czwartek, 12 września 2013

You are my destiny

Rozdział drugi



You can look into my eyes and pretend all you want
But I know, I know
Your love is just a lie

Oparł się ramieniem o framugę drzwi i spojrzał uważnie na pakującą swoje rzeczy Amber. Sam nie wiedział dlaczego, ale czerpał z tego niewyobrażalnie wielką satysfakcję, gdy widział zbierające się w jej oczach słone łzy i trzęsące się dłonie, którymi próbowała wyjmować z albumów fotografie. Chanyeol skrzyżował ramiona na torsie i przekrzywił lekko głowę, uważnie przyglądając się swojej byłej dziewczynie. Sam nie mógł uwierzyć w to, że to koniec. Nareszcie uwolnił się od tej toksycznej osoby i miał nadzieję, że teraz już będzie tylko lepiej. Może był zbyt pewny siebie, jednak wiedział doskonale, że zasługuje na kogoś o wiele lepszego. Mało było osób godnych jego miłości, a Amber z pewnością się do nich nie zaliczała.
- Nie lepiej wszystko spalić? – zapytał, podchodząc do roztrzęsionej dziewczyny. Gdy spojrzała na niego załzawionymi oczami, posłał jej kpiący uśmieszek i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Sama mówiłaś, że powinienem ruszyć do przodu, więc dlaczego ty chcesz utknąć w miejscu? – ostentacyjnie wyrwał jej z dłoni plik zdjęć i zaczął je na szybko przeglądać. – Hm, szkoda ich. Ładnie na nich wyszedłem – stwierdził i wzruszył ramionami, podchodząc do okna.
- Channie, co ty robisz? – zapytała łamiącym się głosem Amber. – Chan! – wykrzyknęła spanikowana, widząc, jak otwiera na oścież okno i w dalszym ciągu ogląda zdjęcia. – Nie zabieraj mi jedynych pamiątek po nas.
- To takie ckliwe, nie uważasz? – zakpił Chanyeol, opierając się biodrem o parapet.
Wyjrzał przez otwarte na oścież okno i zamyślił się na chwilę. Z zadumy wyrwała go Amber, która próbowała odebrać od niego zdjęcia. Chłopak jeszcze mocniej zacisnął palce na fotografiach i spojrzał zawzięcie na dziewczynę. Nie spuszczając z niej wzroku, przedarł kilka zdjęć i wyrzucił je przez okno. Kawałki papieru poszybowały najpierw w górę, a po chwili zaczęły powoli upadać, aż w końcu wylądowały bezszelestnie na chodniku, prosto pod nogami przechodniów.
- Co ty wyprawiasz?! – krzyknęła zrozpaczona Amber, próbując wyrwać Chanyeolowi resztę zdjęć. – To jedyne, co mi po nas zostało!
- Gdybyś mnie nie zdradziła, to nie musiałabyś się użalać nad zdjęciami, bo wciąż mogłabyś nas mieć! – wykrzyczał dziewczynie prosto w twarz, dając tym samym upust wszelkim emocjom, które się w nim kłębiły od kilku dni.
Amber otworzyła szeroko oczy i rozdziawiła usta zaskoczona tak nagłym wybuchem Chanyeola. Zwykle był spokojnym człowiekiem, czasami aż za spokojnym i prawda była taka, że dziewczyna pierwszy raz widziała go tak zdenerwowanego. Mimo wszystko postanowiła zaryzykować i ponownie zacisnęła palce na fotografiach, próbując wyrwać je z dłoni Chana.
Chłopak nie zamierzał odpuścić, co wyglądało, jakby naprawdę czerpał ogromną satysfakcję z całej tej sytuacji. Wprost napawał się widokiem rozdygotanej i zapłakanej szatynki, która wciąż walczyła o jedyne pamiątki po ich związku. Nagle łokieć Amber zawadził o stojącą na parapecie doniczkę z kwiatkiem, przez co przedmiot zachybotał się niebezpiecznie i ostatecznie wypadł przez okno.
- Nie! Tylko nie mój kwiatuszek! – krzyknął Chanyeol za lecącą z piątego piętra doniczką. – Wiesz, jak trudno jest wyhodować takiego kwiatka?! – wrzasnął na dziewczynę, która wychyliła się przez okno, by sprawdzić, co stało się ze spadającym przedmiotem. Gliniana donica z hukiem wylądowała na chodniku tuż przed starszym mężczyzną. Poszkodowany uniósł głowę i pogroził szatynce swoją drewnianą laską, wykrzykując coś niezrozumiałego pod jej adresem. – Nie dość, że zrzuciłaś mojego kwiatka, to jeszcze prawie przyprawiłaś o zawał jakiegoś biednego staruszka – podsumował Chanyeol i cisnął w dziewczynę resztą zdjęć. – Zbieraj swoje rzeczy i wynoś się z mojego mieszkania.

