Rozdział dziewiąty: Kłótnia za kłótnią.
Chanyeola obudziło ciche pukanie
do drzwi. Zdezorientowany otworzył powoli oczy i rozejrzał się po pokoju,
próbując zrozumieć, co właśnie się dzieje. Po chwili wszystko powoli zaczęło
się układać, a on niczym rażony piorunem poderwał się z łóżka i podbiegł do
drzwi, w ostatnim momencie zgarniając z oparcia fotela puchaty szlafrok.
Szczelnie się nim owinął i uchylił drzwi, stając od razu tak, żeby zasłonić
ciałem łóżko, na którym w dalszym ciągu spał Baekhyun.
- Czemu zamknąłeś drzwi na klucz?
– spytała pani Park, patrząc podejrzliwie na syna. – I dlaczego wróciłeś tak
późno, co?
- Trochę zasiedziałem się u
Baekhyuna – odpowiedział mocno zachrypniętym po nocy głosem, przesuwając się
nieco w bok, by mama nie mogła zajrzeć do pokoju. – Nie idziesz do pracy?
- Zaraz wychodzę. Przyszłam tylko
sprawdzić, czy wszystko w porządku. – Kobieta zmarszczyła gniewnie czoło i
ściągnęła usta w dzióbek, czekając tylko na moment, aż będzie mogła chociaż
zaglądnąć do sypialni syna, by upewnić się, że w nocy się nie przesłyszała i
Chanyeol faktycznie przyprowadził kogoś do domu. – W lodówce masz obiad z
wczoraj, to sobie odgrzej. Śniadania ci nie zostawiałam, bo nie wiedziałam, czy
będziesz coś jadł.
- Coś sobie zrobię. – Chanyeol
uśmiechnął się głupkowato i poprawił rozczochrane włosy, które niedawno
zafarbował na bordowy kolor, co oczywiście nie spotkało się z wielką aprobatą
rodziców, ale przecież był pełnoletni, więc mógł zaszaleć. Poza tym po
wakacjach planował wrócić do poprzedniego koloru czyli czarnego. – To… Miłego dnia,
mamo.
- Tak, nawzajem – rzuciła
widocznie rozczarowana brakiem konkretnych informacji i odwróciwszy się na
pięcie, ruszyła w kierunku przedpokoju.
Chanyeol odetchnął z wyraźną ulgą
i zamknął drzwi sypialni, po czym dla pewności przekręcił klucz w zamku i
wrócił do łóżka, chcąc się jeszcze nacieszyć Baekhyunem. Park zdawał sobie
sprawę z tego, że to była tylko jednorazowa przygoda i że nie ma co liczyć na
to, że ich znajomość w magiczny sposób przeniesie się na wyższy poziom.
Wiedział, że Byun pozwolił na takie zbliżenie tylko i wyłącznie dlatego, że był
kompletnie pijany i do końca nie zdawał sobie sprawy z tego, co robi.
Park przez dłuższą chwilę
siedział przy śpiącym brunecie i wpatrywał się w niego maślanymi oczkami, nie
mogąc wciąż uwierzyć, że naprawdę się ze sobą przespali. Znał się z Baekhyunem
jeszcze z liceum i chociaż od samego początku próbował się do niego zbliżyć, to
ten jednak nigdy nie wykazywał większego zaangażowania w tą znajomość. Fakt,
przyjaźnili się, często wychodzili gdzieś razem, żeby powłóczyć się po mieście,
raz nawet doszło między nimi do niewinnego pocałunku podczas wygłupów, ale
Chanyeol nigdy nie miał odwagi zamienić tego w coś poważniejszego. Potem
pojawił się Chen i wszelkie nadzieje prysły niczym bańka mydlana. To on stał
się najlepszym przyjacielem Byuna, a Chanyeol szybko poszedł w odstawkę. Jednak
Park nie narzekał. Dopóki Baekhyun był szczęśliwy, on był w stanie stać na
uboczu.
Słysząc ciche mruczenie, Chanyeol
drgnął niespokojnie i spojrzał na budzącego się bruneta. Byun mocno się
przeciągnął i niechętnie otworzył oczy, rozglądając się przez chwilę po pokoju.
- Co… - Baekhyun poderwał się do
pozycji siedzącej, co jednak okazało się być złym pomysłem, gdyż momentalnie
poczuł okropny ból głowy. Syknął głośno, rozmasowując skronie. Dopiero po
chwili zdał sobie sprawę z tego, że nie jest w swoim pokoju, a tuż obok niego
siedzi ubrany w szlafrok Chanyeol. – Co się stało?
- Nic nie pamiętasz? – spytał
smutno Park, opuszczając wzrok na swoje dłonie. Spojrzał spod grzywki na
bruneta, który niepewnie pokręcił głową, i cicho westchnął. Mógł się tego
spodziewać. W końcu Byun był tak bardzo pijany, że zapamiętanie czegokolwiek
graniczyło z cudem. – Byliśmy na imprezie, trochę przesadziłeś z alkoholem,
więc zabrałem cię do siebie, żebyś nie zrobił nic głupiego – wyjaśnił i wstał z
łóżka, bojąc się, że bliskość Baekhyuna sprawi, że znów straci nad sobą
kontrolę.
- Och, to miłe z twojej strony –
przyznał Byun, uśmiechając się lekko. – Przepraszam, że narobiłem ci tyle
kłopotu – dodał, a później odrzucił na bok kołdrę, chcąc wstać z łóżka, jednak
zobaczywszy, że jest kompletnie nagi, szybko się przykrył i otworzył szeroko
oczy z przerażenia. – Zaraz… dlaczego ja nie mam nic na sobie?
- Pewnie było ci ciepło i się
rozebrałeś – wymruczał niskim głosem Chanyeol, podchodząc do drzwi. Przekręcił
klucz w zamku i już miał uciec z pokoju, gdy nagle Baekhyun złapał go za
przedramię. Park niepewnie spojrzał na niższego chłopaka i odetchnął z wyraźną
ulgą, widząc, że ten zdążył owinąć się kołdrą. – Przespaliśmy się ze sobą, ale
nie martw się. Wiem, że zrobiłeś to tylko dlatego, że byłeś pijany. Nie musisz
się martwić, że nagle się w tobie zakocham czy coś – powiedział, za wszelką
cenę unikając kontaktu wzrokowego z Baekhyunem, który z kolei wpatrywał się w
niego intensywnie. – Pójdę zrobić jakieś śniadanie.
Byun zwolnił uścisk dłoni wokół
przedramienia Chanyeola i pozwolił mu opuścić pokój. Kiedy został sam, z
bezradności opuścił ręce wzdłuż tułowia, przez co kołdra opadła na podłogę.
Baekhyun stał tak przez chwilę, po czym rozejrzał się po pokoju za swoimi
rzeczami i szybko zaczął je zbierać, od razu zakładając na siebie.
Dziwnie się poczuł, kiedy Park
powiedział o wspólnej nocy z taką obojętnością. Zupełnie tak, jakby to nie
miało dla niego żadnego znaczenia. Fakt, Baekhyun był pijany i niewiele
pamiętał z poprzedniej nocy, jednak pojawiające się w jego głowie przebłyski sprawiały,
że serce chłopaka biło znacznie szybciej. Gdyby mógł cofnąć czas, to rozegrałby
to zupełnie inaczej i z pewnością nie upiłby się do nieprzytomności. Tylko czy
wtedy pozwoliłby na to wszystko?
Baekhyun w końcu postanowił udać
się do kuchni i porozmawiać z Chanyeolem o tym, co się wydarzyło w nocy. Równie
dobrze mógł wymknąć się z domu i udawać, że nic się nie stało, ale jaki był w
tym sens? Prędzej czy później i tak musieliby o tym porozmawiać, a Baekhyun z
własnego doświadczenia wiedział, że pewne sprawy należy wyjaśnić od razu.
- Yeollie…
Słysząc zdrobnienie swojego
imienia, które kiedyś wymyślił Baekhyun, Park na chwilę zamarł w bezruchu,
próbując za wszelką cenę zapanować nad szalejącym w piersi sercem. Powoli
obejrzał się za siebie i zatrzymał wzrok na stojącym w progu pomieszczenia
brunecie. Chanyeol uśmiechnął się do niego lekko, po czym wrócił do
przygotowywania śniadania, nie mając odwagi patrzeć dłużej na Byuna.
