czwartek, 19 września 2013

You are my destiny

Rozdział trzeci

How does it feel when you kiss when you know that I trust you
And do you think about me when he fucks you?
Could you be more obscene?

Od wypadku Jongina minęło kilka dni, podczas których Baekhyun za wszelką cenę starał się wspierać swojego chłopaka i praktycznie spędzał w szpitalu większość wolnego czasu. Być może te wizyty nie wyglądały tak, jak obaj by chcieli, bo głównie milczeli w swojej obecności i odzywali się raz na jakiś czas, by chociaż na chwilę zakłócić panującą w pomieszczeniu ciszę, jednak to na niewiele się zdawało. Tworzący się pomiędzy nimi mur był niemalże namacalny i chyba nawet Jongin zaczynał wyczuwać, że coś w ich związku się wypaliło. Takie wrażenie odniósł pewnego dnia Baekhyun, gdy Kai nie odwzajemnił powitalnego pocałunku, jakim obdarzył go chłopak. Od tamtego czasu blondyn nie wychylał się z takimi gestami i po wejściu na salę rzucał jedyne ciche „cześć”, a później siadał na krześle w bezpiecznej odległości od łóżka, na którym leżał poobijany Jongin, jakby obawiając się jego bliskości. Mimo że jeszcze kilka dni wcześniej był stuprocentowo pewny, że chce zerwać ze swoim chłopakiem, tak w zaistniałej sytuacji nie mógł tego zrobić. Musiał poczekać na odpowiedni moment albo chociaż impuls, który pomoże mu w końcu wykonać właściwy ruch.
Nie czuł się zbyt dobrze, idąc kolejny raz do szpitala. Żałował, że nie posłuchał Luhana i nie został w domu, chociaż pewnie i tak w końcu zdecydowałby się pójść do Jongina, bo przecież taki był jego obowiązek. Właśnie, odwiedzanie własnego chłopaka w szpitalu stało się dla Baekhyuna jedynie przeklętym obowiązkiem, a przecież tak nie powinno być.
Chłopak westchnął ciężko i wyjął z kieszeni spodni wibrujący telefon. Zatrzymał się przed wejściem do szpitala i przejechał palcem po ekranie, po czym przyłożył aparat do ucha, plecami opierając się o zimną ścianę.
- Cześć, Lu, co jest? – zapytał znudzonym głosem, ponieważ widzieli się zaledwie pół godziny wcześniej i albo ten chłopak po prostu chciał sprawdzić, czy Baekhyun z żalu nie zrobił czegoś głupiego, albo znów przypomniał sobie o czymś niesamowicie ważnym.
- Stęskniłem się – rzucił oburzony Luhan, na co Baekhyun przewrócił oczami, jednak mimo wszystko uśmiechnął się do samego siebie. – Jesteś już u… Jongina? – spytał po chwili i odchrząknął cicho, jakby chcąc pozbyć się do końca tego ostatniego słowa, które z ledwością przeszło mu przez gardło.
- Jestem przed szpitalem. Czemu pytasz? – Baekhyun przeczesał wolną dłonią jasne włosy i odchylił głowę, wpatrując się w bezchmurne niebo.
- To nie siedź u niego za długo, okay? – poprosił Luhan, a Byun automatycznie zmarszczył czoło, zastanawiając się, o co chodzi temu chłopakowi. – Chciałbym, żebyś później gdzieś ze mną poszedł.
- Hyung, naprawdę nie mam na to sił. Jestem wykończony – wyjęczał w odpowiedzi i uderzył potylicą o ścianę, nawet nie wyczuwając najmniejszego bólu. – Co tym razem wymyśliłeś?
- Aj, czy ty musisz tak marudzić? – Luhan westchnął ciężko i na chwilę zapadła głucha cisza. – Kręgle… Chen się zgodził, więc tylko na twoją decyzję czekam. Nie daj się prosić!
- Lepiej powiedz, kto tam jeszcze będzie, to może się zgodzę.
- Sehun… I w sumie nie wiem, kto jeszcze – powiedział nieśmiało Luhan, a Baekhyun parsknął cichym śmiechem, zwracając tym samym na siebie uwagę przechodzących obok ludzi. – Nie śmiej się. Przecież wiesz…
- Tak, wiem, że lecisz na niego, jak ćma do światła – zażartował Byun i pokiwał głową z rozbawieniem. Luhan wydał z siebie nieartykułowany dźwięk i warknął coś niezrozumiale. Pewnie gdyby Baekhyun był obok niego, to uderzyłby go w ramię albo zaserwował mocnego kopniaka w tyłek, jak to zwykł robić, gdy się denerwował. – W porządku. Pójdę z wami, ale nie myśl sobie, że będę pomagał ci go podrywać!
- No wiesz co? Jeszcze to potrafię robić – prychnął oburzony Luhan, jednak zaraz się roześmiał i krzyknął coś do mamy, która zapewne nie mogła się go doczekać na sklepie. – Muszę kończyć. Mama obiecała, że dzisiaj puści mnie trochę wcześniej, więc wpadnę po ciebie o siedemnastej.
