Rozdział dziesiąty: Osobisty Superman.
Chanyeol tego dnia był kłębkiem
nerwów. Na niczym nie mógł się skupić i przez to roztargnienie prawie spalił
mamie koszulkę, kiedy próbował ją wyprasować. Na szczęście obeszło się bez
większej szkody dla ubrania, ale to tylko dzięki pani Park, która wykazała się
ogromnym refleksem i w porę zareagowała. Później wygoniła swojego syna z pokoju
i sama dokończyła prasowanie, co chwilę podśmiewując się z chłopaka, który od
samego rana dumał w obłokach i ciągle się uśmiechał. Wiedziała, że za jego
dziwnym zachowaniem stoi Baekhyun i chociaż wciąż nie potrafiła do końca
zaakceptować faktu, że Chanyeol był gejem, to cieszyła się, że trafił na Byuna.
Mimo że ten chłopak był bardzo specyficzny i czasami w ogóle go nie rozumiała,
to wiedziała, że dla Chanyeola jest on kimś bardzo ważnym.
Park przeczesał nerwowo włosy i
rozejrzał się dookoła siebie, wypatrując w tłumie ludzi Baekhyuna. Wciąż ciężko
było mu uwierzyć, że zgodził się z nim pójść na randkę. Tak, na prawdziwą
randkę, a nie tylko na spacer z kolegą z uczelni! Chanyeol przez cały poprzedni
dzień planował szczegółowo ich spotkanie, zastanawiając się, gdzie powinien
zabrać Baekhyuna. Chyba nie było takich miejsc w Seulu, w których Byun nigdy by
nie był, dlatego Park postanowił zacząć od wizyty w przytulnej kawiarni.
Kiedy w pewnym momencie ktoś o
wiele niższy od Chanyeola, oplótł go ramionami w pasie, drgnął przestraszony i
szybko odwrócił się przodem do napastnika. Widząc znajomą twarz, Park
zmarszczył pytająco czoło, przez chwilę myśląc, że ma zwidy i wcale nie stoi
przed roześmianym Baekhyunem.
- Podobają ci się? – zapytał
Byun, teatralnie odrzucając na boki przefarbowane na bordowo włosy. Uśmiechnął
się promiennie do wyższego chłopaka, jednak widząc jego dziwną minę,
momentalnie spoważniał. – Nie podoba ci się, prawda?
- Oczywiście, że podoba! – powiedział
Park i dotknął włosów Baekhyuna, jakby chcąc się upewnić, że to nie jest peruka
i chłopak naprawdę się przefarbował. – Po prostu zaskoczyłeś mnie tą zmianą! Nie
spodziewałem się tego.
- Ale nie jest tragicznie? –
Otworzył szeroko oczy z przerażenia, kładąc dłonie na głowie. – Błagam,
powiedz, że jest choć trochę dobrze, bo zacznę żałować!
- Jest idealnie – szepnął
Chanyeol, uśmiechając się delikatnie do chłopaka. – Skąd taki pomysł? – spytał,
zarzucając ramię na barki Byuna. Nie chcąc tracić czasu na stanie na ulicy,
ruszyli w kierunku wybranej przez Chanyeola kawiarni. – Teraz będziemy
wyglądać, jak bliźniaki.
- Ale ja jestem tym ładniejszym!
- Bliźniaki przeważnie są podobne
do siebie – zauważył rozbawiony Park, a jego towarzysz na tę uwagę nadął ze
złości policzki przez co wyglądał, jak obrażone dziecko, któremu zabrało się
ulubioną zabawkę. – Ale oczywiście zawsze któryś z nich jest odrobinę
ładniejszy i ty nim jesteś – dodał szybko, nie chcąc narażać się Baekhyunowi,
zwłaszcza że już nieraz przekonał się o tym, jak porywczy potrafi być ten
chłopak.
- Jeśli ci się nie podoba, to
wrócę do czarnego koloru – wymruczał cicho Byun, wciąż mając nieodparte
wrażenie, że Chanyeolowi w ogóle nie podoba się zmiana jakiej dokonał. On tylko
chciał tym pokazać, jak bardzo go lubi. Może faktycznie to nie był najlepszy
pomysł? Baekhyun momentalnie stracił dobry humor i opuszczając głowę,
przystanął w miejscu, a Chanyeol poszedł dalej, nawet nie dostrzegając braku
towarzysza.
Dopiero po chwili Park zerknął w
bok i od razu się zatrzymał, rozglądając się dookoła siebie. Zatrzymawszy wzrok
na smutnym Baekhyunie, rozdziawił lekko usta, nie bardzo wiedząc, co
powiedzieć. Byun wyglądał jak zagubione w tłumie ludzi dziecko, które straciło
wszelką nadzieję na odnalezienie rodziców. Chanyeol podszedł do niego szybko i
nie myśląc wiele, szczelnie objął chłopaka ramionami i przytulił mocno do
siebie.
- Za co to? – spytał zaskoczony
Baekhyun, otwierając szeroko oczy. Po chwili jednak całkowicie uległ
Chanyeolowi i mocno wtulił się w jego tors, mając w poważaniu to, co właśnie
myśleli sobie mijający ich ludzie. Nagle Byun zrozumiał, że przez tyle lat
błądził na oślep, szukając swojego szczęścia, podczas gdy ono było dosłownie na
wyciągnięcie ręki. – Dziękuję. Tak bardzo ci dziękuję – wyszeptał ledwo
dosłyszalnie, wtulając twarz w ciepłą bluzę wysokiego chłopaka.
- Od tego są przyjaciele, prawda?
– Chanyeol uśmiechnął się promiennie, odsuwając się na długość swoich ramion od
Baekhyuna, który przytaknął jedynie głową i odwzajemnił uśmiech. – Chodź.
Idziemy napić się czegoś dobrego, a potem zadecydujemy, co dalej – zarządził,
po czym złapał Byuna za rękę i splatając ich palce w silnym uścisku, ruszył ku
kawiarni.
Baekhyun podążał za towarzyszem
niemalże na oślep, w ogóle nie zwracając uwagi na to, co dzieje się dookoła
niego. Pierwszy raz od bardzo dawna czuł się tak dobrze. Był szczęśliwy, nic
innego się nie liczyło. Najważniejszy był Chanyeol i fakt, że miał tego
chłopaka tylko dla siebie. Baekhyun wiedział już, że nigdy nie wypuści go ze
swoich ramion. Żałował, że wcześniej nie dał im szansy; żałował, że traktował
Chanyeola tak okropnie i odtrącał go za każdym razem, gdy ten chciał się do
niego zbliżyć.
Przez tyle czasu Byun w
samotności przyglądał się obcym ludziom, wciąż licząc na to, że być może któryś
z nich okaże się jego wybawicielem, który wyrwie go ze szponów obsesyjnego
pragnienia posiadania kogoś na wyłączność. Nocami wpatrywał się w niebo, licząc
gwiazdy i czekając na tą jedną, która w magiczny sposób spełniłaby jego
życzenie. A miał zawsze tylko jedno: zakochać się w kimś ze wzajemnością.
Pomyśleć, że gdyby tylko przestał bezsensownie wpatrywać się w niebo, to
dostrzegłby, że ktoś już dawno pokochał go takim, jakim był.
Baekhyun czekał na swojego
Supermana, który porwałby go i razem uciekliby przed całym światem, znajdując
gdzieś swój własny azyl. Pragnął, by ktoś w końcu go pokochał i każdego dnia
poprzez nawet najmniejsze gesty udowadniał swoją miłość.
I nagle ktoś taki się pojawił.
Park Chanyeol uratował go tamtej nocy, robiąc to niemalże w ostatnim momencie.
