Rozdział drugi
You can look into my
eyes and pretend all you want
But I know, I know
Your love is just a lie
But I know, I know
Your love is just a lie
Oparł się ramieniem o framugę
drzwi i spojrzał uważnie na pakującą swoje rzeczy Amber. Sam nie wiedział
dlaczego, ale czerpał z tego niewyobrażalnie wielką satysfakcję, gdy widział
zbierające się w jej oczach słone łzy i trzęsące się dłonie, którymi próbowała
wyjmować z albumów fotografie. Chanyeol skrzyżował ramiona na torsie i
przekrzywił lekko głowę, uważnie przyglądając się swojej byłej dziewczynie. Sam
nie mógł uwierzyć w to, że to koniec. Nareszcie uwolnił się od tej toksycznej
osoby i miał nadzieję, że teraz już będzie tylko lepiej. Może był zbyt pewny
siebie, jednak wiedział doskonale, że zasługuje na kogoś o wiele lepszego. Mało
było osób godnych jego miłości, a Amber z pewnością się do nich nie zaliczała.
- Nie lepiej wszystko spalić? –
zapytał, podchodząc do roztrzęsionej dziewczyny. Gdy spojrzała na niego
załzawionymi oczami, posłał jej kpiący uśmieszek i pokręcił głową z
niedowierzaniem. – Sama mówiłaś, że powinienem ruszyć do przodu, więc dlaczego
ty chcesz utknąć w miejscu? – ostentacyjnie wyrwał jej z dłoni plik zdjęć i
zaczął je na szybko przeglądać. – Hm, szkoda ich. Ładnie na nich wyszedłem –
stwierdził i wzruszył ramionami, podchodząc do okna.
- Channie, co ty robisz? –
zapytała łamiącym się głosem Amber. – Chan! – wykrzyknęła spanikowana, widząc,
jak otwiera na oścież okno i w dalszym ciągu ogląda zdjęcia. – Nie zabieraj mi
jedynych pamiątek po nas.
- To takie ckliwe, nie uważasz? –
zakpił Chanyeol, opierając się biodrem o parapet.
Wyjrzał przez otwarte na oścież
okno i zamyślił się na chwilę. Z zadumy wyrwała go Amber, która próbowała
odebrać od niego zdjęcia. Chłopak jeszcze mocniej zacisnął palce na
fotografiach i spojrzał zawzięcie na dziewczynę. Nie spuszczając z niej wzroku,
przedarł kilka zdjęć i wyrzucił je przez okno. Kawałki papieru poszybowały
najpierw w górę, a po chwili zaczęły powoli upadać, aż w końcu wylądowały
bezszelestnie na chodniku, prosto pod nogami przechodniów.
- Co ty wyprawiasz?! – krzyknęła
zrozpaczona Amber, próbując wyrwać Chanyeolowi resztę zdjęć. – To jedyne, co mi
po nas zostało!
- Gdybyś mnie nie zdradziła, to
nie musiałabyś się użalać nad zdjęciami, bo wciąż mogłabyś nas mieć! –
wykrzyczał dziewczynie prosto w twarz, dając tym samym upust wszelkim emocjom,
które się w nim kłębiły od kilku dni.
Amber otworzyła szeroko oczy i
rozdziawiła usta zaskoczona tak nagłym wybuchem Chanyeola. Zwykle był spokojnym
człowiekiem, czasami aż za spokojnym i prawda była taka, że dziewczyna pierwszy
raz widziała go tak zdenerwowanego. Mimo wszystko postanowiła zaryzykować i
ponownie zacisnęła palce na fotografiach, próbując wyrwać je z dłoni Chana.
Chłopak nie zamierzał odpuścić,
co wyglądało, jakby naprawdę czerpał ogromną satysfakcję z całej tej sytuacji.
Wprost napawał się widokiem rozdygotanej i zapłakanej szatynki, która wciąż
walczyła o jedyne pamiątki po ich związku. Nagle łokieć Amber zawadził o
stojącą na parapecie doniczkę z kwiatkiem, przez co przedmiot zachybotał się
niebezpiecznie i ostatecznie wypadł przez okno.
- Nie! Tylko nie mój kwiatuszek!
– krzyknął Chanyeol za lecącą z piątego piętra doniczką. – Wiesz, jak trudno
jest wyhodować takiego kwiatka?! – wrzasnął na dziewczynę, która wychyliła się
przez okno, by sprawdzić, co stało się ze spadającym przedmiotem. Gliniana donica
z hukiem wylądowała na chodniku tuż przed starszym mężczyzną. Poszkodowany
uniósł głowę i pogroził szatynce swoją drewnianą laską, wykrzykując coś
niezrozumiałego pod jej adresem. – Nie dość, że zrzuciłaś mojego kwiatka, to
jeszcze prawie przyprawiłaś o zawał jakiegoś biednego staruszka – podsumował
Chanyeol i cisnął w dziewczynę resztą zdjęć. – Zbieraj swoje rzeczy i wynoś się
z mojego mieszkania.
*
Wzdychając głośno, założył ręce
na klatce piersiowej i wyjrzał przez przybrudzone zaschniętymi kroplami deszczu
okno. Powoli zaczynało się ściemniać, co oznaczało, że nadszedł czas wracać do
domu, zwłaszcza że obiecał swoim rodzicom zjedzenie z nimi wspólnej kolacji.
