sobota, 23 listopada 2013

Muffin Prince



Tytuł: Muffin Prince
Bohaterowie: Lee Byunghun (L.Joe) & Lee Chanhee (Chunji)
Gatunek: fluff


Punktualnie o ósmej Lee Byunghun przekręcił klucz w drzwiach kawiarni i zmienił wiszącą na nich tabliczkę, tym samym oznajmiając klientom, że jest już otwarte. O tej porze do lokalu zaglądało mało osób, dlatego chłopak wiedział, że do południa będzie miał trochę czasu na czytanie niedawno wypożyczonej z biblioteki książki. Rozglądając się po przestronnym wnętrzu kawiarni, udał się na zaplecze i zdjął z wieszaka swój fartuch, którym następnie owinął biodra. Poprawił jeszcze kołnierzyk białej koszuli, przeczesał palcami blond włosy i wyszedł z zaplecza, by kolejny raz upewnić się, że wszystko było na swoim miejscu.
Każdy dzień wyglądał dla niego tak samo i czuł, że powoli popada w rutynę. Czekał na moment, aż wydarzy się coś niezwykłego, jednak wiedział, że w tak małym miasteczku to wręcz niemożliwe. Byunghun znudzonym wzrokiem przebiegł po pustych stolikach i usiadł na krześle za ladą, sięgając od razu po książkę. Otworzył ją w miejscu, gdzie ostatnio skończył czytać i z ogromną przyjemnością zagłębił się w treści rozdziału.
W ten sposób chłopak spędził kolejną godzinę. Dopiero charakterystyczny dźwięk wiszącego przy drzwiach dzwoneczka wyrwał Byunghuna z zadumy i sprowadził brutalnie na ziemię. Blondyn niechętnie uniósł głowę i spojrzał na zmierzającą w jego stronę niewysoką dziewczynę. Na jego oko nie mogła mieć więcej lat niż on sam, chociaż mocny makijaż oczu nieco ją postarzał, ale pewnie taki był jej zamiar. Byunghun czasami nie mógł się nadziwić niektórym dziewczynom, że na siłę chcą dodawać sobie lat, by zdobywać względy u chłopaków. Tak, płeć piękna zdecydowanie była skomplikowana, ale na szczęście Byunghuna ten problem nie dotyczył. W swoim dwudziestoletnim życiu miał tylko jedną dziewczynę i to w dodatku w gimnazjum. Nie zbyt dobrze wspominał tamte czasy i najchętniej wymazałby dotyczące ich wspomnienia z pamięci, jednak tego zrobić nie mógł, więc starał się nie rozpamiętywać tamtego okresu. Zupełnie tak, jakby go w ogóle nie było. Mimo wszystko te lata nauczyły go wiele i uświadomiły mu parę ważnych spraw, a związek z tamtą dziewczyną pokazał kim jest naprawdę.
- Gorącą czekoladę z bitą śmietaną na wynos – powiedziała klientka, opierając się dłońmi o ladę.
Byunghun kiwnął głową i zabrał się za przygotowywanie zamówienia. Przez cały czas czuł na sobie palące spojrzenie dziewczyny, która ani na chwilę nie spuszczała z niego oczu. Blondynowi chciało się śmiać, bo już nieraz widział ją w kawiarni i za każdym razem bacznie mu się przyglądała, jakby próbując na nim coś wymusić. On doskonale znał takie zagrania i ten typ dziewczyn. Myślały, że słodkimi oczkami potrafią zawojować świat, a żadna z napotkanych osób najwidoczniej nie miała sumienia powiedzieć im szczerze, że trzeba się nieco bardziej wysilić, by osiągnąć swój cel. Sam wygląd nie zawsze wystarcza, chociaż Byunghun nieraz przekonał się, że i w taki sposób można zdobyć to, czego się pragnie. Najlepszym przykładem na tę teorię była ostatnio zatrudniona w kawiarni kelnerka. Niestety szef miał ogromną słabość do uroczych dziewcząt i gdyby mógł, to pewnie zatrudniłby każdą, która tylko szukałaby u nich pracy. Tym oto sposobem Byunghun był jedynym chłopakiem pracującym w kawiarni i czasami naprawdę żałował, że szef był jego wujkiem, bo już dawno by odszedł, a tak więzi rodzinne do czegoś go zobowiązywały. Poza tym nie mógł narzekać na pensję, więc póki co zamierzał trzymać się tej posady, a kiedy znajdzie coś lepszego, to wtedy oznajmi wujkowi, że odchodzi.
- Proszę – rzucił, siląc się na uprzejmy i mniej znudzony ton głosu, stawiając na ladzie kubek z gorącą czekoladą.
- Dostanę posypkę? – spytała słodkim głosem dziewczyna, robiąc maślane oczka do Byunghuna.
Ten w odpowiedzi skinął głową i sięgnął po pojemniczek z kolorową posypką. Zdjął z kubka pokrywkę i ozdobił maleńkimi cukierkami unoszącą się na napoju bitą śmietanę. Uśmiechając się lekko, oddał dziewczynie plastikowe naczynie i westchnął cicho, próbując za wszelką cenę uniknąć z nią kontaktu wzrokowego.
- Reszty nie trzeba – powiedziała szczęśliwa, kładąc na blacie pieniądze. Upijając przez słomkę gorącą czekoladę, wycofała się w stronę wyjścia z kawiarni, w dalszym ciągu nie spuszczając wzroku z chłopaka, przez co ostatecznie nie zauważyła drzwi i zderzyła się z nimi plecami. – Do następnego razu – rzuciła lekko speszona swoją wpadką i rumieniąc się na policzkach, opuściła szybko lokal, zapewne przeklinając samą siebie za takie nierozgarnięcie.
- Dobrze, że chociaż napiwki zostawia – zaśmiał się Byunghun, kręcąc głową z rozbawieniem.
Odliczył od pieniędzy należną sumę, a resztę wsunął do kieszeni swoich spodni, postanawiając odłożyć je na czarną godzinę. Zwykle wszystko wydawał przy pierwszej lepszej okazji, jednak odkąd postanowił kupić własne mieszkanie, odkładał nawet najdrobniejsze pieniądze. O niczym innym bardziej nie marzył, jak o usamodzielnieniu się i wyprowadzeniu od rodziców, którzy ostatnimi czasy doprowadzali go do obłędu. I nie chodziło nawet o to, że byli nadopiekuńczy. W sumie to aż tak bardzo mu nie przeszkadzało, chyba że zaczynali go za bardzo kontrolować, ale zwykle wtedy wystarczała szczera rozmowa z nimi i przestawali ciągle się zamartwiać. W końcu miał już dwadzieścia lat i umiał o siebie zadbać. Problem polegał raczej na tym, że rodzice nieustannie próbowali planować jego przyszłość. Co chwilę zapraszali do domu córki swoich znajomych, wprost na siłę wpychając je w ramiona Byunghuna. Może gdyby powiedział im prawdę na temat swojej orientacji, to cokolwiek by to zmieniło, jednak na to nie miał odwagi, więc musiał odrzucać kolejne wybranki rodziców i tym samym łamać serca tym niewinnym dziewczynom. Musiał przyznać, że niektóre z nich naprawdę przykuwały jego uwagę i pewnie dla niejednej z nich straciłby głowę, jednak na szczęście mu to nie groziło. Póki co w ogóle nie groziło mu zakochanie się w kimkolwiek.

*

Godziny mijały jedna za drugą. Z każdą kolejną w kawiarni pojawiało się coraz więcej klientów, jednak dopiero wieczorem w lokalu zrobił się niesamowity tłum ludzi. Byunghun nie wiedział w co włożyć ręce i zaczynał tęsknić za nudnym porankiem, kiedy miał nawet czas poczytać książkę i porozmawiać przez telefon z mamą, która po raz kolejny pytała, czy na pewno nie chce, żeby przyniosła mu do pracy obiad. Mimo że Byunghun był przyzwyczajony do takiego rytmu, to za każdym razem nie mógł się nadziwić, że ludzie wieczorami wybierają akurat kawiarnię jego wujka. Nie było w tym miejscu nic wyjątkowego i pewnie sam nie zwróciłby na niego uwagi, ale mimo wszystko ludzie chętnie tam przychodzili i spędzali wolny czas w towarzystwie przyjaciół i kubka dobrej kawy czy czekolady. Życie w tym sennym miasteczku zaczynało się tak naprawdę dopiero wieczorem, kiedy uczniowie kończyli zajęcia i prosto ze szkoły przychodzili do kawiarni, by odpocząć po całym dniu i na spokojnie porozmawiać z przyjaciółmi z klasy. Zwykle to młodzież okupowała wolne stoliki, ale starsi także odwiedzali kawiarnię, chcąc napić się dobrej kawy i zjeść coś słodkiego na podniesienie cukru.
Byunghun był tak bardzo skupiony na przyjmowaniu kolejnych zamówień, że nie dostrzegł nawet wchodzącego do kawiarni chłopaka. Zwykle nie zwracał uwagi na kolejnych klientów. Nawet kiedy oni podchodzili do lady i składali zamówienia, nie przyglądał im się specjalnie. Czasami obrzucił osobę obojętnym spojrzeniem, by w razie czego wiedzieć, do którego stolika ma podejść, jednak kiedy klient zamawiał coś na wynos, to rzadko na niego patrzył. To nie tak, że Byunghun był arogancki, chociaż może jego powściągliwe zachowanie wynikało właśnie z tego. Bardziej chodziło o to, że tacy ludzie nie mieli dla niego większego znaczenia. Przychodzili, zamawiali i wychodzili, więc po co zaprzątać sobie nimi głowę? Byunghun kojarzył jedynie stałych klientów, ale był pewien, że gdyby na któregoś z nich wpadł na ulicy, to nie skojarzyłby go z kawiarnią.
- Gorącą czekoladę i czekoladową muffinkę – powiedział chłopak, spoglądając na zapracowanego Byunghuna, który nawet nie zwrócił na niego uwagi. Klient odchrząknął głośno i popatrzył wymownie na blondyna, kiedy ten nareszcie zaszczycił go przelotnym spojrzeniem. – Gorącą czekoladę i czekoladową muffinkę poproszę – powtórzył wyraźnie zniecierpliwiony, stukając palcami o ladę.
- Nie za dużo czekolady? – przemknęło Byunghunowi przez myśl, kiedy szedł wykonać zamówienie.
Przez ramię spojrzał na stojącego przy ladzie chłopaka i wywrócił teatralnie oczami, jak to miał w zwyczaju robić, kiedy coś szczególnie go zirytowało. Sam nie wiedział dlaczego, ale ten chłopak działał na niego niczym płachta na byka, a przecież widział go pierwszy raz. Chociaż nie mógł być tego pewien, bo nigdy nie zwracał wielkiej uwagi na klientów kawiarni. Było jednak w tym chłopaku coś dziwnego, jakby jakaś magiczna siła, która sprawiała, że Byunghun nie potrafił oderwać od niego wzroku, czego efektem było przelanie czekolady i ochlapanie nią połowy blatu. Blondyn zaklął siarczyście i szybko posprzątał bałagan, po czym wytarł ubrudzony kubek serwetką, upewnił się kilka razy, że wszystko jest tak, jak powinni być i podszedł do lady, za którą czekał brązowowłosy chłopak. Byunghun posłał mu przelotne spojrzenie, będąc wciąż mocno zdenerwowanym swoją wcześniejszą wpadką, jednak był pewien, że nikt inny tego nie dostrzegł. Miejsce, przy którym wykonywał większość zamówień znajdowało się poza zasięgiem wzroku klientów, więc o wpadkach jakie zdarzało mu się zaliczać wiedział tylko on. Ludzie mogli jedynie podziwiać jego plecy, jak to miała w zwyczaju robić odwiedzająca regularnie Maniaczka Kolorowej Posypki, która zjawiała się w kawiarni każdego ranka i swym wzrokiem wypalała Byunghunowi dziurę w plecach, kiedy ten wykonywał zamówienie.
Blondyn wyjął jeszcze ze szklanego pojemnika czekoladową babeczkę z wetkniętym do niej sercem na wykałaczce i postawił ją na białym talerzyku.
- Proszę – rzucił i podał chłopakowi jego zamówienie.
Kiedy szatyn odszedł do jednego z niewielu wolnych stolików, Byunghun odetchnął z wyraźną ulgą i przeczesał palcami jasne włosy, próbując nie zwariować. Dziewczyny lawirowały między poszczególnymi stolikami, to przyjmując kolejne zamówienia, to znów zbierać z nich puste naczynia, które później zanosiły na zaplecze, gdzie znajdowała się niewielka kuchnia. Musiał przyznać, że dziewczyny dobrze radziły sobie w rolach kelnerek, jednak wolałby, żeby chociaż jedna z nich na chwilę stanęła za ladą i pomogła mu w przygotowywaniu zamówień, bo on sam ledwo trzymał się na nogach, a do zamknięcia kawiarni pozostały jeszcze dwie godziny. Jak na złość zawsze wtedy zjawiało się najwięcej osób, jakby nie mogły przyjść wcześniej, żeby dać mu chociaż na chwilę odpocząć.
Wykorzystując fakt, że w kawiarni nie zjawiał się żaden nowy klient, a reszta została obsłużona, oparł się ramionami o blat i przymknął zmęczone powieki, próbując z całych sił nie zasnąć. Był wykończony i najchętniej wróciłby od razu do domu, gdzie mama podałaby mu ciepły obiad, a raczej kolację, i przygotowałaby jego łóżko do spania. On za ten czas wziąłby odprężający prysznic i zaraz po nim poszedłby spać. Niestety to były na razie plany, a wiadomo, że na ich realizację musiał jeszcze poczekać.
Gdy Byunghun ponownie otworzył oczy, zorientował się, że kilka stolików się zwolniło i w kawiarni zrobiło się nieco luźniej. Jego radość jednak nie trwała zbyt długo, gdyż chwilę później do lokalu weszła grupka roześmianych nastolatków. Byunghun przyjął od każdego zamówienie i zawołał jedną z kelnerek, by zaniosła wszystko do ich stolika. Kiedy tak znudzonym wzrokiem rozglądał się po kawiarni, jego uwagę ponownie przykuł siedzący samotnie brązowowłosy chłopak. Byunghun przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, dochodząc niechętnie do wniosku, że był on wyjątkowo uroczą istotą. Tak, Lee w myślach użył dokładnie tego słowa: „uroczy”, a to nie zwiastowało dla niego nic dobrego. Zwykle, kiedy określał ludzi w ten sposób, oznaczało to, że naprawdę przykuły one jego uwagę. Jeszcze tego brakowało, żeby zakochał się w przypadkowym kliencie. To na pewno nie ułatwi mu już i tak skomplikowanego egzystowania.
Na szczęście Byunghuna obiekt jego zainteresowania właśnie dopił czekoladę i odszedł od stolika. Pożegnał się z Lee skinięciem głowy i wyszedł z kawiarni, pozostawiając za sobą dziwne wrażenie niedosytu. Zaraz jednak Byunghun spoliczkował się w myślach i wrócił na ziemię, dochodząc do wniosku, że zbyt długie przerwy w pracy źle na niego wpływają.

*

Kolejne dni nie przyniosły w życiu Byunghuna zbyt wielkich zmian. Codziennie pracował, użerając się z rozkapryszonymi pracownicami, które chyba poczuły się zbyt pewnie i zaczęły pokazywać pazurki, non stop wykłócając się o coś z Lee. Chwilami miał nieodpartą chęć zdzielić je ścierką po głowie, ale z zasady dziewczyn nie bił, chociaż musiał się przed tym bardzo powstrzymywać. Ze względu na zbliżające się wakacje w kawiarni zjawiało się coraz więcej klientów i to nawet w ciągu dnia, przez co Byunghun nie miał już tak dużo wolnego czasu. Próbował przekonać wujka, żeby zatrudnił kogoś do pomocy, jednak on stwierdził, że chłopak doskonale radzi sobie ze swoimi obowiązkami i nie potrzeba dodatkowej pary rąk. Byunghun z początku był wściekły, bo samemu było mu ciężko sobie ze wszystkim poradzić, a dziewczyny ograniczały swoje obowiązki do minimum i jedynie roznosiły zamówienia, pozostawiając ich wykonanie na głowie Byunghuna. Dopiero wujek skutecznie przemówił mu do rozumu, wyjaśniając, że będzie musiał każdemu zmniejszyć pensję, jeśli zatrudni dodatkową osobę. To podziałało na Lee niczym kubeł zimnej wody i już więcej nie poruszył tego tematu.
Jedyne, co mogło mieć jakikolwiek wpływ na Byunghun, to chyba fakt, że co wieczór w kawiarni zjawiał się chłopak od czekoladowych babeczek. Za każdym razem zamawiał to samo, chociaż czasami potrafił zaszaleć i wybierał babeczkę z finezyjną polewą czy posypką. Byunghun przyzwyczaił się do jego obecności i już nawet nie dziwiło go to, że nie może od niego oderwać wzroku. Oczywiście robił to dyskretnie, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń odnośnie swojego zdrowia psychicznego. W końcu nie codziennie pracownik kawiarni wgapia się w jednego z klientów. Byunghun był w tym bardzo powściągliwy, chociaż chwilami miał ochotę po prostu oprzeć łokcie na blacie i wpatrywać się w Muffinowego Księcia – jak to lubił go nazywać w myślach – co chwilę przy tym wzdychając i zachwycając się jego uroczymi minami, jakie robił podczas jedzenia babeczki czy picia gorącej czekolady. Tak, Byunghun zdecydowanie się w tym wszystkim pogubił i zapomniał o tym, co powinien robić. Powinno było go to przerażać, jednak wcale tak się nie działo. Lee wiedział doskonale, że nie ma co nawet marzyć o randce z Muffinowym Księciem, ale jego wizyty w kawiarni dodawały mu skrzydeł. To tak, jakby nagle dostał zastrzyk energii i mógł przenosić góry. Całymi dniami potrafił snuć się po zapleczu, obijając się po kątach, ale gdy przychodził wieczór i w kawiarni pojawiał się obiekt jego westchnień, w Byunghunie coś się zmieniało. Przede wszystkim zmieniało się nastawienie do ludzi i świata.
Gdy tylko zobaczył wchodzącego do lokalu chłopaka, Lee uśmiechnął się pod nosem i kątem oka zerknął na szklany pojemnik z babeczkami. Był ciekaw, jaką tym razem wybierze, jednak biorąc pod uwagę fakt, że było już dość późno, domyślił się, że Muffinowy Książę postawi na ciastko bez żadnych dodatków. Kiedy szatyn zatrzymał się przed ladą i spojrzał na Byunghuna, ten momentalnie poczuł, jak nogi się pod nim uginają, a serca zaczyna szybciej bić. Uśmiechnął się przyjaźnie do chłopaka i poprawił nerwowo włosy, czekając na jego zamówienie.
- Gorącą czekoladę i czekoladową muffinkę, ale bez żadnych dodatków – powiedział Muffinowy Książę i posłał Lee jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakie ten kiedykolwiek widział w swoim życiu.
Byunghun kiwnął głową i odszedł od lady, by wykonać zamówienie. Zwykle o tak później porze wszystko robił na odczepnego i nie przykładał się do pracy, ale wystarczyło, że w kawiarni zjawiał się ten chłopak i całe nastawienie Lee się zmieniało. Przygotowując czekoladę dla Muffinowego Księcia, wkładał w to całe swoje serce i robił ją tak starannie, jak nigdy przedtem. Nawet babeczki wybierał dłużej, by mieć pewność, że będzie mu smakować. Co prawda wszystkie wyglądały mniej więcej tak samo i smakiem również się nie różniły, ale Byunghun wychodził z założenia, że staranniej wybrana babeczka będzie z pewnością lepsza niż ta wzięta z pojemnika na chybił trafił.
- Dzięki – rzucił szatyn, odbierając swoje zamówienie.
Byunghun na dźwięk tego jednego słowa, ale wypowiedzianego z niezwykłym uczuciem, wstrzymał na chwilę oddech i uśmiechnął się z ledwością, znów czując w brzuchu to dziwne łaskotanie, jakie towarzyszyło mu zawsze wtedy, gdy w kawiarni zjawiał się maniak czekoladowych babeczek. Dopiero kiedy szatyn odszedł do stolika, Byunghun odetchnął głośno i zaczął łapać szybko powietrze, chcąc uzupełnić jego braki w organizmie. Już sam siebie nie rozumiał, a najbardziej nie rozumiał swojego serca, które wprost wyrywało się do szatyna. Rozum mówił co innego, był o wiele bardziej powściągliwy i tylko on tak naprawdę hamował Byunghuna przed wykonaniem kroku, którego później mógłby żałować. Nie był przygotowany na odrzucenie i upokorzenie. Najbardziej jednak nie był przygotowany na to, by stracić Muffinowego Księcia, a tak by się na pewno stało, gdyby wyjawił mu swoje uczucia. Chociaż czy powinien mówić o jakichkolwiek uczuciach? Był jedynie nim zauroczony, a to przecież nic takiego. Przynajmniej taką miał nadzieję. Wychodził z założenia, że to wkrótce minie, a gdyby powiedział szatynowi o tym, to tylko by się ośmieszył.
Wykorzystując chwilę wolnego czasu, Byunghun usiadł na krześle za ladą i westchnął głośno, sięgając po kubek z herbatą, która zdążyła już wystygnąć. Z tego miejsca miał idealny widok na całą kawiarnię, a przede wszystkim na Muffinowego Księcia, który pochłaniał ciastko, czytając przy tym jakieś czasopismo. Byunghun mógłby się tak mu przyglądać godzinami, niestety obowiązki wzywały i chcąc nie chcąc musiał przyjąć zamówienie od nowego klienta. To jednak nie przeszkadzało mu w zerkaniu na szatyna, który ku jego rozczarowaniu tego wieczora nieco szybciej zjadł muffinkę i wypił czekoladę. Widząc, że zbiera się do wyjścia, Lee westchnął cicho i podał klientowi jego zamówienie, nie chcąc wstrzymywać kolejki, jaka za ten czas utworzyła się za ladą. Kątem oka zauważył, że Muffinowy Książę zabiera ze stolika serduszko na wykałaczce, które dziewczyny zawsze wsadzały do babeczek, uważając, że wtedy wyglądają jeszcze ładniej. Byunghun nie kłócił się w tej kwestii, bo słodkie i urocze rzeczy w ogóle go nie kręciły. Lee już kiedyś widział, jak szatyn zabierał serduszko, ale wtedy nie widział w tym nic dziwnego.
Nagle wszystko zaczęło układać się w jedną całość i Byunghun przypomniał sobie każde wyjście chłopaka z kawiarni. To on musiał zabierać za każdym razem te śmieszne serduszka, bo kiedy Lee sprzątał później ze stolików, nigdzie nie mógł ich znaleźć. Wtedy jeszcze myślał, że to któraś z kelnerek je brała, by ewentualnie móc je ponownie wykorzystać do ozdobienia ciastek, ale to był on.
- Wszystko w porządku, oppa? – zapytała jedna z pracownic, patrząc z powątpiewaniem na zamyślonego Byunghuna.
- Hm? Ach, tak, tak. Wszystko okay – odpowiedział szybko, potakując głową na potwierdzenie słów.
Nie widząc w tamtej chwili nowych klientów, postanowił na chwilę pójść na zaplecze, by poukładać wszystkie myśli w logiczną całość. Był pewien, że Muffinowy Książę zabierał serduszka, a to oznaczało dla niego ogromną szansę na wykonanie pierwszego kroku. Zadowolony z pomysłu, jaki zrodził się w jego głowie, uśmiechnął się do samego siebie i wyszedł z zaplecza, postanawiając zacząć działać jak najszybciej.

*

Drżącą dłonią wyjął z jednej z babeczek wykałaczkę z papierowym serduszkiem i na jego odwrocie zapisał ostatnią cyfrę swojego numeru telefonu, dodatkowo zaznaczając, które dokładnie miejsce w nim zajmuje. Do tej pory nie dostrzegł jakichkolwiek zmian w zachowaniu Muffinowego Księcia, dlatego zaczynał wątpić w powodzenie swojego planu. Szatyn pewnie nie dostrzegł jeszcze cyfr na serduszkach albo je zobaczył, ale doszedł do wniosku, że to nic takiego i zignorował sprawę. Tak, to było bardzo prawdopodobne, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Byunghun nie należał do szczęściarzy i życie nie bywało dla niego łaskawe, co chwilę rzucając mu kłody pod nogi.
W momencie, gdy Muffinowy Książę zjawił się w kawiarni, serce Lee na chwilę się zatrzymało, ale nie dlatego, że zobaczył po ciężkim dniu swój obiekt westchnień, ale dlatego, że ten obiekt westchnień przyszedł w towarzystwie dziewczyny i to dodatku bardzo ładnej. Byunghun poczuł, jak nogi się pod nim uginają, a wszelkie nadzieje zostają pogrzebane pod stertą gruzu. Miał ochotę uciec do swojego pokoju i schować się pod łóżko, jak to robił będąc dzieckiem. Zdecydowanie to był dobry plan, o wiele lepszy od zapisywania cyferek na odwrocie serduszek.
- Dwa razy gorącą czekoladę i dwie muffinki – powiedział szatyn, zatrzymując się wraz z dziewczyną przy ladzie.
- Ja za muffinkę podziękuję – westchnęła blondwłosa piękność, uśmiechając się lekko do swojego towarzysza. – Jestem na diecie – wyjaśniła, widząc jego pytającą minę.
- Ty? Niby z czego chcesz się odchudzić? – spytał zaskoczony chłopak, lustrując blondynkę z góry na dół. – Przecież jesteś idealna!
- Chunji! ­– Zawstydzona uderzyła szatyna w ramię i pokręciła głową, próbując długimi włosami zasłonić zarumienione policzki. – Oppa, ty byś tylko żartował…
- Mówię poważnie – stwierdził i wzruszył ramionami, przenosząc w końcu wzrok na zdegustowanego Byunghuna, który właśnie przyniósł ich zamówienie.
- To ile w końcu ma być tych babeczek? – zapytał wyraźnie znudzony, próbując ukryć złość na cały świat.
- Dwie – odpowiedział szybko brązowowłosy i uśmiechnął się zadziornie do naburmuszonej blondynki, która jedynie tupnęła nogą i oddaliła się do wolnego stolika. – Te dziewczyny. Tylko by się odchudzały – westchnął, kręcąc głową z rozbawieniem.
- Ta, te dziewczyny – powtórzył pod nosem Byunghun, a kiedy szatyn spojrzał na niego, uśmiechnął się krzywo i odwrócił plecami do niego, udając, że robi coś przy ekspresie do kawy. – Durny babsztyl – warknął wściekły, ale na szczęście nikt poza nim tego nie usłyszał. – Mam nadzieję, że dupa jej urośnie od tej muffinki.
Kiedy już wyrzucił z siebie wszystkie żale do świata i poprzeklinał blondynkę, obrzucając ją wszelkimi możliwymi obelgami, złość nieco z niego uszła, ale wciąż nie czuł się dobrze. Wyglądał na tyle kiepsko, że jedna z kelnerek zaproponowała mu pójście do domu, obiecując, że zastąpi go za ladą. On jednak nie chciał wracać do siebie, bo tam tylko by rozmyślał o tym, co stało się w kawiarni, a tak to chociaż był ciągle czymś zajęty i nie miał czasu na takie głupoty. Co prawda pójście do domu miałoby też swoje plusy, bo nie musiałby patrzeć na gruchającą przy jednym ze stolików parkę, jednak wolał takie tortury niż wysłuchiwanie rodziców, którzy pewnie znów znaleźli sobie wymarzoną synową i tylko czekają na to, by przedstawić ją Byunghunowi.
Plus w tym wszystkim był taki, że dzięki blondynce Lee w końcu dowiedział się jak naprawdę nazywa się Muffinowy Książę. Chunji – nawet ładnie, chociaż Byunghun nie do końca wierzył, by było to jego pełne imię. Bardziej wyglądało mu to na pseudonim albo co gorsza – słodkie zdrobnienie. Dziewczyna wyglądała na taką, co uwielbia zdrabniać słowa i nadużywać swojego uroczego wyglądu. Pewnie już nieraz wymusiła na Chunjim drogie prezenty, robiąc do niego jedynie słodkie oczka.
Na samą myśl o tym Byunghuna przeszedł nieprzyjemny dreszcz. W końcu zdecydował się na chwilę odpocząć, więc przywołał do siebie jedną z pracownic, wyjaśnił, że idzie na chwilę na zaplecze i już go nie było. Musiał pobyć przez jakiś czas sam, z dala od tych przeklętych babeczek i przesłodzonych dziewczyn.
Chunji natomiast delektował się ulubionym ciastkiem i wysłuchiwał opowieści przyjaciółki na temat zakupów, na które wybrała się tego dnia. Tak naprawdę mało go to obchodziło. Zaprosił ją do kawiarni tylko dlatego, że już dawno się z nią nie widział i powoli zaczynały trapić go wyrzuty sumienia, że tak ignoruje bliską mu osobę. Co prawda Jia koniecznie chciała pójść do jakiejś restauracji i Chanhee cudem przekonał ją, że kawiarnia jest lepszym pomysłem. Wolał nie wspominać, że przychodzi do tego miejsca regularnie i objada się każdego dnia kalorycznymi babeczkami, a wszystko po to, żeby ten przeklęty blondas w końcu zwrócił na niego uwagę. Pomyśleć, że na świecie są tak mało ogarniający ludzie. Chunji był już tym wszystkim mocno zdołowany i wiedział, że jeśli w przeciągu kilku dni nie dojdzie do przełomu, to całkowicie się załamie i straci wiarę we własny urok osobisty, którym za każdym razem próbował podbić serce niewzruszonego blondyna.
- I w końcu kupiłam kolejną parę butów – powiedziała Jia, kończąc tym samym opowieść o zakupach. – Oppa, ja naprawdę cierpię na zakupoholizm. Powinnam się leczyć?
- Tak – rzucił bezmyślnie Chanhee, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, co powiedział. – Znaczy nie. Chociaż sam nie wiem. Zakupoholizm to chyba nie jest choroba, prawda?
- A bo ja wiem? Tyle się o tym mówi, że już sama nie wiem – westchnęła rozżalona, opierając brodę na dłoni. – Fajnie tutaj w sumie. Już tutaj kiedyś byłeś?
- Tak, parę razy – odpowiedział i lekko się uśmiechnął, biorąc w palce wykałaczkę z serduszkiem. Obrócił nim parę razy między palcami i nagle dostrzegł zapisaną na odwrocie papierowego serca cyferkę. Na kilku poprzednich też takie widniały, jednak nie przywiązywał do tego zbytniej uwagi, myśląc, że to tylko pracownice numerowały karteczki, żeby wiedzieć, ile mają już zrobionych serduszek. – Słuchaj… Ja muszę już wracać do domu. Przypomniałem sobie, że… mama prosiła mnie o pomoc – powiedział, podrywając się z krzesła. – Przepraszam za zamieszanie, ale wiesz, jaka jest moja mama.
- Ech, jasne. Leć do domu, bo znów oberwiesz od niej po głowie – zaśmiała się, wyganiając chłopaka z lokalu.
Chunji uśmiechnął się do przyjaciółki i pożegnawszy się z nią buziakiem w policzek, wybiegł z kawiarni, prawie zderzając się z wchodzącym do środka mężczyzną, który jedynie warknął coś o niewychowanej młodzieży i podszedł do lady, za którą akurat pojawił się Byunghun.
Blondyn rozejrzał się po lokalu i westchnął cicho, gdy zorientował się, że szatyna już nie ma. Dziewczyna, z którą przyszedł, wciąż siedziała przy ich stoliku i pijąc czekoladę, rozglądała się po wnętrzu, co chwilę kręcąc głową z dezaprobatą. Lee prychnął pod nosem i przyjął zamówienie od kolejnego klienta, trochę żałując, że tego dnia nie zdobył się na odważniejszy krok. Gdyby tylko nie bał się odrzucenia, to wszystko wyglądałoby inaczej.

*

Chanhee niczym burza wpadł do niewielkiego mieszkania i zdejmując w przedpokoju buty, pognał na złamanie karku do swojego pokoju. Od razu usłyszał nawoływania swojej rozhisteryzowanej mamy, która domagała się pomocy przy podawaniu obiadu, ale on miał znacznie ważniejsze sprawy na głowie niż posiłek z rodziną. Mógł nawet dostać ścierką po głowie, byleby tylko odnaleźć serduszka, które zbierał od dłuższego czasu. Nie było w tym hobby nic szczególnego. Ot tak zabierał niekiedy pewne drobiazgi do domu i umieszczał je w specjalnym pudełku. Kiedy mu się nudziły, wyrzucał je i znajdował sobie inne zajęcie. Serduszka wycinane z papieru i przyklejane do wykałaczek od razu zwróciły jego uwagę, dlatego zaczął je zbierać. Nawet młodsza siostra chciała mu je zabrać, proponowała nieraz swoje kieszonkowe, ale Chunji był nieugięty i teraz dziękował swojej silnej woli za nieoddanie tych serduszek.
Wysypał całą zawartość na ziemię i zaczął odwracać poszczególne serduszka, chcąc znaleźć te z zapisanymi na odwrocie cyframi. Kiedy już wszystkie znalazł, ułożył je w odpowiedniej kolejności, sugerując się mniejszymi cyframi zapisanymi tuż obok tych dużych i nagle uświadomił sobie, że to numer telefonu. Tylko czyjego? Jakoś nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że należał on do blondyna, chociaż właśnie o tym skrycie marzył.
- Chanhee! – krzyknęła zniecierpliwiona kobieta, zdzielając syna szmatą po głowie. – Wołam cię na obiad, a ty nawet nie raczysz się odezwać!
- Nie będę jadł – powiedział chłopak, podrywając się z podłogi. Szybko zapisał numer w telefonie i ignorując pytające spojrzenie mamy, wyszedł do przedpokoju. – Wrócę niedługo! – dodał na koniec i założywszy buty, opuścił mieszkanie, trochę za głośno zamykając za sobą drzwi.
Chunji biegł jak najszybciej potrafił, chcąc zdążyć jeszcze przed zamknięciem kawiarni. Nie miał zbyt wiele czasu, bo z tego, co wiedział, to lokal zamykano punkt dwudziesta, więc zostało mu tylko piętnaście minut. Będąc niedaleko celu, jeszcze bardziej przyspieszył, prawie wypluwając sobie płuca przy kolejnych głębszych wdechach. Widząc z oddali, że w kawiarni nie ma już żadnego klienta, zwolnił nieco i oddychając głęboko, zaczął iść w kierunku lokalu. Nagle w głowie Chanhee pojawiła się znów ta niepokojąca myśl, która zaszczepiła w nim ziarenko niepewności. Bo co jeśli to nie blondyn zapisywał te cyfry na odwrocie serduszek? Tylko wyjdzie na idiotę, a na to nie był przygotowany. Kompletnie nie wiedział, co zrobi, gdy to okaże się tylko żartem albo wyjdzie na to, że to któraś z kelnerek się w nim zadłużyła i w ten sposób delikatnie dawała mu do zrozumienia, że się jej spodobał? Przed blondynem będzie skończony, a naprawdę lubił przychodzić do kawiarni, w której ten pracował.
Postanowił pierwsze upewnić się, że podany numer należy do blondyna, a później wykonać właściwy krok. Zawsze będzie mógł udawać, że nic się nie wydarzyło i w zaciszu swojego pokoju wykrzyczy swoje smutki i żale w poduszkę, jak to zwykle robił, gdy problemy go przerastały. Nie mając lepszego pomysłu, schował się w krzakach, które znajdowały się w pobliżu kawiarni. Kiedy blondyn wyszedł z lokalu i zamknął drzwi na klucz, Chunji wybrał odpowiedni numer i wcisnął zieloną słuchawkę, nie spuszczając przy tym wzroku z chłopaka. Przez pierwsze dwa sygnały nie sięgał po telefon, jednak za trzecim sięgnął do kieszeni swoich spodni i spojrzał na wyświetlacz komórki, wprawiając Chanhee w osłupienie. Czyli to naprawdę on zapisał mu swój numer?
- Kto mówi? – zapytał zniecierpliwiony Byunghun, przecierając wolną dłonią zmęczone oczy.
Chunji wyszedł zza krzaków i niepewnie podszedł do chłopaka, jakby chcąc upewnić się, że to na pewno z nim rozmawia i to nie zwykły przypadek, że akurat też prowadzi z kimś rozmowę przez telefon.
- Stojący za tobą chłopak – odpowiedział drżącym głosem Chunji i w tym momencie blondwłosy obejrzał się za siebie, zatrzymując wzrok na przestraszonym szatynie. – Um, hej… Mam twój numer z serduszek… Wiesz, te z babeczek, ale pewnie pomieszałem coś i…
- Nie, nie pomieszałeś – przerwał mu Byunghun, nie do końca dowierzając własnym oczom. Nie mógł uwierzyć, że stoi twarzą w twarz z chłopakiem, do którego wzdychał od kilku dobrych tygodni. – Ja… Pewnie się wygłupiłem, tak? Przepraszam, zapomnijmy o tym, dobrze? – Spanikowany odwrócił się na pięcie i odszedł w swoją stronę, zostawiając za sobą zdezorientowanego Chanhee.
- Ej, zaczekaj! – krzyknął w końcu szatyn i rzucił się za Byunghunem, chcąc z nim porozmawiać, bo już sam nie wiedział, co dokładnie się dzieje. To wpadł mu w oko czy ten sobie z niego tylko zakpił? – Czekaj! – wrzasnął tak głośno, że głos mu się załamał i przez to zabrzmiał jak kura, której ktoś wyrwał piórko z zadka. Będąc blisko chłopaka, złapał go za nadgarstek i odwrócił przodem do siebie. – To żart, tak?! Zakpiłeś sobie ze mnie i teraz nie masz odwagi mi tego powiedzieć prosto w oczy?
- Nie, nie zakpiłem sobie z ciebie – powiedział ściszonym głosem Byunghun, uciekając wzrokiem gdzie popadnie, byleby tylko nie patrzeć na Chunjia. Nie miał odwagi, by spojrzeć mu w oczy. Dopiero po chwili dotarło do niego, że szatyn w dalszym ciągu trzyma go za nadgarstek i musiał przyznać, że w tym dotyku było coś tak niezwykłego, że podświadomie pragnął, by Chunji nigdy nie puszczał jego ręki. Zaraz jednak Byunghun spoliczkował się w myślach, sprowadzając samego siebie na ziemię. – Wiem, że to niedorzeczne, ale…
- Ale? – Chunji spojrzał blondynowi prosto w oczy, hipnotyzując go przenikliwym wzrokiem. – Ale co?
- Spodobałeś mi się – zamruczał pod nosem Byunghun, nie mogąc oderwać wzroku od Chunjia, który na to wyznanie uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Co? Wiem, że to głupie. Najlepiej o tym zapomnijmy, a w ramach przeprosin za to zamieszanie będziesz dostawał darmowe babeczki przez najbliższy tydzień. Na więcej nie mogę sobie pozwolić, bo sam rozumiesz: nie chcę doprowadzić kawiarni stryja do bankructwa – mówił jak najęty, nie dostrzegając nawet, że Chunji w ogóle go nie słucha, skupiając całą swoją uwagę na jego poruszających się ustach.
- Zawsze tak dużo mówisz czy tylko teraz masz słowotok? – Chanhee zaśmiał się dźwięcznie, wprawiając chłopaka w zdziwienie. – Dobrze, że dałeś mi swój numer. Muszę przyznać, że to był bardzo oryginalny pomysł. Ktoś ci pomógł czy sam na niego wpadłeś?
- Nie kpij sobie ze mnie – powiedział obruszony Byunghun, nadymając ze złości policzki. Zmrużył groźnie oczy, czym jeszcze bardziej rozbawił Chanhee. – Skoro masz się ze mnie nabijać, to ja idę – postanowił i tupnąwszy nogą, odwrócił się na pięcie i już miał odejść, gdy ponownie poczuł wokół nadgarstka delikatny uścisk dłoni. Niepewnie obejrzał się za siebie i zerknął przez ramię na rozbawionego szatyna.
- Może się przejdziemy? W końcu wypadałoby się lepiej poznać – stwierdził Chunji, wzruszając beztrosko ramionami, kiedy blondyn posłał mu zdziwione spojrzenie. – A tak z innej beczki, to jestem Chanhee, ale możesz mi mówić Chunji.
- Byunghun – rzucił blondyn, uśmiechając się lekko. – A więc chodźmy na ten spacer.
Byunghun nigdy nie był typem romantyka czy marzyciela, jednak podświadomie zawsze marzył o tym, by któregoś dnia po prostu spotkać kogoś, wyjątkowego; kogoś takiego, kto powali go na kolana jednym uśmiechem i zniewoli serce jednym spojrzeniem. Taki dzień właśnie nastał i Byunghun wiedział już, że teraz nie będzie musiał skrycie o tym wszystkim marzyć, bo jego pragnienia nareszcie stały się rzeczywistością, a on odnalazł swoje przeznaczenie jakim był Chanhee.

13 komentarzy:

  1. Ten shot był taki.. taki.. cudowny~! Naprawdę mi się spodobał, to ciche podkochiwanie się, jeden w drugim, aż prosiło się o taki finał. chociaż przyznam,że zapisanie numeru telefonu na serduszkach, było oryginalnym pomysłem :) Nieśmiałość nie mogła im przeszkodzić po prostu nie mogła! Wiadomo,że normalnie w życiu komplikuje dość sporo i niszczy wiele okazji,ale w tym opowiadaniu na szczęście jest happy end! Naprawdę po przeczytaniu tego zdecydowanie poprawił mi się humor i minimalnie odrodziła się wiara w wykonywanie tego pierwszego kroku. Szkoda, że niewiadomo co sie potoczy dalej miedzy tą dwójką. Cóż one shoty mają to do siebie,że u mnie przynajmniej pozostawiaja taki niedosyt ;)
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejne świetne opowiadanie spod Twojego pióra!
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Lan Meigui
    [kolor-zycia.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mnie tu dawno nie było... Oczywiście mam na myśli komentowanie, bo na bieżąco czytam Twoje prace. Aż mi głupio, ale ostatnio strasznie rozleniwiłam się, co do komentowania, a wiem jakie to ważne dla autorów. Przepraszam, esh.
    Wiesz znudziło mi się już exo, za dużo osób już o nich piszę, a ile można. Cieszę się, że piszesz o innych zespołach, bo rzadko można przeczytać dobre ff o innej tematyce niż exo.
    Ten fluff... Był przeuroczy. Słodki, jak te czekoladowe babeczki, które zamawiał Chunji. Te ich podchody, zwłaszcza L.joe miał ciekawy sposób na zwrócenie na siebie uwagi. Tylko dziwię się, jak Chunji potem w kolejności poukładał te numerki...
    Szkoda, że było to takie krótkie, chętnie bym jeszcze o nich poczytała, ale po co niepotrzebnie naciągać opowiadanie. Lepiej poczekam na Twoje kolejne twory, mam nadzieję, że będą równie genialne. Chociaż Ty zawsze tak piszesz.
    Dużo weny ~ c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Łoooooooooooooooooo!
    Bardzo fajny one shocik xD Bardzo! Bardzo mi się spodobał! Brawo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten one shot jest totalnie uroczy! Nie wiem, czy to odpowiednie słowo, by opisać jednoczęściowe opowiadanie, ale od razu przyszło mi do głowy. To zabawne, jak często ludzie, których do siebie ciągnie, odpychają siebie nawzajem, zupełnie o tym nie wiedząc. Byunghunowi wydawało się, że nie jest w stanie zwrócić na siebie uwagi Muffinowego Księcia (strasznie mi się spodobał ten tytuł xd), tymczasem Chunhee również wyłaził ze skóry, żeby zdobyć jego zainteresowanie. Pomysł z zapisywaniem cyfr swojego numeru na papierowych serduszkach totalnie mnie urzekł. Już zaczynałam się bać, że Chunji zignorował te liczby, na szczęście wreszcie zrozumiał, do czego - albo raczej do kogo - one prowadzą. Muszę też wspomnieć o zazdrości Byunghuna na wdok Chunhee z dziewczyną - miałam z tego straszny ubaw, te jego zdenerwowanie było takie słodkie xd Dobra, bo piszę bez sensu. One shot bardzo mi się podobał, teoretycznie prosty i nieskomplikowany, a ponieważ skupiłaś się przede wszystkim na uczuciach bohaterów, na pewno zapadnie mi w pamięć.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zerkając kiedyś w zapowiedzi, tego oneshota byłam najbardziej ciekawa i teraz mam namacalny dowód, że intuicja mnie nie zawiodła. To było genialne! Czy mówiłam, że zazdroszczę ci talentu do oneshotów? (⁎⚈᷀᷁ᴗ⚈᷀᷁⁎) Akcja z numerkami na serduszkach podobała mi się szczególnie, to takie romantyczne. Nie wspominając, że chętnie bym sobie zjadła taką muffinke :) Cieszę się, że chłopcy na końcu się spotkali i mają szansę na coś więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakie to urocze *.* nie umiem stwierdzić czy paring mi się podoba, ale L.Joe w roli głównej jak najbardziej xD bardzo mi się podoba i czekam na następne notki ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest zdecydowanie wspaniałe! Parę razy się nawet zaśmiałam. Nie mogłam z tej blondynki. To, to dopiero głupie było haha ;D Nie dziwię się Byunghun'owi, że tak go irytowała. No i ten jego tekst, żeby jej dupa od muffinek urosła. Padłam XD
    Bardzo podobał mi się pomysł z numerem telefonu na serduszkach. To było naprawdę urocze.
    Uwielbiam twoje one shoty i wszystko co piszesz, ale ty to już pewnie wiesz <3
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uroczy oneshot *.* Twarzyczka się cieszy, a żeby było jeszcze lepiej mój ukochany L.Joe, który tak bardzo mi tutaj pasuje. Ta nieśmiałość i genialny pomysł z serduszkami <33 Lubię twój styl pisania. Mam nadzieję, że będzie jeszcze dużo takich cudnych oneshot'ów jak ten. Pozdrawiam i życzę dużo weny! :* :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oo, jakie to słodkie. :) Tak się w sobie podkochiwali, aż w końcu jeden z nich wpadł na pomysł z zapisywaniem numeru na serduszkach. Ciekawy pomysł. Dobrze się złożyło, że tamten klient zbierał te serduszka... co jak na chłopaka było dość dziwaczne, haha. Rozbawił mnie fragment, w którym B był zły na tą dziewczynę, zupełnie bez powodu, tylko przez zazdrość. No, ale jak się okazało, nie było o co. :) Nie wiem, czemu ona taką uwagę zwracała na tą babeczkę. Od jednej babeczki nie zgrubnie, haha. :d I wiesz co? Idę sobie zrobić gorącą czekoladę. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. TEEN TOP! Kocham L.Joe i Chunji'ego *,*. Aczkolwiek nie wyobrażam sobie ich razem. Ale mniejsza xd.
    Gdy jedna osoba podkochuje się w drugiej bez wzajemności - koniec nie będzie szczęśliwy. Ale, gdy to uczucie jest odwzajemnione - nie ma innej opcji, jak happy end i tak też było :D. A zapisanie numeru telefonu na serduszkach było naprawdę wyśmienitym pomysłem! Tylko gorzej z ich późniejszym poukładaniem, by Chunji mógł to odczytać hehe :D. A L.Joe jaki zazdrosny był o dziewczynę u boku obiektu swoich westchnień hehe xD. Mój uroczy L. Joe <3.
    świetny one shot, kochana! :). I w końcu coś innego od EXO ^^.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przez cały czas uśmiech nie schodził mi z twarzy, co chwila rozbawiały mnie przemyślenia i odzywki Byunghuna xD Chociaż i tak najśmieszniejszy był jak Chunji przyszedł z tą Jią. i nazwanie Byunghuna przeklętym blondasem. :D A pomysł z tymi serduszkami był genialny!
    Brakowało mi takiego wesołego shota w Twoim wykonaniu ^^ by więcej takich :) Po tym to i ja wypiłabym sobie gorącą czekoladę ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow, to było naprawdę przesłodkie, od góry do dołu~ No takie urocze. XD Co prawda ja jak zwykle wcale nie shippuję L.Joe i Chunjiego, no ale co tam... Dobre ff to dobre ff. ^^ Prawie cały czas się uśmiechałam, chociaż szczerze mówiąc, ja sobie inaczej ich wyobrażam, na szczęście w ogóle mi to nie przeszkadzało. A w ogóle to ja bardzo chętnie przeszłabym się do kawiarni, gdzie pracuje Byunghun... *o*

    No, ale nie powiem, pomysł tymi serduszkami przedni, serio pomysłowy z niego chłopak. I całe szczęscie, że się Muffinowy Książę kapnął, o co kaman... Swoją drogą Muffinowy Książę to genialna nazwa! Ale kojarzy mi się z Nielem... xD Ale ok, nie o nim to ff.

    A ta Jia to mnie w sumie zirytowała, nie lubię słodkich idiotek. ^^" Tym samym nie podobała mi się Maniaczka Posypki... Eh, doskonale rozumiem myśli Byunghuna w tamtych momentach. I ta zazdrość, haha. Już się bałam, że Chunji go jednak oleje i wyśmieje... no, ale koniec był tak samo słodziutki jak reszta ff. ^^

    I proszę więcej TT~ ^^

    OdpowiedzUsuń