13. Mroczna prawda.
Jongin trzęsącymi się rękoma
uniósł wieko drewnianego pudełka i zajrzał do środka, wciąż nie będąc do końca
przekonanym, czy to, co właśnie robił, było słuszne. Mimo to, wczorajsza
kłótnia z Luhanem nie dawała mu spokoju, słowa chłopaka wciąż pobrzmiewały w
głowie bruneta, przez co nawet nie mógł w nocy spać. Przez cały czas obracał
się z boku na bok, przypominając sobie to, co powiedział mu Luhan. Nie chciał w
to wszystko wierzyć, przez ostatnie miesiące winą za śmierć mamy obarczał
Szatana, bo przecież tak robili wszyscy mieszkańcy, tylko co jeśli ten wilk
jest niewinny? Co jeśli Luhan ma rację i on tak naprawdę chciał powstrzymać
mamę Jongina przed skokiem z urwiska?
Tylko czy młody Kim powinien
wierzyć mu na podstawie snu? Przecież to było niedorzeczne i niby co ma
powiedzieć swojemu ojczymowi? Musiał mieć inny dowód, musiał koniecznie poznać
prawdę odnośnie swojej matki, bo w przeciwnym razie zwariuje, a to wszystko
odbije się na jego związku z Luhanem. Już nawet teraz nie wiedział, jak to
będzie dalej wyglądać. Wczoraj Jongin był wściekły na swojego chłopaka, bo ten
doskonale wiedział, jak bardzo drażliwy jest temat śmierci pani Kim, a mimo
wszystko go poruszył, nieświadomie wywołując destrukcyjną lawinę. Mimo to z każdą
kolejną godziną złość na Luhana powoli ustępowała miejsca innym odczuciom,
jednak na razie Kai nie chciał kontaktować się ze swoim chłopakiem, pozwalając
samemu sobie nieco ochłonąć i dojść do siebie po tym wszystkim. Poza tym musiał
w końcu dowiedzieć się prawdy o mamie i jej śmierci.
Jongin wyciągał po kolei pamiątki
po mamie, które Siwoo umieścił w drewnianym pudełku, nie chcąc by się
zniszczyły. Chłopak oglądał je pobieżnie i odkładał na bok, uważając przy tym,
żeby niczego nie uszkodzić. Wolał, żeby ojczym nie wiedział o jego
poszukiwaniach, wiedząc doskonale, jaka byłaby jego reakcja. Po śmierci pani
Kim, ten temat był bardzo rzadko poruszany, a z czasem w ogóle do niego nie
wracali. Dla mieszkańców Neun zyskał on miano „tematu tabu”, więc i Kai zaczął
go tak traktować, chociaż czasami chciał po prostu usiąść z ojczymem i
porozmawiać o swojej mamie, powspominać stare czasy, gdy oni dopiero się
poznali, a Jongin był takim nieznośnym smarkaczem. Niestety na to liczyć nie
mógł, dlatego przyzwyczaił się do nie poruszania tego tematu. Poruszył go
pierwszy raz od bardzo dawna dopiero przy Luhannie, jednak i tak nie mówił o
tym zbyt wiele.
A potem Luhan wyskoczył z tym
idiotycznym snem, który zaszczepił w Jonginie ziarenko niepewności.
Kiedy w dłoni bruneta znalazła
się biała koperta, poczuł szybsze bicie serca. Nie wiedział, czy powinien był
zaglądać do środka, jednak skoro już tak bardzo zapędził się w szpiegowaniu, to
chyba należało dokończyć sprawę. Poza tym miał dziwne przeczucie, że koperta ta
skrywa odpowiedź na nurtujące go pytania.
Rozłożył kartkę i spojrzał na
idealnie równe pismo należące do zmarłej mamy. W pierwszym odruchu odłożył list
na bok, jednak w ostateczności ponownie wziął go do ręki i zaczął czytać, z
każdym kolejnym słowem czując jak jego dotychczasowe życie zamienia się w
stertę gruzu.
Skończywszy czytać, poderwał się
z podłogi i wybiegł ze strychu, kierując się od razu ku schodom. Szybko zbiegł
na parter i nieco zdyszany wpadł do kuchni, gdzie właśnie Siwoo szykował coś do
jedzenia.
- Dlaczego mi nic nie
powiedziałeś?! – krzyknął Kai, patrząc z wyrzutem na ojczyma.
Mężczyzna powoli odwrócił się
przodem do chłopaka i zmarszczył pytająco czoło, nie bardzo wiedząc, o czym
mówi. Po chwili przeniósł wzrok na trzymaną przez siebie patelnię z jedzeniem i
uśmiechnął się promiennie.
- Właśnie miałem cię wołać na
kolację – powiedział beztrosko, odwracając się ponownie plecami do pasierba.
- Nie o tym mówię – warknął
zirytowany Kai, mnąc w dłoni kartkę papieru. Kiedy Siwoo niepewnie na niego
spojrzał, zmarszczył groźnie czoło i rzucił w mężczyznę listem, który upadł
bezszelestnie na ziemię. – Dlaczego przez tyle czasu ukrywałeś przede mną fakt,
że mama popełniła samobójstwo? – wyrzucił z siebie w końcu, wpatrując się
szeroko otwartymi oczami w ojczyma.
- Skąd… - Siwoo spojrzał na
leżący pod jego stopami list i rozdziawił usta, nie bardzo wiedząc, co
powiedzieć. Musiała minąć dłuższa chwila, nim dotarło do niego to, co się
właśnie stało i co jeszcze może się stać, jeśli postanowi kolejny raz skłamać.
Powoli przeniósł wzrok na pasierba i przełknął ślinę, mrugając kilkukrotnie
powiekami. – Twoja mama prosiła, żeby…
- Wiem, o co cię prosiła – przerwał
mu ostro chłopak, w dalszym ciągu nie spuszczając oczu z ojczyma. – Uważała, że
tak będzie dla mnie lepiej. A gdyby wtedy Szatan za nią nie pobiegł i gdyby
kilka osób nie widziało go, jak rzekomo zrzuca ją z klifu, to jaką bajeczkę byś
mi sprzedał, co? Że przestała nas kochać i wyjechała? – prychnął poirytowany,
kręcąc głową z niedowierzaniem. – Było ci to na rękę, prawda? Nie musiałeś nic
tłumaczyć, powiedziałeś, że Szatan zepchnął ją z urwiska i pozwoliłeś mi
nienawidzić kogoś, kto był przez ten czas niewinny! – wybuchnął złością i przez
to wszystko uderzył dłonią w krzesło, które zachwiało się i upadło z hukiem na
posadzkę.