*

Wzdychając głośno, założył ręce na klatce piersiowej i wyjrzał przez przybrudzone zaschniętymi kroplami deszczu okno. Powoli zaczynało się ściemniać, co oznaczało, że nadszedł czas wracać do domu, zwłaszcza że obiecał swoim rodzicom zjedzenie z nimi wspólnej kolacji. Pewnie i tak byli na niego źli, że tak długo zasiedział się u Chena, ale nic nie mógł na to poradzić. Dawno się nie widzieli, gdyż ostatnie dwa tygodnie Jongdae spędził ze swoją dziewczyną u babci w małej mieścince oddalonej od Seulu o kilka godzin jazdy samochodem. Prawdziwa dziura zabita dechami, jak to określił Chen podczas jednej z nielicznych rozmów telefonicznych. Zawsze żalił się wtedy Baekhyunowi, że z ledwością udaje mu się złapać sygnał na komórce, a i tak zwykle połączenie zostawało przerywane, bo niechcący Chen przesunął się o krok, tracąc tym samym zasięg. Mimo wszystko po powrocie do Seulu, opowiadając Baekhyunowi o wyjeździe, nie ukrywał ekscytacji, ale pewnie wynikało to z faktu, że mógł spędzić aż dwa tygodnie z  Yejin.
- Wszystko w porządku? – zapytał układający swoje rzeczy w szafie Chen. Na chwilę zaprzestał tej czynności i spojrzał uważnie na stojącego przy oknie przyjaciela. – Hyunnie, co jest? – zaniepokojony podszedł do blondyna i objął go od tyłu w pasie, opierając brodę na jego ramieniu.
- Dawno tak do mnie nie mówiłeś – zaśmiał się cicho Byun, odchylając głowę i opierając policzek na policzku szatyna. – Przez ostatnie dni zastanawiałem się nad moim związkiem z Jonginem – powiedział ściszonym głosem i cicho westchnął. – Chyba się wypaliłem, oboje się wypaliliśmy. Wiem, że on się stara. Wszyscy to widzą dookoła, ale wiem, że to wymaga od niego ogromnego zaangażowania, a dłużej nie chcę go zwodzić.
- Chcesz z nim zerwać? – spytał zaskoczony Chen. Spodziewałby się wszystkiego, ale z pewnością nie tego, że jego przyjaciel zechce zakończyć tak długi związek w przeciągu zaledwie kilku chwil. Gdy Baekhyun odsunął się od niego i przytaknął głową, szatyn wypuścił powietrze przez lekko rozchylone usta i z wrażenia opadł na fotel. – Jesteś pewny?
- Tak – rzucił Byun i lekko się uśmiechnął do samego siebie. – Kai zawsze będzie dla mnie ważny, ale już nigdy nie będzie osobą, w której się kiedyś zakochałem. Może to nie fair, jednak nie mogę dłużej dusić się w tym związku. Przestał być moim powietrzem i czas chyba znaleźć nowe.
- A jeśli go nie znajdziesz? – spytał nieśmiało Chen, przyglądając się blondynowi, który na te słowa odwrócił się do niego przodem i wzruszył ramionami. – Jeśli chcesz od niego odejść, to zrób to.
Baekhyun przytaknął głową i słysząc znajomą melodię sygnalizującą przychodzące połączenie, rozejrzał się za swoim telefonem. Namierzywszy urządzenie wzrokiem, podszedł do szafki i zgarnął z niej komórkę. Zdziwiony wyświetlającym się na ekranie imieniem przyjaciela, przesunął po nim kciukiem i przyłożył aparat do ucha.
- Co jest, Hannie? – zapytał weselszym tonem głosu. Czuł się tak lekko, jakby nagle zrzucił z pleców ogromny ciężar. Był stuprocentowo pewny swojej decyzji i nic nie mogło go od niej odwieźć. – Wszystko w porządku? – odezwał się ponownie, nie uzyskawszy wcześniej odpowiedzi.
- Właśnie dostałem telefon od Kyungsoo. Kai… On… - zaczął łamiącym się głosem Luhan, a serce Baekhyuna momentalnie zamarło w bezruchu. – Mieli wypadek samochodowy, gdy wracali do Seulu…
- Co z Jonginem? Mów! – wrzasnął do słuchawki roztrzęsiony chłopak, starając się nie zapomnieć o oddychaniu. Poczuł się, jakby nagle został odcięty od dopływu tlenu; płuca nienaturalnie się skurczyły, a żołądek został ściśnięty w imadle bólu i przerażenia, które momentalnie wypełniły wnętrze chłopaka. – Luhan, do jasnej cholery, powiedz, co z Jonginem! – krzyczał rozdygotany, ledwo mogąc utrzymać telefon w dłoni.
Przerażony Chen poderwał się z fotela i podbiegł do przyjaciela, który z ledwością trzymał się na nogach. Obejmując go szczelnie w pasie, pomógł mu usiąść na łóżku. Baekhyun był w takim szoku, że nawet nie zauważył tego, że siedzi na miękkim materacu i nie ucierpi, jeśli nagle zemdleje. Próbował wsłuchać się w odgłosy dobiegające z otoczenia, w którym znajdował się Luhan, jednak wszystko zlewało się w jedną, niezrozumiałą całość.
- Jego stan jest stabilny, ale nie wygląda zbyt dobrze.
- Niedługo będziemy w szpitalu – powiedział drżącym głosem Baekhyun i zakończył połączenie. – Musimy szybko jechać do szpitala – zwrócił się do Chena, który skinął głową na zgodę i razem skierowali się ku wyjściu z pokoju.

