poniedziałek, 30 czerwca 2014

How to love? Hard to love… 2

Epilog: I żyli długo i szczęśliwie.

Eunji nigdy nie przypuszczała, że spotkanie z rodzicami Jongdae będzie kosztowało ją tyle nerwów. Za wszelką cenę próbowała nie dać po sobie poznać, jak bardzo się denerwuje, jednak chyba było to widoczne gołym okiem. Chen przez całą drogę do swojego domu zapewniał dziewczynę, że jego rodzice nie są tacy straszni i na pewno ją polubią, bo przecież jej nie dało się nie lubić. Fakt, może czasami Eunji bywała wredna i miało się ochotę ją po prostu udusić, ale przez większość czasu była niesamowicie urocza i kochana. Zresztą gdyby Jung była przesłodzona, jak Naeun, to państwo Kim raczej by jej nie zaakceptowali. Najbardziej cenili sobie szczerość, a ona właśnie taka była. Nigdy nikogo nie udawała i nigdy też nie robiła czegoś wbrew sobie.
- Mogłaś się napić jakiś ziółek – powiedział rozbawiony Chen, gdy zatrzymali się przed drzwiami jego domu. Eunji zmrużyła groźnie oczy, nie będąc nawet w stanie w jakikolwiek sposób się mu odgryźć. Zamiast tego wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze przez lekko drżące usta. – Hej, nie denerwuj się tak. Oni naprawdę nie są tacy źli – dodał i pocałował dziewczynę w policzek, sprawiając tym samym, że na jej twarzy pojawił się uśmiech.
Kiedy niespodziewanie drzwi się otworzyły, a w progu domu pojawiła się niewysoka szatynka, Eunji poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła. Wpatrywała się w kobietę z niemałym przerażeniem w oczach, modląc się w myślach, by nie zrobić z siebie idiotki przed rodzicami Jongdae. Chciała wypaść jak najlepiej, jednak doskonale znała samą siebie i wiedziała, że prędzej czy później nieświadomie palnie jakąś głupotę albo zrobi coś nieodpowiedniego.
- Miło cię w końcu poznać, Eunji – powiedziała pani Kim, uśmiechając się promiennie do speszonej dziewczyny, która jedynie przytaknęła głową, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. – Chodźcie do jadalni. Zaraz podam obiad.
- A gdzie tata? – spytał Jongdae, obejmując Eunji ramieniem, gdyż wyglądała, jakby zaraz miała zemdleć.
Chłopak wrócił myślami do dnia, w którym poznał rodziców swojej dziewczyny, zastanawiając się czy panikował tak samo, jak ona. Był nieco zestresowany, ale chyba nie aż tak bardzo. Państwo Jung od razu wywarli na nim pozytywne wrażenie, choć z początku byli nieco przerażający, jednak czy można się było im dziwić? W końcu po tylu latach przyszło im oddać swoją córkę w ręce jakiegoś całkiem obcego im chłopaka. Na ich miejscu pewnie też próbowałby przestraszyć potencjalnego partnera swojej jedynej córki.
- Obecny! – zawołał z piętra wysoki i niesamowicie przystojny mężczyzna, zbiegając po schodach. – Ty jesteś ta sławna Eunji, prawda? – zwrócił się do dziewczyny, wyciągając do niej rękę, którą ona nieśmiało uścisnęła. – Teraz już wiem, dlaczego Jongdae stracił dla ciebie głowę.
- Tato – szepnął chłopak, wykręcając teatralnie oczami. Po minie Eunji domyślił się, że słowa jego ojca mocno ją zawstydziły. To było takie typowe dla tego człowieka. Zawsze kilkoma słowami potrafił wprawić innych w zakłopotanie.
- Co? Ja tylko stwierdzam, że Eunji to bardzo ładna dziewczyna. – Pan Kim wzruszył beztrosko ramionami, a potem poszedł do kuchni, by sprawdzić, jak mają się przygotowania do obiadu. – Umieram z głodu! – wykrzyknął, próbując ukraść z półmiska kawałek mięsa, co nie spodobało się Yuri, która od razu zdzieliła męża szmatką po ręce. – Kobieto, ty sama prosisz się o rozwód.
Szatynka nic nie zrobiła sobie z tych słów, jedynie spojrzała na mężczyznę z politowaniem w oczach i zaraz wróciła do dokańczania obiadu. Przed wyjściem z kuchni Youngmin pocałował żonę w policzek i korzystając z jej chwili nieuwagi, porwał z półmiska wybrany wcześniej kawałek grillowanego mięsa. Zaraz po tym uciekł do jadalni, gdzie Eunji i Jongdae siedzieli już przy stole.
- Może ja pani pomogę? – zaproponowała dziewczyna, czując się nieco nieswojo w towarzystwie ojca swojego chłopaka, który mocno ją onieśmielał. Jego przenikliwe spojrzenie sprawiało, że miała ochotę schować się w najciemniejszym kącie tego domu. Odnosiła wrażenie, że mężczyzna ciągle ją ocenia na podstawie wyglądu i zachowania, które wciąż było mało naturalne, gdyż Eunji była mocno zdenerwowana i na każdym kroku pilnowała się, by nie zrobić czegoś głupiego.
- Nie trzeba. Już wszystko jest gotowe – powiedziała Yuri, wchodząc do jadalni z tacą, na której ułożone były półmiski z jedzeniem. – Mam nadzieję, że będzie ci smakować. Jongdae zapewnił mnie, że to twoje ulubione danie.
- Nie należę do wybrednych osób – stwierdziła Eunji, uśmiechając się lekko. – Co zresztą widać – dodała i rozbawiona poklepała się po policzkach, które jednak nieco zeszczuplały odkąd dziewczyna postanowiła ograniczyć jedzenie. Nie głodziła się; za bardzo kochała te wszystkie potrawy przygotowywane przez Kyungsoo, ale kontrolowała jego ilość.
- Przecież jesteś taka szczuplutka! – Yuri nie kryła zdziwienia słowami Jung. – Nie rozumiem dziewczyn, które gotowe są głodzić się przez tygodnie, byleby tylko dopasować się do ram dyktowanych przez dzisiejsze media.
- Poza tym chłopak musi mieć za co złapać dziewczynę – dodał swoje Youngmin i puścił synowi oczko, uśmiechając się przy tym szeroko.
- Ty jak zwykle subtelny – prychnęła oburzona Yuri, kręcąc głową z niedowierzaniem. Mąż posłał jej jedynie niewinne spojrzenie i zaraz zaczął nakładać sobie jedzenie. – Jongdae wspominał, że studiujesz w Busan. Podoba ci się tam?
- Nie jest najgorzej – odpowiedziała Eunji i posłała swojemu chłopakowi lekki uśmiech, gdy podał jej talerz pełen pysznego jedzenia.
- Nie chciałaś studiować w Seulu? Stolica daje chyba więcej możliwości – zauważył Youngmin, a gdy Jongdae posłał mu wymowne spojrzenie, wzruszył jedynie ramionami i nałożył sobie na talerz kolejną porcję ryżu. – Taka prawda.
- W sumie to miałam zamiar zostać w Seulu, ale dostałam się na kilka uczelni w Busan i postanowiłam nie ryzykować, że tutaj do żadnej by mnie nie przyjęli – powiedziała Eunji, poprawiając nerwowo opadającą na oczy grzywkę. – Ale nic straconego.
- Co? – Jongdae spojrzał uważnie na swoją dziewczynę, prawie upuszczając trzymany w dłoni półmisek z warzywami. – Co chcesz przez to powiedzieć?
- Przeniosłam się na jedną z tutejszych uczelni.