- Okay – rzucił rozbawiony Baekhyun i schował telefon, gdy usłyszał ciągły sygnał.
Mógł się domyślić, że Luhanowi wróciła faza na tego całego Sehuna i to z nim tak bardzo chce się spotkać. W końcu opowiadał o tym chłopaku przez ostatnie dni i Baekhyunowi naprawdę niekiedy było niedobrze, gdy przyjaciel po raz kolejny poruszał temat Sehuna. Sam chyba momentami przestawał panować nad słowotokiem i mówił, co mu ślina na język przynosiła. W ten sposób Baekhyun poznał Sehuna, nawet nie znając go osobiście. Był mimo wszystko ciekaw, jak wygląda chłopak, który tak zawrócił Luhanowi w głowie, bo w rzeczywistości ciężko było tego dokonać. Po tylu przykrych rozczarowaniach miłosnych Lu stał się bardzo ostrożny i przestał ufać komu popadnie. Otoczył się szczelnym murem i tak naprawdę dopuszczał do siebie jedynie Baekhyuna i Chena, a teraz także i Sehuna.
Nie chcąc dalej odwlekać w czasie spotkania z Jonginem, wziął głęboki wdech i wszedł do ogromnego budynku. Przywitał się niskim ukłonem ze stojącą w recepcji kobietą i ruszył korytarzem w stronę pokoju, gdzie leżał jego chłopak. Będąc przed odpowiednimi drzwiami, zawahał się chwilę, jednak w końcu złapał za klamkę i wszedł do środka. Na widok siedzącego przy łóżku Jongina chłopaka, zatrzymał się w progu sali i zamrugał pospiesznie powiekami, analizując jeszcze raz tę sytuację. Spojrzał na poturbowanego bruneta, to na siedzącego na krześle chłopaka, a później na ich splecione razem dłonie.
- Chyba przyszedłem nie w porę – stwierdził Baekhyun, wycofując się z pomieszczenia.
Zignorował nawoływania Jongina, który pewnie chciał wytłumaczyć zaistniałą sytuację i skierował się ku wyjściu ze szpitala.
- Baekhyun, zaczekaj! – krzyknął za nim chłopak i gdy blondyn nareszcie przystanął, podbiegł do niego i zaszedł mu drogę.
- Cześć, Kyungsoo, dawno się nie widzieliśmy – stwierdził blondyn, uśmiechając się sztucznie do chłopaka. – Co u ciebie?
- Ja… Nie tak miałeś się o tym dowiedzieć – westchnął Kyungsoo, patrząc szeroko otwartymi oczami na Baekhyuna, który na te słowa prychnął pod nosem i odwrócił głowę w przeciwną stronę, by nie musieć patrzeć na tego chłopaka. – Czekaliśmy na odpowiedni moment.
- Słuchaj, naprawdę mnie to nie obchodzi. Gdybym teraz was nie zobaczył, to pewnie robiłbym sobie wyrzuty sumienia, że swoim zachowaniem ranię Jongina – odezwał się po chwili Baekhyun, nie starając się nawet o nieco łagodniejszy ton głosu. Zacisnął usta w wąską linię i powoli przeniósł wzrok na stojącego przed nim chłopaka. – Przynajmniej teraz wiem, dlaczego ostatnio między nami się nie układało. Przekaż Jonginowi, żeby po wyjściu ze szpitala przyszedł do mnie po swoje rzeczy – dodał i ominąwszy Kyungsoo, ruszył w stronę wyjścia. – Albo wiesz co? – Baekhyun zatrzymał się w połowie kroku i odwrócił się przodem do chłopaka. – Niech nie przychodzi. Nie chcę go już widzieć, a rzeczy niech szuka na śmietniku.
- Baek…
- Życzę szczęścia, a wiedz, że przyda ci się, bo Jongin potrafi być prawdziwym wrzodem na dupie – powiedział i uśmiechając się kpiąco, wycofał się ku wyjściu ze szpitala.
Baekhyun był tak bardzo zdenerwowany tym, co stało się chwilę wcześniej, że nawet nie zwracał większej uwagi na to, co dzieje się dookoła niego. Szedł przed siebie ze spuszczoną głową, co chwilę wpadając na przechodzącą obok osobę. Zwolnił kroku dopiero przy drzwiach, nie chcąc przypadkiem w nie uderzyć. Niechętnie uniósł ciężką głowę i zamarł na ułamek sekundy, gdy ni stąd ni zowąd wyrósł przed nim wyższy od niego prawie o głowę czarnowłosy chłopak. Byun wpatrywał się w jego twarz przez krótką chwilę, a później jakby rażony piorunem, ominął go szerokim łukiem i praktycznie wybiegł ze szpitala.
Wszystko to trwało zaledwie kilkanaście sekund, jednak Baekhyunowi wydawało się, jakby czas zatrzymał się w miejscu, by znów niesamowicie przyspieszyć. Blondyn wciąż przed oczami miał twarz tamtego chłopaka, a wspomnienia sprzed kilku dni zaczęły powoli układać się w logiczną całość. Jakby chcąc się upewnić, że nie miał zwidów, obejrzał się za siebie, jednak w holu szpitala już nikogo nie było.
- Popadam w paranoję – westchnął Byun i wciskając dłonie do kieszeni bluzy, ruszył w stronę parku.

