V
Wszystko wali się naraz.
Jongdae od rana
nie był sobą. Za wszelką cenę starał się unikać swoich przyjaciół, jednak
ostatecznie i tak zdecydował się zjeść z nimi wspólne śniadanie, dochodząc do
wniosku, że ukrywanie się po kątach tylko by ich zaniepokoiło. Nie potrzebował
porannego przesłuchania, a już i tak czuł na sobie podejrzliwe spojrzenia
chłopaków. Dziękował wtedy, że los zesłał mu Eunji, która skutecznie odwracała
uwagę domowników, co chwilę ich zagadując i opowiadając o obejrzanym ostatnio
filmie. Zitao tak bardzo spodobał się opis horroru, że później zaczął nalegać,
żeby obejrzeć go wieczorem, jednak Sehun się nie zgodził, twierdząc, że po
ostatnim horrorze ma dość i musi trochę odpocząć. Na szczęście Eunji obiecała chłopakowi,
że razem obejrzą ten film przy najbliższej okazji, więc obeszło się bez zbędnej
awantury pomiędzy Zitao a Sehunem.
Zaraz po
śniadaniu Jongdae podziękował za posiłek i poszedł do swojego pokoju, by
przygotować się do wizyty u lekarza. Musiał nastawić się psychicznie na każdą
możliwość. Co prawda Eunji twierdziła, że wyniki badań na pewno wyszły dobrze i
nie ma co panikować na zapas, jednak Jongdae widział doskonale, że ona także
się tym wszystkim denerwuje, choć stara się tego nie pokazywać. Gdyby nie ta
dziewczyna, Chen chyba nie dałby rady pozbierać się po niepokojącym telefonie
ze szpitala i pewnie przepłakałby całą noc, tworząc w głowie coraz to gorsze
scenariusze. Na szczęście Eunji była dobra w odwracaniu czyjejś uwagi, więc
szybko zagadała Jongdae i nim ten się obejrzał, stres nagle gdzieś zniknął, a
na twarzy pojawił się radosny uśmiech.
- Hej, jesteś
gotowy? – zapytała Eunji, zaglądając nieśmiało do pokoju szatyna. Przebiegła
wzrokiem po pomieszczeniu i zatrzymała wzrok na siedzącym na łóżku chłopaku. Jongdae
pokręcił głową i ukrył twarz w dłoniach, czując wzmagający się w nim strach. –
Ej, nie rób tak – powiedziała smutno dziewczyna, podchodząc do łóżka. Usiadła
obok Jongdae i położyła dłoń na jego ramieniu. – Zobaczysz, że twoje wyniki na
pewno są dobre. Niepotrzebnie panikujesz.
- Jeśli
faktycznie są dobre, to dlaczego wczoraj dzwoniła do mnie pielęgniarka? –
wyszeptał Chen, odsuwając dłonie od twarzy. Spojrzał szklistymi oczami na
siedzącą obok dziewczynę i zagryzł wargi w wąską linię, nie chcąc kolejny raz
się rozkleić. Powinien być twardy, jak na mężczyznę przystało, a tymczasem on
ciągle wychodzi na mięczaka. Już nawet nie chciał wiedzieć, co ta dziewczyna
sobie o nim myślała. Pewnie miała go za totalnego nieudacznika i rozmawiała z
nim tylko dlatego, że było jej go żal. Tak, na pewno właśnie tak było. – Jadę
do szpitala – powiedział po chwili, podnosząc się z łóżka.
- Chyba chciałeś
powiedzieć, że jedziemy – poprawiła go zdziwiona Eunji, zadzierając głowę, by
móc spojrzeć na Jongdae.
- Nie, jadę sam
– stwierdził, podchodząc do szafy. Wyjął z niej ciepłą bluzę i założył ją na
siebie, nawet nie racząc spojrzeć na szatynkę. – Tak będzie lepiej. Nie
potrzebuję twojej litości – wyszeptał ledwo dosłyszalnie, jednak mimo to Eunji
doskonale zrozumiała każdego jego słowo.
- Zaraz, zaraz.
– Dziewczyna wstała z materaca i podeszła bliżej Jongdae, który wciąż
skutecznie unikał z nią kontaktu wzrokowego. – Litości? Uważasz, że się nad
tobą lituję? – spytała zaskoczona, patrząc szeroko otwartymi oczami na
chłopaka.
- A nie jest
tak? – Chen w końcu spojrzał na Eunji i zagryzł nerwowo dolną wargę, obserwując
dokładnie twarz dziewczyny. – Naprawdę nie musisz tego robić.
- Nie lituję się
nad tobą – powiedziała rozgoryczona szatynka, zaciskając ze złości dłonie w
pięści. – Głupi jesteś, jeśli myślisz, że przez litość chcę jechać z tobą do
szpitala i tylko dlatego siedziałam z tobą prawie do pierwszej w nocy, żebyś
nie myślał o tych cholernych wynikach badań. Nie przyszło ci do głowy, że po
prostu się martwię?