- Porozmawiamy? – spytał
czarnowłosy, podchodząc bliżej wysokiego chłopaka. Niepewnie dotknął opuszkami
palców jego ramienia i cicho westchnął, nie bardzo wiedząc, od czego zacząć. –
Jeśli chodzi o to, co się stało…
- Baekkie, ja wiem, że to dla
ciebie nie miało żadnego znaczenia – powiedział cicho Chanyeol, nie racząc
nawet spojrzeć na bruneta.
- A skąd ty możesz o tym
wiedzieć, co? – Baekhyun złapał chłopaka za rękę i odwrócił go przodem do
siebie. – Okay, byłem pijany, ale nie żałuję tego, co się między nami wydarzyło
– dodał już nieco spokojniej, wpatrując się w oczy Chanyeola. – Wiem, że ostatnio
byłem dla ciebie okropny i poświęcałem więcej uwagi Chenowi – wyszeptał nieco
zawstydzony, spuszczając wzrok na swoje odziane w kolorowe skarpety stopy.
- Lubisz go, prawda? – spytał
Park, chociaż tak naprawdę nie chciał usłyszeć odpowiedzi. Wolał łudzić się, że
Chen jest dla Byuna tylko przyjacielem, bo to oznaczałoby, że wciąż ma szansę
skraść jego serce.
- Lubię – przyznał szczerze
brunet i lekko się uśmiechnął, zadzierając głowę, by móc patrzeć Chanyeolowi
prosto w oczy. – Do wczoraj myślałem nawet, że czuję do niego coś więcej, ale
prawda jest taka, że na siłę chciałem się w kimś zakochać. Na siłę szukałem
miłości, bo czułem się tak cholernie samotny. Ulokowałem uczucia w
nieodpowiedniej osobie, nie dostrzegając tego, że przez te wszystkie lata miałem
u swojego boku kogoś, kto akceptuje mnie takim, jakim jestem – powiedział i
uśmiechnął się do Chanyeola, który jednak był w tak mocnym szoku, że nie
zareagował i tylko wpatrywał się szeroko otwartymi oczami w Baekhyuna. – Mam na
myśli ciebie, kretynie – dodał brunet i zaśmiał się głośno.
Park zamrugał kilkakrotnie
powiekami, jednak nim zdołał cokolwiek powiedzieć, Byun złapał go za szlafrok i
jednym zdecydowanym ruchem przyciągnął do siebie, wpijając się w jego usta. W
pierwszej chwili Chanyeol stał jak wryty, nie bardzo wiedząc, jak się zachować.
Dopiero po kilku sekundach, gdy już dotarło do niego, ze to dzieje się naprawdę
i Baekhyun z własnej woli go pocałował, oplótł bruneta ramionami w pasie i
przylgnąwszy do niego całym ciałem, oddał pocałunek.
Chłopcy tak bardzo oddali się tej
czynności, że nie usłyszeli nawet, jak frontowe drzwi się otwierają, a do domu
wchodzi zdyszana pani Park. Kobieta w pośpiechu zaczęła biegać po przedpokoju,
szukając teczki z potrzebnymi dokumentami i w pierwszej chwili nawet nie
dostrzegła stojących w kuchni chłopaków. Dopiero kiedy znalazła zgubę i
odetchnęła z wyraźną ulgą, zajrzała do pomieszczenia i momentalnie zamarła,
upuszczając teczkę na ziemię.
Chanyeol, słysząc podejrzany huk,
otworzył oczy i szybko odsunął od siebie Baekhyuna. Brunet jęknął z
niezadowolenia, jednak po minie chłopaka domyślił się, ze coś jest nie tak,
dlatego obejrzał się za siebie i na widok pani Park otworzył szeroko oczy z
przerażenia.
- Dzień dobry – bąknął Byun i
ukłonił się nisko, kiedy wyszedł z pierwszego szoku.
- Mamo, ty nie w pracy? – spytał
Chanyeol, poprawiając szlafrok, którym brunet najwidoczniej zaczął się bawić
podczas pocałunku. Widząc minę kobiety, chłopak przełknął nerwowo ślinę i
podrapał się po karku. – Pamiętasz Baekhyuna, prawda?
- Ciężko zapomnieć – stwierdziła,
siląc się na znikomy uśmiech, jednak zamiast niego na jej twarzy pojawił się
dziwny grymas. – Muszę iść. Wróciłam tylko po dokumenty – powiedziała i czym
prędzej podniosła z podłogi teczkę. – Odgrzejcie sobie potem obiad. Do
widzenia, Baekhyunie.
- Do widzenia – rzucił nieśmiało
chłopak i znów się ukłonił.
Kiedy pani Park wyszła z domu, z
hukiem zatrzaskując za sobą drzwi, które o mało co nie wypadły z futryn, Byun
niepewnie spojrzał na zszokowanego Chanyeola i cicho westchnął.
- Przepraszam. Pójdę już –
powiedział cicho Baekhyun, kierując się ku wyjściu z kuchni.
- Co? Nie! Dlaczego? – Park w
sekundzie znalazł się przy brunecie i objąwszy go ramionami, mocno do siebie
przytulił. – Nie przejmuj się nią. Od dawna wie o mojej orientacji, ale nie
może się z tym pogodzić – powiedział chłopakowi na ucho i złożył na jego szyi
czuły pocałunek.
- Zawsze muszę jakieś zamieszanie
zrobić – wymruczał pod nosem Baekhyun, pozwalając Chanyeolowi obrócić się
przodem do niego.
- Przynajmniej nie jest nudno –
zaśmiał się Park i cmoknął bruneta w usta. – Chodź, dokończymy śniadanie, a
potem zastanowimy się, co zrobić z tym pięknie rozpoczętym dniem.
*
Junmyeon nie mógł uwierzyć, że
dał się namówić Krisowi na pójście do studia tatuażu. Kim i igły to nie był
dobry duet, zwłaszcza że chłopakowi nieraz zdarzało się mdleć przy pobieraniu
krwi. Co prawda to nie on zamierzał ozdabiać sobie ciało, a Wu Yifan, ale sam
widok sprzętu do robienia tatuaży sprawiał, że Junmyeona ogarniała dziwna słabość.
Niestety większą słabość miał do Krisa, więc kiedy ten zaczął tak bardzo
nalegać, Suho poczuł się w obowiązku towarzyszyć swojemu przyjacielowi, bo co
jeśli ten w ostatniej chwili stchórzy i trzeba będzie go trzepnąć w łeb, żeby
się ogarnął? Junmyeon wątpił, by to Kris był tą osobą, która stchórzy, jednak
takie tłumaczenie sprawiało, że czuł się z tym wszystkim nieco mniej żenująco.
Kim wciąż nie potrafił zrozumieć
tego, co się z nim dzieje, kiedy Kris jest w pobliżu. Pewnie każdy na jego
miejscu stwierdziłby, że po prostu się zakochał, ale on nie dopuszczał do
siebie tej myśli.
A przynajmniej na razie tego nie
robił.
- Zrobię sobie tatuaż na oku. Co
ty na to? – Wu Yifan niespodziewanie pojawił się tuż za Junmyeonem, który od
dłuższej chwili oglądał powieszone na ścianach zdjęcia tatuaży poprzednich
klientów.
- Co? – Kim obejrzał się za
siebie, otwierając szeroko oczy z przerażenia. – Jak na oku? Ty chyba
oszalałeś!
- Ale zobacz, jak to fajnie
wygląda! – powiedział Kris, próbując za wszelką cenę zachować powagę, co było
naprawdę trudne zważywszy na fakt, że Junmyeon wyglądał, jakby miał zaraz
zemdleć z przejęcia. – Dam sobie wytatuować serduszko – dodał, pokazując
niższemu chłopakowi album ze zdjęciami takich tatuaży.
- Jesteś nienormalny – stwierdził
Junmyeon, patrząc z politowaniem na blondyna. Pokręcił głową z dezaprobatą, a
potem zabrał od niego album i zdzielił nim go po głowie. – Bym cię do domu nie
wpuścił, gdybyś wytatuował sobie oko. Pamiętaj o tym, chyba że chcesz zostać
bezdomnym.
- Zawsze może mnie Tao przygarnąć
pod swój dach. – Wu Yifan wzruszył obojętnie ramionami, bacznie obserwując
reakcję Suho. Szatyn w pierwszej chwili nie wykazał żadnego zainteresowania
tym, co powiedział blondyn, jednak w końcu zmarszczył gniewnie czoło i wbił mordercze
spojrzenie w Krisa.
- Na twoim miejscu bym nie
ryzykował.
- Aż tak zazdrosny o mnie jesteś?
– zaśmiał się blondyn, poruszając zabawnie brwiami.
- Nie. Po prostu boję się, że
gdybyś zamieszkał z Tao, to Sehun by ci jaja urwał, ugotował je, a potem kazał
ci je zjeść – odpowiedział Junmyeon, uśmiechając się sztucznie do chłopaka.
- Martwisz się o mnie? – Kris nie
odpuszczał dalszego pastwienia się nad szatynem, który najwyraźniej zaczynał
tracić cierpliwość, bo coraz mocniej zaciskał zęby, co uwydatniało jego kości
policzkowe. – Ach, przyznaj, że ci zależy i nie chcesz, żebym się od ciebie
wyprowadzał.
- A miałeś w ogóle taki zamiar? –
Suho nagle spoważniał, zapominając o wcześniejszych docinkach blondyna. –
Chciałeś się wyprowadzić?
- To raczej oczywiste, że w końcu
będę musiał poszukać czegoś swojego – powiedział Kris, oglądając wiszące na
ścianach zdjęcia. Miał nadzieję, że jego tatuaż będzie się prezentował równie
dobrze co te na fotografiach. Czując na sobie uważne spojrzenie Junmyeona,
zerknął na niego kątem oka i lekko się uśmiechnął. – Twoi rodzice wrócą za
kilka tygodni, a wątpię, żeby chcieli dodatkowego współlokatora.
- Nie będą mieli nic przeciwko
temu – wymruczał pod nosem Suho, jednak nie zdołał dokończyć zdania, gdyż w tym
momencie w pomieszczeniu pojawił się wysoki chłopak z nastroszonymi, różowymi
włosami. Na jego widok Junmyeon wzdrygnął się przestraszony i schował się za
Krisem, jakby obawiając się, że nieznajomy będzie chciał mu wyrządzić jakąś
krzywdę.
- Wu Yifan! Nareszcie się ciebie
doczekałem! – powiedział chłopak, podchodząc do Krisa, który tylko się
uśmiechnął. – Myślałem, że zrezygnowałeś z dziary. Cieszę się, że jednak przyszedłeś
– dodał, a potem zerknął na stojącego za blondynem Suho. – Nie wiem czy wiesz,
ale coś małego przyczepiło ci się do pleców.
- To Junmyeon, mój przyjaciel. –
Kris odchrząknął głośno i zrobił krok w bok, by odsłonić wyraźnie speszonego
całą tą sytuacją chłopaka. – Poznajcie się. To jest Xiao, mój bardzo dobry
znajomy jeszcze z czasów, gdy mieszkałem w Chinach.
- Cześć – rzucił różowowłosy,
podając rękę Junmyeonowi, którą ten od razu uścisnął, uciekając wzrokiem gdzie
popadnie, byleby tylko nie musieć patrzeć w te przerażająco duże i ciemne oczy
Xiao. – Czyli bierzemy się do roboty?
Kris kiwnął głową na zgodę i
kiedy tatuażysta zniknął w drugim pomieszczeniu, spojrzał uważnie na Junmyeona,
który jednak nie wykazywał zbyt wielkiego zainteresowania całą tą sytuacją i w
dalszym ciągu oglądał wiszące na ścianach zdjęcia.
- Idziesz? – spytał w końcu Kris,
chcąc jak najszybciej mieć to wszystko za sobą. Nie żeby się bał. Po prostu
chciał już mieć swój pierwszy tatuaż, a to ciągłe zwlekanie powoli doprowadzało
go do obłędu.
- Ja? A po co? – Suho spojrzał
szeroko otwartymi oczami na przyjaciela, nerwowo przełykając przy tym ślinę. O
ile salon tatuażu tak bardzo go nie przerażał, o tyle bycie naocznym świadkiem
tatuowania sprawiało, że chłopak tracił grunt pod nogami. – Idź sam, ja tutaj
poczekam.
- Nie, idziesz ze mną –
postanowił Kris i nie zwracając większej uwagi na protesty szatyna, złapał go
za rękę i pociągnął w stronę drugiego pomieszczenia, gdzie czekał na nich Xiao.
Blondyn posadził wystraszonego
Junmyeona na krześle, a sam usiadł na czarnej kozetce i zdjął skórzaną kurtkę,
by odsłonić ramię, które miało zostać ozdobione tatuażem. Kris uważnie śledził
każdy ruch Xiao, czując powoli wzrastający w nim strach. Co prawda Wu Yifan nie
był wielce wyczulony na ból i mógł znieść naprawdę wiele, jednak im bliżej było
wykonania tatuażu, tym coraz bardziej się bał. Bo co jeśli coś pójdzie nie tak?
Jeśli Xiao omsknie się ręka i zamiast pięknego znaku wyjdzie niezidentyfikowana
plama? W sekundzie w głowie Krisa zaczęły pojawiać się coraz to czarniejsze
myśli, a on był tak bardzo zestresowany, że przestał już nad nimi panować.
Kiedy Xiao przyłożył do ramienia
blondyna kalkę z odrysowanym wzorem, ten drgnął niespokojnie i z niemałym
przerażeniem spojrzał na czarne kreski na swojej jasnej skórze. Na razie
wszystko wyglądało tak, jak to zaplanował, więc odetchnął z ulgą i zerknął na
Junmyeona, który był blady niczym ściana.
- Myeon, wszystko okay? – spytał
niskim głosem Kris, tym samym wyrywając chłopaka z zamyślenia.
- Um, tak – rzucił cicho Suho,
siląc się na lekki uśmiech, co nie do końca mu się udało. – Długo to potrwa?
Chciałem jeszcze później skoczyć do fryzjera.
- Obawiam się, że będziesz musiał
uzbroić się w cierpliwość – powiedział Xiao, zakładając czarne, lateksowe
rękawiczki, co wydało się Suho dziwnie przerażające i od razu skojarzyło mu się
z wizytą u dentysty. – Wzór może nie jest skomplikowany, ale chcę wykonać swoją
pracę dokładnie, a nie na odwal się.
- To zrozumiałe – bąknął Suho,
wykrzywiając usta w dziwnym grymasie. Przecież nie powiedział nic złego, a Xiao
naskoczył na niego, jakby co najmniej oskarżył go o niewywiązywanie się ze
swoich obowiązków. – To ja poczekam.
- Gotowy? – Xiao spojrzał uważnie
na Krisa, który w odpowiedzi kiwnął głową na zgodę i zagryzł mocno zęby,
czekając na pierwsze ukłucia igły. – Nie mów, że cię boli. Myślałem, że jesteś
odporny na ból – zaśmiał się chłopak, zerkając co chwilę na twarz blondyna, na
której malował się grymas niezadowolenia.
- Do takiego czegoś to ja nie
przywykłem – burknął Kris, zaciskając mocno powieki, kiedy maleńkie igiełki
ponownie zaczęły wbijać się w naskórek na jego ramieniu. Chłopak wstrzymał na
chwilę oddech, próbując za wszelką cenę nie dać po sobie poznać, jak bardzo go
boli ten zabieg. – Potrzymasz mnie za rękę? – zwrócił się nagle do Suho, który
na te słowa momentalnie przestał okręcać się na taborecie i zamarł w bezruchu
ze wzrokiem wbitym w blondyna. – Wiesz, może choć trochę ukoi to mój ból.
- Ee… - Junmyeon otworzył szeroko
oczy ze zdziwienia, nie wiedząc za bardzo, jak się zachować. Widząc spojrzenie
Krisa, ostatecznie podniósł się ze stołka i usiadłszy na kozetce, złapał
chłopaka za wolną rękę i mocno ją ścisnął. – Głupio się czuję – wyszeptał ledwo
dosłyszalnie, zerkając nieśmiało na blondyna, który nawet nie starał się
ukrywać zadowolenia z takiego obrotu sprawy.
Wu Yifan nie skomentował tego
nawet słowem. Na ułamek sekundy oswobodził dłoń z uścisku Junmyeona, by zaraz
spleść ich palce w silnym uścisku, jakby to naprawdę miało w jakikolwiek sposób
uśmierzyć ten okropny ból w tatuowanym ramieniu.
*
Po dość długim czasie Kris
nareszcie mógł odetchnąć z ulgą i opuścić studio tatuażu. Nie sądził, że tak
wielką radość sprawią mu promienie słoneczne, które były niczym ostre szpilki
wbijające się w jego odzwyczajone od naturalnego światła oczy. Musiała minąć
dłuższa chwila nim przywyknął do jasnego otoczenia, jednak nic nie mogło się z
tym równać. Ramię co prawda wciąż bolało, chłopak czuł pulsującą krew wokół
tatuażu, ale nareszcie było po wszystkim i teraz należało jedynie przeczekać
najgorsze, by potem móc w pełni cieszyć się nabytkiem.
- Jak chcesz się obciąć? – spytał
Kris, gdy razem z Suho wszedł do jednego z salonu fryzjerskich. – Może na łyso?
- Pewnie, bo nie wyglądam jeszcze
wystarczająco brzydko – prychnął chłopak, zakładając ręce na torsie. Ukłonił
się nisko znajomej fryzjerce i zaproszony gestem ręki, usiadł w fotelu.
- Tak samo, jak zawsze? – Kobieta
uśmiechnęła się do szatyna, na co on kiwnął głową na zgodę i odwzajemnił gest.
– Napijecie się czegoś?
- Nie, dziękujemy – odpowiedział
Kris, wsuwając dłonie do kieszeni spodni, przez co wyglądał na jeszcze bardziej
znudzonego niż był w rzeczywistości. Ramię nie przestawało boleć i jedyne o
czym marzył blondyn, to żeby wrócić do domu, łyknąć coś przeciwbólowego i
położyć się do łóżka. – A może zaszalejesz trochę i zmienisz w końcu fryzurę,
co? – zaproponował, na co Suho otworzył szeroko oczy z przerażenia i pokręcił
energicznie głową.
- To ja zaraz wrócę i zajmę się
tobą – powiedziała fryzjerka i odeszła w stronę niewielkiego zaplecza po
potrzebne przybory.
Kris przez chwilę przyglądał się
Junmyeonowi, dochodząc do wniosku, że niewielka zmiana w jego wyglądzie
naprawdę mu się przyda. Skoro Wu Yifan zdobył się na zrobienie tatuażu, to Kim
też powinien zrobić coś szalonego! Widząc kątem oka wychodzącą z zaplecza
fryzjerkę, Kris od razu do niej podszedł i uśmiechnął się niewinnie.
- Mogę mieć do pani prośbę? –
spytał, wpatrując się intensywnie w kobietę, która jedynie zdołała kiwnąć
głową, będąc zbyt oczarowaną urokiem chłopaka, by móc zrobić coś więcej. – Bo
widzi pani…
*
Junmyeon nie rozumiał, dlaczego
fryzjerka nie pozwoliła mu siedzieć przodem do lustra, gdy obcinała mu włosy.
Przecież chodziło tylko o podcięcie końcówek i lekkie wycieniowanie, a ona
zachowywała się tak, jakby miał przejść nie wiadomo jak wielką metamorfozę. W
dodatku niepokoił go ten tajemniczy uśmieszek na twarzy Krisa, który cierpliwie
czekał na Junmyeona, nie marudząc i nie komentując całego tego zamieszania.
W końcu jednak przyszedł czas na
zobaczenie efektu, którego Suho podświadomie nieco się obawiał. Pierwszy raz
spędził w salonie fryzjerskim tak dużo czasu, ale wynikało to głównie z faktu,
że fryzjerka kilka razy myła mu włosy, tłumacząc, że musiała zastosować jakieś
odżywki. Gdy kobieta odwróciła Junmyeona przodem do lustra, chłopak przez
dłuższą chwilę myślał, że ma jakieś zwidy i wcale nie patrzy na swoje odbicie,
ale na kogoś całkiem mu obcego. Przecież to nie było możliwe.
Nie, to na pewno był sen. Albo
koszmar. Tak, najgorszy koszmar w jego życiu.
- To jakiś żart, prawda? –
wydukał z ledwością, z przerażeniem przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze.
Niepewnie dotknął jasnych kosmyków włosów i obejrzał się przez ramię, wbijając
mordercze spojrzenie w siedzącego na kanapie Krisa, który najwidoczniej miał
niemały ubaw z całej tej sytuacji. – Czy… - Suho rozejrzał się dookoła siebie,
jednak fryzjerka zdążyła za ten czas się ewakuować i nigdzie jej nie dostrzegł.
– Wu Yifan! Już nie żyjesz! – wrzasnął na cały salon, podrywając się z fotela.
*
Sehun spojrzał uważnie na
siedzącego przy biurku bruneta i cicho westchnął, tym samym na ułamek sekundy zakłócając
panującą w pokoju ciszę. Chłopak już jakiś czas temu zauważył, że mają z Tao
coraz mniej tematów do rozmów. Nie wiedział, co jest gorsze: irytujące
milczenie czy bezsensowne kłótnie, których ostatnio było sporo. Sehun coraz
chętniej chodził na zajęcia do szkoły, gdzie uczył Lay. Z Luhanem mimo to
bardzo rzadko się spotykał, gdyż on zajęty był użeraniem się z Jonginem. Oh
natomiast uczył się nowych choreografii z Yixingiem, a czasami nawet z
Taeminem, co było dla niego niemałym zaszczytem. Nieraz słyszał o tym, że Lee
jest perfekcyjnym tancerzem, jednak nigdy nie miał okazji, by zobaczyć go na
żywo. Można powiedzieć, że Taemin był dla niejednego tancerza (w tym także
Sehuna) wzorem do naśladowania. Każdy chciał być taki, jak Lee, który pomimo
swojego młodego wieku osiągnął tak wiele.
- Będę się zbierał –
zakomunikował Sehun, podnosząc się z łóżka, na którym leżał od jakiegoś czasu.
- Już? Myślałem, że posiedzimy
dzisiaj razem – powiedział wyraźnie rozczarowany Tao, okręcając się na krześle.
Spojrzał uważnie na swojego chłopaka i cicho westchnął. – Znów idziesz do
szkoły?
- Na chwilę. Wątpię, by Lay miał
dla mnie dzisiaj czas, bo ciągle ćwiczą z Luhanem układ do tych zawodów. –
Sehun pozbierał swoje rzeczy i wrzucił je do plecaka, a potem ruszył ku drzwiom.
- Znowu Luhan? – palnął Tao, nim
zdołał w porę ugryźć się w język. Sam nie wiedział dlaczego, ale imię tego
chłopaka działało na niego, jak płachta na byka. Za każdym razem, kiedy Sehun
wspominał o Luhanie, Zitao czuł, że ciśnienie mu się podnosi i chociaż starał
się to ukrywać, to czasami po prostu nie wytrzymywał i uzewnętrzniał swoją
irytację i złość na Sehuna. – Chodzisz tam tylko dla niego, prawda?
- Jesteś zazdrosny? – Blondyn
zaśmiał się kpiąco pod nosem i zarzuciwszy plecak na ramię, założył ręce na
torsie. Widząc minę chłopaka, wywrócił teatralnie oczami i położył rękę na
klamce, chcąc jak najszybciej wyjść, by uniknąć kolejnej kłótni. – Teraz
przynajmniej wiesz, jak się czułem, gdy olewałeś mnie dla Krisa i z nim ciągle
flirtowałeś.
- Nie wiedziałem, że z Luhanem
jesteście już na etapie flirtowania.
- To już wiesz – burknął pod
nosem Sehun i wyszedł z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.
Widząc zmierzającą w jego
kierunku panią Huang, blondyn kiwnął od niechcenia głową, a potem czym prędzej
wyminął kobietę i szybkim krokiem ruszył do przedpokoju. Dziwne zachowanie
chłopaka wyraźnie zaniepokoiło mamę Zitao, gdyż przez dłuższą chwilę
obserwowała Sehuna, zastanawiając się, co takiego wydarzyło się pomiędzy tymi
chłopakami. Już jakiś czas temu zauważyła, że ich relacje znacznie się
pogorszyły, jednak nie miała odwagi rozmawiać o tym ze swoim synem, dochodząc
do wniosku, że jest chyba ostatnią osobą, z którą Tao chciałby rozmawiać o
problemach w związku. Kiedy Sehun wyszedł z domu, pani Huang jeszcze przez
chwilę stała w wąskim korytarzu i wpatrywała się w miejsce, gdzie wcześniej
stał blondyn. W końcu zebrała się w sobie i ruszyła ku sypialni swojego syna.
Nieśmiało zapukała do drzwi i nie czekając na zaproszenie, nacisnęła klamkę i
zajrzała do środka. Tao siedział przy biurku, wyraźnie nad czymś rozmyślając.
- Kochanie, wszystko w porządku?
– spytała kobieta, podchodząc bliżej odwróconego do niej plecami chłopaka.
Delikatnie położyła dłonie na jego ramionach, przez co ten wzdrygnął się
przestraszony, dopiero wtedy uświadamiając sobie, że nie jest sam w pokoju. –
Pokłóciliście się, prawda?
- To nic takiego. Mała sprzeczka
– odpowiedział cicho Tao, próbując za wszelką cenę zapanować nad mocno drżącym
głosem. Nie chciał rozklejać się przy mamie, jednak chyba za długo tłumił w
sobie te wszystkie emocje, gdyż wystarczyła sekunda, by stracił nad nimi
kontrolę. Kiedy po policzku chłopaka spłynęła pojedyncza łezka, szybko starł ją
wierzchem dłoni i pociągnął cicho nosem. – Czy wy z tatą też się tak kłóciliście?
- A żeby to raz! – zaśmiała się
pani Huang, przysiadając na kraju biurka. Spojrzała uważnie na swojego syna i
lekko się do niego uśmiechnęła. – W każdym związku są gorsze i lepsze dni. Poza
tym wychodzę z założenia, że bez kłótni nie wiedzielibyśmy, jak bardzo zależy
nam na drugiej osobie. Najważniejsze to umieć zawsze dojść do porozumienia.
- Pewnie masz rację – westchnął
chłopak, odwzajemniając uśmiech. – Po prostu boli mnie to, że kłócimy się o tak
błahe sprawy. Boli mnie, że ostatnio Sehun woli spędzać czas z tym całym
Luhanem – przyznał, z ledwością wymawiając imię swojego potencjalnego rywala.
- Ale było w porządku, gdy ty
ciągle przesiadywałeś z Krisem i miałeś gdzieś uczucia Sehuna? – Pani Huang
założyła ręce na biuście i spojrzała krytycznie na Tao, który w odpowiedzi
pokręcił głową i zagryzł wargi w wąską linię. – Zobaczysz, że niedługo jego
fascynacja Luhanem minie i wszystko wróci do normy. Po prostu musicie to
przeczekać.
- A jeśli ta fascynacja nie
minie? – Tao uniósł załzawione oczy na mamę, wyczekując odpowiedzi, chociaż
chyba tak naprawdę nie chciał jej usłyszeć. – A co jeśli Sehun coś do niego
poczuje?
- Ale ty czasami durny jesteś –
westchnęła kobieta i zsunęła się z biurka. Widząc zdezorientowaną minę syna,
uśmiechnęła się do niego łagodnie i pocałowała w czubek głowy. – On za tobą
szaleje. Nie powinieneś nigdy wątpić w jego uczucia – dodała, a potem wyszła z
pokoju, pozostawiając Tao w kompletnym osłupieniu.
Bo podobno związek bez kłótni,
jest jak cukierek bez nadzienia.
*
Eunji od małego miała ogromną
słabość do psów, jednak nigdy nie udało jej się namówić rodziców na kupno
jednego z tych słodkich szczeniaczków, które mijała na ulicach. Uważali, że nie
jest ona wystarczająco odpowiedzialna i po jakimś czasie pies po prostu jej się
znudzi, a to przecież nie jest zabawka, którą można wyrzucić do kosza, gdy
zacznie zajmować za dużo miejsca. Eunji nigdy nie potraktowałaby żywego
stworzenia, jak przedmiotu, ale rodzice wiedzieli lepiej i byli nieustępliwi w
swoich postanowieniach. Dlatego właśnie dziewczyna zdecydowała kupić psa w
tajemnicy przed nimi, dochodząc do wniosku, że postawienie rodziców przed
faktem dokonanym będzie najlepszym rozwiązaniem.
- A może ten? – zapytał Kai,
wskazując na średniej wielkości kundelka, który nie posiadał się z radości na
widok potencjalnych właścicieli. Chłopak kucnął przed drzwiczkami klatki i
uśmiechnął się szeroko do zwierzaka. – Zobacz, jaki słodki!
- Duży trochę – stwierdziła
Eunji, przystając obok przyjaciela. Musiała przyznać, że pies był naprawdę
słodki, ale ona wolała takiego maleńkiego, którego mogłaby bez problemu
przemycić do pokoju i ukryć przed rodzicami. – Jongin-ah! Czemu to takie
trudne? Myślałam, że przyjdziemy tutaj i od razu wybiorę jakiegoś – powiedziała
i załamana opuściła ręce wzdłuż tułowia.
- Naprawdę myślałaś, że wejdziesz
do schroniska i z palcem w nosie wybierzesz psa? – Jongin podniósł się do pionu
i spojrzał z politowaniem na załamaną Eunji. – To nie jest takie proste… Jesteś
pewna, że chcesz psa ze schroniska? Wiesz, że one przeszły bardzo wiele?
- Głupia nie jestem – burknęła i
ruszyła ku wyjściu z niewielkiego budynku, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza.
Nim jednak zdołała przekroczyć
próg, jakaś niezidentyfikowana biała kulka wpadła prosto na nią, a
nieprzygotowana na takich atak dziewczyna potknęła się o własne nogi i wyłożyła
się jak długa na twardą podłogę. Wydała z siebie jedynie głośny jęk bólu,
próbując namierzyć sprawcę całego zamieszania, co wcale nie było takie trudne,
gdyż już po sekundzie zatrzymała wzrok na stojącym na niego białym kundelku,
który cały umorusany był w błocie.
- Twój problem chyba właśnie się
rozwiązał – powiedział rozbawiony Jongin, pochylając się nad przyjaciółką.
- Sherlock! Ty mały nicponiu! –
krzyknęła zdyszana kobieta, wbiegając do budynku. Zmęczona oparła się ramieniem
o framugę wejściowych drzwi i spojrzała z wyraźnym przerażeniem w oczach na
leżącą na podłodze Eunji. – Najmocniej cię przepraszam! Zerwał mi się ze
smyczy, a kiedy Sherlock poczuje wolność, to nie sposób go zatrzymać –
wysapała, zrzucając psa z poszkodowanej dziewczyny.
- Nic się nie stało – odezwała
się Eunji, patrząc z rozczuleniem na brudnego kundelka, który wesoło merdał
ogonem, domagając się cały czas uwagi otoczenia. – Czy on jest przeznaczony do
adopcji?
- Sherlock? – Kobieta wyglądała
na wielce zaskoczoną tym pytaniem, jednak ostatecznie kiwnęła głową na zgodę. –
Tak. Oczywiście, że tak – dodała, uśmiechając się lekko. – Sherlock trafił do
nas pół roku temu. Widocznie właściciele nie potrafili go okiełznać. Parę osób
nawet zabrało go do domu, ale po kilku dniach oddawali z powrotem, bo był za
bardzo żywiołowy.
- Jesteś taki śliczny – przyznała
Eunji, kucając przy Sherlocku. Wyciągnęła do niego dłoń, by mógł przyzwyczaić
się do jej zapachu. Kiedy pies polizał ją po ręce, dziewczyna całkowicie
straciła dla niego głowę. – To musi być przeznaczenie – powiedziała,
spoglądając załzawionymi oczami na Jongina. – Chcę adoptować Sherlocka.
- Eunji, jesteś pewna? – Chłopak
dokładnie przyjrzał się przyjaciółce, która wpatrywała się w Sherlocka niczym w
obrazek. – Myślisz, że dasz sobie z nim radę.
- Tak, jestem pewna. Poza tym… To
Sherlock mnie wybrał – powiedziała, a potem wzięła kundelka na ręce i pomimo
tego że był cały brudny, mocno go przytuliła. – Mam wypełnić jakieś dokumenty?
*
Eunji bała się trochę reakcji
Junmyeona, zwłaszcza, że słowem nie wspomniała mu o tym, że chce przygarnąć psa
i to w dodatku ze schroniska. Nie dość, że dom pękał w szwach, bo przeważnie
reszta chłopaków u nich nocowała, to jeszcze Eunji sprowadziła kolejnego
współlokatora i to w dodatku bardzo żywiołowego. Dlatego dziewczyna postanowiła
na razie nie pokazywać reszcie Sherlocka, chcąc poczekać na odpowiedni moment.
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że długo nie utrzyma go w tajemnicy,
zwłaszcza że już na wejściu prawie zrzucił z szafki szklaną figurkę. Na
szczęście Eunji w porę zareagowała, a potem dla pewności wzięła Sherlocka na
ręce i zaniosła do łazienki, by tam go wykąpać.
- Pomożesz mi? – spytała Eunji,
wlepiając błagalne spojrzenie w stojącego progu łazienki Jongina. Chłopak
zrobił niemrawą minę, jednak ostatecznie uległ, nie mając sumienia odmówić
przyjaciółce. – W torebce mam szampon dla niego – powiedziała, wskazując leżącą
na muszli klozetowej torbę. Sama umieściła Sherlocka w wannie i odkręciła kurek
z ciepłą wodą, najpierw sprawdzając na własnej dłoni czy nie jest za ciepła. –
Ty dzisiaj nie idziesz na tańce? – spytała po dłuższej chwili, a Kai
momentalnie zamarł i z tego wszystkiego upuścił butelkę z szamponem.
- Znów się spóźnię! – krzyknął,
po czym wybiegł z łazienki, o mało co nie taranując wchodzącego po schodach
Junmyeona.
- A on… - zaczął zaskoczony
chłopak, zaglądając do łazienki. Na widok stojącego w wannie psa otworzył
szeroko oczy ze zdziwienia i rozdziawił lekko usta. – Co to robi w naszym domu?
- To Sherlock – rzuciła beztrosko
Eunji, dopiero po chwili zdobywając się na odwagę, by spojrzeć na kuzyna. – Coś
ty najlepszego zrobił? – wydukała, powoli podnosząc się z klęczek. Podeszła do
Junmyeona i niepewnie dotknęła jego przefarbowanych na blond włosów. – Miałam
nadzieję, że to peruka – wydukała, będąc nadal w zbyt wielkim szoku, by zdobyć
się na jakiś komplement.
- To sprawka Krisa – wyjaśnił
Suho, wzruszając ramionami. – Lepiej mi powiedz, co ten pies robi w naszym
domu.
- No bo wiesz…
*
Jongin z prędkością światła
wbiegł na salę, gdzie od przeszło czterdziestu minut czekał na niego Luhan. Na
przeprosiny młodszy chłopak jedynie nisko się ukłonił, rzucił pod nosem
niewyraźne „przepraszam”, a potem rzucił w kąt swoją torbę z rzeczami i
spojrzał uważnie na zniecierpliwionego i mocno wyprowadzonego z równowagi
szatyna.
- Kolejne spóźnienie – powiedział
Luhan, zakładając ręce na torsie. Posłał brunetowi gniewne spojrzenie i
westchnął ciężko. – Mogłeś mnie chociaż uprzedzić, że się spóźnisz.
Wykorzystałbym ten czas na coś bardziej konstruktywnego niż czekanie na ciebie.
- Chyba przeprosiłem, co nie? –
Jongin z frustracji wyrzucił w powietrze ręce, a potem opuścił je bezradnie
wzdłuż tułowia, nie mając najmniejszej ochoty na kolejną kłótnię. Luhanowi
najwidoczniej to nie przeszkadzało, gdyż w dalszym ciągu wyglądał, jakby chciał
zabić Jongina samym wzrokiem. – Po prostu Eunji…
- To zabawne – parsknął
ironicznym śmiechem szatyn, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Ty zawsze
znajdziesz powód dla swojego spóźnienia. Zawsze! – nieświadomie podniósł głos,
tracąc cierpliwość do Jongina. – I nigdy to nie jest twoja wina. Biedny Kai –
prychnął, sięgając po przewieszony przez oparcie krzesła ręcznik.
- Jeśli chcesz, to mogę sobie
pójść – powiedział rozdrażniony brunet, zaciskając ze złości dłonie w pięści. –
Dlaczego w ogóle zgodziłeś się na zajęcia ze mną? Przecież niż z tego nie masz,
a tylko marnujesz na mnie swój jakże cenny czas – dodał z wyraźną kpiną w
głosie.
Luhan posłał młodszemu chłopakowi
wredny uśmieszek i przeczesał dłonią włosy, które zaraz wróciły na swoje
miejsce.
- Dlaczego? Bo Eunji mnie o to
prosiła – odpowiedział i wzruszył obojętnie ramionami. – Poza tym uważam, że
masz ogromny potencjał, ale nie potrafisz go w pełni wykorzystać. Zachowujesz
się gorzej niż dziecko.
- Och, bo ty jesteś taki
dojrzały, co? – warknął Jongin, przybliżając się do Luhana, który nawet nie
drgnął. Chłopcy wpatrywali się w siebie, nawet nie mrugając powiekami. –
Myślisz, że jesteś takim świetnym tancerzem, a prawda jest taka, że gdyby nie
Yixing, to do niczego byś nie doszedł.
- Naprawdę tak uważasz? – Luhan
nagle poczuł, jak traci grunt pod nogami. Zamrugał kilkakrotnie powiekami, a
potem zacisnął usta w wąską linię, nie mogąc uwierzyć, że Jongin powiedział coś
tak bolesnego. Nie uzyskawszy odpowiedzi, wypuścił powoli powietrze przez
drżące wargi, a potem odsunął się o krok od bruneta. – Myślę, że nasza dalsza
współpraca nie ma najmniejszego sensu. Porozmawiam z Taeminem, może znajdzie
dla ciebie trochę czasu.
- Lu…
- Idź już – mruknął Luhan,
przerywając Jonginowi.
- Ja…
- Powiedziałem, że masz iść! –
krzyknął szatyn, a potem odwrócił się plecami do młodszego chłopaka, nie chcąc,
by ten widział zgromadzone w jego oczach łzy.
Kim chciał coś jeszcze
powiedzieć, jednak ostatecznie odpuścił zabrawszy swoje rzeczy, wyszedł z
pomieszczenia, zostawiając Luhana samego. Już miał opuścił całkowicie szkołę,
gdy nagle coś go podkusiło i ostatecznie znalazł się przed wejściem na salę,
gdzie zwykle trenował Taemin. Brunet nieśmiało zajrzał do środka, zatrzymując
momentalnie wzrok na tańczącym przed lustrzaną ścianą chłopaku.
- O, Kai! Co cię do mnie sprowadza?
– zapytał Lee, dostrzegłszy w odbiciu skradającego się chłopaka. Wyjął z uszu
słuchawki i odwrócił się przodem do Jongina. – Skończyłeś trening z Luhanem?
- Można tak powiedzieć –
westchnął brunet, uśmiechając się niemrawo. – Mogę się dołączyć?
- Jasne, o ile masz jeszcze siłę
na naukę kolejnego układu – zaśmiał się Taemin, gestem ręki zachęcając
młodszego chłopaka do wejścia na salę, gdyż ten w dalszym ciągu stał w
drzwiach. – Luhan bardzo cię zachwala, co rzadko się zdarza. Pierwszy raz
widzę, żeby był tak bardzo zaangażowany – powiedział, odkładając na stolik swój
telefon i słuchawki.
Jongin w tamtym momencie poczuł
się, jakby ktoś przywalił mu kijem baseballowym prosto w głowę. Już nawet nie
słuchał tego, co mówił do niego Taemin, a mówił chyba dużo, biorąc pod uwagę
fakt, że przez dłuższą chwilę buzia mu się nie zamykała. Brunet jedynie stał i
wpatrywał się pustym wzrokiem w twarz tancerza, nie mogąc uwierzyć, że zachował
się tak okropnie w stosunku do Luhana.
*
Po dwugodzinnym treningu z Yixingiem, Luhan z
ledwością trzymał się na nogach, ale mimo to nie zamierzał jeszcze wracać do
siebie. Wciąż nie potrafił pozbierać się po tym, co usłyszał od Jongina. Jego
słowa były niczym wbijający się w serce szatyna nóż; tak bardzo ostry i
zadający ogromny ból. Luhan zawsze czuł się niedoceniany, zwłaszcza z rodzinnym
mieście. Dopiero po przeprowadzce do Seulu, poczuł się choć trochę ważny i
uświadomił sobie, że to, co robi ma jakiś sens. Rodzice nigdy nie traktowali
jego pasji poważnie, uważali że to tylko takie widzi mi się i w końcu Luhanowi
minie. Ale dla niego to nie było zwykłe hobby. Z tańcem wiązał całą swoją
przyszłość, dlatego tym bardziej cieszył się, gdy na swojej drodze spotkał
Yixinga i ten pomógł mu zdobyć posadę nauczyciela w szkole tańca.
- Luhan! – wykrzyknęła zaskoczona
Eunji, gdy otworzyła drzwi i ujrzała stojącego na ganku chłopaka. – Coś się
stało? Nie wyglądasz najlepiej – powiedziała, gestem ręki zapraszając go do
środka.
- Możemy pogadać? – spytał cicho
Luhan, zaglądając do salonu, by mieć pewność, że są sami. – Jongina nie ma?
- Nie, poszedł z Sherlockiem na
spacer. – Widząc pytającą minę Luhana, zaśmiała się głośno i klasnęła w dłonie.
– Adoptowałam psa! Czekaj, pokażę ci zdjęcia! Poszłam dzisiaj z Jongiem do
pobliskiego schroniska – mówiła szybko, szukając w telefonie zdjęć swojego
pupila. Kiedy nareszcie znalazła odpowiednie, podetknęła Luhanowi komórkę pod
nos i uśmiechnęła się szeroko. – To Sherlock.
- Och, słodki! – rzucił Luhan,
próbując wysilić się na choć trochę entuzjazmu w głosie.
- Tu i tak jest już po kąpieli.
Jak go wzięliśmy ze schroniska, to był cały w błocie – powiedziała rozbawiona,
wpatrując się rozmarzonym wzrokiem w ekran telefonu. – To o czym chciałeś
porozmawiać? – spytała, przenosząc spojrzenie na przyjaciela.
- Chodzi o Jongina. – Luhan
westchnął ciężko, a wszelkie oznaki dobrego humoru momentalnie z niego
uleciały. – Pokłóciliśmy się dzisiaj. W sumie żadna nowość, ale mam wrażenie,
że po tym nasze wspólne zajęcia nie mają najmniejszego sensu.
- Och. – Eunji rozdziawiła lekko
usta, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Dlaczego, odkąd tylko zobaczyła
Luhana, wiedziała, że za jego kiepskim humorem stoi właśnie Jongin? – Chodź do
mojego pokoju. Napijesz się czegoś?
- Nie, dziękuję – rzucił cicho
chłopak, podążając za przyjaciółką do jej sypialni. – Przepraszam, że zawracam
ci tym głowę, ale muszę się komuś wygadać.
- Nie przepraszaj. Od tego są
przyjaciele, prawda? – Eunji spojrzała przez ramię na szatyna i uśmiechnęła się
do niego pocieszająco. – Z góry przepraszam za bałagan, ale po kąpieli Sherlock
zaczął biegać po całym pokoju – dodała, otwierając drzwi do swojego królestwa.
- Nie zwalaj winy na biednego
psa! – parsknął Luhan, rzucając torbę ze swoimi rzeczami na stojący niedaleko
fotel. Oburzona Eunji uderzyła chłopaka z pięści w ramię i pokazała mu język.
- Lepiej powiedz, o co wam tym
razem poszło? Mam rozumieć, że to wina Jongina, tak? – Dziewczyna usiadła na
łóżku i dłonią poklepała miejsce obok siebie. Kiedy Luhan usiadł na skraju
materaca, uważnie mu się przyjrzała. Naprawdę wyglądał jak siedem nieszczęść,
jednak wątpiła by chodziło tylko o sprzeczkę z Jongiem. W końcu od przyjaciela
wiedziała, że takie sytuacje często zdarzały się podczas ich treningów, więc to
nie była żadna nowość. – Powiesz, co się stało? Co ten głupek ci nagadał?
- Kai stwierdził, że jestem
beznadziejnym tancerzem i że gdyby nie Yixing, to do niczego bym nie doszedł –
odpowiedział w końcu Luhan, siadając przodem do dziewczyny.
- Co powiedział!? – Eunji
otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, nie dowierzając własnym uszom. – Co za
idiota! Mam nadzieję, że mu nagadałeś? Bo jeśli nie, to ja to chętnie zrobię i
dodatkowo skopię mu dupę!
- Szczerze? Tak mnie zatkało, że
zdołałem jedynie wywalić go z sali – wymruczał słabym głosem i lekko się
uśmiechnął.
- Chociaż to. Jongin czasami
zapomina włączyć mózg – przyznała i wzruszyła bezradnie ramionami. – Ale to
dobry chłopak. Nieraz przekonałam się o tym, jak oddanym przyjacielem jest.
Nieraz też przekonałam się, że zdarza mu się nie myśleć – dodała i zaśmiała się
pod nosem. – Lubisz go, prawda? – spytała nagle, wbijając przenikliwe
spojrzenie w chłopaka.
- Nie widać? – Luhan uśmiechnął
się półgębkiem i opadł bezwładnie na materac, po czym sięgnął po leżącą obok
poduszkę i przycisnął ją do twarzy, chcąc ukryć wpełzające na policzki
rumieńce. Eunji siłą odebrała mu jaśka i zaśmiała się głośno, widząc minę
chłopaka. – Nie śmiej się. To naprawdę frustrujące. Lubię Jongina, ale z nim w
ogóle nie można się dogadać. Każdą moją uwagę odbiera jako atak na jego osobę.
- No bo Jongin taki jest. – Eunji
wywróciła oczami i położyła się na boku, by mieć dobry widok na szatyna. –
Pogadać z nim?
- Nie, nie chcę, żeby zmieniał
się pod czyimś wpływem. Jeśli zależy mu na mnie, w co szczerze wątpię, to sam w
końcu zrozumie, że rani mnie swoim zachowaniem i postara się to zmienić –
powiedział cicho Luhan, jednak na tyle głośno, że stojący za zamkniętymi
drzwiami Jongin usłyszał każde jego słowo.
Nie wiem jak to skomentować... Nie no! To jest wspaniałe! Ale wiesz co? Nie spodziewałam się, że Baekhyun i Chanyeil spędzą ze sobą noc. To mnie rozwaliło kompletnie. A Kris i Suho,,hoho, wiedzę, że szaleją i dobrze! W końcu młodość jest tylko jedna! Co do Sehuna i Tao nie układa się najlepiej. Mam nadzieję, że dojdą do porozumienia i nie będą się kłócić o byle co. Najpierw Sehun był zazdrosny, a teraz Tao. Mówię wam chłopaki – zazdrość do niczego nie prowadzi! Kai Luhan...ajajaj tu szczerze nie wiem co myśleć. Jongin ma nie wyparzony jęzor i gada co mu ślina na język przyniesie. Mnie też by takie słowa zabolały. Nosz kurcze, Luhan stara się pomagać Kaiowi, a ten mu mówi, że gdyby nie Lay nigdzie by nie doszedł. No kretyn! Pozostaje mi nadzieja, że po usłyszeniu rozmowy Eunji i Lu, ogarnie się trochę i postara zmienić.
OdpowiedzUsuńMoje ostatnie słowa – bardzo, ale to BARDZO podobał mi się rozdział. Z niecierpliwością będę czekać na nowe rozdziały i życzę weny~ Pozdrawiam - Miś Yogi
nigdy nie wiem jak skomentować to dzieło xdd super, hwaiting!
OdpowiedzUsuńChanyeol i Baekhyun, jak słodko *_* Po za tym spędzili ze sobą noc i ten pocałunek, na którym dodatkowo przyłapała ich mama Parka. ;D Dobrze, że przynajmniej wie o orientacji syna, a z czasem może pogodzi się z tym na dobre. Kris i Suho. Co za duet. Junmyeon zawsze mnie rozśmiesza. Rozwalił mnie tekst, że coś małego przyczepiło się Krisowi do pleców XD W ogóle ten amigos przygotował Suho niezłą niespodziankę u fryzjera, hahaha. Mam nadzieję, że między Tao, a Sehunem będzie dobrze. Jednak w związku muszą pojawiać się sprzeczki, by później było tylko lepiej. Słodka scena jak Eunji zaadoptowała Sherlocka. Ten pies na pewno pokaże jej rogi haha, ale wierzę, że dziewczyna da sobie z nim radę i go wychowa. Nie dość, że Suho doznał szoku po wizycie u fryzjera, to jeszcze w domu czekała na niego kolejna niespodzianka. Jongin, eh ten Jongin. Przegiął. Na prawdę zrobiło mi się szkoda Luhana. I ta jego rozmowa z Eunji.. Kai usłyszał jego słowa. Mam nadzieję, że przeprosi chłopaka ^^ Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Baekhyun zrozumiał wreszcie, co do niego czuje Chanyeol. Po, co ma latać za innymi skoro obok siebie ma idealnego faceta, który na pewno będzie go kochał z całego serca. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi się podoba wątek o Krisie i Suho. Kto by pomyślał, że coś ich połączy? Muszę przyznać, że pomysł Wu Yifana ze zmianą fryzury był genialny. Każdemu przyda się jakaś zmiana w życiu. Junmyeon wkrótce się do niej przyzwyczai. Martwi mnie sytuacja w związku Sehuna i Tao. Wiadomo, że w każdym związku jest jakiś kryzys, więc ten też powinni jakoś przetrwać. Nie chcę by chłopcy się rozeszli. Eujni ma wielkie serce, skoro chce się zaopiekować pieskiem ze schroniska. Ciekawe, jak długo wytrzyma z Sherlockiem, skoro niezłe z niego ziółko. Na pewno psinka da nieźle popalić! Kai ma bardzo trudny charakter. Widać, że papla bez sensu, a dopiero potem włącza mózg. Powinien przeprosić Luhana. Biedaczek przez niego znów czuje się niedoceniony. Czekam na kolejny z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
OMO, OMO. EONNi, B A E K Y E O L!!! ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńTak się cieszę! Nareszcie wszystko wyszło dobrze! Mój Yeollie jest szczęśliwy, a Baekkie będzie miał najlepszego chłopaka na świecie :3 Jestem z Ciebie dumna, eonni! W ogóle, ten rozdział był świetny! Zero głupiej Naeun (khekhe), chociaż Sehun i Jongin okazali się tępymi ciotami, ALE, da się to naprawić! W każdym bądź razie miałam rację mówiąc, że Kai jest tu gorszą pizdą niż Chen. No bo kurde, jak on mógł to powiedzieć Luhanowi? No co za kretyn. A nasz biedny Lulu się tym przejął i co wyszło? O to wyszło. Całe szczęście, że Euncia mu nakopie do dupska, z miłą chęcią jej pomogę:) Poza tym, nalezy mu się. I gdyby nie fakt, że to KaiLu bym im kibicowała... Nie no, żartuję. W gruncie rzeczy wiem, że zrobisz ich happy. bo to KaiLu. Bardziej mnie TaoHun martwi. Sehun, kretynie, bądźeś facet i zaopiekuj się swoim chłopakiem, a nie chodzisz na tańce i robisz przykrość Tao. No jezu, czemu wy nie możecie być normalni i nie możecie dbać o to, na czym wam zależy? To już nawet wina Autorki nie jest!
KRISHO~ ♡♡♡ jejciu, tak się cieszę! Kris taki badboy z tatuażem, mwah *^* Podoba mi się taka wizja! I biedny Myeonnie, boi się tego wszystkiego. Na dodatek trzymali się za rączki, to takie kochane! Normalnie cuuuuudownie, szkoda tylko, że Junnie urwie Krisowi jaja :---)
Euncia taka dobra kobieta, nie dość, że adoptowała kogoś, kto jest równie ADHDowaty jak ona, to jeszcze zgania na niego winę za bałagan w pokoju! Niedobra. Spokojnie, Euncia, ja też mam bajzel. Właśnie muszę go posprzątać. Nie chce mi się, aish. Nieważne. W gruncie rzeczy. Sherlock musi być cudny i mam nadzieję, że to w pewien sposób zbliży ciotę Chena do Eunji. Jeszcze nie wiem w jaki sposób, ale jakoś musi. W końcu, ta głupia pizda chyba wreszcie zrozumie, że kocha t y l k o Euncię, ne, eonni? Tak btw, co z Xingiem i Bomi? Wezmą ślub? D: Ona jest taka słodziutka i kochaniutka! Tak wiem, ja i moja wyobraźnia...
Nie mogę uwierzyć, że zaraz koniec HTL. Nie, ja nie chcę. Chcę dalej :< Będzie mi się nudziło bez tego ficzka.
Weny i duuuuuuuużo Xiumina dla mnie! ^_^
xx
Lubię mamę Tao, bardzo ciepła kobieta, myślę, że ma racje w tym, co mówi. Uśmiałam się, gdy Kris tak urządził kolegę na... blond. I podziwiam go, że miał odwagę zrobić sobie tatuaż. Dla mnie to byłby istny horror. Coś czuje, że Eunji przygarnęła pod dach małe diablątko, ten pies pewnie nie jedno zepsuje, stłucze i pogryzie. Kai chyba naprawdę wyłączył mózg w chwili, gdy odezwał się tak okrutnie do Luhana. Oby teraz wszystko naprawił. No i Baek szybko prze bukował uczucia na inną osobę ^^ Jakoś go za to nie lubię. Ogółem nie lubię ludzi, którzy tak lekko się odkochują...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ten wątek chanbaeka jest genialny i strasznie lubię te momenty. Kiedy napisałaś o Joonmyeonie i studiu tatuażu to na początku się wystraszyłam, no bo Suho i tatuaż ;-; tam był wątek hunhana, tylko nie to, nie trawię tego paringu bardzo T^T za to bardzo podoba mi się lukai w tym ff, chociaż Kai zachował się jak kompletny dupek. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, pozdrawiam ^^
OdpowiedzUsuńChanyeol i Baekhyun - jestem na tak *.* Obawiałam się, jak to będzie, kiedy Byun już wytrzeźwieje i przyjdzie do brania odpowiedzialności za swoje czyny, to posypią się teksty "sorry, ale to był tylko raz" i tym podobne. Na szczęście Baekhyun przejrzał na oczy i zrozumiał, że prawdziwe uczucie tak naprawdę ciągle było obok niego. A zachowanie mamy Chanyeola mnie rozwaliło XD
OdpowiedzUsuńJak doszło do sceny, gdzie Wu Yifan idzie w towarzystwie Junmyeona do tatuażysty, to sama zaczęłam się zastanawiać, jak ja wytrzymam ból tatuażu, jeśli już kiedykolwiek pójdę go zrobić... Ale no nieważne XD Suho jest tak fajnie w niego zapatrzony <3 Chociaż nie wiem, czy to całe zaślepienie mu nie minie po tym, co Kris odwalił z tą fryzjerką, znowu się uśmiałam XD
Nie podoba mi się to, co się ostatnio dzieje między Sehunem a Tao. Pewnie piszę to kolejny raz, ale moim zdaniem są idealni razem, dlatego nie chciałabym, żeby się rozstali. Mam nadzieję, że te kłótnie są przejściowe, chociaż faktycznie niezbyt dobrze to wygląda... Mama Zitao podbiła moje serce, naprawdę cudowna kobieta.
Jednym z moich marzeń było zawsze zaadoptowanie psa ze schroniska, dlatego w pełni pochwalam decyzję Eunji, która postanowiła wziąć na siebie ten słodki, ale jednak ciężar. Sherlock jest po prostu uroczy! Może trochę za bardzo żywiołowy, fakt. Może jednak dziewczynie uda się nad nim zapanować, zresztą jestem pewna, że piesek odwzajemni jej uczucie :D Mam nadzieję, że Junmyeon nie będzie kazał kuzynce oddać czworonoga z powrotem, nie po tym, jak bidulka tyle się namęczyła, żeby go wykąpać XD
Luhan i Jongin... to też mi się podoba. To znaczy nie podoba mi się, że tak się pokłócili, zwłaszcza Jongin zachował się jak skończony cham - co dotarło do niego dopiero po słowach Yixinga, niestety trochę za późno - ale jednak jest między nimi jakaś chemia, szkoda tylko, że jak na razie wyrażają to tylko w kłótniach. Nic dziwnego, że Luhan poczuł się taki urażony... Mam nadzieję, że Kai stanie na wysokości zadania i jakoś przeprosi partnera. POWINIEN to zrobić, wręcz musi.
Czasem się dziwię, że mimo tylu wątków w Twoim opowiadaniu jakoś jeszcze ogarniam, co się dzieje XD No nic, życzę weny i czekam na ciąg dalszy <3