10. Nadchodząca burza.
Czując na
twarzy pierwsze promienie wschodzącego słońca, powoli otworzył oczy i jeszcze
na wpółprzytomny rozejrzał się dookoła siebie. Zaraz jednak głowa chłopaka
ponownie opadła bezwładnie na poduszkę, a dłoń przesunęła się po materacu,
chcąc odnaleźć jasnowłosego. Gdy ręka nie natknęła się na żadną przeszkodę, Kai
otworzył szeroko oczy i spojrzał na puste miejsce obok siebie. Brunet jęknął
przeciągle, łapiąc się za głowę, która niemiłosiernie bolała przez zbyt dużą
ilość alkoholu, jaką przyjął poprzedniego wieczoru. Wziąwszy kilka głębokich
wdechów, podniósł się powoli do pozycji siedzącej i spojrzał w stronę otwartego
na oścież okna.
Przecież
to niemożliwe, by to wszystko było tylko zwykłym snem. Ale co jeśli to naprawdę
mu się przyśniło? Jeśli tak, to byłby to najbardziej realistyczny sen w jego
życiu.
Kai uniósł
kołdrę, którą był przykryty i opadł bezwładnie na materac, gdy uświadomił
sobie, że jest całkowicie nagi. Jednak to wcale nie musiało świadczyć o tym, że
Luhan faktycznie odwiedził go wczoraj w domu. Po wzięciu prysznica i powrocie
do pokoju, Kai nie założył żadnych ubrań, więc możliwe, że przez sen ręcznik,
którym był owinięty po kąpieli, mógł się po prostu zsunąć i wylądować na
podłodze.
Mając w
głowie istny chaos, wstał w końcu z łóżka i szczelnie zawiązał ręcznik wokół
pasa, by nie paradować nago po pokoju. Z szafy wyjął ubrania i szybko udał się
do łazienki, by doprowadzić się do porządku. Odrzuciwszy na bok ręcznik, wszedł
do kabiny prysznicowej, mając nadzieję, że poranna kąpiel pomoże mu ogarnąć
chaotyczne myśli.
Nie mógł
przestać rozmyślać o śnie. Był taki realistyczny, ale przecież gdyby to
wszystko wydarzyło się naprawdę, to Luhan leżałby rano obok niego. Chyba że nie
chciał się z nim widzieć, a to zmieniałoby postać rzeczy.
Kai czuł,
że od tego ciągłego myślenia o minionej nocy, głowa zaczyna go na nowo boleć,
dlatego też postanowił pozostawić ten temat i poczekać, aż spotka się z
Luhanem. Może wtedy nareszcie zrozumie, co takiego się wydarzyło i czy
cokolwiek się wydarzyło.
- Dobrze,
że już wstałeś - powiedział Siwoo, gdy chłopak wszedł do kuchni. - Coś marnie
wyglądasz. Nie wyspałeś się?
- Głowa
mnie trochę boli - westchnął Jongin, siadając przy stole. Nalał sobie soku do
szklanki i wszystko wypił za jednym razem. Odetchnął z wyraźną ulgą i spojrzał
na ojczyma, który uważnie mu się przyglądał. - Coś nie tak?
- Nie,
wszystko w jak najlepszym porządku - odpowiedział natychmiast mężczyzna,
próbując się nie roześmiać. Już wolał nie komentować stanu chłopaka, kiedy
odbierał go od Luhana, bo wiedział doskonale, że to tylko rozdrażniłoby Jongina.
Siwoo był niezmiernie zadowolony, że jego pasierb nareszcie pozbierał się po
śmierci Sulli i zdawał sobie sprawę, że wszystko to było tylko i wyłącznie
zasługą Luhana. - Dzwonił do mnie Kibum, bo do ciebie jakoś nie mógł się
dodzwonić - odezwał się po chwili, podsuwając chłopakowi pod nos talerz ze
śniadaniem. - Prosił, żebyś dzisiaj zastąpił go w barze, bo źle się czuje. I
jeśli możesz, to zwerbuj Luhana, bo Jonghyun chciałby zostać z Kibumem.
- Okay -
mruknął niechętnie Kai, gdyż ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę, to siedzenie
cały dzień w barze. Lubił to miejsce, ale wtedy gdy przychodził tam jako
klient, a nie pracownik. Miał chociaż nadzieję, że dzięki temu będzie miał
okazję porozmawiać z Luhanem o minionej nocy. - Zaraz do niego zadzwonię i z
nim pogadam.
- A jak
minął wam wieczór? - Siwoo uśmiechnął się przebiegle do pasierba, który
momentalnie się speszył i szybko odszedł od stołu, by ojczym nie zobaczył
malujących się na jego policzkach rumieńców. - Domyślam się, że wszystko się
udało. Co robiliście?
-
Oglądaliśmy filmy. Nic ciekawego - westchnął chłopak, otwierając na oścież
lodówkę, w której na chwilę schował głowę. Obejrzał dokładnie znajdujące się w
niej produkty i czując, że mdli go od tych wszystkich wymieszanych razem
zapachów, odsunął się od lodówki i zatrzasnął drzwiczki. - Pójdę zadzwonić do
Luhana.
