Tytuł: Broken
Bohaterowie: Luhan, Sehun, Lay
Rodzaj: obyczaj, angst
Uwagi: AU (chłopaki nie są sławni)
Piosenka przewodnia: Simple Plan: Save you & Perfect world
Bohaterowie: Luhan, Sehun, Lay
Rodzaj: obyczaj, angst
Uwagi: AU (chłopaki nie są sławni)
Piosenka przewodnia: Simple Plan: Save you & Perfect world
Czując na twarzy ciepłe
promienie słoneczne, powoli otworzył oczy i przysłonił je dłonią, chcąc
odgrodzić się od jasnego światła. Luhan zamruczał przeciągle z niezadowolenia,
próbując naciągnąć kołdrę na twarz, jednak ta stawiała dziwny opór. Nie
wiedząc, co się dzieje, momentalnie odsunął rękę i otworzył szeroko oczy,
zatrzymując wzrok na leżącym obok niego blondwłosym chłopaku. Usta szatyna
automatycznie wykrzywiły się w promiennym uśmiechu, a na policzkach pojawiły
się nieśmiałe rumieńce. Był strasznie ciekaw, ile czasu minęło od pobudki
Sehuna, jednak po jego pełnym ubiorze i idealnie ułożonych włosach nie trudno
było się domyślić, że chłopak musiał wstać już jakiś czas temu. Luhan nigdy nie
mógł zrozumieć, dlaczego blondwłosy zrywa się z łóżka skoro świt i niedługo po
przebudzeniu jest w tak świetnej formie, że można tylko pozazdrościć.
Luhan był jego całkowitym
przeciwieństwem. Rzadko wstawał przed południem, a nie daj Boże, żeby ktoś
niechcący go obudził. Wtedy był tak nieznośny, że ciężko było z nim wytrzymać
przez resztę dnia. Ale Sehun potrafił znosić jego humorki, co czasami dziwiło
Luhana, bo naprawdę bywał nieznośny, gdy wstawał z łóżka lewą nogą. Z resztą,
mógł wstać nawet i prawą, mógł się wyspać, a i tak niekiedy wystarczyła chwila,
by cały dobry humor uleciał z niego, jak powietrze z pękniętego balona.
Chwilami nie mógł uwierzyć, że Sehun jeszcze potrafi z nim wytrzymać i nie
uciekł od niego gdzie pieprz rośnie.
Przez dłuższy czas pomiędzy
chłopakami panowała idealna cisza, raz po raz przerywana jedynie wesołym
ćwierkaniem siedzących na gałęziach pobliskich drzew ptaków. Luhan wpatrywał
się w twarz swojego kochanka z niezwykłym zainteresowaniem, jakby widział go po
raz pierwszy. Opuszkiem palca delikatnie dotknął policzka blondyna, wywołując
tym samym delikatny uśmiech na jego twarzy. Przysunął się bliżej Sehuna i
westchnął cicho, na chwilę zakłócając tym panującą pomiędzy nimi ciszę.
Luhanowi było tak dobrze w
ciepłym łóżku, że nie myślał nawet o tym by z niego wstać. Widząc jednak, że
Sehun powoli podnosi się z miękkiego materaca, uniósł się na łokciu, wydając z
siebie cichy pomruk niezadowolenia. Blondyn przysiadł na skraju mebla i
spojrzał przez ramię na starszego chłopaka, który zrobił jedynie smutną minę i
przekrzywił lekko głowę, licząc, że tym przekona kochanka do pozostania z nim w
łóżku. Wystarczyło jednak jedno kiwnięcie głową, by Luhan zrozumiał, że nie ma
najmniejszych szans na całodniowe wylegiwanie się w łóżku. Wzdychając ciężko,
opadł bezwładnie na materac i zerknął na Sehuna, a może już raczej na miejsce,
w którym chłopak jeszcze kilka sekund wcześniej siedział. Luhan niechętnie
odrzucił na bok kołdrę i wstał z łóżka, wzrokiem szukając ciepłej bluzy, którą
dzień wcześniej rzucił byle jak na któryś ze stojących w pokoju foteli.
