czwartek, 15 sierpnia 2013

Dark side of the moon

13. Mroczna prawda. 

 

Jongin trzęsącymi się rękoma uniósł wieko drewnianego pudełka i zajrzał do środka, wciąż nie będąc do końca przekonanym, czy to, co właśnie robił, było słuszne. Mimo to, wczorajsza kłótnia z Luhanem nie dawała mu spokoju, słowa chłopaka wciąż pobrzmiewały w głowie bruneta, przez co nawet nie mógł w nocy spać. Przez cały czas obracał się z boku na bok, przypominając sobie to, co powiedział mu Luhan. Nie chciał w to wszystko wierzyć, przez ostatnie miesiące winą za śmierć mamy obarczał Szatana, bo przecież tak robili wszyscy mieszkańcy, tylko co jeśli ten wilk jest niewinny? Co jeśli Luhan ma rację i on tak naprawdę chciał powstrzymać mamę Jongina przed skokiem z urwiska?
Tylko czy młody Kim powinien wierzyć mu na podstawie snu? Przecież to było niedorzeczne i niby co ma powiedzieć swojemu ojczymowi? Musiał mieć inny dowód, musiał koniecznie poznać prawdę odnośnie swojej matki, bo w przeciwnym razie zwariuje, a to wszystko odbije się na jego związku z Luhanem. Już nawet teraz nie wiedział, jak to będzie dalej wyglądać. Wczoraj Jongin był wściekły na swojego chłopaka, bo ten doskonale wiedział, jak bardzo drażliwy jest temat śmierci pani Kim, a mimo wszystko go poruszył, nieświadomie wywołując destrukcyjną lawinę. Mimo to z każdą kolejną godziną złość na Luhana powoli ustępowała miejsca innym odczuciom, jednak na razie Kai nie chciał kontaktować się ze swoim chłopakiem, pozwalając samemu sobie nieco ochłonąć i dojść do siebie po tym wszystkim. Poza tym musiał w końcu dowiedzieć się prawdy o mamie i jej śmierci.
Jongin wyciągał po kolei pamiątki po mamie, które Siwoo umieścił w drewnianym pudełku, nie chcąc by się zniszczyły. Chłopak oglądał je pobieżnie i odkładał na bok, uważając przy tym, żeby niczego nie uszkodzić. Wolał, żeby ojczym nie wiedział o jego poszukiwaniach, wiedząc doskonale, jaka byłaby jego reakcja. Po śmierci pani Kim, ten temat był bardzo rzadko poruszany, a z czasem w ogóle do niego nie wracali. Dla mieszkańców Neun zyskał on miano „tematu tabu”, więc i Kai zaczął go tak traktować, chociaż czasami chciał po prostu usiąść z ojczymem i porozmawiać o swojej mamie, powspominać stare czasy, gdy oni dopiero się poznali, a Jongin był takim nieznośnym smarkaczem. Niestety na to liczyć nie mógł, dlatego przyzwyczaił się do nie poruszania tego tematu. Poruszył go pierwszy raz od bardzo dawna dopiero przy Luhannie, jednak i tak nie mówił o tym zbyt wiele.
A potem Luhan wyskoczył z tym idiotycznym snem, który zaszczepił w Jonginie ziarenko niepewności.
Kiedy w dłoni bruneta znalazła się biała koperta, poczuł szybsze bicie serca. Nie wiedział, czy powinien był zaglądać do środka, jednak skoro już tak bardzo zapędził się w szpiegowaniu, to chyba należało dokończyć sprawę. Poza tym miał dziwne przeczucie, że koperta ta skrywa odpowiedź na nurtujące go pytania.
Rozłożył kartkę i spojrzał na idealnie równe pismo należące do zmarłej mamy. W pierwszym odruchu odłożył list na bok, jednak w ostateczności ponownie wziął go do ręki i zaczął czytać, z każdym kolejnym słowem czując jak jego dotychczasowe życie zamienia się w stertę gruzu.
Skończywszy czytać, poderwał się z podłogi i wybiegł ze strychu, kierując się od razu ku schodom. Szybko zbiegł na parter i nieco zdyszany wpadł do kuchni, gdzie właśnie Siwoo szykował coś do jedzenia.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?! – krzyknął Kai, patrząc z wyrzutem na ojczyma.
Mężczyzna powoli odwrócił się przodem do chłopaka i zmarszczył pytająco czoło, nie bardzo wiedząc, o czym mówi. Po chwili przeniósł wzrok na trzymaną przez siebie patelnię z jedzeniem i uśmiechnął się promiennie.
- Właśnie miałem cię wołać na kolację – powiedział beztrosko, odwracając się ponownie plecami do pasierba.
- Nie o tym mówię – warknął zirytowany Kai, mnąc w dłoni kartkę papieru. Kiedy Siwoo niepewnie na niego spojrzał, zmarszczył groźnie czoło i rzucił w mężczyznę listem, który upadł bezszelestnie na ziemię. – Dlaczego przez tyle czasu ukrywałeś przede mną fakt, że mama popełniła samobójstwo? – wyrzucił z siebie w końcu, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w ojczyma. 
- Skąd… - Siwoo spojrzał na leżący pod jego stopami list i rozdziawił usta, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Musiała minąć dłuższa chwila, nim dotarło do niego to, co się właśnie stało i co jeszcze może się stać, jeśli postanowi kolejny raz skłamać. Powoli przeniósł wzrok na pasierba i przełknął ślinę, mrugając kilkukrotnie powiekami. – Twoja mama prosiła, żeby…