- To tylko durny wilk! – zauważył
podniesionym głosem mężczyzna, odkładając na blat patelnię, obawiając się, że i
on w afekcie jeszcze zdolny jest rzucić nią o ścianę. – Nie mogłem pozwolić,
byś zaczął nienawidzić swoją własną matkę! Nie zasługiwała na to!
- A wiesz na co ja nie
zasługiwałem? – spytał już nieco spokojniej Kai, jednak jego głos wyraźnie
drżał, chociaż starał się możliwie jak najbardziej nad nim panować. – Na
okłamywanie mnie przez ten cały czas. Zasługiwałem na prawdę! Bez względu na to,
jaka ona by nie była, miałeś mi powiedzieć prawdę! – krzyknął i nie chcąc, by
Siwoo zobaczył gromadzące się w jego oczach łzy, wyszedł z kuchni, od razu
kierując się ku wyjściowym drzwiom. – A Szatan… To nie jest „durny wilk”. Nawet
nie masz pojęcia, jak bardzo jest inteligentny – dodał ściszonym głosem i
wyszedł z domu, trzaskając za sobą drzwiami.
Nie mógł w to wszystko uwierzyć.
Wszystkie informacje mieszały się w jedną całość, powodując, że w głowie
Jongina tworzyła się jedna, wielka papka. Tego było już za dużo, jak na jedną
osobę. Jednego dnia dowiedział się, że wszystko to, co wpajano mu przez
ostatnie miesiące, było niczym więcej, jak tylko kłamstwami. Tu nawet nie
chodziło o Szatana, przecież był tylko wilkiem, dla Jongina nie miał on większego
znaczenia. Po prostu chłopak przez ten cały czas nosił w sobie nienawiść do
kogoś, kto tak naprawdę nic nie zawinił. Czy chodziłoby o człowieka, czy o
leśne zwierzę, czułby się tak samo podle. Wszyscy mieszkańcy oskarżali Szatana
o śmierć pani Kim, jednak pewnie wynikało to głównie z faktu, że po prostu
musieli kogoś obarczyć winą. O wiele łatwiej było żyć z myślą, iż to był
ewidentny atak dzikiego zwierzęcia, aniżeli zaplanowany przez kobietę akt.
Będąc niedaleko domu rodziny Lu,
przyspieszył kroku i już po chwili znalazł się przed drzwiami, w które uderzył
kilka razy drżącą dłonią. Musiał porozmawiać z Luhanem, musiał powiedzieć mu o
wszystkim tym, czego dowiedział się z listu pożegnalnego mamy. Wczoraj może był
wściekły na swojego chłopaka, jednak po dowiedzeniu się prawdy na temat śmierci
rodzicielki, doszedł do wniosku, że tylko na Luhana może liczyć, bo tylko on
jak do tej pory go nie zawiódł.
- Kai… - Pani Lu spojrzała
załzawionymi oczami na stojącego na ganku bruneta i gestem ręki zaprosiła go do
środka.
- Dzień dobry – przywitał się
chłopak i ukłonił nisko, po czym spojrzał uważnie na kobietę. – Ja do Luhana.
Jest u siebie? – Nie czekając na odpowiedź, zaczął kierować się ku schodom,
jednak w połowie drogi został zatrzymany przez panią Lu.
- Luhana nie ma w domu –
powiedział wchodzący do przedpokoju mężczyzna. Zmierzył Jongina z góry na dół i
westchnął cicho, obejmując swoją roztrzęsioną żonę ramieniem. – Nie ma go od
wczoraj. Kompletnie nie wiemy, co się z nim dzieje.
- Jak to go nie ma? – wyszeptał
Kai, czując jak nogi się pod nim uginają. Oparł się plecami o znajdującą się za
nim ścianę i wziął głęboki wdech, jeszcze raz analizując w głowie słowa pana
Lu. – Szukali go państwo? On na pewno się zgubił! – powiedział po chwili,
odzyskując w końcu panowanie nad własnym ciałem.
- Nie, on na pewno się nie zgubił
– stwierdziła kobieta i odchrząknęła głośno, oswobadzając się z uścisku męża.
Posłała Jonginowi dziwne spojrzenie i udała się do salonu, gdzie usiadła na
kanapie i oparłszy łokcie na udach, ukryła twarz w drżących dłoniach. – Luhan
doskonale zna tę wyspę.
- Niby skąd? – Kai podszedł do
pani Lu i spojrzał na nią z góry. Po chwili przeniósł wzrok na mężczyznę i
zagryzł nerwowo dolną wargę, domyślając się, że kolejny raz coś zostało przed
nim utajone. – Niech państwo coś powiedzą! – krzyknął w końcu, tracąc ponownie
panowanie nad sobą. Widząc karcący wzrok pana Lu, skulił się w sobie i speszony
usiadł potulnie w fotelu. – Przepraszam, po prostu staram się to wszystko
zrozumieć.
- Już kiedyś byliśmy na Neun –
wyjaśniła drżącym głosem pani Lu, odbierając od męża szklankę z wodą. Upiła
kilka łyków i spojrzała na Jongina, który wpatrywał się w nią szeroko otwartymi
oczami. – Musieliśmy wtedy na jakiś czas wyjechać z miasta.
- Przez brata Luhana, tak? –
spytał Kai, na co kobieta zmarszczyła czoło i przeniosła wzrok na swojego męża,
który westchnął ciężko i palcami ucisnął nasadę nosa, jakby to miało pomóc mu
się uspokoić. – O co chodzi? Luhan opowiadał mi o swoim bliźniaku. To przez
niego musieliście państwo przenieść się na Neun, tak?
- Luhan nie ma brata bliźniaka –
odezwał się pan Lu, przytulając do siebie żonę, która była już na skraju
wytrzymałości. Popatrzył na Jongina, jednak zaraz uciekł wzrokiem, zbierając
myśli w jedną całość. – Wymyślił go w momencie, kiedy przestał sobie radzić z
tym, co robił.
- Chce pan powiedzieć, że on… ma
schizofrenię? – Słowa te z ledwością przeszły Jonginowi przez gardło. Wpatrywał
się nieobecnym wzrokiem w państwo Lu, próbując to wszystko zrozumieć. Nie mógł
uwierzyć w to, co właśnie słyszał. Nie mógł, a może raczej nie chciał. Kochał
Luhana całym sercem, dlatego tym bardziej trudno było mu przyjąć do wiadomości
fakt, że to właśnie on był tym złym, który wyrządzał innym krzywdę. – To
niemożliwe.
- Adoptowaliśmy Luhana zaraz po
urodzeniu. Jego matka niedługo po tym popełniła samobójstwo – wyszeptała pani
Lu, będąc już bliską płaczu. – Dopiero po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że
cierpiała na schizofrenię. Luhan automatycznie był nią obciążony, jednak
lekarze uważali, że uda mu się tego wszystkiego uniknąć. Problemy zaczęły się
właśnie wtedy, gdy przybyliśmy po raz pierwszy na Neun. Luhan miał wtedy osiemnaście
lat – mówiła cicho, jakby bojąc się, że ktoś niepożądany to wszystko usłyszy. –
A ty zaledwie czternaście - dodała, wprawiając Jongina w jeszcze większy szok.
- Co ja mam z tym wspólnego? –
zapytał po chwili chłopak, wpatrując się uważnie w panią Lu, która spojrzała na
swojego męża, szukając u niego ratunku.
- Byliśmy wtedy na wyspie może
tydzień. Chcieliśmy odpocząć od miasta, a moja znajoma kiedyś tutaj była i
poleciła nam to miejsce – zaczęła mówić drżącym głosem, za wszelką cenę
unikając kontaktu wzrokowego z siedzącym nieopodal chłopakiem. – Nie możesz go
pamiętać, bo nie spędziliście ze sobą nawet minuty. W dniu wyjazdu z Neun,
Luhan zobaczył cię na przystani i wtedy to wszystko się zaczęło. Zmienił się
nie do poznania.
- Chce pani powiedzieć, że to ja
jestem winny jego chorobie? – Kai podniósł się z fotela i spojrzał z wyrzutem
na kobietę. Ona w odpowiedzi pokręciła gwałtownie głową i westchnęła ciężko. –
Nic z tego nie rozumiem. Dlaczego wszystko zaczęło się dziać właśnie wtedy?
- Stałeś się jego obsesją –
wyjaśnił krótko pan Lu, spoglądając na Jongina, który z wrażenia ponownie
usiadł w fotelu, a może raczej opadł na niego bezwładnie, gdyż nogi kolejny raz
odmówiły mu posłuszeństwa. – Przez długi czas mówił tylko o tobie. Z początku
myśleliśmy, że to normalne w jego wieku. Zauważył pewną osobę i po prostu
utknęła mu w pamięci. To nie było groźne zachowanie. Kończyło się jedynie na
nieustannym mówieniu o tobie. Później jednak to wszystko nabrało innego
znaczenia. Luhan widział cię w każdym mijanym chłopaku. Był zazdrosny o ludzi,
których nawet nie znał.
- Luhan… on mówił o swojej
dziewczynie. Ją też wymyślił? – spytał Kai, już nawet nie mając odwagi patrzeć
na rodziców chłopaka. Zamiast tego wpatrywał się pustym wzrokiem w swoje
splecione dłonie, które były już całe czerwone od ciągłego pocierania o siebie.
- Nie. – Pan Lu westchnął cicho i
wstał z kanapy. Podszedł do segmentu i z jednej z szafek wyjął wiklinowy
koszyczek, gdzie znajdowały się różne lekarstwa. Zabrał opakowanie z tabletkami
przeciwbólowymi i wrócił na kanapę. Jedną pastylkę podał swojej żonie i dał jej
jeszcze szklankę z wodą. Kai przyglądał się tej scenie, w głowie próbując
poukładać wszystko w jakąś logiczną całość, co w ogóle mu nie wychodziło. –
Luhan miał dziewczynę. Był z nią dość długo, ale pewnie o tym wiesz –
kontynuował po chwili mężczyzna, przenosząc wzrok na Jongina, który w
odpowiedzi skinął głową. – Mieliśmy nadzieję, że będąc z nią, zapomni o tobie.
I tak też się stało.
- Byli razem tacy szczęśliwi, a
przynajmniej na początku – odezwała się pani Lu, masując palcami skronie, które
pulsowały od mocnego bólu. – Niestety Hyorin należała do dziewczyn, które
uwielbiają włóczyć się po klubach i spotykać się ze znajomymi. Luhan był o nią
strasznie zazdrosny, ale wtedy uważaliśmy, że to normalny odruch. W końcu wiele
dla niego znaczyła i nie chciał jej stracić – westchnęła cicho i pociągnęła
nosem, przenosząc wzrok na Jongina. – Potem Hyorin stała się obsesją Luhana.
Ciągle ją śledził i dopiero po ich zerwaniu powiedziała, że groził jej
przyjaciołom, nawet pobił chłopaka, z którym wracała ze szkoły. Działo się
dokładnie to, co teraz.
- Chce pani powiedzieć, że za
wszystkim tym, co wydarzyło się dotychczas na wyspie, stoi właśnie Luhan? –
wyszeptał niedowierzająco Kai, przejeżdżając drżącymi dłońmi po twarzy.
Spojrzał na państwo Lu i pokręcił głową, nie będąc w stanie przyswoić tych
wszystkich informacji. – Nie wierzę w to. Znam Luhana i wiem, że nie byłby
zdolny do tego – powiedział pewniejszym tonem głosu, podnosząc się z fotela. –
Jak państwo możecie go o to oskarżać?
