niedziela, 4 sierpnia 2013

Dark side of the moon


11. Labirynt zła.

Pogoda tego dnia była wyjątkowo paskudna. Od samego rana padał deszcz, a gęste chmury pokrywające niebo zapowiadały, że pozostanie tak aż do wieczora. Temperatura także się obniżyła, co jeszcze bardziej psuło już i tak kiepski humor Jongina, który pomimo poobijanego ciała i towarzyszącego bólu przy każdym ruchu, pojawił się skoro świt w barze. Wszystko dlatego, że Kibum wciąż źle się czuł, a on nie chciał zostawiać Luhana samego z całym tym bajzlem, zwłaszcza, że tego dnia była dostawa towaru, który należało rozpakować.
W ten oto sposób Jongin i Luhan zostali sami z inwentaryzacją, na którą nie mieli najmniejszej ochoty. Pocieszali się jedynie tym, że kolejny dzień mogą spędzić w swoim towarzystwie, a to było chyba najlepszym, co mogło im się przytrafić w tak beznadziejny dzień.
Widząc, że Jongin z ledwością może podnieść karton z różnymi niezdrowymi przekąskami, Luhan szybko do niego podszedł i zabrał pudło, rozkazując brunetowi usiąść na krześle i odpocząć. Później sam udał się na zaplecze, gdzie rozpakował karton i poskładał go na części, by nie zajmował miejsca, którego już i tak było mało.
Przybywając na wyspę, nie sądził, że taki bar może mieć tylu klientów. Co prawda był jedyny miejscem, gdzie mogli spotykać się mieszkańcy Neun, wiec tym bardziej Luan był ciekaw, co by zrobili, gdyby pewnego dnia coś stało się temu budynkowi. Przecież niespodziewanie może uderzyć w niego piorun lub może wybuchnąć pożar i wszystko pójdzie z dymem. Luhan wiele nasłuchał się o takich przypadkach, głównie od bliźniaka, który interesował się tego typu rzeczami.
Słysząc skrzypnięcie wejściowych drzwi, Luhan ściągnął mocno brwi i skupił się na dochodzących z głównego pomieszczenia dźwiękach, co nie było trudne, gdyż od małego wykazywał się bardzo wyostrzonymi zmysłami. Co prawda nie zawsze były one przydatne, ale w większości sytuacji ratowały go z opresji.
Rozpoznawszy głosy dwóch przyjaciół Jongina, blondyn spiął mięśnie i przywołując na twarz sztuczny uśmiech, wyszedł z zaplecza, obdarzając chłopaków obojętnym spojrzeniem. Dopiero na bruneta spojrzał z ogromną czułością, żałując, że nie zmusił go do zostania w domu. Sam też by sobie poradził z rozpakowaniem towaru, zwłaszcza że i tak Jongin jedynie siedział przy barze i wydawał Luhanowi polecenia odnośnie układania rzeczy na półkach. Jedyny plus był taki, że blondyn miał przy sobie swojego chłopaka. Gdyby tylko Luhan dorwał tego Yasuo, to nic by z niego nie zostało. Może i Lu był niewielkich rozmiarów osobą, ale mimo to umiał walczyć o swoje, a przecież Jongin był jego. Nie tego zniewieściałego Taemina, któremu bliżej było do dziewczyny niż do chłopaka, nie do Gayoon ani tym bardziej nie do Sulli, która wąchała już kwiatki od spodu, leżąc kilka metrów pod ziemią. Może taki tok rozumowania był brutalny, ale w obliczu zagrożenia Luhan był w stanie zrobić bardzo wiele. A ta trojka właśnie tak była postrzegana przez tego chłopaka.
- Kibummie, widzę, że z tobą jest już okay - powiedział Luhan uśmiechając się wrednie do chłopaka. - Zaledwie wczoraj leżałeś obłożnie chory, a dzisiaj już taki cały w skowronkach - zakpił, gestykulując rękoma.
- Jak się ma dobrą opiekę, to się szybko zdrowieje - zaśmiał się zadowolony Jonghyun i pocałował Kibuma czule w policzek. - Prawda, Bummie?
- Tak, tak - zamruczał chłopak, patrząc podejrzliwie na Luhana, który ciągle uśmiechał się w ten swój przerażająco uroczy sposób. - To był jednodniowy wirus, więc dzisiaj jest już o wiele lepiej - dodał nieco ciszej, jakby bojąc się, że Luhan wyczuje kłamstwo.
Prawda, poprzedniego dnia Kibum faktycznie nie czuł się dobrze, ale nie na tyle by nie przyjść do baru. Wolne zrobił sobie tylko i wyłącznie dlatego, że Jonghyun wpadł na genialny plan zostania w domu pod pretekstem, że Kibum źle się czuje, a on jako kochający chłopak musi się nim zaopiekować. Nie musiał go długo namawiać do wcielenia pomysłu w życie, zwłaszcza, że ostatni wolny dzień, który spędzili razem nad wodospadem, zaszczepił w nich odrobinę lenistwa, które powoli zaczynało brać nad nimi górę.
- A u was jak? - spytał Kibum, przyglądając się plecom Jongina, który odkąd weszli do baru, ani razu na nich nie spojrzał.
- Rewelacyjnie - mruknął brunet, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Dopiero po chwili odwrócił się przodem do dwójki przyjaciół i uśmiechnął ironicznie. - Nie widać?
- Co ci się stało? - spytał przejęty Kibum, przyglądając się podbitemu oku i jego rozciętej oraz mocno opuchniętej dolnej wardze.
- Wczoraj odbyłem przyjemną pogawędkę z Yasuo - wyjaśnił Jongin i ponownie odwrócił się plecami do przyjaciół. Jęknął głośno, gdy poczuł okropny ból w okolicy przepony, który towarzyszył mu za każdym razem, gdy brał większy wdech. - Ale nieważne.
- Nieważne? - powtórzył Jonghyun, kładąc dłoń na barku bruneta, co spowodowało, że znów syknął z bólu. - Przepraszam, nie chciałem - zreflektował się natychmiast, zabierając rękę.
- Powinieneś to komuś zgłosić - powiedział Kibum, starając się nie zwracać zbytniej uwagi na Luhana, który bez przerwy się mu przyglądał, co powoli zaczynało przerażać Kibuma. - Nareszcie masz haka na Yasuo!
- I co to da? - prychnął Jongin, zbliżając szklankę z sokiem do ust. - Zabiorą go na wybrzeże, przesłuchają, wypuszczą i wróci z powrotem na wyspę. Takie ścierwa zawsze wracają - zamruczał z obojętnością w głowie i odstawił puste naczynie na blat.
- Co nie zmienia faktu, że Siwoo powinien o tym wiedzieć - stwierdził Kibum, przenosząc wzrok na swojego chłopaka. - Ale może teraz idźcie do domu, a my z Jonghyunem się wszystkim zajmiemy - zaproponował, ignorując pełne wyrzutów spojrzenie szatyna.
- Dzięki - rzucił Jongin, zsuwając się powoli ze stołka. - Luhan się wszystkim zajął, więc jedynie zostają wam klienci, ale ich pewnie dzisiaj zbyt wielu nie będzie - powiedział i uśmiechnął się z ledwością do przyjaciół.
Gdy tylko Luhan znalazł się u jego boku, złapał go mocno za rękę i razem wyszli z lokalu.
Jonghyun chwilę milczał, starając się nie wybuchnąć złością, która skierowana byłaby w Kibuma. Był na niego wściekły, gdyż czekał ich jeszcze jeden dzień słodkiego lenistwa, a tymczasem będzie musiał zając się barem. Fakt, chodziło o ich przyjaciela, jednak czasem Jonghyun miał wrażenie, że wszystko i wszyscy są ważniejsi od niego. Czasami zazdrościł Jonginowi, że ten jego Luhan świata poza nim nie widzi i zrobiłby dla niego wszystko.
- Po co im to proponowałeś? - zapytał z wyrzutem Jonghyun, gdy jego chłopak rzucił mu fartuch. - Jongin mógł wrócić do domy, ale Luhan doskonale by sobie sam poradził.
- Wiem. Po prostu nie chciałem mu jeszcze bardziej podpaść - burknął niezadowolony Kibum, wycierając blat baru. Czując na sobie pytające spojrzenie chłopaka, westchnął cicho i odłożył ścierkę na bok. - Mam wrażenie, że wie o tym, że wczoraj symulowałem.
- Może ma szósty zmysł? - zaśmiał się Jonghyun, siadając na wysokim krześle. Pochylił się nad ladą i czule musnął usta swojego chłopaka, tym samym wyrywając go z zamyślenia. - Co jest?
- Chodzi o Luhana - powiedział Kibum, wpatrując się pustym wzrokiem gdzieś przed siebie. - Nie masz czasem takiego wrażenia, że wszystko to zaczęło się dziać dopiero po jego przyjeździe na wyspę?
- Bummie, nie bądź śmieszny - parsknął Jonghyun, patrząc z politowaniem na młodszego chłopaka. - On nie mógłby...
- Bo co? - przerwał ostro Kibum, sięgając ponownie po ścierkę. - Bo nie wygląda na takiego, co byłby zdolny do pobicia dziewczyny i zabicia psa? - dodał, patrząc z wyrzutem na szatyna, który wciąż uśmiechał się w ten głupkowaty sposób. - Nie uważasz, że to składa się w jedną całość? Luhan chce mieć Jongina na wyłączność. Można powiedzieć, że stało się to jego obsesją. Zarówno Taemin, jak i Gayoon, a najbardziej Sulii są ważni dla Joingina. Czy to nie dziwne, że w tak krótkim czasie każdemu stało się coś złego?
- Zaraz, zaraz - przerwał Jonghyun, unosząc ręce w geście protestu. - Taemin wyjechał na wybrzeże, a Gayoon wcale nie musiał zaatakować Luhan. Nie wierzę, że to on mógłby zabić Sulli. Przecież widziałeś, jak ona go polubiła.
- Co nie znaczy, że on ją także - zamruczał Kibum, a Jonghyun jedynie pokręcił głową z niedowierzaniem, nie mogąc uwierzyć, że w ogóle prowadzą taką rozmowę. - Naprawdę tego nie dostrzegasz? Rozumiem, że Kai tego nie widzi, bo spójrzmy prawdzie w oczy, ale ostatnio poza Luhanem, to on świata nie widzi, ale ty? - spojrzał z wyrzutem na Jonghyuna.
- Bummie, po prostu uważam, że oskarżanie niewinnego człowieka jest nie fair.
- A co jeśli on nie jest niewinny, hm? - Kibum przyjrzał się swojemu chłopakowi, szukając w nim jakiegokolwiek wsparcia. - Dobrze, może faktycznie Taemin wyjechał, a Sulli zabił ktoś inny - odezwał się po chwili, nie chcąc niepotrzebnie wywołać kłótni. - Dobrze, ale jak wyjaśnisz fakt, że Gayoon napadał ktoś z jasnymi włosami?
- Normalnie - rzucił Jonghyun, wzruszając ramionami. Widząc pytające spojrzenie Kibuma, uśmiechnął się lekko i przekrzywił nieco głowę, dokładnie przyglądając się partnerowi. - A bo to jeden chłopak na tej wyspie ma blond włosy? Pomyśl, Bummie...

*

Luhan pomógł Jonginowi położyć się na łóżku i spojrzał na niego uważnie, siadając na skraju materaca. Dłonią delikatnie przejechał po bladym policzku chłopaka i gdy ten na niego spojrzał, lekko się uśmiechnął.
- Potrzebujesz czegoś? - spytał cicho blondyn, przesuwając ręką wzdłuż ramienia poszkodowanego. - Może chcesz coś zjeść albo się czegoś napić?
 - Nie. Jeśli chcesz, to możesz iść do domu. Siwoo powinien niedługo wrócić, więc się mną zajmie - powiedział Kai i jęknął głośno, gdy spróbował podnieść się do pozycji siedzącej. Z pomocą Luhana w końcu mu się to udało, jednak ból w klatce piersiowej i barku był tak duży, że przez chwilę nawet nie mógł oddychać.
- Chyba oszalałeś! Nigdzie się nie ruszam - postanowił Luhan, poprawiając poduszkę, którą następnie wsunął za plecy bruneta. - Zaraz pójdę zrobić coś do jedzenia i nie ma, że nie chcesz. Od wczoraj nic nie jadłeś, więc się ze mną nie kłóć - dodał tonem nieznoszącym sprzeciwu i podniósł się z łóżka, obdarzając rozbawionego Jongina promiennym uśmiechem.
Przed wyjściem z pokoju pochylił się jeszcze nad brunetem i czule musnął jego usta, uważając jednak na rozciętą dolną wargę. Później opuścił pomieszczenie, zostawiając chłopaka samego.
Prawie przez całą noc nie spali; Kai głównie przez okropny ból, który towarzyszył mu przy każdym ruchu, a Luhan dlatego, że cały czas przy nim czuwał. Co prawda Kim nie zmuszał swojego chłopaka do zostania, bo ciągle upierał się, że sam da sobie radę, jednak bez Lu pewnie skończyłby marnie. Z ledwością mógł utrzymać się na własnych nogach i naprawdę nie wiedział, jakim cudem takie chucherko, jak Luhan zdołało donieść go do domu, który znajdował się dość daleko od miejsca zdarzenia. Cóż, Jongin zdążył przyzwyczaić się do tego, że jego chłopak nie jest aż tak delikatny, na jakiego wygląda.
Po przygrzaniu obiadu z poprzedniego dnia, Luhan nareszcie wrócił do pokoju, w dłoniach trzymając tacę z dwoma porcjami posiłku. Nie przypuszczał nawet, że może być tak bardzo głodny. Dopiero, kiedy poczuł aromatyczny zapach potrawy, jego żołądek się upomniał, wydając nieprzyjemne pomruki.
Blondyn spojrzał na pogrążonego w śnie bruneta i uśmiechnął się delikatnie, podchodząc po cichu do łóżka. Jak się okazało, Kai wcale nie spał, bo gdy tylko Luhan ustawił tacę na materacu, otworzył szeroko oczy i potarł je dłońmi.
- Nakarmisz mnie? - spytał rozbawiony Jongin, unosząc się trochę na zdrowej ręce. Mimo to ból ciała był nie do zniesienia, jednak z pomocą blondyna udało mu się wygodniej usiąść.
- Z tego, co wiem, to masz tylko jeden bark uszkodzony - zauważył Luhan, unosząc brew w geście rozbawienia. Widząc minkę swojego chłopaka, przewrócił oczami i w końcu uległ, zresztą nie pierwszy raz. - Ciekawe, co ja będę z tego miał - zamruczał pod nosem, siadając bliżej Jongina, który uśmiechnął się głupkowato, nie zwracając nawet uwagi na bolącą wargę.
- Moją wdzięczność - rzucił beztrosko Kai i jęknął głośno, gdy niepotrzebnie się zaśmiał, przez co naruszył poobijany brzuch.
Luhan pokręcił głową z rozbawieniem i zaczął karmić swojego chłopaka, przy okazji zjadając co drugi kawałek mięsa i trochę ryżu. Podczas posiłku cały czas milczeli, wymieniając się jedynie ukradkowymi spojrzeniami i uroczymi uśmiechami. Blondyn uwielbiał takie chwile, gdy słowa były całkowicie zbędne, a oni i tak doskonale się rozumieli. Czasami miał wrażenie, że Kai bez problemu odczytuje jego emocje i nawet nie musi mówić mu o tym, co czuje i o czym myśli.
- Aigoo, Lulu! - zawył Jongin, gdy chłopak przypadkiem upuścił na jego koszulkę kawałek mięsa, tym samym brudząc materiał sosem sojowym. - Będzie plama!
- Trzeba było jeść, a nie spać - mruknął kąśliwie Luhan, odkładając i tak już pustą miskę na tacę. - Zdejmij ją, to od razu zapiorę - powiedział, podnosząc się z łóżka.
- Łatwo mówić.
Luhan przewrócił oczami i podszedł do bruneta, który z ledwością uniósł ramiona, jęcząc cały czas z bólu. Blondyn miał wrażenie, że jego chłopak robi to specjalnie, bo mimo wszystko uwielbia, kiedy się dookoła niego skacze i użala nad jego marnym losem. Luhanowi to jednak nie przeszkadzało, gdyż uwielbiał zajmować się Jonginem, a teraz przynajmniej ten nie mógł narzekać na zbyt duże okazywanie troski wobec niego.
- Chcesz inną koszulkę czy zamierzasz siedzieć topless? - spytał jasnowłosy, zabierając brudny T-shirt. Widząc zadowoloną minę bruneta, wykręcił teatralnie oczami i mrucząc coś pod nosem, wyszedł z pokoju, kierując się do łazienki.
Tam zamoczył koszulkę w ciepłej wodzie, zasypał plamę proszkiem i czym prędzej wrócił do sypialni, nie chcąc, by Kai zrobił sobie jeszcze większą krzywdę. Na widok półnagiego chłopaka leżącego na łóżku, Luhan zagryzł dolną wargę i jęknął w duchu, pożerając wzrokiem bruneta. W ułamku sekundy znalazł się przy łóżku i odstawiwszy tacę z talerzami na podłogę, położył się obok Jongina, mocno wtulając się w jego posiniaczony bok.
- Nienawidzę go - szepnął Luhan, badając opuszkami palców ciało chłopaka.
- Kogo?
- Yasuo. - Blondyn uniósł się na łokciu i spojrzał brunetowi prosto w oczy. - Mam ochotę go zabić - dodał ciszej, wracając do poprzedniej pozycji.
- Uwierz, że nie tylko ty masz na to ochotę - powiedział Kai i cicho się zaśmiał, jednak tak, by jak najmniej poruszyć brzuchem. - Yasuo to zakała tej wyspy. Nikt go tutaj nie lubi, więc nie jesteśmy wyjątkami.
- Twoje jedno słowo, a się go pozbędę - wyszeptał Luhan, przejeżdżając dłonią po brzuchu bruneta i przyprawiając go tym samym o dreszcze na całym ciele. Podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na twarz Jongina, który uśmiechał się pod nosem i kręcił głową z rozbawieniem. - Nie wierzysz, że bym mógł?
- Luhan... Spójrzmy prawdzie w oczy, ale ty byś nie był w stanie muchy skrzywdzić - stwierdził Kai, patrząc z politowaniem na chłopaka. - Chyba że masz druga naturę i na przykład zamieniasz się w bestię. Coś jak Hulk. Mam jednak nadzieję, że nie zamieniasz się w zielonego potwora - zachichotał rozbawiony, przeczesując palcami jasne włosy Luhana.
- Mogę się zamienić w co tylko chcesz - powiedział blondyn, wtulając policzek w ciepłą dłoń bruneta.
- To może w wilka, co? - zażartował Jongin, na co Luhan spiął się nieświadomie, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w bruneta. - No co? Uwielbiam wilki, chociaż jest jeden wyjątek, którego nigdy nie polubię.
Luhan przytaknął głową, doskonale zdając sobie sprawę z tego, o kim mówi Kai. Dlatego właśnie wolał nie mówić chłopakowi o swoim wczorajszym spotkaniu z czarnym wilkiem, domyślając się, jaka byłaby jego reakcja.
Jongin uśmiechnął się lekko do swojego chłopaka i złapawszy go jedną ręką za ramię, przyciągnął do siebie i położył obok. Luhan wpatrywał się w twarz bruneta, zatrzymując na dłużej wzrok na jego rozciętej wardze. Delikatnie przejechał po niej opuszkiem kciuka i musnął prawie niewyczuwalnie usta Jongina, który na ten gest wstrzymał na chwilę oddech i, pomimo bólu, pogłębił pocałunek. Luhan wsunął język pomiędzy wargi chłopaka, zahaczając nim o jego zęby, a później przejechał końcem po podniebieniu, przyprawiając partnera o szybsze bicie serca. Blondyn wolną dłonią przesunął po nagich plecach Jongina i zatrzymał ją na jego karku, mocno na nim zaciskając, przez co chłopak nie mógł się odsunąć, chociaż nie miał nawet takiego zamiaru. Usta Luhana sprawiały, że zapominał momentalnie o całym świecie, a jego chłodne dłonie przyprawiały go o przyjemne dreszcze na ciele.
Blondyn naparł na Jongina i ostrożnie położył go na plecach, samemu znajdując się nad nim. Dłońmi wsparł się po obu stronach głowy chłopaka, po czym ponownie zachłannie wpił się w jego usta, sprawiając, że na chwilę zakręciło mu się w głowie. Nieświadomie przesunął nogą po materacu, zahaczając udem o krocze Jongina, który pod wpływem tego dotyku napiął mięśnie i westchnął wprost w usta Luhana.
Namiętny pocałunek przerwał głośny jęk wydobywający się z gardła bruneta. Przestraszony Luhan odsunął się momentalnie od chłopaka i spojrzał na niego pytająco.
- Przepraszam, ale strasznie mnie boli - wyszeptał brunet, spuszczając wzrok na usta chłopaka, które były aż czerwone od długiego pocałunku.
- To ja przepraszam. Trochę się zagalopowałem - westchnął Luhan, uśmiechając się lekko. Przejechał dłonią po zarumienionym policzku Jongina i ostatni raz złożył delikatny pocałunek na jego ustach. - To... może jednak dam ci tę koszulkę - powiedział po chwili i szybko zerwał się z łózka, bojąc się, że jeszcze chwila, a naprawdę przestanie nad sobą panować.

*

W powietrzu unosiła się dusząca woń benzyny, którą chwilę wcześniej chłopak oblał ściany starego budynku i trawę znajdującą się przed nim. Mimo że przez pół dnia padało, to i tak przez poprzednie tygodnie nieustannych upałów, ziemia była wyjątkowo wysuszona, przez co już wieczorem nie było nawet śladu po deszczu. Benzyna z łatwością wsiąknęła w drewnianą konstrukcję budynku oraz w trawę, pozostawiając na niej jedynie ledwo widoczne ślady.
Chłopak wyjął z kieszeni czarnej bluzy pudełko zapałek i zapaliwszy jedną z nich, rzucił w stronę drzwi, które momentalnie zajęły się ogniem. Płomienie zaczęły się rozprzestrzeniać na dalsze części konstrukcji, po chwili pochłaniając resztę starego baru.
Zakapturzona postać uśmiechnęła się pod nosem, wpatrując się w języki ognia trawiące doszczętnie drewnianą konstrukcję budynku. Słysząc czyjeś krzyki, rozejrzał się dookoła siebie i szybkim krokiem udał się w stronę lasu, po chwili znikając w jego mroku.

*

Yasuo szybkim krokiem przemierzał pogrążony w kompletnych ciemnościach las, rozglądając się co jakoś czas dookoła siebie, by sprawdzić, gdzie dokładnie się znajduje. Zmarznięte dłonie trzymał w kieszeniach ciemnej bluzy, która niestety nie była aż tak ciepła, jak się wydawało podczas jej kupowania. Przeklinając w myślach swoją bezmyślność, ponownie rozejrzał się dookoła, zamierając na chwilę, gdy do jego uszu dotarło głośne warczenie. Po tylu latach mieszkania na tej wyspie, zdążył się przyzwyczaić do tego, że lasy są zamieszkane w głównej mierze przez watahy wilków, dlatego nie zdziwiło go to warczenie. Wiedział, że dopóki nie wykona złego ruchu, to nic mu nie grozi. Przynajmniej miał taką nadzieję.
Śmiejąc się pod nosem, pokręcił głową i ruszył przed siebie, jednak zaraz musiał przystanąć, gdy na jego drodze stanął czarny wilk. Yasuo spiął mięśnie i wstrzymał oddech, wpatrując się w ciemne ślepia zwierzęcia. Mógłby przysiąc, że zaledwie wczoraj widział te same oczy, ale z pewnością nie należały one do warczącego wilka. Na myśl natychmiast przyszedł mu zaistniały incydent, kiedy to spuścił łomot temu żałosnemu Jonginowi. Mimo że osłaniał całym swoim ciałem stojącą za nim chińską księżniczkę, jak to Yasuo zwykł nazywać nowego mieszkańca wyspy, to i tak chłopakowi nie umknęły oczy tego chłopaka. Było w nich coś dziwnie niepokojącego, ale jednocześnie znajomego, co sprawiło, że nawet teraz na samą myśl o tym spojrzeniu Yasuo przechodziły nieprzyjemne dreszcze.
Chłopak zrobił niepewnie krok do przodu, na co wilk wyszczerzył kły i zawarczał groźnie, nie spuszczając ciemnych oczu z Yasuo. Pierwszy raz zdarzyło się mu coś takiego, dlatego kompletnie nie wiedział, co ma zrobić. Ostrożnie zaczął cofać się w przeciwną stronę i odwróciwszy się na pięcie, zaczął biec przed siebie, kompletnie nie wiedząc, gdzie dokładnie się znajduje.
Yasuo wrzasnął z przerażenia i zatrzymał się gwałtownie, gdy ponownie z krzaków wyskoczył przed niego czarny wilk. Chłopak obejrzał się za siebie, jednak tam, gdzie poprzednio stał, nie było zwierzęcia.
Spanikowany wyciągnął ręce przed siebie i powoli zaczął się wycofywać. Z każdym kolejnym krokiem, wilk zdawał się być coraz bliżej niego. Nim chłopak zdołał wydusić z siebie choćby słowo, zwierzę skoczyło na niego i całym ciężarem ciała przygwoździło chłopaka do ziemi. Pysk czarnej bestii znajdował się zaledwie kilka centymetrów przed twarzą przerażonego Yasuo, który z tego wszystkiego nawet nie mógł oddychać. Czuł wbijające się w jego tors i brzuch łapy wilka, który nieustannie wpatrywał się w oczy chłopaka, jakby próbując z nich coś wyczytać.
Nagle głośny huk spłoszył zwierzę, które zwinnie zeskoczyło z Yasuo i po chwili zniknęło pomiędzy drzewami. Chłopak usłyszał jeszcze tylko wycie wilka i ponowny huk, jakby coś wybuchło. Kompletnie nie rozumiejąc, co właśnie się stało, Yasuo poderwał się na równe nogi i biegiem ruszył przed siebie, wciąż czując na sobie czyjeś spojrzenie. Z oddali ujrzał jeszcze kłęb dymu i unoszące się ponad koronami drzew języki ognia, który właśnie doszczętnie niszczył stary bar.

*

- Kai! Obudź się! - krzyczał Siwoo, biegając w panice po całym domu. Schodami wybiegł na piętro, gdzie znajdował się pokój pasierba i z impetem wpadł do środka, wybudzając chłopaka z głębokiego snu. - Bar się pali!
- Co? - Jongin potarł leniwie rozespane oczy i ziewnął przeciągle, wyglądając przez okno sypialni, z którego widać było bar, a w tamtej chwili raczej obłok dymu i wzmacniający się  z każdą chwilą pożar. - Co się dzieje? - spytał przerażony, przenosząc wzrok na Siwoo, jednak nie uzyskał odpowiedzi, gdyż mężczyzna właśnie wybiegł z pokoju. - Zaczekaj! Jadę z tobą! - postanowił, podrywając się z łózka, co było największy błędem, jaki mógł popełnić, gdyż całe jego ciało zostało sparaliżowane przez obezwładniający ból.
- Nie! Masz tutaj zostać i czekać na mnie - powiedział zdenerwowany Siwoo, zakładając w pospiechu kurtkę. Ponownie wszedł do pokoju pasierba i spojrzał na niego uważnie. - I tak na nic się tam nie przydasz - dodał i nie czekając już na reakcję chłopaka, zbiegł schodami na parter i opuścił dom.
Jongin podniósł się z łóżka i podszedł na chwiejnych nogach do okna. Na widok pożaru trawiącego bar, w oczach chłopaka momentalnie pojawiły się łzy, a żołądek boleśnie się skurczył. Przypomniawszy sobie o Luhannie, Kai spojrzał automatycznie na łóżko, na którym jeszcze przed jego zaśnięciem leżał blondyn. Na widok pustego miejsca, brunet otworzył szeroko oczy i rozdziawił usta, spodziewając się najgorszego.

*

Sam nie wiedział, jakim cudem znalazł się w centrum tego zamieszania. Ludzie biegali z wiadrami w tą i z powrotem, krzyczeli coś do siebie i wymieniali wskazówkami odnośnie gaszenia pożaru, a Luhan stał z boku i jedynie wszystkiemu się przyglądał, nie bardzo wiedząc, co mógłby zrobić. Gdy po raz kolejny ktoś przypadkowo na niego wpadł, odsunął się jeszcze bardziej od tłumu ludzi i rozejrzał dookoła, zatrzymując wzrok na ojczymie Jongina, który starał się ze wszystkich sił ugasić pożar. Co chwilę zabierał od kogoś wiadro z wodą, to znów oddawał innej osobie pusty pojemnik, nie przyjmując chyba do wiadomości, że po barze i tak zostanie jedynie sterta gruzu i nic więcej.
Blondyn dojrzał wśród tych ludzi Kibuma i Jonghyuna, którzy chyba jednak na niewiele się przydawali, ale liczył się sam fakt, że pomagali. Dochodząc do wniosku, że nie ma sensu dalej gapić się na tłum rozhisteryzowanych ludzi, Luhan zarzucił kaptur czarnej bluzy na głowę i ruszył w stronę domu Jongina, domyślając się, że teraz brunet będzie go jeszcze bardziej potrzebował.
Luhan w szybkim czasie pokonał odległość dzielącą go od domu chłopaka. Gdy tylko znalazł się w środku, od razu udał się na pierwsze piętro, gdzie znajdował się pokój Jongina. Bez pukania wszedł do środka i momentalnie zatrzymał wzrok na stojącym przy oknie chłopaku.
- Kai...
- Gdzieś ty się podziewał? - zapytał przerażony brunet, podchodząc do jasnowłosego, którego od razu zamknął w szczelnym uścisku. - Nie rób tak nigdy więcej.
- Przepraszam, myślałem, że się do czegoś tam przydam, ale potem doszedłem do wniosku, że jestem zbędny i wróciłem do ciebie - wyszeptał przejętym głosem Luhan, wtulając się mocno w ciało kochanka. - Połóż się - poprosił, pomagając chłopakowi podejść do łóżka. Kiedy położył bruneta na materacu, nakrył go ciepłą kołdrą i sam zajął miejsce obok niego, mocniej wtulając się w jego gorące ciało.
- Nigdy więcej tak nie rób. Myślałem, że oszaleję, gdy zobaczyłem, ze nie ma cię w pokoju - wyszeptał drżącym głosem Kai, gładząc dłonią plecy blondyna.
- Przepraszam - mruknął Luhan, a potem zapadł w błogi sen, zapominając natychmiast o wydarzeniach sprzed kilkunastu minut.


14 komentarzy:

  1. Omoomoomo! Już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów! Czekam aż się wszystko wyjaśnij. Sama już nie wiem kto jest za co odpowiedzialny. Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka szkoda, ze już niedługo koniec. Co prawda jestem baaaaardzo ciekawa co się stanie, ale jednak tak bardzo przywiązałam się do tego ff, że aż łezka się w oku kręci, że nie będę już czekać na kolejny rozdział :( Opowiadanie jest genialne i fantastyczne i cudowne i przepiękne i .... ^^ na prawdę świetny pomysł na fabułę i bardzo dobry styl pisana ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam istny mętlik w głowie ....
    Co tu się właściwie dzieje? I like it!
    Uwielbiam czytać takie ff *.* Koniec powiadasz? W sumie nie dziwie Ci się, nie raz jest lepiej zakończyć wcześniej niż ciągnąć coś niemiłosiernie dalej. No cóż, muszę się tylko przyznać przed samą sobą, że będę tu wpadać naprawdę często, żeby tylko nie umknęła mi żadna nowa notka. SuJu?! Omg, jeśli tak to musi być coś z Donghae *.* Uwielbiam tego gnojka :* Uff... pracuj ciężko and Hwaiting! Życzę dużo weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku nieee. >< to jest jedno z takich opowiadan, ktore powinno ciagnac sie w nieskonczonosc. :cc
    Uwielbiam twoj styl pisania tak samo jak ten ff. *^*
    A teraz czas na przemyslenia~
    Przez caly ff mam baaaaaardzo dziwne wrazenie, ze Yasuo to ten blizniak Lulu, chociaz gdyby tak bylo Jonginnie musialby go poznac po wygladzie (czyli moja teoria zostaje obalona). A tak wogole to moglabym sie przylaczyc z Lu na zamach na Yasuo. Nie mialabym z tym problemu. XD
    A! No i jeszcze cos, wciaz przezywam, ze Taemin gnije w piwnicy. :c XDDD
    O, a co do write-block'a: tez tak czesto mam, mimo, ze nie publikuje tego co pisze w internecie tez miewam kryzysy. Najlepsze rozwiazanie to kubek herbaty, kawalek czekolady i ogladanie zdjec, ktore moglyby byc zwiazane z ff. Wena gwarantowana, haha! :D
    Pozdrawiam! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Chłopak w czarnej bluzie podpalił bar. Lu był w czarnej bluzie.. Czarny wilk z oczami takie jak ma Lu.. Jelonek myślał co by się działo kiedy by spłonął bar, chwile później bar się pali.. Hallo ludzie co jest?
    I jeszcze czy aby na 100% Lu ma brata? Czy może go sobie wymyślił..
    Mam nadzieję że szybko dodasz kolejny rozdział i się wszystko wyjaśni, bo jeszcze trochę, a zacznę wariować xDD
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam, że mam coraz większy mętlik w głowie ;____; Z jednej strony niby jak Luhan miałby przetrzymywać Taemina, skoro non stop kręci się wokół Jongina, a wilkiem też nie jest, bo sam go spotkał, a z drugiej strony... Mocno mnie zaniepokoiła ta jego zaborczość wobec partnera. Poza tym rozmyślał nad tym, co by się stało z barem, gdyby go ktoś podpalił, potem nagle faktycznie wybucha pożar, a on jest na miejscu. Nie sądzę, aby to był przypadek. Lulu wydaje mi się coraz bardziej podejrzany, a Kai jest taki w niego zapatrzony, że może nie zauważyć, kiedy i jemu stanie się coś złego.
    Cały czas trzymasz w napięciu i to jest niesamowite, ponieważ podsycasz ciekawość jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe.
    Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam, że za tym wszystkim kryje się mój słodki Lu! >:D
    Teraz strasznie mnie ciekawi:
    1) Czy Lulu na serio ma brata ? :|
    2) Czy Taemin dalej żyje ? :<
    3) O co chodzi z tym wilkiem i w jaki sposób jest z nim związany Luhan ? OuO
    4) Jak zareaguje Kai, gdy się o tym dowie ? .O.
    (pytania jak do wywiadu xD)
    Nie mogę się doczekać tej końcówki. Zostały tylko 4 rozdziały, tak ? :<
    Hwaiting! Życzę weny, bo wena ważna rzecz! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tu miałam nadzieję na jakieś wyjaśnienia, a ty mi zrobiłaś jeszcze groszy mętlik w głowie. Haha. Jak możesz ? To w końcu Luhan podpalił ten bar, bo na początku miał takie dziwne rozmyślenia.. Hm. O co w końcu chodzi z nim i z tym wilkiem ?
    No i Kibum, który zaczął go podejrzewać. Oby nic mu się nie stało... Nie wiem jak ja pogodzę się z tym, że nie długo już koniec tego opowiadania. No, ale strasznie mnie korci, aby poznać prawdę ;)
    Czekam niecierpliwie.
    Hm, wiesz co ? Jeszcze nie spotkałam się żadnym opowiadaniem o Juniorkach. ;D
    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piszę tu komentarz chyba pierwszy raz, a tylko dlatego, bo bałam się zbłaźnić. Inni piszą takie piękne, długie i zwięzłe komentarze, szkoda, że ja nie należę do ich grona.
    To opowiadanie naprawdę mi się podoba. Na początku nie do końca byłam przekonana do tego gatunku, bo te tytuły rozdziałów - "Oczy Szatana" i tak dalej...
    Ale odważyłam się przeczytać i opowiadanie całkowicie minęło się z moim wyobrażeniem, z czego bardzo się cieszę.

    Z niecierpliwością czekam na wyjaśnienie opowiadania, tyle tajemnicy w jednym... ^^

    Pozdrawiam i życzę dużo weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszystko, co się wydarzyło w tym rozdziale najpierw zrodziło się w myślach Luhana. Czyż to nie on najpierw zastanawiał się, co by było gdyby bar spłoną? Rozumiem motyw atakowania Yasuo, to parszywa gnida, za to motyw podpalenia baru jest dla mnie na razie niewyjaśnione. Może liczył, że kumple Kaia tam będą i spłoną? Mam nadzieje, że kolejny atak nie spadnie na ojczyma chłopaka. W końcu, to kolejna osoba, którą on kocha. Robi się coraz ciekawiej i coraz bardziej ekstremalnie. Można się domyślić, że Lulu ma powiązanie z wilkami, ale sprawa z jego bratem tudzież wymysłem własnej wyobraźni wciąż jest zagadkowa. Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać, czy chłopcy ostatecznie, po tym wszystkim, będą wciąż razem.
    Pozdrawiam ciepło! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiem, że piszę to za każdym razem ale.. coraz bardziej mieszasz mi w głowie.
    Myśli Lu mnie przerażają. Tym bardziej kiedy wspomniał o Taeminie, Sulli i tej dziewczynie, które imienia ciągle zapominam D: Tym samym coraz częściej utwierdzam się w przekonaniu, że LuHan ma rozdwojenie jaśni... bo nie wiedział co robi pod barem, jak się tam znalazł.. do tego również miał czarną bluzę. W sumie mógł to być zwykły zbieg okoliczności, jednak nigdy nie wiadomo.. i coraz więcej osób wspomina o jego podobieństwie do Szatana. Mimo wszystki liczę, że nasz mały aniołek nie okaże się rozchwianym emocjonalnie psychopatą, który lubi znęcać się nad psami i uroczymi rudzielcami o imieniu Taemin... wiem, że na pewno mnie zaskoczysz zakończeniem ;3

    OdpowiedzUsuń
  12. Kolejny raz spóźniona, ale mam w domu zamieszanie, bo remont i nawet nie mam kiedy wejść.
    Po tym:
    "Nie tego zniewieściałego Taemina, któremu bliżej było do dziewczyny niż do chłopaka, nie do Gayoon ani tym bardziej nie do Sulli, która wąchała już kwiatki od spodu, leżąc kilka metrów pod ziemią."
    i tym:
    "To może w wilka, co? - zażartował Jongin, na co Luhan spiął się nieświadomie"
    mam znów jakieś dziwne myśli o Luhanie. Już nie wiem kim on jest, nie wiem co on zrobił, co mógł zrobić. Czy ma tego brata, czy nie... Ciągle się chwieję między myślą, że Luhan jest zły i ciągle udaje, że jest sprawcą tego wszystkiego, a tym, że Lu to dobry chłopak, a to wszystko to po prostu przypadek. Tylko jakoś taki bardzo dziwny przypadek. No najpierw Lu sobie myśli jak to by było jakby bar spłonął, a kilka godzin później dokładnie tak się dzieje. Chociaż mogłoby tak być, nie raz miałam, że coś mi się wydawało, czy o czymś pomyślałam, a potem tak się działo, że sama nie mogłam w to uwierzyć. I może być, że specjalnie nas podpuszczasz, robisz takie aluzje tego kogoś do Luhana [o tym barze teraz, wcześniej te blond kosmyki tego co uwięził Taemina i pobił Gayoon, i samo to, że Lu jest strasznie zazdrosny o Jongina, a wszystkim, którzy są blisko dzieje się coś złego], żebyśmy pomyśleli, że to Lu jest tym złym, a na koniec okaże się, że jest niewinny, tylko pojawia się nie w tym miejscu i nie o tym czasie co trzeba. Ciągle jednak mi się przypomina o tych oczach... Czemu Lu ma oczy jak Szatan?
    ale mi się śmiać zachciało jak Szatan skoczył na Yasuo. Pod ostatnim rozdziałem pisałam, że mógłby go zeżreć, a tu było tak blisko! no czemu, czemu mu nic nie zrobił?! :c
    "a jak nie to chyba też żadna strata" na tych wakacjach Ci chyba słońce za mocno przygrzało. jak żadna strata?! nie mów tak, ja po trzech latach regularnego czytania Twoich opowiadań nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak to by było, jakbyś przestała pisać.
    "Nie masz czasem takiego wrażenia, że wszystko to zaszło się dziać dopiero po jego przyjeździe na wyspie?" chyba "zaczęło" i "wyspę"
    I plany na przeczytanie od razu kolejnego rozdziału wzięły w łeb, bo burza sobie zaczyna szaleć za oknem D: muszę poczekać do jutra...

    OdpowiedzUsuń
  13. Nadrabiam :D coraz częściej mam wrażenie, że nie ma żadnego bliźniaka, a Luhan cierpi na coś w stylu schizofreni :/ ewentualnie blizniak jest po prostu taką jakby "przykrywką" dla działań Lu.
    Albo... szatan to metafora "blizniaka" Mówi się, że więcej się widzi patrząc w przeszłość i teraźniejszosc razem, więc staram się patrzeć na całą historię biorąc po uwagę wszystke możliwe aluzje czy wskazówki keke
    Główny wniosek? Luhan ma problemy z jaźnią, a cała rodzinka przeprowadziła się na Neun myśląc, że może teraz Lu się uspokoi. Nwm czy myśle dobrze

    OdpowiedzUsuń
  14. Zacznę tymi samymi słowami: Nadrabiam! :D Już od dawna domyślałam się, że jednak Luhan jest jedną osobą razem ze swoim "bliźniakiem" -oczywiście dziś się zdążę tego dowiedzieć, ale pomyśle nad tym jeszcze przez kilka rozdziałów. Utwierdziła mnie w tym ta scena z pożarem i to, że miał w głowie myśl odnośnie zniszczenia go.
    Co innego mnie martwi - a mianowicie wilk. Myślałam, że może Luhan zmienia się w niego i to jest ta jego druga osobowość, ale jak napisałaś w poprzednim rozdziale scenę w której oni się spotykają, to zaczynam się zastanawiać, czy po prostu on nie jest mu posłuszny, tak jak Sulli Kaiowi. (No może trochę bardziej).
    No to ja czytam dalej xD
    No i jeszcze jedno - CO Z TAEMINEM???

    OdpowiedzUsuń