sobota, 13 lipca 2013

Przypadek zgodny z planem





Tytuł: Przypadek zgodny z planem  
Bohaterowie: Byun Baekhyun, Park Chanyeol, Suho, Chen
Rodzaj: fluff
Długość: 3972 słów
Uwagi: AU (chłopaki nie są sławni)

 

Byun Baekhyun nigdy nie lubił nowych miejsc. Kiedy przychodził czas zmiany szkoły, panikował jak nikt inny i nawet obietnice mamy, że wszystko będzie dobrze nie mogły nic wskórać. Chłopak zawsze bał się, że nie zostanie zaakceptowany albo już pierwszego dnia zrobi coś bardzo głupiego i tym samym zostanie skreślony przez uczniów. Nie należał do szkolnej elity, nie pochodził z bogatej rodziny, nie miał również specjalnych zainteresowań, którymi mógłby pochwalić się przed nowymi kolegami. Był zwyczajnym nastolatkiem, który na dodatek miewał problemy z nawiązywaniem nowych znajomości, a to wcale nie pomagało w zaaklimatyzowaniu się w nowym miejscu. Zwykle przez pierwsze dni obijał się po kątach, unikał wszelkiego kontaktu z ludźmi, a gdy los zmuszał go do porozmawiania z kimś, przygotowywał się do tego psychicznie przez dłuższą chwilę. Znacznie bardziej wolał błądzić przez całą przerwę po zawiłych korytarzach ogromnej szkoły, aniżeli zapytać któregoś z uczniów o drogę do klasy. Nie, Baekhyun nie umiałby tego zrobić bez zająknięcia się, a nie chciał, by ludzie mieli go za jeszcze większego dziwaka.
Tak więc pierwsze dni nowej szkoły minęły temu chłopakowi na samotnym chodzeniu po szkole, błądzeniu, odnajdywaniu klas w ostatniej chwili i unikaniu wszelkiego kontaktu z kolegami z klasy. Praktycznie na każdej lekcji siedział sam, ciesząc się faktem, że nikt nie trajkocze mu nad uchem i nie przeszkadza w robieniu notatek. To nie tak, że Byun był pilnym uczniem. Daleko mu było do takiego określenia, jednak wolał pomęczyć się, robiąc swoje zapiski, niż prosić później kogoś innego o nie. Życie nauczyło go, że należy liczyć jedynie na siebie, bo inni ludzie prędzej czy później i tak zawiodą i to wtedy, gdy będą najbardziej potrzebni.
Z czasem nowa szkoła przestała być największym złem na świecie i Baekhyun nareszcie zaaklimatyzował się w klasie. Może koledzy i koleżanki z klasy nie należeli do najlepszych, ale przynajmniej z niektórymi mógł porozmawiać o czymś innym, a nie tylko o zbliżających się sprawdzianach czy zadaniach domowych. Znalazło się pośród tych kujonów dwóch sympatycznych chłopaków, z którymi Baekhyun spędzał przerwy, jednak nie wynosił tych znajomości poza szkolne mury. Nie chciał się zbytnio przywiązywać, wiedząc doskonale ze swoich doświadczeń, że takie przyjaźnie i tak rozpadną się po ukończeniu edukacji. Później każdy pójdzie w swoją stronę i może kiedyś spotkają się po długich latach, ale to i tak graniczy z cudem. Baekhyun pilnował własnych interesów i nie przejmował się otaczającymi go osobami.  
- Baekhyun-ah! – krzyknął podekscytowany chłopak, biegnąc przez szkolny dziedziniec, na którym znajdowało się pełno uczniów. Kiedy dogonił zamyślonego bruneta, złapał go za ramię i zatrzymał w połowie drogi do wejściowych drzwi. – Wydzieram się za tobą, a ty nic…
- Wybacz, zamyśliłem się – powiedział spokojnie Byun, uśmiechając się lekko do kolegi. – Stało się coś czy znów zobaczyłeś naszą nauczycielkę od koreańskiego i temu się tak ekscytujesz?
- Bardzo śmieszne – bąknął pod nosem obrażony Suho, robiąc niezadowoloną minę.
Zawsze tak reagował, gdy Baekhyun złośliwie wspominał śliczną i młodą nauczycielkę koreańskiego, do której jego kolega nieustannie wzdychał. Byun wykorzystywał tę wiedzę przeciwko Suho i zawsze robił sobie z niego niewybredne żarty, a na zajęciach posyłał mu głupie uśmieszki, naśladując rozanielone miny chłopaka.
- Oj, już się nie bocz – zaśmiał się Baekhyun, zarzucając rękę na ramiona kolegi. – Lepiej powiedz, co takiego się stało, że darłeś się za mną na cały plac – powiedział, chcąc jak najszybciej zażegnać to niewielkie spięcie pomiędzy nimi.
Suho już miał zacząć opowiadać o sytuacji, jaka miała miejsce w autobusie, którym jechał do szkoły, jednak w tym momencie dostrzegł rudowłosą czuprynę stojącego pośród innych uczniów chłopaka. Już od kilku dni obserwował tego dryblasa i o ile z początku uważał, że to tylko zbiegi okoliczności, o tyle z czasem zaczęło do niego docierać, że to nie tylko przypadki, ale zaplanowane spotkania. Dziwił się tylko, że Baekhyun niczego nie zauważył, bo przecież rudzielec wprost pożerał go wzrokiem. Gdyby tylko nauczycielka od koreańskiego choć raz spojrzała w ten sposób na Suho…
- Baekkie, zauważyłeś, że ten koleś ciągle się na ciebie gapi? – zapytał chłopak, trącając swojego kolegę łokciem. Widząc jego pytające spojrzenie, skinął głową na rudzielca, który wyróżniał się spośród tłumu nie tylko kolorem włosów, ale także wzrostem. Większość chłopaków sięgała mu do ramienia, dlatego Suho bez problemu dostrzegał go w tłumie, gdy ten ich śledził.
- Jaki znów koleś? – Baekhyun zmrużył zabawnie oczy, rozglądając się dookoła siebie. – Ty już masz jakieś urojenia. Oglądasz zdecydowanie za dużo filmów.
- Czy ty jesteś naprawdę ślepy? – Suho przystanął przed wejściem do szkoły i odwrócił kolegę przodem do siebie. – Ten rudzielec od kilku dni za tobą łazi, a ty nic nie zauważyłeś?
Baekhyun wzruszył na to wszystko ramionami i wszedł do szkoły, rzucając przelotne spojrzenie grupce uczniów stojących niedaleko nich. Co prawda dostrzegł pośród nich jakiegoś rudzielca, ale nie sądził, by Suho miał rację co do tego, że jest jakimś prześladowcą. Zresztą, czy naprawdę ktoś mógłby zwrócić uwagę na takiego przeciętniaka, jak Baekhyun? Przecież on się niczym nie wyróżniał spośród tłumu uczniów. Ba! On się w nim gubił, bo należał do jednych z najniższych osób w szkole. Czasami jednak niewielki wzrost był plusem, zwłaszcza kiedy trzeba było niepostrzeżenie uciec przed zgrają starszych uczniów, którzy uwielbiali pastwić się nad młodszymi.

