Tytuł: Dear Darling…
Bohaterowie: Lee Donghae, Lee Hyukjae
Rodzaj: romans, obyczaj
Piosenka przewodnia – Olly Murs – Dear Darlin’
Czując chłodniejszy powiew wiatru, Donghae wtulił się mocniej w ciało leżącego obok blondwłosego chłopaka i uśmiechnął się pod nosem do samego siebie. Już dawno nie było mu tak dobrze, a fakt, że wolny dzień spędzał ze swoim ukochanym sprawiał, że nareszcie odzyskał chęć do życia. Ostatnie tygodnie nie należały do najłatwiejszych i kiedy myślał, że już niczego nie będzie się dało uratować, Hyukjae pokazał mu, że wcale tak nie musi być. Donghae od zawsze otrzymywał od niego niesamowicie duże wsparcie, zwłaszcza w chwilach, gdy wszystko brało w łeb i tracił nadzieję na lepsze jutro. Hyukjae dodawał nieco koloru szarej rzeczywistości, w której żyli na co dzień. Swoim głupawym uśmiechem i dziecinnym zachowaniem potrafił sprawić, że życie jego partnera nabierało żywszych barw, a on sam zapominał chociaż na chwilę o przytłaczających problemach.
Mrużąc oczy przed natrętnymi
promieniami zachodzącego słońca, Donghae westchnął głośno i jeszcze bardziej
wtulił głowę w tors Hyukjae. Od dłuższej chwili pomiędzy nimi panowała cisza,
jednak to w ogóle im nie przeszkadzało. Był to ten rodzaj milczenia, który nie
był uciążliwy, a wręcz niezbędny. Wtedy właśnie obaj mieli czas na przemyślenie
mijanego dnia i zastanowienie się nad podjętymi decyzjami. Te chwile ciszy były
swego rodzaju rachunkiem sumienia, dlatego starali się wykorzystywać je do
maksimum.
- Hyuk? – Jako pierwszy ciszę zdecydował
się przerwać Donghae, czując, że jeśli zaraz nie usłyszy głosu chłopaka, to
oszaleje.
Czasami nie mógł uwierzyć, że
pozwolił jednej osobie tak bardzo zawrócić sobie w głowie. Zawsze był wycofanym
człowiekiem i przez całe swoje życie miał jedynie jednego przyjaciela,
oczywiście oprócz Hyukjae, ale on szybko stał się dla Donghae kimś o wiele
więcej niż tylko osobą, której może zdradzić swoje sekrety i porozmawiać o
trapiących go problemach. Dopóki nie poznał Hyukjae, jego powiernikiem był
Sungmin i tylko on potrafił dotrzeć do Donghae. Niestety nawet od niego
potrafił odgrodzić się solidnym murem i dopiero Hyukjae cudem udało się zburzyć
grube ściany. W szybkim czasie zyskał zaufanie Donghae i potajemnie każdego
dnia skradał niewielką część jego serca, aż w końcu zdobył je w całości tylko
dla siebie.
- Tak? – Hyukjae spojrzał na
czubek głowy szatyna i przejechał palcami po jego odsłoniętym i mocno
umięśnionym ramieniu, wciąż nie mogąc się nadziwić, że miał w swoim posiadaniu
tak wielki skarb, jakim był dla niego Donghae. – Nie jest ci zimno?
- Nie, jest okay – odpowiedział
szatyn i uśmiechnął się promiennie, odsuwając się od partnera. Położył się na
boku, podpierając głowę na ręce i uważnie spojrzał na Hyukjae, który
przeciągnął się mocno i poprawił podwiniętą koszulkę, tym samym skrzętnie
zasłaniając umięśniony brzuch. – Słuchaj… Myślałeś kiedyś o naszej przyszłości?
– spytał w końcu, kładąc wolną dłoń na torsie blondyna. Był niemalże pewien, że
w pewnym momencie zdołał wyczuć szybsze uderzenia jego serca. Widząc pytającą
minę partnera, zagryzł nerwowo policzki od środka, zbierając rozbiegane myśli w
jedną całość. – Wiesz… Zastanawiałeś się, jak ona będzie wyglądać za kilka lat?
Myślisz, że wciąż będziemy razem?
- A czemu mielibyśmy nie być? –
Hyukjae uśmiechnął się łagodnie do szatyna i przesunął dłonią po jego
przedramieniu, ostatecznie zatrzymując na spoczywającej na jego torsie ręce. –
Masz wątpliwości, Hae?
