Tytuł: Before
it’s too late
Bohaterowie: Oh Sehun, Luhan, Jaewon (postać wymyślona)
Rodzaj: dramat
Bohaterowie: Oh Sehun, Luhan, Jaewon (postać wymyślona)
Rodzaj: dramat
*
Tego dnia pogoda była wyjątkowo
piękna, a temperatura dość wysoka jak na początek wiosny i fakt, że jeszcze
tydzień wcześniej mieszkańcy Seulu nosili ciepłe kurtki i szaliki, którymi
opatulali się niemalże po same oczy, chcąc uchronić się przed siarczystym
mrozem.
Oh Sehun był jednak tak bardzo
skupiony na swoich planach na dopiero co rozpoczynający się dzień, że nie
zwracał nawet najmniejszej uwagi na otaczający go świat. Od dłuższego czasu nie
interesowało go jego otoczenie, a wszystko też przez to, że życie nauczyło go
nie przywiązywać się do osób i rzeczy. Jedynym człowiekiem, z którego zdaniem
liczył się ten chłopak, był jego menadżer i jednocześnie najlepszy przyjaciel.
Tylko z nim Sehun mógł szczerze porozmawiać i zapytać o radę. Inni ludzie po
prostu byli, stanowili nudne tło dla zakręconego życia Oh, na które on nie
zwracał większej uwagi.
Oślepiające promienie porannego
słońca sprawiły, że Sehun musiał wyjąć z torby okulary przeciwsłoneczne.
Dopiero wtedy dostrzegł zmianę w pogodzie oraz w strojach mijanych na ulicy
ludzi. On sam miał na sobie jeszcze grubą, zimową kurtkę oraz owinięty wokół
szyi szalik. Tego dnia nie czuł się dobrze, dlatego wcale nie było mu zimno ani
tym bardziej nie czuł irytacji, gdy mijał ubranych w cienkie kurtki ludzi.
Wiedział doskonale, jak zdradliwa potrafi być wiosenna pogoda, więc wolał
dmuchać na zimne. W jednej chwili termometr może wskazywać nawet piętnaście
stopni w plusie, by za godzinę spaść poniżej zera. Sehun nie mógł sobie
pozwolić na choćby lekki katar czy ból gardła.
Kiedy muzyka w słuchawkach
ucichła, a do uszu chłopaka dotarła znana melodia oznajmiająca połączenie,
wyjął z kieszeni kurtki telefon i od niechcenia spojrzał na jego ekran. Widząc
wyświetlające się imię menadżera, odpiął od komórki słuchawki i przesunął
palcem po wyświetlaczu, przykładając aparat do ucha.
- Mam nadzieję, że jesteś w
drodze. Wszyscy już na ciebie czekają – powiedział oschle Luhan, sprawiając tym
samym, że serce Sehuna zaczęło nieco szybciej bić.
Młody Oh nienawidził się
spóźniać. Zawsze starał się być na czas, zwłaszcza jeśli chodziło o próby z
resztą chłopaków, nie mówiąc już o spotkaniach z menadżerem. Ten dzień nie
należał jednak do dobrze rozpoczętych, dlatego wcale nie dziwił go fakt, że
nawet nie potrafił zjawić się na miejscu spotkania o wyznaczonej przez Luhana
godzinie.
- Będę za kilka minut –
poinformował chłopak, a później się rozłączył, chcąc oszczędzić sobie
niepotrzebnego kazania od menadżera.
Luhan należał do osób, które
potrafią być wyjątkowo upierdliwe i złośliwe, ale jednocześnie był przy tym tak
bardzo przyjacielski, że nie można było go nie lubić. Sehun poznał go, gdy w
wieku szesnastu lat przyjechał do Seulu i jakimś dziwnym trafem znalazł się w
szkole tanecznej, gdzie Luhan pracował jako jeden z nauczycieli. Sehun trafił
właśnie pod jego skrzydła i chociaż z początku w ogóle nie mogli się ze sobą
dogadać, a każda próba kończyła się ich wielką kłótnią, to z czasem zaczęli się
docierać i ostatecznie zostali najlepszymi przyjaciółmi.
Sprawy uległy komplikacjom, gdy
pewnego deszczowego wieczoru Luhan uległ wypadkowi samochodowemu. Ponad miesiąc
przeleżał w szpitalu, przechodząc szereg skomplikowanych operacji, zmagając się
z niesamowitym bólem i ogromnymi wyrzutami sumienia, bo gdyby nie wsiadł wtedy
za kierownicę, nic by się nie stało. Luhan zamknął się na otaczający go świat,
nie dopuszczał do siebie nawet najbliższych osób. Jedynie Sehun mógł przychodzić
do szpitala i go odwiedzać, chociaż i jemu czasami obrywało się za zbyt dużą
nadopiekuńczość. Mimo to Sehun nie zrażał się do tego mężczyzny, chcąc być przy
nim i wspierać podczas ciężkich i długich rehabilitacji. Był także wtedy, gdy
Luhan dowiedział się od lekarza, że uraz nogi był tak poważny, iż powrót do
tańca będzie niemalże niemożliwy. W przeciągu kilku chwil świat Luhana się
zawalił, a on stracił chęć do życia i dalszego zmagania się z rehabilitacjami.
Po prostu się poddał i odpuścił. Nie skończyłoby się to dla niego dobrze, gdyby
nie upartość Sehuna. Tylko dzięki temu chłopakowi, Luhan postanowił zawalczyć o
swoją przyszłość i postarać się chociaż w niewielkim stopniu wrócić do tego, co
było przed wypadkiem.
Luhan, pomimo narzekań Sehun a i
jego starań, nie wrócił już do szkoły. Po wyjściu ze szpitala złożył
wymówienie, stwierdzając, że po tym, co mu się przydarzyło, nie potrafiłby
uczyć młodych ludzi tańca. Na jakiś czas wyjechał z Seulu i zaszył się w domu
swoich dziadków. Z nikim nie utrzymywał kontaktu, całkowicie odciął się od
świata. Nawet z Sehunem nie rozmawiał przez ten czas, jedynie czasami dając mu
znać, że wszystko u niego w porządku i nie trzeba się martwić.