- Znamy go znacznie dłużej –
przypomniał pan Lu, patrząc surowym wzrokiem na chłopaka. – Luhan już dawno
powinien był znaleźć się w szpitalu – wyszeptał ledwo dosłyszalnie, jednak Kai
i tak doskonale zrozumiał każde słowo. – Pomyśleliśmy jednak, że skoro to
wszystko zaczęło się właśnie na wyspie, to może i tutaj się zakończy. Mieliśmy
nadzieję, że spotykając ciebie, wróci nasz dawny Luhan. Teraz mamy wrażenie, że
jego stan jeszcze bardziej się pogorszył – dodał i ukrył twarz w drżących
dłoniach.
- Ja… Ja muszę go znaleźć –
powiedział Jongin i nie czekając na reakcję państwa Lu, wybiegł z ich domu,
zostawiając za sobą niedomknięte drzwi.
Chłopak biegł przed siebie, nie
bardzo wiedząc, gdzie powinien zacząć szukać. Wyspa Neun może nie była duża,
jednak znajdowało się na niej wiele kryjówek, a skoro Luhan był już tutaj
wcześniej, to Kai podejrzewał, że znał także jej wszystkie zakamarki, w których
mógł się ukryć.
Jongin nie mógł w to wszystko
uwierzyć. Wydawało mu się, że śni i zaraz obudzi się z tego okropnego koszmaru.
Przecież to nie mogła być prawda. Luhan był usposobieniem dobra, więc
chłopakowi tym bardziej ciężko było przyjąć do wiadomości fakt, że to on mógłby
stać za atakiem na Gayoon, zabiciem Sulli i podpaleniem baru. Co prawda Kai
nieraz przekonał się, że Luhan potrafi pokazać pazurki, jednak nie był tym
złym! Każdego czasami ponoszą emocje, ale przecież on nie byłby zdolny do
skrzywdzenia innych ludzi.
Kai zatrzymał się na środku
polany znajdującej się w lesie i rozejrzał się dookoła siebie. Pierwszy raz od
dawna tak bardzo się bał. Po tym, czego się dowiedział o państwa Lu, powinien
był raczej nienawidzić Luhana, jednak czuł, że było wręcz odwrotnie. Uczucie do
tego chłopaka chyba przybrało na sile i sprawiało, że Kai był gotów do
przeszukania całej wyspy, byleby tylko znaleźć Luhana.
Czując obezwładniającą ciało
bezsilność, upadł na kolana i wzniósł oczy ku niebu, które zaczęło przybierać
nieładny odcień szarości. Zaczęło się na nim pojawiać coraz więcej chmur
zwiastujących opady deszczu. Chłodny powiew wiatru sprawił, że na ciele Jongina
pojawiła się gęsia skórka, a przez kręgosłup przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
Brunet otworzył oczy i zaciągnął się powietrzem, momentalnie nieruchomiejąc,
gdy do jego nozdrzy dotarła słodka woń wanilii.
- Luhan… - szepnął w amoku i
poderwał się z ziemi, do razu ruszając w kierunku, z którego dochodził słodki
zapach.
Po chwili znalazł się niedaleko
swojego domu. Zdezorientowany rozejrzał się dookoła siebie i ponownie zaciągnął
się mocno powietrzem, w którym wciąż można było wyczuć śladowe ilości wanilii.
Nagle w oczy chłopaka rzucił się czerwony przedmiot leżący niedaleko niego
pośród opadłych z drzew liści. Na miękkich nogach podszedł bliżej i dopiero
wtedy dotarło do niego, że to ulubiona bandana Luhana, którą zwykł zawsze przy
sobie nosić. Kai pamięta doskonale, jak Lu obwiązywał nią nadgarstek albo nosił
jako opaskę do włosów, gdy szli na dłuższe wycieczki i ten nie chciał, by kosmyki
wpadały mu do oczu.
Brunet wziął do ręki chustkę i
rozłożywszy ją, dokładnie jej się przyjrzał, po chwili dostrzegając szkarłatne
plamy widniejące w niektórych miejscach bandany.
- Luhan! – krzyknął
przestraszony, rozglądając się dookoła siebie. – Luhan!
Wokół Jongina zapanowała idealna
cisza, którą przerwało dopiero głośne wycie wilka. Przestraszony chłopak
obejrzał się za siebie, jednak ujrzał jedynie swój dom. Próbując uspokoić
szybko bijące w piersi serce, zebrał w sobie ostatnie pokłady sił i ruszył ku
posiadłości, mając nadzieję, że Siwoo pomoże mu szukać Luhana. Wiedział, że na
przyjaciół nie ma co liczyć, zwłaszcza, że Kibum traktował teraz blondwłosego,
jak swojego największego wroga. Pewnie już zdążył obrócić przeciwko niemu
większość mieszkańców. Jongin mógł liczyć jedynie na ojczyma, chociaż po tym,
czego dowiedział się rano, i do niego nie miał już zaufania. Gdyby nie chodziło
o Luhana i jego bezpieczeństwo, to Kai nie odezwałby się do tego mężczyzny
przez kolejne tygodnie. Być może nawet wyniósłby się z domu, ale teraz musiał
schować swoją urażoną dumę i zwrócić się o pomoc do ojczyma.
- Kai, co się dzieje? – zapytał
zaskoczony Siwoo, patrząc na roztrzęsionego pasierba, który biegał po
przedpokoju i zatrzymał się dopiero wtedy, gdy usłyszał głos mężczyzny.
- Luhan… on zniknął – wyszeptał
Jongin, oddychając ciężko. – Boję się, że coś mu się stało – dodał i pokazał
ojczymowi zakrwawioną bandanę. – To jego ulubiona chustka. Znalazłem ją
niedaleko naszego domu. Musisz… musisz… - Kai poczuł, jak nagle zaczyna
brakować mu powietrza. Na dodatek w przedpokoju zrobiło się dziwnie duszno i
jedyne, co wyczuwał, to słodką woń wanilii.
- Kai? – Siwoo podszedł do
chłopaka i w ostatnim momencie złapał go w swoje ramiona, chroniąc tym samym
przed bolesnym upadkiem na podłogę.