*

Chanyeol przez chwilę nie mógł dojść do siebie po tym spotkaniu z blondwłosym chłopakiem. Jego serce waliło w piersi jak oszalałe, a on miał wrażenie, że zaraz wyskoczy i ucieknie gdzie pieprz rośnie. Dopiero piskliwy głos Amber wyrwał go z tego dziwnego amoku i sprowadził brutalnie na ziemię.
Czarnowłosy niechętnie spojrzał na stojącą przed nim dziewczynę i westchnął ciężko, z ledwością podnosząc się z krzesła. Nie mógł znieść ciągłej obecności Amber, którą musiał się zajmować przez ostatnie dni, gdyż nikt inny nie mógł tego zrobić za niego. Jej rodzice mieszkali na drugim końcu kraju, więc ich przyjazd do Seulu był raczej niemożliwy, chociaż wiedział doskonale, że Amber nawet nie poinformowała ich o swoim wypadku i złamanej nodze. Mama dziewczyny była raczej z tych kobiet, które martwią się o dzieci i dla nich są gotowe przyjechać choćby na drugi koniec świata, byleby tylko móc się nimi zająć. Chanyeol czasami miał wrażenie, że Amber spadła z tych przeklętych schodów specjalnie, by móc go potrzymać na uwięzi jeszcze przez kilka dni. Chłopak obiecał sobie, że gdy tylko zdejmą jej gips, to całkowicie usunie Amber ze swojego życia i zamierzał dotrzymać danego sobie słowa.
- Pójdziemy coś zjeść? – spytała dziewczyna, podążając za brunetem ku wyjściu ze szpitala.
- A czy ktoś ci zabrania? – Chanyeol obejrzał się za siebie i spojrzał z pogardą na szatynkę, która na dźwięk tak ostrego tonu jego głosu, zmarszczyła brwi i zrobiła z ust dzióbek. – Powiedziałem ci ostatnio, że pozwoliłem ci ze mną mieszkać tylko i wyłącznie ze względu na to, że miałaś złamaną nogę. Nie myśl sobie, że dalej dam ci się owijać wokół palca – wysyczał dziewczynie prosto w twarz i odsunął się od niej na bezpieczną odległość. – Gipsu już nie masz, więc nie muszę z tobą dłużej przebywać. Wieczorem przywiozę ci twoje rzeczy, żebyś nie musiała po nie osobiście przyjeżdżać.
- Ale… Channie… - jęknęła żałosnym głosem, łapiąc bruneta za rękę. – Naprawdę uważasz, że nie da się tego naprawić? Co mam zrobić, żebyś mi wybaczył?
- Najlepiej zniknij z mojego życia – powiedział oschłym głosem i wyszedł ostatecznie ze szpitala, nawet nie oglądając się za siebie.
Chanyeol przez dłuższą chwilę błąkał się bez większego celu po seulskich ulicach, aż w końcu nieświadomie zawędrował na cmentarz. Nie był w tym miejscu już od jakiegoś czasu i zdał sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy zatrzymał się przy grobie swoich rodziców i spojrzał nieco szklistymi oczami na płytę nagrobkową, na której leżały uschnięte róże. Były to ulubione kwiaty mamy Chanyeola, dlatego za każdym razem, gdy przychodził na cmentarz, przynosił jedną, ale za to najpiękniejszą różę, jaką udało mu się znaleźć w kwiaciarni.
Minęło już tyle czasu od ich śmierci, a on wciąż, przychodząc na cmentarz, przeżywał to wszystko od nowa. Za każdym razem czuł ten przeszywający ból w okolicy serca, ogarniającą go zewsząd pustkę i tę przeklętą bezsilność. Czasami trudno mu było uwierzyć, że w przeciągu kilku miesięcy stracił oboje rodziców. Nim tak naprawdę przyswoił śmierć mamy, musiał zmierzyć się z odejściem ojca. Te wszystkie miesiące zmieniły Chanyeola nie do poznania. Sam już nie pamiętał dokładnie, jaki był kiedyś. Nie umiał przypomnieć sobie, jakim był dzieciakiem, czy buntował się, kiedy rodzice zakazywali mu pójścia na imprezę, czy może wręcz przeciwnie – odchodził z podkulonym ogonem i dawał za wygraną? To tak, jakby ktoś wymazał z jego pamięci wszystkie wspomnienia. Każda zaległa myśl rozmywała się w umyśle chłopaka, tworząc w nim jeden, wielki chaos, w którym gubił się każdego dnia. Bywały chwile, że Chanyeol nawet nie mógł przypomnieć sobie, jak wyglądali jego rodzice, co lubili robić w wolnym czasie, jak brzmiały ich głosy, gdy krzyczeli na siebie, a jak te szepty, kiedy przepraszali po kłótniach o błahe rzeczy. Czasami mu się śnili, jednak zaraz po przebudzeniu całkowicie zapominał, jak wyglądali i co dokładnie się działo. Jakby nagle ktoś za pstryknięciem palców wymazał z jego pamięci wszystko to, co tak bardzo chciał pamiętać.
Rodzice odeszli, gdy Chanyeol tak naprawdę dopiero wkraczał w dorosłe życie. Po śmierci mamy w jakimś niewielkim stopniu się pozbierał, bo wciąż miał jeszcze ojca i wiedział doskonale, że płakanie po kątach nikomu nie pomoże. Dlatego wtedy starał się nie okazywać tego, jak bardzo cierpi i na każdym kroku wspierał tatę, który po odejściu żony całkowicie się załamał i zaczął coraz częściej sięgać po alkohol. Była to dla niego ucieczka przed rozsadzającym od środka bólem i smutkiem. Chanyeol po dzień dzisiejszy doskonale pamięta, jak nieraz musiał odbierać pijanego ojca z jakiegoś baru. Był wtedy na niego bardzo zły, ale później, kładąc mężczyznę do łóżka, docierało do niego, że gniewanie się na niego wcale mu nie pomoże. Nie zmieni jego zachowania, a być może jeszcze je pogorszy. Dlatego każdego dnia tolerował wyskoki swojego ojca, przymykał oko, gdy mężczyzna po raz kolejny bez większego powodu na niego krzyknął i wieczorem odbierał całkowicie pijanego z baru.
Kiedy Chanyeol stracił także ojca, jego świat zmienił się nie do poznania. Przede wszystkim on się zmienił. Odsunął się od ludzi i jedynie Amber umiała w jakiś sposób do niego dotrzeć, chociaż z czasem i od niej zaczął odgradzać się grubym murem. Tak było o wiele łatwiej. Znacznie bardziej wolał spędzać samotne wieczory przed telewizorem, aniżeli chodzić ze swoją dziewczyną po klubach.
Jeszcze do niedawna takie życie całkowicie mu odpowiadało, jednak wystarczyła jedna chwila, by zechciał je zmienić. Wystarczyło jedno przypadkowe spotkanie z pewnym blondynem, by serce Chanyeola zabiło nieco mocniej niż zazwyczaj.
Ostatni raz spojrzał na grób rodziców i odwróciwszy się na pięcie, ruszył w stronę wyjścia z cmentarza. Nie chcąc jeszcze wracać do pustego mieszkania, wybrał nieco dłuższą drogę, która prowadziła przez park. Przechodząc alejkami, rozglądał się dookoła siebie, jakby na nowo poznając miejsce, w którym kiedyś spędzał każdą wolną chwilę. Później znacznie bardziej wolał przesiadywać z kumplami w starej fabryce, która od dobrych kilku lat przeznaczona była do rozbiórki. Na ich szczęście urzędnicy znajdowali coraz to ważniejsze zajęcia i w ten oto sposób Chanyeol i jego kumple mieli idealne miejsce do urządzania zakrapianych imprez. Park nigdy nie miał odwagi zaprosić znajomych do siebie, głównie dlatego, że wiedział do czego są zdolni po alkoholu, a poza tym mieszkanie oficjalnie należało do jego wujka, więc nie chciał się narażać jedynej osobie, która zechciała się nim zaopiekować po śmierci rodziców.
Chanyeol zatrzymał się przed przejściem dla pieszych i westchnął ciężko, widząc, że światło dopiero co zmieniło się na czerwone. Wsunął zimne dłonie do kieszeni bluzy i rozglądnął się dookoła siebie, momentalnie zatrzymując wzrok na stojącym tuż przy krawężniku blondwłosym chłopaku. Przesunął po nim wzrokiem i wstrzymał na chwilę oddech, gdy zobaczył, że jego stopa powoli osuwa się z chodnika, a on sam chce wejść na pasy, mimo że wciąż było czerwone światło dla przechodniów. Park w ułamku sekundy doskoczył do chłopaka i złapawszy go za kaptur bluzy, szarpnął mocno, tym samym powstrzymując przed wejściem na ulicę.
Zaraz po tym, Chanyeol odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem oddalił się od blondyna, jakby obawiając się tego, co może później nastąpić.