*
Sehun nie mógł w to wszystko
uwierzyć. Przecież miało być już dobrze. Tyle razy to sobie obiecywali, a kiedy
przyszło co do czego, całkowicie zapominali o tych wszystkich słowach i
przysięgach, że tamta kłótnia była już ostatnią, że zrobią dosłownie wszystko,
żeby naprawić swój związek.
Już od jakiegoś czasu pomiędzy
nimi w ogóle się nie układało, jednak Sehun wciąż łudził się, że może jakoś to
będzie, że to pewnie tylko chwilowy kryzys, ale przecież kochają się i
ostatecznie pokonają wszelkie przeciwności. W końcu przeszli razem przez tak
wiele, że teraz nic nie jest w stanie ich złamać. Niestety Sehun z każdym
kolejnym dniem przestawał wierzyć w to, że są w stanie cokolwiek zmienić. Tonął
pod naporem rzucanych od niechcenia obietnic, których nawet nie zamierzali
dotrzymać. Nie czuł miłości w wypowiadanym przez Zitao „kocham cię”. Te słowa
już dawno przestały mieć dla niego jakikolwiek sens. W ich związku pojęcie
bezgranicznego zaufania nigdy nie miało większego znaczenia i teraz Sehun
odczuwał tego skutki. Wciąż byli o siebie chorobliwie zazdrośni, a to nie
prowadziło do niczego dobrego.
- Wiesz co? – Sehun poderwał się
z fotela i spojrzał nieco szklistymi oczami na stojącego przy oknie bruneta. –
Mam już tego dość. Mam dość tych wszystkich kłótni. Obwiniania mnie o wszystko.
- To nie ja szlajam się z Luhanem
po nocach i upijam do nieprzytomności – wycedził przez zęby zdenerwowany Tao, w
końcu racząc spojrzeć na Sehuna, który na te słowa otworzył szeroko oczy ze
zdziwienia i rozchylił lekko usta, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć. –
Zdziwiony, że wiem o twoich wybrykach? Mam nadzieję, że chociaż dobrze się z
nim bawiłeś.
Sehun zagryzł usta w wąską linię
i wziął głęboki wdech, odliczając w myślach do dziesięciu. Przecież nie zrobił
nic złego. Po prostu po jednym z treningów poszedł z Luhanem do pobliskiego
baru, a potem trochę go poniosło i przesadził z kolejnymi drinkami. Na
szczęście Lu w porę powstrzymał Sehuna i na siłę wyprowadził go z baru. Nie
mając pojęcia, gdzie ten mieszka, zaprowadził blondyna do domu Junmyeona, a tam
już przyjaciele zajęli się nim w odpowiedni sposób. Sehun domyślał się, że
pewnie Kris musiał powiedzieć o tym Zitao, co wcale go nie dziwiło. Przecież
wciąż byli blisko i rozmawiali ze sobą przy każdej możliwej okazji.
- To koniec, Tao – wyszeptał
Sehun, zaciskając dłonie w pięści. – Nie mamy do siebie wystarczająco dużo
zaufania. Skoro uważasz, że mógłbym cię zdradzić z Luhanem, to naprawdę nie
widzę przyszłości dla tego związku. Prawda jest taka, że na siłę szukałeś
powodu do odejścia ode mnie, więc teraz ci to ułatwiam i sam odchodzę –
powiedział, kierując się ku drzwiom.
- Tak po prostu odejdziesz?
- A co mogę innego zrobić?! – Oh
zatrzymał się w połowie drogi i spojrzał z wyrzutem na bruneta. – Nigdy ci nie
zależało. To zawsze ja o nas walczyłem. Ja się starałem, a ty jedynie stałeś z
boku i korzystałeś z mojej naiwności. Przyznaj, że miałeś niezły ubaw, gdy grałeś
na dwa fronty i miałeś mnie oraz Krisa tylko dla siebie.
- Jak możesz tak mówić? – Zitao
pokręcił głową z niedowierzaniem, podchodząc bliżej blondyna, jednak ten
automatycznie zaczął się cofać, ostatecznie zatrzymując się na drzwiach. –
Doskonale wiesz, że cię kocham.
- Ale mi nie ufasz, a ja nie ufam
tobie, bo wiem, że wciąż czujesz coś do Krisa – wyszeptał Sehun, wpatrując się
załzawionymi oczami w Tao. Widząc jego zdziwioną minę, zaśmiał się gorzko i
odwrócił głowę w przeciwną stronę, by nie patrzeć już na bruneta. – Podobno
pierwszej miłości nigdy się nie zapomina.
- Masz jakąś obsesję na jego
punkcie. Nie możesz zrozumieć, że nic nie czuję do Krisa? Kocham cię, idioto i
to z tobą chcę być – powiedział ściszonym głosem Tao, nie spuszczając wzroku z
blondyna.
- Ale ja już nie chcę z tobą być.
– Sehun z odwagą uniósł głowę i wbił puste spojrzenie w bruneta. Po omacku
odszukał klamkę i otworzył drzwi, a potem wyszedł na wąski korytarz. – Mam dość
tego, że ty uciekasz zawsze wtedy, gdy coś zagraża twojemu idealnemu światu. To
koniec, Tao – rzucił pozbawionym emocji głosem, po czym odwrócił się na pięcie
i ruszył w stronę schodów.
*
Junmyeon spojrzał na swoje
odbicie w lustrze i głośno westchnął, przeczesując palcami jasne włosy. Wciąż
nie mógł uwierzyć, że za sprawą Krisa przeszedł taką diametralną metamorfozę.
Chciał jedynie podciąć końcówki i może nieco zmienić fryzurę, ale na pewno nie
planował przefarbować się na blond i to w dodatku tak jasny! Pozostali byli
zachwyceni taką przemianą Junmyeona, bo kiedyś w końcu trzeba było zmienić coś
w swoim wyglądzie. On podchodził do tego mniej entuzjastycznie. Nawet nie
chciał myśleć o tym, jak zareagują rodzice, gdy zobaczą go w takich włosach.
Fakt, mógł przecież wrócić do naturalnego koloru, ale postanowił pozostać na
razie przy obecnym. A nóż pewnego dnia przyzwyczai się do jasnych włosów i
zacznie mu się podobać taka wersja siebie?
- Gdzie idziesz? – zapytał Suho,
spoglądając na wchodzącą do przedpokoju Eunji. – Za chwilę będzie obiad.
- Odgrzeję sobie, jak wrócę.
Poczekam zresztą na Jongina – powiedziała, zakładając niskie trampki. –
Pamiętasz, jak mówiłam ci, że w drodze do Seulu straciłam w busie teczkę z
dokumentami? – Eunji zawiązała sznurówki i zerknęła spod opadającej na oczy
grzywki na kuzyna, który w odpowiedzi kiwnął jedynie głową. – Właśnie dostałam
telefon, że ktoś je w końcu znalazł i teraz jadę po nie na dworzec autobusowy.
- To znaczy, że będziesz mogła… -
zaczął Suho, a kiedy dziewczyna przytaknęła głową, klasnął w dłonie i
uśmiechnął się szeroko. – Nareszcie! Już się bałem, że przez to czekanie
zmienisz zdanie.
- Mowy nie ma. Wiesz, że ja nie
zmieniam zdania, gdy już coś postanowię – przypomniała i dla żartu poczochrała
chłopakowi jasne włosy. – Naprawdę ładnie ci w tym kolorze – przyznała,
puszczając kuzynowi oczko.