- Wiem, o co cię prosiła – przerwał mu ostro chłopak, w dalszym ciągu nie spuszczając oczu z ojczyma. – Uważała, że tak będzie dla mnie lepiej. A gdyby wtedy Szatan za nią nie pobiegł i gdyby kilka osób nie widziało go, jak rzekomo zrzuca ją z klifu, to jaką bajeczkę byś mi sprzedał, co? Że przestała nas kochać i wyjechała? – prychnął poirytowany, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Było ci to na rękę, prawda? Nie musiałeś nic tłumaczyć, powiedziałeś, że Szatan zepchnął ją z urwiska i pozwoliłeś mi nienawidzić kogoś, kto był przez ten czas niewinny! – wybuchnął złością i przez to wszystko uderzył dłonią w krzesło, które zachwiało się i upadło z hukiem na posadzkę.
- To tylko durny wilk! – zauważył podniesionym głosem mężczyzna, odkładając na blat patelnię, obawiając się, że i on w afekcie jeszcze zdolny jest rzucić nią o ścianę. – Nie mogłem pozwolić, byś zaczął nienawidzić swoją własną matkę! Nie zasługiwała na to!
- A wiesz na co ja nie zasługiwałem? – spytał już nieco spokojniej Kai, jednak jego głos wyraźnie drżał, chociaż starał się możliwie jak najbardziej nad nim panować. – Na okłamywanie mnie przez ten cały czas. Zasługiwałem na prawdę! Bez względu na to, jaka ona by nie była, miałeś mi powiedzieć prawdę! – krzyknął i nie chcąc, by Siwoo zobaczył gromadzące się w jego oczach łzy, wyszedł z kuchni, od razu kierując się ku wyjściowym drzwiom. – A Szatan… To nie jest „durny wilk”. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo jest inteligentny – dodał ściszonym głosem i wyszedł z domu, trzaskając za sobą drzwiami.
Nie mógł w to wszystko uwierzyć. Wszystkie informacje mieszały się w jedną całość, powodując, że w głowie Jongina tworzyła się jedna, wielka papka. Tego było już za dużo, jak na jedną osobę. Jednego dnia dowiedział się, że wszystko to, co wpajano mu przez ostatnie miesiące, było niczym więcej, jak tylko kłamstwami. Tu nawet nie chodziło o Szatana, przecież był tylko wilkiem, dla Jongina nie miał on większego znaczenia. Po prostu chłopak przez ten cały czas nosił w sobie nienawiść do kogoś, kto tak naprawdę nic nie zawinił. Czy chodziłoby o człowieka, czy o leśne zwierzę, czułby się tak samo podle. Wszyscy mieszkańcy oskarżali Szatana o śmierć pani Kim, jednak pewnie wynikało to głównie z faktu, że po prostu musieli kogoś obarczyć winą. O wiele łatwiej było żyć z myślą, iż to był ewidentny atak dzikiego zwierzęcia, aniżeli zaplanowany przez kobietę akt.
Będąc niedaleko domu rodziny Lu, przyspieszył kroku i już po chwili znalazł się przed drzwiami, w które uderzył kilka razy drżącą dłonią. Musiał porozmawiać z Luhanem, musiał powiedzieć mu o wszystkim tym, czego dowiedział się z listu pożegnalnego mamy. Wczoraj może był wściekły na swojego chłopaka, jednak po dowiedzeniu się prawdy na temat śmierci rodzicielki, doszedł do wniosku, że tylko na Luhana może liczyć, bo tylko on jak do tej pory go nie zawiódł.
- Kai… - Pani Lu spojrzała załzawionymi oczami na stojącego na ganku bruneta i gestem ręki zaprosiła go do środka.
- Dzień dobry – przywitał się chłopak i ukłonił nisko, po czym spojrzał uważnie na kobietę. – Ja do Luhana. Jest u siebie? – Nie czekając na odpowiedź, zaczął kierować się ku schodom, jednak w połowie drogi został zatrzymany przez panią Lu.
- Luhana nie ma w domu – powiedział wchodzący do przedpokoju mężczyzna. Zmierzył Jongina z góry na dół i westchnął cicho, obejmując swoją roztrzęsioną żonę ramieniem. – Nie ma go od wczoraj. Kompletnie nie wiemy, co się z nim dzieje.
- Jak to go nie ma? – wyszeptał Kai, czując jak nogi się pod nim uginają. Oparł się plecami o znajdującą się za nim ścianę i wziął głęboki wdech, jeszcze raz analizując w głowie słowa pana Lu. – Szukali go państwo? On na pewno się zgubił! – powiedział po chwili, odzyskując w końcu panowanie nad własnym ciałem.
- Nie, on na pewno się nie zgubił – stwierdziła kobieta i odchrząknęła głośno, oswobadzając się z uścisku męża. Posłała Jonginowi dziwne spojrzenie i udała się do salonu, gdzie usiadła na kanapie i oparłszy łokcie na udach, ukryła twarz w drżących dłoniach. – Luhan doskonale zna tę wyspę.
- Niby skąd? – Kai podszedł do pani Lu i spojrzał na nią z góry. Po chwili przeniósł wzrok na mężczyznę i zagryzł nerwowo dolną wargę, domyślając się, że kolejny raz coś zostało przed nim utajone. – Niech państwo coś powiedzą! – krzyknął w końcu, tracąc ponownie panowanie nad sobą. Widząc karcący wzrok pana Lu, skulił się w sobie i speszony usiadł potulnie w fotelu. – Przepraszam, po prostu staram się to wszystko zrozumieć.
- Już kiedyś byliśmy na Neun – wyjaśniła drżącym głosem pani Lu, odbierając od męża szklankę z wodą. Upiła kilka łyków i spojrzała na Jongina, który wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami. – Musieliśmy wtedy na jakiś czas wyjechać z miasta.
- Przez brata Luhana, tak? – spytał Kai, na co kobieta zmarszczyła czoło i przeniosła wzrok na swojego męża, który westchnął ciężko i palcami ucisnął nasadę nosa, jakby to miało pomóc mu się uspokoić. – O co chodzi? Luhan opowiadał mi o swoim bliźniaku. To przez niego musieliście państwo przenieść się na Neun, tak?