*

Baekhyun nie czuł się dobrze i nawet godzina spędzona w parku nie pomogła mu uspokoić skołatanych nerwów. Na dodatek wciąż był umówiony z Luhanem i Chenem, a to wcale nie poprawiało chłopakowi humoru. Nie miał ochoty na spotkanie z przyjaciółmi, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że popsuje im całą zabawę. Zwłaszcza Luhanowi, dla którego ten wypad na kręgle był naprawdę bardzo ważny. Mimo wszystko Baekhyun obiecał, że także się tam pojawi, więc nie chciał sprawiać zawodu swojemu najlepszemu przyjacielowi.
Postanowił szybko wrócić do mieszkania, wziąć długą kąpiel, zjeść coś dobrego na obiad i z szerokim uśmiechem na ustach przywitać Luhana, gdy ten punktualnie zjawi się pod drzwiami.
Baekhyun był tak bardzo pochłonięty myślami dotyczącymi planu na kolejne godziny, że nawet nie skupiał się na otaczającym go świecie. Zniecierpliwiony jedynie patrzył na sygnalizację świetlną, czekając, aż zmieni się na zielone, a on będzie mógł przejść na drugą stronę. W pewnym momencie nieświadomie zsunął stopę z krawężnika i już miał zrobić krok do przodu, gdy nagle poczuł mocne szarpnięcie za kaptur bluzy, a tuż przed nim z niesamowitą prędkością przejechał samochód. Automatycznie się cofnął, z ledwością zachowując równowagę. Zdziwiony i mocno przestraszony obejrzał się za siebie, jednak zdołał jedynie ujrzeć sylwetkę oddalającego się w przeciwną stronę czarnowłosego chłopaka, na którego widok serce Baekhyuna zabiło szybciej i mocniej.
- Masz szczęście. Gdyby nie tamten chłopak, mógłbyś teraz leżeć pod kołami samochodu – powiedziała jakaś dziewczyna, wpatrując się w bladą twarz Baekhyuna.
Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, jak niewiele brakowało, by wpadł pod pędzący samochód. Jeszcze raz przywołał wcześniejszą sytuację i aż wzdrygnął się wystraszony, gdy przed jego oczami pojawił się jadący z niesamowitą prędkością pojazd. Wystarczyła zaledwie sekunda, by znalazł się pod jego kołami.

*

- Wszystko w porządku? – zapytał Chen, siadając na kanapie obok zamyślonego Baekhyuna, który w dalszym ciągu nie mógł wyrzucić z pamięci wydarzeń sprzed kilku godzin.
- Tak, po prostu nie mam dzisiaj nastroju do grania w kręgle – westchnął blondyn, przeczesując rozczochrane włosy. – Gdzie Luhan? – spytał, rozglądając się po klubie.
- Poszedł z Sehunem po coś do picia – odpowiedział Chen i uśmiechnął się przebiegle pod nosem. – Dawno nie widziałem Luhana w takim stanie. Chyba nigdy go takim nie widziałem – zaśmiał się, opierając się wygodnie o oparcie kanapy. – Na pewno wszystko w porządku? Chodzi o Jongina?
- Nie, ten koleś to już zamknięty rozdział. Chen, wierzysz w przeznaczenie? – Baekhyun spojrzał uważnie na przyjaciela i przekrzywił lekko głowę, kątem oka spoglądając na stojącego przy barze Luhana, który rozmawiał o czymś z Sehunem, czekając na zamówione napoje.
- W jakim sensie przeznaczenie?
- Wiesz, pewnego dnia wpadasz na jakąś osobę i później ciągle ją spotykasz na swojej drodze. To przypadek czy przeznaczenie? – Baekhyun wtulił się w oparcie kanapy i spojrzał spod opadającej na oczy grzywki na szatyna, który zrobił zamyśloną minę, widocznie się nad tym zastanawiając. – Dobra, nie było tego pytania. Zapomnijmy o nim.
- Ej, ej! Nie będę o niczym zapominał, zwłaszcza że taka sytuacja najwidoczniej przytrafiła się tobie – stwierdził Chen, wpatrując się uważnie w twarz Baekhyuna, na którego policzkach momentalnie zakwitły słodkie rumieńce. – Oho, czuję, że mam rację! Teraz to już na pewno ci nie odpuszczę. Mów, bo jestem ciekaw.
Baekhyun wiedział, że teraz już nie ma odwrotu, więc postanowił opowiedzieć przyjacielowi o tym, co przydarzyło mu się w przeciągu ostatnich dni, nie zapominając wspomnieć także o pierwszym spotkaniu z brunetem. Bał się, że Chen zacznie się z niego śmiać, a później stwierdzi, że robi z igły widły i wszystko wyolbrzymia. Tak się jednak nie stało. Chen słuchał z uwagą Baekhyuna i jedynie potakiwał głową, nie odzywając się nawet słowem. W pewnej chwili blondyn miał nawet wrażenie, że przyjaciel w ogóle go nie słucha, jednak odrzucił od siebie tę myśl, mając nadzieję, że aż tak bardzo nie przynudza swoją opowieścią.
- Czemu wcześniej mi o tym nie powiedziałeś? – zapytał Chen, gdy Byun skończył mówić i zawstydzony ukrył twarz w dłoniach. – Zwłaszcza, że pierwszy raz spotkałeś tego chłopaka już jakiś czas temu.
- Sam nie wiem, wydało mi się to śmieszne i normalne – stwierdził Baekhyun, wzruszając ramionami. – Czasami spotyka się pewną osobę i nie ma w tym nic dziwnego.
- Może i tak, ale nie często osoba, którą spotkałeś kilka razy ratuje ci pewnego dnia życie – powiedział Chen i uśmiechnął się lekko. – Następnym razem nie daj mu tak po prostu odejść. Może los chce, żebyś z nim porozmawiał i go poznał?
- Kogo poznał? – Luhan spojrzał pytająco na swoich przyjaciół, stawiając szklanki z napojami na stoliku. – Uu, czyżby ktoś wpadł ci w oko? – zapytał podekscytowany, siadając obok Baekhyuna, który pokręcił głową z rozbawieniem i popatrzył spod przymrużonych powiek na szatyna. Już miał się odezwać, gdy Luhan ponownie zabrał głos: - To dobrze, bardzo się cieszę, że ktoś ci się spodobał. Bałem się, że będziesz opłakiwał swój związek z Jonginem – mówił szybko, sięgając po szklankę z różowym napojem. – Ten frajer na ciebie nie zasługiwał i naprawdę nie rozumiem, jak mogłeś być z nim przez tak długi czas.
- Luhan, przystopuj – poprosił łagodnie Chen, posyłając szatynowi wymowne spojrzenie, na co on zmarszczył pytająco czoło, nie bardzo rozumiejąc, o co chodzi chłopakowi.
- No co? Mówię tylko, jak było – prychnął obruszony Luhan, wzrokiem szukając wśród tłumu ludzi Sehuna. – Jongin zawsze wydawał mi się być podejrzany. Taki typ, co to lubi zaliczać, a potem rzucać w kąt, jak brudną skarpetkę. Taka prawda.
- Pójdę do toalety – poinformował słabym głosem Baekhyun, podnosząc się z kanapy.
Chen westchnął ciężko i odprowadził przyjaciela wzrokiem, a później spojrzał z pogardą na kiwającego się w rytm muzyki Luhana, którego uderzył z otwartej dłoni w tył głowy.
- To bolało!
- Miało boleć! Co ci strzeliło do tego łba, żeby mówić takie rzeczy? – Chen nawet nie starał się brzmieć uprzejmie wobec starszego chłopaka. Byli ze sobą tak zżyci, że nie zważali na sposób i ton rozmów, czując się w swojej obecności komfortowo. – Dopiero dzisiaj ze sobą zerwali, a ty już obrzucasz Jongina błotem. Wiem, że nigdy za sobą nie przepadaliście, ale mógłbyś te uwagi zachować dla siebie.
- Przecież uważasz tak samo, jak ja – stwierdził posępnie Luhan, patrząc spod przymrużonych powiek na chłopaka.
- Co nie znaczy, że od razu muszę dobijać tym i tak zdołowanego Baekhyuna.
- Aj, wy to obaj jesteście przewrażliwieni – zamruczał Luhan, podnosząc się z kanapy. – Jak przejdzie wam żałoba po związku Baekhyuna i Jongina, to dołączcie do nas. Będziemy grać w kręgle, bo przecież to kręgielnia! – powiedział, dając wyraźny nacisk na ostatnie słowo.
Chen przewrócił jedynie oczami i sięgnął po szklankę z napojem, ignorując mordercze spojrzenie Luhana, jakim obdarzył go przed odejściem do stojącego niedaleko nich Sehuna. Czasami trudno było uwierzyć, że ktoś o tak uroczym i dziecinnym wyglądzie, jak Lu, może być chwilami aż tak bardzo wredny i egoistyczny. Co prawda Chen nie raz się przekonał, że na Luhana można naprawdę liczyć, jednak nie zmieniało to faktu, że potrafił człowiekowi działać na nerwy. Zwykle mówił to, co ślina przynosi mu na język, nie myśląc o konsekwencjach.
- Gdzie Luhan? Znów z Sehunem? – zapytał Baekhyun, który nagle pojawił się obok Chena, przyprawiając go o chwilowy zawał serca. – Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć. Myślałem, że mnie zauważyłeś – powiedział, widząc minę przyjaciela.
- Zamyśliłem się – westchnął szatyn, uśmiechając się lekko. – Tak, Luhan gra z Sehunem, bo przecież o kręgielnia – powiedział, przedrzeźniając przy tym Lu.
- Widzę, że mieliście małe spięcie – zaśmiał się Byun, biorąc do ręki szklankę z napojem. – Nie chcesz z nimi pograć? Nie musisz tutaj ze mną tkwić. Nie chcę psuć ci zabawy.
- Jakiej zabawy? – Chen spojrzał z politowaniem na blondyna i pokręcił głową z dezaprobatą. – Przyszedłem tutaj dlatego, że Luhan mnie o to prosił. Pewnie chciał mieć pewność, że w razie czego obronimy go przed Sehunem – powiedział rozbawiony. – Poza tym…
- Właśnie! – Baekhyun przerwał chłopakowi, dopiero wtedy uświadamiając sobie, że Jongdae przyszedł bez swojej dziewczyny. – Gdzie się podziała Yejin-noona? Coś się stało?
- Posprzeczaliśmy się. Dzisiaj mieliśmy iść do jej rodziców na kolację, ale Luhan wyskoczył z tym wyjściem na kręgle. Mówiłem, że na chwilę tutaj posiedzimy i pójdziemy od razu na kolację do rodziców, ale się obraziła i powiedziała, że sama pójdzie, a ja mam się dobrze bawić.
- Aigoo, Chen! Ty naprawdę nie masz zielonego pojęcia, jak postępować z dziewczyną – parsknął Baekhyun, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Luhan doskonale by sobie poradził bez ciebie. Nie wiem, po co nas tutaj zapraszał, skoro i tak ciągle klei się do Sehuna, ale mniejsza z tym. Na twoim miejscu pobiegłbym teraz do kwiaciarni, kupił piękny bukiet kwiatów i poleciałbym jak z piórkiem w dupie do domu rodziców Yejin. Dobrze ci radzę, bo nie warto kłócić się z nią o Luhana – stwierdził i kiwnął głową na szatyna, który wyglądał, jakby z ledwością powstrzymywał się przed rzuceniem na Sehuna. – No idź! Powiem mu, że coś ci wypadło.
- Rzepka w kolanie – zaśmiał się Chen, podrywając się z siedzenia. – Dzięki! – krzyknął jeszcze i już pędził w stronę wyjścia z kręgielni.
Nie mając ochoty na siedzenie na kanapie, Baekhyun złapał za szklankę z niesamowicie słodkim napojem i ruszył ku chłopakom, chcąc im trochę poprzeszkadzać. Sam nie wiedział dlaczego, ale po rozmowie z Chenem poczuł się o wiele lepiej, zupełnie, jakby ktoś zdjął z jego pleców niesamowicie ogromny ciężar.

13 komentarzy:

  1. Nom, nom, a to się porobiło, przynajmniej Baekhyun nie musiał dłużej czekać z zerwaniem no i HunHan <3
    Jestem ciekawa kolejnego spotkania BaeYeol'a <33,
    więc czekam na kolejny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że kroi nam się tu HunHan <3 Słodko ^^ Baaaardzo podoba mi się "Twój" Luhan. Jest świetny, choć nieco nietaktowny... Ciesze się, że Baek nie musi się już dusić w tym toksycznym związku z Jonginem i może to nawet dobrze, iż dowiedział się w taki, a nie inny sposób. Jedynym, którego jest mi szkoda to Chanyeol. Jednak coś mi się zdaję, że Hyun szybko postawi go na nogi :P Chen to taka sierotaaa! Zostawić dziewczynę dla spotkania z kumplami... Nie noo, pogratulować inteligencji. W takich chwilach musi się bardzo cieszyć z takiego przyjaciela jak Baekhyun i jego genialnych rad.

    Pozdrawiam i czekam na następny :*

    Nee-chan

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm niezły rozdzialik! Serio się trochę porobiło. Mam jednak nadzieję, że trochę w tym opowiadaniu jednak Kai'a będzie. Pomimo wszystko. Zostawić dziewczynę dla kumpli... to wielkie słowa...w końcu jej nie zostawił a ona jego bo nie chciała z nim iść nie? Ech...
    W każdym razie dzięki za kolejny rozdział i powodzenia!
    Zero_

    OdpowiedzUsuń
  4. Baekyeol fajnie się rozwija ^^ szkoda mi Byuna, bo mimo że sam chciał zerwać z Jonginem, to nigdy nie jest miło dowiedzieć się takiej rzeczy o swoim partnerze. I Channie :C mam nadzieję, że będąc z Bekonem trochę się rozrusza c: No i Chen-genialny-człowiek, świetne ma pomysły, serio xd generalnie naprawdę udany rozdział, czytało mi się go z przyjemnością ^^ weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział był taki ... taki odprężający. I właśnie tego mi w tej chwili było trzeba i właśnie za to Ci teraz dziękuję! :)
    Może nadejdzie kiedyś dzień, kiedy i ja połapię się w ich imionach, ale to na pewno nie będzie dzisiaj, haha i musisz mi to wybaczyć, zwłaszcza jeśli spojrzymy na zegarek. Ale już jestem coraz bliżej nauczenia się tego, kto jest kim. Na razie operuję tylko moimi własnymi określeniami haha :)
    Padło takie niby błahe, a jednak naprawdę trudne pytanie - czy wierzy w przeznaczenie? Bo podobno nic nie dzieje się bez przyczyny, ale z drugiej strony każdy z nas ma wolną wolę i robi co chce.
    Oh, jest chyba stanowczo za późno na takie filozoficzne rozmyślania, więc już skończę i się pożegnam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Może i dobrze się stało, że zastał Jongina w takiej sytuacji. Przynajmniej nie musiał dłużej czekać z zerwaniem, no i wyjaśniło się, dlaczego ostatnio przestało się między nimi układać.
    Baekhyun i Chaenyol. To zdecydowanie jest przeznaczenie ! No i ten drugi uratował mu życie ;D
    Chcę więcej, zdecydowanie ! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Byłam przekonana, że związek Baekhyuna i Jongina po prostu się wypalił, bo to się przecież zdarza, dlatego nieprzyjemnie zaskoczył mnie fakt, iż Kai znalazł sobie kogoś innego, z kim najwyraźniej zdradzał swojego oficjalnego partnera. To podłe, nienawidzę zdrady, naprawdę i wcale się nie dziwię, że Baekhyun tak ostro zareagował.
    Biedny Chanyeol... Widać, jak strasznie przeżywa stratę rodziców. Nic w tym dziwnego, każdy by to tak mocno przeżywał. Ale on w końcu musi stanąć jakoś na nogi.
    Faktycznie Chanyeol i Baekhyun ciągle na siebie wpadają, bez względu na to, czy jeden drugiego ratuje, czy też nie :D W takich chwilach bardzo łatwo wierzyć w przeznaczenie.
    Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej, jest inaczej niż myślałam xd Nie podejrzewałam, że zrobisz Kaisoo i Hunhan, jednak dla mnie to lepiej. Ostatnio pokochałam te dwa paringi <3 No i Lulu jest tutaj słodki w tym jak próbuje poderwać Sehuna >D
    Hm.. czyżby naszego Baekhyuna i Chanyeola naprawdę lączyło jakieś przeznaczenie ? ;3 W końcu tak wielkie miasto a oni non stop na siebie wpadają...
    Co do zwiazku Baekhyuna i Kaia cieszę się, że to już koniec. I kibicuje mu i Kyungsoo, pomimo że Jongin zachował się jak ostatni dupek ;< Na złamane serduszko Baekhyuna najlepszym lekarstwem będzie nowa miłość i ja już mam kandydata xd Mam nadzieję, że szybko się znowu spotkają i ciekawi mnie w jakich okolicznościach to będzie...
    Czekam na kolejny rozdział i przepraszam, ze tak późno komentuje, ale pewne sytuację mnie do tego zmusiły ;< Weny i oby tak dalej, bo jest świetnie! ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku! Już myślałam, że spotka go w tej kręgielni! Awww... myślałam, że okaże się, że Sehun przyprowadzi Chanyeola, jako kolegę czy coś.
    To by było takie słodkie *___* ale rozumiem, że musisz jeszcze przeciągnąć te ich przeznaczone spotkania.
    No ale ogólnie miałam zacząć od tego, że - NIE WIEM JAK TY TO ROBISZ! Potrafię sobie wszystko dokładnie wyobrazić i tak dalej. Żałuje w sumie, że nie przeczytałam tego rozdziału wcześniej, ale jakoś cisną teraz u mnie w szkole i nawet czasu nie miałam.
    No i KAI.... no nie wiem, ale chamskie to było z jego strony (w takich sytuacjach słowo chamskie to za mało).
    Nie mogę się doczekać spotkania Baekhyuna i Chanyeola <33
    Wybacz ten chaotyczny komentarz, ale zawsze tak mam jak chcę dużo napisać, a nie wiem jak ująć to słowami!

    Weny! Czekam na następny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. A więc tak wygląda historia rodzina Chan'a. Teraz już sama nie wiem, czy uciekł z domu czy tylko mi się tak poplątało dziwnie. Przeznaczenie faktycznie pcha chłopaków do siebie <3 Ale widać wyraźnie, iż oboje mają problem z zaakceptowaniem tego faktu. Nic dziwnego, skoro oboje mają za sobą nieciekawe, związkowe przejścia. Bardziej jednak nie lubię Amber, niż Kaia. Wydaje mi się, że ona bardziej namiesza, ale mogę się mylić. Kurcze, każdy rozdział czyta mi się tak lekko, iż szybko kończę, a potem czuje niedosyt! Nie zwlekaj za długo z publikacją kolejnej części! <3
    Ściskam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Luhan w roli CS w końcówce >>>>>>>>
    uwielbiam to opowiadanie i nie mogę się doczekać aż Channie i Baek w końcu się bliżej poznają, życzę weny ~^^~

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo, ale to bardzo źle zrobiłam, że przeczytałam to 10080 przed Twoim rozdziałem... Trochę się nie skupiłam nad tym co czytałam, no ale nie było tu nic skomplikowanego, więc chyba nic mi nie umknęło. Mam nadzieję, że Ty nikogo nie uśmiercisz [zwłaszcza mojego Baekkiego, Sehuna i Chena]. W ogóle gdyby nie to, że związek Baekhyuna i Jongina i tak się rozleciał, i sam Baek chciał z nim skończyć, to znów zezłościłabym się na Kyungsoo... No ale, że bardzo lubię Kaisoo, to jakoś nawet mi nie żal. Chyba w niedługim czasie Baek będzie musiał uwierzyć w przeznaczenie, bo na pewno jeszcze się na siebie natkną. Chen ma dziewczynę? :D Dobrze, niech do niej leci, a Hyunnie niech ich podenerwuje, bo jak widać Luhan się nimi zbytnio nie interesuje. Czekam na to ich kolejne spotkanie, tylko oby żaden nie uciekł, tak jak teraz Channie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie rozumiem, czemu się tak zdenerwował, skoro sam wcześniej chciał zerwać z Jonginem. No chociaż z drugiej strony, Jongin zachował się nie fair wobec niego. Mógł mu wcześniej o wszystkim powiedzieć. Cóż, teraz ich związek jest już przeszłością. Chyba, bo w sumie nigdy nic nie wiadomo. :D Chanyeol zachowuje się dziwne. Może nie chce dopuścić do siebie myśli, że podoba mu się chłopak. Do tej pory był z dziewczyną, a teraz... Jestem ciekawa, w jakich okolicznościach jeszcze się spotkają i mam nadzieję, że w końcu uda im się porozmawiać ze sobą. :D

    OdpowiedzUsuń