- Niby dlaczego
się o mnie martwisz? Przecież w ogóle się nie znamy, a jak już ostatnio
stwierdziłaś, po kilku dniach nie można kogoś poznać i się do niego przywiązać.
- Widocznie
wtedy nie miałam racji, ale to już nieważne – wyszeptała dziwnie drżącym głosem
i wycofała się ku drzwiom pokoju. – Jedź do szpitala i odbierz te wyniki, bo
przez nie zaczyna ci odbijać – dodała i już miała wyjść, gdy poczuła na
ramieniu zdecydowany uścisk dłoni Jongdae. Obejrzała się za siebie i westchnęła
cicho, gdy zobaczyła załzawione oczy chłopaka. – Zrozum, że nie lituję się nad
tobą. Nigdy tego nie robiłam i nie zamierzam zmieniać tego ze względu na
ciebie.
- Przepraszam,
faktycznie zaczyna mi już odbijać – westchnął chłopak, spuszczając wzrok na
swoje stopy. – Czy w takim razie pojedziesz tam ze mną? Nie chcę być sam.
- Po to tutaj przyszłam
– stwierdziła Eunji, uśmiechając się lekko do Jongdae. – Chodźmy. Im szybciej
tam pojedziemy, tym szybciej przekonasz się, że jesteś zdrowy.
Chen kiwnął
głową na zgodę i razem wyszli z pokoju. W kuchni panował totalny chaos, dzięki
czemu opuścili dom niezauważeni przez resztę współlokatorów, którzy byli zajęci
obrzucaniem się jedzeniem. Zaczęło się to dość niewinnie, bo od Tao, który
postanowił podenerwować z rana jeszcze nie do końca rozbudzonego Sehuna i
wysmarował jego policzek masłem czekoladowym. Gdy do blondyna dotarło wreszcie,
co się stało, spojrzał morderczym wzrokiem na Zitao i uśmiechając się do niego
słodko, sięgnął po płatki śniadaniowe i z premedytacją rozkruszył je tuż nad
głową bruneta. W ten sposób zaczęli obrzucać się jedzeniem, a wkrótce dołączyli
do nich także pozostali chłopcy, nie chcąc być dłużnikami wobec najmłodszych
współlokatorów. Po kilkunastu minutach kuchnia wyglądała, jakby przeszło przez
nią tornado, jednak to wcale nie przeszkadzało chłopakom w dalszym rzucaniu jedzeniem.
Kiedy Sehun po
raz kolejny został obrzucony płatkami śniadaniowymi, które przykleiły się do
jego umorusanej sosem czekoladowym twarzy, chłopak w akcie zemsty chwycił za
miskę z kimchi i zamachnąwszy się mocno, rzucił jedzeniem prosto w Tao, jednak ten
zdążył się schylić i wszystko wylądowało na śnieżnobiałej sukience wchodzącej
do kuchni Yookyung. Nagle w pomieszczeniu zapanowała idealna cisza i wszyscy
spojrzeli na przerażoną i mocno zdegustowaną dziewczynę, która rozkładając ręce
na boki, patrzyła szeroko otwartymi oczami na swoją ubrudzoną kreację.
- Niezły traf –
zaśmiał się cicho Zitao, dźgając stojącego obok Sehuna łokciem w żebra.
- Kochanie, nic
ci nie jest? – spytał przestraszony Yixing, od razu podbiegając do bladej
niczym ściana blondynki. Objął ją troskliwie ramieniem i posławszy przyjaciołom
groźne spojrzenie, wyszedł z kuchni razem ze swoją roztrzęsioną dziewczyną. –
Zaraz dam ci coś do przebrania i zajmę się plamą.
- Plamą? –
Yookyung pisnęła z nerwów i oswobodziła się z uścisku chłopaka. – Ta sukienka
nadaje się jedynie do wyrzucenia! Przecież tej plamy nie da się sprać! Co też
wam przyszło do głowy, żeby obrzucać się jedzeniem? – krzyczała, wymachując
przy tym rękoma na wszystkie strony, przez co wyglądała jak rozhisteryzowana
paniusia, co w sumie niewiele mijało się z prawdą.
- Tao zaczął i
jakoś tak wyszło – odpowiedział Yixing, drapiąc się nerwowo po karku. – Potem
my się do nich dołączyliśmy i ten…
- Myślałam, że przez ten czas chociaż trochę
dojrzałeś, ale z tego, co widzę, to wciąż jesteś dzieciakiem – powiedziała
obrażona, zakładając ręce na biuście. Spojrzała krytycznym wzrokiem na wyraźnie
zawstydzonego Yixinga i od razu pożałowała swoich ostrych słów. – Przepraszam,
nie chciałam tego powiedzieć. Po prostu nie chcę, żeby było jak wcześniej –
westchnęła cicho i uśmiechając się lekko, położyła dłonie na torsie chłopaka. –
Pomożesz mi sprać tę plamę? Może jeszcze uda się uratować sukienkę.
- Oczywiście –
powiedział i zaprowadził Yookyung do pokoju, który dzielił z Kyungsoo.
*
Jongdae
niesamowicie się denerwował, a jak na złość chwilę przed nim do gabinetu
lekarza weszła jakaś starsza kobieta i siedziała tam już od ponad piętnastu
minut. Chłopak odchodził od zmysłów i z nerwów zaczął wyskubywać nitki z rękawa
bluzy. Nawet obecność Eunji nie mogła pomóc mu się uspokoić, chociaż na pewno
był przy niej spokojniejszy niż gdyby przyszedł do szpitala sam. Dziwił się, że
po tym co powiedział w domu, dziewczyna i tak zgodziła się z nim przyjechać po
wyniki badań i nawet nie narzekała, że musiała tyle czekać w poczekalni. Równie
dobrze mogła zostać w domu i spędzić czas z resztą chłopaków. Na pewno byłoby
to o wiele ciekawsze od siedzenia w szpitalu, zwłaszcza że problem nie dotyczył
jej, ale praktycznie obcego jej chłopaka.
Kiedy drzwi
gabinetu się otworzyły, Jongdae podskoczył na krześle i spojrzał z przerażeniem
w oczach na wychodzącą z pomieszczenia starszą kobietę. Tuż za nią stał wysoki
i nieco posiwiały mężczyzna. Chen domyślił się, że to lekarz, dlatego poderwał
się z miejsca i zagryzając nerwowo wargi, popatrzył na niego, bojąc się odezwać
choćby słowem.
- Pan Kim Jongdae?
– spytał mężczyzna, przyglądając się przestraszonemu chłopakowi. Gdy ten skinął
głową w odpowiedzi, lekarz odsunął się na bok i gestem ręki zaprosił go do
środka. – Zapraszam, musimy porozmawiać o pana wynikach.
Jongdae posłał
Eunji przelotne spojrzenie i wziąwszy głęboki wdech, wszedł do gabinetu. Drgnął
nerwowo, kiedy lekarz zbyt głośno zamknął za sobą drzwi, i w końcu usiadł na
krześle, bojąc się, że jeszcze chwila, a zemdleje ze strachu. Oblizując
spierzchnięte wargi, rozejrzał się po gabinecie, ostatecznie zatrzymując wzrok
na siadającym naprzeciwko niego lekarzu, który uśmiechnął się lekko i sięgnął
po teczkę z dokumentami chłopaka.
- Pan Kim Jongdae.
Urodzony piętnastego sierpnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego drugiego
roku – przeczytał pan Choi, patrząc to na okładkę teczki, to na szatyna, który
pokiwał głową na potwierdzenie tych informacji.
Jongdae jeszcze
raz przeanalizował to, co powiedział lekarz i aż podskoczył na krześle, gdy
dotarło do niego, że data urodzin kompletnie się nie zgadza. Jedynie rok był
ten sam, ale ani dzień, ani miesiąc nie pokrywały się z jego urodzinami.
- Przepraszam,
ale ja urodziłem się dwudziestego pierwszego września – powiedział w końcu Jongdae,
patrząc szeroko otwartymi oczami na lekarza.
- Naprawdę? –
zapytał niedowierzająco mężczyzna i poprawił okulary, które zsuwały się z nosa.
Jeszcze raz przeczytał notkę na okładce teczki z wynikami badań i podniósł się
z fotela. – Przepraszam, ale pielęgniarka musiała coś pomieszać. Zaraz
przyniosę pana dokumenty – powiedział wyraźnie zdenerwowany i czym prędzej
wyszedł z gabinetu, chcąc jak najszybciej naprawić pomyłkę.
Jongdae przez
dłuższą chwilę wpatrywał się pustym wzrokiem w nieokreślony punkt na ścianie i
w końcu opadł na oparcie krzesła, już kompletnie nic nie rozumiejąc. Co się
właśnie stało? Czy to oznaczało, że jego wyniki badań wcale nie były takie złe?
A może wręcz przeciwnie – okaże się, że są jeszcze gorsze niż przypuszczał?
Chłopak miał w
głowie totalny mętlik i jedyne czego pragnął to to, by lekarz jak najszybciej
wrócił i mu wszystko wyjaśnił. Kiedy mężczyzna wszedł do gabinetu, Jongdae
drgnął na krześle i spojrzał ze strachem w oczach na mężczyznę.
- Przepraszam za
to zamieszanie – powiedział pan Choi, upewniając się po raz kolejny, że młoda
pielęgniarka dała mu właściwą teczkę. – Stażystka musiała pomylić pana z kimś
innym, ale już mam odpowiednie dokumenty. Co my tutaj mamy – zamruczał pod
nosem, analizując wyniki badań chłopaka. – Niedobór witamin, żelaza i magnezu –
przeczytał po chwili i spojrzał zza okularów na Jongdae. – Chyba dużo ćwiczysz,
prawda?
- W liceum
należałem do szkolnej drużyny lekkoatletycznej, potem miałem dość długą przerwę
od jakiegokolwiek sportu. Studia skutecznie odbierały mi każdą wolną chwilę.
Ostatnio jednak wróciłem do treningów – wyjaśnił chłopak, bawiąc się nerwowo
palcami. – Czyli to nic poważnego?
- Proszę się nie
martwić. Zwykłe osłabienie organizmu, jednak nie można tego lekceważyć –
powiedział lekarz, uśmiechając się lekko. – Na jakiś czas zrezygnuj z ćwiczeń,
a zwłaszcza tych wymagających dużego wysiłku fizycznego. Jeśli musisz ćwiczyć,
to proponuję pływanie i długie spacery. Przepiszę ci też witaminy, żeby
uzupełnić braki.
- I to wszystko?
– spytał zaskoczony Jongdae, marszcząc zabawnie nos. Nie mógł uwierzyć, że
chodziło jedynie o niedobór witamin. Poprzedniego wieczoru był bliski napisania
testamentu oraz listu pożegnalnego do bliskich, a tymczasem okazuje się, że po
prostu przesadził z ćwiczeniami i nieświadomie sam doprowadził siebie do
takiego stanu.
- Tak –
odpowiedział rozbawiony lekarz, wypisując na kartce nazwy witamin. – Dużo snu,
wypoczynku, jak najwięcej warzyw i owoców, a niedługo wrócisz do formy – dodał
i podał chłopakowi receptę oraz karteczkę z dokładną rozpiską dawkowania leków.
– Jeśli coś będzie się działo, to przyjdź na kontrolę, jednak myślę, że kolejna
wizyta nie będzie konieczna.
- Dziękuję. – Jongdae
uścisnął dłoń lekarza i ukłonił się nisko, kierując się ku drzwiom. –
Przepraszam… - zatrzymał się przed wyjściem z gabinetu i niepewnie spojrzał na
mężczyznę. – Mógłby mi pan powiedzieć, co pokazały wyniki badań tamtego
chłopaka?
- Nie ma tyle
szczęścia, co ty – wyszeptał lekarz, posyłając Jongdae smutny uśmiech. – Nie
powinienem o tym mówić, bo obowiązuje mnie tajemnica lekarska, ale… - Widząc
spojrzenie chłopaka, westchnął cicho i odłożył na bok teczkę. – Wykryliśmy u
niego raka. Na szczęście jest na takim etapie, że chemioterapia powinna pomóc.
- „Powinna”
czyli nie jest pewne, że ten chłopak wyzdrowieje.
- Nigdy nie ma
stuprocentowej pewności, zwłaszcza jeśli chodzi o tego typu choroby –
powiedział pan Choi, podchodząc do Jongdae. – Wykup jak najszybciej te witaminy
i przez następne dni staraj się jak najwięcej odpoczywać.
- Dziękuję –
szepnął Jongdae i wyszedł z gabinetu.
Jeszcze raz
pożegnał się z lekarzem, a później rozejrzał się po korytarzu, wzrokiem
szukając Eunji. Dziewczyna akurat oglądała wiszące na ścianach plakaty, więc
podszedł do niej i złapał ją za rękę, od razu ciągnąc w stronę wyjścia ze
szpitala.
- Ej, co się
dzieje? – spytała zaskoczona szatynka, próbując nadążyć za chłopakiem, który
nawet na sekundę nie zwalniał i wciąż szedł przed siebie szybkim krokiem,
taranując przy tym przechodniów. – Jongdae! – krzyknęła zmęczona, szarpiąc go
za rękaw bluzy.
Chen zatrzymał
się dopiero w parku, gdzie usiadł na jednej z ławek i oparłszy łokcie na udach,
ukrył twarz w mocno drżących dłoniach. Eunji przyglądała się mu z zaskoczeniem
w oczach, nie bardzo rozumiejąc to, co się dzieje. Zaczęła się obawiać, że wyniki
badań Jongdae naprawdę okazały się być złe i dlatego chłopak tak dziwnie się
zachowuje.
- Powiesz mi, co
się stało? – zapytała szeptem, siadając obok szatyna na ławce. Nieśmiało
dotknęła jego ramienia i zagryzła wargi w wąską linię. – Chodzi o twoje wyniki
badań? – odezwała się po dłuższej chwili, nie mogąc dłużej znieść tego
napięcia.
- Nastąpiła
pomyłka i okazało się, że mam jedynie niedobór witamin, bo za dużo ostatnio
ćwiczyłem – wyjaśnił w końcu, odsuwając od twarzy drżące dłonie. – Inny Kim
Jongdae, z którym pomylono moje wyniki, ma raka. Rozumiesz? Ja mam jedynie
niedobór witamin, a jakiś chłopak może umrzeć.
- Ach, naprawdę
mnie nastraszyłeś! – powiedziała oburzona dziewczyna, klepiąc szatyna w ramię.
Widząc jego niemrawą minę, uśmiechnęła się pocieszająco i oparła policzek na
jego ramieniu. – Nie myśl o tym. Najważniejsze, że tobie nic nie jest.
- Naprawdę się o
mnie martwiłaś – stwierdził rozbawiony Jongdae, zerkając z góry na przytuloną
do niego dziewczynę. Kiedy się odsunęła, uśmiechnął się zadziornie, za co
oberwał od niej w ramię. – Dziękuję za to.
*
Zitao postanowił
zabrać z pokoju wszystkie swoje rzeczy i przenieść się na stałe do Sehuna. I
tak każdą noc spędzał u niego, więc nie było sensu, by zagracał szafę w
sypialni, którą z początku miał dzielić z Krisem. Co prawda Oh nie wyraził
jeszcze zgody na posiadanie stałego współlokatora, ale Tao wiedział doskonale,
że jemu i tak nie będzie w stanie odmówić. Huang potrafił skutecznie
wykorzystywać swój urok osobisty oraz fakt, że Sehun miał do niego ogromną
słabość. Wystarczyło kilka odpowiednich gestów i blondynowi topiło się zwykle
zlodowaciałe serce. Oh wśród przyjaciół znany był z tego, że należał do osób,
które nienawidziły kontaktu cielesnego z innymi osobami. Potrafił uciekać przed
jakimkolwiek dotykiem, co chłopcy często wykorzystywali przeciwko niemu i chcąc
mu zrobić na złość, specjalnie się do niego przytulali. Zitao należał do
jednoosobowego grona szczęściarzy, którzy mogli bezkarnie przytulać się do Sehuna,
chociaż i on czasem obrywał po głowie za zbyt czułe gesty. Wszystko zależało od
tego w jakim nastroju akurat był Oh. Bywały dni, że w ogóle nie pozwalał się do
siebie zbliżać, a innym razem sam domagał się czułości.
- Wracasz do
domu? – spytał zaskoczony Wu Yifan, patrząc na pakującego swoje rzeczy bruneta.
- Nie, przenoszę
się do Sehuna – wyjaśnił Zitao, który nawet nie zauważył wchodzącego do pokoju
chłopaka. Nie przerywając pakowania, obrzucił Krisa obojętnym spojrzeniem i
wzruszył jedynie ramionami, nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi. – I tak u niego
śpię, więc niepotrzebnie tylko zajmuję ci miejsce w szafie.
- Tao, o co ci
chodzi? – Wu Yifan złapał bruneta za rękę i odwrócił przodem do siebie, tym
samym zmuszając do spojrzenia sobie w oczy. – Od początku wakacji mnie unikasz.
Zrobiłem coś nie tak?
- Nie, po prostu
wolę mieszkać z Sehunem – stwierdził Zitao i wyszarpnął się z uścisku chłopaka.
– Zobaczysz, że jeszcze mi za to będziesz wdzięczny.
- Niby dlaczego?
- Nie rozumiesz,
że nic do ciebie nie czuję? – wyszeptał poirytowany Huang, nie mogąc znieść
dziecinnego zachowania Krisa. Albo ten był tak naiwny, że wciąż łudził się, że Zitao
z nim będzie, albo tak ślepy i głupi, by nie móc dostrzec rzeczywistości, a ona
była wyjątkowo paskudna. – Niech to w końcu do ciebie dotrze, bo ja nie mam
zamiaru nieustannie wychodzić na dupka – powiedział i złapawszy za torbę,
ruszył ku drzwiom.
- A ty nie rozumiesz,
że zakochałem się w tobie? – Kris chwycił bruneta za rękę, powstrzymując go
przed wyjściem z pokoju. – Wiem, że to niedorzeczne, jednak nic na to nie
poradzę. Każdego dnia mam nadzieję, że ty chociaż w niewielkim stopniu
odwzajemnisz to uczucie i dasz nam szansę.
- Nie umiem
kochać…
- Ja cię nauczę.
Nauczę cię kochać, tylko pozwól mi na to.
- Nie, ty nie
rozumiesz – powiedział Tao, patrząc chłopakowi prosto w oczy. – Nie umiem
kochać jednocześnie dwóch osób i nawet nie chcę. Daj sobie ze mną spokój, bo ja
nigdy nie odwzajemnię twoich uczuć.
Wu Yifan
zacisnął usta w wąską linię i puścił dłoń bruneta, jednak nim ten zdołał
wykonać chociaż mały ruch, ponownie złapał rękę chłopaka i odwróciwszy go
przodem do siebie, wpił się zachłannie w jego usta. Zitao przez chwilę stał jak
wryty, nie bardzo pojmując, co się właśnie dzieje. W końcu odzyskał panowanie
nad sobą i odepchnął gwałtownie Krisa, po czym wyszedł z pokoju, trzaskając za
sobą drzwiami. Zdezorientowany zatrzymał się przed sypialnią Sehuna i z obrzydzeniem
wytarł rękawem swetra usta, jakby bał się, że zarazi się śmiertelną chorobą.
Nie mógł uwierzyć, że dopuścił do takiej sytuacji. Wiedział od bardzo dawna, że
Wu Yifan coś do niego czuje, dlatego nie chciał mieszkać z nim w jednym pokoju,
bojąc się, że uczucia przybiorą na sile, a wtedy już nigdy by się go nie
pozbył. Jak widać nie musiał nawet spać z nim w jednym pomieszczeniu, żeby do
tego doszło.
- Sehun, śpisz?
– spytał cicho Zitao, wchodząc do pokoju blondyna, który leżał nieruchomo na
łóżku zwinięty w kłębek. – Hunnie?
- Zostaw mnie – mruknął Oh, odwracając
się plecami do młodszego chłopaka. Kiedy ten położył dłoń na jego ramieniu,
odsunął się od razu i nakrył szczelniej kocem. – Powiedziałem, żebyś mnie
zostawił.
- Co się stało?
- Nie udawaj –
burknął Sehun, nawet nie oglądając się na siedzącego za nim bruneta. –
Widziałem jak całowałeś się z Wu Yifanem.
- To on mnie
pocałował – powiedział zaskoczony Zitao. Jeszcze tego mu brakowało, żeby przez
tego beznadziejnie zakochanego Krisa rozpadło się to, co było pomiędzy nim a Sehunem.
- A ty jakoś nie
protestowałeś.
- Nie widziałeś
wszystkiego, więc dlaczego sam dopisujesz resztę? – spytał rozżalony Tao,
siadając po turecku na materacu. Przejechał dłonią po ramieniu blondyna, jednak
ten zaraz się odsunął, dając tym samym znak, że nie ma ochoty na jakiekolwiek
czułości, nawet te najmniejsze. – Nie bądź taki. Nic nie czuję do Krisa. To on
się we mnie zakochał, o czym doskonale wiesz. Dlaczego teraz oskarżasz mnie o
rzeczy, których nie zrobiłem?
- A skąd mam
wiedzieć, że nic do niego nie czujesz? – Sehun usiadł na łóżku i spojrzał
załzawionymi oczami na starszego chłopaka.
Naprawdę nie
chciał się przy nim rozklejać, bo w ich paczce, to właśnie on był tym
pozbawionym uczuć człowiekiem, który nie okazuje nigdy słabości, jednak to
wszystko powoli zaczynało go po prostu przerastać. Poza tym wiedział też, że
przy Tao nie musiał udawać, bo on i tak nauczył się czytać z niego niczym z
otwartej księgi, więc nawet największe starania na zatuszowanie prawdziwych
emocji nie przyniosłyby rezultatów.
- Hunnie…
- Zostaw mnie samego – poprosił słabym
głosem Oh i ponownie opadł na materac, nakrywając się kocem po sam czubek
głowy. – Jestem zmęczony i chcę spać.
- Porozmawiamy
jutro? – spytał cicho Tao, podnosząc się z łóżka.
Nie chciał teraz
zostawiać Sehuna samego, ale wiedział, że tak będzie lepiej. Swoją obecnością
tylko jeszcze bardziej by go zdenerwował, a już i tak się naraził, więc wolał
dać mu odetchnąć. Nie uzyskawszy odpowiedzi od chłopaka, westchnął cicho i
posłusznie opuścił pokój, zastanawiając się, co powinien zrobić w zaistniałej
sytuacji. Był wściekły na samego siebie, że dopuścił do tego cholernego
pocałunku, ale dla niego samego było to niespodziewane.
Przeklinając w
myślach swoją głupotę i naiwność, wszedł do salonu, gdzie na kanapie siedziała
Eunji. W pierwszej chwili chciał się wycofać i pójść do Jongdae, jednak
ostatecznie podszedł do kanapy i odchrząknął cicho, tym samym zwracając na
siebie uwagę dziewczyny.
- Mogę z tobą
posiedzieć? – zapytał nieśmiało Zitao, wskazując wolne miejsce obok szatynki.
Eunji w odpowiedzi kiwnęła głową na zgodę i uśmiechnęła się zachęcająco. –
Dzięki.
- Wszystko w
porządku?
- Nie, ale nie
chcę o tym na razie mówić – odpowiedział cicho, wsuwając się pod koc, którym
przykryta była szatynka. Tao westchnął cicho i oparł głowę na ramieniu
dziewczyny, odczuwając dziwną potrzebę bliskości drugiej osoby. – Fajnie, że
tutaj jesteś. Powinnaś zostać na stałe w Seulu – stwierdził po chwili, sprawiając
tymi kilkoma słowami, że usta Eunji wygięły się w lekkim uśmiechu, a ona
kolejny raz tego dnia poczuła się w końcu komuś potrzebna.
aż miałam łezki w oczach ;;;
OdpowiedzUsuńgłupi Kris! jak on mógł :c biedny Hunnie i Tao :c
jedno z niewielu ff hetero które mam ochotę czytać <3
i to nie przez wątki yaoi ^^
rozdział.. chcę już kolejny!
hwaiting w pisaniu <3
Jaerin
ZiTao i horror, uśmiałam się xD
OdpowiedzUsuńPrzejęłam się wynikami Chen Chena, ale na szczęście były w porządku, uff. Paringi Jongdae i Eunji i SeTao są takie urocze! Mam nadzieję że chłopcy się pogodzą, ale gdyby miało być inaczej to to wszystko nie miałoby sensu. Jest super, czekam na kolejne rozdziały ^^
OMO *__*
OdpowiedzUsuńMyślałam, że spadnę z krzesła jak czytałam o wynikach Chena.
Mogłabym ciągle czytać Twoje ff, nigdy mi się nie znudzą. I znowu muszę czekać tydzień aż dodasz następny ;__; Ja tu umrę xD
Mam nadzieję, że Tao nadal będzie z Sehunem :c taki ładny parring.
Weny ;* Hwaiting~!
OMG, jak to dobrze, że te wyniki okazały się być tylko osłabieniem organizmu! Bo już w głowie tworzyły mi się przeróżne, straszne historie
OdpowiedzUsuńCieszę się, że z ChenChenem wszystko okej, bo się o niego bardzo martwiłam, kamień z serca ^^
OdpowiedzUsuńJej, ten Taoris...podejrzewałam, że tak będzie, ale i tak jest smutek :c współczuję Krisowi, a Tao nie zazdroszczę impasu, w którym tkwi. Mam nadzieję, że Taohun się nie rozpadnie :c
Weny~
Kamień spadł mi z serca, gdy okazało się, że to zwykły niedobór witamin. Czułam, że ominie go śmiertelna choroba, ale nie byłam pewna i okropnie się bałam. No, ale żal tego drugiego chłopaka ;c Eunji jest wspaniała, tak troskliwie trwała przy jego boku i nawet nie obraziła się całkowicie za jego humory <3 Tao to ma przechlapane, chcę być z Sehunem, ale znalazł się w polu rażenia nachalnej miłości Krisa, ech. Komplikujesz im życie, kochana :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :*
Już nie mogłem sie doczekac na ten rozdział. Wyszedł ci świetny, zreszta jak zwykle ;) Dobrze, że Chen nie jest chory....I ciekawe jak ułoży sie sprawa miedzy Sehunem a Tao.
OdpowiedzUsuńZero_
Kris.. Musiałeś namieszać? Mam nadzieję, że Sehun uwierzy Tao i między nimi wszystko będzie dobrze. ;)
OdpowiedzUsuńTo obrzucanie się jedzeniem genialne. Najlepszy moment to ten, gdy ta pusta laleczka dostaje z jedzenia. Należało się jej ;D
Jak mi ulżyło, że Chen nie jest chory. Chociaż szkoda tamtego chłopaka ;( Eunji jest wspaniała.
Świetny rozdział! <3
Pozdrawiam! :)
Ulżyło mi, że to nic poważnego. W sumie to zabawne, że przez zwykłą pomyłkę tak się stresował. No, ale ważne, że to tylko przetrenowanie. Eunji zna go tak krótko, a jednak się martwiła... Jongdaee powinien to doceniać, a nie zarzucać jej, że zachowuje się tak z litości. W sumie to nic dziwnego, że tak pomyślał, no, ale mógł zachować to dla siebie. Teraz już wie, że jest inaczej. :) Hahah... bitwa na żarcie. Musiało to pięknie wyglądać. Ale potem tyle sprzątania... To już mniej przyjemne. Szkoda mi Krisa. Tao trochę ostro go potraktował, no ale w sumie dzięki temu może Kris da sobie spokój. Mam nadzieję, że Sehun zgodzi się z nim porozmawiać i uwierzy w prawdziwą wersję. Pewnie nie widział momentu, gdy Tao odsuwa się od Krisa. Niefajnie, że tak to wszystko zinterpretował. Ha! Ale to oznaka, że zależy mu na Tao... Skoro jest zazdrosny. :D
OdpowiedzUsuńAle czy ja już wspominałam, że uwielbiam tych dwóch głupków? :*** Cudowni są. <33
Już myślałam, że mój bias będzie na coś poważnie chory, a tu okazuje się, że po prostu jest przemęczony! Napędziłaś mi stracha, nie ma co ;x. Tylko nie rozumiem, jak Chen mógł pomyśleć, że Eunji traktowała go z litością? Pogięło go czy co?! Zero wdzięczności -,-.Ale mnie zirytował. Na szczęście w porę się ogarnął nim moja cierpliwość się skończyła.
OdpowiedzUsuńTao zachował się jak dupek, ale według mnie dobrze zrobił. Może dzięki temu Kris coś zrozumie i w końcu da sobie spokój. Jeśli spokojnie wyjaśnić czegoś się nie da - trzeba zrobić to bardziej radykalnie. Ponadto przez Krisa Sehun może teraz nie chcieć porozmawiać z Tao! Ugh, skomplikowało się ;x..
Czekam na nowość.
Miałam skomentować dopiero pod rozdziałem, ale no... musze powiedzieć co myślę. Powoli nadrabiam zaległości. w sumie nie czytam wszystkiego od deski do deski. Pomijam pojedyńcze zdania z udziałem Eunji. Jednak nie zrozum mnie źle! Naprawdę ją polubiłam. Pewnie dlatego, że nie przypomina mi tych wszystkich słodkich koreanek. jak sama Eunji zauważyła, czasem bardziej przypomina faceta ;3 no i nie ma nic przeciwko relacji tao i Sehuna. Właśnie, co do tej dwójki... Szkoda mi Krisa, wiem, pewnie niewiele osób jest go szkoda, ale bycie nieszczęśliwie zakochanym to coś okropnego. Tae też nie zachował sie do końca fair. Skoro wiedzial o jego uczuciach wcześniej, mógł z nim usiąść i porozmawiać od serce. A tutaj nagle Kris przychodzi i chłopak mu mówi, że nie będzie z nim mieszkał. Chłopak też ma serce, które teraz cierpi D: Może i nie powinien go całowac, jednak pragnął spróbowac wszystkiego aby go zatrzymać. W sumie Sehun tez nie ma wyczucia czasu. No i zachowuje się nieco nieodpowiedzialnie. Przeciez Tae uciekał od Krisa do niego, wiec to chyba odpowiednie wyrażenie swoich uczuć?... cóż, mam nadzieję, że im sie ułoży D:
OdpowiedzUsuńOch, no i odetchnęłam kiedy sie okazało, że nic się nie stało Jongdae i to tylko brak witamin :3
Pod najnowszym rozdziałem*
UsuńJeju! Jak zwykle ostatnia. W ogóle nie ma mnie ostatnio w domu, a nawet jeśli jestem to mam mało czasu, żeby sobie na spokojnie pokomentować. No ale nawet jeśli z opóźnieniem, to u cb skomentuje zawsze xD
OdpowiedzUsuńW sumie już na początku miałam dziwne przeczucia, że Chen ma raka. On na pewno ma raka i ja bym się tak nie cieszyła ( boże... ale ja jestem okrutną realistką ). Co jeśli pielęgniarka tak naprawdę pomyliła tylko teczki, ale wyniki badań które należały do niego znajdowały się właśnie w tej niewłaściwej teczce? O mój boże! Nie chce nawet myśleć jak zareagował by na to Chen. yyy
No ale widzę, że zaczyna się coś dziać między Sehunem, Tao i Krisem. Powiedz mi dlaczego ja właściwie kibicuje Krisowi?
Nie mam pojęcia, ale jak mówił o swoich uczuciach, to zrobiło mi się go tak szkoda, że aż miałam ochotę się popłakać. Później ten pocałunek - nie spodziewałam się go w sumie. Kris był naprawdę zdesperowany. Szkoda, że Tao jakoś specjalnie nie zareagował - tylko wyszedł. Chociaż wkurza mnie jak w opowiadaniach bohater nie może się zdecydować między jednym, a drugim zwodząc ich obuch, to z jakiegoś powodu czuje, że tutaj trochę tego mętliku by nie zaszkodziło hihihihi. W sumie tak myślałam, ale Sehun nie jest tak bezduszny jak myślałam. Wydawało mi się, że jest mu obojętne co czuje do niego Tao, ale jego reakcja na ten pocałunek była dziwna. I jego też mi się zrobiło szkoda - NO I JAK TU ŻYĆ. Współczuje Tao.
Całe szczęście, że w tym czasie jest Eunji - zaczyna być taką dobrą duszyczką tej grupki. Może z jej pomocą nauczą się ze sobą normalnie rozmawiać. Mam taką nadzieje.
Nom teraz idę skomentować następny xD
W końcu spokojnie się zabrać za czytanie ^^ A i muszę powiedzieć, że miałaś rację - sesja nie jest taka straszna jak mówią xd
OdpowiedzUsuńUff, jak mi ulżyło, że jednak Jongdae nie jest na nic chory, bo już miałam przed oczami najczarniejsze wizje. Uwielbiam każdy fragment gdzie jest Chen z Eunji, ale tutaj to zdecydowanie najlepszy był ten z bitwą na jedzenie jaką urządzili sobie chłopcy. I ubrudzona sukienka Yookyung xd tak, lubię jak takim osobom dzieje się coś niefajnego :D
Kris jest jakiś dziwny tutaj. I dalej nie podoba mi się zachowanie Tao w stosunku do Wu, ale z drugiej strony lepiej już tak niż miałby mu jakieś fałszywe nadzieje robić.
I po raz kolejny muszę powiedzieć, że szablon masz naprawdę cudowny *-*
51 yr old Software Consultant Jamal Tolmie, hailing from Port Hawkesbury enjoys watching movies like "Awakening, The" and Pottery. Took a trip to Su Nuraxi di Barumini and drives a Impala. dowiedziec sie tutaj
OdpowiedzUsuń