- Luhan nie ma brata bliźniaka – odezwał się pan Lu, przytulając do siebie żonę, która była już na skraju wytrzymałości. Popatrzył na Jongina, jednak zaraz uciekł wzrokiem, zbierając myśli w jedną całość. – Wymyślił go w momencie, kiedy przestał sobie radzić z tym, co robił.
- Chce pan powiedzieć, że on… ma schizofrenię? – Słowa te z ledwością przeszły Jonginowi przez gardło. Wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w państwo Lu, próbując to wszystko zrozumieć. Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie słyszał. Nie mógł, a może raczej nie chciał. Kochał Luhana całym sercem, dlatego tym bardziej trudno było mu przyjąć do wiadomości fakt, że to właśnie on był tym złym, który wyrządzał innym krzywdę. – To niemożliwe.
- Adoptowaliśmy Luhana zaraz po urodzeniu. Jego matka niedługo po tym popełniła samobójstwo – wyszeptała pani Lu, będąc już bliską płaczu. – Dopiero po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że cierpiała na schizofrenię. Luhan automatycznie był nią obciążony, jednak lekarze uważali, że uda mu się tego wszystkiego uniknąć. Problemy zaczęły się właśnie wtedy, gdy przybyliśmy po raz pierwszy na Neun. Luhan miał wtedy osiemnaście lat – mówiła cicho, jakby bojąc się, że ktoś niepożądany to wszystko usłyszy. – A ty zaledwie czternaście - dodała, wprawiając Jongina w jeszcze większy szok.
- Co ja mam z tym wspólnego? – zapytał po chwili chłopak, wpatrując się uważnie w panią Lu, która spojrzała na swojego męża, szukając u niego ratunku.
- Byliśmy wtedy na wyspie może tydzień. Chcieliśmy odpocząć od miasta, a moja znajoma kiedyś tutaj była i poleciła nam to miejsce – zaczęła mówić drżącym głosem, za wszelką cenę unikając kontaktu wzrokowego z siedzącym nieopodal chłopakiem. – Nie możesz go pamiętać, bo nie spędziliście ze sobą nawet minuty. W dniu wyjazdu z Neun, Luhan zobaczył cię na przystani i wtedy to wszystko się zaczęło. Zmienił się nie do poznania.
- Chce pani powiedzieć, że to ja jestem winny jego chorobie? – Kai podniósł się z fotela i spojrzał z wyrzutem na kobietę. Ona w odpowiedzi pokręciła gwałtownie głową i westchnęła ciężko. – Nic z tego nie rozumiem. Dlaczego wszystko zaczęło się dziać właśnie wtedy?
- Stałeś się jego obsesją – wyjaśnił krótko pan Lu, spoglądając na Jongina, który z wrażenia ponownie usiadł w fotelu, a może raczej opadł na niego bezwładnie, gdyż nogi kolejny raz odmówiły mu posłuszeństwa. – Przez długi czas mówił tylko o tobie. Z początku myśleliśmy, że to normalne w jego wieku. Zauważył pewną osobę i po prostu utknęła mu w pamięci. To nie było groźne zachowanie. Kończyło się jedynie na nieustannym mówieniu o tobie. Później jednak to wszystko nabrało innego znaczenia. Luhan widział cię w każdym mijanym chłopaku. Był zazdrosny o ludzi, których nawet nie znał.
- Luhan… on mówił o swojej dziewczynie. Ją też wymyślił? – spytał Kai, już nawet nie mając odwagi patrzeć na rodziców chłopaka. Zamiast tego wpatrywał się pustym wzrokiem w swoje splecione dłonie, które były już całe czerwone od ciągłego pocierania o siebie.
- Nie. – Pan Lu westchnął cicho i wstał z kanapy. Podszedł do segmentu i z jednej z szafek wyjął wiklinowy koszyczek, gdzie znajdowały się różne lekarstwa. Zabrał opakowanie z tabletkami przeciwbólowymi i wrócił na kanapę. Jedną pastylkę podał swojej żonie i dał jej jeszcze szklankę z wodą. Kai przyglądał się tej scenie, w głowie próbując poukładać wszystko w jakąś logiczną całość, co w ogóle mu nie wychodziło. – Luhan miał dziewczynę. Był z nią dość długo, ale pewnie o tym wiesz – kontynuował po chwili mężczyzna, przenosząc wzrok na Jongina, który w odpowiedzi skinął głową. – Mieliśmy nadzieję, że będąc z nią, zapomni o tobie. I tak też się stało.
- Byli razem tacy szczęśliwi, a przynajmniej na początku – odezwała się pani Lu, masując palcami skronie, które pulsowały od mocnego bólu. – Niestety Hyorin należała do dziewczyn, które uwielbiają włóczyć się po klubach i spotykać się ze znajomymi. Luhan był o nią strasznie zazdrosny, ale wtedy uważaliśmy, że to normalny odruch. W końcu wiele dla niego znaczyła i nie chciał jej stracić – westchnęła cicho i pociągnęła nosem, przenosząc wzrok na Jongina. – Potem Hyorin stała się obsesją Luhana. Ciągle ją śledził i dopiero po ich zerwaniu powiedziała, że groził jej przyjaciołom, nawet pobił chłopaka, z którym wracała ze szkoły. Działo się dokładnie to, co teraz.
- Chce pani powiedzieć, że za wszystkim tym, co wydarzyło się dotychczas na wyspie, stoi właśnie Luhan? – wyszeptał niedowierzająco Kai, przejeżdżając drżącymi dłońmi po twarzy. Spojrzał na państwo Lu i pokręcił głową, nie będąc w stanie przyswoić tych wszystkich informacji. – Nie wierzę w to. Znam Luhana i wiem, że nie byłby zdolny do tego – powiedział pewniejszym tonem głosu, podnosząc się z fotela. – Jak państwo możecie go o to oskarżać?
