Tytuł: Indestructible
Bohaterowie: Kim Kibum, Kim Jonghyun
Rodzaj: obyczaj
Piosenka przewodnia: Simple Plan – Thank You
1
Głośny sygnał nadchodzącej
wiadomości, wyrwał mnie z chwilowego zamyślenia i brutalnie sprowadził z
powrotem na ziemię. Zamrugałem kilkakrotnie powiekami i spojrzałem pierwsze na
ekran laptopa, a dopiero po chwili przeniosłem wzrok na leżący obok mnie na
łóżku telefon. Spauzowałem film, który akurat oglądałem albo udawałem, że
oglądam, i sięgnąłem po komórkę, chcąc zobaczyć, kto tak brutalnie zakłóca mój
spokój. Westchnąłem głośno, widząc widniejący na ekranie sms od nieznanego
numeru. Stuknąłem palcem w dotykowy wyświetlacz i o mało co nie upuściłem
aparatu, gdy zobaczyłem treść wiadomości. Bez problemu domyśliłem się, że to Jonghyun
do mnie napisał, bo tylko on zwracał się do mojej osoby ‘Bummie’. Czasami było
to naprawdę denerwujące zwłaszcza, że miałem już dwadzieścia trzy lata.
Ponownie przesunąłem wzrokiem po
kolejnych linijkach wiadomości i zaciskając ze złości usta w wąską linię,
odłożyłem komórkę na bok. W jednej chwili całkowicie odechciało mi się oglądać
film, na który czekałem ponad dwa miesiące. To zabawne, jak jedna osoba potrafi
kilkoma słowami wyprowadzić człowieka z równowagi. Po wzięciu kilku głębokich
wdechów znów sięgnąłem po telefon i z mocno bijącym sercem zacząłem wystukiwać
na dotykowym ekranie kolejne słowa, chcąc jak najszybciej odpisać chłopakowi na
smsa, by mieć święty spokój.
‘Tak, wszystko u mnie w
porządku.’
Co prawda mogłem się bardziej
wysilić, zwłaszcza, że Jonghyun wspomniał coś o jakimś śnie, jednak mało mnie
interesowało, co takiego mu się przyśniło. Po dwóch latach przyjaźni z tym
chłopakiem zdążyłem przywyknąć do tego, że przywiązuje zbyt wielką uwagę do
swoich snów i potem panikuje, gdy przyśni mu się jego własny pogrzeb, na który
nikt nie przychodzi. Śmieszne, ale ja sam raz miałem „proroczy” sen, gdy w
gimnazjum przyśniła mi się kartkówka z historii i na kolejnej lekcji nauczyciel
faktycznie zrobił nam niezapowiedziany test. Byłem jedną z pięciu osób, które
dostały maksymalną liczbę punktów. Przez kolejne tygodnie wszyscy się mnie
pytali, czy przyśniło mi się coś związanego ze szkołą, jednak sen z kartkówką
okazał się być jednorazowym psikusem mojej wyobraźni. W sumie to cieszyłem się
z tego powodu, gdyż wolałem, by ludzie nie uważali mnie za czarownika czy
innego dziwaka.
Jonghyun brał każdy swój sen na
poważnie, jednak i tak poziom jego paniki sięgał zenitu, gdy śniła mu się moja
skromna osoba. Zwykle ja cierpiałem w takich snach, a potem on przez cały dzień
upewniał się, czy na pewno nic mi nie jest. Raz nastraszyłem go, że wylądowałem
na pogotowiu i naprawdę żałuję tego po dzień dzisiejszy. Jjong tak bardzo się
wystraszył, że w przeciągu dwóch godzin obleciał wszystkie pogotowia w mieście,
o mało co nie schodząc na zawał serca. Może nie powinienem był robić sobie z
niego takich żartów, ale ten chłopak naprawdę potrafi być irytujący. Kiedyś to
było nawet miłe, bo przecież każdy lubi, jak druga osoba się o niego troszczy i
martwi, czy zjadł rano porządne śniadanie i czy w drodze do szkoły przypadkiem
nie wpadł pod koła samochodu. Należałem do bardzo roztargnionych osób,
zwłaszcza wtedy gdy miałem słuchawki w uszach i odcinałem się grubą kreską od
otaczającej mnie rzeczywistości. Raz przez takie zamyślenie prawie wylądowałem
pod kołami samochodu, jednakże w ostatniej chwili zostałem uratowany przez
idącego tuż za mną nieznajomego chłopaka. Jonghyun zrobił mi później taką
awanturę, że od razu pożałowałem, że opowiedziałem mu o tym incydencie. Ten
chłopak czasami wyolbrzymiał błahe sprawy, powodując, że czułem się naprawdę
fatalnie. Obwiniałem samego siebie o to, że przez swoją głupotę przyprawiam
własnego przyjaciela o niepotrzebny stres.