*

Odłożył na stolik pustą butelkę po piwie i odprowadził wzrokiem Amber, której pakowanie zabrało więcej czasu niż Chanyeol mógł przypuszczać. Gdyby wiedział wcześniej, że zajmie jej to wieczność, to wszystko spakowałby do jednego wora i wyrzucił na śmietnik. Ona musiała oczywiście dokładnie poskładać bluzeczki z falbankami i nie zdziwiłby się, gdyby nawet majtki składała w kosteczkę, żeby nic się nie wymięło.
Kiedy tak patrzył na swoją byłą, zastanawiał się, gdzie przez ostanie miesiące podziewał się jego mózg, bo na pewno nie był na swoim miejscu. Jakim cudem stał się tak ślepy, że dał się omamić tak podłej dziewczynie, jaką była Amber?
- Po resztę rzeczy przyjdę jutro – powiedziała, wrzucając do torebki pudełka z filmami DVD, które należały do kolekcji Chana.
- Co ty robisz? – zapytał oburzony, podnosząc się z kanapy. Podszedł do szatynki i wyrwał jej z ręki torebkę, a z niej następnie wyjął swoją własność. – To. Należy. Do. Mnie. – wycedził przez zaciśnięte zęby i oddał dziewczynie skórzaną torbę. – Wynoś się. Rzeczy jutro wystawię przed drzwi, żebyś nie musiała wchodzić. Ach i oddaj mi klucze do mieszkania.
- Nie – rzuciła morowo, zakładając ręce na biuście. – Przecież wiesz doskonale, że to nie jest koniec. Chwilowy kryzys. Przejdziemy przez to – uśmiechnęła się słodko i przejechała dłonią po policzku Chana.
Park przewrócił oczami i nagle poczuł jak robi mu się niedobrze od całej tej słodkości, którą opływała dziewczyna oraz zakłamanych słów wychodzących z jej ust. Jeszcze niedawno dałby się pokroić, by móc je całować, a teraz żałował każdej sekundy spędzonej z tą osobą. Nie mogąc dłużej patrzeć na Amber, złapał ją za ramię i wyprowadził do przedpokoju. Otworzył drzwi na oścież i wyrzucił dziewczynę z mieszkania. Za nią wyleciały dwie walizki i kartonowe pudło z książkami.
- Co się patrzysz? Mam ci pomóc może znieść rzeczy do samochodu? – zapytał poirytowany, opierając się ramieniem o framugę drzwi.
Szatynka tupnęła ze złości nogą, położyła karton na jednej z torb, złapała za rączki od walizek i ruszyła w stronę schodów. Chanyeol przekrzywił lekko głowę i zaśmiał się pod nosem, nie mogąc powstrzymać śmiechu. Widok byłej próbującej kroczyć z dumnie uniesioną głową i co chwile potykającej się o własne nogi był naprawdę zabawny. Jednak do czasu, bo gdy tylko postawiła stopę na pierwszym stopniu coś poszło nie tak i jej noga dziwnie się wykrzywiła. Nim Amber zdążyła wydać z siebie chociaż krótki dźwięk, poleciała jak długa przed siebie i w ostateczności wylądowała na półpiętrze. Krzyk dziewczyny wypełnił cały budynek i Chanyeol był święcie przekonany, że usłyszeli ją nawet ludzie mieszkający dwie przecznice dalej.
- Channie, chyba złamałam nogę!

