8. Sen na jawie.
Jongin uśmiechnął się pod nosem i
przejechał dłonią po rozczochranych włosach Luhana, który właśnie smacznie
drzemał z głową ułożoną na nogach bruneta. Korzystając z pięknej pogody,
postanowili wybrać się na spacer połączony z piknikiem. Po długim włóczeniu się
po okolicy zatrzymali się nad zatoką i rozłożywszy na ziemi zabrany przez
Luhana koc, urządzili sobie niewielką ucztę. Kai nawet nie zauważył, kiedy jego
chłopak usnął podczas ich rozmowy o ulubionych bajkach z dzieciństwa. Teraz
brunet siedział praktycznie nieruchomo, bojąc się zbudzić śpiącego blondyna, który
najwidoczniej nie wyspał się w nocy, dlatego Kai postanowił go nie budzić i
pozwolić trochę się mu przespać.
Musiał przyznać, że Luhan wyglądał, jak
niewinny aniołek, kiedy tak sobie smacznie drzemał, robiąc nieświadomie zabawne
miny i marszcząc przy tym nos. Kai przez cały czas przyglądał się chłopakowi,
nie mogąc przestać się uśmiechać, chociaż czuł ból policzków. Jak tak dalej
pójdzie, to dostanie przez blondyna szczękościsku i już do końca życia będzie
się uśmiechał bez względu na okoliczności.
Gdyby ktoś wczoraj powiedział mu, że tak
potoczą się sprawy, popukałby się placem w czoło i kazałby tej osobie iść do
specjalisty po skierowanie na badania. Nie mógł w to wszystko uwierzyć, a
zwłaszcza w to, że nareszcie odnalazł własne szczęście, które teraz pochrapywało
słodko przez sen i marszczyło zabawnie nieco zadarty nosek.
- Mmm… - zamruczał przez sen blondyn i
nagle poderwał się do siadu, w panice rozglądając się dookoła siebie.
-
Hej, to był tylko sen – powiedział spokojnie Kai, domyślając się powodu dla
dziwnego zachowania chłopaka. Delikatnie objął wątłe ciało Luhana silnymi
ramionami i przytulił do siebie, gładząc dłonią jego rozczochrane włosy. –
Spokojnie, to był tylko sen.
Luhan skinął głową, będąc w zbyt dużym
szoku, by cokolwiek powiedzieć. Wtulił się mocno w tors bruneta i przymknął
powieki, chcąc się uspokoić po tym okropnym koszmarze, który po raz drugi
nawiedził go podczas snu. Nie miał odwagi opowiedzieć o nim Jonginowi, wiedząc
doskonale, że ten zacząłby panikować i pewnie zamknąłby Sulli w domu, byleby
tylko nic jej się nie stało. Na domiar złego koszmar ten był tak bardzo
realistyczny, że po przebudzeniu Luhan sprawdzał, czy przypadkiem jego dłonie
nie są umorusane krwią wilczycy. Nigdy nie skrzywdziłby zwierzęcia, zwłaszcza
należącego do chłopaka, którego kochał całym sercem.
- Często miewasz koszmary? – spytał cicho
Kai, gładząc dłonią włosy tulącego się do niego chłopaka.
- Ostatnio coraz częściej – westchnął
Luhan i odsunął się od bruneta, który uśmiechnął się do niego czule i pogładził
wierzchem dłoni jego blady policzek. – Czasami są tak bardzo realistyczne.
- Ale to tylko sny. Nie ma się czego bać
– stwierdził brunet i sięgnął po plecak, w którym schowaną miał jeszcze słodką
czekoladę mleczną. Odpakował ją i podsunął pod nos blondynowi, który zmarszczył
zabawnie nos, zezując na przysmak. – Wcinaj, od razu ci się humor poprawi –
zaśmiał się Kai, widząc niepewną minę partnera.
- A potem spodni nie będę mógł zapiąć –
prychnął Luhan, siadając wygodnie pomiędzy nogami chłopaka. Oparł się plecami o
jego tors i wystawił twarz ku promieniom słonecznym, które delikatnie muskały
jego bladą cerę. – Też mi poprawa humoru.
- Nie marudź, tylko jedz! – parsknął Kai
i na siłę wsunął kostkę czekolady pomiędzy wargi Luhana. Oburzony blondyn nadął
policzki i odwrócił głowę tak, że widział doskonale twarz uśmiechającego się
szeroko bruneta. – Od tak małej ilości nie przytyjesz, a poza tym i tak jesteś
niesamowicie chudy, więc trochę ciałka ci się przyda – zaśmiał się i złożył na
policzku blondyna czuły pocałunek. – A jeśli nawet nie będziesz mógł zapiąć
spodni, to zawsze możesz chodzić bez nich.
- Czy ty coś sugerujesz? – Luhan zmrużył
groźnie oczy i dźgnął palcem policzek Jongina, który uśmiechnął się jeszcze
szerzej i poruszył zabawnie brwiami. – Co za niewyżyte dziecko – westchnął
bezradnie starszy i opierając się ponownie o tors chłopaka, sięgnął po kolejną
kostkę czekolady.
- Lu, jest coś, o czym muszę ci
powiedzieć – odezwał się po chwili Kai, opierając brodę na ramieniu chłopaka.
Ten w odpowiedzi skinął głową i zerknął z ukosa na bruneta, który nerwowo
zagryzł dolną wargę, szukając w głowie właściwe słowa. – Sam nie wiem, od czego
zacząć...
- Mów, bo zaczynasz mnie przerażać. -
Luhan przełknął ślinę, odwracając się przodem do bruneta. Klęknął między jego
nogami i spojrzał mu w oczy, skupiając się tylko i wyłącznie na biciu swojego
serca, które szalało w piersi.
- Bo ja tak bardzo, bardzo cię... lubię -
powiedział w końcu Kai i uśmiechnął się szeroko, widząc przerażoną minę
chłopaka. Zaśmiał się pod nosem, gdy blondyn odetchnął z ulgą i pokręcił głową
z rozbawieniem. - Wybacz, ale musiałem.
- Ty draniu! - oburzony Luhan uderzył
bruneta pięścią w ramię i nadął ze złości policzki, przez co Jonginowi wydawał się
jeszcze bardziej uroczy niż zazwyczaj. Spojrzał spod byka na swojego chłopaka i
westchnął ciężko, ostatecznie się poddając. - Myślałem, że się rozmyśliłeś i
nie chcesz ze mną być - dodał cicho, siadając na kocu i podkurczając nogi pod
brodę.
Kai zmarszczył czoło i po chwili pokręcił
głową z niedowierzaniem. By rozwiać wszelkie wątpliwości Luhana, złapał go za
ramiona i przyciągnąwszy do siebie, złożył na jego słodkich ustach czuły
pocałunek. Kai uśmiechnął się pod nosem i przesunął dłonie z barków starszego
chłopaka na szyję, a potem zarumienione policzki. Przez panującą wokół ciszę,
Jonginowi zdawało się, że słyszy przyspieszone bicie serca Luhana, ale może po
prostu mu się tylko wydawało. Brunet pogłębił pocałunek i nieśmiało naparł na
blondyna, który w ostateczności położył się na kocu, wplatając drżące dłonie w
dłuższe włosy młodszego.
- Jeszcze wczoraj obiecałem sobie, że nie
będę się z niczym spieszył - wymruczał Kai, wpatrując się w zamglone oczy
blondyna. - Teraz dochodzę do wniosku, że takie coś się nie uda - dodał i
uśmiechając się szelmowsko, przejechał językiem po dolnej wardze Luhana.
- To dobrze - westchnął cicho blondyn i
przymknął powieki, delektując się czułymi muśnięciami ust bruneta.
Luhan jęknął głośno, gdy dłoń Jongina
wsunęła się pod jego koszulkę i nieświadomie zagryzł zęby, przygryzając tym
samym dolną wargę chłopaka. Brunet odsunął się szybko od partnera i spojrzał na
niego z zaskoczeniem malującym się na twarzy. Odruchowo dotknął opuszkami
palców zranionego miejsca, jednak nim zdołał zetrzeć śladowe ilości krwi, Luhan
położył dłoń na jego karku i przyciągnąwszy go do siebie, namiętnie pocałował,
ścierając z ust szkarłatną kroplę.
- Przepraszam, nie chciałem ci zrobić
krzywdy - powiedział speszony Luhan, odsuwając się w końcu od bruneta.
Koniuszkiem kciuka przejechał po dolnej wardze chłopaka i uśmiechnął się do
niego lekko, wciąż czując w ustach metaliczny posmak krwi. - Chcesz już wracać?
- A ty? - Kai spojrzał blondynowi w oczy
i przejechał koniuszkiem języka po swojej dolnej wardze, jednak po krwi nie
było nawet śladu. - Może zostaniemy jeszcze na chwilę? Nie spieszy mi się do
domu. Chyba że ty chcesz już wracać.
- Nie - rzucił Luhan, uśmiechając się
promiennie. - Najchętniej zostałbym tutaj z tobą do końca dnia - westchnął,
ponownie układając się pomiędzy nogami bruneta. Mocniej wtulił się w jego tors
i przymknął powieki, czując opanowujący jego ciało spokój.
- To zostańmy.
*
Kibum rozejrzał się dookoła siebie i
zagryzł ze złości zęby, nie mogąc nigdzie znaleźć Jonghyuna. To był ich
pierwszy wolny dzień, odkąd stary Lee opuścił wyspę i zrzucił obowiązek
opiekowania się barem na barki innych mieszkańców. Najbardziej drażniło Kibuma
to, że większość z mieszkańców w ogóle nie przejmowała się faktem, że trzeba
zająć się barem. Oni tylko przychodzili i cieszyli się, że mogą spędzić wolny
czas tak, jak zawsze. Nikt nie pomyślał o tym, że zarówno Kibum, jak i Jonghyun
chcieliby mieć chociaż jeden wolny dzień, by móc go spędzić w swoim
towarzystwie. Na szczęście Gayoon zgodziła się ich zastąpić, pewnie domyślając
się, że potrzebują chwili na złapanie oddechu, gdyż niektórzy klienci potrafią
być wyjątkowo nieznośni.
Oburzony Kibum założył ręce na torsie i
już miał rozejrzeć się dookoła siebie, gdy nagle czyjeś dłonie zasłoniły mu
oczy. Przestraszony chłopak wrzasnął tak głośno, że spłoszył kilka ptaków, a w
odruchu obronnym uderzył napastnika łokciem w brzuch. Jak się po chwili
okazało, ów niebezpiecznym napastnikiem był Jonghyun we własnej osobie, jednak
tego Kibum nie musiał wiedzieć. Zaskoczony spojrzał na zwijającego się z bólu
szatyna i otworzył szeroko oczy.
- Yah! Co ty sobie wyobrażasz, co? -
krzyknął oburzony Kibum, uderzając swojego chłopaka z otwartej dłoni w wygięte
w łuk plecy. - Ile razy ci mówiłem, żebyś nie zachodził mnie od tyłu?!
- Chciałem ci niespodziankę zrobić -
wyjaśnił Jonghyun, rozmasowując obolały brzuch. Spojrzał z wyrzutem na Kibuma i
pokręcił głową z dezaprobatą.
- Ładna mi niespodzianka. Prawie zawału
dostałem! - obruszył się chłopak, krzyżując ręce na torsie. Musiała minąć
dłuższa chwila, nim się uspokoił i przestał gniewać na Jonghyuna, który
uśmiechał się do niego niewinnie, spoglądając nieśmiało spod opadającej na oczy
grzywki. - Ugh, bywasz taki upierdliwy - westchnął, kręcąc głową.
- Wiem, ale i tak mnie kochasz - zaśmiał
się Jonghyun, obejmując partnera w pasie. Złożył na jego ustach czuły pocałunek
i potarł nosem o jego nos, sprawiając, że Kibum uśmiechnął się szeroko i
zachichotał cicho. - Skoro już się nie gniewasz, to może pójdziemy na spacer?
Dawno nigdzie razem się nie włóczyliśmy.
- Zazdroszczę Luhanowi i Jonginowi -
powiedział Kibum, łapiąc szatyna za rękę. Ten zaraz oswobodził się z jego
uścisku i zarzucił mu ramię na barki, mocno do siebie przytulając. - Całe dnie
spędzają razem i mają w nosie to, co dzieje się z barem.
- My też spędzamy całe dnie razem, tyle
że w barze - zauważył Jonghyun, za co dostał kuksańca w żebra. - Naprawdę im
zazdrościsz? Przecież oni... no wiesz, dopiero się poznają, a my to już prawie
jak stare małżeństwo.
- Czy ty właśnie powiedziałeś, że jestem
stary? - Kibum przystanął w miejscu i spojrzał groźnie na chłopaka, który tylko
westchnął głośno, czekając na kolejną awanturę. Ku jego zaskoczeniu Kibum
podszedł do niego, zarzucił mu ręce na szyję i pocałował czule w usta. -
Żartowałem tylko - zaśmiał się uroczo i złapawszy Jonghyuna za rękę, pociągnął
go w stronę wodospadu, gdzie zamierzali spędzić trochę czasu tylko w swoim
towarzystwie.
Szli obok siebie w milczeniu, ciesząc się
swoją obecnością i faktem, że chociaż raz od wielu dni mogą myśleć tylko i
wyłącznie o sobie. Bar oraz klienci potrafili przysporzyć im wielu kłopotów,
tak więc kiedy kończyli pracę, marzyli jedynie o tym, by wrócić do swoich domów
i położyć się spać. Kibum obawiał się, że jeśli nie spędzą chociaż jednego dnia
tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie, to między nimi się popsuje, a prawda
była taka, że chociaż Jonghyun niesamowicie go drażnił, to nie potrafił wyobrazić
sobie życia bez niego. Nawet nie chciał o tym myśleć, bo dla niego ten chłopak
był jak tlen, bez którego nie przeżyłby kilku minut.
- O czym tyle myślisz? – spytał szatyn,
zaciskając mocniej dłoń na biodrze chłopaka.
- A tak o wszystkim – westchnął Kibum i
wzruszył ramionami, spoglądając kątem oka na Jonghyuna. – Martwię się o
Taemina. Nigdy na tak długo nie znikał.
- Hej, nie masz się co o niego martwić,
tak? – Szatyn zaszedł chłopakowi drogę i łapiąc go za dłonie, spojrzał mu w
oczy. – Bummie, przecież Taemin to nie jest już ten mały chłopiec, którym
musiałeś się zajmować. Doskonale sobie poradzi w dalekim świecie, więc przestań
się o niego martwić – poprosił i uśmiechnął się promiennie, a później pocałował
naburmuszonego chłopaka w kącik ust.
- Wiem, że to nie jest już mój mały
Minnie, ale nic na to nie poradzę, że się o niego martwię – wyszeptał,
oswobadzając dłonie z uścisku partnera. – Zawsze będę jego ummą, czy tego chce, czy nie.
Kibum nie chciał sprzeczać się dłużej z
Jonghyunem na ten temat, dlatego na tym etapie zakończył rozmowę na temat ich
młodszego przyjaciela i pociągnął swojego chłopaka w stronę wodospadu. Bał się
o Taemina i nie było dnia, by nie myślał o jego niespodziewanym wyjeździe. Co
prawda wcześniej także opuszczał wyspę, ale szybko wracał. Jeśli miał zamiar
zostać na wybrzeżu dłużej, to w pierwszej kolejności informował o tym Kibuma,
który mianował się na jego ummę i
chociaż Taemin był już dorosły, to starszy chłopak nie zamierzał rezygnować z
tego tytułu.
*
Zmęczony Jongin opadł bezwładnie na łóżko
i wpatrując się w sufi, uśmiechnął się do samego siebie, wspominając miniony
dzień. Wciąż czuł na ustach słodki smak Luhana, który sprawiał, że kręciło mu
się w głowie na samą myśl o tym chłopaku. Kciukiem przejechał po dolnej wardze,
jednak nie wyczuł żadnego zgrubienia przypominającego o wcześniejszym
incydencie, jaki miał miejsce podczas pikniku. Pierwszy raz widział Luhana w
takiej sytuacji i musiał przyznać, że niezmiernie podobało mu się jego
zachowanie. Wcześniej Jonginowi wydawało się, że Lu jest typem nieśmiałego
chłopaka, który wstydzi się wykonać pierwszy krok. Cóż, jak zwykle nie należy oceniać
innych po wyglądzie, bo później można się nieźle na takim czymś przejechać.
- Kai, dobrze, że już jesteś! -
powiedział zdyszany Siwoo, wpadając bez pukania do pokoju pasierba. - Sulli
zniknęła.
- Nie panikuj. Pewnie poszła na spacer
czy coś. - Jongin machnął ręką, nie mając zbytnio głowy i ochoty do
niepotrzebnego panikowania. Uniósł się na łokciach i spojrzał uważnie na ojczyma.
- Co?
- Ona ostatnio nigdzie na dłużej nie
znikała - stwierdził zdenerwowany mężczyzna, podchodząc bliżej łóżka, na którym
leżał chłopak. - Od wczoraj jej nie widziałem i mam złe przeczucia co do tego.
- Nie było jej w domu na noc? - spytał
zaskoczony Kai, podrywając się momentalnie z materaca. - Dlaczego mi o tym rano
nie powiedziałeś? Przecież mogło się coś jej stać! - krzyknął i nie czekając na
odpowiedź ojczyma, wybiegł z pokoju, od razu kierując się na parter domu.
Miał złe przeczucia, co do całej tej
sytuacji, dlatego jak najszybciej chciał znaleźć Sulli. Serce chłopaka biło tak
szybko, że chwilami wydawało mu się, że zaraz wyskoczy z jego piersi. Zmuszał
swoje ciało do coraz większego wysiłku, chociaż nogi powoli odmawiały mu
posłuszeństwa. Kai w końcu zatrzymał się na rozległej polanie i rozejrzał się
dookoła siebie, biorąc głębokie wdechy. Powoli wypuścił powietrze przez drżące
usta i złapał się za głowę, nie mając pojęcia, gdzie powinien szukać Sulli.
Słysząc nawoływania biegnącego w jego stronę ojczyma, obejrzał się za siebie i
spojrzał na zdyszanego mężczyznę, który wskazywał coś palcem. Kai przeniósł
wzrok na wskazywany przez niego obiekt i skinął głową na zgodę, od razu
kierując się w tamtą stronę.
Po
jakimś czasie Jongin stracił z oczu swojego ojczyma i został całkowicie sam w pogrążonym
w mroku lesie. Jedyne światło pochodziło od księżyca, którego pełnia zbliżała
się wielkimi krokami. Chłopak nigdy nie był przesądny, jednak od jakiegoś czasu
podczas pełni działy się dziwne rzeczy. Może po prostu stał się przewrażliwiony
albo coś naprawdę było na rzeczy.
Będąc niedaleko domu Luhana, poczuł
dziwny lęk ogarniający jego ciało. Przystanął niedaleko wyjścia z lasu i
rozejrzał się dookoła. Już sam nie wiedział, czy to były tylko jego urojenia,
czy prawda, ale w powietrzu unosił się słodki zapach wanilii, przywołujący od
razu na myśl Luhana. Jeszcze dwie godziny temu ta sama woń powodowała, że
przestawał racjonalnie myśleć przy tym chłopaku. Kai zaciągnął się mocno
rześkim powietrzem i biegiem ruszył w stronę domu blondyna, mając nadzieję, że
z jego pomocą szybciej uda mu się znaleźć Sulli. Brunet był tak bardzo
zamroczony tym wszystkim, co się dookoła niego działo, że nie wiedział nawet,
jak i dlaczego tak naprawdę znalazł się w tym miejscu. Nie planował biec do
domu Luhana ani tym bardziej prosić go o pomoc, ale jakimś cudem nogi same
powiodły go w tę stronę. Czuł, że od waniliowego zapachu zaczyna kręcić mu się
w głowie, a wszystkie zmysły zaczynają intensywniej pracować.
Nim zdołał dobiec do wyjścia z lasu, jego
wzrok zatrzymał się na białej plamie, która idealnie odznaczała się na ciemnej
ziemi. Kai spodziewał się najgorszego, jednak starał się nie dopuszczać do
siebie tej myśli. Na drżących nogach podszedł do leżącego zwierzęcia i załkał
głośno, gdy rozpoznał Sulli. Jongin upadł na kolana i przyłożył dłoń do brzucha
wilczycy, jednak ona ani drgnęła. Bez namysłu przytulił do siebie martwą suczkę
i wtulając twarz w jej umorusaną krwią sierść, zaczął głośno płakać.
*
Rudowłosy nieprzytomnym wzrokiem powiódł
po wilgotnych ścianach piwnicy, która tonęła w półmroku i jęknął przeciągle,
gdy przypadkiem poruszył rękami. Ostre nitki sznura wbiły się jeszcze mocniej w
jego poharataną skórę, sprawiając, że z ran zaczęła na nowo sączyć się krew.
Pozbawiony sił, odchylił głowę i wziął głęboki wdech, wpuszczając do płuc
nieprzyjemną woń wilgoci, jaka panowała w pomieszczeniu.
Taemin poruszył się dopiero wtedy, gdy
usłyszał szczęk kluczy i charakterystyczne skrzypniecie metalowych drzwi.
Rudowłosy opuścił bezwładnie głowę i zagryzł usta w wąską linię, licząc na to,
że przetrzymujący go chłopak tym razem sobie odpuści i daruje sobie bezsensowne
gadanie.
- Przyniosłem ci coś do picia –
powiedział, podchodząc do Taemina, który ani drgnął, wciąż udając
nieprzytomnego. – Obraziłeś się na mnie? – zaśmiał się ironicznie, łapiąc
rudowłosego za długie kosmyki włosów. Odchylił jego głowę i spojrzał w jego
zaczerwienione oczy. – Pij, przecież nie chcemy, żebyś się wysuszył. –
Przytknął gwint butelki do ust chłopaka i na siłę wlał mu trochę wody do buzi.
Taemin z początku się zakrztusił, jednak
w końcu z wielką ulgą zaczął połykać zimną ciecz, nie mogąc uwierzyć, że zwykła
woda może tak dobrze smakować. Gdy odsunął od niego butelkę, powiódł za nią
utęsknionym wzrokiem i głośno przełknął ślinę.
- Nie martw się. To długo nie potrwa –
powiedział chłopak, pochylając się nad Taeminem. Przez panujący w piwnicy
półmrok, rudowłosy nie mógł dostrzec dokładnie rysów jego twarzy, jednak
przyzwyczaił się już do tej niewiedzy. – Niedługo podzielisz losy tej durnej
wilczycy. Szkoda, że nie widziałem jego miny, gdy znalazł ją z poderżniętym
gardłem – zaśmiał się głośno i odsunął od Taemina. Zrobił to tak zwinnie, że
skutecznie umknął łunie światła pochodzącej od wiszącej u sufitu nagiej
żarówki.
- Zabiłeś Sulli? – spytał z
niedowierzaniem rudowłosy, chociaż każde wydobycie z siebie dźwięku
przyprawiało go o niemiłosierny ból gardła. – Dlaczego to zrobiłeś?
- Bo wiem, jak Jonginowi zależało na tej
suce – wyjaśnił beztrosko, wzruszając obojętnie ramionami. – Nie martw się.
Niedługo stąd wyjdziesz – dodał i opuścił piwnicę, zamykając za sobą z hukiem
drzwi.
Taemin przez chwilę wpatrywał się w pustą
przestrzeń przed sobą, nie mogąc uwierzyć, że dopiero wtedy rozpoznał ten głos,
który przecież tak doskonale znał.
Kocham to opowiadania, ale martwi mnie fakt, że gdy coś tu komentuje moich komentarzy nie ma... :/
OdpowiedzUsuńTak więc łudząc się że ten komentarz będzie widoczny oświadczam iż uwielbiam każde twoje opowiadanie te kilku jak i jednoczęściowe :)
Co ty ze mną robisz? Po pierwsze miałam przepisywać swoją notkę, ale to wyglądało tak: "A tam... tylko zobaczę, czy długie..." Jak już włączyłam, to nie mogłam przestawać czytać. Noo i znowu będę przepisywać po nocy hahahahha.
OdpowiedzUsuńZauważyłam w twoich rozdziałach taki stały schemat - początek jest zawsze słodki i uroczy, ale to właśnie końcówka budzi taką nutkę niepokoju. Strasznie mi się to podoba.
Tym razem nie będę zgadywać o co chodzi (dobra jestem pewna, że Luhan po prostu nie pamięta tego co robi i jest jakby dwoma osobami, coś jak Hyde - ViXX Kocham tą piosenkę xD) Trochę boje się reakcji Kaia, jak wszystkie podejrzenia spadną na Luhana.
Cieszę się, że Taeminowi nic nie jest! OMG - tak się martwiłam. :D
Komentarz znowu bez sensu, ale mi o tych porach jakoś mózg się przegrzewa (z resztą rano lepiej nie jest)
WENY i MIŁYCH WAKACJI :D
Najpierw miałam w planach napisać, jakie to słodkie, co rozgrywa się między Lulu a Kaiem, ale kiedy okazało się, że Sulli nie żyje... zabrakło mi słów. Zawsze z ogromnym bólem reaguje na śmierć tudzież krzywdę zwierzęcia, nawet jak to jedynie fikcja. Strasznie mi smutno, prawie płakałam z nim, kiedy znalazł jej ciało. Co za sadysta jej to zrobił? Domyślam się, że to ten bliźniak Luhana, ale miałam nie spekulować :P Nie da się, tyle powiem. I... biedny Tae, ja to ciągle mówię, ale naprawdę mi go żal. Ileż on już dni przesiedział w tym piekle? Nie potrafię wyobrazić sobie, jaka trauma potem rodzi się w człowieku.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Wielkie dzięki :* Pozdrawiam!
"...ten głos, który tak doskonale znał."
OdpowiedzUsuńTo mnie zbiło z tropu, prawdę mówiąc. Myślałam o Luhanie, ale powiedzmy sobie szczerze, on i Tae nie znali się zbyt długo, więc nie wydaje mi się, żeby jego głos znał tak wyjątkowo dobrze...
Taka jest moja wersja. :D
Czekam na kolejne rozdziały bardzo, baaaardzo niecierpliwie (poważnie, kiedy tylko widzę nowy rozdział to dostaję jakichś spazmów i głupiego zacieszu...) i życzę udanych wakacji! (:
Na początku ten rozdział był taki słodki i przyjemny a potem zabiłaś wilczycę, moje serce pękło T^T mimo wszystko rozdział jak zwykle świetny. Udanych wakacji! :3
OdpowiedzUsuńKochana! Mam problem z szablonem na rain-sound... Nie potrafię zrobić czegoś, co by mnie usatysfakcjonowało. Dlatego chciałam spytać, czy byłaby szansa, byś wykonała dla mnie jakiś skromny szablonik? Nawet mógłby być w takim stylu, jakim masz teraz. Byłabym bardzo, bardzo wdzięczna.
OdpowiedzUsuńPost przeczytam jeszcze jutro.
Pozdrawiam!
Odezwij się do mnie na gg, to pogadamy :)
UsuńOczy zaszły mi łzami, jak tylko przeczytałam fragment, gdy Jongin znalazł martwą Sulli.
OdpowiedzUsuńNa początku było tak fajnie i słodko, a później, eh.. No i Taemin ! Dobrze, że przynajmniej żyje. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło.
Wiesz co ? Po tym rozdziale mam wrażenie, że to jednak Luhan, który cierpi na rozdwojenie jaźni, ale jak na razie nie będę wymyślać tu niczego na siłę. Poczekam na twoje wyjaśnienia ;)
Rozdział świetny,
Pozdrawiam ! :)
9 rozdział też jest jednym z moich ulubionych, pomimo, że jeszcze nie wiem co ty tam wykombinowałaś. Bo co rozdział to mnie zaskakujesz. No i najpierw zajmę się tym rozdziałem, dopiero później przeczytam oneshot.
OdpowiedzUsuńLu i Kai mnie rozczulają. Są tacy cudowni razem. Aż sama nie mogłam przestać się szczerzyć, tak samo jak Kai przy Lulu.
No i fajnie, że trochę więcej jongkey było. Moje ukochane maleństwa <3
Ale złamałaś mi serce. Ja naprawdę liczyłam, że to nie będzie Sulli ;< I jeszcze Kai musiał ją odnaleźć D: A co gorsza okazało się, że to ta sama osoba, która porwała Taemina. Aż się boje co on zrobi z naszym maluchem. No i naprawde liczę, ze to nie Luhan tylko ten jego zły brat bliźniak ;x
Ha! Wiedziałam, że to nie był sen! Chyba xD
OdpowiedzUsuńW trakcie czytania zaczęłam rozkminiać... Doszłam do 2 wniosków : Albo to będzie coś w stylu Zmierzchu, Luhan jest wampirem(oglądałam ostatnio jakąś bajkę, i tam było o wampirach pachnących wanilią xD) i ma brata bliźniaka, który jest wilkołakiem....
Albo Lu kłamał, nie ma brata, jest tak jak już ktoś pisał, jak w Hyde od ViXX. Ma dwie osobowości i dlatego jego mama mówiła coś w stylu "To wraca" (nie mam idealnej pamięci, ale gdzieś na początku opowiadania było coś takiego o_o)
Co do Taemina, myślałam, że już nie żyje... Ale zapewne Luhan i tak go zabije...(tak, mama nadzieję, że to on xD)
Cieszę się, że w tym opowiadaniu (chyba) pokazałaś taką jego złą, zazdrosną stronę :D Zawsze się pisze o takim uroczym Lu, a tu takie coś! :D Lubię to xDD
Życzę miłego odpoczynku na wakacjach, weny :P i żebybyło tak, jak myślę xDDD
Sulli martwa. ;(((( Mam ochotę się rozryczeć. Musiałaś tak zrobić? Dlaczego ona?? Ej! Jaka bestia mogłaby się do czegoś takiego posunąć? Kim jest ten chłopak, który przetrzymuje Taemina? I jaki ma związek z Luhanem. Te sny... O jej, nieźle namieszane. Dlaczego ten ktoś tak bardzo nienawidzi Kai'a? Dlaczego go tak rani? Ech, a rozdział zaczął się tak pięknie. Luhan i Kai razem, sami. Było tak milutko. :( Ja chcę, żeby Sulli żyła! A co oneshota, to.... Hahahahahahahahahahahaha! Liściki? W dodatku faceci bawiący się w takie rzeczy? Nie no, to było komiczne. Jeszcze jak pomylił szafki. :D No, ale temu rudemu w końcu udało się zdobyć swój obiekt westchnień. :d Bardzo przyjemnie się czytało. I można było się pośmiać. Aż mi się humorek nieco poprawił. :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Lulu ma coś w rodzaju rozdwojenia jaźni, choć znając życie mnie zaskoczysz ^^ przez cały czas zastanawiam się, kto i dlaczego porwał Tae, bo Lu jakoś nie pasuje mi tutaj - przecież nie miał jakiegoś specjalnego powodu, żeby go porywać, nie? No ale to tylko moje niezbyt mądre przypuszczenia, więc nieważne xd weny życzę :3
OdpowiedzUsuńNo ej! Ja już nie wiem o co w tym chodzi, przecież Lusio jest za słodki na takie rzeczy, chyba, że jest chory na chorobę dwubiegunową o.O Dawaj ten 9 bo ja już wiem co tam będzie huehueee :D
OdpowiedzUsuńRozdział jest niesamowity, głównie dlatego, że tak znakomicie operujesz nastrojem - początek rozdziału był wręcz sielankowy, potem stopniowo narastała groza. Uwielbiam taki dynamizm.
OdpowiedzUsuńTak jak mówiłam, pierwsza scena była naprawdę słodka. Luhan i Jongin są naprawdę w sobie zakochani i zgodnie z przewidywaniem tworzą uroczą parę. Zastanawiam się tylko, czy Lu faktycznie był szczery we wszystkim ze swoim partnerem, pomijając przemilczenie tego dziwnego koszmaru...
Potem mieliśmy również pełną miłości oraz komizmu sytuację z Kibumem i Jonghyunem, jednak już wtedy dało się czuć nieprzyjemne napięcie. Chłopcy starają się nie martwić o Taemina, kompletnie nie wiedzą, że dorwał go jakiś kompletny psychopata...
To, co wydarzyło się potem, złamało mi serce. Jestem z tych, która nie potrafi spokojnie nawet czytać o śmierci zwierzaka. Biedna Sulli, biedny Kai! Miałam łzy w oczach, kiedy chłopak znalazł wilczycę martwą. Przecież nic nie zawiniła, dlaczego musiała tak ucierpieć?
I jeszcze końcówka. Taemin jest przetrzymywany w okrutnych warunkach, na dodatek najwyraźniej rozpoznał tego psychola. Gdyby to był brat bliźniak Lu, powinien mieć chociaż inny głos, prawda? Strasznie mnie to wszystko ciekawi.
Czekam na ciąg dalszy <3
Kocham to opowiadanie! Naprawdę je kocham ;) Chyba dopiero w ostatnim rozdziale dowiem się, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi.
OdpowiedzUsuńW każdym razie Sulli... Biedactwo... Tak mi jej szkoda. Zbyt bardzo lubię opowiadania z czworonożnymi przyjaciółmi, żeby tak po prostu pominąć ten fakt. Nie mogę przeboleć, że ona naprawdę nie żyje, a w dodatku została zabita w taki sposób...
Nareszcie pojawiła się wzmianka o Taeminie. Powoli zaczynałam się martwić, że już umarł i Kai znajdzie go martwego (ja i moje czarne scenariusze). W każdym razie jego porywacz powiedział, że niedługo stamtąd wyjdzie. Ciekawi mnie w jakim sensie wyjdzie - żywy czy martwy.
Zastanawia mnie też, co tak naprawdę dzieje się ze starym Lee. Ten cały jego tajemniczy wyjazd od początku wydawał mi się podejrzany, ale może już przesadzam.
I jeszcze jedno... To ugryzienie Kaia przez Luhana jakoś zdaje się być bardzo dziwne. Nie wiem dlaczego, ale zastanawiam się, czy ten tajemniczy brat Luhana tak naprawdę nie jest samym Luhanem. Lulu ma trochę odmienne zachowanie, być może to dlatego. A z resztą Taemin ponoć rozpoznał swojego porywacza i go dobrze znał, a Lulu sam nasuwa się na myśl...
Mam nadzieję, że uda Ci się dodać ten 9 rozdział, bo inaczej chyba wpadnę w depresję... Nie, wcale nie wpadnę ;p Po prostu nie mogę się doczekać kolejnej części ^^ W każdym razie będę czekać ;]
Pozdrawiam i czekam na więcej ;)
Zabiłaś Sulli. Czemu? I jeszcze Taemin i pytanie o biedactwo :C To takie smutne... Jeju, wyobraziłam sobie Kai'a. To straszne.
OdpowiedzUsuńZaczynasz tak uroczo, a końcówka zawsze jest taka mroczna. Ale to właśnie lubię w tym opowiadaniu.
Dalej męczy mnie Luhana, ten jego brat, Szatan i na dodatek Taemin.
Ta końcówka... Ten głos. No, to chyba nie mógł być Luhaś, bo znali się krótko, prawda?
Czekam na następny rozdział :3
Wyszło genialnie! ^^ Szkoda, że Sulli nie żyje. Mój biedny Kai. Pewnie będzie rozpaczał po jej śmierci, ale ma Luhana. On go pocieszy chyba, że to Lulu ją zabił? Nie, ja nie mogę uwierzyć, że ktoś taki jak on mógłby kogoś skrzywdzić. I jeszcze wątek Minnie. Mam nadzieję, że w końcu wyjaśnią się te wszystkie historię i wszystkiego się dowiemy.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział, jeśli uda ci się go dodać xD
Teraz znów mi się wydaje, że tym co zabił Sulli i co przetrzymuje Minnie jest Luhan. Nie wiem czemu, ale traci on w moich oczach, póki sama mam się wszystkiego domyślać. Po tym rozdziale mam wrażenie, że Lu kłamał i że nie ma żadnego brata bliźniaka. Może się mylę? Jedynie czego, albo kogo, w takim wypadku mi szkoda, to Kai. Stracił suczkę, a i zakochał się w jakimś podejrzanym typie. Ach, zapomniałabym o Taeminie. Jego jeszcze mi szkoda, bo co on zawinił temu kretynowi co go więzi? Mam nadzieję, że nic mu nie zrobi groźnego. "głos, który przecież tak doskonale znał" hmm... nic mi nie przychodzi do głowy. Lu? Jego brat, jeżeli w ogóle istnieje? Ale jego głosu nie zna... Pomyślałabym Szatan, ale on wilkiem jest to chyba nie mówi, a nic nie było o zmienianiu w człowieka. Może Yasuo? Tylko czemu miałby robić coś takiego Taeminowi? Albo jeszcze ten stary z baru? Ale tutaj znów te same pytanie co przy Yasuo. Nieee wiem, a i domyślać mi się nie chce, bo i tak nie wpadnę, jak to naprawdę jest.
OdpowiedzUsuń