wtorek, 27 sierpnia 2013

Dark side of the moon

15. Punkt przełomu. 

 

Czując na twarzy ciepłe promienie słońca, Gayoon uchyliła niechętnie powieki i przeciągnęła się mocno, rękoma od razu natrafiając na leżącego obok blondyna. W pierwszej chwili nie wiedziała, gdzie dokładnie się znajduje, jednak gdy nareszcie świadomość zaczęła do niej wracać, przypomniała sobie wydarzenia z poprzedniego wieczora. Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła wierzchem dłoni rozespane oczy. Przez chwilę przyglądała się śpiącemu Luhanowi, jednak w końcu zdecydowała się go obudzić. Musieli wrócić do swoich domów. Przede wszystkim on musiał wrócić, bo ukrywanie się przed ludźmi do niczego nie prowadziło, a tylko sprawiało, że mieszkańcy obwiniali właśnie jego. Swoją ucieczką z domu potwierdzał ich przypuszczenia, więc to w żaden sposób nie poprawiało jego sytuacji.
Gayoon już sama nie wiedziała, czy powinna wierzyć, że jest niewinny. Co prawda przez kilka godzin rozmawiali i Luhan o dziwo otworzył się przed nią, opowiadając o swoim dzieciństwie. Dziewczyna nie potrafiła ukryć zdziwienia, gdy napomknął o tym, że jest adoptowany. Nigdy nie przypuszczałaby, że Luhan nie jest biologicznym synem państwa Lu. Był nawet podobny do swojej mamy, więc tym bardziej dziewczyna na początku nie chciała mu wierzyć, myśląc, że robi sobie z niej żart. Potem jednak doszła do wniosku, że musiałby być kompletnie pozbawiony poczucia humoru, jeśli robiłby takie żarty.
Jedno, co nie pasowało Gayoon, to jego miotanie się w niektórych szczegółach ze swojego życia. Raz coś wspominał o bracie bliźniaku, to znów mówi, że to on robił te wszystkie złe rzeczy, gdy mieszkali jeszcze w mieście. Potem napomknął coś o swojej byłej dziewczynie i albo opowiadał o niej w samych superlatywach, albo wspominał, że była okropna i to przez nią się rozstali. Z początku Gayoon nawet dopytywała o szczegóły, jeszcze bardziej mieszając chłopakowi w głowie. Dopiero po jakimś czasie doszła do wniosku, że to do niczego nie zmierza, a tylko pogarsza sytuacje, dlatego postanowiła przestać zadawać pytania i pozwoliła Luhanowi mówić o czym tylko chciał.
- Han, wstawaj – powiedziała, trącając blondyna w ramię. Kiedy niechętnie otworzył oczy, uśmiechnęła się lekko i wstała z ziemi, otrzepując brudne spodnie. – Musimy wracać.
- Ja nie wracam – szepnął zachrypniętym głosem chłopak, wycierając maskotką zakurzoną twarz. – Zostaję tutaj.
- Ha! Dobre sobie – parsknęła dziewczyna, kręcąc głową z rozbawieniem. Popatrzyła z politowaniem na towarzysza i założyła ręce na biuście, dokładnie mu się przyglądając. – I co? Zamierzasz tutaj siedzieć do usranej śmierci? – spytała, używając przy tym swojego ulubionego powiedzenia, czym zawsze potrafiła wyprowadzić z równowagi przyjaciół. – Aigoo, nie rozumiesz, że wszyscy się o ciebie martwią?
Luhan zagryzł wargi w wąską linię i westchnął cicho, tym samym dając Gayoon znak, że powoli zaczyna kapitulować. Po dłuższej chwili podniósł się z ziemi i spojrzał na dziewczynę, która uśmiechnęła się triumfalnie i skinęła głową na leżący niedaleko nich plecak. Chłopak podniósł go niechętnie, otrzepał z kurzu i ruszył za Gayoon, która właśnie wychodziła z jaskini.
- Swoją drogą, to nigdy nie widziałam, żeby chłopak był tak bardzo przywiązany do maskotki – powiedziała rozbawiona, idąc ramię w ramię z jasnowłosym. –Musi mieć dla ciebie szczególne znaczenie.
- Mama mówi, że dostałem go w dniu narodzin – odpowiedział Luhan, a Gayoon otworzyła szeroko oczy, dokładnie przyglądając się maskotce, którą chłopak mocno do siebie tulił. – Od tamtego czasu w ogóle się z nim nie rozstaję.
- Nieźle się trzyma – zauważyła i uśmiechnęła się lekko do blondyna, który odwzajemnił ten gest, widocznie na chwilę zapominając o tym, co się dzieje.
Między dwójką zapanowała cisza, którą przerwał dopiero szelest liści. Po chwili ujrzeli wyłaniającego się spomiędzy krzewów Szatana. Mimo że Gayoon przez noc zdążyła przywyknąć do jego obecności, to wciąż czuła dziwny uścisk żołądka, kiedy zwierzę się do niej zbliżało. Automatycznie odsunęła się od niego i opatuliła się szczelniej swetrem, posyłając Luhanowi blady uśmiech. Tym razem chłopak nie odwzajemnił gestu, będąc już w swoim własnym świecie.
Gayoon przez cały czas zastanawiała się, co takiego Kai w nim widzi i dopiero podczas całonocnej rozmowy z tym chłopakiem, dotarło do niej, że nie sposób mu nie ulec. Wcale nie dziwiła się swojemu przyjacielowi, że tak szybko zauroczył się w Luhannie i oddał swoje serce. Dziewczyna miała tylko cichą nadzieję, że Lu okaże się niewinny, bo jeśli Jongin miałby stracić kolejną bliską osobę, to ona wolałaby sama oddać się w ręce policji, byleby tylko uchronić przyjaciela przed cierpieniem. Nie wierzyła, że po jednej rozmowie przestała traktować Luhana, jak swojego największego wroga. Tej nocy coś się w niej zmieniło. Kiedy chłopak opowiadał o tym, jak bardzo Jongin go zmienił i jak bardzo go kocha, coś w niej pękło i nareszcie dotarło do niej, że tych dwóch jest sobie przeznaczonych. Byłaby najgorszą przyjaciółką na świecie, gdyby stanęła między nimi i doprowadziła do rozpadu ich związku. Co prawda wciąż czuła coś do Jongina i wiedziała, że szybko się to nie zmieni, jednak najbardziej zależało jej na szczęściu przyjaciela, dlatego postanowiła usunąć się w cień i z boku kibicować chłopakom.