Pewnie i tak byli na niego źli, że tak długo zasiedział się u Chena, ale nic
nie mógł na to poradzić. Dawno się nie widzieli, gdyż ostatnie dwa tygodnie
Jongdae spędził ze swoją dziewczyną u babci w małej mieścince oddalonej od
Seulu o kilka godzin jazdy samochodem. Prawdziwa dziura zabita dechami, jak to
określił Chen podczas jednej z nielicznych rozmów telefonicznych. Zawsze żalił
się wtedy Baekhyunowi, że z ledwością udaje mu się złapać sygnał na komórce, a
i tak zwykle połączenie zostawało przerywane, bo niechcący Chen przesunął się o
krok, tracąc tym samym zasięg. Mimo wszystko po powrocie do Seulu, opowiadając
Baekhyunowi o wyjeździe, nie ukrywał ekscytacji, ale pewnie wynikało to z
faktu, że mógł spędzić aż dwa tygodnie z
Yejin.
- Wszystko w porządku? – zapytał
układający swoje rzeczy w szafie Chen. Na chwilę zaprzestał tej czynności i
spojrzał uważnie na stojącego przy oknie przyjaciela. – Hyunnie, co jest? –
zaniepokojony podszedł do blondyna i objął go od tyłu w pasie, opierając brodę
na jego ramieniu.
- Dawno tak do mnie nie mówiłeś –
zaśmiał się cicho Byun, odchylając głowę i opierając policzek na policzku
szatyna. – Przez ostatnie dni zastanawiałem się nad moim związkiem z Jonginem –
powiedział ściszonym głosem i cicho westchnął. – Chyba się wypaliłem, oboje się
wypaliliśmy. Wiem, że on się stara. Wszyscy to widzą dookoła, ale wiem, że to
wymaga od niego ogromnego zaangażowania, a dłużej nie chcę go zwodzić.
- Chcesz z nim zerwać? – spytał
zaskoczony Chen. Spodziewałby się wszystkiego, ale z pewnością nie tego, że
jego przyjaciel zechce zakończyć tak długi związek w przeciągu zaledwie kilku
chwil. Gdy Baekhyun odsunął się od niego i przytaknął głową, szatyn wypuścił
powietrze przez lekko rozchylone usta i z wrażenia opadł na fotel. – Jesteś
pewny?
- Tak – rzucił Byun i lekko się
uśmiechnął do samego siebie. – Kai zawsze będzie dla mnie ważny, ale już nigdy
nie będzie osobą, w której się kiedyś zakochałem. Może to nie fair, jednak nie
mogę dłużej dusić się w tym związku. Przestał być moim powietrzem i czas chyba
znaleźć nowe.
- A jeśli go nie znajdziesz? –
spytał nieśmiało Chen, przyglądając się blondynowi, który na te słowa odwrócił
się do niego przodem i wzruszył ramionami. – Jeśli chcesz od niego odejść, to
zrób to.
Baekhyun przytaknął głową i
słysząc znajomą melodię sygnalizującą przychodzące połączenie, rozejrzał się za
swoim telefonem. Namierzywszy urządzenie wzrokiem, podszedł do szafki i zgarnął
z niej komórkę. Zdziwiony wyświetlającym się na ekranie imieniem przyjaciela,
przesunął po nim kciukiem i przyłożył aparat do ucha.
- Co jest, Hannie? – zapytał
weselszym tonem głosu. Czuł się tak lekko, jakby nagle zrzucił z pleców ogromny
ciężar. Był stuprocentowo pewny swojej decyzji i nic nie mogło go od niej
odwieźć. – Wszystko w porządku? – odezwał się ponownie, nie uzyskawszy
wcześniej odpowiedzi.
- Właśnie dostałem telefon od
Kyungsoo. Kai… On… - zaczął łamiącym się głosem Luhan, a serce Baekhyuna
momentalnie zamarło w bezruchu. – Mieli wypadek samochodowy, gdy wracali do
Seulu…
- Co z Jonginem? Mów! – wrzasnął
do słuchawki roztrzęsiony chłopak, starając się nie zapomnieć o oddychaniu.
Poczuł się, jakby nagle został odcięty od dopływu tlenu; płuca nienaturalnie
się skurczyły, a żołądek został ściśnięty w imadle bólu i przerażenia, które
momentalnie wypełniły wnętrze chłopaka. – Luhan, do jasnej cholery, powiedz, co
z Jonginem! – krzyczał rozdygotany, ledwo mogąc utrzymać telefon w dłoni.
Przerażony Chen poderwał się z
fotela i podbiegł do przyjaciela, który z ledwością trzymał się na nogach.
Obejmując go szczelnie w pasie, pomógł mu usiąść na łóżku. Baekhyun był w takim
szoku, że nawet nie zauważył tego, że siedzi na miękkim materacu i nie ucierpi,
jeśli nagle zemdleje. Próbował wsłuchać się w odgłosy dobiegające z otoczenia,
w którym znajdował się Luhan, jednak wszystko zlewało się w jedną,
niezrozumiałą całość.
- Jego stan jest stabilny, ale
nie wygląda zbyt dobrze.
- Niedługo będziemy w szpitalu –
powiedział drżącym głosem Baekhyun i zakończył połączenie. – Musimy szybko
jechać do szpitala – zwrócił się do Chena, który skinął głową na zgodę i razem
skierowali się ku wyjściu z pokoju.
*
Odłożył na stolik pustą butelkę
po piwie i odprowadził wzrokiem Amber, której pakowanie zabrało więcej czasu
niż Chanyeol mógł przypuszczać. Gdyby wiedział wcześniej, że zajmie jej to
wieczność, to wszystko spakowałby do jednego wora i wyrzucił na śmietnik. Ona
musiała oczywiście dokładnie poskładać bluzeczki z falbankami i nie zdziwiłby
się, gdyby nawet majtki składała w kosteczkę, żeby nic się nie wymięło.
Kiedy tak patrzył na swoją byłą,
zastanawiał się, gdzie przez ostanie miesiące podziewał się jego mózg, bo na
pewno nie był na swoim miejscu. Jakim cudem stał się tak ślepy, że dał się
omamić tak podłej dziewczynie, jaką była Amber?
- Po resztę rzeczy przyjdę jutro
– powiedziała, wrzucając do torebki pudełka z filmami DVD, które należały do
kolekcji Chana.
- Co ty robisz? – zapytał
oburzony, podnosząc się z kanapy. Podszedł do szatynki i wyrwał jej z ręki
torebkę, a z niej następnie wyjął swoją własność. – To. Należy. Do. Mnie. –
wycedził przez zaciśnięte zęby i oddał dziewczynie skórzaną torbę. – Wynoś się.
Rzeczy jutro wystawię przed drzwi, żebyś nie musiała wchodzić. Ach i oddaj mi
klucze do mieszkania.
- Nie – rzuciła morowo,
zakładając ręce na biuście. – Przecież wiesz doskonale, że to nie jest koniec.
Chwilowy kryzys. Przejdziemy przez to – uśmiechnęła się słodko i przejechała
dłonią po policzku Chana.
Park przewrócił oczami i nagle
poczuł jak robi mu się niedobrze od całej tej słodkości, którą opływała
dziewczyna oraz zakłamanych słów wychodzących z jej ust. Jeszcze niedawno dałby
się pokroić, by móc je całować, a teraz żałował każdej sekundy spędzonej z tą
osobą. Nie mogąc dłużej patrzeć na Amber, złapał ją za ramię i wyprowadził do
przedpokoju. Otworzył drzwi na oścież i wyrzucił dziewczynę z mieszkania. Za
nią wyleciały dwie walizki i kartonowe pudło z książkami.
- Co się patrzysz? Mam ci pomóc
może znieść rzeczy do samochodu? – zapytał poirytowany, opierając się ramieniem
o framugę drzwi.
Szatynka tupnęła ze złości nogą,
położyła karton na jednej z torb, złapała za rączki od walizek i ruszyła w
stronę schodów. Chanyeol przekrzywił lekko głowę i zaśmiał się pod nosem, nie
mogąc powstrzymać śmiechu. Widok byłej próbującej kroczyć z dumnie uniesioną
głową i co chwile potykającej się o własne nogi był naprawdę zabawny. Jednak do
czasu, bo gdy tylko postawiła stopę na pierwszym stopniu coś poszło nie tak i
jej noga dziwnie się wykrzywiła. Nim Amber zdążyła wydać z siebie chociaż
krótki dźwięk, poleciała jak długa przed siebie i w ostateczności wylądowała na
półpiętrze. Krzyk dziewczyny wypełnił cały budynek i Chanyeol był święcie
przekonany, że usłyszeli ją nawet ludzie mieszkający dwie przecznice dalej.
- Channie, chyba złamałam nogę!
*
Czas niemiłosiernie się dłużył.
Zupełnie, jakby Baekhyun nagle znalazł się w bańce, w której wszystko stanęło w
miejscu. Choćby nie wiadomo, jak głośno krzyczał, nikt nie był w stanie go
usłyszeć. Z każdym mijanym budynkiem Seulu, serce chłopaka biło coraz wolniej i
czasami wydawało mu się, że w ogóle nie daje żadnych oznak życia. Zmuszał
samego siebie do oddychania, starając się pamiętać, że po wzięciu głębokiego
wdechu powinien nastąpić wydech. Kilka razy przyłapał się na tym, że całkowicie
zapomniał o istnieniu powietrza. Bańka, w której się znajdował zdawała się nie
przepuszczać tlenu, a chłopak z każdą kolejną sekundą coraz bardziej się dusił,
nie mogąc zachłysnąć się swoim powietrzem.
Nie miał pojęcia, co takiego
działo się z nim przez całą drogę do szpitala. Zupełnie, jakby ktoś wyciął z
jego pamięci ten fragment życia. Świadomość powoli zaczęła do niego wracać, gdy
zbliżali się do szpitala, do którego przywieźli chłopaków po wypadku. Baekhyun
chciał, jak najszybciej znaleźć się w budynku, by dowiedzieć się, co takiego
się wydarzyło na jednej z seulskich ulic. Pragnął zobaczyć Jongina, spojrzeć
kolejny raz na jego twarz i przeprosić, że chciał z nim zerwać. Czuł się
wszystkiemu winny. Przez całą drogę w głowie chłopaka huczały jego słowa, kiedy
mówił Chenowi, że chce zerwać z Jonginem. Teraz to wszystko zdawało się być dla
niego jednym, wielkim i w dodatku nieśmiesznym żartem. To miała być kara za to,
co chciał zrobić temu chłopakowi? Bo jeśli tak, to dla Baekhyuna była ona
najsurowszą karą, jaką tylko mógł dostać za swoje niecne uczynki i okropne
myśli.
Gdy tylko samochód zatrzymał się
przed szpitalem, blondyn z ledwością pociągnął za wewnętrzną klamkę i pchnął
drzwi, które zdawały się ważyć tonę. Wszystko działo się jakby w zwolnionym
tempie. Wysiadając z pojazdu, o mało co nie przewrócił się na chodnik, gdy
nagle nogi odmówiły mu posłuszeństwa. W ostatnim momencie złapał za drzwi
samochodu i uniósł się do pionu, rozglądając się przy okazji dookoła siebie.
Sam nie wiedział, dlaczego to robił. Wciąż chyba miał nadzieję, że to pomyłka i
zaraz zobaczy roześmianego Jongina z kilkoma stłuczeniami i siniakami. Tak
bardzo pragnął go dotknąć, powiedzieć, że wszystko się ułoży, obiecać kolejny
raz niestworzone rzeczy.
- Chodź – szepnął łamiącym się
głosem Chen, obejmując Baekhyuna w pasie. Blondyn spojrzał na niego zapłakanymi
oczami i wyjąkał coś niezrozumiałego, po czym mocno wtulił się w przyjaciela,
tym samym mocząc jego koszulkę słonymi łzami. – Już, spokojnie. Jestem tutaj –
zamruczał zachrypnięty szatyn, gładząc Byuna po włosach. – Chodźmy – dodał po
chwili i zamknął drzwi, o które dotychczas opierał się Baekhyun.
Blondyn z ledwością podążał za
Chenem i gdyby nie on, pewnie nie raz upadłby na ziemię, potknąwszy się o
własne nogi. Nieprzytomnym wzrokiem patrzył przed siebie, chociaż i tak niczego
nie mógł zobaczyć przez zgromadzone w oczach łzy. Raz po raz pociągał nosem i
ocierał rękawem bluzy mokre od płaczu policzki.
Już z daleka dostrzegł swojego
najlepszego przyjaciela, który siedział na jednym z plastikowych krzeseł i
nerwowo tupał nogą o kafelkową podłogę. Baekhyun oswobodził się z uścisku Chena
i pędem pobiegł w stronę Luhana. Gdy tylko go zobaczył, poderwał się z miejsca
i ruszył mu naprzeciwko, zdając sobie sprawę z tego, w jak kiepskim stanie jest
jego przyjaciel. Byun bez słowa wtulił się w ciało szatyna i wybuchł głośnym
płaczem, chcąc pokazać wszystkim, jak bardzo go to wszystko rozbiło na
kawałeczki.
- Co z nim? Co z Jonginem? –
wyszlochał, mocząc rzewnymi łzami koszulkę chłopaka. Zacisnął na niej drżące
dłonie i pociągnął głośno nosem. – Błagam, powiedz, że z nim wszystko w
porządku…
- Mówiłem przez telefon, że stan
zdrowia Jongina jest stabilny. Jest mocno poobijany i ma złamane dwa żebra oraz
rękę. Złego diabli nie biorą – powiedział Luhan i uśmiechnął się pocieszająco
do Baekhyuna, który próbował się pozbierać w całość. – Przestań beczeć. Ten
idiota nie jest wart twoich łez.
- Nie mów tak. Nie teraz –
poprosił roztrzęsiony Byun, siadając na krześle. – Jego rodzice już
przyjechali?
- Tak. Rozmawiają z lekarzem –
odpowiedział Lu i zajął miejsce obok blondyna. Spojrzał na stojącego obok nich
Chena i skinął głową na wolne krzesło.
Baekhyun nie mógł wysiedzieć na
miejscu. Chciał jak najszybciej wejść na salę, gdzie leżał Jongin, by móc go w
końcu zobaczyć i na własne oczy przekonać się, że nic wielkiego mu się nie
stało. Podniósł się z niewygodnego krzesła i przeszedł kilka kroków w stronę
odpowiednich drzwi, przy okazji rozglądając się dookoła, by upewnić się, że
nikt na niego nie patrzy. Już miał sięgnąć do klamki, gdy poczuł wokół
nadgarstka delikatny, acz stanowczy uścisk dłoni. Obejrzał się za siebie i
zagryzł usta w wąską linię, gdy zobaczył stojącego za nim Luhana.
- Chcę go zobaczyć – wyszeptał
słabym głosem, wpatrując się intensywnie w oczy przyjaciela.
- Nie pozwolą ci wejść na salę.
Dopiero jutro będzie można się z nim zobaczyć – powiedział spokojnie Luhan i
przytulił do siebie przyjaciela, chcąc w ten sposób okazać mu trochę wsparcia.
Wiedział doskonale, jak ciężka jest to dla niego sytuacja, dlatego nic tak
bardzo nie liczyło się dla niego, jak bycie obok Baekhyuna i wspieranie go
całym sercem. Nagle chłopak poczuł, że blondyn traci grunt pod nogami i osuwa
się wprost w jego ramiona. – Chen, biegnij po pielęgniarkę! – zdążył jedynie
krzyknąć, nim usiadł na plastikowym krześle, sadzając Byuna obok siebie.
Bezwładna głowa Baekhyuna opadła
na jego ramię i gdyby nie szybki refleks Luhana, grawitacja zwyciężyłaby nad
ciałem blondyna. Objął rękoma kruche ciało przyjaciela i spanikowany rozejrzał się
dookoła, wzrokiem szukając jakiegokolwiek lekarza czy pielęgniarki.
*
Chanyeol przewrócił teatralnie
oczami, kiedy leżąca na kozetce szatynka po raz kolejny wydała z siebie
przeciągły jęk spowodowany rozprzestrzeniającym się po całym jej ciele bólem. Nie
mógł dłużej znieść tego użalania się nad sobą, jednak wolał nie wychodzić z
pomieszczenia, gdyż przy drzwiach stała postawna pielęgniarka i ominięcie jej
graniczyło z cudem. Chłopak rozejrzał się po przestronnym pokoju i głośno
westchnął, w głowie odliczając sekundy dzielące go od wybiegnięcia ze szpitala
i ucieknięcia jak najdalej od Amber. Wszystko szło po jego myśli, już prawie
się jej pozbył, a pech chciał, że po raz kolejny utknął z nią w jednym
pomieszczeniu i to w dodatku takim, z którego wyjście oznaczało spotkanie z
groźnie wyglądającą kobietą.
Na samą myśl o pielęgniarce przez
ciało Chanyeola przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a on z czystej ciekawości
spojrzał na nią przez ramię. Wciąż stała w tym samym miejscu, w takiej samej
pozycji bojowej, którą chciała chyba nastraszyć nastolatka. Nieprzyjemny wyraz
jej twarzy sprawił, że Chan poczuł się, jakby właśnie grał w niskobudżetowym
horrorze, do którego zatrudniają aktorów niewymagających zbyt wielkiej
charakteryzacji.
Westchnąwszy cicho, ponownie przeniósł
wzrok na leżącą na kozetce Amber i oparł brodę na splecionych dłoniach, przy
okazji wbijając łokcie w uda. Zaczynało mu się nudzić i gdyby nie strażniczka,
pewnie wyszedłby na korytarz, żeby przespacerować się kilka razy dla
rozprostowania kości. Słysząc odgłosy rozmowy dochodzące zza zamkniętych drzwi,
wyprostował się na krześle i wytężył słuch, chcąc dokładniej przysłuchać się
konwersacji. Nim jednak cokolwiek dotarło do jego uszu, klamka opadła pod
naporem czyjejś dłoni, potężna pielęgniarka odskoczyła w ostatnim momencie w
bok, a do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha lekarz, który
wcześniej robił Amber prześwietlenie nogi. Chanyeol miał nadzieję, że dobry
humor szpakowatego mężczyzny oznacza, że z dziewczyną wcale nie jest tak źle i
obędzie się bez zakładania gipsu.
- Niestety nie mam dla pani
dobrych wieści – powiedział mężczyzna, tym samym sprowadzając Chanyeola
brutalnie na ziemię. – Konieczne będzie unieruchomienie nogi.
- To po coś się tak szczerzył,
bucu? – pomyślał załamany Park, zdając sobie doskonale sprawę, że przez to
wszystko nie uwolni się od Amber dopóki ona nie pozbędzie się gipsu. – Na jak
długo? – zapytał po chwili, modląc się w duchu, by podana przez lekarza liczba
nie przekraczała granic tolerancji przez Chanyeola.
- Myślę, że nie dłużej niż
półtora tygodnia – odpowiedział mężczyzna i ponownie się uśmiechnął. – Zaraz
pielęgniarka się panią zajmie, a ja tymczasem chciałbym z tobą porozmawiać –
dodał po chwili, gdy dokładnie przeanalizował kartę pacjentki. Posłał brunetowi
wymowne spojrzenie i dłonią wskazał niedomknięte drzwi, przy których w dalszym
ciągu stała potężna pielęgniarka.
Chanyeol skinął głową i nie
racząc nawet spojrzeć na poszkodowaną Amber, wyszedł za lekarzem na korytarz.
Był naprawdę ciekaw, o czym to chce z nim porozmawiać doktor. Park założył ręce
na torsie, nie zważając zbytnio na to, że taka postawa nie jest zbyt właściwa
podczas rozmowy z lekarzem. Nie obchodziło go, jakie zdanie sobie o nim wyrobi.
Chciał tylko usłyszeć, co ma do powiedzenia, chociaż nawet i to było mu
obojętne.
- To twoja dziewczyna? – zapytał
doktor, uważnie przyglądając się twarzy Chana. Głową skinął na przymknięte
drzwi, jakby chciał podpowiedzieć chłopakowi i ułatwić mu odpowiedź.
- Była. Nic nas już nie łączy –
wymruczał, wzruszając ramionami. – Czemu pan o to pyta? – zmarszczył pytająco
czoło i przejechał dłonią po ramieniu, wywołując tym samym gęsią skórkę na
całym ciele.
- Martwią mnie trochę te siniaki
na jej ciele – wyjaśnił lekarz i zmierzył Chanyeola wzrokiem, jakby chciał się
upewnić, że nie byłby zdolny do tego, by podnieść rękę na swoją dziewczynę,
nawet jeśli ona była już tylko jego eks. – Dobrze, po twojej minie wnioskuję,
że też niewiele o tym wiesz. Proszę jednak porozmawiać z nią o tym. Nie
wiadomo, co dzieje się za twoimi plecami – dodał i nim Chanyeol zdążył
cokolwiek powiedzieć, wszedł z powrotem do gabinetu, zamykając za sobą drzwi.
Zszokowany Park rozejrzał się
dookoła i nie mając lepszego pomysłu, usiadł na jednym z plastikowych krzeseł.
Wciąż po głowie krążyły mu słowa lekarza, do których nie miał pojęcia, jak się
odnieść. Amber to zamknięty rozdział w jego życiu, jednak już sam nie wiedział,
co zrobić w zaistniałej sytuacji. Zdawał sobie sprawę z tego, że czeka go
bardzo długa rozmowa z byłą dziewczyną, na którą naprawdę nie miał najmniejszej
ochoty.
Zmęczony całym tym zamieszaniem
przymknął zmęczone powieki i oparł głowę o zimną ścianę. Nagle wszystko
przestało mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie. Chanyeol całkowicie odciął się
od otaczającego go świata i na chwilę zatopił się we własnych myślach, które
nie miały nic wspólnego ze złamaną nogą, siniakami, a tym bardziej Amber. Na
chwilę zapomniał o byłej dziewczynie i wszelkich problemach.
- Usiądź na chwilę tutaj –
powiedział jakiś chłopak, tym samym wyrywając Chana z zamyślenia. Otworzył oczy
i spojrzał na nieznajomego szatyna, który sadzał ostrożnie na krzesło
blondwłosego chłopaka. – Możesz rzucić na niego okiem? Ja muszę skoczyć po coś
do picia – zwrócił się nagle do Chanyeola.
- Ee, jasne – rzucił po chwili
zaskoczony i uważnie spojrzał na siedzącego obok blondyna. Ten zdawał się kompletnie nie kontaktować z
otoczeniem, co chwilę unosił bezwładną głowę, to znów opuszczał, jakby nie był
na tyle silny, by utrzymać ją w pionie. Chanyeol przeniósł wzrok na dłoń
nieznajomego, w której coś kurczowo zaciskał. – Wszystko w porządku? – zapytał
po chwili zaniepokojony zachowaniem blondyna.
Gdy uniósł głowę i spojrzał na
niego zamglonymi oczyma, rozdziawił nieco usta i przeklął na tyle głośno, że
przechodząca obok pielęgniarka to usłyszała, za co zgromiła go wzrokiem. Posłał
kobiecie przepraszający uśmieszek i przeniósł wzrok na blondyna, na którego
kilka dni wcześniej wpadł na ulicy. Może raczej to on wpadł na niego, jednak
wtedy takie szczegóły były najmniej ważne.
- Muszę… - zaczął słabym głosem i
odchrząknął głośno, chcąc odzyskać naturalną barwę. Zmrużył oczy i uniósł dłoń,
po czym ją otworzył, a oczom Chanyeola ukazała się niewielka tabletka. – Muszę
to zażyć. Podobno ma mi pomóc, ale nie mam czym jej popić – pożalił się i
ponownie zacisnął lek w dłoni.
Park rozejrzał się dookoła i
momentalnie jego wzrok zatrzymał się na stojącym nieopodal bojlerze z wodą.
Widocznie tamten chłopak był tak roztrzęsiony, że nawet go nie zauważył. Chan
podniósł się z krzesła i szybko podszedł do urządzenia, po czym nalał do
plastikowego kubka trochę zimnej cieczy i wrócił do blondyna. Bał się, że od
tej tabletki zależy jego życie, dlatego wolał nie czekać na tamtego chłopaka.
- Trzymaj – powiedział nieco
drżącym głosem, podając mu kubek. Blondyn niepewnie na niego spojrzał i
ponownie opuścił głowę. – To tylko woda mineralna. Nie zamierzam cię otruć –
dodał, widząc, że chłopak nie kwapi się do zabrania kubka.
Po chwili sięgnął po plastikowe
naczynie, łyknął tabletkę i popił ją wodą, wykrzywiając przy tym twarz w
grymasie niezadowolenia.
- Dzięki – szepnął słabym głosem,
oddając Chanyeolowi pusty kubek.
Niespodziewanie głowa chłopaka
opadła prosto na jego ramię, a on nie wiedząc, co zrobić, złapał go w pasie, by
nie spadł z krzesła. Spanikowany rozejrzał się za kolegą blondyna, a gdy
nareszcie zauważył go zmierzającego w ich kierunku, odetchnął z wyraźną ulgą.
- Co się stało? – zapytał
wystraszony, ściskając w dłoni butelkę z wodą mineralną.
- Kręci mi się w głowie – wymruczał
blondyn, unosząc bezwładną głowę z ramienia Chana. – Wziąłem tę tabletkę…
- Dałem mu wodę z bojlera, bo nie
wiedziałem, kiedy wrócisz, a nie chciałem, żeby zwlekał z wzięciem leku –
wyjaśnił Chanyeol, unosząc kubek i wskazując skinięciem głowy urządzenie. –
Wszystko z nim w porządku?
- Tak, dostał środek uspokajający
i chyba dlatego mu tak słabo – powiedział nieznajomy chłopak i odstawił butelkę
z mineralną na inne krzesło. – Uhm, dzięki za pomoc – dodał, posyłając
Chanyeolowi lekki uśmiech. – Chodź, Hyunnie – wyszeptał łagodnym głosem,
pomagając przyjacielowi wstać z krzesła. Widząc, w jak kiepskim stanie jest
blondyn, wziął go na ręce i nie mówiąc już słowa, oddalił się w stronę wyjścia
ze szpitala.
No, no, no...To opowiadanie robi się naprawdę ciekawe :) O twoim stylu pisania sie nie będe już wypowiadał bo jest genialny więc nie będę ci aż tak słodził bo w samozachwyt jeszcze wpadniesz...W każdym razie dziękuje za ten rozdział ponieważ był fantastyczny ! Powodzenia!
OdpowiedzUsuńPS. Chyba jestem pierwszym komentującym 2 rozdział! Ou jes!
Zero_
Ojoj biedny Chan będzie mieć na głowie jeszcze Amber... Współczuję Baekhyunowi mam nadzieję, że szybko się otrząśnie. Jestem ciekawa jak będzie wyglądało ich następne spotkanie ^^
OdpowiedzUsuńHA! Tylko czekałam na to az Chanyeol i bAekhyun znowu się spotkają >d Szkoda tylko, że w takich okolicznościach...
OdpowiedzUsuńChanyeol jest naprawde okropny i piszę to z uśmiechem na ustach, bo jestem zadowolona z tego jak potraktował Amber. Nawet jesli dziewczyna jest bita, szantażowana czy bóg jeden wie co jeszcze to jakoś jej los mało mnie obchodzi, jak na razie nie lubie jej i mam nadzieję, że szybko zniknie ;<
Co do Kaia to tez martwiłam się, że go uśmierciłaś... Jednak skoro żyję to mam nadzieję, że straci pamięć. Wtedy Baekhyun będzie mógł odejśc i może wkroczy nasz lulu ? ;3 Oj no, pomarzyć można xD Jestem niezwykle ciekawa co bedzie dalej, bo szczerze mówiąc nie mam żadnego pomysłu...
Weny~! <3
Czytając ten rozdział tak wiele mi się przypomniało z pierwotnej wersji. :D Był ten nieszczęsny kwiatek, który mi tak zapadł w pamięci ^^ i aż w pewnym momencie zjechałam niżej sprawdzając czy dziewczyna też złamie nogę xd czytanie tego rozdziału to jak oglądanie filmu, który się oglądało jakiś czas temu i na początku nic się nie pamięta, ale jak coś się zdarzy, to już się przypomina :D przed przeczytaniem pewnie nie powiedziałabym nic oprócz tego kwiatka, ale jak już czytałam to ciągle tylko 'aaaa! pamiętam' xdd i tak mam teraz, nie pamiętam co było dalej i nie wiem czy to przez to, że po prostu zapomniałam, czy nie opublikowałaś aż tak wiele rozdziałów. Ale jednak bym obstawiała, że nie pamiętam. A i jeszcze mam pytanie, czy to w tamtym opowiadaniu było na początku jak dziewczyna paliła zdjęcia [czy coś tam]? Wybacz za to, że tak dopytuję, ale ja tak mam, że jak czegoś sobie nie mogę przypomnieć albo nie jestem pewna, to będę się dotąd zastanawiać, aż mi się przypomni, a tu mi niestety pamięć nie pomoże, bo tyle tych blogów miałaś, że mi się czasem wszystko miesza :D
OdpowiedzUsuńOkej, może jednak zabiorę się w końcu za komentowanie. Jednak zaczynam nie lubić Amber [jej, czemu nazwałaś ją tak ładnym imieniem :(], jest strasznie denerwująca i z tą swoją gadką, i z zachowaniem. Jakby celowo chciała sobie coś zrobić tylko po to by zatrzymać Chana przy sobie. Po tym jak o niej myślał to też się zastanawiałam, co nim kierowało, że aż tyle czasu z nią był. Chociaż może to ta zdrada aż tak zmieniła w nim uczucia do niej. Sama wiem, że czasem można w jednej chwili zmienić zdanie co do jakiejś osoby. I chyba nawet go rozumiem, może tylko inaczej na to patrzę, bo widzę to z innej perspektywy? Tak, to musi być to.
Baekhyun :( wyobrażam sobie jak się musi czuć, a nawet wiem, jakie to okropne i co się z człowiekiem dzieje jak słyszy słowa 'wypadek' i imię kochanej osoby w jednym zdaniu. Całe szczęście, że Jonginowi nic nie jest, bo jakby stało się to najgorsze [w pewnym momencie tak zrozumiałam -ciekawe, że mój mózg nie uwzględnił słów Luhana-] to już Baek całkowicie by siebie obwiniał, mimo że to nie była jego wina. Jak dobrze mieć w takich chwilach przyjaciół. Co by z nim było gdyby nie Chen i Lu?
Spotkali się ponownie, ale okoliczności raczej nie do śmiechu. Ale jaki podwójny przypadek, że akurat ich bliskim coś się stało. A w ogóle, to zastanawiają mnie te siniaki Amber i czy to będzie miało jakiś wpływ na późniejsze zdarzenia.
A w ogóle teraz jestem podwójnie ciekawa, bo nie tylko tym co się zdarzy potem, ale też, czy to będzie coś co mi się przypomni xd [Jestem pewna, że miałam jeszcze coś napisać, ale jestem już tak głodna, że jedyne o czym myślę to, co mam w lodówce do jedzenia. :D ]
Tak, to właśnie w tamtym opowiadaniu była akacja z paleniem zdjęć, dokładniej w prologu. Masz genialną pamięć ^^ tutaj z tego zrezygnowałam, bo by do niczego to nie pasowało, a jednak dość dużo się pozmieniało, jedynie dwa pierwsze rozdziały są z tamtego opowiadania, a resztę pisałam od zera :)
UsuńDomyśliłam się, że to nie było tu potrzebne, ale jednak chciałam się dowiedzieć, czy dobrze pamiętam. Jakby nie było, przynajmniej tym razem poznam zakończenie, bo w tamtej, niestety, to nie było mi dane. XD
UsuńNareszcie mam czas skomentować - ...Nie wiem co napisać xd Zapowiada się bardzo ciakawie, chociaż reakcja Baeka, mimo że mnie nie zdziwiła, to mi się nie spodobała .__. Miał z nim zerwać a tu nagle ten wypadek ,_, Biedny Kai...
OdpowiedzUsuńAmber nie pasuje mi do osoby... Puszczalskiej, trudno mi ją wyobrazić sobie taką, ale.. To dodaje smaczku ;D Czekam na więcej, Hwaiting! :33
Jestem strasznie ciekawa, co będzie dalej! ^^ z tym Kaibaekiem to się sprawa pokomplikowała, zastanawiam się, jak to rozwiążesz :3 Channie wydał mi się tutaj takim troszkę dupkiem, ale widocznie Amber (której notabene kompletnie nie mogę sobie wyobrazić w roli puszczalskiej) musiała go bardzo tą zdradą zranić. Chyba że on po prostu tak ma i tyle. Podsumowując, czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg i życzę duużo weny ;w;
OdpowiedzUsuńDziś rano specjalnie chciałam jak najszybciej się wyzbierać do szkoły, żeby zdążyć przeczytać i... UDAŁO MI SIĘ!
OdpowiedzUsuńNo znaczy... na autobus musiałam prawie biec i nie zdążyłam komentować, ale przynajmniej przeczytałam i nie męczyło mnie to cały dzień.
Ten rozdział podobał mi się bardziej niż pierwszy. Tak fajnie połączyłaś wydarzenie. Zaczynając od tego, jak została potraktowana Amber (trochę było mi jej szkoda, ale LUBIIIĘ takiego Chanyeola!) do tego co się stało... z ... moim biednym biasem Kaiem! Chociaż według mnie jak Baekhyun teraz z nim nie zerwie to będzie mu coraz trudniej. No i nareszcie to ich ponowne SŁODKIE spotkanie! Oni są sobie przeznaczeni. *__*
Chcę więcej - chociaż zarzekałam się, że wole opka w mroczniejszych klimatach.
Życzę weny! <33
Kompletnie nie potrafię komentować i dodatkowo piszę z telefonu, ale mam potrzebę powiedzieć ci, że jesteś wspaniała ;; Ten fanfik urzekł mnie kiedy tylko go zapowiedziałaś, naprawdę. Zawsze najbardziej cenię sobie fabułę, najbardziej lubię te proste, ale jednocześnie cholernie ciekawe i wciągające, u ciebie w końcu taką znalazłam, w końcu o EXO, a jakby tego było mało, znasz się na interpunkcji i ładnie ubierasz wszystkie wydarzenia w słowa, więc...ideał ;; Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Ściskam mocno ♥
OdpowiedzUsuńTo na pewno jest przeznaczenie, że Chanyeol i Baekyun znowu się spotkali. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach.
OdpowiedzUsuńHaha nie wiem czemu, ale śmiać mi się chciało z Amber. Jak on ją w ogóle potraktował. Trochę mi jej szkoda, no ale.. Lubię jego charakterek ;D
No i ten wypadek. Biedny Kai, a Baekhyun jeszcze planował z nim zerwać. Eh.
Rozdział genialny, czekam na więcej. Pozdrawiam ! :)
Witaj~ Jestem tu nie pierwszy raz, ale, jeśli mnie pamięć nie myli, to pierwszy raz komentuje Twoją notkę. Tak wiele razy chciałam Ci napisać jak wielkie wrażenie wywołuje u mnie Twój dar pisarski, ale czytając "recenzje" i oceny innych obserwatorów, pomyślałam, ba! byłam pewna, że nie sprostam zadaniu i nie dam rady pochwalić Cię w należyty sposób. Teraz, jednak mam wrażenie, że jeśli nie napiszę tego co czuję, to moje wewnętrzne "ja" nie da mi spokoju. Ogólnie, bardzo długo rozmyślałam nad tym co oryginalnego mogłabym wymyślić, ale doszłam do wniosku, że mój komentarz jest jednym z wielu i zapewne nic wielkiego dla Ciebie znaczyć nie będzie. Niemniej jednak, chcę abyś wiedziała, że po przeczytaniu i "przetrawieniu" każdego rozdziału wyłania mi się z tego wszystkiego jakiś morał lub wpadam w głęboką zadumę. Było tak głównie w przypadku "Dark side of the moon". Zawsze rozmyślałam o tym, co nakłaniało mieszkańców wyspy by oskarżać uroczego Luhana o popełnienie tak wielu zbrodni. Ale zostawmy to opowiadanie w spokoju. W końcu, zostało zakończone i nie należy teraz o nim wspominać. Wróciłaś z nową, równie urzekającą historią, która mnie wręcz oczarowała, mimo iż opublikowałaś tylko dwa rozdziały. Podoba mi się to, w jaki sposób przedstawiasz bohaterów, a moje serce w szczególności podbił Chanyeol. Cieszy mnie również obecność Chena, sama nie wiem dlaczego. Baek to Beak. Zawsze będę pałała do niego sympatią, jakkolwiek przedstawiony by nie został. Co do Amber, nie lubię jej. Nie dlatego, że jest byłą Chana i czuję się troszkę zazdrosna, tylko dlatego, że go zdradziła. To jest jedyna rzecz, której w stu procentach nie toleruję. Tak więc, zniechęciła mnie do siebie już na wejściu.
OdpowiedzUsuńChcę przeprosić, że nie komentowałam Twoich opowiadań, choć byłam (i wciąż jestem) w pełni świadoma jak bardzo zasługują na pochwałę. Postaram się to jednak zmienić, no, chyba że nie będziesz chciała :)
Pozdrawiam :*
Nee-chan
to opowiadanie zauroczyło mnie już od pierwszego rozdziału. jest takie nieprzesłodzone i to mi się w nim bardzo podoba. Czekam na następny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńŚwietnie rozegrałaś motyw ponownego spotkania się chłopaków! Biedny Kai, mam nadzieje, że wypadek nie spowodował w nim jakiś trwałych uszkodzeń, jednocześnie zastanawiam się, co czuje do niego Bae. Podobnie, jak ty nie wiesz kto z kim będzie w Księżycowej Przystani, ja nie wiem kto z kim ostatecznie będzie u ciebie ^^ Prawdę mówiąc, każdy tu do siebie pasuje. A tak na marginesie, Luhan to świetny przyjaciel.
OdpowiedzUsuńTeraz Amber, jej rzekome maltretowanie wprawiło mnie w osłupienie i zaczęłam nieco inaczej na nią patrzeć. Może źle ją oceniłam? Wydaje się fałszywa i strasznie tandetna, ale... zdaje się, że jest coś o czym nie wiemy.
Przepraszam za chaotyczność komentarza, ale od tygodnia jestem chora i słabo kontaktuje z rzeczywistością, toteż i post mogłam przeczytać przeoczając istotne szczegóły.
Pozdrawiam ciepło! :*
Podobnie jak koleżanka wyżej, też już pamiętam tę pierwotną wersję i czuję się dokładnie tak samo! Wracają piękne wspomnienia :')
OdpowiedzUsuńKwiatek oczywiście mnie rozwalił i nadal nie mogę się przestać uśmiechać na samą myśl o tym. Ok, wiem, jestem durna! Bo przecież tutaj poważne rzeczy się działy - wypadki, omdlenia, siniaki, gipsy, a ja nadal śmieję się z kwiatka.
Wybacz :)))
Ten fragment z Amber i Chanyeol'em skądś kojarzę... z Twojego dawnego opowiadania... Tak? :) I nie tylko ten... w szpitalu też. :) Heh, a jednak się znów spotkali. :) Mam nadzieję, że Jongin dojdzie do siebie. :) I co z Amber? Skoro to nie Chanyeol ją bije, to kto? Co ona takiego przed nim ukrywa?
OdpowiedzUsuńCóż, Chanyeolowi nie udało się pozbyć Amber tak szybko, jak chciał. Chociaż nie przepadam za tą dziewczyną, zastanawiam się, skąd te siniaki... Chyba jej nie bije, prawda?
OdpowiedzUsuńBoże, Jongin w szpitalu... To się stało tak niespodziewanie, a dopiero co Baekhyun zastanawiał się nad tym, żeby z nim zerwać. ciekawa jestem, co teraz będzie.
Chanyeol i Bae spotkali się ponownie, w sumie właśnie na to czekałam xd Kolejny przypadek, chociaż może jednak nie?
Czekam na ciąg dalszy <3