Tytuł: Angels
Bohaterowie: Kim Jongin (Kai), Park Chanyeol, Luhan, Byun Baekhyun
Rodzaj: dramat, obyczaj
Uwagi: kontynuacja Zawszewiernego
Bohaterowie: Kim Jongin (Kai), Park Chanyeol, Luhan, Byun Baekhyun
Rodzaj: dramat, obyczaj
Uwagi: kontynuacja Zawszewiernego
*
Jongin, obudź się.
Słysząc szept
tuż przy swoim uchu, czarnowłosy chłopak drgnął nerwowo i poderwał się na
kanapie, o mało co z niej nie spadając. Kiedy do jego rozespanego umysłu w
końcu dotarło, gdzie dokładnie się znajduje, z obrzydzeniem malującym się na
twarzy zrzucił z siebie puste opakowania po chipsach, po czym podniósł się do
pozycji siedzącej, pozwalając okruszkom jedzenia spaść na jasny dywan. Oczy
niemiłosiernie piekły go od niewyspania, bo udało mu się zasnąć na zaledwie
dwie godziny. Poza tym całonocne oglądanie filmów także nie miało dobrego
wpływu na oczy Jongina, jednak on nie bardzo się tym wszystkim przejmował. Od
jakiegoś czasu przestał przejmować się stanem swojego zdrowia. Kiedyś niemalże
obsesyjnie przywiązywał uwagę do tego, co ląduje na jego talerzu, prawie
codziennie chodził na siłownię, by utrzymywać ciało w doskonałej formie,
denerwował się, gdy widział ludzi wchodzących do restauracji z niezdrowym
jedzeniem, a teraz sam stał się takim człowiekiem. Nie patrzył już na to, czy
to, co je, jest dla niego szkodliwe, czy może będzie się źle czuł po wypiciu
dodatkowej butelki suju, czy nic mu się nie stanie, gdy zarwie kolejną noc, bo
w telewizji o później porze leci jeden z jego ulubionych filmów, którego
przecież nie może sobie odpuścić.
Wszystko
przestało mieć dla niego znaczenie, bo w przeciągu kilku chwil stracił pewną
osobę, która sprawiała, że miał chęć do życia. Kiedy ona odeszła, Jonginowi
zabrakło sił na walkę o samego siebie.
Czując
przenikliwy ból w plecach, Jongin jęknął przeciągle i wyprostował się
maksymalnie, próbując nastawić kręgosłup. Jednak spanie na kanapie to nie był
najlepszy pomysł, na jaki mógł wpaść, ale przynajmniej obejrzał bardzo dobry
horror, więc jakiś plus w tym wszystkim był.
Przetarłszy
dłońmi zmęczone oczy, spojrzał na leżącego w fotelu psa i mimowolnie uśmiechnął
się do samego siebie, dochodząc do wniosku, że czas w końcu się ogarnąć i
zabrać Gokū na długi spacer. Po całej nocy należała mu się dłuższa przechadzka
po okolicy. Poza tym Jongin także odczuwał dziwną potrzebę zaczerpnięcia
świeżego powietrza.
Prawda była
taka, że gdyby nie Gokū i fakt, że musiał wychodzić na dwór nawet kilka razy
dziennie, Jongin czasami w ogóle nie ruszałby się z mieszkania. Pogrążony w
wiecznej nostalgii tkwiłby zamknięty w czterech ścianach i albo po prostu
siedziałby w fotelu, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w przestrzeń przed sobą,
albo zatapiałby smutki w kolejnych butelkach suju. Tylko obecność Gokū
sprawiała, że jeszcze jakoś funkcjonował i powstrzymywał się z całych sił przed
całkowitym rozsypaniem. Żył dla tego zwierzęcia, opiekował się nim, poświęcał
się dla niego, a w zamian otrzymywał ogromne wsparcie i miłość, jakiej człowiek
nigdy nie byłby w stanie okazać drugiemu człowiekowi.
Jongin podniósł
się z ledwością z kanapy i poszedł do kuchni, by napić się czegoś zimnego. Nie
mogąc znaleźć niczego do picia, napełnił szklankę wodą z kranu i wypił całość
za jednym razem. Zbyt duża ilość wypitego dzień wcześniej suju dawała się we
znaki, jednak wiedział doskonale, że tabletka przeciwbólowa wszystko załatwi.
Zawsze załatwiała, gdy dokuczał mu okropny kac.
Łyknąwszy od
razu dwie pastylki, popił je szklanką zimnej wody z kranu i zerknął przez ramię
na stojącego w progu kuchni chłopaka. Jasnowłosy stał oparty ramieniem o
framugę i z wielką konsternacją wymalowaną na bladej twarzy wpatrywał się w
Jongina, zapewne nie mogąc uwierzyć, że ten chłopak doprowadził się do tak
opłakanego stanu.
- Jeśli
zamierzasz prawić mi kazania, to daruj sobie – wymruczał zirytowany nagłym
pojawieniem się Luhana Jongin. Odstawił na bok pustą szklankę i ruszył ku
wyjściu z kuchni, które zostało zastawione przez blondyna. – Odejdź. Nie mam
ochoty na twoje towarzystwo.
- Wcale tak nie
myślisz – stwierdził z przekorą Luhan, nie odsuwając się nawet na krok.
Wpatrywał się intensywnie w twarz Jongina, który za wszelką cenę próbował
unikać z nim kontaktu wzrokowego. – Doskonale wiemy, że mnie potrzebujesz.
- Czy to
cokolwiek zmieni? – Kim w końcu spojrzał na jasnowłosego i zacisnął usta w
wąską linię, próbując z całych sił się nie rozkleić. – Czy jeśli powiem, że
cholernie cię potrzebuję, to zostaniesz?
- Tak –
odpowiedział bez namysłu Luhan, uśmiechając się delikatnie do młodszego
chłopaka.
- Ale nie na
chwilę. Nie na godzinę czy dwie. Pytam, czy zostaniesz ze mną na zawsze –
powiedział drżącym głosem Jongin, na co Luhan westchnął cicho i spuścił wzrok
na swoje stopy. – Właśnie… Dlatego nie mów mi, że cię potrzebuję. Nie
potrzebuję osoby, która pojawia się na kilka chwil, a potem znika i zostawia
mnie z tym całym burdelem w mojej głowie.
- Chcesz, żebym
odszedł? – Luhan z ledwością wypowiedział te słowa, tak naprawdę nie chcąc
usłyszeć odpowiedzi padającej z ust bruneta. – Wiesz, że nie mogę zostać.
- To dlaczego w
ogóle tutaj przychodzisz? – wyszeptał Jongin, pozwalając kilku łzom spłynąć po
bladych policzkach. Zagryzł drżącą dolną wargę i wstrzymał na chwilę oddech,
bojąc się, że jeśli zaczerpnie zbyt gwałtownie powietrza, to do końca się
rozklei i miną długie godziny nim zdoła dojść do siebie. – Odejdź, proszę cię –
dodał łamiącym się głosem i z ledwością ominął Luhana w kuchennych drzwiach.
Nie musiał
długo czekać na reakcję jasnowłosego, gdyż nie minęło kilka sekund, jak ten
zniknął, pozostawiając Jongina sam na sam z chaosem w głowie. Zawsze tak się
działo, gdy Luhan niespodziewanie pojawiał się w mieszkaniu młodszego chłopaka.
Chciał pomóc, Kim doskonale o tym wiedział, jednak zamiast tego sprawiał, że po
każdej takiej wizycie Jongin czuł się jeszcze gorzej. Ta niesamowicie
dobijająca pustka pojawiająca się po każdym odejściu Luhana powodowała, że
brunet przestawał wierzyć w to, że kiedykolwiek uda mu się pozbierać i zacząć
normalnie żyć. Miał wtedy wrażenie, że życie przemyka mu się między palcami, a
on – chociaż próbuje z całych sił – nie potrafi zacisnąć dłoni, by uratować
chociaż cząstkę dawnego siebie.
Tylko czy ktoś
taki wciąż istniał? Czasami miał wrażenie, że wraz ze śmiercią ukochanego,
pogrzebał również samego siebie. Nagle z wesołego chłopaka stał się ponurakiem,
który snuje się z kąta w kąt i w samotności użala się nad własnym losem. Kiedyś
nie mógł znieść takiego zachowania u innych osób. Doskonale pamiętał, jak
denerwował się, gdy bliscy opłakiwali niespodziewaną śmierć wujka Jongina. Nie
potrafił wtedy normalnie rozmawiać z rodziną, gdyż każdy temat rozmów dotyczył
zmarłego. Nie spodziewał się, że pewnego dnia sam zamieni się w lamentującą
osobę, która nie potrafi zaakceptować odejścia ukochanej osoby.
Czując na dłoni
coś mokrego i zimnego, Jongin uniósł oczy na siedzącego naprzeciwko niego Gokū
i uśmiechnął się do niego lekko.
- Już idziemy –
powiedział, podnosząc się z kanapy. – Daj mi pięć minut.