- Nie, to nie o to chodzi –
westchnął i podniósł się do pozycji siedzącej. Chcąc zamaskować fakt, jak
bardzo jest zdenerwowany, zerwał źdźbło trawy i zaczął je skubać palcami,
wyrzucając resztki przed siebie. Strzepał z koca, na którym leżeli ziarenka i
spojrzał niepewnie na przyglądającego mu się z uwagą chłopaka. – Przecież nie
wiesz, co stanie się za miesiąc czy rok…
- Nikt tego nie wie – zauważył
Hyukjae, nie mogąc powstrzymać wpełzającego na jego usta uśmiechu. Widząc
rozżaloną minę partnera, roześmiał się dźwięcznie i pokręcił głową z
niedowierzaniem, podpierając się na łokciach. – Czym ty się tak martwisz?
Prawda, nie wiem, co stanie się za miesiąc, a tym bardziej za rok, ale o tym
nie myślę. Cieszę się, że teraz mogę leżeć z tobą na tym śmiesznym kocu i po
prostu być – powiedział i uśmiechnął się łagodnie do Donghae, który
automatycznie przebiegł wzrokiem po kocu w kolorowe kwiaty i zaśmiał się pod
nosem. – Poza tym wierzę, że za miesiąc, a tym bardziej za rok wciąż będziemy
razem. Nie ma innej opcji.
- Trzeba w takim razie
zainwestować w nowy koc – roześmiał się w końcu Donghae, a Hyukjae mu
zawtórował. – Co z rodzicami? Kiedyś trzeba im będzie powiedzieć.
- Im później to zrobię, tym
ojciec będzie zdrowszy, a ja będę miał spokój – stwierdził blondyn i wzruszył
obojętnie ramionami. – Wolałbym nie mieć go na sumieniu, gdy mu o nas powiem i
zejdzie na zawał serca z tego szoku – dodał i odwrócił się na brzuch, opierając
się na przedramionach.
- Ja czasami mam ochotę
powiedzieć o nas mamie – powiedział po dłuższej chwili Donghae, uciekając
wzrokiem przed palącym spojrzeniem partnera. – Mam dość ukrywania się po
kątach. Nie robimy przecież nic złego.
- Według ciebie – zaśmiał się
Hyukjae, uśmiechając się przebiegle pod nosem. – Nie każdy jest tak wyrozumiały
jak Sungmin, a na pewno pamiętasz, że też nie zareagował tak, jak myślałeś
przez cały czas.
- To był dla niego szok –
zauważył Donghae, przywołując od razu na myśl dzień, kiedy nareszcie odważył
się powiedzieć swojemu najlepszemu przyjacielowi o związku z Hyukjae. Co prawda
spodziewał się innej reakcji, jednak po dłuższym zastanowieniu na jego miejscu
pewnie zachowałby się tak samo. Na szczęście po ochłonięciu Sungmin przyszedł
do domu Donghae i nawet przeprosił go za swoje „karygodne” zachowanie, a
później nawet pogratulował mu tak dobrego wyboru, jakim był Hyukjae. – Po
prostu czasami mam ochotę jej o tym powiedzieć i nie tylko jej. Chciałbym, żeby
wszyscy wiedzieli, dlaczego jestem taki szczęśliwy – dodał po chwili, czując,
jak na policzki wstępują mu te okropnie żenujące rumieńce.
- Wiem, doskonale o tym wiem, Hae
– wyszeptał Hyukjae, uśmiechając się lekko do chłopaka. – Obiecuję, że niedługo
im o nas powiemy. Też mam dość ukrywania się przed całym światem. Nie wiem
tylko, czy jesteś gotowy na ich reakcję.
- Wszystko mi jedno. Chcę po
prostu to w końcu z siebie wyrzucić – westchnął Donghae, kładąc się na plecach.
Dopiero wtedy zauważył, że słońce skryło się za drzewami i zrobiło się jeszcze
chłodniej niż wcześniej. Czując na ciele nieprzyjemną gęsią skórkę, sięgnął do
plecaka po swoją bluzę i szybko ją założył. – Trzymaj, bo jeszcze się
przeziębisz – powiedział, podając blondynowi jego czarny sweter.
- Dzięki, właśnie miałem mówić,
żebyś się ubrał – zaśmiał się Hyukjae, siadając po turecku, by założyć sweter.
Bawiąc się guzikami, zastanawiał
się kolejny raz nad tym, co chwilę wcześniej powiedział Donghae. Miał całkowitą
rację co do ujawnienia się przed rodzicami, jednak strach przed ojcem był tak
paraliżujący, że odbierał Hyukjae ochotę na mówienie czegokolwiek. Doskonale
pamiętał, jak jeszcze w liceum obrywał od niego za przyniesienie do domu złej
oceny ze sprawdzianu. Pan Lee był bardzo surowy i niesamowicie dbał o dobre
imię swojej rodziny. Nawet bardziej niż o jej członków.
- Weźmiemy kiedyś ślub? – zapytał
znienacka Donghae, wprawiając swojego chłopaka w niemałe zdumienie. Widząc jego
głupią minę, szatyn zaśmiał się dźwięcznie i położył rękę na udzie partnera. -
Byłoby fajnie, co nie?
- Przynajmniej żaden z nas nie
musiałby zmieniać nazwiska, bo mamy takie samo – stwierdził rozbawiony Hyukjae,
kręcąc głową z niedowierzaniem. Spuścił wzrok na dłoń Donghae i splótł ich
palce w mocnym uścisku. – Ale ty zakładasz suknię ślubną! – dodał szybko i
parsknął śmiechem, widząc jak szatyn nadyma ze złości policzki, co sprawiało, że
wyglądał jeszcze bardziej dziecinnie niż zazwyczaj. – Będziesz śliczną panną
młodą, Lee Dongae.
- Skoro tak, to gdzie mój
pierścionek z brylantem? – spytał poważnie szatyn, chociaż z trudem udawało mu
się powstrzymać wybuch śmiechu. Mrużąc groźnie oczy, spojrzał na chłopaka i
fuknął pod nosem, widząc jego rozbawioną minę. – Bez oświadczyn żadnego ślubu
nie będzie!
Hyukjae zaśmiał się pod nosem i
kręcąc głową z dezaprobatą, sięgnął po swój plecak i wyjął z niego pustą
butelkę po wodzie mineralnej. Odkręcił nakrętkę i oderwał od niej plastikową
obrączkę, którą z kolei nasunął na kciuk Donghae, gdyż z innego mogłaby się z
łatwością zsunąć, a przecież żaden z nich nie chciał pozwolić na to, by tak
drogocenna obrączka się gdzieś zgubiła.
- Lee Donghae, czy zostaniesz
moim mężem? – spytał z niezwykłą powagą Hyukjae, wpatrując się intensywnie w
twarz partnera, z której momentalnie zniknął głupkowaty uśmieszek, a na jego
miejsce pojawił się nieco nieśmiały uśmiech i urocze rumieńce. – Wiem, mogłem
się bardziej wysilić, ale chyba nie było źle, co nie?
- Jak na pierwszy raz, to było w
miarę – stwierdził Hae i zaśmiał się pod nosem. – Głupek z ciebie, wiesz?
- No cóż, taki już mój urok –
westchnął nonszalancko Hyukjae, poprawiając teatralnie jasne włosy. Nachyliwszy
się nad Donghae, wpił się zachłannie w jego usta i uśmiechnął się przez
pocałunek, czując wsuwające się pod koszulkę zimne dłonie partnera. – To musi
być miłość – przemknęło mu przez myśl, a później już całkowicie oddał się
czułościom szatyna.
*
Po chwili zawahania Donghae
nacisnął w końcu klamkę i pchnął drzwi, wchodząc do jasnego pomieszczenia.
Rozejrzał się dookoła siebie, a gdy jego wzrok zatrzymał się na stojącym przed
lustrem mężczyźnie, uśmiechnął się lekko i przekrzywił nieco głowę, by móc
lepiej przyjrzeć się ciemnowłosemu. Hyukjae wyglądał na mocno sfrustrowanego
faktem, że nie może poradzić sobie z poprawnym zawiązaniem krawata. Donghae
przewrócił teatralnie oczami i podszedł do niego, by mu pomóc. Chyba dopiero
wtedy Hyukjae dostrzegł, że w pokoju jest ktoś jeszcze, bo na widok szatyna
otworzył szeroko oczy ze zdziwienia i rozdziawił lekko usta, nie bardzo
wiedząc, co powiedzieć. Donghae obrócił bruneta przodem do siebie i nie
odzywając się nawet słowem, rozwiązał nieudany węzeł i na nowo zaczął wiązać
krawat.
- Nie powinieneś tutaj być –
powiedział Hyukjae, patrząc nerwowo na dłonie stojącego przed nim mężczyzny,
które zwinnie wiązały krawat. – Hae…
- Pecha ci to raczej nie
przyniesie – stwierdził Donghae, uśmiechając się półgębkiem. Skończywszy wiązać
węzeł, poklepał bruneta po ramionach i odsunął się na niewielką odległość, by
nie musieć tracić z Hyukjae kontaktu. – Szkoda, że wcześniej nie chodziłeś w
garniturze. Do twarzy ci w takim stroju – dodał, siląc się na szczery uśmiech.
