piątek, 12 kwietnia 2013

Incomplete







Tytuł: Incomplete
Bohaterowie: Sehun & Kai
Rodzaj: obyczaj
Uwagi: AU (chłopaki nie są sławni)
Piosenka przewodnia: Backstreet Boys – Incomplete


Pogoda tego dnia była wyjątkowo paskudna; od rana padał rzęsisty deszcz, słońce przesłaniały gęste chmury, a wszystko to dopełniała niska temperatura. Sehun siedział już od kilku godzin na parapecie w swoim pokoju szczelnie owinięty ciepłym kocem i pustym wzrokiem wyglądał przez mokre od deszczu szyby. Tak naprawdę nie wiedział, na co dokładnie patrzy. Po prostu trwał z oczami wlepionymi w rozciągającą się przed nim panoramę miasta i rozmyślał o tym, co ostatnio się wydarzyło. Wracał myślami do dni, kiedy wszystko zdawało się być takie optymistyczne. Przepełniała go wtedy niesamowita radość i chęć do życia. Wszystko jednak skończyło się w momencie, kiedy został  porzucony przez swojego ukochanego.
Kai chyba nie zdawał sobie do końca sprawy z tego, co uczynił młodszemu od siebie chłopakowi. Nie wiedział, jak bardzo Sehun przeżywał ich rozstanie i jak długo musiał się po nim zbierać. Nie miał pojęcia, co działo się z blondwłosym po tym, jak zatrzasnął za sobą drzwi, tym samym pozbawiając Sehuna jedynej iskry, która codziennie popychała go naprzód i kazała próbować po raz kolejny, chociaż nie widział w tym wszystkim większego sensu. Każdego dnia budził się, oddychał i żył tylko dla Kai’a, a kiedy ten zdecydował się odejść, powrócił do poprzedniego, depresyjnego egzystowania, bo życiem nie można było tego nazwać.  
Potrafił całymi dniami snuć się po pustym mieszkaniu, czasami mrucząc coś pod nosem lub z przyzwyczajenia pytając Kai’a, czy chce herbatę. Ale jego nie było. Teraz pewnie układał sobie życie z kimś innym, nawet przez sekundę nie myśląc o tym, co robi Sehun.
Bywały chwile, gdy blondyn chciał się wziąć w garść i pokazać byłemu partnerowi, że doskonale sobie radzi bez niego. Już prawie mu się to udawało, gdy nagle nadchodził ponownie ten stan agonii, a on wracał do łóżka, zakopywał się pod kocem i zasypiał na kolejne godziny. Po obudzeniu nie pamiętał o swojej wcześniejszej obietnicy i wszystko wracało do starej normy.
Nie pomagały naciski ze strony przyjaciół, ich przekonywania, że przecież na Kai’u świat się nie kończy. Sehun wiedział lepiej i nie dopuszczał do siebie zapewnień bliskich osób, że wszystko wróci do normy. Wiedział, że każdy się o niego martwi. Próbował przed innymi udawać, że jest już dobrze, jednak jego zmizerniały wygląd mówił sam za siebie.
Sehun mało jadał, przestał o siebie dbać, a to odbiło się na jego organizmie. Z dnia na dzień stawał się coraz słabszy, nieraz zasłabł w drodze do łazienki czy robiąc sobie herbatę w kuchni. Udawał, że nic się takiego nie stało, bo przecież taka była prawda. Przynajmniej w jego podświadomości tak było. Patrząc na swoje odbicie w lustrze, starał się nie dostrzegać podkrążonych oczu, wystających kości policzkowych i przerzedzonych włosów, które straciły swój dawny blask. On wciąż widział tego radosnego chłopaka z błyskiem w oku, który śmiał się z głupich żartów swojego partnera. Tak było łatwiej, przynajmniej nie miał wyrzutów sumienia, że doprowadza samego siebie do krytycznego stanu. Nie chciał myśleć o tym, że przez jego bezmyślność cierpią także bliscy. Nieraz widział ich przepełnione żalem i bólem spojrzenia, gdy patrzyli na jego wychudzone ciało.
Pomyśleć, że to wszystko przez uczucie, które powinno człowieka budować, a nie doprowadzać do depresji.

