11. Labirynt zła.
Pogoda tego dnia była wyjątkowo paskudna. Od samego rana padał deszcz,
a gęste chmury pokrywające niebo zapowiadały, że pozostanie tak aż do wieczora.
Temperatura także się obniżyła, co jeszcze bardziej psuło już i tak kiepski
humor Jongina, który pomimo poobijanego ciała i towarzyszącego bólu przy każdym
ruchu, pojawił się skoro świt w barze. Wszystko dlatego, że Kibum wciąż źle się
czuł, a on nie chciał zostawiać Luhana samego z całym tym bajzlem, zwłaszcza,
że tego dnia była dostawa towaru, który należało rozpakować.
W ten oto sposób Jongin i Luhan zostali sami z inwentaryzacją, na którą
nie mieli najmniejszej ochoty. Pocieszali się jedynie tym, że kolejny dzień mogą
spędzić w swoim towarzystwie, a to było chyba najlepszym, co mogło im się przytrafić
w tak beznadziejny dzień.
Widząc, że Jongin z ledwością może podnieść karton z różnymi
niezdrowymi przekąskami, Luhan szybko do niego podszedł i zabrał pudło, rozkazując
brunetowi usiąść na krześle i odpocząć. Później sam udał się na zaplecze, gdzie
rozpakował karton i poskładał go na części, by nie zajmował miejsca, którego już
i tak było mało.
Przybywając na wyspę, nie sądził, że taki bar może mieć tylu klientów.
Co prawda był jedyny miejscem, gdzie mogli spotykać się mieszkańcy Neun, wiec
tym bardziej Luan był ciekaw, co by zrobili, gdyby pewnego dnia coś stało się
temu budynkowi. Przecież niespodziewanie może uderzyć w niego piorun lub może wybuchnąć
pożar i wszystko pójdzie z dymem. Luhan wiele nasłuchał się o takich
przypadkach, głównie od bliźniaka, który interesował się tego typu rzeczami.
Słysząc skrzypnięcie wejściowych drzwi, Luhan ściągnął mocno brwi i
skupił się na dochodzących z głównego pomieszczenia dźwiękach, co nie było
trudne, gdyż od małego wykazywał się bardzo wyostrzonymi zmysłami. Co prawda
nie zawsze były one przydatne, ale w większości sytuacji ratowały go z opresji.
Rozpoznawszy głosy dwóch przyjaciół Jongina, blondyn spiął mięśnie i przywołując
na twarz sztuczny uśmiech, wyszedł z zaplecza, obdarzając chłopaków obojętnym
spojrzeniem. Dopiero na bruneta spojrzał z ogromną czułością, żałując, że nie
zmusił go do zostania w domu. Sam też by sobie poradził z rozpakowaniem towaru,
zwłaszcza że i tak Jongin jedynie siedział przy barze i wydawał Luhanowi
polecenia odnośnie układania rzeczy na półkach. Jedyny plus był taki, że
blondyn miał przy sobie swojego chłopaka. Gdyby tylko Luhan dorwał tego Yasuo,
to nic by z niego nie zostało. Może i Lu był niewielkich rozmiarów osobą, ale
mimo to umiał walczyć o swoje, a przecież Jongin był jego. Nie tego
zniewieściałego Taemina, któremu bliżej było do dziewczyny niż do chłopaka, nie
do Gayoon ani tym bardziej nie do Sulli, która wąchała już kwiatki od spodu,
leżąc kilka metrów pod ziemią. Może taki tok rozumowania był brutalny, ale w
obliczu zagrożenia Luhan był w stanie zrobić bardzo wiele. A ta trojka właśnie
tak była postrzegana przez tego chłopaka.
- Kibummie, widzę, że z tobą jest już okay - powiedział Luhan
uśmiechając się wrednie do chłopaka. - Zaledwie wczoraj leżałeś obłożnie chory,
a dzisiaj już taki cały w skowronkach - zakpił, gestykulując rękoma.
- Jak się ma dobrą opiekę, to się szybko zdrowieje - zaśmiał się
zadowolony Jonghyun i pocałował Kibuma czule w policzek. - Prawda, Bummie?
- Tak, tak - zamruczał chłopak, patrząc podejrzliwie na Luhana, który ciągle
uśmiechał się w ten swój przerażająco uroczy sposób. - To był jednodniowy
wirus, więc dzisiaj jest już o wiele lepiej - dodał nieco ciszej, jakby bojąc się,
że Luhan wyczuje kłamstwo.
Prawda, poprzedniego dnia Kibum faktycznie nie czuł się dobrze, ale nie
na tyle by nie przyjść do baru. Wolne zrobił sobie tylko i wyłącznie dlatego, że
Jonghyun wpadł na genialny plan zostania w domu pod pretekstem, że Kibum źle się
czuje, a on jako kochający chłopak musi się nim zaopiekować. Nie musiał go długo
namawiać do wcielenia pomysłu w życie, zwłaszcza, że ostatni wolny dzień, który
spędzili razem nad wodospadem, zaszczepił w nich odrobinę lenistwa, które
powoli zaczynało brać nad nimi górę.
- A u was jak? - spytał Kibum, przyglądając się plecom Jongina, który odkąd
weszli do baru, ani razu na nich nie spojrzał.
- Rewelacyjnie - mruknął brunet, wpatrując się w przestrzeń przed sobą.
Dopiero po chwili odwrócił się przodem do dwójki przyjaciół i uśmiechnął
ironicznie. - Nie widać?
- Co ci się stało? - spytał przejęty Kibum, przyglądając się podbitemu
oku i jego rozciętej oraz mocno opuchniętej dolnej wardze.
