Tytuł:
Przypadek zgodny z planem
Bohaterowie: Byun Baekhyun, Park Chanyeol, Suho, Chen
Rodzaj: fluff
Długość: 3972 słów
Uwagi: AU (chłopaki nie są sławni)
Bohaterowie: Byun Baekhyun, Park Chanyeol, Suho, Chen
Rodzaj: fluff
Długość: 3972 słów
Uwagi: AU (chłopaki nie są sławni)
Byun Baekhyun nigdy nie lubił nowych
miejsc. Kiedy przychodził czas zmiany szkoły, panikował jak nikt inny i nawet
obietnice mamy, że wszystko będzie dobrze nie mogły nic wskórać. Chłopak zawsze
bał się, że nie zostanie zaakceptowany albo już pierwszego dnia zrobi coś bardzo
głupiego i tym samym zostanie skreślony przez uczniów. Nie należał do szkolnej
elity, nie pochodził z bogatej rodziny, nie miał również specjalnych
zainteresowań, którymi mógłby pochwalić się przed nowymi kolegami. Był
zwyczajnym nastolatkiem, który na dodatek miewał problemy z nawiązywaniem
nowych znajomości, a to wcale nie pomagało w zaaklimatyzowaniu się w nowym
miejscu. Zwykle przez pierwsze dni obijał się po kątach, unikał wszelkiego
kontaktu z ludźmi, a gdy los zmuszał go do porozmawiania z kimś, przygotowywał
się do tego psychicznie przez dłuższą chwilę. Znacznie bardziej wolał błądzić
przez całą przerwę po zawiłych korytarzach ogromnej szkoły, aniżeli zapytać
któregoś z uczniów o drogę do klasy. Nie, Baekhyun nie umiałby tego zrobić bez
zająknięcia się, a nie chciał, by ludzie mieli go za jeszcze większego dziwaka.
Tak więc pierwsze dni nowej szkoły minęły
temu chłopakowi na samotnym chodzeniu po szkole, błądzeniu, odnajdywaniu klas w
ostatniej chwili i unikaniu wszelkiego kontaktu z kolegami z klasy. Praktycznie
na każdej lekcji siedział sam, ciesząc się faktem, że nikt nie trajkocze mu nad
uchem i nie przeszkadza w robieniu notatek. To nie tak, że Byun był pilnym
uczniem. Daleko mu było do takiego określenia, jednak wolał pomęczyć się, robiąc
swoje zapiski, niż prosić później kogoś innego o nie. Życie nauczyło go, że
należy liczyć jedynie na siebie, bo inni ludzie prędzej czy później i tak
zawiodą i to wtedy, gdy będą najbardziej potrzebni.
Z czasem nowa szkoła przestała być
największym złem na świecie i Baekhyun nareszcie zaaklimatyzował się w klasie.
Może koledzy i koleżanki z klasy nie należeli do najlepszych, ale przynajmniej
z niektórymi mógł porozmawiać o czymś innym, a nie tylko o zbliżających się
sprawdzianach czy zadaniach domowych. Znalazło się pośród tych kujonów dwóch
sympatycznych chłopaków, z którymi Baekhyun spędzał przerwy, jednak nie wynosił
tych znajomości poza szkolne mury. Nie chciał się zbytnio przywiązywać, wiedząc
doskonale ze swoich doświadczeń, że takie przyjaźnie i tak rozpadną się po
ukończeniu edukacji. Później każdy pójdzie w swoją stronę i może kiedyś
spotkają się po długich latach, ale to i tak graniczy z cudem. Baekhyun
pilnował własnych interesów i nie przejmował się otaczającymi go osobami.
- Baekhyun-ah! – krzyknął podekscytowany
chłopak, biegnąc przez szkolny dziedziniec, na którym znajdowało się pełno
uczniów. Kiedy dogonił zamyślonego bruneta, złapał go za ramię i zatrzymał w
połowie drogi do wejściowych drzwi. – Wydzieram się za tobą, a ty nic…
- Wybacz, zamyśliłem się – powiedział
spokojnie Byun, uśmiechając się lekko do kolegi. – Stało się coś czy znów
zobaczyłeś naszą nauczycielkę od koreańskiego i temu się tak ekscytujesz?
- Bardzo śmieszne – bąknął pod nosem
obrażony Suho, robiąc niezadowoloną minę.
Zawsze tak reagował, gdy Baekhyun
złośliwie wspominał śliczną i młodą nauczycielkę koreańskiego, do której jego
kolega nieustannie wzdychał. Byun wykorzystywał tę wiedzę przeciwko Suho i
zawsze robił sobie z niego niewybredne żarty, a na zajęciach posyłał mu głupie
uśmieszki, naśladując rozanielone miny chłopaka.
- Oj, już się nie bocz – zaśmiał się
Baekhyun, zarzucając rękę na ramiona kolegi. – Lepiej powiedz, co takiego się
stało, że darłeś się za mną na cały plac – powiedział, chcąc jak najszybciej
zażegnać to niewielkie spięcie pomiędzy nimi.
Suho już miał zacząć opowiadać o
sytuacji, jaka miała miejsce w autobusie, którym jechał do szkoły, jednak w tym
momencie dostrzegł rudowłosą czuprynę stojącego pośród innych uczniów chłopaka.
Już od kilku dni obserwował tego dryblasa i o ile z początku uważał, że to
tylko zbiegi okoliczności, o tyle z czasem zaczęło do niego docierać, że to nie
tylko przypadki, ale zaplanowane spotkania. Dziwił się tylko, że Baekhyun
niczego nie zauważył, bo przecież rudzielec wprost pożerał go wzrokiem. Gdyby
tylko nauczycielka od koreańskiego choć raz spojrzała w ten sposób na Suho…
- Baekkie, zauważyłeś, że ten koleś
ciągle się na ciebie gapi? – zapytał chłopak, trącając swojego kolegę łokciem.
Widząc jego pytające spojrzenie, skinął głową na rudzielca, który wyróżniał się
spośród tłumu nie tylko kolorem włosów, ale także wzrostem. Większość chłopaków
sięgała mu do ramienia, dlatego Suho bez problemu dostrzegał go w tłumie, gdy
ten ich śledził.
- Jaki znów koleś? – Baekhyun zmrużył
zabawnie oczy, rozglądając się dookoła siebie. – Ty już masz jakieś urojenia.
Oglądasz zdecydowanie za dużo filmów.
- Czy ty jesteś naprawdę ślepy? – Suho
przystanął przed wejściem do szkoły i odwrócił kolegę przodem do siebie. – Ten
rudzielec od kilku dni za tobą łazi, a ty nic nie zauważyłeś?
Baekhyun wzruszył na to wszystko
ramionami i wszedł do szkoły, rzucając przelotne spojrzenie grupce uczniów
stojących niedaleko nich. Co prawda dostrzegł pośród nich jakiegoś rudzielca,
ale nie sądził, by Suho miał rację co do tego, że jest jakimś prześladowcą.
Zresztą, czy naprawdę ktoś mógłby zwrócić uwagę na takiego przeciętniaka, jak
Baekhyun? Przecież on się niczym nie wyróżniał spośród tłumu uczniów. Ba! On
się w nim gubił, bo należał do jednych z najniższych osób w szkole. Czasami
jednak niewielki wzrost był plusem, zwłaszcza kiedy trzeba było niepostrzeżenie
uciec przed zgrają starszych uczniów, którzy uwielbiali pastwić się nad
młodszymi.
*
Park Chanyeol siedział od dłuższej chwili
w totalnym bezruchu, wpatrując się pustym wzrokiem w rozciągający się przed nim
dzieciniec szkoły. Poruszył się nerwowo, gdy usłyszał charakterystyczne
skrzypnięcie wejściowych drzwi i obejrzał się za siebie, licząc, że zobaczy
swój obiekt westchnień. Może zachował się niedorzecznie, jednak o wiele
bardziej wolał obserwować tego chłopaka na przerwach, aniżeli ośmieszyć się
przed nim, podchodząc do niego i pytając, czy nie chciałby się z nim umówić.
Przecież nawet nie wiedział, czy ten chłopak byłby nim choć w małym stopniu zainteresowany.
Może i Park Chanyeol na pierwszy rzut oka wydawał się być pewnym siebie
chłopakiem, jednak w rzeczywistości było wręcz na odwrót.
Rudowłosy westchnął głośno i opuścił
wzrok na leżącą na jego kolanach książkę. Tego dnia nie miał głowy do nauki.
Ostatnio w ogóle nie miał polotu do uczenia się, bo każda z przyswajanych
informacji została wypierana przez pojawiającą się myśl o tym chłopaku. Dla
Chanyeola to było naprawdę żałosne. Było mu żal samego siebie, że tak się
wpakował w całą tę sytuację. Czuł się, jak bohater tandetnej dramy, ale gdyby
tak naprawdę było, to dziwne zrządzenie losu sprawiłoby, że przypadkiem wpadłby
na uroczego bruneta na stołówce czy korytarzu i wystarczyłoby jedno spojrzenie
sobie w oczy czy dotknięcie dłoni, a już wiedzieliby, że są sobie przeznaczeni.
Nie, Chanyeol aż tak naiwny nie był i nie wierzył w takie rzeczy. Musiałby się
stać cud, żeby tamten chłopak w ogóle na niego spojrzał, chociaż kilka dni temu
można powiedzieć, że właśnie taki mały cud się wydarzył, ale może to był
jedynie zwykły przypadek.
Co prawda babcia Chanyeola zawsze powtarzała,
że każdy przypadek to początek przeznaczenia, ale co tam taka staruszka może
wiedzieć o brutalnym świecie nastolatków. Kiedy ona była młodsza, to życie
wyglądało zupełnie inaczej, ludzie nie mieli aż tak wielkich wymagań, a teraz,
żeby ktoś chciał się z tobą umówić, to musisz mieć albo mnóstwo pieniędzy, albo
musisz być najprzystojniejszym facetem, jaki chodzi po ziemi. Chanyeol ani nie
był bogaty, ani przystojny, a przynajmniej w jego mniemaniu, bo prawda była
taka, że niejedna dziewczyna do niego wzdychała, a nawet niektórzy chłopcy nie
potrafili przejść obok niego obojętnie.
- Gdzie twoja Julia, Romeo? - zażartował
roześmiany Chen, siadając obok rudzielca na murku, gdzie zawsze spotykali się
po zajęciach.
- Bardzo śmieszne - mruknął niskim głosem
Chanyeol, patrząc spod byka na kumpla z klasy. - Myślałem, że uda mi się go
zobaczyć na koniec dnia, ale najwidoczniej szczęście mi dzisiaj nie sprzyja -
westchnął ciężko, wrzucając książkę do plecaka. - Idziemy coś zjeść? -
zaproponował, zeskakując z murku. Spojrzał na Chena i uśmiechnął się do niego
lekko.
- Jasne, możemy iść - zgodził się
chłopak, dołączając do idącego w stronę szkolnej bramy rudzielca. - A może
wrzucisz mu do szafki liścik? - Chen nagle dostał olśnienia, dlatego od razu postanowił
podzielić się tym pomysłem z Chanyeolem.
- Chyba oszalałeś! Czy my jesteśmy w
podstawówce, żeby takie akcje robić? - Park spojrzał z wyrzutem na kolegę i
głośno westchnął, dając upust frustracji. - Sam już nie wiem, ale chciałbym to
załatwić tak, by nie wyjść na idiotę.
- Och, to będzie z tym bardzo ciężko -
parsknął Chen i widząc groźną minę rudzielca, zaczął uciekać w stronę ich
ulubionej knajpki, gdzie chodzili zwykle po zajęciach.
- Ty mały... Niech ja cię tylko dorwę! -
krzyknął Park, rzucając się w pogoń za kolegą.
*
Chanyeol przez pół nocy rozważał propozycję
Chena o podrzuceniu brunetowi liściku. Dobrze, może to było żałosne,
beznadziejne i ogólnie dziecinne, ale to był chyba jedyny plan, jaki miał
odwagę wcielić w życie. Wstyd mu było, że nawet nie potrafił podejść do
chłopaka i po prostu zapytać, jak mija mu dzień. Pewnie i tak stanąłby przed
nim i z tego stresu nie byłby w stanie wydusić z siebie głupiego
"cześć", a jeśli nawet to tak zacząłby się jąkać, że brunet z
pewnością uznałby go za niedorozwiniętego dzieciaka, któremu odebrano rozum na
rzecz wzrostu. Tak, zdecydowanie taka akcja skończyłaby się jedną wielką klapą.
Dlatego wolał wyjść na mniejszego idiotę i wrzucić do szafki bruneta anonimowy
liścik z nieśmiałą propozycją spotkania po lekcjach.
- Przestań tak panikować. Przecież to
tylko wrzucenie kartki do szafki - powiedział rozbawiony Chen, patrząc, jak
rudzielec nerwowo ściska świstek papieru w dłoni.
- Cicho, jakbyś był na moim miejscu, to
srał byś w gacie ze strachu - zamruczał Park, rozglądając się dookoła siebie.
Chen przedrzeźnił kumpla, jednak w duchu
przyznał mu rację. Pewnie sam by panikował i bał się, że coś pójdzie nie tak i
zostanie wyśmiany przez innych uczniów. Na szczęście to nie on musiał podrzucać
liści, a że lubił Chanyeola, to chciał dodać mu trochę otuchy i choćby siłą
zmusić go do działania. Rozejrzał się dookoła siebie i popchnął rudzielca w
stronę szafki jego obiektu westchnień. Na korytarzu panował istny chaos, więc
to była idealna okazja do wcielenia planu w życie.
Chanyeol zatrzymał się przed szafką
bruneta i wstrzymał oddech, próbując wsunąć karteczkę pomiędzy niewielką
szparę. Niestety ręce mu tak bardzo drżały, że nie mógł sobie poradzić z tak
prostym zadaniem. Spłoszony przez chłopaka, który miał szafkę obok bruneta,
zabrał szybko liścik i wrócił do Chena.
- Omo, ale ty jesteś głupi! - powiedział
załamany chłopak, uderzając się otwartą dłonią w czoło. - Dawaj to. Patrz i ucz
się od mistrza - dodał i wyrwał rudzielcowi karteczkę z dłoni.
Rozejrzał się na boki i nie widząc żadnego
zagrożenia, podszedł do szafki i czym prędzej wrzucił do środka liścik. Zadowolony
z powodzenia misji wrócił do Chanyeola i uśmiechnął się szeroko.
- Gratulacje, mistrzu, to nie ta szafka!
- krzyknął załamany Park i uderzył głową w metalowe drzwi szafki. Kątem oka spojrzał
na zszokowanego Chena i westchnął głośno, nie mogąc uwierzyć w swojego pecha. -
Chodźmy lepiej na lekcję.
- Przepraszam, nie chciałem schrzanić - wyszeptał
speszony chłopak, podążając krok w krok za rudowłosym.
- Nieważne - mruknął oschle Park i po
chwili zniknął w klasie, prawie zatrzaskując Chenowi drzwi przed nosem.
*
Park popukał się palcem w czoło, gdy
kumpel przedstawił mu plan na poznanie bruneta i pokręcił głową z
niedowierzaniem. W ciągu ostatnich dni zdążył się nauczyć tego, że każdy plan
Chena okazuje się być niewypałem, dlatego nie miał zamiaru kolejny raz
ryzykować. Jeśli tamten chłopak jest mu faktycznie przeznaczony, to przecież
prędzej czy później i tak ich drogi się spotkają, a oni będą żyć długo i
szczęśliwie. Na samą myśl o tym Chanyeol przewrócił oczami i z ledwością
powstrzymał się przed uderzeniem głową w ścianę. Tak, bywał czasami naprawdę
naiwny.
- Co ci szkodzi? - spytał Chen, wzruszając
beztrosko ramionami. Na widok stojącego z grupką uczniów bruneta uśmiechnął się
przebiegle do samego siebie i niespodziewanie popchnął rudowłosego na jego
obiekt westchnień.
Zaskoczony takim obrotem sprawy Park,
otworzył szeroko oczy i rozdziawił usta, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
Brunet wpatrywał się w niego intensywnie, zapewne czekając na przeprosiny,
jednak nie doczekał się ich. Chanyeol czmychnął czym prędzej z miejsca
zdarzenia i dogonił szybko idącego do klasy Chena, którego uderzył z całej siły
w ramię.
- Naprawdę jesteś podły! - powiedział
oburzony Park, popychając kumpla na ścianę.
- Może, ale twoja mina była bezcenna! -
parsknął śmiechem Chen i szybko zaczął uciekać przed kumplem. - Myślałem, że
zemdlejesz, gdy zobaczyłeś swojego aniołka! - dodał i tak bardzo był skupiony
na unikaniu kolejnych ciosów od Chanyeola, że nie zauważył otwierających się
drzwi jednej z klas, w które z hukiem uderzył.
- Szkoda, że nie widzisz teraz swojej
miny, cwaniaku! - Chanyeol uśmiechnął się wrednie do kumpla, ale mimo wszystko
pomógł mu się podnieść z ziemi. - Żyjesz? - spytał, poklepując Chena delikatnie
po policzku.
Chłopak skinął niepewnie głową i potarł
obolały bark, którym huknął o drewniane drzwi. Karma to podła świnia, nigdy nie
odpuszcza.
*
Baekhyun już od ponad godziny siedział w
szkolnej bibliotece, sumiennie pracując nad referatem z biologii. Nie miał już
na to sił, bolała go głowa, a oczy niemiłosiernie szczypały, jednak nie
zamierzał odpuszczać. Wiedział doskonale, że jeśli teraz przerwie, to w domu
tym bardziej nie będzie mu się chciało do tego wracać. Tam zawsze ma o wiele
lepsze rzeczy do robienia, jak chociażby siedzenie przed komputerem i obżeranie
się czekoladą.
Chłopak jęknął cicho, gdy przez chwilową
nieuwagę zgubił potrzebny fragment w książce. Przesunął wzrokiem po tekście i zrezygnowany
oparł głowę na dłoni, ukradkiem rozglądając się dookoła siebie. Jeszcze chwilę
wcześniej miejsce to było wypełnione uczniami, a nagle pozostało może z pięć
osób. Baekhyun usiadł wygodniej na krześle i wyprostował się maksymalnie,
pocierając dłonią obolały kark.
Nagle uwagę bruneta przykuły dziwne
szmery pochodzące z końca biblioteki. Byun obejrzał się za siebie, jednak
nikogo nie dojrzał. W pierwszej chwili myślał, że pewnie mu się przesłyszało
albo po prostu ktoś tamtędy przechodził i narobił chwilowego szumu. Zaraz
jednak w oczy Baekhyuna rzuciła się ruda czupryna wystająca ponad jedną z
szafek. Chłopak zmarszczył czoło i podniósł się z krzesła, chcąc sprawdzić, co
się tam dzieje. Po cichu przeszedł dzielący od rudzielca odcinek i
niespodziewanie wyjrzał zza regału z książkami. Przestraszony nieznajomy
krzyknął krótko i zasłonił szybko usta dłonią, tracąc nagle równowagę. Przez
przypadek oparł się o wózek z poukładanymi na nimi lekturami i wszystko zrzucił
na ziemię.
- W waszej szkole to normalne? – zapytał
Baekhyun, unosząc brwi w geście rozbawienia.
- C-co? – Rudowłosy w panice zaczął
podnosić książki, nawet nie spoglądając na stojącego obok bruneta. Kiedy już
wszystko było na swoim miejscu, ukłonił się nisko i nie mówiąc już nic, oddalił
się w stronę wyjścia z biblioteki.
- Dziwny jakiś – westchnął Byun, uśmiechając
się do samego siebie.
Ostatni raz spojrzał na miejsce, gdzie
jeszcze chwilę wcześniej stał rudowłosy, a później niechętnie wrócił do swoich
obowiązków, wciąż mając przed oczami oblicze nieznajomego.
*
Po ostatniej nieudanej akcji w
bibliotece, Chanyeol obiecał sobie już nigdy nie wcielać w życie pomysłów Chena.
Przecież to było bardziej niż pewne, że to nie mogło przynieść pozytywnych
skutków. Nie dość, że narobił bałaganu w bibliotece, to jeszcze ośmieszył się
przed brunetem. Chłopakowi wydawało się, że gorzej być nie może, jednak nie
przypuszczał, że rozpoczynający się dzień przyniesie jeszcze więcej zmian niż
te minione.
Pierwsza lekcja okazała się być wyjątkowo
nudna, więc by odreagować, rudowłosy usiadł z dala od swojej klasy i włożywszy
słuchawki do uszu, włączył relaksującą muzykę. Zadowolony uśmiechnął się błogo
i przymknął powieki, delektując się płynącą z urządzenia melodią. Wyciągnął
przed siebie długie nogi i splótł dłonie na brzuchu, kompletnie nie przejmując
się otaczającą go rzeczywistością. Chanyeol uwielbiał takie chwile, kiedy mógł
zamknąć się w swoim świecie, do którego jak dotąd nie wpuścił żadnej innej
osoby.
Niestety chłopak był tak bardzo
pochłonięty słuchaniem muzyki i relaksowaniem się po lekcji historii, że nie
zauważył przez to biegnącego przez korytarz bruneta, który właśnie spieszył się
na spotkanie z kolegą. Przez nieuwagę nie dostrzegł przeszkody i potknąwszy się
o wystające nogi rudowłosego, legł jak długi na twardą posadzkę.
Wyrwany brutalnie z zamyślenia Chanyeol, otworzył
szeroko oczy i poderwał się na ławce, wyjmując szybko słuchawki z uszu. Głośny
krzyk jakiegoś chłopaka sprawił, że jego serce zabiło szybciej, a nogi odmówiły
posłuszeństwa. Mimo to zmusił się do wstania z ławki, chociaż bał się tego, co
może zobaczyć. Przepchał się przez grupkę uczniów, którzy otoczyli leżącego na
ziemi chłopaka i nagle zamarł, gdy zobaczył zwijającego się z bólu bruneta.
Niewiele brakowało, by spadł ze schodów, które znajdowały się niecały metr od
nich.
- Nic ci nie jest? – zapytał przejęty
Chanyeol, nareszcie odzyskując panowanie nad własnym ciałem. Kucnął przy
chłopaku i uważnie mu się przyjrzał.
- Znowu ty? – jęknął brunet, dostrzegłszy
rudzielca. Kiedy ten dotknął jego ręki, wrzasnął głośno z bólu i odchylił
głowę, biorąc głęboki wdech. – Chyba ją złamałem – stwierdził, powstrzymując
się przed rozpłakaniem, co było trudne, gdyż łzy gromadziły się w jego oczach,
a wzrastający ból powodował, że powoli tracił nad nimi kontrolę.
- Co się tutaj stało? – zapytał postawny
dyrektor placówki, zatrzymując się przy zbiorowisku uczniów. – Park, dlaczego
ty zawsze musisz narozrabiać?
- To nie jego wina – wystękał Baekhyun,
podnosząc się z pomocą rudzielca z ziemi. – Ja nie zauważyłem jego nogi i przez
nią przepadłem – dodał i spojrzał z bólem w oczach na trzymającego go w
ramionach chłopaka.
- Trzeba z tym jechać do szpitala –
postanowił mężczyzna i skierował chłopaków w stronę wyjścia ze szkoły. – Nie ma
co czekać na pogotowie. Ja was zawiozę i przy okazji dopilnuję, by Park nie
uszkodził ci drugiej ręki – powiedział, spoglądając z politowaniem na
rudowłosego, który na te słowa skulił się w sobie, jakby wszelkie zło tego
świata było tylko i wyłącznie jego winą.
Prawda była taka, że Chanyeol był zwykle
niewinny, ale najczęściej cała odpowiedzialność spadała właśnie na niego, bo
znajdował się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwej porze.
Rudowłosy pomógł poszkodowanemu wsiąść do
samochodu, a potem zajął miejsce obok niego, przyglądając się dyrektorowi,
który właśnie odpalał silnik. Chanyeol był tak bardzo zestresowany, że nie
skupiał się kompletnie na drodze. Co chwilę z przerażeniem w oczach spoglądał
na jęczącego z bólu bruneta, przeklinając samego siebie za taką bezmyślność.
Przecież to mogło się skończyć o wiele gorzej, a wszystko przez to, że jemu
zachciało się relaksować po lekcji.
*
Chanyeol niepewnie zerknął na stojącego
niedaleko niego dyrektora szkoły i przełknął nerwowo ślinę, gdy mężczyzna
zgromił go morderczym spojrzeniem, sprawiając tym samym, że chłopak stał się maleńki
niczym mrówka, którą łatwo jest zdeptać. Rudowłosy szybko odwrócił głowę w
przeciwną stronę i wbił spojrzenie w drzwi pokoju, w którym od dłuższego czasu
przebywał Baekhyun. Jedynym plusem całej tej sytuacji było to, że w końcu
dowiedział się, jak nazywa się obiekt jego westchnień, a także to, że przez
całą drogę do szpitala nieświadomie trzymali się za dłonie. Co prawda Baekhyun
swoim uściskiem prawie zmiażdżył rękę Chanyeola, ale to chyba było najmniejsze
zło, jakie mógł mu wyrządzić po tym wszystkim.
- I jak? – zapytał zdenerwowany Park,
podrywając się z niewygodnego krzesła, na którym siedział przez ostatnie
kilkanaście minut.
- Złamana – westchnął smutno Bakhyun,
błądząc wzrokiem po korytarzu. Kiedy zauważył czekającego na niego dyrektora,
przeprosił na chwilę chłopaka i podszedł do mężczyzny. – Nie musi pan na mnie
czekać. Jeszcze i tak muszą założyć mi gips, a to może trochę potrwać.
Zadzwonię zaraz do mamy i po mnie przyjedzie.
- Na pewno? Wolałbym, żeby już nic ci się
nie przytrafiło – powiedział dyrektor, przyglądając się uważnie uczniowi.
- Na pewno, a poza tym Chanyeol ze mną
posiedzi. – Byun uśmiechnął się pogodnie, mimo wciąż bolącej niemiłosiernie
ręki.
Po dłuższych negocjacjach dyrektor
nareszcie ustąpił i stwierdziwszy, że w szkole na niego czekają, opuścił
szpital. Baekhyun podszedł do rudowłosego i przysiadł obok na krześle,
dochodząc do wniosku, że w oczekiwaniu na lekarza może z nim trochę
porozmawiać.
- Przepraszam za to. To moja wina –
wymruczał zawstydzony chłopak, wskazując niepewnie na rękę bruneta, która na
razie znajdowała się na temblaku. – Bardzo boli?
- Trochę, ale przeżyję – westchnął
Baekhyun i uśmiechnął się lekko do rudzielca. – Hej, nie przejmuj się.
Przynajmniej będę zwolniony z wychowania fizycznego. Strasznie nie lubię grać w
kosza – zaśmiał się, rozładowując nieco napiętą atmosferę, jaka utrzymywała się
pomiędzy nimi odkąd wyszli ze szkoły. – To ty wrzuciłeś liścik do szafki mojego
kumpla?
- Nie, mój kumpel pomylił szafki –
wyjaśnił Chanyeol, czując, że poziom zawstydzenia przekracza maksimum. – Żałosne,
prawda?
- Powiedziałbym bardziej, że… - Baekhyun
spojrzał na wychodzącą z pokoju pielęgniarkę, więc wstał i podszedł do kobiety,
który miała mu założyć gips na rękę. – To było słodkie… Te twoje wszystkie
podchody – dokończył brunet i uśmiechając się do zaskoczonego rudzielca,
zniknął za drzwiami gabinetu.
Chanyeol przez chwilę siedział w
bezruchu, jeszcze raz analizując słowa Baekhyuna. Czyli te wszystkie wpadki,
jakich dokonał przez ostatnie dni jednak się opłaciły? Naprawdę uważa, że to
było słodkie? Park wziął głęboki wdech i na chwilę wstrzymał powietrze, bojąc
się, że jeśli je za szybko wypuści, to albo zemdleje, albo sam się ulotni w
przestworza. Musiała minąć dłuższa chwila, nim w pełni przyswoił to, co usłyszał
od Baekhyuna i nareszcie zrozumiał sens jego słów.
Uśmiechając się szeroko, podniósł się z
krzesła i piszcząc cicho pod nosem, zaczął przebierać nogami, wciąż nie do
końca dowierzając w to, co się stało. Żałował tylko, że musiało wydarzyć się
coś tak złego, by zdecydowali się ze sobą porozmawiać. Może babcia miała rację
z tym przeznaczeniem? W końcu Baekhyun przypadkiem potknął się o jego nogi, a
przecież nikt nie wie, czy to nie zamieni się z czasem w przeznaczenie.
- Odprowadzisz mnie do domu?
Słysząc za plecami głos bruneta, odwrócił
się gwałtownie przodem do niego, prawie taranując go swym ciałem. Speszony
skinął głową na zgodę i zabrawszy ich rzeczy, ruszył za chłopakiem w stronę
wyjścia ze szpitala.
- Przekabaciłem lekarza, żebym nie musiał
dzwonić po mamę – powiedział zadowolony Baekhyun, poprawiając rozczochrane
włosy, które sterczały na wszystkie strony. Poluzował jeszcze bardziej krawat i
odpiął dwa guziki białej koszuli, chcąc uwolnić szyję od nieprzyjemnego ucisku.
– Wszystko w porządku?
- Tak, a z tobą? – Chanyeol spojrzał
uważnie na bruneta i uśmiechnął się do niego lekko.
- Też – odpowiedział i westchnął głośno,
spoglądając na gips. – Kiedyś jak byłem mały, to też złamałem rękę i kumple
rysowali mi dziwne rzeczy na gipsie – powiedział po chwili i rozpiął swój
plecak, który niósł rudzielec. Wyjął z niego czarny mazak i podał go
chłopakowi. – Może ty też chcesz?
- Ale co mam ci narysować? – spytał Park,
wpatrując się szeroko otwartymi oczami w roześmianą twarz bruneta.
Zabrał od niego mazak i zrobił minę
myśliciela, jakby naprawdę rozmyślał o tym, co ma nabazgrać na gipsie.
Oczywiście wcale o tym nie myślał, gdyż ciepły oddech Byuna, który co chwilę
owiewał jego twarz skutecznie utrudniał mu skupienie się na czymkolwiek innym.
Z ledwością powstrzymywał się przed ciągłym wpatrywaniem się w wesołe oczy
chłopaka, które ani na chwilę nie traciły tego pięknego blasku i igrających w
nich iskierek radości. Zachowywał się tak, jakby nic złego się nie stało, jakby
nie złamał ręki, a wszystko to było tylko żartem.
- Może swój numer telefonu? –
zaproponował Baekhyun, przysuwając się jeszcze bliżej do Chanyeola. Widząc minę
rudzielca, uśmiechnął się szeroko i skinął głową na swoją złamaną rękę. – No,
na co czekasz?
- Czy ty przypadkiem nie jesteś naćpany?
– Park przyjrzał się uważnie chłopakowi i parsknął śmiechem, gdy brunet zrobił
niewinną minkę, nadymając zabawnie policzki. Przez to jego oczy kształtem
przypomniały słodkie rogaliki, a poliki aż prosiły się, by dzióbnąć je palcami.
– Naćpany, jak nic!
- Przestań – żachnął Baekhyun, zabierając
od chłopaka swój plecak. – Dali mi silne leki przeciwbólowe, ale to nie przez
nie tak dziwnie się zachowuję. U mnie to norma, a teraz zapisz mi swój numer,
bo niedługo będziemy na miejscu – powiedział zniecierpliwiony, przystając w
miejscu.
- Chciałbym to kiedyś jeszcze powtórzyć –
stwierdził nieśmiało Park, zapisując szybko swój numer na białym gipsie. Widząc
niepewny wzrok bruneta, uśmiechnął się pogodnie i oddał mu pisak. – Oczywiście
nie twój wypadek. Obiecuję, że następnym razem nie podłożę ci nogi.
- To dobrze. Szpital nie jest idealnym
miejscem na pierwszą randkę – zażartował Byun i puszczając oczko Chanyeolowi,
odszedł w stronę swojego domu. – Do zobaczenia, Yeollie! – krzyknął jeszcze na
pożegnanie, a potem zniknął za drzwiami posiadłości.
Tak, zdecydowanie babcia miała rację, co
do tego, że przypadek może niespodziewanie zmienić się w przeznaczenie. A Chanyeol
wiedział już, że jego przeznaczeniem był Byun Baekhyun.
Ach, doczekałam się! Siedzę tu od 8 i ciągle odświeżam Twojego bloga. :D Zobaczyłam, że pojawił się tu jeszcze Suho (chociaż przez chwilę) to jeszcze bardziej się ucieszyłam. Jeszcze brakuje mi tu Krisa i Sehuna, i by była cała moja ulubiona piątka. Chociaż w EXO trudno mówić o ulubieńcach, każdy nim jest XD
OdpowiedzUsuńPrzez cały czas szczerzyłam się jak głupia [chociaż prawie zawsze mam tak przy Twoich opowiadaniach]. Lubię takie wesołe historie, w ogóle uwielbiam takie rozdziały w Twoim wykonaniu, bo jak już kiedyś wspominałam, jesteś jedną z niewielu osób, które potrafią mnie tak rozbawić.
"Gratulacje, mistrzu, to nie ta szafka!" - w tym momencie, nie wiedzieć czemu, dostałam takiego ataku śmiechu, że musiałam przestać czytać, aż się nie uspokoiłam. Wyobraziłam takich dwóch, co kombinują przy czyjejś szafce, i minę Yeola jak Chen wrzucił ten liścik nie tam gdzie trzeba XD
Zdziwiłam się, że Baek najpierw nie zauważył, że Chanyeol się wokół niego kręci, no bo przecież jak go nie zauważyć? ^^ Dziwnie to zabrzmi, ale dobrze się dla nich złożyło, że Baekhyun się potknął o jego nogi. Szczęście w nieszczęściu ^^ Bo ciekawe ile jeszcze by takich nieudanych prób zwrócenia uwagi było, nim naprawdę Baek by go zauważył. :)
Jak Baekhyun zaproponował mu, żeby narysował coś na jego gipsie, to przed oczami stanęły mi rysunki Krisa i znów zaczęłam się śmiać. Ciekawie by ten gips wyglądał przyozdobiony przez Krisa. ^o^
Baaaardzo mi się podobało, warto było czekać *.*
"Na szczęście to nie on musiał podrzucać liści" - liści? strzelam, że miało tu być liściki.
" Złamana – westchnął smutno Bakhyun" zgubiłaś "e"
Pozdrawiam! :3
Jakie kochane ^^
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało :)
Bardzo przyjemny oneshot. Poprawił mi humor dzięki dawce humoru. Akcja z szafką mnie rozwaliła, nie ma to, jak zrobić coś głupiego. Podkochiwanie się w nauczycielce przywiodło mi na myśl jedną z moich ulubionych dram "Koishite Akuma", wprawdzie japońska, no ale... ^^ Za to podpisywanie się na gipsie jakoś skojarzyło mi się z ulubioną książką, polskiej autorki "220 linii", która od lat budzi we mnie wielkie emocje. Tak więc, udało ci się za pomocą tej jednoczęściówki sprowadzić na mnie same miłe rzeczy - bardzo ci dziękuje. Aha i za obecność Suho, który z całego EXO jest moim favorytem, chociaż oni w tym zespole wszyscy są do siebie tak podobni, jak dwie krople wody :D:D No może oprócz Kaia <3 :D Pozdrawiam cieplutko! :*
OdpowiedzUsuńChanyeol idiota... Chanyeol to kompletny idiota! No kocham tego debila jak nikogo innego ^^ JongDae jeszcze lepszy. A jaki dumny był, kiedy wrzucił list nie do tej szafki...
OdpowiedzUsuńTo po prostu jest genialne. Kocham to i koniec kropka. Tak przyjemnie się to czyta. Jako że miałam zły humor, to w zupełności mnie to opowiadanie rozweseliło ;) Także jest to świetny poprawiacz nastroju ^^ I czy Ty zawsze musisz pisać takie wspaniałe opowiadania? Aż mi głupio, że ja tak nie potrafię... ;D Ten blog zdecydowanie jest moim ulubionym blogiem i wyczekuję Twoich nowych wpisów jak nienormalna ^^
Czekam aż szybciutko dodasz coś nowego ;) Życzę weny i pozdrawiam ;3
To było takie słodkie i Chen był takim uroczym debilem, jej *.* uwielbiam Twojego bloga, naprawdę :3
OdpowiedzUsuńPierwsza rzecz, jaka przyszła mi do głowy po przeczytaniu tego one shota to "ja chcę sequel". Tak, chcę sequel, bo do pokochałam to opowiadanie i twojego Baekyeola.
OdpowiedzUsuńNiby wszyscy narzekają, że motyw szkoły w opowiadaniach jest dosyć popularny i, że lepiej, jak autorki piszą inne opowiadania, bo nie ma co takimi zaśmiecać blogi. Ale ja mówię nie, bo uwielbiam szkolne opowiadania, są takie lekkie do czytania, a przede wszystkim przyjemne, nawet, jeżeli fabuła jest trochę oklepana. Oczywiście twoja fabuła oklepana nie jest, co więcej, śmiać mi się chciało, czytając to, bo przypominały mi się czasy gimnazjum, kiedy tak, jak Baekhyun miałam wielbiciela, który nie spuszczał ze mnie wzroku. Tylko ja nie byłam tak miła i nie pozwalał się odprowadzać do domu, a przed nim uciekałam xD Chociaż, jakby taki Chanyeol mnie obserwował i podobałabym mu się, to cóż, nie pogardziłabym, haha, ale wolę go zdecydowanie z Baekhyunem, pasują do siebie : D
Ale wracając do one shota... to taki flufiasty fluff, że przez cały czas, jak go czytałam, to wielki uśmiech nie schodził mi z twarzy XD Uwielbiam fluffy, zwłaszcza z moimi ukochanymi pairingami (Baekyeol jest drugi <3). Stwierdziłam, że miałaś bardzo fajny pomysł na to opowiadanie i genialnie je napisałaś, ale faktycznie brakło mi tego ich większego zbliżenia, którym mógłby być chociażby buziak. XD No niby wiem, że nie w każdym opowiadaniu ma być pocałunek, po prostu tak jakoś liczyłam na tego buziaka. Ale i tak mam nadzieję, że napiszesz sequela do tego opowiadania.
Weny ♥
Jezu, jak ja się cieszę, że znalazłam Twojego bloga! Kiedyś pamiętam, że mi komentowałaś, ale potem coś się zacięło, a ja Cię szukałam i mam!
OdpowiedzUsuńDzisiaj powiem krótko, bo tak okropnie chce mi się spać, że ledwo na oczy patrzę [tak to jest, jak się po nocy nie śpi] Ale dobra, miała mówić o shocie, a nie o sobie.
KOCHAM TO.
Kocham to jak przedstawiłaś Chena i Chanyeola, kocham to po prostu. Zakończenie było po prostu przeurocze ;_; Weź mi napisz coś tak cukrowego jeszcze nie raz, kocham dostawać próchnicy, serio.
Szczerze to serio wolę bardziej KrisYeol niż BaekYeol [no cóż. XD], ale z EXO czytam wszystko, a to... było cudowne. ;;'
Pozdrawiam, Krisu. *:
Boże, jak ja kocham tego one shota! Naprawdę. Faktycznie, te nieudolne zaloty Chanyeola były wprost urocze i słodkie! Rudzielec od razu wzbudził moją sympatię poprzez swoją niezdarność oraz nieśmiałość. Widać, że to bardzo wrażliwy chłopak, dlatego idealnie pasuje do Baekhyuna :D Wydawałoby się, że wszystko jest przeciwko Parkowi, a tymczasem nieszczęśliwy wypadek okazał się prawdziwym początkiem wyjątkowej znajomości. Jestem przekonana, że chłopcy świetnie się dogadają <3
OdpowiedzUsuńTo było przesłodkie i kochane *__*
OdpowiedzUsuńProszę, pisz więcej takich opowiadań z tym pairingiem. <3
Przeprowadzka to chyba jedna z najgorszych rzeczy, jaka może nastąpić w życiu nastolatka. Sama na szczęście nie musiałam się nigdy z czymś takim uporać, ale potrafię sobie wyobrazić to, co czuł Baekhyun. Jestem do niego bardzo podobna i rozumiem jego zachowanie. Strach przed wyśmiewaniem i odrzuceniem przez rówieśników jest po prostu czymś koszmarnym. Lepiej żyć już w szarym końcu sali i nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Doskonale to rozumiem, naprawdę. Cieszę się jednak, że Bae po jakimś czasie zaaklimatyzował się w klasie i nawet zawarł dobrą znajomość z Suho. Zabawny chłopak :D Sama wykorzystywałabym fakt, że buja się w nauczycielce od koreańskiego przeciwko niemu. Brawo, Baekhyun! Jestem z Ciebie dumna xD.
OdpowiedzUsuńChanyeol to naprawdę genialnie wykreowana postać! Z pozoru pewny siebie rudzielec, który posiada duszę wrażliwca i uroczego romantyka. Zabujał się w Bae od pierwszego wejrzenia, ale nie miał odwagi, by do niego podejść i zagadać. Nawet nie wiesz jak bardzo podobały mi się te jego nieśmiałe zaloty. Najlepsza akcja jednak była z liścikiem i szafką, w której nie powinien on się znaleźć. Chen chciał pomóc, ale coś mu nie wyszło haha xD. I biedny Park już na amen się załamał i powoli umierał z miłości do Bae. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, ot co! :).
Shot jest po prostu przepiękny! Uwielbiam te emocje, uczucia i Twój styl pisania, o czym doskonale wiesz, kochana <3. Obiecuje systematycznie odwiedzać tego bloga - w końcu kpop *,*.
Czekam na nowości i zapraszam do mnie: http://rain-sound.blogspot.com/ również blog z opowiadaniami o KPOP'ie :). Dodaje do obserwowanych i pozdrawiam serdecznie. Hwaiting! :)
Awww, trudno cokolwiek sensownego napisać, kiedy się czyta o ukochanym pairingu. BaekYeol, najsłodsi, najcudowniejsi, nie potrafię nawet znaleźć słów na to, jak bardzo obu ich uwielbiam, haha. <3
OdpowiedzUsuńŚwietny oneshot. Taki lekki, słodki i przyjemny, aż chce się czytać dalej. Na myśl nie przychodzi nic innego jak pozytywne zakończenie tej historii.. (:
Masz coś takiego w stylu pisania, że wszystko zawsze leci mi niemożliwe szybko - ledwo zaczęłam czytać, a tu już zakończenie..
Czekam na kolejne rozdziały DSOTM i kolejne oneshoty, bo wychodzą ci naprawdę pięknie :D
Haha no nie mogę. Chen i jego pomysły były genialne. Biedny Chanyeol tyle wpadek zaliczył, ale jakie to było słodkie, no i sam Baekhyun docenił te zaloty ;D
OdpowiedzUsuńNajlepsza akcja to i tak była z szafką i liścikiem. Haha.
Aww. Świetny oneshot. Jesteś wspaniała w tym co robisz :)
Niecierpliwie czekam na kolejne twoje cudeńka ;D
Pozdrawiam !
bądźmy szczerzy, to opowiadanie było słodkie, zupełnie jak ten paring ^.^ uwielbiam ich, było trochę nie w moim stylu, ale podobało mi się :)
OdpowiedzUsuńJeśli nie miałabyś nic do roboty zajrzyj na mojego bloga (http://wolnosc-to-cos-czego-nie-kupisz.blogspot.com/) ^.^