Sygnał nadchodzącej wiadomości
kolejny raz sprowadził mnie na ziemię, przerywając moje rozmyślenia na temat Jonghyuna.
‘Ale na pewno wszystko w
porządku? Wiesz, że jeśli coś, to ja jestem…’
Przewróciłem teatralnie oczami,
nagle mając po dziurki w nosie tego chłopaka. Oczywiście, że pamiętałem o tym,
że on wciąż tam jest. Nie dawał mi o tym zapomnieć, więc choćbym chciał, to i
tak mi się nie uda. Westchnąłem głośno i odpisałem mu krótkie ‘okay’, mając
nadzieję, że już nie będzie mnie niepokoił swoimi wiadomościami. Dla pewności
wyciszyłem telefon i odłożyłem go na stojącą obok łóżka szafkę. Zadowolony ze
spokoju panującego w mieszkaniu, ułożyłem się wygodnie na miękkim materacu, po
czym wróciłem do oglądania wcześniej przerwanego filmu, ciekaw, czy ktokolwiek
z ludzi przybyłych do domku w lesie przeżyje, czy też może pomrą wszyscy, a
ziemię opanują przybysze z piekła.
2
Jonghyuna poznałem ponad dwa lata
temu i to w sumie przez przypadek. Okazało się, że mamy wspólnego znajomego,
który to przedstawił nas sobie podczas jednej z tych szalonych imprez, kiedy to
młodzież upija się do nieprzytomności, by robić różne dziwne rzeczy, o których
na drugi dzień i tak nikt nie pamięta. Jedyną pamiątką z tych wyczynów są
wrzucone do Internetu kompromitujące filmiki i zdjęcia. Ja nigdy nie brałem
udziału w libacjach alkoholowych i jedynie przychodziłem tam, by spotkać się ze
znajomymi, którzy i tak prędzej czy później kończyli kompletnie pijani. Jjong
był jedną z niewielu osób, które tak jak ja stroniły od napojów alkoholowych,
dzięki czemu miałem z kim porozmawiać, nie bojąc się, że w pewnym momencie na
moich butach może wylądować zawartość żołądka rozmówcy.
Z początku nasze rozmowy opierały
się jedynie na wymianie spostrzeżeń na temat pijanych imprezowiczów. Razem
śmialiśmy się i żartowaliśmy z biegających wokół nas ludzi, to znów
zajmowaliśmy się zalanymi w trupa kumplami, którzy potrzebowali natychmiastowej
opieki, bo gdyby nie to, mogliby marnie skończyć z głową w muszli klozetowej. Z
czasem takie imprezy zaczęły nas do siebie coraz bardziej zbliżać i w końcu
przypadkowa znajomość przemieniła się w prawdziwą przyjaźń.
Przestaliśmy chadzać na
zakrapiane alkoholem imprezy, woląc spędzać wolny czas w zaciszu mojego pokoju.
Leżeliśmy wtedy na moim ogromnym łóżku i obżerając się niezdrowym jedzeniem,
oglądaliśmy horrory, których Jjong wprost nienawidził, a ja znów uwielbiałem.
