poniedziałek, 20 października 2014

Love Affairs

ROZDZIAŁ PIERWSZY 

Widząc ciągnący się przed nimi sznur samochodów, siedzący na tylnym siedzeniu brunet westchnął ciężko i przeniósł spojrzenie na ekran swojego telefonu. Zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli w przeciągu kilkunastu kolejnych sekund nic się nie zmieni, to spóźni się na lekcję. Nienawidził spóźniać się na zajęcia, zwłaszcza że nauczyciele chyba powoli zaczynali tracić do niego cierpliwość i już nie byli tak wyrozumiali, jak na początku roku szkolnego. Przez pierwsze tygodnie przymykali oko na spóźnienia Jacksona, dochodząc do wniosku, że szermierka wymaga od niego ogromnego poświęcenia, jednak z czasem zaczęło im to przeszkadzać. Mimo że nic nie mówili, to chłopak wiedział doskonale, że denerwują się za każdym razem, gdy spóźniony wpada do klasy i przerywa zajęcia. Na ich miejscu pewnie też nie byłby zadowolony, gdyby ktoś zakłócałby spokój na lekcji.
Nic więc dziwnego, że Jackson siedział w samochodzie jak na szpilkach, modląc się w duchu, by stojące przed nimi samochody nareszcie ruszyły z miejsca. Nerwowo zastukał palcem w ekran komórki i znów westchnął, tym samym zwracając na siebie uwagę kierowcy. Sam nie rozumiał, dlaczego ojciec tak bardzo uparł się, żeby każdego dnia odwoził go do szkoły szofer. Równie dobrze mógłby chodzić na autobus, jak inni uczniowie, ale nie – on musiał się zawsze wyróżniać. Jacksonowi wystarczało, że ludzie kojarzą go z szermierką i jedną z najlepszych drużyn w Korei, jednak pan Wang był wyjątkowo upartym człowiekiem i ciężko było odwieźć go od jakiejkolwiek decyzji.
- Pójdę pieszo. Chyba dojdę szybciej na nogach – powiedział chłopak, sięgając po leżący obok niego plecak.
- Twój tata kazał mi cię odwieźć pod samą szkołę.
- Mój tata raczej by nie chciał, żebym znów spóźnił się na lekcję – zauważył poirytowany, kładąc dłoń na klamce. Otworzył drzwi na oścież i wysiadł z samochodu, nie zważając na sprzeciwy szofera. – Ojcu powiedz, że odwiozłeś mnie pod samą szkołę, a potem odprowadziłeś za rękę pod klasę – dodał na koniec i z całej siły trzasnął drzwiami.
Rozejrzawszy się na boki, przerzucił plecak przez ramię i szybkim krokiem ruszył w stronę znajdującej się o kilka przecznic dalej szkoły. Do dzwonka pozostało mu nie więcej niż pięć minut i musiałby się stać cud, żeby zdążył na czas. Wolał się nie spóźnić, zwłaszcza że pierwszą lekcją była historia, a pan Kim był naprawdę surowym nauczycielem i dla nikogo nie był łaskawy. Nawet dla reprezentanta Korei w szermierce. Jacksonowi czasami wydawało się, że nauczyciel nienawidzi tego sportu i przez to się na nim wyżywa.  
Chłopak pędził do szkoły ile sił w nogach. Parę razy o mało co nie wpadł pod samochód. Na szczęście wciąż miał doskonały refleks i odskakiwał do tyłu lub hamował w ostatnim momencie, unikając zderzenia z pojazdami. Pod szkołą był na minutę przed dzwonkiem, a do pokonania pozostało jeszcze kilkanaście stopni schodów. Jackson zatrzymał się na półpiętrze i wykończony maratonem oparł się o poręcz i wziął kilka głębokich wdechów. Słysząc odgłos ciężko stawianych kroków, obejrzał się za siebie i nagle zamarł, widząc siwego mężczyznę. Był to nikt inny, jak surowy pan Kim we własnej osobie. Jackson wyprostował się maksymalnie, bojąc się wziąć głębszy wdech. Tylko czekał, aż nauczyciel go zauważy i znów zrobi mu wykład na temat punktualności. Brunet już miał czmychnąć na górę, gdy z drugiej strony zobaczył idącą w stronę pana Kima niewysoką szatynkę. Dziewczyna po chwili dostrzegła stojącego na schodach Jacksona i otworzyła szeroko oczy z przerażenia. Wang na migi pokazał jej, że jest spóźniony na lekcję i składając ręce jak do modlitwy, dał znać, żeby zajęła się nauczycielem.
 - Pan Kim! Dobrze, że pana widzę! – powiedziała szatynka, stając przed historykiem, który odwrócił się tyłem do Jacksona, tym samym dając mu szansę na ucieczkę. – Chciałam zapytać o ten projekt na następną lekcję.
- Dokładnie wszystko wyjaśniłem na poprzednich zajęciach – wymruczał oschle nauczyciel, odwracając się w stronę schodów.
- Wiem, ale… - Spanikowana dziewczyna stanęła ponownie przed nauczycielem, jednak widząc, że Jackson zdążył uciec, uśmiechnęła się jedynie, ukłoniła nisko i sama udała się w stronę swojej klasy.
- Eish, te dzieciaki – westchnął pan Kim, kręcąc głową z dezaprobatą.
Zdyszany Jackson wpadł z impetem do klasy, zwracając na siebie uwagę czekających na nauczyciela uczniów. Czym prędzej zajął swoje miejsce w ostatniej ławce pod oknem i wyjął z plecaka potrzebne rzeczy. Miał nadzieję, że żadna z obecnych osób go nie wyda i nie powie panu Kim, że kolejny raz się spóźnił. Mimo że Jackson był jednym z najpopularniejszych uczniów w szkole, często spotykał się z wyraźną niechęcią do jego osoby. Może wynikało to z faktu, że inni byli najnormalniej w świecie zazdrośni? W końcu miał to, o czym inni mogli pomarzyć. Nie dość, że pochodził z bardzo zamożnej rodziny, to na dodatek był w reprezentacji Korei w szermierce, miał niesamowite powodzenie u dziewczyn, a do tego był nieziemsko przystojny. Można powiedzieć, że życie Jacksona było usłane różami.
Szkoda tylko, że te róże miały tak bardzo dużo ostrych kolców, o które łatwo jest się zranić.
Gdy pan Kim nareszcie wszedł do klasy, nikt nie pisnął słówkiem o spóźnieniu Jacksona. Nawet przewodniczący, którego zadaniem było informowanie nauczycieli o jakichkolwiek przewinieniach innych uczniów, siedział cicho i jedynie posłał lekko zdyszanemu brunetowi porozumiewawcze spojrzenie, na co on uśmiechnął się tylko i kiwnął głową.
- Panie Wang – rzekł zaskoczony historyk, widząc siedzącego na swoim miejscu bruneta – nie spodziewałem się, że będzie już pan w klasie.
Jackson jedynie się uśmiechnął, nie chcąc wchodzić z tym mężczyzną w żadne dyskusje, bo i tak przegrałby jakiekolwiek starcie. Pan Kim miał to do siebie, że uwielbiał pokazywać swoją wyższość nad uczniami, dlatego nikt nawet nie próbował się z nim kłócić.
Tego dnia historyk zdawał się być nieco inny niż zazwyczaj. Do nikogo się nie przyczepił, nie sprawdził także zadania, które zadał im na poprzedniej lekcji. Był dziwnie spokojny i wyciszony. Zupełnie, jakby kosmici podmienili nauczyciela. Chyba nie tylko Jacksona zaskoczyło dziwne zachowanie nauczyciela, bo kiedy zerkał na uczniów, oni wymieniali między sobą  zdziwione spojrzenia i wzruszali bezradnie ramionami. Z pewnością musiało się wydarzyć coś, co tak bardzo odmieniło pana Kima i Jackson – nie wiadomo dlaczego – miał wrażenie, że to wcale nie było nic dobrego.

*

Szkoła Nankam nie wyróżniała się niczym szczególnym. Ot, zwykła placówka z przeciętnymi uczniami, którzy za wszelką cenę starają się nie wychylać przed szereg, by unikać kompromitacji w oczach wymagających nauczycieli. Szkolna kadra na czele z surowym dyrektorem na różne sposoby próbowała podwyższyć poziom nauczania, a wszystko po to, żeby z kolejnymi latami przybywało nowych uczniów. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że jeśli Nankam nie podniesie się w rankingu seulskich szkół, to zostanie zamknięta, a uczniowie przymusowo przeniesieni do innych placówek. Oczywiście nikt tego nie chciał, bo każdy już zdążył przyzwyczaić się do panującej w szkole nudy, ale też nikt nie robił czegokolwiek, by poprawić wizerunek Nankam w oczach obcych ludzi. Uczniowie w dalszym ciągu ignorowali polecenia nauczycieli i nawet nieliczne perełki nie zdołały podnieść poziomu nauczania.
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie ciężko jest sobie wyobrazić, jak wielkie zrobiło się zamieszanie, kiedy w szkole pojawiły się nowe uczennice i to w dodatku Amerykanki. Tak właściwie to tylko jedna z nich była Amerykanką, ale kto by zwracał uwagę na takie szczegóły? Najważniejsze było to, że przyleciały do Seulu prosto z Los Angeles. Takie rzeczy nie działy się w Nankam zbyt często. Fakt, uczyło się tam sporo osób spoza Korei, jednak po jakimś czasie każdy o tym zapominał i traktowano ich na równym poziomie.
Tym razem nie chodziło przecież o Hong Kong, Tajlandię czy Japonię, ale o Amerykę! Tak odległy kraj, który dla niejednego człowieka był niemalże nieosiągalny i pozostawał tylko marzeniem bez szans na jego spełnienie.
Im Jaebum był jedną z pierwszych osób, które dowiedziały się o pojawieniu się w szkole nowych uczennic. Zapewne puściłby tę informację mimo uszu, gdyby nie fakt, że ktoś wspomniał o tym, że dziewczyny nie są z Korei i niedawno przeprowadziły się z Los Angeles. W umyśle chłopaka momentalnie pojawiła się myśl, że z pewnością nie znają one jeszcze dobrze Seulu, więc należałoby je oprowadzić po najciekawszych miejscach tego miasta. To był idealny pomysł na poznanie nowych uczennic.
Kiedy drzwi klasy otworzyły się z rozmachem, spojrzenia wszystkich uczniów zatrzymały się na stojącej w progu pomieszczenia blondwłosej dziewczynie, która pewnym siebie krokiem weszła do środka. Odrzucając do tyłu jasne włosy, zerknęła z nieukrywaną obojętnością na siedzące w ławkach osoby i uniosła dumnie głowę, jakby chciała w ten sposób pokazać swoją wyższość nad pozostałymi.
- Domyślam się, że jesteś nową uczennicą, o której wszyscy mówią – powiedział nieco rozbawiony jej zachowaniem nauczyciel koreańskiego i podszedł do dziewczyny, nie spuszczając z niej wzroku.
- Niestety – rzuciła pod nosem i mlasnęła przeżuwaną właśnie gumą. – Mogę usiąść czy mam tak stać, żeby inni mogli się na mnie pogapić? – spytała, zakładając ręce na biuście.
Pan Kang wskazał dłonią wolną ławkę i wrócił do swojego biurka. Przysiadł na jego skraju, odczekał chwilę, aż nowa uczennica usiadła na krześle, po czym kontynuował temat lekcji.
Jaebum niestety przestał słuchać nudnego monologu nauczyciela. Zwykle nie przeszkadzała mu ta paplanina i nawet starał się robić jakiekolwiek notatki, by później mieć się z czego uczyć do sprawdzianów. Tym razem całkowicie odpłynął myślami w inne miejsce. W sumie nie znajdowało się ono daleko, bo tylko dwie ławki od niego, ale nie zmieniało to faktu, że nie potrafił skupić się na nauczycielu. Prawda była taka, że nikt nie słuchał wywodów mężczyzny, gdyż każdy zajęty był podziwianiem nowej uczennicy, a było co podziwiać.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale to jest lekcja, a nie wyjście do muzeum – upomniał ich pan Kang, gdy zorientował się, że wszyscy mają go w głębokim poważaniu i już nawet nie udają, że słuchają jego wywodu na temat przerabianej właśnie lektury. – Nową koleżankę będziecie podziwiać później. Zrozumiano? – Mężczyzna uniósł nieco głos, by zwrócić na siebie uwagę uczniów.
Wszyscy potulnie odwrócili się w jego stronę, a blondwłosa piękność jedynie posłała nauczycielowi wredny uśmieszek i założyła nogę na nogę, opierając się przy tym wygodniej o oparcie krzesła. Jej postawa była nie tyle co denerwująca, ile uwłaczająca jej godności. Kang doskonale znał ten typ uczniów i wiedział, że największą karą dla nich jest brak poświęcania im uwagi.
Jaebum w dalszym ciągu nie potrafił skupić się na lekcji, będąc zbyt mocno zaaferowanym nową koleżanką. Wprost nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Dziewczyna, o której każdy mówił i plotkował tego dnia, znalazła się w jego klasie i była dosłownie na wyciągnięcie ręki. Musiał jeszcze tylko obmyślić plan, jak do niej zagadać i zawrócić jej w głowie, ale przecież był Im Jaebum i takie rzeczy załatwiał w kilka sekund.
Czując niesamowite podekscytowanie, obejrzał się za siebie i zatrzymał wzrok na siedzącym dwie ławki za nim przyjacielu. Jinyoung także zdawał się być mocno zaaferowany nową uczennicą, bo w ogóle nie zwrócił uwagi na przyglądającego mu się uważnie Jaebuma. Im zaśmiał się cicho pod nosem i słysząc głośne odchrząknięcie nauczyciela, szybko odwrócił się przodem do tablicy.

*

Kiedy tylko rozbrzmiał dzwonek na przerwę i uczniowie pożegnali się z nauczycielem, Jaebum natychmiast wyskoczył ze swojej ławki niczym wystrzelony z procy i zaraz znalazł się przy nowej koleżance, którą za ten czas zdążyło okrążyć parę osób. Dziewczyna wyglądała jak zraniona łania otoczona przez stado drapieżników, jednak blondynka wcale taka delikatna nie była i wszyscy mieli się o tym przekonać w najbliższym czasie.
- Cześć piękna – powiedział na dobry początek Jaebum, odpychając na bok niewysokiego chłopaka, który z ledwością utrzymał równowagę i nie poleciał z hukiem na ławki. Posłał JB mordercze spojrzenie, poprawił okulary i ponownie popatrzył rozanielonym wzrokiem na nowy nabytek. – Może potrzebujesz kogoś do oprowadzenia po szkole?
- Owszem, potrzebuję – przyznała dziewczyna, opierając się przedramionami o ławkę, przez co jej piersi o mało co nie wypadły przez rozpiętą o kilka guzików za dużo białą koszulę. – Jednak wątpię, żebyś był w stanie sprostać moim wymaganiom – dodała, po czym podniosła się z krzesła i zabrawszy z ławki torebkę, ruszyła w stronę wyjścia z klasy. Zatrzymała się jednak przed pierwszą z ławek i spojrzała z góry na siedzącą przy niej nieco przestraszoną dziewczynę. – Ty – wskazała palcem brunetkę – będziesz moim przewodnikiem. Pokażesz mi, gdzie jest łazienka.
Uczennica zdołała jedynie kiwnąć głową i potykając się o własne stopy, podążyła na korytarz za blondynką.
- Coś ci nie wyszedł ten podryw – zakpił niski chłopak, którego chwilę wcześniej odepchnął Jaebum. – Za wysokie progi na twoje krótkie nogi?
- Zejdź mi z oczu, bo jak z tobą skończę, to w ogóle nóg nie będziesz miał – wymruczał zdenerwowany Im i odszedł do swojej ławki, ignorując przy tym rozbawione spojrzenia pozostałych uczniów.
Nawet Jinyoung nie próbował ukrywać faktu, jak bardzo rozśmieszyła go cała ta sytuacja. Wiedział doskonale, że jego przyjaciel jest typem osoby, która tak szybko nie zraża się niepowodzeniami i na pewno będzie próbował dalej podrywać nową uczennicę. Park nie zamierzał brać w tym wszystkim udziału, choć musiał przyznać, że dziewczyna była zniewalająco piękna. Z pewnością będzie miała ogromne powodzenie u chłopaków ze szkoły, bo w końcu wyróżniała się urodą na tle pozostałych dziewczyn. Jinyoung zastanawiał się tylko, co było powodem jej przeprowadzki do Seulu i jakim cudem tak doskonale zna koreański skoro mieszkała do tej pory w Los Angeles?

*

Jung Hyerim nigdy nie przywiązywała uwagi do tego, co dzieje się w szkole. Dopóki sprawa nie dotyczyła bezpośrednio jej osoby, mogło się dziać dosłownie wszystko. Dlatego nawet pojawienie się nowych uczennic nie wpłynęło w żaden sposób na Hyerim. Przynajmniej tak było, dopóki jej najbliżsi przyjaciele nie zaczęli o nich mówić. Dziewczyna z całych sił starała się nie skupiać na tym, co mówili chłopcy, jednak to było silniejsze od niej i mimowolnie wychwytywała kolejne słowa padające z ich ust.
- Mówię wam, jest cudowna! Ma takie śliczne włosy i są na pewno naturalne, a nie tlenione – mówił przejęty Jaebum, który najwyraźniej w ogóle nie zraził się do nowej koleżanki, mimo iż ta upokorzyła go na oczach innych osób z klasy.
- A ty skąd to wiesz? – zapytała nieco znudzona Hyerim, próbując nie dać po sobie poznać, jak bardzo denerwuje ją ta sytuacja. – Od kiedy jesteś takim znawcą włosów? Ty byś nawet nie poznał, czy ktoś nosi perukę, a mówisz, że nowa nie jest tlenioną blondynką.
- Ona ma na imię Krystal – odpowiedział nieco oburzony JB, posyłając przyjaciółce mordercze spojrzenie. – I wiem, że jest naturalną blondynką.
- Tym gorzej dla niej – prychnęła pod nosem Hyerim i sięgnęła po butelkę z wodą mineralną, jednak ktoś ją wyprzedził i dziewczyna złapała jedynie powietrze. Zdezorientowana spojrzała na siedzącego naprzeciwko niej Youngjae i próbując zachować powagę, zmrużyła gniewnie oczy, ale wiadomo, że na kogoś takiego, jak Choi nie można się długo złościć, więc już po chwili uśmiechała się do niego szeroko. Kiedy chłopak oddał jej wodę mineralną, upiła kilka łyków i odstawiła butelkę na stolik.
Hyerim wcale nie była zaskoczona idiotycznym zachowaniem Jaebuma. Może z wyglądu przypominał niewinnego aniołka, ale to był diabeł wcielony; wilk w owczej skórze. To było dla niego takie typowe: znaleźć nową ofiarę, zawrócić jej w głowie, a potem porzucić niczym zepsutą zabawkę i zacząć rozglądać się za kolejną. Najgorsze w tym wszystkim było to, że każda z dziewczyn w szkole doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jaki jest Jaebum i o co mu dokładnie chodzi, a i tak dawały się mu omamić. Potem wypłakiwały sobie za nim oczy, gdy odchodził szukać kolejną ofiarę. Gdyby Hyerim nie była lojalną przyjaciółką, już dawno tak zrobiłaby temu chłopakowi koło pióra, że w szkole byłby totalnie skończony.
Jung rozejrzała się dookoła siebie, momentalnie zatrzymując wzrok na wchodzącej na stołówkę blondynce. Tuż obok niej szła nieco niższa od niej ciemnowłosa dziewczyna, która zapewne była jej siostrą. Hyerim wątpiła, by nowa uczennica tak szybko znalazła sobie koleżankę, chociaż z takimi panienkami to nigdy nie wiadomo. Na ich widok siedzący razem z Hyerim przy stoliku chłopcy podskoczyli na krzesłach i od razu zaczęli szeptać coś między sobą, zachowując się gorzej, niż napalone na swoich idoli nastolatki.
- Czemu ja się w ogóle z wami zadaję? – zapytała zniesmaczona Jung, wywracając teatralnie oczami.
- Bo jesteśmy fajni – rzucił śmiertelnie poważnie Jaebum, pochylając się bardziej w stronę siedzącego naprzeciwko niego Jinyounga, któremu już też powoli zaczynało odbijać i chyba nieświadomie przejmował od przyjaciela jego głupie zachowania.
Czasami Hyerim miała wrażenie, że to jakaś epidemia i niedługo wszyscy chłopcy w szkole zamienią się w klony JB. To byłaby tragedia, bo z takim jednym nicponiem ciężko wytrzymać, a co dopiero z całą zgrają?
Na samą myśl o tym, Jung poczuła dziwne mdłości, a przez kręgosłup przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Dziewczyna wzdrygnęła się i potrząsnęła mocno głową, by wyrzucić z niej ten nieszczęsny obraz. Czując na sobie baczne spojrzenie Youngjae, posłała mu niewinny uśmieszek i chcąc ukryć zażenowanie, wróciła do konsumowania lunchu, który pospiesznie przygotowała przed wyjściem z domu. Zazdrościła swojej przyjaciółce, że jej dom znajdował się w miarę blisko szkoły i długą przerwę mogła spędzać w zaciszu swojego pokoju, a nie w tej zatłoczonej stołówce z bandą kretynów dookoła.
- To niby są siostry? – zapytał Jinyoung, nie spuszczając wzroku z przechadzających się po stołówce dziewczyn. W końcu znalazły wolny stolik i zajęły swoje miejsca. Krystal rozejrzała się dookoła siebie, odrzucając przy tym włosy na bok, a Park westchnął rozanielony, jakby dziewczyna co najmniej obdarzyła go swoim spojrzeniem. Niestety – nawet go nie dostrzegła, będąc zbyt zajętą podziwianiem czubka własnego nosa. – Ależ jej włosy pięknie pachną – powiedział rozmarzony, opierając policzek na dłoni.
- Tak, o ile smażona wołowina może pięknie pachnieć – wymruczała Hyerim i nie mogąc dłużej znieść zachowania swojego przyjaciela, zdzieliła go książką po głowie. – Ogarnijcie się, bo zachowujecie się gorzej niż kotki w rui.
- Cicho – skarcił ją Jaebum, posyłając szatynce mordercze spojrzenie. – My nie narzekamy, gdy ślinisz się na widok tych swoich zespołów – dodał, a potem odwrócił głowę w stronę nowych uczennic.
- Przynajmniej moje „ślinienie się” jest zrozumiałe. Wy nie macie zupełnie powodu, żeby się ślinić – odburknęła Hyerim, mocno urażona słowami chłopaka.
Fakt, może czasem przesadzała z ekscytowaniem się na widok ukochanych zespołów, ale czy właśnie nie o to chodziło w tym wszystkim? Bycie fanką danej grupy to nie byle co. To niemalże zawierzenie im całej siebie, oddanie serca i poświęcanie każdej wolnej chwili, a także kieszonkowych, by choć raz móc zobaczyć swoich idoli na żywo. Hyerim nie zliczy, ile to już razy wydawała ostatnie pieniądze na bilety lub płyty, chcąc w ten sposób wspierać ukochane zespoły i okazać im swoją miłość.
Niestety przyjaciele Hyerim byli mocno ograniczeni i nie potrafili tego pojąć, uważając, że dziewczyna ma po prostu nierówno pod sufitem. Mieli nadzieję, że z czasem jej to minie i przestanie tak bardzo przeżywać to, co dzieje się w przemyśle muzycznym.
- My przynajmniej mamy szanse – zauważył Jaebum, wbijając w Hyerim rozbawione spojrzenie. Kiedy ta popatrzyła na niego z politowaniem, wywrócił oczami i westchnął ciężko. – Może małe, ale zawsze jakieś są. Ci twoi idole nawet nie wiedzą, że istniejesz.
Nagle przy stoliku zapanowała idealna cisza. Wszyscy wstrzymali oddech, patrząc to na Jung, to na JB, który dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, jak brutalnie musiały zabrzmieć jego słowa. Oczywiście Hyerim doskonale wiedziała, że musiałby się wydarzyć jakiś cud, by spotkała jednego ze swoich idoli. Aż tak naiwna to ona nie była, żeby myśleć, że przechadzając się ulicą, może przypadkiem wpaść na przykład na któregoś z chłopaków z Infinite, ale jednak gdzieś tam na dnie serca zawsze tliła się ta nadzieja, że może się kiedyś uda. Przecież mieszkała w Seulu – sercu koreańskiego przemysłu muzycznego. Wiele razy słyszała od swoich koleżanek, że widziały w centrum handlowym kogoś sławnego. Głównie chodziło o szczęście, a tego Hyerim niestety nie miała.
Nie chcąc wszczynać niepotrzebnej kłótni, zignorowała Jaebuma i wróciła do podziwiania swojego lunchu. Mimo to wciąż była mocno zdenerwowana, o czym świadczyły jej niemalże białe palce mocno zaciskające się na metalowych pałeczkach. Serce dziewczyny biło niczym szalone, a oddech nadal był przyspieszony. JB najwidoczniej uznał, że wcale nie uraził Hyerim, bo zaraz odwrócił głowę w stronę swojego obiektu westchnień i zaczął na nowo opowiadać, jaka to piękna jest ta cała Krystal.
Hyerim nie mogła już dłużej znieść tej paplaniny, dlatego zabrała swoje rzeczy i czym prędzej opuściła jadalnię. Tylko jedna osoba zauważyła jej rychłe zniknięcie – Youngjae. Jako jedyny znał prawdziwy powód wyjścia przyjaciółki i wcale nie była to bezsensowna uwaga Jaebuma na temat idoli dziewczyny.
Ona po prostu była zazdrosna i Choi nie mógł uwierzyć, że pozostali jeszcze tego nie dostrzegli.

*

Jackson był tak zmęczony po treningu, że nie poszedł nawet na obiad i długą przerwę spędził w klasie, drzemiąc z głową na ławce. Zaczynał żałować, że po przeprowadzce z Hong Kongu do Korei nie zrezygnował z szermierki i dał się namówić tacie na kontynuowanie treningów. Nie dość, że w szkole dawali im straszny wycisk, bo za kilka tygodni mieli zdawać końcowy egzamin, to na dodatek trener także go nie oszczędzał, dokładając coraz więcej godzin treningów. Jackson chodził na nie z samego rana przed lekcjami, czasami nawet podczas okienek oraz po zajęciach. Do domu wracał niekiedy o dwunastej w nocy, a nierzadko musiał jeszcze przysiąść nad książkami i odrobić zadania na zajęcia czy nauczyć się w ekspresowym tempie na sprawdzian.
- Czemu tutaj siedzisz? – zapytała zaskoczona szatynka, wchodząc do klasy, w której panowała idealna cisza.
- Musiałem się zdrzemnąć – odpowiedział Jackson, uśmiechając się do przyjaciółki. – Teraz już mi się nie opłaca iść na stołówkę.
- W takim razie dobrze, że tędy przechodziłam – powiedziała zadowolona Hyerim i podeszła do ławki Jacksona. Z plecaka wyjęła metalowe pudełko z przygotowanym specjalnie dla bruneta lunchem. – Smacznego. Mam nadzieję, że się nie otrujesz – zaśmiała się, kładąc pojemnik przed chłopakiem.
- Zrobiłaś to dla mnie? – Wang spojrzał szeroko otwartymi oczami na dziewczynę, a kiedy ta skinęła głową w odpowiedzi, uśmiechnął się promiennie i zaraz zabrał się za jedzenie posiłku. – Siadaj – rzucił z pełną buzią, wskazując pałeczkami krzesło.
- Zdążyłeś na lekcję? – spytała, przyglądając się Jacksonowi, który w ekspresowym tempie pochłaniał kolejne kawałki kurczaka. Nie sądziła, że będzie mu aż tak smakowało przyrządzone przez nią danie. Może wcale nie była taką złą kucharką?
- Tak, dzięki za pomoc – westchnął chłopak i ponownie się uśmiechnął. – Trening się trochę przedłużył, a potem wpakowaliśmy się w korek i ostatecznie biegłem do szkoły, bo inaczej w ogóle bym nie zdążył.
- Po lekcjach też idziesz? – Hyerim oparła brodę na dłoni, nie spuszczając wzroku z Jacksona.
Widziała, jak bardzo jest zmęczony ciągłymi treningami. W szkole także mu nie odpuszczali. Jeszcze w pierwszej i drugiej klasie przymykali oko na jego wpadki, pozwalali poprawiać oceny czy pisać sprawdziany w innych terminach. Teraz jednak, kiedy egzaminy zbliżały się nieuchronnie, Jackson nie miał żadnej taryfy ulgowej. Czasami Jung zastanawiała się, czy jego ojciec jest w pełni normalny. Powinien pozwolić chłopakowi zawiesić karierę na jeden rok, by mógł się spokojnie przygotować do końcowych egzaminów, od których przecież zależy jego przyszłość.
- Tak. Może uda mi się wrócić do domu przed północą – powiedział, siląc się na beztroski ton, co jednak nie do końca mu wyszło. – Dzięki za obiad. Chyba będę go codziennie u ciebie zamawiał – dodał i uśmiechnął się w ten swój uroczy sposób, poprawiając przy tym opadającą na czoło grzywkę.
- Nie ma sprawy – rzuciła Hyerim i wzruszyła ramionami. Widząc zdziwioną minę chłopaka, uśmiechnęła się jedynie i schowała pusty pojemnik do plecaka. – I tak codziennie przygotowuję coś dla siebie, a nie chcę, żebyś padł z głodu.
- Dzięki, Eunji, jesteś naprawdę świetną przyjaciółką – stwierdził, poklepując dziewczynę po dłoni.
Szatynka kiwnęła głową i podniosła się z krzesła. Niedługo miała skończyć się przerwa, a kolejną lekcję miała z panem Kim, dlatego wolała się a nią nie spóźnić. Pożegnawszy się z Jacksonem, wyszła z sali i udała się do swojej klasy, gdzie wszyscy już czekali na historyka.

*

- Jak minął ci dzień? – zapytała po dłuższej chwili milczenia idąca obok Hyerim niewysoka szatynka. Nie otrzymawszy odpowiedzi, spojrzała na swoją starszą o rok przyjaciółkę i nadęła uroczo policzki. – Eunji, mówi się do ciebie! – powiedziała podniesionym głosem i uderzyła dziewczynę w ramię.
- Co? Przepraszam, zamyśliłam się – wyszeptała speszona Jung, posyłając Minah lekki uśmiech. – Padam na twarz. Marzę jedynie o długim prysznicu i ciepłym łóżku. Może jeszcze o czymś do jedzenia – westchnęła ciężko, odchylając przy tym głowę. – Niech ten dzień się już skończy.
- Czyżby twój paskudny humor miał związek z nowymi uczennicami? – zaśmiała się Minah, a Eunji momentalnie poczuła, jak robi jej się niedobrze. – Czyli jednak – dodała i w ostatnim momencie zrobiła unik, gdyż Jung właśnie wymierzała jej bolesny cios w ramię. – Jesteś zazdrosna? – kontynuowała pastwienie się nad biedną Hyerim, która była tak wykończona minionym dniem, że ledwo stawała kolejne kroki.
- Pewnie, dobij mnie na koniec dnia – wyburczała dziewczyna, robiąc niezadowoloną minę. – Nie jestem zazdrosna. Po prostu wkurza mnie, że wszyscy teraz mówią tylko o nich.
- Czyli jednak jesteś zazdrosna! – parsknęła Minah i wzięła naburmuszoną przyjaciółkę pod rękę. – Nie martw się. Niedługo im minie. Pamiętasz, jak było z Jacksonem? Też na początku wszyscy mówili tylko o nim, co ten sprytnie wykorzystał, a teraz… W sumie dalej o nim mówią, ale już z innych powodów – zauważyła i wzruszyła beztrosko ramionami. – Zobaczysz, że za kilka dni znów będziesz ulubienicą chłopaków i ich oczkiem w głowie.
- Ta, pewnie masz rację. Problem w tym, że nie wiem, czy wytrzymam do tego czasu – westchnęła Eunji i posłała niższej dziewczynie lekki uśmiech. – Dobrze, że chociaż Youngjae nic nie odbiło, bo inaczej straciłabym wiarę w ludzi, a zwłaszcza w facetów.
- O niego to ty się nie martw. – Minah oparła policzek na ramieniu Eunji i mocniej wtuliła się w przyjemnie miękki materiał jej mundurka. – Jemu nie grozi zamiana w Jaebuma.
- Dobra, lepiej powiedz mi, co u ciebie. Dzisiaj nie miałyśmy okazji porozmawiać – odezwała się po chwili Eunji, chcąc za wszelką cenę zmienić temat. Zdecydowanie bardziej wolała rozmawiać o pogodzie, aniżeli o swoich problemach z chłopakami.
- Bo widzisz… - Minah odsunęła się na niewielką odległość od przyjaciółki i spojrzała na nią w doskonale znany Eunji sposób, który zwykle zwiastował, że wydarzyło się coś niezwykle ciekawego. – Nie chciałam ci o tym wcześniej mówić, bo bałam się, że nic z tego nie wyjdzie, ale teraz to jest już pewne…
- Co, jesteś w ciąży? – zaśmiała się Hyerim, za co od razu oberwała po głowie od przyjaciółki. – Oj, żartowałam! – dodała nieco oburzona, poprawiając rozczochrane przez uderzenie włosy. – To co się takiego wydarzyło, hm?
- Spotykam się z kimś – wypaliła szybko Minah, jakby bojąc się, że za chwilę może zabraknąć jej odwagi, by to wyznać. Co prawda nie było w tym nic złego i wiedziała, że Eunji ucieszy się z tej wiadomości, ale jednocześnie wiedziała także, że związki i miłość to dość grząski temat, jeśli chodzi o Jung, gdyż sama nie mogła znaleźć tego odpowiedniego chłopaka, z którym mogłaby stworzyć normalną relację.
- I mówisz mi o tym dopiero teraz? – Eunji zrobiła groźną minę, jednak zaraz się rozpromieniła i przytuliła mocno Minah. – Tak się cieszę! Fajny jest? Ktoś z naszej szkoły? Błagam, powiedz, że nie! W naszej szkole są takie przydupasy, że aż żal ściska człowieka.
- Nie, nikt z naszej szkoły – powiedziała rozbawiona Bang, na co Eunji odetchnęła z ulgą. – Jest studentem – dodała i zagryzła nerwowo dolną wargę.
- Uu, czyli jest starszy! No nieźle! – Jung poruszyła zabawnie brwiami i zaśmiała się głośno. – Przynajmniej będzie odrobinę dojrzalszy od tych kretynów z naszej szkoły. No, opowiadaj! Jaki on jest?
- Idealny – westchnęła Minah, robiąc rozanieloną minę.
Jung wywróciła teatralnie oczami, jednak nie skomentowała zachowania przyjaciółki. Sama była kiedyś po uszy zakochana w jednym takim chłopaku i wiedziała z własnego doświadczenia, jak człowiek się wtedy zachowuje. Stan nieważkości towarzyszy niemalże na każdym kroku, a motyle w brzuchu delikatnie łaskoczą, gdy obiekt westchnień znajduje się w pobliżu. Eunji miała tylko cichą nadzieję, że jej młodsza przyjaciółka przy swoim chłopaku będzie zachowywała się nieco lepiej niż ona. Jung zawsze potrafiła się skompromitować, co wynikało głównie z faktu, że w porównaniu z innymi dziewczynami była mało kobieca. Nie chodzi o to, że była chłopczycą – co to, to nie, ale lubiła rzeczy, o których inne dziewczyny nawet by nie pomyślały. Właśnie jej zainteresowania często zrażały do niej chłopaków, którzy zapewne bali się, że Eunji będzie bardziej męska niż oni.
- A wiesz, co jest najlepsze? – Minah westchnęła głośno, gdy już skończyła wymieniać wszystkie zalety swojego chłopaka, pomijając oczywiście wady, choć pewnie taki ideał w ogóle ich nie miał. – Jeszcze nigdy nie całował się z dziewczyną – dokończyła, a Eunji o mały włos nie zadławiła się własną śliną.
Już miała powiedzieć, że to mało prawdopodobne, żeby student pierwszego roku jeszcze nigdy nie całował się z dziewczyną, ale nie miała sumienia burzyć jej idealnego wizerunku sympatii. Uśmiechnęła się więc jedynie i kiwnęła głową z uznaniem, dziękując w duchu, że dom przyjaciółki znajdował się niedaleko szkoły, dzięki czemu mogły zakończyć ten temat.
- Jutro mnie nie będzie, bo jadę z tatą do Busan. Ma tam jakieś sprawy do załatwienia, a ja przy okazji odwiedzę babcię – powiedziała Minah, otwierając furtkę. – Jakby Jaebum i spółka dalej podniecali się nowymi, to masz moje błogosławieństwo i możesz ich zabić – dodała, a potem pocałowała Eunji w policzek i ruszyła ku frontowym drzwiom. – Powodzenia, unnie! – krzyknęła jeszcze nim zniknęła w ciemnym holu.
Jung uśmiechnęła się pod nosem i wsunąwszy dłonie do kieszeni granatowej marynarki, ruszyła przed siebie. Z wielką niechęcią pozostawiła za sobą piękną willę przyjaciółki, której zawsze jej zazdrościła. Zresztą Minah miała dosłownie wszystko: idealną rodzinę, kochających ją rodziców, pieniądze, piękny dom, a teraz nawet i chłopaka. Bang żyła niemalże w idyllicznym świecie i Eunji bała się, że pewnego dnia, na szklanych ścianach tego świata pojawi się pęknięcie, a nieprzystosowana do życia dziewczyna nie będzie wiedziała, jak sobie z nim poradzić. Ale od czego są przyjaciele, którzy w najgorszych chwilach wyciągają rękę i rzucając wszystko, ruszają z pomocą?
Eunji przekręciła klucz w zamku i pchnęła lekko drzwi, nie chcąc uderzyć czekającego w wąskim przedpokoju Kakarotto. Na widok swojego ukochanego psa, dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, momentalnie zapominając o przykrościach, jakie spotkały ją tego dnia. Pogłaskała pupila za uszami, zsunęła ze stóp trampki i udała się do kuchni, gdzie czekała już na nią mama i przyjemna niespodzianka w postaci siedzącego przy stole Jungsoo.
- Nareszcie! Już zaczynaliśmy się o ciebie martwić – powiedziała przejęta Jihae, podnosząc się z krzesła. Podeszła do Eunji i sprawdziwszy, czy nic jej się nie stało, uśmiechnęła się promiennie i poprawiła jeszcze włosy dziewczyny. – Czekaliśmy na ciebie z kolacją, bo wiedziałam, że po całym dniu będziesz na pewno głodna.
- Czy ja kiedykolwiek nie byłam głodna? – zaśmiała się szatynka, siląc się na lekki uśmiech. Szybko umyła ręce i usiadła naprzeciwko Jungsoo, który tym razem postawił na nieco luźniejszy styl i pozbył się wreszcie tego sztywnego garnituru. – Wyglądasz inaczej – zauważyła, wpatrując się w mężczyznę. – Jakoś lepiej ci bez krawata.
- Dziwnie się bez niego czuję – stwierdził, posyłając dziewczynie promienny uśmiech. – Ale jest o wiele wygodniej i chyba przerzucę się na taki styl.
- Obawiam się, że twojemu szefowi się to nie spodoba – odezwała się rozbawiona Jihae, nakładając każdemu porcję przygotowanego przez nią jedzenia. – Eunji, jak minął ci dzień? Znów dali wam wycisk?
- Nie było tak źle. – Dziewczyna wzruszyła ramionami, nabierając łyżką sporą porcję ryżu. Wepchnęła ją sobie do buzi, a potem jeszcze dołożyła kawałek mięsa i zaczęła wszystko przeżuwać, robiąc przy tym zabawne miny. Tak, Eunji lubiła dobrze zjeść, co zapewne było jednym z powodów, przez które nie mogła znaleźć chłopaka. Zazwyczaj dziewczyny z jej towarzystwa zjadały niewielkie porcje, a przynajmniej takie się zdawały w porównaniu z tym, co jadła Eunji. Jej to jednak nie przeszkadzało. Lubiła jedzenie, uwielbiała kosztować nowe potrawy i dopóki nie rosła wszerz wszystko było okay. – W szkole pojawiły się nowe uczennice, więc było spore zamieszanie, ale pewnie za kilka dni każdy zapomni o tym, że ktokolwiek nowy do nas doszedł.
- Zawsze tak jest – odezwał się Jungsoo, podsuwając Eunji pod nos miskę z duszonymi warzywami. – Dzisiaj w wiadomościach znów mówili o tym mężczyźnie, który napada na kobiety. Eunji, nie powinnaś wracać po szkole sama do domu.
- Raczej ochroniarza mi nie załatwicie – zaśmiała się dziewczyna i wzruszyła ramionami. – Nie mam daleko do domu, więc nic mi się nie stanie.
- Ktoś może cię napaść nawet pod kamienicą – zauważyła Jihae, robiąc przy tym tak zbolałą minę, że Eunji od razu poczuła się winna całemu złu na świecie. – Może któryś z chłopaków będzie cię odprowadzał do domu? Sama mówiłaś ostatnio, że kończycie mniej więcej w tym samym czasie.
- Mamo, nie będę im zawracać głowy – wymruczała Eunji, odsuwając od siebie pustą miskę po ryżu. – Poza tym, kto chciałby mnie napaść? Chyba tylko jakiś desperat – dodała, a potem wstała od stołu i podziękowawszy za kolację, udała się do swojego pokoju.
Tylko jakiś desperat…

*

Wiem, że już dawno miał pojawić się ten rozdział, ale jakoś straciłam wenę do tego opowiadania, a nie chciałam później robić przerw między rozdziałami. Problem w tym, że wciąż kiepsko u mnie z weną, zwłaszcza teraz, gdy ledwo mogę siedzieć przy biurku przez te cholerne oparzenia na nogach. Na szczęście idzie ku lepszemu, więc mam nadzieję, że z dnia na dzień zbiorę się w sobie i będę dopisywać chociaż po trochu do rozpoczętego już 8 rozdziału LA. Szkoda mi tego opowiadania i tego czasu, który już poświęciłam na napisanie ponad 120 stron w wordzie. Liczę, że dam radę je dokończyć i znajdą się osoby, którym spodoba się to ff :) 
 Wiem też, że mam sporo zaległości na Waszych blogach. Staram się je nadrabiać, co idzie mi dość opornie, ale w końcu mi się uda :)
Kolejny rozdział pewnie w przyszłym tygodniu. Trzymajcie się :) 

8 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłaś <3 Biorę się za czytanie! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oficjalnie uwielbiam <3 Cieszę się, że dodajesz rozdziały opowiadania z chłopakami z Got7. Dopiero pierwszy rozdział, a już się jaram jak pochodnia ^^ Może dlatego, że lubię takie tematy? Szkoła, itp zawsze się sprawdzają :)
      Może zacznę od JB i reszty bandy, bo miałam niezły ubaw. Wystarczyło, że do ich szkoły doszła amerykanka, tym bardziej blondynka, a oni stracili głowę. Jaebum to już w ogóle oszalał. Nawet śmiał stwierdzić, że to naturalna blondynka, jaki pewny siebie XD Niestety dziewczyna dała mu wyraźnie kosza, gdzie on z tymi krótkimi nogami w ogóle startuje haha :D Ale skubany nawet nie śmie się poddać. Ciekawe, czy w końcu uda mu się poderwać Krystal.
      Eunji zazdrosna. Biedna, zawsze była w centrum uwagi wśród przyjaciół, a teraz oni zachwycają się amerykanką. W ogóle fajnie, że przyjaźni się z chłopakami.
      Jackson też nie ma łatwo. Jest popularny, ponieważ uprawia szermierkę, a przez to nie ma lekko na zajęciach. Często się spóźnia do szkoły, a jednak dzięki Eunji udało mu się dotrzeć do klasy przed dzwonkiem, bo dziewczyna zatrzymała nauczyciela ;)
      Opowiadanie mi się podoba, więc trzymam kciuki, byś je skończyła. Dużo weny i zdrowiej <3 Pozdrawiam ^^

      Usuń
  2. Zapowiada się naprawdę świetnie!~ Czekam na dalszy ciąg! Wybacz skromny komentarz, ale odliczam sekundy, aż mi odetną internet :<
    Pozdrawiam~ (^▽^)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowa dziewczyna, a taką furorę robi. No, jak widać jej to wcale nie przeszkadza. Taki typ, który lubi się podobać. hehe, no w sumie trudno jej się dziwić, jak jest ładna, to niech z tego korzysta, bo nie każda ma tak dobrze, hahaha. Jestem ciekawa, czy JB w końcu ją zdobędzie. Coś czuję, że łatwo się nie podda. Żeby tylko to się dla niego źle nie skończyło. Może ta nowa jest trochę denerwująca, ale to na razie pierwsze wrażenie. Potem się okaże, co z nią dalej. :D Jackson to ma ciężkie życie. Przed północą? Przecież jak on będzie tak od razu po szkole latał na treningi i wracał do domu o tak późnej porze, to zawali ten rok, a egzaminów na pewno nie zda. Jego ojciec powinien się nad tym zastanowić... A sam Jackson nie umie mu się postawić? No bo bez jaj, nie da się tak żyć. Zero czasu dla siebie, chociażby chwili spokoju.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobrze się zapowiada! Już wyczuwam dramowy styl, jest lekko i przyjemnie, a do tego ta szkoła. Hahaha :D To na siłę podnoszenie poziomu ocen, jest takie typowe dla tamtego kraju :D Na początku byłam skonsternowana, że się pojawiła jakaś Krystal. Po pierwsze, nie znoszę tego imienia, po drugie, pamiętałam, że ma tu występować Eunji, więc coś mi tu nie grało, ale potem skapnęłam się, że Hyerin ma twarz Eunji i wszystko zaczęło grać w mojej głowie. Na razie o samej Krystal zdania nie mam. Chociaż wydaje się ciut nadęta, to przecież jeszcze nie pokazała się jakoś wyraźnie, po za tym, że samce na nią lecą i to jak! Ale nic dziwnego! Amerykanka, blond włosy, kaukazka uroda :D Wszystko co odmienne i ładne kusi. Podoba mi się, że Eunji (Boże, Hyerim! Hyerim! A może Eunji naprawdę ma na imię Hyerin?) jest zazdrosna. Już mi się przejadły bohaterki, którym zawsze wszystko jedno, co kto o nich myśli. W prawdziwym życiu jest inaczej i polubiłam Hyerim za to, że jednak jej zależy na tym, żeby lubili ją chłopcy. Chyba, że to tylko tak w żartach. Zobaczymy, jaką ją stworzyłaś :P
    Chłopców pojawiło się tylu, że jeszcze składam do kupy kto tu jest kim. Jest Jackson, jest Jeabum, którego ciągle czytam jako "Jebut" i chyba jeszcze ktoś, ale nie kojarzę gościa. I jeszcze muszę zakodować kto tę szermierkę trenuje, bez sprawdzenia teksu się nie obejdzie. A, Jackosn! Tak mi się właśnie wydawało! Chłopcy na razie znali mi się jedno tło, są i robią zamieszanie, ale póki co, ciężko powiedzieć czym się od siebie różnią, dlatego będę z rozkoszą poznawać ich w dalszych rozdziałach.
    No i mam jakieś dziwne obawy wobec tego studenta. Może niesłusznie, ale skojarzyło mi się, że to on napada na te dziewczyny. Hahahaha, wiem, że to nie prawda, ale moja wyobraźnia jest chora :P Przepraszam.
    Dobra, skleciłam Ci cholernie nieskładny, chaotyczny komentarz, ale tak już mam. Cieszę się z Twojego powrotu i mam nadzieje, że w końcu zagościsz też u mnie :P
    Buziaki, Kochana! Nie daj się nodze i łap wenę! Po przeczytaniu tego rozdziału uzmysłowiłam sobie, jaka blogosfera bez Ciebie jest pusta, więc nie ma bata, musisz wrócić dla dobra narodu blogowego :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. jsajmfudskasiaskd Szybko kolejny ! :*
    mogła być zajrzeć i skomentować mój blog ? : http://reallyiloveyou.blogspot.com/
    była bym bardzo wdzięczna :D Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że zaczęłaś publikować to opowiadanie i trzymam kciuki za to, żebyś stopniowo wracała do zdrowia i odzyskiwała wenę :)
    Pierwszy rozdział, a tyle postaci, że musiałam mocno się skupić, by jako tako rozeznać się w sytuacji XD Póki co chyba najbardziej polubiłam Jacksona, nie wiem czemu, ale jakoś tak z miejsca przypadł mi do serca. Żal patrzeć, jak chłopak haruje jak wół, bo jego tatuś nie potrafi zrozumieć, że ma syna CZŁOWIEKA, a nie jakiegoś cyborga. Przydałaby mu się porządna przerwa od tych treningów, żeby mógł w spokoju zająć się nauką. Tu mu nie pozwalają rzucić szermierki, a z drugiej strony ganią za spóźnienia i niedbałość w nauce. Zdecydujcie się w końcu.
    Chyba zawsze jest tak, że pojawienie się nowej uczennicy/ucznia robi w szkole ogromną furorę. Nudne dni zlewają się w jedno, aż tu nagle pojawia się tak zwana "świeża krew", co chociaż na krótki czas ożywia zwykłą szkolną egzystencję. Problem w tym, że nie mam pojęcia, dlaczego Krystal wywołała takie ożywienie. To znaczy wiem, że jest ładna, ma krągłości tam gdzie powinna i tak dalej, ale wydała mi się wyjątkowo pusta i zarozumiała, co jakoś odruchowo mnie od niej odepchnęło. Nie przypadła mi do gustu totalnie, dlatego mam nadzieję, że zarówno Im Jaebum jak i pozostali chłopcy pójdą wkrótce po rozum do głowy. Może jak Krystal da im kosza kilka razy z rzędu to wreszcie odpuszczą.
    Ja na miejscu Hyerim też bym się wściekała, gdyby moi kumple nie zajmowali się niczym, tylko jakąś cycatą blondi z Ameryki. Powiedzmy sobie szczerze: w którą dziewczynę by to nie ugodziło? Wszystkie mamy jakieś tam poczucie własnej wartości, które na dodatek nietrudno obrazić. Jak na moje to Eunji zasługuje na większą uwagę, jest taka słodka, troskliwa i bystra, no kochana dziewczyna. Ją też bardzo polubiłam. Co się zaś tyczy tej jej przyjaciółki, to mam jakieś nieprzyjemne przeczucia w związku z tym studencikiem... Oby faktycznie okazał się taki idealny, jak Minah go maluje.
    Końcówka lekko mnie przeraziła. Wspomniany został jakiś facet, który napada na dziewczyny, a ostatnia linijka brzmi jak groźba... Obym się myliła :o
    Bądź co bądź zapowiada się naprawdę fajnie, czekam na rozdział drugi <3

    OdpowiedzUsuń