*
Luhan podkurczył nogi pod samą
brodę i załkał cicho, gdy poczuł okropny ból rozciętej nogi. Na domiar złego
zgubił gdzieś bandanę, którą wcześniej owinięta była zraniona łydka. Sam nawet
nie wiedział, jak i kiedy zrobił sobie krzywdę. Był w zbyt wielkim szoku, żeby
przywiązywać uwagę do czegoś takiego. Dopiero kiedy po dłuższym biegu
zdecydował się odpocząć, poczuł okropny ból nogi i zobaczył sączącą się z rany
krew. Od razu obwiązał ją bandaną, powstrzymując tym samym krwotok. Niestety
później gdzieś zgubił chustkę, przez co z rozciętego miejsca ponownie zaczęła
wydobywać się szkarłatna ciecz. Nie czuł bólu, starał się o tym nie myśleć,
odcinając się całkowicie od tego, co działo się przez ostatnich kilkanaście
godzin.
Nie mając na nic sił, opadł
bezwładnie na plecy i rozłożył na boki ramiona, pozwalając pierwszym kroplom
deszczu uderzać o swoją zmęczoną twarz. Wyczuwał obecność Szatana, który
ukrywał się pomiędzy znajdującymi się niedaleko krzakami, jednak nawet nie miał
sił, by odszukać go wzrokiem. Teraz ten wilk był jego jedynym kompanem i kiedy
dłużej się nad tym zastanawiał, uświadamiał sobie powoli, że tak naprawdę
Szatan od początku był mu bliski. Obaj byli odrzuceni przez społeczeństwo, obaj
zostali niesłusznie oskarżeni o rzeczy, których nie zrobili i być może właśnie
to sprawiało, że Luhanowi tak bardzo na nim zależało.
Chłopak otworzył oczy i spojrzał
na zachmurzone niebo, z którego w dalszym ciągu spadały krople deszczu. Czując
na sobie czyjś wzrok, odwrócił w tamtą stronę głowę i uśmiechnął się lekko na
widok siedzącego nieopodal Szatana. Wilk po chwili podszedł do blondyna i
położywszy się obok niego, ułożył głowę na jego brzuchu, bacznie obserwując
uciekającą na drzewo wiewiórkę.
- On mnie nienawidzi – wyszeptał
Luhan, zatapiając palce w czarnej sierści wilka, której dotyk sprawił, że
chłopak poczuł się o wiele bezpieczniej.
*
Kibum westchnął ciężko i odwrócił
się na plecy, przy okazji zrzucając z siebie drzemiącego Jonghyuna, który tylko
zamruczał coś niezrozumiałego pod nosem i mocniej wtulił się w miękką poduszkę.
Młodszy Kim spojrzał na niego z politowaniem i pokręcił głową z
niedowierzaniem. Na wyspie tyle się działo, a ten sobie w najlepsze spał i do
tego jeszcze głośno chrapał, czego Kibum wręcz nienawidził i dziwił się sobie,
że jeszcze nie zadusił poduszką swojego chłopaka.
Kibum od kilku dni nie mógł spać.
Co prawda udawało mu się zasnąć, jednak po niedługim czasie coś go wybudzało, a
dziwne uczucie lęku nie pozwalało ponownie odpłynąć w krainę snu. Chłopakowi
ciężko było uwierzyć w realność minionych wydarzeń. Przez tych ostatnich kilka
tygodni, na wyspie działo się więcej niż przez dwa lata. A wszystko zaczęło się
zaraz po przybyciu rodziny Lu.
- Jonghyun – szepnął chłopak,
odwracając się przodem do śpiącego w najlepsze szatyna. – Jong… - Kibum
przybliżył się do niego i dmuchnął w jego brązową grzywkę, która opadała mu na
oczy. – Jonghyun, śpisz? – spytał nieco głośniej, na co starszy Kim otworzył
niechętnie oczy i potarł je dłońmi. – Jak dobrze, że nie śpisz – westchnął
Kibum i ponownie odwrócił się na plecy.
- Po co mnie obudziłeś? – zapytał
niezadowolony Jonghyun, ponownie wtulając się w poduszkę. Już miał ponownie
zapaść w błogi sen, gdy poczuł silne uderzenie w ramię. – No co? Bummie, jest środek nocy! Czego ty chcesz?
- Odrobiny zrozumienia – mruknął
smutno Kibum, patrząc załzawionymi oczami na swojego chłopaka.
Jonghyun zagryzł usta w wąską
linię i przytulił do siebie kochanka, który na ten gest nieco się rozchmurzył,
jednak wciąż czuł się źle. Przez chwilę pomiędzy chłopakami panowała idealna
cisza, dzięki której mogli wsłuchiwać się w miarowe uderzenia swoich serc i
spokojne oddechy. Jonghyun przez cały czas gładził Kibuma po plecach, doskonale
wiedząc, jak takie coś go uspokaja. Zauważył, że od kilku dni jego chłopak dziwnie
się zachowuje i o ile wcześniej też zdarzało się mu mieć różne odchyły od
normy, o tyle teraz przechodził samego siebie. Nie chodziło nawet o to, że
ciągle mówił o Taeminnie i jego rzekomym porwaniu przez psychopatę, ale głównie
o fakt, że Kibum pierwszy raz aż tak bardzo zapędził się w swoich oskarżeniach.
Na dodatek dotyczyły one chłopaka ich najlepszego przyjaciela, którego znali od
dziecka.
- Myślisz, że źle postąpiłem,
obwiniając Luhana o to wszystko? – zapytał po jakimś czasie Kibum, jakby
czytając swojemu chłopakowi w myślach. Odsunął się na niewielką odległość od
szatyna i spojrzał mu w oczy. – Odpowiedz.
- Jeśli mam być szczery, to tak.
Źle postąpiłeś obwiniając Luhana, zwłaszcza, że nie masz żadnych dowodów
mających potwierdzać to, że to właśnie on stoi za tym wszystkim – powiedział
Jonghyun, obserwując dokładnie twarz młodszego chłopaka, która w tamtej chwili
nie wyrażała kompletnie nic. – I nie wyjeżdżaj mi tu z tym, że Gayoon widziała
blondyna w lesie – dodał szybko, widząc, że Kibum już otwiera usta, by coś
powiedzieć.