Jednak Sehun się martwił. Każdego
dnia wyczekiwał choćby jednej wiadomości od byłego nauczyciela, chcąc wiedzieć,
czy nic mu nie jest. Ten uparcie milczał, sporadycznie wysyłając smsy, w
których, ku niepocieszeniu Sehuna, nie udzielał żadnych konkretnych informacji,
nieraz pisząc jedynie „jest okay”. To nie wystarczało, jednak z czasem Oh
zdołał przywyknąć do nieobecności Luhana. Nauczył się bez niego żyć i normalnie
funkcjonować. Przestał wyczekiwać wiadomości od byłego nauczyciela, a kiedy
jakąś otrzymywał, po prostu ją odczytywał i rzucał w niepamięć.
I kiedy już wydawało mu się, że
całkowicie wyleczył się z Luhana, ten niespodziewanie wrócił do Seulu i ku
zaskoczeniu wszystkich pojawił się w szkole tanecznej. Nie był już jednak tym
samym nauczycielem, który kilka miesięcy wcześniej uciekał na drugi koniec
kraju, byleby tylko nie musieć codziennie stawiać czoła seulskiej
rzeczywistości. I nie chodziło jedynie o wygląd, bo pod tym względem aż tak
bardzo się nie zmienił. Zmiany zaszły we wnętrzu tego mężczyzny, ale o tym mógł
się przekonać jedynie Sehun.
Musiało minąć sporo czasu nim
tych dwóch zaczęło ze sobą normalnie rozmawiać. Oh przez długi okres miał po
prostu żal do Luhana o to, że z dnia na dzień tak nagle wyjechał i nawet się
nie pożegnał. Miał żal o te wszystkie bezsensowne wiadomości, ale przede wszystkim
miał żal o to, że Luhan go porzucił, bo chociaż nigdy niczego mu nie obiecywał,
to Sehun zdążył przywiązać się do niego, jak ten naiwny szczeniaczek, którego
zabiera się do domu, pozwala mu się bawić zwiniętymi w kłębek skarpetkami, spać
w swoim łóżku, a później tak po prostu wyrzuca się go z pędzącego samochodu, by
móc spędzić wakacje na pięknej plaży bez kuli u nogi. Właśnie tak czuł się Sehun,
kiedy z dnia na dzień stracił jedyną bliską osobę. Był jak ten zagubiony
szczeniak, który nagle samotnie musi stawić czoła okrutnej rzeczywistości.
- Już jestem – zakomunikował Sehun,
wchodząc do przestronnej sali, w której zwykle odbywały się próby zespołu. –
Wybaczcie moje spóźnienie, ale od rana nie mogę się jakoś ogarnąć – dodał,
posyłając chłopakom lekki uśmiech.
- Nie ma sprawy – rzucił Jongin,
odwzajemniając leniwie uśmiech. – Luhan trochę poburczał na ciebie, ale
kupiliśmy mu jedzenie i zaraz złość mu minęła – dodał, a później wrócił do
oglądania serialu na telefonie.
Sehun kiwnął głową i śmiejąc się w
duchu z dziecinności Luhana, poszedł do szatni przebrać się w treningowe
ubrania. Z prędkością światła wskoczył w luźne spodnie dresowe oraz wynaciąganą
koszulkę z logiem ulubionego zespołu, po czym wrócił do głównej sali, gdzie
czekał na niego menadżer.
- Jest i nasza zguba – powiedział
Luhan, próbując udawać wciąż obrażonego, jednak domyślał się, że któryś z
chłopaków wspomniał mu już o przekupstwie pysznym jedzeniem, więc szybko
odrzucił maskę surowego menadżera i uśmiechnął się przyjaźnie do Sehuna. –
Weźmy się lepiej do pracy, bo musicie dzisiaj przećwiczyć jeszcze kilka układów
na zbliżająca się galę.
Sehun odetchnął z wyraźną ulgą,
gdy Luhan przeszedł od razu do próby, tym samym darując sobie kazanie na temat
punktualności. Oh rzadko się spóźniał, a gdy to robił musiał mieć naprawdę
ważny powód. Tego dnia tym powodem było po prostu kiepskie samopoczucie oraz
fakt, że ciężko było mu się pozbierać z przytulnego łóżka. Na dodatek
poprzedniego wieczoru nie mógł przez długi czas zasnąć, a gdy w końcu się
udało, sen został brutalnie przerwany przez dzwoniący o siódmej rano budzik.
Tego dnia Sehun miał wrażenie, że wszystko i wszyscy są przeciwko niemu, nawet
autobus, którym miał przyjechać na próbę, a który uciekł mu dosłownie sprzed
nosa.
- Wszystko w porządku? – spytał
Luhan, podchodząc do Sehuna, który w odpowiedzi skinął jedynie głową i już miał
dołączyć do chłopaków, gdy niespodziewanie poczuł wokół nadgarstka uścisk dłoni
menadżera. – Na pewno? Nie wyglądasz dzisiaj zbyt dobrze.
- Po prostu źle spałem – wyjaśnił
chłopak i czym prędzej uwolnił rękę z uścisku mężczyzny, od razu podchodząc do
Jongina, by ten pomógł mu się porozciągać przed próbą.
Bywały takie dni, gdy Sehun traktował
swojego menadżera jak kompletnie obcą mu osobę. Owszem, rozmawiał z nim,
żartował, a nawet dawał się namówić na wypad do jakiejś knajpy, jednak czuć
było dystans między nimi. Przyjmował taką postawę jakby automatycznie, bojąc
się, że Luhan znów niespodziewanie wyjedzie, zostawiając go samego z
problemami. Innym razem wszystko wracało do normy i ponownie byli najlepszymi
przyjaciółmi, którzy zwierzają się sobie z najskrytszych tajemnic. Luhan był
już przyzwyczajony do takich zmian w postawie Sehuna, dlatego ani nie naciskał
na niego, gdy ten się odsuwał, ani nie okazywał złości, kiedy chłopak pokazywał
swoje humorki. Po prostu taki już był Oh Sehun i albo należało to zaakceptować,
albo całkowicie odpuścić.
*
Po zakończonym treningu i
kilkukrotnym powtórzeniu najważniejszego układu tanecznego, który otwierał galę
rozdania nagród muzycznych, Sehun nareszcie mógł wracać do swojego mieszkania.
Znaczy mógłby, gdyby nie to, że Luhan wymyślił sobie wyjście na miasto.
Stwierdził, że po tak ciężkim dniu chłopakom należy się odpoczynek w jednej z
ich ulubionych knajpek. Sehun próbował się wymigać, ale ostatecznie doszedł do
wniosku, że wyjście z zespołem dobrze mu zrobi. W domu za dużo by znów myślał,
a to nie zawsze było dla niego zdrowe, zwłaszcza dla jego słabej psychiki.
Oh Sehun, wbrew wszelkim opiniom,
nie był zimnym draniem, który skupia się jedynie na sobie i swojej karierze. Po
prostu taką przyjmował postawę, ale w głębi duszy skrywał swoje prawdziwe
oblicze wrażliwego chłopaka. Potrafił przejmować się byle błahostkami, to znów
ignorować ważne dla niego sprawy. Chwilami miał wrażenie, że w jego ciele
mieszkają dwie różne osoby. Jedna kochała samotność i pragnęła być wiecznie
sama, a druga wręcz przeciwnie: lgnęła do ludzi i chciała bliskości drugiej
osoby. Były dni, że Sehun nie rozumiał samego siebie, wręcz nie potrafił
zaakceptować tego, kim tak naprawdę jest. Odrzucał przeszłość, by kreować
nowego siebie. Nie wracał do tego, co było, mając nadzieję, że pewnego dnia
przykre wspomnienia z dzieciństwa po prostu znikną, a on nie będzie musiał
nosić ich ciężaru każdego dnia.
- Jesteś pewny, że wszystko w
porządku? – spytał Luhan, kiedy siedzieli już w ulubionej knajpie i czekali na
swoje zamówienia. Reszta chłopaków była zajęta rozmawianiem o zbliżającej się
gali, dlatego mogli spokojnie zamienić ze sobą kilka słów.
- Tak, jestem pewny –
odpowiedział Sehun, uśmiechając się lekko do menadżera.
Czasami ciężko było uwierzyć, że
ktoś taki, jak Luhan potrafi być na tyle odpowiedzialny, by pełnić rolę
menadżera. W końcu to nie jest łatwe zadanie, a Han nie należał do osób, które
lubią brać na siebie ciężar odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Sehun
jednak cieszył się, że to właśnie Luhan wziął ich pod swoje skrzydła i
zaopiekował się nimi. Gdyby nie on, wciąż byliby nieznanymi nikomu tancerzami,
a tak tańczyli z najsławniejszymi zespołami na ich koncertach czy w ich
teledyskach, byli zapraszani na różnego rodzaju gale, brali udział w
międzynarodowych konkursach tanecznych, nierzadko zajmując pierwsze miejsca, a
już na pewno któreś z miejsc na podium.
- Mam wrażenie, że nie mówisz mi
o wszystkim, Sehun – powiedział Luhan, kiedy młodziutka kelnerka przyniosła w
końcu ich zamówienie, a na stoliku pojawiły się trzy butelki z soju oraz kilka
kieliszków. – Wiesz, że możesz być ze mną szczery.
Młody Oh westchnął cicho i skinął
lekko głową. Doskonale wiedział, że komu jak komu, ale Luhanowi mógł zaufać i
być z nim całkowicie szczerym. Problem polegał na tym, że naprawdę nie
wiedział, co dokładnie się z nim dzieje tego dnia. Już poprzedniego wieczoru
dopadła go dziwna chandra, a humor diametralnie się zmienił. Sehun z jednej
strony wolał zachować wszelkie swoje obawy dla siebie, ale z drugiej odczuwał
ogromną potrzebę wygadania się komuś i opowiedzenia o tym, co w nim siedziało
od jakiegoś czasu. Wiedział, że tłumiąc to w środku, w żaden sposób sobie nie
pomoże, a tylko sprawi, że będzie coraz ciężej i gorzej.
- Chodzi o mojego brata. Za dwa
dni ma urodziny – wyjaśnił cicho Sehun, spoglądając szklistymi oczami na
napełniany przez Luhana kieliszek. Nie miał ochoty na picie alkoholu, jednak
został zmuszony przez Jongina, który właśnie wznosił toast za zespół i
menadżera. Wszyscy opróżnili swoje kieliszki, nawet Sehun, chociaż zrobił to z
niechęcią. – Nie widziałem się z nim od przeszło ośmiu lat.
- Może czas to zmienić? – Luhan
uśmiechnął się zachęcająco do młodego tancerza, jednak ten w odpowiedzi
pokręcił gwałtownie głową i ponownie opróżnił kieliszek, który chwilę wcześniej
napełnił po brzegi Jongin. – Sehun, ja wiem, że…
- Dajmy już temu spokój, okay? – Sehun
przerwał menadżerowi nim ten zdołał wypowiedzieć zbyt dużo słów. – Pójdę do
domu. Naprawdę nie jestem w formie, by siedzieć z wami – powiedział, podnosząc
się z krzesła. Spojrzał kolejno na chłopaków z zespołu i uśmiechnął się do nich
przepraszająco. – Innym razem, okay?
- Jasne. Może faktycznie lepiej,
żebyś wracał do domu, bo nie wyglądasz dzisiaj zbyt dobrze, a niedługo gala,
więc nie możesz być chory – stwierdził pogodnie Jongin i kiwnął głową w stronę
drzwi wyjściowych z knajpy. – Trzymaj się, Hunnie.
- Wy też – rzucił chłopak, a
później wyszedł z lokalu, pozostawiając za sobą pełno niedomówień i zastygłych
w powietrzu pytań, których Luhan nie zdążył zadać.
*
Mieszkanie Sehuna znajdowało się
kilkanaście minut piechotą od centrum miasta. Wcześniej, kiedy był jeszcze
uczniem seulskiej szkoły oraz pracownikiem niewielkiej restauracji, gdzie
dorabiał jako kelner oraz roznosiciel ulotek, nie mógł pozwolić sobie na własne
mieszkanie, dlatego przez dłuższy czas mieszkał w akademiku. Miało to swoje
plusy, bo nie musiał dojeżdżać do szkoły, ale spędzanie czasu z niektórymi
ludźmi z klasy przyprawiało go o nieprzyjemne bóle głowy. Nie dość, że musiał
ich znosić na zajęciach, to jeszcze w wolnym czasie wciąż miał przed oczami
znane i tak mało lubiane twarze innych uczniów. To nie tak, że Sehun był typem
aspołecznym. Nie, lubił spędzać czas z innymi ludźmi, lubił z nimi rozmawiać,
wychodzić na miasto w wolnej chwili, jednak wszystko miało swoje granice, które
często inni nieświadomie przekraczali, narażając się temu chłopakowi.
Dochodziła właśnie dwudziesta,
gdy Sehun przekraczał próg swojego mieszkania. Dookoła panowała niesamowita
cisza, która w tamtym momencie wydała się chłopakowi irytująca. Żeby choć
trochę ją zakłócić, włączył od razu telewizor i udał się do kuchni, by zrobić
sobie coś do jedzenia i picia.
Chłopak wciąż nie potrafił
przestać myśleć o zbliżających się urodzinach młodszego brata. Nie byłoby w tym
dniu nic niezwykłego, gdyby nie fakt, iż od wyjazdu z Busan Sehun nie
utrzymywał z nim żadnego kontaktu. Nie dawał przez ten czas znaku życia, nie
informował o swoich postępach w szkole tanecznej. Po prostu odciął przeszłość
grubą kreską. Niestety wraz z tą przeszłością odciął od siebie także jedyną
bliską osobę, której na nim zależało.
Poznając Sehuna, tego wesołego i
beztroskiego tancerza, nikt nie domyśla się, że jego przeszłość nie była usłana
różami. Nikt nawet nie pomyślałby, że w dzieciństwie przeszedł przez piekło, a
wszystko za sprawą jednego człowieka, który swoimi krzykami i ciężką dłonią
sprawił, że Sehun przez całe dzieciństwo marzył jedynie o ucieczce z domu. W
końcu mu się to udało i pewnie nie zdobył by się na odwagę, gdyby nie śmierć
mamy.
Pani Oh przez długi czas
chorowała na białaczkę, o czym dowiedziała się, gdy Sehun miał zaledwie
trzynaście lat. Odeszła niedługo po jego piętnastych urodzinach. Dla chłopaka
był to cios w samo serce. Nagle cały świat Sehuna się zawalił, a on nie
wiedział nawet, jak może choć w małej części go odbudować. Miał nadzieję, że po
śmierci mamy coś zmieni się w domu, a ojciec przestanie pić i awanturować się,
jednak było jeszcze gorzej. Dopiero wtedy rozpętało się prawdziwe piekło. Pan
Oh każdego dnia wracał do domu kompletnie pijany i wyładowywał całą złość oraz
żal na swoich synach. Sehun zawsze stawał w obronie młodszego brata, jednak w
końcu sam nie wytrzymał i uciekł z domu, pozostawiając wszystkich daleko za
sobą. Później nie miał w sobie na tyle odwagi, by wrócić do Busan i sprawdzić,
co dzieje się z Jaewonem. Wiedział doskonale, że brat nigdy nie wybaczy mu jego
ucieczki i tego, że nie zabrał go ze sobą. Tylko jak miał to zrobić? Przecież
sam był wtedy niepełnoletni i chyba tylko cud sprawił, że ojciec nie szukał go
po całym kraju ani nie wysłał za nim listu gończego. Kiedy w końcu Sehun
ustatkował się w Seulu i osiągnął pełnoletność, doszedł do wniosku, że stracił
swoją szansę na odbudowanie wcześniejszych relacji z bratem i tak każdego dnia
w ramach pokuty musiał znosić ciężar swoich nieprzemyślanych decyzji.
Czasami zastanawiał się, kim by
był, gdyby został wtedy w Busan. Czy cokolwiek by osiągnął, mając nad sobą ojca
tyrana? Pewnie skończyłby jak on sam: nieszczęśliwy i wiecznie pijany, mający
żal do całego świata o własne niepowodzenia.
*
Kolejne dni nie przyniosły zbyt
wielu zmian w życiu Sehuna. Codziennie biegał na próby, później wychodził na
chwilę na miasto z chłopakami z zespołu i Luhanem, a kiedy wracał do mieszkania
był już tak bardzo wykończony, że jedynie brał szybki prysznic i kładł się do
łóżka. Nie miał czasu na rozmyślanie o osobistych problemach, starał się
skupiać jedynie na zbliżającej się gali, którą będzie otwierał wraz ze swoim
tanecznym zespołem.
- Hunnie… - Luhan spojrzał
uważnie na chłopaka i zagryzł nerwowo dolną wargę, nie bardzo wiedząc, od czego
zacząć.
- Tak? Coś się stało?
- Chodzi o twojego brata – zaczął
menadżer, wpatrując się nieco załzawionymi oczami w swojego podopiecznego.
Widząc zdezorientowaną minę Sehuna, westchnął cicho i usiadł na krześle,
próbując zebrać myśli w jedną całość. W pomieszczeniu nagle zapanowała grobowa
cisza i Luhan mógłby przysiąc, że zdołał usłyszeć szybkie uderzenia serca Sehuna.
– Twój brat jest w szpitalu.
- Jak… Skąd o tym wiesz? Co mu
się stało? – Oh poczuł nagle, jak robi mu się słabo i pewnie gdyby nie ściana,
o którą automatycznie się oparł, upadłby z hukiem na podłogę. – Skąd wiesz, że
Jaewon jest w szpitalu?
- Przyjechał do naszej szkoły
kilka miesięcy temu. Chciał się z tobą zobaczyć, ale akurat wtedy byłeś z
resztą chłopaków w Londynie – wyjaśnił Luhan, wpatrując się w nieokreślony
punkt na ścianie. Nie miał nawet odwagi, by spojrzeć na Sehuna, który stał
nieopodal niego.
- Dlaczego wcześniej mi o tym nie
powiedziałeś? – spytał cicho Oh, próbując zapanować nad wzmagającą się w nim
złością. – Dlaczego nie powiedziałeś, że Jaewon mnie szukał?
- Bo wiedziałem, że dla niego
rzuciłbyś wszystko. Zwłaszcza gdybyś dowiedział się, że stan jego zdrowia się
pogorszył – wyszeptał Luhan, podnosząc się z krzesła. Czując na sobie mordercze
spojrzenie tancerza, westchnął ciężko i podszedł do okna, z którego roztaczał
się piękny widok na panoramę Seulu. – Wiem, że masz do mnie o to żal…
- Nieważne – przerwał mu
natychmiast Sehun, zaciskając dłonie w pięści. – Lepiej mi powiedz, co się
dzieje z moim bratem.
- Kiedy tutaj przyjechał, dałem
mu swój numer telefonu, żeby mógł się ze mną skontaktować, gdyby czegoś
potrzebował. Od tamtego czasu nie dawał żadnego znaku życia, więc pomyślałem,
że albo zgubił wizytówkę, albo nie zależało mu aż tak bardzo na spotkaniu z
tobą. – Luhan zerknął przez ramię na Sehuna, który na te słowa prychnął głośno
i zacisnął zęby, by nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego. – Wczoraj dostałem
jednak wiadomość od niego, że jest w szpitalu i chciałby się z tobą zobaczyć.
- Czy on… - Sehun wstrzymał na
chwilę oddech, próbując do końca się nie posypać. – On umiera – szepnął i
osunął się po ścianie na podłogę, ukrywając od razu twarz w przestrzeni
pomiędzy klatką piersiową a udami. – Mój brat przechodzi przez to samo piekło,
co nasza mama, a ja nawet o tym nie wiedziałem. Jak mogłeś mi nie powiedzieć,
że tutaj przyjechał?! – Sehun w końcu nie wytrzymał i z ledwością poderwał się
z podłogi. Podszedł do menadżera, po czym złapał go mocno za ramię i odwrócił
przodem do siebie, by ten w końcu na niego spojrzał. – Jak mogłeś to przede mną
ukrywać przez tyle czasu?
- Przez ostatnie lata nie
utrzymywałeś kontaktu z Jaewonem, a teraz nagle będziesz zgrywał idealnego i troskliwego
braciszka? – Luhan był już tak mocno zdenerwowany całą tą sytuacją, że nie
potrafił powstrzymać się przed ironią w głosie. – Przepraszam – zreflektował
się natychmiast, widząc zdziwione spojrzenie Sehuna.
- W którym szpitalu leży Jaewon?
– spytał Oh, ignorując wcześniejsze słowa menadżera.
- Zawiozę cię. Będzie szybciej –
zaproponował Luhan, mając nadzieję, że tym zrehabilituje swoje błędy.
Sehun zabrał swoje rzeczy i jako
pierwszy wyszedł z sali prób. Zaraz za nim podążył Han, chcąc utrzymać z
tancerzem jak największy dystans, bojąc się, że chłopak niespodziewanie pęknie
i rzuci się na niego z pięściami, chcąc ukarać go w ten sposób za tak długie
milczenie i ukrywanie przed nim prawdy o Jaewonie.
Oh nie mógł uwierzyć w to, co
powiedział mu Luhan. Opuszczając Busan w wieku szesnastu lat, doskonale zdawał
sobie sprawę z tego, że młodszy brat jest chory, jednak wtedy nie myślał o jego
przyszłości. Był egoistą, który marzył o zrobieniu zawrotnej kariery tancerza.
Chciał osiągnąć w końcu sukces, zrobić coś tylko dla siebie, a kiedy mu się to
udało, Jaewon i jego choroba przestali się liczyć. Fakt, często o nim
rozmyślał, zastanawiał się, czy wszystko u niego w porządku, ale na myśleniu
się kończyło. Nie zrobił nic, by zmienić relację pomiędzy nimi, nie
zainteresował się losem swojego młodszego brata, za którym kiedyś był gotów
skoczyć w ogień. Nie kiwnął nawet palcem, a teraz mogło być już za późno, żeby
cokolwiek móc naprawić.
Będąc na miejscu, Sehun od razu
udał się do recepcji, by zapytać jedną z pielęgniarek o Jaewona. Kobieta
obrzuciła chłopaka obojętnym i nieco chłodnym spojrzeniem, jakby domyślała się,
że nie ma on czystego sumienia i w życiu popełnił mnóstwo błędów. Jakby
wiedziała, że w przeszłości porzucił swojego młodszego brata i skazał go na
samotne cierpienie w domowym piekle.
- Aktualnie jest na badaniach –
powiedziała kobieta, sprawdziwszy wcześniej na liście informacje o pacjencie. –
Jesteś z kimś z rodziny? Odkąd jest w szpitalu, nikt go nie odwiedzał. Nawet
rodzice.
- Jestem jego starszym bratem –
odpowiedział Sehun, czując rosnącą w gardle ogromną gulę, która skutecznie uniemożliwiała
mu swobodne wypowiadanie się. – Nasza mama zmarła kilka lat temu, a z ojcem nie
wiem, co się dzieje. Może mi pani powiedzieć, co z nim jest?
- O tym musisz porozmawiać z
lekarzem prowadzącym. – Pielęgniarka spojrzała zza okularów na roztrzęsionego Sehuna
i skinęła głową na idącego korytarzem mężczyznę. – Teraz masz okazję – dodała i
uśmiechnąwszy się lekko, wróciła do swojej pracy.
Chłopak podziękował kobiecie i
podbiegł czym prędzej do lekarza, by ten nie zdążył mu uciec.
- Przepraszam, chciałem zapytać o
mojego brata. To znaczy Oh Jaewona – powiedział słabym głosem Sehun,
zadzierając lekko głowę, by móc spojrzeć lekarzowi prosto w oczy. – Proszę mi
powiedzieć, co się z nim dzieje.
- Ty musisz być Sehun? –
Mężczyzna uśmiechnął się lekko do chłopaka, na co ten skinął głową, domyślając
się, że Jaewon musiał coś o nim wspomnieć, co wydało mu się niedorzeczne. Na
miejscu młodszego brata, pewnie nawet nie pomyślałby o osobie, która w tak
okrutny sposób go porzuciła, a co dopiero opowiadać o niej innemu człowiekowi.
– Chodź ze mną. Nie będziemy rozmawiać na korytarzu – dodał pan Choi, obejmując
chłopaka ramieniem.
Razem weszli do przestronnego
gabinetu, na którego ścianach wisiały wszelkiego rodzaju dyplomy oraz
wyróżnienia, a także wykonane przez dzieci laurki z podziękowaniami za leczenie
i poświęcony im czas. Sehun niepewnie usiadł w wyznaczonym przez lekarza fotelu
i przełknął z ledwością ślinę, co w dalszym ciągu było dla niego trudne przez
tkwiącą w gardle gulę.
- Stan zdrowia twojego brata niespodziewanie
się pogorszył. Już wcześniej przyjmował chemię, prawda? – Pan Choi spojrzał
uważnie na siedzącego naprzeciwko młodego chłopaka, który na to pytanie
otworzył szeroko oczy, jeszcze raz w głowie analizując słowa mężczyzny. –
Rozumiem, że z bratem nie masz zbyt dobrego kontaktu – westchnął ciężko,
pocierając palcami pulsujące od nadmiaru stresu skronie.
- Wyprowadziłem się z domu, gdy
miałem szesnaście lat. Jaewon został wtedy z ojcem. Od tamtego czasu nie miałem
z nim… żadnego kontaktu. Niedawno przyjechał do Seulu, żeby się ze mną spotkać.
Dzisiaj dowiedziałem się, że jest w szpitalu.
- Twój brat leczy się u nas już
od przeszło roku – powiedział lekarz, wprawiając Sehuna w jeszcze większe
osłupienie. – Jego stan zdrowia bardzo się pogorszył. Chemioterapia nie pomaga.
- Czy to oznacza, że on… - Sehun ukrył
twarz w dłoniach i pokręcił głową z niedowierzaniem. – To niemożliwe. Przecież
on ma zaledwie szesnaście lat. On nie może umrzeć. Musi pan coś zrobić! Ja
zapłacę za leczenie, tylko niech pan mu pomoże!
- Gdyby to była kwestia
pieniędzy, to twój brat już dawno byłby zdrowy – przerwał mu pan Choi i blado
się uśmiechnął, jakby tym błahym gestem chciał dodać otuchy młodemu tancerzowi.
– Przykro mi. Musiałby się stać cud, by Jaewon wyzdrowiał.
Sehun z ledwością powstrzymywał
napływające do oczu łzy. Nie tego się spodziewał. Miał nadzieję, że lekarz
jednak da mu chociaż nikłą nadzieję na to, że jest szansa na wyleczenie
Jaewona. Tymczasem ten rozwiał wszelkie wątpliwości chłopaka i brutalnie
sprowadził na ziemię.
- Ile mu zostało? – spytał
szeptem Sehun, chociaż tak naprawdę wolał nie usłyszeć odpowiedzi. Nie chciał
dowiedzieć się, że Jaewon w ciągu najbliższych dni czy tygodni może umrzeć, nie
dając swojemu bratu szansy na naprawienie błędów z przeszłości.
- Kilka tygodni, może miesięcy –
odpowiedział lekarz. – Przykro mi.
Sehun zagryzł usta w wąską linię
i podniósł się ostatkiem sił z fotela. Musiał jak najszybciej znaleźć brata, by
chociaż spróbować przeprosić go za swoją nieobecność w ciągu ostatnich lat. Nie
wiedział, czego powinien się spodziewać. W tamtej chwili nienawidził samego
siebie za pozostawienie brata na pastwę losu. Ojciec pewnie w ogóle się nim nie
interesował, nie zabierał na badania do szpitala, nie dawał pieniędzy na
potrzebne leki.
Jaewon zachorował na raka
niemalże w tym samym czasie, co mama. Wtedy jeszcze choroba nie dawała się aż
tak bardzo we znaki. Można powiedzieć, że czekała na odpowiedni moment, by w
pełni się rozwinąć i zaatakować ze zdwojoną mocą. Stało się to na rok przed
śmiercią pani Oh. Kobieta była wtedy już tak bardzo wyniszczona przez
białaczkę, że nie miała siły zajmować się młodszym synem. Wszystkie obowiązki
spadły na Sehuna. To on musiał przejąć rolę ojca, matki i starszego brata. Nie
miał nikogo innego do pomocy, ale wtedy nie narzekał. Wspierał swoich bliskich
i okazywał im jak najwięcej wsparcia. Modlił się o ich zdrowie i chociaż mamie
to w żaden sposób nie pomogło, tak po roku zmagania się z rakiem Jaewon cudem
wyzdrowiał. Wciąż był zagrożony nawrotem choroby, ale starał się o tym nie
myśleć i po miesiącach zmagania się z chorobą nareszcie mógł wrócić do świata
żywych.
Sehun nie wiedział jednak, że
niedługo przed jego wyjazdem do Seulu stan zdrowia Jaewona pogorszył się, a
wyniki badań przeprowadzone w szpitalu w Busan potwierdziły jego obawy. Choroba
znów zaczynała rozwijać się w jego organizmie, jednak lekarze zapewniali
chłopaka, że leczenie będzie w stanie mu pomóc. I pomagało przez jakiś czas.
Później zaczęły się przerzuty, a wszelka nadzieja na całkowite wyleczenie po
prostu zniknęła.
Musiała minąć dłuższa chwila nim Sehun
zdołał dojść do siebie po tym, co usłyszał od lekarza. Nie mógł uwierzyć, że
jego młodszy brat umierał. Nie mógł uwierzyć, że zmarnował tyle lat i nawet nie
próbował naprawić relacji z Jaewonem. A teraz kiedy nareszcie mógł się z nim
spotkać, nie miał odwagi, by stanąć z tym chłopakiem twarzą w twarz.
Czując napływające do oczu łzy, Sehun
zadarł wysoko głowę, jednak zaraz spojrzał przed siebie, wbijając załzawione
spojrzenie w stojącego niedaleko niego niewysokiego chłopaka. Dopiero po chwili
rozpoznał w nim swojego młodszego brata. Oh poczuł, jak momentalnie uginają się
pod nim nogi. Serce zaczęło walić mu w piersi, o mało co z niej nie wyskakując.
Jaewon był dosłownie na
wyciągnięcie ręki, jednak Sehun nie miał w sobie na tyle odwagi, by wykonać
jakikolwiek ruch. Stał po prostu i wpatrywał się w swojego brata, nie mogąc
uwierzyć, że po tylu latach w końcu przyszło im się spotkać. Widząc, że Jaewon
powoli zmierza w jego kierunku, starszy Oh odepchnął się od ściany i ruszył
bratu naprzeciw.
- Przyszedłeś – szepnął słabym
głosem Jaewon, dokładnie przyglądając się chłopakowi. – Myślałem, że…
-Przepraszam. – Sehun w końcu nie wytrzymał i
objął młodszego brata ramionami, zamykając jego drobne i wyniszczone chorobą
ciało w szczelnym uścisku. – Tak bardzo cię przepraszam, braciszku – wyszeptał,
nie próbując już nawet powstrzymywać napływających do oczu łez.
Pomiędzy braćmi Oh zapanowała
idealna cisza. Wszystko dookoła zdawało się przestać istnieć. Nagle zniknęły
wszelkie niedomówienia, wzajemne żale oraz pytania, na które tak bardzo
pragnęli uzyskać odpowiedzi. Nie było zupełnie nic. Tylko cisza, której w
tamtej chwili najbardziej potrzebowali oraz potrzeba cudu, by uzyskać dodatkowy
czas na naprawienie chociaż części popełnionych w przeszłości błędów.
*
Mimo że podoba mi się ten
oneshot, to mam wyrzuty sumienia, że napisałam coś tak smutnego i dołującego na
urodziny Sehuna :c od jakiegoś czasu nie umiem pisać nic pozytywnego, a tym
bardziej zabawnego. Wyszłam z wprawy…
Dla przypomnienia dodam jeszcze,
że opowiadanie ‘Skinny love’ będzie teraz publikowane na drugim blogu. Tego
bloga zostawiam dla tematyki kpopowej, żeby nie mieszać.
>stilexo<
W przyszłym tygodniu być może pojawi
się pierwszy rozdział kontynuacji ‘How to love? Hard to love…’, a z czasem też
‘Dark side of the moon’ – chociaż z nim będę czekać, aż nie napiszę więcej
rozdziałów, bo wymaga ode mnie więcej skupienia i czasu niż HTL?HTL…
No i jeszcze całkiem nowe
opowiadanie o tematyce postapokaliptycznej, ale na razie nie będę zdradzać
szczegółów :)
To jest takie smutne.. Życie Sehuna od samego początku nie było usłane różami. Jego mama dowiedziała się o chorobie, gdy był dzieckiem, później umarła, a chłopak uciekł z domu, zostawiając młodszego brata z ojcem, który zaczął pić. Przez tyle lat nie miał z nim kontaktu, a wtedy dowiedział się, że jego brat jest chory ;( Poza tym jego przyjaciel Luhan, ukrywał przed nim prawdę. Końcówka sprawiła, że uroniłam łzę. Dlaczego ten oneshot jest taki smutny? Jeszcze w urodziny Sehuna, niedobra ty ;p
OdpowiedzUsuńOmo, kontynuacje tych cudownych opowiadań <3 Nie mogę się doczekać ^^
Powiem szczerze, że jak zobaczyłam "Sehun, Luhan" to liczyłam bardzo na HunHana, chociaż wiem, że shipujesz TaoHuna. Jednak wraz z czytaniem dochodziłam do wniosku, że stworzenie tutaj jakiegokolwiek pewnego pairingu byłoby błędem i nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Luhan został tylko przyjacielem Sehuna. Natomiast żal ściska mi serce i po prostu siedzę i płaczę. Nienawidzę smutnych opowiadań o Sehunie, sama nie wiem czemu. On mi się zawsze kojarzy z małym dzieckiem, którego trzeba chronić i któremu nie może stać się krzywda, dlatego omijam szerokim łukiem wszystkie angsty z nim. Ale skoro zabrałam się za czytanie tego, to wypadałoby go skomentować. Przyznam też, że Sehun pasuje mi idealnie do starszego brata, szczególnie do takiego, który opiekuje się młodszym. Który jest chory i umiera. To wyciska ze mnie mnóstwo łez, bo nienawidzę bezsilności (wiem, że to tylko opowiadanie - co ja poradzę, że jestem zbyt wrażliwa), a chciałabym uratować młodszego Oh przed śmiercią. Cholera, za bardzo przeżywam to opowiadanie. I bardzo, bardzo się cieszę na kontynuację HTL?HTL, jejuś, nie mogę się doczekać! I idę czytać "Everybody loves George", bo całkowicie się z tym zgadzam.
OdpowiedzUsuńxx
Ten one shot jest świetny, chociaż bardzo smutny :c cieszę się, że napiszesz kontynuację HTL a jeszcze bardziej, że napiszesz kontynuację DSOTH, nie mogę się doczekać *.*
OdpowiedzUsuńmi jest tak strasznie szkoda Sehuna, bo to nie jego wina, że chciał spełniać marzenia i "coś" robić. Nie może odpowiadać za chorobę brata, ale nie dziwię mu się, że czuje się winny... Dopisałam sobie w wyobraźni happy end, że nagle zostaje wynalezione antidotum na raka iiii Jaewon wychodzi z tego bez szwanku! :] Nie wyobrażam sobie śmierci młodego, więc nawet nie będę tak myślała, o! :)
OdpowiedzUsuńA co do Luhana jeszcze... Z jednej strony rozumiem go od strony managerskiej, ale z drugiej... JAK MÓGŁ WIEDZIEĆ I NIE POWIEDZIEĆ O CZYMŚ TAKIM?! :( Zwłaszcza jako przyjaciel... no po prostu zaraz podejdę do ściany i w nią uderzę, bo dgsufcfhfcvds się zdenerwowałam, o! :c
Chociaż jest mi go też trochę żal, bo przecież stracił możliwość spełniania swoich marzeń i może dlatego chciał za wszelką cenę umożliwić to Sehunowi? Mam nadzieję, że to o to mu chodziło :c
Ogólnie to ten shot jest taki smutny, ale przy tym tak cudowny, że wydaje się być idealny na urodziny! Najlepszego, Sehun! <3
Ale to będzie kontynuacja tych opowiadań czyli dalszy ciąg? Czy seauel czy coś w tym stylu? Jeśli sprawa tyczy się HTL HTL to bardzo się ciesze bo naprawdę miałem wrażenie że to opowiadanie potrzebuje ciągu dalszego. Ale co do Dark od the Moon Side to jak dla mnie to zły pomysł. To jedno z moich ulubionych opowiadań i zostało napisane i zakońcozne w fantastyczny sposób. Kontynuacja moim zdaniem może ( jest wysokie ryzyko) je popusuć... no chyba że zrobisz do niego kontunuacje jako sequel... ale boje się że klimat tego opowiadania będzie zniszczony. Co do nowego opka to nie mogę się doszekać. A one shot fantastyczny.
OdpowiedzUsuńZero_
No cóż... nikt cię nie będzie zmuszał do czytania :) mam pomysł, więc będę pisać, a jeśli komuś nie będzie odpowiadało, to ja do niczego nie zmuszam :]
UsuńNie wiem co mam napisać. Myślałam, że będzie gorzej, znaczy owszem, było to dosyć smutne, ale aż tak bardzo mnie nie dobiło. Przez chwilę myślałam, że Jaewon umrze, ale zapewniałaś, że nikogo nie zabiłaś, więc porzuciłam ten trop. I tak jakoś szybko się skończyło. A może to ja szybko czytałam, nie wiem :D
OdpowiedzUsuńAch, Sehunnie, było tak zostawiać brata? Gdyby tak od razu pomyślał nie tylko o sobie może chłopak żył by dłużej a tak to nawet nie będą w stanie się sobą ponownie nacieszyć. Smutne, że w takim momencie pomyślał tylko o swojej karierze i o tym aby on nie cierpiał, a brata zostawił na pastwę losu. Ale ludzie zazwyczaj myślą po czasie.
cudowny szablon *____*
Nienawidzę angstow. Nie czytam ich, bo później mam okropnie paskudny humor, a ty ostatnio się uwzielas i same dramaty piszesz... Ale są piękne, więc wybaczam. ^^
OdpowiedzUsuńOne shot właściwie to zwykły, ale ma w sobie to coś, co sprawia, że serce zaczyna szybciej bić. Tak jest z twoim każdym opowiadaniem i to właśnie tak w nich uwielbiam <3
khhhhhhhhhhhhhh
OdpowiedzUsuńjezu
dołujące i to bardzo
ale też dobre
kurde płaczę
kurwa
jak ja nie cierpię takich rzeczy, to jak crooced w wersji pisemnej, tylko ryczeć z bezsilności mi się chce, kurczę, idę płakać
Smutny oneshot. Luhan porzucił kiedyś Sehuna, tak jak on to zrobił w przypadku Jaewona, tak mi się skojarzyło. Faktycznie Sehun źle zrobił odchodząc od brata. Rozumiałam jego postępowanie do momentu, gdy nie napisałaś, że on wiedział o chorobie brata. Wtedy nie mogłam już nadziwić się, że zostawił chora, bliską osobę w takim piekle. No, ale nikt nie jest doskonały. Ludzie są ludźmi, a w tak skrajnych sytuacjach stają się czasem bezwzględni, dobrze to pokazałaś. Luhan też nie popisał się dobrocią, gdy od razu nie poinformował podopiecznego, że jego brat chcę się z nim widzieć. Tego już nic nie usprawiedliwia. Cieszę, że nikt tu nie umarł :) A między braćmi wyczułam pojednanie <3
OdpowiedzUsuńPiękny oneshot!
Smutne, ale ja takie lubię. ;* To przykre, że brat Sehuna umiera. Najpierw stracił matkę, teraz brata. ;c Tyle dobrze z tego, że się spotkali i pogodzili. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach. Ech ;c To nie było fair wobec brata, że zostawił go z ojcem, który ich bił. W dodatku podczas, gdy chłopiec był chory. Rozumiem, że Sehun miał dość takiego życia, ale i tak postąpił jak egoista. Podziwiam jego brata, że mu wybaczył. Luhan już dawno powinien powiedzieć Sehunowi o Jaewonie, nie miał prawa ukrywać przed nim prawdy. Tym bardziej, że przecież się przyjaźnią! Nie polubiłam Luhana z tego opowiadania. Nie dość, że najpierw odciął się całkiem od Sehuna, to teraz to. ;/
OdpowiedzUsuńcudne opowiadanie, chociaż naprawdę smutne ;c
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać kontynuacji ficków, o których wspomniałaś na końcu <3