Po tych słowach
chłopak udał się do łazienki, by trochę ogarnąć się po nocy. Szybko przebrał
się w coś bardziej odpowiedniego na wyjście z domu i przede wszystkim mniej
ubrudzonego wszelkiego rodzaju jedzeniem, umył się, przeczesał włosy wilgotną
dłonią i po tym doszedł do wniosku, że lepiej już i tak wyglądać nie będzie.
Poza tym wiedział, że Gokū pewnie czeka na niego w przedpokoju, więc żeby
jeszcze bardziej nie drażnić zniecierpliwionego psa, wyszedł z łazienki i
zaśmiał się pod nosem, gdy zobaczył siedzącego przy drzwiach wyjściowych pupila.
- Aż tak bardzo
ci się chce? – spytał rozbawiony, sięgając po smycz.
Gokū
momentalnie poderwał się na równe nogi i zamerdał wesoło ogonem, ciesząc się,
że po całej nocy nareszcie będzie mógł wyjść na zewnątrz i załatwić swoje
potrzeby. Jongin zabrał jeszcze ciepłą bluzę i otworzył na oścież drzwi, po
czym jako pierwszy opuścił mieszkanie. Gokū wyszedł tuż za nim, pozwalając
właścicielowi chociaż na chwilę przejąć pałeczkę dowodzenia. Po tym pędem
zbiegł po schodach, zatrzymując się dopiero przed zamkniętą bramą wejściową.
Jongin niespiesznie zszedł na parter, wiedząc doskonale, że bez niego Gokū nie
opuści budynku. Może faktycznie zaczekałby na swojego właściciela, chociaż
pewnie wybiegłby z bloku, gdyby tylko ta przeklęta brama nie była zamknięta.
Jongin już miał
otworzyć drzwi, gdy niespodziewanie ktoś go w tym uprzedził, a przed nim wyrósł
niesamowicie wysoki i szczupły chłopak. Kim spojrzał z zaskoczeniem malującym
się na twarzy na nieznajomego bruneta i lekko przekrzywił głowę, dokładnie mu
się przyglądając.
- Cześć – rzucił wesoło nieznajomy, wprawiając
Jongina w jeszcze większe zaskoczenie. – Jestem Chanyeol i niedawno się tutaj
wprowadziłem.
- Jongin. – Kim
spojrzał na wyciągniętą do niego dłoń czarnowłosego chłopaka i po chwili
zawahania uścisnął ją.
- Mam rozumieć,
że jesteśmy sąsiadami? – Chanyeol uśmiechnął się promiennie i zerknął na
stojącego u boku Jongina psa. – Ładny. Jak się wabi?
- Gokū –
odpowiedział Kim, wpatrując się z wielką konsternacją w nowego sąsiada. Nim
zdążył dodać, że pupil nie przepada za nieznajomymi, Chanyeol wyciągnął do
niego dłoń i zaczął drapać go za uszami. Ku zaskoczeniu Jongina, Gokū nawet się
nie odsunął ani nie warknął, pozwalając chłopakowi okazywać sobie czułości. –
Przepraszam, ale spieszymy się – powiedział nieco zirytowany Jongin,
przypinając smycz do obroży psa.
- Ach,
oczywiście. Nie chciałem was zatrzymywać. – Chanyeol uśmiechnął się ponownie i
odsunął się na bok, pozwalając Jonginowi i Gokū wyjść z budynku. – Hej,
zaczekaj! – krzyknął jeszcze, nim ci zdążyli zniknąć za rogiem. – Może
przyjdziesz do mnie wieczorem? Jeszcze nikogo tutaj nie znam, a siedzenie w
samotności nie działa na mnie zbyt dobrze – dodał nieco ciszej, uśmiechając się
zachęcająco do nowopoznanego chłopaka.
- Wybacz, ale
wieczorem jestem zajęty – powiedział Jongin, starając się zachować uprzejmy ton
głosu. – Zajęty użalaniem się nad sobą – dodał w myślach, a potem czym prędzej
zniknął za zakrętem, chcąc szybko zakończyć rozmowę z Chanyeolem.
Przez całą
drogę do parku Jongin myślał o nowym sąsiedzie. Było w tym chłopaku coś
dziwnego, jakaś pozytywna siła, która sprawiała, że przyciągał do siebie innych
ludzi. Chociaż Kim zamienił z nim zaledwie kilka słów, bo w sumie to Chanyeol
najwięcej mówił, to przez tę chwilę poczuł dziwny optymizm rodzący się w jego
sercu. Niestety tak szybko jak się pojawił, tak szybko zniknął, ale liczył się
fakt, że w ogóle się pojawił. Jongin zazdrościł nowemu sąsiadowi tej beztroski,
bo sam już od bardzo dawna nie potrafił rozmawiać normalnie z bliskimi osobami,
a co dopiero z kompletnie obcymi, które poznaje się w bramie bloku, w którym
się mieszka.
Żałował nawet,
że tak szybko spławił Chanyeola, jednak nie chciał pokazywać się od tej
mrocznej strony. Może kiedyś nadarzy się jeszcze jakaś okazja i wtedy da się
namówić temu chłopakowi na wspólne spędzenie wieczoru? Kto wie, kto wie.
*
Chanyeol nie
mógł spać tej nocy. W jego głowie kłębiło się zbyt wiele myśli, a on sam nie
był w stanie nad nimi zapanować. Przewracał się z boku na bok, próbując znaleźć
odpowiednią pozycję, aż w końcu odpuścił dalszą walkę z bezsennością i poszedł
do salonu. Tam usiadł na kanapie, okrył się szczelnie ciepłym kocem i włączył
telewizor, mając nadzieję, że jakiś nudny film magicznie sprawi, że uśnie
niczym małe dziecko. Niestety pech chciał, że o tak później porze leciały
jedynie horrory, filmy sensacyjne i jakaś erotyka. Chanyeol ostatecznie postawił
na horror i korzystając jeszcze z chwili, gdy leciały napisy początkowe,
poszedł do kuchni, by podgrzać sobie trochę mleka.
Nie wierzył w
to, by ciepłe mleko w jakikolwiek sposób miało pomóc na bezsenność, ale jako
mały dzieciak często je pił przed snem i potem całą noc przesypiał, nawet nie
budząc się wtedy, gdy pies ujadał pod drzwiami, chcąc wyjść na zewnątrz. Może
faktycznie miało jakąś magiczną moc, a może po prostu był to swojego rodzaju
efekt placebo, bo w końcu mama zawsze powtarzała, że na kłopoty z zaśnięciem
najlepsze jest ciepłe mleko. I tak Chanyeol za każdym razem, gdy nie mógł
zasnąć, wypijał szklankę ciepłego napoju i zasypiał niczym małe dziecko.
Obejmując
dłońmi kubek z gorącym mlekiem, wrócił do salonu i usiadł wygodnie na kanapie,
ponownie opatulając się grubym kocem. Film dopiero co się rozpoczął, więc na
szczęście nie ominęła go żadna akcja. Chłopak miał nadzieję, że horror okaże
się na tyle nudny, iż zaśnie w mgnieniu oka, jednak po tym, jak niespodziewanie
na ekranie pojawiła się czarna zjawa, Chanyeol wiedział, że po takim szoku
szybko się nie uspokoi.
- Trzeba było
włączyć porno – stwierdził z przekąsem i upił porządny łyk ciepłego mleka. –
Przynajmniej szybko byś się zmęczył i zasnął, a tak będziesz się męczył – dodał
mrukliwym tonem głosu i zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową z niedowierzaniem.
Przez kolejną
godzinę Chanyeol siedział niczym zahipnotyzowany i szeroko otwartymi oczami
wpatrywał się w ekran telewizora, śledząc w skupieniu akcję filmu. Musiał
przyznać, że już dawno nie oglądał tak dobrego horroru, chociaż wątpił, by był
on dobrym lekiem na bezsenność. Wiedział, że po zakończeniu ciężko będzie mu
zasnąć, ale warto było się poświęcić.
Później myśli
Chanyeola powędrowały w nieco innym kierunku i coraz ciężej było mu się skupić
na filmie. Raz na jakiś czas, gdy któryś z bohaterów głośno krzyczał lub
pojawiała się charakterystyczna muzyka zwiastująca coś złego, wybudzał się z
letargu i na chwilę skupiał wzrok na ekranie telewizora. Po kilku sekundach
znów odpływał myślami do spotkania Jongina.
Chanyeol
mimowolnie uśmiechnął się pod nosem na samo wspomnienie rozmowy z tym
chłopakiem. Mimo że zamienili ze sobą kilka słów, to czuł, że być może kiedyś
się zaprzyjaźnią. Może nie tak od razu, ale z czasem, gdy lepiej się poznają i
okaże się, że łączy ich więcej niż dzieli, to staną się dla siebie oparciem i
będą przyjaciółmi na dobre i złe.
Park zaśmiał
się pod nosem i odstawił na bok pusty kubek po mleku. Czasami bywał naiwny
niczym małe dziecko, któremu wydaje się, że świat jest idealny, a ludzie
przyjaźnie nastawieni nawet do obcych. Rzeczywistość jednak była o wiele
bardziej brutalna i mroczna, chociaż Chanyeol i tak starał się dostrzegać w
otoczeniu jak najwięcej dobra, co było dziwne, bo po tym, co przeszedł w ostatnich
latach powinien raczej zamknąć się w czterech ścianach swojego mieszkania i
odpuścić wszelkie kontakty z innymi ludźmi. On jednak tego nie chciał. Nie
chciał samotności, bo bał się jej jak niczego innego na tym świecie. Pragnął
poznawać nowe osoby, pragnął przyjaźni i bliskości innych.
Chciał
zaprzyjaźnić się z Jonginem, bo chociaż w ogóle go nie znał, to czuł, że mają
ze sobą wiele wspólnego.
*
Jongin obudził
się około południa. Pierwszy raz od wielu dni udało mu się przespać całą noc.
Pewnie spałby o wiele dłużej, gdyby nie Gokū i jego potrzeba wyjścia na spacer.
Zniecierpliwiony pies niemalże wyciągnął na siłę swojego właściciela z
wygodnego łóżka i zaciągnął go na długi spacer. Jongin z ledwością patrzył na
oczy, co chwilę potykał się o własne stopy, jednak w końcu doszedł do siebie do
czego w głównej mierze przyczyniła się dość niska temperatura i chłodny wiatr.
Przez ten cały pośpiech chłopak nie zdążył nawet zabrać ze sobą cieplejszej
bluzy i miał na sobie jedynie koszulkę z długim rękawem, która niestety nie
dawała takiej ochrony przed zimnem, jaka była potrzebna brunetowi.
Jongin, pomimo
chłodu i gęsiej skórki na całym ciele, spacerował z Goku ponad dwie godziny,
włócząc się po parku i jego okolicach. W drodze do domu chłopak miał wrażenie,
że cały czas ktoś go obserwuje, jednak za każdym razem, kiedy oglądał się za
siebie, widział jedynie pustą przestrzeń. Może był już przewrażliwiony, bo w
końcu ostatnimi czasy nieustannie oglądał nocami horrory, a one mimo wszystko
potrafiły wpływać na psychikę człowieka. Jongin obiecał sobie, że na jakiś czas
odpuści oglądanie filmów grozy i przerzuci się na coś łagodniejszego i może
mniej drastycznego. Tak, zdecydowanie powinien odpocząć od horrorów.
Na klatce
schodowej spotkał Chanyeola, jednak minął go bez słowa, jedynie witając się z
nim lekkim skinięciem głowy. Nowy sąsiad znów był w wyjątkowo dobrym humorze i
gdyby nie ponura mina Jongina, pewnie rozpocząłby rozmowę o mało istotnych dla
ogółu sprawach, ale jakże ważnych dla niego samego. Kim nie miał jednak ochoty
na jakiekolwiek pogaduszki z młodym sąsiadem, dlatego kolejny raz przywdział
maskę zimnego drania i czym prędzej czmychnął do swojego mieszkania, zamykając
za sobą drzwi na wszystkie zamki. Zupełnie jakby się bał, że Chanyeol nagle
wtargnie do środka i zrobi mu krzywdę albo zagada go na śmierć.
Po napełnieniu
miski Gokū jedzeniem, Jongin udał się do salonu, gdzie rozsiadł się na kanapie
i włączył telewizor, przy okazji wolną dłonią otwierając butelkę z suju. Od
rana nic nie jadł, więc wystarczyłoby kilka łyków alkoholu, by procenty
uderzyły mu go głowy. Postanowił zamówić jedzenie przez telefon, bo na kolejne
wychodzenie z domu nie miał najmniejszej ochoty. Po złożeniu zamówienia mało
rozgarniętemu pracownikowi pobliskiej restauracji, wrócił do oglądania
kolejnego odcinka ulubionego serialu. Co prawda znał każdy epizod niemalże na
pamięć, jednak nie umiał odmówić sobie oglądania powtórek. Zwykle wtedy
wypowiadał kwestie razem z bohaterami serialu, wciąż potrafiąc przeżywać
niektóre ze scen, jakby oglądał je po raz pierwszy.
- Co ty ze sobą
robisz, Kai?
Słysząc
doskonale znany głos, Jongin obejrzał się za siebie i prychnął pod nosem,
ostentacyjnie przykładając do ust butelkę i upijając duży łyk alkoholu. Luhan
na ten widok pokręcił głową z dezaprobatą i westchnął głośno, opierając się
ramieniem o framugę drzwi.
- Uważasz, że
to jest rozwiązanie?
Jongin nie
odpowiedział. Kiedy w mieszkaniu rozległ się odgłos pukania do drzwi, a chwilę
później rozbrzmiał irytujący dźwięk dzwonka, brunet podniósł się z kanapy i nie
spoglądając nawet na Luhana, minął go w przejściu i poszedł do przedpokoju
otworzyć drzwi. Jongin odebrał od kuriera zamówione przez telefon jedzenie,
zapłacił i nawet nie dziękując czy żegnając się, zamknął chłopakowi drzwi przed
nosem i wrócił do salonu, rzucając gdzieś w kąt pustą, papierową torbę z logiem
restauracji.
- Kai, odezwij
się do mnie.
- Po co? –
mruknął posępnie Jongin, otwierając opakowanie z posiłkiem. Pałeczkami
wymieszał makaron z sosem i już miał trochę zjeść, gdy coś go powstrzymało.
Dłoń zatrzymała się w połowie drogi do ust chłopaka, a w gardle powstała wielka
gula, przez którą i tak nie mógłby połknąć jedzenia. – Po to, żebyś zaraz
zniknął, jak to masz w zwyczaju robić? Po co ty w ogóle tutaj przychodzisz?
Przecież nawet nie masz zamiaru zostawać na dłużej.
- Nawet nie
wiesz, jak bardzo chciałbym z tobą zostać – wyszeptał Luhan, podchodząc do kanapy,
na której w bezruchu siedział Jongin. Chciał położyć dłoń na jego ramieniu,
jednak w ostatniej chwili powstrzymał się przed tym, splatając ręce na plecami.
– Nie możesz sobie tego robić, Kai. Musisz wziąć się w garść i żyć dalej.
- Naprawdę
myślisz, że to jest takie łatwe? – Jongin obejrzał się za siebie i zatrzymał
spojrzenie na stojącym nieopodal Luhanie, z ledwością powstrzymując przy tym
łzy. – Każdej nocy kładę się spać z nadzieją, że następnego dnia będzie
łatwiej. Budzę się, spoglądam na puste miejsce obok siebie i znów uświadamiam
sobie, że ciebie nie ma. Nie mam na to wszystko sił – przyznał łamiącym się
głosem i odwrócił głowę, nie mogąc dłużej patrzeć na twarz chłopaka, za którym
tęsknił każdego przeklętego dnia. – Co mam według ciebie zrobić, co?
- Po prostu się
nie poddawaj – wyszeptał Luhan, również będąc na skraju wytrzymałości. –
Pamiętaj, że cię kocham.
- Zamknij się –
syknął przez łzy Jongin i cisnął przed siebie pojemnikiem z jedzeniem. Część
makaronu wylądowała na niskim stoliku, a reszta jakimś cudem pozostała na swoim
miejscu. Chłopak poderwał się z miejsca i załzawionymi oczami spojrzał na
stojącego w progu pokoju Luhana. – Zamknij się i nigdy więcej nie mów, że mnie
kochasz! Gdybyś naprawdę coś do mnie czuł, to nie zostawiłbyś mnie samego! –
wykrzyczał, dając upust emocjom. Łzy spływały swobodnie po policzkach bruneta,
skapując na koszulkę i momentalnie wsiąkając w jej materiał. – Nie przychodź
już tutaj więcej – dodał słabszym głosem i starł z policzków słone łzy.
- Jongin…
- Zniknij. Tak,
jak to zawsze robisz. W tym jesteś najlepszy – wyszeptał Jongin, a kiedy Luhan
nie reagował przez dłuższą chwilę, sięgnął w akcie desperacji po stojący na
szafce szklany wazonik i cisnął nim w stronę jasnowłosego. Ten jednak zdołał
się uchylić przed przedmiotem, a potem zniknął Jonginowi z oczu. – Jak zwykle –
szepnął rozżalony chłopak, ścierając z policzków resztki łez.
Nagle wzrok
chłopaka zatrzymał się na stojącym w przedpokoju przestraszonym Gokū, który
wpatrywał się z w swojego właściciela z nieodgadnionym błyskiem w oku.
Zupełnie, jakby chciał mu powiedzieć, żeby wziął się w garść i spojrzał na
siebie, jaki jest żałosny z tym całym użalaniem się nad sobą. Jongin pociągnął
głośno nosem i upadł na kolana, nie zwracając przy tym najmniejszej uwagi na
ból, jaki temu towarzyszył. Kiedy Gokū do niego podszedł, objął drżącymi
ramionami zwierzę i przytulił do siebie z całych sił. Wtulił twarz w gęstą
sierść psa i załkał głośno, nie mogąc już dłużej panować nad emocjami, które
tak skrzętnie w sobie tłumił, nie chcąc uzewnętrzniać się nawet przed własnym
psem.
Jongin nie
wiedział, co by się z nim działo, gdyby nie Gokū. Może według niektórych ludzi
był to jedynie pies, ale dla tego chłopaka był to najlepszy przyjaciel, o jakim
niejedna osoba może jedynie pomarzyć. Wierny towarzysz, opiekun i niesamowite
wsparcie, jakiego Jongin potrzebował każdego dnia. Gdyby nie Gokū, pewnie już
dawno by się poddał, odpuściłby walkę o siebie, bo chociaż czasami starania
chłopaka były ledwo dostrzegalne, to jednak wiele wysiłku kosztowało go
codzienne wstawanie z łóżka i jako takie funkcjonowanie. Wszystko to robił dla Gokū,
bo od odejścia Luhana był najważniejszą
istotą w życiu Jongina.
Można
powiedzieć, że był jego aniołem stróżem.
Jongin nawet
nie wiedział kiedy usnął na ziemi wtulony w leżącego obok niego Gokū. Pies
przez dłuższy czas czuwał przy swoim właścicielu, wpatrując się intensywnie w
jego spokojną twarz. W końcu sam usnął, pozwalając chłopakowi mocno się do
siebie przytulić. Ostatnim, co zobaczył Gokū przed całkowitym odpłynięciem, był
stojący w progu salonu Luhan.
- Dziękuję –
szepnął jasnowłosy chłopak, a później rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając
Jongina pod opieką Gokū.
*
Korzystając z
faktu, że tego dnia była piękna pogoda, Chanyeol postanowił wybrać się na
spacer. Co prawda włóczenie się alejkami bez żadnej osoby towarzyszącej może
nie należało do ulubionych zajęć Chanyeola, jednak ostatnio wolał takie zajęcia
od siedzenia w pustym mieszkaniu. Wtedy za dużo myśli pojawiało się w głowie
chłopaka, a on sam za dużo rozmyślał o przeszłości i o tym, co działo się w
ostatnich miesiącach. Nie należały one do najłatwiejszych, ale mimo to chłopak
starał się myśleć pozytywnie, co nie zawsze przychodziło mu z łatwością.
Czując na
twarzy ciepłe promienie słoneczne, brunet zadarł mocniej głowę i zmrużył oczy
przed ostrym światłem, uśmiechając się mimowolnie do samego siebie.
Zdecydowanie to był dobry pomysł. Trochę świeżego powietrza jeszcze nikomu nie
zaszkodziło, a w przypadku Chanyeola orzeźwiło jego zmęczony siedzeniem w domu
umysł.
Po chwili chłopak
opuścił głowę i otworzył oczy, mrugając kilkakrotnie powiekami, by wyostrzyć
nieco rozmazany obraz. W pewnym momencie jego uwagę przykuł stojący przy
fontannie jasnowłosy chłopak. Chanyeol przez dłuższą chwilę wpatrywał się w
postać blondyna, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Już kiedyś miał wrażenie,
że widział tę twarz w tłumie ludzi, jednak wtedy doszedł do wniosku, że po
prostu mu się przewidziało. Winę zwalił na zmęczenie i niewyspanie. Tym razem
czuł się zaskakująco dobrze, dlatego nie wiedział, jak wytłumaczyć fakt, że
przy fontannie zobaczył właśnie jego.
Chanyeol
podniósł się z ławki i szybkim krokiem ruszył w stronę jasnowłosego chłopaka.
Nim jednak zdołał podejść bliżej, ten rozpłynął się w powietrzu niczym kamfora,
pozostawiając bruneta w całkowitym osłupieniu. Chanyeol wpatrywał się szeroko
otwartymi oczami w przestrzeń przed sobą, próbując zrozumieć, co właśnie się
stało. Dałby sobie rękę uciąć, że jeszcze chwilę wcześniej widział blondyna
przy fontannie. A może po prostu mu się przewidziało? Może jego tam wcale nie
było albo był to ktoś bardzo podobny do niego? To w sumie było możliwe. Wszystko
staje się możliwe, gdy człowiek tak bardzo tęskni za ukochaną osobą.
Chanyeol wrócił
do domu dopiero wieczorem. Przez ten czas włóczył się po okolicy, zaszedł nawet
do centrum, gdzie dał się skusić pewnemu staruszkowi i za jego namowami kupił
łapacza snów, mając nadzieję, że to pomoże mu w końcu przespać spokojnie
chociaż jedną noc. Zwykle Chanyeolowi udawało się zasypiać na dwie, może trzy
godziny i na tym kończył się odpoczynek. Resztę nocy albo leżał i wpatrywał się
w sufit, albo oglądał filmy w telewizji, albo słuchał muzyki i rozmyślał o
przeszłości, rozdrapując stare rany. Wątpił by ten dziwny wynalazek w
jakikolwiek sposób miał mu pomóc, jednak dlaczego miałby nie spróbować?
Ciszę panującą
w mieszkaniu przerwało głośne pukanie do drzwi. Zaskoczony nagłym pojawieniem
się kogoś Chanyeol poderwał się z fotela i poszedł otworzyć, ciekaw, kto składa
mu niezapowiedzianą wizytę i to o tej porze. Chłopak był tak mocno zaaferowany
całą tą sytuacją, że nawet nie sprawdził, kto dobija się do drzwi. Po prostu
szarpnął za klamkę i otworzył. Na widok stojącego na korytarzu Jongina,
rozdziawił lekko usta, a potem uśmiechnął się promiennie, zerkając na siedzącego
obok chłopaka Gokū.
- Hej – rzucił
Jongin, drapiąc się nerwowo po karku. – Przygarniesz nas? – spytał nieśmiało,
wyciągając zza pleców butelkę z winem.
- Jasne,
wchodźcie – zaśmiał się Chanyeol i odetchnął cicho, ciesząc się, że nie będzie
musiał siedzieć sam tego wieczoru.
Kiedy Jongin
wszedł do salonu niewiele różniącego się od tego, w którym on sam spędza całe
dnie, Chanyeol udał się do kuchni, by otworzyć wino i wyjąć z szafek kieliszki.
Nie zapominając o Gokū, nalał do miski trochę wody i postawił ją przy wejściu
do kuchni, by pies miał do niej jak najlepszy dostęp. Chwilę po tym w
pomieszczeniu pojawił się Gokū, który pierwsze wszystko dokładnie obwąchał, a
później napił się wody i wrócił do salonu, gdzie na kanapie siedział Jongin.
Chanyeol zabrał
kieliszki, butelkę z winem i udał się do dużego pokoju, nie mogąc przestać się
uśmiechać. Zaraz jednak uśmiech zniknął z jego twarzy, gdy zobaczył, że Jongin
przegląda porozrzucane po stoliku fotografie. Park wiedział, że pewnie z
czystej ciekawości zacznie zadawać pytania, a chyba nie miał sił na
odpowiadanie na nie. Mimo to nie odezwał się słowem ani nie schował zdjęć,
tylko usiadł na kanapie obok Jongina i zajął się nalewaniem wina do kieliszków.
- Mam nadzieję,
że nie pokrzyżowałem ci jakichś planów – odezwał się po dłuższej chwili Jongin,
zerkając na siedzącego obok chłopaka, który w odpowiedzi pokręcił głową i
uśmiechając się lekko, podał mu kieliszek z winem. – Twój przyjaciel? – spytał
cicho Kim, biorąc do ręki jedną z fotografii, na której Chanyeol obejmował
ramieniem niższego od siebie chłopaka.
- Tak.
Najlepszy – odpowiedział cicho Park i uśmiechnął się lekko, próbując tym
zamaskować rodzący się w jego sercu smutek. – Byliśmy ze sobą naprawdę blisko,
ale… Jego już nie ma.
- Pokłóciliście
się? – Jongin wziął do ręki kolejną fotografię i dokładnie jej się przyjrzał,
mimowolnie uśmiechając się pod nosem na widok roześmianych twarzy dwóch
chłopaków.
Przyjaciel
Chanyeola był naprawdę uroczą istotą i pewnie Jongin zakochałby się w nim od
pierwszego wejrzenia, gdyby nie fakt, że jego serce od kilku lat należało tylko
do jednej osoby. Na samą myśl o Luhanie westchnął cicho i zagryzł wargi w wąską
linię, by się nie rozkleić. Gokū, jakby wyczuwając nagłą zmianę w humorze
swojego właściciela, podszedł do niego i trącił zimnym nosem jego dłoń. Jongin
spojrzał na pupila i uśmiechnął się lekko, dziękując w duchu Luhanowi, że
sprowadził do ich domu tego psa. Gokū posiadał jakiś magiczny szósty zmysł,
który pomagał mu wyczuwać nastroje ludzi. Zawsze wiedział, kiedy Jongin go
najbardziej potrzebuje, a kiedy chce być sam, by pozbierać myśli w całość.
- Muszę
przyznać, że nigdy nie widziałem tak pięknego psa – powiedział Chanyeol,
skutecznie unikając odpowiedzi na poprzednie pytanie, czego Jongin przez
chwilowe zamyślenie nawet nie dostrzegł. – Długo już go masz?
- Niecałe dwa
lata – odpowiedział po chwili namysłu Kim i odłożył zdjęcie na stolik. – W
sumie trafił do nas całkiem przypadkiem. Poprzedni właściciel znęcał się nad
nim i mój… Luhan uratował go i zabrał do domu. Ja nie chciałem wtrącać się w
całą tę sprawę, ale uległem. Zresztą nie sposób było nie ulec Luhanowi.
Potrafił przekonać człowieka do swoich pomysłów, nawet jeśli były głupie.
- Chyba nie
żałujesz? Teraz masz oddanego przyjaciela – stwierdził Chanyeol, uśmiechając
się pogodnie do Jongina.
- Nie, nigdy
nie żałowałem i nie będę żałował tego, że wtedy uległem Luhanowi i poszedłem
odkupić Gokū od tamtego mężczyzny – przyznał chłopak i podrapał psa za uszami.
Zwierzę pod wpływem tych czułości ułożyło łeb na udzie właściciela i przymknęło
oczy, delektując się przyjemnym dotykiem. – Czasami mam wrażenie, że rozumie
mnie lepiej niż ja sam siebie rozumiem.
- Skądś to znam
– zaśmiał się Chanyeol i mimowolnie zerknął na porozrzucane po stoliku
fotografie. – Też kiedyś miałem takiego przyjaciela. Nieraz miałem wrażenie, że
czyta mi w myślach i wie doskonale, czego mi trzeba. Rozumieliśmy się bez słów.
Wystarczało czasami jedno spojrzenie i wiedzieliśmy o co chodzi.
- Brakuje ci
go, prawda? – Jongin spojrzał na siedzącego obok bruneta, który w odpowiedzi
skinął lekko głową i cicho westchnął. – Przykro mi, że już się nie
przyjaźnicie.
- Wiem, mi też
jest przykro – wyszeptał Park, po czym sięgnął po butelkę z winem i napełnił
nim puste kieliszki. – A ten Luhan, o którym wcześniej wspomniałeś, to twój…?
- To był mój
chłopak – odpowiedział Jongin, odbierając od chłopaka kieliszek z winem. – Ale
nie mówmy o nim. Nie przyszedłem tutaj, żebyśmy obaj wpadli w depresję.
- Może jesteś
głodny? Co prawda nie mam nic przygotowanego, ale zawsze możemy coś ugotować –
zaproponował Park, podnosząc się z kanapy. Spojrzał z góry na Jongina, który w
odpowiedzi skinął głową na zgodę i również wstał z siedzenia. – Lubisz ramen?
Powinienem mieć jeszcze gdzieś zachomikowane dwie paczki – dodał, kierując się
do kuchni.
- Dawno nie
jadłem, więc może być. – Jongin podążył za chłopakiem do drugiego
pomieszczenia, chcąc pomóc mu przygotować posiłek. – Też nie lubisz gotować? –
zaśmiał się, widząc szafkę pełną gotowych dań, które wystarczy jedynie zalać
wrzątkiem lub włożyć do mikrofalówki. Kiedy Chanyeol posłał mu głupawy uśmiech,
Jongin odwzajemnił go i wlał do czajnika wodę. – Ja też nie mam talentu do
gotowania. Kiedyś przywiązywałem do tego większą wagę i starałem się urozmaicać
posiłki. Poza tym miałem też dla kogo gotować. Teraz już nie mam na to ochoty.
Przeważnie coś zamawiam albo kupuję gotowe dania – powiedział i westchnął
cicho, zerkając kątem oka na stojącego w progu kuchni Gokū, który wyglądał,
jakby chciał sprawdzić, czy chłopcy za ten czas nie zrobili czegoś głupiego. –
Czasami ugotuję coś dla niego, ale sam wolę gotowe dania.
- Przynajmniej
oszczędzamy na prądzie – stwierdził beztrosko Chanyeol, przerzucając zawartość
torebek do niewielkich misek. Widząc zdziwioną minę Jongina, wzruszył ramionami
i zaśmiał się pod nosem. – Tyle chemii przyjmujemy, że potem światła nie musimy
świecić, bo sami świecimy.
- Zawsze jesteś
taki pełen optymizmu? – zapytał rozbawiony Jongin, uśmiechając się pod nosem.
- Staram się –
westchnął Chanyeol, a gdy czajnik zaczął gwizdać, zdjął go z gazu i zalał
wrzątkiem dwie miski z makaronem. – Życie dało mi nieźle w kość, ale staram się
nie poddawać. A ty? – Spojrzał na Jongina, który na to pytanie zmarszczył
czoło, nie bardzo wiedząc o co chodzi. – Jesteś optymistą czy pesymistą?
- Realistą z
odchyłami w kierunku pesymizmu – powiedział cicho Kim i zamieszał makaron, by
lepiej wchłonął wodę. Zakrył miskę płaskim talerzem i spojrzał na stojącego
obok Chanyeola. – Nie umiem patrzeć na życie tak, jak kiedyś. Brakuje mi tego.
Naprawdę brakuje, ale nie mam sił na jakiekolwiek zmiany.
- Może to
przyjdzie z czasem – stwierdził Park, a później skinął głową na wyjście z
kuchni. – Obejrzymy jakiś film? Lubisz horrory?
- Uwielbiam –
rzucił Jongin, całkowicie zapominając o złożonej samemu sobie obietnicy o
nieoglądaniu horrorów przez najbliższe dni.
*
Z miejsca, w
którym znajdował się Luhan, roztaczał się zapierający dech w piersiach widok na
panoramę miasta. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, powodując, że temperatura
obniżała się z minuty na minutę, ale jasnowłosy chłopak zdawał się w ogóle nie
odczuwać tej różnicy. Stał nieruchomo, pozwalając silnym podmuchom wiatru bawić
się kosmykami swoich włosów. Luhan zmrużył oczy przed promieniami zachodzącego
słońca i westchnął cicho, przywołując w głowie obraz roześmianej twarzy
Jongina. Tak bardzo tęsknił za tym chłopakiem. Uczucie to nie dawało Luhanowi
spokoju. Wyrzuty sumienia trawiły jego serce i sprawiały, że nie potrafił
przestać myśleć o byłym chłopaku. Martwił się o niego, przez co nie umiał
całkowicie odpuścić i zniknąć na dobre z życia Jongina. Wiedział doskonale, że
Kim również za nim tęskni i potrzebuje go, ale Luhan nic nie mógł z tym zrobić.
Nie miał prawa pojawiać się w mieszkaniu młodszego chłopaka, a mimo to łamał
ten zakaz, by móc chociaż na chwilę znów patrzeć na twarz Jongina.
- Wiesz, że nie
powinieneś tego robić?
Luhan drgnął
nerwowo i obejrzał się za siebie, zawieszając wzrok na idącym ku niemu
blondynie. Przez skupienie się na swoich myślach nie wyczuł nawet obecności
Baekhyuna. Kiedyś jego roztargnienie doprowadzi do jakiejś tragedii.
- Co masz na
myśli? – spytał Luhan, marszcząc pytająco czoło.
Baekhyun
zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową z dezaprobatą. Podszedł bliżej starszego
chłopaka i położył mu dłoń na ramieniu, spoglądając na roztaczający się przed
nimi piękny widok na panoramę miasta.
- Ty już
doskonale wiesz, co ja mam na myśli – odpowiedział z przekąsem Baekhyun i
uśmiechnął się półgębkiem. – Wiem, że ciężko jest się trzymać z boku, ale
ukazywanie się nijak im nie pomaga, a chyba tylko szkodzi. Wiem, co mówię –
dodał ciszej ostatnie słowa, spuszczając wzrok na swoje nienagannie czyste
buty. – Ciężko jest się powstrzymać, gdy
masz okazję stanąć przed nim i spojrzeć mu w oczy. Przyjrzeć się chociaż przez
kilka sekund i poczuć się jak wcześniej.
- Tobie się to
udaje – stwierdził Luhan, zerkając na profil młodszego przyjaciela.
- Nie zawsze.
Staram się jednak powstrzymywać, bo wiem, jak wiele kosztuje go każda moja
wizyta – powiedział cicho Baekhyun i usiadł na skraju dachu, opuszczając luźno
nogi. – Nie chcę mu mieszać w głowie i dawać złudnej nadziei, że jakimś cudem
może do niego wrócę. Ty też nie powinieneś tego robić. Nie dawaj Jonginowi
nadziei, bo… my nigdy nie wrócimy, rozumiesz?
Luhan zacisnął
usta w wąską linię i opuścił głowę, wciąż przetwarzając w myślach słowa
Baekhyuna. Doskonale wiedział, że nigdy nie wróci do Jongina. Już nigdy go nie
dotknie, nie przytuli, nie pocałuje. Zdawał sobie także sprawę z tego, że
pojawiając się w jego mieszkaniu tylko pogarsza sprawę. Miesza chłopakowi w
głowie, doprowadza go do obłędu, sprawia, że przestaje racjonalnie myśleć. Dla
Luhana te krótkie chwile były niczym kropla wody dla umierającego z pragnienia
człowieka. Pozwalały mu się jakoś trzymać, jednak dla Jongina były na tyle
ciężkie, że Luhan postanowił w końcu odpuścić i raz na zawsze zniknąć z jego
życia. Nie mógł być takim egoistą.
- Masz rację.
Nie możemy być egoistami – powiedział Baekhyun, tym samym przerywając starszemu
chłopakowi jego przemyślenia. Zerknął przez ramię na Luhana, który zmarszczył
zabawnie nos, mając mu za złe czytanie w myślach. – Przepraszam, ale to było
silniejsze ode mnie. – Byun podniósł się z ziemi i odwrócił się przodem do
blondyna. – Jeśli cię to pocieszy, to Jongin jest w dobrych rękach – dodał, a
potem ruszył przed siebie. Wyczuwając, że Luhan wciąż stoi w tym samym miejscu,
przystanął na chwilę i gwizdnął na chłopaka. – Chodź, mój aniołku. Musimy
jeszcze zbawić kilka zbłąkanych duszyczek.
*
Jongin zacisnął
mocniej dłoń na smyczy stojącego obok niego Gokū i spojrzał na bramę cmentarza.
Musiała minąć dłuższa chwila nim zdecydował się przez nią przejść, co
kosztowało go dużo nerwów i odwagi. Czuł, że z każdym kolejnym krokiem nogi
odmawiają mu posłuszeństwa, a serce zaczyna coraz szybciej bić w piersi. Jakby
na oślep przechodził przez kolejne alejki, lawirował pomiędzy poszczególnymi
grobami, ostatecznie zatrzymując się przy tym właściwym. Przez chwilę wpatrywał
się pustym wzrokiem w płytę nagrobka, próbując powstrzymać rosnącą w gardle
wielką gulę, która nie zwiastowała nic dobrego. Jongin odchylił lekko głowę i
spojrzał w bezchmurne niebo, jakby doszukując się w nim odpowiedzi na nurtujące
pytania. Kiedy samotna łza spłynęła po skroni, chłopak starł ją szybkim ruchem
dłoni i przeniósł załzawione oczy na nagrobek.
- Cześć, Lu –
szepnął łamiącym się głosem, ignorując intensywne spojrzenie Gokū, który
wpatrywał się w niego z nieodgadnionym smutkiem w oczach. – To już rok, jak
ciebie nie ma z nami – dodał i kucnął, by zapalić znicz.
Gokū dotknął
zimnym nosem policzka chłopaka, a później przeniósł wzrok na jego drżące
dłonie, którymi próbował zapalić zapałkę. Po kilku nieudanych próbach patyczek
nareszcie zapłonął, więc chłopak czym prędzej przyłożył go do knota znicza.
Później postawił szklane naczynie na nagrobek i objął ramieniem siedzącego obok
Gokū, mocno go do siebie przytulając.
Dookoła
panowała nieprzenikniona cisza. Tylko czasami można było usłyszeć ciche
pociągania nosem przez Jongina, który nie był w stanie zapanować nad emocjami i
pozwalał łzom spływać swobodnie po swoich policzkach. Ciężko było mu uwierzyć,
że minął już rok od śmierci Luhana. Z początku w ogóle nie dopuszczał do siebie
myśli, że tego chłopaka nie ma na tym świecie, dlatego na jakiś czas wyjechał z
miasta i zamieszkał w domu swojego przyjaciela. Tam spędził kolejne miesiące,
próbując dojść od siebie po śmierci ukochanego. Otrzymał od Sehuna ogromne
wsparcie, ale wiedział doskonale, że na dłuższą metę nie wytrzyma z nim pod
jednym dachem. Nie chodziło to, że Sehun był kiepskim współlokatorem. Wręcz
przeciwnie – należał do zbyt nadopiekuńczych osób, które za wszelką cenę chcą
pomagać innym. Właśnie to sprawiło, że Jongin wrócił do miasta i mieszkania,
gdzie przez tyle lat mieszkał z Luhanem. Miał zamiar je sprzedać, jednak
wiązało się z tym miejscem zbyt wiele wspomnień i chociaż powrót do niego nie
był łatwy, to Kim nie umiałby żyć gdzieś indziej.
- Może pewnego
dnia z powrotem stanę na nogi – powiedział, wpatrując się w płytę nagrobka i
starając się powstrzymać kolejne łzy napływające do oczu. – Może cały ten ból
odejdzie, nie będzie tak ciężko być mną i dowiem się, gdzie należę. To wydaje
się trwać wieczność, ale wiem, że pewnego dnia będzie lepiej i mój czas
nadejdzie, a ja będę szczęśliwy. Obiecuję – wyszeptał, podnosząc się w końcu z
klęczek.
Nagle uwagę
Jongina przykuł stojący niedaleko niego czarnowłosy chłopak. Kim przyjrzał mu
się dokładniej, w końcu rozpoznając w nim Chanyeola. Zaskoczony widokiem
przyjaciela postanowił mimo wszystko do niego podejść i dowiedzieć się, co robi
na cmentarzu. Jongin szarpnął za smycz i pociągnął za sobą Gokū, który
ociągając się, ruszył za właścicielem w stronę Chanyeola.
- Chan? –
Jongin niepewnie położył dłoń na ramieniu bruneta, a kiedy ten obejrzał się na
niego przez ramię, spojrzał kątem oka na płytę nagrobka i momentalnie zamarł,
widząc dobrze znane mu imię i nazwisko przyjaciela Chanyeola.
- Dzisiaj
mijają dwa lata od jego śmierci – wyszeptał Park, odwracając głowę w stronę
grobu. – Dwa długie lata odkąd nie ma ze mną Baekhyuna. Pewnie teraz sobie
pomyślisz, że jestem żałosny, bo wciąż rozpaczam, ale nie umiem inaczej… To
wciąż cholernie boli.
- W takim razie
obaj jesteśmy żałośni – stwierdził Jongin, uśmiechając się pocieszająco do
Chanyeola, który na te słowa zmarszczył pytająco czoło, wpatrując się w profil
stojącego obok młodszego przyjaciela. – Masz ochotę na spacer? Potrzebuję
towarzystwa.
Chanyeol skinął
głową na zgodę, ostatni raz spojrzał na nagrobek i ruszył powolnym krokiem za
Jonginem i Gokū. Postanowili pójść do parku, gdzie mogli spokojnie porozmawiać
o kilku sprawach z przeszłości.
Z początku po
prostu siedzieli na jednej z ławek i milczeli, wpatrując się w przestrzeń przed
sobą. W końcu jednak Chanyeol odważył się opowiedzieć o sobie, Baekhyunie i ich
długoletnim związku trwającym niemalże od liceum. Potem zszedł na temat choroby
swojego chłopaka, która w szybkim czasie doszczętnie go zniszczyła i
ostatecznie odebrała Chanyeolowi. Park długo nie mógł pogodzić się ze śmiercią
ukochanego. Opłakiwał go każdego dnia. Nawet wyjechał z miasta, mając nadzieję,
że to w jakikolwiek sposób mu pomoże ułożyć sobie życie na nowo. Niestety –
podobnie zresztą jak Jongin – nie umiał odnaleźć się w nowym miejscu i wrócił
po kilku miesiącach do miasta, w którym spędził tyle lat u boku Baekhyuna.
- Zabawne –
szepnął Jongin, gdy Chanyeol skończył opowiadać o zmarłym chłopaku. Czując na
sobie pytające spojrzenie przyjaciela, uśmiechnął się półgębkiem i uniósł wzrok
na bezchmurne niebo. – Obaj straciliśmy ukochane osoby i to w tak brutalny
sposób. Może to przeznaczenie, że się spotkaliśmy? – Kim przeniósł spojrzenie
na bruneta i posłał mu lekki uśmiech.
- Nie, ja
myślę, że Baekhyun maczał w tym palce – stwierdził Park i kiwnął głową na
potwierdzenie swoich słów. – Przed śmiercią cały czas mówił o tym, że będzie
miał na mnie oko i kiedyś postawi na mojej drodze osobę, która pomoże mi się
pozbierać.
- Nie wiem, czy
dobrze trafił – wymruczał rozbawiony Jongin, rzucając Gokū patyk. Kiedy pies
pobiegł za tymczasową zabawką, chłopak westchnął cicho i zerknął znów na
Chanyeola. – Sam potrzebuję pomocy, więc nie wiem czy jestem odpowiednią osobą,
by komukolwiek pomóc.
- Może właśnie
o to chodzi? – Chanyeol wzruszył beztrosko ramionami i usiadł bokiem na ławce,
by mieć lepszy widok na siedzącego obok chłopaka. – Osoba, która nie przeszła
przez to, co my, nie miałaby pojęcia, co czujemy. Tak przynajmniej nie będziemy
mieli pretensji do siebie o momenty słabości, kiedy mamy dość ludzi i
potrzebujemy chwili wytchnienia. Nie zdziwiłbym się, gdyby Baekhyun i Luhan
uknuli to wszystko – dodał i roześmiał się głośno, a Jongin mu zawtórował.
Kim pogłaskał Gokū
po głowie, kiedy przyniósł mu w końcu odnaleziony w wysokiej trawie patyk, a
później oparł głowę o oparcie ławki i głośno westchnął. Chanyeol był pierwszą
osobą, której opowiedział o Luhanie i jego niespodziewanej śmierci. Oczywiście
nie licząc Sehuna, bo w pierwszych tygodniach to właśnie z nim rozmawiał o
odejściu ukochanego i to w jego ramię wypłakiwał się każdej nocy, kiedy nagle
uświadamiał sobie, że Luhana już nie ma i nigdy nie będzie. Później tłumił to
wszystko w sobie, domyślając się, że ludzie zaczęliby się nad nim litować,
gdyby znali szczegóły z jego życia.
- Myślisz, że
kiedyś będzie łatwiej? – spytał szeptem Jongin, chociaż do końca nie wiedział,
czy chciał odpowiedzi na to pytanie.
- Tak. Wierzę w
to całym sercem – powiedział Chanyeol i uśmiechnął się promiennie do
przyjaciela, tym samym rozwiewając wszelkie wątpliwości związane z ich
przyszłością.
*
Baekhyun
uśmiechnął się pod nosem do samego siebie i wsunął dłonie do kieszeni
śnieżnobiałych spodni. Wyczuwając obecność swojego przyjaciela, obejrzał się za
siebie, a potem skinął głową na siedzących na ławce chłopaków i ponownie się
uśmiechnął, niemalże szczycąc się tym, że to właśnie on był twórcą tego
niecnego planu.
- A mówiłeś, że
to się nie uda – powiedział do Luhana, gdy ten stanął obok niego. – Nie sposób
nie lubić Chanyeola. Ja sam straciłem dla niego głowę w przeciągu kilku chwil.
- Ciężko jest
mi uwierzyć w to, że Jongin tak szybko się z nim zaprzyjaźnił – przyznał Luhan,
zakładając ręce na klatce piersiowej.
Próbował
stłumić w sobie rodzące się w sercu uczucie zazdrości, jednak było ono
silniejsze. Skarcił samego siebie za niepoprawne myśli i mocniej zacisnął
dłonie na swoich ramionach, jakby to miało być karą za bycie zazdrosnym o Jongina.
Przecież jemu samemu tak ciężko było dotrzeć do tego chłopaka, a tymczasem
Chanyeol zyskał jego zaufanie w przeciągu kilku tygodni.
- Nie wygłupiaj
się, mój aniołku – zaśmiał się Baekhyun, znów nie mogąc się powstrzymać przed
wniknięciem w umysł przyjaciela. – Nie bądź zazdrosny. Nie masz ku temu powodu
– dodał i jęknął głośno, gdy Luhan zdzielił go otwartą dłonią po głowie.
- Mówiłem ci,
że masz nie czytać mi w myślach! – powiedział oburzony Lu, marszcząc zabawnie
nos przez co wyglądał jak mały dzieciak, któremu się czegoś zabroniło i w taki
sposób chce pokazać swoje niezadowolenie.
- Wiem, wiem.
Po prostu to takie łatwe. W ogóle się nie bronisz – wyjaśnił pokornie Baekhyun,
rozmasowując obolałe miejsce. Kiedy Luhan odwrócił głowę, pokazał mu język,
jednak zaraz przybrał kamienny wyraz twarzy, wiedząc doskonale, że chłopak i
tak wie, co wyprawia za jego plecami. – Nie musisz być zazdrosny. Serce Jongina
zawsze będzie biło tylko dla ciebie, a niewielka pomoc naprawdę mu się przyda.
Kto jak kto, ale Chanyeol jest doskonałym lekarstwem na smutki.
- Jak ty to
robisz? – Luhan spojrzał na młodszego przyjaciela i przygryzł lekko dolną
wargę. Baekhyun zmarszczył pytająco czoło i oparł się plecami o pień drzewa,
pod którym stali od jakiegoś czasu. – Nie boisz się, że Chanyeol pewnego dnia
znajdzie sobie kogoś i zakocha się?
- Może
zabrzmię, jak wariat, ale tego właśnie chcę – odpowiedział Baekhyun i
uśmiechnął się lekko, zerkając na siedzących na ławce chłopaków, którzy
rozmawiali właśnie o wspólnych planach na weekend. Wyczuwając na sobie
przenikliwe spojrzenie Luhana, przeniósł na niego wzrok i wzruszył beztrosko
ramionami. – Chanyeol zasługuje na szczęście. Zasługuje na miłość, a ja
postaram się znaleźć dla niego odpowiednią osobę.
- Być może już
znalazłeś – stwierdził Luhan i skinął głową na odchodzących w stronę wyjścia z
parku chłopaków, którzy obejmowali się po przyjacielsku ramionami.
Baekhyun
uśmiechnął się triumfalnie i poklepał blondyna po plecach, zawieszając
ostatecznie ramię na jego barkach.
- Och, mój ty
aniołku, jeszcze tak wiele musisz się nauczyć – westchnął nonszalancko Byun i
poczochrał starszemu chłopakowi idealnie ułożone włosy, które po tym zabiegu
stały w każdą możliwą stronę. – Ale nie martw się. Mamy na to całą wieczność.
Luhan otworzył
szeroko oczy z przerażenia i spojrzał na uśmiechającego się do niego Baekhyuna,
który na widok jego miny zmarszczył pytająco czoło.
- Właśnie
uświadomiłem sobie, że spędzę całą wieczność z kimś takim, jak ty – powiedział
przejęty chłopak, za co oberwał z łokcia w żebra od Byuna. Luhan jęknął z bólu
i zmrużył groźnie oczy, wskazując palcem śmiejącego się Baekhyuna. – Masz
szczęście, że nie żyjesz, bo już był byś martwy!
*
Mam nadzieję, że jakoś przetrwaliście przez całego oneshota.
Długi, wiem, ale inaczej się nie dało. I tak brakuje mi jakiegoś zakończenia…
NIE WIERZĘ, ŻE TO JUŻ ROK, JAK MAM TEGO BLOGA! Nie wierzę
też, że nie miałam żadnej dłuższej przerwy, chociaż planowałam ich tyle sobie
zrobić. Nie umiem żyć bez blogowania i chociaż po zmianie tematyki ubyło
czytelników, to nie zraża mnie to. Mówi się trudno i płynie się dalej, prawda?
:) Najważniejsze, to być zadowolonym z tego, co się robi, a ja jestem. Chociaż
czasem dopadają mnie ogromne wątpliwości, ale Wasze komentarze zawsze je
rozwiewają.
Dziękuję za ostatni rok, za każdego obserwatora, za każdy
komentarz i wejście na bloga. Może to nie jest najważniejsze, jednak prawda
jest taka, że gdyby nie Wy, to mnie by tutaj też nie było. Wiele razy miałam
ochotę odpuścić, ale ten blog znaczy dla mnie wiele i nie mogłabym go porzucić.
Jeśli chodzi o kolejny rok, to mam pełno pomysłów na dłuższe
opowiadania i oneshoty. Wszystko będę publikować, a przynajmniej taki mam zamiar.
Plany i spoilery będę wrzucać na swojego TT (@stilexo), a jak ogarnę ładne opisy i
okładki, to reaktywuję zakładkę ‘zapowiedzi’ na blogu, gdzie wszystko
umieszczę. Na razie pozostaje tt, więc jak ktoś ma, to niech się odzywa do
mnie, bo ja nie gryzę. SERIO! :)
To chyba tyle, bo zaraz napiszę dłuższą przemowę niż ten
oneshot (aczkolwiek to chyba niemożliwe).
JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO I MAM NADZIEJĘ, ŻE
ZOSTANIECIE ZE MNĄ PRZEZ KOLEJNY ROK, BO JA SIĘ NIGDZIE NIE WYBIERAM :)
zauważyłam malutki błąd.... raz pisze: "Dzisiaj mijają trzy lata od jego śmierci" a zaraz potem pisze "Dwa długie lata odkąd nie ma ze mną Baekhyuna."... ale tak to wszystko jest dobrze ^ ^
OdpowiedzUsuńcieszę się że to już rok! i oczywiście, ja zostanę :3 może nie byłam od początku ale.. będę już ^ ^
uwielbiam Twoje opowiadania. wyciskają ze mnie łzy, powodują uśmiech... tyle emocji naraz ;;
hwaiting w dalszej pracy! <3
Omo, dziękuję za zwrócenie uwagi! Nie mam pojęcia, jak to się stało, że wkradł się taki błąd -.- zaraz poprawiam :)
UsuńPamiętam, jak Twój blog zaczynał, jak wstawiłaś "Zawsze wiernego", a wszyscy płakali i przeżywali historię Jongina i Luhana ;; jeju... to było tak cholernie dawno, chociaż czas płynął z prędkością światła.
OdpowiedzUsuńTen oneshot oraz ten z Sekaiem jest moim ulubionym póki co, ale może się to zmienić, skoro masz w planach napisanie kolejnych tekstów.
Kurczę, przeczytałam tę kontynuację z rana, jak się obudziłam, ale nie mogłam się zabrać za skomentowanie. W każdym razie, jestem pod wrażeniem.Trochę brakowało mi opowiadań z koreańcami, ale wiem, że chwilowa odskocznia od nich wyjdzie wszystkim na dobre. Będziemy jeszcze bardziej tęsknić za twoimi dziełami :3
Także, Witness. Z okazji rocznicy bloga chcę życzyć Ci mnóstwo weny, pomysłów, czasu i motywacji do pisania. Rozwijania swoich umiejętności i wszystkiego co najlepsze! :)
Nie będę streszczać całego shota, ale powiem, że troszkę mnie zaskoczył. Taki Happy Virus i taki zdołowany Kai pasują do siebie. No i mam nadzieję, że Baekhyun i Luhan dopilnują, by Chan przerzucił nieco swojej energii na Jongina. ^^
Liczyłam na coś więcej, trochę czułych gestów i te sprawy, ale mimo to nie zawiodłaś mnie, bo jak widać - wszystko zmierza w dobrym kierunku. I dobrze. :D
Dziękuję Ci za cały trud i czas, jaki poświęciłaś temu blogowi. Jesteś najlepsza, Witness.
P.S No to teraz czekam na drugą część kontynuacji :D
To ja dziękuję za ten komentarz :) osobiście tęsknię już za pisaniem o Skośnych, zwłaszcza o EXO, więc pewnie niedługo zacznę coś pisać, zwłaszcza że mam kilka pomysłów na opowiadania o nich :)
UsuńPróbowałam się trzymać, ale nie wyszło i na sam koniec jedna łza mi poleciała :3 bardzo mi się podobało, chyba nawet bardziej niż 'zawsze wierny'. A chyba najbardziej to podobał mi się koniec, to jak Baek powiedział, że chciałby szczęścia dla Chanyeola. I ma rację, Luhanowi pewnie jeszcze trochę czasu zajmie zanim pogodzi on się z myślą, że Kai mógłby zakochać się w kimś innym niż on.
OdpowiedzUsuńTak czekałam cały czas kiedy pojawi się Baek (no tak, nie trudno zauważyć, że to do niego mam największą słabość xd) i tak jak pojawił się Chanyeol, a Baekhyuna jeszcze nie było to tak zaczęłam się zastanawiać czy on też nie będzie tu tak jak Luhan. Na początku myślałam, że to Jongin ma po prostu zwidy, że to może od tego, że za dużo pije czy coś :D ale fajnie to jednak zrobiłaś, chłopcy jako anioły, które strzegą swoich chłopaków. I to jak Baek mówił na Luhana 'aniołku' awww :3
Niby zaczął się trochę smutnawo i poruszał takie tematy, to jednak odebrałam ten rozdział bardzo pozytywnie. No bo w sumie to i się tak skończył :) i jeszcze Goku wprowadził tutaj tak dużo pozytywnej energii, to jak się 'opiekował' Jonginem.
I jeszcze na koniec muszę Ci powiedzieć, że jestem bardzo z Ciebie dumna, kolejny bardzo dobry rok i kilka świetnych opowiadań (jej, jakby to policzyć na rozdziały + oneshoty, mnóóóstwoo :D) tylko pozazdrościć. I podziękować, że się z nami tym dzielisz :3
Wiesz co? To zarazem jest tak piękne i smutne, że wciąż nie mogę cię pozbierać. Łzy same lecą, mimo, że próbuję z nimi walczyć. Już od początku było mi niesamowicie smutno czytając o cierpieniu Jongina. Poza tym te rozmowy z Luhanem... Wiedziałam, że czytając drugą część tego opowiadania, będę musiała zaopatrzyć się w chusteczki.
OdpowiedzUsuńNiesamowicie podobał mi się pomysł, że z Luhana i Baekyuna zrobiłaś takich kochanych aniołków, którzy przez cały ten czas opiekowali się chłopakami. ;) No i ta końcówka... Biedny Luhan skazany na całą wieczność z Baekhyunem. :D
To było niesamowite <3
Ach, no i życzę ci dużo weny, abyś mogła tworzyć kolejne tak cudowne opowiadania i oneshoty, które uwielbiam <3
Och! Jakie to piękne było i pomysłowe zarazem. Dwoje nieżyjących chłopaków łączy siły by pomóc swoim miłościom na ziemi? Bosko! <3 Byłam wzruszona i rozbawiona zarazem zachowanie Baek'a i Luhana, byłam wzruszona powolnym odkrywaniem uczuć do drugiej osoby przez Kaia i Chana <3 To był tak śliczny oneshot, że brakuje mi słów :) Do tego pupil Kaia, kochane psisko <3 Psy w opowiadaniach silnie kojarzą mi się z tobą :D
OdpowiedzUsuńPragnę ci również podziękować za ten rok, który spędziliśmy czytając twoje cudowne historie. Zarazem nie mogę się doczekać tych, które piszesz i tych, które dopiero rodzą się w twojej głowie. Obyś nigdy nie porzuciła bloga, bo co to będzie bez ciebie na blogosferze? :D Więc karm swoją wenę, karm! :D
Z chęcią podejrzę zapowiedzi. Jak masz ochotę się skontaktować, to owszem, mam Twittera: @Tea_Amoo Aczkolwiek ostrzegam, że są tam same głupoty, więc nie bardzo się nim chwalę. Niemniej zapraszam do pogawędki :*
Pozdrawiam ciepło!
Ja też nigdzie się nie wybieram :D I gratuluję rocznicy bloga, mam nadzieję, że kolejny rok minie tak samo dobrze, jeśli chodzi o Twoje opowiadania czy one shoty.
OdpowiedzUsuńFaktycznie ta jednoczęściówka jest długa, ale ponieważ to kontynuacja mojej ulubionej, jeśli chodzi o wszystkie, które do tej pory opublikowałaś, czytałam z ogromną przyjemnością. Znowu chciało mi się ryczeć, kiedy opisywałaś, jak Jongin stopniowo doprowadza się do ruiny, nie mogąc sobie poradzić ze śmiercią Luhana, nawet jeśli minęło od niej sporo czasu. Zdaje się, że gdyby nie wsparcie Goku, to Kim skończyłby znacznie gorzej. Pojawienie się Chanyeola również wiele zmieniło. W sumie często się zdarza, że wspólna przeszłość, nawet okropnie bolesna, zbliża do siebie dwójkę kompletnie obcych sobie ludzi. Tak było i w tym przypadku. Mam nadzieję, że znajomość Jongina i Chanyeola się rozwinie; niekoniecznie muszą zostać parą, wystarczy przyjaźń, która na pewno sprawi, że w końcu obaj staną na nogi. Fajnie, że połączyłaś świat rzeczywisty z "zaświatami", gdzie Lu i Baekhyun mogli normalnie ze sobą rozmawiać i jednocześnie czuwać nad swoimi partnerami, z którymi rozłączyła ich śmierć. Nadal pozostaję przy opinii, że to moja ulubiona historia Twojego autorstwa.
Życzę weny <3
Gdy się kogoś kocha szczerze, bezwarunkowo ta miłość nie odejdzie od nas nawet z biegiem lat. Śmierć kogoś bliskiego potrafi sprowadzić drugiego człowieka na samo dno. Ból i tęsknota po nim pozostaje na zawsze i doskonale rozumiem Jongina, choć krajało mi się serce, gdy czytałam o tym, jak mu jest źle. Ale Luhan nad nim czuwał nawet jeśli o tym nie wiedział. Tak samo, jak Baekhyun czuwał nad Chanyeolem. Fajnie, że Kai i Goku się spotkali. Myślę, że dzięki temu to wszystko potoczyło się w taki, a nie inny sposób.
OdpowiedzUsuńGratuluję rocznicy bloga! Oby jak najdłużej :).
Wylapalam pare drobnych błędów, Ale nadal czyta się przyjemnie. Zakończenie jest dobre, nawet lepiej, ze są przyjaciółmi, a nie partnerami tak od razu.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę 1 część, ale ta też nie pogardze. Luhan i Baek, sounds gay. :33 i dobrze, że jest długie. Krótkie są zbyt banalne i przewidywalne.
Gratuluję wytrwałości. :) Mam nadzieję, że zostaniesz na tym blogu przez następny rok i kolejny i jeszcze i jeszcze... i tak jak najdłużej. :))
OdpowiedzUsuńTen Oneshot był piękny. <33 Z początku myślałam, że Luhan to żywy człowiek, jakiś przyjaciel Jongina. Dopiero potem dotarło do mnie, że to duch. Heh, fajnie to wymyśliłaś, bo na początku nie dało się tak od razu zorientować. :) To przykre, że oboje stracili ukochane osoby, ale cieszę się, że Luhan i Baekhyun doprowadzili do ich spotkania. Tera zapewne będzie im łatwiej. :) To nie było mądre ze strony Luhana, że go tak odwiedzał. Powinien od razu odpuścić, skoro widział, że tak źle to wpływa na Jongina. No, ale rozumiem, że było mu ciężko odejść. On też cierpiał. Jej... smutne to opowiadanie, mimo takiego zakończenia. ;c Aż się łezka kręci w oku.
Jak zwykle późno, ale jestem ^^ ja zamierzam czytać Twoje opowiadania przez kolejny rok albo i kilka, jeśli nadal będziesz pisać xd
OdpowiedzUsuńco do opowiadania to ma fajny klimat, chociaż momentami trochę dołujący, bardzo dobrze się je czyta, wątek fantastyczny też jest na plus, uwielbiam to ^^
Nie umiem pisać długich i rozbudowanych komentarzy, więc zakończę tutaj, życzę weny na dalsze opowiadania :D