Punktualnie o ósmej Lee Byunghun
przekręcił klucz w drzwiach kawiarni i zmienił wiszącą na nich tabliczkę, tym
samym oznajmiając klientom, że jest już otwarte. O tej porze do lokalu
zaglądało mało osób, dlatego chłopak wiedział, że do południa będzie miał
trochę czasu na czytanie niedawno wypożyczonej z biblioteki książki.
Rozglądając się po przestronnym wnętrzu kawiarni, udał się na zaplecze i zdjął
z wieszaka swój fartuch, którym następnie owinął biodra. Poprawił jeszcze
kołnierzyk białej koszuli, przeczesał palcami blond włosy i wyszedł z zaplecza,
by kolejny raz upewnić się, że wszystko było na swoim miejscu.
Każdy dzień wyglądał dla niego
tak samo i czuł, że powoli popada w rutynę. Czekał na moment, aż wydarzy się
coś niezwykłego, jednak wiedział, że w tak małym miasteczku to wręcz niemożliwe.
Byunghun znudzonym wzrokiem przebiegł po pustych stolikach i usiadł na krześle
za ladą, sięgając od razu po książkę. Otworzył ją w miejscu, gdzie ostatnio
skończył czytać i z ogromną przyjemnością zagłębił się w treści rozdziału.
W ten sposób chłopak spędził
kolejną godzinę. Dopiero charakterystyczny dźwięk wiszącego przy drzwiach
dzwoneczka wyrwał Byunghuna z zadumy i sprowadził brutalnie na ziemię. Blondyn
niechętnie uniósł głowę i spojrzał na zmierzającą w jego stronę niewysoką
dziewczynę. Na jego oko nie mogła mieć więcej lat niż on sam, chociaż mocny
makijaż oczu nieco ją postarzał, ale pewnie taki był jej zamiar. Byunghun
czasami nie mógł się nadziwić niektórym dziewczynom, że na siłę chcą dodawać
sobie lat, by zdobywać względy u chłopaków. Tak, płeć piękna zdecydowanie była
skomplikowana, ale na szczęście Byunghuna ten problem nie dotyczył. W swoim
dwudziestoletnim życiu miał tylko jedną dziewczynę i to w dodatku w gimnazjum.
Nie zbyt dobrze wspominał tamte czasy i najchętniej wymazałby dotyczące ich
wspomnienia z pamięci, jednak tego zrobić nie mógł, więc starał się nie
rozpamiętywać tamtego okresu. Zupełnie tak, jakby go w ogóle nie było. Mimo
wszystko te lata nauczyły go wiele i uświadomiły mu parę ważnych spraw, a
związek z tamtą dziewczyną pokazał kim jest naprawdę.
- Gorącą czekoladę z bitą
śmietaną na wynos – powiedziała klientka, opierając się dłońmi o ladę.
Byunghun kiwnął głową i zabrał
się za przygotowywanie zamówienia. Przez cały czas czuł na sobie palące
spojrzenie dziewczyny, która ani na chwilę nie spuszczała z niego oczu.
Blondynowi chciało się śmiać, bo już nieraz widział ją w kawiarni i za każdym
razem bacznie mu się przyglądała, jakby próbując na nim coś wymusić. On
doskonale znał takie zagrania i ten typ dziewczyn. Myślały, że słodkimi oczkami
potrafią zawojować świat, a żadna z napotkanych osób najwidoczniej nie miała
sumienia powiedzieć im szczerze, że trzeba się nieco bardziej wysilić, by
osiągnąć swój cel. Sam wygląd nie zawsze wystarcza, chociaż Byunghun nieraz
przekonał się, że i w taki sposób można zdobyć to, czego się pragnie.
Najlepszym przykładem na tę teorię była ostatnio zatrudniona w kawiarni
kelnerka. Niestety szef miał ogromną słabość do uroczych dziewcząt i gdyby
mógł, to pewnie zatrudniłby każdą, która tylko szukałaby u nich pracy. Tym oto
sposobem Byunghun był jedynym chłopakiem pracującym w kawiarni i czasami
naprawdę żałował, że szef był jego wujkiem, bo już dawno by odszedł, a tak
więzi rodzinne do czegoś go zobowiązywały. Poza tym nie mógł narzekać na pensję,
więc póki co zamierzał trzymać się tej posady, a kiedy znajdzie coś lepszego,
to wtedy oznajmi wujkowi, że odchodzi.
- Proszę – rzucił, siląc się na
uprzejmy i mniej znudzony ton głosu, stawiając na ladzie kubek z gorącą
czekoladą.
- Dostanę posypkę? – spytała
słodkim głosem dziewczyna, robiąc maślane oczka do Byunghuna.
Ten w odpowiedzi skinął głową i
sięgnął po pojemniczek z kolorową posypką. Zdjął z kubka pokrywkę i ozdobił
maleńkimi cukierkami unoszącą się na napoju bitą śmietanę. Uśmiechając się
lekko, oddał dziewczynie plastikowe naczynie i westchnął cicho, próbując za
wszelką cenę uniknąć z nią kontaktu wzrokowego.
- Reszty nie trzeba – powiedziała
szczęśliwa, kładąc na blacie pieniądze. Upijając przez słomkę gorącą czekoladę,
wycofała się w stronę wyjścia z kawiarni, w dalszym ciągu nie spuszczając
wzroku z chłopaka, przez co ostatecznie nie zauważyła drzwi i zderzyła się z
nimi plecami. – Do następnego razu – rzuciła lekko speszona swoją wpadką i
rumieniąc się na policzkach, opuściła szybko lokal, zapewne przeklinając samą
siebie za takie nierozgarnięcie.
- Dobrze, że chociaż napiwki
zostawia – zaśmiał się Byunghun, kręcąc głową z rozbawieniem.
Odliczył od pieniędzy należną
sumę, a resztę wsunął do kieszeni swoich spodni, postanawiając odłożyć je na
czarną godzinę. Zwykle wszystko wydawał przy pierwszej lepszej okazji, jednak
odkąd postanowił kupić własne mieszkanie, odkładał nawet najdrobniejsze
pieniądze. O niczym innym bardziej nie marzył, jak o usamodzielnieniu się i
wyprowadzeniu od rodziców, którzy ostatnimi czasy doprowadzali go do obłędu. I
nie chodziło nawet o to, że byli nadopiekuńczy. W sumie to aż tak bardzo mu nie
przeszkadzało, chyba że zaczynali go za bardzo kontrolować, ale zwykle wtedy
wystarczała szczera rozmowa z nimi i przestawali ciągle się zamartwiać. W końcu
miał już dwadzieścia lat i umiał o siebie zadbać. Problem polegał raczej na
tym, że rodzice nieustannie próbowali planować jego przyszłość. Co chwilę
zapraszali do domu córki swoich znajomych, wprost na siłę wpychając je w
ramiona Byunghuna. Może gdyby powiedział im prawdę na temat swojej orientacji,
to cokolwiek by to zmieniło, jednak na to nie miał odwagi, więc musiał odrzucać
kolejne wybranki rodziców i tym samym łamać serca tym niewinnym dziewczynom.