*

Park Chanyeol siedział od dłuższej chwili w totalnym bezruchu, wpatrując się pustym wzrokiem w rozciągający się przed nim dzieciniec szkoły. Poruszył się nerwowo, gdy usłyszał charakterystyczne skrzypnięcie wejściowych drzwi i obejrzał się za siebie, licząc, że zobaczy swój obiekt westchnień. Może zachował się niedorzecznie, jednak o wiele bardziej wolał obserwować tego chłopaka na przerwach, aniżeli ośmieszyć się przed nim, podchodząc do niego i pytając, czy nie chciałby się z nim umówić. Przecież nawet nie wiedział, czy ten chłopak byłby nim choć w małym stopniu zainteresowany. Może i Park Chanyeol na pierwszy rzut oka wydawał się być pewnym siebie chłopakiem, jednak w rzeczywistości było wręcz na odwrót.
Rudowłosy westchnął głośno i opuścił wzrok na leżącą na jego kolanach książkę. Tego dnia nie miał głowy do nauki. Ostatnio w ogóle nie miał polotu do uczenia się, bo każda z przyswajanych informacji została wypierana przez pojawiającą się myśl o tym chłopaku. Dla Chanyeola to było naprawdę żałosne. Było mu żal samego siebie, że tak się wpakował w całą tę sytuację. Czuł się, jak bohater tandetnej dramy, ale gdyby tak naprawdę było, to dziwne zrządzenie losu sprawiłoby, że przypadkiem wpadłby na uroczego bruneta na stołówce czy korytarzu i wystarczyłoby jedno spojrzenie sobie w oczy czy dotknięcie dłoni, a już wiedzieliby, że są sobie przeznaczeni. Nie, Chanyeol aż tak naiwny nie był i nie wierzył w takie rzeczy. Musiałby się stać cud, żeby tamten chłopak w ogóle na niego spojrzał, chociaż kilka dni temu można powiedzieć, że właśnie taki mały cud się wydarzył, ale może to był jedynie zwykły przypadek.
Co prawda babcia Chanyeola zawsze powtarzała, że każdy przypadek to początek przeznaczenia, ale co tam taka staruszka może wiedzieć o brutalnym świecie nastolatków. Kiedy ona była młodsza, to życie wyglądało zupełnie inaczej, ludzie nie mieli aż tak wielkich wymagań, a teraz, żeby ktoś chciał się z tobą umówić, to musisz mieć albo mnóstwo pieniędzy, albo musisz być najprzystojniejszym facetem, jaki chodzi po ziemi. Chanyeol ani nie był bogaty, ani przystojny, a przynajmniej w jego mniemaniu, bo prawda była taka, że niejedna dziewczyna do niego wzdychała, a nawet niektórzy chłopcy nie potrafili przejść obok niego obojętnie.
- Gdzie twoja Julia, Romeo? - zażartował roześmiany Chen, siadając obok rudzielca na murku, gdzie zawsze spotykali się po zajęciach.
- Bardzo śmieszne - mruknął niskim głosem Chanyeol, patrząc spod byka na kumpla z klasy. - Myślałem, że uda mi się go zobaczyć na koniec dnia, ale najwidoczniej szczęście mi dzisiaj nie sprzyja - westchnął ciężko, wrzucając książkę do plecaka. - Idziemy coś zjeść? - zaproponował, zeskakując z murku. Spojrzał na Chena i uśmiechnął się do niego lekko.
- Jasne, możemy iść - zgodził się chłopak, dołączając do idącego w stronę szkolnej bramy rudzielca. - A może wrzucisz mu do szafki liścik? - Chen nagle dostał olśnienia, dlatego od razu postanowił podzielić się tym pomysłem z Chanyeolem.
- Chyba oszalałeś! Czy my jesteśmy w podstawówce, żeby takie akcje robić? - Park spojrzał z wyrzutem na kolegę i głośno westchnął, dając upust frustracji. - Sam już nie wiem, ale chciałbym to załatwić tak, by nie wyjść na idiotę.
- Och, to będzie z tym bardzo ciężko - parsknął Chen i widząc groźną minę rudzielca, zaczął uciekać w stronę ich ulubionej knajpki, gdzie chodzili zwykle po zajęciach.
- Ty mały... Niech ja cię tylko dorwę! - krzyknął Park, rzucając się w pogoń za kolegą.

*

Chanyeol przez pół nocy rozważał propozycję Chena o podrzuceniu brunetowi liściku. Dobrze, może to było żałosne, beznadziejne i ogólnie dziecinne, ale to był chyba jedyny plan, jaki miał odwagę wcielić w życie. Wstyd mu było, że nawet nie potrafił podejść do chłopaka i po prostu zapytać, jak mija mu dzień. Pewnie i tak stanąłby przed nim i z tego stresu nie byłby w stanie wydusić z siebie głupiego "cześć", a jeśli nawet to tak zacząłby się jąkać, że brunet z pewnością uznałby go za niedorozwiniętego dzieciaka, któremu odebrano rozum na rzecz wzrostu. Tak, zdecydowanie taka akcja skończyłaby się jedną wielką klapą. Dlatego wolał wyjść na mniejszego idiotę i wrzucić do szafki bruneta anonimowy liścik z nieśmiałą propozycją spotkania po lekcjach.
- Przestań tak panikować. Przecież to tylko wrzucenie kartki do szafki - powiedział rozbawiony Chen, patrząc, jak rudzielec nerwowo ściska świstek papieru w dłoni.
- Cicho, jakbyś był na moim miejscu, to srał byś w gacie ze strachu - zamruczał Park, rozglądając się dookoła siebie.
Chen przedrzeźnił kumpla, jednak w duchu przyznał mu rację. Pewnie sam by panikował i bał się, że coś pójdzie nie tak i zostanie wyśmiany przez innych uczniów. Na szczęście to nie on musiał podrzucać liści, a że lubił Chanyeola, to chciał dodać mu trochę otuchy i choćby siłą zmusić go do działania. Rozejrzał się dookoła siebie i popchnął rudzielca w stronę szafki jego obiektu westchnień. Na korytarzu panował istny chaos, więc to była idealna okazja do wcielenia planu w życie.
Chanyeol zatrzymał się przed szafką bruneta i wstrzymał oddech, próbując wsunąć karteczkę pomiędzy niewielką szparę. Niestety ręce mu tak bardzo drżały, że nie mógł sobie poradzić z tak prostym zadaniem. Spłoszony przez chłopaka, który miał szafkę obok bruneta, zabrał szybko liścik i wrócił do Chena.
- Omo, ale ty jesteś głupi! - powiedział załamany chłopak, uderzając się otwartą dłonią w czoło. - Dawaj to. Patrz i ucz się od mistrza - dodał i wyrwał rudzielcowi karteczkę z dłoni.
Rozejrzał się na boki i nie widząc żadnego zagrożenia, podszedł do szafki i czym prędzej wrzucił do środka liścik. Zadowolony z powodzenia misji wrócił do Chanyeola i uśmiechnął się szeroko.
- Gratulacje, mistrzu, to nie ta szafka! - krzyknął załamany Park i uderzył głową w metalowe drzwi szafki. Kątem oka spojrzał na zszokowanego Chena i westchnął głośno, nie mogąc uwierzyć w swojego pecha. - Chodźmy lepiej na lekcję.
- Przepraszam, nie chciałem schrzanić - wyszeptał speszony chłopak, podążając krok w krok za rudowłosym.
- Nieważne - mruknął oschle Park i po chwili zniknął w klasie, prawie zatrzaskując Chenowi drzwi przed nosem.

*

Park popukał się palcem w czoło, gdy kumpel przedstawił mu plan na poznanie bruneta i pokręcił głową z niedowierzaniem. W ciągu ostatnich dni zdążył się nauczyć tego, że każdy plan Chena okazuje się być niewypałem, dlatego nie miał zamiaru kolejny raz ryzykować. Jeśli tamten chłopak jest mu faktycznie przeznaczony, to przecież prędzej czy później i tak ich drogi się spotkają, a oni będą żyć długo i szczęśliwie. Na samą myśl o tym Chanyeol przewrócił oczami i z ledwością powstrzymał się przed uderzeniem głową w ścianę. Tak, bywał czasami naprawdę naiwny.
- Co ci szkodzi? - spytał Chen, wzruszając beztrosko ramionami. Na widok stojącego z grupką uczniów bruneta uśmiechnął się przebiegle do samego siebie i niespodziewanie popchnął rudowłosego na jego obiekt westchnień.
Zaskoczony takim obrotem sprawy Park, otworzył szeroko oczy i rozdziawił usta, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Brunet wpatrywał się w niego intensywnie, zapewne czekając na przeprosiny, jednak nie doczekał się ich. Chanyeol czmychnął czym prędzej z miejsca zdarzenia i dogonił szybko idącego do klasy Chena, którego uderzył z całej siły w ramię.
- Naprawdę jesteś podły! - powiedział oburzony Park, popychając kumpla na ścianę.
- Może, ale twoja mina była bezcenna! - parsknął śmiechem Chen i szybko zaczął uciekać przed kumplem. - Myślałem, że zemdlejesz, gdy zobaczyłeś swojego aniołka! - dodał i tak bardzo był skupiony na unikaniu kolejnych ciosów od Chanyeola, że nie zauważył otwierających się drzwi jednej z klas, w które z hukiem uderzył.
- Szkoda, że nie widzisz teraz swojej miny, cwaniaku! - Chanyeol uśmiechnął się wrednie do kumpla, ale mimo wszystko pomógł mu się podnieść z ziemi. - Żyjesz? - spytał, poklepując Chena delikatnie po policzku.
Chłopak skinął niepewnie głową i potarł obolały bark, którym huknął o drewniane drzwi. Karma to podła świnia, nigdy nie odpuszcza.