- Znamy go znacznie dłużej – przypomniał pan Lu, patrząc surowym wzrokiem na chłopaka. – Luhan już dawno powinien był znaleźć się w szpitalu – wyszeptał ledwo dosłyszalnie, jednak Kai i tak doskonale zrozumiał każde słowo. – Pomyśleliśmy jednak, że skoro to wszystko zaczęło się właśnie na wyspie, to może i tutaj się zakończy. Mieliśmy nadzieję, że spotykając ciebie, wróci nasz dawny Luhan. Teraz mamy wrażenie, że jego stan jeszcze bardziej się pogorszył – dodał i ukrył twarz w drżących dłoniach.
- Ja… Ja muszę go znaleźć – powiedział Jongin i nie czekając na reakcję państwa Lu, wybiegł z ich domu, zostawiając za sobą niedomknięte drzwi.
Chłopak biegł przed siebie, nie bardzo wiedząc, gdzie powinien zacząć szukać. Wyspa Neun może nie była duża, jednak znajdowało się na niej wiele kryjówek, a skoro Luhan był już tutaj wcześniej, to Kai podejrzewał, że znał także jej wszystkie zakamarki, w których mógł się ukryć.
Jongin nie mógł w to wszystko uwierzyć. Wydawało mu się, że śni i zaraz obudzi się z tego okropnego koszmaru. Przecież to nie mogła być prawda. Luhan był usposobieniem dobra, więc chłopakowi tym bardziej ciężko było przyjąć do wiadomości fakt, że to on mógłby stać za atakiem na Gayoon, zabiciem Sulli i podpaleniem baru. Co prawda Kai nieraz przekonał się, że Luhan potrafi pokazać pazurki, jednak nie był tym złym! Każdego czasami ponoszą emocje, ale przecież on nie byłby zdolny do skrzywdzenia innych ludzi.
Kai zatrzymał się na środku polany znajdującej się w lesie i rozejrzał się dookoła siebie. Pierwszy raz od dawna tak bardzo się bał. Po tym, czego się dowiedział o państwa Lu, powinien był raczej nienawidzić Luhana, jednak czuł, że było wręcz odwrotnie. Uczucie do tego chłopaka chyba przybrało na sile i sprawiało, że Kai był gotów do przeszukania całej wyspy, byleby tylko znaleźć Luhana.
Czując obezwładniającą ciało bezsilność, upadł na kolana i wzniósł oczy ku niebu, które zaczęło przybierać nieładny odcień szarości. Zaczęło się na nim pojawiać coraz więcej chmur zwiastujących opady deszczu. Chłodny powiew wiatru sprawił, że na ciele Jongina pojawiła się gęsia skórka, a przez kręgosłup przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Brunet otworzył oczy i zaciągnął się powietrzem, momentalnie nieruchomiejąc, gdy do jego nozdrzy dotarła słodka woń wanilii.
- Luhan… - szepnął w amoku i poderwał się z ziemi, do razu ruszając w kierunku, z którego dochodził słodki zapach.
Po chwili znalazł się niedaleko swojego domu. Zdezorientowany rozejrzał się dookoła siebie i ponownie zaciągnął się mocno powietrzem, w którym wciąż można było wyczuć śladowe ilości wanilii. Nagle w oczy chłopaka rzucił się czerwony przedmiot leżący niedaleko niego pośród opadłych z drzew liści. Na miękkich nogach podszedł bliżej i dopiero wtedy dotarło do niego, że to ulubiona bandana Luhana, którą zwykł zawsze przy sobie nosić. Kai pamięta doskonale, jak Lu obwiązywał nią nadgarstek albo nosił jako opaskę do włosów, gdy szli na dłuższe wycieczki i ten nie chciał, by kosmyki wpadały mu do oczu.
Brunet wziął do ręki chustkę i rozłożywszy ją, dokładnie jej się przyjrzał, po chwili dostrzegając szkarłatne plamy widniejące w niektórych miejscach bandany.
- Luhan! – krzyknął przestraszony, rozglądając się dookoła siebie. – Luhan!
Wokół Jongina zapanowała idealna cisza, którą przerwało dopiero głośne wycie wilka. Przestraszony chłopak obejrzał się za siebie, jednak ujrzał jedynie swój dom. Próbując uspokoić szybko bijące w piersi serce, zebrał w sobie ostatnie pokłady sił i ruszył ku posiadłości, mając nadzieję, że Siwoo pomoże mu szukać Luhana. Wiedział, że na przyjaciół nie ma co liczyć, zwłaszcza, że Kibum traktował teraz blondwłosego, jak swojego największego wroga. Pewnie już zdążył obrócić przeciwko niemu większość mieszkańców. Jongin mógł liczyć jedynie na ojczyma, chociaż po tym, czego dowiedział się rano, i do niego nie miał już zaufania. Gdyby nie chodziło o Luhana i jego bezpieczeństwo, to Kai nie odezwałby się do tego mężczyzny przez kolejne tygodnie. Być może nawet wyniósłby się z domu, ale teraz musiał schować swoją urażoną dumę i zwrócić się o pomoc do ojczyma.
- Kai, co się dzieje? – zapytał zaskoczony Siwoo, patrząc na roztrzęsionego pasierba, który biegał po przedpokoju i zatrzymał się dopiero wtedy, gdy usłyszał głos mężczyzny.
- Luhan… on zniknął – wyszeptał Jongin, oddychając ciężko. – Boję się, że coś mu się stało – dodał i pokazał ojczymowi zakrwawioną bandanę. – To jego ulubiona chustka. Znalazłem ją niedaleko naszego domu. Musisz… musisz… - Kai poczuł, jak nagle zaczyna brakować mu powietrza. Na dodatek w przedpokoju zrobiło się dziwnie duszno i jedyne, co wyczuwał, to słodką woń wanilii.
- Kai? – Siwoo podszedł do chłopaka i w ostatnim momencie złapał go w swoje ramiona, chroniąc tym samym przed bolesnym upadkiem na podłogę.

*

Luhan podkurczył nogi pod samą brodę i załkał cicho, gdy poczuł okropny ból rozciętej nogi. Na domiar złego zgubił gdzieś bandanę, którą wcześniej owinięta była zraniona łydka. Sam nawet nie wiedział, jak i kiedy zrobił sobie krzywdę. Był w zbyt wielkim szoku, żeby przywiązywać uwagę do czegoś takiego. Dopiero kiedy po dłuższym biegu zdecydował się odpocząć, poczuł okropny ból nogi i zobaczył sączącą się z rany krew. Od razu obwiązał ją bandaną, powstrzymując tym samym krwotok. Niestety później gdzieś zgubił chustkę, przez co z rozciętego miejsca ponownie zaczęła wydobywać się szkarłatna ciecz. Nie czuł bólu, starał się o tym nie myśleć, odcinając się całkowicie od tego, co działo się przez ostatnich kilkanaście godzin.
Nie mając na nic sił, opadł bezwładnie na plecy i rozłożył na boki ramiona, pozwalając pierwszym kroplom deszczu uderzać o swoją zmęczoną twarz. Wyczuwał obecność Szatana, który ukrywał się pomiędzy znajdującymi się niedaleko krzakami, jednak nawet nie miał sił, by odszukać go wzrokiem. Teraz ten wilk był jego jedynym kompanem i kiedy dłużej się nad tym zastanawiał, uświadamiał sobie powoli, że tak naprawdę Szatan od początku był mu bliski. Obaj byli odrzuceni przez społeczeństwo, obaj zostali niesłusznie oskarżeni o rzeczy, których nie zrobili i być może właśnie to sprawiało, że Luhanowi tak bardzo na nim zależało.
Chłopak otworzył oczy i spojrzał na zachmurzone niebo, z którego w dalszym ciągu spadały krople deszczu. Czując na sobie czyjś wzrok, odwrócił w tamtą stronę głowę i uśmiechnął się lekko na widok siedzącego nieopodal Szatana. Wilk po chwili podszedł do blondyna i położywszy się obok niego, ułożył głowę na jego brzuchu, bacznie obserwując uciekającą na drzewo wiewiórkę.
- On mnie nienawidzi – wyszeptał Luhan, zatapiając palce w czarnej sierści wilka, której dotyk sprawił, że chłopak poczuł się o wiele bezpieczniej.

*

Kibum westchnął ciężko i odwrócił się na plecy, przy okazji zrzucając z siebie drzemiącego Jonghyuna, który tylko zamruczał coś niezrozumiałego pod nosem i mocniej wtulił się w miękką poduszkę. Młodszy Kim spojrzał na niego z politowaniem i pokręcił głową z niedowierzaniem. Na wyspie tyle się działo, a ten sobie w najlepsze spał i do tego jeszcze głośno chrapał, czego Kibum wręcz nienawidził i dziwił się sobie, że jeszcze nie zadusił poduszką swojego chłopaka.
Kibum od kilku dni nie mógł spać. Co prawda udawało mu się zasnąć, jednak po niedługim czasie coś go wybudzało, a dziwne uczucie lęku nie pozwalało ponownie odpłynąć w krainę snu. Chłopakowi ciężko było uwierzyć w realność minionych wydarzeń. Przez tych ostatnich kilka tygodni, na wyspie działo się więcej niż przez dwa lata. A wszystko zaczęło się zaraz po przybyciu rodziny Lu.
- Jonghyun – szepnął chłopak, odwracając się przodem do śpiącego w najlepsze szatyna. – Jong… - Kibum przybliżył się do niego i dmuchnął w jego brązową grzywkę, która opadała mu na oczy. – Jonghyun, śpisz? – spytał nieco głośniej, na co starszy Kim otworzył niechętnie oczy i potarł je dłońmi. – Jak dobrze, że nie śpisz – westchnął Kibum i ponownie odwrócił się na plecy.
- Po co mnie obudziłeś? – zapytał niezadowolony Jonghyun, ponownie wtulając się w poduszkę. Już miał ponownie zapaść w błogi sen, gdy poczuł silne uderzenie w ramię. – No  co? Bummie, jest środek nocy! Czego ty chcesz?
- Odrobiny zrozumienia – mruknął smutno Kibum, patrząc załzawionymi oczami na swojego chłopaka.
Jonghyun zagryzł usta w wąską linię i przytulił do siebie kochanka, który na ten gest nieco się rozchmurzył, jednak wciąż czuł się źle. Przez chwilę pomiędzy chłopakami panowała idealna cisza, dzięki której mogli wsłuchiwać się w miarowe uderzenia swoich serc i spokojne oddechy. Jonghyun przez cały czas gładził Kibuma po plecach, doskonale wiedząc, jak takie coś go uspokaja. Zauważył, że od kilku dni jego chłopak dziwnie się zachowuje i o ile wcześniej też zdarzało się mu mieć różne odchyły od normy, o tyle teraz przechodził samego siebie. Nie chodziło nawet o to, że ciągle mówił o Taeminnie i jego rzekomym porwaniu przez psychopatę, ale głównie o fakt, że Kibum pierwszy raz aż tak bardzo zapędził się w swoich oskarżeniach. Na dodatek dotyczyły one chłopaka ich najlepszego przyjaciela, którego znali od dziecka.
- Myślisz, że źle postąpiłem, obwiniając Luhana o to wszystko? – zapytał po jakimś czasie Kibum, jakby czytając swojemu chłopakowi w myślach. Odsunął się na niewielką odległość od szatyna i spojrzał mu w oczy. – Odpowiedz.
- Jeśli mam być szczery, to tak. Źle postąpiłeś obwiniając Luhana, zwłaszcza, że nie masz żadnych dowodów mających potwierdzać to, że to właśnie on stoi za tym wszystkim – powiedział Jonghyun, obserwując dokładnie twarz młodszego chłopaka, która w tamtej chwili nie wyrażała kompletnie nic. – I nie wyjeżdżaj mi tu z tym, że Gayoon widziała blondyna w lesie – dodał szybko, widząc, że Kibum już otwiera usta, by coś powiedzieć.
- Czy tylko ja dostrzegam to, że Luhan jako jedyny mógł to zrobić? – Oburzony chłopak poderwał się na łóżku, odtrącając ręce partnera. – Wszystko zaczęło się dziać, gdy on sprowadził się na wyspę.
- Wiem, mnie też wydaje się to dziwne, ale nie zamierzam go oskarżać – westchnął Jonghyun, wpatrując się w Kibuma. Wyciągnął do niego ramiona, jednak ten je zignorował, prychając głośno. – Bummie, jaki ty jesteś uparty!
- Nie jestem! – warknął, podnosząc się z łóżka. – Po prostu próbuję to pojąć. Naprawdę lubiłem na początku Luhana i cholernie chciałem, żeby on i Kai byli razem, ale potem… Nie miałeś wrażenia, że on robił wszystko, byleby tylko odsuwać nas od Jongina? Jakby chciał go mieć tylko dla siebie.
- Ja też wolę przebywać z tobą sam na sam. W związku to chyba normalne – zauważył Jonghyun, za co został spiorunowany morderczym spojrzeniem przez partnera. – O co znów ci chodzi? Myślałem, że już to przerabialiśmy i mamy to za sobą.
- Przepraszam – szepnął Kibum, tym samym się poddając. Ponownie położył się na łóżku i wtulił mocno w szatyna. – Po prostu… Chciałbym znaleźć jeszcze jedną osobę, która uważa tak samo, bo może wtedy nie miałbym tych cholernych wyrzutów sumienia – dodał ściszonym głosem, zaciskając dłonie na plecach Jonghyuna, który tylko westchnął cicho i złożył na czole młodszego czuły pocałunek.
Ciszę panującą w pokoju przerwał głośny dzwonek telefonu należącego do Kibuma. Chłopak niechętnie sięgnął po aparat i zmarszczył czoło, gdy zobaczył wyświetlający się numer pana Choi, który oprócz tego, że był rybakiem, pełnił także funkcję miejscowego „szeryfa”, jak to lubili nazywać go inni mieszkańcy.
- Kibummie, dobrze, że odebrałeś. Nie mogę się dodzwonić do Jongina, ale nie o to chodzi – powiedział zdenerwowany mężczyzna, wprawiając chłopaka w niemałe osłupienie.
Od razu w jego głowie zaczęły powstawać coraz to gorsze scenariusze, a fakt, że Kai dodatkowo nie odpowiadał na telefony, sprawił, że serce Kibuma zaczęło szybciej bić.
- Coś się stało? – zapytał drżącym głosem, przenosząc wzrok na Jonghyuna, który dokładnie mu się przyglądał.
- Zna-znaleźliśmy Taemina. Możecie przyjechać do mojego domu?
Kibum mruknął coś w odpowiedzi i odsunął od ucha telefon, który następnie bezszelestnie upadł na miękką pościel. Musiała minąć dłuższa chwila, nim do chłopaka dotarł sens słów pana Choi.
- Bummie, co się dzieje? – Jonghyun usiadł naprzeciwko niego i złapawszy jego twarz w dłonie, spojrzał mu w oczy. – Kochanie, odezwij się.
- Dzwonił Choi… Um… Znaleźli Taemina – wyszeptał wyprutym ze wszelkich emocji głosem, a potem nagle oprzytomniał i wtuliwszy się w swojego chłopaka, zaczął głośno płakać.

18 komentarzy:

  1. No tak, jak mogłam nie pomyśleć, że to schizofrenia! Myślałam, że to rozdwojenie jaźni, byłam blisko, ale jednak :c Luhan czuł się wyobcowany, cichy, a ten jego 'brat', który kazał mu to wszystko robić, to świetny pomysł. Połączyłaś rewelacyjnie omamy z myśleniem chorego, że ktoś rozkazuje mu. No cóż, nie widzę innego wyjścia, jak psychiatra (ewentualnie leki, ale na to chyba już za późno). W dodatku jeszcze ojciec kaia, który ukrył przed synem taki fakt :c mimo iż i Kai, i Luhan są w kiepskiej sytuacji, najbardziej współczuję Szatanowi, którego obarczono tak ciężkim przewinieniem.
    Ach, świetnie to rozplanowałaś, kiedy myślę, jak uważaliśmy, że Luhan to wilk, to śmiać mi się chce (chyba że postanowiłaś tak pokręcić wszystko, że okaże się to prawdą, hahahaha XD).
    Mam źle przeczucia, że Taemin nie żyje. Oby mnie tym razem umysł mylił, niech wyjdzie z tego, biedak ;;

    OdpowiedzUsuń
  2. W życiu bym nie pomyślała o schizofreni.. Miałam jednak drobną nadzieję, że Luhan rzeczywiście ma tego brata ;;
    Dalej mam jakieś wrażenie, że coś go łączy z Szatanem.. Ah tak, te oczy.. Ciekawi mnie czemu są takie same. Może przez tą luhanową obsesję ?....
    Ten moment, kiedy rodzice Lu opowiadali Kaiowi o przeszłości, zostanie moim ulubionym. I jeszcze to, że ta obsesja nie zdarzyła się pierwszy raz.. Wow
    Ta końcówka.. Mam nadzieję, że Taemin jednak jest cały i żyje...
    Szkoda, że to praktycznie koniec .___. Może chociaż Kai dalej będzie z Lu i będą szczęśliwi ? xD
    Nie mogę się doczekać ostatnich rozdziałów ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż wstrzymałam oddech widząc kolejny rozdział *0* Wszystko powoli się wyjaśnia, chociaż wciąż nie wiem czemu szatan ma podobne oczy do Luhana.
    Świetne! Mam nadzieje że w następnej części będzie troche krytycznych scen ale żeby mi lulu albo Kai nie umierali czy coś ! nie no, czekam z zapartym tchem ^ ^
    ~Kyomini

    OdpowiedzUsuń
  4. ło matko ale się dzieje ^^ Co do schizofreni, spekulowałam, że to moze być to, ale nie chciałam psuć sobie niespodzianki, a jednak. ale mimo wszystko wydaje mi sie ze cos tu nie gra i to nie do konca jest tak jak sie wydaje mimo wyjasniej jego rodzicow. ech jestem strasznie ciekawa co sie dalej wydarzy :)
    Teraz jedyne co mogę, to czekać na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku muszę powiedzieć, że nowy szablon jest śliczny ;3
    Przyznam, że nie pomyślałam o schizofrenii, a teraz wydaje mi się to dosyć oczywiste. Luhan nawet do końca nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi, plus ta historia z bratem bliźniakiem... Wobec czegoś takiego nie jestem w stanie go winić. Powinien zostać skierowany na leczenie i to już kilka lat temu; może wówczas nie wydarzyłyby się te wszystkie straszne rzeczy. Jednocześnie mam wrażenie, że Lulu nie jest sprawcą każdego wydarzenia bez wyjątku.
    Więc jednak mama Jongina popełniła samobójstwo? Cóż, rozumiem decyzję Siwoo o zatajeniu prawdy przed pasierbem, ale jednocześnie czuję żal, że jednak mu tego nie wyznał. Teraz Kai cierpi dużo bardziej, niż gdyby znał prawdę od początku.
    Znaleziono Taemina?! Żyje? Jezu, aż się boję dowiedzieć, w jakim stanie go odnaleziono...
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  6. No to teraz już wszystko wiem... Podejrzewałam, że Luhan ma jednak tego brata bliźniaka, ale to nie on to zrobił, tylko właśnie Luhan. XD
    A Kai zachował się kochanie, względem Lu. Jak to "W zdrowiu i chorobie", czy coś tam. :3 ciekawi mnie, kto porwał Tae, bo napewno nie Lulu, prawda ? Przecież on był cały czas z Kai'em. ;_;
    Czekam na kolejny rozdział, pisz szybko <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja płaczę wraz z Kibumem ;_;. Nie domyśliłam się choroby ><, mam nadzieję, że Lu przez ten czas nic sobie nie zrobi i znów czegoś nie ubzdura ;;. Nadal nie wiem co z tym Szatanem...

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedziałam, że nie ma żadnego brata! * krzyczy dumna z siebie * może i nie trafiłam z rozdwojeniem jaźni, ale byłam blisko...
    Cieszę się, że Jongin jednak poszukał informacji tak jak mu mówił LuHan. I przez cały rozdział było mi go szkoda. Takie biedny, chory Lulu, który siedzi z wilkiem w lesie i płaczę nad tym, ze jego ukochany go nienawidzi... jednak potem nadszedł koniec rozdziału i dowiedziałam się, że "znaleźli" Taemina. Boże, już teraz mam łzy w oczach, a co dopiero będzie jak okaże się, że naprawdę LuHan go zabił [ albo ktoś inny ] D: jeśli naprawdę uśmierciłaś Minniego, będziesz miała na sumieniu tonę moich wylanych łez ;<
    No i jestem dumna z Kaia, że zachował się tak po męsku i pomimo tego co usłyszał nadal zależy mu na LuHanie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej! Nie wiem, co napisać, tyle się działo, a wypada dać jakiś sensowny komentarz. Po pierwsze jestem zaskoczona, że rodzice Lu są tylko rodzicami przybranymi, możliwe, że w związku z tym nie wiedzą pewnych rzeczy o chłopaku i przypisują mi chorobę psychiczną. Ja wciąż czekam na jakieś nadnaturalne wyjaśnienie, bo przecież Szatan, bo przecież to magiczne zagojenie się rany. Swoją drogą, dlaczego teraz rana na nodze się Luhanowi nie zagoiła? Czyżbym źle zrozumiała tamtej rozdział, czy jest na to inne, sensowne uzasadnienie?
    No i nareszcie znaleźli Tae. Ale boje się, co to się z nim okaże. I naprawdę już nie wiem, czy Luhan naprawdę jest niewinny, tylko sobie to wmawia z racji jakiejś choroby. :)
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jesteś rewelacyjna ! To pierwsze słowa jakie przychodzą mi na myśl.Czemu ja o tym nie pomyślałam ? Rozważałam, że był wilkiem i miał rozdwojenie jaźni, a tu schizofrenia.. Pięknie to rozplanowałaś.. Ten brat bliźniak i w ogóle wszystko..
    No i znaleźli Taemina. Boję się, że okaże się coś złego.. Oby nie.
    Chyba, że ty nas zaskoczysz czymś jeszcze ? Bo czuję, że to nie jest pełne wytłumaczenie tego, co tam naprawdę się dzieję. No, bo ta więź Luhana z Szatanem...
    Rozdział świetny ! Niecierpliwie czekam na kolejny.
    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurcze, Lulu schizofrenikiem, matka Kaia samobójczynią i w dodatku znaleźli Taemina...tylko proszę, ty mi tu go nie zabijaj. Zastanawiam się, co łączy Lu z Szatanem, bo wilkołakiem to chyba nasz Luhan nie jest, nie? Mam nadzieję, że jak to się wszystko wyjaśni, a pomoc psychiatry wyleczy Lu to on zejdzie się z Kaiem i wszystko dobrze się skończy.
    Czekam na kolejny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Matka Jongina popełniła samobójstwo, Lulu ma schizofrenie i nie jest wilkołakiem, do tego znaleźli Mina...
    Tylko ja się czuje jakby przywalili mi deską? Czytając rozdział siedziałam z szeroko otwartymi oczami i otwartymi ustami(wyglądałam jak D.O?)nie mogąc ogarnąć co tam się dzieje, a jak przeczytałam to jeszcze ze 2x to myślałam że padnę..
    Gratuluję! Rzadko udaje się komuś mnie zaskoczyć, a ty to zrobiłaś :D
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem tak zaskoczona, że nawet nie wiem, co napisać. Luhan ma schizofrenię? Rzeczywiście to on za wszystkim stoi? Chyba nie zdaje sobie z tego sprawy, skoro uważa się za niewinnego. A może schizofrenicy tak mają... Nie wiem, heh. Ech, ale chciałabym wierzyć, że to nie on. Mimo wszystkich dowodów. No ale niestety, wiele wskazuje na Luhana. Zastanawia mnie ta jego dziwna więź z Szatanem i takie same oczy. Może to nie jest przypadek. W sumie to zaskakujące, że gdy Szatan podszedł, Luhan miał ten sen o matce Kai'a. Jakby Szatan mu to pokazał... Siwoo źle zrobił, nie mówiąc Kai'owi o samobójstwie. Chłopak ma rację. Powinien znać prawdę, nawet jeśli miałaby się okazać bolesna. W końcu się dowiedział. Lepiej późno niż wcale. :) Biedny Kibum. Nikt mu nie wierzy, a niewykluczone, że ma rację. To musi być denerwujące. Mam nadzieję, że Kai i Kibum jednak się pogodzą. W końcu są przyjaciółmi, powinni zrozumieć się nawzajem. Co z Taeminem? Żyje????!!! Zakończyć rozdział w takim momencie... Nie ładnie!