- Czy tylko ja dostrzegam to, że
Luhan jako jedyny mógł to zrobić? – Oburzony chłopak poderwał się na łóżku,
odtrącając ręce partnera. – Wszystko zaczęło się dziać, gdy on sprowadził się
na wyspę.
- Wiem, mnie też wydaje się to
dziwne, ale nie zamierzam go oskarżać – westchnął Jonghyun, wpatrując się w
Kibuma. Wyciągnął do niego ramiona, jednak ten je zignorował, prychając głośno.
– Bummie, jaki ty jesteś uparty!
- Nie jestem! – warknął,
podnosząc się z łóżka. – Po prostu próbuję to pojąć. Naprawdę lubiłem na
początku Luhana i cholernie chciałem, żeby on i Kai byli razem, ale potem… Nie
miałeś wrażenia, że on robił wszystko, byleby tylko odsuwać nas od Jongina?
Jakby chciał go mieć tylko dla siebie.
- Ja też wolę przebywać z tobą sam
na sam. W związku to chyba normalne – zauważył Jonghyun, za co został
spiorunowany morderczym spojrzeniem przez partnera. – O co znów ci chodzi?
Myślałem, że już to przerabialiśmy i mamy to za sobą.
- Przepraszam – szepnął Kibum,
tym samym się poddając. Ponownie położył się na łóżku i wtulił mocno w szatyna.
– Po prostu… Chciałbym znaleźć jeszcze jedną osobę, która uważa tak samo, bo
może wtedy nie miałbym tych cholernych wyrzutów sumienia – dodał ściszonym
głosem, zaciskając dłonie na plecach Jonghyuna, który tylko westchnął cicho i
złożył na czole młodszego czuły pocałunek.
Ciszę panującą w pokoju przerwał
głośny dzwonek telefonu należącego do Kibuma. Chłopak niechętnie sięgnął po
aparat i zmarszczył czoło, gdy zobaczył wyświetlający się numer pana Choi,
który oprócz tego, że był rybakiem, pełnił także funkcję miejscowego „szeryfa”,
jak to lubili nazywać go inni mieszkańcy.
- Kibummie, dobrze, że odebrałeś.
Nie mogę się dodzwonić do Jongina, ale nie o to chodzi – powiedział
zdenerwowany mężczyzna, wprawiając chłopaka w niemałe osłupienie.
Od razu w jego głowie zaczęły
powstawać coraz to gorsze scenariusze, a fakt, że Kai dodatkowo nie odpowiadał
na telefony, sprawił, że serce Kibuma zaczęło szybciej bić.
- Coś się stało? – zapytał
drżącym głosem, przenosząc wzrok na Jonghyuna, który dokładnie mu się
przyglądał.
- Zna-znaleźliśmy Taemina.
Możecie przyjechać do mojego domu?
Kibum mruknął coś w odpowiedzi i
odsunął od ucha telefon, który następnie bezszelestnie upadł na miękką pościel.
Musiała minąć dłuższa chwila, nim do chłopaka dotarł sens słów pana Choi.
- Bummie, co się dzieje? –
Jonghyun usiadł naprzeciwko niego i złapawszy jego twarz w dłonie, spojrzał mu
w oczy. – Kochanie, odezwij się.
- Dzwonił Choi… Um… Znaleźli
Taemina – wyszeptał wyprutym ze wszelkich emocji głosem, a potem nagle
oprzytomniał i wtuliwszy się w swojego chłopaka, zaczął głośno płakać.
No tak, jak mogłam nie pomyśleć, że to schizofrenia! Myślałam, że to rozdwojenie jaźni, byłam blisko, ale jednak :c Luhan czuł się wyobcowany, cichy, a ten jego 'brat', który kazał mu to wszystko robić, to świetny pomysł. Połączyłaś rewelacyjnie omamy z myśleniem chorego, że ktoś rozkazuje mu. No cóż, nie widzę innego wyjścia, jak psychiatra (ewentualnie leki, ale na to chyba już za późno). W dodatku jeszcze ojciec kaia, który ukrył przed synem taki fakt :c mimo iż i Kai, i Luhan są w kiepskiej sytuacji, najbardziej współczuję Szatanowi, którego obarczono tak ciężkim przewinieniem.
OdpowiedzUsuńAch, świetnie to rozplanowałaś, kiedy myślę, jak uważaliśmy, że Luhan to wilk, to śmiać mi się chce (chyba że postanowiłaś tak pokręcić wszystko, że okaże się to prawdą, hahahaha XD).
Mam źle przeczucia, że Taemin nie żyje. Oby mnie tym razem umysł mylił, niech wyjdzie z tego, biedak ;;
W życiu bym nie pomyślała o schizofreni.. Miałam jednak drobną nadzieję, że Luhan rzeczywiście ma tego brata ;;
OdpowiedzUsuńDalej mam jakieś wrażenie, że coś go łączy z Szatanem.. Ah tak, te oczy.. Ciekawi mnie czemu są takie same. Może przez tą luhanową obsesję ?....
Ten moment, kiedy rodzice Lu opowiadali Kaiowi o przeszłości, zostanie moim ulubionym. I jeszcze to, że ta obsesja nie zdarzyła się pierwszy raz.. Wow
Ta końcówka.. Mam nadzieję, że Taemin jednak jest cały i żyje...
Szkoda, że to praktycznie koniec .___. Może chociaż Kai dalej będzie z Lu i będą szczęśliwi ? xD
Nie mogę się doczekać ostatnich rozdziałów ;>
Aż wstrzymałam oddech widząc kolejny rozdział *0* Wszystko powoli się wyjaśnia, chociaż wciąż nie wiem czemu szatan ma podobne oczy do Luhana.
OdpowiedzUsuńŚwietne! Mam nadzieje że w następnej części będzie troche krytycznych scen ale żeby mi lulu albo Kai nie umierali czy coś ! nie no, czekam z zapartym tchem ^ ^
~Kyomini
ło matko ale się dzieje ^^ Co do schizofreni, spekulowałam, że to moze być to, ale nie chciałam psuć sobie niespodzianki, a jednak. ale mimo wszystko wydaje mi sie ze cos tu nie gra i to nie do konca jest tak jak sie wydaje mimo wyjasniej jego rodzicow. ech jestem strasznie ciekawa co sie dalej wydarzy :)
OdpowiedzUsuńTeraz jedyne co mogę, to czekać na kolejny rozdział :)
Na początku muszę powiedzieć, że nowy szablon jest śliczny ;3
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie pomyślałam o schizofrenii, a teraz wydaje mi się to dosyć oczywiste. Luhan nawet do końca nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi, plus ta historia z bratem bliźniakiem... Wobec czegoś takiego nie jestem w stanie go winić. Powinien zostać skierowany na leczenie i to już kilka lat temu; może wówczas nie wydarzyłyby się te wszystkie straszne rzeczy. Jednocześnie mam wrażenie, że Lulu nie jest sprawcą każdego wydarzenia bez wyjątku.
Więc jednak mama Jongina popełniła samobójstwo? Cóż, rozumiem decyzję Siwoo o zatajeniu prawdy przed pasierbem, ale jednocześnie czuję żal, że jednak mu tego nie wyznał. Teraz Kai cierpi dużo bardziej, niż gdyby znał prawdę od początku.
Znaleziono Taemina?! Żyje? Jezu, aż się boję dowiedzieć, w jakim stanie go odnaleziono...
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy <3
No to teraz już wszystko wiem... Podejrzewałam, że Luhan ma jednak tego brata bliźniaka, ale to nie on to zrobił, tylko właśnie Luhan. XD
OdpowiedzUsuńA Kai zachował się kochanie, względem Lu. Jak to "W zdrowiu i chorobie", czy coś tam. :3 ciekawi mnie, kto porwał Tae, bo napewno nie Lulu, prawda ? Przecież on był cały czas z Kai'em. ;_;
Czekam na kolejny rozdział, pisz szybko <3
Ja płaczę wraz z Kibumem ;_;. Nie domyśliłam się choroby ><, mam nadzieję, że Lu przez ten czas nic sobie nie zrobi i znów czegoś nie ubzdura ;;. Nadal nie wiem co z tym Szatanem...
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że nie ma żadnego brata! * krzyczy dumna z siebie * może i nie trafiłam z rozdwojeniem jaźni, ale byłam blisko...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Jongin jednak poszukał informacji tak jak mu mówił LuHan. I przez cały rozdział było mi go szkoda. Takie biedny, chory Lulu, który siedzi z wilkiem w lesie i płaczę nad tym, ze jego ukochany go nienawidzi... jednak potem nadszedł koniec rozdziału i dowiedziałam się, że "znaleźli" Taemina. Boże, już teraz mam łzy w oczach, a co dopiero będzie jak okaże się, że naprawdę LuHan go zabił [ albo ktoś inny ] D: jeśli naprawdę uśmierciłaś Minniego, będziesz miała na sumieniu tonę moich wylanych łez ;<
No i jestem dumna z Kaia, że zachował się tak po męsku i pomimo tego co usłyszał nadal zależy mu na LuHanie.
Jej! Nie wiem, co napisać, tyle się działo, a wypada dać jakiś sensowny komentarz. Po pierwsze jestem zaskoczona, że rodzice Lu są tylko rodzicami przybranymi, możliwe, że w związku z tym nie wiedzą pewnych rzeczy o chłopaku i przypisują mi chorobę psychiczną. Ja wciąż czekam na jakieś nadnaturalne wyjaśnienie, bo przecież Szatan, bo przecież to magiczne zagojenie się rany. Swoją drogą, dlaczego teraz rana na nodze się Luhanowi nie zagoiła? Czyżbym źle zrozumiała tamtej rozdział, czy jest na to inne, sensowne uzasadnienie?
OdpowiedzUsuńNo i nareszcie znaleźli Tae. Ale boje się, co to się z nim okaże. I naprawdę już nie wiem, czy Luhan naprawdę jest niewinny, tylko sobie to wmawia z racji jakiejś choroby. :)
Czekam na kolejny rozdział!
Jesteś rewelacyjna ! To pierwsze słowa jakie przychodzą mi na myśl.Czemu ja o tym nie pomyślałam ? Rozważałam, że był wilkiem i miał rozdwojenie jaźni, a tu schizofrenia.. Pięknie to rozplanowałaś.. Ten brat bliźniak i w ogóle wszystko..
OdpowiedzUsuńNo i znaleźli Taemina. Boję się, że okaże się coś złego.. Oby nie.
Chyba, że ty nas zaskoczysz czymś jeszcze ? Bo czuję, że to nie jest pełne wytłumaczenie tego, co tam naprawdę się dzieję. No, bo ta więź Luhana z Szatanem...
Rozdział świetny ! Niecierpliwie czekam na kolejny.
Pozdrawiam ! :)
Kurcze, Lulu schizofrenikiem, matka Kaia samobójczynią i w dodatku znaleźli Taemina...tylko proszę, ty mi tu go nie zabijaj. Zastanawiam się, co łączy Lu z Szatanem, bo wilkołakiem to chyba nasz Luhan nie jest, nie? Mam nadzieję, że jak to się wszystko wyjaśni, a pomoc psychiatry wyleczy Lu to on zejdzie się z Kaiem i wszystko dobrze się skończy.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :3
Matka Jongina popełniła samobójstwo, Lulu ma schizofrenie i nie jest wilkołakiem, do tego znaleźli Mina...
OdpowiedzUsuńTylko ja się czuje jakby przywalili mi deską? Czytając rozdział siedziałam z szeroko otwartymi oczami i otwartymi ustami(wyglądałam jak D.O?)nie mogąc ogarnąć co tam się dzieje, a jak przeczytałam to jeszcze ze 2x to myślałam że padnę..
Gratuluję! Rzadko udaje się komuś mnie zaskoczyć, a ty to zrobiłaś :D
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! Hwaiting!
Jestem tak zaskoczona, że nawet nie wiem, co napisać. Luhan ma schizofrenię? Rzeczywiście to on za wszystkim stoi? Chyba nie zdaje sobie z tego sprawy, skoro uważa się za niewinnego. A może schizofrenicy tak mają... Nie wiem, heh. Ech, ale chciałabym wierzyć, że to nie on. Mimo wszystkich dowodów. No ale niestety, wiele wskazuje na Luhana. Zastanawia mnie ta jego dziwna więź z Szatanem i takie same oczy. Może to nie jest przypadek. W sumie to zaskakujące, że gdy Szatan podszedł, Luhan miał ten sen o matce Kai'a. Jakby Szatan mu to pokazał... Siwoo źle zrobił, nie mówiąc Kai'owi o samobójstwie. Chłopak ma rację. Powinien znać prawdę, nawet jeśli miałaby się okazać bolesna. W końcu się dowiedział. Lepiej późno niż wcale. :) Biedny Kibum. Nikt mu nie wierzy, a niewykluczone, że ma rację. To musi być denerwujące. Mam nadzieję, że Kai i Kibum jednak się pogodzą. W końcu są przyjaciółmi, powinni zrozumieć się nawzajem. Co z Taeminem? Żyje????!!! Zakończyć rozdział w takim momencie... Nie ładnie!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Taemin żyje. A co do reszty to hmm... wśród tych pięciuset wersji tego co się dzieje, myślałam o tym, że Lu może kłamać i wcale nie ma brata, a pod ostatnim rozdziałem jak ktoś pisał, że ma rozdwojenie jaźni to wzięłam to pod uwagę, ale chyba tak trochę chciałam wierzyć, że może jednak to nie on. Powiem tak, nie jestem bardzo zaskoczona, bo wszystko po tym jak rodzice Luhana to wyjaśnili się zgadza i pasuje do wszystkich zdarzeń, i po tym jak Kibum zaczął się domyślać [w sumie jako jeden z nich wszystkich, a nikt mu nie wierzy :c]. Ale muszę powiedzieć, że to był genialny pomysł, dobrze przemyślany. Po każdym rozdziale wymyślałam tyle wersji, że chyba uwierzyłabym we wszystko. Ale nadal myślę, że coś jeszcze nie jest rozwiązane, i to co na razie nam wyjaśniłaś to jeszcze nie wszystko. Jak już ktoś wspomniał, mnie też ciągle po głowie chodzi ta sprawa z podobieństwem oczu Lu i Szatana, tym jego dziwnym zagojeniem, tym snem... Jak już mówiłam kiedyś, nie odgadłam i zapewne nie odgadnę o co z tym chodzi.
OdpowiedzUsuńAch, uwielbiam to opowiadanie, chociaż momentami mnie już denerwowały te tajemnice. I jak teraz sobie przypomnę co Lu sobie myślał o barze, a potem go podpalił i wierzył, że to nie on. Ciekawi mnie jak to wszystko się zakończy. Bo chyba powinni zrobić coś z Luhanem, on nie jest zdrowy... Szkoda mi teraz ich obu, i Lu, i Jongina.
Właśnie matka Jongina. A w ogóle to czemu Kai, nie obejrzał wcześniej tych gratów co Siwoo schował? Nie wiem, mi to się wydaje dziwne, ale to może tylko mi? Ja szczerze mówiąc jestem taką osobą, która na pewno by tego tak nie zostawiła, sama bym obejrzała, a dopiero potem schowała. Czy ja może źle zrozumiałam i Siwoo to przed nim schował? Ale chyba nie, bo wiedział gdzie to znaleźć. A może dlatego, że po śmierci mamy nie chciał tego oglądać.
O mamciu, teraz nie mam nic do nadrobienia i muszę czekać z tydzień na rozdział... Wiesz, że to jest straszne? Szczególnie teraz, gdy coraz więcej się wyjaśnia, coraz bliżej do końca. Ile ich miało być? 15 + epilog? Mam nadzieję, że wena i chęci Ci wróciły do pisania. :3
Wracam z wakacji a tu 3 nowe notki <3 Lulu ma schizofrenię? Myślałam że rozdwojenie jaźni, nie trafiłam :c nareszcie zaczyna się wyjaśniać xd jestem coraz bardziej załamana bo to już prawie koniec opowiadania ;-; 'Znaleźliśmy Taemina' aż mi serce stanęło, on musi żyć! Rozdział jak zwykle świetny, czekam na następny i życzę weny :3
OdpowiedzUsuńCo jak co, ale schizofrenii u Luhana w ogóle się nie spodziewałam... Tak bardzo namieszałaś w tym opowiadaniu, że czytelnik wymyśla milion różnych prawd, a ostatecznie i tak nie trafia, dzięki czemu po raz kolejny zaskakujesz. Podoba mi się to. Naprawdę! Mimo wszystko mam nadzieję, że wszystko się jeszcze jakoś wyjaśni i mimo dowodów - Luhan okaże się niewinny. Bardzo w to wierzę...
OdpowiedzUsuńSiwoo powinien powiedzieć Kai'owi o samobójstwie. Postąpił cholernie źle ukrywając prawdę. Takich rzeczy się nie robi!
Nikt nie wierzy Kibumowi, a wygląda na to, że naprawdę ma rację... W dodatku zakończyłaś rozdział w taki sposób! Udusić Cię to mało xD
Czekam na next ;).
A już mialam pytać co z Taeminem xd
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że ten cały brat Luhana jest tylko w jego głowie :D
Już tylko nowa notka i jestem na bierząco! ^^ zaniedbaniu mówimy nie! :p
ZNALEŹLI TAEMINA!!! Ile ja rozdziałów na to czekałam! No ale czuje się dumna, że coś udało mi się zgadnąć! Znaczy to, że Luhan ma dwie osobowości (jak to zawsze porównywałam - jak w piosence Hyde)
OdpowiedzUsuńJestem taka dumna z Kibuma - on wszystkiego się domyślił, a kiedy jest się w centrum wydarzeń ciężko jest coś zauważyć. Mam nadzieje, że Taeminowi nic nie jest. :D