Mimo niechęci tolerował moje wybory, a ja na kolejnym spotkaniu odwdzięczałem
się tym samym, pozwalając mu włączyć to, co chciał. W ten sposób on w małym
stopniu zaczął lubić horrory, a ja przekonałem się do innych gatunków
filmowych. Spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu i nieraz zastanawiałem się,
dlaczego to jeszcze mi się nie znudziło. Ba! Ja czułem pewien rodzaj niedosytu,
gdy nadchodził czas rozstania i każdy z nas wracał do swoich obowiązków. Można powiedzieć,
że uzależniłem się od Jonghyuna i jego towarzystwa. Z czasem całodniowe rozmowy
przestały mi wystarczać, ale musiałem się pogodzić z faktem, że przecież
człowiek potrzebuje snu.
Nie mogłem się nadziwić, że przy
tak częstym rozmawianiu z Jonghyunem i poznaniu wszystkich jego sekretów, ja
wciąż nie miałem go dość. Zwykle moje „przyjaźnie” trwały rok, maksymalnie dwa
lata i kończyły się przeważnie po ukończeniu danej szkoły. Za każdym razem
obiecywałem sobie, że nie będę pakował się kolejny raz w takie przyjaźnie,
które i tak z upływającym czasem okazują się być zwykłą znajomością. Niestety
zawsze znalazła się osoba potrafiąca zdobyć moje zaufanie, co ja uważam za swoją
największą wadę. Chociaż otaczałem się szczelnym murem i tak w końcu nie
wytrzymywałem i sam rozbijałem grube ściany, pozwalając kolejnej osobie wejść
do mojego świata. Nic mnie tak nie denerwowało, jak właśnie fakt, że bywałem
tak uległy wobec innych ludzi. Czasami faktycznie miałem po dziurki w nosie
obecności osób, nawet tych bliskich, jednak na końcu i tak uświadamiałem sobie,
że samotność jest do bani.
Można powiedzieć, że Jonghyun w
pewien sposób mnie zmienił. Uzależniając moją osobę od siebie, pokazał mi, że
przez te wszystkie lata okłamywałem samego siebie. Czułem się fatalnie, gdy nie
mogłem z nim porozmawiać i opowiedzieć mu o tym, co się u mnie dzieje. Był moim
powiernikiem i jedyną osobą, której w pełni ufałem. Wiedziałem doskonale, że
wszystko to, co mu powiem, pozostanie między nami i że każdy mój sekret jest
bezpieczny, bo on nikomu go nie zdradzi. Jjong wiedział o rzeczach, o których
pojęcia nie miała nawet moja rodzina.
To on był pierwszą osobą, której
powiedziałem o tym, że zakochałem się w Siwonie. Wątpię, by ktokolwiek z moich
bliskich mógł mnie w tamtej chwili zrozumieć. To właśnie Jonghyun uświadomił
mi, że to nic złego kochać drugiego chłopaka, bo przecież miłość nie wybiera.
Czasami zastanawiam się, jak wyglądałby mój związek z Siwonem, gdybym jednak
zachował ten sekret tylko dla siebie. Pewnie do niczego między nami by nie
doszło, bo prawda była taka, że za każdym razem, gdy chciałem zakończyć
znajomość z Siwonem, to właśnie Jjong przekonywał mnie, że nic dobrego z tego
nie wyniknie, a tylko będę cierpiał. Fakt, cierpiałem, ale chyba właśnie przez
to, że nie zakończyłem związku z Siwonem nim to wszystko zaszło za daleko.
Zerwałem z nim po pięciu miesiącach, dochodząc do wniosku, że nie mogę być
dłużej z kimś, kto tak bardzo mnie niszczy i tłamsi swoją osobą. Było ciężko,
ale wsparcie Jonghyuna pomogło mi się pozbierać po rozstaniu, którego przecież
ja sam chciałem.
3
Nasza przyjaźń przeżywała wzloty
i upadki. To nie tak, że wszystko między nami zawsze wyglądało idealnie.
Kłóciliśmy się, obrażaliśmy się na siebie, jednak nie było to aż tak
dostrzegalne, gdyż dochodziliśmy do zgody w bardzo szybkim czasie. Chwilami te
spięcia były nawet niewyczuwalne, ale i tak wiedzieliśmy, że coś dzieje się nie
tak. Wszystko zaczęło się psuć, gdy ja znalazłem nowe zainteresowania, a Jjong
nie widział w tym choćby maleńkiego elementu, w którym sam mógłby się odnaleźć.
Coraz częściej dochodziło między nami do sprzeczek i chociaż dotyczyły one
błahych rzeczy, to i tak odczuwaliśmy tworzące się różnice. Za każdym razem
próbowaliśmy to wszystko ratować i na początku nawet nam się to udawało. Chwila
rozmowy i sprawy wracały do normy.
Nadzieje na to, że może być jak
dawniej legły w gruzach, gdy Jjong zniknął na tydzień, nie dając żadnego znaku
życia. Próbowałem to zrozumieć, bo przecież każdy potrzebuje odpoczynku od
drugiej osoby, jednak z dnia na dzień górę brała złość. Miałem ochotę wykasować
tego chłopaka ze swojej pamięci i prawie mi się to udało, gdy pewnego dnia po
prostu do mnie napisał. Z początku byłem oschły, ale z sekundy na sekundę coraz
bardziej miękłem i koniec końców wszystko wróciło do normy. Przez kolejne
miesiące udawaliśmy, że cała ta tygodniowa przerwa nie miała w ogóle miejsca i
rozmawialiśmy tak, jak kiedyś.
Kolejny kryzys nastał pod koniec
roku i trwał ponad miesiąc. Przez ten czas nie rozmawialiśmy i udawaliśmy, że
się nie znamy. Dopiero przed świętami jako tako doszliśmy do porozumienia,
jednak wciąż można było wyczuć tworzące się między nami napięcie. Atmosfera z
dnia na dzień się zagęszczała i w końcu stała się nie do wytrzymania. Przyjaźń
z Jonghyunem zaczęła mnie przytłaczać i wprost dusić. Przestałem przejmować się
tym, co się między nami dzieje. O ile jeszcze kilka miesięcy wcześniej za
wszelką cenę starałem się ratować relacje z tym chłopakiem, o tyle z czasem
przestało mi zależeć. Jjong stał się kolejną osobą w moim życiu, która nie jest
warta mojej uwagi i chociaż za każdym razem, gdy do mnie pisał, ja miękłem i
ulegałem, nie wierzyłem, że to da się uratować.
Jjong za każdym razem brał winę
na siebie, zwalał wszystko na choroby i wizyty w szpitalu. Odsuwał mnie od
siebie, gdy stan zdrowia zaczynał się pogarszać. Nie docierało do niego, gdy
mówiłem, że chcę być częścią tego wszystkiego. Mimo że chwilami wszystko mnie
przytłaczało i przerażało, to nie chciałem uciekać. Nie byłem tchórzem, by
chować głowę w piasek, kiedy coś działo się nie tak. On tego nie widział.
Mówił, że mam własne problemy, więc po co dokładać kolejnych? Tylko że on był
jednym z tych moich „problemów”.
Z czasem zwalanie winy na
pogarszający się stan zdrowia stało się dla mnie żałosne. O ile z początku
starałem się wczuwać w jego sytuację, o tyle z każdą kolejną taką akcją
zaczynałem stopniowo tracić do niego zaufanie, aż sprawy zaszły na tyle daleko,
że całkowicie je straciłem. Mimo że za każdym razem, gdy dochodziliśmy do
porozumienia, a ja na nowo się przed nim otwierałem i opowiadałem o swoich
problemach, robiłem to bardziej z tego względu, by poczuć samemu ulgę.
Przerzucałem na niego część tego przytłaczającego ciężaru, nie licząc się z
konsekwencjami.
4
Przełom nastąpił w moje
dwudzieste trzecie urodziny, kiedy to na dzień przed nimi otrzymałem od Jjonga
wzruszającą wiadomość, w której to wyjaśnił, dlaczego przez ostatnie miesiące w
ogóle się nie odzywał i odsunął się ode mnie. Wszystkie te słowa poruszyły mną
na tyle mocno, że nawet uroniłem kilka łez. Totalnie zmiękłem i na nowo
uległem, chociaż nie chciałem tego, bo wiedziałem doskonale do czego to
wszystko doprowadzi. Wcześniejsze kryzysy i nasze nieustanne próby ratowania
przyjaźni powinny były nauczyć mnie, że nie należy ratować czegoś, co od
początku było skazane na porażkę. Ja jednak byłem głupi i ślepo wierzyłem, że
może jednak tym razem się uda. Po wyznaniu sobie, jak bardzo za sobą
tęskniliśmy i jak bardzo brakowało nam wspólnych rozmów zacząłem wierzyć, że to
naprawdę da się naprawić. Przez kolejne dni nieustannie ze sobą gadaliśmy,
nadrabiając w ten sposób stracony czas.
Powiadają, że nadzieja jest matką
głupich i chyba coś w tym jest. Nie minęło nawet kilka tygodni, jak znów między
nami zaczęło się psuć. Z dnia na dzień rozmowy stały się coraz bardziej
wymuszone, na siłę szukaliśmy tematów, o których moglibyśmy pogadać. Było to na
tyle męczące, że jako pierwszy odpuściłem walkę o coś, co już dawno straciło
sens.
Czy czułem się z tym źle? O dziwo
nie. Poczułem niesamowitą ulgę, gdy po raz kolejny wywaliłem Jjonga ze swojej
głowy. Uświadomiłem sobie, że przecież na nim świat się nie kończy i chociaż
kiedyś myślałem, że właśnie tak jest, doszedłem do wniosku, że on jedynie mnie
ograniczał, a nawet doprowadzał do stanów depresyjnych. Najbardziej jednak
żałowałem, że pozwoliłem temu chłopakowi zdeptać moje poczucie wartości. To on
jako pierwszy pokazał mi, że nie jestem taki silny za jakiego się miałem. To
właśnie on wmówił mi, że jestem słaby i bez drugiej osoby sobie nie poradzę.
Teraz przyszedł czas, bym uświadomił sobie, a zwłaszcza jemu, że bardzo się
mylił. Przez całe życie dawałem sobie radę i nie zamierzam kolejny raz dać się
tak stłamsić drugiej osobie. Nie pozwolę, by ktoś znów odebrał mi pewność
siebie i wmówił, że jestem słaby.
5
Kim Kibum nie jest słabeuszem i
jeszcze przyjdzie czas, kiedy pokaże całemu światu swoją siłę.
Chciałam jakoś zabłysnąć i skomentować to w taki sposób, by pokazać.. z resztą, co ja będę pokazywać? Kim Kibum... nie jesteś słabeuszem, jesteś najsilniejszym człowiekiem na świecie i nie zasługujesz na takie traktowanie. Bummie, Jonghyun jest największą ofiarą losu, która nie zasługuje na marnowanie twojego cennego czasu.
OdpowiedzUsuńCo mogę powiedzieć o rozdziale? Jest cudowny, tak cholernie cudowny, że brak mi słów. Pięknie to opisałaś... wszystko. Zwłaszcza podoba mi się zaakcentowanie błędów Jjonga.. pieprzony egoista, martwiący się tylko o swój tyłek. Hmm... Masz ogromny talent, Witness, przeogromny. Nie pozwól ludziom go zniszczyć, tak jak czegoś innego.. Dużo weny życzę. :) x
Po pierwsze za nim zapomnę dziękuje za komentarz u mnie, nawet nie wiesz jak mnie podbudował :) Ciesze się,że się podobało. Co do Tej notki to odebranie przez Ciebie Kibuma w ten sposób bardzo mi przypadło do gustu. Muzyka też wpasowała się w cały tekst,aż musiałam ja dodać do mojej listy >< Takie toksyczne przyjaźnie... cóż sama też to przeszłam,ale ja zazwyczaj byłam stroną,która za bardzo się martwiła. Spojrzenie na to z drugiej perspektywy było czymś dobrym. A! Podoba mi sie bardzo że pisane jest to w pierwszej osobie, dzięki temu lepiej się jakoś można się wczuć w Bummiego. Co ja to jeszcze... Oh! Myślałam,że to sie nieco inaczej zakończy,ale tak jest jak najbardziej dobrze. No przynajmniej moim zdaniem. Wybacz,że pisze znów jakoś tak chaotycznie.. Jednym słowem bardzo dobre!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejną notkę.