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieję, że Taemin żyje. A co do reszty to hmm... wśród tych pięciuset wersji tego co się dzieje, myślałam o tym, że Lu może kłamać i wcale nie ma brata, a pod ostatnim rozdziałem jak ktoś pisał, że ma rozdwojenie jaźni to wzięłam to pod uwagę, ale chyba tak trochę chciałam wierzyć, że może jednak to nie on. Powiem tak, nie jestem bardzo zaskoczona, bo wszystko po tym jak rodzice Luhana to wyjaśnili się zgadza i pasuje do wszystkich zdarzeń, i po tym jak Kibum zaczął się domyślać [w sumie jako jeden z nich wszystkich, a nikt mu nie wierzy :c]. Ale muszę powiedzieć, że to był genialny pomysł, dobrze przemyślany. Po każdym rozdziale wymyślałam tyle wersji, że chyba uwierzyłabym we wszystko. Ale nadal myślę, że coś jeszcze nie jest rozwiązane, i to co na razie nam wyjaśniłaś to jeszcze nie wszystko. Jak już ktoś wspomniał, mnie też ciągle po głowie chodzi ta sprawa z podobieństwem oczu Lu i Szatana, tym jego dziwnym zagojeniem, tym snem... Jak już mówiłam kiedyś, nie odgadłam i zapewne nie odgadnę o co z tym chodzi.
    Ach, uwielbiam to opowiadanie, chociaż momentami mnie już denerwowały te tajemnice. I jak teraz sobie przypomnę co Lu sobie myślał o barze, a potem go podpalił i wierzył, że to nie on. Ciekawi mnie jak to wszystko się zakończy. Bo chyba powinni zrobić coś z Luhanem, on nie jest zdrowy... Szkoda mi teraz ich obu, i Lu, i Jongina.
    Właśnie matka Jongina. A w ogóle to czemu Kai, nie obejrzał wcześniej tych gratów co Siwoo schował? Nie wiem, mi to się wydaje dziwne, ale to może tylko mi? Ja szczerze mówiąc jestem taką osobą, która na pewno by tego tak nie zostawiła, sama bym obejrzała, a dopiero potem schowała. Czy ja może źle zrozumiałam i Siwoo to przed nim schował? Ale chyba nie, bo wiedział gdzie to znaleźć. A może dlatego, że po śmierci mamy nie chciał tego oglądać.
    O mamciu, teraz nie mam nic do nadrobienia i muszę czekać z tydzień na rozdział... Wiesz, że to jest straszne? Szczególnie teraz, gdy coraz więcej się wyjaśnia, coraz bliżej do końca. Ile ich miało być? 15 + epilog? Mam nadzieję, że wena i chęci Ci wróciły do pisania. :3

    OdpowiedzUsuń
  15. Wracam z wakacji a tu 3 nowe notki <3 Lulu ma schizofrenię? Myślałam że rozdwojenie jaźni, nie trafiłam :c nareszcie zaczyna się wyjaśniać xd jestem coraz bardziej załamana bo to już prawie koniec opowiadania ;-; 'Znaleźliśmy Taemina' aż mi serce stanęło, on musi żyć! Rozdział jak zwykle świetny, czekam na następny i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
  16. Co jak co, ale schizofrenii u Luhana w ogóle się nie spodziewałam... Tak bardzo namieszałaś w tym opowiadaniu, że czytelnik wymyśla milion różnych prawd, a ostatecznie i tak nie trafia, dzięki czemu po raz kolejny zaskakujesz. Podoba mi się to. Naprawdę! Mimo wszystko mam nadzieję, że wszystko się jeszcze jakoś wyjaśni i mimo dowodów - Luhan okaże się niewinny. Bardzo w to wierzę...
    Siwoo powinien powiedzieć Kai'owi o samobójstwie. Postąpił cholernie źle ukrywając prawdę. Takich rzeczy się nie robi!
    Nikt nie wierzy Kibumowi, a wygląda na to, że naprawdę ma rację... W dodatku zakończyłaś rozdział w taki sposób! Udusić Cię to mało xD
    Czekam na next ;).

    OdpowiedzUsuń
  17. A już mialam pytać co z Taeminem xd
    Wiedziałam, że ten cały brat Luhana jest tylko w jego głowie :D
    Już tylko nowa notka i jestem na bierząco! ^^ zaniedbaniu mówimy nie! :p

    OdpowiedzUsuń
  18. ZNALEŹLI TAEMINA!!! Ile ja rozdziałów na to czekałam! No ale czuje się dumna, że coś udało mi się zgadnąć! Znaczy to, że Luhan ma dwie osobowości (jak to zawsze porównywałam - jak w piosence Hyde)
    Jestem taka dumna z Kibuma - on wszystkiego się domyślił, a kiedy jest się w centrum wydarzeń ciężko jest coś zauważyć. Mam nadzieje, że Taeminowi nic nie jest. :D

    OdpowiedzUsuń