Namierzywszy część garderoby, podszedł do mebla i narzucił ubranie na nagie
ramiona, osłaniając je tym samym przed przenikliwym chłodem, jaki panował w
pomieszczeniu.
Już od jakiegoś czasu
zauważył, że w domu panował dziwny chłód, co było raczej trudne do zrozumienia,
biorąc pod uwagę fakt, że Luhan włączał ogrzewanie prawie na maksimum, a okna
były szczelnie zamykane na noc. Poza tym, była już połowa kwietnia i na dworze
wcale nie było już tak zimno, co jeszcze bardziej wprawiało chłopaka w
zdumienie.
Wsunąwszy bose stopy w ciepłe
kapcie, wyszedł z pokoju i od razu udał się do kuchni, gdzie miał nadzieję
znaleźć Sehuna. Z każdym kolejnym krokiem czuł przejmujący chłód i w pewnym
momencie wydawało mu się, że z jego ust wydobywa się obłok pary wodnej. Zaraz
jednak doszedł do wniosku, że pewnie mu się tylko przewidziało, bo przecież w
domu znów nie było aż tak zimno, by mogły zachodzić takie zjawiska. Będąc w
kuchni, rozejrzał się dookoła, a nie znalazłszy nigdzie Sehuna, po prostu podszedł
do lodówki i otworzył ją na oścież. Dopiero na widok pełnych półek z jedzeniem,
poczuł jaki jest głodny. Wyjął więc potrzebne do przygotowania naleśników
produkty i zamknął z hukiem drzwi. O mało co nie dostał zawału serca, gdy
zobaczył stojącego obok Sehuna, który jedynie uśmiechnął się promiennie i
podszedł do okna, które wychodziło na główną ulicę.
Luhan przez chwilę przyglądał
się swojemu chłopakowi i zapewne robiłby to znacznie dłużej, gdyby nie dziwny
odgłos wydobywający się z jego żołądka. Zawstydzony szatyn szybko odwrócił się
bokiem do rozbawionego blondyna i zabrał się za przygotowywanie śniadania.
Sehun stwierdził, że nie będzie jadł, bo nie jest głodny i nawet namowy czy
szantaże Luhana nie mogły zmienić jego zdania. Szatyn wzruszył jedynie ramionami
i zrobił dla siebie kilka naleśników, które z kolei wysmarował sporą ilością
czekolady. Lepszego śniadania nie mógł sobie wymarzyć.
*
Kilka godzin po zjedzonym
posiłku, Luhan doszedł do wniosku, że szkoda siedzieć w domu w tak piękny dzień
i po dłuższych namowach udało mu się wyciągnąć Sehuna na spacer do pobliskiego
parku. Pogoda była idealna na taką wyprawę, chociaż Luhan i tak musiał zabrać
ze sobą bluzę oraz kurtkę. Sam już nie wiedział, co się z nim dzieje, gdyż
większość ludzi chodziła w cienkich kurtkach, a niektórzy nawet mieli na sobie
jedynie koszulki z krótkim rękawem.
Pewnie będę chory, przemknęło
mu przez myśl, gdy po raz kolejny poczuł przeszywający jego ciało chłód.
Idealnie ułożone włosy szatyna poruszyły się nieznacznie na zimnym wietrze,
jednak chłopak nie dostrzegł, by w tym samym momencie na pobliskich drzewach
poruszył się choćby jeden listek. Za dużo filmów i za mało snu, dodał w myślach
i uśmiechnął się do samego siebie.
Kątem oka zerknął na idącego u
jego boku blondyna, który od wyjścia z domu nie wypowiedział nawet jednego
słowa. Luhan chciał złapać go za rękę, jednak ten odsunął się od niego na
niewielką odległość, która dla szatyna zdawała się być przepaścią nie do pokonania.
I znów ten przeszywający ciało
chłód. Luhan wzdrygnął się, gdy wzdłuż jego kręgosłupa przebiegł nieprzyjemny
dreszcz, a skóra pokryła się gęsią skórką. Pozostali ludzie zdawali się nie
wyczuwać tego chłodu, bo wciąż mijał rozebrane do koszulek osoby. Tylko on
jeden szedł ubrany w bluzę i kurtkę, co wcale nie oznaczało, że było mu
wystarczająco ciepło. Gdyby mógł, założyłby coś o wiele cieplejszego. Sehun
także zdawał się nie zwracać uwagi na niską temperaturę. W przeciwieństwie do
swojego chłopaka miał na sobie jedynie koszulę, której rękawy wywinął do łokci.
- Może usiądziemy gdzieś? -
zaproponował Luhan, licząc na to, że jeśli przez chwilę posiedzi w promieniach
słońca, to w końcu rozgrzeje zmarznięte ciało.
Sehun skinął głową na zgodę i
razem udali się w stronę jednej z wolnych ławek. Tego dnia w parku było wiele
osób, co wcale nie dziwiło Luhana. Była sobota, większość ludzi nie pracowała i
chcąc wykorzystać tak piękną pogodę, przesiadywali w parku wraz ze swoimi
bliskimi. Szatyn cieszył się, że ma przy sobie Sehuna i nie musi w samotności
przyglądać się zakochanym parom czy rozwrzeszczanym dzieciom, które biegały
gdzie popadnie, robiąc przy tym tyle hałasu, że po jakimś czasie w końcu
zaczynała boleć głowa.
Luhan położył się wygodnie na
ławce, układając głowę na kolanach swojego kochanka. Osłaniając oczy przed
słońcem, spojrzał na pogrążonego w zadumie Sehuna, a później uśmiechnął się
promiennie, przymykając po chwili zmęczone powieki.
Nagle wokół Luhana zrobiło się
dziwnie cicho. Wszystko zdawało się być takie odległe i wręcz nienaturalne, że
przez chwilę poczuł się, jakby trafił do zupełnie innego wymiaru. Ciepłe
promienie słoneczne delikatnie ogrzewały lekko zarumienione policzki chłopaka,
a jego ciało powoli zaczynało odtajać z wcześniejszego chłodu. Nareszcie poczuł
przyjemne ciepło rozlewające się po całym organizmie i nawet zdecydował się
nieco rozpiąć zamek kurtki.
- Przepraszam?
Słysząc dziewczęcy głos, Luhan
powoli uniósł powieki i wlepił rozespane oczy w pochylającą się nad nim blondynkę.
Posłał nieznajomej zdziwione spojrzenie i lekko przekrzywił głowę, dokładnie
jej się przyglądając. Był ciekaw, dlaczego przerwała mu drzemkę, której tak
bardzo potrzebował tego dnia, zwłaszcza, że w nocy kiepsko spał i raz po raz
budził się wyrwany ze snu przez niepokojące dźwięki, których oczywiście Sehun
nie słyszał.
- Coś się stało? - zapytał
zachrypniętym głosem Luhan, unosząc się nieco na łokciach. - Dlaczego mnie
obudziłaś?
- Myślałam, że coś ci się
stało - wyjaśniła i odsunęła się na bezpieczną odległość od szatyna, który
wyglądał, jakby zaraz miał ją zjeść. - Leżałeś tak dłuższą chwilę i pomyślałam,
że może zrobiło cię się słabo. Przepraszam - powiedziała speszona i ukłoniła
się nisko, chcąc pokazać trochę pokory wobec nieznajomego chłopaka.
- Nic się nie stało -
stwierdził po chwili Luhan, dochodząc do wniosku, że nie ma najmniejszego sensu
boczyć się na nieznajomą. Na jej miejscu pewnie postąpiłby tak samo, tylko
dlaczego ona tak właściwie bała się, ze coś mu się stało, skoro siedział przy nim
jego chłopak? Luhan automatycznie obejrzał się za siebie i momentalnie zamarł,
nie dostrzegłszy blondyna.
- Coś się stało? - spytała
wyraźnie zaniepokojona nieznajoma.