Kiedy wyszli z lasu, Gayoon zatrzymała się gwałtownie i wstrzymała oddech, wpatrując się w grupkę ludzi, którzy właśnie rozglądali się dookoła, wyraźnie kogoś szukając. Bez problemu domyśliła się, że szukają Luhana. Dostrzegła pośród nich trzech policjantów oraz swoich przyjaciół. Oprócz nich było też kilku innych mieszkańców wyspy, jednak dziewczyna nie przyglądała im się dokładniej, zastanawiając się, co powinna zrobić. Wiedziała doskonale, że jeśli zobaczą Luhana, to policja od razu go zabierze, a tego nie chciała. Sama nie miała pojęcia dlaczego, ale wierzyła w jego niewinność. Może wszystkie dowody wskazywały właśnie na niego, jednak coś w środku podpowiadało jej, że to po prostu były zwykłe zbiegi okoliczności. Przynajmniej chciała wierzyć, że właśnie tak było.
- Gayoon! – wykrzyknął Kibum, dostrzegłszy stojącą niedaleko przyjaciółkę. Nie zważając na innych ludzi, podbiegł do dziewczyny i mocno ją przytulił. – Martwiliśmy się o ciebie! Nic ci się nie stało?
- Jeśli pytasz o to, czy Luhan mi nic nie zrobił, to możesz być spokojny – wymruczała, domyślając się, o co tak naprawdę chłopakowi chodziło.
Odsunęła się od Kibuma i ze strachem wymalowanym na twarzy spojrzała na zbliżających się do nich policjantów. Kiedy jeden z nich znalazł się zbyt blisko blondyna, Szatan stanął przed nim i zaczął groźnie warczeć, jakby chciał obronić przed intruzem Luhana. Dziewczyna szybko podeszła do chłopaka i nie bardzo wiedząc, co zrobić, złapała go po prostu za rękę.
- Co ty robisz? – zapytał zaskoczony Kibum, przyglądając się tej dziwnej scenie.
- Wy nic nie rozumiecie – powiedziała mocno drżącym głosem ciemnowłosa. – On naprawdę tego nie zrobił.
- To ciekawe dlaczego wszystkie dowody wskazują właśnie na niego – prychnął Kibum, zakładając ręce na torsie. – Przestań bawić się w jego adwokata. Jakoś wcześniej nie pałałaś do niego sympatią i sama pierwsza powiedziałaś, że to on cię zaatakował w lesie.
- Bo byłam pewna, że to on! – krzyknęła Gayoon, wpatrując się morderczym spojrzeniem w przyjaciela.
- Ciekawe, że nagle po nocy spędzonej z Luhanem zmieniłaś zdanie – zauważył Kibum, uśmiechając się ironicznie. – Tobie też zrobił pranie mózgu? Rozumiem, że Kai nie wierzy w jego winę, ale ty?
Ich bezsensowną kłótnię przerwał jeden z policjantów, który nie zważając na wciąż warczącego Szatana, złapał Luhana za ramię i pociągnął go w stronę stojącego niedaleko starego samochodu, który pożyczyli od pana Choi, by móc szybciej przemieszczać się po wyspie. Na nic zdały się krzyki i protesty Gayoon, która wciąż upierała się przy swoim. W końcu została zatrzymana przez silne ramiona Jonghyuna, który uniósł ją nad ziemią i odciągnął na bok. Dziewczyna jeszcze przez chwilę próbowała wyrwać się przyjacielowi, jednak w ostateczności opadła z sił i zrezygnowała z dalszej walki. Nieśmiało spojrzała na stojącego niedaleko nich Jongina i zagryzła wargi, powstrzymując się przed rozpłakaniem. Była wściekła na samą siebie, że nie wybrała innej drogi powrotnej. Chciała po prostu odprowadzić Luhana prosto do jego domu i dopilnować, żeby nic mu się nie stało. Gdyby tylko nie zechciała wtedy iść na skróty, to nie wpadliby prosto na policjantów, którzy bez żadnych pytań wpakowali chłopaka do starego pikapa i odjechali w tylko im znaną stronę. Wiedziała jednak, że minie trochę czasu nim zabiorą go z wyspy, dlatego miała nadzieję, że wszystko szybko się wyjaśni i wyjdzie na jaw, kto tak naprawdę zrobił te okropne rzeczy.
- Zostaw mnie – syknęła dziewczyna, gdy Kibum wyciągnął do niej ręce, by ją przytulić. – Najlepiej obaj mnie zostawcie – dodała i odeszła od chłopaków, kierując swoje kroki ku Jonginowi. – Przepraszam. Tak cholernie cię za wszystko przepraszam, oppa.
- Obiecałem mu, że nigdy w niego nie zwątpię – wyszeptał łamiącym się głosem Kai, wpatrując się pustym wzrokiem w miejsce, gdzie jeszcze niedawno stał stary samochód. – Obiecałem, a właśnie złamałem tę obietnicę.
Nie bardzo wiedząc, co zrobić, Gayoon objęła przyjaciela w pasie i mocno przytuliła. Chłopak wtulił twarz w zagłębienie jej szyi, pozwalając kilku łzom spłynąć prosto na jej skórę. Ostatni raz wiedziała Jongina w takim stanie, gdy dowiedział się, że jego mama nie żyje. Ta wiadomość wstrząsnęła wszystkimi mieszkańcami, zwłaszcza, że zrzucili winę na Szatana. Gayoon, podczas rozmowy z Luhanem, dowiedziała się, że pani Kim tak naprawdę popełniła samobójstwo, o czym napisała w swoim liście pożegnalnym do ojczyma Jongina. Wszyscy dotychczas uważali, że to był ewidentny atak dzikiego zwierzęcia i pewnie większość i tak nie uwierzy w prawdziwą wersję.
- Chodź, odprowadzę cię do domu – zaproponowała dziewczyna, obawiając się, że akcie desperacji Kai jest gotów zrobić coś głupiego.