*

Ciemnowłosy chłopak odwrócił się na drugi bok, a później wsunął zmarzniętą dłoń pod poduszkę, spod której wyjął telefon komórkowy. Sehun zawsze narzekał na jego dziwne przyzwyczajenie, strasząc go, że przez to nabawi się jakiejś choroby mózgu. Kai spoglądał wtedy na niego spod wachlarza gęstych rzęs, pukał się palcem w czoło i uśmiechał pod nosem, gdy blondyn mruczał coś, że jeszcze pożałuje niesłuchania się swojego chłopaka.
Sehun…
Brunet przymknął powieki i westchnął cicho, przywołując w myślach obraz byłego kochanka. Dłoń chłopaka mimowolnie zacisnęła się na poduszce, a usta wykrzywiły się w grymasie bólu, jaki rozrywał jego serce już od dłuższego czasu. Chwilami Kai zapominał o tym wszystkim, co się wydarzyło. Nie myślał o Sehunnie albo przynajmniej starał się nie myśleć, bo tak było o wiele łatwiej. Problem polegał na tym, że wciąż kochał tego chłopaka, a to nie ułatwiało zadania, jakim było nie myślenie o nim.
Wibracje telefonu wyrwały chłopaka z chwilowego letargu, w jaki wpadł wraz z chwilą, gdy zaczął intensywniej myśleć o blondynie. Sięgnął po urządzenie i głośno westchnął, gdy zobaczył wyświetlający się na ekranie numer oraz przypisane do niego imię przyjaciela. Wiedział doskonale, czego chce od niego, dlatego odrzucił połączenie, a później szybko wyłączył telefon, by nie można się było z nim więcej połączyć. Nie chciał z nikim rozmawiać. Nie był w nastroju na wysłuchiwanie kazań na temat swojego zachowania.
Zerwał z Sehunem, bo uznał, że tak będzie lepiej dla nich obu. Efekt niestety był odwrotny. Z tego, co mówił mu ich wspólny przyjaciel – blondyn w ogóle się nie trzymał. O ile Kai starał się z całych sił żyć jak dotychczas, o tyle Sehun poddał się na samym starcie. To szczególnie dobijało bruneta, ale czego on tak naprawdę się spodziewał? Od początku znajomości z tym chłopakiem wiedział, jak bardzo jest wrażliwy i jak łatwo jest go zranić. Przecież to właśnie Kai wyciągnął go z głębokiego dołka, w którym znalazł się po zerwaniu z tym frajerem, z którym był przez ponad dwa lata.
A później zrobił dokładnie to samo, co tamten facet. Zostawił Sehuna i odszedł, nie zważając na to, co może się z nim stać. Zachował się jak nieodpowiedzialny gówniarz, którego zaczęły przerastać problemy drugiej połówki. Powinien być dla niego podporą, ale zamiast tego pozbawił go resztki nadziei na lepsze jutro. Miał być tą iskierką popychającą Sehuna do działania. Okazał się jednak skutecznym środkiem na gaszenie wszelkich zapałów do życia.
Kai podniósł się ociężale z łóżka i podszedł do rozciągającego się na całej ścianie okna. Na dworze wciąż padało i nie zapowiadało się na to, by do końca dnia miało się rozpogodzić. To nawet lepiej, bo dla zmęczonych oczu bruneta słoneczne promienie byłyby udręką. Tak przynajmniej nie musi zasłaniać okien roletami i może spokojnie podziwiać pogrążoną w szarościach panoramę miasta.
Chłopak oparł czoło o framugę okna i przymknął powieki, starając się skupić myśli na czymś innym, a nie tylko na Sehunnie. Przeklinając pod nosem, odwrócił się tyłem do szklanej ściany i osunął się po niej, ostatecznie siadając na zimnych panelach. Podkurczył nogi pod samą brodę, obejmując je szczelnie ramionami.
Co robić? Co robić?
Kiedy wzrok bruneta zatrzymał się na niewielkim pakunku leżącym na biurku, wstał z podłogi i podszedł do mebla. Drżącymi z zimna palcami przesunął po kolorowym pudełku i zagryzł nerwowo dolną wargę. W głowie chłopaka momentalnie zaczęły pojawiać się różne myśli, głównie dotyczące dzisiejszego dnia.
W jednej chwili poderwał się z miejsca i wybiegł z pokoju, zabierając ze sobą jedynie przygotowany kilka dni wcześniej pakunek. W przedpokoju pospiesznie założył na bose stopy buty, narzucił na ramiona skórzaną kurtkę i opuścił mieszkanie, w ostatnim momencie przypominając sobie o zamknięciu drzwi na klucz.  

