy uświadamiając sobie, że to ostatni
raz, gdy będą kibicować Jacksonowi. Wciąż ciężko było mu w to uwierzyć, bo
przecież Wang poświęcił tak wiele dla szermierki, a teraz miał ot tak to porzucić.
Najważniejsze jednak było jego zdrowie. Nic innego już się nie liczyło.
- Jackson, obiecaj mi coś –
odezwał się ponownie Jaebum, przenosząc wzrok na przyjaciela. – Obiecaj mi, że
jeśli podczas zawodów poczujesz się źle, to odpuścisz. Nawet największy puchar
nie jest wart twojego zdrowia.
Wang kiwnął głową na zgodę i
wstał z ławki. Bez słowa przytulił Jaebuma i poklepał go dłońmi po plecach. Z
ledwością powstrzymywał napływające do oczu łzy. Czasami wciąż ciężko było mu
uwierzyć w swoje ogromne szczęście. Gdy przeprowadzał się do Seulu, nawet nie
marzył o tym, by mieć choćby jednego przyjaciela. Na szczęście los okazał się
być dla niego na tyle łaskawym, że zdobył ich aż czterech i wszystko wskazywało
na to, że nic nie było w stanie tego zmienić.
- My już chyba pójdziemy –
powiedział Jinyoung, dostrzegłszy idącego w ich stronę ojca Jacksona. –
Przyjdziemy z Eunji na zawody.
Wang pożegnał się z chłopakami i
spojrzał uważnie na postawnego mężczyznę, zastanawiając się, po co przyszedł
tak wcześniej. Najdziwniejsze było jednak to, że w ogóle się pojawił, gdyż do
tej pory nie wykazywał zbyt dużego zainteresowania zawodami. Liczył się jedynie
wynik.
- Masz chwilę? Chciałbym z tobą
porozmawiać – powiedział mężczyzna, przysiadając na ławce, na której podczas
zawodów siedzą trenerzy. Jackson kiwnął głową na zgodę i zajął miejsce obok
ojca. – Wiem, że przez te wszystkie lata nie byłem najlepszym ojcem.
- Nie będę się kłócił – zaśmiał
się cicho Jackson, na co pan Wang również się uśmiechnął.
- Powinienem był okazywać ci
więcej wsparcia – kontynuował ściszonym głosem, jednak mimo to echo i tak
rozchodziło się po całej hali. – Za bardzo na ciebie naciskałem, nie licząc się
z twoim zdaniem, ale robiłem to wszystko dlatego, żebyś nie odpuszczał. Ja
nigdy nie otrzymałem wsparcia od swojego ojca i przez to zaniedbałem
szermierkę. Później tego żałowałem, ale niestety wiek nie pozwolił mi do tego
wrócić. Nawet nie wiesz, jaką ulgę poczułem, gdy zobaczyłem, że ciągnie cię do
tego sportu. Wiedziałem, że jeśli pokochasz szermierkę, to i ja poniekąd będę
mógł do niej wrócić.
- Wiem, tato – rzucił pod nosem
Jackson. – Nie trudno było się tego domyślić. Jeśli mam być szczery, to na
początku nie przepadałem za szermierką. Bardziej traktowałem to jako zabawę i
sposób na zabicie nudy, jednak z czasem faktycznie zaczęła być dla mnie czymś
ważnym. Poza tym nie chciałem cię zawieść, bo widziałem, jak się cieszyłeś, gdy
przychodziłeś na treningi.
- Obaj nie byliśmy wobec siebie
szczerzy przez te wszystkie lata, ale to się zmieni, Jackson – powiedział
mężczyzna i objął syna silnym ramieniem. – Nieważne, jaki wynik dzisiaj
osiągniesz. Dla mnie i tak jesteś zwycięzcą – dodał, a potem przytulił
chłopaka, by ten nie zdołał zobaczyć zgromadzonych w jego oczach łez.
Jackson przymknął powieki i wziął
głęboki wdech, próbując powstrzymać się przed rozpłakaniem. To był chyba
pierwszy raz od wielu lat, gdy ojciec był wobec niego tak szczery i troskliwy.
Chłopak żałował tych wszystkich chwil, które zmarnowali na kłócenie się ze sobą
i obrażanie się, bo coś nie szło po ich myśli. Teraz jednak wiedział, że
wszystko się zmieni i to na lepsze.
*
Eunji spojrzała nerwowo na ekran
swojego telefonu i odetchnęła z wyraźną ulgą, widząc, że ma jeszcze trochę
czasu do spotkania z Yugyeomem. Nie miała pojęcia, czego się spodziewać. W
końcu jeszcze nie rozmawiała z tym chłopakiem, bo nawet nie zdobyła się na
odwagę, żeby do niego zadzwonić. Wysłała mu jedynie wiadomość, że chce się z
nim spotkać i później w kolejnym smsie ustaliła miejsce i czas spotkania. Od tego
momentu ani razu nie kontaktowała się z Yugyeomem, próbując poukładać sobie to wszystko
w głowie.
Z mamą także rzadko rozmawiała.
Ich kontakty znów ograniczyły się do minimum i chyba żadna z nich nie miała w
sobie na tyle odwagi, by przebić się przez tę barierę, która między nimi
powstała. Eunji nie miała sił na robienie czegokolwiek wbrew sobie. Przestała
przejmować się innymi osobami, starając się skupiać jedynie na sobie. Dzięki
temu mogła przemyśleć kilka ważnych spraw i zrobić dokładny rachunek sumienia,
a niestety nie było ono nieskazitelnie czyste.
Widząc wyświetlającą się na
ekranie telefonu godzinę, Eunji westchnęła ciężko i niechętnie podniosła się z
łóżka. Nie chcąc się spóźnić na spotkanie z Yugyeomem, zabrała jedynie torebkę
i zaraz wyszła z domu, nawet nie informując o tym mamy. Jung chciała załatwić
wszystko w możliwie jak najkrótszym czasie, by zdążyć jeszcze na zawody
Jacksona. Przecież nie mogło jej zabraknąć na trybunach, zwłaszcza że były to
finały.
Do parku, w którym umówiła się z
Yugyeomem, dotarła w przeciągu kilku minut. Usiadła na otaczającym fontannę
murku i rozejrzała się dookoła siebie. Miała jeszcze trochę czasu do przyjścia
chłopaka, więc wyjęła z torebki słuchawki i podpięła je do telefonu. Spokojna
melodia ulubionej piosenki momentalnie poprawiła humor Eunji. Słysząc kojący
nerwy głos Yong Junhyunga, dziewczyna automatycznie uśmiechnęła się do samej
siebie i powoli wypuściła powietrze przez lekko rozchylone usta.
Ocknęła się dopiero wtedy, gdy
piosenka się skończyła i zaczęła się kolejna. Jung otworzyła oczy i znów
rozejrzała się dookoła siebie, po chwili sprawdzając godzinę na telefonie.
Yugyeom spóźniał się już kilka minut, jednak wcale jej to nie przeszkadzało. W
końcu jednak postanowiła poszukać chłopaka, bo równie dobrze mógł czekać przy
innej fontannie.
Eunji zabrała torebkę i ruszyła
przed siebie, co chwilę rozglądając się w poszukiwaniach Yugyeoma.
Nienawidziła, gdy ktoś się spóźniał, bo ona zawsze pilnowała tego, żeby
przychodzić punktualnie na spotkania. Dziewczyna była tak bardzo skupiona na
szukaniu brata, że nie dostrzegła
idącego za nią zakapturzonego chłopaka. Za każdym razem, gdy Eunji przystawała
na chwilę, tamten zwalniał kroku, jednak zaraz kontynuował śledzenie szatynki.
W pewnym momencie znalazł się tak blisko Jung, że miał ją niemalże na
wyciągnięcie ręki. Wtedy właśnie Eunji wyczuła czyjąś obecność, jednak nim
zdołała cokolwiek zrobić, poczuła okropny ból głowy, jakby ktoś uderzył ją
czymś bardzo ciężkim. Zaraz po tym przed oczami zrobiło jej się ciemno i
dziewczyna niczym kłoda drewna upadła na twardy chodnik.
*
Czując przeszywający ból w
okolicy potylicy, Eunji powoli otworzyła oczy i zamrugała kilka razy powiekami,
by przyzwyczaić się do ostrego światła wiszącej tuż nad jej twarzą lampy. W
pomieszczeniu, w którym się znajdowała, panowała nieprzenikniona ciemność,
przez co dziewczyna nie mogła niczego dojrzeć. W dodatku to światło było tak
oślepiające, że co chwilę musiała przymykać powieki, gdyż miała wrażenie, że
ktoś nieustannie wbija w jej oczy maleńkie szpileczki. Jung chciała się
poruszyć, dopiero wtedy uświadamiając sobie, że jest przywiązana do łóżka,
które wyglądem przypominało to szpitalne. Oddech szatynki momentalnie
przyspieszył, a serce zaczęło bić w piersi jak oszalałe.
Co się tutaj dzieje?, pomyślała,
nerwowo rozglądając się na boki. Nic to jednak nie dało, ponieważ wisząca u
sufitu lampa oświetlała niewielki fragment pomieszczenia.
Słysząc czyjeś kroki, na moment
zaprzestała szarpania się z ostrymi sznurami, którymi związane były jej ręce, i
spojrzała w kierunku, z którego dochodził odgłos ciężkich kroków. Po chwili tuż
nad nią pojawiła się zamaskowana postać. Eunji krzyknęła z przerażenia i
zamknęła oczy, mając nadzieję, że kiedy ponownie je otworzy, to wszystko
zniknie.
I tak też się stało.
Gdy Jung uchyliła niepewnie
powieki, dostrzegła jak przez mgłę siedzącego obok szpitalnego łóżka wyraźnie
zmartwionego chłopaka. Dopiero po kilku sekundach rozpoznała w nim Yugyeoma.
Chciała coś powiedzieć, dać znak, że się obudziła, jednak suchość w gardle jej
to uniemożliwiła. Dziewczyna powoli poruszyła dłonią, tym samym zwracając na
siebie uwagę chłopaka.
- Eunji, nareszcie się obudziłaś
– powiedział z wielką ulgą Kim i, uśmiechając się, pogładził szatynkę po dłoni.
– Zaraz przyprowadzę lekarza.
Dziewczyna kiwnęła lekko głową na
zgodę i wzięła głęboki wdech. Nie miała pojęcia, co się stało i dlaczego
znajdowała się w szpitalu, jednak wolała takie miejsce od tego, które jej się
przyśniło. To było tak realistyczne, że Eunji wciąż bała się, że nagle
zamaskowana postać znów wyłoni się tuż nad nią i tym razem nie zdoła uciec.
- Jak się czujesz? – zapytał
wysoki lekarz, podchodząc bliżej łóżka. Eunji spojrzała na niego nieco
załzawionymi oczami, wciąż nie mogąc pozbierać myśli w logiczną całość. – Zostałaś
napadnięta w parku. Całe szczęście, że ten chłopak zjawił się w porę, bo mogłoby
cię tu z nami nie być.
- Eunji, tak bardzo cię
przepraszam za to spóźnienie – przyznał skruszony Yugyeom, stając po drugiej
stronie łóżka. Złapał dziewczynę za rękę i posłał jej smutne spojrzenie. –
Gdybym przyszedł na czas, to teraz nie leżałabyś w szpitalu.
- Ale gdyby nie ty, to mogłaby
już nie żyć – przerwał mu lekarz i lekko się uśmiechnął. – A tak skończyło się
tylko guzem na głowie i chwilową utratą przytomności. Odpocznij, a później
zabierzemy cię na badania, żeby upewnić się, że wszystko jest w porządku –
dodał i zapisując coś w dokumentach, wyszedł z sali.
- Twoja mama niedługo tutaj
będzie. Zadzwoniłem do niej, jak tylko przywieźli cię do szpitala – powiedział Yugyeom,
przysuwając do ust Eunji szklankę z wodą mineralną. – Naprawdę cię przepraszam.
Obiecuję, że już nigdy więcej nie spóźnię się na spotkanie. Zwłaszcza z tobą… O
ile będziesz chciała mieć ze mną jakiś kontakt.
- Dziękuję za uratowanie –
wyszeptała słabym głosem Eunji i uśmiechnęła się do chłopaka. – A co z tym,
który na mnie napadł?
- Policja już się tym zajęła.
Poprosiłem mojego wujka, żeby wszystkiego dopilnował – wyjaśnił Yugyeom i
usiadł na krześle obok łóżka. – Słuchaj, wiem, że to nie jest odpowiedni
moment, ale… Cieszę się, że cię odnalazłem. Może ty nie podzielasz mojego
entuzjazmu, jednak liczę na to, że z czasem się to zmieni.
Eunji już miała coś odpowiedzieć,
gdy nagle do pomieszczenia wparowała zapłakana Jihae, a tuż za nią, próbujący
ją uspokoić, Junsoo. Dziewczyna posłała mamie lekki uśmiech i momentalnie się
rozpłakała, nie potrafiąc dłużej ukrywać, jak bardzo ją cała ta sytuacja
przeraziła. Dopiero będąc w ramionach rodzicielki, poczuła się bezpiecznie.
Jihae przytuliła roztrzęsioną córkę
i kątem oka zerknęła na siedzącego obok łóżka Yugyeoma. Chłopak widocznie się
speszył, bo zaraz poderwał się na równe nogi i odsunął się o kilka kroków.
Kobieta wyszeptała jedynie nieme „dziękuję” i wtuliła twarz w zagłębienie szyi
Eunji.
Kim jeszcze przez chwilę stał w
bezruchu, analizując całą tę sytuację. W końcu jednak wyszedł na korytarz,
chcąc dać Eunji i jej rodzicom trochę swobody. Nagle, zupełnie nie wiedząc
czemu, Yugyeom poczuł ogromną tęsknotę za swoją mamą. Przez ostatnie dni nie
był dla niej zbyt miły. Chęć znalezienia ojca i siostry tak bardzo zawładnęły
tym chłopakiem, że nie zwracał uwagi na własną mamę, która przez te wszystkie
lata poświęcała się wyłącznie jemu. Poczuł żal do samego siebie i ogromną
złość, bo przecież mama nie zasługiwała na tak podłe traktowanie. Dochodząc do
wniosku, że w szpitalu już na nic się nie przyda, postanowił pójść do
kwiaciarni po ulubione kwiaty mamy, a potem czym prędzej wrócić do domu.
*
Jackson podczas finałów dał z
siebie zdecydowanie dwieście procent. Może drugie miejsce nie było tak dobre,
jak pierwsze, jednak chłopak i tak czuł ogromną satysfakcję. Zwłaszcza że przez
większość czasu nie potrafił skupić się na rozgrywkach, co chwilę rozglądając
się po trybunach w poszukiwaniu Eunji. Nie mógł uwierzyć, że dziewczyna nie
przyszła na finał zawodów. Wciąż miał nadzieję, że po prostu jej nie dostrzegł
wśród tłumu kibicujących ludzi, ale przecież ona zawsze się wyróżniała,
trzymając w dłoniach transparenty. Niemożliwe, by tym razem nie zrobiła
żadnego.
Po oficjalnym wręczeniu medali i
przemowie organizatora zawodów, Jackson mógł nareszcie udać się do swojej
szatni. Minho zdecydował się przejąć część obowiązków chłopaka i zgodził się
odpowiedzieć na kilka pytań dziennikarzy, którzy byli odrobinę niepocieszeni,
że nie mogą porozmawiać z Jacksonem. Na szczęście Minho tak dobrze prezentował
się przed kamerą, że w końcu odpuścili dalsze nękanie wicemistrza.
Będąc niedaleko szatni, Jackson
usłyszał czyjeś nawoływania. Obejrzał się za siebie i przystanął, widząc biegnącego
w jego kierunku Jaebuma.
- Eunji… - szepnął Im, patrząc
zapłakanymi oczami na przyjaciela. – Eunji jest w szpitalu. Ktoś na nią napadł
w parku.
Słysząc te słowa, Wang poczuł
okropny ból w okolicy serca. Nagle nogi chłopaka odmówiły mu posłuszeństwa i
nim zdołał cokolwiek powiedzieć, poleciał prosto w ramiona stojącego przed nim
Jaebuma. Im złapał Jacksona w pasie i powoli położył go na ziemi.
- Niech mi ktoś pomoże! –
krzyknął zrozpaczony, kładąc głowę nieprzytomnego przyjaciela na swoich kolanach.
– Proszę!
*
Eunji czuła się już znacznie
lepiej. Dodatkowe badania nie wykazały żadnych powikłań po uderzeniu w głowę,
więc dziewczyna mogła wyjść ze szpitala nawet tego samego dnia, jednak lekarze
zalecili, żeby została przez noc na obserwacji. Jung za namową mamy zgodziła
się zostać, ale pod warunkiem, że poinformuje chłopaków o tym, co się stało.
Nie chciała ich niepotrzebnie martwić, a najwyraźniej jej telefon został
skonfiskowany przez lekarzy podczas przyjmowania do szpitala. Eunji najbardziej
interesowało to, jak Jackson poradził sobie na zawodach. Żałowała, że nie mogła
być tam osobiście, ale przecież to nie była jej wina. Dziewczyna czekała na
jakieś wieści od przyjaciół, mając cichą nadzieję, że mimo późnej pory przyjdą
ją odwiedzić chociaż na kilka minut.
Niestety czas mijał, a ich wciąż
nie było.
- Zobacz, kogo przyprowadziłam –
powiedziała Jihae, której lekarz pozwolił zostać na noc z córką, domyślając
się, że po tak traumatycznym przeżyciu dziewczyna będzie chciała mieć kogoś
bliskiego przy sobie. – Spotkałam Youngjae na korytarzu.
- Cześć – rzucił cicho chłopak,
wchodząc do pomieszczenia. – Eunji, stało się coś strasznego.
- Jackson nie zajął pierwszego
miejsca? – spytała rozbawiona, przyglądając się uważnie poważnemu Youngjae.
Miała nadzieję, że chłopak zaraz zacznie się śmiać, jednak zamiast tego po jego
policzkach zaczęły spływać łzy. Eunji wstała z łóżka i, mimo sprzeciwu mamy,
podeszła do przyjaciela. – Co się dzieje?
- Jackson miał atak serca.
Lekarze mówią, że to zawał – wyjaśnił chłopak i przytuliwszy szatynkę, zaczął
głośno płakać.
- Jak to… Zawał? – wydukała
zszokowana Eunji, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszała. – Gdzie on jest?
- Na intensywnej terapii.
- Mamo. – Jung spojrzała na
rodzicielkę, ścierając z policzków łzy. – Muszę tam iść – powiedziała cicho, na
co kobieta tylko kiwnęła głową na zgodę, sama nie będąc w stanie wypowiedzieć
choćby pojedynczego słowa.
Youngjae objął przyjaciółkę
ramieniem i razem z nią wyszedł z pomieszczenia. Dziewczyna milczała przez całą
drogę na drugie piętro, gdzie znajdował się oddział intensywnej terapii. Przed
salą, w której leżał Jackson, stali już jego rodzice i reszta przyjaciół. Eunji
od razu podbiegła do zapłakanego Jaebuma i wtuliła się w jego drżące ciało.
Zaraz jednak odsunęła się od niego i podeszła bliżej szyby, za którą na
szpitalnym łóżku leżał nieprzytomny Jackson. Widząc chłopaka w takim stanie,
Eunji znów zaczęła głośno płakać, nie mogąc znieść tego widoku. Kiedy poczuła
na ramieniu silny uścisk dłoni, na moment się uspokoiła i załzawionymi oczami
spojrzała na stojącego obok niej ojca Jacksona. Mężczyzna także nie krył faktu,
jak bardzo dotknęła go cała ta sytuacja, jednak starał się nie płakać. W końcu
musiał być silny dla swojej żony, która cały czas szlochała, mrucząc pod nosem
niezrozumiałe dla innych słowa.
- Czy on z tego wyjdzie? –
zapytała cicho Eunji, przenosząc wzrok na Jacksona.
- Musi – odezwał się pan Wang,
gładząc dziewczynę dłonią po plecach. – To silny chłopak. Silniejszy od nas
wszystkich razem wziętych. Poza tym teraz ma dla kogo żyć, więc będzie walczył
– powiedział i głośno westchnął, próbując samego siebie przekonać do własnych
słów.
Wszyscy stali i obserwowali zza
szyby nieprzytomnego Jacksona, w myślach błagając go, by się nie poddawał i w
końcu do nich wrócił. Nagle maszyna, do której był podpięty, zaczęła głośno
piszczeć i nie minęło kilkanaście sekund, jak na korytarzu pojawił się lekarz
wraz z dwoma młodymi pielęgniarkami. W momencie, gdy weszli na salę serce
Jacksona zatrzymało się, a na jednym z monitorów pojawiła się cienka, prosta
linia.
Cooo? Nie uśmiercaj Jacsona!!!! Było już tak pięknie.. nie możesz! W następnym rozdziale obudzi się... prawda? PRAWDA?! ;;
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg
http://cnbluestory.blogspot.com/
JEZU NIE NIE NIE NIE
OdpowiedzUsuńNIE ZGADZAM SIĘ
JACKSON NIE MOŻE UMRZEĆ NA KONIEC HISTORII, NO NIE PROSZĘ
nieeeeeee ;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;
TO CHYBA JAKIEŚ JAJA. Nie, poważnie, Jackson nie może umrzeć! Nie teraz, kiedy pożegnał się z szermierką w fantastycznym stylu, nie teraz, kiedy sytuacja z Eunji nareszcie się wyprostowała i mogli być razem, nie teraz, kiedy nawet jego własny ojciec wreszcie zrozumiał, że zachowywał się wobec niego okropnie! Mam nadzieję, że ta końcówka to tylko taki zabieg, żeby zawiesić nas w oczekiwaniu i niepewności, bo ja naprawdę nie przyjmuję do siebie informacji, że Jackson umrze. Nie, nie, nie. Już i tak się zdenerwowałam, jak Eunji została napadnięta - wystraszyłam się, że serio ktoś ją porwał. Jakoś tak samo przez się nasunął mi się wniosek, że to Mark. Nie wykazywał skłonności psychopatycznych, ale kto go tam wie. Najważniejsze, że Yugyeom zjawił się w porę, bo mogło stać się coś o wiele gorszego.
OdpowiedzUsuńNo nic, jesteśmy skazani na Twoją łaskę, więc pozostaje tylko czekać na następny rozdział ;;;;
rude-pioro.blogspot.com
Mam nadzieję, że nie okażesz się tak okrutna i nie zabiłaś Jacksona, a jedynie chcesz nas potrzymać w strachu i niepewności. Już wszystko układało się tak dobrze i bum! Życie jak zawsze, gdy się czujemy trochę za szczęśliwi musi przypomnieć, że tak kolorowo nie jest. Może jednak te zawody nie były dobrym pomysłem. Akurat też musiało się to złożyć z tą napaścią na Eunji. Och, maltretujesz ich jak możesz. Mam nadzieję, że nie będę płakać na kolejnym xd
OdpowiedzUsuń