Rozdział ósmy: Wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Jongin nie mógł dłużej znieść
paplaniny Luhana. Czuł, że jeśli ten chłopak wypowie jeszcze choć jedno słowo,
to w końcu straci cierpliwość i to spotkanie nie skończy się dobrze. Fakt,
Luhan był bardzo dobrym tancerzem, nauczycielem także, ale to nie upoważniało
go do tego, by traktować Jongina w ten sposób. Ciągle zwracał mu uwagę, nie
szczędząc przy tym kąśliwych tekstów, krytykował niemalże każdy pomysł bruneta,
po czym chwilę później wpadał na podobny, uważając go za doskonały. Jongina
powoli krew zalewała i gdyby nie fakt, że na chwilę przyszedł do nich Lay,
pewnie rozszarpałby tego chłopaka na kawałki. Niestety wizyta Yixinga nie
trwała zbyt długo, bo jak się okazało, przyniósł jedynie Luhanowi dokładny plan
zbliżających się zawodów tanecznych.
- Okay, to zacznijmy od początku
– zaproponował Lu, odkładając na stolik plik kartek. Spojrzał kątem oka na
wykończonego Jongina i uśmiechnął się pod nosem.
Wiedział doskonale, że brunet
ledwo żyje i pewnie marzył jedynie o tym, żeby wrócić do domu i odpocząć, jednak
Luhan nie miał zamiaru mu odpuścić. Odczuwał dziką satysfakcję, patrząc na wykończonego
chłopaka, który mimo wszystko stara się robić dobrą minę do złej gry. Przecież
był zbyt dumny, by okazać słabość, a co dopiero prosić Luhana o skrócenie
zajęć.
- Co to za zawody? – zapytał
Jongin, podchodząc do stolika. Sięgnął po kartki i dokładnie im się przyjrzał.
– Startujecie w duecie?
- Tak, zgłosiliśmy się jakieś dwa
miesiące temu. Przez to całe zamieszanie nawet o tym zapomniałem – powiedział
Luhan, zaczesując włosy na jedną stronę, tym samym ukazując mocno wygolony
prawy bok. – Musimy jeszcze dopracować układ, bo zostało niewiele czasu.
- Lay jest świetnym tancerzem,
więc na pewno wygracie – stwierdził Jongin, specjalnie dając nacisk na to, że
to nie Luhan jest tym lepszym w ich duecie.
- Uważasz, że ja nie jestem
wystarczająco dobry? – Szatyn zaśmiał się pod nosem, zakładając ręce na torsie.
Unosząc jedną brew, przyjrzał się dokładnie brunetowi, który jedynie uśmiechnął
się zadziornie i odłożył kartki na miejsce. – Uważasz się za lepszego ode mnie,
prawda?
- Czy to nie jest oczywiste? –
Jongin wzruszył obojętnie ramionami i już miał podejść do swojej torby, która
leżała na podłodze przy drzwiach, gdy nagle poczuł wokół nadgarstka silny
uścisk dłoni Luhana. Brunet powiódł wzrokiem po ręce starszego chłopaka,
ostatecznie zatrzymując go na jego twarzy. Przez chwilę niczym zahipnotyzowany
wpatrywał się intensywnie w ciemne oczy szatyna, raz po raz zerkając też na
jego lekko rozchylone usta. Atmosfera pomiędzy chłopakami nagle stała się tak
gęsta, że z łatwością można by ją kroić nożem. – Co? – wydusił z siebie w końcu
Jongin i odchrząknął nerwowo, chcąc pozbyć się tej dziwnej chrypki.
- Uważasz się za lepszego? –
powtórzył Luhan, nagle poważniejąc. W sekundzie uśmieszek zniknął z jego lekko
zarumienionej twarzy, a w oczach pojawił się dziwny błysk. – Przekonamy się?
- Chcesz urządzić zawody? –
zaśmiał się brunet, jednak zaraz się uspokoił i mrużąc groźnie oczy, spojrzał
uważnie na Luhana. – W porządku. Przekonajmy się, który jest lepszy.
Szatyn rozluźnił uścisk dłoni
wokół nadgarstka młodszego chłopaka i odsunął się o krok od niego. Musieli
jeszcze tylko znaleźć osobę, która oceni ich zmagania. Luhan w pierwszym
odruchu od razu pomyślał o Yixingu, jednak zaraz przypomniał sobie o tym, że
tego dnia kończył zajęcia wcześniej, a poza tym wspominał coś o zaproszeniu
Bomi na kawę. Tak więc nie pozostało mu nic innego, jak tylko zawołać Taemina –
jednego z najlepszych tancerzy w całej szkole i być może nawet w Seulu.
Znajdował się on już na tak wysokim poziomie, że nie sposób było go pokonać w
zawodach, dlatego też Taemin rzadko brał w nich udział, chcąc dać szansę innym
tancerzom.
- To może nauczę was mojego
nowego układu? Wymyśliłem go kilka dni temu – zaproponował Lee, spinając nieco
dłuższe włosy w niedbałego kucyka.
- Myślę, że to będzie dobry
sprawdzian – przyznał Luhan, posyłając Jonginowi zadziorny uśmieszek. – Niech
wygra lepszy – dodał nieco ciszej, chcąc tym jeszcze bardziej wkurzyć młodszego
chłopaka.
Taemin zaśmiał się pod nosem i
włączył na swoim tablecie odpowiednią piosenkę. Już parę razy zdarzyło mu się
współpracować z Luhanem, jednak jeszcze nigdy nie widział go tak bardzo
zdeterminowanego. Domyślił się, że szatyn chce utrzeć nosa temu nieco zarozumiałemu
Jonginowi, jednak z tego, co zdążył zauważyć, brunet także nie zamierzał
odpuścić. Kiedy w grę wchodziła męska duma, wszystkie chwyty były dozwolone. Kiedyś
Taemin był taki sam. Też za wszelką cenę próbował udowadniać wszystkim, że jest
najlepszym tancerzem i chociaż wtedy mało kto w niego wierzył, to w końcu
pokazał na co go stać.
Kolejna godzina minęła chłopakom
w zaskakująco szybkim tempie. Nim się obejrzeli, Taemin przedstawił kilka razy
swoją choreografię, a potem spokojnie usiadł sobie pod ścianą skąd miał na nich
doskonały widok. Specjalnie wybrał skomplikowany układ taneczny, by nieco
utrudnić im to zadanie, jednak oni i tak jakimś cudem zapamiętali większość z
figur. Taemin znalazł się w poważnych tarapatach i momentalnie pożałował, że dał
się w to wciągnąć. Obaj byli bardzo dobrymi tancerzami, może Jongin był
odrobinę lepszy, jednak Lee wiedział, o co tak naprawdę chodziło w tych ich
„zawodach”. Kiedy skończyli tańczyć, podniósł się z podłogi i uśmiechnął się
pod nosem, wsuwając dłonie do kieszeni dresowych spodni.
- Luhan był lepszy – powiedział
Taemin, posyłając szatynowi znaczący uśmieszek.
- Chyba w myleniu kroków –
mruknął wyraźnie rozczarowany tym wyborem Jongin.
- Muszę już iść. Zaraz zaczynam
zajęcia – dodał rozbawiony Taemin, puszczając uwagę bruneta mimo uszu. –
Powodzenia!
- Dzięki za pomoc! – Luhan
odprowadził rudzielca do drzwi i na koniec uśmiechnął się do niego szeroko. –
Teraz to już w ogóle nie będę miał życia – wymruczał cicho, zerkając przez
ramię na Jongina, który z niezwykłą zaciętością dalej ćwiczył choreografię
Taemina. – Dawno nie spotkałem kogoś tak ambitnego i upartego.
- Nie będziesz miał z nim łatwo,
ale mam wrażenie, że twój wysiłek nie pójdzie na marne – powiedział cicho
Taemin i poklepał Luhana po ramieniu. – I nie odpuszczaj – dodał, po czym
wyszedł na korytarz, jeszcze raz uśmiechając się do szatyna.
Luhan zamknął za nim drzwi i
oparł się o nie plecami, wlepiając spojrzenie w tańczącego Jongina. Szatyn
musiał przyznać, że ten chłopak miał ogromny talent i potencjał, by zostać
jednym z najlepszych tancerzy. Luhan doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że
za kilka tygodni Kim spakuje się i wróci do Busan, dlatego tak bardzo nie
chciał się do niego przywiązywać. Niestety uczucia były silniejsze od rozumu i
chociaż Luhan każdego dnia próbował z nimi walczyć, to ostatecznie i tak dawał
za wygraną, pozwalając im sobą zawładnąć.
- Pójdziemy coś zjeść? – zapytał
nagle Luhan, tym samym przerywając nieznośną ciszę, jaka zapanowała po wyjściu
Taemina.
- Nie jestem głodny – burknął pod
nosem Jongin, nawet nie próbując ukryć złości na starszego chłopaka. – Chcę
jeszcze poćwiczyć ten układ.
- Daj spokój – zaśmiał się
szatyn, podchodząc do Jongina. Złapał go za ramię i odwrócił przodem do siebie.
– Chodź i nie marudź. Po takim treningu koniecznie musimy zjeść porządny obiad.
- Ja nie muszę.
- Aish! Jaki ty jesteś uparty! – Luhan z bezradności wyrzucił ramiona
w powietrze, a potem spojrzał z politowaniem na bruneta. – Pakuj się. Na
dzisiaj koniec. Idziemy na obiad – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu, a
potem sam zaczął zbierać swoje rzeczy.
Kim prychnął pod nosem, nie
zamierzając tak łatwo odpuścić. Nienawidził, gdy ktoś narzucał mu swoją wolę.
Im bardziej ta osoba na niego naciskała, tym bardziej on się wycofywał i zamykał
w sobie. Jongin nie rozumiał, dlaczego Luhan czasami tak bardzo nalegał, by coś
zrobił. Gdyby nie on, Kim pewnie nie zgodziłby się na te zajęcia z tańca, bo
Eunji w końcu odpuściłaby dalsze nagabywanie i dałaby spokój. Luhan niestety
był bardziej uparty i widać było, że nie odpuściłby dopóki Jongin by się nie
zgodził.
- Czekam na ciebie na zewnątrz –
poinformował Luhan, zabierając zarówno swoja torbę, jak i tę Jongina, tym samym
nie pozostawiając chłopakowi większego wyboru.
Brunet wziął głęboki wdech,
policzył do dziesięciu, a gdy troszkę się uspokoił, wyszedł z sali treningowej.
Luhan czekał na niego na korytarzu, trzymając w dłoniach obie torby. Kiedy
Jongin podszedł bliżej, rzucił mu jego rzeczy i ruszył w stronę wyjścia z
budynku, nie zwracając większej uwagi na niezadowoloną minę bruneta. Luhan
rzadko stawiał na swoim, rzadko też był aż tak bardzo uparty w stosunku do
innych osób. Tym razem jednak czuł, że po prostu musi taki być.
Choć raz chciał zawalczyć o
swoje, a nie uciekać z podkulonym ogonem, bo los stawiał mu na drodze
przeszkody.
*
Potupując nerwowo stopą, Yixing
wytarł spocone dłonie w spodnie i drgnął przestraszony, kiedy drzwi otworzyły
się z rozmachem, a do pomieszczenia weszła uśmiechnięta od ucha do ucha Bomi.
Chłopak uśmiechnął się do niej szeroko, przez co w jego policzku utworzył się
uroczy dołeczek, a potem poderwał się z ławki i odchrząknął nerwowo, chcąc
zwrócić na siebie uwagę dziewczyny. Niedawno skończyli wspólne zajęcia, podczas
których uczył ją ostatniego układu tanecznego, więc musiał się pospieszyć,
jeśli chciał zaprosić Bomi na randkę. Na samą myśl o tym jego żołądek boleśnie
się skurczył, a dłonie znów zaczęły się pocić.
- Lay, wszystko w porządku? –
zapytała wyraźnie zaniepokojona blondynka, podchodząc do chłopaka. Położyła
dłoń na jego ramieniu, jednak zaraz ją odsunęła, czując dziwny prąd
przepływający przez rękę. Zdezorientowana zamrugała kilkakrotnie powiekami, po
czym przeniosła wzrok na twarz bruneta.
- Pójdziesz ze mną na kawę?
Niedaleko jest taka fajna kawiarnia – powiedział szybko Yixing i na chwilę
wstrzymał oddech, obserwując dokładnie reakcję Bomi. Blondynka otworzyła
szeroko oczy z zaskoczenia i nim zdołała odpowiedzieć, chłopak znów się
odezwał: - Oczywiście jeśli nie chcesz, to ja to zrozumiem. Niby dlaczego
miałabyś chcieć ze mną iść na kawę. W końcu jestem tylko twoim nauczycielem.
Nie musisz…
- Yixing! – parsknęła Bomi,
łapiąc bruneta za rękę. Zaśmiała się pod nosem, widząc jego minę, i pociągnęła
go w stronę wyjścia z sali. – Chętnie pójdę z tobą na kawę. Myślałam, że nigdy
mnie nie zaprosisz! – dodała, uśmiechając się promiennie.
- Wiesz, nie traktuj tego, jak
randki – wypalił Yixing, jednak zaraz tego pożałował, gdy zobaczył, jak wielką
przykrość sprawił dziewczynie tymi słowami. – Chyba że chcesz… Bo ja nie mam
nic przeciwko temu, żeby to była randka.
Bomi ponownie się uśmiechnęła,
ale nie odpowiedziała. Wciąż trzymając Yixinga za rękę, ruszyła w stronę
wyjścia ze szkoły. Nie mogła uwierzyć, że wiecznie nieśmiały i dumający w
obłokach Lay nareszcie zdobył się na odwagę i zaprosił ją na randkę. Co prawda
wyobrażała ją sobie nieco inaczej, ale kawa w pobliskiej kawiarni też była
dobrym sposobem na spędzenie wspólnie czasu. Zresztą nieważne, gdzie mieli
pójść. Najważniejsze, że będą tam razem. Równie dobrze mógłby ją zabrać na
nudny wykład o rozmnażaniu stawonogów, a ona i tak byłaby w siódmym niebie.
- A nie musisz iść do Dahye? –
spytała Bomi, w końcu uświadamiając sobie, że wciąż trzyma dłoń Yixinga.
Speszona od razu ją puściła i nerwowo poprawiła włosy, chcąc ukryć zażenowanie.
- Jest z chłopakami.
- Chyba bardzo ją polubili.
Yixing kiwnął głową na zgodę i
uśmiechnął się lekko. Chłopakowi wciąż ciężko było uwierzyć w to, że jego
przyjaciele tak szybko zaakceptowali fakt, że ma dziecko. I to w dodatku z
Yookyung, której przecież szczerze nienawidzili i wszyscy doskonale o tym
wiedzieli. Prawda, Dahye nie była niczemu winna, nie mogła nic poradzić na to,
że trafiła na tak wyrodną matkę, która miesiąc po jej urodzeniu zrzekła się
praw rodzicielskich i wyjechała do Japonii, chcąc zrobić zawrotną karierę jako
modelka.
Lay o ciąży dowiedział się od
Yookyung kilka tygodni po tym, jak wrócili znad morza. W pierwszej chwili
myślał, że dziewczyna kłamie i chce po prostu wzbudzić w nim wyrzuty sumienia,
tym samym zmuszając go do powrotu. Nie chciał nawet uwierzyć, gdy pokazała mu
pozytywny test ciążowy ani wtedy, gdy lekarz zrobił USG i potwierdził ciążę.
Yookyung była już wtedy w trzecim miesiącu, jednak Lay nie mógł mieć pewności,
że to jego dziecko. Nie chciał kolejny raz dać się nabrać na jej gierki.
Dopiero po zrobieniu testów DNA, które potwierdziły jego ojcostwo, Yixing
zaakceptował fakt, iż ma dziecko.
Z początku w ogóle nie mógł
przyzwyczaić się do tego, że jest ojcem. To było takie nierealne i
nieprawdopodobne. Jego rodzice nie posiadali się z radości, bo w końcu w
rodzinie pojawiła się drobniutka i niesamowicie słodka Dahye, jednak dla
Yixinga to wszystko działo się za szybko. Był młody, chciał się jeszcze
wyszumieć i wykorzystać najlepsze lata swojego życia do maksimum. Z dnia na
dzień musiał dorosnąć i nauczyć się bycia odpowiedzialnym za drugiego
człowieka. Mimo wszystko nie chciał wracać do Chin, chociaż rodzice namawiali
go do tego, obiecując, że będą mu pomagać przy wychowywaniu Dahye. Yixing wolał
zostać w Seulu, bo w końcu z tym miastem od kilku lat wiązał swoją przyszłość.
Nie zmienił zdania nawet wtedy, gdy Yookyung oznajmiła, że odchodzi i wyjeżdża
na inny kontynent. Kilka dni później wcieliła plan w życie, a niedługo po tym
Yixing otrzymał dokumenty z sądu potwierdzające to, że Yookyung zrzekła się
praw rodzicielskich do Dahye, tym samym całkowicie znikając z życia Laya. Z
jednej strony chłopak poczuł ogromną ulgę, bo wiedział, że dziewczyna nie
będzie już więcej mieszać i nareszcie da mu spokój, ale z drugiej strony miał
do niej wielki żal, że tak łatwo odpuściła bycie matką. W końcu kiedyś Dahye
zapyta, gdzie jest jej mama i co wtedy powie? Że wyjechała robić karierę
modelki? Że tak naprawdę nigdy jej nie chciała i rozważała nawet usunięcie
ciąży?
- Wszystko okay? – Bomi położyła
dłoń na ręce Yixinga i uważnie mu się przyjrzała.
- Tak, zamyśliłem się trochę –
powiedział nieco zawstydzony, lekko się uśmiechając. – Chodźmy – dodał,
otwierając na oścież drzwi kawiarni. Skinięciem głowy przywitał się stojącym za
ladą Minseokiem i zaprowadził Bomi do swojego ulubionego stolika, który
znajdował się w ustronnym miejscu. Jak na dżentelmena przystało, odsunął
krzesło, a kiedy dziewczyna na nim usiadła, przysunął ją do stolika. Sam zajął
miejsce naprzeciwko blondynki i podał jej kartę menu. – Wybierz, co chcesz. Ja
stawiam.
Bomi uśmiechnęła się promiennie i
zmarszczyła zabawnie nos, przeglądając dokładnie ofertę kawiarni. Yixing przez
chwilę przyglądał się dziewczynie, wciąż nie mogąc uwierzyć we własne
szczęście. Jeszcze jakiś czas temu wydawało mu się, że już nic lepszego prócz
Dahye go nie spotka, aż nagle los postawił na jego drodze Bomi i wszystko się
zmieniło. Poukładane w miarę życie Laya ponownie obróciło się o sto
osiemdziesiąt stopni, a on pierwszy raz od bardzo dawna poczuł szybsze bicie
serca na widok Bomi. Działo się tak za każdym razem, gdy ją widział i chociaż z
początku był pewien, że to minie, tak z czasem uświadamiał sobie, że wcale nie
chce, by to uczucie straciło na swej sile. Pragnął tego, potrzebował bliskości
drugiej osoby, stabilizacji. Potrzebował miłości i miał nadzieję, że właśnie
Bomi mu to wszystko zapewni.
- Cześć Yixing – rzucił na
powitanie Minseok, zatrzymując się przy ich stoliku. – Co zamawiacie?
- Dla mnie czekolada na zimno –
powiedziała Bomi, oddając rudowłosemu kartę menu.
- Dla mnie to samo – dodał
Yixing, uśmiechając się do chłopaka.
Kiedy Minseok odszedł w swoją
stronę, brunet ponownie spojrzał na siedzącą naprzeciwko niego Bomi i
uśmiechnął się do niej promiennie. Pamiętał doskonale, jak bał się powiedzieć
jej o Dahye. Wydawało mu się wtedy, że dziewczyna się wystraszy i przestanie
przychodzić na zajęcia albo zacznie traktować go z ogromnym dystansem. Tak się
jednak nie stało. Bomi już po pierwszym spotkaniu z Dahye bardzo ją polubiła i
chociaż z początku była nieco wycofana, tak z czasem przywiązała się do córki
Yixinga, nazywając siebie jej ciocią. Nie było dnia, żeby o nią nie pytała,
często także zajmowała się Dahye, gdy chłopak musiał zostać dłużej w szkole
tanecznej. Dzięki temu ta dwójka jeszcze bardziej się do siebie zbliżyła,
jednak Yixing wciąż nie miał w sobie odwagi, by przenieść tę znajomość na
kolejny poziom. Nie wiedział, czy Bomi także tego chce. A co jeśli traktuje go
tylko jak przyjaciela, a pomaga mu z litości? W końcu do tej pory nie miał zbyt
wielu bliskich osób, które byłyby w stanie mu pomagać.
- Gdzie jesteś? – zapytała Bomi,
łapiąc chłopaka za rękę. Yixing zamrugał kilkukrotnie powiekami i posłał
dziewczynie pytające spojrzenie. – Znowu odpłynąłeś gdzieś myślami.
- Przepraszam – szepnął wyraźnie
speszony, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że Bomi trzyma go za rękę. Niemalże
z przerażeniem popatrzył na ich dłonie, a potem na twarz dziewczyny i nerwowo
przełknął ślinę. Oczywiście podczas tańca nieraz zdarzało im się trzymać za
ręce, ale robili to, bo wymagała tego choreografia. Teraz było zupełnie
inaczej, tak naturalnie. – Ostatnio
mam tak wiele na głowie. W dodatku jeszcze te zawody. Zastanawiam się nad
zrezygnowaniem.
- Co? Dlaczego? – spytała
zaskoczona Bomi.
- Nie mamy jeszcze gotowego
układu, a czasu zostało niewiele. Przecież nie pójdziemy tam z byle czym –
powiedział, przesuwając delikatnie kciukiem po wierzchu dłoni blondynki.
Zerknął spod opadającej na oczy grzywki na jej twarz i lekko się uśmiechnął. –
Nie mam głowy do tego.
- Ale nie możecie ot tak odpuścić
– stwierdziła morowo dziewczyna. – Jeśli chcesz, to będę codziennie zajmować
się Dahye, żebyś miał więcej czasu na treningi. Mogę nawet zrezygnować ze
swoich zajęć. Przecież ten mój taniec i tak do niczego się nie nadaje.
- Nie, to nie o to chodzi –
westchnął Yixing. Czując na sobie przenikliwe spojrzenie Bomi, odwrócił wzrok w
przeciwną stronę i nerwowo zagryzł wargi w wąską linię.
- Nie rezygnuj z tych zawodów –
poprosiła cicho dziewczyna, przenosząc dłonie na szklankę z zimną czekoladą. –
Oboje doskonale wiemy, jak bardzo zależy ci na tańcu, a to jest szansa na
wybicie się. Sam mówiłeś, że tam będzie pełno profesjonalnych tancerzy. Może
któryś z nich zaproponuje ci współpracę? – Bomi uśmiechnęła się zachęcająco i
złożyła dłonie jak do modlitwy, robiąc przy tym maślane oczka do Yixinga. –
Luhan jest genialnym tancerzem, więc razem na pewno wymyślicie jakąś
choreografię i zobaczysz, że zajmiecie pierwsze miejsce!
- Nie dasz mi spokoju, prawda? –
Lay zaśmiał się pod nosem, przyglądając się z rozbawieniem Bomi, która jedynie
uśmiechnęła się promiennie i pokręciła głową w odpowiedzi. – Okay. Zadzwonię
później do Luhana i od jutra zaczniemy pracować nad choreografią.
*
Jongdae tego dnia nie był w
najlepszym humorze, wszystko go drażniło, nawet kapiąca z kranu woda.
Najchętniej zaszyłby się w zaciszu swojego pokoju i nie wychodził z niego przez
kilka kolejnych dni, byleby tylko mieć pewność, że nie spotka na swojej drodze
Baekhyuna. Chen doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że po tym, co Byun mu
wyznał, już nic nie będzie takie, jak dawniej. Ich relacje w momencie uległy
diametralnej zmianie i chociaż Jongdae próbował o tym nie myśleć, to i tak
wciąż wracał do chwili, kiedy Baekhyun wyznał mu miłość. Z początku Kim nie
wziął tego na poważnie, uważając, że to zwykła paplanina ledwo przytomnego
Byuna, który zapewne nie zdawał sobie sprawy z tego, co mówi. Chen miał
nadzieję, że następnego dnia Baekhyun o wszystkim zapomni. Niestety ten
doskonale pamiętał to, co powiedział Chenowi tuż przed zaśnięciem.
- Wiem, że ty mnie nie – wyszeptał cicho Byun, kiedy nazajutrz rano
siedzieli razem przy stole i próbowali zjeść przygotowane przez Jongdae
śniadanie. – Po prostu poczułem potrzebę powiedzenia ci tego. Już nie mogłem
dłużej tego w sobie tłumić. Przepraszam.
- Przepraszasz za to, że mnie kochasz? – spytał niepewnie Chen, chociaż
tak naprawdę nie miał ochoty na dalszą rozmowę. Najchętniej uciekłby do swojego
domu i nie pokazywał Byunowi na oczy przez resztę życia. – Lubienie kogoś nie
jest twoim wyborem. To idzie z twojego serca.
- Próbujesz mnie pocieszyć? – Baekhyun uśmiechnął się drwiąco,
odstawiając na stolik kubek z herbatą. – Bo jeśli tak, to nie musisz. Już i tak
czuję się wystarczająco zażenowany. Nie chciałem tego, naprawdę. Sam nie wiem,
jak i kiedy to się stało – powiedział i wzruszył lekko ramionami. By zająć czymś
dłonie, sięgnął po pałeczki i zaczął nimi grzebać w kulce ryżu. – Ciągle jestem
sam. Rodzice coraz rzadziej przyjeżdżają do domu i chociaż z początku cholernie
mi się to podobało, to z czasem samotność zaczęła mi doskwierać. A potem
poznałem ciebie i… przestałem czuć się samotny – kontynuował, chcąc choć w
niewielkim stopniu wytłumaczyć się przed Chenem.
- A Chanyeol? Przecież doskonale wiesz, że coś do ciebie czuje.
- Wiem. Lubię go. Naprawdę, ale… On nie jest tobą – wyszeptał Baekhyun,
odkładając na stolik pałeczki. Spojrzał nieco szklistymi oczami na siedzącego
naprzeciwko niego przyjaciela i cicho westchnął. – Nikt nie jest tobą.
- Wiesz, że ja…
- Tak. Wiem. Jesteś z Naeun, a nawet jeśli byś z nią nie był, to i tak
nie miałbym żadnych szans – zaśmiał się nerwowo Byun, poprawiając przy tym
rozczochrane włosy. – Zniszczyłem to, prawda? Zniszczyłem naszą przyjaźń.
- Nie – odpowiedział pewnym siebie tonem głosu Chen, podnosząc się z
krzesła. – Nie zniszczyłeś.
- Myślisz, że wciąż możemy się przyjaźnić? – zapytał Baekhyun,
spoglądając nieśmiało na chłopaka. – Nawet po tym, co ci powiedziałem? Chen, ja
zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał. To normalne… Nie będę miał do ciebie
żalu.
- Baekkie. – Jongdae kucnął przed brunetem i uśmiechnął się do niego lekko.
– Oczywiście, to nie jest dla mnie łatwa sytuacja, ale jeśli wystarczy ci moja
przyjaźń, to ja się nigdzie nie wybieram. Więcej nie jestem w stanie ci dać.
- To i tak wiele – przyznał Baekhyun i odetchnął z wyraźną ulgą. –
Dziękuję, że… wiesz… że nie uciekłeś.
- Za dużo razy uciekałem – powiedział Chen, podnosząc się do pionu.
Poklepał przyjaciela po ramieniu, a potem poczochrał mu i tak już rozczochrane
włosy, tym samym sprawiając, ze na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. –
Muszę iść. Mama pewnie chce mnie zabić, bo znów nie wróciłem na noc.
- Okay. Dzięki, że ze mną zostałeś.
Jongdae kiwnął głową i poszedł do przedpokoju. Wciąż czuł się dziwnie w
towarzystwie Baekhyuna, jednak liczył na to, że z czasem to minie i między nimi
będzie tak, jak dawniej. Albo chociaż w połowie tak samo.
- Mogę mieć do ciebie prośbę? – Chen zatrzymał się w progu mieszkania i
spojrzał uważnie na stojącego w przedpokoju Baekhyuna. Chłopak wyglądał
znacznie lepiej niż poprzedniego dnia, jednak wciąż widać było, jak bardzo jest
zmęczony doskwierającą mu bezsennością. Chen miał nadzieję, że z każdym
kolejnym dniem będzie tylko lepiej, ale wiedział, że na cuda nie ma co liczyć.
– Daj mu szansę, okay? Chanyeolowi naprawdę na tobie zależy. Musisz tylko dać
mu szansę się wykazać.
- Ty mnie w ogóle nie słuchasz! – powiedziała oburzona Naeun,
uderzając siedzącego obok chłopaka w ramię. Kiedy spojrzał na nią
zdezorientowany, zmarszczyła groźnie czoło i nadęła ze złości policzki. – Znów
o niej myślisz, prawda?
- Co? O kim?
- O tej całej Eunji – warknęła, z
ledwością wypowiadając imię byłej dziewczyny Chena. – Wciąż ją kochasz, prawda?
- Myślałem, że ten temat mamy już
dawno za sobą – powiedział chłopak, odsuwając się od brunetki na bezpieczną
odległość, by ta przypadkiem w afekcie nie rzuciła się na niego z pięściami. Po
tym, jak w zeszłym roku Eunji prawie pobiła Yookyung, wiedział, że nie należy
oceniać dziewczyn po wyglądzie, bo często nawet te najbardziej niewinnie
wyglądające skrywają w sobie diabła.
- Też tak myślałam, ale
najwyraźniej ty jeszcze się z niej nie wyleczyłeś – prychnęła, zakładając ręce
na biuście.
- Dzisiaj jesteś ponad moje siły – stwierdził
Jongdae, podnosząc się z ławki. – Jak już przestaniesz mieć obsesję na punkcie
Eunji, to daj znać.
- Czy ty właśnie dajesz mi
kosza?! – Naeun poderwała się na równe nogi i doskoczyła do chłopaka, w
ostatniej chwili powstrzymując się przed uderzeniem go w policzek. – Albo
jesteś głupi, albo udajesz przed samym sobą, że ta dziewczyna nie ma dla siebie
żadnego znaczenia. Trzeba być ślepym, żeby nie widzieć, jak bardzo was do
siebie ciągnie. Przyznaj, że byłam tylko sposobem na odegranie się na niej. Chciałeś
wzbudzić w niej zazdrość, tak?
- Sama nie wiesz, co mówisz –
powiedział Chen i już miał odejść, gdy nagle Naeun złapała go za rękę, prawie
wbijając paznokcie w jego skórę.
- Właśnie potwierdziłeś moje
przypuszczenia.
Jongdae wyrwał rękę z uścisku
dziewczyny i posławszy jej pełne złości spojrzenie, odwrócił się na pięcie i
odszedł w swoją stronę. Chłopak był tak bardzo wyprowadzony z równowagi, że
przestał zwracać uwagę na otoczenie. Nieświadomie obrał drogę, która prowadziła
prosto do domu Junmyeona. Musiał z kimś porozmawiać, a kuzyn Eunji wydawał się
być najlepszym wyborem.
Będąc niedaleko domu rodziny Kim,
Jongdae dostrzegł z oddali idącą z dziecięcym wózkiem szatynkę. W pierwszej
chwili myślał, że ma jakieś przewidzenia, bo przecież Eunji jest ostatnią
osobą, która z własnej woli chciałaby się zajmować niemowlakiem, jednak z
każdym kolejnym krokiem uświadamiał sobie, że to naprawdę jest Jung.
- Myślałem, że mam halucynacje! –
powiedział rozbawiony Chen, kiedy znalazł się przy dziewczynie. Zajrzał do
wózka i uśmiechnął się rozczulony na widok smacznie śpiącej Dahye. – Wkopali
cię w bycie niańką?
- Jeszcze jedno słowo, a się
obrażę – prychnęła Eunji, odrzucając do tyłu długie włosy. – Robisz ze mnie
jakiegoś potwora.
- Wybacz, nie chciałem cię
urazić. – Chen uśmiechnął się lekko i podrapał się nerwowo po karku. – Właśnie
do was szedłem, bo chciałem pogadać z Junmyeonem, ale jeśli nie masz nic
przeciwko temu, to chętnie wam potowarzyszę.
- Właściwie to… - zaczęła Eunji,
chcąc powiedzieć, że miała zamiar wracać już do domu, jednak w ostateczności
zmieniła swoje plany i kiwnęła głową na zgodę. – Park?
- Może być park – zgodził się
chłopak i znów się uśmiechnął, nie potrafiąc już nawet ukryć faktu, jak bardzo
cieszy go fakt, że pomimo wcześniejszych kłótni z Eunji, doszli jednak do zgody
i zaczęli ze sobą normalnie rozmawiać. Męczyły go te ciągłe napięcia,
dogryzanie sobie i wypominanie błędów z przeszłości. Przecież kiedyś byli parą
i czuli coś do siebie, więc dlaczego o tym wszystkim zapomnieli? – To… Co u
ciebie?
- Jakoś leci. Wiesz… Mieszkanie
pod jednym dachem z trzema chłopakami nie jest łatwe, ale daję radę – zaśmiała
się cicho, popychając lekko wózek. Upewniła się, że Dahye jest dobrze przykryta
i zerknęła na idącego tuż obok Chena. – Na szczęście Jongin spędza teraz dużo
czasu w szkole tańca, więc chociaż jego mam z głowy.
- Nieładnie tak mówić o swoim
chłopaku.
- Co? – Eunji parsknęła śmiechem,
jednak zaraz spoważniała, nie chcąc obudzić Dahye. – Jongin to nie jest mój
chłopak – powiedziała rozbawiona, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Studiuję z
jego kolegą i on nas sobie przedstawił. Chyba myślał, że nas wyswata, ale
prędzej byśmy się pozabijali niż zostali parą.
- Wyglądacie na zgrany duet –
zauważył, wzruszając ramionami.
- Może, ale nigdy nie traktowałam
Jongina jako materiału na potencjalnego chłopaka – powiedziała i kiwnęła głową
na wolną ławkę. – Usiądziemy? Już mnie nogi bolą. Od dwóch godzin tak z nią
spaceruję.
Nie czekając na odpowiedź, zajęła
miejsce na ławce, a wózek postawiła obok siebie, żeby mieć pełną kontrolę nad
śpiącą Dahye. Kiedy Chen usiadł obok, Eunji poczuła dziwne dreszcze
przebiegające wzdłuż kręgosłupa. Nie mogła uwierzyć, że ten chłopak wciąż tak
mocno na nią działał. Nadal przyłapywała się na tym, że zapominała jak się
oddycha, gdy Chen był w pobliżu. Nadal jej serce biło mocniej w jego obecności.
- Jaka ty jesteś śliczna! –
powiedziała zachwycona kobieta, zatrzymując się przy wózku i dokładnie
przyglądają się śpiącej Dahye. – Ale co się dziwić, skoro masz takich pięknych
rodziców – dodała i nim Eunji zdołała się odezwać, odeszła w swoją stronę.
- Co to było? – spytał zszokowany
Chen i zaraz zaczął się śmiać, nie mogąc uwierzyć w absurd tej sytuacji. Kto
normalny ot tak zatrzymuje się przy wózku z dzieckiem i mówi, że jest śliczne?
– Widzisz? Zostaliśmy rodzicami!
- Uważasz, że to zabawne? – Eunji
spojrzała z wyrzutem na chłopaka, próbując za wszelką cenę zachować powagę, co
wcale nie było takie łatwe, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Chen wciąż
uśmiechał się jak nienormalny. – A jeśli to była jakaś porywaczka małych
dzieci?
- Oglądasz zdecydowanie za dużo
filmów, ale dla pewności odprowadzę was do domu, żeby nikt was nie porwał.
- Jasne, każdy czeka na to, żeby
mnie porwać – parsknęła Eunji, kręcąc głową z rozbawieniem. Podniosła się z
ławki i skinęła głową na chłopaka. – Chodźmy, bo Dahye musi za niedługo zjeść.
- Myślę, że niejeden chłopak
chciałby cię porwać – odezwał się po chwili Jongdae, bacznie obserwując reakcję
Eunji, na której policzkach momentalnie pojawiły się urocze rumieńce. – A jeden
taki na sto procent.
- Jestem pewna, że jeśli do pół
godziny Dahye nie dostanie mleka, to zostanę porwana przez Yixinga, a potem
zabita.
*
Chanyeol westchnął ciężko, kiedy
pijany Baekhyun po raz kolejny potknął się o własne nogi, o mało co nie lądując
w pobliskich krzakach. Park wywrócił teatralnie oczami, jednak mimo wszystko
nie potrafił powstrzymać wpełzającego na usta uśmiechu. Musiał przyznać, że
wstawiony Byun był wyjątkowo pocieszny, chociaż mógłby zachowywać się nieco
ciszej. Kiedy niższy chłopak znów o mało co nie wywinął orła na prostej drodze,
Chanyeol postanowił ukrócić jego męki i zaproponował mu wzięcie na barana.
Baekhyun z początku upierał się, że przecież doskonale sobie radzi, jednak w
końcu odpuścił dalsze sprzeczki i uwiesił się Chanyeolowi na plecach, nogami
obejmując jego biodra.
- Czasami warto posłuchać Chena –
zamruczał Baekhyun, wtulając twarz w ciepłą bluzę swojego wybawcy. –
Powiedział, żebym dał ci szansę i… nie żałuję, że go posłuchałem.
- Ja tym bardziej – zaśmiał się
Park, uśmiechając się pod nosem.
Mocniej złapał Byuna za nogi,
żeby przypadkiem mu się nie wyślizgnął i przyspieszył nieco kroku, chcąc jak
najszybciej znaleźć się w swoim domu. Miał nadzieję, że rodzice już poszli spać
i obejdzie się bez krępujących pytań o to, dlaczego Baekhyun jest tak pijany. I
tak wiedział, że bez kazania się nie obejdzie, bo do domu miał wrócić przed
dwudziestą trzecią, a dochodziła pierwsza. W dodatku nie był sam i chociaż
trzeźwy Byun na pewno zyskałby sympatię państwa Park, tak pijany Byun nie co na
nią liczyć.
Chanyeol od samego początku miał
złe przeczucia, że ta impreza nie skończy się dobrze. Baekhyun tego dnia
zachowywał się dość dziwnie; raz był mocno pobudzony i wszędzie go było pełno,
a za chwilę zamieniał się w ponuraka i tylko siedział, gapiąc się w
nieokreślony punkt na ścianie. Byun już o siódmej rano napisał smsa do
Chanyeola, żeby ten do niego przyszedł i z nim posiedział. Jako że Park nie
miał nic ciekawego do roboty, od razu zerwał się z łóżka i już po godzinie był
gotów do wyjścia. Mama śmiała się z niego, że musi mieć naprawdę dobrą motywację
skoro w wolny dzień wstał o świcie i wyszykował się w przeciągu kilkunastu
minut. Pewnie nie do końca byłaby zadowolona, gdyby dowiedziała się, kto tak
bardzo zmotywował Chanyeola do tak wczesnego wstania. Chociaż pani Park
akceptowała orientację syna, to chyba po cichu wciąż liczyła na to, że jednak
mu się odmieni i pewnego dnia przyprowadzi do domu dziewczynę, a później weźmie
z nią ślub i stworzy normalną rodzinę.
Tylko że Chanyeol wcale tego nie
chciał. Nie chciał zakładać rodziny, a już na pewno nie z dziewczyną, którą
rodzice bez problemu by zaakceptowali bez względu na to jaka by była. Kochał
Baekhyuna i właśnie to było dla niego normalne.
W ten oto właśnie sposób Chanyeol
spędził z tym chłopakiem cały dzień. Najpierw siedzieli w mieszkaniu Byuna,
które Park nieco posprzątał, a potem nawet zrobił zakupy i ugotował obiad.
Kiedy już myślał, że cały dzień przesiedzą na kanapie przed telewizorem,
oglądając nudne filmy albo powtórki seriali, Baekhyun wpadł na genialny pomysł,
żeby pójść na imprezę do jakiegoś klubu. Tak bardzo nalegał i był przy tym tak
uroczy, że Chanyeol w końcu się zgodził i wieczorem wylądowali w podejrzanym
klubie rodem z horrorów. Baekhyun najwidoczniej musiał dobrze znać się z
bramkarzem, bo gdy tylko ich zobaczył, od razu się usunął i wpuścił do środka.
Nie minęły nawet dwie godziny,
jak Byun zaczął powoli tracić kontrolę nad swoim zachowaniem i pewnie gdyby nie
to, że Chanyeol nad nim ciągle czuwał, wpakowałby się w niezłe tarapaty,
zwłaszcza że miał zamiar pobić dwumetrowego mięśniaka. Wyglądało to naprawdę
komicznie, jednak Park i tak prawie dostał zawału serca, gdy zobaczył
podskakującego Baekhyuna, który próbował uderzyć swojego przeciwnika w twarz.
Po tym incydencie Park siłą
wytargał Byuna z klubu i nie zważając na jego sprzeciwy, postanowił zabrać go
do siebie, chcąc mieć pewność, że nie wpadnie na żaden idiotyczny pomysł.
- Shhh – syknął Chanyeol, kiedy
przekroczyli próg domu, a Baekhyun od razu potknął się o dywanik i zatrzymał
się dopiero na szafce, na której stał wazon. Porcelanowy przedmiot zachwiał się
niebezpiecznie, jednak Park w porę do niego doskoczył i w ostatniej chwili
uchronił przed upadkiem na ziemię. – Chodź – szepnął, łapiąc Byuna za rękę.
- Gdzie idziemy? – spytał dość
głośno niższy chłopak, rozglądając się z zainteresowaniem po pomieszczeniu. –
Jaki ładny obraz! – powiedział zachwycony, wpatrując się na wpółprzytomnym
wzrokiem w fotografię, na której widniał czteroletni Chanyeol. – Czekaj… To ty!
- Baekkie, błagam cię – wymruczał
załamany Park, modląc się w duchu, żeby to była jedna z tych nocy, kiedy
rodzice mają twardy sen i nawet tornado nie jest w stanie ich obudzić.
Byun już otwierał usta, żeby znów
coś powiedzieć, jednak Chanyeol wykazał się refleksem i bez większego namysłu
wpił się w nieco napuchnięte od nadmiaru alkoholu usta niższego chłopaka, tym
samym skutecznie mu je zamykając.
- Czy ty… - Baekhyun odsunął od
siebie Chanyeola i otworzył szeroko oczy z przerażenia. – Ty mnie pocałowałeś.
- Inaczej byś się nie zamknął –
burknął Park, próbując nie dać po sobie poznać, jak bardzo podobał mu się ten
pocałunek. Nie czekając na odpowiedź, złapał Byuna za rękę i pociągnął go w
stronę swojego pokoju. W momencie, kiedy wepchnął go do środka, z sypialni
znajdującej się na końcu korytarza wyjrzała rozespana pani Park.
- Channie, kochanie, to ty? –
zapytała, mrużąc przy tym oczy.
- Tak, mamo. Idź spać –
powiedział łagodnym głosem, idealnie kamuflując tym fakt, jak bardzo był
zdenerwowany całą tą sytuacją. – Dobranoc.
- Dobranoc, synku –
odpowiedziała, a potem zniknęła w sypialni, zamykając za sobą drzwi.
Chanyeol odetchnął z wyraźną ulgą
i wszedł do swojego pokoju, prawie taranując drzwiami stojącego za blisko nich
Baekhyuna. Chłopak jęknął z bólu, masując miejsce, w które oberwał klamką.
- Mało gościnny jesteś – stwierdził
posępnie Byun, na co Chanyeol wywrócił teatralnie oczami i pomógł chłopakowi
dojść do łóżka. – Mmm, jakie mięciutkie! – westchnął zachwycony Baekhyun,
opadając bezwładnie na materac. Mocno wtulił się w poduszkę, a potem przymknął
powieki, na chwilę odpływając.
Chanyeol postanowił wykorzystać
fakt, że Byun na moment stracił kontakt z rzeczywistością i zaczął
rozsznurowywać jego buty. Potem odłożył je na bok i już miał pójść do łazienki
po swoje ubrania do spania, gdy niespodziewanie Baekhyun złapał go za rękę i
przyciągnął do siebie w efekcie czego Chanyeol wylądował miękko na łóżku. Był
tak blisko Baekhyuna, że czuł na twarzy jego gorący i nieco alkoholowy oddech,
jednak to wcale mu nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie: sprawiało, że powoli
zaczynał tracić zmysły.
- Lubię cię, Channie – wyszeptał
Byun, wpatrując się spod przymrużonych powiek w Chanyeola, który na to wyznanie
uśmiechnął się szeroko, nie do końca wierząc własnym uszom. – Naprawdę cię
lubię – dodał, a potem wpił się zachłannie w usta leżącego obok chłopaka.
Park na chwilę wstrzymał oddech,
jednak zaraz się opamiętał i oddał pocałunek, próbując przekazać w ten sposób
uczucia, jakie żywił do Baekhyuna, a o których bał się mu wcześniej powiedzieć.
- Smakujesz inaczej niż Chen –
wymruczał Byun, kciukiem przejeżdżając po policzku Chanyeola. Park był tak
bardzo zamroczony pocałunkiem, że nie zwrócił większej uwagi na słowa bruneta,
pragnąc jedynie, by ten ponownie to zrobił. – Lepiej. O wiele lepiej.
co to ma być. co to. to ja już nie wiem... ChenBaek czy BaekYeol. oba lubię i wgle ale... co to ma być.
OdpowiedzUsuńuhuhuhuhuhu~ LuKai <3
i szczerze? Eunji i Chen są dla siebie stworzeni, nie ma bata. chcę ich. tak.
czekam na nowy rozdział ;;; serio ;;; chcę już teraz XD
powodzenia :3
i zazdroszczę Ci talentu ;;;;
Myślałam, że tym razem uda mi się dodać komentarz normalnie, ale niestety blogger chyba szaleje :/ Nie wiesz co się dzieje?
UsuńW każdym razie przepraszam, że dodaję jako odpowiedź :c
Eunji i Chen są uroczy! Ten tekst o porwaniu mnie zabił! hahahaha Chen - geniusz podrywu >.< Yixing i Bomi zresztą też są słodcy, ale i tak wszystkich pobili Baekhyun i Chanyeol! Chan chyba jest w siódmym niebie xD Ile os się starał, ile wycierpiał i nareszcie się opłaciło ^^ Ciekawe tylko co rano powiedzą rodzice? :p
Luhan i Kai... spotkanie dwóch tak upartych ludzi nigdy nie kończy się dobrze. Chyba, że ta dwójka bd wyjątkiem ;]
Nie mogłam się doczekać czwartku, a teraz znów muszę czekać ;_; Życie jest okrutne xD
xoxo
Śmialam się od połowy rodziału,
Usuńpijany Baek jest serio uroczy xd
Dobrze ze Chen skończył z Naeun!
Chen&Eunji!!! Błagam :c
Naprawdę masz talent do pisania o nich. Aż mi się marzy taka książka :3
Tobie zyczę powodzenia w dalszym pisaniu! :)
a ja czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
nie mam zielonego pojęcia, co ten blogger odwala, bo widzę, że nikomu też na blogach nie działają ankiety, mi też od dawna nie wyświetla się na kompie ramka z obserwatorami, jedynie na komórce ;; ale z komentarzami nie mam żadnego problemu, tyle że zawsze dodaję z kompa, a nie z telefonu
UsuńNie. Wcale nie cieszy mnie ten rozdział. Wcale nie cieszy mnie mój cudowny Baekyeol, ani wcale nie cieszy mnie fakt, że Taemin wybrał Luhana jako lepszego tancerza (ekhm....). Wcale nie cieszy mnie fakt, że Chen rozmawiał z Eunji, chociaż nie, czekaj, to mnie raczej cieszy. Ale najbardziej smuci mnie BaekYeol. Za przeproszeniem, Baek, czy Ciebie posrało? Naprawdę? Wyznałeś Chenowi miłość, uchlałeś się i pocałowałeś Yeola? I co Ty sobie myślisz? Nie, wcale go tym nie zranisz. WCALE NIE ZRANISZ MOJEGO KOCHANEGO YEOLA! Ugh. Ale. Z. Ciebie. Idiota. BYUN BAEKHYUN, OFICJALNIE ZOSTAJESZ JESZCZE WIĘKSZĄ CIOTĄ NIŻ CHEN. Mam nadzieję, że w pewnym momencie dojdzie do tego, że będziesz kochał C h a n y e o l a, a nie Chena. Jeśli nie, znajdę Cię. Przysięgam.
OdpowiedzUsuńOoooo, mój Minseokkie oppa~ Mała wzmianka, a cieszy! I taki odważny Lay zaprosił Bomi na randkę, tak się cieszę! Pasują do siebie. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku :) I Bomi jest taka kochana, taka słodziutka, idealna dziewczyna dla Lejsa. I cierpliwa. I w ogóle, lubię ją bardzo bardzo!
CHEN I NAEUN ZERWALI <3 W końcu! Nienawidzę jej, wszystko psuje! Na dodatek zachowuje się jak jakaś psychicznie chora, Boże. Laska, Ty na serio myślałaś, że Chen będzie Twój? Pfi. On będzie z Eunji. W końcu ta pizda ją kocha, i wszyscy o tym wiemy, on też. I ona jego kocha i wszystko będzie super ^^ Na dodatek Myeonnie zamiast przeszkadzać im w związku, zajmie się Krisem. Jestem pewna, że Laxy nie będzie miał niiiiic przeciwko ^_^
Osobiście uważam, że Chen ma najlepsze teksty na podryw. Srsly. No bo która nie chciałaby usłyszeć, że z miłą chęcią ktoś by ją porwał. To taaaaaaakie romantyczne. Pliska, Jongdae. To nie ta rola. Eunji to nie Naeun, tak przypominam. Hej, wiesz co, eonni? Dochodzę do wniosku, że chyba bym oszlała z takim Chenem. Ugh. Serio.
Dobra, chyba skomentowałam wszystko. W sumie, nie mam więcej czasu. Także weny i w ogóle, wszystkiego dobrego.
xx
Ale się pokomplikowało... A to, że Baek kocha Chena... Zabiłaś mnie tym. A końcówka była, hmm, trochę dziwna. Znaczy myślę tu o zachowaniu Byuna, bo najpierw mówi, że kocha Chena, a potem klei się do Yeola. W pewnym sensie mnie to cieszy, bo to w końcu Baekyeol, ale mam wrażenie, że Baek robi to, żeby nie czuć się tak samotnym i mógłby to być nawet i Lay czy Minseok, po prostu ktokolwiek. Chociaż liczę, że jednak pokocha Yeola.
OdpowiedzUsuńA Eunji i Chen *.* cieszę się, że normalnie ze sobą rozmawiają. I że Eunji wyjaśniła mu, że nie jest z Jonginem :D Niech oni przestaną oszukiwać siebie, że się nawzajem nie obchodzą. Wszyscy wiedzą, że jest odwrotnie!
A Lay i Bomi awww, mówiłam już, że cudownie, że ich połączyłaś? ^^
Znów muszę skomentować w odpowiedzi, wybacz ;x.
UsuńBae sprawia, że mam totalny mętlik w głowie. Tu tak bardzo kocha Chena (ku mojemu utrapieniu) i w ogóle, a tu nagle klei się do Yeola i twierdzi, że smakuje lepiej od Chena... Ugh, ja mam nadzieję, że to nie jest tylko na pokaz i próba zapomnienia o Chenie, który spotkał się z Eunji. Nie chciałabym, żeby Yeol przez to wszystko cierpiał ;x.
Bomi i Lay według mnie są dla siebie stworzeni, więc bardzo cieszę się na ich randkę! :D. Cieszę się, że nasz bohater się przełamał i ją zaprosił. Teraz tylko czekać na rozwinięcie akcji *,*.
Najbardziej z rozdziału cieszy mnie rozmowa Eunji i Chena! To dobrze, że dziewczyna wyjaśniła mu, iż nie jest z Jonginem. Dzięki temu zostawiła Chenowi otwartą furtkę. Ja wiem, że oni dalej się kochają! Potrzeba tylko trochę czasu, by do siebie wrócili ;). Tak, czy siak - trzymam za nich kciuki *,*.
Życzę weny! :).
I ja też muszę, bo od rana męczę się z dodaniem komentarza ;D Hah ta rywalizacja Luhana z Jonginem.. W ogóle kto się czubi ten się lubi XD Cieszę się, że Lay w końcu odważył się i zaprosił Bomi. Dziewczyna jest w porządku, widać, że za wszelką cenę stara się pomóc chłopakowi w spełnieniu marzeń. Lay nie powinien rezygnować, zwłaszcza, że dziewczyna zaproponowała mu pomoc. :) Między Chenem, a Naeun to koniec, prawda? Całe szczęście, bo laska naprawdę mnie irytowała. Ja wciąż czekam na Chena i Eunji. ;p Baek, Baek co ty chłopie wyprawiasz... Ok, zostałeś odrzucony przez Chena, możecie być tylko przyjaciółmi, ale martwię się, by w tym wszystkim nie ucierpiał Chan, bo temu chłopakowi naprawdę zależy. Mam nadzieję, że Baekyhun w końcu pokocha go również mocno. Oni idealnie do siebie pasują ;D Ach, no i jeszcze rozbawiło mnie to w klubie, jak Baekhyun podskakiwał do tego dryblasa, zabawnie musiało to wyglądać, ahahaa. Świetny rozdział <3 Czekam na nowość! :)
UsuńLuah i Kai ostro ze sobą rywalizują. Kai to ma tupet tak uważając się za lepszego, ale może to i dobrze? pewność siebie jest dobra. :D;D Myślę, że oni się polubią, w końcu... LuKai :D Cieszę się, że Lay i Bomi wybrali się na pierwszą randkę, chociaż jestem zdania, że mógł się bardziej wysilić. Boomi to dobra dziewczyna i zasługuje na odrobinę zachodu wokół siebie. No wiesz, kwiaty... jakaś fajna restauracja :) Chen wciąż coś czuje do Eunji, a ona do niego, wcale mnie to nie cieszy. Nie wiem, czemu. Po prostu chciałabym, żeby była z kimś innym. Chen spławił Neun, ale faktycznie ona była dla niego zabawką, nich nie kłamie. Nie ładnie ją potraktował, bez względu na to, jaką ona jest jędzą. Baek to ma ciężko. Obiekt jego westchnień jest hetero, ale szybko się pocieszył w ramionach Chana. Ciekawa jestem, czy te ich pocałunki są ze strony Baeka szczere, czy po prostu jest pijany. No i jak on zamierza dać sobie radę z przyjaźnią z Chenem? :D
UsuńBardzo dobrze czytało mi się ten rozdział. Ta historia jest boska <3 Mam nadzieje, że nie poknociłam imion, ani nic, ale mam wrażenie, że powoli coraz lepiej orientuje się w zawiłościach imion i pseudonimów :)
PS: Ja też nie mogę skomentować. To chyba wina szablonu, bo na innych blogach spokojnie publikują mi się komentarze :) Najlepiej jak zmienisz wystrój na inny. Pozdrawiam!
Chyba najbardziej z tego rozdziału podobał mi się pierwszy fragment, ten dotyczący starcia między Jonginem i Luhanem. Niby cały czas się sprzeczali, a w końcu musieli ściągnąć Taemina, żeby ocenił, kto z nich jest lepszym tancerzem, ale generalnie bardzo mi się podobało to napięcie pomiędzy nimi. No wiesz... Kto się czubi, ten się lubi XD
UsuńAw, cieszę się, że Yixing zaprosił Bomi na kawę! Co prawda za nią samą jakoś średnio przepadam (mam wrażenie, że poza Eunji nie lubię żadnej laski w tym opowiadaniu ;o), ale naprawdę chciałabym, żeby Lay związał się z kimś i był szczęśliwy. Poza tym Dahye potrzebuje kobiecej ręki, skoro jej własna matka dała dyla, prawda? Yookyung od zawsze zachowywała się jak suka, ale fakt, że skreśliła własną córkę i wyjechała już na stałe skreślił ją w moich oczach.
Myślałam, że Baekhyun nie będzie pamiętał, że wymsknęło mi się co nieco przy Chenie, ale o dziwo jego umysł zdołał to zarejestrować. Domyślam się, jak głupio musiał się poczuć, na szczęście Jongdae zachował sie wobec niego fantastycznie. Co prawda ciężko im teraz będzie się przyjaźnić, jednak wierzę, że daszą sobie radę. Może jestem okrutna, ale cieszę się, że Chen pogonił Naeun XD Przynajmniej później, w drodze do domu Junmyeona, udało mu się spotkać Eunji w towarzystwie małej Dahye. Naprawdę mam nadzieję, że oni do siebie wrócą, zwłaszcza kiedy wyszło, że Jongin nie jest z Eunji. Jongdae, bierz się do roboty i walcz o tę dziewczynę.
Chanyeol i Baekkie - tak, ta para zdecydowanie mi się podoba. Mam tylko nadzieję, że Baekhyun naprawdę zadurzy się w Chanyeolu, a nie wykorzysta go tylko po to, żeby zapomnieć o Chenie.
Jak zwykle rozdział mi się bardzo podobał, lubię to, że tak się koncentrujesz na każdym wątku po kolei. Pozdrawiam <3
nareszcie baekyeol, mój otp *.*
OdpowiedzUsuńPrzepiękny jest ten nowy szablon *.*
OdpowiedzUsuńdzięki :) nie chciało mi się robić nie wiadomo jak genialnego, a ostatnio wolę takie proste bez żadnych udziwnień :) komentarze już się normalnie dodają?
UsuńTak, teraz jest normalnie :D Coś blokowało wcześniej przycisk "Opublikuj" :) Mi się wydaje, że ten szablon jest bardzo genialny <3 Nie mogę się napatrzeć.
Usuńhm, to dziwne, ale ważne, że już jest okay ^^ taaak, w końcu Lee Jongsuk, jego nigdy za wiele :D
UsuńJprd, Baekhyun... Dobra, nie. Czekam na kolejny rozdział, bo jestem bardzo ciekawa tego. Fajnie, że Chen pomimo że Baek wyznał mu miłość, to stara się jakoś to zaakceptować. Jongin i Luhan, to było dobre. Nosz wiedziałam, że Taemin utrze nosa Kaiowi. Haha. Lay i Bomi, uroczo. W końcu Yixing przełamał się i zaprosił dziewczynę na randkę. A Chen dobrze z zrobił z Naeun, idiotka. Z tym dzieckiem i porwaniu... SŁODKIE, aż do przesady. Eunji i mała córeczka Laya, jeszcze Jongdae. Te opowiadanie, to coś, co cieszy moje oczy, naprawdę. Życzę weny, jeszcze raz weny~
OdpowiedzUsuńPozdrawiam – Miś Yogi
Komentarze już działają ^^ Mam nadzieję, że wytrwają tak długo xD
OdpowiedzUsuń+ znów zmieniłaś szablon! hahaha mam wrażenie, że co tydzień jest nowy :D śliczny jest~
Wybacz, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale nie wiem, czemu, "obublikuj" nie działało, oo. ;d
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, kogo w końcu kocha Luhan.. W sumie kocha to chyba za duże słowo. Raczej kim jest zainteresowany. Sehunem czy Jonginem. Pogubiłam się w tym, ech... Ale od Sehuna niech się lepiej trzyma z daleka. ;d Cieszę się, że Naeun wkurzyła się na Jongdae. ;d Ona nie jest dla niego. Dobrze, że potem spotkał się z Eunji. :)) Może jeszcze będą w stanie się pogodzić. :) W sumie to spotkanie nie było takie złe, jak poprzednie. ;d Huehue, podobało mi się, jak tamta babka nazwała ich rodzicami. Ooo,oboje mieliby na pewno cudnego maluszka. <33 Cieszę się, że Yixing kręci się koło Bomi. :) Dzięki niej zapomni o nieudanym związku z tamtą su.... trlalalalala. :D Bomi na pewno będzie w stanie zastąpić matkę jego córce. :) Przeraziłam się, jak to wyznanie miłości ze strony Baeykhuna okazało się nie być tylko mamrotaniem. Ale dobrze, że dał sobie spokój z Jongdae i zajął się Chaneyolem. :D Jeszcze tego by brakowało, żeby Eunji miała rywala w chłopaku, ech... Łaaahh, i tak jest najlepszą kandydatką dla Jongdae. :D Oni to zdecydowanie była najlepsza para. :D