*

Złamanie było na tyle poważne, że noga Yixinga została unieruchomiona na nieco dłużej, niż przypuszczał na początku lekarz. Mimo wszystko chłopak nie zamierzał odpuścić zobaczenia swoich przyjaciół na zawodach tanecznych. Bomi nie podzielała tego pomysłu, twierdząc, że zatłoczona hala nie jest dobrym miejscem dla kogoś z nogą w gipsie. On jedna się uparł, a wiadomo, że jak Yixing się na coś uprze, to nie sposób odwieźć go od tego pomysłu. Na szczęście sąsiadka chłopaka zgodziła się zająć małą Dahye, dzięki czemu także Bomi mogła przyjść na zawody. Zresztą i tak by nie odpuściła i była gotowa nawet prosić swoich rodziców o zajęcie się córką Yixinga, gdyby zaszła taka konieczność.
Państwo Yoon zdążyli już wcześniej poznać Yixinga, jednak wtedy jeszcze był tylko przyjacielem ich córki. Ostatnim razem pojawił się w ich domu już jako jej chłopak. W sumie to ani Bomi, ani Yixing nie wiedzieli dokładnie, jak do tego doszło. Po prostu jakoś tak wyszło, że pewnego dnia sprawy nabrały takiego, a nie innego obrotu i okazało się, że zostali parą, co spotkało się z ogromnym poparciem ze strony ich przyjaciół, a zwłaszcza Eunji, która kibicowała im od samego początku. Przecież gdyby nie ona i jej nagabywanie, Yixing nie odważyłby się zaprosić Bomi na randkę.
- Jak noga? – zapytała wyraźnie zaniepokojona blondynka, patrząc uważnie na wspierającego się na kulach Yixinga. – Może chcesz usiąść?
- Nie, niedługo występ Luhana i Jongina – powiedział i rozejrzał się dookoła, szukając wzrokiem reszty swoich przyjaciół. Dostrzegłszy w tłumie ludzi Eunji i Jongdae, brunet uśmiechnął się szeroko i skinięciem głowy przywołał ich do siebie. – Widzę, że udała się wizyta u teściów – zaśmiał się, na co Jung pokazała mu język i zrobiła naburmuszoną minę, zaraz jednak odwzajemniając szeroki uśmiech.
- Tak, było zaskakująco dobrze i nawet nie zrobiłam z siebie idiotki – przyznała Eunji, potakując przy tym głową. Chen posłał jej pełne litości spojrzenie i zaśmiał się cicho, po czym pocałował ją w czubek głowy. – Rodzice Jongdae są świetni. Zwłaszcza tata. Aż mnie brzuch ze śmiechu rozbolał, jak zaczął opowiadać o jego przedziwnych akcjach.
- I na tym poprzestańmy – przerwał jej Kim, bojąc się, że zaraz Eunji zacznie opowiadać o kompromitujących epizodach z jego życia. – Baekhyun i Chanyeol też tutaj są? – zdziwił się na widok swoich przyjaciół, którzy stali niedaleko nich. Kiedy Byun nareszcie spojrzał w jego kierunku, lekko się do niego uśmiechnął i nieco speszony spuścił wzrok na swoje buty.
- Idź z nim pogadać – powiedziała niespodziewanie Eunji, posyłają swojemu chłopakowi delikatny uśmiech. Widząc jego zdziwione spojrzenie, wywróciła teatralnie oczami i popchnęła go we właściwą stronę. – Idź, bo niedługo występ Luhana i Jongina.
Jongdae kiwnął głową na zgodę i ruszył w kierunku swoich przyjaciół, nieustannie zastanawiając się nad tym, co powinien powiedzieć Baekhyunowi. Od wyznania chłopaka minęło sporo czasu, a oni ani razu nie przeprowadzili ze sobą dłuższej rozmowy. Ich kontakt ograniczył się do krótkich wiadomości tekstowych i kończył się w momencie, gdy obaj dowiedzieli się, czy u nich wszystko w porządku. Baekhyun wiedział, że Chen był najpierw zajęty Naeun, a później odbudowywaniem relacji z Eunji. Z kolei Kim nie zawracał głowy przyjacielowi, chcąc, by ten spędzał jak najwięcej czasu z Chanyeolem. Cieszył się, że ten wiecznie uparty Baekhyun nareszcie dał szansę swojemu cichemu wielbicielowi i ostatecznie zostali parą.
- Cześć! – przywitał się, posyłając chłopakom promienny uśmiech. – Nie wiedziałem, że też tutaj będziecie.
- Nie przegapilibyśmy takiej zabawy – stwierdził Chanyeol, obejmując stojącego przed nim Baekhyuna ramieniem, jakby chcąc w ten sposób pokazać Chenowi, że ten chłopak należy teraz do niego i nie zamierza się nim dzielić.
- Nie wiesz, kiedy Luhan i Jongin występują? – zapytał Byun, próbując przekrzyczeć muzykę, która nagle stała się głośniejsza przez co ledwo słyszał swoje myśli.
- Eunji mówiła, że są trzeci w kolejce – odpowiedział Jongdae i spojrzał uważnie na Baekhyuna. – Możemy pogadać?
- Uhm, jasne. W sumie sam miałem to zaproponować. – Byun oswobodził się z uścisku swojego chłopaka i skinąwszy głową na Chena, ruszył w bardziej ustronne miejsce, gdzie muzyka nie docierała z takim natężeniem i łatwiej było porozmawiać.
- Przepraszam – rzucił od razu Chen, wsuwając dłonie do kieszeni wąskich spodni. – Obiecałem ci, że między nami nic się nie zmieni, a zmieniło się i to dużo. Znów uciekłem, ale próbowałem. Naprawdę miałem nadzieję, że po tym wyznaniu wciąż mogę się z tobą przyjaźnić.
- Wiem i nie mam do ciebie o to żalu – powiedział Baekhyun, przeczesując swoje bordowe włosy. Dopiero wtedy Jongdae dostrzegł zmianę w wyglądzie przyjaciela. Wcześniej w ogóle nie zwrócił na to uwagi. – Na twoim miejscu pewnie też bym się wystraszył. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Gdybym ci nie powiedział o swoich uczuciach, to nie dałbym szansy Chanyeolowi, czego pewnie żałowałbym do końca życia.
- Jesteś z nim szczęśliwy? – Jongdae uśmiechnął się półgębkiem, zerkając w stronę sceny, na której pojawił się właśnie uwielbiany przez wszystkich Lee Taemin. Najwidoczniej wkręcili go w prowadzenie całej imprezy, co pewnie było jednym z chwytów marketingowych, żeby ściągnąć na zawody jak najwięcej ludzi.
- Bardzo. Chyba nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy – wyszeptał Baekhyun, podążając wzrokiem w tym samym kierunku co Jongdae. Widząc, że Chanyeol rozmawia z Eunji, uśmiechnął się pod nosem. Cieszył się, że tych dwoje dobrze się ze sobą dogaduje, bo jakby nie było pewnie teraz będą spędzać razem coraz więcej czasu skoro nareszcie doszedł do porozumienia z Jongdae. – Między tobą a Eunji chyba też się układa.
- Tak. – Chen kiwnął głową w stronę sceny, dając tym samym znak przyjacielowi, że powinni już iść jeśli nie chcą niczego przegapić. – Dzisiaj przedstawiłem ją moim rodzicom. Są nią zachwyceni – zaśmiał się radośnie, kręcąc głową z rozbawieniem na samą myśl o tym, jak ojciec zachowywał się przy Eunji. – A jak z rodzicami Chanyeola? W ogóle jak zareagowali twoi rodzice na wieść, że Chanyeol jest twoim chłopakiem?
- Wiesz… - Baekhyun parsknął śmiechem, przypominając sobie tamten poranek, gdy po dość długiej przerwie spotkał panią Park. – Ciężko jest się jej przyzwyczaić do tego, że nie jestem tylko przyjacielem Chanyeola, ale z czasem będzie musiała to zaakceptować. Co do moich rodziców, to uwielbiają go – dodał i wzruszył beztrosko ramionami.
- Jego nie da cię nie uwielbiać – zauważył Jongdae i niepostrzeżenie stanął za Eunji, obejmując ją ramionami w pasie. – Wiesz, że jesteś najlepsza? – zamruczał dziewczynie do ucha i złożył na jej szyi czuły pocałunek.
Jung uśmiechnęła się do samej siebie i przylgnęła mocniej do Jongdae. Po tym, co powiedział, domyśliła się, że pomiędzy nim a Baekhyunem nareszcie się ułożyło. Momentalnie kamień spadł jej z serca, bo w końcu szkoda byłoby takiej przyjaźni. Wiedziała doskonale, że tych chłopaków łączy bardzo silna więź i czasami im tego zazdrościła, ale przecież sama miała cudownych przyjaciół oraz najwspanialszego chłopaka pod słońcem.
- Teraz nasi! – wykrzyknęła Eunji, podskakując w miejscu przez co o mały włos nie uderzyła stojącego za nią Chena.
Na szczęście chłopak w porę się od niej odsunął i spojrzał z rozbawieniem na swoją dziewczynę, która zachowywała się tak, jakby zaraz na scenie miał się pojawić jeden z jej ukochanych zespołów. Kątem oka dostrzegł stojącego niedaleko nich Sehuna, który niczym zahipnotyzowany wpatrywał się w wchodzących na scenę przyjaciół, poruszając przy tym głową w rytm płynącej z głośników piosenki. Chen gwizdnął na niego, jednak muzyka była tak głośna, że dźwięk ten został skutecznie przez nią pochłonięty. Wciąż nie widział nigdzie Kyungsoo i Zitao, a przecież dzień wcześniej potwierdzili swoje przyjście. W tłumie ludzi udało mu się dostrzec niewysokiego rudzielca, który za wszelką cenę próbował przecisnąć się bliżej sceny, by móc cokolwiek zobaczyć.
- Ominęło nas coś? – zapytał zdyszany Suho, wpadając z impetem na Jongdae.
- Dopiero wyszli na scenę – powiedział chłopak i spojrzał podejrzliwie na blondyna, którego policzki wyglądały tak, jakby posmarował je jakąś różową mazią. Zaraz przeniósł wzrok na Krisa i uśmiechnął się przebiegle, woląc jednak nie zastanawiał się, co tych dwóch robiło i dlaczego się spóźnili. To było takie oczywiste. Chen wywrócił teatralnie oczami i uderzony w żebra przez Eunji, spojrzał na scenę.

*

Sehun przyglądał się tańczącym przyjaciołom, co chwilę uśmiechając się do samego siebie. Kiedy dowiedział się o wypadku Yixinga, miał ochotę się rozpłakać, bo wiedział doskonale, ile te zawody znaczyły dla niego i Luhana, jednak za sprawą Eunji Jongin zgodził się zastąpić poszkodowanego, dzięki czemu ich starania nie poszły na marne. Nie wierzył, by Kimowi udało się nauczyć tego układu, zwłaszcza że nie należał on do najprostszych, ale widząc chłopaków na scenie, dotarło do niego, jak bardzo się pomylił. Obaj byli doskonali, prezentowali się nienagannie, a ich ruchy były tak dopracowane, że niemożliwym było, żeby nie wygrali tych zawodów. Fakt, po nich miało wystąpić jeszcze kilka duetów, jednak Sehun wierzył w swoich przyjaciół, a tym bardziej wierzył w sprawiedliwy wyrok jury.
- Gdzie reszta?! – krzyknął Kyungsoo, niespodziewanie pojawiając się obok zamyślonego Sehuna, który nagle ocknął się z zamyślenia i drgnął przestraszony.
- Gdzieś tam – odpowiedział blondyn i od niechcenia machnął ręką w nieokreślonym kierunku.
Kiedy ujrzał stojącego obok Kyungsoo Zitao, na chwilę zamarł. Nie mógł uwierzyć własnym oczom i przez dłuższy czas wpatrywał się tępym wzrokiem w byłego chłopaka, wciąż mając nadzieję, że to tylko jakieś zwidy i Tao nie przefarbował się na blond. Przecież widzieli się dokładnie wczoraj, więc kiedy on zdążył zmienić kolor włosów? I w ogóle dlaczego to zrobił?
- Cześć – rzucił na przywitanie Huang i posłał Sehunowi lekki uśmiech. – Wszędzie was szukaliśmy i dlatego się spóźniliśmy – wyjaśnił, jednak najwidoczniej młodszego chłopaka to nie interesowało, bo zaraz odwrócił głowę i ponownie wlepił oczy w scenę, na której już nie było Luhana i Jongina. – Możemy pogadać? – zapytał nieśmiało, kiedy Kyungsoo ewakuował się ku reszcie ekipy, chcąc skomentować z nimi występ chłopaków.
Sehun w odpowiedzi skinął jedynie głową i razem wycofali się ku wyjściu z hali. Nie interesowały ich pozostałe występy. Przyszli na te zawody tylko i wyłącznie ze względu na Luhana i Jongina. Sehun może jeszcze po to, żeby pogapić się na Taemina, który prowadził tę imprezę i co chwilę pojawiał się na scenie, by zapowiadać kolejnych uczestników. Nie mógł uwierzyć, że dla Zitao zrezygnował ze swojego mentora. Sehun musiał przyznać, że przez ostatnie tygodnie dzięki Taeminowi stał się jeszcze lepszym tancerzem. Przez naukę i nawał obowiązków nie miał czasu na taniec, przez co powoli zaczynał zapominać, ile radości mu to daje. Każdą wolną chwilę poświęcał Zitao, który był jak małe dziecko i obrażał się, gdy się go ignorowało.
- O czym chciałeś pogadać? – zapytał Sehun, kiedy nareszcie znaleźli się w przestronnym holu, gdzie na szczęście nie docierała głośna muzyka i nie było zbyt dużo ludzi. – I w ogóle po co się przefarbowałeś? Zazdrościłeś Suho?
- Nie, po prostu potrzebowałem jakiejś zmiany – wyjaśnił i uśmiechnął się nerwowo, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. – Słuchaj… Chciałem pogadać o… O naszym zerwaniu. – Tao odchrząknął głośno i zawstydzony spuścił wzrok na swoje stopy.
- Hm, to chyba nie mamy o czym rozmawiać – zauważył Sehun, wzruszając obojętnie ramionami.
Widząc minę Tao, westchnął ciężko i usiadł na skórzanej kanapie. Naprawdę nie chciał o tym rozmawiać. Osobiście pogodził się z rozstaniem z tym chłopakiem i już tego nie przeżywał. Skupiał się na swoich pasjach, rozwijał się w tańcu i wcale nie doskwierała mu samotność. Zresztą wcale nie był samotny. Może i był sam, ale na pewno nie samotny. Miał przyjaciół, od których otrzymał niesamowicie ogromne wsparcie. Szczególnie mógł liczyć na Eunji, która na wieść o jego rozstaniu z Tao bez słowa go przytuliła i zapewniła, że jeśli będzie chciał się komuś wygadać, to ona jest do jego dyspozycji.
- Naprawdę uważasz, że nie mamy o czym rozmawiać? – odezwał się po chwili Tao, zajmując miejsce obok Sehuna. – Chyba dobrze ci beze mnie.
- Nie narzekam – rzucił beznamiętnie młodszy chłopak, rozglądając się dookoła po holu. – To nie miało sensu. Ty mi nie ufałeś, ja nie ufałem tobie, więc o czym my w ogóle mówimy? Nie przestanę spotykać się z Luhanem.
- Jesteście parą? – Te słowa z ledwością przeszły Zitao przez gardło.
- Nie. Jesteśmy przyjaciółmi. Choćbym chciał, to i tak nie miałbym u niego szans – powiedział i uśmiechnął się pod nosem, na samo wspomnienie wieczoru, kiedy Jongin niemalże rzucił się na niego z pięściami, gdy dowiedział się, że idzie z Luhanem na kolację. To było takie oczywiste, że tych dwóch do siebie ciągnie, ale żaden z nich się do tego nie przyznał. Zresztą podobnie było z Krisem i Junmyeonem. – Chodźmy już. Nie chcę przegapić wyników – dodał, podnosząc się z kanapy.
- Mam rozumieć, że nie ma szans na odbudowanie tego, co między nami było? – Tao podążył wzrokiem za młodszym chłopakiem, który na to pytanie na chwilę zamarł w bezruchu, jeszcze raz analizując je w myślach.
- Nie – odpowiedział stanowczo i ruszył ku hali, gdzie odbywały się zawody.

*

Mimo że było już po wszystkim, Luhan wciąż był mocno zdenerwowany. Wszystko przez to, że w jednym momencie pomylił krok i chociaż szybko z tego wybrnął, nie dając po sobie poznać, że coś jest nie tak, miał wrażenie, że wszyscy dostrzegli tę wpadkę. Jongin zapewniał go, że na pewno nikt się nie zorientował, bo nie było to aż tak zauważalne, jak myślał Luhan.
- Nie denerwuj się tak! – powiedział Kim, próbując zachować powagę, co niestety wymagało od niego bardzo silnej woli, a wiadomo, że takowej on nie posiadał i już po sekundzie zaczął się śmiać z miny Luhana. – Przecież nikt tego nie zauważył! Pewnie umknęło to nawet Taeminowi.
- Łatwo ci mówić, bo to nie ty spaprałeś cały nasz wysiłek – wymruczał pod nosem szatyn i przejechał dłońmi po wciąż lekko zarumienionej twarzy. – I przestań się do cholery śmiać! Może ty masz w dupie, czy zajmiemy pierwsze, czy ostatnie miejsce, ale mi zależy! – dodał podniesionym ze zdenerwowania głosem i wstał z niskiej ławeczki, na której obaj siedzieli.
- Myślisz, że ja nie chcę wygrać? – zapytał zaskoczony nagłym wybuchem chłopaka Jongin, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami. – Gdyby mi nie zależało, to nie harowałbym, jak wół, żeby wyuczyć się tego układu!
Luhan spojrzał na młodszego chłopaka i zagryzł nerwowo dolną wargę. Jongin miał rację. Oczywiście, że ją miał. Przecież on był nieomylny, prawda? Mimo to szatyn wciąż był chodzącym kłębkiem nerwów i w ogóle nie mógł się uspokoić. Czując na ramieniu dłoń bruneta, obejrzał się za siebie i wziął głęboki wdech.
- Dla mnie już jesteś wygrany – powiedział Jongin i uśmiechnął się szczerze do starszego chłopaka.
Luhan odwzajemnił ten gest i nieco speszony odwrócił głowę w drugą stronę, czując jak na policzki wkradają mu się delikatne rumieńce. Nie mógł uwierzyć, że w przeciągu tych kilku dni Jongin przeszedł tak diametralną przemianę. Z wiecznie nadąsanego i rozwydrzonego dzieciaka zmienił się w osobę, z którą Luhan mógłby się nawet zaprzyjaźnić. Co prawda serce szatyna już dawno należało tylko i wyłącznie do Jongina, można powiedzieć, że skradł mu je w dniu, kiedy się poznali, jednak wtedy jeszcze nie chciał do siebie dopuszczać myśli, że mógłby się w nim zakochać.
Niestety serce nie sługa i rozumu nie słucha.
- Jongin… - zaczął Luhan, odwracając się przodem do chłopaka. – Chcę ci coś powiedzieć… Zrobisz z tym, co zechcesz. Po prostu wiem, że jeśli teraz tego nie powiem, to oszaleję i ostatecznie zamkną mnie w psychiatryku.
- Okay? – Kim spojrzał niepewnie na szatyna, marszcząc przy tym czoło.
- Lubię cię – rzucił po chwili Luhan, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w stojącego naprzeciwko niego Jongina, który na te słowa rozdziawił lekko usta, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć. – Cholera, przepraszam! Zapomnijmy o tym, okay? Tego nie było – dodał, a potem okręcił się na pięcie i już miał wyjść z pomieszczenia, gdy nagle Jongin złapał go za rękę i odwróciwszy przodem do siebie, niespodziewanie wpił się w jego usta.
- Za dziesięć minut ogłoszenie wyników! – wrzasnął ktoś z korytarza i chłopcy niemalże w ostatniej chwili odskoczyli od siebie, unikając tym samym przyłapania przez, jak się okazało, Taemina. – No, gołąbeczki, zapraszamy na halę – powiedział rozbawiony, widząc zażenowane miny chłopaków.
Jongin jako pierwszy opuścił pokój, mając wrażenie, że jeśli jeszcze choć przez sekundę będzie blisko Luhana, to nie skończy się to na jednym buziaku. W ogóle co go podkusiło, żeby zrobić coś tak głupiego? Nie mógł uwierzyć, że zdobył się na taki krok. Przecież przez tyle czasu prowadził wojnę z Luhanem, ciągle się kłócili i mieli siebie dość po kilku minutach, a teraz nagle go pocałował? I to w dodatku po tym, jak szatyn wyznał, że go lubi.
Wychodząc na scenę, Jongin wciąż czuł szybsze bicie swojego serca, a bliskość Luhana wcale nie działała na niego kojąco. Brunet rozejrzał się po zgromadzonej dookoła publiczności i uśmiechnął się szeroko, gdy w końcu udało mu się dojrzeć Eunji, która wyglądała, jakby zaraz miała dostać palpitacji serca z tego podekscytowania. Chłopak nawet nie skupiał się na tym, co mówił Taemin. Myślami był w całkiem innym miejscu, a mianowicie w pokoju i dalej całował się z Luhanem. Żadnych kłótni, nieporozumień.
Trącony łokciem przez szatyna ocknął się z tego dziwnego letargu i spojrzał na niego pytająco. Jak się okazało Taemin właśnie ogłaszał wyniki, zaczynając od ostatnich miejsc.
- Na razie jest dobrze, bo nie jesteśmy ostatni – powiedział rozbawiony Luhan, kiwając się w przód i tył, by rozładować tym samym zdenerwowanie. Naprawdę chciał zająć wysokie miejsce, choć o podium w ogóle nie myślał. – Wszystko w porządku? – zapytał, zerkając na Jongina.
Chłopak miał już coś odpowiedzieć, gdy wtem został zagłuszony okrzykami swoich przyjaciół. Zdezorientowany spojrzał na nich i dopiero, gdy Luhan się na niego rzucił i mocno przytulił, zrozumiał, że wygrali ten konkurs. Zajęli pierwsze miejsce. Byli najlepsi. Pokonali konkurencję, która była wyjątkowo mocna.
- Wygraliśmy! – wrzeszczał Luhan, przytulając z całych sił Jongina. – Zajęliśmy pierwsze miejsce!

