9. Zasada dwóch.
Wieść o
tym, co stało się z Sulli w szybkim tempie rozeszła się po okolicy. Żaden z
mieszkańców nie mógł uwierzyć, że ktoś był zdolny do wyrządzenia krzywdy tej
wilczycy. Przecież wszyscy ją uwielbiali i nie było osoby, która by jej nie
znała. Każdy doskonale pamiętał, jak mama Jongina z początku w ogóle nie
zgadzała się, by dzikie zwierzę mieszkało z nimi pod jednym dachem. Chłopak był
jednak tak uparty, że nie odpuszczał i w końcu i tak postawił na swoim,
przygarniając na stałe Sulli. Wilczyca szybko podbiła serca mieszkańców i tak
naprawdę tylko dzięki niej przestali bać się wilków, które przez cały czas
uważali za dzikie bestie rzucające się na bezbronnych ludzi i rozrywające ich
ciała na strzępy. Sulli udowodniła, że nie należy oceniać innych po pozorach, a
stereotypy są tylko stereotypami. Niestety później niektórzy stracili do niej
zaufanie, a wszystko przez wydarzenia, jakie miały miejsce na wyspie i za które
odpowiedzialny był czarny wilk. Tak przynajmniej im się wydawało, jednak nikt
nie zamierzał się nad tym zastanawiać. Łatwiej było żyć, gdy mogli nareszcie
zrzucić na kogoś winę, a przynajmniej tak pozbyli się wyrzutów sumienia, bo
przecież w starciu z groźnym wilkiem nikt nie odniósłby sukcesu.
Kai przez
kilka dni nie ruszał się z domu i nawet ze swojego pokoju rzadko wychodził.
Trzymał się z dala od ludzi, zwłaszcza przyjaciół, którzy nieustannie
przychodzili do jego domu albo bombardowali go setkami telefonów i wiadomości,
byleby tylko powiedział im, czy wszystko u niego w porządku. Oczywiście mógł
napisać, że jest dobrze, ale nie chciał ich okłamywać. Nic nie było tak, jak
powinno być i każdy doskonale o tym wiedział, zwłaszcza Kai. Nawet do Luhana
się nie odzywał, chcąc choć przez jakiś czas pobyć całkiem sam, by poukładać
sobie w głowie wszystkie dotychczasowe wydarzenia.
Najpierw
zniknięcie starego Lee, potem Taemin nagle wyjechał z wyspy, wysyłając jedynie
wiadomość, że musi coś załatwić, co totalnie nie było w jego stylu. Gdyby
naprawdę planował taki wyjazd, to trąbiłby o tym na lewo i prawo już kilka dni
wcześniej, a on tak bez słowa po prostu opuścił wyspę, zostawiając przyjaciół
bez jakichkolwiek informacji. Na dodatek jeszcze ten wypadek Gayoon, gdy
została zaatakowana w lesie i dotkliwie pobita, o czym oczywiście nie
powiedziała Jonginowi, a dowiedział się tego od Kibuma, który był wyraźnie
zaniepokojony dotychczasowymi wydarzeniami i po prostu musiał się tym z kimś
podzielić, a tylko Kai nadawał się na godnego powierzyciela.
A potem
Sulli...
Kai
przekręcił się na bok i przycisnął twarz mocniej do miękkiej poduszki, na
której wciąż znajdowały się śladowe ilości śnieżnobiałej sierści wilczycy.
Chłopak nie miał nawet sił, by posprzątać jej wszystkie rzeczy. W kuchni wciąż
stały miski na wodę i jedzenie, po pokojach poniewierały się jej zabawki i
kości do gryzienia, którymi wilczyca była jednak rzadko zainteresowana. Wolała
znacznie bardziej biegać po lesie i obgryzać znalezione tam patyki, aniżeli
bawić się piszczącymi zabawkami, które wydawały z siebie tak irytujące dźwięki,
że po chwili przyprawiały wszystkich o bóle głowy. Sulli nigdy nie była typowym
psem. Na każdym kroku pokazywała swoją wilczą naturę, a instynkty często brały
górę nad wyćwiczonymi przez Jongina zachowaniami. Była wyjątkowa i chłopak
wiedział, że będzie musiało minąć dużo czasu nim pogodzi się z jej odejściem.
Głośny
dzwonek telefonu wyrwał Jongina z chwilowego letargu, w którym znalazł się w
momencie, gdy zaczął wspominać Sulli. Niechętnie sięgnął po komórkę i nie
patrząc nawet, kto dzwoni, wcisnął zieloną słuchawkę i przyłożył aparat do
ucha.
-
Nareszcie - westchnął z ulgą Luhan, jakby właśnie ktoś zdjął z jego pleców
ogromny ciężar. - Jak się czujesz?
- Jakby
ktoś wyrwał mi serce i na moich oczach je zdeptał - wymruczał brunet,
odwracając się na plecy. - Przepraszam, że się nie odzywałem, ale nie miałem
nawet sił, by z kimkolwiek rozmawiać.
- Wiem,
dlatego się nie narzucałem - powiedział chłopak i na chwile zamilkł. - Nie
mogłem już jednak wytrzymać i musiałem zadzwonić. Stęskniłem się za tobą.
- Ja za
tobą też, Lu - przyznał Kai i uśmiechnął się lekko, podnosząc się do pozycji
siedzącej. - Możemy się spotkać? Muszę cię zobaczyć.
-
Oczywiście! Jeśli chcesz, to przyjdź do mnie. Rodzice wychodzą dzisiaj na
zebranie, więc będziemy sami. - Kai wyobraził sobie, że właśnie w tym momencie
Luhan uśmiecha się w ten swój uroczy sposób. - To jak, przyjdziesz? - spytał po
chwili blondyn, widocznie się niecierpliwiąc.
- Tak.
Ogarnę się tylko i przyjdę. Mam coś przynieść? - Jongin wstał w końcu z łóżka,
uświadamiając sobie, że przez ostatnie dni leżał na nim więcej, niż przez cały
ostatni rok.
- Nie,
wszystko, co nam jest potrzebne, już mam - powiedział Luhan jakimś weselszym
głosem niż na początku rozmowy. - Do zobaczenia, Kai - pożegnał się i
rozłączył, nim brunet zdołał cokolwiek odpowiedzieć.
Jongin
uśmiechnął się pod nosem i odłożył telefon na bok, kierując się do łazienki.
Wziął szybki prysznic, doprowadził się do porządku, by nie wystraszyć Luhana
swoim fatalnym wyglądem i wrócił do pokoju, nieświadomie podśpiewując pod nosem
przypadkową melodię. O dziwo po telefonie Luhana poczuł się nieco lepiej,
chociaż wciąż odczuwał dziwną pustkę w sercu.
Po ubraniu
się w przypadkowo wyjęte z szafy ubrania, zszedł na dół i zajrzał do kuchni,
gdzie Siwoo właśnie objadał się resztkami obiadu z poprzedniego dnia. Kai
momentalnie posmutniał, przypominając sobie, jak pozostałości z dań dawali
Sulli, chociaż ona nie zawsze chciała jeść przygotowane przez Siwoo czy Jongina
potrawy. Niekiedy spoglądała na nich podejrzliwie, odsuwała nosem miskę i
wychodziła z kuchni, zabawnie kręcąc zadem i machając ogonem.
-
Wybierasz się gdzieś? – zapytał zaskoczony mężczyzna, patrząc uważnie na
chłopaka, który właśnie siłował się z guzikami od kraciastej koszuli.
- Tak, idę
do Luhana – odpowiedział i warknął pod nosem, gdy oderwał przypadkiem niewielki
guzik, przez co musiał zostawić koszulę do połowy niezapiętą. Na szczęście pod
spód założył białą bokserkę, więc nie musiał się przejmować oderwanym
przedmiotem, który ze złości cisnął przed siebie. – Słyszałem od niego, że jest
dzisiaj jakieś zebranie.
- Ach, tak
– westchnął Siwoo, odchodząc od stołu. Brudny talerz włożył do zlewu i zalał
wodą, pewnie licząc na to, że niewidzialne krasnoludki same go za niego umyją.
– Postanowiliśmy się wszyscy spotkać i porozmawiać. Ostatnio działo się dużo
dziwnych rzeczy. Dwa dni temu Gayoon przyznała się, że ktoś napadł ją w lesie,
gdy wracała do domu przez las. Wiedziałeś o tym?
- Kibum mi
powiedział – mruknął Kai, nalewając sobie do szklanki trochę soku
pomarańczowego. – I co zamierzacie zrobić? Zorganizujecie krwawą krucjatę na
tego, kto to zrobił? Nawet nie wiecie, kto taki ją napadł. Tak samo nie wiecie,
kto zabił Sulli. Jesteście bezradni. Zresztą jak zwykle – prychnął i
dokończywszy napój, postawił pustą szklankę w zlewie.
- Kai,
wiem, że jesteś rozgoryczony po tym, co się stało, ale…
-
Rozgoryczony? – przerwał mu natychmiast chłopak i pokręcił głową z
niedowierzaniem. – Ja nie jestem rozgoryczony! Ja jestem cholernie wściekły,
zwłaszcza na siebie, bo nie mogę nic z tym zrobić, bo nie wiem nawet, jaki
człowiek byłby zdolny, żeby poderżnąć gardło niewinnemu psu! – krzyczał na cały
dom, dając w ten sposób upust kotłującym się w nim od kilku dni emocjom. Kiedy
Siwoo chciał go przytulić, odepchnął od siebie jego ręce i skierował się ku
wyjściu z domu. – Nie wiem, kiedy wrócę, więc nie czekaj – dodał na koniec i
założywszy buty, wyszedł na zewnątrz.
*
Stojąc na
werandzie domu rodziny Lu, zapukał do drzwi i wziął głęboki wdech, mając
niemałe obawy co do spotkania z Luhanem. Minęło już trochę czasu, odkąd
widzieli się po raz ostatni i chociaż Kai niesamowicie tęsknił za tym
chłopakiem, to przez to, co się wydarzyło, nie potrafił się z nim spotkać. Może
przy Luhannie chociaż na chwilę przestałby myśleć o Sulli, jednak był w tak
kiepskiej formie, że nie chciał nieświadomie wyżyć się na swoim partnerze.
Wiedział doskonale, że mimo wszystko blondyn jest wrażliwym chłopakiem, co już
nieraz mu pokazał, więc Kai tym bardziej wolał odizolować się od swoich
przyjaciół, a zwłaszcza Luhana.
-
Nareszcie – szepnął jasnowłosy chłopak, otworzywszy drzwi na oścież. Spojrzał
na smutnego bruneta, który z całych sił próbował choć trochę się uśmiechnąć, i
łapiąc go za rękę, wciągnął do środka, od razu zamykając za nim wejście. Nim
Kai zdążył cokolwiek powiedzieć, Luhan zarzucił ręce na jego szyję i mocno go
przytulił. – Tak bardzo za tobą tęskniłem – wyszeptał łamiącym się głosem
blondyn, wtulając twarz w zagłębienie szyi chłopaka.
- Ja za
tobą też, Lulu – westchnął Jogin, przymykając powieki.
Bliskość
Luhana sprawiła, że poczuł się o niebo lepiej i nawet na chwilę przestał myśleć
o znajdującym się blisko lesie, gdzie znalazł ciało martwej Sulli. Na samo
wspomnienie tamtego wydarzenia, mocniej wtulił się w blondyna i zacisnął mocno
powieki, bojąc się, że zaraz uroni kilka łez. Nie chciał więcej płakać, a już
na pewno nie w obecności Luhana.
- Jak się
czujesz? – zapytał blondyn, tym samym przerywając ciszę, jaka zapanowała w
przedpokoju. Odsunął się od Jongina na niewielką odległość i widząc samotną łzę
spływającą po jego policzku, szybko starł ją wierzchem dłoni. – Tak mi przykro,
Kai. Naprawdę nie wiem, jakim potworem trzeba być, by zrobić coś takiego
zwierzęciu. Sulli była taka kochana – powiedział cicho, przez cały czas patrząc
brunetowi w załzawione oczy.
- Możemy o
tym nie mówić? – poprosił łamiącym się głosem Kai, na co Luhan pokiwał głową na
zgodę i uśmiechnął się delikatnie. – Jakie mamy plany na wieczór?
- Hm,
możemy obejrzeć filmy albo zagrać w coś na konsoli, a możemy też posiedzieć i
po prostu porozmawiać. – Luhan złapał bruneta za rękę i zaprowadził go do
przestronnego salonu. – Moi rodzice poszli już do baru, więc jesteśmy sami. Nie
wrócą pewnie przed północą – stwierdził zadowolony, sadzając chłopaka na
kanapie. – Zjemy coś? Moja mama przygotowała dzisiaj pyszne bibimbap,
tylko nie wiem, czy lubisz.
- W sumie… – Kai zawahał się na chwilę, wpatrując się
w radosne oblicze blondyna. Co prawda nie miał ochoty na jedzenie, ale z
drugiej strony przez ostatnie dni tak marnie jadł, że powątpiewał w to, by jego
żołądek jeszcze istniał. – Chętnie zjem – dokończył po chwili i uśmiechnął się
lekko do Luhana.
- To ty sobie tutaj siedź, a ja idę podgrzać –
zarządził chłopak i ruszył w stronę kuchni. W połowie drogi zatrzymał się i
odwrócił przodem do Jongina. – Może poszukaj jakiegoś filmu? Przywiozłem ze
sobą całkiem sporą kolekcję horrorów. Są w tej półce obok telewizora. Może
znajdziesz coś, czego jeszcze nie oglądałeś – zaproponował, a potem zniknął w
kuchni.
Kai przez chwilę siedział na kanapie i rozglądał się
dookoła siebie, podziwiając porozwieszane na ścianach ramki z rodzinnymi
zdjęciami. Zaintrygowany wstał z sofy i zaczął oglądać poszczególne fotografie,
po chwili dochodząc do wniosku, że na żadnej z nich nie ma brata Luhana.
Wszędzie był tylko jeden chłopak i chociaż na co trzecim zdjęciu miał inny
kolor włosów, to Kai bez problemu rozpoznał swojego partnera. Na przestrzeni
lat niewiele się zmienił; zawsze był tak samo niewinnie wyglądającym aniołkiem,
w którego oczach połyskiwały te same iskierki radości.
Obejrzawszy wszystkie zdjęcia, podszedł do segmentu i
otwarł wskazaną wcześniej przez Luhana szafkę. Pudełka z filmami na DVD
poustawiane były w alfabetycznym porządku, więc Kai od razu zabrał się za
przeglądanie poszczególnych tytułów. Większość z nich obejrzał za sprawą
Jonghyuna, który jakimś cudem zdobywał filmy, gdy wyjeżdżał na wybrzeże, by
odwiedzić mieszkającą tam babcię. Co prawda żaden z nich nie był oryginalny,
ale nikomu to nie przeszkadzało. Na Neun nikt nie przywiązywał do tego uwagi, a
przynajmniej nieliczna młodzież, która nie uciekła z wyspy do większych miast,
miała co robić w nudne wieczory.
Kiedy Jonginowi nareszcie udało się znaleźć film,
którego nigdy wcześniej nie oglądał, zadowolony odłożył pudełko z płytą na
telewizor i poszedł do kuchni, chcąc sprawdzić, czy Luhan nie potrzebuje jego
pomocy. Widząc krzątającego się po pomieszczeniu chłopaka, uśmiechnął się pod
nosem i po cichu podszedł do niego, od razu obejmując go ramionami w pasie.
- Nie strasz mnie, bo jeszcze zawału dostanę –
zaśmiał się Luhan, nakładając do misek jedzenie. – Wybrałeś coś?
- Tak, American
Psycho – odpowiedział Kai i zaczął składać delikatne pocałunki na szyi
blondyna, który na te czułości reagował uroczym śmiechem. – Pomóc ci z czymś?
- Możesz zabrać kieliszki, a w lodówce chłodzi się
wino. – Luhan cudem oswobodził się z uścisku bruneta i zabrawszy tacę z
talerzami, ruszył do salonu. – I otwórz je, jeśli możesz. Ja nie jestem w tym
dobry.
Jongin uśmiechnął się przebiegle do samego siebie i
otworzył lodówkę, z której następnie wyjął czerwone wino. Czyli to miał na
myśli Luhan, kiedy mówił, że ma wszystko, czego będą potrzebować? Kai zaśmiał
się pod nosem i sięgnął po leżący na kuchennym blacie korkociąg. Zabrał jeszcze
dwa wcześniej przygotowane przez blondyna kieliszki i udał się do salonu, gdzie
Luhan właśnie układał talerze na stole.
- Przyznaj się, chcesz mnie upić i wykorzystać –
powiedział Kai, udając wielce oburzonego. Patrząc uważnie na blondyna, usiadł
obok niego na miękkim dywanie przy niskim stoliku i zmrużył groźnie oczy.
- Myślę, że i bez wina mógłbym cię wykorzystać –
parsknął śmiechem Luhan i pokręcił głową z rozbawieniem. Widząc minę Jongina,
przybliżył się do niego i przelotnie musnął jego usta, a potem wrócił do
układania talerzy. – Nie bój się. Przy mnie nic ci nie grozi.
- A czy ja powiedziałem, że miałbym coś przeciw
wykorzystaniu mnie? – Kai uśmiechnął się zadziornie i otworzył w końcu wino,
przypadkiem oblewając nim swoją dłoń. Spanikowany spojrzał na jasny dywan i
odetchnął z wyraźną ulgą, gdy nie zobaczył na jego powierzchni żadnych plam. –
Nie przepadam za winem, ale to jest naprawdę dobre – stwierdził po chwili,
kiedy skosztował trochę trunku.
- Tak? – Luhan spojrzał pytająco na chłopaka i
ponownie pocałował go w usta, po czym odsunął się od niego i zrobił minę
myśliciela. – Faktycznie, bardzo dobre – przyznał po chwili i uśmiechnął się do
rozbawionego Jongina. – Jedzmy, bo zaraz wszystko będzie zimne.
- A film? – Kai sięgnął po pałeczki i skinął głową na
wyłączony telewizor.
Luhan przytaknął tylko i poderwał się z ziemi. Szybko
nastawił film i wrócił do bruneta, który właśnie zajadał się przygotowanym
przez panią Lu bibimbapem. Widać było, że mu smakuje, co niezmiernie ucieszyło
blondyna. Nie chciał nic mówić, ale już na samym początku zauważył, jak bardzo
Kai schudł przez ostatnie dni. Kiedy jeszcze byli razem nad zatoką, miał takie
słodkie policzki, które Luhan miał ochotę co chwilę szczypać, a teraz mocno
wystające kości policzkowe skutecznie by to uniemożliwiały. Domyślał się, że przez
to wszystko jedzenie było ostatnią rzeczą, na jaką Kai miał ochotę, ale Lu
przyrzekł sobie, że teraz się za niego weźmie i tak go utuczy, że w szybkim
czasie nabierze trochę ciałka.
- Smakuje? – zapytał Luhan po dłuższej chwili,
odrywając wzrok od ekranu telewizora.
- To jest pyszne! – powiedział rozmarzony Kai,
uśmiechając się promiennie. – Żałuję, że Siwoo tak dobrze nie gotuje, chociaż z
drugiej strony to może i lepiej, bo gdyby gotował takie pyszności, to ja chyba
byłbym niewyobrażalnie gruby. Nawet moja mama nie miała takiego talentu –
przyznał i nagle posmutniał na wspomnienie o rodzicielce. Zaraz jednak znów się
uśmiechnął, nie chcąc psuć przyjemnej atmosfery.
Luhan odwzajemnił ten gest, w ostatnim momencie
powstrzymując się przed zapytaniem o jego mamę. Wiedział, że to na pewno nie
jest przyjemny dla Jongina temat, dlatego na razie wolał go nie poruszać. Jeśli
chłopak będzie chciał, to sam mu kiedyś opowie o tym, co stało się z panią Kim.
- Moją mamę zabił Szatan. Dlatego wszyscy się go boją
– powiedział obojętnym głosem Kai, domyślając się po minie Luhana, że właśnie o
to chciał zapytać.
*
To był najlepszy sposób, w jaki Kai mógł spędzić
wieczór. Oplatające go w pasie ramiona Luhana sprawiały, że czuł się
niesamowicie bezpiecznie, a jego ciepły oddech drażniący szyję powodował, że
serce bruneta biło jak oszalałe. Pierwszy raz od kilku dni Jongin czuł się
szczęśliwy i przestał rozpamiętywać to, co się wydarzyło. Cieszył się, że Lu do
niego zadzwonił, cieszył się, że mieszkańcy zorganizowali niepotrzebne zebranie
i oni mogli się spokojnie spotkać w zaciszu domu Luhana.
Po kolejnym obejrzanym filmie i już drugiej butelce
wina, Jongin czuł, że zaczyna szumieć mu w głowie. Zwykle szybko nie odpadał,
jednak ostatnio w ogóle nie pił alkoholu, a wiadomo, że po długiej przerwie
najgorszy jest pierwszy raz. W takich sytuacjach wystarczyło niekiedy jedno
piwo, by Kai poczuł uderzenie procentów. Wiedział jednak, że przy Luhannie nie
musi się hamować i nawet gdyby zrobił coś naprawdę głupiego, to ten tylko
skomentowałby to śmiechem i ewentualnie nazwał go słodkim głupkiem robiącym
dziwne rzeczy.
- Lulu, mogę zadać ci pytanie? – odezwał się Kai,
czując, jak język plącze mu się z każdym wypowiedzianym słowem. Spojrzał
zamroczonymi oczami na blondyna, a potem przeniósł wzrok na kolorowy plecak,
który chwilę wcześniej przykuł jego uwagę. Kiedy chłopak skinął głową na zgodę,
podniósł się do pozycji siedzącej i wskazał na obiekt. – Możesz mi powiedzieć,
czemu ten plecak ma dla ciebie taką wartość?
- Co? To tylko plecak – parsknął Luhan, patrząc z
politowaniem na swojego chłopaka, który siedział przygarbiony z lekko
rozchylonymi ustami i tępym wzrokiem wpatrywał się w torbę. – O co ci chodzi?
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie na przystani? –
Kai przeniósł spojrzenie na Luhana i zmrużył oczy, jakby się nad czymś
zastanawiał. Blondyn w odpowiedzi przytaknął głową, próbując nie zacząć się
śmiać. – Tak tuliłeś do siebie ten plecak, że miałem w pewnym momencie
wrażenie, że wydrapałbyś mi oczy, gdybym chciał ci go odebrać.
- Nie chodziło wtedy o plecak, ale o jego zawartość –
wyjaśnił Luhan i sięgnął po coś, co znajdowało się za jego plecami. Uśmiechając
się do maskotki, pomachał nią przed twarzą bruneta i parsknął śmiechem, gdy
zobaczył skonsternowaną minę chłopaka. – To właśnie on był w plecaku. Mam do
niego ogromny sentyment i nie przeżyłbym, gdyby coś mu się stało.
- Miś? Chodziło wtedy o misia? – Kai zamrugał
kilkakrotnie powiekami i rozdziawił usta, nie mogąc uwierzyć, że posądzał
Luhana o bycie przemytnikiem drogich klejnotów. – To ja tworzyłem jakieś
niestworzone teorie, a ty tylko opiekowałeś się maskotką?
- No cóż, każdy ma swój własny skarb, którego
pilnuje, jak oka w głowie – przyznał rozbawiony blondyn i odłożył maskotkę na
poduszki. – Może zostaniesz na noc? Wolałbym, żebyś nie włóczył się sam po
nocy, w dodatku w takim stanie – dodał, przyglądając się swojemu chłopakowi,
który w dalszym ciągu podejrzliwie wpatrywał się w kolorowy plecak.
- Ale ja się bardzo dobrze czuję – zamruczał Kai i
nagle padł na łóżko Luhana, od razu wtulając się w miękką poduszkę. – Albo
wiesz co? Zadzwonię po Siwoo, żeby po mnie przyjechał, gdy będzie wracał z
zebrania. Powinno się już skończyć, co nie? – Po omacku odszukał swój telefon i
spojrzał na ekran. Westchnąwszy cicho, wybrał numer do ojczyma i wcisnął
zieloną słuchawkę. Luhan siedział obok niego, więc przysunął się bliżej i
układając głowę na jego kolanach, przyłożył aparat do ucha. Siwoo odebrał
dopiero po czwartym sygnale, co oznaczało, że zebranie wciąż mogło trwać. –
Hej, przyjedziesz po mnie? Nie chcę wracać do domu po ciemku.
- Jasne. Akurat mówiłem państwu Lu, że zawiozę ich do
domu, więc przy okazji wezmę ciebie – powiedział Siwoo i rozłączył się, nim Kai
zdążył podziękować.
- Przyjedzie i przy okazji przywiezie twoich rodziców
– westchnął brunet, wtulając się mocniej w ciało Luhana, który przez cały czas
przeczesywał palcami jego włosy. – Ja… Ja chyba się w tobie zakochałem –
wymruczał ledwo zrozumiale chłopak, wpatrując się w lśniące oczy partnera,
który na te słowa uśmiechnął się promiennie i pochylił nad twarzą bruneta, po
chwili złączając ich usta w czułym pocałunku.
- Ja w tobie na pewno – wyszeptał Luhan i odsunął się
do Jongina, który właśnie próbował podnieść się do pozycji siedzącej. W końcu
mu się to udało z niewielką pomocą blondyna.
Kai odwrócił się przodem do swojego chłopaka i
zagryzając dolną wargę, przysunął się bliżej niego i wdrapał się nieporadnie na
jego nogi, siadając na nim okrakiem. Ciepłą dłonią przejechał po policzku
starszego chłopaka i nie mogąc już dłużej wytrzymać tworzącego się pomiędzy
nimi napięcia, zachłannie wpił się w jego słodkie usta. Luhan niemal
natychmiast odwzajemnił pocałunek, oddając każdą pieszczotę. Dłonie wsunął pod
koszulkę bruneta, drażniąc zimnymi palcami jego rozgrzaną skórę i tym samym
wywołując gęsią skórkę na całym ciele chłopaka.
- Wróciliśmy! – krzyknęła pani Lu, gdy tylko
przekroczyli próg domu.
- Cholera – syknął rozgoryczony Luhan, odsuwając od
siebie bruneta. – Ci to też mają wyczucie czasu – burknął i spojrzał smutno na
chłopaka, który właśnie poprawiał podwiniętą koszulkę. – Już idziemy! –
krzyknął jasnowłosy, doprowadzając się do względnego porządku.
Trzymając się za ręce, zeszli na parter, gdzie
czekali już państwo Lu i rozbawiony czymś Siwoo. Na widok nieco zamroczonego
Jongina, uśmiechnął się szeroko i poklepał chłopaka po plecach, przez co on o
mało co nie wypluł płuc. Po szybkim pożegnaniu się z rodziną Lu, złapał
pasierba za ramię i wyprowadził go na zewnątrz, mając nadzieję, że zimne
powietrze nieco go otrzeźwi. Nie był zły. Wręcz przeciwnie: cieszył się, że
Luhan w końcu wyciągnął tego chłopaka z domu i zapewnił mu choć trochę rozrywki.
Mężczyzna jednak wolał nie wnikać w szczegóły, nie chcąc niszczyć sobie wizji
niewinnego związku pomiędzy tymi dwoma chłopakami.
*
W głowie Jongina jeszcze nieco szumiało od wina, ale
powoli wracał do siebie. Zaraz po powrocie do domu, postanowił wziąć chłodny
prysznic, licząc, że w ten sposób pozbędzie się resztek procentów. Wciąż czuł
na sobie dotyk Luhana i jego zimne dłonie wywołujące gęsią skórkę na całym
ciele. Zupełnie tak, jakby wciąż to robił.
Kai uchylił powieki i oparł dłonie o ściankę kabiny, rozkoszując
się chłodnym strumieniem wody, który właśnie masował jego kark. Czując na
biodrach czyjeś dłonie, wzdrygnął się przestraszony i automatycznie
wyprostował, oglądając się za siebie. Nikogo jednak za nim było, więc winę
zwalił na fakt, że wciąż jeszcze był pod wpływem słodkiego wina. Kręcąc głową z
niedowierzaniem, zakręcił kurki z wodą i otworzył drzwi kabiny, wypuszczając z
niej obłok pary wodnej. Owinął biodra ręcznikiem i wyszedł do pokoju, w którym
panował nieprzenikniony mrok. Nie mając nawet sił, by się ubrać, padł na
wpółprzytomny na łóżko i zamruczał coś pod nosem, podsuwając pod głowę
poduszkę.
Z lekkiej drzemki wyrwał go dobiegający z zewnątrz
hałas. Kai dopiero po chwili uniósł się na łokciach i spojrzał na otwarte na
oścież okno, przez które przechodził właśnie Luhan. Zaskoczony brunet
rozdziawił usta, nie do końca jeszcze ogarniając to, co się właśnie dzieje.
Kiedy blondyn do niego podszedł, poderwał się na łóżku i przetarł oczy dłońmi,
chcąc się upewnić, że to nie sen.
- Co ty tutaj robisz? – spytał zaskoczony Kai,
wpatrując się w sylwetkę chłopaka.
- Przyszedłem sprawdzić, jak się czujesz – wyjaśnił
Luhan, klękając na łóżku. Uśmiechnął się przelotnie i przejechał zimnymi dłońmi
po nagim torsie Jongina, jeszcze bardziej się do niego przysuwając. – Jeśli
chcesz, to zawsze mogę sobie pójść – wyszeptał uwodzicielskim tonem, zjeżdżając
jedną dłonią na ręcznik, którym owinięte były biodra chłopaka.
W odpowiedzi Kai pokręcił tylko głową, nie będąc w
stanie wydusić z siebie choćby pojedynczego słowa. Obecność Luhana sprawiła, że
poczuł się, jakby wypił dodatkowo jeszcze dwie butelki wina, a przecież pod
prysznicem czuł się już o wiele lepiej. Nieprzytomnym wzrokiem wpatrywał się w
twarz blondyna, wciąż nie dowierzając, że do niego przyszedł. Chłodne palce Lu
sunące po nagim torsie Jongina sprawiały, że zapominał o oddychaniu i jedyne,
co mógł robić, to wpatrywać się w oczy tego chłopaka, które niesamowicie
błyszczały, pomimo panującego w pokoju mroku. Kai był zbyt zamroczony, by
dostrzec igrające w nich ogniki pożądania i coś jeszcze: ten niepokojący
wszystkich dookoła blask, którego brunet nigdy nie widział, będąc zbyt mocno
zauroczonym Luhanem.
Jasnowłosy przejechał językiem po spierzchniętych
ustach bruneta i po chwili wpił się w nie brutalnie, sprawiając, że chłopak na
ułamek sekundy przestał oddychać. Jongin wplótł drżące palce we włosy partnera
i pogłębił pocałunek, rozchylając wargi blondyna swoim językiem. Odzyskując
powoli panowanie nad własnym ciałem i umysłem, popchnął delikatnie Luhana na
łóżko i gdy ten opadł na plecy, pochylił się nad nim i ponownie wpił się w jego
usta. Słodki zapach wanilii zaczął na nowo omamiać Jongina, który, wspierając
się dłońmi na materacu, zaczął schodzić pocałunkami na szyję i obojczyki
blondyna. Wsunął jedną rękę pod jego koszulkę, badając opuszkami palców
delikatną teksturę jego jasnej skóry. Czuł na twarzy szybki oddech kochanka, z
którego gardła co chwilę wydobywało się ciche westchnięcie, gdy jeździł dłonią
po jego brzuchu, docierając w ostateczności do zapięcia spodni. Z pomocą Luhana
zdjął z niego koszulkę i zagryzając wargę, przyjrzał się dokładnie jego
kruchemu ciału, które lekko połyskiwało od pierwszych kropli potu.
Widząc wahanie bruneta, Luhan położył dłoń na jego
karku i przyciągnął go do siebie, złączając ich usta w czułym pocałunku.
Pogłębił czułość, ponownie kładąc się na łóżku i ciągnąc za sobą młodszego
kochanka, który właśnie siłował się z rozpięciem spodni blondwłosego. Lu
uśmiechnął się przez pocałunek i uniósł lekko biodra, chcąc ułatwić chłopakowi
zadanie. Pozbywszy się ostatnich części garderoby, oplótł nogami Jongina i
przyciągnął go do siebie, chcąc w ten sposób mu pokazać, że jest gotowy na
zbliżenie.
Dla nich obu było to nowe doświadczenie, dlatego Kai
nie zamierzał się z niczym spieszyć. Leniwie składał pocałunki na policzkach
Luhana, zahaczając zadziornie o jego słodkie usta, a później schodząc na szyję
i obojczyki chłopaka, w które co chwilę delikatnie się wgryzał, rozkoszując się
jękami blondyna. Kai niespiesznie sunął dłonią po ciele kochanka, chcąc być jak
najbardziej pewnym, że jest gotów do zbliżenia. Pochylając się tuż nad twarzą
Luhana, spojrzał w jego zamglone oczy, w których wciąż widać było niepokojący
blask, a później wpił się zachłannie w usta chłopaka, jednocześnie wykonując
pierwsze pchnięcie.
Początkowe ruchy bruneta były niepewne, gdyż chciał,
by Luhan powoli przyzwyczajał się do jego obecności w sobie. Zdawał sobie
sprawę z tego, że to dla niego nowość, dlatego nie zamierzał się z niczym
spieszyć, pozwalając bólowi złagodnieć. Dla Jongina było w tej chwili coś
niezwykłego, wręcz magicznego, kiedy patrzył z góry na twarz blondyna, na
której początkowo malował się grymas bólu, jednak on stopniowo zaczął ustępować
miejsca radości wymieszanej ze spełnieniem. Chcąc załagodzić nieprzyjemne
uczucie, Kai pochylił się nad twarzą Luhana i zachłannie wpił się w jego usta, zahaczając językiem o jego
zęby, a później przejeżdżając nim po podniebieniu, w czego efekcie blondyn
jęknął przeciągle i poruszył się niespokojnie pod młodszym chłopakiem, dając mu
znak, że jest gotów.
Luhan przymknął powieki i nieświadomie zagryzł zęby
na ramieniu bruneta, którego ruchy z każdą kolejną sekundą były coraz bardziej
zdecydowane i wręcz gwałtowne. Blondyn uśmiechnął się do samego siebie, mocniej
wbijając palce w plecy kochanka, który jęknął głośno, czując tępy ból w okolicy
łopatek.
Dla Luhana było to spełnienie wszelkich fantazji
pojawiających się w jego głowie, odkąd pierwszy raz zobaczył Jongina na
przystani. Ten chłopak w szybkim czasie stał się obsesją jasnowłosego, który
teraz był niemalże pewien, że Kai już na zawsze pozostanie tylko jego, a nawet
jeśli pojawi się jakaś przeszkoda, to Luhan z pewnością znajdzie sposób, by się
jej pozbyć.
O matko jedyna jakie to jest zajebiste~~
OdpowiedzUsuńOgólnie mam mętlik w głowie, bo teraz to już sama nie wiem kto porwał Taemina, ale się dowiem. Czekam na kolejny rozdział! Hwaiting!
Kochaaam to genialne opowiadanie !!!
OdpowiedzUsuńJest świetne
Zdecydowanie najbardziej emocjonalny rozdział świata. Przyznam, że to pierwsza erotyka homoseksualna, jaką czytałam. W zasadzie nawet podziałało to na moją wyobraźnie, no, ale nadal mnie jednopłciowe związki nie kręcą. Chyba dlatego, że sposób w jaki się łączą jest dla mnie dość niesmaczny :) Ale powiem ci, że niesamowicie mi się podobało. Jak Luhan zjawił się w jego pokoju to naszła mnie absurdalna myśl, że to nie on tylko ten brat bliźniak i Kai prześpi się z tym złym. Teraz jednak nie mam pewności. Śmierć Suli to wciąż przykra sprawa, to wspaniale, że z pomocą Lulu chłopakowi udaje się wyjść na prostą.
OdpowiedzUsuńKobieto! Niech to się w końcu wyjaśni, bo zaraz zejdę z niepewności i będziesz mnie miała na sumieniu XDDD przez cały czas zastanawiam się kto i po co porwał Tae, zabił Sulli, pobił Gayoon. Lulu ma jakieś alter ego pochłonięte obsesją na punkcie Kaia czy co? I jaki ma z tym związek ten wilk?
OdpowiedzUsuńCzekam na następną część i do czasu jej opublikowania będę snuć dzikie domysły xd weny <3
Coraz bardziej nie mogę wytrzymać tego napięcia, nie wiem o co w tym chodzi! Nagle okazuje się że Luhan nie ma brata i to on jest tym złym? Tak nie może być :c rozdział świetny chociaż to żadna nowość, podziwiam Twój talent do pisania. Nie mogę się doczekać następnej notki.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że ostatnio rzadko komentuję, ale w wakacje pracuję i prawie nie mam czasu na czytanie blogów ;;
OdpowiedzUsuńNo więc bardzo chciałam zobaczyć rozdział cały poświęcony naszym drogim kochankom XD gdyby nie twoje ostrzeżenie na początku, pewnie bardziej spodobałby mi się ten rozdział XD ale uwielbiam czytać momenty z nimi, wg mnie najlepszy był ten nad wodospadem - tak urocze i delikatnie opisane :)
już dawno wpadłam na myśl, że to właśnie stary Lee porwał Tae. No bo Taemin poznał jego głos, a to dziwne, że Lee zniknął w tym samym czasie. Wg mnie Lee jest zamieszany w sprawę szatana i teraz się mści,etc. Ale zapewne się mylę, haha xd
ja również nie mogę się doczekać rozwiązania całej sprawy, bo to wszystko jest takie tajemnicze i dziwne :)
Tak się nakręciłam, znowu xD
OdpowiedzUsuńCzytam to jakoś 5 godzin, bo ciągle ktoś mi przeszkadza, ale jednak się opłaciło! :D
Nic praktycznie się nie wyjaśniło, przynajmniej dla mnie, ale miło było przeczytać taki rozdział, jak coś większego zachodzi między Lu, a Jonginem :D
Jak przeczytałam to "Nie, wszystko, co nam jest potrzebne, już mam", myślałam, że go tam zabije o__o Potem przypomniałam sobie ostrzeżenie z początku i pomyślałam, że najpierw go wyrucha, a potem zabije! (przepraszam za słownictwo, ale emocje :p)
Szczerze, to nawet to, że Luhan tak bardzo "martwił się" o Kaia, ze względu na Sulli, to ja nadal uważam, że to on... I ta końcówka jeszcze bardziej mnie w tym utwierdziła (dobra, jednak coś mi się tak wyjaśniło xD). Nasz mały Lu jest tak zazdrosny, że zabije każdego, kto jest ważny dla Jongina.... O Bosz, ale się dzieje! :D
Nie mogę się doczekać dalej! Niech moc i wena będą z Tobą! :D
Szatan zabił mamę Kaia... Nie pomyślałabym.
OdpowiedzUsuńLu w tym plecaku miał misia? No serio? No to teraz mi to niezbyt pasuje do tego obrazka mordercy jakiego go sobie wyobraziłam. :D Weź zaczynają mnie drażnić te tajemnice, nic nie wiem i czytam tak z tymi wszystkimi domysłami. Niby myślę już że Luhan nie ma żadnego brata i to on więzi Minnie, to nagle on w rozdziale jest taki miły i kochany dla Kaia. Jak zmienię zdanie, że może jednak to nie on, a ktoś inny to on wyskakuje z "jeśli pojawi się jakaś przeszkoda, to Luhan z pewnością znajdzie sposób, by się jej pozbyć." o.O chociaż to można zinterpretować w różny sposób, wcale to nie musiało znaczyć, że on stoi za zabójstwem Sulli, no bo jednak chyba suka by mu nie przeszkadzała w jego związku z Kaiem, nie? Ale już Gayoon, patrząc z boku, tak. Wiesz, że nie chce mi się już nad tym myśleć, ostatnio myślenie mi w ogóle nie wychodzi. Poczekam aż to wyjaśnisz, i mam nadzieję, że zrobisz to już niedługo, a nie w ostatnim rozdziale...
Luhan w plecaku nosił misia ? Musi być dla niego naprawdę ważny.
OdpowiedzUsuńSzatan zabił matkę Jongina ?
Fajnie, że Luhan chociaż trochę doprowadził Kaia do porządku. Śmiać mi się chciało jak oni byli już na dobrej drodze, a tu rodzice Luhana niespodziewanie wrócili do domu.
No, ale ta końcówka wynagrodziła wszystko ;D
Ja to już nawet sama nie próbuję ogarnąć tych wszystkich tajemnic. Mam za duży mętlik w głowie, więc wciąż czekam na twoje wyjaśnienia :)
Świetny rozdział,
Pozdrawiam ! :)
Okej... Już nie mam pojęcia kto jest porywaczem, gdzie jest właściciel baru i kto zabił wilczycę. Choć myślę, że za tym ostatnim stoi Luhan. Mam wrażenie, że to on jest szatanem i że wcale nie ma brata bliźniaka. Podoba mi się ta tajemniczość w Twoim opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńOstatnia scena mnie powaliła! Przeczuwałam, że Luhan będzie na dole xD
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na [following-liars]
Cholernie szkoda mi Jongina. Ja również kompletnie bym nie wiedziała, jak się pozbierać po stracie ukochanego pupila... Na dodatek łzy same napływają do oczu, kiedy się pomyśli, że ktoś tak okrutnie potraktował niewinną, słodką Sulli. Naprawdę się ucieszyłam, kiedy Luhan zadzwonił do swojego chłopaka i zaprosił go do siebie. Dzięki temu Kai, zamiast siedzieć i się zamartwiać, przyjemnie spędził czas. Co prawda trochę szkoda tej kłótni z Siwoo, ale ojczym chyba doskonale rozumie złość swojego pasierba.
OdpowiedzUsuńLulu był taki słodki, kiedy Jongin już do niego przyszedł! Widać, że zależy mu na ich relacjach i zrobił wszystko, aby wieczór był wyjątkowy. Zaszokowała mnie tylko informacja, że to Szatan jest odpowiedzialny za śmierć matki bruneta. Teraz ten cały strach jest uzasadniony.
Ta scena zbliżenia wyszła Ci naprawdę świetnie :) Wszystko opisałaś bardzo subtelnie, niemal magicznie i cieszyłam się ze szczęścia obu chłopaków. Martwi mnie tylko zachowanie Luhana, ponieważ wydaje mi się, że on wcale nie jest taki niewinny i nieśmiały, czasem myślę, że czai się w nim jakieś zło. No i zaczęłam podejrzewać pana Lee o porwanie Taemina, w końcu chłopak go rozpoznał.
Niemniej rozdział przypadł mi do gustu, jestem ciekawa, co wydarzy się dalej.
Pozdrawiam <3
Okey, już sama nie wiem co myśleć. Gdzieś tam w mojej głowie klaruje się myśl, ze tak naprawdę to LuHan nie ma brata, a po prostu rozdwojenia osobowości. Utwierdziła mnie w tym przekonaniu brak zdjęć brata LuHana oraz końcówka w której Lu "oświadcza" że jest zdolny pozbyć sie każdego kto stoi na drodze ich miłości. Tylko nie wiem po co Lu miałby znęcać się nad Taeminem. Bo jesli LuHan miałby brata to ten mógłby to robić z czystej satysfakcji. Kurde, mieszasz mi w głowie. Nie wiem czego mam się po tobie spodziewać xd
OdpowiedzUsuńSama scena seksu mi się podobała. Robisz się w tym coraz lepsza. I nie to abym cię namawiała do pisania większej ilości smutów >D
Szkoda mi Kaia. Sama bym chyba siedziała w kącie z tydzień gdyby coś się stało mojemu psu D: No i zaskoczyłaś mnie tym, że Szatan zabił matkę Kaia. Spodziewałam się raczej tego, ze pogryzł kogoś lub coś, ale zabicie kobiety... no cóż, zaskakujesz mnie na każdym kroku xd
och, i ostatnie co mnei zastanawia to co sie stało z właścicielem baru.. moze on jest Szatanem? [ tak, wiem. porąbana myśl xD ] kurde, aż się nie mogę doczekać reszty rozdziałów ;3
Więc taaaak... jestem trochę dobita, że dopiero teraz piszę ten komentarz (mój komputer padł i dopiero jak go dostałam - DZIŚ musiałam przeczytać ten rozdział i wszystko nadrobić)
OdpowiedzUsuńPrzez te kilka tygodni moje koleżanki tylko mnie drażniły tekstem: "witness już dodała rozdział! Opowiedzieć ci? Ja już czytałam!" - To dopiero jest frustrujące !!! Ale nareszcie udało mi się przeczytać ten rozdział na spokojnie bez żadnych spojlerów!
Nie będę się długo rozpisywać, bo pędzę do kolejnych, ale muszę cię pochwalić!
A za co innego mogę? Oczywiście, że za scenę łóżkową. Może dziwne, że zwróciłam na to uwage, ale opisałaś to tak jakoś delikatnie i magicznie - bo w większości ff jakie czytałam, to aż tyłek czasem boli od czytania (a nie powiem, że takich nie lubię) hahahahahahah nie no, ale jeszcze chciałam cię pochwalić za to, że dobrze wykreowałaś bohaterów tego opowiadania. Zazwyczaj ich charaktery zmieniają się z biegiem fabuły, a u ciebie słodki, tajemniczy Luhan w każdej scenie jest w stu procentach tym kogo chciałaś stworzyć - w skrócie po tym poznaje się, czy ktoś panuje nad fabułą (przynajmniej tak mi się wydaje)
:D