Musiał przyznać, że niektóre z nich naprawdę przykuwały jego uwagę i pewnie dla
niejednej z nich straciłby głowę, jednak na szczęście mu to nie groziło. Póki
co w ogóle nie groziło mu zakochanie się w kimkolwiek.
*
Godziny mijały jedna za drugą. Z
każdą kolejną w kawiarni pojawiało się coraz więcej klientów, jednak dopiero
wieczorem w lokalu zrobił się niesamowity tłum ludzi. Byunghun nie wiedział w
co włożyć ręce i zaczynał tęsknić za nudnym porankiem, kiedy miał nawet czas
poczytać książkę i porozmawiać przez telefon z mamą, która po raz kolejny
pytała, czy na pewno nie chce, żeby przyniosła mu do pracy obiad. Mimo że
Byunghun był przyzwyczajony do takiego rytmu, to za każdym razem nie mógł się
nadziwić, że ludzie wieczorami wybierają akurat kawiarnię jego wujka. Nie było
w tym miejscu nic wyjątkowego i pewnie sam nie zwróciłby na niego uwagi, ale
mimo wszystko ludzie chętnie tam przychodzili i spędzali wolny czas w
towarzystwie przyjaciół i kubka dobrej kawy czy czekolady. Życie w tym sennym
miasteczku zaczynało się tak naprawdę dopiero wieczorem, kiedy uczniowie
kończyli zajęcia i prosto ze szkoły przychodzili do kawiarni, by odpocząć po
całym dniu i na spokojnie porozmawiać z przyjaciółmi z klasy. Zwykle to
młodzież okupowała wolne stoliki, ale starsi także odwiedzali kawiarnię, chcąc
napić się dobrej kawy i zjeść coś słodkiego na podniesienie cukru.
Byunghun był tak bardzo skupiony
na przyjmowaniu kolejnych zamówień, że nie dostrzegł nawet wchodzącego do
kawiarni chłopaka. Zwykle nie zwracał uwagi na kolejnych klientów. Nawet kiedy
oni podchodzili do lady i składali zamówienia, nie przyglądał im się
specjalnie. Czasami obrzucił osobę obojętnym spojrzeniem, by w razie czego
wiedzieć, do którego stolika ma podejść, jednak kiedy klient zamawiał coś na
wynos, to rzadko na niego patrzył. To nie tak, że Byunghun był arogancki,
chociaż może jego powściągliwe zachowanie wynikało właśnie z tego. Bardziej
chodziło o to, że tacy ludzie nie mieli dla niego większego znaczenia.
Przychodzili, zamawiali i wychodzili, więc po co zaprzątać sobie nimi głowę?
Byunghun kojarzył jedynie stałych klientów, ale był pewien, że gdyby na
któregoś z nich wpadł na ulicy, to nie skojarzyłby go z kawiarnią.
- Gorącą czekoladę i czekoladową
muffinkę – powiedział chłopak, spoglądając na zapracowanego Byunghuna, który
nawet nie zwrócił na niego uwagi. Klient odchrząknął głośno i popatrzył
wymownie na blondyna, kiedy ten nareszcie zaszczycił go przelotnym spojrzeniem.
– Gorącą czekoladę i czekoladową muffinkę poproszę – powtórzył wyraźnie
zniecierpliwiony, stukając palcami o ladę.
- Nie za dużo czekolady? –
przemknęło Byunghunowi przez myśl, kiedy szedł wykonać zamówienie.
Przez ramię spojrzał na stojącego
przy ladzie chłopaka i wywrócił teatralnie oczami, jak to miał w zwyczaju
robić, kiedy coś szczególnie go zirytowało. Sam nie wiedział dlaczego, ale ten
chłopak działał na niego niczym płachta na byka, a przecież widział go pierwszy
raz. Chociaż nie mógł być tego pewien, bo nigdy nie zwracał wielkiej uwagi na
klientów kawiarni. Było jednak w tym chłopaku coś dziwnego, jakby jakaś
magiczna siła, która sprawiała, że Byunghun nie potrafił oderwać od niego
wzroku, czego efektem było przelanie czekolady i ochlapanie nią połowy blatu.
Blondyn zaklął siarczyście i szybko posprzątał bałagan, po czym wytarł ubrudzony
kubek serwetką, upewnił się kilka razy, że wszystko jest tak, jak powinni być i
podszedł do lady, za którą czekał brązowowłosy chłopak. Byunghun posłał mu
przelotne spojrzenie, będąc wciąż mocno zdenerwowanym swoją wcześniejszą
wpadką, jednak był pewien, że nikt inny tego nie dostrzegł. Miejsce, przy
którym wykonywał większość zamówień znajdowało się poza zasięgiem wzroku
klientów, więc o wpadkach jakie zdarzało mu się zaliczać wiedział tylko on.
Ludzie mogli jedynie podziwiać jego plecy, jak to miała w zwyczaju robić
odwiedzająca regularnie Maniaczka Kolorowej Posypki, która zjawiała się w
kawiarni każdego ranka i swym wzrokiem wypalała Byunghunowi dziurę w plecach,
kiedy ten wykonywał zamówienie.
Blondyn wyjął jeszcze ze
szklanego pojemnika czekoladową babeczkę z wetkniętym do niej sercem na
wykałaczce i postawił ją na białym talerzyku.
- Proszę – rzucił i podał
chłopakowi jego zamówienie.
Kiedy szatyn odszedł do jednego z
niewielu wolnych stolików, Byunghun odetchnął z wyraźną ulgą i przeczesał palcami
jasne włosy, próbując nie zwariować. Dziewczyny lawirowały między
poszczególnymi stolikami, to przyjmując kolejne zamówienia, to znów zbierać z
nich puste naczynia, które później zanosiły na zaplecze, gdzie znajdowała się
niewielka kuchnia. Musiał przyznać, że dziewczyny dobrze radziły sobie w rolach
kelnerek, jednak wolałby, żeby chociaż jedna z nich na chwilę stanęła za ladą i
pomogła mu w przygotowywaniu zamówień, bo on sam ledwo trzymał się na nogach, a
do zamknięcia kawiarni pozostały jeszcze dwie godziny. Jak na złość zawsze
wtedy zjawiało się najwięcej osób, jakby nie mogły przyjść wcześniej, żeby dać
mu chociaż na chwilę odpocząć.
Wykorzystując fakt, że w kawiarni
nie zjawiał się żaden nowy klient, a reszta została obsłużona, oparł się
ramionami o blat i przymknął zmęczone powieki, próbując z całych sił nie
zasnąć. Był wykończony i najchętniej wróciłby od razu do domu, gdzie mama
podałaby mu ciepły obiad, a raczej kolację, i przygotowałaby jego łóżko do
spania. On za ten czas wziąłby odprężający prysznic i zaraz po nim poszedłby
spać. Niestety to były na razie plany, a wiadomo, że na ich realizację musiał
jeszcze poczekać.
Gdy Byunghun ponownie otworzył
oczy, zorientował się, że kilka stolików się zwolniło i w kawiarni zrobiło się
nieco luźniej. Jego radość jednak nie trwała zbyt długo, gdyż chwilę później do
lokalu weszła grupka roześmianych nastolatków. Byunghun przyjął od każdego
zamówienie i zawołał jedną z kelnerek, by zaniosła wszystko do ich stolika.
Kiedy tak znudzonym wzrokiem rozglądał się po kawiarni, jego uwagę ponownie
przykuł siedzący samotnie brązowowłosy chłopak. Byunghun przyglądał mu się
przez dłuższą chwilę, dochodząc niechętnie do wniosku, że był on wyjątkowo
uroczą istotą. Tak, Lee w myślach użył dokładnie tego słowa: „uroczy”, a to nie
zwiastowało dla niego nic dobrego. Zwykle, kiedy określał ludzi w ten sposób,
oznaczało to, że naprawdę przykuły one jego uwagę. Jeszcze tego brakowało, żeby
zakochał się w przypadkowym kliencie. To na pewno nie ułatwi mu już i tak
skomplikowanego egzystowania.
Na szczęście Byunghuna obiekt
jego zainteresowania właśnie dopił czekoladę i odszedł od stolika. Pożegnał się
z Lee skinięciem głowy i wyszedł z kawiarni, pozostawiając za sobą dziwne
wrażenie niedosytu. Zaraz jednak Byunghun spoliczkował się w myślach i wrócił
na ziemię, dochodząc do wniosku, że zbyt długie przerwy w pracy źle na niego
wpływają.
*
Kolejne dni nie przyniosły w
życiu Byunghuna zbyt wielkich zmian. Codziennie pracował, użerając się z
rozkapryszonymi pracownicami, które chyba poczuły się zbyt pewnie i zaczęły
pokazywać pazurki, non stop wykłócając się o coś z Lee. Chwilami miał
nieodpartą chęć zdzielić je ścierką po głowie, ale z zasady dziewczyn nie bił,
chociaż musiał się przed tym bardzo powstrzymywać. Ze względu na zbliżające się
wakacje w kawiarni zjawiało się coraz więcej klientów i to nawet w ciągu dnia,
przez co Byunghun nie miał już tak dużo wolnego czasu. Próbował przekonać
wujka, żeby zatrudnił kogoś do pomocy, jednak on stwierdził, że chłopak
doskonale radzi sobie ze swoimi obowiązkami i nie potrzeba dodatkowej pary rąk.
Byunghun z początku był wściekły, bo samemu było mu ciężko sobie ze wszystkim
poradzić, a dziewczyny ograniczały swoje obowiązki do minimum i jedynie
roznosiły zamówienia, pozostawiając ich wykonanie na głowie Byunghuna. Dopiero
wujek skutecznie przemówił mu do rozumu, wyjaśniając, że będzie musiał każdemu
zmniejszyć pensję, jeśli zatrudni dodatkową osobę. To podziałało na Lee niczym
kubeł zimnej wody i już więcej nie poruszył tego tematu.
Jedyne, co mogło mieć jakikolwiek
wpływ na Byunghun, to chyba fakt, że co wieczór w kawiarni zjawiał się chłopak
od czekoladowych babeczek. Za każdym razem zamawiał to samo, chociaż czasami
potrafił zaszaleć i wybierał babeczkę z finezyjną polewą czy posypką. Byunghun
przyzwyczaił się do jego obecności i już nawet nie dziwiło go to, że nie może
od niego oderwać wzroku. Oczywiście robił to dyskretnie, by nie wzbudzać żadnych
podejrzeń odnośnie swojego zdrowia psychicznego. W końcu nie codziennie
pracownik kawiarni wgapia się w jednego z klientów. Byunghun był w tym bardzo
powściągliwy, chociaż chwilami miał ochotę po prostu oprzeć łokcie na blacie i
wpatrywać się w Muffinowego Księcia – jak to lubił go nazywać w myślach – co
chwilę przy tym wzdychając i zachwycając się jego uroczymi minami, jakie robił
podczas jedzenia babeczki czy picia gorącej czekolady. Tak, Byunghun
zdecydowanie się w tym wszystkim pogubił i zapomniał o tym, co powinien robić.
Powinno było go to przerażać, jednak wcale tak się nie działo. Lee wiedział
doskonale, że nie ma co nawet marzyć o randce z Muffinowym Księciem, ale jego
wizyty w kawiarni dodawały mu skrzydeł. To tak, jakby nagle dostał zastrzyk energii
i mógł przenosić góry. Całymi dniami potrafił snuć się po zapleczu, obijając
się po kątach, ale gdy przychodził wieczór i w kawiarni pojawiał się obiekt
jego westchnień, w Byunghunie coś się zmieniało. Przede wszystkim zmieniało się
nastawienie do ludzi i świata.
Gdy tylko zobaczył wchodzącego do
lokalu chłopaka, Lee uśmiechnął się pod nosem i kątem oka zerknął na szklany
pojemnik z babeczkami. Był ciekaw, jaką tym razem wybierze, jednak biorąc pod
uwagę fakt, że było już dość późno, domyślił się, że Muffinowy Książę postawi
na ciastko bez żadnych dodatków. Kiedy szatyn zatrzymał się przed ladą i
spojrzał na Byunghuna, ten momentalnie poczuł, jak nogi się pod nim uginają, a
serca zaczyna szybciej bić. Uśmiechnął się przyjaźnie do chłopaka i poprawił
nerwowo włosy, czekając na jego zamówienie.
- Gorącą czekoladę i czekoladową
muffinkę, ale bez żadnych dodatków – powiedział Muffinowy Książę i posłał Lee
jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakie ten kiedykolwiek widział w swoim
życiu.
Byunghun kiwnął głową i odszedł
od lady, by wykonać zamówienie. Zwykle o tak później porze wszystko robił na
odczepnego i nie przykładał się do pracy, ale wystarczyło, że w kawiarni
zjawiał się ten chłopak i całe nastawienie Lee się zmieniało. Przygotowując
czekoladę dla Muffinowego Księcia, wkładał w to całe swoje serce i robił ją tak
starannie, jak nigdy przedtem. Nawet babeczki wybierał dłużej, by mieć pewność,
że będzie mu smakować. Co prawda wszystkie wyglądały mniej więcej tak samo i
smakiem również się nie różniły, ale Byunghun wychodził z założenia, że
staranniej wybrana babeczka będzie z pewnością lepsza niż ta wzięta z pojemnika
na chybił trafił.
- Dzięki – rzucił szatyn,
odbierając swoje zamówienie.
Byunghun na dźwięk tego jednego
słowa, ale wypowiedzianego z niezwykłym uczuciem, wstrzymał na chwilę oddech i
uśmiechnął się z ledwością, znów czując w brzuchu to dziwne łaskotanie, jakie
towarzyszyło mu zawsze wtedy, gdy w kawiarni zjawiał się maniak czekoladowych
babeczek. Dopiero kiedy szatyn odszedł do stolika, Byunghun odetchnął głośno i
zaczął łapać szybko powietrze, chcąc uzupełnić jego braki w organizmie. Już sam
siebie nie rozumiał, a najbardziej nie rozumiał swojego serca, które wprost
wyrywało się do szatyna. Rozum mówił co innego, był o wiele bardziej powściągliwy
i tylko on tak naprawdę hamował Byunghuna przed wykonaniem kroku, którego
później mógłby żałować. Nie był przygotowany na odrzucenie i upokorzenie.
Najbardziej jednak nie był przygotowany na to, by stracić Muffinowego Księcia,
a tak by się na pewno stało, gdyby wyjawił mu swoje uczucia. Chociaż czy
powinien mówić o jakichkolwiek uczuciach? Był jedynie nim zauroczony, a to
przecież nic takiego. Przynajmniej taką miał nadzieję. Wychodził z założenia,
że to wkrótce minie, a gdyby powiedział szatynowi o tym, to tylko by się
ośmieszył.
Wykorzystując chwilę wolnego
czasu, Byunghun usiadł na krześle za ladą i westchnął głośno, sięgając po kubek
z herbatą, która zdążyła już wystygnąć. Z tego miejsca miał idealny widok na
całą kawiarnię, a przede wszystkim na Muffinowego Księcia, który pochłaniał
ciastko, czytając przy tym jakieś czasopismo. Byunghun mógłby się tak mu
przyglądać godzinami, niestety obowiązki wzywały i chcąc nie chcąc musiał
przyjąć zamówienie od nowego klienta. To jednak nie przeszkadzało mu w zerkaniu
na szatyna, który ku jego rozczarowaniu tego wieczora nieco szybciej zjadł
muffinkę i wypił czekoladę. Widząc, że zbiera się do wyjścia, Lee westchnął
cicho i podał klientowi jego zamówienie, nie chcąc wstrzymywać kolejki, jaka za
ten czas utworzyła się za ladą. Kątem oka zauważył, że Muffinowy Książę zabiera
ze stolika serduszko na wykałaczce, które dziewczyny zawsze wsadzały do
babeczek, uważając, że wtedy wyglądają jeszcze ładniej. Byunghun nie kłócił się
w tej kwestii, bo słodkie i urocze rzeczy w ogóle go nie kręciły. Lee już
kiedyś widział, jak szatyn zabierał serduszko, ale wtedy nie widział w tym nic
dziwnego.
Nagle wszystko zaczęło układać
się w jedną całość i Byunghun przypomniał sobie każde wyjście chłopaka z
kawiarni. To on musiał zabierać za każdym razem te śmieszne serduszka, bo kiedy
Lee sprzątał później ze stolików, nigdzie nie mógł ich znaleźć. Wtedy jeszcze
myślał, że to któraś z kelnerek je brała, by ewentualnie móc je ponownie
wykorzystać do ozdobienia ciastek, ale to był on.
- Wszystko w porządku, oppa? – zapytała jedna z pracownic,
patrząc z powątpiewaniem na zamyślonego Byunghuna.
- Hm? Ach, tak, tak. Wszystko
okay – odpowiedział szybko, potakując głową na potwierdzenie słów.
Nie widząc w tamtej chwili nowych
klientów, postanowił na chwilę pójść na zaplecze, by poukładać wszystkie myśli
w logiczną całość. Był pewien, że Muffinowy Książę zabierał serduszka, a to
oznaczało dla niego ogromną szansę na wykonanie pierwszego kroku. Zadowolony z
pomysłu, jaki zrodził się w jego głowie, uśmiechnął się do samego siebie i
wyszedł z zaplecza, postanawiając zacząć działać jak najszybciej.
*
Drżącą dłonią wyjął z jednej z
babeczek wykałaczkę z papierowym serduszkiem i na jego odwrocie zapisał
ostatnią cyfrę swojego numeru telefonu, dodatkowo zaznaczając, które dokładnie miejsce
w nim zajmuje. Do tej pory nie dostrzegł jakichkolwiek zmian w zachowaniu
Muffinowego Księcia, dlatego zaczynał wątpić w powodzenie swojego planu. Szatyn
pewnie nie dostrzegł jeszcze cyfr na serduszkach albo je zobaczył, ale doszedł
do wniosku, że to nic takiego i zignorował sprawę. Tak, to było bardzo
prawdopodobne, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Byunghun nie należał do
szczęściarzy i życie nie bywało dla niego łaskawe, co chwilę rzucając mu kłody
pod nogi.
W momencie, gdy Muffinowy Książę
zjawił się w kawiarni, serce Lee na chwilę się zatrzymało, ale nie dlatego, że
zobaczył po ciężkim dniu swój obiekt westchnień, ale dlatego, że ten obiekt
westchnień przyszedł w towarzystwie dziewczyny i to dodatku bardzo ładnej.
Byunghun poczuł, jak nogi się pod nim uginają, a wszelkie nadzieje zostają
pogrzebane pod stertą gruzu. Miał ochotę uciec do swojego pokoju i schować się
pod łóżko, jak to robił będąc dzieckiem. Zdecydowanie to był dobry plan, o
wiele lepszy od zapisywania cyferek na odwrocie serduszek.
- Dwa razy gorącą czekoladę i
dwie muffinki – powiedział szatyn, zatrzymując się wraz z dziewczyną przy
ladzie.
- Ja za muffinkę podziękuję –
westchnęła blondwłosa piękność, uśmiechając się lekko do swojego towarzysza. –
Jestem na diecie – wyjaśniła, widząc jego pytającą minę.
- Ty? Niby z czego chcesz się
odchudzić? – spytał zaskoczony chłopak, lustrując blondynkę z góry na dół. –
Przecież jesteś idealna!
- Chunji! – Zawstydzona uderzyła szatyna w ramię i pokręciła głową,
próbując długimi włosami zasłonić zarumienione policzki. – Oppa, ty byś tylko żartował…
- Mówię poważnie – stwierdził i
wzruszył ramionami, przenosząc w końcu wzrok na zdegustowanego Byunghuna, który
właśnie przyniósł ich zamówienie.
- To ile w końcu ma być tych
babeczek? – zapytał wyraźnie znudzony, próbując ukryć złość na cały świat.
- Dwie – odpowiedział szybko
brązowowłosy i uśmiechnął się zadziornie do naburmuszonej blondynki, która
jedynie tupnęła nogą i oddaliła się do wolnego stolika. – Te dziewczyny. Tylko
by się odchudzały – westchnął, kręcąc głową z rozbawieniem.
- Ta, te dziewczyny – powtórzył
pod nosem Byunghun, a kiedy szatyn spojrzał na niego, uśmiechnął się krzywo i
odwrócił plecami do niego, udając, że robi coś przy ekspresie do kawy. – Durny
babsztyl – warknął wściekły, ale na szczęście nikt poza nim tego nie usłyszał.
– Mam nadzieję, że dupa jej urośnie od tej muffinki.
Kiedy już wyrzucił z siebie
wszystkie żale do świata i poprzeklinał blondynkę, obrzucając ją wszelkimi
możliwymi obelgami, złość nieco z niego uszła, ale wciąż nie czuł się dobrze.
Wyglądał na tyle kiepsko, że jedna z kelnerek zaproponowała mu pójście do domu,
obiecując, że zastąpi go za ladą. On jednak nie chciał wracać do siebie, bo tam
tylko by rozmyślał o tym, co stało się w kawiarni, a tak to chociaż był ciągle
czymś zajęty i nie miał czasu na takie głupoty. Co prawda pójście do domu
miałoby też swoje plusy, bo nie musiałby patrzeć na gruchającą przy jednym ze
stolików parkę, jednak wolał takie tortury niż wysłuchiwanie rodziców, którzy
pewnie znów znaleźli sobie wymarzoną synową i tylko czekają na to, by
przedstawić ją Byunghunowi.
Plus w tym wszystkim był taki, że
dzięki blondynce Lee w końcu dowiedział się jak naprawdę nazywa się Muffinowy
Książę. Chunji – nawet ładnie, chociaż Byunghun nie do końca wierzył, by było
to jego pełne imię. Bardziej wyglądało mu to na pseudonim albo co gorsza –
słodkie zdrobnienie. Dziewczyna wyglądała na taką, co uwielbia zdrabniać słowa
i nadużywać swojego uroczego wyglądu. Pewnie już nieraz wymusiła na Chunjim
drogie prezenty, robiąc do niego jedynie słodkie oczka.
Na samą myśl o tym Byunghuna
przeszedł nieprzyjemny dreszcz. W końcu zdecydował się na chwilę odpocząć, więc
przywołał do siebie jedną z pracownic, wyjaśnił, że idzie na chwilę na zaplecze
i już go nie było. Musiał pobyć przez jakiś czas sam, z dala od tych
przeklętych babeczek i przesłodzonych dziewczyn.
Chunji natomiast delektował się
ulubionym ciastkiem i wysłuchiwał opowieści przyjaciółki na temat zakupów, na
które wybrała się tego dnia. Tak naprawdę mało go to obchodziło. Zaprosił ją do
kawiarni tylko dlatego, że już dawno się z nią nie widział i powoli zaczynały
trapić go wyrzuty sumienia, że tak ignoruje bliską mu osobę. Co prawda Jia
koniecznie chciała pójść do jakiejś restauracji i Chanhee cudem przekonał ją,
że kawiarnia jest lepszym pomysłem. Wolał nie wspominać, że przychodzi do tego
miejsca regularnie i objada się każdego dnia kalorycznymi babeczkami, a wszystko
po to, żeby ten przeklęty blondas w końcu zwrócił na niego uwagę. Pomyśleć, że
na świecie są tak mało ogarniający ludzie. Chunji był już tym wszystkim mocno
zdołowany i wiedział, że jeśli w przeciągu kilku dni nie dojdzie do przełomu,
to całkowicie się załamie i straci wiarę we własny urok osobisty, którym za
każdym razem próbował podbić serce niewzruszonego blondyna.
- I w końcu kupiłam kolejną parę butów – powiedziała Jia, kończąc
tym samym opowieść o zakupach. – Oppa, ja
naprawdę cierpię na zakupoholizm. Powinnam się leczyć?
- Tak – rzucił bezmyślnie
Chanhee, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, co powiedział. – Znaczy
nie. Chociaż sam nie wiem. Zakupoholizm to chyba nie jest choroba, prawda?
- A bo ja wiem? Tyle się o tym
mówi, że już sama nie wiem – westchnęła rozżalona, opierając brodę na dłoni. –
Fajnie tutaj w sumie. Już tutaj kiedyś byłeś?
- Tak, parę razy – odpowiedział i
lekko się uśmiechnął, biorąc w palce wykałaczkę z serduszkiem. Obrócił nim parę
razy między palcami i nagle dostrzegł zapisaną na odwrocie papierowego serca
cyferkę. Na kilku poprzednich też takie widniały, jednak nie przywiązywał do
tego zbytniej uwagi, myśląc, że to tylko pracownice numerowały karteczki, żeby
wiedzieć, ile mają już zrobionych serduszek. – Słuchaj… Ja muszę już wracać do
domu. Przypomniałem sobie, że… mama prosiła mnie o pomoc – powiedział,
podrywając się z krzesła. – Przepraszam za zamieszanie, ale wiesz, jaka jest
moja mama.
- Ech, jasne. Leć do domu, bo
znów oberwiesz od niej po głowie – zaśmiała się, wyganiając chłopaka z lokalu.
Chunji uśmiechnął się do
przyjaciółki i pożegnawszy się z nią buziakiem w policzek, wybiegł z kawiarni,
prawie zderzając się z wchodzącym do środka mężczyzną, który jedynie warknął
coś o niewychowanej młodzieży i podszedł do lady, za którą akurat pojawił się
Byunghun.
Blondyn rozejrzał się po lokalu i
westchnął cicho, gdy zorientował się, że szatyna już nie ma. Dziewczyna, z
którą przyszedł, wciąż siedziała przy ich stoliku i pijąc czekoladę, rozglądała
się po wnętrzu, co chwilę kręcąc głową z dezaprobatą. Lee prychnął pod nosem i
przyjął zamówienie od kolejnego klienta, trochę żałując, że tego dnia nie
zdobył się na odważniejszy krok. Gdyby tylko nie bał się odrzucenia, to
wszystko wyglądałoby inaczej.
*
Chanhee niczym burza wpadł do
niewielkiego mieszkania i zdejmując w przedpokoju buty, pognał na złamanie
karku do swojego pokoju. Od razu usłyszał nawoływania swojej rozhisteryzowanej
mamy, która domagała się pomocy przy podawaniu obiadu, ale on miał znacznie
ważniejsze sprawy na głowie niż posiłek z rodziną. Mógł nawet dostać ścierką po
głowie, byleby tylko odnaleźć serduszka, które zbierał od dłuższego czasu. Nie
było w tym hobby nic szczególnego. Ot tak zabierał niekiedy pewne drobiazgi do
domu i umieszczał je w specjalnym pudełku. Kiedy mu się nudziły, wyrzucał je i
znajdował sobie inne zajęcie. Serduszka wycinane z papieru i przyklejane do
wykałaczek od razu zwróciły jego uwagę, dlatego zaczął je zbierać. Nawet
młodsza siostra chciała mu je zabrać, proponowała nieraz swoje kieszonkowe, ale
Chunji był nieugięty i teraz dziękował swojej silnej woli za nieoddanie tych
serduszek.
Wysypał całą zawartość na ziemię
i zaczął odwracać poszczególne serduszka, chcąc znaleźć te z zapisanymi na
odwrocie cyframi. Kiedy już wszystkie znalazł, ułożył je w odpowiedniej
kolejności, sugerując się mniejszymi cyframi zapisanymi tuż obok tych dużych i
nagle uświadomił sobie, że to numer telefonu. Tylko czyjego? Jakoś nie potrafił
dopuścić do siebie myśli, że należał on do blondyna, chociaż właśnie o tym
skrycie marzył.
- Chanhee! – krzyknęła
zniecierpliwiona kobieta, zdzielając syna szmatą po głowie. – Wołam cię na
obiad, a ty nawet nie raczysz się odezwać!
- Nie będę jadł – powiedział
chłopak, podrywając się z podłogi. Szybko zapisał numer w telefonie i ignorując
pytające spojrzenie mamy, wyszedł do przedpokoju. – Wrócę niedługo! – dodał na
koniec i założywszy buty, opuścił mieszkanie, trochę za głośno zamykając za
sobą drzwi.
Chunji biegł jak najszybciej
potrafił, chcąc zdążyć jeszcze przed zamknięciem kawiarni. Nie miał zbyt wiele
czasu, bo z tego, co wiedział, to lokal zamykano punkt dwudziesta, więc zostało
mu tylko piętnaście minut. Będąc niedaleko celu, jeszcze bardziej przyspieszył,
prawie wypluwając sobie płuca przy kolejnych głębszych wdechach. Widząc z
oddali, że w kawiarni nie ma już żadnego klienta, zwolnił nieco i oddychając
głęboko, zaczął iść w kierunku lokalu. Nagle w głowie Chanhee pojawiła się znów
ta niepokojąca myśl, która zaszczepiła w nim ziarenko niepewności. Bo co jeśli
to nie blondyn zapisywał te cyfry na odwrocie serduszek? Tylko wyjdzie na
idiotę, a na to nie był przygotowany. Kompletnie nie wiedział, co zrobi, gdy to
okaże się tylko żartem albo wyjdzie na to, że to któraś z kelnerek się w nim
zadłużyła i w ten sposób delikatnie dawała mu do zrozumienia, że się jej
spodobał? Przed blondynem będzie skończony, a naprawdę lubił przychodzić do
kawiarni, w której ten pracował.
Postanowił pierwsze upewnić się,
że podany numer należy do blondyna, a później wykonać właściwy krok. Zawsze
będzie mógł udawać, że nic się nie wydarzyło i w zaciszu swojego pokoju
wykrzyczy swoje smutki i żale w poduszkę, jak to zwykle robił, gdy problemy go
przerastały. Nie mając lepszego pomysłu, schował się w krzakach, które
znajdowały się w pobliżu kawiarni. Kiedy blondyn wyszedł z lokalu i zamknął
drzwi na klucz, Chunji wybrał odpowiedni numer i wcisnął zieloną słuchawkę, nie
spuszczając przy tym wzroku z chłopaka. Przez pierwsze dwa sygnały nie sięgał
po telefon, jednak za trzecim sięgnął do kieszeni swoich spodni i spojrzał na
wyświetlacz komórki, wprawiając Chanhee w osłupienie. Czyli to naprawdę on
zapisał mu swój numer?
- Kto mówi? – zapytał
zniecierpliwiony Byunghun, przecierając wolną dłonią zmęczone oczy.
Chunji wyszedł zza krzaków i
niepewnie podszedł do chłopaka, jakby chcąc upewnić się, że to na pewno z nim
rozmawia i to nie zwykły przypadek, że akurat też prowadzi z kimś rozmowę przez
telefon.
- Stojący za tobą chłopak –
odpowiedział drżącym głosem Chunji i w tym momencie blondwłosy obejrzał się za
siebie, zatrzymując wzrok na przestraszonym szatynie. – Um, hej… Mam twój numer
z serduszek… Wiesz, te z babeczek, ale pewnie pomieszałem coś i…
- Nie, nie pomieszałeś – przerwał
mu Byunghun, nie do końca dowierzając własnym oczom. Nie mógł uwierzyć, że stoi
twarzą w twarz z chłopakiem, do którego wzdychał od kilku dobrych tygodni. –
Ja… Pewnie się wygłupiłem, tak? Przepraszam, zapomnijmy o tym, dobrze? –
Spanikowany odwrócił się na pięcie i odszedł w swoją stronę, zostawiając za sobą
zdezorientowanego Chanhee.
- Ej, zaczekaj! – krzyknął w
końcu szatyn i rzucił się za Byunghunem, chcąc z nim porozmawiać, bo już sam
nie wiedział, co dokładnie się dzieje. To wpadł mu w oko czy ten sobie z niego
tylko zakpił? – Czekaj! – wrzasnął tak głośno, że głos mu się załamał i przez
to zabrzmiał jak kura, której ktoś wyrwał piórko z zadka. Będąc blisko
chłopaka, złapał go za nadgarstek i odwrócił przodem do siebie. – To żart,
tak?! Zakpiłeś sobie ze mnie i teraz nie masz odwagi mi tego powiedzieć prosto
w oczy?
- Nie, nie zakpiłem sobie z
ciebie – powiedział ściszonym głosem Byunghun, uciekając wzrokiem gdzie
popadnie, byleby tylko nie patrzeć na Chunjia. Nie miał odwagi, by spojrzeć mu
w oczy. Dopiero po chwili dotarło do niego, że szatyn w dalszym ciągu trzyma go
za nadgarstek i musiał przyznać, że w tym dotyku było coś tak niezwykłego, że podświadomie
pragnął, by Chunji nigdy nie puszczał jego ręki. Zaraz jednak Byunghun
spoliczkował się w myślach, sprowadzając samego siebie na ziemię. – Wiem, że to
niedorzeczne, ale…
- Ale? – Chunji spojrzał
blondynowi prosto w oczy, hipnotyzując go przenikliwym wzrokiem. – Ale co?
- Spodobałeś mi się – zamruczał
pod nosem Byunghun, nie mogąc oderwać wzroku od Chunjia, który na to wyznanie
uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Co? Wiem, że to
głupie. Najlepiej o tym zapomnijmy, a w ramach przeprosin za to zamieszanie
będziesz dostawał darmowe babeczki przez najbliższy tydzień. Na więcej nie mogę
sobie pozwolić, bo sam rozumiesz: nie chcę doprowadzić kawiarni stryja do
bankructwa – mówił jak najęty, nie dostrzegając nawet, że Chunji w ogóle go nie
słucha, skupiając całą swoją uwagę na jego poruszających się ustach.
- Zawsze tak dużo mówisz czy tylko
teraz masz słowotok? – Chanhee zaśmiał się dźwięcznie, wprawiając chłopaka w
zdziwienie. – Dobrze, że dałeś mi swój numer. Muszę przyznać, że to był bardzo
oryginalny pomysł. Ktoś ci pomógł czy sam na niego wpadłeś?
- Nie kpij sobie ze mnie –
powiedział obruszony Byunghun, nadymając ze złości policzki. Zmrużył groźnie
oczy, czym jeszcze bardziej rozbawił Chanhee. – Skoro masz się ze mnie nabijać,
to ja idę – postanowił i tupnąwszy nogą, odwrócił się na pięcie i już miał
odejść, gdy ponownie poczuł wokół nadgarstka delikatny uścisk dłoni. Niepewnie
obejrzał się za siebie i zerknął przez ramię na rozbawionego szatyna.
- Może się przejdziemy? W końcu
wypadałoby się lepiej poznać – stwierdził Chunji, wzruszając beztrosko
ramionami, kiedy blondyn posłał mu zdziwione spojrzenie. – A tak z innej
beczki, to jestem Chanhee, ale możesz mi mówić Chunji.
- Byunghun – rzucił blondyn,
uśmiechając się lekko. – A więc chodźmy na ten spacer.
Byunghun nigdy nie był typem
romantyka czy marzyciela, jednak podświadomie zawsze marzył o tym, by któregoś
dnia po prostu spotkać kogoś, wyjątkowego; kogoś takiego, kto powali go na
kolana jednym uśmiechem i zniewoli serce jednym spojrzeniem. Taki dzień właśnie
nastał i Byunghun wiedział już, że teraz nie będzie musiał skrycie o tym wszystkim
marzyć, bo jego pragnienia nareszcie stały się rzeczywistością, a on odnalazł
swoje przeznaczenie jakim był Chanhee.
Ten shot był taki.. taki.. cudowny~! Naprawdę mi się spodobał, to ciche podkochiwanie się, jeden w drugim, aż prosiło się o taki finał. chociaż przyznam,że zapisanie numeru telefonu na serduszkach, było oryginalnym pomysłem :) Nieśmiałość nie mogła im przeszkodzić po prostu nie mogła! Wiadomo,że normalnie w życiu komplikuje dość sporo i niszczy wiele okazji,ale w tym opowiadaniu na szczęście jest happy end! Naprawdę po przeczytaniu tego zdecydowanie poprawił mi się humor i minimalnie odrodziła się wiara w wykonywanie tego pierwszego kroku. Szkoda, że niewiadomo co sie potoczy dalej miedzy tą dwójką. Cóż one shoty mają to do siebie,że u mnie przynajmniej pozostawiaja taki niedosyt ;)
OdpowiedzUsuńNie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejne świetne opowiadanie spod Twojego pióra!
Pozdrawiam i życzę weny,
Lan Meigui
[kolor-zycia.blogspot.com]
Ja mnie tu dawno nie było... Oczywiście mam na myśli komentowanie, bo na bieżąco czytam Twoje prace. Aż mi głupio, ale ostatnio strasznie rozleniwiłam się, co do komentowania, a wiem jakie to ważne dla autorów. Przepraszam, esh.
OdpowiedzUsuńWiesz znudziło mi się już exo, za dużo osób już o nich piszę, a ile można. Cieszę się, że piszesz o innych zespołach, bo rzadko można przeczytać dobre ff o innej tematyce niż exo.
Ten fluff... Był przeuroczy. Słodki, jak te czekoladowe babeczki, które zamawiał Chunji. Te ich podchody, zwłaszcza L.joe miał ciekawy sposób na zwrócenie na siebie uwagi. Tylko dziwię się, jak Chunji potem w kolejności poukładał te numerki...
Szkoda, że było to takie krótkie, chętnie bym jeszcze o nich poczytała, ale po co niepotrzebnie naciągać opowiadanie. Lepiej poczekam na Twoje kolejne twory, mam nadzieję, że będą równie genialne. Chociaż Ty zawsze tak piszesz.
Dużo weny ~ c:
Łoooooooooooooooooo!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny one shocik xD Bardzo! Bardzo mi się spodobał! Brawo!
Ten one shot jest totalnie uroczy! Nie wiem, czy to odpowiednie słowo, by opisać jednoczęściowe opowiadanie, ale od razu przyszło mi do głowy. To zabawne, jak często ludzie, których do siebie ciągnie, odpychają siebie nawzajem, zupełnie o tym nie wiedząc. Byunghunowi wydawało się, że nie jest w stanie zwrócić na siebie uwagi Muffinowego Księcia (strasznie mi się spodobał ten tytuł xd), tymczasem Chunhee również wyłaził ze skóry, żeby zdobyć jego zainteresowanie. Pomysł z zapisywaniem cyfr swojego numeru na papierowych serduszkach totalnie mnie urzekł. Już zaczynałam się bać, że Chunji zignorował te liczby, na szczęście wreszcie zrozumiał, do czego - albo raczej do kogo - one prowadzą. Muszę też wspomnieć o zazdrości Byunghuna na wdok Chunhee z dziewczyną - miałam z tego straszny ubaw, te jego zdenerwowanie było takie słodkie xd Dobra, bo piszę bez sensu. One shot bardzo mi się podobał, teoretycznie prosty i nieskomplikowany, a ponieważ skupiłaś się przede wszystkim na uczuciach bohaterów, na pewno zapadnie mi w pamięć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZerkając kiedyś w zapowiedzi, tego oneshota byłam najbardziej ciekawa i teraz mam namacalny dowód, że intuicja mnie nie zawiodła. To było genialne! Czy mówiłam, że zazdroszczę ci talentu do oneshotów? (⁎⚈᷀᷁ᴗ⚈᷀᷁⁎) Akcja z numerkami na serduszkach podobała mi się szczególnie, to takie romantyczne. Nie wspominając, że chętnie bym sobie zjadła taką muffinke :) Cieszę się, że chłopcy na końcu się spotkali i mają szansę na coś więcej :)
OdpowiedzUsuńJakie to urocze *.* nie umiem stwierdzić czy paring mi się podoba, ale L.Joe w roli głównej jak najbardziej xD bardzo mi się podoba i czekam na następne notki ^^
OdpowiedzUsuńTo jest zdecydowanie wspaniałe! Parę razy się nawet zaśmiałam. Nie mogłam z tej blondynki. To, to dopiero głupie było haha ;D Nie dziwię się Byunghun'owi, że tak go irytowała. No i ten jego tekst, żeby jej dupa od muffinek urosła. Padłam XD
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się pomysł z numerem telefonu na serduszkach. To było naprawdę urocze.
Uwielbiam twoje one shoty i wszystko co piszesz, ale ty to już pewnie wiesz <3
Pozdrawiam! :)
Uroczy oneshot *.* Twarzyczka się cieszy, a żeby było jeszcze lepiej mój ukochany L.Joe, który tak bardzo mi tutaj pasuje. Ta nieśmiałość i genialny pomysł z serduszkami <33 Lubię twój styl pisania. Mam nadzieję, że będzie jeszcze dużo takich cudnych oneshot'ów jak ten. Pozdrawiam i życzę dużo weny! :* :)
OdpowiedzUsuńOo, jakie to słodkie. :) Tak się w sobie podkochiwali, aż w końcu jeden z nich wpadł na pomysł z zapisywaniem numeru na serduszkach. Ciekawy pomysł. Dobrze się złożyło, że tamten klient zbierał te serduszka... co jak na chłopaka było dość dziwaczne, haha. Rozbawił mnie fragment, w którym B był zły na tą dziewczynę, zupełnie bez powodu, tylko przez zazdrość. No, ale jak się okazało, nie było o co. :) Nie wiem, czemu ona taką uwagę zwracała na tą babeczkę. Od jednej babeczki nie zgrubnie, haha. :d I wiesz co? Idę sobie zrobić gorącą czekoladę. :D
OdpowiedzUsuńTEEN TOP! Kocham L.Joe i Chunji'ego *,*. Aczkolwiek nie wyobrażam sobie ich razem. Ale mniejsza xd.
OdpowiedzUsuńGdy jedna osoba podkochuje się w drugiej bez wzajemności - koniec nie będzie szczęśliwy. Ale, gdy to uczucie jest odwzajemnione - nie ma innej opcji, jak happy end i tak też było :D. A zapisanie numeru telefonu na serduszkach było naprawdę wyśmienitym pomysłem! Tylko gorzej z ich późniejszym poukładaniem, by Chunji mógł to odczytać hehe :D. A L.Joe jaki zazdrosny był o dziewczynę u boku obiektu swoich westchnień hehe xD. Mój uroczy L. Joe <3.
świetny one shot, kochana! :). I w końcu coś innego od EXO ^^.
Przez cały czas uśmiech nie schodził mi z twarzy, co chwila rozbawiały mnie przemyślenia i odzywki Byunghuna xD Chociaż i tak najśmieszniejszy był jak Chunji przyszedł z tą Jią. i nazwanie Byunghuna przeklętym blondasem. :D A pomysł z tymi serduszkami był genialny!
OdpowiedzUsuńBrakowało mi takiego wesołego shota w Twoim wykonaniu ^^ by więcej takich :) Po tym to i ja wypiłabym sobie gorącą czekoladę ^^
Wow, to było naprawdę przesłodkie, od góry do dołu~ No takie urocze. XD Co prawda ja jak zwykle wcale nie shippuję L.Joe i Chunjiego, no ale co tam... Dobre ff to dobre ff. ^^ Prawie cały czas się uśmiechałam, chociaż szczerze mówiąc, ja sobie inaczej ich wyobrażam, na szczęście w ogóle mi to nie przeszkadzało. A w ogóle to ja bardzo chętnie przeszłabym się do kawiarni, gdzie pracuje Byunghun... *o*
OdpowiedzUsuńNo, ale nie powiem, pomysł tymi serduszkami przedni, serio pomysłowy z niego chłopak. I całe szczęscie, że się Muffinowy Książę kapnął, o co kaman... Swoją drogą Muffinowy Książę to genialna nazwa! Ale kojarzy mi się z Nielem... xD Ale ok, nie o nim to ff.
A ta Jia to mnie w sumie zirytowała, nie lubię słodkich idiotek. ^^" Tym samym nie podobała mi się Maniaczka Posypki... Eh, doskonale rozumiem myśli Byunghuna w tamtych momentach. I ta zazdrość, haha. Już się bałam, że Chunji go jednak oleje i wyśmieje... no, ale koniec był tak samo słodziutki jak reszta ff. ^^
I proszę więcej TT~ ^^