ROZDZIAŁ CZWARTY
Jedną z największych wad Youngjae
było spóźnialstwo. Nieważne czy wychodził z domu na kilka minut przed spotkaniem
czy nawet kilka godzin – i tak po drodze działo się coś, co sprawiało, że nie
docierał na czas. Tym razem nie było inaczej. Po wczorajszej wizycie w Arario, rano obudził się ledwo
nieprzytomny. Gdyby nie babcia i jej upartość, pewnie w ogóle nie wstałby z
łóżka. Mimo że niedziela była dniem wolnym od szkoły, Youngjae nie miał szans
spać do południa i odpoczywać, gdyż w ten dzień od kilku tygodni pobierał
lekcje śpiewu w szkole muzycznej. Pan Lee był od lat przyjacielem dziadka i
zgodził się uczyć Youngjae bez brania za to pieniędzy, doskonale zdając sobie
sprawę z tego, że rodzina Choi boryka się z problemami finansowymi.
Rodzice chłopaka od kilkunastu
miesięcy przebywali za granicą, chcąc zarobić pieniądze na utrzymanie domu i
zapewnienie synowi godnych warunków do życia. Pod ich nieobecność Youngjae
mieszkał w niewielkim domu z babcia i dziadkiem, wiodąc razem z nimi skromne
życie. Mimo to niczego mu nie brakowało i wcale nie zazdrościł innym luksusów,
w jakich się pławili. Czasami nawet wolałby nie dostać nowych ubrań, byleby
tylko rodzice mogli mieszkać razem z nim i dziadkami. Oni jednak byli innego
zdania i nie zamierzali wracać do Seulu dopóki nie dorobią się fortuny.
Zdyszany Youngjae wbiegł tylnym
wejściem do szkoły i pędem pognał do jednej z klas, gdzie zwykle uczył się z
panem Lee. Dyrektor placówki wiedział o ich lekcjach, ale nie miał zielonego
pojęcia, że są one zupełnie darmowe. Mężczyzna ten nie należał do zbyt
przyjemnych osób i chociaż na pierwszy rzut oka wydawał się być miły, to w
rzeczywistości był diabłem wcielonym, który tylko czeka na potknięcia innych,
by jeszcze wbić im nóż w plecy.
Youngjae nacisnął klamkę i pchnął
mocno drzwi, przekraczając próg klasy. Ku jego zdziwieniu w pomieszczeniu
nikogo nie było. Pan Lee nigdy się nie spóźniał i doskonale wiedział, że jego
uczeń do punktualnych nie należy, dlatego zawsze na niego czekał nawet i dwie
godziny, jeśli zaszła taka konieczność.
- Choi Youngjae – mruknął za
plecami chłopaka niewysoki i krępy mężczyzna. Mrużąc oczy, przyjrzał się
szatynowi, a kiedy ten odwrócił się do niego przodem, posłał mu szyderczy
uśmiech. – Zapewne zastanawiasz się, gdzie podział się twój wspaniałomyślny
nauczyciel? - Dyrektor podszedł do stojącego przy ścianie fortepianu i
przejechał palcem po klawiszach. – Pan Lee został zwolniony. Obawiam się, że
wczorajsze lekcje śpiewu były jego ostatnimi.
- Jak to zwolniony? – zapytał
zdezorientowany chłopak, mrugając pospiesznie powiekami. Przecież jeszcze
wczoraj rozmawiał z panem Lee i pytał, czy na pewno może przyjść po południu na
lekcję, a teraz dowiaduje się, że został zwolniony? – Coś się stało?
- Naraził szkołę na spore straty
finansowe – odpowiedział mężczyzna, opierając się dłonią o fortepian. – Nie
tobie jednemu dawał darmowe lekcje śpiewu. Nie zamierzał podporządkować się
panującym tutaj zasadom, więc musiałem go zwolnić. Oczywiście, jeśli chcesz, to
wciąż możesz się u nas uczyć. Szkoda byłoby stracić takiego ucznia, bo Lee
bardzo cię zachwalał.
- Um, dziękuję – rzucił speszony
chłopak i ukłonił się lekko. – Obawiam się jednak, że nie będę mógł dłużej
tutaj przychodzić – dodał cicho, uciekając wzrokiem gdzie popadnie.
Dyrektor zawsze go przerażał.
Nawet jeśli uśmiechał się od ucha do ucha, to było w tym coś dziwnie
niepokojącego, dlatego Youngjae za wszelką cenę starał się go unikać, nie chcąc
mu w jakikolwiek sposób podpaść.
- Szkoda. Jeśli zmienisz zdanie,
to wiesz, gdzie mnie szukać – powiedział mężczyzna i wyszedł z klasy, nie
zamykając za sobą drzwi.
Zrezygnowany Youngjae usiadł na
krześle i głośno westchnął, ukrywając twarz w dłoniach. Był zdruzgotany i
kompletnie nie wiedział, co ma zrobić. Nie chciał rezygnować z lekcji śpiewu,
gdyż właśnie z tym wiązał swoją przyszłość, ale nie mógł sobie pozwolić na
dalszą naukę.
Pierwszy raz od wyjazdu rodziców
do USA poczuł, że naprawdę potrzebuje zarobionych przez nich pieniędzy.
*
Minah była niesamowicie
podekscytowana możliwością przedstawienia Marka swojej paczce. Pomimo że
spotkanie z Eunji nie wyszło tak, jak planowała, to wiedziała, że tym razem
będzie inaczej. Jung przeważnie miała wrogie nastawienie do obcych osób, gdyż
wiele razy doznała bolesnego rozczarowania, kiedy dziewczyny ze szkoły w
perfidny sposób wykorzystywały ją do zbliżenia się do któregoś z chłopaków.
Minah nie miała takich problemów, ponieważ zwykle nie przesiadywała z nimi w
szkole, mając znacznie ciekawsze rzeczy do roboty. Prawda była taka, że gdyby
nie Eunji, Bang już dawno przestałaby się zadawać z tymi chłopakami. Znacznie
bardziej wolała przyjaźnić się z dziewczynami, bo tylko one potrafiły zrozumieć
jej problemy.
Gdy tylko dotarli nad rzekę,
gdzie zwykle odbywały się ich spotkania, Minah dostrzegła nagłą zmianę w
zachowaniu siedzącej na kocu Eunji. W sekundzie uśmiech zniknął z jej twarzy, a
na jego miejsce pojawił się dziwny grymas, jakby dziewczyna zaraz miała
zwymiotować. Minah nie wiedziała, czy było to spowodowane jedzenie, które
właśnie przeżuwała, czy może pojawieniem się Marka.
- Znowu on – mruknęła pod nosem
Jung, co nie umknęło uwadze siedzącego obok niej Jaebuma.
Czując na sobie wzrok
przyjaciela, spojrzała na niego kątem oka i wymusiła lekki uśmiech, próbując
nie okazywać tak oficjalnie niechęci do chłopaka Minah. Niestety nie pamiętała,
co takiego powiedziała Jaebumowi podczas imprezy w klubie. Być może wtedy nie
siliłaby się na udawanie, że Mark tak bardzo działa jej na nerwy.
- Jacksona nie będzie? – zapytała
Minah, nie dostrzegłszy nigdzie chłopaka.
- Mark ci nie wystarcza? –
wypaliła odruchowo Eunji i szybko spuściła wzrok na swoje dłonie, które
kurczowo zaciskały się na pałeczkach.
Minah puściła tę uwagę mimo uszu
i nie czekając na informację na temat Jacksona, przedstawiła wszystkim swojego
chłopaka. Jaebum i Jinyoung od razu zaczęli zadawać mu pełno pytań, ignorując
przy tym Minah, która za wszelką cenę chciała wtrącić się do ich rozmowy. Za
każdym razem zostawała uciszana przez Jaebuma, aż w końcu odpuściła dalsze
starania dołączenia do konwersacji i zajęła się podjadaniem ciastek z
kartonowego pudełka. Co chwilę zerkała na naburmuszoną Eunji, która wyglądała,
jakby siedziała tam za karę. Przecież nikt jej nie zmuszał do przyjścia nad
rzekę. Minah uprzedziła wszystkich, że przyjdzie z Markiem, więc dlaczego Jung
tak się zachowywała? Bang miała nadzieję, że podczas kolejnego spotkania jej
przyjaciółka będzie nieco łagodniej nastawiona do szatyna, ale najwyraźniej
Eunji wciąż coś nie pasowało. Cóż, Minah nie zamierzała rezygnować z Marka
tylko dlatego, że Jung strzelała jakieś fochy i zachowywała się w tak dziecinny
sposób.
Youngjae ciągle milczał, co było
do niego niepodobne, gdyż zwykle buzia mu się nie zamykała. Tym razem siedział
na uboczu i jedynie sporadycznie rzucał jakieś uwagi odnośnie rozmowy
chłopaków. Nie był w nastroju do prowadzenia wesołych konwersacji. Przyszedł
nad rzekę tylko dlatego, że Minah tak bardzo nalegała. Najchętniej wróciłby do
domu i położył się do łóżka, by móc zapomnieć o przykrości, jaka spotkała go
tego dnia.
Hyerim natomiast była w swoim
świecie, mając w poważaniu przyjaciół. Jaebum i Jinyoung trajkotali z nowym
kolegą o jego studiach, wymieniając się z nim poglądami na temat ekonomii, co
Eunji w ogóle nie interesowało. Minah wyjadała ciasta z pudełka, a Youngjae
kompletnie był odcięty od rzeczywistości. Po zachowaniu młodszego przyjaciela
Jung domyśliła się, że musiało stać się coś poważnego, gdyż zwykle był on duszą
towarzystwa i lubił poznawać nowe osoby.
- Idzie nasza gwiazda! –
powiedział rozbawiony Jaebum, tym samym wyrywając Eunji z letargu.
Uniosła głowę i spod opadającej
na oczy grzywki spojrzała na zmierzającego ku nim Jacksona. Na widok ubranego
na czarno chłopaka poczuła dziwny uścisk w gardle. Mimo że na imprezie
przesadziła z alkoholem, doskonale pamiętała ich taniec. Zażenowana spuściła
wzrok na swoje dłonie, mając ogromną ochotę zapaść się pod ziemię. Na dodatek
Jackson usiadł obok niej, jednak słowem się nie odezwał. Czyżby podczas imprezy
powiedziała coś, czego nie zdołała zapamiętać i teraz Wang był na nią obrażony?
Jeszcze tego by brakowało.
- Jackson też ćwiczy akrobatykę –
powiedziała słodkim głosem Minah, opierając głowę na ramieniu swojego chłopaka.
– Do tego uprawia szermierkę.
- I ziemniaki na farmie – dodała
pod nosem Eunji, jednak zrobiła to dość głośno, by reszta mogła to usłyszeć.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Nawet
Jackson parsknął śmiechem i spojrzał rozbawionym wzrokiem na siedzącą obok
szatynkę. Może wcale nie był zły? Może to Eunji była już przewrażliwiona na
punkcie tego chłopaka i relacji jakie panowały między nimi?
- Pamiętacie, że w przyszłą
sobotę są zawody? – odezwał się Jaebum, a wszyscy, jak jeden mąż, przewrócili
teatralnie oczami, mając dość ciągłego przypominania o tym.
- Nie dajesz nam zapomnieć,
Jaebumie – zaśmiała się Eunji, uśmiechając się ironicznie do przyjaciela, który
w taki sam sposób odwzajemnił gest, mrużąc przy tym groźnie oczy. – Coś czuję,
że ten tydzień będzie ciężki.
- Ach, sprawdzian z historii? –
westchnął ciężko Jinyoung, a pozostali trzecioklasiści kiwnęli na zgodę
głowami. – Kim pewnie dowali taki pytania, że się nie pozbieramy. Wiecie może,
jak to będzie wyglądać?
- Stary mówił, że wszystkie
trzecie klasy będą pisać na sali gimnastycznej, bo nie chce mu się robić
osobnych sprawdzianów – powiedział Jackson, na co Eunji wydała z siebie
przeciągły jęk niezadowolenia, odchylając się przy tym przez co straciła
równowagę i upadła miękko na plecy. – Może on nas tylko tak straszy? – spytał z
nadzieją Jackson, zerkając przez ramię na leżącą na kocu szatynkę.
- Wątpię. Kim jest okropny i na
pewno będzie chciał nas udupić. W najlepszym wypadku pokaże nam, że jesteśmy
beznadziejni i nic nie umiemy – stwierdził Jaebum i wzruszył obojętnie
ramionami. – Ale może nie mówmy już o szkole – dodał szybko, bojąc się, że
przez ten przykry temat każdemu zaraz popsuje się humor.
- Jestem na tak. – Minah kiwnęła
głową na zgodę i wtuliła się w ramię siedzącego obok Marka. – Jinyoung,
znalazłeś już opiekunkę dla Junho?
- Jeszcze nie, ale jestem na
dobrej drodze – odpowiedział i posłał Jaebumowi wymowne spojrzenie, uśmiechając
się przy tym pod nosem.
Bang wolała nie wnikać w
szczegóły, domyślając się, że tych dwóch ma jakąś tajemnicę przed pozostałymi,
co wcale by jej nie zdziwiło, gdyż Jaebum i Jinyoung byli sobie bardzo bliscy i
nieraz można było odnieść wrażenie, iż są dla siebie niczym bracia. Minah zna
ich od gimnazjum i chyba jeszcze nigdy nie widziała ich skłóconych. Fakt,
czasami sprzeczali się o jakieś błahostki, jednak szybko dochodzili do
porozumienia. Z nią i Eunji było zresztą podobnie. Traktowały się, jak siostry
i tak samo, jak każde siostry kłóciły się o głupoty, a potem przepraszały się i
wszystko wracało do normy.
Minah nie dopuszczała do siebie
myśli, że między nimi mogłoby się kiedykolwiek coś popsuć. Nawet jeśli czasami
działały sobie na nerwy, to koniec końców nie umiały bez siebie żyć.
A przynajmniej Minah nie
potrafiła żyć bez Eunji. Jung pewnie dałaby sobie bez niej radę. W końcu miała
po swojej stronie oddanych przyjaciół, którzy w razie potrzeby gotowi są
wskoczyć za nią w ogień. Bang często zazdrościła Eunji tych chłopaków, gdyż
sama nie była pewna, czy Eunji byłaby w stanie poświęcić dla niej tak wiele.
- Zbieramy się? – zapytał nagle
Jaebum, podnosząc się z koca.
Jinyoung spojrzał na wyświetlacz
swojego telefonu i skinął głową na zgodę.
- Co? Już idziecie? – Eunji
poderwała się do pozycji siedzącej, patrząc smutnym wzrokiem na zbierających
swoje rzeczy chłopaków. – Ty też idziesz? – zwróciła się do Jacksona, który
poprawiał właśnie obwiązaną wokół bioder czarną koszulę.
- Tak, idę z Jaebumem i
Jinyoungiem – odpowiedział i zdjął z głowy czapkę, tylko po to, by przeczesać
palcami włosy i znów ją założyć tym razem daszkiem do tyłu. – Chyba że mam
zostać? – spytał z tym głupawym uśmieszkiem, poruszając przy tym zabawnie
brwiami.
- Chyba po to, żeby działać mi na
nerwy – odburknęła Eunji, posyłając brunetowi mordercze spojrzenie.
Jacksonowi momentalnie zrzedła
mina i nie chcąc dać dziewczynie satysfakcji z tego, że uraziła go tymi
słowami, odwrócił się do niej plecami. Eunji uśmiechnęła się triumfalnie i
zadarła dumnie głowę, wiedząc doskonale, że kolejny raz udało jej się utrzeć
temu chłopakowi nosa.
*
Minah wcale nie pomyliła się,
kiedy pomyślała, że Jaebum i Jinyoung ukrywają coś przed resztą przyjaciół. Nie
wiedziała tylko, że Jackson także jest wtajemniczony i tak naprawdę to on był
pomysłodawcą całego tego przedsięwzięcia. Park chciał jak najszybciej znaleźć
opiekunkę dla Junho, gdyż pani Hayoung powoli traciła do niego cierpliwość i
już ostatnio zapowiedziała, że nie będzie się więcej zajmować bratem Jinyounga.
Najwidoczniej chłopiec musiał dać jej nieźle popalić, gdyż zazwyczaj kobieta
miała ogromne pokłady cierpliwości do dzieci i chętnie się nimi zajmowała.
Gdy Jinyoung powiedział o swoim
problemie przyjaciołom, Jackson i Jaebum od razu zaproponowali pomoc w
znalezieniu opiekunki. Park niestety nie zdawał sobie sprawy z tego, że chłopcy
urządzą w jego domu casting, chcąc znaleźć idealną dziewczynę, która podoła wyjątkowo
ruchliwemu Junho. Mimo że z początku pomysł ten wydawał mu się być
irracjonalny, to po jakimś czasie Jinyoungowi zaczęło się to podobać.
Oczywiście nie obeszło się bez żałosnych tekstów Jacksona i Jaebuma, którzy
przy każdej okazji flirtowali z dziewczynami i od niektórych nawet brali numery
telefonów, planując się z nimi później umówić.
Kiedy w przestronnym salonie
pojawiła się kolejna dziewczyna, Jackson uśmiechnął się do niej zawadiacko, co
chyba nieco ją speszyło, gdyż momentalnie odwróciła wzrok w przeciwną stronę,
starając się ukryć wpełzające na jej policzki urocze rumieńce. Wang dał
kuksańca siedzącemu obok Jaebumowi i posłał mu wymowne spojrzenie, poruszając
przy tym zabawnie brwiami.
Jinyoung odebrał od dziewczyny
teczkę z CV i zaczął je dokładnie przeglądać. W żadnym punkcie nie było
wspomniane o tym, czy już wcześniej zajmowała się małymi dziećmi, więc chłopak
wątpił w to, by była idealną opiekunką dla jego młodszego brata.
- Pracowałaś wcześniej jako
opiekunka? – zapytał w końcu, tym samym przerywając panującą w pomieszczeniu
ciszę.
- Nie, ale to chyba nic trudnego,
prawda? – Dziewczyna uśmiechnęła się nerwowo, poprawiając przy tym długie
włosy, które luźno opadły na jej biust, co oczywiście nie umknęło uwadze
Jacksona.
- O ile dziecko nie ma ADHD –
odezwał się pod nosem Jaebum, za co oberwał z łokcia od Jinyounga.
- To żart. Mój brat nie cierpi na
ADHD – sprostował szybko Park, nie chcąc jeszcze bardziej straszyć już i tak
przerażonej całą tą sytuacją dziewczyny. – Mimo to martwi mnie twój brak
doświadczenia w zajmowaniu się dziećmi. W tej sytuacji będę musiał ci
podziękować – powiedział, choć wcale nie przyszło mu to z łatwością.
Dziewczyna zabrała swoją teczkę i
ukłoniwszy się nisko, wyszła z salonu, a potem z domu, nie omieszkując trzasnąć
za sobą drzwiami. Jinyoung otworzył szeroko oczy ze zdziwienia i spojrzał na
rozbawionych całą tą sytuacją przyjaciół.
- Czemu ją spławiłeś? – spytał
oburzony Jaebum, któremu wciąż było mało ładnych dziewczyn i nadal szukał
miłosnych przygód, pomimo że udało mu się już znaleźć swój ideał. – Taka
śliczna dziewczyna, a ty dałeś jej kosza.
- Przypominam ci, mój drogi
przyjacielu, że szukamy opiekunki dla Junho, a nie dziewczyny dla mnie –
zaśmiał się Jinyoung, a gdy rozbrzmiał dzwonek, wstał z krzesła i udał się do
przedpokoju. Z rozmachem otworzył drzwi i nagle zamarł porażony niezwykłą urodą
stojącej na ganku dziewczyny. – Witam – rzucił po dłuższej chwili i ukłonił się
nisko, wpuszczając szatynkę do środka.
- Dobrze trafiłam? – zapytała,
rozglądając się po przedpokoju. – To „casting” na opiekunkę do dzieci?
- Jednego dziecka i tak, dobrze
trafiłaś – odpowiedział Jinyoung, nie mogąc powstrzymać się przed uśmiechaniem
do dziewczyny. – Zapraszam do salonu – dodał, wskazując dłonią wejście do
dużego pokoju.
Szatynka zdjęła w przedpokoju
buty i udała się do odpowiedniego pomieszczenia, gdzie Jackson i Jaebum
wymieniali się numerami telefonów wcześniejszych kandydatek, komentując przy
tym ich wygląd. Wang w pewnym momencie spojrzał w stronę drzwi i trącił łokciem
Jaebuma.
- Napijesz się czegoś? – zapytał
niespodziewanie Jinyoung, choć wcześniej żadnej dziewczynie tego nie
proponował.
- Nie, dziękuję – odpowiedziała
szatynka, uśmiechając się lekko. – Och, nie przedstawiłam się jeszcze. Nazywam
się Lee Yejin – dodała, wyciągając do bruneta dłoń, którą ten natychmiast
uścisnął, lekko się kłaniając. – Zwykle nie chodzę na tego typu rozmowy o
pracę, ale kiedy moja przyjaciółka pokazała mi ulotkę, postanowiłam
zaryzykować.
- Niezmiernie się z tego powodu
cieszymy – odezwał się Jackson, siląc się na uwodzicielski ton głosu, co jego
przyjaciołom wydało się niezwykle zabawne i parsknęli śmiechem. Speszony Wang
odchrząknął głośno, próbując ukryć zażenowanie. – Masz jakieś doświadczenie w
opiekowaniu się dziećmi?
Jaebum zasłonił usta dłonią, by
znów się nie zaśmiać. Bał się, że ich dziwne zachowanie spłoszy Yejin, a
wydawała się być naprawdę sympatyczną dziewczyną. Jako jedyna nie wyglądała,
jak spłoszona łania i nie kuliła się ze strachu na krześle. Biła od niej pewność
siebie, a przyjazny uśmiech nawet na sekundę nie schodził z jej twarzy.
- Tak. Sama mam dwójkę młodszego
rodzeństwa – odpowiedziała dziewczyna, zerkając na siadającego obok chłopaków
Jinyounga. – Mogę poznać wasze imiona?
- Oczywiście! – Park podniósł się
z krzesła i drążącą dłonią wskazał siedzącego obok bruneta. – To jest Jackson,
a to Jaebum. Ja jestem Jinyoung.
Cała trójka ukłoniła się nisko i
usiadła z powrotem na swoich miejscach. Park był tak bardzo zauroczony
dziewczyną, że z ledwością trafił na krzesło, prawie z niego spadając. Nerwowo
poprawił grzywkę i odchrząknął cicho.
- Jesteś pierwszą dziewczyną,
która ma jakiekolwiek doświadczenie w opiekowaniu się dziećmi – stwierdził
Jaebum, zerkając kątem oka na wyraźnie zdenerwowanego Jinyounga, co wydało mu
się niezmiernie zabawne i znów z ledwością powstrzymał się przed parsknięciem
śmiechem. – Pracowałaś już jako opiekunka?
- Tak. Kilka razy zajmowała się
dziećmi sąsiadów i znajomych. – Yejin wyjęła z teczki swoje CV i położyła je na
stoliku, przy którym siedzieli „jurorzy”. – Do tego studiuję pedagogikę, więc
mam pojęcie o tym, jak zajmować się małymi dziećmi.
- Imponujące – westchnął
zaskoczony Jackson, który spodziewał się kolejnej sieroty nie umiejącej nawet
zabawić małego dziecka, by nie zanudziło się na śmierć. – Jinyoung, co ty na
to? – zwrócił się do przyjaciela, jednak ten był tak bardzo zaaferowany
dziewczyną, że nie mógł skupić się na niczym innym. – Chyba zaniemówił z
wrażenia.
- W takim razie odezwiemy się do
ciebie, jednak wydaje nam się, że masz największe szanse dostać tę pracę –
powiedział Jaebum, chcąc oszczędzić Jinyoungowi dalszego upokarzania się w
oczach dziewczyny. – Odprowadzę cię do drzwi – zaproponował, wstając z krzesła.
Yejin ukłoniła się lekko i podążyła za Jaebumem do przedpokoju. – Dzięki, że
przyszłaś. Pogadam z Jinyoungiem, żebyś to ty została opiekunką Junho.
- Dzięki, JB. Naprawdę potrzebuję
tej pracy – westchnęła cicho dziewczyna i na pożegnanie pocałowała chłopaka w
policzek, po czym wyszła z domu.
- Co ja tutaj widziałem! –
wykrzyknął rozbawiony Jackson i zacmokał wesoło. – Znałeś ją wcześniej?
- Tak. Poznaliśmy się kiedyś w
klubie – przyznał Jaebum, zerkając do salonu, by upewnić się, że Jinyoung ich
nie słyszy. Park w dalszym ciągu tkwił w swoim własnym świecie zapewne biorąc
już ślub z Yejin. – Potem parę razy się spotkaliśmy, ale kontakt jakoś nam się
urwał. Kiedy Jinyoung wyskoczył z tą opiekunką dla Junho skojarzyłem, jak Yejin
opowiadała mi kiedyś o tym, że opiekuje się dziećmi sąsiadów. Wydawała mi się
być idealną kandydatką. Zresztą na tle pozostałych dziewczyn wypadła naprawdę
dobrze – stwierdził zadowolony ze swojego niecnego planu.
- Ale to, co powiedziała o
studiach i całej reszcie, to prawda?
- Oczywiście, że tak. – Jaebum
wywrócił teatralnie oczami i poklepał Jacksona po ramieniu. – Nie jestem głupi
i nie pozwoliłbym się zajmować małym Junho jakiejś przypadkowej dziewczynie,
która ma zero doświadczenia w opiekowaniu się dziećmi. W końcu sam jest dla
mnie, jak młodszy brat.
- Urocze – parsknął Wang i razem
z JB wszedł do salonu.
*
Hyerim denerwowała się, jak przed
jakimś ważnym egzaminem. Wciąż nie do końca rozumiała, dlaczego Sueji tak
bardzo nalegała, że przyszła na jej urodziny. W dodatku Jung nie miała
zielonego pojęcia, co powinna kupić dziewczynie jako prezent, gdyż w ogóle nie
wiedziała, co lubi i czym się interesuje. Próbowała nawet podpytać Jaebuma i
Jinyounga, ale oni byli tak bardzo zapatrzeni w czubki własnych nosów, że nie
umieli odpowiedzieć na tak proste pytanie. Eunji, mimo że sama nie
przywiązywała zbytniej uwagi do ludzi ze swojej klasy, wiedziała, co
poniektórzy z nich lubią. Okazanie choć znikomego zainteresowania innym
naprawdę nie bolało, a w przyszłości mogło nawet pomóc, gdy niespodziewanie
dostawało się zaproszenie na czyjeś urodziny.
Jung postawiła na neutralny
prezent i kupiła zestaw zapachowych świec, mając nadzieję, że nie skompromituje
się przez to w oczach Sueji. Najbardziej jednak martwiła się tym, że pomyliła
dni spotkania albo przyszła o złej porze, gdyż pod kręgielnią, gdzie mieli się
wszyscy spotkać, nikogo prócz niej nie było. Z tylnej kieszeni spodni wyjęła
komórkę i kolejny raz odczytała wiadomość od Sueji, chcąc się upewnić, czy to
na pewno w tym dniu miały się spotkać.
- Cześć! – przywitała się wesoło
brunetka, zatrzymując się naprzeciwko wpatrzonej w telefon Eunji. – Cieszę się,
że przyszłaś.
- Bałam się, że pomyliłam dni, bo
nikogo prócz mnie tutaj nie było – powiedziała Jung i podała dziewczynie
prezent. – Wszystkiego najlepszego. Nie wiedziałam, co ci kupić, więc mam
nadzieję, że choć trochę trafiłam z prezentem.
- Nie musiałaś kupować mi
prezentu – stwierdziła Sueji, jednak mimo wszystko cieszyła się jak małe
dziecko z otrzymanego podarunku. – Chodźmy. Zarezerwowałam tor na osiemnastą –
dodała i złapawszy Eunji za przedramię, pociągnęła ją w stronę wejścia do
budynku.
- Nie czekamy na pozostałych? –
zapytała zaskoczona Jung, oglądając się za siebie, by sprawdzić, czy ktoś
jeszcze nie doszedł.
Widząc pustą przestrzeń, zaczęła
się poważnie zastanawiać nad prawdziwym powodem otrzymania zaproszenia na
urodziny Sueji. A co jeśli dziewczyna była seryjną morderczynią i podstępem
zwabiła Eunji do kręgielni, by w najmniej oczekiwanym momencie ją zabić? Albo
co gorsza była wspólniczką tego psychopaty, który napadał na młode dziewczyny!
- Tak właściwie to zaprosiłam
tylko ciebie – odpowiedziała po chwili Bae i zatrzymała się przed jedną z kas.
- Jak to tylko mnie? – Eunji nie
kryła zdziwienia. Dodatkowo wyobraźnia zaczęła działać na zwiększonych obrotach
i dziewczyna bez problemu tworzyła coraz to mroczniejsze scenariusze, w których
zostaje brutalnie zamordowana przez uroczą Sueji. – Tylko mnie? – powtórzyła,
wciąż niedowierzając.
- Tak – zaśmiała się Bae i
spojrzała rozbawionym wzrokiem na Jung. – Jaki masz numer buta?
- Bu… buta? – wydukała Eunji,
dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że kasjer czeka na jej odpowiedź,
chcąc wydać odpowiednie obuwie. – Trzydzieści osiem.
Stojący za ladą chłopak podał
dziewczynom buty i życząc udanej zabawy, uśmiechnął się firmowo. Eunji kiwnęła
jedynie głową, będąc wciąż w zbyt dużym szoku, by móc cokolwiek powiedzieć. Na
oślep podążyła za Sueji i usiadła obok niej na niskiej ławce, by zmienić
obuwie.
- Dlaczego tylko mnie zaprosiłaś?
– odezwała się w końcu, zerkając nieśmiało na Sueji.
- Bo wydajesz się być fajną osobą
– odpowiedziała po chwili namysłu dziewczyna i wzruszyła beztrosko ramionami. –
Skoro ktoś tak wybredny, jak Jaebum się z tobą przyjaźni…
- Czyli jednak chodzi o JB? –
Eunji nie kryła rozczarowania i złości. Poderwała się z ławeczki i spojrzała z
góry na Bae, niemalże mordując ją wzrokiem. – Trzeba było już wtedy powiedzieć,
że chodzi o tego kretyna. Oszczędziłybyśmy sobie tej szopki! – wybuchła
niespodziewanie gniewem, mając już serdecznie dość bycia wykorzystywaną przez
innych.
- Nie, nie, nie! – Sueji również
wstała z ławki i pospiesznie złapała Jung za rękę, by ta nie zdążyła uciec. –
Nie chodzi o Jaebuma. Po prostu widzę, że nie przyjaźni się on z żadną inną
dziewczyną, więc stwierdziłam, że musisz być… wyjątkowa.
- Ja i wyjątkowa? – parsknęła
Hyerim, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Nie jestem wyjątkowa. JB także nie
jest wyjątkowy. To kretyn, tak samo, jak Jinyoung, Jackson czy Youngjae, choć
on z całej czwórki jest najnormalniejszy. Uwierz, że w gimnazjum to były takie
sieroty, że nikt nie zwracał na nich uwagi – zaśmiała się cicho i usiadła z
powrotem na ławce, zakładając w końcu buty do kręgli. – Przepraszam za ten
wybuch. Po prostu mam już dość, że co chwilę zagaduje do mnie jakaś dziewczyna
i chce numer któregoś z chłopaków.
- Doskonale cię rozumiem. Sama
pewnie też bym miała tego dość i każdą osobę podejrzewałabym o niecne zamiary –
stwierdziła Sueji i wyciągnęła do szatynki rękę. – Chodźmy. Czas ucieka, a chcę
dzisiaj pograć w kręgle. Byłaś już tutaj kiedyś?
- Raz przyszłam tutaj z
chłopakami. – Eunji przerzuciła przez ramię torebkę i podążyła za Sueji. –
Skończyło się to wybitym palcem Jinyounga i zwichniętą kostką Youngjae. Potem
omijaliśmy to miejsce z daleka.
- Wiesz, muszę przyznać, że
zazdroszczę ci takich przyjaciół – powiedziała Bae, wprawiając swoją
towarzyszkę w osłupienie. – Widać, że jesteście ze sobą bardzo zżyci i jeden za
drugim wskoczyłby w ogień. Zawsze myślałam, że takie coś można spotkać jedynie
w filmach. Jak długo się z nimi znasz?
- Z Youngjae znam się od dziecka,
bo nasze mamy są przyjaciółkami i praktycznie razem się wychowywaliśmy. Jaebuma
i Jinyounga poznałam w podstawówce. Chodziliśmy do jednej klasy. A Jacksona
poznaliśmy w gimnazjum, kiedy przeprowadził się z Hong Kongu.
- Jesteście parą, prawda? – Sueji
sięgnęła po kulę i podeszła bliżej toru, przez co nie mogła dostrzec zdziwionej
miny szatynki. Kiedy kula zbiła wszystkie kręgle, zadowolona klasnęła w dłonie
i odwróciła się przodem do Eunji. – Ty i Jackson jesteście parą, tak? –
powtórzyła, myśląc, że dziewczyna wcześniej nie usłyszała pytania.
- Nie! W życiu! – zaprzeczyła
natychmiast Jung i zaśmiała się nerwowo. – Skąd ci to przyszło do głowy?
- Po prostu ciągle widzę was
razem. – Bae wzruszyła ramionami i gestem ręki zaprosiła towarzyszkę do gry. –
Wiem, że z pozostałymi też przesiadujesz, ale jakoś z Jacksonem… Nie wiem, jak
to wyjaśnić… - Zrobiła zamyślona minę, podając Eunji kulę. – O, jest między
wami chemia i to widać gołym okiem.
- Ja jakoś nie widzę – mruknęła
pod nosem Jung, przymierzając się do rzucenia kuli. Niestety nie była tak
dobra, jak Bae i strąciła jedynie cztery kręgle. – Jackson i ja… Cóż,
przyjaźnimy się, ale nic poza tym.
- Jesteś pewna? – Suzy
uśmiechnęła się pod nosem, jednak zaraz spoważniała, widząc mordercze
spojrzenie szatynki.
Eunji westchnęła cicho i
odwróciła się plecami do Bae, nie chcąc, by ta zobaczyła widniejące na jej
policzkach rumieńce. Zdecydowanie musiała się bardziej pilnować w towarzystwie
Jacksona.
*
Jackson po cichu wszedł do
pogrążonego w ciszy domu, mając cichą nadzieję, iż ojciec znów siedzi w swoim
gabinecie i tym samym uniknie z nim konfrontacji. Przez spotkanie zapoznawcze z
Markiem, a potem całe to zamieszanie z szukaniem opiekunki dla Junho, odpuścił
sobie tego dnia trening. Napisał wiadomość trenerowi, że źle się czuje i nie
pojawi się w szkole. Wiedział, że Minho zapewne doniósł już o tym jego ojcu,
dlatego wolał go unikać aż do następnego dnia. Pan Wang szybko się złościł, ale
i równie szybko się uspokajał – najważniejsze było przeczekać najgorszy czas.
- Gdzie się szlajałeś przez cały
dzień? – zapytał surowym głosem mężczyzna, niespodziewanie wychodząc z salonu.
Spojrzał bacznym wzrokiem na swojego syna, który za wszelką cenę starał się nie
dać po sobie poznać, że choć trochę się boi. Mimo że z zewnątrz udawał
twardziela i nic go nie ruszało, to w środku cały drżał i kulił się ze strachu.
Jackson nikogo się nie bał: mógł stawić czoło dwumetrowemu pakerowi w klubie,
mógł pobić się ze zgrają pijanych imprezowiczów, jednak ojciec wzbudzał w nim
tak skrajne emocje, iż na jego widok momentalnie pokorniał i miał ochotę stać
się niewidzialnym. – Jeszcze niedawno narzekałeś, że nie masz czasu na naukę i
musisz zrezygnować z treningów, a gdy masz wolny dzień włóczysz się z kumplami
i marnujesz czas. Minho dzwonił i powiedział, że dzisiaj nie pojawiłeś się na
treningu.
- Chciałem spędzić czas z
przyjaciółmi – powiedział spokojnie Jackson, chcąc jak najszybciej zakończyć tę
rozmowę i pójść do siebie. – Ostatnio nie miałem dla nich czasu…
- I dzisiaj zmarnowałeś tyle
godzin na tych ludzi? – Mężczyzna pokręcił głową z dezaprobatą i westchnął
ciężko. – Nic tylko same rozczarowania.
- Wybacz, że jestem dla ciebie
jedynie rozczarowaniem. – Jackson przełknął nerwowo ślinę i zdjął z głowy
czapkę. Drżącą dłonią przeczesał rozmierzwione włosy i ponownie ukrył je pod
czarnym nakryciem, przesuwając daszek do tyłu, jak to zwykle miał w zwyczaju
robić. – Staram się, jak mogę. Wypruwam sobie żyły, byleby tylko choć w połowie
sprostać twoim wymaganiom, a ty jeszcze narzekasz? Co z ciebie za ojciec?
- Coś ty powiedział? –
Zdenerwowany Wang złapał syna za poły skórzanej kurtki i mocno nim potrząsnął.
Spojrzał chłopakowi prosto w zaszklone oczy, wciąż nie dowierzając w to, co
przed chwilą usłyszał. – Jesteś taki sam, jak twoja matka. Robię dla was
wszystko, a i tak nie macie do mnie za grosz szacunku. Nie tak cię wychowałem.
- Bo w ogóle mnie nie
wychowywałeś – zauważył Jackson i jednym szarpnięciem oswobodził kurtkę z
silnego uścisku dłoni ojca. – Czasami żałuję, że to nie ty zginąłeś w tamtym
wypadku – dodał ciszej, a potem wyszedł z domu, trzaskając za sobą drzwiami.
Chciało mu się płakać. Pierwszy
raz od wielu lat odczuł potrzebę wyrzucenia z siebie tych wszystkich
negatywnych emocji, które gromadził przez tak długi czas. Nie zamierzał się
jednak rozklejać. Był facetem, a oni przecież nie płaczą. Przynajmniej według
jego ojca.
Jackson był tak bardzo
roztrzęsiony po kłótni z ojcem, że nie skupiał się nawet na tym, gdzie idzie.
Szedł przed siebie, chcąc znaleźć się jak najdalej od tego przeklętego miejsca,
w którym każdego dnia przeżywał piekło. Osoby nieznające Jacksona uważały, że prowadzi
idealne życie i nie ma na co narzekać. Niestety w miejscu, które dla nastolatka
powinno być azylem i bezpieczną przystanią, codziennie przeżywał katusze.
Jackson doskonale pamiętał każdą kłótnię rodziców, krzyki ojca i to, jak nieraz
podniósł rękę na mamę, gdy ta odważyła się mu postawić. Chłopak, pomimo że był
mały i niewiele mógł zrobić, zawsze stawał w jej obronie, przez co nieraz sam
dostał od ojca w twarz. Później przez kilka dni nie chodził do szkoły, by
nauczyciele nie widzieli spuchniętego policzka czy podbitego oka.
Widząc z oddali siedzącą na murku
szatynkę, przyspieszył kroku i gdy tylko znalazł się obok niej, wstrzymał na
chwilę oddech, by do końca się nie rozkleić.
- Aigoo, Jackson! – krzyknęła przestraszona Eunji, łapiąc się za lewą
pierś. Przyjrzała się dokładnie chłopakowi i zmarszczyła czoło. – Co się stało?
Płakałeś? – zapytała zaskoczona, wpatrując się w jego załzawione oczy.
- Co? – Wang dotknął
zarumienionych policzków i pokręcił energicznie głową. – No coś ty! Przecież
faceci nie płaczą – parsknął sztucznym śmiechem, siadając na murku obok
dziewczyny. – Pewnie coś mi wpadło do oka albo mam na coś alergię.
- Może na mnie? – zaśmiała się
Jung, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu biegającego po trawie Kakarotto. –
Co ty tutaj w ogóle robisz? Myślałam, że siedzisz dalej z JB i Jinyoungiem.
- Zrobiłem swoje, więc
postanowiłem wrócić do domu, ale…
- Ale? – Eunji przyjrzała się
bacznie brunetowi i trąciła go łokciem w żebra, bez problemu domyślając się, że
coś złego się stało. – Jackson, mów, co się stało.
- Pokłóciłem się z ojcem –
powiedział w końcu i podkulił nogi pod brodę, obejmując je ramionami. – Miał
pretensje, że spotkałem się z wami zamiast pójść na trening. Nie miałem dzisiaj
sił na to. Ojciec nie rozumie, że czasem też muszę odpocząć.
- Przykro mi – szepnęła dziewczyna
i poklepała bruneta przyjaźnie po ramieniu. – Zobaczysz, że szybko mu minie.
Sam mówiłeś, że nawet po największych kłótniach w końcu dochodziliście do
porozumienia.
- Tym razem tak łatwo nie będzie
– westchnął ciężko i zdjął czapkę, zawieszając ją na jednym kolanie. Przeczesał
palcami włosy i zerknął na Eunji, która niczym zahipnotyzowana przyglądała mu
się, nie mrugając przy tym powiekami. Jackson uśmiechnął się lekko i dał
dziewczynie pstryczka w nos. – Nie patrz się tak na mnie, bo się jeszcze zakochasz.
- Jeszcze czego – prychnęła,
odwracając szybko głowę w przeciwną stronę. Gwizdnięciem przywołała do siebie
Kakarotto i znów rzuciła mu piłkę. – Czemu myślisz, że tym razem tak szybko mu
złość nie przejdzie?
- Bo powiedziałem, że wolałbym,
żeby to on zginął w tamtym wypadku. – Jackson ściszył głos niemalże do szeptu,
jednak Eunji doskonale usłyszała każde słowo, co zawdzięczała zapewne temu, że
chłopak siedział wyjątkowo blisko niej. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę z
tego, że ciągle stykają się ramionami. – Wiesz, co mnie najbardziej przeraża?
Nie to, że ojciec pewnie ma mnie teraz za kompletne zero i pakuje moje rzeczy,
żeby je wywalić na ulicę. Przeraża mnie to, że wcale nie żałuję tych słów. Mama
Jinyounga nie zasłużyła na śmierć.
- Jackson… - Eunji kompletnie nie
wiedziała, co powiedzieć i jak się zachować, dlatego na chwilę zamilkła.
Wpatrywała się załzawionymi oczami w bruneta, aż w końcu popchnięta przez jakąś
niewidzialną siłę przytuliła się do jego ramienia, ukrywając twarz w materiale
skórzanej kurtki. – Wiem, że nie zasłużyła na śmierć, ale twój ojciec także na
nią nie zasługuje.
- Jak możesz tak mówić po tym,
jak cię traktował za każdym razem, gdy do mnie przychodziłaś?
- Po prostu wierzę w to, że
gdzieś w głębi jego duszy kryje się choć odrobina człowieczeństwa i mimo
wszystko twój ojciec jest dobrą osobą. – Eunji posłała Jacksonowi lekki uśmiech
i palcem dzióbnęła go w policzek. Nienawidziła, gdy Wang był smutny.
Najbardziej cierpiała, widząc go pozbawionego tego pięknego uśmiechu, który
sprawiał, że jej serce biło szybciej. – Poza tym to twój ojciec i kocha cię.
Może tego nie pokazuje na co dzień, jednak jesteś dla niego najważniejszy.
Jackson odwrócił twarz ku
szatynce i posłał jej smutny uśmiech, nawet nie próbując powstrzymywać gromadzących
się w jego oczach łez. Było mu cholernie źle i powoli przestawał panować nad
emocjami, które brały nad nim górę.
- Aigoo – jęknęła rozczulona Eunji, widząc gromadzące się w oczach
bruneta łzy. Kiedy jedna z nich stoczyła się po jego bladym policzku,
dziewczyna objęła go ramionami i mocno do siebie przytuliła. – Wszystko się
ułoży. Jackson, jesteś najtwardszym chłopakiem, jakiego spotkałam w całym swoim
życiu. Musisz tylko przeczekać burzę, bo po niej na pewno wyjdzie słońce –
wyszeptała mu na ucho, gładząc dłonią drżące plecy bruneta. – A teraz chodźmy
do mnie. Mama jest na randce z Junsoo, więc mam wolną chatę.
- Jesteś pewna? – zapytał
Jackson, odsuwając się od szatynki. Szybko starł z policzka pojedyncze łezki i
spojrzał uważnie na przyjaciółkę, która ochoczo pokiwała głową i podniosła się
z ziemi. – Dzięki – dodał, uśmiechając się lekko.
Wang wstał z murku, jednak zrobił
to zbyt szybko i nagle zrobiło mu się czarno przed oczami. Zatoczył się
niebezpiecznie do tyłu i gdyby nie refleks Eunji, która w porę złapała go za
rękę, wylądowałby w rzece. Dziewczyna odruchowo przyciągnęła bruneta do siebie,
przez co znaleźli się niebezpiecznie blisko, prawie stykając się nosami.
- Często ci się takie coś zdarza?
– zapytała, odsuwając się od Jacksona.
- Cóż mogę poradzić na to, że
kompletnie zawróciłaś mi w głowie? – zaśmiał się Wang, unikając odpowiedzi.
Widząc litościwe spojrzenie przyjaciółki, wywrócił oczami i wzruszył obojętnie
ramionami. – Czasami… Ostatnio częściej, ale to przez zmęczenie. Dzisiaj trochę
odpocząłem, więc pewnie jutro już będzie dobrze.
- Jeśli jeszcze raz zobaczę coś
takiego, to sama zaprowadzę cię do lekarza. Zrozumiano? – Eunji dzióbnęła
Jacksona palcem w tors i zmrużyła groźnie oczy.
Wang kiwnął głową na zgodę i
podążył za przyjaciółką, która przywołała do siebie zdyszanego Kakarotto i
przypięła do jego obroży smycz. Droga do jej mieszkania minęła im na
komentowaniu Marka. Jackson co prawda nie miał okazji dłużej z nim porozmawiać,
jednak wydawał mu się być w porządku chłopakiem. Brunet dostrzegł także zmianę
w zachowaniu Eunji, kiedy wspomniał, że Mark pasuje do Minah i razem tworzą
uroczą parę. To dało Jacksonowi do zrozumienia, że jej także wpadł w oko ten
chłopak, a to wcale mu się nie podobało.
- Zjesz coś? – zapytała Eunji,
gdy weszli do pogrążonego w ciemnościach mieszkania. – Zresztą i tak coś
przygotuję, bo umieram z głodu – dodała, nim Jackson zdołał odpowiedzieć. –
Chodź do kuchni.
- Już nie pamiętam, kiedy ostatni
raz u ciebie byłem – przyznał chłopak, podążając za Jung do kuchni. Po drodze
parę razy potknął się o kręcącego się przy nim Kakarotto, który najwyraźniej nie
mógł uwierzyć, że odwiedził ich Wang we własnej osobie.
- No cóż, nie pływam w luksusie,
więc nie będę cię do siebie zapraszać – powiedziała rozbawiona Eunji,
nakładając na talerze przygotowane przez jej mamę jedzenie. – Za kiepskie
warunki na przyjmowanie reprezentanta Korei w szermierce.
Jackson wywrócił teatralnie
oczami i pogłaskał Kakarotto za uszami, gdyż ten przez cały czas domagał się od
niego jakiejkolwiek uwagi.
- Dziwię się, że cię jeszcze
pamięta. – Eunji postawiła talerze na stole i zacmokała na swojego pupila,
który od razu nastawił uszy i rozdziawił pysk, jakby chciał się uśmiechnąć. –
Moje maleństwo – mruknęła rozczulona dziewczyna, przytulając do siebie psa.
- Już nie takie maleństwo –
zauważył rozbawiony Jackson, przypominając sobie, jak kilka miesięcy wcześniej
sprezentował Eunji na urodziny maleńkiego samojeda. Kakarotto wyglądał wtedy,
jak ulepiona ze śniegu kulka, którą można zmieścić w jednej dłoni. Teraz pewnie
Jung miała trudności z podniesieniem swojego „maleństwa”. – Idziemy do ciebie?
- Kto to widział, żeby chłopak
sam wpraszał się dziewczynie do sypialni? – Oburzona Eunji założyła ręce na
biuście i uniosła dumnie głowę, udając obrażoną.
- Widzisz tutaj jakąś dziewczynę?
– Jackson uśmiechnął się zadziornie, za co oberwał od dziewczyny po głowie. –
Przecież żartowałem! – dodał szybko, unikając kolejnych ciosów.
- Chodź – mruknęła rozbawiona i
skinęła głową na drzwi swojej sypialni. – Nie sprzątałam, więc…
Kiedy otworzyła drzwi na oścież,
Jackson zajrzał do środka i parsknął głośnym śmiechem, widząc panujący tam
chaos. Nie przypuszczał, że jedna osoba i to w dodatku dziewczyna może mieć w
swoim pokoju tak wielki bałagan.
- Jak ci nie pasuje, to możesz
posiedzieć na korytarzu – powiedziała zirytowana, kolejny raz uderzając
Jacksona z otwartej dłoni w tył głowy.
- Przecież nic nie mówię.
- Ale się śmiejesz – burknęła pod
nosem i zrzuciła z łóżka wszystkie rzeczy, by zrobić miejsce na siedzenie. –
Proszę. Od razu ładniej, prawda? Nie patrz na podłogę – dodała, uśmiechając się
szeroko. Usiadła na łóżku i dłonią poklepała miejsce obok siebie, zachęcając
Jacksona do dołączenia do niej.
- Nie wiem, jak ty to robisz, ale
przy tobie w mgnieniu oka odzyskuję dobry humor – powiedział Jackson,
nabierając pałeczkami sporą ilość posklejanego ryżu. Wepchnął ją sobie do buzi,
a potem dołożył jeszcze trochę marynowanych warzyw. – Dzięki za dzisiaj.
- Nie ma sprawy. Od tego są
przyjaciele. – Eunji uśmiechnęła się lekko i sama zabrała się za swoją porcję
kolacji. – Raz ja ciebie pocieszam, raz ty mnie. Taka już jest rola przyjaciół.
Jackson kiwnął głową na zgodę i rozejrzał
się po pokoju. Ostatni raz był w nim kilka miesięcy temu, ale niewiele się w
nim zmieniło. Na ciemnofioletowych ścianach w dalszym ciągu wisiało kilka
plakatów ulubionych zespołów Eunji. Największy oczywiście przedstawiał Beast, a
obok głowy Yong Junhyunga narysowane było czerwone serduszko. Jackson zaśmiał
się pod nosem, co na szczęście umknęło uwadze Jung, która zajęta była jedzeniem
ryżu z warzywami. Wang przeniósł spojrzenie na segment i nagle otworzył szeroko
oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
- Nadal masz to zdjęcie? –
zapytał zaskoczony, wstając z łóżka. Podszedł do segmentu i wziął do ręki ramkę
z fotografią, która przedstawiała jego i Eunji tulących się do siebie podczas
jednego z wypadów nad rzekę.
- Oczywiście. Czemu miałabym go
nie mieć? – Jung wzruszyła beztrosko ramionami, grzebiąc pałeczkami w misce,
przez co nie mogła zobaczyć wyginających się w szerokim uśmiechu ust Jacksona.
– Lubię to zdjęcie. Poza tym ładnie na nim wyszłam – dodała i posłała
chłopakowi ironiczny uśmieszek.
- Nawet bardzo ładnie –
przemknęło Jacksonowi przez myśl, gdy odkładał ramkę na miejsce.
Usiadł z powrotem na łóżku i
cicho westchnął. Eunji skończyła właśnie jeść i teraz zajęta była przeglądaniem
Twittera na telefonie. Jackson dopiero wtedy poczuł, jak bardzo jest zmęczony.
Mimo że tego dnia nie miał treningu, to i tak nie brakowało mu atrakcji.
Najpierw spotkanie nad rzeką, potem casting na opiekunkę dla Junho, a na koniec
ostra kłótnia z ojcem i wizyta w mieszkaniu Eunji. Gdyby pominąć awanturę, to
mógłby ten dzień uznać za bardzo udany.
Hyerim była tak bardzo skupiona
na czytaniu wiadomości od znajomych z Twittera, że nie zauważyła nawet, jak
Jackson zasnął. Dopiero kiedy jego głowa bezwładnie opadła na jej ramię,
zdezorientowana spojrzała na czarną czuprynę chłopaka i uśmiechnęła się do
samej siebie.
- Musiałeś być naprawdę zmęczony
– stwierdziła cicho, powoli wysuwając się spod Jacksona.
Ostrożnie ułożyła chłopaka na
łóżku i przykryła kocem, by nie zmarzł, gdyż w pokoju panował chłód, a on po
wejściu do mieszkania zdjął kurtkę. Eunji odgarnęła z czoła Jacksona kosmyki
ciemnych włosów i sama położyła się obok niego, chcąc jeszcze poczytać na
telefonie najnowsze rozdziały pisanych przez fanki opowiadań o ulubionych
zespołach Eunji.
Ambitne plany nadrobienia
zaległości legły szybko w gruzach. Już po przeczytaniu kilku linijek tekstu
dziewczyna poczuła ogromne zmęczenie i znużenie. Zgasiła więc telefon i
odłożyła go na szafkę, a sama ułożyła się wygodniej na łóżku i przymknęła
powieki, dając nareszcie odpocząć oczom, które niemiłosiernie piekły od
ciągłego wpatrywania się w jasny ekran.
Jung odwróciła się na bok i
spojrzała na śpiącego w najlepsze Jacksona. Miała nadzieję, że mama spędzi tę
noc u Junsoo, bo inaczej chłopak będzie musiał wracać do siebie, a Eunji
chciała oszczędzić mu spotkania ze wściekłym ojcem. Wolała, żeby został tę noc
u niej i przeczekał najgorsze. Może nazajutrz pan Wang będzie nieco
spokojniejszy albo chociaż minie mu ochota zabicia syna za to, co powiedział
podczas ostrej wymiany zdań.
- Prawdziwy mężczyzna nie boi się
łez – wyszeptała, przejeżdżając opuszkami palców po bladych policzkach
chłopaka. – Zobaczysz, że wszystko się ułoży. Będzie ciężko. Doskonale o tym
wiesz, ale ja zawsze będę stała murem za tobą. Nie pozwolę cię nikomu
skrzywdzić. Obiecuję.
Biedny Youngjae... Tak strasznie mi go szkoda. Zawsze tak jest, że jak znajdzie się ktoś zdolny i chętny do nauki, znajdzie się osoba, która może pokrzyżować wszystkie plany. Casting na opiekunkę wydał mi się zabawny. To przez Jacksona oczywiście. Jakby inaczej. :D W realu Wang jest naprawdę dowcipny i to mi się w nim podoba. Nie wiem dlaczego, ale zazwyczaj wybieram sobie biasów ze względu na ich styl bycia. No ale dosyć o tym. W sumie Jaebum miał świetny plan, który na pewno pomoże zarówno bratu Jr jak i samemu chłopakowi. Kolejny romans? :> Jeszcze chciałam wtrącić pomiędzy wierszami, że uwielbiam tutejsze opisy! Są genialne. No... Co do urodzin Sueji - matko! Też pomyślałam, że jest mordercą. Na szczęście nie jest, uff. Z drugiej strony morderczyni uczęszczająca do szkoły to dość nietypowe. Ostatnia sytuacja w domu Eunji była niesamowicie sprzyjająca. If you know what I mean. :> Dziewczyna pięknie podsumowała rozdział. Ogromnie kibicuję jej i Jacksonowi. Mam nadzieję, że on poukłada sobie życie, a ojciec mu wybaczy. Chociaż to co mu powiedział, serio było dosyć mocne. Chyba bym się nie odważyła nigdy na takie słowa, ale wiadomo, że człowiek pod wpływem emocji robi różne rzeczy.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w pisaniu! Hwaiting! :D
Wcale się nie dziwię, że Jackson nie żałował ostrych słów, które powiedział ojcu. Ja bym czuła satysfakcje, która jeszcze by pewnie wzrosła, gdybym wiedziała, że na jego ojcu zrobiło to jakiekolwiek wrażenie inne niż jeszcze większe zdenerwowanie na syna. Ale tutaj nie można powiedzieć, że jego to zraniło. Nie cierpię rodziców którzy traktują w ten sposób swoje dzieci, to jest straszne ;/ Youngjae też mi szkoda, a ten dyrektor to drań. Narażał szkołe na straty finansowe... ale, że pomagał młodym ludziom nie oczekując za to nic, to jakoś chyba umknęło. Kasa najważniejsza <3 Cieszę się, że Jackson został na noc u Eunji <3 kibicuję im ^^ wcale się nie dziwie, że Suzy pomyślała, że są parą, bo z boku to naprawdę tak wygląda xd i jest to w moim mniemaniu niesamowicie słodkie *.* czego nie moge powtórzyć w przypadku Minah. Tutaj jest za dużo cukru xd bliższa jest mi Jung mimo wszystko ;D Odbiegając trochę od Love Affairs, fajnie, że w większości opowiadań jest Eunji. Strasznie ją lubiłam w Trot Lovers (moja pierwsza drama ^^)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie opowiadania na Twoim blogu, zostały mi jedynie jeszcze one-shoty, więc teraz się wypowiem na temat poszczególnych serii. Ekhm. Werbel proszę, czy coś.
Pierwszym opowiadaniem za jakie się wzięłam było "How to love [...]" Cierpiałam na straszny niedobór opowiadań hetero o k-popie, sensownych i dobrze napisanych warto dodać, a tego w internecie ze świecą szukać. Tak więc kilka ich się wypaliło, ale ja swoją perełkę znalazłam właśnie tutaj ^^ Pochłonęłam wszystko w swoim stylu, czyli zapomnając o tym, że noc jest przeznaczona do spania, a nie czytania. Chen, Chen, Chen <3 Dopiero czytając HTL przyjrzałam się bliżej EXO, ich muzyce i im samym. Tak właśnie, przepadłam z kretesem ostatecznie wyznając swoją miłość do tej dwunastki, teraz niestety już tylko dziesiątki, ale jakoś nie dociera to jeszcze do mnie więc dla mnie nadal jest ich 12 i zawsze tak będzie, nie ważne kto opuści zespół. Ale wróćmy do opowiadania.
Eunji jest genialna i jak czytałam o niej to cisnęło mi się na usta tylko: żywe złoto. Opiekuńczy Suho był wspaniały i nie dało się go nie kochać xd TaoHun. Hmm, zawsze trafiłam na hunhana i wydawało mi się, ze to jest właśnie ten idealny paring, ale gdy czytałam TaoHuna zmieniłam zdanie, a hunhan musiał zejść z piedestało ustępując miejsca mojemu nowemu otp <3 tylko tutaj byłam trochę skołowana. Raz w rozdziale pisało, że to Tao jest starszy, a pare linijek później starszy był Sehun, więc do tej pory nie mam wyjaśnienia tej zagadki. Uwielbiam Krisa i szkoda mi, że został zraniony. Przepraszam Oppa, ale TaoHun wygrał <3 Ale i tutaj się skończyło szczęśliwie ^^ Kris świetnie pasuje do Suho ;D Yookyung miałam ochotę rozwalić głowę jak arbuza. Lay'a mi zdradzać! No co za głupie dziewcze -.- Dobrze, że oddała mu dziecko. Ogólnie to opowiadanie łamało moje serce, by zaraz ponownie je poskładać do kupy i niedługo później znowu je łamać. Rozpad związku Eunji i Chena - złamane, Sehun pogodził się z Tao - lizanie ran, serducho z pęknięciami ale się trzyma, Sehun zrywa z Tao i później jeszcze go odtrąca - serce znowu w rozsypce, za to na otarcie łez Eunji i Chen wracają do siebie. Także amplituda emocji wahała się na krawędzi. W drugiej części było więcej wątków yaoi, a ja przyswoiłam sobie zupełnie przedstawione paringi. Baekhyun & Chanyeol <3 LUHAN & KAI <33333! no i oczywiście Suho i Kris ;D
Cudowne, wspaniałe, lekkie, przyjemne opowiadanie w którym każdym znajdzie coś dla siebie ^^
Drugim opowiadaniem było "Dark side of the moon"
UsuńLuhan & Kai <3 Jezu jestem w niebie <3
To historia trzymała mnie w napięciu do ostatniego zdania, a gdy ostatnie zdanie poznałam był niedosyt. Ja chcę więcej.
Niesamowita fabuła, świetni bohaterowie. Wątek z Szatanem był bardzo emocjonujący, zwłaszcza, że ilekroć padało imie czarnego wilka atmosfera gęstniała. No i oczywiście choroba Luhana. To wszysko skaładało się na to, że nie byłam w stanie się oderwać od czytania. Aaaaa! I był JongKey <33333 Za to kolejny dużyyy plus. Cieszyłam się jak małe dziecko, gdy Kai wyjechał razem z Lu <3 Serducho odżyło!
Trzecim pochłoniętym przeze mnie tekstem było "You are my destiny" i tutaj też się cieszę, że Park nie odpuścił i poleciał z Byunem <3
Dobra, kończe, bo właśnie gdy próbowałam dodać ten komentarz w całości, okazało się, że blogspot jednak jakieś limity co do długości komentarzy posiada, więc dodaje go w dwóch częściach xd Czekam na kolejne rozdziały ^^
Wierna czytelniczka ~ misanthropy
Muszę na początku pochwalić szablon! Śliczny jest, bardzo lubię takie kolory :D
OdpowiedzUsuńZainteresowało mnie, że Youngjae uczy się śpiewu, nawet zaczęłam mu w tym gorąco kibicować, a tu takie przykre zakończenie tej historii... Pan Lee sprawiał wrażenie bardzo dobrego nauczyciela, jak widać za dobrego, skoro nie potrafił nikomu odmówić możliwości nauki, nawet jeśli ktoś nie miał pieniędzy na lekcje. Wielka szkoda, ale mam nadzieję, że Youngjae jeszcze będzie mógł powrócić do tego zajęcia.
Nie wiem czemu, ale coraz mniej lubię Minah. Wydaje mi się jakaś taka płytka i za bardzo roztrzepana, aż dziw, że Hyerim tak się z nią przyjaźni. Na dodatek jest teraz zupełnie zapatrzona w tego całego Marka. Mimo tej antypatii nie zamierzam nie skrytykować Eunji - jeśli jej w ogóle zależy na Minah, powinna trochę grzeczniej odnosić się do jej chłopaka. Szkoda rozluźniać przyjaźń przez jakiegoś tam chłopaka, to wręcz głupie.
Właściwie ten casting na opiekunkę dla małego Junho to całkiem dobry pomysł XD Co prawda Jackson i Jaebum zrobili sobie z tego prywatne wyboru miss, ale jak widać Jinyoungowi udało się wypatrzyć idealną kandydatkę... Nie tylko na opiekunkę :D A tak serio, to Yejin faktycznie wypadła świetnie, nadaje się do tej pracy, dlatego najpewniej ją dostanie. Ciekawe, jak się sprawdzi.
Sueji totalnie mnie zaskoczyła :o Byłam przekonana, że zorganizowała jakąś wielką domówkę, mimo że utrzymywała, iż impreza urodzinowa będzie skromna... W każdym razie: spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, że zaproszona została tylko Eunji. Serio Bae nie ma innych znajomych, z którymi chciałaby uczcić ten dzień? Rozumiem jej zainteresowanie względem Hyerim, mimo to wydało mi się dziwne, że postanowiła spędzić urodziny tylko i wyłącznie w towarzystwie obcej osoby. Może to okrutne, ale po tak krótkim czasie uważam Sueji za lepszy materiał na przyjaciółkę niż Minah, sorry not sorry.
Nie mam już słów na ojca Jacksona, naprawdę ;;;; Ten facet jest kompletnie niereformowalny. Chociaż uważam, że chłopak przesadził z tymi słowami o wypadku, nie dziwi mnie, że w emocjach powiedział coś takiego. Pan Wang paskudnie się zachowuje w stosunku do niego, więc jak syn ma go kochać, a zwłaszcza szanować? Miałam nadzieję, że po tej paskudnej awanturze Jackson jakimś cudem wyląduje z Eunji i stało się! Fakt, iż to do niej zwraca się z problemami świadczy wybitnie o tym, że liczy się z jej zdaniem i pragnie jej wsparcia. Poza tym jest wyraźnie zazdrosny o Marka. Podobało mi się, że Jung wysłuchała chłopaka, pocieszyła go i po prostu zatroszczyła się o to, by miał lepszy humor, co też zresztą podziałało. I jeszcze zasnął w jej pokoju, awww. Nie mogę się doczekać, aż między tym dwojgiem coś się wydarzy, uwielbiam ich.
Rozdział świetny, czekam na ciąg dalszy <3
Ta dziewczyna jest dziwna... Nie mogła od razu powiedzieć Eunji, że chce się z nią zakolegować? Albo po prostu pogadać z nią podczas przerwy, potem kolejnej... znajomość jakoś by się rozwinęła. Czemu wymyśliła bajeczkę o urodzinach? Może bała się odrzucenia. Heh, ale Eunji przyda się koleżanka, tym bardziej, że obecna ma nowe zajęcie, w postaci chłopaka, więc pewnie będą miały mniej czasu dla siebie. Heeh... Jinyoung znalazł opiekunkę dla braciszka. No brawo, ahha. Fajny był ten casting. Mam nadzieję, że ta dziewczyna się sprawdzi i nie będzie musiał szukać nikogo nowego. ;d Jackson ma prze... lallalala.... no, ale z takim ojcem, to nic dziwnego, jednak przesadził, mówiąc, że to on powinien zginąć w wypadku.No bez przesady, ale czy naprawdę by tego chciał? Ech... Może jednak jego ojciec przemyśli swoje zachowanie po usłyszeniu takich słów od syna. No, ale chyba nie powinnam się łudzić, ech.
OdpowiedzUsuńNo to wymyślili. Pomysł z castingiem był naprawdę dobry haha. Zamiast szukać odpowiedniej opiekunki, to Jackson i Jb zajmowali się dziewczynami, a później wymieniali się numerami telefonów. Dopiero pojawienie się ładnej dziewczyny z odpowiednimi kwalifikacjami zwróciło uwagę Jinyoung'a. Jestem pewna, że to właśnie ją zatrudni xD
OdpowiedzUsuńDziewczyna, która zaprosiła Eunji na urodziny.. Po co tak kombinowała? Nie mogła od razu powiedzieć, że chce się zaprzyjaźnić z Eunji? Chociaż Eunji to trudny przypadek i już na nią nakrzyczała, że zaprosiła ją tylko wyłącznie ze względu na JB. Haha.
Spotkanie nad rzeką.. Eunji nie szczędziła odzywek w stosunku do Mark'a. Dobrze, że jej przyjaciółka jak na razie to znosi, bo jak wspominała jeszcze nigdy się nie pokłóciły i Eunji była jej najlepszą przyjaciółką, na którą zawsze mogła liczyć.
Eunji i Jackson *_* Od początku ich uwielbiam i mocno kibicuje. Przecież widać tą chemię! Moment, gdy go pocieszała.. ^^ No i mam nadzieję, że Jackson jest tylko osłabiony, stąd te objawy omdlenia. Że to nic innego...
Współczuje chłopakowi, bo jego ojciec nie należy do zbyt wyrozumiałych. Jackson jednak trochę przesadził, mówiąc, że szkoda, iż to nie on zginął. Wiem, że po prostu nie mógł dłużej tego w sobie dusić i wybuchł, no ale.. Eh. Czasami lepiej ugryźć się w język.
Niesamowity rozdział <3 Czekam na nowość, Weny! ;*
Haha, te chłopaki to nigdy nie przestaną mnie zadziwiać! Jak ja ich kocham <3 Dziewczyny i jeszcze raz dziewczyny im w głowie. Ten casting i sam pomysł z nim związany totalnie mnie rozwalił! <3
OdpowiedzUsuńI wciąż nie wiem z kim będzie Eunji... Jackson? Mark? W sumie obaj na swój sposób mi się podobają! Będzie miała dziewczyna nie lada wybór, o ile w ogóle zechce wybierać ^^
Te urodziny jakieś dziwne wyszły. Nie mam zaufania do tej dziewczyny :D
Acha! I mam nadzieje, że nie szykujesz dla Jacksona jakiejś poważnej choroby!
Pozdrawiam! :*