poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Don’t wake me up



Tytuł: Don’t wake me up
Bohaterowie: Jung Hyerim aka Eunji & Yong Junhyung
Rodzaj: fluff, romans
Uwagi: Taki pairing nie istnieje – wiem o tym doskonale. Po prostu kocham Eunji i Junhyunga, więc postanowiłam połączyć ich i wyszło coś takiego…
Oneshot napisany z myślą o urodzinach mojej Busańskiej Księżniczki Eunji <3
enjoy :)


Obeszłam chyba cały budynek wytwórni w poszukiwaniu swojego przyjaciela, jednak ku memu rozczarowaniu nigdzie nie mogłam go znaleźć. Kilka razy sprawdzałam otrzymaną od niego dzień wcześniej wiadomość, chcąc się upewnić, że na pewno tego dnia mieliśmy pójść razem na kolację. Byłam zła – chociaż może to za słabe określenie tego, co się ze mną działo – na Junhyunga, że ot tak wystawił mnie do wiatru i nawet nie dał znać o zmianie planów. Jak głupia czekałam na niego w wytwórni, chociaż już dawno mogłabym jechać do dormu i odpocząć po całym dniu nagrywania nowej piosenki. Padałam na twarz ze zmęczenia, jednak nie dawałam tego po sobie poznać. Nie chciałam martwić reszty dziewczyn z zespołu, które zapewne od razu zabrałyby mnie do domu i nie wypuściły z niego dopóki bym porządnie nie odpoczęła. Ja jednak byłam do tego przyzwyczajona. Czas przed promocjami nowych piosenek był najbardziej napięty i wymagał od wszystkich ogromnego poświęcenia i wyrzeczeń. Nieraz nie dosypiamy, chodzimy niczym zombie, ale nigdy nie pokazujemy tego przed kamerami i fankami, nie chcąc nikogo martwić. Przyklejamy do twarzy promienne uśmiechy, a jakiekolwiek zmęczenie ukrywamy pod toną makijażu.
Widząc idącego z naprzeciwka Yoseoba, od razu do niego podbiegłam, chcąc się dowiedzieć czegokolwiek o Junhyungu. Denerwowało mnie to, że Yong nawet nie raczy odebrać ode mnie telefonu, nie mówiąc już o odpisaniu na głupiego smsa.
- Junhyung jest chory – powiedział Yoseob, patrząc na mnie uważnie. – Od wczoraj źle się czuł. Myślał, że do dzisiaj mu przejdzie, ale rano obudził się z gorączką i bolącym gardłem.
- Typowy Junhyung. Zamiast pójść do lekarza, to pewnie faszeruje się jakimiś witaminkami – prychnęłam, jednak mimo wszystko uśmiechnęłam się do starszego chłopaka. – W takim razie jadę do siebie. Trzymaj się, Yoseob-ssi – dodałam i odwróciwszy się na pięcie, odeszłam w stronę wyjścia z wytwórni.
Byłam wściekła na Junhyunga, że słowem nie wspomniał o swojej chorobie. Chociaż to było typowe dla niego. Ostatnio rzadko opowiadał mi o problemach i zwykle dowiadywałam się o nich na samym końcu i to zupełnie przypadkiem, gdy któryś z chłopaków z Beast chlapnął coś przy mnie na temat Junhyunga. Potem musiałam się nieźle natrudzić, żeby cokolwiek wyciągnąć od samego zainteresowanego, jednak ostatecznie o wszystkim się dowiadywałam. Wiem, że może nie znamy się z Junhyungiem zbyt długo, a ja jestem zwykłą smarkulą w porównaniu do innych dziewczyn z naszej wytwórni, jednak od początku łączyła nas jakaś dziwna relacja. Ludzie z wytwórni często się z nas śmiali, że zachowujemy się, jak stare małżeństwo, bo często się kłócimy po czym równie szybko dochodzimy do zgody. Niestety ostatnio coś się między nami popsuło i już nie spędzaliśmy ze sobą tak dużo czasu. Dlatego tak bardzo zaskoczyła mnie propozycja Junhyunga, by zjeść razem kolację. Jednocześnie byłam niesamowicie szczęśliwa, że wyszło to od niego i nie musiałam naciskać, byśmy w końcu spędzili razem trochę czasu. Wiedziałam, że przez promocję nowej piosenki chłopaki z Beast byli zajęci i rzadko znajdowali chwilę na przyjemności. To było naturalne i wcale nie miałam o to pretensji do Junhyunga. Sama też ledwo mam czas na sen, gdy razem z Apink promujemy nowe single. Nie dość, że co chwilę występujemy w programach telewizyjnych, to do tego dochodzą spotkania z fanami i nierzadko dostajemy także zaproszenia do różnych programów rozrywkowych. Cóż, taka branża, ale naprawdę nie ma na co narzekać.
Kiedy tylko wsiadłam do samochodu, którym miałam dostać się do dormu, poczułam niesamowitą ulgę. Chciałam jedynie położyć się do łóżka i odpocząć. Wiedziałam, że reszta dziewczyn pewnie zjadła kolację beze mnie i teraz albo śpią, albo siedzą w salonie i komentują miniony dzień. Ja już nie miałabym sił, by prowadzić z nimi jakiekolwiek rozmowy.
Przywołując na myśl otrzymaną od Yoseoba informację na temat Junhyunga, poczułam dziwne ukłucie w okolicy serca. Fakt, byłam wciąż na niego zła o wystawienie mnie do wiatru, ale czy mogłam go o to winić? Pewnie sam był na siebie wściekły, że się rozchorował, jednak nie można mieć na to wpływu, a przynajmniej nie w pełni. Doskonale wiedziałam, że Junhyung był typem pracoholika i każdy dzień lenistwa uznawał za stracony. Dlatego rzadko odpoczywał, a potem na wpółprzytomny snuł się po korytarzach wytwórni, nie mając pojęcia, gdzie dokładnie się znajduje. Doojoon kiedyś opowiadał mi, jak Junhyung zgubił się w budynku, bo był tak zmęczony, że równie dobrze mógłby zasnąć na stojąco. Potem spanikowany dzwonił do chłopaków z zespołu, żeby go znaleźli. Może wytwórnia nie była zaskakująco wielka, jednak dla nowicjusza, a to stało się niedługo po tym, jak zostali trainee, była niczym labirynt i łatwo było się w niej zgubić.
- Zmiana planów – powiedziałam do kierowcy, dochodząc do wniosku, że chociaż wstąpię na chwilę do Junhyunga i sprawdzę, jak sobie radzi.
Wiadomo, że chory facet jest gorszy od dziecka, a biorąc pod uwagę fakt, że tym facetem jest sam Yong Junhyung, można sobie bez problemu wyobrazić, jak ciężko z nim będzie się dogadać. Nie dziwię się chłopakom z Beast, że w takich chwilach wolą się trzymać od niego z daleka. Ja jednak postanowiłam zaryzykować. Najwyżej mnie nie wpuści i wtedy wrócę do dormu, ale będę miała przynajmniej czyste sumienie, że chociaż próbowałam pomóc chłopakowi.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, podziękowałam kierowcy za podwiezienie mnie i wysiadłam z samochodu. Gdyby menadżer dowiedział się, że włóczę się sama w nocy po mieście, pewnie by mnie zabił. Co prawda nie miałyśmy takiego zakazu, ale mimo wszystko o tej porze na ulicach nie było wyjątkowo bezpiecznie i jego złość wynikałaby głównie z troski o mnie. Przynajmniej tak sobie to tłumaczę.
Przypomniawszy sobie w końcu kod na domofonie, wcisnęłam odpowiednie klawisze i zagryzłam nerwowo wargi, zastanawiając się nad reakcją Junhyunga. Nie liczyłam na ekscytację z jego strony, zwłaszcza że leżał chory i pewnie jojczał, że go wszystko boli. Miałam tylko nadzieję, że chociaż mnie wpuści do środka i nie zwyzywa od natrętnych dzieciaków, które nie mają co robić i tylko wciskają nos w nie swoje sprawy.
Po dłuższej chwili na ekranie przy domofonie pojawiła się rozespana twarz Junhyunga. To nie zwiastowało niczego dobrego. Zmęczony Yong był chyba najbardziej niebezpieczną wersją Yonga.
- Eunji… - mruknął tylko, robiąc niezadowoloną minę. – Co ty tutaj robisz? Napisałem ci smsa, że jestem chory.
- Nie, nie napisałeś mi smsa – powiedziałam, uśmiechając się sztucznie. – Dowiedziałam się od Yoseoba, że jesteś chory i postanowiłam sprawdzić, czy niczego ci nie trzeba. Wpuścisz mnie czy mam się nacieszyć widokiem twojej twarzy na tym małym ekraniku?
Junhyung wydał z siebie głośne westchnięcie, zamruczał coś niewyraźnego pod nosem, ale ostatecznie mnie wpuścił. Zadowolona uśmiechnęłam się do samej siebie i czym prędzej pobiegłam schodami na odpowiednie piętro. Bałam się, że za tę krótką chwilę Junhyung się rozmyśli i nie otworzy mi drzwi, jednak wszelkie wątpliwości zostały rozwiane, jak tylko stanęłam przed wejściem do jego mieszkania. Chłopak otworzył mi drzwi i machnięciem ręki zaprosił mnie do środka. Tak, jego wylewność w gestach i słowach była niesamowicie urocza.
- Cześć – rzuciłam na powitanie, zsuwając w przedpokoju trampki. – Jak się czujesz?
- Tak, jak wyglądam.
- Uhu, czyli naprawdę kiepsko – powiedziałam, a Junhyung spojrzał na mnie spod byka, zapewne już mając dość mojej osoby. – Żartuję. Nawet nie jest tak źle – dodałam czym prędzej, nie chcąc narażać się chłopakowi.
- Z pewnością – mruknął pod nosem, wskazując dłonią wąski korytarz, którym przechodziło się do salonu.
Nigdy wcześniej nie byłam w mieszkaniu Junhyunga, dlatego wszystko było dla mnie nowe i nim doszłam do odpowiedniego pokoju, minęła dłuższa chwila, podczas której musiałam napatrzeć się na wiszące na ścianach malunki. W sumie nie było w tym miejscu nic zaskakującego. Normalne mieszkanie dorosłego faceta i to w dodatku singla.
- Wybacz bałagan, ale nie miałem sił sprzątać – powiedział, gdy dotarliśmy do salonu, w którym panował istny chaos.
Nie tego spodziewałam się po Junhyungu, który w moich oczach zawsze był perfekcjonistą i niemalże pedantem. Zaraz jednak przypomniałam sobie, że chłopak jest chory, więc taki stan rzeczy był jak najbardziej naturalny. Bardziej zdziwiłabym się, gdyby wszystko lśniło, a podłoga była tak wypastowana, że można by się było w niej przejrzeć.
- W porządku – rzuciłam, uśmiechając się lekko.
Kiedy Junhyung opadł bezwładnie na kanapę i szczelnie okrył się kocem, zaczęłam się zastanawiać, czy moja obecność w jego mieszkaniu jest naprawdę konieczna. Czułam, że totalnie się wygłupiłam, nachodząc go o tak później porze, bo przecież dochodziła już dwudziesta pierwsza, a dla chorej osoby to prawie środek nocy. W dodatku Junhyung nie wyglądał na wielce zadowolonego z mojej wizyty, co mnie wcale nie dziwiło. Chciałam dobrze, a wyszło całkowicie na odwrót.
- Chyba niepotrzebnie przychodziłam – stwierdziłam cicho, wpatrując się w leżącego na kanapie chłopaka.
- Wybacz, że nie jestem zbyt towarzyski, ale mam gorączkę, wszystko mnie boli i mam wszystkiego dość – odpowiedział oschłym tonem głosu, co dało mi do zrozumienia, że powinnam już pójść. Junhyung najwidoczniej zauważył moją minę zbitego psa, bo westchnął tylko i podniósł się do pozycji siedzącej. – Przepraszam.
- Nic się nie stało. Masz rację. Jesteś chory, a ja jeszcze nachodzę cię w domu. – Uśmiechnęłam się lekko, co wcale nie przyszło mi z łatwością. Czułam się okropnie i najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Mimo to starałam się robić dobrą minę do złej gry, nie chcąc pogarszać swojej sytuacji. – Chciałam jedynie sprawdzić, czy niczego ci nie trzeba.
- Nie, niczego mi nie trzeba. Jeśli chcesz, to zostań, ale uprzedzam, że dzisiaj nie jestem zbyt rozmowny – powiedział Junhyung, ponownie kładąc się na kanapie.
Nie wiem, co mnie podkusiło, ale postanowiłam zostać. Yong, widząc, że przysiadam na skraju kanapy, uśmiechnął się jedynie i podał mi pilota od telewizora. Włączyłam urządzenie i zaczęłam skakać po kanałach, chcąc znaleźć coś interesującego. Ostatecznie dałam za wygraną i zostawiłam na jakiejś stacji muzycznej, gdzie akurat pokazywali zespół, który zadebiutował na początku tego roku. Przyglądałam się uważnie chłopakom, mimowolnie uśmiechając się przy tym pod nosem. Dopiero po dłuższej chwili, gdy szczęka zaczęła mnie dziwnie boleć, zorientowałam się, co takiego robię. Normalnie pewnie bym się tym w ogóle nie przejęła i dodatkowo zaczęłabym się zachwycać nowym zespołem, jednak sytuacja, w której się znajdowałam, wcale nie była normalna. W końcu siedziałam w mieszkaniu Yong Junhyunga i wątpiłam, by którykolwiek z chłopaków z Beast był w nim przede mną. Wystarczało, że spotykali się prawie codziennie w wytwórni. Poza tym Junhyung bardzo cenił sobie prywatność i zapewne swoje mieszkanie traktował niczym azyl przed resztą świata. Przynajmniej tak było dopóki nie pojawiłam się ja.
Po dłuższej chwili zerknęłam na Junhyunga, który zdążył już zasnąć. Nie chciałam go budzić, dlatego wyłączyłam telewizor i upewniwszy się, że chłopak jest dokładnie okryty kocem, udałam się do kuchni. Tak, jak myślałam, lodówka świeciła pustkami. Znajdowało się tam jedynie parę butelek z piwem i kilka opakowań z jogurtem owocowym.
Na ten widok poczułam, jak ssie mnie w żołądku. Od południa nic nie jadłam, bo robiłam sobie miejsce na kolację, na którą miałam pójść z Junhyungiem. Niestety nasze plany zostały pokrzyżowane przez chorobę chłopaka, a ja byłam potem tak zajęta, że zapomniałam cokolwiek zjeść.
Wyjęłam więc jeden kubeczek z jogurtem i już miałam go otworzyć, gdy coś mnie podkusiło i zerknęłam na wieczko, gdzie przeważnie znajduje się data ważności. Jeden dzień po terminie jeszcze nikogo nie zabił i pewnie zjadłabym jogurt w kilka sekund, gdybym nie uświadomiła sobie, że 2013 rok już dawno się skończył. Z obrzydzeniem wyrzuciłam opakowanie do śmieci, a za nim poleciała też reszta jogurtów. Czy Junhyung w ogóle nie zagląda do lodówki? Nie zdziwiłabym się, gdyby w swoim mieszkaniu przebywał raz na jakiś czas, co niesamowicie mnie smuciło, bo w końcu był to jego dom, a pewnie i tak większość czasu spędzał w wytwórni.
Postanowiłam ugotować coś z produktów, które znajdę w kuchni. Równie dobrze mogłabym pójść na zakupy i kupić coś odpowiedniejszego dla chorej osoby, jednak wiedziałam, że jedzenie i tak by się później zmarnowało. Junhyung przeważnie jadał poza domem, więc wszystko wylądowałoby ostatecznie w koszu.
Przejrzałam wszystkie kuchenne szafki i znalazłam jedynie kilka opakowań z ramen oraz paczkę płatków śniadaniowych. Wątpiłam, by Junhyung miał wielki apetyt przy chorobie, jednak musiał cokolwiek zjeść, jeśli chciał nabrać choć trochę sił. Postanowiłam przygotować ramen, bo tak naprawdę tylko to nadawało się w tym mieszkaniu do jedzenia.
Później ogarnęłam trochę salon, przewietrzyłam go i zadowolona z odwalonej roboty, usiadłam zmęczona w fotelu. Akurat wtedy Junhyung się przebudził. Zdezorientowany spojrzał na mnie rozespanymi oczami i mocno się przeciągnął.
- Zasnąłem? – spytał mocno zachrypniętym głosem, co w tamtej chwili wydało mi się niesamowicie pociągające.
Eunji, stop! Junhyung to twój starszy przyjaciel, więc opamiętaj się i trzymaj swoje hormony na wodzy.
- Tak, a ja za ten czas ugotowałam ramen i trochę tutaj ogarnęłam, ale nie martw się: niczego ci nie poprzekładałam – powiedziałam rozbawiona, próbując ukryć lekkie zdenerwowanie. – Zjesz?
- Jeśli zjesz ze mną – odpowiedział, podnosząc się do pozycji siedzącej. – Dzięki za pomoc.
- Nie ma sprawy. – Uśmiechnęłam się i czym prędzej poszłam do kuchni, by chłopak nie miał okazji zobaczyć tych przeklętych rumieńców widniejących na mojej twarzy.
Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego w obecności Junhyunga. Fakt, lubiłam go, ale jako kolegę z tej samej wytwórni. Dzisiaj jednak coś się zmieniło. Może to przez to, że pierwszy raz zobaczyłam inną wersję Yonga? Zazwyczaj robił z siebie aroganta, któremu na niczym nie zależy, jednak bliskie osoby doskonale wiedziały, że to tylko pozory. Tak naprawdę Junhyung był niesamowicie zaangażowany w swoją pracę i poświęcał jej niemalże każdą chwilę. Mi natomiast przyszło zobaczyć Junhyunga, jakiego znają jedynie chłopaki z Beast – totalnie nieogarniętego i w dodatku marudzącego, jak małe dziecko.
Musiałam przyznać, że taka wersja Junhyunga jak najbardziej mi odpowiadała.
- Naprawdę nie napisałem ci smsa, że jestem chory i musimy przełożyć nasze wyjście? – zapytał chłopak, gdy wróciłam do salonu z dwoma miskami z ramen. Pokręciłam głową i usiadłam na fotelu, bojąc się, że bliskość Junhyunga źle na mnie podziała i wcale nie chodziło o to, że mogę się od niego zarazić. – Cholera, to komu ja go wysłałem? – zamruczał zaskoczony i wolną dłonią sięgnął po leżący na stoliku telefon. – Ach… Ach… - zaśmiał się i pokręcił głową niedowierzaniem. – Faktycznie, nie wysłałem go, bo pewnie zasnąłem w trakcie pisania.
- Zdarza się – rzuciłam rozbawiona, grzebiąc pałeczkami w makaronie. – Nie jesteś zły, że tutaj przyszłam?
- Nie. – Junhyung pokręcił głową i lekko się uśmiechnął. Pod wpływem jego przenikliwego spojrzenia poczułam, jak robi mi się słabo, a na policzki znów wstępują te przeklęte rumieńce. – Po prostu przez chorobę nie jestem zbyt towarzyski i chciałem ci oszczędzić moich humorków.
- Ej, nie zapędzaj się tak, bo zaraz zaczniesz mi się zwierzać ze swoich sekretów – powiedziałam, śmiejąc się pod nosem.
Junhyung uśmiechnął się jedynie i zabrał się za jedzenie przygotowanego przeze mnie ramenu. Miałam nadzieję, że danie wyszło choć trochę dobrze i żadne z nas się nie otruje. Widząc jednak z jak wielką ochotą chłopak pałaszuje posiłek, odetchnęłam z ulgą i sama zabrałam się za jedzenie swojej porcji. Przez cały czas między nami panowała cisza. Jedynie czasami wymienialiśmy się krótkimi spojrzeniami i posyłaliśmy sobie lekkie uśmiechy, które sprawiały, że coś łaskotało mnie w brzuchu.
- Powinnam się zbierać. Już i tak dość cię dzisiaj wymęczyłam – stwierdziłam, podnosząc się z fotela. Zabrałam puste miski i zaniosłam je do kuchni.
- Zostań.
To jedno słowo i sposób, w jaki Junhyung je wypowiedział, sprawiło, że moje serce mocniej zabiło. Kolejny raz w ciągu jednej wizyty w domu Yonga. Jak tak dalej pójdzie, to zejdę na zawał nim zdołam dotrzeć do dormu.
- Mam… zostać? – wydukałam, będąc w zbyt dużym szoku, by powiedzieć cokolwiek więcej.
- Przeszło mi zmęczenie, więc jeśli chcesz, to zostań. Obejrzymy jakiś film czy coś – powiedział Junhyung i wzruszył beztrosko ramionami. – Siadaj – dodał, poklepując dłonią miejsce obok siebie.
Kiedy usiadłam, chłopak wstał i zniknął w wąskim korytarzu prowadzącym do przedpokoju i innych pokoi. Dziwnie się czułam. Bardzo dziwnie i już nie wiedziałam, jak mam ukrywać opanowujące moje ciało zdenerwowanie. Junhyung nigdy nie działał na mnie w taki sposób. Traktowałam go tak, jak dziewczyna powinna traktować starszego od siebie chłopaka, który w dodatku osiągnął tak wiele w tak niewielkim czasie. Był dla mnie zawsze wzorem do naśladowania i miałam do niego ogromny szacunek. Oczywiście wciąż go miałam, jednak teraz dodatkowo pojawiło się jakieś nowe uczucie. Nie byłam do końca pewna, czy powinno ono w ogóle istnieć.
- Kupiłem ci coś. – Kiedy Junhyung wszedł z powrotem do salonu, drgnęłam nerwowo na kanapie i spojrzałam szeroko otwartymi oczami na chłopaka. – Wszystkiego najlepszego, Eunji.
- Pamiętałeś? – zapytałam mocno zaskoczona. Nie spodziewałam się dostać prezentu od Junhyunga. Ktoś tak bardzo zapracowany, jak on, ma prawo zapominać o innych ludziach, a zwłaszcza o ich urodzinach.
- Oczywiście. Przecież zaprosiłem cię na kolację, tak? – zaśmiał się chłopak, siadając obok mnie na kanapie. – Otwórz, bo jestem ciekawy, czy będzie ci się podobać.
Kiwnęłam głową na zgodę i czym prędzej rozerwałam papier opakunkowy, nie mogąc się doczekać, aż zobaczę, co kupił mi Junhyung. Na widok opakowania z tabletkami na gardło zrzedła mi mina, a ręce mimowolnie zadrżały, jakby miały ochotę rzucić tym prezentem o ścianę.
- Och, kupiłeś mi tabletki na gardło? – wymruczałam, próbując obrócić całą sytuację w żart, jednak to chyba było niemożliwe. Spojrzałam na Junhyunga, który nie krył rozbawienia moją reakcją, i zmarszczyłam pytająco czoło. – Co?
- Otwórz pudełko.
Zrezygnowana otworzyłam opakowanie tabletek i przechyliłam je lekko, spodziewając się, że na dłoń wypadną mi listki z lekami. Ku mojemu zaskoczeniu wcale tak się nie stało. Zamiast lekarstw na mojej ręce znalazło się niewielkie, czerwone pudełeczko. Totalnie zdezorientowana spojrzałam na Junhyunga i rozdziawiłam lekko usta, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Yong chyba domyślił się, w jak wielkim szoku jestem, bo zabrał ode mnie pudełeczko i otworzył je tuż przed moim nosem. Robiąc zeza, zerknęłam na leżący na białej poduszeczce srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie znaku nieskończoności.
- O, logo Infinite – zażartowałam, żeby w końcu nieco rozluźnić napiętą atmosferę.
- Masz talent do psucia nastroju – zaśmiał się Junhyung, kręcąc głową z rozbawieniem. Zdjął z poduszeczki naszyjnik, a potem jedną dłonią odgarnął mi włosy z szyi i pomógł zapiąć łańcuszek. – Podoba ci się?
- Jest genialny – rzuciłam słabym głosem, uśmiechając się promiennie.
Byłam nadal w tak wielkim szoku, że Junhyung w ogóle pamiętał o moich urodzinach, że chyba straciłam wszelkie zmysły, bo rzuciłam się chłopakowi na szyję i odruchowo pocałowałam go w policzek. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam, jednak było już za późno na cofnięcie tego. W sumie to nawet nie wiem, czy chciałabym cokolwiek cofać. Trudno, stało się i nic z tym nie zrobię.
Nim zdołałam odsunąć się od Junhyunga i zacząć go przepraszać, ten położył dłoń na moim mocno zarumienionym policzku i złożył na moich ustach lekki pocałunek. Z początku nie wiedziałam, co się dzieje. To było tak dziwne, że aż nierealne. Najwidoczniej Junhyung musiał mieć jeszcze wysoką temperaturę i nie panował nad tym, co robi.
- Co ty… - zaczęłam, odsuwając od siebie chłopaka. – Znów masz gorączkę?
Junhyung spojrzał na mnie z politowaniem i śmiejąc się pod nosem, podniósł się z kanapy. Śledziłam dokładnie każdy jego ruch, nie bardzo wiedząc, co powinnam zrobić. Czy to stało się naprawdę? Czy właśnie Yong Junhyung mnie pocałował?
- Co oglądamy? Horror czy komedię? – zapytał, tym samym wyrywając mnie z głębokiego zamyślenia.
- Obojętnie.
- W takim razie horror – powiedział i włożył odpowiednią płytę do odtwarzacza DVD.
Ja wciąż siedziałam w bezruchu i jedynie wpatrywałam się szeroko otwartymi oczami w nieokreślony punkt na ścianie. Może to był tylko sen? Tak, to na pewno mi się tylko przyśniło. Dla pewności uszczypałam się w dłoń i otwarłam oczy, jednak wciąż znajdowałam się w mieszkaniu Junhyunga, który w dodatku siedział obok mnie i uważnie mi się przyglądał.
- Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
- Dlaczego mnie pocałowałeś? – zapytałam w końcu, przenosząc spojrzenie na twarz chłopaka, na której malował się lekki uśmiech.
- A dlaczego nie? – Wzruszył ramionami i objął mnie, przytulając do siebie. – Wybacz, jeśli cię zaraziłem. Mam nadzieję, że wasz menadżer mnie za to nie zabije.
Uśmiechnęłam się nerwowo i opuszkiem palców dotknęłam widniejący na moim dekolcie wisiorek. Czy znak nieskończoności miał być symbolem czegoś nowego? Czy to wszystko działo się naprawdę, czy tylko było moją chorą wyobraźnią?
Jeśli to sen, to nigdy nie chcę się z niego wybudzić.

8 komentarzy:

  1. Ojeeju :3 to było takie kochane, uwielbiam twoje opowiadania <3 życze weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To nic że takiego paringu nie ma, ale to co napisałaś jest genialne.

    Życzę powodzenia w dalszym pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wracasz do blogowania :D Eunji, Junhyung, hetero *.* wiesz jak sprawić, żebym przez okres czytania zacieszała jak głupek xd Podobało mi się to, że napisałaś to z perspektywy Eunji, bardzo łatwo było mi się w nią wczuć i sama zaczynałam się denerwować przebiegiem sytuacji, jakbym to ja tam siedziała zamiast niej :D Ten prezent w pudełku po tabletkach, też byłam trochę zdekoncentrowana, ale nie powiem, fajny pomysł xd
    Może nie było długie i nie działo się nic specjalnego, to bardzo mi się podobało ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie się bardzo podobał ten one shot, w gruncie rzeczy jest po prostu uroczy :) Tym bardziej, że dla mnie wszystko jest nowe, skoro nie interesuję się k-popem i jedyna wiedza, jaką posiadam, jest niewiele mniejsza od tej dotyczącej matmy (a uwierz, to wyjątkowo trafne porównanie). Miło było czytać o tym, jak Eunji z typowej złości na przyjaciela przechodzi w troskę na wiadomość o jego chorobie. Cieszę się, że postanowiła wstąpić do jego mieszkania, choć na początku faktycznie nie wydawał się tą wizytą zachwycony. Zachowała się wspaniale, ugotowała mu coś do jedzenia, trochę posprzątała, dotrzymała towarzystwa, nie przejmując się, że w zasadzie może się zarazić. Moment, w którym Junhyung podarował jej wisiorek był świetny, a moje zdanie o Eunji od razu powędrowało w górę, ponieważ w ogóle nie myślała o swoich urodzinach, tylko wolała zaopiekować się chłopakiem. Ten pocałunek był naprawdę uroczy ;3 Czasem tak bywa, że orientujemy się w swoich uczuciach do kogoś zupełnie niespodziewanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, właśnie! Zapomniałam dodać: nie wiem, czy wracasz do blogowania, w każdym razie miło było przeczytać coś Twojego :)

      Usuń
  5. W, naprawdę świetne! ^^ Uwielbiam twoje prace, bo są jak dla mnie genialne fabularnie. ^^ Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tęskniłam za twoimi opowiadaniami. Muszę przyznać, że podoba mi się ten one shot i to nawet bardzo. Może dlatego, że jest tu wątek hetero, a wcześniej rzadko się zdarzało, byś o tym pisała? Cieszę się również, że już wracasz do blogowania, a co do shota.. Junhyung miał naprawdę dobry pomysł z prezentem, który ukrył w opakowaniu po tabletkach. Eunji była pewna, że to tabletki, a tu proszę - niespodzianka w postaci łańcuszka XD Poza tym mimo swoich urodzin dziewczyna zaopiekowała się chorym przyjacielem no i wyszło z tego coś więcej. Pocałunek był uroczy. <3 Pozdrawiam! ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że dopiero teraz! Ostatnio tyle mam blogów do przeczytania, że nadrabianie trochę czasu mi zajmuje, a tego wolnego, na tego typu rzeczy, nigdy nie mam za wiele. Po pierwsze, cieszę się, że dałaś nam coś z hetero <3 Ludzi mojego pokroju to bardzo pewnie cieszy! No i Eunji... ona już zawsze będzie kojarzyć mi się z tobą :)

    Shot był cudowny :3 Zwłaszcza ten łańcuszek w opakowaniu po tabletkach. Też bym chciała taki fajnie ofiarowany mi prezent. Awww. No i Eunji mogła się wściekać na przyjaciela, ale gdy zachorował pokazała dobre serce i to mi się podoba. I widać też, że nie jest egoistką, o czym świadczył motyw z jej urodzinami.

    Powiem Ci, że połączenie jej z Yong Junhyung było dla mnie mocnym zaskoczeniem. Nie przepadam za tym kolesiem i nawet rozpaczałam, że dali mu rolę w dramie, którą tak bardzo chciałam obejrzeć :D Jednak w twoim wydaniu wyszedł nieziemsko <3

    Czekam na więcej takich dobrych shotów i oczywiście na Twój powrót <3 Już się stęskniłam. Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń