wtorek, 28 maja 2013

Walking travesty






Tytuł: Walking travesty
Bohaterowie: Lee Taemin, Choi Minho
Rodzaj: angst, dramat
Piosenki przewodnie: All Time Low – Therapy, Lullabies; Good Charlotte – Wounded; Happysad – Lęki i fobie; Linkin Park – Numb, Leave Out All The Rest, Shadow Of The Day, The Messenger, Roads Untraveled, Powerless;


Tego wieczoru Taemin był w wyjątkowo dobrym humorze. Może było to spowodowane faktem, że cały miniony dzień spędził w towarzystwie swojego chłopaka albo może też przez to, że rodzice Taemina wyjechali na całe dwa tygodnie na upragnione wakacje. W każdym razie młody Lee już od bardzo dawna nie czuł się tak dobrze, dlatego też nie zamierzał tracić czasu na niepotrzebne rozmyślanie o powodach dobrego samopoczucia.
Nucąc pod nosem usłyszaną w pokoju Minho piosenkę, przemierzał ostatni odcinek drogi dzielący go od swojego domu. Był dziwnie zmęczony, chociaż cały dzień leniuchował w łóżku z Choi, ale nie zamierzał iść od razu spać. Planował trochę poterroryzować Minho bezsensownymi smsami i swoimi nieśmiesznymi żartami, z których jego chłopak i tak będzie się śmiał. Taemin wiedział doskonale, że Minho robił to tylko dlatego, by nie sprawić mu przykrości. Lee nieraz usłyszał od swoich kumpli, że nie powinien opowiadać żartów, a tym bardziej planować kariery komika, bo widownia z pewnością by płakała, ale nie ze śmiechu. Taemin się kompletnie do tego nie nadawał, ale Minho zdawał się akceptować jego głupie żarty, bo zawsze się z nich śmiał, a młody Lee nie wierzył, by jego chłopak miał aż tak fatalny gust. Robił to wszystko dla swojego ukochanego, który był mu za to niezmiernie wdzięczny.
Stojąc przed frontowymi drzwiami, rudowłosy zaczął niecierpliwie przetrząsać kieszenie spodni w poszukiwaniu kluczy. Gdy nareszcie palce natknęły się na metalowe przedmity, ujął je w dłoń i szybko otworzył po cichu drzwi. Było już trochę późno, jednak wątpił, by starsza o cztery lata siostra już spała, zwłaszcza, że od jakiegoś czasu skarżyła sie na bezsenność. Taemin nieraz widział, idąc w środku nocy do kuchni czy łazienki, że dziewczyna ogląda jeszcze filmy czy czyta książki. Współczuł swojej siostrze, bo z własnego doświadczenia wiedział, jak męczący może być brak możliwości spokojnego snu.
Idąc do swojego pokoju, dostrzegł łunę światła wydobywającą się spod szpary łazienkowych drzwi. Zaniepokojony zapukał w nie i wytężając słuch, zaczął nasłuchiwać jakichkolwiek znaków czyjejś obecności.
- Junhee? - zapytał, podświadomie tworząc w głowie coraz to bardziej przerażające scenariusze. - Junhee? - Taemin nacisnął klamkę i gdy drzwi ustąpiły, mocno je pchnął, niepewnie przekraczając próg łazienki.
W pomieszczeniu panowała idealna cisza. Musiała minąć dłuższa chwila, nim oczy rudowłosego przyzwyczaiły się do jasnego światła. Taemin zamrugał kilkakrotnie powiekami i rozejrzał się dookoła siebie, momentalnie zatrzymując wzrok na wannie, w której leżała nieprzytomna dziewczyna. Chłopak w sekundzie znalazł się przy swojej siostrze, próbując ją ocucić. Był w takim szoku, że nie zwracał nawet uwagi na to, że przydługi sweter, który miał na sobie, zanurzył się w zabarwionej na czerwono wodzie. Wsunąwszy ręce pod pachy Junhee, uniósł ją z ledwością, jednak był zbyt słaby, by móc ją wyciągnąć z wanny. Taemin opadł bezwładnie na ubrudzoną krwią podłogę i drżącą dłonią wyjął z kieszeni spodni komórkę. Ręce tak bardzo mu się trzęsły, że chłopakowi z ledwością udało się wykręcić numer pogotowia.
A później wszystko to zdawało się być najgorszym koszmarem, z którego jednak Taemin nigdy miał się nie wybudzić.

*

Pogoda uległa diametralnej zmianie. To tak, jakby ktoś na górze wyczuł nastrój Taemina i postanowił dopasować do niego warunki atmosferyczne. Młody chłopak od przeszło godziny siedział na marmurowych schodkach przed swoim domem i nie zważając na padający z ciemnego nieba gęsty deszcz, wpatrywał się pustym wzrokiem w coś, co znajdowało się daleko przed nim. Raz po raz pociągał mocno nosem, jednak to na niewiele się zdawało. Łzy spływały po bladych policzkach rudowłosego, mieszając się idealnie ze skapującymi z kosmyków włosów kroplami deszczu.
W głowie chłopaka wciąż dudnił głośny dźwięk syreny karetki, chociaż ta odjechała spod domu kilkanaście minut wcześniej. Dla Taemina czas stanął w miejscu. Zatrzymał się w momencie, gdy odnalazł w łazience nieprzytomną Junhee. Dłonie młodego Lee wciąż były jeszcze poplamione krwią, a brudny sweter zdawał się nie wywierać na nim jakiegokolwiek wrażenia. Nic w tamtym momencie nie miało znaczenia. Taemin miał wrażenie, że z odejściem Junhee, umarła także część jego; ta najważniejsza, która sprawiała, że chciało mu się żyć. Nie potrafił wyobrazić sobie życia bez ukochanej siostry i nawet nie próbował. Coś w głowie mówiło mu, że Junhee niedługo wróci do domu albo on wybudzi się z tego koszmaru i nazajutrz zjedzą razem śniadanie, przekrzykując się przy tym i śmiejąc się razem z nieśmiesznych żartów Taemina.
- Minnie…
Słysząc nad sobą drżący głos ciemnowłosego chłopaka, Lee uniósł ociążałą głowę i spojrzał na stojącego przed nim Minho. Choi kucnął przed rudzielcem i złapał jego skostniałe dłonie, zmuszając, by wstał z zimnej posadzki. Widząc, że Taemin nie jest w stanie podnieść się o własnych siłach, wsunął ręce pod jego pachy i dźwignął go z kamiennych schodów. Drzwi domu były otwarte na oścież, dlatego od razu wprowadził do środka młodszego chłopaka i zamknął za sobą wejście, nie pozwalając chłodnemu powietrzu wpadać do przedpokoju.
- Tak mi przykro – wyszeptał Minho, nie mając pojęcia, jak powinien zachować się w takiej sytuacji. Widząc wzbierające się w oczach młodszego łzy, objął go mocno silnymi ramionami i przytulił do siebie, pozwalając mu zmoczyć koszulkę słonymi łzami. – Shh, nie płacz. Jestem przy tobie – powiedział drżącym głosem, gładząc delikatnie mokre włosy rudzielca.
- Minho, ona nie żyje – jęknął roztrzęsiony Taemin, przytulając zmarzniętą twarz do zagłębienia szyi bruneta. – Junhee… Ona…
- Cichutko, nic nie mów – poprosił Choi, czując, że jemu samemu zbiera się na płacz. Wiedział, że musi być silny dla swojego chłopaka, bo teraz szczególnie będzie go potrzebował. Minho szybko wziął się w garść, niepostrzeżenie starł z policzków kilka pojedynczych łez, które cudem znalazły ujście z dużych oczu chłopaka, a później odsunął się od Taemina i pogładził ciepłymi dłońmi jego blade policzki. – Musisz się przebrać. Nie chcę, żebyś się rozchorował.
Lee westchnął cicho i pociągając nosem, skinął lekko głową na zgodę. Później bez żadnych oporów dał się poprowadzić do swojej sypialni, gdzie Minho z wielką ostrożnością pomógł mu pozbyć się mokrych ubrań i w samych bokserkach posadził go na łóżku.
- Jak ja mam o tym powiedzieć rodzicom? – spytał szeptem Taemin, kiedy Choi podszedł ponownie do niego z ubraniami, które udało mu się znaleźć w szafie młodszego. – Lekarz pytał, czy ma ich o tym poinformować, ale powiedziałem, że sam do nich zadzwonię – mówił łamiącym się głosem, co chwilę ścierając z policzków pojedyncze łzy. – Jak mam powiedzieć rodzicom, że Junhee…
Widząc, że Taemin jest na skraju wytrzymałości, Minho odłożył na bok ubrania i klęcząc przed chłopakiem, mocno go do siebie przytulił. Czuł na szyi kolejne łzy, jednak to mu w niczym nie przeszkadzało. Jeśli miało to w jakikolwiek sposób przynieść rudzielcowi choć niewielką ulgę, to mógł tak tkwić z nim chociażby całą noc. Pogładził Taemina po głowie i jeszcze bardziej wzmocnił uścisk wokół jego wątłych ramion.
- Muszę do łazienki – zamruczał zachrypniętym głosem Lee, odsuwając się od ciemnowłosego chłopaka. Spojrzał mu w oczy i nie odzywając się już słowem, wstał z łóżka i powolnym krokiem ruszył w stronę drzwi.
Choi miał złe przeczucia, co do wizyty Taemina w łazience, dlatego tuż po jego wyjściu z sypialni, podniósł się z ziemi i podążył bezszelestnie za chłopakiem. Przystanął przed uchylonymi drzwiami od łazienki i niepewnie zajrzał do środka, ciekaw, co też robi rudzielec. Widząc klęczącego na zimnych kafelkach chłopaka, Minho wszedł do pomieszczenia i momentalnie znalazł się przy młodym Lee, który starą szmatą próbował zetrzeć z kafelek resztki zaschniętej krwi. Choi mimowolnie zajrzał do wanny i na widok szkarłatnych plam wzdrygnął się, od razu odwracając głowę w drugą stronę. Wziął kilka głębokich wdechów i otworzył oczy, wbijając wzrok w roztrzęsionego Taemina, który wciąż wycierał podłogę.
- Zostaw to – poprosił słabym głosem Choi, sięgając do dłoni rudowłosego. Złapał jego ręce i odsunął je od brudnej szmaty. Widząc, że młodszy nie zamierza odpuścić, podniósł się do pionu i złapawszy chłopaka za ramiona, odciągnął go z dala od śladów krwi. – Minnie, ja się tym zajmę.
Taemin podkurczył nogi pod samą brodę i objąwszy je ramionami, zaczął kiwać się delikatnie na boki. Puste spojrzenie utkwił w ciemnowłosym chłopaku, który właśnie zaczął sprzątać brudne kafelki. Kiedy po kilku minutach wszystko było uprzątnięte, Minho zmoczył czysty ręcznik w ciepłej wodzie i kucnąwszy przed rudzielcem, zaczął obmywać jego twarz i ręce z czerwonych śladów. Oddałby wiele, by wymazanie z pamięci Taemina tego wszystkiego mogło być tak łatwe, jak starcie krwi z kafelek.
Choi wstał z ziemi i wziął na ręce na wpółprzytomnego Lee, który chyba nawet nie wiedział, co się dzieje. Oprzytomniał dopiero wtedy, gdy poczuł na nagim ciele przyjemnie ciepłą pościel. Otwarł szeroko oczy i spojrzał uważnie na swojego chłopaka, który krzątał się po pokoju, zbierając z ziemi mokre ubrania. Gdy wyszedł z sypialni, Taemin sięgnął po leżący na szafce telefon i nie myśląc wiele, wybrał numer do swojej mamy.
*
Drżącą dłonią zapukał do drzwi domu państwa Lee, a gdy te się otworzyły, jego oczom ukazała się niewysoka kobieta. Minho ukłonił się na powitanie i zaproszony gestem ręki, przekroczył próg niewielkiej posiadłości. W przedpokoju od razu zdjął buty, ciepłą kurtkę i odłożył wszystko na miejsce. Przez cały czas czuł na sobie spojrzenie pani Lee, które wprost wywiercało mu dziurę w plecach. Kiedy odwrócił się przodem do kobiety, ta automatycznie uciekła wzrokiem w przeciwną stronę i przygryzła wargi w wąską linię.
- Taemin jest u siebie – powiedziała słabym głosem, kierując się do salonu, gdzie siedział również pan Lee.
Minho przywitał się z głową rodziny i od razu udał się do sypialni swojego chłopaka. Mimo że od dnia, w którym ogłosili rodzicom Taemina, że są parą minęło już sporo czasu, Choi wciąż czuł się nieswojo w ich towarzystwie. Tak, jakby przez cały czas go oceniali i oskarżali o to, że sprowadził młodego Lee na złą drogę. Czasami bywało lepiej. Ojciec młodego zapraszał Minho na niedzielny obiad, podczas którego ciągle rozmawiali o mało ważnych rzeczach, jednak zwykle Choi czuł się niczym intruz w ich domu. Rzadko poruszali temat jego związku z Taeminem. Woleli udawać, że tematu nie ma, by niepotrzebnie nie wszczynać kłótni. W obecnej sytuacji wszystko zeszło na dalszy plan, jednak gdyby nie fakt, że rudowłosy potrzebował swojego chłopaka w każdej możliwej chwili, pewnie Choi nie przychodziłby do jego domu tak często.
Przekroczywszy próg pokoju juniora, rozejrzał się dookoła siebie i dopiero po chwili dostrzegł wystającą ponad łóżkiem czuprynę Taemina. Minho podszedł po cichu do chłopaka i przysiadł obok niego, od razu łapiąc go za zimną dłoń. Lee wzdrygnął się przestraszony, spoglądając na ciemnowłosego szeroko otwartymi oczami. Bez słowa ułożył głowę na ramieniu starszego partnera i przymknął powieki, pozwalając kilku łzom spłynąć po policzku.
Minho objął rudzielca ramieniem i przytulił do siebie, niewiele robiąc sobie z powiększającej się plamy na jasnej koszulce. Przyzwyczaił się do tego, że za każdym razem, gdy przychodził do Taemina, ten przylegał do niego i wypłakiwał wszystkie smutki i żale. Minho nigdy go nie pocieszał, nie składał obietnic bez pokrycia, nie wmawiał, że wszystko z czasem się ułoży, bo sam tego nie wiedział. Po prostu siedział przy swoim chłopaku i był. Był do każdej jego dyspozycji, znosił krzyki i wyzwiska, za które jeszcze kilka tygodni wcześniej mógłby nawet dostać w twarz od Minho. Choi nigdy nie przypuszczałby, że stać go aż na tak wielką cierpliwość w stosunku do drugiej osoby. Zwykle wystarczał impuls, by emocje brały nad nim górę. Teraz przekonał się na własnej skórze, że miłość naprawdę zmienia człowieka i dzięki niej jesteśmy zdolni do ogromnych poświęceń względem drugiej połówki.
- Zostaniesz na noc? – poprosił cichym głosem Taemin, podnosząc głowę z ramienia drugiego chłopaka.
- Oczywiście – odpowiedział Minho i ucałował rudzielca w policzek. Usta Lee mimowolnie wykrzywiły się w nikłym uśmiechu, co nieco ociepliło zlodowaciałe serce bruneta. – Przyniosę coś do jedzenia. Pewnie dzisiaj nic nie jadłeś – postanowił, podnosząc się z ziemi.
Niespodziewanie Taemin złapał ciemnowłosego za rękę i jednym ruchem zmusił go do pochylenia się nad nim. Wpatrując się załzawionymi oczami w twarz kochanka, rudowłosy delikatnie musnął jego usta, cicho przy tym wzdychając.
- Kocham cię – szepnął ledwo słyszalnie Lee, w końcu wypuszczając z uścisku dłoń bruneta.
- Zaraz wrócę – poinformował Choi i czym prędzej wyszedł z pokoju chłopaka.
Kiedy zamknął za sobą drzwi, oparł się o nie plecami i przymknął powieki, starając się trochę uspokoić. Nie miał pojęcia, co takiego się z nim dzieje, jednak wcale mu się to nie podobało. Od śmierci Junhee minęło już kilka tygodni, sam dokładnie nie wiedział ile. Przez ten czas ciągle był przy Taeminie, wiedząc doskonale, jak bardzo dotknęło go odejście ukochanej siostry. Stan ten dodatkowo pogarszał fakt, że to właśnie on znalazł Junhee w łazience. W chwilach tej dziwnej agonii Lee opowiadał swojemu chłopakowi, że coraz częściej miewa koszmary, w których widzi swoją martwą siostrę leżącą w wannie pełnej krwi. Choi nigdy nie wiedział, co ma robić w takich sytuacjach i po prostu słuchał, licząc na to, że to jest najlepsze wyjście. Przerażało go to wszystko. Chwilami bał się własnego chłopaka, który w jego oczach zawsze był aniołem i niewinnym dzieckiem. Wiedział jednak, że nie może się poddać. Nie będzie tchórzem, który ucieka w momencie, gdy zaczyna dziać się coś złego. Nie był taki, ale chwilami bał się, że właśnie taki się stanie i ucieknie, gdy Taemin będzie miał kolejny atak paniki.
- Pomóc ci w czymś? – zapytała pani Lee, kiedy Minho w końcu dotarł do kuchni.
- Chciałem zrobić Taeminowi coś do jedzenia – powiedział i uśmiechnął się lekko do kobiety, która od razu podniosła się z krzesła i podeszła do lodówki. – Ja się wszystkim zajmę. Niech się pani nie kłopocze.
- To dla mnie żaden kłopot – zamruczała zachrypniętym głosem, wyjmując resztki z obiadu, którego Taemin ani myślał tknąć. – Usiądź, a ja podgrzeję.
Woląc nie kłócić się z tą upartą kobietą, potulnie usiadł przy stole i cicho westchnął, wbijając wzrok w widoki za kuchennym oknem. W pomieszczeniu panowała idealna cisza, która sporadycznie była przerywana przez odgłosy dobiegające z salonu, gdzie pan Lee oglądał wieczorne wiadomości. Minho podparł głowę na dłoni i kątem oka zerknął na krzątającą się przy kuchence kobietę. Wiedział doskonale, jak bardzo ciężko jest państwu Lee, bo w końcu w tak straszny sposób stracili ukochaną córkę, jednak czasami wydawało mu się, że przez to wszystko całkowicie zapomnieli o tym, że mają jeszcze syna. Taemin był wyjątkowo związany z Junhee i to on najbardziej cierpiał po jej śmierci.
- Zrobiłam wam też ciepłą herbatę – powiedziała, stawiając tacę z jedzeniem przed brunetem.
- Dziękuję – rzucił i ukłoniwszy się nisko, zabrał posiłek i ruszył ku wyjściu z kuchni.
- Minho? – Głos pani Lee wydawał się chłopakowi wyjątkowo obcy i zimny, jakby został wyprany ze wszelkich emocji. Brunet odwrócił się przodem do niskiej kobiety i uważnie się jej przyjrzał, dochodząc szybko do wniosku, że przez tych kilka tygodni niesamowicie się postarzała. Kiedyś gładka twarz, teraz była naznaczona licznymi zmarszczkami i nieładnymi przebarwieniami. – Dziękuję, że przy nim jesteś. Chyba jako jedyny potrafisz do niego dotrzeć.
- Nie ma za co dziękować – zauważył Choi, siląc się na lekki uśmiech. W środku aż się w nim gotowało ze złości na państwa Lee, którzy mieli na oczach jakieś cholerne klapki uniemożliwiające im dostrzeżenie prawdziwej rzeczywistości. – Taemin jest moim chłopakiem i kocham go. Będę przy nim bez względu na to, co się stanie – dodał i skinąwszy głową, ruszył w końcu do pokoju rudzielca.
Słysząc niepokojące hałasy dobiegające z sypialni juniora, przyspieszył kroku i czym prędzej wszedł do środka, o mało co nie obrywając w głowę lecącym w jego kierunku drewnianym pudełkiem. W ostatniej chwili zrobił unik, jednak nie udało mu się utrzymać równowagi, przez co kubki przewróciły się na tacy, a gorący trunek oblał dłonie Minho. Brunet syknął z bólu i spojrzał z przerażeniem w oczach na młodszego chłopaka, który w dalszym ciągu zrzucał z szafek wszystko, co tylko na nich stało. Choi odłożył tacę z jedzeniem na pobliski stolik i podszedł do rudowłosego, od razu obejmując go silnymi ramionami.
- Uspokój się – wyszeptał, wzmacniając uścisk, by Taemin nie miał możliwości się z niego oswobodzić. – Minnie – poprosił cicho, nie chcąc jeszcze bardziej denerwować chłopaka.
- Zostaw mnie! – krzyknął Lee, szarpiąc się niczym bezbronna zwierzyna złapana w śmiertelną pułapkę. Kiedy przestał czuć grunt pod nogami, zaczął nimi wierzgać, by w ten sposób oswobodzić się z silnych ramion bruneta. – Powiedziałem, że masz mnie zostawić! Daj mi święty spokój!
Minho nie zamierzał ulec krzykom chłopaka i jego gwałtownym ruchom. Będąc przy łóżku, rzucił na niego Taemina i sam usiadł na nim okrakiem, od razu chwytając go za nadgarstki. Lee zaczął wić się pod swoim chłopakiem, próbując oswobodzić ręce z silnego uścisku, jednak wszelkie próby szły na marne.
- Uspokój się. Proszę – wyszeptał Minho, patrząc pustym wzrokiem na Taemina, który ani na chwilę nie odpuszczał i wciąż szarpał się niesamowicie. Zupełnie, jakby bał się, że Choi wyrządzi mu krzywdę; jakby chciał przed nim uciec. – Taeminnie! – krzyknął w końcu brunet, nie mogąc dłużej tego wytrzymać.
Na dźwięk jego stanowczego głosu, rudowłosy zamarł na chwilę, a później opadł bezwładnie na materac. Łzy wypływały swobodnie z jego oczu, mocząc przy tym niebieską poduszkę. Minho zwolnił uścisk wokół nadgarstków młodszego i rozluźnił mięśnie, dochodząc do wniosku, ze najgorsze już za nimi. Kątem oka dostrzegł stojącą w progu pokoju mamę Taemina, która patrzyła się na nich z przerażeniem malującym się na bladej twarzy. Minho zagryzł usta w wąską linię i odwrócił wzrok na swojego chłopaka, który powoli się uspokajał. Gdy kobieta zniknęła w ciemnym korytarzu, Choi zsunął się z rudowłosego i złapawszy go za ręce, przyciągnął do siebie i mocno przytulił.
- Przepraszam – szepnął roztrzęsiony Lee, wtulając twarz w tors bruneta. Czuł szybkie uderzenia jego serca, co działało na niego niesamowicie uspokajająco. – Nie powiedziałeś tego.
- Czego nie powiedziałem?
- Że mnie kochasz. – Taemin odsunął się od Choi i spojrzał mu w oczy, które przepełnione były smutkiem i ogromnym żalem. – Nie musisz się nade mną litować.
- Oszalałeś, Minnie – mruknął Minho, ponownie przyciskając do siebie młodszego. – Nie lituję się nad tobą i nigdy nie będę. Jestem z tobą, bo cię kocham. Kocham najbardziej na świecie i zamierzam być przy tobie do końca życia – wyszeptał mu wprost do ucha, gładząc przy tym jego poplątane włosy.
- Dziękuję.

*

Taemin nie mógł zasnąć tej nocy. Wiercił się na łóżku, obracał z boku na bok i chyba tylko cudem nie obudził śpiącego obok niego Minho. Przez ponad godzinę leżał i wpatrywał się w twarz swojego chłopaka, licząc na to, że cisza panująca w pokoju w końcu ukołysze go do snu. Tak się nie stało i co gorsza: chyba właśnie ten spokój sprawiał, że Taeminowi tak ciężko było zasnąć. Przyzwyczaił się do tego, że w domu zawsze było głośno, a największe zamieszanie robiła oczywiście Junhee. Po jej odejściu zapadała dziwna cisza i czasami chłopakowi zdawało się, ze mieszka całkowicie sam. Rodzice milczeli, zwłaszcza, kiedy on zjawiał się w pomieszczeniu, w którym siedzieli. Traktowali go jak jajko, które może ulec zniszczeniu przy najdelikatniejszym dotyku. Nienawidził ich za to, ale jednocześnie starał się rozumieć. Na szczęście miał przy sobie Minho, który zdawał się go traktować tak, jak dawniej. Potrafił krzyknąć, kiedy Taemin zaczynał wariować, ale to wszystko wynikało tylko i wyłącznie z troski o niego.
Rudowłosy podniósł się w końcu z łóżka i głośno wzdychając, ruszył ku drzwiom. Po cichu je uchylił i wyśliznął się bezszelestnie na pogrążony w mroku korytarz. Na palcach udał się do łazienki i przymknął za sobą drzwi, by przypadkiem nie obudzić Minho. Ostatnio był bardzo wyczulony i czasami Taeminowi wydawało się, że jedynie czuwa, a nie śpi. Potrafił się obudzić przez cichy szmer, już nie mówiąc o jękach, jakie wydobywał z siebie rudowłosy, gdy śniły mu się koszmary.
Lee podszedł do umywalki i odkręciwszy kurek z zimną wodą, obmył nią twarz i uniósł się do pionu, momentalnie zamierając, gdy ujrzał w lustrzanym odbiciu wypełnioną wodą wannę. W pierwszej chwili myślał, że to on zapomniał opróżnić ją po wieczornej kąpieli, jednak wątpił, by Minho nie zrobił tego za niego. Niepewnie podszedł do wanny i pochylił się nad niezmąconą taflą wody. Serce chłopaka zabiło szybciej, gdy ujrzał znajdującą się pod powierzchnią dziewczynę. Mimo obezwładniającego jego ciało strachu, zanurzył dłonie w lodowatej wodzie i złapał szatynkę za ramiona, chcąc jej pomóc. Nagle otworzyła szeroko oczy i dławiąc się wodą, zaczęła wbijać paznokcie w przedramiona Taemina. Nie zwracając uwagi na sączącą się po rękach krew, wzmocnił uścisk na ciele dziewczyny i przyciągnął ją z całej siły do siebie, co było o tyle trudne, że jej ciało było niesamowicie śliskie. Rudowłosy w pewnym momencie poślizgnął się na mokrych kafelkach i jak długi runął na podłogę, ręką strącając z półki poustawiane na niej kosmetyki.
Głośny hałas dobiegający z łazienki gwałtownie wybudził Minho z głębokiego snu. Zdezorientowany poderwał się na łóżku i rozejrzał dookoła, wzrokiem szukając Taemina. Nie mogąc go nigdzie znaleźć, szybko wybiegł z pokoju, kierując się podświadomie do łazienki. Pchnął z całą siłą niedomknięte drzwi i stanął jak wryty, gdy zobaczył leżącego na podłodze chłopaka. Minho jednym susem pokonał dzielącą ich odległość i szybko wyjął z dłoni Taemina ostrą żyletkę, którą ten okaleczył całe swoje przedramiona. Brunet drżącymi dłońmi sięgnął po czyste ręczniki i zaczął nimi owijać krwawiące ręce rudzielca.
- Minnie, coś ty narobił – wyszeptał przerażony Minho, uciskając z całych sił pocięte przedramiona na wpółprzytomnego chłopaka.
Upewniwszy się, że tymczasowe opatrunki się trzymają, pobiegł do sypialni, by zadzwonić po pogotowie. Narobił przy tym tyle hałasu, że już po niedługim czasie na piętrze znaleźli się rodzice Taemina. Minho wykręcił numer ratunkowy i wpatrując się rozszerzonymi z przerażenia oczami w twarz pani Lee, wyjaśnił ratownikowi, co się stało. Kiedy tylko kobieta usłyszała, co zrobił jej nastoletni syn, pobiegła do łazienki, a później cały dom wypełnił jej pełen przerażenia krzyk.

*

Nie pukając nawet do drzwi, pchnął je lekko i wszedł po cichu do pogrążonego w półmroku pokoju Taemina. Minho spojrzał na siedzącego na parapecie chłopaka i uśmiechnął się do niego, gdy ten odwrócił głowę w jego stronę. Brunet podszedł do młodego Lee i na powitanie delikatnie pocałował go w policzek. Przez dłuższą chwilę nie odzywali się do siebie słowem, starając się nie zakłócać przyjemnej ciszy, jaka wokół nich panowała. Taemin wyglądał przez niewielkie okno, które wychodziło na piękny ogród, natomiast Minho wpatrywał się w profil swojego chłopaka, gładząc przy tym jego brązowe włosy. Zdziwił się, gdy pewnego dnia Taemin ot tak przefarbował rude kosmyki, jednak jakby nie było podobał mu się w każdym wydaniu. Przyciął także najdłuższe pasma, co nie wyszło mu zbyt idealnie, ale Minho już wolał się nie odzywać. Tolerował każdy wybryk młodszego chłopaka, nie chcąc wywoływać na nim jakiejkolwiek presji.
- Nie chcę tam jechać – powiedział ściszonym głosem Taemin, opierając głowę o tors starszego chłopaka. Przymknął powieki i opuszkami palców przejechał po swoim prawym przedramieniu, na którym widniało najwięcej śladów po tamtej pamiętnej nocy, gdy o mało co nie podzielił losów swojej starszej siostry. – Rodzice mówią, że tak będzie dla mnie lepiej. Czasami wydaje mi się, że po prostu się mnie boją – westchnął cicho i po chwili dodał: – A ty? 
- Co ja? – Minho spojrzał z góry na szatyna i przejechał dłonią po jego plecach, wywołując tym samym gęsią skórkę na całym ciele.
- Boisz się mnie? – spytał Lee, odsuwając się od starszego chłopaka, by przyjrzeć się jego zmęczonej i niesamowicie bladej twarzy. – Wiem, że tak. Widzę to czasami w twoich oczach.
- Taeminnie, musimy już jechać – poinformowała niska kobieta, wchodząc do pokoju syna. Spojrzała uważnie na przytulających się chłopaków i zagryzła nerwowo bladoróżowe wargi, jakby obawiając się, że powie o kilka słów za dużo. – Czekamy z ojcem na dole – dodała oschłym głosem i opuściła pomieszczenie, nie zamykając nawet za sobą drzwi.
- Chodź, pomogę ci z bagażami – zaproponował Minho, odsuwając się od szatyna.
Pomógł mu zejść z parapetu, a później złapał go delikatnie za rękę i wziąwszy dwie torby podróżne, ruszył ku drzwiom. Taemin niechętnie podążał za swoim chłopakiem, jednak wiedział, że wyjazd do tego ośrodka jest nieunikniony. Wmawiał sobie, że tam na pewno nie będzie tak źle. W końcu rodzice nie wysłaliby go do miejsca, w którym stałaby się mu krzywda, a torturowanie pacjentów mających problemy z psychiką już dawno przestało funkcjonować. Przynajmniej miał nadzieję, że nie będą poddawać go elektrowstrząsom, by przestał miewać koszmary i zapędy do samookaleczania się. Najbardziej jednak żałował, że nie będzie przy nim Minho. Przez ostatnie tygodnie był dla niego jedyną podporą, dlatego tym bardziej nie umiał sobie wyobrazić zbliżających się miesięcy bez tego chłopaka.
- Uważaj na siebie, dobrze? – poprosił Choi, kiedy już znaleźli się przy czarnym samochodzie. Podał bagaże panu Lee, a później mocno przytulił do siebie roztrzęsionego Taemina. – Zobaczysz, że czas szybko zleci i nim się obejrzysz, będziemy mogli znów być razem.
- Nie jedziesz z nami? – spytał rozżalony Lee, wpatrując się załzawionymi oczami w swojego partnera. – Myślałem, że…
- Nie, lepiej będzie, jeśli pożegnamy się już tutaj – powiedział Minho, zerkając kątem oka na zniecierpliwioną panią Lee, która zaczęła nerwowo tupać nogą. – Potem byłoby o wiele trudniej – westchnął i złożył na czole chłopaka czuły pocałunek.
- Przepraszam, że tak się posypałem – wyszeptał Taemin, pociągając głośno nosem. – I dziękuję, że byłeś przy mnie. Gdyby nie ty, pewnie byłoby ze mną o wiele gorzej.
- Taeminnie, naprawdę musimy już jechać – ponaglała pani Lee, otwierając tylne drzwi samochodu.
Chłopak skinął głową i na pożegnanie musnął delikatnie usta wyższego od niego Minho. Na koniec posłał mu blady uśmiech i wsiadł do samochodu, od razu przytykając nos do czystej szyby. Obok ułożył swoją dłoń i spojrzał wielkimi oczami zbitego szczeniaka na stojącego przy samochodzie Minho. Brunet zamrugał pospieszne powiekami, chcąc pozbyć się gromadzących się łez i przyłożył swoją dłoń do szyby, zaczynając żałować, że nie przekonał rodziców Taemina, by nie wywozili go do tego ośrodka.
Kiedy samochód odjechał, poczuł niesamowity chłód obezwładniający całe jego ciało. Tak, jakby wszystko, co było w nim dobre odeszło razem z Taeminem. Stał nieruchomo dopóki czarny samochód nie zniknął za zakrętem, a później wrócił do swojego domu, odliczając skrupulatnie minuty do kolejnego spotkania z młodym Lee.

*

Minho od kilku minut szedł w milczeniu za średniego wzrostu kobietą, która prowadziła go na oddział, gdzie od dłuższego czasu przebywał Taemin. Brunet nie sądził nawet, że tak bardzo stęsknił się za tym chłopakiem. Co prawda jego terapia wciąż trwała, jednak lekarz prowadzący, jak i terapeuta wyrazili zgodę na sporadyczne odwiedziny. Wcześniej nie miał odwagi, by przyjechać do szpitala i spotkać się z Taeminem, chociaż pragnął tego, jak niczego innego na tym świecie. Bał się, że państwo Lee mogliby później robić z tego powodu jakieś problemy i nie daj boże zabroniliby mu odwiedzać Taemina. Dlatego też wolał odczekać pierwsze tygodnie i dopiero po rozmowie z mamą chłopaka zdecydował się pojechać do szpitala. I tak wiedział doskonale, że kobieta nie była zadowolona z faktu, że chce odwiedzić Taemina, jednak chyba zdawała sobie sprawę z tego, że Minho tak szybko nie odpuści, bo w końcu uległa i wyraziła zgodę na jego cotygodniowe wizyty w ośrodku.
Kiedy tylko znalazł się w przestronnym pomieszczeniu, określonym przez pielęgniarkę świetlicą, rozejrzał się dookoła siebie, szukając wzrokiem swojego chłopaka. Po chwili dostrzegł siedzącego przy niskim stoliku Taemina, który rysował coś na kartce. Minho podziękował pielęgniarce i podszedł do młodszego chłopaka, po drodze mijając kilku innych pacjentów.
- Hej, Minnie – rzucił na przywitanie i kucnął przy szatynie, kładąc ostrożnie dłoń na jego ramieniu.
- Hyung – szepnął zaskoczony szatyn, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. Bez zbędnych słów rzucił się brunetowi na szyję i mocno go przytulił, zsuwając się przy tym z krzesełka. – Myślałem, że nigdy mnie nie odwiedzisz.
- Nawet nie wiesz, jak długo czekałem na to spotkanie – westchnął Choi, przeczesując palcami dłuższe kosmyki włosów młodszego. – Przejdziemy się? Chyba możesz wychodzić na zewnątrz?
- Tak, za budynkiem jest ogród – odpowiedział Taemin, nie mogąc przestać się uśmiechać. – Chodźmy – zarządził i poderwawszy się na równe nogi, złapał bruneta za rękę i pociągnął go w stronę wyjścia ze świetlicy. – Tak się cieszę, że jesteś! – zawołał podekscytowany Lee, obejmując swojego chłopaka w pasie. – Przywiozłeś mi coś? – zapytał zaintrygowany, gdy zobaczył trzymaną przez Minho kolorową torebeczkę.
- Nie bądź taki ciekawski – zażartował Choi, czochrając włosy młodszego chłopaka. Widząc jak nadyma ze złości policzki, uśmiechnął się szeroko i podał mu prezent. – Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Taemin porwał torebeczkę z rąk bruneta i zajrzał do środka, momentalnie się rozchmurzając. Wyjął z opakowania idealnie poskładaną koszulkę, a gdy ją rozłożył, ujrzał kolorowy nadruk ze wszystkimi możliwymi superbohaterami. Rozczulony spojrzał na Minho i w ramach podziękowania pocałował go czule w usta.
- Dziękuję – rzucił szczęśliwy i szybko założył podkoszulek, który okazał się nieco za duży, przez co Taemin wyglądał, jakby miał na sobie sukienkę. – Idealna – stwierdził rozbawiony, gładząc z niezwykłą delikatnością kolorowy nadruk. – A teraz idziemy – postanowił i nim Choi zdążył cokolwiek zrobić, złapał go za rękę i pociągnął w stronę wyjścia do ogrodu.
Minho pokręcił głową z rozbawieniem, jednak bez narzekania podążał szybkim krokiem za chłopakiem. Nie mógł się nadziwić, że w tak ponurym miejscu, jakim był ten ośrodek, Taemin wciąż potrafił zachować swoją dziecięcą niewinność. Gdyby Choi nie wiedział, co przeżył kilka miesięcy temu młody Lee, pewnie nigdy by się tego nie domyślił. I nie było w jego zachowaniu nic sztucznego. Brunet bez problemu potrafił rozróżniać uśmiechy Taemina, jakimi obdarzał innych ludzi i wiedział doskonale, że nie było w nich grama obłudy. Z jego oblicza biła niesamowita radość i ulga, co pozwoliło wierzyć Minho, że wszystko zmierza ku dobremu.
- Jak sobie tutaj radzisz? – zapytał Choi, kiedy przechadzali się po niewielkim ogrodzie, gdzie przebywało również kilku innych pacjentów i ich opiekunowie.
- Nie jest źle – westchnął Taemin, wsuwając rękę pod silne ramię towarzysza. – Lekarz mówi, że może niedługo będę mógł wyjść. Chciałbym wrócić do domu. Powoli męczy mnie to miejsce.
- Taeminnie, a co to za przechadzki? Nie powinieneś być teraz na zajęciach ze swoją grupą? – spytał wysoki mężczyzna, zatrzymując się tuż przed dwójką chłopaków. Obdarzył młodego pacjenta promiennym uśmiechem, po czym spojrzał uważnie na Minho, robiąc przy tym zdziwioną minę, jakby dopiero wtedy go dojrzał.
- To Minho, mój chłopak – wyjaśnił szybko Taemin, widząc zaniepokojone spojrzenie mężczyzny. – A to Lee Jinki, mój terapeuta – dodał i uśmiechnął się lekko do stojącego obok Choi, który skinął głową na powitanie. – Mogę dzisiaj sobie odpuścić zajęcia?
- Wolałbym nie – powiedział oschle Jinki, piorunując spojrzeniem partnera Taemina. – Co najwyżej możesz się spóźnić parę minut – dodał i odwróciwszy się na pięcie, odszedł w stronę wejścia do budynku.
- Zawsze jest taki milutki? – zakpił Minho, stając przodem do swojego chłopaka. Odgarnął z czoła kilka kosmyków włosów i uśmiechnął się promiennie. – Powinieneś dołączyć do zajęć. Ja i tak muszę się już zbierać.
Taemin skinął głową na zgodę i niechętnie udał się za brunetem do bramy wyjściowej. Wiedział, że Jinki pewnie się mu przygląda, dlatego nie zamierzał wychodzić poza teren ośrodka, żeby nie narobić sobie niepotrzebnych problemów. Już parę razy podpadł swojemu terapeucie i wolał kolejny raz nie ryzykować, zwłaszcza, że ostatnio naprawdę świetnie sobie radził i wizja opuszczenia szpitala przestała być aż tak odległa.
- Uważaj na siebie, dobrze? – Minho stanął przed otwartą na oścież bramą i spojrzał swojemu chłopakowi w oczy, w których zdążyły zgromadzić się już łzy. – Postaram się przyjechać jak najszybciej – wyszeptał i pocałował szatyna czule w usta.
- Hyung? – Taemin złapał Choi za rękę i zatrzymał w połowie kroku. Kiedy ponownie odwrócił się do niego przodem, pociągnął cicho nosem i uciekł wzrokiem na swoje stopy odziane w białe trampki. – Nie musisz na mnie czekać. Nie wiem, ile to jeszcze potrwa. Mogę wyjść za tydzień, a może mi się pogorszyć i nie wypuszczą mnie tak szybko.
- Minnie, to jest nieważne – powiedział rozczulony Minho, kładąc dłoń na bladym policzku Taemina. Uniósł nieco jego głowę i uśmiechnął się delikatnie do chłopaka. – Będę na ciebie czekał – dodał i ponownie ucałował usta Lee.
Spojrzał ponad ramieniem szatyna na zbliżającego się do nich wysokiego mężczyznę, co oznaczało, że czas wizyty dobiegł końca. Skinięciem głowy pożegnał się z terapeutą Taemina, a później wyszedł przez bramkę, co chwilę oglądając się za siebie, by móc jeszcze przez kilka sekund popatrzeć na swojego chłopaka. Kiedy Jinki położył dłoń na ramieniu Taemina, coś pękło w sercu Minho. Poczuł nagle dziwną zazdrość, bo w przeciwieństwie do niego, ten mężczyzna miał Taemina na wyciągnięcie ręki. Choi pocieszał się jednak tą myślą, że niedługo odzyska swojego chłopaka i wszystko wróci do normy.
A przynajmniej taką miał nadzieję. 

19 komentarzy:

  1. Tak się cieszę,że dodałaś to dzisiaj,bo mogłam spokojnie przeczytać. Już od jutra zaczyna się moje czterodniowe życie bez zasięgu ;_; Ale to jest akurat mało ważne ^^ Co do rozdziału to jak zwykle mnie zaskoczyłaś. Początek zapowiadał się tak pięknie, ładnie i uroczo, w końcu to 2min. Kiedy Taemin znalazł swoją siostrę myślałam,że jednak lekarze ją uratują, cóż nadzieja umiera ostatnia. Naprawdę podziwiam Cię za opisanie tego w ten,a nie inny sposób. Jeszcze bardziej podziwiam postawę Minho, bo nie jestem pewna,czy gdyby mnie powstaniowy w takiej sytuacji,czy bym się nie poddała. Nie jest łatwo być wyzywany, patrzeć jak ukochana osoba po prostu zmienia się w kogoś innego. Szczerze? Chciałbym mieć taka siłę jak Choi... Podczas czytania włączyłam sobie piosenkę Happysad i to razem stworzyło takie nastrój,że czułam jakbym tam była z nimi. Cieszę się z tego otwartego zakończenia, bo przecież wszystko teraz jest możliwe. Jednym słowem(jak zwykle) podobało mi się :)
    Trzymam kciuki za sesje i powodzenia! :3
    Yume

    OdpowiedzUsuń
  2. Ne, to bardzo trudna tematyka. Dobre opisanie psychiki załamanej osoby to naprawdę duże wyzwanie. Ty sobie z nim świetnie poradziłaś, choć nie skupiałas się głównie, wg mnie, na myślach Taemina~ Jego rodzice mnie zdenerwowali, w końcu to trudny okres dla chłopaka, a oni zdawali się nie przejmować tym zbytnio ;/ Najważniejsze, że miał w Minho oparcie :)
    One-shot nie ma zawrotów akcji i skomplikowanej fabuły, ale mimo to przyjemnie się czytało tę smutno-gorzką historię ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. TAK~! Nikogo nie zabiłaś : D
    Nie licząc oczywiście siostry Taemina... jednak z nią nie jestem związana emocjonalnie. Mam istny mętlik w głowie.. chciałabym wszystko opisać, ale nie wiem nawet od czego zacząć i jak ująć to słowami...
    No oczywiście zaczęło się cudownie, miłość i wgl... a wtedy Taemin znalazł ciało swojej siostry. Szczerze to nie dziwie się temu, że był tak rozchwiany emocjonalnie po tym wydarzeniu. W końcu nikt nie wychodzi z takich wydarzeń bez szwanku i pomocy specjalisty.
    Rozczuliło mnie oddanie Minho. I podziwiam go w tym opowiadaniu za jego silną wolę. Jednak zawsze tak sobie wyobrażam prawdziwego Minho. Jako tego rozsądnego, z mocnym charakterem i silną wolą, troszczącego się o Taemina ;<
    Mimo wszystko nie było tak źle jak myślałam, nie rozryczałam się ale to nie dlatego, że źle napisałaś, wręcz przeciwnie, takie angsty mogę czytać xD
    a sama końcówka.. omnomnom <3 Aż się prosi aby to pociągnąć. xD Ale Onew... sjahkj wkurzył mnie tutaj D: nie wiem co jeszcze opisać... mam tak jeszcze wiele w głowie ale no.. mam blokadę ._.
    Och, jedyna scena przy której przeszły mnie ciarki obrzydzenia to ta w łazience, kiedy Tae się pociął. Nigdy nie lubiłam widoku pociętego ciała, wiec jak tylko sobie to wyobraziłam od razu mnie odrzuciło. Jednak cieszę się, że potem było z nim lepiej, zaczął się uśmiechać i wgl było cudownie i zaczął się w końcu cieszyć życiem <3
    No to chyba tyle..wiecej z siebie nie wyciągnę dzisiaj. Życzę powodzenia podczas sesji i czekam z niecierpliwością na to nowe opowiadanie ~

    OdpowiedzUsuń
  4. Miłość jet jednak wielka. Ja bym chyba nie umiała zachowywać się tak jak Minho. On jest okropnie silny. Nie wiem jak on sobie z tym wszystkim poradził.Ja na jego miejscu bałabym się wypuścić Tae samego do łazienki w obawie, że może sobie coś zrobić. Ten ciągły strach mógłby każdego wykończyć. Naprawdę poruszający fik. W sumie to od samej śmierci siostry myślałam jedynie o tym, by Tae również się nie zabił. Na prawdę potrafisz poruszać, dziewczyno. Podziwiam Minho i cieszę się, że jego cierpliwość zostanie wynagrodzono. W końcu z Tae jest już wyraźnie lepiej i za niedługo będzie mógł wrócić do swojego chłopaka. <3
    Życzę powodzenia podczas sesji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem co napisać, sama piosenka ATL doprowadza mnie zawsze do płaczu, a dodać do tego the messenger i tego oneshota... tak mi się smutno zrobiło. bałam się, że Taemin zrobi sobie coś gorszego, wtedy gdy się pociął. Nie chcę sobie wyobrażać, co by było gdyby nie Minho... Wydaje mi się, że Minnie sam by tego wszystkiego nie udźwignął. Zastanawia mnie też dlaczego Junhee się zabiła. Jedną decycją tak bardzo zmieniła Taemina... Przeraziło mnie to jak zachował się po tym kiedy Minho nie powiedział mu, że go kocha. Nie będę nic mówić na temat zachowania rodziców Taemina, bo tak naprawdę to nikt nie wie jakby się zachował w takiej sytuacji, dopóki sam tego nie przeżyje. Mam nadzieję, że mi nigdy nie przyjdzie się o tym dowiedzieć. Jedyne co bym do nich miała, to stosunek do Minho. Powinni być mu wdzięczni, bo gdyby nie on to nie wiem jakby sobie poradzili.
    A Taemin na końcu? Taki radosny, mimo tego co się stało, tego, że jest tak daleko od Minho. [Onew jako terapeuta mnie rozbawił, nie wiem czemu xd]
    No jak nie robi różnicy?! Pewnie, że robi, ale nauka ważniejsza, więc poczekamy ^^ btw. U mnie nowy rozdział, jakbyś była zainteresowana. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam ten rozdział wczoraj, oczywiście zaniedbując naukę. To nic, warto było.
    Wybacz jeśli napiszę Ci tu jakieś bzdety. Czytając to opowiadanie, porównywałam je non stop do mojego "Therapy" i z każdą chwilą coraz bardziej się załamywałam. Wiem, że piszesz znacznie dłużej niż ja, ale sama treść uświadomiła mnie, że swoją pracę zawaliłam. Ty akurat wyważasz opisy, dajesz ich tyle ile trzeba, cóż, a ja staram się by było jak najprościej i zrozumialej. Oczywiście dzięki Tobie dostałam swoistego kopa, by jakoś się poprawić, mam nadzieję, że mi się uda.
    Jeszcze wracając do treści i zakończenia... Nie wiem czemu, ale dopowiedziałam sobie, że Onew coś zrobi z Taeminem, że to do niego Minnie bardziej się zbliży, a Minho jednak zostanie sam. Muszę skończyć ze swym pesymizmem, może akurat dobrze się to skończyło i tego będę się trzymać.
    Ach i życzę Ci byś pomyślnie zdała sesję, bo z niecierpliwością czekam na Twoje kolejne prace. Powiedzmy, że jestem Twoją stałą czytelniczką, a zarazem fanką, o.

    OdpowiedzUsuń
  7. Właściwie nie wiem, co napisać. Chociaż bardziej się wzruszałam przy innych opowiadaniach, to chyba jednak to zrobiło na mnie największe wrażenie. Podziwiam Cię za tak doskonałe oddanie psychiki osoby, która załamała się nerwowo - coś takiego faktycznie wymaga dojrzałości, jak również doświadczenia w pisaniu. Ty masz obie rzeczy, dlatego wyszło tak dobrze.
    Cholera, naprawdę się bałam, że Taemin pozbawi się życia, nie mogąc dojść do siebie po znalezieniu ciała siostry. Dobrze, że Minho był tak wyczulony i w porę odebrał mu tę żyletkę. Państwo Lee nie daliby sobie rady ze stratą drugiego dziecka. Ten ośrodek najwyraźniej bardzo pomógł młodszemu chłopakowi, ponieważ wydawał się znacznie spokojniejszy niż przedtem. Podobało mi się, że na tle takiej tragedii podkreśliłaś siłę miłości. Choi był przy swoim chłopaku i choć czasem się wahał, nie dał tego po sobie poznać. To naprawdę piękne, podziwiam go za to.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, one-shoty czy dłuższe opowiadanie, to bez znaczenia, ważne, żebyś pisała. I to i to wychodzi Ci znakomicie. :) Tematyka rzeczywiście nie jest łatwa. Ciężko wczuć się w taką osobę, załamaną, ale podobało mi się, jak to przedstawiałaś, poradziłaś sobie. :) Dobrze, że Taemin nie został sam, miał przy sobie Minho. Ani jednemu, ani drugiemu nie było łatwo, ale ciesze się, że Minho mimo wszystko wytrwał i nie opuścił Taemina. Ten ośrodek to był dobry pomysł, skoro chłopakowi zaczęło się powoli poprawiać. Tak w ogóle, to to, co przeżył... Aż ciężko mi sobie wyobrazić, co myśli się i czuje w takiej sytuacji. Znaleźć bliską osobę, martwą, w łazience, zakrwawioną... takich rzeczy chyba nigdy się nie zapomina. Ale trzeba się jakoś z tym pogodzić i żyć dalej. Nie trudno się jednak domyślić, że to nie jest łatwe.

    OdpowiedzUsuń
  9. uh, wreszcie udało mi się dotrzeć do ciebie na nowego (chociaż już wcale nie takiego nowego) bloga. mówisz, że to twój ostatni na razie one shot? szkoda w sumie, bo przeczytałam na razie dwa i powiem szczerze, że są wszystkie na prawdę wspaniałe. chociaż z drugiej strony cieszę się, że wracasz do pisania dłuższych opowiadań. wiadomo, wtedy czytelnik się bardziej przywiązuje do bohaterów i wgl.. na pewno będę czytać :)
    co do tego one shot'a.. matko, jacy oni są uroczy! Choi jest idealnym chłopakiem, na prawdę. zazdroszczę Teamin'owi takiego partnera, to na serio skarb! nie opuścił go w trudnych chwilach mimo wahań, mimo przeciwności losu, mimo oschłych rodziców. idealny facet.
    Teamin z resztą również wydaje się być przekochaną osobą. ma w sobie dużo radości, to się ceni. żal mi jedynie tej jego siostry..
    szkoda też, że tak te wszystkie złe rzeczy się odbiły na psychice chłopaka. dobrze, że Choi był w pobliżu i nie zostawił ukochanego.. oj jak dobrze!
    ta scena z wanną i "zwidą" Teamin'a skojarzyła mi się z "The Ring" haha :D wspaniały one shot. na pewno kiedyś do niego jeszcze wrócę.
    życzę wszystkiego dobrego i dużo weny! Pluton :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow. Jesteś naprawdę niesamowita. Tematyka jest naprawdę trudna, a ty tak dobrze sobie poradziłaś.
    Eh, to naprawdę smutne co spotkało Teamina. Dobrze,że miał przy sobie kogoś takiego jak Minho. Taki chłopak to prawdziwy skarb.
    Jesteś wspaniała w tym co robisz, więc czekam na kolejne historie ;)
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  11. Po przeczytaniu rozumiem, dlaczego napisałaś, że musiałaś dojrzeć do tego shota, i że był trudny. Niełatwo jest dobrze opisać psychikę człowieka po tak traumatycznym przejściu. W końcu nie codziennie każdy zastaje w łazience kogoś martwego. Na dodatek Taemin był bardzo związany z siostrą, a to tylko spotęgowało uraz na jego psychice. Minho mi zaimponował. Fajnie, że Taemin mimo wszystko miał w nim oparcie, inaczej pewnie byłoby z nim dużo gorzej.
    Wiem, że to dziwne, ale spodobał mi się moment tego, hmm, snu? Wyobrażeń Taemina?, kiedy wchodzi do łazienki, w wannie widzi nieprzytomna dziewczynę, próbuje ją wyciągnąć, a ona się budzi i wbija mu paznokcie w przedramiona, a potem okazuje się, że to Taemin okalecza samego siebie. Gdyby nie Minho, pewnie podzieliłby los swojej zmarłej siostry.
    Ale kurde, zachowanie rodziców, a szczególnie matki chłopaka bylo wręcz karygodne! Ja rozumiem, że strata dziecka boli, ale przecież nie można zapominać i udawać, że nie ma się tego drugiego, które równie mocno, jeśli nawet nie bardziej, potrzebuje wsparcia. Ugh.

    Dłuższe opowiadanie, powiadasz? W sumie już znasz moje zdanie, no ale fajnie, że będzie coś nowego : D

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny oneshot. Tematyka nie jest łatwa, więc naprawdę Cię podziwiam. Minho... Od zawsze był dla mnie wzorem, ideałem faceta. A tu jak pomógł Taeminowi jest po prostu wspaniałe. Cieszę się, że przy nim był. Bardzo podobało mi się zakończenie. Widać było, że Choi bardzo, ale to naprawdę bardzo kocha Taemina. Miło~

    Powodzenia na sesji!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. A więc... zebrałam się w sobie no i jestem w stanie napisać cokolwiek konstruktywnego ^^
    Na początek: Unni, nie wiedziałam, że ktokolwiek będzie w stanie opisać Minho w taki sposób, żebym go polubiła... ale Tobie się udało :P Serio, jeśli chodzi o tego ficka to Żabol nawet mi przypadł do gustu (a to wielki wyczyn, bo ja gościa strasznie nie lubię i w związku z tym w ff też mnie denerwuje) :P
    Jejku, nawet nie zdajesz sb sprawy, jak ja współczułam Taeminowi :((( Stracił siostrę i jeszcze najbliżsi nie bardzo potrafili mu pomóc :( Na szczęście był Minho ;)
    Całość była taka emocjonalna...
    Nie wiem czemu, akcja w zakładzie była dla mnie przerażająca. Taemin... miałam wrażenie, jakby psychicznie nie wytrzymał i... nie wiem jak to wytłumaczyć O.o Tak jakby miał poważne zaburzenia... ale to może być tylko moje odczucie. W każdym razie z całego opowiadania największe wrażenie wywarł na mnie właśnie ten fragment.
    Wielka szkoda, że to oneshot :( Bardzo mi się podobało i z chęcią przeczytałabym więcej ^^
    Trzymam kciuki za twoją sesję ;)
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Witness!
    Cześć tak na marginesie:D
    Masz może mój numer gadu? Śmiać mi się chce cholernie,ale wiesz,jestes chyba jedyną osobą,ktora może mieć mój numer,wiec jakbyś miała,to czekam,na odpowiedź w komentarzu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Nutty, Nutty.. Masz szczęście bo mam! 38003609, proszę bardzo :D

      Usuń
  15. Nareszcie skomentuję cokolwiek na tym blogu. Ta szkoła potrafi człowieka wykończyć...
    Żeby mi nie było smutno, to włączyłam sobie "Hello" SHINee i przeczytałam.
    Mój biedny Taemin :C Dobrze, że miał takiego Minho, który zawsze będzie go wspierał.
    Takie to smutne, a ja się zaczęłam śmiać, jak przeczytałam, że terapeuta Taesia to Onew :D
    A ja przeczytałam ostatnio i lazy-lovers i feel-indestructible, i na obu epilogach się rozpłakałam. Aż sama byłam zdziwiona, bo zwykle płaczę na filmach, a nie na blogach czy książkach.
    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że chcesz zacząć dłuższe opowiadanie! ^^
    Powodzenia na sesji! :3

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wiem, czy to był zbieg okoliczności, czy też nie, ale planują w niedalekiej przyszłości napisanie opowiadania o podobnym temacie. Czytałam o takich przypadkach w Internecie, a potem natknęłam się na twoje "Walking travesty".
    Ten tekst był niesamowity, mający w sobie tą zapomnianą przez innych autorów świeżość. Prosto, ale ze smakiem i charakterem.
    Nie lubię się rozpisywać, jednak jeśli to konieczne robię wyjątki. Uwielbiam tego one-shota; patrząc na to, jak bardzo go polubiłam chyba zacznę darzyć taką samą sympatią, występujący w nim pairing.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jej.. To był chyba jeden z piękniejszych ff jakie miałam okazję przeczytać.. Czytając go czułam się jakbym oglądała naprawdę dobry psychologiczny horror. Masz naprawdę niesamowity talent, a z tego ficka można by zrobić świetną serię.. Życzę weny, oby więcej takich ficków.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wow... Zazwyczaj jak widzę, że ktoś pisze, że jego twór to angst, to zazwyczaj tak nie jest (zresztą, też tak robię, ale ciii~ ^^"), ale to... wow, to serio był angst... I teraz jest mi tak cholernie smutno... Chociaż przyznam szczerze, że od początku miałam wrażenie, że to się źle skończy, tak jakoś. Całe to opowiadanie było takie niepokojące, przybijające...

    Naprawdę współczuję Taeminowi. Wolę sobie nawet nie wyobrażać, co czuł, kiedy zobaczył siostrę... Straszne. Chociaż cały czas zastanawiam się, czemu ona w ogóle posunęła się tak daleko? Czyżby to było związane z jej bezsennością? Musiało jej coś strasznie ciążyć... Czemu nie otworzyła się przed ukochanym braciszkiem?...
    Idąc dalej, o ile Taemina, Minho, i oczywiście Junhee bardzo mi żal, tak rodziców bym wybiła! Jak oni w ogóle mogli tak traktować swoje własne dziecko, tak zimno, obojętnie, z dystansem, i jeszcze przejmować się tym, że jest z drugim chłopakiem? Co ich w ogóle to w TAKIEJ sytuacji obchodzi?! Oni serce mają?... Nie no, jak o nich czytałam, szczególnie o matce, to... uch. Biedny, biedny Taemin, stracił chyba nie tylko siostrę... Naprawdę dobrze, że miał Minho, który był niezastąpiony! Świetnie zajmował się Minnie i zapewne gdyby nie on, to rudy dołączyłby do swojej siostry... Moim zdaniem, rodzice Lee to powinni dziękować mu w pokłonach, że im syna uratował... A swoją drogą - świetnie skonstruowałaś postać Minho, gratuluję!
    A cała ta scenę z pocięciem się Taemina, gdy był w amoku... straszne to było, przerażające.

    To było coś, gratuluję tak świetnego angsta. Nawet teraz mi jest przykro z powodu tego, co przeczytałam...
    Mam też nadzieję, że jeszcze napiszesz coś o SHINee, bo chętnie poczytam inne Twoje dzieła o nich. Mam dziwne przeczucie, że będą tak samo dobre (nieważne czy fluff, czy angst, czy co innego)~!

    Pozdrawiam i oczywiście życzę weny~! :3

    OdpowiedzUsuń