*

Po zawodach wszyscy pojechali do domu Junmyeona, chcąc uczcić zwycięstwo chłopaków. Jongin i Luhan wciąż nie wierzyli, że zajęli pierwsze miejsce, ale prawda była taka, że zasługiwali na nie bardziej niż ktokolwiek inny. Włożyli w przygotowania ogromny wysiłek, więc inaczej nie mogło być.
W czasie, gdy pozostali siedzieli w salonie i komentowali zawody, co chwilę śmiejąc się z kogoś, Junmyeon i Kris zostali zwerbowani do przygotowania czegoś do jedzenia. Oczywiście już wcześniej przewidzieli zlot całej paczki, dlatego zamówili w restauracji ulubione dania przyjaciół i teraz jedynie musieli przełożyć wszystko na normalne talerze. Sprytne posunięcie i aż ciężko uwierzyć, że to właśnie Junmyeon wpadł na tak genialny plan. Cóż, chłopak ten nie należał do zbyt rozgarniętych osób, często mówił i robił rzeczy bez większego namysłu, a potem tego żałował. Dlatego czasami przy Krisie tak dziwnie się zachowywał, bojąc się, że jeśli choć na chwilę przestanie się kontrolować, to chlapnie jakieś głupstwo i tym samym zniszczy ich przyjaźń. Bo przecież wciąż nie wiedział, co ten chłopak tak naprawdę do niego czuje.
- Przemyślałeś moją propozycję? – zapytał Junmyeon, tym samym przerywając chwilę ciszy. Zerknął kątem oka na stojącego obok Krisa, który w skupieniu układał dania na talerzach, nie spiesząc się z odpowiedzią. – Mówi się do ciebie.
- Słyszę – mruknął niskim głosem chłopak, tym samym sprawiając, że przez ciało Junmyeona przebiegł dziwny dreszcz. – Po prostu wciąż nie uważam, żeby to był dobry pomysł.
- Moi rodzice się zgodzili – przypomniał nieco poirytowany Kim, odkładając na blat nóż. Odwrócił się przodem do Krisa i zagryzł wargi w wąską linię. – Dlaczego jesteś taki uparty? Naprawdę wolisz płacić tyle za własne mieszkanie? Tutaj musiałbyś się jedynie dorzucać do rachunków, a i tak wątpię, by rodzice brali od ciebie jakąkolwiek kasę. Kris, to idealne rozwiązanie, zwłaszcza teraz, gdy chcesz zacząć studia. Będziesz potrzebował pieniędzy.
- Ale ja mam kasę – zauważył rozbawiony Kris, wzruszając obojętnie ramionami. Widząc mordercze spojrzenie Junmyeona, westchnął ciężko i wywrócił teatralnie oczami. – Nie dasz mi spokoju, prawda? – Uśmiechnął się pod nosem. Niższy chłopak pokręcił jedynie głową, próbując za wszelką cenę zachować powagę, co było trudne zważywszy na fakt, że uśmiechający się w ten sposób Kris działał na niego w nieznany mu dotąd sposób. – Okay.
- Co? – Suho otworzył szeroko oczy, analizując jeszcze raz odpowiedź chłopaka.
- Dobrze. Skoro tak bardzo nalegasz, to zamieszkam z tobą i twoimi rodzicami – dodał, wciąż się uśmiechając. – Ale umówmy się, że jeśli twoi rodzice będą mieli mnie dość albo ty stwierdzisz, że to był zły pomysł, to po prostu mi to powiesz, a ja poszukam czegoś swojego.
- Na pewno tak nie będzie, ale zgoda – powiedział Junmyeon i odwzajemnił uśmiech. – Dzięki.
- To ja dziękuję. – Kris poczochrał niższemu chłopakowi włosy i szybko zrobił unik, by ten nie miał możliwości uderzenia go. – Zależy ci na mnie, prawda?
- Nie pochlebiaj sobie – prychnął Junmyeon, wywracając teatralnie oczami.
- Zależy – zamruczał Kris, dalej drocząc się z przyjacielem. Widząc, że ten sięga po leżący na blacie nóż, zabrał tacę z talerzami i wycofał się ku wyjściu z kuchni. Zatrzymał się jednak przed drzwiami i odwrócił się w stronę Junmyeona. – Bo mi zależy – dodał, a potem wyszedł z pomieszczenia, zostawiając Suho w niemałym osłupieniu.
- Mi też zależy – wyszeptał Kim i uśmiechnął się pod nosem.
Zabrawszy resztę talerzy, podążył do salonu, gdzie przebywała reszta towarzystwa. Junmyeon położył wszystko na stoliku i usiadł na dywanie, gdyż na kanapach i fotelach nie było już miejsca. Jako gospodarz domu podał każdemu talerz z posiłkiem i zerknął nieśmiało na przyglądającemu się mu Krisa. Ten jedynie uśmiechnął się do niego zadziornie i zabrał się za swoją porcję jedzenia.
- Skoro jesteśmy już wszyscy… – zaczęła Eunji, patrząc kolejno na swoich przyjaciół. Kątem oka dostrzegła, jak Chen uśmiecha się do niej, zapewne domyślając się, o czym chciała wszystkim powiedzieć. – Nie chciałam wam wcześniej o tym mówić, bo nie wiedziałam, jaka będzie odpowiedź, ale…
- Nie! Jesteś w ciąży?! – wrzasnął przerażony Junmyeon, prawie dławiąc się przełykanym właśnie jedzeniem. Spojrzał szeroko otwartymi oczami na kuzynkę, czując, jak żołądek podchodzi mu do gardła. – Chen! Ja cię zabiję!
- Nie! Nie jestem w ciąży, kretynie! – krzyknęła, nim ten zdążył poderwać się z ziemi i rzucić z pięściami na Jongdae. – Dostałam się na jedną z tutejszych uczelni. Wczoraj do mnie zadzwonili i potwierdzili moje przyjęcie.
- I mówisz o tym dopiero teraz? – Jongin nie krył oburzenia, że przyjaciółka nie powiedziała mu wcześniej o tak ważnej rzeczy.
- Chciałam wam zrobić niespodziankę. – Dziewczyna wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się szeroko. – Zwłaszcza tobie – dodała i wytknęła brunetowi język, zdając sobie sprawę z tego, że to właśnie jego najbardziej ucieszyła ta wiadomość. – Widzisz? Nie będziemy musieli się rozstawać – dodała, wpatrując się w Jongina.
- Zaraz, zaraz – wtrącił się Luhan, któremu na dźwięk słów Eunji serce zabiło szybciej. – Czy to znaczy, że oboje zostajecie w Seulu?
- Tak. Jongin już miesiąc temu dostał odpowiedź z tutejszej uczelni, że został przyjęty – odpowiedziała Jung, nabierając pałeczkami trochę ryżu. – Ale nie martw się, oppa – zwróciła się do kuzyna, który wyglądał, jakby dalej nic do niego nie docierało i wciąż myślał, że dziewczyna jest w ciąży – znajdziemy sobie jakieś mieszkanie, żeby nie siedzieć ci na głowie.
- Myślisz, że moi rodzice na to pozwolą? – Suho prychnął oburzony, kręcąc głową z dezaprobatą. – Oczywiście, że zostaniecie tutaj. Pokoi jest wystarczająco dużo, więc wszyscy się pomieścimy.
- Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że oboje zostajecie! – przyznał Luhan, uśmiechając się szeroko.
Oczywiście najbardziej cieszył się z tego, że Jongin nie wyjedzie do Busan i będą mogli kontynuować swoją taneczną współpracę. Zresztą po tym, do czego doszło między nimi tego dnia, chyba nie byłby w stanie pozwolić mu wyjechać. Nie wiedział, jak dalej będzie wyglądała ich znajomość, jednak miał nadzieję, że ten pocałunek to nie był zwykły incydent wywołany podekscytowaniem, ale pierwszy krok ku czemuś lepszemu.
 - Jeszcze kilka tygodni temu nie sądziłem, że pewnego dnia będziemy sobie siedzieć i jeść razem kolację – odezwał się po dłuższej chwili Junmyeon, tym samym zwracając na siebie uwagę przyjaciół, którzy zajęci byli komentowaniem informacji, jaką usłyszeli chwilę wcześniej od Eunji. 
- Sama nie mogę w to uwierzyć – zaśmiała się Jung, kładąc głowę na ramieniu siedzącego obok Chena. – Nareszcie wszystko zaczyna się układać – dodała ciszej, zerkając w stronę Sehuna, który jednak nie zwrócił większej uwagi na jej słowa, będąc zbyt pochłoniętym jedzeniem kolacji.
Nawet jeśli w tamtym momencie Sehun nie dopuszczał do siebie myśli, iż pewnego dnia będzie w stanie stworzyć z Zitao normalny związek oparty na zaufaniu, to Eunji wierzyła, że prędzej czy później i tak do tego dojdzie. Już ona się o to postara.
Ciężko było im uwierzyć, że pomimo tylu kłótni i nieporozumień wciąż potrafili się przyjaźnić. Nawet jeśli na tamtą chwilę nie wszystko układało się po ich myśli, to wiedzieli, że z czasem będzie lepiej.
I tak naprawdę to nie jest koniec, ale początek ich wspólnej przygody.

*

Dzięki za wszystko.

Wracam 1 października.

Chyba.

15 komentarzy:

  1. Napiszę tylko, że jesteś genialna, twoje opowiadania są genialne i kategorycznie zabraniam wracać Ci dopiero w październiku, bo nie przeżyję całych wakacji bez twojego pisania ^^ Pozdrawiam cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. *pociąga nosem*
    Moje ulubione opowiadanie się skończyło... ;_; I do tego piszesz, że wracasz dopiero w październiku - smutno mi, ale rozumiem ;)
    Co do epilogu? Wszystko naprostowało się w miarę możliwości! ^^ Na miejscu Eunji byłabym pewnie równie zdenerwowana. Przynajmniej ojciec Chena był fajny! :D
    Oczywiście wiadomo, że nie zawsze wszytko musi się pięknie skończyć, więc i u Ciebie nie wszystko wyszło puchata, ale ważne, że są na dobrej drodze do dogadania się ze wszystkim ^^
    No cóż... pozdrawiam i trzymam kciuki~ za co? Nwm, ale trzymam hahaha takie kciuki zawsze się przydadzą :P
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej, nie wierzę, że to opowiadanie już się skończyło, bo chyba było jednym z tych do których mocno się przywiązałam. Pokochałam Chenji, a nawet Kailu, bo w tym opowiadaniu byli genialni i nie dziwi mnie zakończenie, które jest wspaniałe. Cieszę się, że znów wszystko wróciło na właściwy tor. Mam nadzieję - jak Eunji - że Taohun będzie ponownie razem, dlatego może jakiś mały sequel w postaci oneshota? ^^
    Pozdrawiam i czekam do października na kolejną porcję opowiadań!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadrobię zaległości, przysięgam. Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. I takie zakończenie mi się podoba! :D Jedna para się rozleciała, a trzy inne się zeszły. Hmm, mi tam za bardzo Taohuna nie żal, tylko się tak zastanawiam czy dla Sehuna to naprawdę nic takiego, czy po prostu udaje przy Tao, że wszystko z nim okej. Hah, tak Eunji jak się wtrąci to może wszystko xd Nie dziwię się, że rodzice Jongdae ją polubili, kto by jej nie lubił? ^^ Cieszę się, że w końcu są razem z Chenem. A co do Kailu, eh nie wierzę, że Kai go pocałował, nagle zmieniło ci się zdanie? A to niby kobieta zmienną jest... Chen z Byunem pogodzony, Suho i Kris na dobrej drodze do zostania parą, Kai i Lu wygrali zawody, Eunji i Jongin zostają w Seulu, tyle radości :D A największa jak Kris powiedział "bo mi zależy" aż pisnęłam! XD
    Wszystko dobrze się skończyło, więc można na dobre pożegnać się z tą historią ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Mówiłam, że zacznę Ci słodzić przy epilogu, ale nie sądziłam, że to nastąpi tak szybko. Jezu, nie byłam na to gotowa. Ale trzeba spiąć pośladki i dać radę, bo jest kilka słów, które chcę Ci napisać, nie tylko o epilogu (to swoją drogą).
    Po pierwsze, jestem z Ciebie dumna, eonni. Jakolwiek to brzmi (zwłaszcza, że jestem młodsza, mniej doświadczona w pisaniu i o wiele bardziej irytująca), ale naprawdę jestem z Ciebie dumna. Napisałaś jedno z nalepszych opowiadań jakich kiedykolwiek czytałam. Zawarłaś tu nie tylko głupi romans, o którym jest większość ff, ale także przepiękną przyjaźń i jestem z Ciebie bardzo dumna, że dałaś radę, że stworzyłaś coś, co tak mocno chwyciło mnie za serce. Przyznam szczerze, że kocham to opowiadanie cholernie mocno (jak tylko może czytelnik kochać ff) i chociaż smutno mi, że to koniec, to jednak się cieszę, bo rozwiązałaś to wszystko kapitalnie (shipowanie Sehuna z Sherlockiem jest nawet fajne, serio), na dodatek sprawiłaś, że przeżywałam wszystko razem z nimi, jakby działo się to mi albo najbliższej mi osobie. Serio, to trochę creepy, ale w jakiś sposób pięknie i naprawdę, podziw dla Ciebie, że odwaliłaś tak świetną robotę, chociaż miałaś kompletnie dość tego opowiadania. Mimo to cieszę się, że po pierwszej serii zrobiłaś kontynuacje i na dodatek zawarłaś w niej tak wiele fajnych wątków i wydarzeń ("Kobieto, Ty się sama o rozwód prosisz" mistrz), że normalnie, serio, świetna robota! Jak mówiłam, jestem z Ciebie dumna, eonni. I to bardzo!
    Przechodząc do rozdziału, to wiedziałam, że tak będzie. Główny pairing opowiadania razem, szczęśliwmy. ChenJi <3 Ciesze się, że tak się skończyło. ChenChen dorósł, przestał być tepą, egoistyczną pizdą, tylko stał się normalnym facetem z dziewczyną (I WYCHRZANIŁ NAEUN W PIZDU, PROPSY TROLLDAE!), którą przedstawił swoim rodzicom. A Euncia się przeniosła, żeby być bliżej niego. Happy endy w fluffach są piękne, zwłaszcza, kiedy cipowaty bohater dorasta, aw. To takie urocze. ^^ Powiem Ci szczerze, że ja fangirlowałam do występu KaiLU (i samego KaiLu...) równie bardzo jak Eunji, chociaż wiedziałam, że wygrają. Musieli! I super, że Kai pokazał jaja i go pocałował. W końcu go lubił, tylko jest tępy i o tym nie wie. A kochany Luhan, aż mu powiedział... Ach, jakie to piękne. Równie piekne jak Chen&Byun. Seeerio, ciesze się, że się pogodzili. Odbudują przyjaźń i będzie super.
    TaoHun. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, ne? Sehun daje radę. To superowo, że chce rozwijać swoje pasje, a ZiZi sobie poradzi, znajdzie kogoś, ewnetualnie będzie szcześliwy i wszystko będzie dobrze. Musi być, w końcu to fluff, prawda? Euncia ich pogodzi i będzie bombastycznie! I tak najbardziej cieszy mnie KrisHo. Dosłownie aaaaawww. Tyle miłości i szcześcia i KrisHo i seee...Całowania! <3 <3 <3 Normalnie I SHIP IT!

    Cieszę się z tego epilogu. Jest taki, jaki powinien być i pożegnanie się z HTL nie jest wtedy takie niefajne. Naprawdę, odwaliłaś kawał dobrego roboty, eonni. Mam nadzieję, że jak wrócisz w październiku (to trochę smutne, noale) to będzie pełna sił, pomysłów i chęci, a także stworzysz tyle nowych ff, które będę kochać równie mocno jak HTL (a pewnie będę). Chyba mogę Ci podziękować za taką fajną historię. Serio, wciągnęło mnie. Ale wszystko dobre musi się skończyć. Powodzenia, eonni, w odpoczywaniu, wymyślaniu i w ogóle. Niech Ci się układa i.... No, wszystkiego najlepszego! Jeszcze raz jestem dumna ^^

    xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakie chyba?! Jakie chyba?! Musisz wrócić, jesteś wspaniałą pisarką! Nigdy nie przypuszczałam, że tak mocno przywiążę się do HTL,HTL, ale naprawdę się przywiązałam. Cieszę się, że większość spraw w naszej kochanej paczce przyjaciół się powyjaśniała. Mam tylko nadzieję, że znajdziesz czas i chęci na kontynuowanie HTL, HTL.
    Ściskam Cię serdecznie i pozdrawiam! :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wierzę, że to już koniec! Tak bardzo pokochałam Twoje opowiadanie, że chyba jeszcze raz je przeczytam. W sumie jest jeden plus: nikt nie zginął i wszyscy są szczęśliwi. Chen przedstawił Eunji swoim rodzicom, którzy ją polubili, co mnie w ogóle nie dziwi, bo dziewczyna jest wspaniała i niezwykle sympatyczna. Jongdae lepiej trafić nie mógł. Luhan i Kai to zgrana para. Dobrze, że wygrali konkurs, ale jeszcze lepiej, że w końcu zakończyli swoje głupie kłótnie. Jednak pasuje tutaj przysłowie: kto się czubi ten się lubi. Teraz będą mogli wspólnie trenować do woli skoro Jongin zostaje w Seulu. W końcu Suho postawił na swoim i Kris będzie z nim mieszkać. Oni są tacy słodcy! I jeszcze ich takie romantyczne wyznania. Będzie mi ich brakować! Beak i Chan są szczęśliwi razem, jak Bomi i Yixing. Kolejne urocze pary! Niestety tylko Tao i Sehun jakoś nie doszli do porozumienia, co mnie lekko zasmuciło. Tym bardziej, że Zitao był chętny do naprawienia ich związku. Szkoda… Ale pozostaje nadzieja! Skoro Eunji chce pobawić się w swatkę to ta dwójka szybko się zejdzie. Wierzę w jej siłę i determinację.
    Życzę Ci miłych wakacji i odpoczynku, byś w październiku (albo i wcześniej) wróciła z nowymi pomysłami!
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowne zakończenie. Właśnie na to liczyłam. Szkoda tylko Sehuna i Tao, ale jestem nadziei, że i oni się zejdą, a Eunji rzeczywiście się o to postara ;D W ogóle Eunji jaka przerażona była poznaniem rodziców Chena, ale to było niepotrzebne, bo okazali się naprawdę mili i polubili dziewczynę syna, ale Eunji lubi każdy :D No i dostała się z Jonginem na uczelnie, więc nie muszą wyjeżdżać. Hah ta radocha Luhana, ze zostaną, a zwłaszcza, że Kai nie wyjedzie ;D Suho to też jak coś palnie. Z tą ciążą od razu wyskoczył i z pretensjami do biednego Chena. Haha. Niech się tam lepiej zajmie Krisem, a kuzynkę już w spokoju zostawi. Chen się odpowiednio nią zaopiekuje ;p Szkoda, że to już koniec.. Przywiązałam się do tego opowiadania. Ty jesteś wstrętna, wiesz? Trzy miesiące mam czekać na twój powrót, przecież to wieczność. Liczę na to, że nie wytrzymasz i wrócisz do nas szybciej z nowym opowiadaniem. Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham cię za to zakończenie, wiesz? Cieszę, że prawie wszystkie pary jakoś dały radę, i tylko szkoda Sehuna oraz Tao. Ale i gdyby oni się zeszli to byłoby nazbyt kolorowo, prawda? Ale i tak kocham te opowiadanie i znając moją naturę możliwe, że kiedyś sobie jeszcze raz przeczytam <3 Może w dalekiej przyszłości, kto wie? Może i nie komentowałam od samego początku tego opowiadania, bo szczerze powiedziawszy trafiłam tu całkiem przypadkiem ( niedawno na dodatek), ale naprawdę kocham te opowiadanie. Lubię Twój styl pisania i naprawdę przyjemnie mi się to czytało. Wróć do nas z nowym pomysłem i zaskocz mnie jeszcze bardziej! Chylę czoła prze Tobą i kłaniam się po sam pas. Pozdrawiam mocno - Miś Yogi

    OdpowiedzUsuń
  11. Eunji na pewno postara się o to, by połączyć Tao i Sehuna :D. A skoro jest to zakończenie opowiadania to pozwól, że resztę dopisze sobie sama :D. Skoro wszystkie inne pary się zeszły to czemu oni nie? Chociaż... między nimi było zbyt dużo sporów... Oj, tam. Dogadają się!
    No i w sumie to Eunji mogłaby mieć dzidziusia z Chenem. Ja bym się tam nie obraziła ^^.
    Gratuluję zakończenia opowiadania i życzę weny. Mam nadzieję, że wrócisz z opowiadaniem hetero :).

    OdpowiedzUsuń
  12. Cieszę się, że wszystko tak dobrze się skończyło. No,prawie wszystko. Najważniejsze jednak, że Eunji i Jongdae znów są razem. :)) To najlepsza para z całego opowiadania. Dobrze,że Eunji przeniosła się na uczelnię w Seulu. Dzięki temu nie będę musieli się rozstawać i ich związek na pewno przetrwa. :) Jestem ciekawa, co z Luhanem i Jonginem. Nie lubię Jongina, ale pasowałby do Luhana, mimo tego, jak bardzo jest wkurzający i momentami bezczelny. Jest jeszcze sprawa Zitao o Sehuna... szkoda, że się rozstali, ale racja, skoro nie ufają sobie, to taki związek nie ma większego sensu. Yh, musisz teraz trzecią serię stworzyć, bo ja chcę wiedzieć, czy oni będą potrafili się dogadać i sobie zaufać. Tak więc mam nadzieję, że to nie jest koniec tej historii. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Opowiadanie jest świetne, bardzo dobrze się czyta ^^ Już się bałam, że skończy się hunhanem, ale na szczęście skończyło się tak jak chciałam. Szkoda, że to już koniec i nie będziesz pisała tak długo, mam nadzieję że wrócisz w październiku, miłych wakacji ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Chyba nie mogłam sobie wyobrazić lepszego zakończenia. No, dobra, może miałam jeszcze nadzieję, że Zitao i Sehun dadzą sobie kolejną szansę, ale trzymam się koncówki rozdziału i tak samo jak Eunji wierzę, że kiedys do siebie wrócą. Piszę to po raz setny, ale dla mnie byli idealni razem.
    Rodzice Jongdae przekonali do siebie również mnie. Naprawdę fajni, otwarci i wyluzowani ludzie, którzy przyjęli Eunji z otwartymi ramionami. Nie dziwię się, że tak się denerwowała, to przecież normalne. Grunt, że jej związek z Chenem nabiera rozpędu i tym razem nic nie będzie w stanie im przeszkodzić.
    Nadal trochę szkoda, że Yixing przez ten niefortunny upadek został wykluczony z zawodów, ale tak już bywa. Bomi fantastycznie się nim opiekuje, więc na pewno wkrótce dojdzie do siebie :D Chanyeol i Baekhyun razem, szczęśliwi, a ponadto ostateczne dojście do porozumienia między Byunem a Jongdae. Na to czekałam. Później było mniej kolorowo, mam na myśli oczywiście rozmowę Sehuna i Zitao, ale tak to już bywa. Wydaje mi się, że Sehun może jeszcze zatęsknić za Tao, wówczas zmieni zdanie i zrozumie, że dobrze im było razem. Może zaufają sobie na nowo, tym razem trwale.
    Nie dość, że Luhan i Jongin wygrali zawody, to jeszcze przestali skakać sobie do gardeł, zamiast tego otwarcie pokazali, że czują coś do siebie! Oni najlepiej obrazują powiedzenie "kto się czubi, ten się lubi" :D
    Eunji i Jongin zostają, co podejrzewałam od jakiegoś czasu, ale po uzyskaniu potwierdzenia odetchnęłam z ulgą. Nareszcie wszyscy (prawie) są razem.
    Epilog cudowny, czytało się bardzo przyjemnie, choć też trochę smutno, bo w końcu przychodzi pora na pożegnanie z bohaterami, również z Tobą. Mam nadzieję, że wrócisz w październiku - albo wcześniej, nie narzekałabym.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Przykro mi z powodu rozstania Tao i Sehuna. Mimo wszystko fajna historia :) sorki za moje komy ale jakoś nie potrafię i h pidąc :/

    OdpowiedzUsuń