*

Słysząc podejrzane dźwięki dobiegające z korytarza, Sehun podniósł się z kanapy i powoli podszedł do drzwi, by sprawdzić, co się dzieje. Przejmujący chłód panujący w mieszkaniu sprawił, że na ciele blondyna pojawiła się gęsia skórka. Chłopak okrył się szczelniej ciepłym kocem i przyłożył ucho do drzwi, by przysłuchać się tym dziwnym dźwiękom. Ciekawość wzięła górę i Sehun po chwili wyjrzał przez wizjer, zamierając momentalnie na widok stojącego na korytarzu bruneta. Z początku nie mógł wierzyć własnym oczom i myślał, że to tylko wyobraźnia płata mu figle. Zaraz jednak dotarło do niego, że to dzieje się naprawdę, więc nie zwlekając dłużej, po cichu nacisnął klamkę i uchylił nieco drzwi. Brunet właśnie odchodził w stronę schodów, przez co nie mógł zobaczyć blond czupryny Sehuna wystającej spomiędzy szpary pomiędzy drzwiami a framugą.
- Znów uciekasz? – spytał słabym głosem blondwłosy chłopak, zerkając na leżący na wycieraczce pakunek.
Brunet przystanął przed pierwszym stopniem schodów i niepewnie obejrzał się za siebie. W pierwszej chwili myślał, że się przesłyszał. Odkąd odszedł od Sehuna nieraz miał wrażenie, że wciąż słyszy jego głos, by ostatecznie przyjąć do wiadomości, że to tylko spragniona blondyna wyobraźnia robi sobie z niego żarty. Widząc postać Sehuna, Kai wstrzymał na chwilę oddech i zacisnął nerwowo dłonie w pięści.
- Tylko na tyle cię stać? – odezwał się ponownie blondyn, wpatrując się intensywnie w bruneta. – Nic nie powiesz?
- A co mam powiedzieć? – Kai postąpił kilka kroków w stronę Sehuna, zatrzymując się niecały metr od niego. Przyjrzał się uważnie chłopakowi i przygryzł nerwowo wargi, nie wiedząc, co dalej zrobić. – Co mam zrobić według ciebie, hm?
Sehun nic nie odpowiedział, tylko wycofał się w głąb przedpokoju, otwierając przy tym szerzej drzwi. Dla bruneta był to wyraźny sygnał, że ma po prostu wejść do środka. Przez chwilę się wahał, bo sam nie wiedział, czy to dobry pomysł. Zobaczywszy jednak błagalne spojrzenie blondyna, podniósł z wycieraczki pakunek i wszedł do pogrążonego w mroku mieszkania.
Pod tym względem byli do siebie podobni: obaj uwielbiali w trudnych chwilach otaczać się ciemnością i ciszą. Kai doskonale pamiętał, jak spędzali w ten sposób niejeden wieczór. Działo się tak zwłaszcza po niepotrzebnych kłótniach, po których następowały długie godziny milczenia i omijania siebie nawzajem. Później jakoś dochodzili do porozumienia, jednak zapomnienie o wszystkich gorzkich słowach wypowiedzianych w gniewie przychodziło im z wielkim trudem.
- Na-napijesz się czegoś? – spytał blondwłosy, przerywając tym samym panującą w pomieszczeniu ciszę. Spojrzał uważnie na bruneta, który zamrugał pospiesznie powiekami, nie bardzo wiedząc, o co chodzi. – Chcesz się czegoś napić? – powtórzył Sehun, kierując się do salonu, z którego z kolei przeszedł do niewielkiej kuchni.
- Może być herbata – odpowiedział w końcu Kai, podążając na oślep za drugim chłopakiem. Zatrzymał się w wejściu do kuchni i uważnie spojrzał na blondyna, który wciąż kurczowo trzymał jedną dłonią ciepły koc okrywający jego drżące ciało. – Trochę tutaj zimno – stwierdził cicho brunet, rozglądając się przy okazji po salonie, chcąc namierzyć źródło napływającego do środka chłodnego powietrza.
- Wiem, ogrzewanie się popsuło – zamruczał Sehun i pociągnął cicho nosem. – Jutro przyślą kogoś do naprawy – dodał, wyjmując jedną dłonią kubek z szafki.
Dla wycieńczonego do granic możliwości organizmu blondyna, to niewielkie naczynie zdawało się ważyć tonę. Ręka chłopaka niebezpiecznie zadrżała, jednak udało mu się w ostatnim momencie odstawić kubek na kuchenny blat. Niepewnie zerknął na stojącego w progu bruneta, jakby chcąc się upewnić, czy widział ten nieprzyjemny incydent. Jeszcze tego brakowało, by Kai zaczął prawić mu kazania. Nie miał prawa, by komentować postępowanie Sehuna, zwłaszcza, że to wszystko działo się tylko i wyłącznie z jego winy.
- Po co tak właściwie tutaj przyszedłeś? – spytał Sehun, gdy głucha cisza zaczynała mu znów ciążyć.
- Sam nie wiem – wyszeptał Kai, dokładnie śledząc ruchy chłopaka. Widział, jak wcześniej z ledwością wyjął kubek z szafki, jednak nie skomentował tego. Bał się cokolwiek powiedzieć, wiedząc doskonale, jaka byłaby reakcja blondyna, gdyby zwrócił uwagę na to, jak beznadziejnie wygląda. – Chciałem po prostu…
- Zobaczyć, jak sobie bez ciebie radzę? – przerwał mu Sehun i prychnął rozbawiony pod nosem. – Doskonale sobie radzę. Nie widać? – Odwrócił się gwałtownie przodem do bruneta, co było błędem, gdyż momentalnie przed jego oczami pojawiły się ciemne plamy, a głowa zaczęła niemiłosiernie boleć. Sehun w ostatniej chwili oparł się dłonią o kuchenny blat, chroniąc się przed upadkiem na ziemię.
- Wszystko w porządku? – zapytał przerażony Kai, doskakując czym prędzej do osłabionego chłopaka. Chciał pomóc mu wrócić do pionu, jednak ten odtrącił jego ręce i odwrócił się do niego bokiem, wspierając się całym ciężarem ciała na kuchennym blacie. – Se…
- Zostaw! – warknął Sehun, nie obdarzając bruneta nawet przelotnym spojrzeniem. – Po prostu mnie zostaw… - dodał szeptem, opuszczając bezwładnie głowę.
Kai wycofał się do progu kuchennych drzwi, bojąc się, że jeśli teraz wyjdzie z mieszkania, to Sehunowi stanie się krzywda. Nie odzywając się słowem, śledził każdy ruch chłopaka, gotów w każdej chwili rzucić mu się na pomoc, gdyby ponownie zrobiło mu się słabo. W pewnym momencie koc, którym szczelnie okrywał się blondyn, osunął się z jego ramion, dzięki czemu Kai mógł dokładnie przyjrzeć się sylwetce chłopaka.
Coś ty ze sobą zrobił…
- Czekaj, pomogę ci – zaproponował brunet, gdy Sehun chciał zabrać kubki z herbatą. Nie zwracając uwagi na pogardliwe spojrzenie blondyna, zabrał od niego naczynia i bez słowa udał się do salonu. Tam postawił garnuszki na niskim stoliku i zerknął przez ramię na młodszego chłopaka, który ponownie opatulał się szczelnie kocem. – Jeśli chcesz, to sobie pójdę – powiedział cicho Kai, w głębi serca licząc jednak na to, że Sehun pozwoli mu zostać chociaż na chwilę.
- Zrobiłem herbatę. Nie chcę, żeby się zmarnowała – odpowiedział posępnie blondyn, opadając ciężko na kanapę. Podkulił nogi pod brodę i już miał sięgnąć po kubek z ciepłym napojem, gdy wtem uprzedził go w tym Kai, podając mu do rąk naczynie. – Dzięki – szepnął, układając kubek pomiędzy udami a klatką piersiową. Zmarznięte dłonie przyłożył do garnuszka, dzięki czemu w końcu mógł poczuć przyjemne ciepło, którego brakowało mu od poranka, kiedy to niespodziewanie wysiadło ogrzewanie. – Siadaj, co tak będziesz stał.
Kai niepewnie rozejrzał się za wolnym miejscem, uświadamiając sobie, że fotel, w którym lubił przesiadywać zniknął. Nie komentując tego słowem, przysiadł na skraju kanapy, zachowując jak największy dystans z Sehunem.
- Dlaczego tutaj przyszedłeś? – odezwał się blondyn, zerkając kątem oka na bruneta. – Chciałeś sprawdzić, czy nic sobie nie zrobiłem? Nie bój się. Nie zamierzam się przez ciebie zabić.
- Nawet mi to do głowy nie przyszło – stwierdził zaskoczony szczerością chłopaka Kai.
- A więc? Zrobiło ci się mnie żal? – prychnął Sehun, dopijając resztę herbaty. Dopiero wtedy zauważył, że Kai w ogóle nie tknął swojego napoju. Odłożył na stolik pusty kubek i położył się na kanapie, podkurczając nogi pod samą brodę, by przypadkiem nie dotknąć bruneta choćby koniuszkiem palca.
- Może już pójdę. Chyba jesteś zmęczony. – Kai podniósł się z kanapy, patrząc z żalem na blondyna, który nic nie odpowiedział, a jedynie przymknął powieki, mocniej wtulając się w ciepły koc.