Fajny shot. :) Wydaje mi się, że chyba każdy z nas miał podobną sytuację. Weźmy na przykład mnie. Po prostu... szkoda mówić. Niektórzy ludzie są tak dziwni, że nawet sami nie wiedzą czego chcą. Na początku starają się z tobą zaprzyjaźnić, a później, po kilku miesiącach czy latach mają cię gdzieś. Według mnie to nie była przyjaźń, tylko 'zauroczenie'. Key się po prostu pogubił w tej znajomości i według mnie zapomniał o tym kim tak naprawdę jest. Mimo wszystko cieszę się, że się pozbierał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejnego shota,
Blackey.
Już spieszę z wytłumaczeniem! :D Miałyśmy już ze sobą do czynienia. Ja czytałam twoje blogi i bardzo lubię twoje opowiadania, ale zaczęłaś pisać o Big Bang. A ja nie byłam wielbicielką k - popu, a potem i ja zaczęłam słuchać koreańskiej muzyki.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się. A najbardziej to, że wszystko było napisane z perspektywy Keya.
Twój Kibum mnie wkurzał. Według mnie to on wszystko psuł w tej przyjaźni. Jonghyun się troszczył o niego, a on po prostu miał już go dość. Ale to tylko moje zdanie.
Ja chętnie przeczytałabym GTOP'a jak coś xD
Dziękuję za komentarz u mnie :3
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
To był bardzo realistyczny i dający do zrozumienia one-shot. Powiem szczerze, że relacja pomiędzy chłopakami jest dla mnie jeszcze zagadką, jednak po kolejnym przeczytaniu dotrze to do mnie. Nie zawsze kojarzę ze sobą fakty, które zazwyczaj są powiązane.
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie czytałam opowiadania, w którym JongKey byłoby przedstawione w ten sposób. Z początku przyjaźń, później zniechęcenie; odrobinę nienawiści, tak naprawdę za nic złego. Mimo wszystko, to poprawiłaś mi humor. Zszedł ze mnie ciężar, ponieważ podobnie jak Kibum byłam w takiej sytuacji, z wyjątkiem tego, że druga osoba nie troszczyła się o mnie, a wręcz przeciwnie. Jednak ja w to brnęłam, wybaczałam, choć nie wiem po co. „Świat na jednej osobie się nie kończy” – chyba nakleję sobie takie zdanie na szafce w pokoju dla przypomnienia i otrzeźwienia umysłu.
A to ostatnie zdanie było fenomenalne; końcówka zaskakująca, jednak to nie wyklucza świetności opowiadania. No cóż, witness zdaję mi się, że zostaniesz moim drugim autorytetem (zaraz po Kirke). Nie każdy ma takie pomysły, nie każdy takie przemyślenia i talent do tego, by oddać w tak umiejętny sposób relacje toksycznej przyjaźni z takim finałem.
Życzę mnóstwo weny i siły do pisania. Pozdrawiam i czekam na dalszy rozwój twojej twórczości.
Ombre.
Przeczytałam, al kompletnie nie wiem, co napisać w komentarzu. Ech.. wybacz, czasami mi się tak zdarza. :( Szkoda tylko, że to takie krótkie było. :)
OdpowiedzUsuńAch, aż mi się smutno zrobiło... Nieco rozumiem sytuację Kibuma, dlatego mnie to wzruszyło. Ale tak zazwyczaj jest w obyczajowych opowiadaniach... Niemniej czuje niedosyt i chciałabym aby następna notka była z jongkey~! * składa ręce jak do modlitwy prosząc niemal na kolanach *
OdpowiedzUsuńOkey, to tak w ogóle a teraz bardziej szczegółowo.
Zaczęło się dość osobliwie, nie wiedziałam czego się spodziewać. Najpierw jest, że Kibum ma go dość. Potem opowiadał jak cudownie im się spędzało razem czas, długie rozmowy, spotykanie się, po prostu cud miód i orzeszki.
Jednak oczywiście zaczęło się psuć...D: W sumie to wina ich obu, prawda? Przecież wina nigdy nie leży po jednej stronie, tego jestem pewna.
I ty niedobra.. kiedy już myślałam, ze skończy się dobrze po tym smsie na urodziny Kibuma a tutaj jednak nie... hdkajshjdha Tak bardzo nieładnie ;<
Oneshot bardzo mi się podobał. Było w nim pełno uczuć, przeżyć wewnętrznych. Można było się wczuć w opowiadanie.
Mimo to liczę następnym razem na jongkey z jakimś dobrym zakończeniem~! :3
Pozdrawiam i życzę weny. <3
Witness! Stęskniłam się za Twoimi opowiadaniami! I jak się ucieszyłam jak zobaczyłam chłopaków z SHINee :D nigdy nie chciało mi się [i pewnie w najbliższym czasie mi się nie zachce] ogarnąć chłopaków z EXO, a jak czytam o osobach, których nie rozróżniam to mi się mieszają i w ogóle. ^^ dobra, nieważne, może lepiej zacznę czytać xd
OdpowiedzUsuńAch, więc tym razem przyjaźń. Nieudana zresztą. Nie lubię jak nie wiem co napisać. A w tej chwili właśnie nie wiem. W sumie to Kibum dobrze zrobił, bo ta ich 'przyjaźń' była hmm... dziwna? Takie bycie ze sobą gdy jest dobrze, a jak już coś się dzieje to przyjaciel idzie w odstawkę. Nie umiem się postawić w jego sytuacji, bo na swoje szczęście, nigdy w takiej nie byłam.
Lubię jak wplatasz w opowiadanie takie rzeczy jak np. o tym śnie Kibuma o kartkówce z historii [historia brrr...]. Zapomniałam już jak się dobrze czyta Twoje opowiadania. I chyba wyszłam z wprawy w pisaniu komentarzy... Jednak zostawiam cokolwiek po sobie, jakby co to zwalam winę na godzinę. ^^ Ale są też plusy z takiej przerwy - mam jeszcze dwa rozdziały do nadrobienia - nie muszę czekać :D
[jeszcze na koniec pochwalę szablon - przecudowny ^o^]
No a ja się stęskniłam za Twoimi komentarzami! Sama nie wiedziałam, że tak dobrze będzie mi się pisać o chłopakach z SHINee, bo chociaż słucham ich od dawna, to nie brałam ich pod uwagę przy pisaniu, ale jak się czyta tyle ff o nich, to potem się udziela ^^ jeśli chodzi o EXO to w najbliższym czasie nie przewiduję z nimi opowiadań, chociaż Luhan i Kai pojawią się w jednym dłuższym opowiadaniu, bo zamierzam napisać od nowa historię z violent saint, co akcja działa się na Alasce. Może pamiętasz ^^ a z tym snem, to jakoś samo się napisało, bo w gimnazjum miałam osobiście taki proroczy sen, wiem, dziwna jestem xD ach, jeju, tyle miłych słów od Ciebie, chyba odzwyczaiłam się od czytania Twoich komentarzy :3 dzięki, dzięki, właśnie miałam ostatnio zmieniać, ale ten szablon jakoś wyjątkowo mnie zauroczył i dopiero zmienię do tego dłuższego opowiadania :)
UsuńPS: Ty nie miałaś teraz matury? ^^
Miałam, miałam :D Dlatego tak mi się zniknęło na tyle czasu, na szczęście mam już to za sobą ^^
UsuńA pewnie, że pamiętam! Aaaa, jak fajnie, już się nie mogę doczekać! XD I tak miałam dzisiaj dobry humor, a Ty mi go jeszcze poprawiłaś takimi wieściami! W ogóle szczerzę się jak debil do Twojego komentarza, tak, właśnie tego mi brakowało. :3 Luhan i Kai mówisz? :D To dobrze, akurat ich rozróżniam ^^
Tak właśnie myślałam, że maturami Twoje zniknięcie było spowodowane ^^ Jak Ci poszło? Pewnie wszystko będzie zdane na 100%! :d
UsuńTak, Luhan i Kai, bo ich najbardziej lubię z EXO, więc jeśli ktoś ma się pojawić z tej bandy, to właśnie oni :d trochę pozmieniałam to opowiadanie, ale wydaje mi się, że teraz będzie o wiele lepsze niż ten pierwotny pomysł ^^ przynajmniej mam taką nadzieję.. ^^
Nie no aż tak to nie XD ale wiesz, pamiętasz jak najbardziej się tą matematyką przejmowałam i w ogóle? najlepiej mi właśnie matma poszła hahahaa ^^
UsuńA ktoś oprócz nich jeszcze będzie? jestem ciekawska, ale zawsze jak piszesz, że masz w planach coś nowego to ja nie mogę w miejscu usiedzieć i najchętniej bym już chciała czytać :D a jeszcze muszę się wziąć za swoje opowiadanie...
Często jest tak, ze jak się czegoś boisz, to okazuje się, ze to najłatwiejsze jest ^^ wiem to z własnego doświadczenia :d hm, będzie Taemin, Key i Jonghyun. Nie chcę za dużo bohaterów wprowadzać, bo nie jest mi ich aż tyle potrzebnych, a nie lubię mieć kogoś w opowiadaniu tylko po to, żeby był i nie miał spełniać żadnych konkretnych zadań. Chyba że masz kogoś do polecenia, to rozważę :d pierwsze to ja muszę się wziąć za pisanie tego opowiadania. Jeszcze chcę przed nim opublikować oneshota o 2minie...
UsuńNo właśnie! Miałam się pytać, co z Twoim opowiadaniem, bo masę czasu nic nie dodawałaś! :c
Właśnie... z pół roku będzie. Utknęłam w rozdziale, który musi być teraz po tym ostatnim i tak jakoś... Niby mam go na brudno, ale muszę sporo poprawić. Do końca maja dodam, potem będzie już z górki :D
UsuńW sumie tylu bohaterów starczy ^^ i akurat dobrze, że takich, będę miała większą radochę z czytania :3
Osobiście nie wyobrażam sobie teraz pisania opowiadania, w którym nie byłoby któregoś z SHINee ^^ będę czekać na rozdział u Ciebie i chyba w wolnej chwili wrócę do poprzednich notek, żeby sobie przypomnieć niektóre rzeczy, bo serio tak długa przerwa mogła źle na mnie wpłynąć xd
UsuńWow… Przyznam szczerze, że byłam pewna, iż będzie to Yai, JongKey po prostu i tyle. Dlatego tym bardziej zabierałam się za czytanie z dozą rezerwy, ponieważ za tym paringiem nie przepadam, a wzięłam się za tego oneshota, ponieważ po prostu tu wpadałam i szkoda by było wypaść ot tak, bez śladu.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że bardzo, ale to bardzo mi się podobało! Naprawdę bardzo rzadko można przeczytać po prostu o męskiej przyjaźni, i to w taki sposób. Zazwyczaj właśnie panowie się w sobie zakochują i mamy romans, no, albo tej przyjaźni w ogóle nie ma. Ty to naprawdę ślicznie przedstawiłaś! Taka niby zwykła, chłopięco-męska przyjaźń, gdzie są te proste momenty, ale także wzloty i upadki… Za samo to, jak to napisałaś, za tę prostotę i jednocześnie „to coś” należą Ci się brawa! <3 Przynajmniej ode mnie~
Key tutaj był świetny. Taki… taki w sumie pewny siebie, teoretycznie niepotrzebujący drugiej osoby, będący indywidualistą, nie liczącym się z nikim… A tak naprawdę jak każdy potrzebował tego kogoś, kogokolwiek, by nie czuć się całkiem samotnym. Cóż, skończyło się dość gorzko, Jonghyun okazał się toksycznym przyjacielem, a Ki Bum po raz kolejny uświadomił sobie, że sam też da radę… Naprawdę silny człowiek!
Sama opowieść była dość smutna, bo jednak ich przyjaźń się zakończyła… Aż wolę się nie zastanawiać, ile istnieje takich przyjaźni, ehh… Twoje ff zdecydowanie wywołuje refleksje~
Naprawdę, świetnie ff (czuję, że się powtarzam już XD), bardzo przyjemnie mi się czytało i w pewien sposób mnie poruszyło~ <3 W takim razie sądzę też, że poczytam inne oneshoty z SHINee twojego autorstwa, bo pewnie są tak samo dobre! :333
Życzę Ci duuużo Weny i kolejnych świetnych dzieł~! ^___^