piątek, 17 stycznia 2014

How to love? Hard to love…

V

Wszystko wali się naraz.

Jongdae od rana nie był sobą. Za wszelką cenę starał się unikać swoich przyjaciół, jednak ostatecznie i tak zdecydował się zjeść z nimi wspólne śniadanie, dochodząc do wniosku, że ukrywanie się po kątach tylko by ich zaniepokoiło. Nie potrzebował porannego przesłuchania, a już i tak czuł na sobie podejrzliwe spojrzenia chłopaków. Dziękował wtedy, że los zesłał mu Eunji, która skutecznie odwracała uwagę domowników, co chwilę ich zagadując i opowiadając o obejrzanym ostatnio filmie. Zitao tak bardzo spodobał się opis horroru, że później zaczął nalegać, żeby obejrzeć go wieczorem, jednak Sehun się nie zgodził, twierdząc, że po ostatnim horrorze ma dość i musi trochę odpocząć. Na szczęście Eunji obiecała chłopakowi, że razem obejrzą ten film przy najbliższej okazji, więc obeszło się bez zbędnej awantury pomiędzy Zitao a Sehunem.
Zaraz po śniadaniu Jongdae podziękował za posiłek i poszedł do swojego pokoju, by przygotować się do wizyty u lekarza. Musiał nastawić się psychicznie na każdą możliwość. Co prawda Eunji twierdziła, że wyniki badań na pewno wyszły dobrze i nie ma co panikować na zapas, jednak Jongdae widział doskonale, że ona także się tym wszystkim denerwuje, choć stara się tego nie pokazywać. Gdyby nie ta dziewczyna, Chen chyba nie dałby rady pozbierać się po niepokojącym telefonie ze szpitala i pewnie przepłakałby całą noc, tworząc w głowie coraz to gorsze scenariusze. Na szczęście Eunji była dobra w odwracaniu czyjejś uwagi, więc szybko zagadała Jongdae i nim ten się obejrzał, stres nagle gdzieś zniknął, a na twarzy pojawił się radosny uśmiech.
- Hej, jesteś gotowy? – zapytała Eunji, zaglądając nieśmiało do pokoju szatyna. Przebiegła wzrokiem po pomieszczeniu i zatrzymała wzrok na siedzącym na łóżku chłopaku. Jongdae pokręcił głową i ukrył twarz w dłoniach, czując wzmagający się w nim strach. – Ej, nie rób tak – powiedziała smutno dziewczyna, podchodząc do łóżka. Usiadła obok Jongdae i położyła dłoń na jego ramieniu. – Zobaczysz, że twoje wyniki na pewno są dobre. Niepotrzebnie panikujesz.
- Jeśli faktycznie są dobre, to dlaczego wczoraj dzwoniła do mnie pielęgniarka? – wyszeptał Chen, odsuwając dłonie od twarzy. Spojrzał szklistymi oczami na siedzącą obok dziewczynę i zagryzł wargi w wąską linię, nie chcąc kolejny raz się rozkleić. Powinien być twardy, jak na mężczyznę przystało, a tymczasem on ciągle wychodzi na mięczaka. Już nawet nie chciał wiedzieć, co ta dziewczyna sobie o nim myślała. Pewnie miała go za totalnego nieudacznika i rozmawiała z nim tylko dlatego, że było jej go żal. Tak, na pewno właśnie tak było. – Jadę do szpitala – powiedział po chwili, podnosząc się z łóżka.
- Chyba chciałeś powiedzieć, że jedziemy – poprawiła go zdziwiona Eunji, zadzierając głowę, by móc spojrzeć na Jongdae.
- Nie, jadę sam – stwierdził, podchodząc do szafy. Wyjął z niej ciepłą bluzę i założył ją na siebie, nawet nie racząc spojrzeć na szatynkę. – Tak będzie lepiej. Nie potrzebuję twojej litości – wyszeptał ledwo dosłyszalnie, jednak mimo to Eunji doskonale zrozumiała każdego jego słowo.
- Zaraz, zaraz. – Dziewczyna wstała z materaca i podeszła bliżej Jongdae, który wciąż skutecznie unikał z nią kontaktu wzrokowego. – Litości? Uważasz, że się nad tobą lituję? – spytała zaskoczona, patrząc szeroko otwartymi oczami na chłopaka.
- A nie jest tak? – Chen w końcu spojrzał na Eunji i zagryzł nerwowo dolną wargę, obserwując dokładnie twarz dziewczyny. – Naprawdę nie musisz tego robić.
- Nie lituję się nad tobą – powiedziała rozgoryczona szatynka, zaciskając ze złości dłonie w pięści. – Głupi jesteś, jeśli myślisz, że przez litość chcę jechać z tobą do szpitala i tylko dlatego siedziałam z tobą prawie do pierwszej w nocy, żebyś nie myślał o tych cholernych wynikach badań. Nie przyszło ci do głowy, że po prostu się martwię?