Brunet odczekał jeszcze chwilę, a później ruszył w stronę wyjścia z salonu. Przechodząc obok Sehuna, poczuł na koniuszkach palców jego nieśmiały uścisk. Spojrzał z góry na blondyna, który wpatrywał się z w niego z niezwykłą intensywnością, po czym kucnął przy kanapie, splatając ich wyjątkowo zimne dłonie w mocnym uścisku.
- Zostań. Chociaż dzisiaj – wyszeptał łamiącym się głosem Sehun, mrugając pospieszenie powiekami, pod którymi zaczęły gromadzić się łzy. – Nie chcę być dzisiaj sam.
- Dobrze, zostanę. – Kai uśmiechnął się łagodnie, a gdy blondyn podniósł się do pozycji siedzącej, tym samym robiąc obok siebie miejsce, usiadł przy nim i objął silnym ramieniem. – Przepraszam.
- Wiesz… - Sehun odchrząknął cicho, chcąc pozbyć się chrypki, która męczyła go już od kilku dni. – Zawsze wydawało mi się, że jestem silny, ale potem okazało się to być zwykłym kłamstwem. Kai, nie jestem silny, chyba nigdy nie byłem – wyszeptał łamiącym się głosem, wtulając się mocno w ciało ciemnowłosego. – Potrzebuję cudu, by przetrwać w tym chorym świecie. Ja… potrzebuję ciebie.
Po tym wyznaniu w salonie zapanowała idealna cisza. Brunet wpatrywał się w punkt znajdujący się gdzieś na przeciwległej ścianie, a Sehun trwał w bezruchu, przyglądając się uważnie twarzy drugiego chłopaka, jakby próbował z niej wyczytać jakiekolwiek emocje. Zimnym opuszkiem palca przejechał po zarysie szczęki bruneta, zwracając tym samym na siebie jego uwagę.
To prawda, Kai skrzywdził go swoim odejściem. Rozczarował postawą godną rozkapryszonego dziecka, które nie umie poradzić sobie z problemami ukochanej osoby. Stchórzył i uciekł, kiedy sprawy zaczęły się komplikować. Jednak to wciąż był ten sam Kai, dla którego jednego dnia całkowicie stracił głowę. To był ten sam chłopak, którego pokochał całym swoim sercem i któremu oddał całego siebie. Choćby chciał, nie umiał go nienawidzić. Pragnął tylko tego, by Kai trwał przy jego boku i wspierał w trudnych chwilach. Chciał jedynie, by na nowo pomógł mu się pozbierać w jedną całość i pokazał, że na tym świecie oprócz wszechobecnego zła jest jeszcze coś dobrego.
- Powiedz coś – szepnął przestraszony Sehun, gdy Kai przez dłuższą chwilę się nie odzywał.
Brunet milczał jak zaklęty, wpatrując się w twarz blondwłosego. Opuszkami palców odgarnął z jego czoła kosmyki jasnych włosów, a później po prostu się uśmiechnął. Dla Sehuna była to jasna odpowiedź. Nie potrzebował zbędnych słów, wystarczył mu tylko ten jeden, szczery i najpiękniejszy na świecie uśmiech, by wiedzieć, że Kai przy nim zostanie. Obaj doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że nie będzie łatwo, ale przecież mieli siebie i to się liczyło.
Naturalną potrzebą każdego człowieka jest kochać. Nikt nie może żyć bez miłości. Jest ona fundamentalną więzią łączącą ludzi; źródłem energii dającej nam chęć do życia i do czynienia go lepszym. Miłość nieustannie się odradza niczym samonapędzający się mechanizm. Wydawało im się, że zapomnieli o tym uczuciu w świecie pełnym pośpiechu i niezrozumienia. Dopiero odnalazłszy siebie nawzajem, przypomnieli sobie o tym, co jest najważniejsze. Odnaleźli miłość, a wraz z nią iskrę popychającą do dalszego działania.
Kai przeczesał palcami włosy wtulonego w niego blondyna i oparł policzek na czubku jego głowy. Popełnił w życiu wiele błędów. Największym z nich było odejście od Sehuna, jednak gdyby tego nie zrobił, pewnie nigdy nie dowiedzieliby się, jak wiele dla siebie znaczą i jak bardzo się kochają. Był pewien w stu procentach, że to nie było już tylko szczenięce zauroczenie, ale silne uczucie, które sprawiało, że obaj chcieli żyć, a nie tylko egzystować w tym świecie.
- Wszystkiego najlepszego, Sehunnie – wyszeptał ledwo słyszalnie, nie oczekując nawet odpowiedzi od śpiącego w jego ramionach blondyna.

