sobota, 12 kwietnia 2014

Before it’s too late



Tytuł: Before it’s too late
Bohaterowie: Oh Sehun, Luhan, Jaewon (postać wymyślona)
Rodzaj: dramat

*
Tego dnia pogoda była wyjątkowo piękna, a temperatura dość wysoka jak na początek wiosny i fakt, że jeszcze tydzień wcześniej mieszkańcy Seulu nosili ciepłe kurtki i szaliki, którymi opatulali się niemalże po same oczy, chcąc uchronić się przed siarczystym mrozem.
Oh Sehun był jednak tak bardzo skupiony na swoich planach na dopiero co rozpoczynający się dzień, że nie zwracał nawet najmniejszej uwagi na otaczający go świat. Od dłuższego czasu nie interesowało go jego otoczenie, a wszystko też przez to, że życie nauczyło go nie przywiązywać się do osób i rzeczy. Jedynym człowiekiem, z którego zdaniem liczył się ten chłopak, był jego menadżer i jednocześnie najlepszy przyjaciel. Tylko z nim Sehun mógł szczerze porozmawiać i zapytać o radę. Inni ludzie po prostu byli, stanowili nudne tło dla zakręconego życia Oh, na które on nie zwracał większej uwagi.
Oślepiające promienie porannego słońca sprawiły, że Sehun musiał wyjąć z torby okulary przeciwsłoneczne. Dopiero wtedy dostrzegł zmianę w pogodzie oraz w strojach mijanych na ulicy ludzi. On sam miał na sobie jeszcze grubą, zimową kurtkę oraz owinięty wokół szyi szalik. Tego dnia nie czuł się dobrze, dlatego wcale nie było mu zimno ani tym bardziej nie czuł irytacji, gdy mijał ubranych w cienkie kurtki ludzi. Wiedział doskonale, jak zdradliwa potrafi być wiosenna pogoda, więc wolał dmuchać na zimne. W jednej chwili termometr może wskazywać nawet piętnaście stopni w plusie, by za godzinę spaść poniżej zera. Sehun nie mógł sobie pozwolić na choćby lekki katar czy ból gardła.
Kiedy muzyka w słuchawkach ucichła, a do uszu chłopaka dotarła znana melodia oznajmiająca połączenie, wyjął z kieszeni kurtki telefon i od niechcenia spojrzał na jego ekran. Widząc wyświetlające się imię menadżera, odpiął od komórki słuchawki i przesunął palcem po wyświetlaczu, przykładając aparat do ucha.
- Mam nadzieję, że jesteś w drodze. Wszyscy już na ciebie czekają – powiedział oschle Luhan, sprawiając tym samym, że serce Sehuna zaczęło nieco szybciej bić.
Młody Oh nienawidził się spóźniać. Zawsze starał się być na czas, zwłaszcza jeśli chodziło o próby z resztą chłopaków, nie mówiąc już o spotkaniach z menadżerem. Ten dzień nie należał jednak do dobrze rozpoczętych, dlatego wcale nie dziwił go fakt, że nawet nie potrafił zjawić się na miejscu spotkania o wyznaczonej przez Luhana godzinie.
- Będę za kilka minut – poinformował chłopak, a później się rozłączył, chcąc oszczędzić sobie niepotrzebnego kazania od menadżera.
Luhan należał do osób, które potrafią być wyjątkowo upierdliwe i złośliwe, ale jednocześnie był przy tym tak bardzo przyjacielski, że nie można było go nie lubić. Sehun poznał go, gdy w wieku szesnastu lat przyjechał do Seulu i jakimś dziwnym trafem znalazł się w szkole tanecznej, gdzie Luhan pracował jako jeden z nauczycieli. Sehun trafił właśnie pod jego skrzydła i chociaż z początku w ogóle nie mogli się ze sobą dogadać, a każda próba kończyła się ich wielką kłótnią, to z czasem zaczęli się docierać i ostatecznie zostali najlepszymi przyjaciółmi.
Sprawy uległy komplikacjom, gdy pewnego deszczowego wieczoru Luhan uległ wypadkowi samochodowemu. Ponad miesiąc przeleżał w szpitalu, przechodząc szereg skomplikowanych operacji, zmagając się z niesamowitym bólem i ogromnymi wyrzutami sumienia, bo gdyby nie wsiadł wtedy za kierownicę, nic by się nie stało. Luhan zamknął się na otaczający go świat, nie dopuszczał do siebie nawet najbliższych osób. Jedynie Sehun mógł przychodzić do szpitala i go odwiedzać, chociaż i jemu czasami obrywało się za zbyt dużą nadopiekuńczość. Mimo to Sehun nie zrażał się do tego mężczyzny, chcąc być przy nim i wspierać podczas ciężkich i długich rehabilitacji. Był także wtedy, gdy Luhan dowiedział się od lekarza, że uraz nogi był tak poważny, iż powrót do tańca będzie niemalże niemożliwy. W przeciągu kilku chwil świat Luhana się zawalił, a on stracił chęć do życia i dalszego zmagania się z rehabilitacjami. Po prostu się poddał i odpuścił. Nie skończyłoby się to dla niego dobrze, gdyby nie upartość Sehuna. Tylko dzięki temu chłopakowi, Luhan postanowił zawalczyć o swoją przyszłość i postarać się chociaż w niewielkim stopniu wrócić do tego, co było przed wypadkiem.
Luhan, pomimo narzekań Sehun a i jego starań, nie wrócił już do szkoły. Po wyjściu ze szpitala złożył wymówienie, stwierdzając, że po tym, co mu się przydarzyło, nie potrafiłby uczyć młodych ludzi tańca. Na jakiś czas wyjechał z Seulu i zaszył się w domu swoich dziadków. Z nikim nie utrzymywał kontaktu, całkowicie odciął się od świata. Nawet z Sehunem nie rozmawiał przez ten czas, jedynie czasami dając mu znać, że wszystko u niego w porządku i nie trzeba się martwić.
Jednak Sehun się martwił. Każdego dnia wyczekiwał choćby jednej wiadomości od byłego nauczyciela, chcąc wiedzieć, czy nic mu nie jest. Ten uparcie milczał, sporadycznie wysyłając smsy, w których, ku niepocieszeniu Sehuna, nie udzielał żadnych konkretnych informacji, nieraz pisząc jedynie „jest okay”. To nie wystarczało, jednak z czasem Oh zdołał przywyknąć do nieobecności Luhana. Nauczył się bez niego żyć i normalnie funkcjonować. Przestał wyczekiwać wiadomości od byłego nauczyciela, a kiedy jakąś otrzymywał, po prostu ją odczytywał i rzucał w niepamięć.
I kiedy już wydawało mu się, że całkowicie wyleczył się z Luhana, ten niespodziewanie wrócił do Seulu i ku zaskoczeniu wszystkich pojawił się w szkole tanecznej. Nie był już jednak tym samym nauczycielem, który kilka miesięcy wcześniej uciekał na drugi koniec kraju, byleby tylko nie musieć codziennie stawiać czoła seulskiej rzeczywistości. I nie chodziło jedynie o wygląd, bo pod tym względem aż tak bardzo się nie zmienił. Zmiany zaszły we wnętrzu tego mężczyzny, ale o tym mógł się przekonać jedynie Sehun.
Musiało minąć sporo czasu nim tych dwóch zaczęło ze sobą normalnie rozmawiać. Oh przez długi okres miał po prostu żal do Luhana o to, że z dnia na dzień tak nagle wyjechał i nawet się nie pożegnał. Miał żal o te wszystkie bezsensowne wiadomości, ale przede wszystkim miał żal o to, że Luhan go porzucił, bo chociaż nigdy niczego mu nie obiecywał, to Sehun zdążył przywiązać się do niego, jak ten naiwny szczeniaczek, którego zabiera się do domu, pozwala mu się bawić zwiniętymi w kłębek skarpetkami, spać w swoim łóżku, a później tak po prostu wyrzuca się go z pędzącego samochodu, by móc spędzić wakacje na pięknej plaży bez kuli u nogi. Właśnie tak czuł się Sehun, kiedy z dnia na dzień stracił jedyną bliską osobę. Był jak ten zagubiony szczeniak, który nagle samotnie musi stawić czoła okrutnej rzeczywistości.
- Już jestem – zakomunikował Sehun, wchodząc do przestronnej sali, w której zwykle odbywały się próby zespołu. – Wybaczcie moje spóźnienie, ale od rana nie mogę się jakoś ogarnąć – dodał, posyłając chłopakom lekki uśmiech.
- Nie ma sprawy – rzucił Jongin, odwzajemniając leniwie uśmiech. – Luhan trochę poburczał na ciebie, ale kupiliśmy mu jedzenie i zaraz złość mu minęła – dodał, a później wrócił do oglądania serialu na telefonie.
Sehun kiwnął głową i śmiejąc się w duchu z dziecinności Luhana, poszedł do szatni przebrać się w treningowe ubrania. Z prędkością światła wskoczył w luźne spodnie dresowe oraz wynaciąganą koszulkę z logiem ulubionego zespołu, po czym wrócił do głównej sali, gdzie czekał na niego menadżer.
- Jest i nasza zguba – powiedział Luhan, próbując udawać wciąż obrażonego, jednak domyślał się, że któryś z chłopaków wspomniał mu już o przekupstwie pysznym jedzeniem, więc szybko odrzucił maskę surowego menadżera i uśmiechnął się przyjaźnie do Sehuna. – Weźmy się lepiej do pracy, bo musicie dzisiaj przećwiczyć jeszcze kilka układów na zbliżająca się galę. 
Sehun odetchnął z wyraźną ulgą, gdy Luhan przeszedł od razu do próby, tym samym darując sobie kazanie na temat punktualności. Oh rzadko się spóźniał, a gdy to robił musiał mieć naprawdę ważny powód. Tego dnia tym powodem było po prostu kiepskie samopoczucie oraz fakt, że ciężko było mu się pozbierać z przytulnego łóżka. Na dodatek poprzedniego wieczoru nie mógł przez długi czas zasnąć, a gdy w końcu się udało, sen został brutalnie przerwany przez dzwoniący o siódmej rano budzik. Tego dnia Sehun miał wrażenie, że wszystko i wszyscy są przeciwko niemu, nawet autobus, którym miał przyjechać na próbę, a który uciekł mu dosłownie sprzed nosa.
- Wszystko w porządku? – spytał Luhan, podchodząc do Sehuna, który w odpowiedzi skinął jedynie głową i już miał dołączyć do chłopaków, gdy niespodziewanie poczuł wokół nadgarstka uścisk dłoni menadżera. – Na pewno? Nie wyglądasz dzisiaj zbyt dobrze.
- Po prostu źle spałem – wyjaśnił chłopak i czym prędzej uwolnił rękę z uścisku mężczyzny, od razu podchodząc do Jongina, by ten pomógł mu się porozciągać przed próbą.
Bywały takie dni, gdy Sehun traktował swojego menadżera jak kompletnie obcą mu osobę. Owszem, rozmawiał z nim, żartował, a nawet dawał się namówić na wypad do jakiejś knajpy, jednak czuć było dystans między nimi. Przyjmował taką postawę jakby automatycznie, bojąc się, że Luhan znów niespodziewanie wyjedzie, zostawiając go samego z problemami. Innym razem wszystko wracało do normy i ponownie byli najlepszymi przyjaciółmi, którzy zwierzają się sobie z najskrytszych tajemnic. Luhan był już przyzwyczajony do takich zmian w postawie Sehuna, dlatego ani nie naciskał na niego, gdy ten się odsuwał, ani nie okazywał złości, kiedy chłopak pokazywał swoje humorki. Po prostu taki już był Oh Sehun i albo należało to zaakceptować, albo całkowicie odpuścić.

*

Po zakończonym treningu i kilkukrotnym powtórzeniu najważniejszego układu tanecznego, który otwierał galę rozdania nagród muzycznych, Sehun nareszcie mógł wracać do swojego mieszkania. Znaczy mógłby, gdyby nie to, że Luhan wymyślił sobie wyjście na miasto. Stwierdził, że po tak ciężkim dniu chłopakom należy się odpoczynek w jednej z ich ulubionych knajpek. Sehun próbował się wymigać, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że wyjście z zespołem dobrze mu zrobi. W domu za dużo by znów myślał, a to nie zawsze było dla niego zdrowe, zwłaszcza dla jego słabej psychiki.
Oh Sehun, wbrew wszelkim opiniom, nie był zimnym draniem, który skupia się jedynie na sobie i swojej karierze. Po prostu taką przyjmował postawę, ale w głębi duszy skrywał swoje prawdziwe oblicze wrażliwego chłopaka. Potrafił przejmować się byle błahostkami, to znów ignorować ważne dla niego sprawy. Chwilami miał wrażenie, że w jego ciele mieszkają dwie różne osoby. Jedna kochała samotność i pragnęła być wiecznie sama, a druga wręcz przeciwnie: lgnęła do ludzi i chciała bliskości drugiej osoby. Były dni, że Sehun nie rozumiał samego siebie, wręcz nie potrafił zaakceptować tego, kim tak naprawdę jest. Odrzucał przeszłość, by kreować nowego siebie. Nie wracał do tego, co było, mając nadzieję, że pewnego dnia przykre wspomnienia z dzieciństwa po prostu znikną, a on nie będzie musiał nosić ich ciężaru każdego dnia.
- Jesteś pewny, że wszystko w porządku? – spytał Luhan, kiedy siedzieli już w ulubionej knajpie i czekali na swoje zamówienia. Reszta chłopaków była zajęta rozmawianiem o zbliżającej się gali, dlatego mogli spokojnie zamienić ze sobą kilka słów.
- Tak, jestem pewny – odpowiedział Sehun, uśmiechając się lekko do menadżera.
Czasami ciężko było uwierzyć, że ktoś taki, jak Luhan potrafi być na tyle odpowiedzialny, by pełnić rolę menadżera. W końcu to nie jest łatwe zadanie, a Han nie należał do osób, które lubią brać na siebie ciężar odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Sehun jednak cieszył się, że to właśnie Luhan wziął ich pod swoje skrzydła i zaopiekował się nimi. Gdyby nie on, wciąż byliby nieznanymi nikomu tancerzami, a tak tańczyli z najsławniejszymi zespołami na ich koncertach czy w ich teledyskach, byli zapraszani na różnego rodzaju gale, brali udział w międzynarodowych konkursach tanecznych, nierzadko zajmując pierwsze miejsca, a już na pewno któreś z miejsc na podium.
- Mam wrażenie, że nie mówisz mi o wszystkim, Sehun – powiedział Luhan, kiedy młodziutka kelnerka przyniosła w końcu ich zamówienie, a na stoliku pojawiły się trzy butelki z soju oraz kilka kieliszków. – Wiesz, że możesz być ze mną szczery.
Młody Oh westchnął cicho i skinął lekko głową. Doskonale wiedział, że komu jak komu, ale Luhanowi mógł zaufać i być z nim całkowicie szczerym. Problem polegał na tym, że naprawdę nie wiedział, co dokładnie się z nim dzieje tego dnia. Już poprzedniego wieczoru dopadła go dziwna chandra, a humor diametralnie się zmienił. Sehun z jednej strony wolał zachować wszelkie swoje obawy dla siebie, ale z drugiej odczuwał ogromną potrzebę wygadania się komuś i opowiedzenia o tym, co w nim siedziało od jakiegoś czasu. Wiedział, że tłumiąc to w środku, w żaden sposób sobie nie pomoże, a tylko sprawi, że będzie coraz ciężej i gorzej.
- Chodzi o mojego brata. Za dwa dni ma urodziny – wyjaśnił cicho Sehun, spoglądając szklistymi oczami na napełniany przez Luhana kieliszek. Nie miał ochoty na picie alkoholu, jednak został zmuszony przez Jongina, który właśnie wznosił toast za zespół i menadżera. Wszyscy opróżnili swoje kieliszki, nawet Sehun, chociaż zrobił to z niechęcią. – Nie widziałem się z nim od przeszło ośmiu lat.
- Może czas to zmienić? – Luhan uśmiechnął się zachęcająco do młodego tancerza, jednak ten w odpowiedzi pokręcił gwałtownie głową i ponownie opróżnił kieliszek, który chwilę wcześniej napełnił po brzegi Jongin. – Sehun, ja wiem, że…
- Dajmy już temu spokój, okay? – Sehun przerwał menadżerowi nim ten zdołał wypowiedzieć zbyt dużo słów. – Pójdę do domu. Naprawdę nie jestem w formie, by siedzieć z wami – powiedział, podnosząc się z krzesła. Spojrzał kolejno na chłopaków z zespołu i uśmiechnął się do nich przepraszająco. – Innym razem, okay?
- Jasne. Może faktycznie lepiej, żebyś wracał do domu, bo nie wyglądasz dzisiaj zbyt dobrze, a niedługo gala, więc nie możesz być chory – stwierdził pogodnie Jongin i kiwnął głową w stronę drzwi wyjściowych z knajpy. – Trzymaj się, Hunnie.
- Wy też – rzucił chłopak, a później wyszedł z lokalu, pozostawiając za sobą pełno niedomówień i zastygłych w powietrzu pytań, których Luhan nie zdążył zadać.

*

Mieszkanie Sehuna znajdowało się kilkanaście minut piechotą od centrum miasta. Wcześniej, kiedy był jeszcze uczniem seulskiej szkoły oraz pracownikiem niewielkiej restauracji, gdzie dorabiał jako kelner oraz roznosiciel ulotek, nie mógł pozwolić sobie na własne mieszkanie, dlatego przez dłuższy czas mieszkał w akademiku. Miało to swoje plusy, bo nie musiał dojeżdżać do szkoły, ale spędzanie czasu z niektórymi ludźmi z klasy przyprawiało go o nieprzyjemne bóle głowy. Nie dość, że musiał ich znosić na zajęciach, to jeszcze w wolnym czasie wciąż miał przed oczami znane i tak mało lubiane twarze innych uczniów. To nie tak, że Sehun był typem aspołecznym. Nie, lubił spędzać czas z innymi ludźmi, lubił z nimi rozmawiać, wychodzić na miasto w wolnej chwili, jednak wszystko miało swoje granice, które często inni nieświadomie przekraczali, narażając się temu chłopakowi.
Dochodziła właśnie dwudziesta, gdy Sehun przekraczał próg swojego mieszkania. Dookoła panowała niesamowita cisza, która w tamtym momencie wydała się chłopakowi irytująca. Żeby choć trochę ją zakłócić, włączył od razu telewizor i udał się do kuchni, by zrobić sobie coś do jedzenia i picia.
Chłopak wciąż nie potrafił przestać myśleć o zbliżających się urodzinach młodszego brata. Nie byłoby w tym dniu nic niezwykłego, gdyby nie fakt, iż od wyjazdu z Busan Sehun nie utrzymywał z nim żadnego kontaktu. Nie dawał przez ten czas znaku życia, nie informował o swoich postępach w szkole tanecznej. Po prostu odciął przeszłość grubą kreską. Niestety wraz z tą przeszłością odciął od siebie także jedyną bliską osobę, której na nim zależało.
Poznając Sehuna, tego wesołego i beztroskiego tancerza, nikt nie domyśla się, że jego przeszłość nie była usłana różami. Nikt nawet nie pomyślałby, że w dzieciństwie przeszedł przez piekło, a wszystko za sprawą jednego człowieka, który swoimi krzykami i ciężką dłonią sprawił, że Sehun przez całe dzieciństwo marzył jedynie o ucieczce z domu. W końcu mu się to udało i pewnie nie zdobył by się na odwagę, gdyby nie śmierć mamy.
Pani Oh przez długi czas chorowała na białaczkę, o czym dowiedziała się, gdy Sehun miał zaledwie trzynaście lat. Odeszła niedługo po jego piętnastych urodzinach. Dla chłopaka był to cios w samo serce. Nagle cały świat Sehuna się zawalił, a on nie wiedział nawet, jak może choć w małej części go odbudować. Miał nadzieję, że po śmierci mamy coś zmieni się w domu, a ojciec przestanie pić i awanturować się, jednak było jeszcze gorzej. Dopiero wtedy rozpętało się prawdziwe piekło. Pan Oh każdego dnia wracał do domu kompletnie pijany i wyładowywał całą złość oraz żal na swoich synach. Sehun zawsze stawał w obronie młodszego brata, jednak w końcu sam nie wytrzymał i uciekł z domu, pozostawiając wszystkich daleko za sobą. Później nie miał w sobie na tyle odwagi, by wrócić do Busan i sprawdzić, co dzieje się z Jaewonem. Wiedział doskonale, że brat nigdy nie wybaczy mu jego ucieczki i tego, że nie zabrał go ze sobą. Tylko jak miał to zrobić? Przecież sam był wtedy niepełnoletni i chyba tylko cud sprawił, że ojciec nie szukał go po całym kraju ani nie wysłał za nim listu gończego. Kiedy w końcu Sehun ustatkował się w Seulu i osiągnął pełnoletność, doszedł do wniosku, że stracił swoją szansę na odbudowanie wcześniejszych relacji z bratem i tak każdego dnia w ramach pokuty musiał znosić ciężar swoich nieprzemyślanych decyzji.
Czasami zastanawiał się, kim by był, gdyby został wtedy w Busan. Czy cokolwiek by osiągnął, mając nad sobą ojca tyrana? Pewnie skończyłby jak on sam: nieszczęśliwy i wiecznie pijany, mający żal do całego świata o własne niepowodzenia.

*

Kolejne dni nie przyniosły zbyt wielu zmian w życiu Sehuna. Codziennie biegał na próby, później wychodził na chwilę na miasto z chłopakami z zespołu i Luhanem, a kiedy wracał do mieszkania był już tak bardzo wykończony, że jedynie brał szybki prysznic i kładł się do łóżka. Nie miał czasu na rozmyślanie o osobistych problemach, starał się skupiać jedynie na zbliżającej się gali, którą będzie otwierał wraz ze swoim tanecznym zespołem.
- Hunnie… - Luhan spojrzał uważnie na chłopaka i zagryzł nerwowo dolną wargę, nie bardzo wiedząc, od czego zacząć.
- Tak? Coś się stało?
- Chodzi o twojego brata – zaczął menadżer, wpatrując się nieco załzawionymi oczami w swojego podopiecznego. Widząc zdezorientowaną minę Sehuna, westchnął cicho i usiadł na krześle, próbując zebrać myśli w jedną całość. W pomieszczeniu nagle zapanowała grobowa cisza i Luhan mógłby przysiąc, że zdołał usłyszeć szybkie uderzenia serca Sehuna. – Twój brat jest w szpitalu.
- Jak… Skąd o tym wiesz? Co mu się stało? – Oh poczuł nagle, jak robi mu się słabo i pewnie gdyby nie ściana, o którą automatycznie się oparł, upadłby z hukiem na podłogę. – Skąd wiesz, że Jaewon jest w szpitalu?
- Przyjechał do naszej szkoły kilka miesięcy temu. Chciał się z tobą zobaczyć, ale akurat wtedy byłeś z resztą chłopaków w Londynie – wyjaśnił Luhan, wpatrując się w nieokreślony punkt na ścianie. Nie miał nawet odwagi, by spojrzeć na Sehuna, który stał nieopodal niego.
- Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałeś? – spytał cicho Oh, próbując zapanować nad wzmagającą się w nim złością. – Dlaczego nie powiedziałeś, że Jaewon mnie szukał?
- Bo wiedziałem, że dla niego rzuciłbyś wszystko. Zwłaszcza gdybyś dowiedział się, że stan jego zdrowia się pogorszył – wyszeptał Luhan, podnosząc się z krzesła. Czując na sobie mordercze spojrzenie tancerza, westchnął ciężko i podszedł do okna, z którego roztaczał się piękny widok na panoramę Seulu. – Wiem, że masz do mnie o to żal…
- Nieważne – przerwał mu natychmiast Sehun, zaciskając dłonie w pięści. – Lepiej mi powiedz, co się dzieje z moim bratem.
- Kiedy tutaj przyjechał, dałem mu swój numer telefonu, żeby mógł się ze mną skontaktować, gdyby czegoś potrzebował. Od tamtego czasu nie dawał żadnego znaku życia, więc pomyślałem, że albo zgubił wizytówkę, albo nie zależało mu aż tak bardzo na spotkaniu z tobą. – Luhan zerknął przez ramię na Sehuna, który na te słowa prychnął głośno i zacisnął zęby, by nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego. – Wczoraj dostałem jednak wiadomość od niego, że jest w szpitalu i chciałby się z tobą zobaczyć.
- Czy on… - Sehun wstrzymał na chwilę oddech, próbując do końca się nie posypać. – On umiera – szepnął i osunął się po ścianie na podłogę, ukrywając od razu twarz w przestrzeni pomiędzy klatką piersiową a udami. – Mój brat przechodzi przez to samo piekło, co nasza mama, a ja nawet o tym nie wiedziałem. Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że tutaj przyjechał?! – Sehun w końcu nie wytrzymał i z ledwością poderwał się z podłogi. Podszedł do menadżera, po czym złapał go mocno za ramię i odwrócił przodem do siebie, by ten w końcu na niego spojrzał. – Jak mogłeś to przede mną ukrywać przez tyle czasu?
- Przez ostatnie lata nie utrzymywałeś kontaktu z Jaewonem, a teraz nagle będziesz zgrywał idealnego i troskliwego braciszka? – Luhan był już tak mocno zdenerwowany całą tą sytuacją, że nie potrafił powstrzymać się przed ironią w głosie. – Przepraszam – zreflektował się natychmiast, widząc zdziwione spojrzenie Sehuna.
- W którym szpitalu leży Jaewon? – spytał Oh, ignorując wcześniejsze słowa menadżera.
- Zawiozę cię. Będzie szybciej – zaproponował Luhan, mając nadzieję, że tym zrehabilituje swoje błędy.
Sehun zabrał swoje rzeczy i jako pierwszy wyszedł z sali prób. Zaraz za nim podążył Han, chcąc utrzymać z tancerzem jak największy dystans, bojąc się, że chłopak niespodziewanie pęknie i rzuci się na niego z pięściami, chcąc ukarać go w ten sposób za tak długie milczenie i ukrywanie przed nim prawdy o Jaewonie.
Oh nie mógł uwierzyć w to, co powiedział mu Luhan. Opuszczając Busan w wieku szesnastu lat, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że młodszy brat jest chory, jednak wtedy nie myślał o jego przyszłości. Był egoistą, który marzył o zrobieniu zawrotnej kariery tancerza. Chciał osiągnąć w końcu sukces, zrobić coś tylko dla siebie, a kiedy mu się to udało, Jaewon i jego choroba przestali się liczyć. Fakt, często o nim rozmyślał, zastanawiał się, czy wszystko u niego w porządku, ale na myśleniu się kończyło. Nie zrobił nic, by zmienić relację pomiędzy nimi, nie zainteresował się losem swojego młodszego brata, za którym kiedyś był gotów skoczyć w ogień. Nie kiwnął nawet palcem, a teraz mogło być już za późno, żeby cokolwiek móc naprawić.
Będąc na miejscu, Sehun od razu udał się do recepcji, by zapytać jedną z pielęgniarek o Jaewona. Kobieta obrzuciła chłopaka obojętnym i nieco chłodnym spojrzeniem, jakby domyślała się, że nie ma on czystego sumienia i w życiu popełnił mnóstwo błędów. Jakby wiedziała, że w przeszłości porzucił swojego młodszego brata i skazał go na samotne cierpienie w domowym piekle.
- Aktualnie jest na badaniach – powiedziała kobieta, sprawdziwszy wcześniej na liście informacje o pacjencie. – Jesteś z kimś z rodziny? Odkąd jest w szpitalu, nikt go nie odwiedzał. Nawet rodzice.
- Jestem jego starszym bratem – odpowiedział Sehun, czując rosnącą w gardle ogromną gulę, która skutecznie uniemożliwiała mu swobodne wypowiadanie się. – Nasza mama zmarła kilka lat temu, a z ojcem nie wiem, co się dzieje. Może mi pani powiedzieć, co z nim jest?
- O tym musisz porozmawiać z lekarzem prowadzącym. – Pielęgniarka spojrzała zza okularów na roztrzęsionego Sehuna i skinęła głową na idącego korytarzem mężczyznę. – Teraz masz okazję – dodała i uśmiechnąwszy się lekko, wróciła do swojej pracy.
Chłopak podziękował kobiecie i podbiegł czym prędzej do lekarza, by ten nie zdążył mu uciec.
- Przepraszam, chciałem zapytać o mojego brata. To znaczy Oh Jaewona – powiedział słabym głosem Sehun, zadzierając lekko głowę, by móc spojrzeć lekarzowi prosto w oczy. – Proszę mi powiedzieć, co się z nim dzieje.
- Ty musisz być Sehun? – Mężczyzna uśmiechnął się lekko do chłopaka, na co ten skinął głową, domyślając się, że Jaewon musiał coś o nim wspomnieć, co wydało mu się niedorzeczne. Na miejscu młodszego brata, pewnie nawet nie pomyślałby o osobie, która w tak okrutny sposób go porzuciła, a co dopiero opowiadać o niej innemu człowiekowi. – Chodź ze mną. Nie będziemy rozmawiać na korytarzu – dodał pan Choi, obejmując chłopaka ramieniem.
Razem weszli do przestronnego gabinetu, na którego ścianach wisiały wszelkiego rodzaju dyplomy oraz wyróżnienia, a także wykonane przez dzieci laurki z podziękowaniami za leczenie i poświęcony im czas. Sehun niepewnie usiadł w wyznaczonym przez lekarza fotelu i przełknął z ledwością ślinę, co w dalszym ciągu było dla niego trudne przez tkwiącą w gardle gulę.
- Stan zdrowia twojego brata niespodziewanie się pogorszył. Już wcześniej przyjmował chemię, prawda? – Pan Choi spojrzał uważnie na siedzącego naprzeciwko młodego chłopaka, który na to pytanie otworzył szeroko oczy, jeszcze raz w głowie analizując słowa mężczyzny. – Rozumiem, że z bratem nie masz zbyt dobrego kontaktu – westchnął ciężko, pocierając palcami pulsujące od nadmiaru stresu skronie.
- Wyprowadziłem się z domu, gdy miałem szesnaście lat. Jaewon został wtedy z ojcem. Od tamtego czasu nie miałem z nim… żadnego kontaktu. Niedawno przyjechał do Seulu, żeby się ze mną spotkać. Dzisiaj dowiedziałem się, że jest w szpitalu.
- Twój brat leczy się u nas już od przeszło roku – powiedział lekarz, wprawiając Sehuna w jeszcze większe osłupienie. – Jego stan zdrowia bardzo się pogorszył. Chemioterapia nie pomaga.
- Czy to oznacza, że on… - Sehun ukrył twarz w dłoniach i pokręcił głową z niedowierzaniem. – To niemożliwe. Przecież on ma zaledwie szesnaście lat. On nie może umrzeć. Musi pan coś zrobić! Ja zapłacę za leczenie, tylko niech pan mu pomoże!
- Gdyby to była kwestia pieniędzy, to twój brat już dawno byłby zdrowy – przerwał mu pan Choi i blado się uśmiechnął, jakby tym błahym gestem chciał dodać otuchy młodemu tancerzowi. – Przykro mi. Musiałby się stać cud, by Jaewon wyzdrowiał.
Sehun z ledwością powstrzymywał napływające do oczu łzy. Nie tego się spodziewał. Miał nadzieję, że lekarz jednak da mu chociaż nikłą nadzieję na to, że jest szansa na wyleczenie Jaewona. Tymczasem ten rozwiał wszelkie wątpliwości chłopaka i brutalnie sprowadził na ziemię.
- Ile mu zostało? – spytał szeptem Sehun, chociaż tak naprawdę wolał nie usłyszeć odpowiedzi. Nie chciał dowiedzieć się, że Jaewon w ciągu najbliższych dni czy tygodni może umrzeć, nie dając swojemu bratu szansy na naprawienie błędów z przeszłości.
- Kilka tygodni, może miesięcy – odpowiedział lekarz. – Przykro mi.
Sehun zagryzł usta w wąską linię i podniósł się ostatkiem sił z fotela. Musiał jak najszybciej znaleźć brata, by chociaż spróbować przeprosić go za swoją nieobecność w ciągu ostatnich lat. Nie wiedział, czego powinien się spodziewać. W tamtej chwili nienawidził samego siebie za pozostawienie brata na pastwę losu. Ojciec pewnie w ogóle się nim nie interesował, nie zabierał na badania do szpitala, nie dawał pieniędzy na potrzebne leki.
Jaewon zachorował na raka niemalże w tym samym czasie, co mama. Wtedy jeszcze choroba nie dawała się aż tak bardzo we znaki. Można powiedzieć, że czekała na odpowiedni moment, by w pełni się rozwinąć i zaatakować ze zdwojoną mocą. Stało się to na rok przed śmiercią pani Oh. Kobieta była wtedy już tak bardzo wyniszczona przez białaczkę, że nie miała siły zajmować się młodszym synem. Wszystkie obowiązki spadły na Sehuna. To on musiał przejąć rolę ojca, matki i starszego brata. Nie miał nikogo innego do pomocy, ale wtedy nie narzekał. Wspierał swoich bliskich i okazywał im jak najwięcej wsparcia. Modlił się o ich zdrowie i chociaż mamie to w żaden sposób nie pomogło, tak po roku zmagania się z rakiem Jaewon cudem wyzdrowiał. Wciąż był zagrożony nawrotem choroby, ale starał się o tym nie myśleć i po miesiącach zmagania się z chorobą nareszcie mógł wrócić do świata żywych.
Sehun nie wiedział jednak, że niedługo przed jego wyjazdem do Seulu stan zdrowia Jaewona pogorszył się, a wyniki badań przeprowadzone w szpitalu w Busan potwierdziły jego obawy. Choroba znów zaczynała rozwijać się w jego organizmie, jednak lekarze zapewniali chłopaka, że leczenie będzie w stanie mu pomóc. I pomagało przez jakiś czas. Później zaczęły się przerzuty, a wszelka nadzieja na całkowite wyleczenie po prostu zniknęła.
Musiała minąć dłuższa chwila nim Sehun zdołał dojść do siebie po tym, co usłyszał od lekarza. Nie mógł uwierzyć, że jego młodszy brat umierał. Nie mógł uwierzyć, że zmarnował tyle lat i nawet nie próbował naprawić relacji z Jaewonem. A teraz kiedy nareszcie mógł się z nim spotkać, nie miał odwagi, by stanąć z tym chłopakiem twarzą w twarz.
Czując napływające do oczu łzy, Sehun zadarł wysoko głowę, jednak zaraz spojrzał przed siebie, wbijając załzawione spojrzenie w stojącego niedaleko niego niewysokiego chłopaka. Dopiero po chwili rozpoznał w nim swojego młodszego brata. Oh poczuł, jak momentalnie uginają się pod nim nogi. Serce zaczęło walić mu w piersi, o mało co z niej nie wyskakując.
Jaewon był dosłownie na wyciągnięcie ręki, jednak Sehun nie miał w sobie na tyle odwagi, by wykonać jakikolwiek ruch. Stał po prostu i wpatrywał się w swojego brata, nie mogąc uwierzyć, że po tylu latach w końcu przyszło im się spotkać. Widząc, że Jaewon powoli zmierza w jego kierunku, starszy Oh odepchnął się od ściany i ruszył bratu naprzeciw.
- Przyszedłeś – szepnął słabym głosem Jaewon, dokładnie przyglądając się chłopakowi. – Myślałem, że…
 -Przepraszam. – Sehun w końcu nie wytrzymał i objął młodszego brata ramionami, zamykając jego drobne i wyniszczone chorobą ciało w szczelnym uścisku. – Tak bardzo cię przepraszam, braciszku – wyszeptał, nie próbując już nawet powstrzymywać napływających do oczu łez.
Pomiędzy braćmi Oh zapanowała idealna cisza. Wszystko dookoła zdawało się przestać istnieć. Nagle zniknęły wszelkie niedomówienia, wzajemne żale oraz pytania, na które tak bardzo pragnęli uzyskać odpowiedzi. Nie było zupełnie nic. Tylko cisza, której w tamtej chwili najbardziej potrzebowali oraz potrzeba cudu, by uzyskać dodatkowy czas na naprawienie chociaż części popełnionych w przeszłości błędów.

*
Mimo że podoba mi się ten oneshot, to mam wyrzuty sumienia, że napisałam coś tak smutnego i dołującego na urodziny Sehuna :c od jakiegoś czasu nie umiem pisać nic pozytywnego, a tym bardziej zabawnego. Wyszłam z wprawy…
Dla przypomnienia dodam jeszcze, że opowiadanie ‘Skinny love’ będzie teraz publikowane na drugim blogu. Tego bloga zostawiam dla tematyki kpopowej, żeby nie mieszać.

>stilexo

W przyszłym tygodniu być może pojawi się pierwszy rozdział kontynuacji ‘How to love? Hard to love…’, a z czasem też ‘Dark side of the moon’ – chociaż z nim będę czekać, aż nie napiszę więcej rozdziałów, bo wymaga ode mnie więcej skupienia i czasu niż HTL?HTL…
No i jeszcze całkiem nowe opowiadanie o tematyce postapokaliptycznej, ale na razie nie będę zdradzać szczegółów :)

12 komentarzy:

  1. To jest takie smutne.. Życie Sehuna od samego początku nie było usłane różami. Jego mama dowiedziała się o chorobie, gdy był dzieckiem, później umarła, a chłopak uciekł z domu, zostawiając młodszego brata z ojcem, który zaczął pić. Przez tyle lat nie miał z nim kontaktu, a wtedy dowiedział się, że jego brat jest chory ;( Poza tym jego przyjaciel Luhan, ukrywał przed nim prawdę. Końcówka sprawiła, że uroniłam łzę. Dlaczego ten oneshot jest taki smutny? Jeszcze w urodziny Sehuna, niedobra ty ;p
    Omo, kontynuacje tych cudownych opowiadań <3 Nie mogę się doczekać ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem szczerze, że jak zobaczyłam "Sehun, Luhan" to liczyłam bardzo na HunHana, chociaż wiem, że shipujesz TaoHuna. Jednak wraz z czytaniem dochodziłam do wniosku, że stworzenie tutaj jakiegokolwiek pewnego pairingu byłoby błędem i nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Luhan został tylko przyjacielem Sehuna. Natomiast żal ściska mi serce i po prostu siedzę i płaczę. Nienawidzę smutnych opowiadań o Sehunie, sama nie wiem czemu. On mi się zawsze kojarzy z małym dzieckiem, którego trzeba chronić i któremu nie może stać się krzywda, dlatego omijam szerokim łukiem wszystkie angsty z nim. Ale skoro zabrałam się za czytanie tego, to wypadałoby go skomentować. Przyznam też, że Sehun pasuje mi idealnie do starszego brata, szczególnie do takiego, który opiekuje się młodszym. Który jest chory i umiera. To wyciska ze mnie mnóstwo łez, bo nienawidzę bezsilności (wiem, że to tylko opowiadanie - co ja poradzę, że jestem zbyt wrażliwa), a chciałabym uratować młodszego Oh przed śmiercią. Cholera, za bardzo przeżywam to opowiadanie. I bardzo, bardzo się cieszę na kontynuację HTL?HTL, jejuś, nie mogę się doczekać! I idę czytać "Everybody loves George", bo całkowicie się z tym zgadzam.

    xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten one shot jest świetny, chociaż bardzo smutny :c cieszę się, że napiszesz kontynuację HTL a jeszcze bardziej, że napiszesz kontynuację DSOTH, nie mogę się doczekać *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. mi jest tak strasznie szkoda Sehuna, bo to nie jego wina, że chciał spełniać marzenia i "coś" robić. Nie może odpowiadać za chorobę brata, ale nie dziwię mu się, że czuje się winny... Dopisałam sobie w wyobraźni happy end, że nagle zostaje wynalezione antidotum na raka iiii Jaewon wychodzi z tego bez szwanku! :] Nie wyobrażam sobie śmierci młodego, więc nawet nie będę tak myślała, o! :)

    A co do Luhana jeszcze... Z jednej strony rozumiem go od strony managerskiej, ale z drugiej... JAK MÓGŁ WIEDZIEĆ I NIE POWIEDZIEĆ O CZYMŚ TAKIM?! :( Zwłaszcza jako przyjaciel... no po prostu zaraz podejdę do ściany i w nią uderzę, bo dgsufcfhfcvds się zdenerwowałam, o! :c

    Chociaż jest mi go też trochę żal, bo przecież stracił możliwość spełniania swoich marzeń i może dlatego chciał za wszelką cenę umożliwić to Sehunowi? Mam nadzieję, że to o to mu chodziło :c

    Ogólnie to ten shot jest taki smutny, ale przy tym tak cudowny, że wydaje się być idealny na urodziny! Najlepszego, Sehun! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale to będzie kontynuacja tych opowiadań czyli dalszy ciąg? Czy seauel czy coś w tym stylu? Jeśli sprawa tyczy się HTL HTL to bardzo się ciesze bo naprawdę miałem wrażenie że to opowiadanie potrzebuje ciągu dalszego. Ale co do Dark od the Moon Side to jak dla mnie to zły pomysł. To jedno z moich ulubionych opowiadań i zostało napisane i zakońcozne w fantastyczny sposób. Kontynuacja moim zdaniem może ( jest wysokie ryzyko) je popusuć... no chyba że zrobisz do niego kontunuacje jako sequel... ale boje się że klimat tego opowiadania będzie zniszczony. Co do nowego opka to nie mogę się doszekać. A one shot fantastyczny.
    Zero_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż... nikt cię nie będzie zmuszał do czytania :) mam pomysł, więc będę pisać, a jeśli komuś nie będzie odpowiadało, to ja do niczego nie zmuszam :]

      Usuń
  6. Nie wiem co mam napisać. Myślałam, że będzie gorzej, znaczy owszem, było to dosyć smutne, ale aż tak bardzo mnie nie dobiło. Przez chwilę myślałam, że Jaewon umrze, ale zapewniałaś, że nikogo nie zabiłaś, więc porzuciłam ten trop. I tak jakoś szybko się skończyło. A może to ja szybko czytałam, nie wiem :D
    Ach, Sehunnie, było tak zostawiać brata? Gdyby tak od razu pomyślał nie tylko o sobie może chłopak żył by dłużej a tak to nawet nie będą w stanie się sobą ponownie nacieszyć. Smutne, że w takim momencie pomyślał tylko o swojej karierze i o tym aby on nie cierpiał, a brata zostawił na pastwę losu. Ale ludzie zazwyczaj myślą po czasie.
    cudowny szablon *____*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nienawidzę angstow. Nie czytam ich, bo później mam okropnie paskudny humor, a ty ostatnio się uwzielas i same dramaty piszesz... Ale są piękne, więc wybaczam. ^^
    One shot właściwie to zwykły, ale ma w sobie to coś, co sprawia, że serce zaczyna szybciej bić. Tak jest z twoim każdym opowiadaniem i to właśnie tak w nich uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. khhhhhhhhhhhhhh
    jezu
    dołujące i to bardzo
    ale też dobre
    kurde płaczę
    kurwa
    jak ja nie cierpię takich rzeczy, to jak crooced w wersji pisemnej, tylko ryczeć z bezsilności mi się chce, kurczę, idę płakać

    OdpowiedzUsuń
  9. Smutny oneshot. Luhan porzucił kiedyś Sehuna, tak jak on to zrobił w przypadku Jaewona, tak mi się skojarzyło. Faktycznie Sehun źle zrobił odchodząc od brata. Rozumiałam jego postępowanie do momentu, gdy nie napisałaś, że on wiedział o chorobie brata. Wtedy nie mogłam już nadziwić się, że zostawił chora, bliską osobę w takim piekle. No, ale nikt nie jest doskonały. Ludzie są ludźmi, a w tak skrajnych sytuacjach stają się czasem bezwzględni, dobrze to pokazałaś. Luhan też nie popisał się dobrocią, gdy od razu nie poinformował podopiecznego, że jego brat chcę się z nim widzieć. Tego już nic nie usprawiedliwia. Cieszę, że nikt tu nie umarł :) A między braćmi wyczułam pojednanie <3
    Piękny oneshot!

    OdpowiedzUsuń
  10. Smutne, ale ja takie lubię. ;* To przykre, że brat Sehuna umiera. Najpierw stracił matkę, teraz brata. ;c Tyle dobrze z tego, że się spotkali i pogodzili. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach. Ech ;c To nie było fair wobec brata, że zostawił go z ojcem, który ich bił. W dodatku podczas, gdy chłopiec był chory. Rozumiem, że Sehun miał dość takiego życia, ale i tak postąpił jak egoista. Podziwiam jego brata, że mu wybaczył. Luhan już dawno powinien powiedzieć Sehunowi o Jaewonie, nie miał prawa ukrywać przed nim prawdy. Tym bardziej, że przecież się przyjaźnią! Nie polubiłam Luhana z tego opowiadania. Nie dość, że najpierw odciął się całkiem od Sehuna, to teraz to. ;/

    OdpowiedzUsuń
  11. cudne opowiadanie, chociaż naprawdę smutne ;c
    nie mogę się doczekać kontynuacji ficków, o których wspomniałaś na końcu <3

    OdpowiedzUsuń