- Hae, posłuchaj… - zaczął
nieśmiało czarnowłosy, nie bardzo wiedząc, co mógłby powiedzieć w zaistniałej
sytuacji. W głowie miał totalny mętlik i za nic nie umiał pozbierać myśli w
jedną całość. Nawet gdyby znalazł odpowiednie słowa, to przez zaciśnięte gardło
nie byłby w stanie ich z siebie wydusić.
Donghae uniósł dłoń w geście
protestu, tym samym dając Hyukjae do zrozumienia, że nie ma ochoty słuchać jego
wymówek i jakichkolwiek wyjaśnień. Pomiędzy mężczyznami zapadła grobowa cisza
tak bardzo różniąca się od tych wszystkich poprzednich, które towarzyszyły im
podczas spotkań. Tym razem było inaczej. Milczenie zdawało się jeszcze bardziej
zagęszczać trudną sytuację, powietrze stało się ciężkie od wszystkich
niewypowiedzianych przez nich słów, które unosiły się nad nimi oraz wszelkich
niespełnionych marzeń i złamanych obietnic.
- Przepraszam – szepnął w końcu
Hyukjae, czując wewnętrzną potrzebę wypowiedzenia tego jednego, być może
błahego i żałosnego słowa, które z pewnością dla Donghae nie miało
najmniejszego znaczenia. – Przepraszam za wszystko, Hae.
Donghae przytaknął głową,
zagryzając od środka policzki i tym samym powstrzymując się przed rozklejeniem
na oczach Hyukjae. To nie był odpowiedni moment na okazywanie słabości i tego,
jak bardzo ostatnie wydarzenia zniszczyły jego psychikę. Donghae na każdym
kroku starał się udawać twardego, próbował zachowywać się tak, jak dawniej, co
było naprawdę ciężkie, zwłaszcza że jego dotychczasowy świat rozpadł się na
miliony kawałków, a on sam został pogrzebany pod gruzami. Wiedział, że musiałby
się stać cud, by podźwignął się z tego i na nowo dostrzegł, że rzeczywistość
nie jest jednak tak beznadziejna, jak mu się wydaje.
Pobudzony dziwnym impulsem,
niespodziewanie przybliżył się do Hyukjae i złapawszy jego twarz w obie dłonie,
wpił się zachłannie w usta, za którymi tęsknił przez ostatnie tygodnie, które
dla Donghae były wiecznością. Czując, że Hyukjae odwzajemnia pocałunek, w
sekundzie oddał całego siebie, a może raczej to, co jeszcze z niego pozostało,
a było tego naprawdę niewiele. Kiedy czarnowłosy odsunął go od siebie,
niechętnie otworzył oczy i zagryzł nerwowo wargi w wąską linię, dokładnie
badając oblicze stojącego przed nim mężczyzny, jakby próbując cokolwiek z niego
odczytać.
Ciszę panującą w pomieszczeniu
przerwało głośne skrzypnięcie drzwi. Donghae odskoczył od bruneta i spojrzał
zamglonymi oczami na stojącego w progu pokoju Sungmina.
- Pospieszcie się. Wszyscy na was
czekają – poinformował, przyglądając się uważnie swoim przyjaciołom.
Hyukjae skinął głową i poprawiwszy
ostatni raz idealnie ułożone włosy, wyszedł z pomieszczenia, zostawiając za
sobą zdruzgotanego Donghae. Sungmin odprowadził wzrokiem pana młodego i szybko
przeniósł spojrzenie na swojego przyjaciela, który załzawionymi oczami
wpatrywał się w nieokreślony punkt na ścianie.
- Hae, wszystko w porządku? –
spytał łagodnym głosem Sungmin, łapiąc przyjaciela za przedramię.
- Nie, Minnie, nic nie jest w
porządku – odpowiedział rozgoryczony Donghae, jednak mimo wszystko uśmiechnął
się do młodszego mężczyzny. – Już nigdy nic nie będzie w porządku – dodał
ściszonym głosem, czując rosnącą w gardle wielką gulę, która uniemożliwiała mu
wypowiadanie kolejnych słów. – Chodźmy. Chcę mieć to za sobą.