18 komentarzy:

  1. Sehun dostał naprawdę miły prezent od Kai'a.
    Świetnie mi się czytało! Biorąc pod uwagę dzisiejszą imprezę, trafiłaś do mnie w stu procentach!
    Chociaż na początku myślałam, że to się źle skończy... Jednak się myliłam, i dobrze.
    Cudowny SeKai <3
    Na pewno na długo to zapamiętam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite... Aż zapragnęłam, by ten one shot się nie kończył. Podczas jego czytania coś nieznośnie ściskało mnie za serce. Piękny. Lepszy niż LuKai, więcej było w nich emocji. Typowy angst z niespodziewanym szczęśliwym zakończeniem. Przez chwilę pomyślałam, że Sehun umrze z wycieńczenia... Na całe szczęście tak się nie stało.
    Powtórzę jeszcze raz: Pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  3. A JUŻ MYŚLAŁAM, ŻE NIGDY NIE PRZECZYTAM NIC TWOJEGO. :O Strasznie opuściłam się ostatnio w czytaniu, w ogóle w pisaniu, dlatego też tak nagle zniknęłam. Muszę koniecznie wszystko nadrobić, bo się niesamowicie stęskniłam. <3 Co do OrchardOfHearts planuję skończyć, ale muszę się w sobie zebrać, trochę odświeżyć bloga, i w ogóle.
    Co do Twojego oneshot'a - kurczaczki, obydwie kreujemy ich na tego typu 'mhroczny' i przygnębiający pairing. I to mi się niezmiernie podoba, bo kreacja jest adekwatna do naszych wyobrażeń. Nasz (?) Sehun sprawia wrażenie zewnętrznie silnego, ale wewnętrznie rozdartego, a Kai jest kreowany jako samolubny dupek, który spogląda na osobę inaczej w obliczu miłości. Patrz jak podobnie myślimy, hahaha.
    Piękny. Bardzo mi się podobał. Świetnie napisany angst z dobrym, szczęśliwym zakończeniem. Urocze było nawiązanie do urodzin Sehun'a. Takie ciekawe rozwiązanie. Nie mogę się doczekać kolejnych prac Twojego autorstwa. Najlepiej będzie mi przeczytać inne Twoje prace.

    Tacos rule,

    OdpowiedzUsuń
  4. Urocze. :) Biedny Sehun... Jak mógł doprowadzić swój organizm do takiego stanu? Musiało mu być naprawdę ciężko, gdy Kai go zostawił. Ale rozumiem, że ta końcowa scena oznaczała, że oni znów będą razem. Tak? :)Heh, chciało Ci się liczyć słowa? :D Jak Ty to robisz, że w rozdziale w sumie nic takiego się nie dzieje, a jednak trudno się od niego oderwać? Uwielbiam Twoje opowiadania. :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Może i nieco smutno, ale zakończenie zdecydowanie rozjaśniło wcześniejszą atmosferę. To było piękne <3 Nie rozumiałam, dlaczego Kai zostawił swojego partnera, a przede wszystkim bałam się tego, co działo się z Sehunem. Miłość jednak potrafi zabijać... Jestem pewna, że gdyby obaj ostatecznie do siebie nie wrócili, młodszy z nich w końcu by się wykończył. Już i tak doprowadził swój organizm do kresu wytrzymałości. Nie potrafił żyć normalnie bez swojego ukochanego, cały świat stracił swoje kolory... W sumie to rozumiem. Drugi raz ktoś go zostawił i tym razem nie umiał się podnieść po tak bolesnym upadku. Ale najważniejsze, że wszystko ostatecznie dobrze się skończyło ;)
    Piękna, pełna ciepła i miłości historia, choć składała się w dużej mierze z ponurych przemyśleń.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem niedobra, zła jędza, bo ostatnio cholernie się zapuściłam i przestałam komentować blogi ;x Aż normalnie nie wiem co się ze mną stało. Jeden, wielki leń, zwłaszcza, że poprzednie opowiadanie też przeczytałam i wiesz co? Jestem pod cholernym wrażeniem. Oczywiście Lukaia kocham niesamowicie, a to opowiadanie było przepiękne. Pamiętam jak to czytałam. Leżałam wyowijana w koc i kołdrę, późno w nocy i ryczałam jak cholera ; o nie ważne, że rano miałam sprawdzian z matmy i musiałam byc wyspana. Olałam to i czytałam. Kurcze, nawet nie wiesz jak tamto opowiadanie wpłynęło na moją psychikę *o* Było takie piękne, zwłaszcza koniec, kiedy Kai chciał poczekać z pieskiem na Luhana. Kurde, aż teraz się rozryczałam, bo przypomniałam sobie te wszystkie fragmenty.
    To nowe opowiadanie jest równie cudowne, ale jednak nie tak dobre jak tamto. Nie ma takiego klimatu, za który pokochałam "Zawsze wierny" ale mimo wszystko cholernie mi się spodobało.
    Co od razu rzuciło mi się w oczy, to twój bogaty zasób słownictwa. Strasznie ci tego zazdroszczę. Dzięki temu tak wszystko pięknie opisujesz, a ja rozczulam się jeszcze bardziej, bo na punkcie opisów mam obsesję ^^ Jesteś genialna <3
    I szkoda, że na razie są tylko one shoty. Mam nadzieje, że kiedyś pojawi się coś dłuższego :3 I może napisałabyś Hunhana? Wtedy to ja bym chyba umarła ♥
    |klejnot-jeziora|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwh, dziękuję za tak miłe słowa *.* właśnie miałam pisać Ci, że kojarzę Cię jeszcze z onetu! Ostatnio weszłam na swojego starego bloga (canadian-bieber), patrzę, a tam komentarz od Ciebie i się zastanawiałam, czy to ta sama Uszati, a potem posprawdzałam i okazało się, że ta sama ^^ HunHana napiszę, pewnie jakoś niedługo, jest jak na razie trzeci na mojej liście one shotów. Co do dłuższego opowiadania, to... Na razie nie mam dobrego pomysłu i siły na tworzenie kilku rozdziałowego opowiadania, bo niedawno skończyłam pisać takie i chce odpocząć, ale z pewnością wrócę do pisania dłuższych historii. Jeszcze raz dzięki za miłe słowa :3

      Usuń
    2. o.o wiedziałam, że skądś kojarzę twój nick, ale nie spodziewałam się, że canadian-bieber to twój blog. Doskonale go pamiętam, bo strasznie się nim zachwycałam. Fajnie jest po takim czasie wrócić i poczytać opowiadania jednej, z ulubionych onetowskich autorek. :)
      I cieszę się, że dodasz Hunhana. Uwielbiam tę parkę i już nie mogę się doczekać ♥

      Usuń
  7. Boskie boskie i jeszcze raz boskie . Aż chce się to czytać bez końca . Czekam na więcej .
    Życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Idealne. Naprawdę, idealne. Podobało mi się. Pierwsze akapity, zarówno jak od jednego i drugiego, były przesiąknięte tą dołującą bezradnością. Wspaniale to wszystko opisałaś. Mimo wszystko zakończenie podobało mi się najbardziej. Pokazałaś tą troskę Kai'a i to, jak bardzo za nim tęskni.

    Wybacz, że komentuję tak późno, ale w przyszłym tygodniu mam egzaminy i chciałam się trochę przyłożyć, mimo że i tak nie wyszło. Wiesz... zamiast siedzieć nad książkami, to zabrałam się za dokończanie dwóch shotów. Jeszcze raz, przepraszam.

    Weny!
    Pozdrawiam, Black.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dodany do obserwowanych, teraz na pewno nie przegapię kolejnego ^^
    Dziewczyno, skąd Ty bierzesz takie pomysły? Setki blogów, a wszędzie coś perfekcyjnie dopracowanego... na początku tak mi się smutno zrobiło. biedny Sehun... takim mi się porcelanowym chłopczykiem łatwym do skrzywdzenia wydaje. co ta miłość robi z człowiekiem, przecież w innym wypadku to chłopak by się wykończył. Kai nie zyskał mojej sympatii, nie lubię osób, które kończą związek 'bo tak będzie lepiej', nie myśląc o drugiej osobie. jak doskonale widać, w tym przypadku wcale nikomu na lepsze nie wyszło. jeszcze na dodatek wiedział, że Sehuna spotkało coś takiego wcześniej, to zamiast nie popełniać czyjegoś błędu, zrobił taki sam. całe szczęście, że się opamiętał i przyszedł do niego.
    bardzo mi się spodobała ta historia. smutna, ale skończyła się dobrze, lubię takie. :) czy ja napisałam kiedyś pod czymś Twoim, że mi się nie podoba? :D trafiasz idealnie w mój gust i nawet to, że bohaterów znam tylko z imienia mi nie przeszkadza. ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. To było piękne, niesamowite i mogłabym wymieniać i wymieniać.. Chociaż i może było smutno, to końcówka sprawiła,że na mojej twarzy pojawił się uśmiech :)
    Ach. Rewelacja ;D
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zwykle komentuje z poślizgiem,a przeczytałam to już kilka dni temu >< Smutne,ale piekne.. Ja w sumie lubię takie historię, bo wbrew wszystkiemu i tak zakończenie jest pozytywne. Wrócił do niego! No by spróbował sobie pójśc, to bym zabiła. Jak można,by było tak Sehuna zostawić? Jest dużo niedomówień,ale przez to to wszystko jest ciekawsze. Co to za problemy? W sumie to nie takie ważne skoro znów sa razem.
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na kolejną notkę :3
    Yume

    OdpowiedzUsuń
  12. I znowu nie wiem co napisać, brawo dla mnie -.-'
    One shot krótszy od poprzedniego, ale równie dobry, może nawet lepszy? Każdy sądzi inaczej, ale chyba moim faworytem nadal jest ten :D Lubię czytać takie historie. Wyobraziłam sobie każde słowo napisane przez ciebie. Sehun od początku do końca był tą bardziej poszkodowana i skrzywdzoną osobą po rozstaniu, a Kai tym przysłowiowym skurwielem bez uczuć. Fajnie, że spotkałam się ze szczęśliwym zakończeniem, Kai wrócił po rozum do glowy!^^

    OdpowiedzUsuń
  13. To piękny one shot, cieszę się, że wrócili do siebie :3 nie wiem, co o tym napisać, bo nie chce mi się produkować, by wyszło z tego coś sensownego xd po prostu podoba mi się, szkoda mi było Sehuna, jak tak schudł i nie miał na nic siły :(

    OdpowiedzUsuń
  14. baardzo mi się podoba :) genialne *.*

    zapraszam do mnie, dopiero zaczynam, ale 1 rozdział już jest ;)
    http://karuustoriespl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Wow, pierwszy fanfic, który mi się tak bardzo spodobał. Prawie się poplakalam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ojej urocze ^^ szkoda mi sie robilo takiego sehuna... ale na szczescie wszystko sie dobrze skonczylo ^^

    OdpowiedzUsuń