*

Pani Lu z ledwością powstrzymała napływające do oczu łzy, gdy patrzyła na swojego syna, który chyba przez ten niedługi czas nieobecności w domu niesamowicie schudł. Przynajmniej takie wrażenie odniosła kobieta, kiedy policjanci przywieźli Luhana do domu. W pierwszym odruchu rzuciła się chłopakowi na szyję i mocno go do siebie przytuliła, jednak nie dane było jej się zbyt długo nim nacieszyć, gdyż zaraz została odsunięta od niego przez jednego z policjantów. Mężczyźni zachowywali się tak, jakby Luhan był najgorszym przestępcą, którego należy trzymać z dala od innych ludzi, by nie wyrządził im krzywdy. Najgorsze było w tym wszystkim to, że tak naprawdę wciąż nie znaleźli dowodów na to, że to właśnie Luhan zabił Sulli, że to on przetrzymywał Taemina i to on podpalił bar. Nie mieli dowodów, a oskarżali go o całe zło, jakie wydarzyło się w przeciągu ostatnich tygodni na wyspie. Co prawda Gayoon upierała się wciąż, że chłopak, który ją napadł miał jasne włosy, ale czy to może zaważyć na życiu Luhana?
Pani Lu miała żal do wszystkich mieszkańców, ale chyba najbardziej miała żal do samej siebie. W końcu to ona wymyśliła ten wyjazd na Neun, łudząc się wtedy, że to pomoże jej synowi wyjść z choroby. Zamiast tego doszczętnie zniszczyła jego życie, chociaż wiedziała, że przez pierwsze tygodnie był najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Wszystko dzięki Jonginowi.
- Hannie, zjedz coś – poprosiła kobieta, patrząc ze smutkiem na swojego syna, który od dłuższej chwili siedział przy stole i grzebał pałeczkami w misce z bulionem.
- Mamo, wy też uważacie, że to ja to wszystko zrobiłem? – spytał szeptem Luhan, unosząc wzrok na panią Lu, która na to pytanie zagryzła nerwowo wargi i usiadła obok niego. Położyła dłoń na ramieniu chłopaka i cicho westchnęła, nie chcąc się przed nim rozkleić. – Już nawet Kai mi nie wierzy.
- Nie mów tak – powiedziała łamiącym się głosem, nie mając nawet odwagi, by spojrzeć na syna.
Luhan zerknął kątem oka na rodzicielkę i nabrał pałeczkami trochę makaronu, jednak nawet nie miał ochoty na jedzenie czegokolwiek. Ponownie odsunął od siebie miskę z bulionem i położywszy przedramiona na stoliku, ukrył w nich twarz. Chciało mu się płakać z bezsilności, bo nawet rodzice przestali wierzyć w jego niewinność. Już sam nie rozumiał tego, co się działo przez ostatnie dni.
Kiedy dowiedział się o wyjeździe na wyspę, nie krył złości na rodziców. W Pekinie miał całe swoje dotychczasowe życie i chociaż nie posiadał przyjaciół, to związał się niesamowicie z tym miastem. Dopiero będąc już na Neun i zobaczywszy Jongina, dotarło do niego, dlaczego rodzice wybrali właśnie to miejsce. Wszelkie ich nadzieje na poprawę sytuacji obróciły się przeciwko nim i zamiast lepszego jutra, Luhan widział jedynie czarną plamę pozbawioną jakiejkolwiek nadziei.
- Pani syn niedługo zostanie przetransportowany z powrotem na wybrzeże – poinformował jeden z policjantów, chowając telefon do kieszeni spodni. – Tam zajmą się nim odpowiedni ludzie.
- Co pan ma na myśli? – spytała przerażona pani Lu, prostując się maksymalnie na krześle.
Luhan uniósł ociężałą głowę i popatrzył uważnie na policjantów, którzy stali w progu kuchni. Z tego, co zdołał usłyszeć z rozmowy pomiędzy funkcjonariuszami a rodzicami, wywnioskował, że wezwano ich w dniu, kiedy odnaleziono Taemina. Nie trzeba było długo czekać na ich przybycie, gdyż wybrzeże nie znajdowało się znów tak daleko. Policjanci od tamtego czasu prowadzili dochodzenie w sprawie Taemina, czekając cierpliwie, aż chłopak wybudzi się ze śpiączki. Pewnie liczyli na to, że będzie wiedział dokładnie, kto go przetrzymywał przez tyle czasu. I być może mieli rację. W końcu porywacz musiał się czymś zdradzić, choćby głosem czy kolorem włosów.
Na samą myśl o tym, Luhan drgnął nerwowo na krześle, tym samym zwracając na siebie uwagę przebywających w pomieszczeniu ludzi. Odchrząknął cicho i podniósł się  z krzesła, nie spuszczając wzroku z policjantów, którzy ciągle bacznie mu się przyglądali.
- Mogę wziąć prysznic czy nawet tego mi nie wolno? – spytał Luhan, wpatrując się w jednego z mężczyzn, jakby samym wzrokiem chciał wywiercić mu dziurę w twarzy.
Policjant machnął dłonią na chłopaka, tym samym dając mu zgodę na wyjście do sypialni. Luhan posłał mamie przelotne spojrzenie, a później udał się w stronę schodów. Kilkoma susami pokonał kolejne stopnie i czmychnął czym prędzej do swojego pokoju, ignorując podążającego za nim policjanta. Chłopak nie zamierzał kolejny raz uciekać, wiedząc, że jeśli to zrobi, wszystkie podejrzenia padną na niego, a ludzie będą mieli pewność, że to on dokonał tych strasznych rzeczy.
Luhan nie zawsze był świadomy tego, co robi. Czasami docierało to do niego i wtedy potrafił przez kilka godzin siedzieć w całkowitym bezruchu, wpatrując się pustym wzrokiem przed siebie. Potem, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystko ulatywało z jego pamięci i na miejsce tamtych wspomnień pojawiały się inne, znacznie przyjemniejsze. Nie dziwił się więc ani rodzicom, ani Jonginowi, że nie tym razem nie wierzyli w jego niewinność.
Z chorobą Luhana bywało naprawdę różnie i czasami już sam nie wiedział, co było prawdą, a co tylko wytworem jego wyobraźni. Nawet nie był do końca pewny, czy to nie on w amoku zabił Sulli. Chwilami czuł się, jakby ktoś inny przejmował nad nim kontrolę. Jakiś mroczny pasażer, który ujawnia się w najmniej spodziewanym momencie. Luhan czasami nie pamiętał, co robił w przeciągu dnia. Zupełnie, jakby wtedy był nieobecny we własnym ciele, a ktoś inny sprawował nad nim władzę. Potem co prawda wspomnienia z minionych godzin do niego wracały, jednak wtedy już sam nie wiedział, czy to przypadkiem nie urywki ze snu.
Po doprowadzeniu się do porządku, postanowił wrócić na dół, by nie rzucać na siebie kolejnych podejrzeń.