- Niby dlaczego się o mnie martwisz? Przecież w ogóle się nie znamy, a jak już ostatnio stwierdziłaś, po kilku dniach nie można kogoś poznać i się do niego przywiązać.
- Widocznie wtedy nie miałam racji, ale to już nieważne – wyszeptała dziwnie drżącym głosem i wycofała się ku drzwiom pokoju. – Jedź do szpitala i odbierz te wyniki, bo przez nie zaczyna ci odbijać – dodała i już miała wyjść, gdy poczuła na ramieniu zdecydowany uścisk dłoni Jongdae. Obejrzała się za siebie i westchnęła cicho, gdy zobaczyła załzawione oczy chłopaka. – Zrozum, że nie lituję się nad tobą. Nigdy tego nie robiłam i nie zamierzam zmieniać tego ze względu na ciebie.
- Przepraszam, faktycznie zaczyna mi już odbijać – westchnął chłopak, spuszczając wzrok na swoje stopy. – Czy w takim razie pojedziesz tam ze mną? Nie chcę być sam.
- Po to tutaj przyszłam – stwierdziła Eunji, uśmiechając się lekko do Jongdae. – Chodźmy. Im szybciej tam pojedziemy, tym szybciej przekonasz się, że jesteś zdrowy.
Chen kiwnął głową na zgodę i razem wyszli z pokoju. W kuchni panował totalny chaos, dzięki czemu opuścili dom niezauważeni przez resztę współlokatorów, którzy byli zajęci obrzucaniem się jedzeniem. Zaczęło się to dość niewinnie, bo od Tao, który postanowił podenerwować z rana jeszcze nie do końca rozbudzonego Sehuna i wysmarował jego policzek masłem czekoladowym. Gdy do blondyna dotarło wreszcie, co się stało, spojrzał morderczym wzrokiem na Zitao i uśmiechając się do niego słodko, sięgnął po płatki śniadaniowe i z premedytacją rozkruszył je tuż nad głową bruneta. W ten sposób zaczęli obrzucać się jedzeniem, a wkrótce dołączyli do nich także pozostali chłopcy, nie chcąc być dłużnikami wobec najmłodszych współlokatorów. Po kilkunastu minutach kuchnia wyglądała, jakby przeszło przez nią tornado, jednak to wcale nie przeszkadzało chłopakom w dalszym rzucaniu jedzeniem.
Kiedy Sehun po raz kolejny został obrzucony płatkami śniadaniowymi, które przykleiły się do jego umorusanej sosem czekoladowym twarzy, chłopak w akcie zemsty chwycił za miskę z kimchi i zamachnąwszy się mocno, rzucił jedzeniem prosto w Tao, jednak ten zdążył się schylić i wszystko wylądowało na śnieżnobiałej sukience wchodzącej do kuchni Yookyung. Nagle w pomieszczeniu zapanowała idealna cisza i wszyscy spojrzeli na przerażoną i mocno zdegustowaną dziewczynę, która rozkładając ręce na boki, patrzyła szeroko otwartymi oczami na swoją ubrudzoną kreację.
- Niezły traf – zaśmiał się cicho Zitao, dźgając stojącego obok Sehuna łokciem w żebra.
- Kochanie, nic ci nie jest? – spytał przestraszony Yixing, od razu podbiegając do bladej niczym ściana blondynki. Objął ją troskliwie ramieniem i posławszy przyjaciołom groźne spojrzenie, wyszedł z kuchni razem ze swoją roztrzęsioną dziewczyną. – Zaraz dam ci coś do przebrania i zajmę się plamą.
- Plamą? – Yookyung pisnęła z nerwów i oswobodziła się z uścisku chłopaka. – Ta sukienka nadaje się jedynie do wyrzucenia! Przecież tej plamy nie da się sprać! Co też wam przyszło do głowy, żeby obrzucać się jedzeniem? – krzyczała, wymachując przy tym rękoma na wszystkie strony, przez co wyglądała jak rozhisteryzowana paniusia, co w sumie niewiele mijało się z prawdą.
- Tao zaczął i jakoś tak wyszło – odpowiedział Yixing, drapiąc się nerwowo po karku. – Potem my się do nich dołączyliśmy i ten…
-  Myślałam, że przez ten czas chociaż trochę dojrzałeś, ale z tego, co widzę, to wciąż jesteś dzieciakiem – powiedziała obrażona, zakładając ręce na biuście. Spojrzała krytycznym wzrokiem na wyraźnie zawstydzonego Yixinga i od razu pożałowała swoich ostrych słów. – Przepraszam, nie chciałam tego powiedzieć. Po prostu nie chcę, żeby było jak wcześniej – westchnęła cicho i uśmiechając się lekko, położyła dłonie na torsie chłopaka. – Pomożesz mi sprać tę plamę? Może jeszcze uda się uratować sukienkę.
- Oczywiście – powiedział i zaprowadził Yookyung do pokoju, który dzielił z Kyungsoo.

*

Jongdae niesamowicie się denerwował, a jak na złość chwilę przed nim do gabinetu lekarza weszła jakaś starsza kobieta i siedziała tam już od ponad piętnastu minut. Chłopak odchodził od zmysłów i z nerwów zaczął wyskubywać nitki z rękawa bluzy. Nawet obecność Eunji nie mogła pomóc mu się uspokoić, chociaż na pewno był przy niej spokojniejszy niż gdyby przyszedł do szpitala sam. Dziwił się, że po tym co powiedział w domu, dziewczyna i tak zgodziła się z nim przyjechać po wyniki badań i nawet nie narzekała, że musiała tyle czekać w poczekalni. Równie dobrze mogła zostać w domu i spędzić czas z resztą chłopaków. Na pewno byłoby to o wiele ciekawsze od siedzenia w szpitalu, zwłaszcza że problem nie dotyczył jej, ale praktycznie obcego jej chłopaka.
Kiedy drzwi gabinetu się otworzyły, Jongdae podskoczył na krześle i spojrzał z przerażeniem w oczach na wychodzącą z pomieszczenia starszą kobietę. Tuż za nią stał wysoki i nieco posiwiały mężczyzna. Chen domyślił się, że to lekarz, dlatego poderwał się z miejsca i zagryzając nerwowo wargi, popatrzył na niego, bojąc się odezwać choćby słowem.
- Pan Kim Jongdae? – spytał mężczyzna, przyglądając się przestraszonemu chłopakowi. Gdy ten skinął głową w odpowiedzi, lekarz odsunął się na bok i gestem ręki zaprosił go do środka. – Zapraszam, musimy porozmawiać o pana wynikach.
Jongdae posłał Eunji przelotne spojrzenie i wziąwszy głęboki wdech, wszedł do gabinetu. Drgnął nerwowo, kiedy lekarz zbyt głośno zamknął za sobą drzwi, i w końcu usiadł na krześle, bojąc się, że jeszcze chwila, a zemdleje ze strachu. Oblizując spierzchnięte wargi, rozejrzał się po gabinecie, ostatecznie zatrzymując wzrok na siadającym naprzeciwko niego lekarzu, który uśmiechnął się lekko i sięgnął po teczkę z dokumentami chłopaka.
- Pan Kim Jongdae. Urodzony piętnastego sierpnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego drugiego roku – przeczytał pan Choi, patrząc to na okładkę teczki, to na szatyna, który pokiwał głową na potwierdzenie tych informacji.
Jongdae jeszcze raz przeanalizował to, co powiedział lekarz i aż podskoczył na krześle, gdy dotarło do niego, że data urodzin kompletnie się nie zgadza. Jedynie rok był ten sam, ale ani dzień, ani miesiąc nie pokrywały się z jego urodzinami.
- Przepraszam, ale ja urodziłem się dwudziestego pierwszego września – powiedział w końcu Jongdae, patrząc szeroko otwartymi oczami na lekarza.
- Naprawdę? – zapytał niedowierzająco mężczyzna i poprawił okulary, które zsuwały się z nosa. Jeszcze raz przeczytał notkę na okładce teczki z wynikami badań i podniósł się z fotela. – Przepraszam, ale pielęgniarka musiała coś pomieszać. Zaraz przyniosę pana dokumenty – powiedział wyraźnie zdenerwowany i czym prędzej wyszedł z gabinetu, chcąc jak najszybciej naprawić pomyłkę.
Jongdae przez dłuższą chwilę wpatrywał się pustym wzrokiem w nieokreślony punkt na ścianie i w końcu opadł na oparcie krzesła, już kompletnie nic nie rozumiejąc. Co się właśnie stało? Czy to oznaczało, że jego wyniki badań wcale nie były takie złe? A może wręcz przeciwnie – okaże się, że są jeszcze gorsze niż przypuszczał?
Chłopak miał w głowie totalny mętlik i jedyne czego pragnął to to, by lekarz jak najszybciej wrócił i mu wszystko wyjaśnił. Kiedy mężczyzna wszedł do gabinetu, Jongdae drgnął na krześle i spojrzał ze strachem w oczach na mężczyznę.
- Przepraszam za to zamieszanie – powiedział pan Choi, upewniając się po raz kolejny, że młoda pielęgniarka dała mu właściwą teczkę. – Stażystka musiała pomylić pana z kimś innym, ale już mam odpowiednie dokumenty. Co my tutaj mamy – zamruczał pod nosem, analizując wyniki badań chłopaka. – Niedobór witamin, żelaza i magnezu – przeczytał po chwili i spojrzał zza okularów na Jongdae. – Chyba dużo ćwiczysz, prawda?
- W liceum należałem do szkolnej drużyny lekkoatletycznej, potem miałem dość długą przerwę od jakiegokolwiek sportu. Studia skutecznie odbierały mi każdą wolną chwilę. Ostatnio jednak wróciłem do treningów – wyjaśnił chłopak, bawiąc się nerwowo palcami. – Czyli to nic poważnego?
- Proszę się nie martwić. Zwykłe osłabienie organizmu, jednak nie można tego lekceważyć – powiedział lekarz, uśmiechając się lekko. – Na jakiś czas zrezygnuj z ćwiczeń, a zwłaszcza tych wymagających dużego wysiłku fizycznego. Jeśli musisz ćwiczyć, to proponuję pływanie i długie spacery. Przepiszę ci też witaminy, żeby uzupełnić braki.
- I to wszystko? – spytał zaskoczony Jongdae, marszcząc zabawnie nos. Nie mógł uwierzyć, że chodziło jedynie o niedobór witamin. Poprzedniego wieczoru był bliski napisania testamentu oraz listu pożegnalnego do bliskich, a tymczasem okazuje się, że po prostu przesadził z ćwiczeniami i nieświadomie sam doprowadził siebie do takiego stanu.
- Tak – odpowiedział rozbawiony lekarz, wypisując na kartce nazwy witamin. – Dużo snu, wypoczynku, jak najwięcej warzyw i owoców, a niedługo wrócisz do formy – dodał i podał chłopakowi receptę oraz karteczkę z dokładną rozpiską dawkowania leków. – Jeśli coś będzie się działo, to przyjdź na kontrolę, jednak myślę, że kolejna wizyta nie będzie konieczna.
- Dziękuję. – Jongdae uścisnął dłoń lekarza i ukłonił się nisko, kierując się ku drzwiom. – Przepraszam… - zatrzymał się przed wyjściem z gabinetu i niepewnie spojrzał na mężczyznę. – Mógłby mi pan powiedzieć, co pokazały wyniki badań tamtego chłopaka?
- Nie ma tyle szczęścia, co ty – wyszeptał lekarz, posyłając Jongdae smutny uśmiech. – Nie powinienem o tym mówić, bo obowiązuje mnie tajemnica lekarska, ale… - Widząc spojrzenie chłopaka, westchnął cicho i odłożył na bok teczkę. – Wykryliśmy u niego raka. Na szczęście jest na takim etapie, że chemioterapia powinna pomóc.
- „Powinna” czyli nie jest pewne, że ten chłopak wyzdrowieje.
- Nigdy nie ma stuprocentowej pewności, zwłaszcza jeśli chodzi o tego typu choroby – powiedział pan Choi, podchodząc do Jongdae. – Wykup jak najszybciej te witaminy i przez następne dni staraj się jak najwięcej odpoczywać.
- Dziękuję – szepnął Jongdae i wyszedł z gabinetu.
Jeszcze raz pożegnał się z lekarzem, a później rozejrzał się po korytarzu, wzrokiem szukając Eunji. Dziewczyna akurat oglądała wiszące na ścianach plakaty, więc podszedł do niej i złapał ją za rękę, od razu ciągnąc w stronę wyjścia ze szpitala.
- Ej, co się dzieje? – spytała zaskoczona szatynka, próbując nadążyć za chłopakiem, który nawet na sekundę nie zwalniał i wciąż szedł przed siebie szybkim krokiem, taranując przy tym przechodniów. – Jongdae! – krzyknęła zmęczona, szarpiąc go za rękaw bluzy.
Chen zatrzymał się dopiero w parku, gdzie usiadł na jednej z ławek i oparłszy łokcie na udach, ukrył twarz w mocno drżących dłoniach. Eunji przyglądała się mu z zaskoczeniem w oczach, nie bardzo rozumiejąc to, co się dzieje. Zaczęła się obawiać, że wyniki badań Jongdae naprawdę okazały się być złe i dlatego chłopak tak dziwnie się zachowuje.
- Powiesz mi, co się stało? – zapytała szeptem, siadając obok szatyna na ławce. Nieśmiało dotknęła jego ramienia i zagryzła wargi w wąską linię. – Chodzi o twoje wyniki badań? – odezwała się po dłuższej chwili, nie mogąc dłużej znieść tego napięcia.
- Nastąpiła pomyłka i okazało się, że mam jedynie niedobór witamin, bo za dużo ostatnio ćwiczyłem – wyjaśnił w końcu, odsuwając od twarzy drżące dłonie. – Inny Kim Jongdae, z którym pomylono moje wyniki, ma raka. Rozumiesz? Ja mam jedynie niedobór witamin, a jakiś chłopak może umrzeć.
- Ach, naprawdę mnie nastraszyłeś! – powiedziała oburzona dziewczyna, klepiąc szatyna w ramię. Widząc jego niemrawą minę, uśmiechnęła się pocieszająco i oparła policzek na jego ramieniu. – Nie myśl o tym. Najważniejsze, że tobie nic nie jest.
- Naprawdę się o mnie martwiłaś – stwierdził rozbawiony Jongdae, zerkając z góry na przytuloną do niego dziewczynę. Kiedy się odsunęła, uśmiechnął się zadziornie, za co oberwał od niej w ramię. – Dziękuję za to.