Sungmin westchnął cicho i ręką
wskazał otwarte na oścież drzwi. Donghae wyszedł z pomieszczenia, ledwo panując
nad zbierającymi się w oczach łzami. Nie chciał rozkleić się na oczach
przyjaciela. Wiedział doskonale, że ten niesamowicie się o niego martwi. W
końcu tylko on wiedział, jak naprawdę z nim jest i jak fatalnie czuje się w
obecnej sytuacji. Co prawda mógł nie przychodzić na ceremonię, mógł zignorować
to cholerne zaproszenie albo podrzeć je na oczach Hyukjae i rzucić kawałeczkami
prosto w jego twarz. Problem w tym, że nie potrafił tego zrobić. Nie umiał
okazać mu nienawiści, chociaż naprawdę chciał. Pragnął, by Hyukjae cierpiał tak
samo mocno, jak on.
Kiedy Krystal szła do ołtarza pod
rękę ze swoim ojcem, Donghae z ledwością powstrzymywał się przed wybiegnięciem
z kościoła. Starał się nie skupiać na przerażającym bólu, który wprost rozrywał
jego klatkę piersiową i sprawiał, że serce zdawało się w ogóle nie pracować.
Niechętnie musiał przyznać, że tego dnia Krystal wyglądała naprawdę zjawiskowo.
Razem z Hyukjae tworzyli piękną młodą parę, jednak to nie zmieniało faktu, że
Donghae czuł niesamowitą odrazę do tej dziewczyny. W końcu przez nią rozpadł
się jego związek z mężczyzną, którego kochał ponad wszystko. Dla niego był w
stanie zrobić każdą rzecz, nawet mógł popełnić największe głupstwo, a teraz
patrzył, jak jego miłość życia bierze ślub z kobietą. Donghae nienawidził jej z
całego serca. Nienawidził wszystkich ludzi, którzy pojawili się w kościele, a
najbardziej nienawidził ojca Hyukjae. To on wręcz zmusił swojego syna do
wzięcia ślubu z Krystal, co traktował jako opłacalną transakcję. W najbliższej
przyszłości mieli połączyć firmy obu rodzin w jedne przedsiębiorstwo, które
według obliczeń ojca Hyukjae miało przynosić niesamowicie ogromne zyski. Same
korzyści, prawda? Donghae nie mógł po dzień dzisiejszy zrozumieć tylko tego,
dlaczego jego były partner po prostu się nie postawił. To tak, jakby to całe
przedstawienie mu się podobało. A co jeśli tak było? Co jeśli ślub z Krystal
nie był dla niego przymusem i naprawdę tego chciał?
- Nie zgadzam się – powiedział
Donghae podniesionym głosem, wstając z niewygodnej ławki. Spojrzał załzawionymi
oczami na stojącego przy ołtarzu mężczyznę i wyszedł na środek kościoła, ledwo
mogąc zapanować nad trzęsącymi się nogami. – Nie możesz się z nią ożenić.
- Hae… - zaczął zdezorientowany Hyukjae,
próbując za wszelką cenę ignorować mordercze spojrzenie siedzącego niedaleko
ojca. Był pewien, że z ledwością powstrzymywał zbierającą się w nim złość i
tylko fakt, że znajdowali się w kościele sprawiał, że wciąż siedział na swoim
miejscu i jedynie zaciskał ze złości dłonie na udach. – Posłuchaj…
- Nie, to ty posłuchaj. Kocham
cię, okay? – Donghae podszedł do starszego o kilka miesięcy mężczyzny i
uśmiechnął się przez łzy. – Kocham i nie pozwolę ci zmarnować sobie życia u
boku kobiety, do której nic nie czujesz. Wiem, że ty też mnie kochasz. Te
wszystkie dni spędzone razem, niespełnione obietnice… To wszystko da się
jeszcze odzyskać. Musisz tylko podjąć właściwą decyzję.
- Razem przeciwko całemu światu?
– wyszeptał Hyukjae, robiąc to tak cicho, że tylko Donghae i stojąca obok
Krystal mogli to usłyszeć. Wyciągnął drżącą dłoń do szatyna i gdy ten ją
pochwycił, zeskoczył z piedestału i razem zaczęli oddalać się w stronę wyjścia
z kościoła, ignorując przy tym zaskoczone spojrzenia zebranych ludzi.
Trącony łokciem w ramię przez
siedzącego obok niego Sungmina, drgnął nerwowo na ławce i rozejrzał się dookoła
siebie, zatrzymując po chwili wzrok na stojącym przy ołtarzu Hyukjae. Żałował,
że nie miał odwagi powiedzieć tego wszystkiego na głos. Chwila, w której mieli
obiecać sobie miłość aż do śmierci, zbliżała się nieubłagalnie, a on był tak
sparaliżowany, że nie potrafił poruszyć nawet palcem. Dopiero po dłuższej
chwili doszedł do siebie i niepewnie podniósł się z ławki, ignorując
zaniepokojone spojrzenie Sungmina.
- Muszę wyjść. Przeproś Hyukjae,
ale nie mogę dłużej tutaj być – powiedział cicho, by nie zakłócać ceremonii i
szybkim krokiem oddalił się w stronę wyjścia z kościoła.
Szmer zwrócił uwagę Hyukjae.
Nieśmiało spojrzał przez ramię i odprowadził wzrokiem wychodzącego z kościoła
Donghae. Kiedy ciężkie drzwi zamknęły się za nim z cichym łoskotem, czarnowłosy
poczuł, jak całe jego życie nagle obraca się w stertę gruzu. Wszystko nagle
przestało mieć jakikolwiek sens. Czując szturchniecie w ramię, spojrzał na stojącą
obok Krystal i lekko się do niej uśmiechnął, tym samym maskując zbierające się
w oczach łzy. Miał jedynie cichą nadzieję, że Donghae kiedyś mu to wszystko
wybaczy.
*
Donghae włączył światło w swojej
sypialni i bezwładnie opadł na łóżko, wydając przy tym z siebie głośne
westchnięcie. Zdjął marynarkę i odrzucił ją na bok, przy okazji wolną dłonią
luzując uciskający go krawat. Ostatecznie cisnął go przed siebie, a później
oparł łokcie na udach i ukrył twarz w drżących dłoniach. Za oknami zapadł już
dawno zmrok i Donghae najchętniej poszedłby spać, jednak wiedział, że po takich
wrażeniach ciężko mu będzie zasnąć.
Z ledwością podniósł się z łóżka
i pochwyciwszy marynarkę, podszedł do szafy, by odwiesić górę garnituru na
miejsce. Miał nadzieję, że nieprędko będzie musiał go ponownie zakładać. Nie
przepadał za takim stylem, chociaż wiele razy słyszał od innych ludzi, a
zwłaszcza od Hyukjae, że naprawdę mu do twarzy w garniturze. Donghae odruchowo
przepatrzył jeszcze kieszenie marynarki, by upewnić się, że niczego w nich nie
zostawił i już miał zamknąć szafę, gdy jego dłoń natknęła się na tkwiącą w
jednej z kieszeni kopertę. Zaskoczony jej obecnością wyjął ją z ubrania i
dokładnie jej się przyjrzał. Nieskazitelnie czysty papier sprawił, że serce
mężczyzny zabiło nieco szybciej, a dłonie zaczęły lekko drżeć. Niepewnie
zajrzał do środka i zagryzł wargi w wąską linię, widząc znajdującą się w środku
idealnie poskładaną kartkę papieru. Wyjął ją z koperty i rozłożył, od razu
rozpoznając równe pismo Hyukjae.
Przepraszam. Przepraszam Cię za wszystko, co robiłem w ostatnich
tygodniach. Wiem, że nie tak wyobrażałeś sobie naszą przyszłość. Obiecałem Ci
tyle rzeczy, a teraz… Teraz mnie pewnie nienawidzisz, ale masz do tego prawo.
Masz prawo mieć do mnie żal. Sam siebie nienawidzę, bo wiem, że tą jedną
decyzją zniszczyłem to, co budowaliśmy przez tyle lat. Jedyne o co mogę Cię
prosić to to byś na siebie uważał. Wiem, to pewnie brzmi żałośnie i teraz
przeklinasz mnie w myślach albo ze złości mniesz kartkę w dłoni, ale wiedz, że
nie miałem wyjścia. Sam wiesz, jaki jest mój ojciec… Nie, nie zamierzam się
tłumaczyć i usprawiedliwiać tego, co zrobiłem. Nie mam do tego prawa.
W kopercie znajdziesz jeszcze bilet do Tajlandii. Zawsze chciałeś tam
polecieć, a ja obiecałem, że kiedyś Cię tam zabiorę. Mam jednak nadzieję, że
mimo wszystko nie zrezygnujesz z tego wyjazdu. Zrób to dla siebie.
Wszystkiego najlepszego, Donghae. Mam nadzieję, że Twoje życzenie
urodzinowe się spełni…
Donghae zmiął w dłoni list od
Hyukjae i mimo protestów serca, zajrzał jeszcze raz do koperty. W środku
faktycznie znajdował się bilet na samolot do Tajlandii. Tyle razy mówił mu o
tym, że chciałby polecieć właśnie do tego kraju i zwiedzić parę miejsc. Hyukjae
za każdym razem obiecywał, że kiedyś razem się tam udadzą, a teraz miał
możliwość nareszcie spełnić jedno ze swoich marzeń. Żałował tylko, że Hyukjae
nie będzie mu towarzyszył w podróży.
*
Pakowanie nie zajęło mu zbyt dużo
czasu. Co prawda w taksówce naszła go myśl, że źle robi i nie powinien tak
spontanicznie wyjeżdżać, jednak będąc już na lotnisku, doszedł do wniosku, że
podjął słuszną decyzję. Musiał wyjechać na jakiś czas z Seulu, by poukładać
sobie na nowo swoje rozsypujące się życie. Miał nadzieję, że w Tajlandii uda mu
się wszystko ogarnąć i poskładać w jedną całość.
Uciekał przed niespełnionymi
marzeniami, złamanymi obietnicami, a przede wszystkim uciekał przed miłością
swojego życia. Przed mężczyzną, który ostatnim pocałunkiem odebrał mu resztki
pewności siebie i nadzieję na lepsze jutro.
Pierwsza! :)
OdpowiedzUsuńDonghae i Eunhyuk! Uwielbiam <3
Szkoda tylko, że ten oneshot jest taki smutny. Biedny Donghae. To musiało być dla niego naprawdę ciężkie, widząc jak jego miłość stoi przed ołtarzem u boku dziewczyny, której na dodatek nienawidził. W końcu rozbiła jego związek z Hyukjae. ;( Myślę, że i temu drugiego również nie było łatwo..
Mimo wszystko wspaniały oneshot!
Pozdrawiam. :)
Może to tandetne i oklepane, ale czasami po prostu nie możemy zrobić nic innego, jak tylko odejść. Zostawiając wszystko za sobą. A może los szykuje jeszcze dla nas coś dobrego? Życie bywa nieprzewidywalne.
OdpowiedzUsuńAhhhh, lubię te twoje oneshotowe przerywniki! :)
Och, oneshot bez dobrego zakończenia. Oboje byli taką dobraną parą, ale tak to się dzieje, gdy człowiek nie potrafi kierować się głosem swojego serca i tchórzy, bo inaczej tego nazwać nie mogę. Tak strasznie mi ich żal, tak strasznie, że wprost nie mogę sensownie sklecić komentarza. Chociaż oneshot wywołał we mnie melancholie, był też fragment, gdzie uśmiałam się do łez. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić chłopaka w sukni ślubnej i parsknęłam śmiechem, to by było widowisko <3
OdpowiedzUsuńKocham twoje oneshoty. Pisz więcej! :*
Pozdrawiam ciepło!
Ten one shot był absolutnie przepiękny, chyba jeden z moich ulubionych w Twoim wykonaniu. Co prawda zakończenie nie było szczęśliwe - a jestem takich zwolenniczką - ale i tak strasznie mi się podobało. To wszystko wyglądało tak cudownie... Donghae i Hyukjae tacy szczęśliwi, pełni nadziei i planów, a potem wszystko legło w gruzach. Cóż, mogłam się spodziewać, że ojciec Hyuka będzie przyczyną problemów obu chłopaków. To straszne, że rodzice stoją na drodze do szczęścia własnych dzieci i na dodatek ich do czegoś zmuszają. Ale że ta Krystal też na to poszła? W każdym razie jestem przekonana, że to nie będzie szczęśliwe małżeństwo. Szkoda, że w ogóle musiało do niego dojść, a już myślałam, że Donghae powstrzyma swojego ukochanego i nie dopuści do tej całej farsy...
OdpowiedzUsuńNiemniej bardzo mi się podobało, czytałam z przyjemnością.
Pozdrawiam <3
Nie tego się spodziewałam :c Jest genialne, ale moje serce pękło, nawet się rozpłakałam. Na dodatek trafiłaś w jeden z moich ulubionych paringów xD Naprawdę Cię podziwiam, bo czegokolwiek byś nie napisała to i tak mi się podoba ^^
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać,by było to jako tako składne. Nie mogę uwierzyć,ale czytając tego shota po prostu się po płakałam. Uwielbiam Twój styl pisania, bo można się łatwo wczuć tym razem też tak było. Gdy czytałam początek łudziłam się jeszcze że Eunhae bedzie na wieki, wieków, ale jednak okazało się inaczej. Jeszcze ten moment kiedy to Donghae miał sie sprzeciwić, szkoda że tego nie zrobił. Naprawdę genialne! Kocham takie smutne historie tak samo jak te z happy end'em. W tym wypadku chyba nie mogło być inaczej. Mam nadzieje,że za niedługo doczekam się kolejnego shota!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lan Meigui(dawniej Yume)
[kolor-zycia.blogspot.com]
Wybacz, że tak późno komentuję, ale w końcu udało mi się zebrać ^^ Rozdział przeczytałam już wczoraj, około 1 w nocy, jednak siedziałam wtedy w salonie, do którego mój kabel internetowy nie sięga o; Dlatego komentarz zostawiam dopiero teraz ;3
OdpowiedzUsuńUwielbiam cie za paring EunHae <3 Chociaż ich nieco zaniedbałam ostatnimi czasy, to jest to mój pierwszy paring i żywię do niego najcieplejsze uczucia, pomimo że o nich nie piszę. Taki lekki paradoks... xd
Wiesz, liczyłam na szczęśliwe zakonczenie. Co najwyżej na jakąś rodziną kłótnie, ale potem byłby happy end. Nieco zbiłam mnie z tropu, kiedy po takiej sielankowej atmosferze nagle się okazuje, że to koniec... Po prostu miałam ochotę się popłakać kiedy czytałam o tym jak Donghae cierpi ;<
Przy fragmencie w którym wstaje i mówi, że się nie zgadza znowu zaczęłam wierzyć, że będzie dobrze. Ale ty zniszczyłaś moją nadzieję ;< Jeszcze ten list i to wszystko... Ach, dlatego nie lubie angstów, bo potem chodzę smutna i czuję jakiś niedosyt D:
Oczywiscie sam oneshot był cudowny, bo uwielbiam to jak piszesz, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi EunHae <3
Jeszcze raz przepraszam, że tak długo mi to zajęło, jednak ostatnio jakoś tak dni sie chyba skracają .__.
Weny moja droga i czasu oraz ochoty do pisania, bo wiem, ze u ciebie to różnie bywa. Dlatego życzę ci jak najlepiej, abyś raczyła nas innymi takimi cudami :3
Och, tak mi się smutno po przeczytaniu zrobiło... Jak ja się cieszę, że w naszym kraju nie ma już takich aranżowanych małżeństw. Nie wyobrażam sobie ich męki, cała trójka będzie nieszczęśliwa, bo to małżeństwo szczęśliwe na pewno nie będzie.
OdpowiedzUsuńJak zaczęłam czytać tę drugą część to nie mogłam się połapać o co chodzi, w pewnym momencie nawet myślałam, że to ślub Donghae i Hyukjae xd Ale zaraz zwątpiłam, bo w takim dniu to raczej byliby weseli... A w momencie jak Hae powiedział 'nie zgadzam się' to tak się ucieszyłam, już wyobraziłam sobie happy end i w ogóle, a to tylko wyobraźnia Hae... Lubisz tak wprowadzać w błąd xd Nie dziwię się, że wyszedł z kościoła, też nie chciałabym na coś takiego patrzeć. A ten bilet był dobrym pomysłem. Oczywiście nie wynagrodzi tego co się stało, ale może z dala od Hyukjae będzie mu łatwiej, może nie zapomnieć, ale chociaż umniejszyć ból.
Właśnie zobaczyłam zapowiedzi i muszę Ci powiedzieć, że ogromnie się cieszę, że nie masz zamiaru przestawać pisać. Jest sporo osób, które będą czytać bez względu na bohaterów. Wiem, że duża ilość komentarzy cieszy, ale chyba lepiej mieć mniej, a od takich osób, które tu są dla Ciebie i ze względu na to JAK piszesz, niż dużo tylko dlatego O KIM piszesz. Ale chyba nie muszę Ci tego przypominać, bo po tylu latach blogowania doskonale o tym wiesz. :3
[a tak z innej beczki, wiesz, że mijają jakoś teraz 3 lata odkąd zaczęłam czytać Twoje opowiadania? ^.^ pamiętam, że swojego bloga zakładałam jakoś przed świętem zmarłych, a w tym samym czasie natknęłam się na Twojego bloga ]
Życzę dużo, dużo weny :3
Piękne popłakałam się. Początek był taki hmm nie był drętwy, ale nie był też fantastyczny. Piękne, płaczę i płaczę.. Szkoda,że nie wiemy dlaczego mój kochany E to zrobił... Ja chcę część dalszą..
OdpowiedzUsuń