ROZDZIAŁ PIERWSZY
Widząc ciągnący się przed nimi
sznur samochodów, siedzący na tylnym siedzeniu brunet westchnął ciężko i
przeniósł spojrzenie na ekran swojego telefonu. Zdawał sobie sprawę z tego, że
jeśli w przeciągu kilkunastu kolejnych sekund nic się nie zmieni, to spóźni się
na lekcję. Nienawidził spóźniać się na zajęcia, zwłaszcza że nauczyciele chyba
powoli zaczynali tracić do niego cierpliwość i już nie byli tak wyrozumiali,
jak na początku roku szkolnego. Przez pierwsze tygodnie przymykali oko na
spóźnienia Jacksona, dochodząc do wniosku, że szermierka wymaga od niego
ogromnego poświęcenia, jednak z czasem zaczęło im to przeszkadzać. Mimo że nic
nie mówili, to chłopak wiedział doskonale, że denerwują się za każdym razem,
gdy spóźniony wpada do klasy i przerywa zajęcia. Na ich miejscu pewnie też nie
byłby zadowolony, gdyby ktoś zakłócałby spokój na lekcji.
Nic więc dziwnego, że Jackson
siedział w samochodzie jak na szpilkach, modląc się w duchu, by stojące przed
nimi samochody nareszcie ruszyły z miejsca. Nerwowo zastukał palcem w ekran
komórki i znów westchnął, tym samym zwracając na siebie uwagę kierowcy. Sam nie
rozumiał, dlaczego ojciec tak bardzo uparł się, żeby każdego dnia odwoził go do
szkoły szofer. Równie dobrze mógłby chodzić na autobus, jak inni uczniowie, ale
nie – on musiał się zawsze wyróżniać. Jacksonowi wystarczało, że ludzie kojarzą
go z szermierką i jedną z najlepszych drużyn w Korei, jednak pan Wang był
wyjątkowo upartym człowiekiem i ciężko było odwieźć go od jakiejkolwiek
decyzji.
- Pójdę pieszo. Chyba dojdę
szybciej na nogach – powiedział chłopak, sięgając po leżący obok niego plecak.
- Twój tata kazał mi cię odwieźć
pod samą szkołę.
- Mój tata raczej by nie chciał,
żebym znów spóźnił się na lekcję – zauważył poirytowany, kładąc dłoń na klamce.
Otworzył drzwi na oścież i wysiadł z samochodu, nie zważając na sprzeciwy
szofera. – Ojcu powiedz, że odwiozłeś mnie pod samą szkołę, a potem odprowadziłeś
za rękę pod klasę – dodał na koniec i z całej siły trzasnął drzwiami.
Rozejrzawszy się na boki,
przerzucił plecak przez ramię i szybkim krokiem ruszył w stronę znajdującej się
o kilka przecznic dalej szkoły. Do dzwonka pozostało mu nie więcej niż pięć minut
i musiałby się stać cud, żeby zdążył na czas. Wolał się nie spóźnić, zwłaszcza
że pierwszą lekcją była historia, a pan Kim był naprawdę surowym nauczycielem i
dla nikogo nie był łaskawy. Nawet dla reprezentanta Korei w szermierce.
Jacksonowi czasami wydawało się, że nauczyciel nienawidzi tego sportu i przez
to się na nim wyżywa.
Chłopak pędził do szkoły ile sił
w nogach. Parę razy o mało co nie wpadł pod samochód. Na szczęście wciąż miał
doskonały refleks i odskakiwał do tyłu lub hamował w ostatnim momencie,
unikając zderzenia z pojazdami. Pod szkołą był na minutę przed dzwonkiem, a do
pokonania pozostało jeszcze kilkanaście stopni schodów. Jackson zatrzymał się
na półpiętrze i wykończony maratonem oparł się o poręcz i wziął kilka głębokich
wdechów. Słysząc odgłos ciężko stawianych kroków, obejrzał się za siebie i
nagle zamarł, widząc siwego mężczyznę. Był to nikt inny, jak surowy pan Kim we
własnej osobie. Jackson wyprostował się maksymalnie, bojąc się wziąć głębszy
wdech. Tylko czekał, aż nauczyciel go zauważy i znów zrobi mu wykład na temat
punktualności. Brunet już miał czmychnąć na górę, gdy z drugiej strony zobaczył
idącą w stronę pana Kima niewysoką szatynkę. Dziewczyna po chwili dostrzegła
stojącego na schodach Jacksona i otworzyła szeroko oczy z przerażenia. Wang na
migi pokazał jej, że jest spóźniony na lekcję i składając ręce jak do modlitwy,
dał znać, żeby zajęła się nauczycielem.
- Pan Kim! Dobrze, że pana widzę! –
powiedziała szatynka, stając przed historykiem, który odwrócił się tyłem do Jacksona,
tym samym dając mu szansę na ucieczkę. – Chciałam zapytać o ten projekt na
następną lekcję.
- Dokładnie wszystko wyjaśniłem
na poprzednich zajęciach – wymruczał oschle nauczyciel, odwracając się w stronę
schodów.
- Wiem, ale… - Spanikowana dziewczyna
stanęła ponownie przed nauczycielem, jednak widząc, że Jackson zdążył uciec,
uśmiechnęła się jedynie, ukłoniła nisko i sama udała się w stronę swojej klasy.
- Eish, te dzieciaki – westchnął
pan Kim, kręcąc głową z dezaprobatą.
Zdyszany Jackson wpadł z impetem
do klasy, zwracając na siebie uwagę czekających na nauczyciela uczniów. Czym
prędzej zajął swoje miejsce w ostatniej ławce pod oknem i wyjął z plecaka
potrzebne rzeczy. Miał nadzieję, że żadna z obecnych osób go nie wyda i nie
powie panu Kim, że kolejny raz się spóźnił. Mimo że Jackson był jednym z
najpopularniejszych uczniów w szkole, często spotykał się z wyraźną niechęcią
do jego osoby. Może wynikało to z faktu, że inni byli najnormalniej w świecie zazdrośni?
W końcu miał to, o czym inni mogli pomarzyć. Nie dość, że pochodził z bardzo
zamożnej rodziny, to na dodatek był w reprezentacji Korei w szermierce, miał
niesamowite powodzenie u dziewczyn, a do tego był nieziemsko przystojny. Można
powiedzieć, że życie Jacksona było usłane różami.
Szkoda tylko, że te róże miały
tak bardzo dużo ostrych kolców, o które łatwo jest się zranić.
Gdy pan Kim nareszcie wszedł do
klasy, nikt nie pisnął słówkiem o spóźnieniu Jacksona. Nawet przewodniczący,
którego zadaniem było informowanie nauczycieli o jakichkolwiek przewinieniach
innych uczniów, siedział cicho i jedynie posłał lekko zdyszanemu brunetowi
porozumiewawcze spojrzenie, na co on uśmiechnął się tylko i kiwnął głową.
- Panie Wang – rzekł zaskoczony
historyk, widząc siedzącego na swoim miejscu bruneta – nie spodziewałem się, że
będzie już pan w klasie.
Jackson jedynie się uśmiechnął,
nie chcąc wchodzić z tym mężczyzną w żadne dyskusje, bo i tak przegrałby
jakiekolwiek starcie. Pan Kim miał to do siebie, że uwielbiał pokazywać swoją
wyższość nad uczniami, dlatego nikt nawet nie próbował się z nim kłócić.
Tego dnia historyk zdawał się być
nieco inny niż zazwyczaj. Do nikogo się nie przyczepił, nie sprawdził także
zadania, które zadał im na poprzedniej lekcji. Był dziwnie spokojny i
wyciszony. Zupełnie, jakby kosmici podmienili nauczyciela. Chyba nie tylko
Jacksona zaskoczyło dziwne zachowanie nauczyciela, bo kiedy zerkał na uczniów,
oni wymieniali między sobą zdziwione
spojrzenia i wzruszali bezradnie ramionami. Z pewnością musiało się wydarzyć
coś, co tak bardzo odmieniło pana Kima i Jackson – nie wiadomo dlaczego – miał
wrażenie, że to wcale nie było nic dobrego.
*
Szkoła Nankam nie wyróżniała się
niczym szczególnym. Ot, zwykła placówka z przeciętnymi uczniami, którzy za
wszelką cenę starają się nie wychylać przed szereg, by unikać kompromitacji w
oczach wymagających nauczycieli. Szkolna kadra na czele z surowym dyrektorem na
różne sposoby próbowała podwyższyć poziom nauczania, a wszystko po to, żeby z
kolejnymi latami przybywało nowych uczniów. Wszyscy zdawali sobie sprawę z
tego, że jeśli Nankam nie podniesie się w rankingu seulskich szkół, to zostanie
zamknięta, a uczniowie przymusowo przeniesieni do innych placówek. Oczywiście
nikt tego nie chciał, bo każdy już zdążył przyzwyczaić się do panującej w szkole
nudy, ale też nikt nie robił czegokolwiek, by poprawić wizerunek Nankam w
oczach obcych ludzi. Uczniowie w dalszym ciągu ignorowali polecenia nauczycieli
i nawet nieliczne perełki nie zdołały podnieść poziomu nauczania.
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie
ciężko jest sobie wyobrazić, jak wielkie zrobiło się zamieszanie, kiedy w
szkole pojawiły się nowe uczennice i to w dodatku Amerykanki. Tak właściwie to
tylko jedna z nich była Amerykanką, ale kto by zwracał uwagę na takie
szczegóły? Najważniejsze było to, że przyleciały do Seulu prosto z Los Angeles.
Takie rzeczy nie działy się w Nankam zbyt często. Fakt, uczyło się tam sporo
osób spoza Korei, jednak po jakimś czasie każdy o tym zapominał i traktowano
ich na równym poziomie.
Tym razem nie chodziło przecież o
Hong Kong, Tajlandię czy Japonię, ale o Amerykę! Tak odległy kraj, który dla
niejednego człowieka był niemalże nieosiągalny i pozostawał tylko marzeniem bez
szans na jego spełnienie.
Im Jaebum był jedną z pierwszych
osób, które dowiedziały się o pojawieniu się w szkole nowych uczennic. Zapewne
puściłby tę informację mimo uszu, gdyby nie fakt, że ktoś wspomniał o tym, że
dziewczyny nie są z Korei i niedawno przeprowadziły się z Los Angeles. W umyśle
chłopaka momentalnie pojawiła się myśl, że z pewnością nie znają one jeszcze
dobrze Seulu, więc należałoby je oprowadzić po najciekawszych miejscach tego
miasta. To był idealny pomysł na poznanie nowych uczennic.
Kiedy drzwi klasy otworzyły się z
rozmachem, spojrzenia wszystkich uczniów zatrzymały się na stojącej w progu
pomieszczenia blondwłosej dziewczynie, która pewnym siebie krokiem weszła do
środka. Odrzucając do tyłu jasne włosy, zerknęła z nieukrywaną obojętnością na
siedzące w ławkach osoby i uniosła dumnie głowę, jakby chciała w ten sposób
pokazać swoją wyższość nad pozostałymi.
- Domyślam się, że jesteś nową
uczennicą, o której wszyscy mówią – powiedział nieco rozbawiony jej zachowaniem
nauczyciel koreańskiego i podszedł do dziewczyny, nie spuszczając z niej
wzroku.
- Niestety – rzuciła pod nosem i
mlasnęła przeżuwaną właśnie gumą. – Mogę usiąść czy mam tak stać, żeby inni
mogli się na mnie pogapić? – spytała, zakładając ręce na biuście.
Pan Kang wskazał dłonią wolną
ławkę i wrócił do swojego biurka. Przysiadł na jego skraju, odczekał chwilę, aż
nowa uczennica usiadła na krześle, po czym kontynuował temat lekcji.
Jaebum niestety przestał słuchać
nudnego monologu nauczyciela. Zwykle nie przeszkadzała mu ta paplanina i nawet
starał się robić jakiekolwiek notatki, by później mieć się z czego uczyć do
sprawdzianów. Tym razem całkowicie odpłynął myślami w inne miejsce. W sumie nie
znajdowało się ono daleko, bo tylko dwie ławki od niego, ale nie zmieniało to
faktu, że nie potrafił skupić się na nauczycielu. Prawda była taka, że nikt nie
słuchał wywodów mężczyzny, gdyż każdy zajęty był podziwianiem nowej uczennicy,
a było co podziwiać.
- Przepraszam, że wam
przeszkadzam, ale to jest lekcja, a nie wyjście do muzeum – upomniał ich pan
Kang, gdy zorientował się, że wszyscy mają go w głębokim poważaniu i już nawet
nie udają, że słuchają jego wywodu na temat przerabianej właśnie lektury. –
Nową koleżankę będziecie podziwiać później. Zrozumiano? – Mężczyzna uniósł
nieco głos, by zwrócić na siebie uwagę uczniów.
Wszyscy potulnie odwrócili się w
jego stronę, a blondwłosa piękność jedynie posłała nauczycielowi wredny
uśmieszek i założyła nogę na nogę, opierając się przy tym wygodniej o oparcie
krzesła. Jej postawa była nie tyle co denerwująca, ile uwłaczająca jej
godności. Kang doskonale znał ten typ uczniów i wiedział, że największą karą
dla nich jest brak poświęcania im uwagi.
Jaebum w dalszym ciągu nie
potrafił skupić się na lekcji, będąc zbyt mocno zaaferowanym nową koleżanką.
Wprost nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Dziewczyna, o której każdy mówił
i plotkował tego dnia, znalazła się w jego klasie i była dosłownie na
wyciągnięcie ręki. Musiał jeszcze tylko obmyślić plan, jak do niej zagadać i
zawrócić jej w głowie, ale przecież był Im Jaebum i takie rzeczy załatwiał w
kilka sekund.
Czując niesamowite
podekscytowanie, obejrzał się za siebie i zatrzymał wzrok na siedzącym dwie ławki
za nim przyjacielu. Jinyoung także zdawał się być mocno zaaferowany nową
uczennicą, bo w ogóle nie zwrócił uwagi na przyglądającego mu się uważnie
Jaebuma. Im zaśmiał się cicho pod nosem i słysząc głośne odchrząknięcie
nauczyciela, szybko odwrócił się przodem do tablicy.
*
Kiedy tylko rozbrzmiał dzwonek na
przerwę i uczniowie pożegnali się z nauczycielem, Jaebum natychmiast wyskoczył
ze swojej ławki niczym wystrzelony z procy i zaraz znalazł się przy nowej
koleżance, którą za ten czas zdążyło okrążyć parę osób. Dziewczyna wyglądała
jak zraniona łania otoczona przez stado drapieżników, jednak blondynka wcale
taka delikatna nie była i wszyscy mieli się o tym przekonać w najbliższym
czasie.
- Cześć piękna – powiedział na
dobry początek Jaebum, odpychając na bok niewysokiego chłopaka, który z
ledwością utrzymał równowagę i nie poleciał z hukiem na ławki. Posłał JB
mordercze spojrzenie, poprawił okulary i ponownie popatrzył rozanielonym
wzrokiem na nowy nabytek. – Może potrzebujesz kogoś do oprowadzenia po szkole?
- Owszem, potrzebuję – przyznała
dziewczyna, opierając się przedramionami o ławkę, przez co jej piersi o mało co
nie wypadły przez rozpiętą o kilka guzików za dużo białą koszulę. – Jednak
wątpię, żebyś był w stanie sprostać moim wymaganiom – dodała, po czym podniosła
się z krzesła i zabrawszy z ławki torebkę, ruszyła w stronę wyjścia z klasy.
Zatrzymała się jednak przed pierwszą z ławek i spojrzała z góry na siedzącą
przy niej nieco przestraszoną dziewczynę. – Ty – wskazała palcem brunetkę –
będziesz moim przewodnikiem. Pokażesz mi, gdzie jest łazienka.
Uczennica zdołała jedynie kiwnąć
głową i potykając się o własne stopy, podążyła na korytarz za blondynką.
- Coś ci nie wyszedł ten podryw –
zakpił niski chłopak, którego chwilę wcześniej odepchnął Jaebum. – Za wysokie
progi na twoje krótkie nogi?
- Zejdź mi z oczu, bo jak z tobą
skończę, to w ogóle nóg nie będziesz miał – wymruczał zdenerwowany Im i odszedł
do swojej ławki, ignorując przy tym rozbawione spojrzenia pozostałych uczniów.
Nawet Jinyoung nie próbował
ukrywać faktu, jak bardzo rozśmieszyła go cała ta sytuacja. Wiedział doskonale,
że jego przyjaciel jest typem osoby, która tak szybko nie zraża się
niepowodzeniami i na pewno będzie próbował dalej podrywać nową uczennicę. Park
nie zamierzał brać w tym wszystkim udziału, choć musiał przyznać, że dziewczyna
była zniewalająco piękna. Z pewnością będzie miała ogromne powodzenie u
chłopaków ze szkoły, bo w końcu wyróżniała się urodą na tle pozostałych
dziewczyn. Jinyoung zastanawiał się tylko, co było powodem jej przeprowadzki do
Seulu i jakim cudem tak doskonale zna koreański skoro mieszkała do tej pory w
Los Angeles?
*
Jung Hyerim nigdy nie
przywiązywała uwagi do tego, co dzieje się w szkole. Dopóki sprawa nie
dotyczyła bezpośrednio jej osoby, mogło się dziać dosłownie wszystko. Dlatego
nawet pojawienie się nowych uczennic nie wpłynęło w żaden sposób na Hyerim. Przynajmniej
tak było, dopóki jej najbliżsi przyjaciele nie zaczęli o nich mówić. Dziewczyna
z całych sił starała się nie skupiać na tym, co mówili chłopcy, jednak to było
silniejsze od niej i mimowolnie wychwytywała kolejne słowa padające z ich ust.
- Mówię wam, jest cudowna! Ma
takie śliczne włosy i są na pewno naturalne, a nie tlenione – mówił przejęty
Jaebum, który najwyraźniej w ogóle nie zraził się do nowej koleżanki, mimo iż
ta upokorzyła go na oczach innych osób z klasy.
- A ty skąd to wiesz? – zapytała
nieco znudzona Hyerim, próbując nie dać po sobie poznać, jak bardzo denerwuje
ją ta sytuacja. – Od kiedy jesteś takim znawcą włosów? Ty byś nawet nie poznał,
czy ktoś nosi perukę, a mówisz, że nowa nie jest tlenioną blondynką.
- Ona ma na imię Krystal –
odpowiedział nieco oburzony JB, posyłając przyjaciółce mordercze spojrzenie. –
I wiem, że jest naturalną blondynką.
- Tym gorzej dla niej – prychnęła
pod nosem Hyerim i sięgnęła po butelkę z wodą mineralną, jednak ktoś ją
wyprzedził i dziewczyna złapała jedynie powietrze. Zdezorientowana spojrzała na
siedzącego naprzeciwko niej Youngjae i próbując zachować powagę, zmrużyła
gniewnie oczy, ale wiadomo, że na kogoś takiego, jak Choi nie można się długo
złościć, więc już po chwili uśmiechała się do niego szeroko. Kiedy chłopak
oddał jej wodę mineralną, upiła kilka łyków i odstawiła butelkę na stolik.
Hyerim wcale nie była zaskoczona
idiotycznym zachowaniem Jaebuma. Może z wyglądu przypominał niewinnego aniołka,
ale to był diabeł wcielony; wilk w owczej skórze. To było dla niego takie
typowe: znaleźć nową ofiarę, zawrócić jej w głowie, a potem porzucić niczym
zepsutą zabawkę i zacząć rozglądać się za kolejną. Najgorsze w tym wszystkim
było to, że każda z dziewczyn w szkole doskonale zdawała sobie sprawę z tego,
jaki jest Jaebum i o co mu dokładnie chodzi, a i tak dawały się mu omamić.
Potem wypłakiwały sobie za nim oczy, gdy odchodził szukać kolejną ofiarę. Gdyby
Hyerim nie była lojalną przyjaciółką, już dawno tak zrobiłaby temu chłopakowi
koło pióra, że w szkole byłby totalnie skończony.
Jung rozejrzała się dookoła
siebie, momentalnie zatrzymując wzrok na wchodzącej na stołówkę blondynce. Tuż
obok niej szła nieco niższa od niej ciemnowłosa dziewczyna, która zapewne była
jej siostrą. Hyerim wątpiła, by nowa uczennica tak szybko znalazła sobie
koleżankę, chociaż z takimi panienkami to nigdy nie wiadomo. Na ich widok
siedzący razem z Hyerim przy stoliku chłopcy podskoczyli na krzesłach i od razu
zaczęli szeptać coś między sobą, zachowując się gorzej, niż napalone na swoich
idoli nastolatki.
- Czemu ja się w ogóle z wami
zadaję? – zapytała zniesmaczona Jung, wywracając teatralnie oczami.
- Bo jesteśmy fajni – rzucił
śmiertelnie poważnie Jaebum, pochylając się bardziej w stronę siedzącego
naprzeciwko niego Jinyounga, któremu już też powoli zaczynało odbijać i chyba
nieświadomie przejmował od przyjaciela jego głupie zachowania.
Czasami Hyerim miała wrażenie, że
to jakaś epidemia i niedługo wszyscy chłopcy w szkole zamienią się w klony JB.
To byłaby tragedia, bo z takim jednym nicponiem ciężko wytrzymać, a co dopiero
z całą zgrają?
Na samą myśl o tym, Jung poczuła
dziwne mdłości, a przez kręgosłup przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Dziewczyna
wzdrygnęła się i potrząsnęła mocno głową, by wyrzucić z niej ten nieszczęsny
obraz. Czując na sobie baczne spojrzenie Youngjae, posłała mu niewinny
uśmieszek i chcąc ukryć zażenowanie, wróciła do konsumowania lunchu, który
pospiesznie przygotowała przed wyjściem z domu. Zazdrościła swojej
przyjaciółce, że jej dom znajdował się w miarę blisko szkoły i długą przerwę
mogła spędzać w zaciszu swojego pokoju, a nie w tej zatłoczonej stołówce z
bandą kretynów dookoła.
- To niby są siostry? – zapytał
Jinyoung, nie spuszczając wzroku z przechadzających się po stołówce dziewczyn.
W końcu znalazły wolny stolik i zajęły swoje miejsca. Krystal rozejrzała się
dookoła siebie, odrzucając przy tym włosy na bok, a Park westchnął rozanielony,
jakby dziewczyna co najmniej obdarzyła go swoim spojrzeniem. Niestety – nawet
go nie dostrzegła, będąc zbyt zajętą podziwianiem czubka własnego nosa. – Ależ
jej włosy pięknie pachną – powiedział rozmarzony, opierając policzek na dłoni.
- Tak, o ile smażona wołowina
może pięknie pachnieć – wymruczała Hyerim i nie mogąc dłużej znieść zachowania
swojego przyjaciela, zdzieliła go książką po głowie. – Ogarnijcie się, bo
zachowujecie się gorzej niż kotki w rui.
- Cicho – skarcił ją Jaebum,
posyłając szatynce mordercze spojrzenie. – My nie narzekamy, gdy ślinisz się na
widok tych swoich zespołów – dodał, a potem odwrócił głowę w stronę nowych
uczennic.
- Przynajmniej moje „ślinienie
się” jest zrozumiałe. Wy nie macie zupełnie powodu, żeby się ślinić –
odburknęła Hyerim, mocno urażona słowami chłopaka.
Fakt, może czasem przesadzała z
ekscytowaniem się na widok ukochanych zespołów, ale czy właśnie nie o to
chodziło w tym wszystkim? Bycie fanką danej grupy to nie byle co. To niemalże
zawierzenie im całej siebie, oddanie serca i poświęcanie każdej wolnej chwili,
a także kieszonkowych, by choć raz móc zobaczyć swoich idoli na żywo. Hyerim
nie zliczy, ile to już razy wydawała ostatnie pieniądze na bilety lub płyty,
chcąc w ten sposób wspierać ukochane zespoły i okazać im swoją miłość.
Niestety przyjaciele Hyerim byli
mocno ograniczeni i nie potrafili tego pojąć, uważając, że dziewczyna ma po
prostu nierówno pod sufitem. Mieli nadzieję, że z czasem jej to minie i
przestanie tak bardzo przeżywać to, co dzieje się w przemyśle muzycznym.
- My przynajmniej mamy szanse –
zauważył Jaebum, wbijając w Hyerim rozbawione spojrzenie. Kiedy ta popatrzyła
na niego z politowaniem, wywrócił oczami i westchnął ciężko. – Może małe, ale
zawsze jakieś są. Ci twoi idole nawet nie wiedzą, że istniejesz.
Nagle przy stoliku zapanowała
idealna cisza. Wszyscy wstrzymali oddech, patrząc to na Jung, to na JB, który
dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, jak brutalnie musiały zabrzmieć
jego słowa. Oczywiście Hyerim doskonale wiedziała, że musiałby się wydarzyć
jakiś cud, by spotkała jednego ze swoich idoli. Aż tak naiwna to ona nie była,
żeby myśleć, że przechadzając się ulicą, może przypadkiem wpaść na przykład na
któregoś z chłopaków z Infinite, ale jednak gdzieś tam na dnie serca zawsze
tliła się ta nadzieja, że może się kiedyś uda. Przecież mieszkała w Seulu –
sercu koreańskiego przemysłu muzycznego. Wiele razy słyszała od swoich
koleżanek, że widziały w centrum handlowym kogoś sławnego. Głównie chodziło o
szczęście, a tego Hyerim niestety nie miała.
Nie chcąc wszczynać niepotrzebnej
kłótni, zignorowała Jaebuma i wróciła do podziwiania swojego lunchu. Mimo to
wciąż była mocno zdenerwowana, o czym świadczyły jej niemalże białe palce mocno
zaciskające się na metalowych pałeczkach. Serce dziewczyny biło niczym szalone,
a oddech nadal był przyspieszony. JB najwidoczniej uznał, że wcale nie uraził
Hyerim, bo zaraz odwrócił głowę w stronę swojego obiektu westchnień i zaczął na
nowo opowiadać, jaka to piękna jest ta cała Krystal.
Hyerim nie mogła już dłużej
znieść tej paplaniny, dlatego zabrała swoje rzeczy i czym prędzej opuściła
jadalnię. Tylko jedna osoba zauważyła jej rychłe zniknięcie – Youngjae. Jako
jedyny znał prawdziwy powód wyjścia przyjaciółki i wcale nie była to
bezsensowna uwaga Jaebuma na temat idoli dziewczyny.
Ona po prostu była zazdrosna i
Choi nie mógł uwierzyć, że pozostali jeszcze tego nie dostrzegli.
*
Jackson był tak zmęczony po
treningu, że nie poszedł nawet na obiad i długą przerwę spędził w klasie,
drzemiąc z głową na ławce. Zaczynał żałować, że po przeprowadzce z Hong Kongu
do Korei nie zrezygnował z szermierki i dał się namówić tacie na kontynuowanie
treningów. Nie dość, że w szkole dawali im straszny wycisk, bo za kilka tygodni
mieli zdawać końcowy egzamin, to na dodatek trener także go nie oszczędzał,
dokładając coraz więcej godzin treningów. Jackson chodził na nie z samego rana
przed lekcjami, czasami nawet podczas okienek oraz po zajęciach. Do domu wracał
niekiedy o dwunastej w nocy, a nierzadko musiał jeszcze przysiąść nad książkami
i odrobić zadania na zajęcia czy nauczyć się w ekspresowym tempie na
sprawdzian.
- Czemu tutaj siedzisz? –
zapytała zaskoczona szatynka, wchodząc do klasy, w której panowała idealna
cisza.
- Musiałem się zdrzemnąć –
odpowiedział Jackson, uśmiechając się do przyjaciółki. – Teraz już mi się nie
opłaca iść na stołówkę.
- W takim razie dobrze, że tędy
przechodziłam – powiedziała zadowolona Hyerim i podeszła do ławki Jacksona. Z
plecaka wyjęła metalowe pudełko z przygotowanym specjalnie dla bruneta lunchem.
– Smacznego. Mam nadzieję, że się nie otrujesz – zaśmiała się, kładąc pojemnik
przed chłopakiem.
- Zrobiłaś to dla mnie? – Wang
spojrzał szeroko otwartymi oczami na dziewczynę, a kiedy ta skinęła głową w
odpowiedzi, uśmiechnął się promiennie i zaraz zabrał się za jedzenie posiłku. –
Siadaj – rzucił z pełną buzią, wskazując pałeczkami krzesło.
- Zdążyłeś na lekcję? – spytała,
przyglądając się Jacksonowi, który w ekspresowym tempie pochłaniał kolejne
kawałki kurczaka. Nie sądziła, że będzie mu aż tak smakowało przyrządzone przez
nią danie. Może wcale nie była taką złą kucharką?
- Tak, dzięki za pomoc –
westchnął chłopak i ponownie się uśmiechnął. – Trening się trochę przedłużył, a
potem wpakowaliśmy się w korek i ostatecznie biegłem do szkoły, bo inaczej w
ogóle bym nie zdążył.
- Po lekcjach też idziesz? –
Hyerim oparła brodę na dłoni, nie spuszczając wzroku z Jacksona.
Widziała, jak bardzo jest
zmęczony ciągłymi treningami. W szkole także mu nie odpuszczali. Jeszcze w
pierwszej i drugiej klasie przymykali oko na jego wpadki, pozwalali poprawiać
oceny czy pisać sprawdziany w innych terminach. Teraz jednak, kiedy egzaminy
zbliżały się nieuchronnie, Jackson nie miał żadnej taryfy ulgowej. Czasami Jung
zastanawiała się, czy jego ojciec jest w pełni normalny. Powinien pozwolić
chłopakowi zawiesić karierę na jeden rok, by mógł się spokojnie przygotować do
końcowych egzaminów, od których przecież zależy jego przyszłość.
- Tak. Może uda mi się wrócić do
domu przed północą – powiedział, siląc się na beztroski ton, co jednak nie do
końca mu wyszło. – Dzięki za obiad. Chyba będę go codziennie u ciebie zamawiał
– dodał i uśmiechnął się w ten swój uroczy sposób, poprawiając przy tym
opadającą na czoło grzywkę.
- Nie ma sprawy – rzuciła Hyerim
i wzruszyła ramionami. Widząc zdziwioną minę chłopaka, uśmiechnęła się jedynie
i schowała pusty pojemnik do plecaka. – I tak codziennie przygotowuję coś dla
siebie, a nie chcę, żebyś padł z głodu.
- Dzięki, Eunji, jesteś naprawdę
świetną przyjaciółką – stwierdził, poklepując dziewczynę po dłoni.
Szatynka kiwnęła głową i
podniosła się z krzesła. Niedługo miała skończyć się przerwa, a kolejną lekcję
miała z panem Kim, dlatego wolała się a nią nie spóźnić. Pożegnawszy się z
Jacksonem, wyszła z sali i udała się do swojej klasy, gdzie wszyscy już czekali
na historyka.
*
- Jak minął ci dzień? – zapytała
po dłuższej chwili milczenia idąca obok Hyerim niewysoka szatynka. Nie
otrzymawszy odpowiedzi, spojrzała na swoją starszą o rok przyjaciółkę i nadęła
uroczo policzki. – Eunji, mówi się do ciebie! – powiedziała podniesionym głosem
i uderzyła dziewczynę w ramię.
- Co? Przepraszam, zamyśliłam się
– wyszeptała speszona Jung, posyłając Minah lekki uśmiech. – Padam na twarz.
Marzę jedynie o długim prysznicu i ciepłym łóżku. Może jeszcze o czymś do
jedzenia – westchnęła ciężko, odchylając przy tym głowę. – Niech ten dzień się
już skończy.
- Czyżby twój paskudny humor miał
związek z nowymi uczennicami? – zaśmiała się Minah, a Eunji momentalnie
poczuła, jak robi jej się niedobrze. – Czyli jednak – dodała i w ostatnim
momencie zrobiła unik, gdyż Jung właśnie wymierzała jej bolesny cios w ramię. –
Jesteś zazdrosna? – kontynuowała pastwienie się nad biedną Hyerim, która była
tak wykończona minionym dniem, że ledwo stawała kolejne kroki.
- Pewnie, dobij mnie na koniec dnia
– wyburczała dziewczyna, robiąc niezadowoloną minę. – Nie jestem zazdrosna. Po
prostu wkurza mnie, że wszyscy teraz mówią tylko o nich.
- Czyli jednak jesteś zazdrosna!
– parsknęła Minah i wzięła naburmuszoną przyjaciółkę pod rękę. – Nie martw się.
Niedługo im minie. Pamiętasz, jak było z Jacksonem? Też na początku wszyscy
mówili tylko o nim, co ten sprytnie wykorzystał, a teraz… W sumie dalej o nim
mówią, ale już z innych powodów – zauważyła i wzruszyła beztrosko ramionami. –
Zobaczysz, że za kilka dni znów będziesz ulubienicą chłopaków i ich oczkiem w
głowie.
- Ta, pewnie masz rację. Problem
w tym, że nie wiem, czy wytrzymam do tego czasu – westchnęła Eunji i posłała
niższej dziewczynie lekki uśmiech. – Dobrze, że chociaż Youngjae nic nie
odbiło, bo inaczej straciłabym wiarę w ludzi, a zwłaszcza w facetów.
- O niego to ty się nie martw. –
Minah oparła policzek na ramieniu Eunji i mocniej wtuliła się w przyjemnie
miękki materiał jej mundurka. – Jemu nie grozi zamiana w Jaebuma.
- Dobra, lepiej powiedz mi, co u
ciebie. Dzisiaj nie miałyśmy okazji porozmawiać – odezwała się po chwili Eunji,
chcąc za wszelką cenę zmienić temat. Zdecydowanie bardziej wolała rozmawiać o
pogodzie, aniżeli o swoich problemach z chłopakami.
- Bo widzisz… - Minah odsunęła
się na niewielką odległość od przyjaciółki i spojrzała na nią w doskonale znany
Eunji sposób, który zwykle zwiastował, że wydarzyło się coś niezwykle
ciekawego. – Nie chciałam ci o tym wcześniej mówić, bo bałam się, że nic z tego
nie wyjdzie, ale teraz to jest już pewne…
- Co, jesteś w ciąży? – zaśmiała
się Hyerim, za co od razu oberwała po głowie od przyjaciółki. – Oj, żartowałam!
– dodała nieco oburzona, poprawiając rozczochrane przez uderzenie włosy. – To
co się takiego wydarzyło, hm?
- Spotykam się z kimś – wypaliła
szybko Minah, jakby bojąc się, że za chwilę może zabraknąć jej odwagi, by to
wyznać. Co prawda nie było w tym nic złego i wiedziała, że Eunji ucieszy się z
tej wiadomości, ale jednocześnie wiedziała także, że związki i miłość to dość
grząski temat, jeśli chodzi o Jung, gdyż sama nie mogła znaleźć tego
odpowiedniego chłopaka, z którym mogłaby stworzyć normalną relację.
- I mówisz mi o tym dopiero
teraz? – Eunji zrobiła groźną minę, jednak zaraz się rozpromieniła i przytuliła
mocno Minah. – Tak się cieszę! Fajny jest? Ktoś z naszej szkoły? Błagam,
powiedz, że nie! W naszej szkole są takie przydupasy, że aż żal ściska
człowieka.
- Nie, nikt z naszej szkoły –
powiedziała rozbawiona Bang, na co Eunji odetchnęła z ulgą. – Jest studentem –
dodała i zagryzła nerwowo dolną wargę.
- Uu, czyli jest starszy! No
nieźle! – Jung poruszyła zabawnie brwiami i zaśmiała się głośno. – Przynajmniej
będzie odrobinę dojrzalszy od tych kretynów z naszej szkoły. No, opowiadaj!
Jaki on jest?
- Idealny – westchnęła Minah, robiąc
rozanieloną minę.
Jung wywróciła teatralnie oczami,
jednak nie skomentowała zachowania przyjaciółki. Sama była kiedyś po uszy
zakochana w jednym takim chłopaku i wiedziała z własnego doświadczenia, jak
człowiek się wtedy zachowuje. Stan nieważkości towarzyszy niemalże na każdym
kroku, a motyle w brzuchu delikatnie łaskoczą, gdy obiekt westchnień znajduje
się w pobliżu. Eunji miała tylko cichą nadzieję, że jej młodsza przyjaciółka
przy swoim chłopaku będzie zachowywała się nieco lepiej niż ona. Jung zawsze
potrafiła się skompromitować, co wynikało głównie z faktu, że w porównaniu z
innymi dziewczynami była mało kobieca. Nie chodzi o to, że była chłopczycą – co
to, to nie, ale lubiła rzeczy, o których inne dziewczyny nawet by nie
pomyślały. Właśnie jej zainteresowania często zrażały do niej chłopaków, którzy
zapewne bali się, że Eunji będzie bardziej męska niż oni.
- A wiesz, co jest najlepsze? –
Minah westchnęła głośno, gdy już skończyła wymieniać wszystkie zalety swojego
chłopaka, pomijając oczywiście wady, choć pewnie taki ideał w ogóle ich nie
miał. – Jeszcze nigdy nie całował się z dziewczyną – dokończyła, a Eunji o mały
włos nie zadławiła się własną śliną.
Już miała powiedzieć, że to mało
prawdopodobne, żeby student pierwszego roku jeszcze nigdy nie całował się z
dziewczyną, ale nie miała sumienia burzyć jej idealnego wizerunku sympatii.
Uśmiechnęła się więc jedynie i kiwnęła głową z uznaniem, dziękując w duchu, że
dom przyjaciółki znajdował się niedaleko szkoły, dzięki czemu mogły zakończyć
ten temat.
- Jutro mnie nie będzie, bo jadę
z tatą do Busan. Ma tam jakieś sprawy do załatwienia, a ja przy okazji odwiedzę
babcię – powiedziała Minah, otwierając furtkę. – Jakby Jaebum i spółka dalej
podniecali się nowymi, to masz moje błogosławieństwo i możesz ich zabić –
dodała, a potem pocałowała Eunji w policzek i ruszyła ku frontowym drzwiom. –
Powodzenia, unnie! – krzyknęła
jeszcze nim zniknęła w ciemnym holu.
Jung uśmiechnęła się pod nosem i
wsunąwszy dłonie do kieszeni granatowej marynarki, ruszyła przed siebie. Z
wielką niechęcią pozostawiła za sobą piękną willę przyjaciółki, której zawsze
jej zazdrościła. Zresztą Minah miała dosłownie wszystko: idealną rodzinę,
kochających ją rodziców, pieniądze, piękny dom, a teraz nawet i chłopaka. Bang
żyła niemalże w idyllicznym świecie i Eunji bała się, że pewnego dnia, na
szklanych ścianach tego świata pojawi się pęknięcie, a nieprzystosowana do
życia dziewczyna nie będzie wiedziała, jak sobie z nim poradzić. Ale od czego
są przyjaciele, którzy w najgorszych chwilach wyciągają rękę i rzucając
wszystko, ruszają z pomocą?
Eunji przekręciła klucz w zamku i
pchnęła lekko drzwi, nie chcąc uderzyć czekającego w wąskim przedpokoju
Kakarotto. Na widok swojego ukochanego psa, dziewczyna uśmiechnęła się szeroko,
momentalnie zapominając o przykrościach, jakie spotkały ją tego dnia.
Pogłaskała pupila za uszami, zsunęła ze stóp trampki i udała się do kuchni,
gdzie czekała już na nią mama i przyjemna niespodzianka w postaci siedzącego
przy stole Jungsoo.
- Nareszcie! Już zaczynaliśmy się
o ciebie martwić – powiedziała przejęta Jihae, podnosząc się z krzesła.
Podeszła do Eunji i sprawdziwszy, czy nic jej się nie stało, uśmiechnęła się
promiennie i poprawiła jeszcze włosy dziewczyny. – Czekaliśmy na ciebie z
kolacją, bo wiedziałam, że po całym dniu będziesz na pewno głodna.
- Czy ja kiedykolwiek nie byłam
głodna? – zaśmiała się szatynka, siląc się na lekki uśmiech. Szybko umyła ręce
i usiadła naprzeciwko Jungsoo, który tym razem postawił na nieco luźniejszy
styl i pozbył się wreszcie tego sztywnego garnituru. – Wyglądasz inaczej –
zauważyła, wpatrując się w mężczyznę. – Jakoś lepiej ci bez krawata.
- Dziwnie się bez niego czuję –
stwierdził, posyłając dziewczynie promienny uśmiech. – Ale jest o wiele
wygodniej i chyba przerzucę się na taki styl.
- Obawiam się, że twojemu szefowi
się to nie spodoba – odezwała się rozbawiona Jihae, nakładając każdemu porcję
przygotowanego przez nią jedzenia. – Eunji, jak minął ci dzień? Znów dali wam
wycisk?
- Nie było tak źle. – Dziewczyna
wzruszyła ramionami, nabierając łyżką sporą porcję ryżu. Wepchnęła ją sobie do
buzi, a potem jeszcze dołożyła kawałek mięsa i zaczęła wszystko przeżuwać,
robiąc przy tym zabawne miny. Tak, Eunji lubiła dobrze zjeść, co zapewne było
jednym z powodów, przez które nie mogła znaleźć chłopaka. Zazwyczaj dziewczyny
z jej towarzystwa zjadały niewielkie porcje, a przynajmniej takie się zdawały w
porównaniu z tym, co jadła Eunji. Jej to jednak nie przeszkadzało. Lubiła
jedzenie, uwielbiała kosztować nowe potrawy i dopóki nie rosła wszerz wszystko
było okay. – W szkole pojawiły się nowe uczennice, więc było spore zamieszanie,
ale pewnie za kilka dni każdy zapomni o tym, że ktokolwiek nowy do nas doszedł.
- Zawsze tak jest – odezwał się
Jungsoo, podsuwając Eunji pod nos miskę z duszonymi warzywami. – Dzisiaj w
wiadomościach znów mówili o tym mężczyźnie, który napada na kobiety. Eunji, nie
powinnaś wracać po szkole sama do domu.
- Raczej ochroniarza mi nie
załatwicie – zaśmiała się dziewczyna i wzruszyła ramionami. – Nie mam daleko do
domu, więc nic mi się nie stanie.
- Ktoś może cię napaść nawet pod
kamienicą – zauważyła Jihae, robiąc przy tym tak zbolałą minę, że Eunji od razu
poczuła się winna całemu złu na świecie. – Może któryś z chłopaków będzie cię
odprowadzał do domu? Sama mówiłaś ostatnio, że kończycie mniej więcej w tym
samym czasie.
- Mamo, nie będę im zawracać
głowy – wymruczała Eunji, odsuwając od siebie pustą miskę po ryżu. – Poza tym,
kto chciałby mnie napaść? Chyba tylko jakiś desperat – dodała, a potem wstała
od stołu i podziękowawszy za kolację, udała się do swojego pokoju.
Tylko jakiś desperat…
*
Wiem, że już dawno miał pojawić się ten rozdział, ale jakoś straciłam wenę do tego opowiadania, a nie chciałam później robić przerw między rozdziałami. Problem w tym, że wciąż kiepsko u mnie z weną, zwłaszcza teraz, gdy ledwo mogę siedzieć przy biurku przez te cholerne oparzenia na nogach. Na szczęście idzie ku lepszemu, więc mam nadzieję, że z dnia na dzień zbiorę się w sobie i będę dopisywać chociaż po trochu do rozpoczętego już 8 rozdziału LA. Szkoda mi tego opowiadania i tego czasu, który już poświęciłam na napisanie ponad 120 stron w wordzie. Liczę, że dam radę je dokończyć i znajdą się osoby, którym spodoba się to ff :)
Wiem też, że mam sporo zaległości na Waszych blogach. Staram się je nadrabiać, co idzie mi dość opornie, ale w końcu mi się uda :)
Kolejny rozdział pewnie w przyszłym tygodniu. Trzymajcie się :)
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłaś <3 Biorę się za czytanie! ^^
OdpowiedzUsuńOficjalnie uwielbiam <3 Cieszę się, że dodajesz rozdziały opowiadania z chłopakami z Got7. Dopiero pierwszy rozdział, a już się jaram jak pochodnia ^^ Może dlatego, że lubię takie tematy? Szkoła, itp zawsze się sprawdzają :)
UsuńMoże zacznę od JB i reszty bandy, bo miałam niezły ubaw. Wystarczyło, że do ich szkoły doszła amerykanka, tym bardziej blondynka, a oni stracili głowę. Jaebum to już w ogóle oszalał. Nawet śmiał stwierdzić, że to naturalna blondynka, jaki pewny siebie XD Niestety dziewczyna dała mu wyraźnie kosza, gdzie on z tymi krótkimi nogami w ogóle startuje haha :D Ale skubany nawet nie śmie się poddać. Ciekawe, czy w końcu uda mu się poderwać Krystal.
Eunji zazdrosna. Biedna, zawsze była w centrum uwagi wśród przyjaciół, a teraz oni zachwycają się amerykanką. W ogóle fajnie, że przyjaźni się z chłopakami.
Jackson też nie ma łatwo. Jest popularny, ponieważ uprawia szermierkę, a przez to nie ma lekko na zajęciach. Często się spóźnia do szkoły, a jednak dzięki Eunji udało mu się dotrzeć do klasy przed dzwonkiem, bo dziewczyna zatrzymała nauczyciela ;)
Opowiadanie mi się podoba, więc trzymam kciuki, byś je skończyła. Dużo weny i zdrowiej <3 Pozdrawiam ^^
Zapowiada się naprawdę świetnie!~ Czekam na dalszy ciąg! Wybacz skromny komentarz, ale odliczam sekundy, aż mi odetną internet :<
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~ (^▽^)
Nowa dziewczyna, a taką furorę robi. No, jak widać jej to wcale nie przeszkadza. Taki typ, który lubi się podobać. hehe, no w sumie trudno jej się dziwić, jak jest ładna, to niech z tego korzysta, bo nie każda ma tak dobrze, hahaha. Jestem ciekawa, czy JB w końcu ją zdobędzie. Coś czuję, że łatwo się nie podda. Żeby tylko to się dla niego źle nie skończyło. Może ta nowa jest trochę denerwująca, ale to na razie pierwsze wrażenie. Potem się okaże, co z nią dalej. :D Jackson to ma ciężkie życie. Przed północą? Przecież jak on będzie tak od razu po szkole latał na treningi i wracał do domu o tak późnej porze, to zawali ten rok, a egzaminów na pewno nie zda. Jego ojciec powinien się nad tym zastanowić... A sam Jackson nie umie mu się postawić? No bo bez jaj, nie da się tak żyć. Zero czasu dla siebie, chociażby chwili spokoju.
OdpowiedzUsuńOMG dalej prosze!!
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze się zapowiada! Już wyczuwam dramowy styl, jest lekko i przyjemnie, a do tego ta szkoła. Hahaha :D To na siłę podnoszenie poziomu ocen, jest takie typowe dla tamtego kraju :D Na początku byłam skonsternowana, że się pojawiła jakaś Krystal. Po pierwsze, nie znoszę tego imienia, po drugie, pamiętałam, że ma tu występować Eunji, więc coś mi tu nie grało, ale potem skapnęłam się, że Hyerin ma twarz Eunji i wszystko zaczęło grać w mojej głowie. Na razie o samej Krystal zdania nie mam. Chociaż wydaje się ciut nadęta, to przecież jeszcze nie pokazała się jakoś wyraźnie, po za tym, że samce na nią lecą i to jak! Ale nic dziwnego! Amerykanka, blond włosy, kaukazka uroda :D Wszystko co odmienne i ładne kusi. Podoba mi się, że Eunji (Boże, Hyerim! Hyerim! A może Eunji naprawdę ma na imię Hyerin?) jest zazdrosna. Już mi się przejadły bohaterki, którym zawsze wszystko jedno, co kto o nich myśli. W prawdziwym życiu jest inaczej i polubiłam Hyerim za to, że jednak jej zależy na tym, żeby lubili ją chłopcy. Chyba, że to tylko tak w żartach. Zobaczymy, jaką ją stworzyłaś :P
OdpowiedzUsuńChłopców pojawiło się tylu, że jeszcze składam do kupy kto tu jest kim. Jest Jackson, jest Jeabum, którego ciągle czytam jako "Jebut" i chyba jeszcze ktoś, ale nie kojarzę gościa. I jeszcze muszę zakodować kto tę szermierkę trenuje, bez sprawdzenia teksu się nie obejdzie. A, Jackosn! Tak mi się właśnie wydawało! Chłopcy na razie znali mi się jedno tło, są i robią zamieszanie, ale póki co, ciężko powiedzieć czym się od siebie różnią, dlatego będę z rozkoszą poznawać ich w dalszych rozdziałach.
No i mam jakieś dziwne obawy wobec tego studenta. Może niesłusznie, ale skojarzyło mi się, że to on napada na te dziewczyny. Hahahaha, wiem, że to nie prawda, ale moja wyobraźnia jest chora :P Przepraszam.
Dobra, skleciłam Ci cholernie nieskładny, chaotyczny komentarz, ale tak już mam. Cieszę się z Twojego powrotu i mam nadzieje, że w końcu zagościsz też u mnie :P
Buziaki, Kochana! Nie daj się nodze i łap wenę! Po przeczytaniu tego rozdziału uzmysłowiłam sobie, jaka blogosfera bez Ciebie jest pusta, więc nie ma bata, musisz wrócić dla dobra narodu blogowego :D
Pozdrawiam!
jsajmfudskasiaskd Szybko kolejny ! :*
OdpowiedzUsuńmogła być zajrzeć i skomentować mój blog ? : http://reallyiloveyou.blogspot.com/
była bym bardzo wdzięczna :D Pozdrawiam :*
Cieszę się, że zaczęłaś publikować to opowiadanie i trzymam kciuki za to, żebyś stopniowo wracała do zdrowia i odzyskiwała wenę :)
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział, a tyle postaci, że musiałam mocno się skupić, by jako tako rozeznać się w sytuacji XD Póki co chyba najbardziej polubiłam Jacksona, nie wiem czemu, ale jakoś tak z miejsca przypadł mi do serca. Żal patrzeć, jak chłopak haruje jak wół, bo jego tatuś nie potrafi zrozumieć, że ma syna CZŁOWIEKA, a nie jakiegoś cyborga. Przydałaby mu się porządna przerwa od tych treningów, żeby mógł w spokoju zająć się nauką. Tu mu nie pozwalają rzucić szermierki, a z drugiej strony ganią za spóźnienia i niedbałość w nauce. Zdecydujcie się w końcu.
Chyba zawsze jest tak, że pojawienie się nowej uczennicy/ucznia robi w szkole ogromną furorę. Nudne dni zlewają się w jedno, aż tu nagle pojawia się tak zwana "świeża krew", co chociaż na krótki czas ożywia zwykłą szkolną egzystencję. Problem w tym, że nie mam pojęcia, dlaczego Krystal wywołała takie ożywienie. To znaczy wiem, że jest ładna, ma krągłości tam gdzie powinna i tak dalej, ale wydała mi się wyjątkowo pusta i zarozumiała, co jakoś odruchowo mnie od niej odepchnęło. Nie przypadła mi do gustu totalnie, dlatego mam nadzieję, że zarówno Im Jaebum jak i pozostali chłopcy pójdą wkrótce po rozum do głowy. Może jak Krystal da im kosza kilka razy z rzędu to wreszcie odpuszczą.
Ja na miejscu Hyerim też bym się wściekała, gdyby moi kumple nie zajmowali się niczym, tylko jakąś cycatą blondi z Ameryki. Powiedzmy sobie szczerze: w którą dziewczynę by to nie ugodziło? Wszystkie mamy jakieś tam poczucie własnej wartości, które na dodatek nietrudno obrazić. Jak na moje to Eunji zasługuje na większą uwagę, jest taka słodka, troskliwa i bystra, no kochana dziewczyna. Ją też bardzo polubiłam. Co się zaś tyczy tej jej przyjaciółki, to mam jakieś nieprzyjemne przeczucia w związku z tym studencikiem... Oby faktycznie okazał się taki idealny, jak Minah go maluje.
Końcówka lekko mnie przeraziła. Wspomniany został jakiś facet, który napada na dziewczyny, a ostatnia linijka brzmi jak groźba... Obym się myliła :o
Bądź co bądź zapowiada się naprawdę fajnie, czekam na rozdział drugi <3