- Nic nie
zjesz?
- Dzięki,
ale nie jestem głodny - powiedział Jongin, kierując się ku schodom. - Najwyżej
zjem coś w barze.
Siwoo
przytaknął głową na zgodę i pozwolił chłopakowi pójść do pokoju. Na jego
miejscu też nie miałby apetytu. W końcu kac nie jest najlepszym przyjacielem
człowieka.
Kai
zamknął za sobą drzwi sypialni i podszedł do łóżka, na które bezwładnie opadł.
Nie wierzył, że po takiej ilości wina, która znów nie była aż tak duża, ma
potwornego kaca. Rozumiałby, gdyby wypił o wiele mocniejszy trunek, ale zwykłe
czerwone wino? Przecież jeszcze niedawno mógł sam wypić trzy butelki i nic mu
nie było, a u Luhana w dwójkę wypili dwie i już po pierwszej czuł zabawne
zawroty głowy.
Przypomniawszy
sobie o prośbie Kibuma, sięgnął po leżący na szafce nocnej telefon i wybrał
numer do Luhana. Chłopak odebrał już po pierwszym sygnale, co sprawiło, że Kai
uśmiechnął się promiennie na sam dźwięk jego głosu.
- Hej, Lu
- przywitał się brunet, odwracając się na brzuch. Przytulił twarz do miękkiej
poduszki i przymknął powieki, czując, że zmęczenie bierze górę nad jego ciałem.
- Mam taką prośbę, a raczej Kibum ją ma. Źle się czuje, a jako że Jonghyun chce
być przy nim, to poprosili nas, żebyśmy zastąpili ich w barze. Jeśli nie masz
ochoty, to nie ma sprawy, sam też mogę zająć się barem.
- Nie ma
problemu - stwierdził radośnie Luhan, a Kai niemalże wyczuł, jak się uśmiecha.
- Spotkamy się na miejscu?
- Tak.
Dziękuję, Lu - powiedział brunet i rozłączył się, chowając telefon do kieszeni
czarnych spodni.
*
Nie widząc
nigdzie Luhana, wszedł do baru i rozejrzał się dookoła, od razu dostrzegając
stojącego za ladą chłopaka. Jongin uśmiechnął się promiennie na sam widok
blondyna i czym prędzej pokonał dzielącą ich odległość. Mimo że widzieli się
zaledwie kilka godzin wcześniej, to Kai niesamowicie stęsknił się za swoim
chłopakiem, a zwłaszcza za jego słodkimi ustami, od których chyba zdążył się
już uzależnić. Brunet oparł się dłońmi o ladę i wyciągając się maksymalnie w
stronę Luhana, zachłannie wpił się w jego wargi.
- Jakie
miłe powitanie - zacmokał zadowolony blondyn, gładząc dłonią policzek młodszego
partnera. - Jak się dzisiaj czujesz?
- Hm, w
porządku - westchnął Kai, opadając na krzesło, które stało obok niego. - Trochę
głowa mnie boli, ale ogólnie jest dobrze - uśmiechnął się blado i zsunął się ze
stołka, chcąc pójść na zaplecze, by założyć chociaż fartuch.
Zazdrościł
Luhanowi, że tak dobrze trzyma się po wczorajszym wieczorze. Kai czuł się,
jakby ktoś walnął go ciężkim młotem w głowę, a potem zaczął wbijać w nią
miliony maleńkich igiełek. Chłopak pomasował palcami skronie i wziął głęboki
wdech, mając nadzieję, że trochę większa ilość tlenu uśmierzy nieco ból głowy.
Czując na biodrach czyjeś dłonie, wzdrygnął się przestraszony i obejrzał się za
siebie, jakby nie domyślając, że to Luhan. Uśmiechnął się do blondyna i
przełknął nerwowo ślinę, nie bardzo wiedząc, jak się zachować w obecnej
sytuacji.
-
Przesuniesz się? Chciałbym zrobić kanapkę dla pana Choi - powiedział blondyn,
próbując przecisnąć się przez niewielką szparę pomiędzy chłopakiem a ścianą.
- Ach,
jasne. - Speszony Kai odsunął się w stronę szafy i szybko przepasał biodra
ciemnym fartuchem. Odwrócił się przodem do Luhana i gdy ten podchwycił jego
spojrzenie, lekko się uśmiechnął. Tak głupio było mu pytać, czy to naprawdę się
wydarzyło, czy po prostu miał tak bardzo realistyczny sen, jednak wiedział, że
dla własnego spokoju w końcu i tak będzie musiał poruszyć ten temat. - Lu... -
zaczął, jednak nagle się zaciął, gdy blondyn znalazł się tuż przed nim.
- Tak? -
Luhan spojrzał chłopakowi prosto w oczy i uśmiechnął się promiennie,
sprawiając, że Kai na chwilę zaniemówił i chyba nawet przestał oddychać.
W
pomieszczeniu unosił się słodki zapach wanilii, który kompletnie nie pasował do
ogólnie panującego tam wystroju. Jongin zaciągnął się mocno powietrzem i
wstrzymał oddech na dłuższą chwilę, wciąż wpatrując się w ciemne tęczówki
blondyna. Kiedy otarł się o niego całym ciałem, przypadkiem zahaczając dłonią o
jego udo, brunet zagryzł wargi w wąską linię i odprowadził wzrokiem chłopaka,
który zniknął za drzwiami.
Wyrwany
jakby z letargu Jongin potrząsnął mocno głową i otworzył szeroko oczy, próbując
zrozumieć, co właśnie się stało. Dlaczego przy Luhannie zawsze tracił kontrolę
nad własnym ciałem? Dlaczego nie potrafił racjonalnie myśleć i zachowywał się,
jakby nagle ktoś podał mu ogłupiającą pigułkę? Nigdy wcześniej się mu takie coś
nie zdarzało, chociaż już kilka razy był zakochany. Teraz, kiedy myślał o
wszystkich swoich poprzednich związkach, dochodził do wniosku, że dopiero przy
Luhannie zrozumiał, co znaczy być naprawdę zakochanym. Wcześniej pewnie był
tylko zauroczony w poszczególnych osobach, a przy tym chłopaku w ułamku sekundy
potrafił zapomnieć o całym świecie.
- Chciałeś
o czymś porozmawiać? - zapytał Luhan, gdy Kai wyszedł z zaplecza, by pomóc mu z
klientami, których o tej porze było o dziwo dużo.
- Co? -
Brunet spojrzał uważnie na swojego chłopaka i zamrugał powiekami, jeszcze raz
analizując jego słowa. - Tak, ale to może w sumie poczekać - dodał i
uśmiechając się lekko, odszedł w stronę jednego ze stolików, by przyjąć
zamówienie od tej wrednej baby, której Kai nigdy nie lubił. Zresztą wątpił by
ktokolwiek na wyspie za nią przepadał. Ludzie ledwo ją tolerowali, jednak z
uwagi na jej podeszły wiek, musieli okazywać jej choć trochę szacunku.
Odebrawszy
zamówienie od zrzędliwej kobiety, wrócił za ladę i mrucząc coś pod nosem,
zaczął nalewać soku do szklanki. Czuł na sobie wzrok stojącego obok Luhana,
jednak nie miał odwagi na niego spoglądać. Byli w pracy, więc musieli trzymać
swoje zachcianki na wodzy, a poza tym Kai wciąż nie mógł przestać myśleć o tym
dziwnym śnie. Co prawda miał nadzieję, że to jednak stało się naprawdę, ale z
drugiej strony wątpił, by Luhan zdecydował się na tak poważny krok.
- Jesteś
dzisiaj jakiś dziwny - zamruczał blondyn, opierając brodę na ramieniu Jongina,
który kolejny raz wzdrygnął się przez ten niespodziewany kontakt z chłopakiem.
- Co się dzieje? - Luhan uniósł pytająco brwi i przesunął dłonią po plecach
bruneta, na którego ciele momentalnie pojawiła się gęsia skórka.
- Wiem, że
to głupio zabrzmi, ale... czy ty wczoraj do mnie przyszedłeś? - Kai obejrzał
się przez ramię i utkwił wzrok w ciemnych oczach blondyna.
Luhan
złapał chłopaka za rękę i pociągnął go na zaplecze, nie chcąc rozmawiać o
takich sprawach przy klientach, a poza tym nie zapowiadało się na to, by w
przeciągu kilku kolejnych minut mieli zjawić się nowi goście.
- Nie
rozumiem pytania - stwierdził Luhan, próbując ukryć rozbawienie i wpełzający na
usta uśmiech. Przyparł Jongina plecami do ściany i spojrzał mu w oczy, z
ledwością powstrzymując się przed pocałowaniem chłopaka. - O co ci chodzi?
- Miałem
taki dziwny sen, ale to już w sumie nieważne - powiedział Kai, nerwowo
rozglądając się dookoła siebie.
- A co
takiego ci się śniło?
- Oj,
nieważne. Nie ma o czym mówić - westchnął brunet i już miał wyjść z zaplecza,
gdy wtem Luhan złapał go mocno za nadgarstek i ponownie przyparł do ściany.
- W tym
śnie byłem też ja, prawda? - zapytał blondyn, a jego chłopak w odpowiedzi
skinął głową, przełykając nerwowo ślinę. - W tym śnie ciągle się całowaliśmy i
kochaliśmy się całą noc, prawda? - Kai ponownie przytaknął, otwierając szerzej
oczy. - Wiesz skąd o tym wiem? - Luhan przybliżył usta do ucha partnera,
owiewając je ciepłym oddechem. Widząc kątem oka, jak kręci głową w odpowiedzi,
uśmiechnął się i przejechał opuszkami palców po karku bruneta, który na ten
gest wzdrygnął się i cicho westchnął. - Bo to nie był sen - dokończył i opuścił
zaplecze, pozostawiając Jongina w totalnym osłupieniu.
*
Kai poczuł
niesamowitą ulgę, gdy okazało się, że sen nie był snem, ale rzeczywistością, a Luhan stan jego niewiedzy
zrzucił na zbyt dużą ilość wypitego wina, które musiało nieźle namieszać w
głowie bruneta.
Po dniu
spędzonym w barze, nareszcie mogli zamknąć lokal i pójść do swoich domów. Chcąc
spędzić razem jak najwięcej czasu, Kai od razu zaproponował blondynowi, że go
odprowadzi, ale może wynikało to też z troski o tego chłopaka i faktu, że
Jongin wciąż obawiał się Yasuo. Co prawda od jakiegoś czasu ten podły typek nie
wchodził w drogę Kima, ale z nim to wszystko było możliwe, o czym nieraz przekonali się mieszkańcy wyspy. Kai wcale
nie zdziwiłby się, gdyby za tymi wszystkimi wypadkami, jakie ostatnio miały
miejsce, stał właśnie Yasuo.
- Nie
żałujesz, prawda? - Luhan ścisnął mocniej dłoń bruneta, jakby bojąc się, że ten
może mu w każdej chwili uciec.
-
Oczywiście, że nie żałuję - odpowiedział Kai i uśmiechnął się promiennie, od
razu wspominając minioną noc i to, co się pomiędzy nimi wydarzyło. - Nie
mógłbym sobie wyobrazić lepszego sposobu na spędzenie nocy z osobą, w której
jestem zakochany - dodał i stając przed blondynem, musnął jego usta. - A ty? -
spytał po chwili, wpatrując się w ciemne oczy kochanka.
- Nie, nie
żałuję - szepnął łamiącym się głosem Luhan i wtulił się mocno w ciało bruneta,
który objął go silnymi ramionami i pocałował w czubek głowy, sprawiając tym
małym gestem, że na twarzy blondyna pojawił się szeroki uśmiech.
Nagle
Jongina oślepiło ostre światło reflektorów nadjeżdżającego samochodu.
Domyślając się, że któryś z mieszkańców, przesunął się z Luhanem na bok,
ustępując miejsca pojazdowi. Nie krył zdziwienia, gdy zobaczył, że stary pikap
zwalnia i w ostateczności zatrzymuje się tuż przed nimi. Kai odsunął od siebie
Luhana i spiął mięśnie, widząc wychodzącego z samochodu Yasuo. Bojąc się tego,
co może się zaraz wydarzyć, stanął przed zdezorientowanym Lu i zakrył go swoim
ciałem.
- Na mój
znak, masz uciekać do lasu - wyszeptał Kai, wpatrując się zawistnym wzrokiem w
idącego w ich stronę Yasuo.
- Co się
dzieje? - Luhan próbował wyjrzeć zza bruneta, jednak ten skutecznie mu to
uniemożliwiał, osłaniając go odkładnie swoim ciałem.
- Cóż za
miłe spotkanie! - zakpił Yasuo, zaglądając ukradkiem na blondyna, który stał za
Jonginem. - Tak myślałem, że cię tutaj zastanę. To jest ta twoja chińska
księżniczka, o której wszyscy mówią? - zapytał, uśmiechając się ironicznie.
Zbliżył się do chłopaków i założył ręce na torsie, przekrzywiając głowę w bok.
- Znów jej tak nie ukrywaj. Przecież nie zamierzam ci jej zjeść.
- Odwal
się - syknął Kai, robiąc krok w tył, tym samym przesuwając stojącego za nim
Luhana. Popatrzył na niego przez ramię i skinięciem głowy dał mu znać, że ma
uciekać. Później przeniósł ponownie wzrok na rozbawionego Yasuo, który podążał
wzrokiem za biegnącym co sił w nogach Luhanem.
- Och,
taka szkoda, że już poszedł - westchnął Yasuo, teatralnie wzdychając. Podszedł
do bruneta i położywszy dłoń na jego ramieniu, z całej siły uderzył go pięścią
w brzuch. - Ale może to i lepiej. Przynajmniej nie będzie widział, jak jego
chłoptaś daje sobą pomiatać - zaśmiał się dźwięcznie i gdy Kai upadł na kolana,
wymierzy mu cios prosto w szczękę. - Wiesz czego w tobie najbardziej
nienawidzę? - Pochylił się nad brunetem, łapiąc go za poły czarnej kurtki. -
Tego, że nigdy nie odpuszczasz.
- I kto to
mówi - prychnął Kai, wpatrując się intensywnie w Yasuo.
Chłopak
zagryzł ze złości zęby i zmrużył groźnie oczy, podnosząc się do pionu. Jongin
uśmiechał się ironicznie, wiedząc doskonale, że trafił w czuły punkt tego
gnojka. Kiedy Yasuo kopnął go z całej siły w brzuch, brunet jęknął przeciągle i
opadł bezwładnie na ziemię, mając nadzieję, że Luhan oddalił się na tyle
daleko, że jest bezpieczny i w razie czego Yasuo go nie dopadnie.
*
Blondyn
biegł przed siebie ile sił w nogach, nawet nie zastanawiając się nad tym, dokąd
zmierza. Dookoła otaczał go las, a gęste korony drzew nie przepuszczały jasnego
światła księżyca. Czując, że siły powoli z niego uchodzą, przystanął na
niewielkiej polanie znajdującej się między drzewami i rozejrzał się dookoła
siebie. Kompletnie nie wiedział, gdzie się znajduje i ile dokładnie przebiegł.
Był tak bardzo przestraszony tym, co się wydarzyło chwilę wcześniej, że nie
potrafił o niczym innym myśleć. Bal się tego, co ten chłopak może zrobić
Jonginowi. Chciał nawet zawrócić, ale nie wiedział dokładnie, w którą stronę
miałby się udać.
Oddychając
głęboko ponownie rozejrzał się dookoła siebie i upadł bezwładnie na kolana, nie
wiedząc kompletnie, co zrobić. Z bezsilności zaczął cicho łkać, jednak szelest
liści sprawił, że na chwile znieruchomiał. Powoli uniósł głowę i wstrzymał
oddech, gdy zobaczył stojącego niecałe dwa metry od niego czarnego wilka. Luhan
wpatrywał się intensywnie w ciemne tęczówki zwierzęcia, rozpoznając w nich
znany błysk. Chłopak uniósł się z ziemi i zbliżył do wilka, który nawet nie poruszył
się o milimetr. Nie spuszczając z niego wzroku, wyciągnął w jego stronę dłoń i
bez jakichkolwiek obaw, zatopił palce w sierści Szatana.
- Jesteś
taki piękny - wyszeptał Luhan, patrząc z podziwem na dumnego wilka, który na
dźwięk głosu blondyna, opuścił pokornie głowę i pochylił się na przednich
łapach, jakby chciał w ten sposób oddać mu hołd. - Muszę odnaleźć Jogina -
dodał, odzyskując nagle świadomość.
Szatan
spojrzał chłopakowi w oczy i odwróciwszy się tyłem do blondyna, zaczął biec w
tylko sobie znanym kierunku. Luhan nie wiedział dlaczego, ale postanowił
podążyć za wilkiem, który powoli zaczął znikać mu z oczu. W pewnym momencie
chłopak całkowicie stracił go z pola widzenia i został sam w pogrążonym w mroku
lesie. Oddychając głęboko, rozejrzał się dookoła, szukając wzrokiem Szatana,
którego jednak nigdzie nie było.
Nagle
zaczęło brakować mu powietrza. Coś uciskało jego klatkę piersiową,
uniemożliwiając zaczerpnięcie porządnego wdechu. Luhanowi zrobiło się ciemno
przed oczami, nogi odmówiły mu posłuszeństwa i chwilę później padł nieprzytomny
na ziemię.
*
Kai
otworzył oczy i jęknął głośno, gdy poczuł przeraźliwy ból brzucha, na którym
pewnie pojawił się ogromny siniak. Złapał się za obolałe miejsce i powoli
podniósł się do pozycji siedzącej, rozglądając się dookoła. Z ledwością wstał
na równe nogi i skulił się wpół, gdy ponownie jego ciało przeszył przeraźliwy
ból. Szurając butami po ziemi, wszedł do lasu i oparł się bokiem o pobliskie
drzewo, czując, że powoli opada z sił. Nie mógł teraz odpuścić, zwłaszcza że
nie wiedział, czy Luhan dotarł do domu, czy może zagubił się w lesie.
- Luhan! -
krzyknął na cały głos, krzywiąc się niemiłosiernie. Z każdym kolejnym krokiem
czuł coraz większy ból, który obezwładniał jego ciało. - Luhan!
Szelest
liści sprawił że spiął nerwowo mięsnie i obejrzał się za siebie, od razu
zatrzymując wzrok na lśniących ślepiach Szatana. Kai zagryzł zęby i odepchnął
się od drzewa, podświadomie czując, że powinien iść za wilkiem. Stawiał ciężkie
kroki, podążając powoli za zwierzęciem, które zapuszczało się coraz głębiej w
las. Jongin niepewnie rozglądał się dookoła siebie, próbując rozpoznać tę cześć
lasu, jednak panujący dookoła mrok skutecznie mu to uniemożliwiał.
- Luhan...
- szepnął, dostrzegłszy lezącego na ziemi blondyna.
Kai zebrał
w sobie resztki sił i podszedł do nieprzytomnego chłopaka. Opadł na kolana i
zaczął cucić Luhana, klepiąc delikatnie jego policzki. Po dłuższej chwili
uniósł powieki i spojrzał na wpółprzytomnym wzrokiem na pochylającego się nad
nim Jongina.
- Co się
stało? - zapytał blondyn, unosząc się na łokciach. Zamrugał powiekami i
wyciągnął jedną dłoń ku twarzy bruneta. Dotknął jego opuchnięty policzek i
zagryzł nerwowo dolną wargę, czując napływające do oczu łzy. - Kai....
- To nic
takiego - szepnął Jongin, uśmiechając się z ledwością, pomimo bolącego policzka
i rozciętej wargi. - Chodźmy. Chyba wiem, w którą stronę mamy iść - powiedział,
podnosząc się z ciężkim westchnięciem z ziemi.
Luhan
również wstał, obejmując od razu bruneta w pasie, by ten się nie przewrócił.
Wtedy właśnie zauważył czerwone zadrapania na swojej prawej dłoni, tej samej,
którą dotykał jakiś czas wcześniej Szatana. Nim jednak zdążył pokazać ślady na
wpółprzytomnemu brunetowi, one magicznie zniknęły, nie pozostawiając na skórze
nawet najmniejszej skazy.
Biedny Kai tak się wycierpiał przez tego kaca, no i jeszcze musiał zastąpić Kibuma w barze, no ale z taką pomocą jak Luhan, to mógł się przemęczyć :)
OdpowiedzUsuńZ początku wszystko było fajnie i słodko, a później pojawił się ten wstrętny Yasuo. Uch.
Końcówki to w ogóle nie ogarniam. Bo był tam Luhan i Szatan, który jeszcze zaprowadził Kaia do Lu. No i ta rana, która magicznie się zagoiła.
Mimo wszystko uwielbiam tą tajemniczość w twoim opowiadaniu, ale strasznie mnie korci, by już poznać prawdę :)
Rozdział świetny !
Pozdrawiam :)
Fabuła coraz bardziej zaskakuje ^^
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co dalej z tego wyniknie i jakie masz jeszcze pomysły. Świetne opowiadanie. Jedne z moich ulubionych ^^
OMO! TO BYLO COOS! :D
OdpowiedzUsuńTa koncowka, z tą raną i jeszcze ten "pokłon" Szatana. Jezu, robi się coraz bardziej tajemniczo! :D
a to, że jeszcze nie odpowiadasz, dodaje więcej tajemniczości xD
wg, nie mogę się doczekać następnej częsci C:
God, my feels. *^* Uwielbiam, kocham, stawiam pomniki twojemu opowiadaniu. Naprawde slow mi braknie na to wszystko, takie to jest wspaniale (co z tego, ze odkrylam je dopiero dwa dni temu i przeczytalam wszystko w jedna noc XD).
OdpowiedzUsuńOprocz tego ciagle mam wrazenie, ze z kazdym rozdzialem, zamiast sie bardziej wyjasniac, robi sie coraz bardziej tajemniczo. Taki mhhhrok i wogole. :c
A, i jeszcze cos:
Taeminnie, rudzielcu kochany, gdzie ty jestes? ;; Tak bardzo przezywam to, ze siedzisz gdzies w piwnicy z jakims pedofilem (kazdy nieznajomy to dla mnie pedofil) i tam gnijesz :'cc
Pozdrawiam i zycze weny! ^^
Jak mogło nic mu nie być po trzech butelkach wina?! Przecież to jest prawie próba samobójcza! Mam mocną banię, ale tego nie wspominam dobrze... Hahahha
OdpowiedzUsuńLepiej żebym skończyła pisać o alkoholu...
Rozdział sam w sobie mi się podoba, tylko zaczynam się denerwować bo Luhan już nie może być Szatanem, tak jak ja to obstawiałam. Co się stało, że Kai poszedł za Szatanem, skoro wilk budzi grozę we wszystkich i zabił jego matkę?!
Wszystko zaczyna komplikować się coraz bardziej -.-
Awww ale słodko kiedy Lu rozmawiał z Kai'em o tej nocy. Ta kwestia "W tym śnie ciągle się całowaliśmy i kochaliśmy się całą noc, prawda?" daje takie odczucie miłości. Tak ładnie można zastąpić ten zwrot "uprawialiśmy seks" na "kochaliśmy się".
Okej pierdzielę już nie od rzeczy.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na following-liars.blogspot.com
coraz bliżej końca :c a akcja nadal się nie rozjaśnia >.< jak zwykle świetne, czekam na następne :3
OdpowiedzUsuńod początku myślałam że to Lu jest Szatanem. jak kulą w płot. Kai jest taki łatwy, że nie mogę. Luhan o mało nie przyprawil go o zawał swoją relacją XD z rozdziału na rozdział jest coraz bardziej tajemniczo a niedaleko do końca opowiadania. czekam na kolejny ;-; {sleepless--stories.blogspot.com}
OdpowiedzUsuńKac morderca nie ma serca. Nie trza było pić, ot co! xD. Ciekawe tylko, czy nasz Kai weźmie sobie ową nauczkę do serca i już nigdy więcej nie nawali się jak świnia. Wątpię, ale co tam. W dodatku musiał zastąpić Kibuma w barze... Oj. Nie ma to, jak praca w takim stanie. Współczuję mu, chociaż Luhan przybył z pomocą, więc nie było tak źle, jak mogło się wydawać ^^.
OdpowiedzUsuńJak Kai mógł podążyć za szatanem? Przecież wilk ZABIŁ JEGO MATKĘ! W dodatku to Lu jest szatanem... Ommo, jak to wszystko zaczyna się komplikować ;c. W dodatku czerwony ślady na ramieniu Luhana zniknęły w magiczny sposób, nim zdążył pokazać je Kai'owi...
Jestem ciekawa co się jeszcze wydarzy. Czekam na nowość :)
Ładnie zbijasz ludzi z tropu. Noc Kaia i Lulu to najbardziej tajemnicza rzecz świata. Niby Luhan potwierdza, że był wtedy z nim, ale wciąż mam silne wrażenie, że zgoła inna moc doszła wtedy do głosu. A może to tylko moja wybujała wyobraźnia? Kim jest tajemniczy brat Luhana? To inna osoba, czy jakieś alter ego? Dziewczyno, kocham twoje pomysły! Aż rozpiera mnie energia by dowiedzieć się, o co tu chodzi <3
OdpowiedzUsuńNienawidzę Yasuo, co za nędzny gnój! Naprawdę, cokolwiek by Kai mu nie zrobił, to nie powód, żeby się tak mścić. To parszywa bestia z niego! Za to wątek z Szatanem przedziwny. Wilk odegrał w tym wszystkim jakąś rolę, ale wciąż nie wiem co się kryje w jego ciele. Za to cudowne uzdrowienie Lulu... no, to potwierdza, że blondyn nie jest zwyczajną istotą ludzką. Ale fajnie! Niecierpliwie czekam na dalszą część!
Pozdrawiam ciepło!
Teraz to ja już kompletnie nie wiem, co myśleć... Ale może po kolei.
OdpowiedzUsuńTrochę mnie rozbawiło, że Kai sądził, iż jego wspólna noc z Luhanem była tylko dziwnym snem, powstałym na skutek sporej ilości wypitego alkoholu. Sądzę, że te cwane uśmieszki Siwoo brały się z tego, że coś tam udało mu się w nocy usłyszeć. Na szczęście Lu szybko rozwiał wątpliwości swojego chłopaka. Naprawdę uwielbiam ich jako parę, dobrali się idealnie. Jongin jest kompletnie zakochany w starszym chłopaku, z kolei Luhan traktuje go poniekąd jako swojego opiekuna. Bardzo często sprawia właśnie wrażenie kogoś potrzebującego ochrony.
Że też ten cholerny Yasuo znowu musiał wtrącić swoje trzy grosze! Dałby sobie spokój. Ale po tym wszystkim zaczynam myśleć, że Luhan nie ma jednak żadnych strasznych zdolności zmieniania się w wilka. Swoją drogą zastanowiło mnie to, że Szatan poniekąd zaprowadził Jongina do blondyna. Czyżby ten wilk wcale nie był taki zły, jak się wszystkim wydawało? Może ludzie go z mylą z jakimś innym przedstawicielem tej samej rasy? Sama już nie wiem, bardzo to wszystko poplątane.
Niemniej uwielbiam te opowiadanie. Dobrze, że nie wyjaśniasz wszystkiego od razu, każdy rozdział intryguje coraz bardziej <3
unnie, wybacz, że znów z opóźnieniem... ale te upały niezbyt mi pomagają na skupieniu się na czytaniu...
OdpowiedzUsuńnaprawdę Kai sądził, że jego noc z Lu to tylko sen? :D cała ta scena w barze bardzo mi się podobała, jak Jongin nie mógł się skupić przez blondyna na czymkolwiek, a Luhan jeszcze to wykorzystywał. niby przypadkiem to tu go dotknął to tam XD ktoś wcześniej w komentarzu napisał [i całkowicie się z tym zgadzam], że początki rozdziałów są takie słodkie, a na koniec dokładasz nam tajemnic i dzieje się coś przez co mam ciarki na plecach. I wszystko by było super gdyby nie tyle tych tajemnic, ja się zaczynam sama gubić w tym co myślę! Chyba przestaję uznawać Luhana za winowajcę, ale ta dziwna końcówka... "Luhan wpatrywał się intensywnie w ciemne tęczówki zwierzęcia, rozpoznając w nich znany błysk." o co chodzi wszystkim z tym 'znanym błyskiem'? Wcześniej tak mówili o Lu w barze, a teraz Lu tak pomyślał po spotkaniu Szatana... wcześniej coś pisałaś, że będą mieli ze sobą coś wspólnego, i ja się przez tyle rozdziałów zastanawiam, co to może być, i wciąż na to nie wpadłam.
Zaprowadził, albo zaczął prowadzić, a potem zniknął... A potem coś co jeszcze bardziej mnie zastanowiło, Kai poszedł za Szatanem. Nie wiem co mu podsunęła ta podświadomość, ale ja to bym chyba najpierw pomyślała, o tym, że to bydle zabiło mi matkę, niż bym szła lasem za wilkiem... Albo i kolejna rzecz - czemu Szatan zaprowadził go do Luhana? A może Szatan to ten brat Luhana, zamieniony w wilka? :D No co, jak zadrapania ni stąd ni zowąd znikają Luhanowi ze skóry, to co człowiek nie może się zmienić w wilka? ale pewnie i tak idę nie w tę stronę. chyba się przyzwyczaiłam do bycia zaskakiwaną przez Ciebie. Chyba.
A ten Yasuo... >.< mogę ja mu coś zrobić? Niezbyt rozumiem jego zachowanie, mści się na Jonginie tylko za to, że jest przyjacielem Gayoon? Czy to powód, żeby go pobić? Może weź zmień to co zaplanowałaś i zrób, żeby ten Szatan go złapał i zeżarł. A może on z nim ma jakiś związek? o.O Nie wiem czy mam wiązać Szatana z czymkolwiek co tu się dzieje czy nie XDD witness, rozjaśnij ten mrok, bo ja się zaczynam gubić!
Wybacz, że dopiero teraz ale ostatnio mam straszne urwanie głowy ;< Nie będę sie wdawała w szczegóły i wynagrodzę Ci to komentarzem.
OdpowiedzUsuńOk, zacznę od początku bo mam trochę zamęt w głowie:
Współczuje Kaiowi, nigdy nie miałam co prawda kaca, ale często widziałam ludzi którzy cierpieli po alkoholu i chyba to naprawdę nic przyjemnego. Jednak... jak mógł pomyśleć, że poprzednia noc z Lu to tylko sen? No okey, obudził się bez niego ale raczej nie mógłby mieć AŻ tak realistycznego snu xD Sama bym takim nie pogardziła... Dobrze, że postanowił o to zapytać LuHana, chociaż nie miał najłatwiejszego zadania. Nasz mały aniołek nieźle mąci mu w głowie :3 Zainteresowało mnie również to jak mógł po winie mieć takiego kaca. Przemknęło mi nawet przez myśl czy przypadkiem ktoś czegoś nie dorzucił do niego. Jednak to byłoby raczej niemożliwe, prawda? A nasz niedobry Lu znęcał się nad ukochanym i jego nieświadomością xD
Co następne... ach tak. Yasuo. Och, nienawidzę gościa. Czemu znowu przyczepił się do Kaia. No okey, groził mu wcześniej, ale przecież Jongin zostawił tą jego dziewczynę [ od pewnego czasu nie było nic o niej wiec pewnie już się tak z nią nie kręci ] Ale ten Yasuo musi mieć chyba jakieś problemy aby znowu tak pobić Kaia >< Mam ochotę go rozszarpać... Może Szatan mnie wyręczy dla ten kto zabił Sulli i porwał Tae...
Okey, teraz jeśli chodzi o LuHana... Juz naprawdę nie wiem kim on jest. Szatan się przed nim kłania, mają ten sam błysk w oku, jego rany same się leczą. Boże, Lu, czym ty kochanie jesteś? D: No i skąd nagle to zadrapanie, przecież Szatan mu nic nie zrobił. Cały czas nowe tajemnice a nadal nic nie wiem. ;<
Jednak wiem, że wszystko idealnie wyjaśniłaś a ja muszę po prostu cierpliwie czekać na kolejny rozdział :3 Mam nadzieję, że następnym razem będę miała nieco mniejszy mętlik xD
Wybacz, że tak późno komentuję, ale ostatnio miałam trochę na głowie i sobie szczerze mówiąc olałam całego blogspota, ale już jestem i zaraz Ci powiem jak się z tego cieszę.
OdpowiedzUsuńWiesz co? Chciałabym Ci kiedyś powiedzieć, że coś mi nie pasuje, że coś mogłoby być lepiej, ale kurde, nie da się, bo z opowiadania na opowiadanie jesteś coraz lepsza, twoja proza jest idealna, I-DE-AL-NA i mówię to śmiertelnie poważnie. Śmiem twierdzić, że swoim poziomem dorównujesz niejednemu zawodowemu pisarzowi, a nawet niektórych przewyższasz.
Fabuła jest genialna, nie pamiętam, żeby którekolwiek opowiadanie mnie tak wciagnelo, no może poza którymś z tych, które Ty napisałaś.
Luhan mnie fascynuje, jest taki...tajemniczy, zdaje się, że powiązany z tymi wszystkimi wydarzeniami. Jego rany na dłoniach zagoiły się w zastraszającym tempie, to chyba nie jest zwyczajny człowiek.
Aczkolwiek po zachowaniu Yasuno śmiem twierdzić, że to on stoi za śmiercią Sulli i porwaniem Taemina.
Ciekawa jestem tylko dlaczego Luhan tak nagle zemdlał, hmm...
Jezzzuuu! To chyba twój najlepszy rozdział! Przyznam szczerze, że myślałam, że jak będą razem tak już oficjalnie, to zacznie wiać nudą - a tu taka śliczna scenka na zapleczu (podobała mi się ta ich rozmowa) ale najbardziej zachwyciłam się sceną z wilkiem. Nawet to zadrapanie, które tajemniczo zniknęło - kocham takie wątki. Jedno mnie tylko zastanawiało - dlaczego Kai dał tak sobie dokopać? Chociaż tak słodko bronił Luhana. <333
OdpowiedzUsuńChciałabym juz czytać kolejny, ale wiem, że nie wstanę jutro, więc pewnie dalszy ciąg nie da mi zasnąć.
No a szczególnie pytanie: A co z Taeminem?