Nim ten zdołał cokolwiek
powiedzieć, dziewczyna wyszła z domu, zatrzaskując mu niemalże drzwi przed
nosem. Junmyeon przez dłuższą chwilę stał w miejscu, zastanawiając się, co
powinien zrobić z resztą wolnego dnia. Nie miał żadnych planów, każdy był
zajęty swoimi sprawami i tylko on ostał się jak taka sierota, nie mając
pojęcia, jak wykorzystać wolny czas. Zwykle w domu było pełno ludzi, ciągle
ktoś zawracał mu głowę i wtedy narzekał, że chciałby mieć choć chwilę tylko dla
siebie. Gdy już się tak działo, nie wiedział, co robić.
Takie błędne koło.
Jongin i Sehun jak zwykle
siedzieli w szkole tanecznej, ucząc się pod okiem tego ich całego guru – Lee
Taemina; Yixing z Luhanem przygotowywali się do zbliżających się wielkimi
krokami zawodów, Kris postanowił poszukać jakiegoś mieszkania, bo jak
twierdził: nie może wiecznie siedzieć Junmyeonowi na głowie, a Kyungsoo zajmował
się małą Dahye. W ten oto sposób Suho został sam jak palec, chociaż nie do
końca, bo przecież w domu wciąż był jeszcze Sherlock.
Na samą myśl o tym zdziczałym
psie, Junmyeon poczuł dziwny uścisk w żołądku. Spanikowany rozejrzał się
dookoła siebie, zatrzymując wzrok na stojącym w progu salonu białym kundelku.
Sherlock zamerdał wesoło ogonem, a potem podszedł do Suho, który automatycznie
się cofnął, jakby bojąc się, że zaraz pies rzuci mu się do gardła i go zabije. Junmyeon
naprawdę lubił zwierzęta, problem polegał na tym, że jakoś nie potrafił dogadać
się z Sherlockiem. Ten pies był zbyt żywiołowy i nieprzewidywalny.
Junmyeon nagle zdał sobie sprawę
z tego, że jest naprawdę beznadziejnym człowiekiem. Nie dość, że nie potrafił
zająć się małym dzieckiem, to w dodatku nawet z psem sobie nie umiał poradzić.
Załamany własną bezradnością poszedł do salonu i tam od razu opadł bezwładnie
na kanapę. Oczywiście Sherlock nie byłby sobą, gdyby nie skorzystał z takiej
okazji: bez ostrzeżenia wskoczył na chłopaka i zaczął go lizać po twarzy.
- Och, chyba wam w czymś
przeszkodziłem – zaśmiał się Kris, który nagle pojawił się w salonie.
Przestraszony Suho zrzucił z
siebie Sherlocka i z wielkim obrzydzeniem starł z policzków jego ślinę. Widząc
rozbawioną minę Wu Yifana, wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia i podniósł
się z kanapy.
- Jeśli chcecie, to mogę sobie
pójść – dodał, kucając przy witającym go Sherlocku.
- Zabawne – burknął, mrużąc
groźnie oczy. – Lepiej mi powiedz, czy znalazłeś to swoje mieszkanie – powiedział
nieprzyjemnym głosem, kierując się do kuchni, by przygotować obiad. – Znalazłeś
coś?
- Czemu mam wrażenie, że w ogóle
cię to nie obchodzi? – Kris podążył za przyjacielem, ostatecznie zatrzymując
się w progu kuchni, by w razie czego móc szybko uciec, gdy powie chłopakowi o
znalezieniu idealnego mieszkania niedaleko centrum miasta.
- Bo tyle razy tłumaczyłem ci, że
wcale nie musisz się wyprowadzać, a ty jak zwykle musisz postawić na swoim –
powiedział rozgoryczony Junmyeon, ciskając przed siebie pustym pojemnikiem po
ryżu. – Jesteś cholernie uparty, wiesz?
- Odezwał się – parsknął Kris,
jednak pod wpływem morderczego wzroku Suho od razu spoważniał. – Zrozum, że
kiedy wrócą twoi rodzice, zrobi się trochę ciasno, a ja naprawdę nie chcę robić
niepotrzebnego zamieszania.
- W zeszłym roku mieszkało tutaj
osiem osób i jakoś to przeżyliśmy – stwierdził Junmyeon, opierając się plecami
o kuchenny blat. – Poza tym rodzice na pewno nie będą mieli nic przeciwko temu,
żebyś z nami mieszkał. Po co masz wydawać pieniądze na mieszkanie? – Wzruszył
ramionami, mając cichą nadzieję, że Kris jednak zmieni zdanie i przestanie
ciągle mówić o kupnie swojego lokum. – Widzę, że cię nie przekonam.
- Tak będzie lepiej. Uwierz –
powiedział Kris, uśmiechając się lekko. – Ty też powinieneś poszukać własnego
mieszkania. Chyba że zamierzasz mieszkać z rodzicami do końca życia –
zażartował, podchodząc do Junmyeona, by pomóc mu z obiadem. Obawiając się o
własne życie, odebrał od chłopaka ostry nóż i zabrał się za krojenie warzyw.
- Niestety nie leżę na forsie i
nie mogę ot tak kupić sobie własnego mieszkania – zauważył pochmurnie Junmyeon.
– Ciesz się, że ciebie na to stać.
Wu Yifan westchnął cicho,
przyznając w myślach rację przyjacielowi. Gdyby nie to, że rodzice byli bogaci
i wciąż przelewali mu na konto spore kieszonkowe, nigdy nie mógłby pozwolić
sobie na jakiekolwiek luksusy. Przyzwyczaił się do tego, że może kupować co
tylko zechce, bo nawet jeśli przesadzi i wyda wszystko znacznie wcześniej, to
wystarczy jeden sms do któregoś z rodziców, by kolejnego dnia konto w banku
zostało na nowo uzupełnione.
- A gdzie Eunji? – zapytał Kris,
chcąc zmienić temat na nieco bardziej neutralny.
- Poszła po te dokumenty, które
zgubiła w busie, jak jechali do Seulu – odpowiedział cicho Suho. Nagle nad
głową chłopaka zapaliła się niewielka żaróweczka, a on z wrażenia upuścił
marchewkę, którą właśnie obierał. – Gdzie mój telefon?! – wrzasnął, rozglądając
się dookoła siebie. Namierzywszy wzrokiem komórkę, podbiegł do szafki, na
której leżała, i od razu wybrał numer do Jongdae. – No, odbierz, idioto –
wymruczał zniecierpliwiony, przebierając nogami w miejscu.
- Coś ty znów wymyślił? – zapytał
Kris, jednak zaraz został uciszony przez Junmyeona.
- Chen! – wykrzyknął Suho i
odetchnął z wyraźną ulgą. – Dobrze, że odebrałeś! Eunji chce wyjechać z Seulu!
– powiedział spanikowany, zerkając co chwilę na Krisa, który na te słowa
otworzył szeroko oczy z niedowierzania.
Chcąc powstrzymać Junmyeona przed
zrobieniem czegoś bardzo głupiego, podszedł do niego w celu zabrania mu
telefonu, jednak chłopak okazał się być o wiele sprytniejszy i za każdym razem
robił unik, ostatecznie uciekając do salonu.
- Proszę, wiem, że wciąż ci na
niej zależy – kontynuował Junmyeon, uśmiechając się pod nosem do samego siebie.
– Eunji za godzinę ma autobus do Busan, więc lepiej się pospiesz.
- Co? Ale Suho…
- Pospiesz się! – powiedział
ostro, a potem się rozłączył.
- Wiesz, że oni cię zabiją, gdy
wyjdzie na jaw, co zrobiłeś? – Wu Yifan założył na torsie ręce i spojrzał
uważnie na Junmyeona, unosząc przy tym jedną brew. – Nie chcę być w twojej
skórze, naprawdę.
- E tam, jeszcze będą mi
dziękować – zaśmiał się Suho, odwracając się przodem do Krisa. – A przynajmniej
mam taką nadzieję – dodał już nieco mniej pewnym siebie tonem głosu, na co
wyższy chłopak parsknął śmiechem, kręcąc głową z dezaprobatą.
*
Minęło kilka dni odkąd Jongdae
ostatni raz widział się z Naeun. Po tamtej kłótni w ogóle ze sobą nie
rozmawiali, chcąc dać sobie trochę czasu na przemyślenie tego wszystkiego.
Chłopak wiedział doskonale, że Son jest na niego wściekła, zwłaszcza że nie
zaprzeczył, gdy oskarżyła go o uczucia do Eunji. Oczywiście, że wciąż czuł coś
do swojej byłej dziewczyny. W końcu Jung skradła jego serce, zawróciła mu w
głowie, a potem ot tak wyjechała, pozostawiając go na pastwę losu. Chen jednak
nie zamierzał w dalszym ciągu robić z siebie ofiary. Sam wtedy nie zachował się
lepiej. Nie wykazał się choćby odrobiną zaangażowania i po prostu pozwolił
wyjechać dziewczynie, którą naprawdę kochał. Czy tak zachowuje się prawdziwy
mężczyzna? Gdyby tylko Jongdae mógł cofnąć czas, to wszystko wyglądałoby
inaczej.
Niestety nie miał takich
zdolności, dlatego postanowił naprawić swoje relacje z Naeun i spróbować
zbudować z nią w miarę normalny i trwały związek.
- Po co chciałeś się spotkać? –
zapytała Son, zakładając ręce na biuście przez co wyglądała jak nadąsana
paniusia z wyższych sfer.
- Chciałem cię przeprosić za
tamtą… sytuację – powiedział spokojnie Chen i uśmiechnął się lekko. – To nie
tak, że umawiałem się z tobą, żeby odegrać się na Eunji.
- Nie? To zabawne, bo właśnie tak
to wyglądało z mojej perspektywy – prychnęła Naeun, nie siląc się nawet na
nieco milszy ton głosu. Wciąż miała ogromny żal do Chena, ale z każdą kolejną
sekundą coraz bardziej mu ulegała, zapominając o złości na niego. – Upokorzyłeś
mnie, rozumiesz?
- Wiem – szepnął speszony
Jongdae, drapiąc się nerwowo po karku. Już miał się ponownie odezwać, gdy nagle
rozdzwonił się jego telefon. Uśmiechając się przepraszająco do dziewczyny,
sięgnął po komórkę i głośno westchnął, widząc imię swojego przyjaciela. To
naprawdę nie był odpowiedni moment na rozmowę z nim, jednak wiedział doskonale,
że Junmyeon nie odpuści i będzie dzwonił do oporu. – Przepraszam – rzucił do
Naeun, która tylko wykręciła oczami i wielce oburzona usiadła na ławce,
zakładając przy tym nogę na nogę. – Cześć, co jest?
- Chen! – wykrzyknął Suho i
odetchnął z wyraźną ulgą. – Dobrze, że odebrałeś! Eunji chce wyjechać z Seulu!
– powiedział spanikowany, a szatynowi nagle zrobiło się dziwnie słabo. –
Proszę, wiem, że wciąż ci na niej zależy – kontynuował Junmyeon, nie uzyskawszy
żadnej odpowiedzi od przyjaciela. – Eunji za godzinę ma autobus do Busan, więc
lepiej się pospiesz.
- Co? Ale Suho…
- Pospiesz się! – powiedział
ostro, a potem się rozłączył.
Jongdae przez dłuższą chwilę nie
wiedział, co się dokładnie stało. Wpatrywał się szeroko otwartymi oczami w
jeden punkt przed sobą, wciąż analizując słowa przyjaciela. Eunji chce wyjechać z Seulu. Za godzinę ma
autobus. Wciąż ci na niej zależy. Proszę. Chen potrząsnął gwałtownie głową,
a potem spojrzał na Naeun.
- Przepraszam – odezwał się w
końcu, podchodząc do brunetki, która uśmiechnęła się łagodnie i odrzuciła do
tyłu długie włosy. Zapewne myślała, że Chen chcę po raz kolejny przeprosić ją
za swoje zachowanie sprzed kilku dni. Zupełnie nie spodziewała się tego, co miało
nastąpić chwilę później. – To nie ma sensu, Naeun. Oboje doskonale o tym wiemy.
- Nie wierzę – warknęła,
podrywając się z ławki. Chen automatycznie się cofnął, mając wrażenie, że w
złości Naeun będzie gotowa rzucić się na niego z pazurami. – Po to się ze mną
umówiłeś? Chciałeś znów dać mi kosza? Sprawia ci to jakąś… nie wiem… radość?!
- To nie tak… - zaczął chłopak,
jednak ostatecznie zamilkł, dochodząc do wniosku, że tłumaczenie się nie ma
najmniejszego sensu, a tylko pogorszy sprawę. – Jesteś cudowną dziewczyną, na
pewno znajdziesz sobie chłopaka, który będzie na ciebie zasługiwał.
- Wiesz co? – Naeun zbliżyła się
do Chena i zmrużyła groźnie oczy, wbijając palec w jego tors. – Nienawidzę cię
– syknęła, a potem odwróciła się na pięcie i odeszła w swoją stronę.
Musiała minąć dłuższa chwila nim
Jongdae doszedł do siebie po tym incydencie. Niepotrzebnie dawał Naeun
jakąkolwiek nadzieję na to, że między nimi się ułoży. Pomyśleć, że wystarczył
tylko jeden telefon Junmyeona, by Chen zmienił swoją decyzję odnośnie
naprawienia relacji z Son. Prawda była taka, że nigdy nie byłby z nią
szczęśliwy, a na pewno nie tak, jak z Eunji.
- Eunji! – wykrzyknął,
przypomniawszy sobie o tym, co powiedział mu przez telefon Suho.
Wiele razy słyszał od przyjaciół,
że głupi zawsze ma szczęście, jednak dopiero wtedy naprawdę zrozumiał sens tych
słów. Zaczynał wierzyć w to całe ‘przeczucie’, bo niby jak wyjaśnić fakt, że na
spotkanie z Naeun wybrał znajdujący się niedaleko dworca autobusowego park?
Droga nie zajęła mu zbyt wiele
czasu, głównie dlatego, że biegł ile sił w nogach. Chciał jak najszybciej
znaleźć się na miejscu, kolejny raz tego dnia mając dziwne przeczucie, że jeśli
naprawdę się nie pospieszy, to straci ostatnią szansę na odzyskanie Eunji.
Przecież tego właśnie chciał, prawda? Zdobyć na nowo jej serce, naprawić swoje
błędy, pokazać tej dziewczynie, jak wiele dla niego znaczy.
Będąc na miejscu, spanikowany
rozejrzał się dookoła siebie, próbując wyłowić z tłumu Jung. Minęło kilka chwil
nim mu się to udało, ale w końcu dostrzegł stojącą przy jednej z kas
dziewczynę. Nie zwlekając dłużej, podbiegł do szatynki i, będąc zbyt zmęczony
biegiem, po prostu złapał ją za rękę i odwrócił przodem do siebie.
- Nie możesz wyjechać – powiedział
mocno zdyszany, patrząc dziewczynie prosto w oczy. – Nie możesz, rozumiesz?
- Ale Chen…
- Ja wiem, że jestem skończonym
idiotą, że wtedy odpuściłem zamiast walczyć o ciebie i o nas – kontynuował,
nawet nie dając Eunji dojść do słowa. Kiedy kolejny raz otworzyła usta, by coś
powiedzieć, Chen złapał ją w pasie i wpił się zachłannie w jej malinowe wargi,
mając nadzieję, że tym gestem przekona ją do pozostania w Seulu. – Ale teraz
wiem, że jesteś jedyną dziewczyną, z którą mogę być szczęśliwy.
- Chen, ale ja nigdzie nie jadę –
wymruczała w końcu Eunji, nieśmiało rozglądając się na boki. Wszyscy się na
nich gapili, a dziewczyna czuła, jak policzki pulsują pod wpływem napływającej
do nich krwi. Zawstydzona spuściła wzrok na swoje buty, zagryzając przy tym wargi
w wąską linię. Zaraz jednak odzyskała pewność siebie i gdy dotarło do niej, co
się stało, spojrzała szeroko otwartymi oczami na stojącego przed nią Chena. –
Skąd ci w ogóle przyszło do głowy, że wyjeżdżam?
- Junmyeon zadzwonił do mnie i
powiedział, że wyjeżdżasz do Busan – odpowiedział szatyn, po czym uświadomił
sobie, że padł ofiarą głupiego żartu przyjaciela. – Suho… mogłem się tego
spodziewać.
- Nie martw się. Zabiję go za nas
oboje. – Eunji uśmiechnęła się lekko i poprawiwszy zsuwające się z ramienia
ucho torebki, wyminęła Chena, kierując się ku wyjściu z dworca.
- Eunji, zaczekaj! – zawołał
chłopak, podążając za Jung. Złapał ją za przedramię i kolejny raz z niezwykłą
łatwością odwrócił dziewczynę przodem do siebie.
Chciał coś powiedzieć, jakoś to
wszystko wyjaśnić, może obiecać niestworzone rzeczy, jednak nagle zdał sobie
sprawę z tego, że w takich chwilach słowa są najmniej potrzebne, bo najważniejsze
są czyny. Dlatego ponownie przyciągnął do siebie Eunji i złączył ich usta
czułym pocałunku. Dziewczyna z wrażenia opuściła ręce wzdłuż tułowia, po chwili
jednak kładąc dłonie na umięśnionych i odsłoniętych przez koszulkę ramionach
szatyna. Kiedy Chen przerwał pocałunek, odsunął się na niewielką odległość od
Eunji i posłał jej jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakie kiedykolwiek
widziała w życiu.
- Chen… - zaczęła słabym głosem,
wciąż nie mogąc dojść do siebie po pocałunku. Zachłystując się powietrzem,
zarzuciła ręce na ramiona szatyna i mocno się do niego przytuliła, dając upust
emocjom, które tłumiła w sobie od tak dawna. – Chyba postawię Junmyeonowi obiad
za tę całą akcję.
*
Park Chanyeol nie był dobry w
planowaniu randek. Po wizycie w kawiarni, w której spotkali Luhana i jego
przyjaciela Xiumina, nie bardzo wiedział, gdzie powinien zabrać Baekhyuna. Było
mu okropnie wstyd, bo przecież miał tyle czasu na zastanowienie się nad tym, a
gdy przyszło co do czego, to wzruszył bezradnie ramionami i stwierdził, że Byun
powinien zadecydować. Na szczęście ten wykazał się większym doświadczeniem w
randkowaniu i od razu zarządził, że powinni iść do kina. W końcu tyle razy
odmawiał Chanyeolowi wspólnego obejrzenia filmu, że należało to nadrobić. Po
kinie postanowili połazić po sklepach, by ostatecznie wylądować w mieszkaniu
Baekhyuna, gdzie mieli zamiar kontynuować randkę, oglądając kolejne nudne
horrory.
- I co teraz robimy? – spytał
Chanyeol, kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe. Wysunął spod siedzącego
obok Baekhyuna nieco zdrętwiałe ramię i mocno się przeciągnął, głośno przy tym
ziewając. – Oglądamy kolejny czy dajemy sobie z tym spokój?
- Obejrzałbym coś jeszcze –
stwierdził Byun, przesuwając się na skraj kanapy, by móc dosięgnąć leżących na
stoliku pudełek z płytami. – Luhan mówił, że ten jest fajny – powiedział,
podając Chanyeolowi wybrany przez siebie film. – Nastaw, a ja może przyniosę
coś do jedzenia – dodał i podniósł się z kanapy.
Byun udał się do kuchni,
podśpiewując przy tym pod nosem jedną z piosenek, która pojawiła się w niedawno
obejrzanym przez nich filmie. Z rozmachem otworzył lodówkę i przez chwilę
przyglądał się zapełnionym po brzegi półkom, zastanawiając się, na co Chanyeol
miałby ochotę. Ostatecznie zabrał miskę z owocami oraz butelkę z sokiem
pomarańczowym i wrócił do salonu. Na kolację było jeszcze za wcześniej, więc
taka lekka przekąska wydawała mu się być idealnym rozwiązaniem. Postawił
wszystko na niskim stoliku i spojrzał na Chanyeola, który z wymalowanym na
twarzy skupieniem czytał opis filmu znajdujący się na okładce pudełka.
- Zapowiada się ciekawie –
zamruczał pod nosem i uniósł głowę, wlepiając szczenięce oczka w stojącego
naprzeciwko niego Baekhyuna. – Włączyć? – spytał, na co Byun kiwnął głową na
zgodę i zajął swoje miejsce na kanapie. – Jeszcze ci się nie znudziły te
wszystkie horrory? Nie wiem, jak ty możesz normalnie spać po obejrzeniu takich
filmów.
- Tak czy siak nie sypiam
normalnie, więc wszystko mi jedno – odpowiedział Byun, wzruszając obojętnie
ramionami.
- Jak to? – Chanyeol momentalnie
podchwycił temat i spojrzał pytająco na chłopaka, który dopiero wtedy
zrozumiał, jak wielką gafę popełnił. To była ich pierwsza prawdziwa randka,
dlatego nie chciał rozmawiać o swoich problemach z bezsennością i tych głupich
snach. – Ej, co się dzieje?
- Nic – rzucił ostro Byun i chcąc
szybko zakończyć rozmowę, sięgnął po pilota od DVD, by włączyć film, jednak
Chanyeol był upartą bestią i w ostatniej chwili powstrzymał go, wyrywając mu z
dłoni pilota. – Czy ty musisz być tak cholernie uparty? – zapytał zirytowany
Baekhyun, wlepiając w chłopaka mordercze spojrzenie.
- Wiem, że coś jest nie tak. Po
prostu chcę wiedzieć, co się dzieje – powiedział spokojnie Park i lekko się
uśmiechnął.
- Wolisz nie wiedzieć, uwierz –
wyszeptał Byun, po chwili się rozluźniając. Nie chciał ukrywać takich spraw
przed Chanyeolem, zwłaszcza teraz, gdy ich relacje tak bardzo się poprawiły, a
on zrozumiał, jak ważny dla niego jest ten chłopak. Z drugiej jednak strony bał
się, że Park może się wystraszyć, bo problemy z bezsennością sprawiały, że
Baekhyun dziwnie się czasem zachowywał, był agresywny i bardzo nieprzyjemny dla
bliskich osób. Czując na sobie przenikliwy wzrok Chanyeola, westchnął cicho i
przeczesał nerwowo bordowe włosy. – Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, to ci
powiem. Ale potem nie mów, że cię nie uprzedzałem.
Chanyeol zaśmiał się cicho pod
nosem i usiadł przodem do Byuna, by mieć na niego lepszy widok. Minęła dłuższa
chwila nim Baekhyun zdecydował się odezwać. To nie był łatwy temat. Chłopak
rzadko opowiadał o swoich problemach, jedynie przed Jongdae potrafił się
uzewnętrznić, jednak po tamtym incydencie ich relacje nieco się popsuły.
Baekhyun nie miał do niego żadnych pretensji. Sam był sobie winien, mógł wtedy
to wszystko obrócić w żart, zwalić winę na zbyt dużą ilość alkoholu, ale on
oczywiście musiał to schrzanić.
Byun mimo widocznych oporów
opowiedział Chanyeolowi o swoich problemach z bezsennością, streścił każdy z
tych chorych snów, które nawiedzały go, gdy już udawało mu się zasnąć na krótką
chwilę. Park siedział w milczeniu i uważnie słuchał, pochłaniając każde słowo
padające z ust Byuna. Nie mógł uwierzyć, że ten wiecznie wesoły i beztroski
Baekhyun miał tak wiele problemów. Chanyeol musiał przyznać, że był naprawdę
dobrym aktorem, skoro przez tak długi czas to wszystko ukrywał. Tu nawet nie
chodziło o bezsenność czy te przedziwne koszmary, ale fakt, że Byun tak bardzo
tęsknił za swoimi rodzicami.
- Mogę cię o coś zapytać? –
odezwał się Park, gdy przyjaciel zamilkł na dłuższą chwilę. Baekhyun kiwnął
głową na zgodę. – Wtedy… po imprezie… Powiedziałeś coś bardzo dziwnego.
- Byłem pijany, więc nic dziwnego
w tym, że mówiłem dziwne rzeczy – stwierdził Byun i wzruszył obojętnie
ramionami. – Co takiego powiedziałem?
- Że smakuję lepiej niż Chen –
odpowiedział Chanyeol, a w salonie momentalnie zapanowała idealna cisza. – Czy
to znaczy, że wy…
- Jak już wcześniej powiedziałem:
po pijaku mówię dziwne rzeczy, a robię jeszcze dziwniejsze – przypomniał
Baekhyun, podnosząc się z kanapy. Chcąc za wszelką cenę uniknąć jeszcze
większej kompromitacji, uciekł do kuchni, jednak doskonale zdawał sobie sprawę
z tego, że Chanyeol tak szybko nie odpuści i będzie drążył ten temat do samego
końca.
- Co to znaczy?
- To znaczy tyle, że byliśmy
kompletnie pijani, trochę nas poniosło i… - Baekhyun wszedł z powrotem do
salonu i spojrzał nieco szklistymi oczami na siedzącego na kanapie Chanyeola.
Wiedział, że to co powie, może znów wszystko między nimi popsuć, ale w końcu
obiecał sobie bezwzględną szczerość wobec tego chłopaka. – Całowaliśmy się –
dokończył słabym głosem.
- On o tym wie? – zapytał
Chanyeol, będąc jeszcze w zbyt wielkim szoku, by zdobyć się na cokolwiek
więcej. Baekhyun pokręcił głową i cicho westchnął. – To dobrze. W końcu on
jest… Nie jest, prawda?
- Nie. Oczywiście, że nie jest –
powiedział Byun i podszedł do przyjaciela, po czym opadł bezwładnie na kanapę
obok niego. – Na dodatek wyznałem mu, że się w nim zakochałem. Od tamtego czasu
praktycznie w ogóle ze sobą nie rozmawiamy.
Baekhyun kątem oka spojrzał na
Chanyeola, który na te słowa zamarł w bezruchu, otwierając szeroko oczy.
- Naprawdę się w nim zakochałeś?
– wydukał po chwili Park, podnosząc się z kanapy. Spojrzał z góry na
zawstydzonego Byuna, jednak ten ku jego zaskoczeniu pokręcił tylko głową i
lekko się uśmiechnął. – Ja już naprawdę nic nie rozumiem… - przyznał cicho i bezradnie
opuścił ramiona wzdłuż tułowia.
Baekhyun wstał z kanapy i stanął
naprzeciwko wyższego chłopaka, zadzierając przy tym mocno głowę, by móc
spojrzeć na jego twarz. Uniósłszy się na palcach, delikatnie musnął usta
Chanyeola, jednak nim zdołał zrobić coś jeszcze, w mieszkaniu rozległ się
brzdęk otwieranego zamka w drzwiach. Baekhyun zamarł w bezruchu, nasłuchując
głosów wchodzących do mieszkania osób. Niepewnie obejrzał się za siebie i
rozdziawił lekko usta, widząc swoich rodziców.
- Hyunnie! Wróciliśmy wcześniej!
– powiedziała szczęśliwa pani Byun, odstawiając na bok walizkę. Kiedy chłopak
do niej podszedł, mocno go przytuliła i pocałowała czule w policzek. Zaraz po
tym zerknęła na stojącego w salonie wysokiego chłopaka i posłała synowi wymowne
spojrzenie. – Twój kolega?
- Um, tak – rzucił Baekhyun i po
przywitaniu się z tatą, podszedł do zawstydzonego przyjaciela, łapiąc go
odważnie za rękę. – To Chanyeol, mój chłopak.
*
Sehun z niezwykłą uwagą przyglądał się
tańczącemu Luhanowi, co chwilę uśmiechając się pod nosem, gdy ich spojrzenia
spotykały się w lustrzanym odbiciu. Musiał przyznać, że szatyn był naprawdę
dobrym tancerzem i razem z Yixingiem mieli szansę wygrać zbliżające się zawody.
Niestety tego dnia Lay wyraźnie nie był w dobrej formie, gdyż w ogóle nie mógł
się na niczym skupić, co chwilę mylił kroki i nieustannie zerkał na wiszący na
ścianie zegar, chcąc sprawdzić, która jest godzina. Z początku Luhan był
wyrozumiały, bo w końcu przez ostatnie dni każdą wolną chwilę poświęcali
dopracowywaniu układu tanecznego i Lay nie mógł spędzać czasu ze swoją
córeczką, ale nawet ktoś taki, jak Luhan w końcu może stracić cierpliwość.
Ostatecznie kazał Yixingowi wracać do domu, porządnie się wyspać i wrócić
następnego dnia z samego rana, by mogli przećwiczyć choreografię jeszcze przed
rozpoczęciem zajęć z uczniami.
W ten oto sposób Sehun został sam
na sam z Luhanem, który nie zamierzał odpuszczać i wciąż powtarzał układ, co
chwilę przeklinając na głos, gdy przez zmęczenie również mylił kroki. Oh po
jakimś czasie podniósł się z niskiej ławeczki, podszedł do biurka i wyłączył
muzykę, przez co w sali zapanowała idealna cisza.
- Ej, ej, ej! Włącz to! –
zaprotestował Luhan, podchodząc do młodszego chłopaka, który jednak wykazał się
refleksem i szybko odpiął telefon od głośników, a później schował go do tylnej
kieszeni swoich spodni. – Co ty robisz?
- Powinieneś odpocząć –
stwierdził Sehun i wzruszył beztrosko ramionami. – I tak co chwilę mylisz
kroki, więc jaki jest sens w dalszych ćwiczeniach?
- Wystarczy, że Yixing odpuścił –
warknął szatyn, wpatrując się groźnie w chłopaka. – Oddaj telefon, bo zaraz
mnie rozniesie.
- Sam kazałeś mu wracać do domu,
więc dlaczego masz teraz o to pretensje? – spytał Sehun, odsuwając się od
Luhana na bezpieczną odległość, by ten nie miał szans odebrać mu telefonu, co
raczej byłoby i tak niemożliwe, chyba że ten zdecydowałby się grzebać mu w
kieszeni spodni. – Chodź, pójdziemy coś zjeść – zaproponował, uśmiechając się w
taki sposób, że trzeba byłoby być pozbawionym serca człowiekiem, by nie ulec.
- W porządku – rzucił pod nosem
Luhan, dając tym samym za wygraną. Kiedy Sehun uśmiechnął się triumfalnie,
przewrócił teatralnie oczami i ciężko westchnął. – Możesz mi oddać telefon?
Oh sięgnął do kieszeni wąskich
spodni i wyjął z niej komórkę Luhana, po czym wyciągnął rękę przed siebie i
właśnie wtedy, gdy szatyn odbierał swoją własność, do pomieszczenia wparował
zmęczony po treningu z Taeminem Jongin. Na widok tej dziwnej sceny zatrzymał
się w połowie kroku i rozdziawił lekko usta, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
- Kai, fajnie, że jesteś –
powiedział wyraźnie speszony Luhan, chowając komórkę do kieszeni dresowych
spodni. – Idziemy coś zjeść z Sehunem. Dołączysz?
- Nie chciałbym przeszkadzać –
wymruczał pod nosem, patrząc podejrzliwie na blondyna, który na tę uwagę
pokręcił głową z dezaprobatą i uśmiechnął się półgębkiem. – Ale w sumie czemu
nie.
- To ja się szybko ogarnę i zaraz
wracam. – Luhan zabrał swoje rzeczy i wyszedł z sali, po drodze uśmiechając się
promiennie do Jongina.
- Widzę, że coraz lepiej się
dogadujecie – odezwał się po chwili brunet, patrząc podejrzliwie na Sehuna.
Jongin za wszelką cenę próbował nie dać po sobie poznać, że jest chociażby trochę
zazdrosny, co jednak nie do końca mu wyszło, bo blondyn uśmiechnął się do niego
wrednie, siadając przy tym na stole. – Tao nie jest zły, że tyle czasu spędzasz
z Luhanem?
- Nie jesteśmy już razem, więc
dlaczego miałbym sobie odmawiać towarzystwa Luhana? – Sehun wzruszył obojętnie
ramionami i rozejrzał się po pomieszczeniu, po chwili zatrzymując wzrok na
wyraźnie zdenerwowanym Jonginie. – Czyżbyś był zazdrosny?
- Nie sądziłem, że jesteś typem
człowieka, który chwilę po rozstaniu z chłopakiem szuka kolejnego – powiedział
ostro Kai, a potem odwrócił się na pięcie i już miał wyjść z pomieszczenia, gdy
w drzwiach wpadł na uśmiechniętego od ucha do ucha Luhana. – Wybacz, ale
straciłem apetyt.
- Ale… - zaczął szatyn, jednak
nie dane mu było dokończyć, gdyż Jongin wyminął go w progu i szybkim krokiem
odszedł w stronę wyjścia ze szkoły. – A temu co się stało? – zwrócił się do
Sehuna.
- Nie wiem – rzucił pod nosem
blondyn i zeskoczył ze stołu, na którym ciągle siedział. – Idziemy? Jestem
strasznie głodny!
huhuhuuuu~ Wiesz, że prawie cały dzień zastanawiałam się, czy może nie pojawi się coś u Ciebie? ^^ Chyba zostanę medium czy coś :P
OdpowiedzUsuńBaekYeol jest tak słodki i puchaty, że mam ochotę oprawić ich w ramkę i powiesić na ścianie :P Mam tylko nadzieję, że te wszystkie rewelacje z życia Baeka nie odstraszą Chana i wszystko będzie dobrze.
Mam sprzeczne uczucia co do Sehuna... ta kłótnia z Tao... szkoda mi ich ;_; Strasznie mi coś nie pasowało w zachowaniu Sehuna, ale nwm co... :c No i to z Luhanem. Hunnie no nie ładnie tak :/
Chen i Eunji wiszą Junmyeonowi naprawdę dobry obiad! :P No patrzcie, jednak ten Junma potrafi czasem być przydatny, hm? hahahha szkoda tylko, że tak się spina w kwestii mieszkania Krisa :P
Z jednej strony słodko i uroczo, a z drugiej, chyba zbierają się ciemne chmury... trochę się boję, co wymyślisz, ale i tak nie mogę się doczekać następnego... chyba jestem uzależniona! *.*
xoxo
...O...O...Ok. Widzę, że u jednych rozkwita związek, a u drugich psuję ;( Tao i Sehun, dlaczego? Dlaczego? Miałam nadzieję, że wszystko u nich się ułoży, ale się pomyliłam. Jak zawsze. Kocham cię normalnie, za tego Baekyeola Chen i Eunji mówię głośne TAK. A tamta druga dziewczyna może się wypchać, koniec. Suho nie chce, aby Kris odchodził... Uuu, widzę, że chyba ktoś się tu zakochał...No, no, Junmyun staraj się!
OdpowiedzUsuńKurczę, fajne jest te opowiadanie. Pisz dalej, życzę dużo weny, abyś mogła znów nas zauroczyć kolejnym rozdziałem ^^ Pozdrawia Miś Yogi, który czeka z niecierpliwością na kolejne rozdziały!
Baekyeol, tak. Więcej Baekyeola. ;--;
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło, wow. Mimo, że Taohun się tutaj nieco posypał to wierzę, że jednak wszystko się im ułoży. Szkoda tylko, że Sehun powoli wplątuje się (kolejny raz!) w trójkąt miłosny. Mam nadzieję, że nie wyjdzie z niego ze złamanym sercem, a Lu i Kai będą parą, bo nadąsany Jongin, który zachowuje się jak zazdrosne dziecko jest epicki!
OdpowiedzUsuńCo do Chanbaeka - tak bardzo się cieszę, że oni w końcu mogą być parą, a nasza diva zrozumiała wszystko i jednak odnalazła szczęście. Liczę, że rodzice zaakceptują jego związek z Chanem.
No i na koniec - Chenji <3 <3 <3
OMO OMO OMO
Tyle trzeba było na to czekać, że aż skakałam z radości, gdy Jun wymyślił telefon z wyjazdem do Busan. No i ta słodka scena na dworcu, mamciu, jak z filmu *___*
OH SEHUN, MASZ WPIERDZIEL. Ty zakuto pało jedna, jezus maria, CZEMU WY WSZYSCY MUSICIE BYĆ TAKIMI CIOTAMI, HĘ?! Najpierw Chen, później Kai, teraz Ty! OGARNIJ DUPERE I WON Z ŁAPAMI OD LUHANA, po kwiatki do kwiaciarni i przeproś Tao, Boziu. Zraniłeś mi mojego Aniołka, nie wybaczę Ci tego. To wina Autorki nawet nie jest, geez!
OdpowiedzUsuńUgh, przynajmniej BaekYeol nadrabia. Tak się cieszę! Najsłodsze <3 I w ogóle, Baekkie taki odważny! Jestem z Ciebie taaaaka dumna! No i Yeollie takie małe dziecko z puppy face "Ja nic nie rozumiem" OMO <3 Normalnie cudownie, awww! Sehun, bierz przykład z hyungów!
Chenji <3 TOFDWIKDO)WIDO)WIKD)WIK)WPDIKW CHEN KOCHANIE IAM SO PROUD OF YOU BOZIU MÓJ CHENNIE JUŻ NIE JEST TĘPĄ PIZDĄ, YAY <3 Suszki, nieźle żeś to wymyślił, h5! I Kris, Kris.... Nie, dobra, dam mu spokój.
W sumie... Luhan mnie wkurza. Serio. Normalnie mam ochotę mu przychrzanić za to, że nie widzi, co robi. Ugh. To znaczy, to nie jego wina, tylko Sehuna, ale jednak w pewnym sensie... Kai musi się postarać, bo jak tak dalej pójdzie, to Sehun znowu będzie w trójkącie. On to chyba to lubi. Może niedługo kwadraty, co Oh? Ech, idioci, szczególnie on!
To już dziesiąty, jeszcze dwa + epilog, tak? Nie, ja nie chcę :(
Suho powinien dostać nagrodę w kategorii najlepsza swatka. Jego pomysł był genialny. Chen tak bardzo się przejął wyjazdem Eujni, że zostawił Naeun i od razu poleciał do swojej byłej. Teraz może być już lepiej. Jestem ciekawa, jak zareagują rodzice Beak’a na wieść, że ich synek ma chłopaka. Mam nadzieję, że należą do tolerancyjnych ludzi i nie rozbiją ich związku. Nie mogę przeżyć, że Sehun zerwał z Tao dla Luhan’a. Tak bardzo im kibicowałam! Liczyłam, że jakimś cudem przeżyją ten kryzys i będą razem. Niestety. Oh dobiera się do Lu, który również podoba się Kai’owi. Co za trójkącik! Jestem ciekawa, który wygra. Podoba mi się postawa Suho, który tak zawzięcie walczy o Krisa. Niech chłopak nie odpuszcza, skoro mu na nim zależy. Czekam na kolejny i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńChanyeol i Baekhyun razem są tacy uroczy, że aż chce się o nich czytać ;D Baek nawet pofarbował włosy na ten sam kolor. Dobrze, że powiedział mu również o swoich problemach, no i podobało mi się to jak prosto z mostu przedstawił swoim rodzicom Chanyeola. :) Suho zasługuje na medal. Haha uwielbiam go. Dobrze, że Krisowi nie udało mu się go powstrzymać i Chen się nabrał. Wiedziałam, że on cały czas coś czuje do Eunji. Scena na dworcu genialna! To prawda, Eunji musi postawić kuzynowi obiad za to ;D Sehun... Co on do licha wyprawia? Zerwał z Tao i poleciał do Luhana. Ehh.. I ta zazdrość Jongina! Wiedziałam, że coś jest na rzeczy :D Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńSzczerze, to mam powoli dość momentów z Sehunem i Tao. Oni nic innego nie robią tylko się kłócą. Może to i dobrze, że się rozeszli, bo takie wzajemne oskarżanie się nie miało sensu. Tylko teraz co? trójkącik? hunhan? lukai? a może sekai? (pewnie na to ostatnie nie ma co liczyć, ale pomarzyć zawsze można xd).
OdpowiedzUsuńAww ta scena w tym rozdziale z Eunji i Chenem. Dobrze, że Suho się wtrącił xd Ciekawi mnie co się stanie z Suho i Krisem :D
Podoba mi się, że Baekhyun opowiedział o wszystkim Chanowi, w końcu on się od niego nie odsunie, a będzie chciał pomóc. Dobrze, że w końcu przestał wpatrywać się tylko w Jongdae, a zobaczył, że Yeol go kocha.
A tym razem to zrobiło mi się szkoda Naeun. Może i wcześniej myślałam, że zasłużyła, ale tym razem to jednak za dużo. Zrobił jej nadzieję, a potem tak po jednym telefonie poleciał za Eunji. Nie żebym się z tego nie cieszyła, bo oczywiście z tego to się najbardziej raduję, ale Jongdae mógłby trochę więcej mózgu używać i wcale nie zaczynać z Naeun. Jak ona się musiała poczuć jak najpierw ją przeprasza, a za chwilę mówi, że to jednak nie ma sensu. Chen, ty głupku...
Omomo Chanbaek są tacy slodcy fajnie ze wkoncu baek odważył sie powiedzieć prawdę channiemu i ze są razem omomo baek,zmienil,kolor na inny specjalnie dla niego to takie romantyczne<33 OMG baek powiedział,prawde rodzicom ,i co teraz bd??? mam nadzieje ze zaakceptują to?:D Ja tam Jestem dobrej myśli Mam nadzieję ^^ Jezu a co z tymi koszmarami baeka?? oby wszystko bylo dobrze i jak teraz bd wyglądać przyjazn jego i Chena? Jezu ale Se Hun jest czy on sie probuje dobrać do lulu ejjj ale jeśli to bd jakiś trójkąt miłosny to ja wole huhan i fajnie by bylo gdy by bylo kaisoo?? I tak zostal sam bo kris startuje do suho:D Nie wiem dlaczego mnie to cieszy ale nigdy nie przepadałam za taohun:( Wole hunhan<33 Biedny Kai zazdrosny:3 Suho to najlepsza swatka:D Wgl Chen jest dobry najpierw ja,przeprasza mówi ze juz nie kocha Eunji a po ten jednak zmienia zdania i biegnie do tamtej co za a hahahahaha ale fajnie ze w końcu są razem oby teraz wszystko sie ułożyło:D Powodzenia i weny <33
OdpowiedzUsuńGłupotą dla mnie jest zmienianie koloru tylko po to, by przypodobać się swojej sympatii -,-. Baekhyun to głupek, ale zakochał się i co zrobić? Przynajmniej ma Channiego u swego boku, co nie? Uważam jednak, że wiele zaryzykował, mówiąc rodzicom prawdę. Obawiam się, że ciężko będzie o ich akceptację, ale zobaczymy...
OdpowiedzUsuńKłótnie Sehuna i Tao coraz bardziej działają mi na nerwy. Co im da takie zwalanie na siebie winy? Po prostu odpuście chłopaki, ok?
Oczywiście sercem jestem z Eunji i Chenem, ale jest mi szkoda Naeun. Mimo wszystko nikt nie zasługuje na to, by ktoś bawił się jego uczuciami.
Czekam na nowość.
Chanyeol denerwujący się pierwszą prawdziwą randką z Byunem to uroczy Chanyeol <3 Co jak co, ale strasznie im kibicuję. Cieszę się, że Baekhyun przejrzał na oczy i dał sobie spokój chociażby z Chenem i dostrzegł, że od dawna ma przy sobie kogoś naprawdę wartego uwagi. Zresztą dowiódł tego, zwierzając się Chanyeolowi ze swoich problemów ze snem, a także przedstawiając go przed rodzicami jako swojego chłopaka. Mam nadzieję, że będą razem szczęśliwi.
OdpowiedzUsuńCóż, niestety nie da się tego samego powiedzieć o Sehunie i Zitao. Chociaż od zawsze uwielbiałam ich razem i miałam nadzieję, że te wszystkie kłótnie to przejściowy kryzys, chyba się pomyliłam. Nie mogę winić Sehuna za to, że zerwał z Tao. Ile można znosić pretensje, awantury, sceny zazdrości zarówno z jednej, jak i drugiej strony? Mimo to liczę na to, że kiedyś się jeszcze zejdą ;___;
Pa, pa, Naeun, nie będę za Tobą tęsknić. Za to mogę się dołożyć do tego obiadu, który Eunji chce postawić swojemu kuzynowi. Trzeba przyznać, że Junmyeon postawił na dość radykalny krok, ale na szczęście się opłacał. Nareszcie Jongdae przyznał się do uczuć wciąż żywionych względem Eunji, a ona już nie musiała dłużej udawać, skoro ona także go kocha. Długo musiałam czekać na to, aż przestaną być tacy uparci (pewnie dalej by byli, gdyby Suho nie ruszył głową), jednak ta scena na dworcu wszystko mi wynagrodziła :D
W sumie trochę nie ogarniam tego zachowania Sehuna pod koniec. Chyba nie próbuje czegoś kręcić do Luhana? Pewnie tylko chciał się trochę podrażnić z Jonginem, no nie wierzę, że tak szybko próbuje znaleźć pocieszenie po Tao. Szkoda, że ta sytuacja tak musiała wyglądać, bo mimowolnie wyobrażam już sobie Luhana i Jongina w paru ciekawych sytuacjach, no ale nieważne XDD
Czekam na ciąg dalszy <3