*

Gayoon bezszelestnie weszła do salonu, w którym siedział Jongin i podeszła do kanapy, od razu podając chłopakowi kubek z ziołową herbatą. Przyglądając się przyjacielowi, usiadła obok niego i cicho westchnęła, nie bardzo wiedząc, jak powinna zachować się w zaistniałej sytuacji. Chciała go jakoś pocieszyć, powiedzieć, że wszystko się niedługo wyjaśni i okaże się, że Luhan jest całkowicie niewinny. Wiedziała jednak, że nie stać jej na aż tak dużo kłamstw, poza tym wątpiła, by Kai uwierzył choćby w jedno z nich.
- Nie jestem gotów na to, by go stracić – wyszeptał brunet, wpatrując się pustym wzrokiem w kubek z herbatą. Nawet nie zauważył, kiedy w jego oczach zgromadziły się łzy, a jedna z nich spłynęła po bladym policzku. – Nie jestem, rozumiesz? Dzisiaj zabiorą go z wyspy, a ja kompletnie nie wiem, co mam zrobić. Chciałbym być teraz przy nim, ale wiem, że policjanci mi na to nie pozwolą. Zresztą widziałaś, jak go potraktowali. Nawet nie pozwolili mu się wytłumaczyć, tylko od razu wsadzili go do samochodu i odjechali.
- Oppa, chciałabym ci obiecać, że wszystko się wyjaśni, ale już sama zaczynam w to wątpić – wyszeptała, wbijając się mocniej w oparcie kanapy. Zerknęła kątem oka na przyjaciela i westchnęła cicho, wsłuchując się w panującą w salonie ciszę. – Przepraszam cię.
- Za co? – Jongin spojrzał na dziewczynę, marszcząc przy tym pytająco czoło. – Coś się stało?
- Nie, po prostu doszłam do wniosku, że powinnam przeprosić cię za swoje zachowanie – wyjaśniła i odchyliła głowę, wbijając załzawione oczy w jasny sufit. – Nie lubiłam Luhana. Wprost go nienawidziłam, ale wczoraj to wszystko się zmieniło.
- Nienawidziłaś?
- A dziwisz mi się? – Gayoon uśmiechnęła się przelotnie i popatrzyła na przyjaciela, dokładnie przyglądając się jego bladej i pozbawionej wcześniejszego blasku twarzy. Zupełnie tak, jakby w przeciągu ostatnich dni Kai na nowo stracił sens życia, jakby odebrano mu jedyną iskrę, która popychała go do działania. – W końcu skradł twoje serce, czego ja nie potrafiłam dokonać przez tyle lat. Rozumiesz? Zrobił to w przeciągu kilku dni, a ja męczyłam się z tym kilka lat, ostatecznie i tak przegrywając.
- Czy ty chcesz powiedzieć, że…
- On cię kocha, Jongin – przerwała mu Gayoon, bojąc się tego, co mógłby powiedzieć chłopak. Zaczynała żałować, że w ogóle zaczęła ten temat, jednak chciała, by Kai wiedział,
że wciąż powinien wierzyć w Luhana oraz to, co ich łączy. – Tak cholernie mocno cię kocha, a ja powoli zaczynam wam zazdrościć, bo wiem, że ty jego także kochasz. Wiesz, zawsze myślałam, że takie miłości zdarzają się tylko w książkach albo filmach. Nigdy nie wierzyłam w ich prawdziwość.
- A teraz coś się zmieniło? – Kai spojrzał na przyjaciółkę i lekko się do niej uśmiechnął, gdy skinęła głową.
- Żebyś wiedział, że się zmieniło, a wszystko przez ciebie i Luhana – powiedziała i odwzajemniła uśmiech. – Aigoo, przepraszam, oppa – dodała po chwili, dochodząc do wniosku, że to chyba najbardziej krępująca rozmowa, jaką odbyli w ostatnich tygodniach. Widząc zdziwioną minę Jongina, machnęła ręką i przykryła się grubym kocem. – Tobie życie się wali, a mnie wzięło na ckliwe rozmowy.
- Przestań, przynajmniej nie myślę o tym, co się dzieje – wyszeptał słabym głosem Kai, wyglądając przez przybrudzone okno, które wychodziło prosto na las.
Chłopak od razu przypomniał sobie wieczór, kiedy całą piątką zorganizowali maraton z horrorami w domu Gayoon. Wtedy właśnie pierwszy raz poczuł tak silne uderzenie serca, gdy roztrzęsiony Luhan przylgnął do niego całym ciałem i wprost błagał go, by nigdy w niego nie zwątpił. Kai teraz czuł się niesamowicie podle, bo złamał swoją obietnicę i zdradził chłopaka, oddając go w ręce policji. Przecież nawet się nie sprzeciwił, kiedy tamten mężczyzna zaciągnął Luhana do samochodu, nie pozwalając im się chociażby pożegnać.
- Mam pomysł! – odezwała się nagle podekscytowana Gayoon, odrzucając na bok koc. Spojrzała z góry na Jongina i uśmiechnęła się przebiegle. – Zbieraj się. Wychodzimy.

*

Kai niepewnie rozejrzał się dookoła siebie, a gdy upewnił się, że wokół domu państwa Lu nie kręci się żaden nadęty policjant, szybko przebiegł odcinek drogi dzielący go od posiadłości i przylgnął plecami do ściany. Przesunął się po niej aż pod same okno sypialni Luhana i zaczął rzucać małymi kamyczkami w szybę. Miał nadzieję, że chłopak jest sam w pokoju, bo w przeciwnym razie narobi sobie ogromnych problemów. Spojrzał kątem oka na biegnącą w jego stronę Gayoon i kolejny raz rzucił niewielki kamyczek, który z brzdękiem odbił się od szybę. Po chwili okno się otworzyło, a chłopak ujrzał blond czuprynę Luhana.
- Co wy robicie? – spytał zaskoczony, patrząc szeroko otwartymi oczami na Jongina, który odrzucił na bok resztę kamyczków.
- Shhh – uciszyła go dziewczyna i kucnąwszy, zrobiła z dłoni koszyczek, żeby brunet mógł się w ten sposób odbić od ziemi i złapać parapetu. – Matko, ile ty ważysz? – wystękała cicho, próbując zachować równowagę, co nie do końca jej wychodziło.
Kai przewrócił oczami i wyciągając maksymalnie ramiona, złapał za krawędź okna i ostatkiem sił podciągnął się, po czym wpadł do pokoju z głuchym łoskotem. Przerażony spojrzał na pochylającego się nad nim Luhana, jednak zaraz się rozpromienił i łapiąc chłopaka za koszulkę, przyciągnął go do siebie.
- Wariat z ciebie – szepnął blondyn, opadając bezwładnie na Jongina, który na to stwierdzenie uśmiechnął się pod nosem i położywszy dłoń na karku starszego chłopaka, zachłannie wpił się w jego wargi. – Nie powinieneś był tutaj przychodzić. Nie chcę, żebyś miał z tego powodu jakieś problemy.
- Nie obchodzi mnie to. Musiałem się z tobą zobaczyć – powiedział Kai, podnosząc się do pozycji siedzącej. Spojrzał Luhanowi w oczy i przejechał dłonią po jego bladym i nieco zapadłym policzku. Kiedyś pulchne poliki teraz zostały zastąpione przez mocno wystające kości policzkowe. – Przepraszam, że zwątpiłem.
- Każdy zwątpił. Nie dziwię się, że ty także – wyszeptał blondyn, uciekając wzrokiem w każdą możliwą stronę. Nie miał odwagi spojrzeć chłopakowi w oczy, pomimo że stęsknił się za ich widokiem.
- Ja nie powinienem był – przyznał Kai, przysuwając się do Luhana. Złapał go za ręce i przyciągnął do siebie, sadzając między swoimi nogami. – Obiecuję, że to się wyjaśni. Znajdziemy sprawcę tego wszystkiego.
Luhan skinął nieznacznie głową i wtulił się mocno w ciało swojego chłopaka. Było mu tak cholernie dobrze, że oddałby dosłownie wszystko, by mogło już tak pozostać na zawsze. Wiedział jednak, że to niemożliwe i niedługo przyjdzie im się rozstać. Być może były to ostatnie wspólnie spędzane chwile, jednak ani Luhan, ani Kai nie chcieli wtedy o tym myśleć.
Słysząc dobiegające zza drzwi odgłosy czyichś kroków, blondyn drgnął nerwowo i natychmiast poderwał się z podłogi, patrząc z przerażeniem w oczach na Jongina. Nie mając innego wyboru, brunet wczołgał się pod łóżko i zasłonił usta dłonią, by nie zaciągać się zalegającym na podłodze kurzem.
Luhan natomiast usiadł na łóżku, starając się ukryć zdenerwowanie. Gdy w drzwiach pojawiła się mama, odetchnął z wyraźną ulgą, jednak wciąż wiedział, że to nie jest odpowiedni moment na wyjście Jongina spod łóżka. W każdej chwili do sypialni mógł przyjść jeszcze któryś z policjantów, a wolałby, żeby jego chłopakowi nic się nie stało.
- Lulu… - zaczęła pani Lu, patrząc załzawionymi oczami na syna – …dzwo-dzwonili ze szpitala. Taemin odzyskał przytomność i powiedział, kto przetrzymywał go w piwnicy – dokończyła, a potem wybuchła głośnym płaczem, osuwając się z bezsilności na ziemię.

*

Kibum postawił kołnierz kurtki i zaciągnął się mocno rześkim powietrzem, które zbawiennie wpływało na jego zmęczony umysł. Niepotrzebnie uparł się, że wróci do swojego domu. Jakby nie mógł kolejny raz zostać na noc u Jonghyuna. Przecież nic wielkiego by się nie stało, a jego rodzice na pewno by to zrozumieli. W końcu byłoby to lepsze od wracania do domu w środku nocy.
Chłopak ziewnął głośno i rozejrzał się dookoła siebie, dochodząc do wniosku, że przecież teraz już nic mu nie grozi. Szatan cudownie zniknął, ten niezrównoważony Luhan siedział zamknięty w domu, czekając na kuter mający zabrać go na wybrzeże, więc Kibum mógł nareszcie poczuć się bezpiecznym. Uśmiechnął się na samą myśl, że na wyspie nareszcie zapanuje spokój i przeciągnął się mocno, nastawiając w końcu bolący od kilku dni kręgosłup.
Nagle Kima oślepiły reflektory nadjeżdżającego z naprzeciwka samochodu. Odsunął się na bok, robiąc miejsce pojazdowi i przystanął na chwilę, chcąc poczekać aż ten go minie. Jeszcze tego brakowało, żeby potrąciło go auto. Kiedy stary pikap przejeżdżał obok niego, Kibum zajrzał do środka przez boczną szybę i zrobił niemrawą minę na widok siedzącego za kierownicą Yasuo. Minęło trochę czasu odkąd widział tego chłopaka na własne oczy, jednak wcale mu to nie przeszkadzało. Był prawdziwą zakałą tej wyspy i żaden z mieszkańców nie cieszył się z jego wcześniejszego powrotu.
Kibum wydał z siebie nieartykułowany dźwięk i momentalnie zesztywniał, gdy pierwszy raz ujrzał jasne kosmyki włosów Yasuo, które do tej pory skrzętnie skrywał pod kolorową czapką.

21 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że coś z nim! Coś podejrzewałam!

    A-ale to n-nie jest koniec..tak ;;? Nie może...
    Biedny Taemin...chwila, ale to wtedy nie wychodzi na to, że Yosuo był zakochany w Jonginie..??!
    Omo omo~~

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomyślałam sobie, że dzięki temu rozdziałowi poukładam sobie wszystko w głowie, będę mogła spokojnie spać po nocach i w ogóle będzie fajnie. No ale nie, Krisusieeeeeeeeeeeeee~ ja zaraz dostanę zawału od tych wszystkich emocji! (^_^)v
    Wracając do rozdziału, który chyba jednak nie jest ostatni (lub jest?), ponieważ zostało jeszcze parę spraw do wyjaśnienia, jak np. uniewinnienie Lulu. Mam nadzieję, że to się wydarzy i wreszcie Kibum przejrzy na własne oczy, jaki straszny błąd popełnił, obwiniając za wszystkie złe rzeczy, które się wydarzyły na wyspie Luhana. No i niech w końcu rodzice Jelonka mu uwierzą, co z nich za opiekunowie, skoro nie ufają własnemu synowi? Ja rozumiem, może i jest chory i przez to nieobliczalny, aigoooo~, ale to do cholerki nadal ich syn.
    Biorąc pod uwagę, że ten rozdział wywołał u mnie tyle emocji, że aż zebrałam się w sobie, ruszyłam swoje leniwe dupsko i napisałam ten mimo wszystko nic nie wnoszący komentarz, to aż się boję ile czasu spędzę przed laptopem komentując epilog. To pewnie będzie najdziwniejsze 'coś' co napisałam w całym swoim życiu, ponieważ tak cholernieeeee kocham to opowiadanie, że zaraz przygotuję sobię legowisko z laptopem i będę koczowała przed nim, dopóki nie pojawi się kolejny rozdział. Było podobnie w tym przypadku (ponieważ sądziłam, że teraz opublikujesz epilog, na szczęście jeszcze dasz nam się trochę nacieszyć tym cudeńkiem), ale mamusia odłączyła mi internety, mówiąc, że jak nie wstanę z łóżka i się nie ogarnę, to nie zobaczę laptopa do końca wakacji (co byłoby dla mnie koszmarem, uwierz mi) no więc zrobiłam sobie małą przerwę. Ale w tym przypadku mogę znieść wszystko, ponieważ tak bardzo nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    Przechodząc do sedna (alleluja) mam nadzieję, że to opowiadanie będzie miało szczęśliwe zakończenie, ponieważ nie chcę zalewać się łzami przez kolejny tydzień, tak jak było to przy np. Anterograde Tomorrow. Krisusieeeeee, nie rób mi tego, proszę. (ToT)
    Z góry przepraszam za mój zupełnie bezsensowny, pogmatwany, dziwny(?) komentarz, ale nie mogłam się oprzeć, musiałam napisać tutaj chociaż połowę tego, co leży mi na sercu. Haha, boję się pomyśleć o tym, jaką będzie miał formę (i ilość błędów) ten przy epilogu. Nawet nie chcę mi się sprawdzać, co napisałam powyżej(...) to zbyt męczące.
    Podsumowując, Saranghamnida~
    Pracuj ciężko, hwaiting !

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczekurczekurcze, czy to nie wychodzi, że Yasuo czuje coś do Kaia? Chyba że on po prostu ich wszystkich nienawidzi O.O a i podejrzewałam, że on będzie miał w tej historii jeszcze jakąś rolę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam zrobione jedno wielkie pranie z mózgu >.<
    To nie jest koniec prawda?
    Błagam napisz coś jeszcze, bo nie mogę myśleć racjonalnie ;_;

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko ! Dziewczyno ty tak zarąbiscie budujesz napięcie. Ciągle jakieś zawiłe cosie w tej fabule a ja umieram z ciekawości co się dalej stanie. Także HWAITING! I szybko pisz kolejnego posta ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej... jednak moje przypuszczenia legły w gruzach. Znaczy w sumie to nie wiem, bo nadal nie wyjaśniło się pochodzenie Lulu i jego powiązanie z Szatanem, ale.... właśnie, ale!
    Nie spodziewałam się, że Yasuo ma blond włosy... to by wiele tłumaczyła. On nadałby na Gayoon i zabiłby Sulli. Mógłby też spalić bar, ale nie wiem po co porywałby Taemina... Chyba po prostu dlatego, że jest blisko z Gayoon. Naprawdę liczę, że to on za tym wszystkim stoi. Bo LuHan jest taki niewinny i słodki. No i nikt mu nie wierzy ;< To sprawia, że jest mi przykro. Na szczęście ktoś w niego uwierzył. Mianowicie Gayoon, która podniosła na duchu Kaia. Naprawde dobra z niej przyjaciólka i po tym rozdziale jakoś bardziej ją polubiłam :3
    Jednak reakcja mamy Lu mnie martwi. Raczej nie opadłaby z bezsilności ze szczęścia. Czyżby Tae powiedział tylko, że ten ktoś miał blond włosy? Jeśli tak to nasz Lulu jeszcze gorzej wpadnie. No chyba, że Key przejrzy na oczy i powie reszcie o Yasuo....

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet na samym końcu musisz pokomplikować xd Niby wcześniej brałam pod uwagę, że niektóre z tych okropieństw mógł zrobić Yasuo, ale jakoś nie jestem do tego teraz przekonana, nawet po tym jak okazało się, że też ma blond włosy. Jakby Lu był niewinny, to jego matka chyba by się tak nie rozryczała. Jak dla mnie, to jej reakcja potwierdza to, że to jednak Luhan za tym stoi, a przynajmniej za porwaniem Taemina. A może i za resztą, jakoś nie jestem pewna jego niewinności. Ale co ja tam wiem :D W sumie to mi właśnie do Luhana wszystko najbardziej pasuje, cała ta jego choroba mogłaby doskonale tłumaczyć jak to się działo, że on sam uważa, że nic nie zrobił, i też to, że można mu łatwo uwierzyć, że to nie on. No bo niech ktoś spojrzy na niego, i powie, że jest mordercą. No chyba się taki ktoś nie znajdzie, chyba, że z przekory zaprzeczy.
    Od początku lubiłam Gayoon, a teraz lubię ją jeszcze bardziej. Cieszę się, że nie chce stawać na przeszkodzie Luhanowi i Jonginowi, nawet jeżeli teraz ich przyszłość stoi pod znakiem zapytania. Podoba mi się, że zdobyła się na to aby pomóc jeszcze chłopakom, mimo że kocha Jongina.

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubisz się drażnić z ludźmi xDDD
    Naczekałam się trochę na ten rozdział i nie ukrywam, że jest to jeden z moich ulubionych fików. Mam nadzieję, że będzie kolejny chapter, bo co z Minem? Nie wróci na wyspe? Z uniewinnieniem/skazaniem Lu, z szatanem? I czy aby na 100% Jelonek jest chory? I ten Yasuo..
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  9. NIE....NIE...TYLKO NIE MÓW ŻE YASUO ZA TYM STOI ?! CHYBA MAM ZAWAŁ ! XD

    OdpowiedzUsuń
  10. O BOSZE, JAK JA MOGŁAM W NIEGO ZWĄTPIĆ !? Biedny Luhan ;; Każdy go oskarża a to był ten okropny Yasuo! ><
    Ciekawi mnie jednak ta wcześniejsza część... Z tą schizofrenią... Dalej mam przeczucie, że to Lu podpalił ten bar ._. Jak ja tak mogę ?! TT
    Teraz będzie epilog, ne ne ? C: Myślałam, że w tym rozdziale wszystko mi się wyjaśni... Rozjaśniło mi się w głowie, ale dalej pozostaje reszta pytań. No cóż! Nie mogę się doczekać rozwiązania historii! (Przywiązałam się do niej ;__;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zastanawiam się, czy Kibum potrafi szybko biegać... No przecież musi czym prędzej polecieć do państwa Lu i powiedzieć im o Yasuo! Jak to dobrze, że to nie Luhan (boże, ja już jednak niczego nie jestem pewna, to takie pokręcone XD). Biedna pani Lu, biedny Kai, biedni wszyscy ;;
    Ej, ale tak serio, możesz odpowiedzieć mi na proste pytanie? Ile rozdziałów ma DSOTM? Teraz będzie ostatni? >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był ostatni rozdział, w sobotę dodam epilog i to będzie koniec DSOTM :)

      Usuń
  12. Yasuo.. Po początku tej końcówki właściwie pomyślałam, że to może Kibum, ale później.. Yasuo.
    Jestem zaskoczona, bo to się wydawało.. zbyt oczywiste, by w ogóle o tym pomyśleć? No nie wiem. W każdym razie czekałam na wyjaśnienie i nie zawiodłam się, ponieważ, jakby nie patrzeć, jestem zaskoczona i chyba jeszvze nie do końca wiem, co więcej mogę napisać. Cieszę się, że to nie Luhan. :D

    OdpowiedzUsuń
  13. W mordę jeża witness!!!!!!!!!!!
    *dziki wrzask frustracji* >.<
    Jak mogłaś tak wszystkich strollowac, co? To aż podłe xd czuje się głupio grr xd normalnie masakra ayyy~
    Ale dobra... jakoś to przełknę xd
    Jak słodziutko kiedy Jongin wbił przez okno do Lulu ^^ kocham sceny z cyklu Romeo & Julia ^^ takue kochane <3
    Ale czekaj... czemu mama Luhana płakała z bezsilności, a Key widział blond włosy Yasuo... coś mi tu nie gra... hmm... *intensywne myślenie* szczerze to już nwm co o tym myślec xd
    Lepiej skupić się na czymś czego jestem pewna xd Fajnie, że Gayoon przekonała się do Luhana i przez chwilę nawet była jego największym sprzymierzeńcem ^^
    Cóż... cieszę się, że przynajmniej chorobę Luhana przewidziałam ^^ o ile rzeczywiście taka istnieje... z tb to już nic nie wiadomo xD
    A jak stoisz z jakąś nową pracą? ^^ Może napiszesz coś o EXO i użyjesz słodkiego Suho? ^^ (chybabym zeszła z nadmiaru szczęścia xd)
    Dobra, nie nawijam o moich chorych shippach xd
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie o EXO, głównie BaekYeol, już mam kilka rozdziałów napisanych, więc za tydzień pewnie wstawię pierwszy rozdział. Niestety Suho nie będzie :C

      Usuń
  14. Czyli za tym wszystkim stał Yasuo ? Dlaczego o tym wcześniej nie pomyślałam ? Hm, na detektywa to ja już bym się raczej nie nadawała ;D
    Gayoon naprawdę mi zaimponowała w tym rozdziale. Polubiłam ją jeszcze bardziej.
    No, ale strasznie mi szkoda ich wszystkich. Nawet teraz Kibuma, który od jakiegoś czasu zaczął mnie denerwować ;D
    To wchodzenie przez okno było mega, hah. Szkoda, że to już ostatni rozdział, ale niecierpliwie czekam na epilog.
    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wydaje mi się, że totalnie zaskoczyłaś wszystkich. Yasuo był kreowany na gnojka od samego początku, więc byłby oczywistym rozwiązaniem zagadki, ale po ujawnieniu prawdy o chorobie Luhana cała odpowiedzialność spadła na niego. Ale czy na pewno Yasuo stoi za tym wszystkim? W końcu nie wyjawiłaś tego wprost, a potrafisz nieźle człowiekowi w głowie namieszać :D Skoro ma jasne włosy, to pewnie on napadł na Gayoon (miał motyw), ale ciekawe co z resztą.
    Skoro nawet Gayoon uwierzyła w niewinność Lulu, to ten chłopak faktycznie musiał paść ofiarą pochopnych oskarżeń. Może kiedy poszuka pomocy u specjalistów, to jego choroba złagodnieje? Oby. W każdym razie jestem pewna, że Kai będzie go wspierał.
    Czekam zatem na epilog <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Szczerze to nawet nie wiem co napisać >.< jak zawsze mi się podoba ale ta świadomość że to koniec i został już tylko epilog :c mam nadzieję że uda im się to wyjaśnić i Yasuo dostanie za swoje a Lulu wyzdrowieje.

    OdpowiedzUsuń
  17. i że to ma być ostatni rozdział..? ;_______; to za bardzo wciągające T^T Lulu, fighting~!! :3

    OdpowiedzUsuń
  18. Um... zastanawiam się ile zostało do końca. Wciąż tak wiele spraw nie zostało wyjaśnionych, że nie mogę uwierzyć, że niewiele już nam zostało do przeczytania. Teraz zastanawiam się, czy to będzie miało zabarwienie fantastyczne, bo niby Luhan'owi zagoiła się ta ręka, ale póki co fabuła zmierza bardziej w kryminalną stronę - tak mi się wydaje :)
    Przez chwile, jak Luhan opisywał swoje odczucia wewnętrzne, to skojarzyłam sobie serial Herosi, haha. Była tam taka laska, która miała siostrze bliźniaczkę i kiedy ona umarła to zaczęła przejmować kontrole nad ciałem tej pierwszej. W rezultacie żyjąca bliźniaczka miała dwie osobowości - własną i zmarłej siostry, tyle, że druga osobowość była zła i mordowała, a po wszystkim pierwsza osobowość nic nie pamiętała. No, ale nie ważne :D
    Pod koniec nasuwasz myśl, że to może Yasuo jest winny, ale wciąż nie rozumiem kwestii samobójstwa matki Kai'a i specyfiki charakteru Szatana, dlatego on mi się wydaje taki nierealny do podejrzeń. Ale myślę, że może niewłaściwie oceniłam tego bohatera. Dałam mu łatkę wyspowego chuligana, a tymczasem to może być klucz do rozwiązania wszystkich tajemnic.
    Sama już nie wiem. Zazwyczaj łatwo domyślam się, co kryją w sobie tajemnice, ale ty... ty dałaś mi niezłe pole do popisu. Naprawdę nie wiem co tu się wyprawia!
    Chciałabym powiedzieć, że wierzę w niewinność Lu, ale... ale nie wiem, co o nim sądzić.
    Rewelacyjny rozdział! I przepraszam za opóźnienia w komentarzu.
    Pozdrawiam ciepło! :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Awww! Wybacz Luhan! Ja też trochę zwątpiłam! :(
    Od czego by zacząć... ahhh taaaak - od Gayoon - szczerzę przyznam, że na początku nie mogłam wczuć się w jej postać. Znaczy rozumiałam o co jej chodzi i dlaczego nie chce wyznać Kaiowi swoich uczuć, ale jakoś nie mogłam się wczuć w to co jej w głowie siedzi. Może wydawało mi się, że jej relacje z resztą paczki są dziwne, bo była jedyną dziewczyną? No nie wiem. W każdym razie nabrałam do niej sympatii po tej jej rozmowie z Luhanem. Przestała być dla mnie dziecinna i polubiłam ją.
    Szczerze przyznam, że myślałam, że zakończysz to bardziej niespodziewanie, ale takie zakończenie mnie satysfakcjonuje (znaczy wyjaśnienie) - nie wiem co bym zrobiła jakby to Lulu był winny.
    Przede mną jeszcze epilog - a mi jest strasznie smutno. :(( Bo w końcu to opko dobiega końca!

    OdpowiedzUsuń