- Wczoraj odbyłem przyjemną pogawędkę z Yasuo - wyjaśnił Jongin i
ponownie odwrócił się plecami do przyjaciół. Jęknął głośno, gdy poczuł okropny
ból w okolicy przepony, który towarzyszył mu za każdym razem, gdy brał większy
wdech. - Ale nieważne.
- Nieważne? - powtórzył Jonghyun, kładąc dłoń na barku bruneta, co spowodowało,
że znów syknął z bólu. - Przepraszam, nie chciałem - zreflektował się
natychmiast, zabierając rękę.
- Powinieneś to komuś zgłosić - powiedział Kibum, starając się nie zwracać
zbytniej uwagi na Luhana, który bez przerwy się mu przyglądał, co powoli zaczynało
przerażać Kibuma. - Nareszcie masz haka na Yasuo!
- I co to da? - prychnął Jongin, zbliżając szklankę z sokiem do ust. -
Zabiorą go na wybrzeże, przesłuchają, wypuszczą i wróci z powrotem na wyspę.
Takie ścierwa zawsze wracają - zamruczał z obojętnością w głowie i odstawił
puste naczynie na blat.
- Co nie zmienia faktu, że Siwoo powinien o tym wiedzieć - stwierdził
Kibum, przenosząc wzrok na swojego chłopaka. - Ale może teraz idźcie do domu, a
my z Jonghyunem się wszystkim zajmiemy - zaproponował, ignorując pełne wyrzutów
spojrzenie szatyna.
- Dzięki - rzucił Jongin, zsuwając się powoli ze stołka. - Luhan się
wszystkim zajął, więc jedynie zostają wam klienci, ale ich pewnie dzisiaj zbyt
wielu nie będzie - powiedział i uśmiechnął się z ledwością do przyjaciół.
Gdy tylko Luhan znalazł się u jego boku, złapał go mocno za rękę i
razem wyszli z lokalu.
Jonghyun chwilę milczał, starając się nie wybuchnąć złością, która
skierowana byłaby w Kibuma. Był na niego wściekły, gdyż czekał ich jeszcze
jeden dzień słodkiego lenistwa, a tymczasem będzie musiał zając się barem.
Fakt, chodziło o ich przyjaciela, jednak czasem Jonghyun miał wrażenie, że
wszystko i wszyscy są ważniejsi od niego. Czasami zazdrościł Jonginowi, że ten
jego Luhan świata poza nim nie widzi i zrobiłby dla niego wszystko.
- Po co im to proponowałeś? - zapytał z wyrzutem Jonghyun, gdy jego chłopak
rzucił mu fartuch. - Jongin mógł wrócić do domy, ale Luhan doskonale by sobie
sam poradził.
- Wiem. Po prostu nie chciałem mu jeszcze bardziej podpaść - burknął
niezadowolony Kibum, wycierając blat baru. Czując na sobie pytające spojrzenie chłopaka,
westchnął cicho i odłożył ścierkę na bok. - Mam wrażenie, że wie o tym, że
wczoraj symulowałem.
- Może ma szósty zmysł? - zaśmiał się Jonghyun, siadając na wysokim krześle.
Pochylił się nad ladą i czule musnął usta swojego chłopaka, tym samym wyrywając
go z zamyślenia. - Co jest?
- Chodzi o Luhana - powiedział Kibum, wpatrując się pustym wzrokiem gdzieś
przed siebie. - Nie masz czasem takiego wrażenia, że wszystko to zaczęło się dziać
dopiero po jego przyjeździe na wyspę?
- Bummie, nie bądź śmieszny - parsknął Jonghyun, patrząc z
politowaniem na młodszego chłopaka. - On nie mógłby...
- Bo co? - przerwał ostro Kibum, sięgając ponownie po ścierkę. - Bo
nie wygląda na takiego, co byłby zdolny do pobicia dziewczyny i zabicia psa? - dodał,
patrząc z wyrzutem na szatyna, który wciąż uśmiechał się w ten głupkowaty sposób.
- Nie uważasz, że to składa się w jedną całość? Luhan chce mieć Jongina na wyłączność.
Można powiedzieć, że stało się to jego obsesją. Zarówno Taemin, jak i Gayoon, a
najbardziej Sulii są ważni dla Joingina. Czy to nie dziwne, że w tak krótkim
czasie każdemu stało się coś złego?
- Zaraz, zaraz - przerwał Jonghyun, unosząc ręce w geście protestu. -
Taemin wyjechał na wybrzeże, a Gayoon wcale nie musiał zaatakować Luhan. Nie
wierzę, że to on mógłby zabić Sulli. Przecież widziałeś, jak ona go polubiła.
- Co nie znaczy, że on ją także - zamruczał Kibum, a Jonghyun jedynie pokręcił
głową z niedowierzaniem, nie mogąc uwierzyć, że w ogóle prowadzą taką rozmowę.
- Naprawdę tego nie dostrzegasz? Rozumiem, że Kai tego nie widzi, bo spójrzmy
prawdzie w oczy, ale ostatnio poza Luhanem, to on świata nie widzi, ale ty? - spojrzał
z wyrzutem na Jonghyuna.
- Bummie, po prostu uważam, że oskarżanie niewinnego człowieka jest
nie fair.
- A co jeśli on nie jest niewinny, hm? - Kibum przyjrzał się swojemu chłopakowi,
szukając w nim jakiegokolwiek wsparcia. - Dobrze, może faktycznie Taemin wyjechał,
a Sulli zabił ktoś inny - odezwał się po chwili, nie chcąc niepotrzebnie wywołać
kłótni. - Dobrze, ale jak wyjaśnisz fakt, że Gayoon napadał ktoś z jasnymi włosami?
- Normalnie - rzucił Jonghyun, wzruszając ramionami. Widząc pytające
spojrzenie Kibuma, uśmiechnął się lekko i przekrzywił nieco głowę, dokładnie przyglądając
się partnerowi. - A bo to jeden chłopak na tej wyspie ma blond włosy? Pomyśl,
Bummie...
*
Luhan pomógł Jonginowi położyć się na łóżku i spojrzał na niego
uważnie, siadając na skraju materaca. Dłonią delikatnie przejechał po bladym
policzku chłopaka i gdy ten na niego spojrzał, lekko się uśmiechnął.
- Potrzebujesz czegoś? - spytał cicho blondyn, przesuwając ręką wzdłuż
ramienia poszkodowanego. - Może chcesz coś zjeść albo się czegoś napić?
- Nie. Jeśli chcesz, to możesz
iść do domu. Siwoo powinien niedługo wrócić, więc się mną zajmie - powiedział
Kai i jęknął głośno, gdy spróbował podnieść się do pozycji siedzącej. Z pomocą
Luhana w końcu mu się to udało, jednak ból w klatce piersiowej i barku był tak
duży, że przez chwilę nawet nie mógł oddychać.
- Chyba oszalałeś! Nigdzie się nie ruszam - postanowił Luhan,
poprawiając poduszkę, którą następnie wsunął za plecy bruneta. - Zaraz pójdę
zrobić coś do jedzenia i nie ma, że nie chcesz. Od wczoraj nic nie jadłeś, więc
się ze mną nie kłóć - dodał tonem nieznoszącym sprzeciwu i podniósł się z
łóżka, obdarzając rozbawionego Jongina promiennym uśmiechem.
Przed wyjściem z pokoju pochylił się jeszcze nad brunetem i czule
musnął jego usta, uważając jednak na rozciętą dolną wargę. Później opuścił
pomieszczenie, zostawiając chłopaka samego.
Prawie przez całą noc nie spali; Kai głównie przez okropny ból, który
towarzyszył mu przy każdym ruchu, a Luhan dlatego, że cały czas przy nim
czuwał. Co prawda Kim nie zmuszał swojego chłopaka do zostania, bo ciągle
upierał się, że sam da sobie radę, jednak bez Lu pewnie skończyłby marnie. Z
ledwością mógł utrzymać się na własnych nogach i naprawdę nie wiedział, jakim
cudem takie chucherko, jak Luhan zdołało donieść go do domu, który znajdował
się dość daleko od miejsca zdarzenia. Cóż, Jongin zdążył przyzwyczaić się do
tego, że jego chłopak nie jest aż tak delikatny, na jakiego wygląda.
Po przygrzaniu obiadu z poprzedniego dnia, Luhan nareszcie wrócił do
pokoju, w dłoniach trzymając tacę z dwoma porcjami posiłku. Nie przypuszczał
nawet, że może być tak bardzo głodny. Dopiero, kiedy poczuł aromatyczny zapach
potrawy, jego żołądek się upomniał, wydając nieprzyjemne pomruki.
Blondyn spojrzał na pogrążonego w śnie bruneta i uśmiechnął się
delikatnie, podchodząc po cichu do łóżka. Jak się okazało, Kai wcale nie spał,
bo gdy tylko Luhan ustawił tacę na materacu, otworzył szeroko oczy i potarł je
dłońmi.
- Nakarmisz mnie? - spytał rozbawiony Jongin, unosząc się trochę na
zdrowej ręce. Mimo to ból ciała był nie do zniesienia, jednak z pomocą blondyna
udało mu się wygodniej usiąść.
- Z tego, co wiem, to masz tylko jeden bark uszkodzony - zauważył
Luhan, unosząc brew w geście rozbawienia. Widząc minkę swojego chłopaka,
przewrócił oczami i w końcu uległ, zresztą nie pierwszy raz. - Ciekawe, co ja
będę z tego miał - zamruczał pod nosem, siadając bliżej Jongina, który uśmiechnął
się głupkowato, nie zwracając nawet uwagi na bolącą wargę.
- Moją wdzięczność - rzucił beztrosko Kai i jęknął głośno, gdy
niepotrzebnie się zaśmiał, przez co naruszył poobijany brzuch.
Luhan pokręcił głową z rozbawieniem i zaczął karmić swojego chłopaka,
przy okazji zjadając co drugi kawałek mięsa i trochę ryżu. Podczas posiłku cały
czas milczeli, wymieniając się jedynie ukradkowymi spojrzeniami i uroczymi
uśmiechami. Blondyn uwielbiał takie chwile, gdy słowa były całkowicie zbędne, a
oni i tak doskonale się rozumieli. Czasami miał wrażenie, że Kai bez problemu
odczytuje jego emocje i nawet nie musi mówić mu o tym, co czuje i o czym myśli.
- Aigoo, Lulu! - zawył Jongin, gdy chłopak przypadkiem upuścił
na jego koszulkę kawałek mięsa, tym samym brudząc materiał sosem sojowym. -
Będzie plama!
- Trzeba było jeść, a nie spać - mruknął kąśliwie Luhan, odkładając i
tak już pustą miskę na tacę. - Zdejmij ją, to od razu zapiorę - powiedział,
podnosząc się z łóżka.
- Łatwo mówić.
Luhan przewrócił oczami i podszedł do bruneta, który z ledwością
uniósł ramiona, jęcząc cały czas z bólu. Blondyn miał wrażenie, że jego chłopak
robi to specjalnie, bo mimo wszystko uwielbia, kiedy się dookoła niego skacze i
użala nad jego marnym losem. Luhanowi to jednak nie przeszkadzało, gdyż
uwielbiał zajmować się Jonginem, a teraz przynajmniej ten nie mógł narzekać na
zbyt duże okazywanie troski wobec niego.
- Chcesz inną koszulkę czy zamierzasz siedzieć topless? - spytał
jasnowłosy, zabierając brudny T-shirt. Widząc zadowoloną minę bruneta, wykręcił
teatralnie oczami i mrucząc coś pod nosem, wyszedł z pokoju, kierując się do
łazienki.
Tam zamoczył koszulkę w ciepłej wodzie, zasypał plamę proszkiem i czym
prędzej wrócił do sypialni, nie chcąc, by Kai zrobił sobie jeszcze większą
krzywdę. Na widok półnagiego chłopaka leżącego na łóżku, Luhan zagryzł dolną
wargę i jęknął w duchu, pożerając wzrokiem bruneta. W ułamku sekundy znalazł
się przy łóżku i odstawiwszy tacę z talerzami na podłogę, położył się obok
Jongina, mocno wtulając się w jego posiniaczony bok.
- Nienawidzę go - szepnął Luhan, badając opuszkami palców ciało
chłopaka.
- Kogo?
- Yasuo. - Blondyn uniósł się na łokciu i spojrzał brunetowi prosto w
oczy. - Mam ochotę go zabić - dodał ciszej, wracając do poprzedniej pozycji.
- Uwierz, że nie tylko ty masz na to ochotę - powiedział Kai i cicho się
zaśmiał, jednak tak, by jak najmniej poruszyć brzuchem. - Yasuo to zakała tej
wyspy. Nikt go tutaj nie lubi, więc nie jesteśmy wyjątkami.
- Twoje jedno słowo, a się go pozbędę - wyszeptał Luhan, przejeżdżając
dłonią po brzuchu bruneta i przyprawiając go tym samym o dreszcze na całym
ciele. Podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na twarz Jongina, który
uśmiechał się pod nosem i kręcił głową z rozbawieniem. - Nie wierzysz, że bym
mógł?
- Luhan... Spójrzmy prawdzie w oczy, ale ty byś nie był w stanie muchy
skrzywdzić - stwierdził Kai, patrząc z politowaniem na chłopaka. - Chyba że
masz druga naturę i na przykład zamieniasz się w bestię. Coś jak Hulk. Mam jednak
nadzieję, że nie zamieniasz się w zielonego potwora - zachichotał rozbawiony,
przeczesując palcami jasne włosy Luhana.
- Mogę się zamienić w co tylko chcesz - powiedział blondyn, wtulając
policzek w ciepłą dłoń bruneta.
- To może w wilka, co? - zażartował Jongin, na co Luhan spiął się
nieświadomie, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w bruneta. - No co?
Uwielbiam wilki, chociaż jest jeden wyjątek, którego nigdy nie polubię.
Luhan przytaknął głową, doskonale zdając sobie sprawę z tego, o kim
mówi Kai. Dlatego właśnie wolał nie mówić chłopakowi o swoim wczorajszym
spotkaniu z czarnym wilkiem, domyślając się, jaka byłaby jego reakcja.
Jongin uśmiechnął się lekko do swojego chłopaka i złapawszy go jedną
ręką za ramię, przyciągnął do siebie i położył obok. Luhan wpatrywał się w
twarz bruneta, zatrzymując na dłużej wzrok na jego rozciętej wardze. Delikatnie
przejechał po niej opuszkiem kciuka i musnął prawie niewyczuwalnie usta
Jongina, który na ten gest wstrzymał na chwilę oddech i, pomimo bólu, pogłębił
pocałunek. Luhan wsunął język pomiędzy wargi chłopaka, zahaczając nim o jego
zęby, a później przejechał końcem po podniebieniu, przyprawiając partnera o
szybsze bicie serca. Blondyn wolną dłonią przesunął po nagich plecach Jongina i
zatrzymał ją na jego karku, mocno na nim zaciskając, przez co chłopak nie mógł się
odsunąć, chociaż nie miał nawet takiego zamiaru. Usta Luhana sprawiały, że
zapominał momentalnie o całym świecie, a jego chłodne dłonie przyprawiały go o
przyjemne dreszcze na ciele.
Blondyn naparł na Jongina i ostrożnie położył go na plecach, samemu
znajdując się nad nim. Dłońmi wsparł się po obu stronach głowy chłopaka, po
czym ponownie zachłannie wpił się w jego usta, sprawiając, że na chwilę
zakręciło mu się w głowie. Nieświadomie przesunął nogą po materacu, zahaczając
udem o krocze Jongina, który pod wpływem tego dotyku napiął mięśnie i westchnął
wprost w usta Luhana.
Namiętny pocałunek przerwał głośny jęk wydobywający się z gardła
bruneta. Przestraszony Luhan odsunął się momentalnie od chłopaka i spojrzał na
niego pytająco.
- Przepraszam, ale strasznie mnie boli - wyszeptał brunet, spuszczając
wzrok na usta chłopaka, które były aż czerwone od długiego pocałunku.
- To ja przepraszam. Trochę się zagalopowałem - westchnął Luhan, uśmiechając
się lekko. Przejechał dłonią po zarumienionym policzku Jongina i ostatni raz
złożył delikatny pocałunek na jego ustach. - To... może jednak dam ci tę
koszulkę - powiedział po chwili i szybko zerwał się z łózka, bojąc się, że
jeszcze chwila, a naprawdę przestanie nad sobą panować.
*
W powietrzu unosiła się dusząca woń benzyny, którą chwilę wcześniej
chłopak oblał ściany starego budynku i trawę znajdującą się przed nim. Mimo że
przez pół dnia padało, to i tak przez poprzednie tygodnie nieustannych upałów,
ziemia była wyjątkowo wysuszona, przez co już wieczorem nie było nawet śladu po
deszczu. Benzyna z łatwością wsiąknęła w drewnianą konstrukcję budynku oraz w
trawę, pozostawiając na niej jedynie ledwo widoczne ślady.
Chłopak wyjął z kieszeni czarnej bluzy pudełko zapałek i zapaliwszy
jedną z nich, rzucił w stronę drzwi, które momentalnie zajęły się ogniem.
Płomienie zaczęły się rozprzestrzeniać na dalsze części konstrukcji, po chwili
pochłaniając resztę starego baru.
Zakapturzona postać uśmiechnęła się pod nosem, wpatrując się w języki
ognia trawiące doszczętnie drewnianą konstrukcję budynku. Słysząc czyjeś
krzyki, rozejrzał się dookoła siebie i szybkim krokiem udał się w stronę lasu,
po chwili znikając w jego mroku.
*
Yasuo szybkim krokiem przemierzał pogrążony w kompletnych ciemnościach
las, rozglądając się co jakoś czas dookoła siebie, by sprawdzić, gdzie
dokładnie się znajduje. Zmarznięte dłonie trzymał w kieszeniach ciemnej bluzy,
która niestety nie była aż tak ciepła, jak się wydawało podczas jej kupowania.
Przeklinając w myślach swoją bezmyślność, ponownie rozejrzał się dookoła,
zamierając na chwilę, gdy do jego uszu dotarło głośne warczenie. Po tylu latach
mieszkania na tej wyspie, zdążył się przyzwyczaić do tego, że lasy są
zamieszkane w głównej mierze przez watahy wilków, dlatego nie zdziwiło go to
warczenie. Wiedział, że dopóki nie wykona złego ruchu, to nic mu nie grozi.
Przynajmniej miał taką nadzieję.
Śmiejąc się pod nosem, pokręcił głową i ruszył przed siebie, jednak
zaraz musiał przystanąć, gdy na jego drodze stanął czarny wilk. Yasuo spiął
mięśnie i wstrzymał oddech, wpatrując się w ciemne ślepia zwierzęcia. Mógłby
przysiąc, że zaledwie wczoraj widział te same oczy, ale z pewnością nie
należały one do warczącego wilka. Na myśl natychmiast przyszedł mu zaistniały
incydent, kiedy to spuścił łomot temu żałosnemu Jonginowi. Mimo że osłaniał
całym swoim ciałem stojącą za nim chińską księżniczkę, jak to Yasuo zwykł
nazywać nowego mieszkańca wyspy, to i tak chłopakowi nie umknęły oczy tego chłopaka.
Było w nich coś dziwnie niepokojącego, ale jednocześnie znajomego, co sprawiło,
że nawet teraz na samą myśl o tym spojrzeniu Yasuo przechodziły nieprzyjemne
dreszcze.
Chłopak zrobił niepewnie krok do przodu, na co wilk wyszczerzył kły i zawarczał
groźnie, nie spuszczając ciemnych oczu z Yasuo. Pierwszy raz zdarzyło się mu
coś takiego, dlatego kompletnie nie wiedział, co ma zrobić. Ostrożnie zaczął
cofać się w przeciwną stronę i odwróciwszy się na pięcie, zaczął biec przed
siebie, kompletnie nie wiedząc, gdzie dokładnie się znajduje.
Yasuo wrzasnął z przerażenia i zatrzymał się gwałtownie, gdy ponownie
z krzaków wyskoczył przed niego czarny wilk. Chłopak obejrzał się za siebie,
jednak tam, gdzie poprzednio stał, nie było zwierzęcia.
Spanikowany wyciągnął ręce przed siebie i powoli zaczął się wycofywać.
Z każdym kolejnym krokiem, wilk zdawał się być coraz bliżej niego. Nim chłopak
zdołał wydusić z siebie choćby słowo, zwierzę skoczyło na niego i całym ciężarem
ciała przygwoździło chłopaka do ziemi. Pysk czarnej bestii znajdował się
zaledwie kilka centymetrów przed twarzą przerażonego Yasuo, który z tego
wszystkiego nawet nie mógł oddychać. Czuł wbijające się w jego tors i brzuch
łapy wilka, który nieustannie wpatrywał się w oczy chłopaka, jakby próbując z
nich coś wyczytać.
Nagle głośny huk spłoszył zwierzę, które zwinnie zeskoczyło z Yasuo i
po chwili zniknęło pomiędzy drzewami. Chłopak usłyszał jeszcze tylko wycie
wilka i ponowny huk, jakby coś wybuchło. Kompletnie nie rozumiejąc, co właśnie
się stało, Yasuo poderwał się na równe nogi i biegiem ruszył przed siebie, wciąż
czując na sobie czyjeś spojrzenie. Z oddali ujrzał jeszcze kłęb dymu i unoszące
się ponad koronami drzew języki ognia, który właśnie doszczętnie niszczył stary
bar.
*
- Kai! Obudź się! - krzyczał Siwoo, biegając w panice po całym domu.
Schodami wybiegł na piętro, gdzie znajdował się pokój pasierba i z impetem
wpadł do środka, wybudzając chłopaka z głębokiego snu. - Bar się pali!
- Co? - Jongin potarł leniwie rozespane oczy i ziewnął przeciągle,
wyglądając przez okno sypialni, z którego widać było bar, a w tamtej chwili
raczej obłok dymu i wzmacniający się z każdą
chwilą pożar. - Co się dzieje? - spytał przerażony, przenosząc wzrok na Siwoo,
jednak nie uzyskał odpowiedzi, gdyż mężczyzna właśnie wybiegł z pokoju. -
Zaczekaj! Jadę z tobą! - postanowił, podrywając się z łózka, co było największy
błędem, jaki mógł popełnić, gdyż całe jego ciało zostało sparaliżowane przez
obezwładniający ból.
- Nie! Masz tutaj zostać i czekać na mnie - powiedział zdenerwowany
Siwoo, zakładając w pospiechu kurtkę. Ponownie wszedł do pokoju pasierba i
spojrzał na niego uważnie. - I tak na nic się tam nie przydasz - dodał i nie czekając
już na reakcję chłopaka, zbiegł schodami na parter i opuścił dom.
Jongin podniósł się z łóżka i podszedł na chwiejnych nogach do okna.
Na widok pożaru trawiącego bar, w oczach chłopaka momentalnie pojawiły się łzy,
a żołądek boleśnie się skurczył. Przypomniawszy sobie o Luhannie, Kai spojrzał automatycznie
na łóżko, na którym jeszcze przed jego zaśnięciem leżał blondyn. Na widok
pustego miejsca, brunet otworzył szeroko oczy i rozdziawił usta, spodziewając się
najgorszego.
*
Sam nie wiedział, jakim cudem znalazł się w centrum tego zamieszania.
Ludzie biegali z wiadrami w tą i z powrotem, krzyczeli coś do siebie i
wymieniali wskazówkami odnośnie gaszenia pożaru, a Luhan stał z boku i jedynie wszystkiemu
się przyglądał, nie bardzo wiedząc, co mógłby zrobić. Gdy po raz kolejny ktoś
przypadkowo na niego wpadł, odsunął się jeszcze bardziej od tłumu ludzi i
rozejrzał dookoła, zatrzymując wzrok na ojczymie Jongina, który starał się ze
wszystkich sił ugasić pożar. Co chwilę zabierał od kogoś wiadro z wodą, to znów
oddawał innej osobie pusty pojemnik, nie przyjmując chyba do wiadomości, że po
barze i tak zostanie jedynie sterta gruzu i nic więcej.
Blondyn dojrzał wśród tych ludzi Kibuma i Jonghyuna, którzy chyba
jednak na niewiele się przydawali, ale liczył się sam fakt, że pomagali.
Dochodząc do wniosku, że nie ma sensu dalej gapić się na tłum rozhisteryzowanych
ludzi, Luhan zarzucił kaptur czarnej bluzy na głowę i ruszył w stronę domu
Jongina, domyślając się, że teraz brunet będzie go jeszcze bardziej
potrzebował.
Luhan w szybkim czasie pokonał odległość dzielącą go od domu chłopaka.
Gdy tylko znalazł się w środku, od razu udał się na pierwsze piętro, gdzie znajdował
się pokój Jongina. Bez pukania wszedł do środka i momentalnie zatrzymał wzrok
na stojącym przy oknie chłopaku.
- Kai...
- Gdzieś ty się podziewał? - zapytał przerażony brunet, podchodząc do jasnowłosego,
którego od razu zamknął w szczelnym uścisku. - Nie rób tak nigdy więcej.
- Przepraszam, myślałem, że się do czegoś tam przydam, ale potem doszedłem
do wniosku, że jestem zbędny i wróciłem do ciebie - wyszeptał przejętym głosem
Luhan, wtulając się mocno w ciało kochanka. - Połóż się - poprosił, pomagając
chłopakowi podejść do łóżka. Kiedy położył bruneta na materacu, nakrył go ciepłą
kołdrą i sam zajął miejsce obok niego, mocniej wtulając się w jego gorące ciało.
- Nigdy więcej tak nie rób. Myślałem, że oszaleję, gdy zobaczyłem, ze
nie ma cię w pokoju - wyszeptał drżącym głosem Kai, gładząc dłonią plecy
blondyna.
- Przepraszam - mruknął Luhan, a potem zapadł w błogi sen, zapominając
natychmiast o wydarzeniach sprzed kilkunastu minut.
Omoomoomo! Już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów! Czekam aż się wszystko wyjaśnij. Sama już nie wiem kto jest za co odpowiedzialny. Hwaiting!
OdpowiedzUsuńJaka szkoda, ze już niedługo koniec. Co prawda jestem baaaaardzo ciekawa co się stanie, ale jednak tak bardzo przywiązałam się do tego ff, że aż łezka się w oku kręci, że nie będę już czekać na kolejny rozdział :( Opowiadanie jest genialne i fantastyczne i cudowne i przepiękne i .... ^^ na prawdę świetny pomysł na fabułę i bardzo dobry styl pisana ^^
OdpowiedzUsuńMam istny mętlik w głowie ....
OdpowiedzUsuńCo tu się właściwie dzieje? I like it!
Uwielbiam czytać takie ff *.* Koniec powiadasz? W sumie nie dziwie Ci się, nie raz jest lepiej zakończyć wcześniej niż ciągnąć coś niemiłosiernie dalej. No cóż, muszę się tylko przyznać przed samą sobą, że będę tu wpadać naprawdę często, żeby tylko nie umknęła mi żadna nowa notka. SuJu?! Omg, jeśli tak to musi być coś z Donghae *.* Uwielbiam tego gnojka :* Uff... pracuj ciężko and Hwaiting! Życzę dużo weny! ;)
Jejku nieee. >< to jest jedno z takich opowiadan, ktore powinno ciagnac sie w nieskonczonosc. :cc
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoj styl pisania tak samo jak ten ff. *^*
A teraz czas na przemyslenia~
Przez caly ff mam baaaaaardzo dziwne wrazenie, ze Yasuo to ten blizniak Lulu, chociaz gdyby tak bylo Jonginnie musialby go poznac po wygladzie (czyli moja teoria zostaje obalona). A tak wogole to moglabym sie przylaczyc z Lu na zamach na Yasuo. Nie mialabym z tym problemu. XD
A! No i jeszcze cos, wciaz przezywam, ze Taemin gnije w piwnicy. :c XDDD
O, a co do write-block'a: tez tak czesto mam, mimo, ze nie publikuje tego co pisze w internecie tez miewam kryzysy. Najlepsze rozwiazanie to kubek herbaty, kawalek czekolady i ogladanie zdjec, ktore moglyby byc zwiazane z ff. Wena gwarantowana, haha! :D
Pozdrawiam! ^^
Chłopak w czarnej bluzie podpalił bar. Lu był w czarnej bluzie.. Czarny wilk z oczami takie jak ma Lu.. Jelonek myślał co by się działo kiedy by spłonął bar, chwile później bar się pali.. Hallo ludzie co jest?
OdpowiedzUsuńI jeszcze czy aby na 100% Lu ma brata? Czy może go sobie wymyślił..
Mam nadzieję że szybko dodasz kolejny rozdział i się wszystko wyjaśni, bo jeszcze trochę, a zacznę wariować xDD
Powodzenia!
Przyznam, że mam coraz większy mętlik w głowie ;____; Z jednej strony niby jak Luhan miałby przetrzymywać Taemina, skoro non stop kręci się wokół Jongina, a wilkiem też nie jest, bo sam go spotkał, a z drugiej strony... Mocno mnie zaniepokoiła ta jego zaborczość wobec partnera. Poza tym rozmyślał nad tym, co by się stało z barem, gdyby go ktoś podpalił, potem nagle faktycznie wybucha pożar, a on jest na miejscu. Nie sądzę, aby to był przypadek. Lulu wydaje mi się coraz bardziej podejrzany, a Kai jest taki w niego zapatrzony, że może nie zauważyć, kiedy i jemu stanie się coś złego.
OdpowiedzUsuńCały czas trzymasz w napięciu i to jest niesamowite, ponieważ podsycasz ciekawość jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe.
Czekam na ciąg dalszy <3
Wiedziałam, że za tym wszystkim kryje się mój słodki Lu! >:D
OdpowiedzUsuńTeraz strasznie mnie ciekawi:
1) Czy Lulu na serio ma brata ? :|
2) Czy Taemin dalej żyje ? :<
3) O co chodzi z tym wilkiem i w jaki sposób jest z nim związany Luhan ? OuO
4) Jak zareaguje Kai, gdy się o tym dowie ? .O.
(pytania jak do wywiadu xD)
Nie mogę się doczekać tej końcówki. Zostały tylko 4 rozdziały, tak ? :<
Hwaiting! Życzę weny, bo wena ważna rzecz! :D
Ja tu miałam nadzieję na jakieś wyjaśnienia, a ty mi zrobiłaś jeszcze groszy mętlik w głowie. Haha. Jak możesz ? To w końcu Luhan podpalił ten bar, bo na początku miał takie dziwne rozmyślenia.. Hm. O co w końcu chodzi z nim i z tym wilkiem ?
OdpowiedzUsuńNo i Kibum, który zaczął go podejrzewać. Oby nic mu się nie stało... Nie wiem jak ja pogodzę się z tym, że nie długo już koniec tego opowiadania. No, ale strasznie mnie korci, aby poznać prawdę ;)
Czekam niecierpliwie.
Hm, wiesz co ? Jeszcze nie spotkałam się żadnym opowiadaniem o Juniorkach. ;D
Pozdrawiam ! :)
Piszę tu komentarz chyba pierwszy raz, a tylko dlatego, bo bałam się zbłaźnić. Inni piszą takie piękne, długie i zwięzłe komentarze, szkoda, że ja nie należę do ich grona.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie naprawdę mi się podoba. Na początku nie do końca byłam przekonana do tego gatunku, bo te tytuły rozdziałów - "Oczy Szatana" i tak dalej...
Ale odważyłam się przeczytać i opowiadanie całkowicie minęło się z moim wyobrażeniem, z czego bardzo się cieszę.
Z niecierpliwością czekam na wyjaśnienie opowiadania, tyle tajemnicy w jednym... ^^
Pozdrawiam i życzę dużo weny ♥
Wszystko, co się wydarzyło w tym rozdziale najpierw zrodziło się w myślach Luhana. Czyż to nie on najpierw zastanawiał się, co by było gdyby bar spłoną? Rozumiem motyw atakowania Yasuo, to parszywa gnida, za to motyw podpalenia baru jest dla mnie na razie niewyjaśnione. Może liczył, że kumple Kaia tam będą i spłoną? Mam nadzieje, że kolejny atak nie spadnie na ojczyma chłopaka. W końcu, to kolejna osoba, którą on kocha. Robi się coraz ciekawiej i coraz bardziej ekstremalnie. Można się domyślić, że Lulu ma powiązanie z wilkami, ale sprawa z jego bratem tudzież wymysłem własnej wyobraźni wciąż jest zagadkowa. Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać, czy chłopcy ostatecznie, po tym wszystkim, będą wciąż razem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło! :*
Wiem, że piszę to za każdym razem ale.. coraz bardziej mieszasz mi w głowie.
OdpowiedzUsuńMyśli Lu mnie przerażają. Tym bardziej kiedy wspomniał o Taeminie, Sulli i tej dziewczynie, które imienia ciągle zapominam D: Tym samym coraz częściej utwierdzam się w przekonaniu, że LuHan ma rozdwojenie jaśni... bo nie wiedział co robi pod barem, jak się tam znalazł.. do tego również miał czarną bluzę. W sumie mógł to być zwykły zbieg okoliczności, jednak nigdy nie wiadomo.. i coraz więcej osób wspomina o jego podobieństwie do Szatana. Mimo wszystki liczę, że nasz mały aniołek nie okaże się rozchwianym emocjonalnie psychopatą, który lubi znęcać się nad psami i uroczymi rudzielcami o imieniu Taemin... wiem, że na pewno mnie zaskoczysz zakończeniem ;3
Kolejny raz spóźniona, ale mam w domu zamieszanie, bo remont i nawet nie mam kiedy wejść.
OdpowiedzUsuńPo tym:
"Nie tego zniewieściałego Taemina, któremu bliżej było do dziewczyny niż do chłopaka, nie do Gayoon ani tym bardziej nie do Sulli, która wąchała już kwiatki od spodu, leżąc kilka metrów pod ziemią."
i tym:
"To może w wilka, co? - zażartował Jongin, na co Luhan spiął się nieświadomie"
mam znów jakieś dziwne myśli o Luhanie. Już nie wiem kim on jest, nie wiem co on zrobił, co mógł zrobić. Czy ma tego brata, czy nie... Ciągle się chwieję między myślą, że Luhan jest zły i ciągle udaje, że jest sprawcą tego wszystkiego, a tym, że Lu to dobry chłopak, a to wszystko to po prostu przypadek. Tylko jakoś taki bardzo dziwny przypadek. No najpierw Lu sobie myśli jak to by było jakby bar spłonął, a kilka godzin później dokładnie tak się dzieje. Chociaż mogłoby tak być, nie raz miałam, że coś mi się wydawało, czy o czymś pomyślałam, a potem tak się działo, że sama nie mogłam w to uwierzyć. I może być, że specjalnie nas podpuszczasz, robisz takie aluzje tego kogoś do Luhana [o tym barze teraz, wcześniej te blond kosmyki tego co uwięził Taemina i pobił Gayoon, i samo to, że Lu jest strasznie zazdrosny o Jongina, a wszystkim, którzy są blisko dzieje się coś złego], żebyśmy pomyśleli, że to Lu jest tym złym, a na koniec okaże się, że jest niewinny, tylko pojawia się nie w tym miejscu i nie o tym czasie co trzeba. Ciągle jednak mi się przypomina o tych oczach... Czemu Lu ma oczy jak Szatan?
ale mi się śmiać zachciało jak Szatan skoczył na Yasuo. Pod ostatnim rozdziałem pisałam, że mógłby go zeżreć, a tu było tak blisko! no czemu, czemu mu nic nie zrobił?! :c
"a jak nie to chyba też żadna strata" na tych wakacjach Ci chyba słońce za mocno przygrzało. jak żadna strata?! nie mów tak, ja po trzech latach regularnego czytania Twoich opowiadań nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak to by było, jakbyś przestała pisać.
"Nie masz czasem takiego wrażenia, że wszystko to zaszło się dziać dopiero po jego przyjeździe na wyspie?" chyba "zaczęło" i "wyspę"
I plany na przeczytanie od razu kolejnego rozdziału wzięły w łeb, bo burza sobie zaczyna szaleć za oknem D: muszę poczekać do jutra...
Nadrabiam :D coraz częściej mam wrażenie, że nie ma żadnego bliźniaka, a Luhan cierpi na coś w stylu schizofreni :/ ewentualnie blizniak jest po prostu taką jakby "przykrywką" dla działań Lu.
OdpowiedzUsuńAlbo... szatan to metafora "blizniaka" Mówi się, że więcej się widzi patrząc w przeszłość i teraźniejszosc razem, więc staram się patrzeć na całą historię biorąc po uwagę wszystke możliwe aluzje czy wskazówki keke
Główny wniosek? Luhan ma problemy z jaźnią, a cała rodzinka przeprowadziła się na Neun myśląc, że może teraz Lu się uspokoi. Nwm czy myśle dobrze
Zacznę tymi samymi słowami: Nadrabiam! :D Już od dawna domyślałam się, że jednak Luhan jest jedną osobą razem ze swoim "bliźniakiem" -oczywiście dziś się zdążę tego dowiedzieć, ale pomyśle nad tym jeszcze przez kilka rozdziałów. Utwierdziła mnie w tym ta scena z pożarem i to, że miał w głowie myśl odnośnie zniszczenia go.
OdpowiedzUsuńCo innego mnie martwi - a mianowicie wilk. Myślałam, że może Luhan zmienia się w niego i to jest ta jego druga osobowość, ale jak napisałaś w poprzednim rozdziale scenę w której oni się spotykają, to zaczynam się zastanawiać, czy po prostu on nie jest mu posłuszny, tak jak Sulli Kaiowi. (No może trochę bardziej).
No to ja czytam dalej xD
No i jeszcze jedno - CO Z TAEMINEM???