*

Zitao postanowił zabrać z pokoju wszystkie swoje rzeczy i przenieść się na stałe do Sehuna. I tak każdą noc spędzał u niego, więc nie było sensu, by zagracał szafę w sypialni, którą z początku miał dzielić z Krisem. Co prawda Oh nie wyraził jeszcze zgody na posiadanie stałego współlokatora, ale Tao wiedział doskonale, że jemu i tak nie będzie w stanie odmówić. Huang potrafił skutecznie wykorzystywać swój urok osobisty oraz fakt, że Sehun miał do niego ogromną słabość. Wystarczyło kilka odpowiednich gestów i blondynowi topiło się zwykle zlodowaciałe serce. Oh wśród przyjaciół znany był z tego, że należał do osób, które nienawidziły kontaktu cielesnego z innymi osobami. Potrafił uciekać przed jakimkolwiek dotykiem, co chłopcy często wykorzystywali przeciwko niemu i chcąc mu zrobić na złość, specjalnie się do niego przytulali. Zitao należał do jednoosobowego grona szczęściarzy, którzy mogli bezkarnie przytulać się do Sehuna, chociaż i on czasem obrywał po głowie za zbyt czułe gesty. Wszystko zależało od tego w jakim nastroju akurat był Oh. Bywały dni, że w ogóle nie pozwalał się do siebie zbliżać, a innym razem sam domagał się czułości.
- Wracasz do domu? – spytał zaskoczony Wu Yifan, patrząc na pakującego swoje rzeczy bruneta.
- Nie, przenoszę się do Sehuna – wyjaśnił Zitao, który nawet nie zauważył wchodzącego do pokoju chłopaka. Nie przerywając pakowania, obrzucił Krisa obojętnym spojrzeniem i wzruszył jedynie ramionami, nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi. – I tak u niego śpię, więc niepotrzebnie tylko zajmuję ci miejsce w szafie.
- Tao, o co ci chodzi? – Wu Yifan złapał bruneta za rękę i odwrócił przodem do siebie, tym samym zmuszając do spojrzenia sobie w oczy. – Od początku wakacji mnie unikasz. Zrobiłem coś nie tak?
- Nie, po prostu wolę mieszkać z Sehunem – stwierdził Zitao i wyszarpnął się z uścisku chłopaka. – Zobaczysz, że jeszcze mi za to będziesz wdzięczny.
- Niby dlaczego?
- Nie rozumiesz, że nic do ciebie nie czuję? – wyszeptał poirytowany Huang, nie mogąc znieść dziecinnego zachowania Krisa. Albo ten był tak naiwny, że wciąż łudził się, że Zitao z nim będzie, albo tak ślepy i głupi, by nie móc dostrzec rzeczywistości, a ona była wyjątkowo paskudna. – Niech to w końcu do ciebie dotrze, bo ja nie mam zamiaru nieustannie wychodzić na dupka – powiedział i złapawszy za torbę, ruszył ku drzwiom.
- A ty nie rozumiesz, że zakochałem się w tobie? – Kris chwycił bruneta za rękę, powstrzymując go przed wyjściem z pokoju. – Wiem, że to niedorzeczne, jednak nic na to nie poradzę. Każdego dnia mam nadzieję, że ty chociaż w niewielkim stopniu odwzajemnisz to uczucie i dasz nam szansę.
- Nie umiem kochać…
- Ja cię nauczę. Nauczę cię kochać, tylko pozwól mi na to.
- Nie, ty nie rozumiesz – powiedział Tao, patrząc chłopakowi prosto w oczy. – Nie umiem kochać jednocześnie dwóch osób i nawet nie chcę. Daj sobie ze mną spokój, bo ja nigdy nie odwzajemnię twoich uczuć.
Wu Yifan zacisnął usta w wąską linię i puścił dłoń bruneta, jednak nim ten zdołał wykonać chociaż mały ruch, ponownie złapał rękę chłopaka i odwróciwszy go przodem do siebie, wpił się zachłannie w jego usta. Zitao przez chwilę stał jak wryty, nie bardzo pojmując, co się właśnie dzieje. W końcu odzyskał panowanie nad sobą i odepchnął gwałtownie Krisa, po czym wyszedł z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. Zdezorientowany zatrzymał się przed sypialnią Sehuna i z obrzydzeniem wytarł rękawem swetra usta, jakby bał się, że zarazi się śmiertelną chorobą. Nie mógł uwierzyć, że dopuścił do takiej sytuacji. Wiedział od bardzo dawna, że Wu Yifan coś do niego czuje, dlatego nie chciał mieszkać z nim w jednym pokoju, bojąc się, że uczucia przybiorą na sile, a wtedy już nigdy by się go nie pozbył. Jak widać nie musiał nawet spać z nim w jednym pomieszczeniu, żeby do tego doszło.
- Sehun, śpisz? – spytał cicho Zitao, wchodząc do pokoju blondyna, który leżał nieruchomo na łóżku zwinięty w kłębek. – Hunnie?
­- Zostaw mnie – mruknął Oh, odwracając się plecami do młodszego chłopaka. Kiedy ten położył dłoń na jego ramieniu, odsunął się od razu i nakrył szczelniej kocem. – Powiedziałem, żebyś mnie zostawił.
- Co się stało?
- Nie udawaj – burknął Sehun, nawet nie oglądając się na siedzącego za nim bruneta. – Widziałem jak całowałeś się z Wu Yifanem.
- To on mnie pocałował – powiedział zaskoczony Zitao. Jeszcze tego mu brakowało, żeby przez tego beznadziejnie zakochanego Krisa rozpadło się to, co było pomiędzy nim a Sehunem.
- A ty jakoś nie protestowałeś.
- Nie widziałeś wszystkiego, więc dlaczego sam dopisujesz resztę? – spytał rozżalony Tao, siadając po turecku na materacu. Przejechał dłonią po ramieniu blondyna, jednak ten zaraz się odsunął, dając tym samym znak, że nie ma ochoty na jakiekolwiek czułości, nawet te najmniejsze. – Nie bądź taki. Nic nie czuję do Krisa. To on się we mnie zakochał, o czym doskonale wiesz. Dlaczego teraz oskarżasz mnie o rzeczy, których nie zrobiłem?
- A skąd mam wiedzieć, że nic do niego nie czujesz? – Sehun usiadł na łóżku i spojrzał załzawionymi oczami na starszego chłopaka.
Naprawdę nie chciał się przy nim rozklejać, bo w ich paczce, to właśnie on był tym pozbawionym uczuć człowiekiem, który nie okazuje nigdy słabości, jednak to wszystko powoli zaczynało go po prostu przerastać. Poza tym wiedział też, że przy Tao nie musiał udawać, bo on i tak nauczył się czytać z niego niczym z otwartej księgi, więc nawet największe starania na zatuszowanie prawdziwych emocji nie przyniosłyby rezultatów. 
- Hunnie
­­- Zostaw mnie samego – poprosił słabym głosem Oh i ponownie opadł na materac, nakrywając się kocem po sam czubek głowy. – Jestem zmęczony i chcę spać.
- Porozmawiamy jutro? – spytał cicho Tao, podnosząc się z łóżka.
Nie chciał teraz zostawiać Sehuna samego, ale wiedział, że tak będzie lepiej. Swoją obecnością tylko jeszcze bardziej by go zdenerwował, a już i tak się naraził, więc wolał dać mu odetchnąć. Nie uzyskawszy odpowiedzi od chłopaka, westchnął cicho i posłusznie opuścił pokój, zastanawiając się, co powinien zrobić w zaistniałej sytuacji. Był wściekły na samego siebie, że dopuścił do tego cholernego pocałunku, ale dla niego samego było to niespodziewane.
Przeklinając w myślach swoją głupotę i naiwność, wszedł do salonu, gdzie na kanapie siedziała Eunji. W pierwszej chwili chciał się wycofać i pójść do Jongdae, jednak ostatecznie podszedł do kanapy i odchrząknął cicho, tym samym zwracając na siebie uwagę dziewczyny.
- Mogę z tobą posiedzieć? – zapytał nieśmiało Zitao, wskazując wolne miejsce obok szatynki. Eunji w odpowiedzi kiwnęła głową na zgodę i uśmiechnęła się zachęcająco. – Dzięki.
- Wszystko w porządku?
- Nie, ale nie chcę o tym na razie mówić – odpowiedział cicho, wsuwając się pod koc, którym przykryta była szatynka. Tao westchnął cicho i oparł głowę na ramieniu dziewczyny, odczuwając dziwną potrzebę bliskości drugiej osoby. – Fajnie, że tutaj jesteś. Powinnaś zostać na stałe w Seulu – stwierdził po chwili, sprawiając tymi kilkoma słowami, że usta Eunji wygięły się w lekkim uśmiechu, a ona kolejny raz tego dnia poczuła się w końcu komuś potrzebna.

15 komentarzy:

  1. aż miałam łezki w oczach ;;;
    głupi Kris! jak on mógł :c biedny Hunnie i Tao :c
    jedno z niewielu ff hetero które mam ochotę czytać <3
    i to nie przez wątki yaoi ^^
    rozdział.. chcę już kolejny!
    hwaiting w pisaniu <3
    Jaerin

    OdpowiedzUsuń
  2. ZiTao i horror, uśmiałam się xD
    Przejęłam się wynikami Chen Chena, ale na szczęście były w porządku, uff. Paringi Jongdae i Eunji i SeTao są takie urocze! Mam nadzieję że chłopcy się pogodzą, ale gdyby miało być inaczej to to wszystko nie miałoby sensu. Jest super, czekam na kolejne rozdziały ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. OMO *__*
    Myślałam, że spadnę z krzesła jak czytałam o wynikach Chena.
    Mogłabym ciągle czytać Twoje ff, nigdy mi się nie znudzą. I znowu muszę czekać tydzień aż dodasz następny ;__; Ja tu umrę xD
    Mam nadzieję, że Tao nadal będzie z Sehunem :c taki ładny parring.
    Weny ;* Hwaiting~!

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG, jak to dobrze, że te wyniki okazały się być tylko osłabieniem organizmu! Bo już w głowie tworzyły mi się przeróżne, straszne historie

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że z ChenChenem wszystko okej, bo się o niego bardzo martwiłam, kamień z serca ^^
    Jej, ten Taoris...podejrzewałam, że tak będzie, ale i tak jest smutek :c współczuję Krisowi, a Tao nie zazdroszczę impasu, w którym tkwi. Mam nadzieję, że Taohun się nie rozpadnie :c
    Weny~

    OdpowiedzUsuń
  6. Kamień spadł mi z serca, gdy okazało się, że to zwykły niedobór witamin. Czułam, że ominie go śmiertelna choroba, ale nie byłam pewna i okropnie się bałam. No, ale żal tego drugiego chłopaka ;c Eunji jest wspaniała, tak troskliwie trwała przy jego boku i nawet nie obraziła się całkowicie za jego humory <3 Tao to ma przechlapane, chcę być z Sehunem, ale znalazł się w polu rażenia nachalnej miłości Krisa, ech. Komplikujesz im życie, kochana :)
    Pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Już nie mogłem sie doczekac na ten rozdział. Wyszedł ci świetny, zreszta jak zwykle ;) Dobrze, że Chen nie jest chory....I ciekawe jak ułoży sie sprawa miedzy Sehunem a Tao.
    Zero_

    OdpowiedzUsuń
  8. Kris.. Musiałeś namieszać? Mam nadzieję, że Sehun uwierzy Tao i między nimi wszystko będzie dobrze. ;)
    To obrzucanie się jedzeniem genialne. Najlepszy moment to ten, gdy ta pusta laleczka dostaje z jedzenia. Należało się jej ;D
    Jak mi ulżyło, że Chen nie jest chory. Chociaż szkoda tamtego chłopaka ;( Eunji jest wspaniała.
    Świetny rozdział! <3
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ulżyło mi, że to nic poważnego. W sumie to zabawne, że przez zwykłą pomyłkę tak się stresował. No, ale ważne, że to tylko przetrenowanie. Eunji zna go tak krótko, a jednak się martwiła... Jongdaee powinien to doceniać, a nie zarzucać jej, że zachowuje się tak z litości. W sumie to nic dziwnego, że tak pomyślał, no, ale mógł zachować to dla siebie. Teraz już wie, że jest inaczej. :) Hahah... bitwa na żarcie. Musiało to pięknie wyglądać. Ale potem tyle sprzątania... To już mniej przyjemne. Szkoda mi Krisa. Tao trochę ostro go potraktował, no ale w sumie dzięki temu może Kris da sobie spokój. Mam nadzieję, że Sehun zgodzi się z nim porozmawiać i uwierzy w prawdziwą wersję. Pewnie nie widział momentu, gdy Tao odsuwa się od Krisa. Niefajnie, że tak to wszystko zinterpretował. Ha! Ale to oznaka, że zależy mu na Tao... Skoro jest zazdrosny. :D
    Ale czy ja już wspominałam, że uwielbiam tych dwóch głupków? :*** Cudowni są. <33

    OdpowiedzUsuń
  10. Już myślałam, że mój bias będzie na coś poważnie chory, a tu okazuje się, że po prostu jest przemęczony! Napędziłaś mi stracha, nie ma co ;x. Tylko nie rozumiem, jak Chen mógł pomyśleć, że Eunji traktowała go z litością? Pogięło go czy co?! Zero wdzięczności -,-.Ale mnie zirytował. Na szczęście w porę się ogarnął nim moja cierpliwość się skończyła.
    Tao zachował się jak dupek, ale według mnie dobrze zrobił. Może dzięki temu Kris coś zrozumie i w końcu da sobie spokój. Jeśli spokojnie wyjaśnić czegoś się nie da - trzeba zrobić to bardziej radykalnie. Ponadto przez Krisa Sehun może teraz nie chcieć porozmawiać z Tao! Ugh, skomplikowało się ;x..
    Czekam na nowość.

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam skomentować dopiero pod rozdziałem, ale no... musze powiedzieć co myślę. Powoli nadrabiam zaległości. w sumie nie czytam wszystkiego od deski do deski. Pomijam pojedyńcze zdania z udziałem Eunji. Jednak nie zrozum mnie źle! Naprawdę ją polubiłam. Pewnie dlatego, że nie przypomina mi tych wszystkich słodkich koreanek. jak sama Eunji zauważyła, czasem bardziej przypomina faceta ;3 no i nie ma nic przeciwko relacji tao i Sehuna. Właśnie, co do tej dwójki... Szkoda mi Krisa, wiem, pewnie niewiele osób jest go szkoda, ale bycie nieszczęśliwie zakochanym to coś okropnego. Tae też nie zachował sie do końca fair. Skoro wiedzial o jego uczuciach wcześniej, mógł z nim usiąść i porozmawiać od serce. A tutaj nagle Kris przychodzi i chłopak mu mówi, że nie będzie z nim mieszkał. Chłopak też ma serce, które teraz cierpi D: Może i nie powinien go całowac, jednak pragnął spróbowac wszystkiego aby go zatrzymać. W sumie Sehun tez nie ma wyczucia czasu. No i zachowuje się nieco nieodpowiedzialnie. Przeciez Tae uciekał od Krisa do niego, wiec to chyba odpowiednie wyrażenie swoich uczuć?... cóż, mam nadzieję, że im sie ułoży D:
    Och, no i odetchnęłam kiedy sie okazało, że nic się nie stało Jongdae i to tylko brak witamin :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeju! Jak zwykle ostatnia. W ogóle nie ma mnie ostatnio w domu, a nawet jeśli jestem to mam mało czasu, żeby sobie na spokojnie pokomentować. No ale nawet jeśli z opóźnieniem, to u cb skomentuje zawsze xD
    W sumie już na początku miałam dziwne przeczucia, że Chen ma raka. On na pewno ma raka i ja bym się tak nie cieszyła ( boże... ale ja jestem okrutną realistką ). Co jeśli pielęgniarka tak naprawdę pomyliła tylko teczki, ale wyniki badań które należały do niego znajdowały się właśnie w tej niewłaściwej teczce? O mój boże! Nie chce nawet myśleć jak zareagował by na to Chen. yyy
    No ale widzę, że zaczyna się coś dziać między Sehunem, Tao i Krisem. Powiedz mi dlaczego ja właściwie kibicuje Krisowi?
    Nie mam pojęcia, ale jak mówił o swoich uczuciach, to zrobiło mi się go tak szkoda, że aż miałam ochotę się popłakać. Później ten pocałunek - nie spodziewałam się go w sumie. Kris był naprawdę zdesperowany. Szkoda, że Tao jakoś specjalnie nie zareagował - tylko wyszedł. Chociaż wkurza mnie jak w opowiadaniach bohater nie może się zdecydować między jednym, a drugim zwodząc ich obuch, to z jakiegoś powodu czuje, że tutaj trochę tego mętliku by nie zaszkodziło hihihihi. W sumie tak myślałam, ale Sehun nie jest tak bezduszny jak myślałam. Wydawało mi się, że jest mu obojętne co czuje do niego Tao, ale jego reakcja na ten pocałunek była dziwna. I jego też mi się zrobiło szkoda - NO I JAK TU ŻYĆ. Współczuje Tao.
    Całe szczęście, że w tym czasie jest Eunji - zaczyna być taką dobrą duszyczką tej grupki. Może z jej pomocą nauczą się ze sobą normalnie rozmawiać. Mam taką nadzieje.

    Nom teraz idę skomentować następny xD

    OdpowiedzUsuń
  13. W końcu spokojnie się zabrać za czytanie ^^ A i muszę powiedzieć, że miałaś rację - sesja nie jest taka straszna jak mówią xd
    Uff, jak mi ulżyło, że jednak Jongdae nie jest na nic chory, bo już miałam przed oczami najczarniejsze wizje. Uwielbiam każdy fragment gdzie jest Chen z Eunji, ale tutaj to zdecydowanie najlepszy był ten z bitwą na jedzenie jaką urządzili sobie chłopcy. I ubrudzona sukienka Yookyung xd tak, lubię jak takim osobom dzieje się coś niefajnego :D
    Kris jest jakiś dziwny tutaj. I dalej nie podoba mi się zachowanie Tao w stosunku do Wu, ale z drugiej strony lepiej już tak niż miałby mu jakieś fałszywe nadzieje robić.
    I po raz kolejny muszę powiedzieć, że szablon masz naprawdę cudowny *-*

    OdpowiedzUsuń
  14. 51 yr old Software Consultant Jamal Tolmie, hailing from Port Hawkesbury enjoys watching movies like "Awakening, The" and Pottery. Took a trip to Su Nuraxi di Barumini and drives a Impala. dowiedziec sie tutaj

    OdpowiedzUsuń