Luhan poderwał się na równe
nogi i rozejrzał się dookoła siebie, desperacko poszukując Sehuna. Nie zważał
nawet na kolejno padające z ust dziewczyny pytania. Dla niego liczyło się
jedynie znalezienie blondyna. Dopiero po chwili dostrzegł w tłumie swojego
chłopaka i nie zwlekając dłużej, rzucił się pędem w jego kierunku. Wołał go,
wykrzykiwał jego imię, jednak Sehun nawet na chwilę nie zwolnił, by Luhan mógł
zrównać z nim kroki. Szatyn biegł ile sił w nogach za swoim kochankiem, raz po
raz wpadając na mijanych ludzi, których z tego wszystkiego nie raczył nawet
przeprosić. Nie było czasu na to wszystko. Musiał jak najszybciej dogonić
Sehuna, by dowiedzieć się, dlaczego wcześniej tak nagle zniknął.
Luhan nawet nie zauważył,
kiedy znalazł się przed bramą cmentarza. Oddychając ciężko, rozejrzał się
dookoła siebie, szukając wzrokiem Sehuna, który nagle rozpłynął się w
powietrzu. Szatyn wziął kilka głębszych wdechów i spojrzał na żelazną bramę
cmentarza, która nagle wydała z siebie dziwny pomruk. Wzdłuż kręgosłupa Luhana
przebiegł nieprzyjemny dreszcz, a ciało ponownie pokryła gęsia skórka. Chłopak
znów poczuł chłodny powiew wiatru, chociaż gałęzie drzew pozostały w bezruchu.
Stał przez chwilę w miejscu, pogrążony w dziwnym amoku i dopiero głośne
skrzypnięcie cmentarnej bramy ściągnęło go z powrotem na ziemię.
Zrobił kilka kroków w stronę
wejścia na cmentarz i w końcu wszedł na jego teren. Przez dłuższy czas krążył
pomiędzy pomnikami, zerkając co jakiś czas na mijane płyty nagrobków. Chłód nie
opuszczał ciała chłopaka, chwilami zdawało mu się, że z każdym kolejnym
postawionym krokiem wzmagał się, obezwładniając jego organizm. Czuł się słaby i
jakby pozbawiony wszelkiej energii, która powinna napędzać człowieka do choćby
małego działania. Zbliżając się do szarego nagrobka, coraz bardziej opadał z
sił, a w końcu upadł na kolana, o mało co nie przewracając się całym ciałem na
ziemię. Wbił dłonie w miękką trawę i gorzko zapłakał, pozwalając łzom spłynąć
po zmarzniętych policzkach.
Powoli zaczął sobie
uświadamiać, że wszystko to, co działo się w przeciągu tych kilku godzin było
zwykłym kłamstwem, głupim żartem jego wyobraźni, która tak bardzo pragnęła
Sehuna. Nie było go przy nim, kiedy rano otworzył oczy po ciężkiej i
nieprzespanej nocy; nie było go w kuchni, gdy przygotowywał naleśniki na
śniadanie ani tym bardziej gdy szedł na spacer do parku. To nie na kolanach
Sehuna spoczywała głowa Luhana, kiedy ucinał sobie drzemkę na ławce. To
wszystko działo się tylko w głowie szatyna, doprowadzając go tym samym do
obłędu. Czasami już sam nie wiedział, co jest prawdą, a co tylko wytworem jego
wyobraźni.
Dławiąc się łzami, spróbował
wziąć głęboki wdech, jednak nie potrafił. Coś blokowało jego płuca, zupełnie
jakby jakieś niewidzialne ramiona oplatały mocno ciało Luhana, nie pozwalając
zaczerpnąć świeżego powietrza. Nagle przed oczami chłopaka zapanowała przerażająca
ciemność, która powoli zaczęła wciągać w siebie nieświadomego szatyna. Nie
mając siły walczyć, po prostu poddał się tej obezwładniającej sile, tracąc
momentalnie kontakt z otaczającą go rzeczywistością.
*
Ciemnowłosy chłopak powoli
przeszedł przez bramę cmentarza i niepewnie rozejrzał się dookoła siebie,
wzrokiem szukając swojego przyjaciela. Miał nadzieję spotkać Luhana. Dawno się
z nim nie widział i nawet nie miał pojęcia, co takiego się u niego dzieje. Od
śmierci Sehuna szatyn odsunął się od swoich przyjaciół, czego Lay nie mógł
zrozumieć. Owszem, wiedział doskonale, że Luhan przez pierwsze tygodnie chciał
być całkowicie sam, by móc sobie to wszystko poukładać w głowie, ale odsunięcie
od siebie przyjaciół na stałe było dla Laya niezrozumiałe. Chciał być blisko
Luhana, chciał go wspierać w każdej chwili, stale pokazywać, że może na niego
liczyć, jednak szatyn odtrącał wszelką pomoc. Zamknął się we własnym świecie,
nie dopuszczając do siebie nawet najbliższych osób.
Lay zwolnił kroku, gdy zaczął
się zbliżać do odpowiedniego grobu. Nikt nie potrafił zrozumieć tego, co stało
się Sehunowi. Żaden z nich nie miał pojęcia, że od dłuższego czasu chłopaka
niszczyła choroba, dlatego jego odejście było tym bardziej wstrząsające dla
jego bliskich, zwłaszcza Luhana.
Stan zdrowia Sehuna
niespodziewanie się pogorszył na dzień przed urodzinami Luhana. Lekarze nie
dawali mu więcej, jak kilka dni życia, jednak szatyn nie tracił nadziei. Przez
całą noc czuwał przy szpitalnym łóżku swojego chłopaka i trzymając go za rękę,
jak mantrę powtarzał tylko, że Sehun ma do niego wrócić, że bez niego nie
poradzi sobie w życiu. Nazajutrz zmarł, pozostawiając swojego kochanka w
totalnej rozsypce.
Od tamtej pory Luhan stał się
innym człowiekiem. Rzadko się uśmiechał, nie odzywał się do swoich przyjaciół,
a kiedy oni na siłę wyciągali go na wspólne wypady na miasto, zachowywał się
tak, jakby wraz z odejściem Sehuna, odeszła też wszelka chęć do życia i pewnie
tak było. Lay nie umiał sobie wyobrazić, co może czuć jego przyjaciel. Nawet
chyba nie chciał sobie tego wyobrażać.
Ciemnowłosy zamarł w bezruchu,
widząc leżącego na trawie szatyna. Zaraz jednak opamiętał się i podbiegł szybko
do nieprzytomnego przyjaciela. Kucnąwszy przy nim, odwrócił go na plecy, a
później ułożył jego głowę na swoich udach, delikatnie uderzając wierzchem dłoni
w policzki Luhana.
- Xiao Lu - szepnął Lay,
starając się panować nad mocno drżącym głosem. - Hej, obudź się.
Luhan powoli otworzył oczy i
zamrugał pospiesznie powiekami, próbując zrozumieć, co się stało. Głowa
niemiłosiernie go bolała, a dłonie były dziwnie wilgotne. Przysunął je do
twarzy i dopiero wtedy zobaczył, że są całe umorusane wilgotną ziemią.
Przeniósł wzrok na trzymającego go w ramionach Lay’a, powoli przypominając
sobie, co się wydarzyło.
- Ale mnie wystraszyłeś. Co
się stało? - zapytał przerażony Lay, pomagając Luhanowi podnieść się do pozycji
siedzącej. Całe jego ubrania były brudne od ziemi, tak samo jak dłonie i twarz.
Ciemnowłosy naciągnął mocniej rękawy swetra, który miał na sobie i ostrożnie
starł z policzków Luhana resztki błota. - Dobrze się czujesz?
- Zrobiło mi się słabo i
zemdlałem, ale już jest okay - odpowiedział ściszonym głosem szatyn i posłał
przyjacielowi wymuszony uśmiech. Spróbował podnieść się z ziemi, jednak
ostatecznie opadł bezwładnie w ramiona Lay'a.
- Chyba nie do końca jest okay
- zauważył ciemnowłosy, pomagając chłopakowi wstać. - Odprowadzę cię do domu,
dobrze?
- Nie - zaoponował Luhan,
strzepując z ledwością ziemię ze spodni i kurtki. - Nie chcę tam wracać. Nie
dzisiaj. Możemy iść do ciebie?
- Oczywiście. - Lay uśmiechnął
się lekko i objął przyjaciela ramieniem, by ten znów się nie przewrócił. -
Tylko musisz wiedzieć, że u mnie jest cała banda, więc...
- To nic. Dzisiaj nie chcę być
sam - powiedział Luhan, niepewnie oglądając się za siebie, by po raz ostatni
spojrzeć na grób Sehuna. - Już nigdy nie chcę być sam.
- Nie będziesz, obiecuję -
wyszeptał ledwo słyszalnie Lay, wzmacniając uścisk ramienia wokół Luhana, który
tylko wtulił się w niego mocno i zapłakał cicho.
Och, zrobienie sobie przerwy między matmą a biologią było genialnym pomysłem! Boże, jakie to jest piękne! Na początku nie ogarniałam, ale potem zaczęłam czytać jeszcze raz i albo mi łzy leciały, albo się uśmiechałam. Dosłownie mindfuck, ale taki, którego mogę doświadczać, więc wszystko gra. To jest piękne, historia, ich miłość, no i na końcu elementy przyjaźni... jak dla mnie lepiej się tego nie dało napisać! *.* boziu, co ja ci tu będę truć, skoro wiesz, że jest idealnie? *_____________________________* hjdkadaskjdljasklhduasjdasdhkdadhjkas zrobiłam się emocjonalna przez twoje shoty! :C (powiedziała mad, która ryczy na serialach kryminalnych, lol) xxxxxxxxxx <3
OdpowiedzUsuńZakończenie podobało mi się najbardziej. Wszystko wspaniale opisałaś. Sehun... musiałaś mu to zrobić? Luhan... z jednej strony go rozumiem, z drugiej zaś nie. Owszem, stracił miłość swojego życia, ale... nie powinien się tak zamykać. Jednak cieszę się, że Lay był przy nim i że dzięki niemu, zmienił zdanie.
OdpowiedzUsuńCóż... w końcu nie czytam i nie komentuję z opóźnieniem. To chyba jakiś cud, normalnie. Dziękuję Ci za tego shota. To był bardzo dobry przerywnik pomiędzy geografią a niemieckim. <3
Weny!
Pozdrawiam,
Black
Aż mam ochotę przepraszać za mojego oneshota, bo przez niego chyba zwątpiłaś, co do pisania HunHan, prawda? Mimo to cieszę się, że jest. I to nie cukrowy o tematyce 'zróbmy Lulu niespodziankę, przebierzmy Sehuna za żywy tort, by Lusian mógł zlizywać krem w jego ciała'. Ten angst był lepszy od tej całej oklepanej koncepcji fluffaśnych urodzin.
OdpowiedzUsuńWeny Ci życzę.
Oni dwaj mi się tak mylą...
OdpowiedzUsuńWiesz, chyba z tych trzech oneshotów, ten podoba mi się najbardziej. Nie potrafię dobrać słów, aby opisać to co mam teraz w głowie. Nie pomyślałabym, że to obróci się w ten sposób, zastanawiałam się czemu Sehun taki milczący, czemu ani razu się nie odezwał, czemu Luhanowi tak zimno. Myślałam, że może Luhan jest na coś chory, w ogóle zastanawiałam się co się stanie, bo miało być smutno, a do pewnego momentu było tak normalnie. A to wszystko to wyobraźnia Luhana... Bardzo mi się to spodobało, chociaż w pewnym momencie zwątpiłam o co chodzi - jak ta dziewczyna się odezwała. Ale potem wszystko dokładnie wyjaśniłaś. Wiesz, chyba przeczytam sobie jeszcze raz. :)
Zabieram się za pisanie tego komentarza już drugi raz, ale całkowicie straciłam wenę, bo pierwszy raz mi tak nieładnie przerwano x.x
OdpowiedzUsuńNienawidzę czytac angstów. Chyba ci wspominałam o tym, a jeśli nie, to teraz już wiesz. Później za bardzo przeżywam to wszystko, dlatego omijam jak tylko mogę takie opowiadania. Ale twoich nie mogę, są zbyt idealne. Nie ważne, że znów nie dałam rady zasnąc, bo tak się przejęłam tym cierpieniem Luhana... To opowiadanie było piękne, zwłaszcza z moim ukochanym Hunhanem. Miało podobny klimat do "Zawsze wierny". Coś cudownego. Idealne w każdym calu.
Na początku nie widziałam w tym opowiadaniu nic nadzwyczajnego. Po prostu chłopak budzący się w łóżku, tuż obok swojego ukochanego. To przenikliwe zimno w ogóle nie zwróciło mojej uwagi, dopiero po jakimś czasie poskładałam wszelkie elementy w całość. Dziwne, jakby nieobecne zachowanie Sehuna, który nic nie mówił, ten mróz tańczący po ciele Luhana... Uświadomiłam sobie, że Sehun nie żyje, a jedynie pojawia się w wyobraźni swojego kochanka. Po tej sytuacji w parku, kiedy nieznajoma dziewczyna podeszła do Luhana, zaniepokojona o jego zdrowie, byłam już całkowicie pewna swojej teorii. I faktycznie - kroki chłopaka zostały zaprowadzone wprost na cmentarz, tuż na grób kogoś, kto już odszedł, a kogo kochał całym swoim sercem. Nie masz pojęcia, jak cholernie przykro mi było, gdy do Luhana dotarł fakt, iż miał omamy od samego rana, a jego ukochanego nie ma przy nim. Cieszę się, że Lay go znalazł i zaprowadził do przyjaciół, ponieważ ta samotność zaczęła źle na niego działać.
OdpowiedzUsuńMoże znowu smutno, ale to nie zmienia faktu, że wciąż pięknie. Kocham Twoje jednoczęściówki.
Na początku nie za bardzo rozumiałam zachowanie Sehuna. Miałam pewne podejrzenia co do tego chłodu na ciele Luhana, no i później uświadomiłam sobie,że jednak miałam rację. Sehun nie żył i pojawiał się tylko w wyobraźni chłopaka.
OdpowiedzUsuńTo było smutne, ale naprawdę piękne. Wciąż mnie zadziwiasz, no i przepraszam,że dopiero teraz komentuję. Zaraz biorę się za kolejnego oneshota. ;D
Cudowne *_* takie smutne,a ja lubię smuty nie wiadomo czemu. W życiu chyba nie chciałabym przeżyć takiej miłości jak Luhan, nie chciałabym doznawać takiego cierpienia. Wszystko świetnie opisałaś. Tak łatwo jest sie wczuć we wszystko to co spotyka bohaterów, to co czują.Ten chłód nieco mnie nakierował na, to czego dowiedziałam się później. Przepraszam za poślizg z komentowaniem,ale to jestem właśnie ja: przeczytam a skomentuje po kilku dniach... Biorę się za kolejnego one-shota :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Yume
Początkowo czułam, że coś jest nie tak. Te podmuchy wiatru i chłód. Okazało się, że miałam rację, ale kompletnie nie spodziewałam się takiego zakończenia!
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się Twój styl pisania. Taki idealny - perfekcyjny.
Mało tego, treść wzbudza tyle emocji, że to jest szok. Samą postać Sehuna po prostu pokochałam!
Naprawdę zazdroszczę Tobie takich pomysłów :D
Hwaiting!
Jej, nie wiedziałam, że można uronić aż tyle łęz czytając opowiadanie. Naprawdę pięknie to napisałaś. Mój Hunhan numer jeden.
OdpowiedzUsuńPo prostu piękne.
OdpowiedzUsuńMyślałam,że będzie dłuższe. Po za tym.
To jest piękne. Popłakałam się, ale że rodzice w domu to nie wypuściłam ich do końca. Łazienka służy dobrze..
piękne
Suuper <33 Tylko za mało dialogów jak dla mnie ;\\ Ale i tak SUPER <3
OdpowiedzUsuń