*

Baekhyun już od ponad godziny siedział w szkolnej bibliotece, sumiennie pracując nad referatem z biologii. Nie miał już na to sił, bolała go głowa, a oczy niemiłosiernie szczypały, jednak nie zamierzał odpuszczać. Wiedział doskonale, że jeśli teraz przerwie, to w domu tym bardziej nie będzie mu się chciało do tego wracać. Tam zawsze ma o wiele lepsze rzeczy do robienia, jak chociażby siedzenie przed komputerem i obżeranie się czekoladą.
Chłopak jęknął cicho, gdy przez chwilową nieuwagę zgubił potrzebny fragment w książce. Przesunął wzrokiem po tekście i zrezygnowany oparł głowę na dłoni, ukradkiem rozglądając się dookoła siebie. Jeszcze chwilę wcześniej miejsce to było wypełnione uczniami, a nagle pozostało może z pięć osób. Baekhyun usiadł wygodniej na krześle i wyprostował się maksymalnie, pocierając dłonią obolały kark.
Nagle uwagę bruneta przykuły dziwne szmery pochodzące z końca biblioteki. Byun obejrzał się za siebie, jednak nikogo nie dojrzał. W pierwszej chwili myślał, że pewnie mu się przesłyszało albo po prostu ktoś tamtędy przechodził i narobił chwilowego szumu. Zaraz jednak w oczy Baekhyuna rzuciła się ruda czupryna wystająca ponad jedną z szafek. Chłopak zmarszczył czoło i podniósł się z krzesła, chcąc sprawdzić, co się tam dzieje. Po cichu przeszedł dzielący od rudzielca odcinek i niespodziewanie wyjrzał zza regału z książkami. Przestraszony nieznajomy krzyknął krótko i zasłonił szybko usta dłonią, tracąc nagle równowagę. Przez przypadek oparł się o wózek z poukładanymi na nimi lekturami i wszystko zrzucił na ziemię.
- W waszej szkole to normalne? – zapytał Baekhyun, unosząc brwi w geście rozbawienia.
- C-co? – Rudowłosy w panice zaczął podnosić książki, nawet nie spoglądając na stojącego obok bruneta. Kiedy już wszystko było na swoim miejscu, ukłonił się nisko i nie mówiąc już nic, oddalił się w stronę wyjścia z biblioteki.
- Dziwny jakiś – westchnął Byun, uśmiechając się do samego siebie.
Ostatni raz spojrzał na miejsce, gdzie jeszcze chwilę wcześniej stał rudowłosy, a później niechętnie wrócił do swoich obowiązków, wciąż mając przed oczami oblicze nieznajomego.

*

Po ostatniej nieudanej akcji w bibliotece, Chanyeol obiecał sobie już nigdy nie wcielać w życie pomysłów Chena. Przecież to było bardziej niż pewne, że to nie mogło przynieść pozytywnych skutków. Nie dość, że narobił bałaganu w bibliotece, to jeszcze ośmieszył się przed brunetem. Chłopakowi wydawało się, że gorzej być nie może, jednak nie przypuszczał, że rozpoczynający się dzień przyniesie jeszcze więcej zmian niż te minione.
Pierwsza lekcja okazała się być wyjątkowo nudna, więc by odreagować, rudowłosy usiadł z dala od swojej klasy i włożywszy słuchawki do uszu, włączył relaksującą muzykę. Zadowolony uśmiechnął się błogo i przymknął powieki, delektując się płynącą z urządzenia melodią. Wyciągnął przed siebie długie nogi i splótł dłonie na brzuchu, kompletnie nie przejmując się otaczającą go rzeczywistością. Chanyeol uwielbiał takie chwile, kiedy mógł zamknąć się w swoim świecie, do którego jak dotąd nie wpuścił żadnej innej osoby.
Niestety chłopak był tak bardzo pochłonięty słuchaniem muzyki i relaksowaniem się po lekcji historii, że nie zauważył przez to biegnącego przez korytarz bruneta, który właśnie spieszył się na spotkanie z kolegą. Przez nieuwagę nie dostrzegł przeszkody i potknąwszy się o wystające nogi rudowłosego, legł jak długi na twardą posadzkę.
Wyrwany brutalnie z zamyślenia Chanyeol, otworzył szeroko oczy i poderwał się na ławce, wyjmując szybko słuchawki z uszu. Głośny krzyk jakiegoś chłopaka sprawił, że jego serce zabiło szybciej, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Mimo to zmusił się do wstania z ławki, chociaż bał się tego, co może zobaczyć. Przepchał się przez grupkę uczniów, którzy otoczyli leżącego na ziemi chłopaka i nagle zamarł, gdy zobaczył zwijającego się z bólu bruneta. Niewiele brakowało, by spadł ze schodów, które znajdowały się niecały metr od nich.
- Nic ci nie jest? – zapytał przejęty Chanyeol, nareszcie odzyskując panowanie nad własnym ciałem. Kucnął przy chłopaku i uważnie mu się przyjrzał.
- Znowu ty? – jęknął brunet, dostrzegłszy rudzielca. Kiedy ten dotknął jego ręki, wrzasnął głośno z bólu i odchylił głowę, biorąc głęboki wdech. – Chyba ją złamałem – stwierdził, powstrzymując się przed rozpłakaniem, co było trudne, gdyż łzy gromadziły się w jego oczach, a wzrastający ból powodował, że powoli tracił nad nimi kontrolę.
- Co się tutaj stało? – zapytał postawny dyrektor placówki, zatrzymując się przy zbiorowisku uczniów. – Park, dlaczego ty zawsze musisz narozrabiać?
- To nie jego wina – wystękał Baekhyun, podnosząc się z pomocą rudzielca z ziemi. – Ja nie zauważyłem jego nogi i przez nią przepadłem – dodał i spojrzał z bólem w oczach na trzymającego go w ramionach chłopaka.
- Trzeba z tym jechać do szpitala – postanowił mężczyzna i skierował chłopaków w stronę wyjścia ze szkoły. – Nie ma co czekać na pogotowie. Ja was zawiozę i przy okazji dopilnuję, by Park nie uszkodził ci drugiej ręki – powiedział, spoglądając z politowaniem na rudowłosego, który na te słowa skulił się w sobie, jakby wszelkie zło tego świata było tylko i wyłącznie jego winą.
Prawda była taka, że Chanyeol był zwykle niewinny, ale najczęściej cała odpowiedzialność spadała właśnie na niego, bo znajdował się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwej porze.
Rudowłosy pomógł poszkodowanemu wsiąść do samochodu, a potem zajął miejsce obok niego, przyglądając się dyrektorowi, który właśnie odpalał silnik. Chanyeol był tak bardzo zestresowany, że nie skupiał się kompletnie na drodze. Co chwilę z przerażeniem w oczach spoglądał na jęczącego z bólu bruneta, przeklinając samego siebie za taką bezmyślność. Przecież to mogło się skończyć o wiele gorzej, a wszystko przez to, że jemu zachciało się relaksować po lekcji.

*

Chanyeol niepewnie zerknął na stojącego niedaleko niego dyrektora szkoły i przełknął nerwowo ślinę, gdy mężczyzna zgromił go morderczym spojrzeniem, sprawiając tym samym, że chłopak stał się maleńki niczym mrówka, którą łatwo jest zdeptać. Rudowłosy szybko odwrócił głowę w przeciwną stronę i wbił spojrzenie w drzwi pokoju, w którym od dłuższego czasu przebywał Baekhyun. Jedynym plusem całej tej sytuacji było to, że w końcu dowiedział się, jak nazywa się obiekt jego westchnień, a także to, że przez całą drogę do szpitala nieświadomie trzymali się za dłonie. Co prawda Baekhyun swoim uściskiem prawie zmiażdżył rękę Chanyeola, ale to chyba było najmniejsze zło, jakie mógł mu wyrządzić po tym wszystkim.
- I jak? – zapytał zdenerwowany Park, podrywając się z niewygodnego krzesła, na którym siedział przez ostatnie kilkanaście minut.
- Złamana – westchnął smutno Bakhyun, błądząc wzrokiem po korytarzu. Kiedy zauważył czekającego na niego dyrektora, przeprosił na chwilę chłopaka i podszedł do mężczyzny. – Nie musi pan na mnie czekać. Jeszcze i tak muszą założyć mi gips, a to może trochę potrwać. Zadzwonię zaraz do mamy i po mnie przyjedzie.
- Na pewno? Wolałbym, żeby już nic ci się nie przytrafiło – powiedział dyrektor, przyglądając się uważnie uczniowi.
- Na pewno, a poza tym Chanyeol ze mną posiedzi. – Byun uśmiechnął się pogodnie, mimo wciąż bolącej niemiłosiernie ręki.
Po dłuższych negocjacjach dyrektor nareszcie ustąpił i stwierdziwszy, że w szkole na niego czekają, opuścił szpital. Baekhyun podszedł do rudowłosego i przysiadł obok na krześle, dochodząc do wniosku, że w oczekiwaniu na lekarza może z nim trochę porozmawiać.
- Przepraszam za to. To moja wina – wymruczał zawstydzony chłopak, wskazując niepewnie na rękę bruneta, która na razie znajdowała się na temblaku. – Bardzo boli?
- Trochę, ale przeżyję – westchnął Baekhyun i uśmiechnął się lekko do rudzielca. – Hej, nie przejmuj się. Przynajmniej będę zwolniony z wychowania fizycznego. Strasznie nie lubię grać w kosza – zaśmiał się, rozładowując nieco napiętą atmosferę, jaka utrzymywała się pomiędzy nimi odkąd wyszli ze szkoły. – To ty wrzuciłeś liścik do szafki mojego kumpla?
- Nie, mój kumpel pomylił szafki – wyjaśnił Chanyeol, czując, że poziom zawstydzenia przekracza maksimum. – Żałosne, prawda?
- Powiedziałbym bardziej, że… - Baekhyun spojrzał na wychodzącą z pokoju pielęgniarkę, więc wstał i podszedł do kobiety, który miała mu założyć gips na rękę. – To było słodkie… Te twoje wszystkie podchody – dokończył brunet i uśmiechając się do zaskoczonego rudzielca, zniknął za drzwiami gabinetu.
Chanyeol przez chwilę siedział w bezruchu, jeszcze raz analizując słowa Baekhyuna. Czyli te wszystkie wpadki, jakich dokonał przez ostatnie dni jednak się opłaciły? Naprawdę uważa, że to było słodkie? Park wziął głęboki wdech i na chwilę wstrzymał powietrze, bojąc się, że jeśli je za szybko wypuści, to albo zemdleje, albo sam się ulotni w przestworza. Musiała minąć dłuższa chwila, nim w pełni przyswoił to, co usłyszał od Baekhyuna i nareszcie zrozumiał sens jego słów.
Uśmiechając się szeroko, podniósł się z krzesła i piszcząc cicho pod nosem, zaczął przebierać nogami, wciąż nie do końca dowierzając w to, co się stało. Żałował tylko, że musiało wydarzyć się coś tak złego, by zdecydowali się ze sobą porozmawiać. Może babcia miała rację z tym przeznaczeniem? W końcu Baekhyun przypadkiem potknął się o jego nogi, a przecież nikt nie wie, czy to nie zamieni się z czasem w przeznaczenie.
- Odprowadzisz mnie do domu?
Słysząc za plecami głos bruneta, odwrócił się gwałtownie przodem do niego, prawie taranując go swym ciałem. Speszony skinął głową na zgodę i zabrawszy ich rzeczy, ruszył za chłopakiem w stronę wyjścia ze szpitala.
- Przekabaciłem lekarza, żebym nie musiał dzwonić po mamę – powiedział zadowolony Baekhyun, poprawiając rozczochrane włosy, które sterczały na wszystkie strony. Poluzował jeszcze bardziej krawat i odpiął dwa guziki białej koszuli, chcąc uwolnić szyję od nieprzyjemnego ucisku. – Wszystko w porządku?
- Tak, a z tobą? – Chanyeol spojrzał uważnie na bruneta i uśmiechnął się do niego lekko.
- Też – odpowiedział i westchnął głośno, spoglądając na gips. – Kiedyś jak byłem mały, to też złamałem rękę i kumple rysowali mi dziwne rzeczy na gipsie – powiedział po chwili i rozpiął swój plecak, który niósł rudzielec. Wyjął z niego czarny mazak i podał go chłopakowi. – Może ty też chcesz?
- Ale co mam ci narysować? – spytał Park, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w roześmianą twarz bruneta.
Zabrał od niego mazak i zrobił minę myśliciela, jakby naprawdę rozmyślał o tym, co ma nabazgrać na gipsie. Oczywiście wcale o tym nie myślał, gdyż ciepły oddech Byuna, który co chwilę owiewał jego twarz skutecznie utrudniał mu skupienie się na czymkolwiek innym. Z ledwością powstrzymywał się przed ciągłym wpatrywaniem się w wesołe oczy chłopaka, które ani na chwilę nie traciły tego pięknego blasku i igrających w nich iskierek radości. Zachowywał się tak, jakby nic złego się nie stało, jakby nie złamał ręki, a wszystko to było tylko żartem.
- Może swój numer telefonu? – zaproponował Baekhyun, przysuwając się jeszcze bliżej do Chanyeola. Widząc minę rudzielca, uśmiechnął się szeroko i skinął głową na swoją złamaną rękę. – No, na co czekasz?
- Czy ty przypadkiem nie jesteś naćpany? – Park przyjrzał się uważnie chłopakowi i parsknął śmiechem, gdy brunet zrobił niewinną minkę, nadymając zabawnie policzki. Przez to jego oczy kształtem przypomniały słodkie rogaliki, a poliki aż prosiły się, by dzióbnąć je palcami. – Naćpany, jak nic!
- Przestań – żachnął Baekhyun, zabierając od chłopaka swój plecak. – Dali mi silne leki przeciwbólowe, ale to nie przez nie tak dziwnie się zachowuję. U mnie to norma, a teraz zapisz mi swój numer, bo niedługo będziemy na miejscu – powiedział zniecierpliwiony, przystając w miejscu.
- Chciałbym to kiedyś jeszcze powtórzyć – stwierdził nieśmiało Park, zapisując szybko swój numer na białym gipsie. Widząc niepewny wzrok bruneta, uśmiechnął się pogodnie i oddał mu pisak. – Oczywiście nie twój wypadek. Obiecuję, że następnym razem nie podłożę ci nogi.
- To dobrze. Szpital nie jest idealnym miejscem na pierwszą randkę – zażartował Byun i puszczając oczko Chanyeolowi, odszedł w stronę swojego domu. – Do zobaczenia, Yeollie! – krzyknął jeszcze na pożegnanie, a potem zniknął za drzwiami posiadłości.
Tak, zdecydowanie babcia miała rację, co do tego, że przypadek może niespodziewanie zmienić się w przeznaczenie. A Chanyeol wiedział już, że jego przeznaczeniem był Byun Baekhyun.


13 komentarzy:

  1. Ach, doczekałam się! Siedzę tu od 8 i ciągle odświeżam Twojego bloga. :D Zobaczyłam, że pojawił się tu jeszcze Suho (chociaż przez chwilę) to jeszcze bardziej się ucieszyłam. Jeszcze brakuje mi tu Krisa i Sehuna, i by była cała moja ulubiona piątka. Chociaż w EXO trudno mówić o ulubieńcach, każdy nim jest XD
    Przez cały czas szczerzyłam się jak głupia [chociaż prawie zawsze mam tak przy Twoich opowiadaniach]. Lubię takie wesołe historie, w ogóle uwielbiam takie rozdziały w Twoim wykonaniu, bo jak już kiedyś wspominałam, jesteś jedną z niewielu osób, które potrafią mnie tak rozbawić.
    "Gratulacje, mistrzu, to nie ta szafka!" - w tym momencie, nie wiedzieć czemu, dostałam takiego ataku śmiechu, że musiałam przestać czytać, aż się nie uspokoiłam. Wyobraziłam takich dwóch, co kombinują przy czyjejś szafce, i minę Yeola jak Chen wrzucił ten liścik nie tam gdzie trzeba XD
    Zdziwiłam się, że Baek najpierw nie zauważył, że Chanyeol się wokół niego kręci, no bo przecież jak go nie zauważyć? ^^ Dziwnie to zabrzmi, ale dobrze się dla nich złożyło, że Baekhyun się potknął o jego nogi. Szczęście w nieszczęściu ^^ Bo ciekawe ile jeszcze by takich nieudanych prób zwrócenia uwagi było, nim naprawdę Baek by go zauważył. :)
    Jak Baekhyun zaproponował mu, żeby narysował coś na jego gipsie, to przed oczami stanęły mi rysunki Krisa i znów zaczęłam się śmiać. Ciekawie by ten gips wyglądał przyozdobiony przez Krisa. ^o^
    Baaaardzo mi się podobało, warto było czekać *.*
    "Na szczęście to nie on musiał podrzucać liści" - liści? strzelam, że miało tu być liściki.
    " Złamana – westchnął smutno Bakhyun" zgubiłaś "e"
    Pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie kochane ^^
    Bardzo mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo przyjemny oneshot. Poprawił mi humor dzięki dawce humoru. Akcja z szafką mnie rozwaliła, nie ma to, jak zrobić coś głupiego. Podkochiwanie się w nauczycielce przywiodło mi na myśl jedną z moich ulubionych dram "Koishite Akuma", wprawdzie japońska, no ale... ^^ Za to podpisywanie się na gipsie jakoś skojarzyło mi się z ulubioną książką, polskiej autorki "220 linii", która od lat budzi we mnie wielkie emocje. Tak więc, udało ci się za pomocą tej jednoczęściówki sprowadzić na mnie same miłe rzeczy - bardzo ci dziękuje. Aha i za obecność Suho, który z całego EXO jest moim favorytem, chociaż oni w tym zespole wszyscy są do siebie tak podobni, jak dwie krople wody :D:D No może oprócz Kaia <3 :D Pozdrawiam cieplutko! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Chanyeol idiota... Chanyeol to kompletny idiota! No kocham tego debila jak nikogo innego ^^ JongDae jeszcze lepszy. A jaki dumny był, kiedy wrzucił list nie do tej szafki...
    To po prostu jest genialne. Kocham to i koniec kropka. Tak przyjemnie się to czyta. Jako że miałam zły humor, to w zupełności mnie to opowiadanie rozweseliło ;) Także jest to świetny poprawiacz nastroju ^^ I czy Ty zawsze musisz pisać takie wspaniałe opowiadania? Aż mi głupio, że ja tak nie potrafię... ;D Ten blog zdecydowanie jest moim ulubionym blogiem i wyczekuję Twoich nowych wpisów jak nienormalna ^^
    Czekam aż szybciutko dodasz coś nowego ;) Życzę weny i pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. To było takie słodkie i Chen był takim uroczym debilem, jej *.* uwielbiam Twojego bloga, naprawdę :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwsza rzecz, jaka przyszła mi do głowy po przeczytaniu tego one shota to "ja chcę sequel". Tak, chcę sequel, bo do pokochałam to opowiadanie i twojego Baekyeola.
    Niby wszyscy narzekają, że motyw szkoły w opowiadaniach jest dosyć popularny i, że lepiej, jak autorki piszą inne opowiadania, bo nie ma co takimi zaśmiecać blogi. Ale ja mówię nie, bo uwielbiam szkolne opowiadania, są takie lekkie do czytania, a przede wszystkim przyjemne, nawet, jeżeli fabuła jest trochę oklepana. Oczywiście twoja fabuła oklepana nie jest, co więcej, śmiać mi się chciało, czytając to, bo przypominały mi się czasy gimnazjum, kiedy tak, jak Baekhyun miałam wielbiciela, który nie spuszczał ze mnie wzroku. Tylko ja nie byłam tak miła i nie pozwalał się odprowadzać do domu, a przed nim uciekałam xD Chociaż, jakby taki Chanyeol mnie obserwował i podobałabym mu się, to cóż, nie pogardziłabym, haha, ale wolę go zdecydowanie z Baekhyunem, pasują do siebie : D
    Ale wracając do one shota... to taki flufiasty fluff, że przez cały czas, jak go czytałam, to wielki uśmiech nie schodził mi z twarzy XD Uwielbiam fluffy, zwłaszcza z moimi ukochanymi pairingami (Baekyeol jest drugi <3). Stwierdziłam, że miałaś bardzo fajny pomysł na to opowiadanie i genialnie je napisałaś, ale faktycznie brakło mi tego ich większego zbliżenia, którym mógłby być chociażby buziak. XD No niby wiem, że nie w każdym opowiadaniu ma być pocałunek, po prostu tak jakoś liczyłam na tego buziaka. Ale i tak mam nadzieję, że napiszesz sequela do tego opowiadania.
    Weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu, jak ja się cieszę, że znalazłam Twojego bloga! Kiedyś pamiętam, że mi komentowałaś, ale potem coś się zacięło, a ja Cię szukałam i mam!
    Dzisiaj powiem krótko, bo tak okropnie chce mi się spać, że ledwo na oczy patrzę [tak to jest, jak się po nocy nie śpi] Ale dobra, miała mówić o shocie, a nie o sobie.
    KOCHAM TO.
    Kocham to jak przedstawiłaś Chena i Chanyeola, kocham to po prostu. Zakończenie było po prostu przeurocze ;_; Weź mi napisz coś tak cukrowego jeszcze nie raz, kocham dostawać próchnicy, serio.
    Szczerze to serio wolę bardziej KrisYeol niż BaekYeol [no cóż. XD], ale z EXO czytam wszystko, a to... było cudowne. ;;'

    Pozdrawiam, Krisu. *:

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże, jak ja kocham tego one shota! Naprawdę. Faktycznie, te nieudolne zaloty Chanyeola były wprost urocze i słodkie! Rudzielec od razu wzbudził moją sympatię poprzez swoją niezdarność oraz nieśmiałość. Widać, że to bardzo wrażliwy chłopak, dlatego idealnie pasuje do Baekhyuna :D Wydawałoby się, że wszystko jest przeciwko Parkowi, a tymczasem nieszczęśliwy wypadek okazał się prawdziwym początkiem wyjątkowej znajomości. Jestem przekonana, że chłopcy świetnie się dogadają <3

    OdpowiedzUsuń
  9. To było przesłodkie i kochane *__*
    Proszę, pisz więcej takich opowiadań z tym pairingiem. <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeprowadzka to chyba jedna z najgorszych rzeczy, jaka może nastąpić w życiu nastolatka. Sama na szczęście nie musiałam się nigdy z czymś takim uporać, ale potrafię sobie wyobrazić to, co czuł Baekhyun. Jestem do niego bardzo podobna i rozumiem jego zachowanie. Strach przed wyśmiewaniem i odrzuceniem przez rówieśników jest po prostu czymś koszmarnym. Lepiej żyć już w szarym końcu sali i nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Doskonale to rozumiem, naprawdę. Cieszę się jednak, że Bae po jakimś czasie zaaklimatyzował się w klasie i nawet zawarł dobrą znajomość z Suho. Zabawny chłopak :D Sama wykorzystywałabym fakt, że buja się w nauczycielce od koreańskiego przeciwko niemu. Brawo, Baekhyun! Jestem z Ciebie dumna xD.
    Chanyeol to naprawdę genialnie wykreowana postać! Z pozoru pewny siebie rudzielec, który posiada duszę wrażliwca i uroczego romantyka. Zabujał się w Bae od pierwszego wejrzenia, ale nie miał odwagi, by do niego podejść i zagadać. Nawet nie wiesz jak bardzo podobały mi się te jego nieśmiałe zaloty. Najlepsza akcja jednak była z liścikiem i szafką, w której nie powinien on się znaleźć. Chen chciał pomóc, ale coś mu nie wyszło haha xD. I biedny Park już na amen się załamał i powoli umierał z miłości do Bae. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, ot co! :).
    Shot jest po prostu przepiękny! Uwielbiam te emocje, uczucia i Twój styl pisania, o czym doskonale wiesz, kochana <3. Obiecuje systematycznie odwiedzać tego bloga - w końcu kpop *,*.
    Czekam na nowości i zapraszam do mnie: http://rain-sound.blogspot.com/ również blog z opowiadaniami o KPOP'ie :). Dodaje do obserwowanych i pozdrawiam serdecznie. Hwaiting! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Awww, trudno cokolwiek sensownego napisać, kiedy się czyta o ukochanym pairingu. BaekYeol, najsłodsi, najcudowniejsi, nie potrafię nawet znaleźć słów na to, jak bardzo obu ich uwielbiam, haha. <3
    Świetny oneshot. Taki lekki, słodki i przyjemny, aż chce się czytać dalej. Na myśl nie przychodzi nic innego jak pozytywne zakończenie tej historii.. (:
    Masz coś takiego w stylu pisania, że wszystko zawsze leci mi niemożliwe szybko - ledwo zaczęłam czytać, a tu już zakończenie..
    Czekam na kolejne rozdziały DSOTM i kolejne oneshoty, bo wychodzą ci naprawdę pięknie :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Haha no nie mogę. Chen i jego pomysły były genialne. Biedny Chanyeol tyle wpadek zaliczył, ale jakie to było słodkie, no i sam Baekhyun docenił te zaloty ;D
    Najlepsza akcja to i tak była z szafką i liścikiem. Haha.
    Aww. Świetny oneshot. Jesteś wspaniała w tym co robisz :)
    Niecierpliwie czekam na kolejne twoje cudeńka ;D
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  13. bądźmy szczerzy, to opowiadanie było słodkie, zupełnie jak ten paring ^.^ uwielbiam ich, było trochę nie w moim stylu, ale podobało mi się :)

    Jeśli nie miałabyś nic do roboty zajrzyj na mojego bloga (http://wolnosc-to-cos-czego-nie-kupisz.blogspot.com/) ^.^

    OdpowiedzUsuń