*

Czas niemiłosiernie się dłużył. Zupełnie, jakby Baekhyun nagle znalazł się w bańce, w której wszystko stanęło w miejscu. Choćby nie wiadomo, jak głośno krzyczał, nikt nie był w stanie go usłyszeć. Z każdym mijanym budynkiem Seulu, serce chłopaka biło coraz wolniej i czasami wydawało mu się, że w ogóle nie daje żadnych oznak życia. Zmuszał samego siebie do oddychania, starając się pamiętać, że po wzięciu głębokiego wdechu powinien nastąpić wydech. Kilka razy przyłapał się na tym, że całkowicie zapomniał o istnieniu powietrza. Bańka, w której się znajdował zdawała się nie przepuszczać tlenu, a chłopak z każdą kolejną sekundą coraz bardziej się dusił, nie mogąc zachłysnąć się swoim powietrzem.
Nie miał pojęcia, co takiego działo się z nim przez całą drogę do szpitala. Zupełnie, jakby ktoś wyciął z jego pamięci ten fragment życia. Świadomość powoli zaczęła do niego wracać, gdy zbliżali się do szpitala, do którego przywieźli chłopaków po wypadku. Baekhyun chciał, jak najszybciej znaleźć się w budynku, by dowiedzieć się, co takiego się wydarzyło na jednej z seulskich ulic. Pragnął zobaczyć Jongina, spojrzeć kolejny raz na jego twarz i przeprosić, że chciał z nim zerwać. Czuł się wszystkiemu winny. Przez całą drogę w głowie chłopaka huczały jego słowa, kiedy mówił Chenowi, że chce zerwać z Jonginem. Teraz to wszystko zdawało się być dla niego jednym, wielkim i w dodatku nieśmiesznym żartem. To miała być kara za to, co chciał zrobić temu chłopakowi? Bo jeśli tak, to dla Baekhyuna była ona najsurowszą karą, jaką tylko mógł dostać za swoje niecne uczynki i okropne myśli. 
Gdy tylko samochód zatrzymał się przed szpitalem, blondyn z ledwością pociągnął za wewnętrzną klamkę i pchnął drzwi, które zdawały się ważyć tonę. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Wysiadając z pojazdu, o mało co nie przewrócił się na chodnik, gdy nagle nogi odmówiły mu posłuszeństwa. W ostatnim momencie złapał za drzwi samochodu i uniósł się do pionu, rozglądając się przy okazji dookoła siebie. Sam nie wiedział, dlaczego to robił. Wciąż chyba miał nadzieję, że to pomyłka i zaraz zobaczy roześmianego Jongina z kilkoma stłuczeniami i siniakami. Tak bardzo pragnął go dotknąć, powiedzieć, że wszystko się ułoży, obiecać kolejny raz niestworzone rzeczy.
- Chodź – szepnął łamiącym się głosem Chen, obejmując Baekhyuna w pasie. Blondyn spojrzał na niego zapłakanymi oczami i wyjąkał coś niezrozumiałego, po czym mocno wtulił się w przyjaciela, tym samym mocząc jego koszulkę słonymi łzami. – Już, spokojnie. Jestem tutaj – zamruczał zachrypnięty szatyn, gładząc Byuna po włosach. – Chodźmy – dodał po chwili i zamknął drzwi, o które dotychczas opierał się Baekhyun.
Blondyn z ledwością podążał za Chenem i gdyby nie on, pewnie nie raz upadłby na ziemię, potknąwszy się o własne nogi. Nieprzytomnym wzrokiem patrzył przed siebie, chociaż i tak niczego nie mógł zobaczyć przez zgromadzone w oczach łzy. Raz po raz pociągał nosem i ocierał rękawem bluzy mokre od płaczu policzki.
Już z daleka dostrzegł swojego najlepszego przyjaciela, który siedział na jednym z plastikowych krzeseł i nerwowo tupał nogą o kafelkową podłogę. Baekhyun oswobodził się z uścisku Chena i pędem pobiegł w stronę Luhana. Gdy tylko go zobaczył, poderwał się z miejsca i ruszył mu naprzeciwko, zdając sobie sprawę z tego, w jak kiepskim stanie jest jego przyjaciel. Byun bez słowa wtulił się w ciało szatyna i wybuchł głośnym płaczem, chcąc pokazać wszystkim, jak bardzo go to wszystko rozbiło na kawałeczki.
- Co z nim? Co z Jonginem? – wyszlochał, mocząc rzewnymi łzami koszulkę chłopaka. Zacisnął na niej drżące dłonie i pociągnął głośno nosem. – Błagam, powiedz, że z nim wszystko w porządku…
- Mówiłem przez telefon, że stan zdrowia Jongina jest stabilny. Jest mocno poobijany i ma złamane dwa żebra oraz rękę. Złego diabli nie biorą – powiedział Luhan i uśmiechnął się pocieszająco do Baekhyuna, który próbował się pozbierać w całość. – Przestań beczeć. Ten idiota nie jest wart twoich łez.
- Nie mów tak. Nie teraz – poprosił roztrzęsiony Byun, siadając na krześle. – Jego rodzice już przyjechali?
- Tak. Rozmawiają z lekarzem – odpowiedział Lu i zajął miejsce obok blondyna. Spojrzał na stojącego obok nich Chena i skinął głową na wolne krzesło.
Baekhyun nie mógł wysiedzieć na miejscu. Chciał jak najszybciej wejść na salę, gdzie leżał Jongin, by móc go w końcu zobaczyć i na własne oczy przekonać się, że nic wielkiego mu się nie stało. Podniósł się z niewygodnego krzesła i przeszedł kilka kroków w stronę odpowiednich drzwi, przy okazji rozglądając się dookoła, by upewnić się, że nikt na niego nie patrzy. Już miał sięgnąć do klamki, gdy poczuł wokół nadgarstka delikatny, acz stanowczy uścisk dłoni. Obejrzał się za siebie i zagryzł usta w wąską linię, gdy zobaczył stojącego za nim Luhana.
- Chcę go zobaczyć – wyszeptał słabym głosem, wpatrując się intensywnie w oczy przyjaciela.
- Nie pozwolą ci wejść na salę. Dopiero jutro będzie można się z nim zobaczyć – powiedział spokojnie Luhan i przytulił do siebie przyjaciela, chcąc w ten sposób okazać mu trochę wsparcia. Wiedział doskonale, jak ciężka jest to dla niego sytuacja, dlatego nic tak bardzo nie liczyło się dla niego, jak bycie obok Baekhyuna i wspieranie go całym sercem. Nagle chłopak poczuł, że blondyn traci grunt pod nogami i osuwa się wprost w jego ramiona. – Chen, biegnij po pielęgniarkę! – zdążył jedynie krzyknąć, nim usiadł na plastikowym krześle, sadzając Byuna obok siebie.
Bezwładna głowa Baekhyuna opadła na jego ramię i gdyby nie szybki refleks Luhana, grawitacja zwyciężyłaby nad ciałem blondyna. Objął rękoma kruche ciało przyjaciela i spanikowany rozejrzał się dookoła, wzrokiem szukając jakiegokolwiek lekarza czy pielęgniarki.

*

Chanyeol przewrócił teatralnie oczami, kiedy leżąca na kozetce szatynka po raz kolejny wydała z siebie przeciągły jęk spowodowany rozprzestrzeniającym się po całym jej ciele bólem. Nie mógł dłużej znieść tego użalania się nad sobą, jednak wolał nie wychodzić z pomieszczenia, gdyż przy drzwiach stała postawna pielęgniarka i ominięcie jej graniczyło z cudem. Chłopak rozejrzał się po przestronnym pokoju i głośno westchnął, w głowie odliczając sekundy dzielące go od wybiegnięcia ze szpitala i ucieknięcia jak najdalej od Amber. Wszystko szło po jego myśli, już prawie się jej pozbył, a pech chciał, że po raz kolejny utknął z nią w jednym pomieszczeniu i to w dodatku takim, z którego wyjście oznaczało spotkanie z groźnie wyglądającą kobietą.
Na samą myśl o pielęgniarce przez ciało Chanyeola przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a on z czystej ciekawości spojrzał na nią przez ramię. Wciąż stała w tym samym miejscu, w takiej samej pozycji bojowej, którą chciała chyba nastraszyć nastolatka. Nieprzyjemny wyraz jej twarzy sprawił, że Chan poczuł się, jakby właśnie grał w niskobudżetowym horrorze, do którego zatrudniają aktorów niewymagających zbyt wielkiej charakteryzacji.
Westchnąwszy cicho, ponownie przeniósł wzrok na leżącą na kozetce Amber i oparł brodę na splecionych dłoniach, przy okazji wbijając łokcie w uda. Zaczynało mu się nudzić i gdyby nie strażniczka, pewnie wyszedłby na korytarz, żeby przespacerować się kilka razy dla rozprostowania kości. Słysząc odgłosy rozmowy dochodzące zza zamkniętych drzwi, wyprostował się na krześle i wytężył słuch, chcąc dokładniej przysłuchać się konwersacji. Nim jednak cokolwiek dotarło do jego uszu, klamka opadła pod naporem czyjejś dłoni, potężna pielęgniarka odskoczyła w ostatnim momencie w bok, a do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha lekarz, który wcześniej robił Amber prześwietlenie nogi. Chanyeol miał nadzieję, że dobry humor szpakowatego mężczyzny oznacza, że z dziewczyną wcale nie jest tak źle i obędzie się bez zakładania gipsu.
- Niestety nie mam dla pani dobrych wieści – powiedział mężczyzna, tym samym sprowadzając Chanyeola brutalnie na ziemię. – Konieczne będzie unieruchomienie nogi.
- To po coś się tak szczerzył, bucu? – pomyślał załamany Park, zdając sobie doskonale sprawę, że przez to wszystko nie uwolni się od Amber dopóki ona nie pozbędzie się gipsu. – Na jak długo? – zapytał po chwili, modląc się w duchu, by podana przez lekarza liczba nie przekraczała granic tolerancji przez Chanyeola.
- Myślę, że nie dłużej niż półtora tygodnia – odpowiedział mężczyzna i ponownie się uśmiechnął. – Zaraz pielęgniarka się panią zajmie, a ja tymczasem chciałbym z tobą porozmawiać – dodał po chwili, gdy dokładnie przeanalizował kartę pacjentki. Posłał brunetowi wymowne spojrzenie i dłonią wskazał niedomknięte drzwi, przy których w dalszym ciągu stała potężna pielęgniarka.
Chanyeol skinął głową i nie racząc nawet spojrzeć na poszkodowaną Amber, wyszedł za lekarzem na korytarz. Był naprawdę ciekaw, o czym to chce z nim porozmawiać doktor. Park założył ręce na torsie, nie zważając zbytnio na to, że taka postawa nie jest zbyt właściwa podczas rozmowy z lekarzem. Nie obchodziło go, jakie zdanie sobie o nim wyrobi. Chciał tylko usłyszeć, co ma do powiedzenia, chociaż nawet i to było mu obojętne.
- To twoja dziewczyna? – zapytał doktor, uważnie przyglądając się twarzy Chana. Głową skinął na przymknięte drzwi, jakby chciał podpowiedzieć chłopakowi i ułatwić mu odpowiedź.
- Była. Nic nas już nie łączy – wymruczał, wzruszając ramionami. – Czemu pan o to pyta? – zmarszczył pytająco czoło i przejechał dłonią po ramieniu, wywołując tym samym gęsią skórkę na całym ciele.
- Martwią mnie trochę te siniaki na jej ciele – wyjaśnił lekarz i zmierzył Chanyeola wzrokiem, jakby chciał się upewnić, że nie byłby zdolny do tego, by podnieść rękę na swoją dziewczynę, nawet jeśli ona była już tylko jego eks. – Dobrze, po twojej minie wnioskuję, że też niewiele o tym wiesz. Proszę jednak porozmawiać z nią o tym. Nie wiadomo, co dzieje się za twoimi plecami – dodał i nim Chanyeol zdążył cokolwiek powiedzieć, wszedł z powrotem do gabinetu, zamykając za sobą drzwi.
Zszokowany Park rozejrzał się dookoła i nie mając lepszego pomysłu, usiadł na jednym z plastikowych krzeseł. Wciąż po głowie krążyły mu słowa lekarza, do których nie miał pojęcia, jak się odnieść. Amber to zamknięty rozdział w jego życiu, jednak już sam nie wiedział, co zrobić w zaistniałej sytuacji. Zdawał sobie sprawę z tego, że czeka go bardzo długa rozmowa z byłą dziewczyną, na którą naprawdę nie miał najmniejszej ochoty.
Zmęczony całym tym zamieszaniem przymknął zmęczone powieki i oparł głowę o zimną ścianę. Nagle wszystko przestało mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie. Chanyeol całkowicie odciął się od otaczającego go świata i na chwilę zatopił się we własnych myślach, które nie miały nic wspólnego ze złamaną nogą, siniakami, a tym bardziej Amber. Na chwilę zapomniał o byłej dziewczynie i wszelkich problemach.
- Usiądź na chwilę tutaj – powiedział jakiś chłopak, tym samym wyrywając Chana z zamyślenia. Otworzył oczy i spojrzał na nieznajomego szatyna, który sadzał ostrożnie na krzesło blondwłosego chłopaka. – Możesz rzucić na niego okiem? Ja muszę skoczyć po coś do picia – zwrócił się nagle do Chanyeola.
- Ee, jasne – rzucił po chwili zaskoczony i uważnie spojrzał na siedzącego obok blondyna.  Ten zdawał się kompletnie nie kontaktować z otoczeniem, co chwilę unosił bezwładną głowę, to znów opuszczał, jakby nie był na tyle silny, by utrzymać ją w pionie. Chanyeol przeniósł wzrok na dłoń nieznajomego, w której coś kurczowo zaciskał. – Wszystko w porządku? – zapytał po chwili zaniepokojony zachowaniem blondyna.
Gdy uniósł głowę i spojrzał na niego zamglonymi oczyma, rozdziawił nieco usta i przeklął na tyle głośno, że przechodząca obok pielęgniarka to usłyszała, za co zgromiła go wzrokiem. Posłał kobiecie przepraszający uśmieszek i przeniósł wzrok na blondyna, na którego kilka dni wcześniej wpadł na ulicy. Może raczej to on wpadł na niego, jednak wtedy takie szczegóły były najmniej ważne.
- Muszę… - zaczął słabym głosem i odchrząknął głośno, chcąc odzyskać naturalną barwę. Zmrużył oczy i uniósł dłoń, po czym ją otworzył, a oczom Chanyeola ukazała się niewielka tabletka. – Muszę to zażyć. Podobno ma mi pomóc, ale nie mam czym jej popić – pożalił się i ponownie zacisnął lek w dłoni.
Park rozejrzał się dookoła i momentalnie jego wzrok zatrzymał się na stojącym nieopodal bojlerze z wodą. Widocznie tamten chłopak był tak roztrzęsiony, że nawet go nie zauważył. Chan podniósł się z krzesła i szybko podszedł do urządzenia, po czym nalał do plastikowego kubka trochę zimnej cieczy i wrócił do blondyna. Bał się, że od tej tabletki zależy jego życie, dlatego wolał nie czekać na tamtego chłopaka.
- Trzymaj – powiedział nieco drżącym głosem, podając mu kubek. Blondyn niepewnie na niego spojrzał i ponownie opuścił głowę. – To tylko woda mineralna. Nie zamierzam cię otruć – dodał, widząc, że chłopak nie kwapi się do zabrania kubka.
Po chwili sięgnął po plastikowe naczynie, łyknął tabletkę i popił ją wodą, wykrzywiając przy tym twarz w grymasie niezadowolenia.
- Dzięki – szepnął słabym głosem, oddając Chanyeolowi pusty kubek.
Niespodziewanie głowa chłopaka opadła prosto na jego ramię, a on nie wiedząc, co zrobić, złapał go w pasie, by nie spadł z krzesła. Spanikowany rozejrzał się za kolegą blondyna, a gdy nareszcie zauważył go zmierzającego w ich kierunku, odetchnął z wyraźną ulgą.
- Co się stało? – zapytał wystraszony, ściskając w dłoni butelkę z wodą mineralną.
- Kręci mi się w głowie – wymruczał blondyn, unosząc bezwładną głowę z ramienia Chana. – Wziąłem tę tabletkę…
- Dałem mu wodę z bojlera, bo nie wiedziałem, kiedy wrócisz, a nie chciałem, żeby zwlekał z wzięciem leku – wyjaśnił Chanyeol, unosząc kubek i wskazując skinięciem głowy urządzenie. – Wszystko z nim w porządku?
- Tak, dostał środek uspokajający i chyba dlatego mu tak słabo – powiedział nieznajomy chłopak i odstawił butelkę z mineralną na inne krzesło. – Uhm, dzięki za pomoc – dodał, posyłając Chanyeolowi lekki uśmiech. – Chodź, Hyunnie – wyszeptał łagodnym głosem, pomagając przyjacielowi wstać z krzesła. Widząc, w jak kiepskim stanie jest blondyn, wziął go na ręce i nie mówiąc już słowa, oddalił się w stronę wyjścia ze szpitala.

17 komentarzy:

  1. No, no, no...To opowiadanie robi się naprawdę ciekawe :) O twoim stylu pisania sie nie będe już wypowiadał bo jest genialny więc nie będę ci aż tak słodził bo w samozachwyt jeszcze wpadniesz...W każdym razie dziękuje za ten rozdział ponieważ był fantastyczny ! Powodzenia!
    PS. Chyba jestem pierwszym komentującym 2 rozdział! Ou jes!
    Zero_

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojoj biedny Chan będzie mieć na głowie jeszcze Amber... Współczuję Baekhyunowi mam nadzieję, że szybko się otrząśnie. Jestem ciekawa jak będzie wyglądało ich następne spotkanie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. HA! Tylko czekałam na to az Chanyeol i bAekhyun znowu się spotkają >d Szkoda tylko, że w takich okolicznościach...
    Chanyeol jest naprawde okropny i piszę to z uśmiechem na ustach, bo jestem zadowolona z tego jak potraktował Amber. Nawet jesli dziewczyna jest bita, szantażowana czy bóg jeden wie co jeszcze to jakoś jej los mało mnie obchodzi, jak na razie nie lubie jej i mam nadzieję, że szybko zniknie ;<
    Co do Kaia to tez martwiłam się, że go uśmierciłaś... Jednak skoro żyję to mam nadzieję, że straci pamięć. Wtedy Baekhyun będzie mógł odejśc i może wkroczy nasz lulu ? ;3 Oj no, pomarzyć można xD Jestem niezwykle ciekawa co bedzie dalej, bo szczerze mówiąc nie mam żadnego pomysłu...
    Weny~! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytając ten rozdział tak wiele mi się przypomniało z pierwotnej wersji. :D Był ten nieszczęsny kwiatek, który mi tak zapadł w pamięci ^^ i aż w pewnym momencie zjechałam niżej sprawdzając czy dziewczyna też złamie nogę xd czytanie tego rozdziału to jak oglądanie filmu, który się oglądało jakiś czas temu i na początku nic się nie pamięta, ale jak coś się zdarzy, to już się przypomina :D przed przeczytaniem pewnie nie powiedziałabym nic oprócz tego kwiatka, ale jak już czytałam to ciągle tylko 'aaaa! pamiętam' xdd i tak mam teraz, nie pamiętam co było dalej i nie wiem czy to przez to, że po prostu zapomniałam, czy nie opublikowałaś aż tak wiele rozdziałów. Ale jednak bym obstawiała, że nie pamiętam. A i jeszcze mam pytanie, czy to w tamtym opowiadaniu było na początku jak dziewczyna paliła zdjęcia [czy coś tam]? Wybacz za to, że tak dopytuję, ale ja tak mam, że jak czegoś sobie nie mogę przypomnieć albo nie jestem pewna, to będę się dotąd zastanawiać, aż mi się przypomni, a tu mi niestety pamięć nie pomoże, bo tyle tych blogów miałaś, że mi się czasem wszystko miesza :D
    Okej, może jednak zabiorę się w końcu za komentowanie. Jednak zaczynam nie lubić Amber [jej, czemu nazwałaś ją tak ładnym imieniem :(], jest strasznie denerwująca i z tą swoją gadką, i z zachowaniem. Jakby celowo chciała sobie coś zrobić tylko po to by zatrzymać Chana przy sobie. Po tym jak o niej myślał to też się zastanawiałam, co nim kierowało, że aż tyle czasu z nią był. Chociaż może to ta zdrada aż tak zmieniła w nim uczucia do niej. Sama wiem, że czasem można w jednej chwili zmienić zdanie co do jakiejś osoby. I chyba nawet go rozumiem, może tylko inaczej na to patrzę, bo widzę to z innej perspektywy? Tak, to musi być to.
    Baekhyun :( wyobrażam sobie jak się musi czuć, a nawet wiem, jakie to okropne i co się z człowiekiem dzieje jak słyszy słowa 'wypadek' i imię kochanej osoby w jednym zdaniu. Całe szczęście, że Jonginowi nic nie jest, bo jakby stało się to najgorsze [w pewnym momencie tak zrozumiałam -ciekawe, że mój mózg nie uwzględnił słów Luhana-] to już Baek całkowicie by siebie obwiniał, mimo że to nie była jego wina. Jak dobrze mieć w takich chwilach przyjaciół. Co by z nim było gdyby nie Chen i Lu?
    Spotkali się ponownie, ale okoliczności raczej nie do śmiechu. Ale jaki podwójny przypadek, że akurat ich bliskim coś się stało. A w ogóle, to zastanawiają mnie te siniaki Amber i czy to będzie miało jakiś wpływ na późniejsze zdarzenia.
    A w ogóle teraz jestem podwójnie ciekawa, bo nie tylko tym co się zdarzy potem, ale też, czy to będzie coś co mi się przypomni xd [Jestem pewna, że miałam jeszcze coś napisać, ale jestem już tak głodna, że jedyne o czym myślę to, co mam w lodówce do jedzenia. :D ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to właśnie w tamtym opowiadaniu była akacja z paleniem zdjęć, dokładniej w prologu. Masz genialną pamięć ^^ tutaj z tego zrezygnowałam, bo by do niczego to nie pasowało, a jednak dość dużo się pozmieniało, jedynie dwa pierwsze rozdziały są z tamtego opowiadania, a resztę pisałam od zera :)

      Usuń
    2. Domyśliłam się, że to nie było tu potrzebne, ale jednak chciałam się dowiedzieć, czy dobrze pamiętam. Jakby nie było, przynajmniej tym razem poznam zakończenie, bo w tamtej, niestety, to nie było mi dane. XD

      Usuń
  5. Nareszcie mam czas skomentować - ...Nie wiem co napisać xd Zapowiada się bardzo ciakawie, chociaż reakcja Baeka, mimo że mnie nie zdziwiła, to mi się nie spodobała .__. Miał z nim zerwać a tu nagle ten wypadek ,_, Biedny Kai...
    Amber nie pasuje mi do osoby... Puszczalskiej, trudno mi ją wyobrazić sobie taką, ale.. To dodaje smaczku ;D Czekam na więcej, Hwaiting! :33

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem strasznie ciekawa, co będzie dalej! ^^ z tym Kaibaekiem to się sprawa pokomplikowała, zastanawiam się, jak to rozwiążesz :3 Channie wydał mi się tutaj takim troszkę dupkiem, ale widocznie Amber (której notabene kompletnie nie mogę sobie wyobrazić w roli puszczalskiej) musiała go bardzo tą zdradą zranić. Chyba że on po prostu tak ma i tyle. Podsumowując, czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg i życzę duużo weny ;w;

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziś rano specjalnie chciałam jak najszybciej się wyzbierać do szkoły, żeby zdążyć przeczytać i... UDAŁO MI SIĘ!
    No znaczy... na autobus musiałam prawie biec i nie zdążyłam komentować, ale przynajmniej przeczytałam i nie męczyło mnie to cały dzień.
    Ten rozdział podobał mi się bardziej niż pierwszy. Tak fajnie połączyłaś wydarzenie. Zaczynając od tego, jak została potraktowana Amber (trochę było mi jej szkoda, ale LUBIIIĘ takiego Chanyeola!) do tego co się stało... z ... moim biednym biasem Kaiem! Chociaż według mnie jak Baekhyun teraz z nim nie zerwie to będzie mu coraz trudniej. No i nareszcie to ich ponowne SŁODKIE spotkanie! Oni są sobie przeznaczeni. *__*
    Chcę więcej - chociaż zarzekałam się, że wole opka w mroczniejszych klimatach.

    Życzę weny! <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Kompletnie nie potrafię komentować i dodatkowo piszę z telefonu, ale mam potrzebę powiedzieć ci, że jesteś wspaniała ;; Ten fanfik urzekł mnie kiedy tylko go zapowiedziałaś, naprawdę. Zawsze najbardziej cenię sobie fabułę, najbardziej lubię te proste, ale jednocześnie cholernie ciekawe i wciągające, u ciebie w końcu taką znalazłam, w końcu o EXO, a jakby tego było mało, znasz się na interpunkcji i ładnie ubierasz wszystkie wydarzenia w słowa, więc...ideał ;; Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Ściskam mocno ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. To na pewno jest przeznaczenie, że Chanyeol i Baekyun znowu się spotkali. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach.
    Haha nie wiem czemu, ale śmiać mi się chciało z Amber. Jak on ją w ogóle potraktował. Trochę mi jej szkoda, no ale.. Lubię jego charakterek ;D
    No i ten wypadek. Biedny Kai, a Baekhyun jeszcze planował z nim zerwać. Eh.
    Rozdział genialny, czekam na więcej. Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj~ Jestem tu nie pierwszy raz, ale, jeśli mnie pamięć nie myli, to pierwszy raz komentuje Twoją notkę. Tak wiele razy chciałam Ci napisać jak wielkie wrażenie wywołuje u mnie Twój dar pisarski, ale czytając "recenzje" i oceny innych obserwatorów, pomyślałam, ba! byłam pewna, że nie sprostam zadaniu i nie dam rady pochwalić Cię w należyty sposób. Teraz, jednak mam wrażenie, że jeśli nie napiszę tego co czuję, to moje wewnętrzne "ja" nie da mi spokoju. Ogólnie, bardzo długo rozmyślałam nad tym co oryginalnego mogłabym wymyślić, ale doszłam do wniosku, że mój komentarz jest jednym z wielu i zapewne nic wielkiego dla Ciebie znaczyć nie będzie. Niemniej jednak, chcę abyś wiedziała, że po przeczytaniu i "przetrawieniu" każdego rozdziału wyłania mi się z tego wszystkiego jakiś morał lub wpadam w głęboką zadumę. Było tak głównie w przypadku "Dark side of the moon". Zawsze rozmyślałam o tym, co nakłaniało mieszkańców wyspy by oskarżać uroczego Luhana o popełnienie tak wielu zbrodni. Ale zostawmy to opowiadanie w spokoju. W końcu, zostało zakończone i nie należy teraz o nim wspominać. Wróciłaś z nową, równie urzekającą historią, która mnie wręcz oczarowała, mimo iż opublikowałaś tylko dwa rozdziały. Podoba mi się to, w jaki sposób przedstawiasz bohaterów, a moje serce w szczególności podbił Chanyeol. Cieszy mnie również obecność Chena, sama nie wiem dlaczego. Baek to Beak. Zawsze będę pałała do niego sympatią, jakkolwiek przedstawiony by nie został. Co do Amber, nie lubię jej. Nie dlatego, że jest byłą Chana i czuję się troszkę zazdrosna, tylko dlatego, że go zdradziła. To jest jedyna rzecz, której w stu procentach nie toleruję. Tak więc, zniechęciła mnie do siebie już na wejściu.
    Chcę przeprosić, że nie komentowałam Twoich opowiadań, choć byłam (i wciąż jestem) w pełni świadoma jak bardzo zasługują na pochwałę. Postaram się to jednak zmienić, no, chyba że nie będziesz chciała :)

    Pozdrawiam :*

    Nee-chan

    OdpowiedzUsuń
  11. to opowiadanie zauroczyło mnie już od pierwszego rozdziału. jest takie nieprzesłodzone i to mi się w nim bardzo podoba. Czekam na następny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetnie rozegrałaś motyw ponownego spotkania się chłopaków! Biedny Kai, mam nadzieje, że wypadek nie spowodował w nim jakiś trwałych uszkodzeń, jednocześnie zastanawiam się, co czuje do niego Bae. Podobnie, jak ty nie wiesz kto z kim będzie w Księżycowej Przystani, ja nie wiem kto z kim ostatecznie będzie u ciebie ^^ Prawdę mówiąc, każdy tu do siebie pasuje. A tak na marginesie, Luhan to świetny przyjaciel.
    Teraz Amber, jej rzekome maltretowanie wprawiło mnie w osłupienie i zaczęłam nieco inaczej na nią patrzeć. Może źle ją oceniłam? Wydaje się fałszywa i strasznie tandetna, ale... zdaje się, że jest coś o czym nie wiemy.
    Przepraszam za chaotyczność komentarza, ale od tygodnia jestem chora i słabo kontaktuje z rzeczywistością, toteż i post mogłam przeczytać przeoczając istotne szczegóły.
    Pozdrawiam ciepło! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Podobnie jak koleżanka wyżej, też już pamiętam tę pierwotną wersję i czuję się dokładnie tak samo! Wracają piękne wspomnienia :')
    Kwiatek oczywiście mnie rozwalił i nadal nie mogę się przestać uśmiechać na samą myśl o tym. Ok, wiem, jestem durna! Bo przecież tutaj poważne rzeczy się działy - wypadki, omdlenia, siniaki, gipsy, a ja nadal śmieję się z kwiatka.
    Wybacz :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten fragment z Amber i Chanyeol'em skądś kojarzę... z Twojego dawnego opowiadania... Tak? :) I nie tylko ten... w szpitalu też. :) Heh, a jednak się znów spotkali. :) Mam nadzieję, że Jongin dojdzie do siebie. :) I co z Amber? Skoro to nie Chanyeol ją bije, to kto? Co ona takiego przed nim ukrywa?

    OdpowiedzUsuń
  15. Cóż, Chanyeolowi nie udało się pozbyć Amber tak szybko, jak chciał. Chociaż nie przepadam za tą dziewczyną, zastanawiam się, skąd te siniaki... Chyba jej nie bije, prawda?
    Boże, Jongin w szpitalu... To się stało tak niespodziewanie, a dopiero co Baekhyun zastanawiał się nad tym, żeby z nim zerwać. ciekawa jestem, co teraz będzie.
    Chanyeol i Bae spotkali się ponownie, w sumie właśnie na to czekałam xd Kolejny przypadek, chociaż może jednak nie?
    Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń