ROZDZIAŁ SZÓSTY
Jackson ścisnął w dłoni wiszący
na jego szyi srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie znaku nieskończoności i
wziąwszy głęboki wdech, wyszedł za swoim trenerem na halę, gdzie na rozpoczęcie
eliminacji do międzymiastowych zawodów czekało już kilkunastu zawodników. Wang
ustawił się w szeregu i mrużąc oczy, rozejrzał się po trybunach. Nigdzie nie
dostrzegł swoich rodziców, co wcale go nie zdziwiło. Nawet jeśli po cichu
liczył, że może chociaż mama zdecyduje się tym razem mu kibicować, to podświadomie
wiedział, że są to jedynie płonne nadzieje. Mimo to Jacksonowi zrobiło się
niesamowicie smutno, choć na zewnątrz starał się tego nie okazywać i ukrywał
wszelkie negatywne emocje pod firmowym uśmiechem.
Gdy spiker przedstawił go
zgromadzonej publiczności, wystąpił przed szereg i ukłonił się nisko. W tym
momencie do uszu chłopaka dobiegły przeraźliwe okrzyki siedzących na trybunach
osób. Jackson uniósł głowę i rozejrzawszy się dookoła, zatrzymał wzrok na
swoich przyjaciołach, którzy skandowali jego imię, podskakując pośród
zażenowanych ich zachowaniem starszych ludzi. Wang zaśmiał się pod nosem i
wrócił do szeregu, nie chcąc przeciągać dłużej przedstawiania zawodników.
Jackson już nawet nie skupiał się
na tym, co mówi spiker. Wcale nie obchodziło go to, jak nazywają się jego
konkurenci. Większość i tak znał z poprzednich zawodów, a z pozostałymi nie
zamierzał utrzymywać kontaktu, dlatego ich imiona były mu obojętne. Znacznie
bardziej interesujące dla Jacksona było wpatrywanie się w koszulkę, którą miała
na sobie Eunji. Widząc widniejący na przedzie czarny napis „JACKSON WANG #1”,
chłopak uśmiechnął się promiennie, momentalnie zapominając o przykrym
rozczarowaniu z powodu braku obecności rodziców. Najważniejsze było to, że miał
wsparcie przyjaciół, a przede wszystkim Eunji.
*
Hyerim siedziała, jak na szpilkach.
Uważnie śledziła każdy ruch Jacksona, który dostał się do finału i teraz
walczył o reprezentowanie Seulu w międzymiastowych zawodach. Później czekało go
kilka tygodni ciężkich treningów i jeśli uda mu się wygrać także kolejne zawody
– w co nikt nie wątpił – to weźmie udział w mistrzostwach świata. Eunji
wierzyła w swojego przyjaciela i wiedziała, że ten da z siebie wszystko, byleby
tylko osiągnąć cel.
Jackson zdawał się być w o wiele
lepszej formie niż kilka dni temu. Przynajmniej takie Jung odniosła wrażenie,
gdy zobaczyła go podczas przedstawiania zawodników. Dziewczyna miała nadzieję,
że to nie była tylko gra ze strony przyjaciela i jego stan naprawdę się
poprawił. Na samo wspomnienie o tym, jak tamtego wieczoru prawie wpadł do
rzeki, bo zakręciło mu się w głowie, przechodziły ją dreszcze. Mimo jej próśb i
gróźb, Jackson i tak nie zamierzał zwolnić tempa, co chwilę urywając się z
lekcji, by pójść na trening. Eunji obawiała się nie tylko o zdrowie przyjaciela,
ale także o zbliżające się końcowe egzaminy. Wiedziała, że jeśli Jackson nie
przysiądzie do nauki i nie poświęci jej więcej czasu, to zawali testy, a
przecież od nich tak wiele zależało.
Jung poderwała się z ławeczki,
gdy Jackson zdobył ostatni punkt, tym samym wygrywając zawody. W pierwszej
chwili myślała, że się przewidziała, jednak okrzyki radości przyjaciół
uświadomiły ją, że Wang naprawdę zdobył pierwsze miejsce, tym samym
kwalifikując się do międzymiastowych zawodów.
- On wygrał! – wrzasnęła
podekscytowana, podskakując i klaszcząc w dłonie. Czując napływające do oczu
łzy, rzuciła się na szyję stojącemu obok Jaebumowi, który także nie krył
radości i nawet on był wyraźnie wzruszony zwycięstwem Jacksona. – On wygrał! –
powtórzyła, wciąż nie dowierzając w to, co stało się chwilę wcześniej.
- No wiem! – parsknął Im,
odsuwając od siebie dziewczynę. Dał jej pstryczka w nos, a potem rzucił się na
Jinyounga i Youngjae, którzy wciąż wykrzykiwali imię zwycięzcy, w ogóle nie
przejmując się innymi ludźmi.
Eunji pomachała do Jacksona,
który kłaniał się co chwilę publiczności, jednak to nie przeszkodziło mu w
odmachaniu dziewczynie. Posłał jej przy tym promienny uśmiech i podszedł w
końcu do czekającego na niego trenera. Pierwszy raz od bardzo dawna Jung widziała
Jacksona tak szczęśliwego. Widać było, jak bardzo ważne były dla niego te
zawody i jak wielką ulgę poczuł, gdy ogłoszono jego zwycięstwo.
W pewnym momencie wzrok Eunji
zatrzymał się na wiszącym na jednej ze ścian cyfrowym zegarze. Na widok godziny
otworzyła szeroko oczy i zamarła w bezruchu. Przez to podekscytowanie
całkowicie zapomniała o korepetycjach z Markiem. Miała niewiele ponad dziesięć
minut, by dostać się na drugi koniec miasta. Wiedziała, że to graniczy z cudem,
jednak póki co nie chciała informować chłopaka o swoim możliwym spóźnieniu, bo
być może uda jej się mimo wszystko dotrzeć na czas.
- Muszę lecieć! – krzyknęła,
patrząc smutnym wzrokiem na przyjaciół. – Pogratulujcie Jacksonowi ode mnie i
powiedźcie mu, że zobaczymy się na przedstawieniu Junho!
- Idziesz na korepetycje? –
zapytał Jaebum, na co Eunji kiwnęła głową, robiąc przy tym niemrawą minę. –
Powodzenia i nie spóźnij się na przedstawienie.
Jung pożegnała się z chłopakami i
przepraszając głośno, zaczęła przeciskać się między ławkami w stronę wyjścia.
Przed opuszczeniem hali obejrzała się jeszcze za siebie i posłała Jacksonowi
promienny uśmiech, jednak tym razem chłopak go nie odwzajemnił i szybko
odwrócił głowę w przeciwną stronę. Eunji wiedziała, że swoim wyjściem
zdenerwowała Jacksona. Miała tylko nadzieję, że złość szybko mu minie i
wieczorem będą mogli uczcić jego zwycięstwo.
Jung w ostatniej chwili zdążyła
dobiec na przystanek i wsiąść do autobusu, którym miała dostać się do
dzielnicy, gdzie mieszkał Mark. Mimo że od małego mieszkała w Seulu, to chyba
jeszcze nigdy wcześniej nie była w tej części miasta. Rano po raz kolejny sprawdzała
linie autobusowe, by upewnić się, że nie pomyli numeru i wsiądzie do
odpowiedniego pojazdu.
Czując wibracje w kieszeni
spodni, sięgnęła do tylnej kieszeni i wyjęła z niej komórkę. Na widok
wyświetlającego się na ekranie imienia przeklęła w myślach i odebrała, chowając
się za wysokim mężczyzną, by oszczędzić
innym słuchania jej rozmowy telefonicznej.
- Cześć, mam nadzieję, że
pamiętasz o naszym spotkaniu – powiedział Mark, na co Eunji wywróciła
teatralnie oczami.
- Tak. Trochę się spóźnię.
Przepraszam – wyszeptała Eunji, zasłaniając dłonią usta.
- Nic się nie stało. Myślałem po
prostu, że zapomniałaś – zaśmiał się chłopak, a jego chrypka w głosie sprawiła,
że serce Jung zabiło jakoś szybciej. – Czekam na ciebie – dodał, po czym się
rozłączył.
Eunji schowała telefon i
wyprostowała się, próbując za wszelką cenę uspokoić szybko bijące w piersi
serce. Co się z nią działo? Przecież miała nad sobą panować w obecności Marka,
a tymczasem wystarczył jego jeden telefon, by zaczęła tracić rozum. Nie mogła
pozwolić sobie na jakiekolwiek słabości względem tego chłopaka. Nie wiedziała,
jak to zrobi, ale będzie trzymać go na dystans i nie pozwoli mu się do siebie
zbliżyć.
Z przystanku do domu Marka nie
było daleko. Eunji musiała przejść zaledwie dwie ulice i już znalazła się na
miejscu. Trochę zdziwiła się, gdy zobaczyła niewielką posiadłość odgrodzoną od
pozostałych posesji wysokim płotem z gęstych drzew. Spodziewała się czegoś
wystawnego, niemalże podobnego do willi Minah. Po tym, jak zachowywał się Mark
sądziła, że jest nadętym i nadzianym chłopakiem, a tymczasem okazało się, że
jest wręcz przeciwnie.
- Cześć! – przywitał się Tuan,
otworzywszy drzwi na oścież. Gestem ręki zaprosił Eunji do środka i uśmiechnął
się do niej promiennie. – Fajnie, że już jesteś.
- Tak? – Jung posłała mu
podejrzliwe spojrzenie, zdejmując w przedpokoju buty. Poszła za chłopakiem do
niewielkiego, ale gustownie urządzonego salonu i rozejrzała się dookoła,
dostrzegając od razu powieszone na ścianach ramki ze zdjęciami.
- No tak, bo będziemy mogli
szybko zacząć…
- Żeby szybciej skończyć? –
przerwała mu Eunji, uśmiechając się ironicznie.
- Nie, żeby móc spędzić ze sobą
jeszcze więcej czasu – poprawił ją Mark i puścił oczko. – Napijesz się czegoś?
– zapytał, kierując się do kuchni, dzięki czemu Eunji nie skompromitowała się w
jego oczach, gdyż pod wpływem tego małego gestu jej serce znów zaczęło szybciej
bić, a usta mimowolnie wygięły się w uśmiechu.
- Jak możesz, to zrób mi zieloną
herbatę – powiedziała, siadając na kanapie.
Na chwilę mogła odetchnąć i
pozbierać myśli, które w obecności Tuana zachowywały się chaotycznie, tworząc w
jej głowie totalny mętlik. Eunji rozglądała się nerwowo po salonie,
przyglądając się kolejnym zdjęciom. Najbardziej zdziwił ją fakt, że na żadnej z
tych fotografii nie widać było mamy Marka. Nim jednak dziewczyna zdołała
zastanowić się nad tym dłużej, w pokoju pojawił się Tuan z dwoma kubkami świeżo
zaparzonej zielonej herbaty.
- Od czego chcesz zacząć? –
zapytał, siadając na fotelu obok kanapy, którą zajmowała Eunji. – Mówiłaś, że
masz problem z czasami, to może zaczniemy od krótkiej powtórki tych, które
znasz i dobrze umiesz?
- Fakt, to będzie krótka powtórka
– mruknęła pod nosem Eunji, zakładając za ucho kosmyk włosów. Wyjęła z torebki
książkę oraz zeszyt i położyła je na stoliku. – Największy problem mam z
czasami przeszłymi. Przyszłe jeszcze jakoś rozumiem.
- Okay, to zacznijmy od
przyszłych i potem przejdziemy do przeszłych – zaproponował, opierając brodę na
dłoni. Jung otworzyła książkę na odpowiedniej stronie i podała ją chłopakowi,
by mógł zobaczyć przykładowe zadania. Mark przeleciał wzrokiem po kilku
linijkach i uśmiechnął się promiennie, oddając szatynce jej własność. – Poradzę
sobie bez książki. Dam ci parę przykładów zdań, zrobię w nich luki, a ty uzupełnisz
odpowiednią formą czasownika, okay?
Eunji kiwnęła głową na zgodę i
przesunęła zeszyt w stronę Marka, chcąc za wszelką cenę unikać z nim
jakiegokolwiek kontaktu cielesnego. Tyle razy widziała w serialach sceny, w
których dziewczyna podaje coś chłopakowi, ich dłonie się dotykają, a potem
kończą razem w łóżku. Nie, do tego absolutnie nie mogła dopuścić.
Głośny dźwięk dzwonka do drzwi
wyrwał Jung z zamyślenia i sprowadził z powrotem na ziemię. Zdezorientowana
spojrzała na Marka, który tylko posłał jej przepraszający uśmiech i poszedł do
przedpokoju otworzyć drzwi. Eunji w tym czasie postanowiła skorzystać z okazji
i zerknąć do zeszytu, by zobaczyć, co też za przykłady Mark wymyślił.
- Dokumenty dla twojego ojca.
Jung uniosła głowę znad zeszytu,
jednak zaraz wróciła do analizowania wymyślonych przez Marka zdań. Nie skupiała
się na rozmowie szatyna z niespodziewanym gościem, gdyż nie miała w zwyczaju
podsłuchiwać, a poza tym mało ją to interesowało.
- Ej, nie podglądaj! – powiedział
rozbawiony Tuan, wchodząc do salonu. Dał Eunji pstryczka w ucho i rozbawiony
jej oburzoną miną, usiadł w fotelu. – Skoro już podejrzałaś, to możesz
rozwiązać te zdania, a ja pomyślę nad kolejnymi przykładami.
Kiedy Jung była zajęta
angielskim, Mark postanowił zajrzeć do dokumentów, które przyniósł ojcu jeden z
jego pracowników. Zerkając kątem oka na siedzącą na podłodze Eunji, wyjął z
koperty plik kartek i zaczął je pobieżnie przeglądać. Nic podejrzanego nie
rzuciło mu się w oczy i pewnie zrezygnowałby z dalszego analizowania dokumentów,
gdyby nie fakt, że nagle jego uwagę przykuła wzmianka o zadłużeniu firmy, którą
ojciec odziedziczył w spadku po wujku.
- Dobrze? – zapytała Eunji,
podając chłopakowi zeszyt. Widząc jego minę, zmarszczyła pytająco czoło i
delikatnie trąciła szatyna w ramię, by ten zszedł na ziemię. – Wszystko w
porządku?
- Hm? – Tuan spojrzał na
dziewczynę i odchrząknął nerwowo, chowając do koperty papiery. – Tak. Wszystko
w porządku. – Uśmiechnął się promiennie i odebrał od Eunji zeszyt. Przejrzał
rozwiązane zadania i dumny ze swojej uczennicy, oddał jej skoroszyt. –
Bezbłędnie.
Jung klasnęła w dłonie i
uśmiechnęła się promiennie do Marka, całkowicie zapominając o tym, co sobie
obiecała przed przyjściem do niego. Nie sądziła jednak, że zgrywanie zimnej
zołzy w obecności tego chłopaka będzie takie trudne. Tuan miał to do siebie, że
w ułamku sekundy potrafił zyskać sobie sympatię innych, a przede wszystkim
dziewczyn.
- Dam ci teraz przykłady na czasy
przeszłe – powiedział, zsuwając się z kanapy. Sam także usiadł na dywanie przy
niskim stoliku i robiąc minę myśliciela, zaczął się zastanawiać nad
przykładami.
Eunji w tym czasie sięgnęła po
telefon, by choć na chwilę móc zająć się czymś innym niż bezsensowym
wpatrywaniem się w Marka. Fakt, widoki były warte grzechu, jednak dziewczyna
wolała nie kusić losu. Widząc wiadomość od Jacksona, szybko dotknęła opuszkiem
palca ikonkę i uśmiechnęła się mimowolnie.
Dzięki za kibicowanie ^-^ ładnie ci było w tej koszulce. Dalej ją na
sobie masz?
Dziewczyna zaśmiała się pod
nosem, co nie umknęło uwadze Marka, który za wszelką cenę próbował skupić się
na wymyślaniu przykładów, a było to nadzwyczaj trudne, gdyż co chwilę zerkał na
uśmiechającą się do telefonu Eunji. Dopiero wtedy dostrzegł koszulkę, jaką
miała na sobie szatynka. Wykrzywiając twarz w grymasie niezadowolenia, odwrócił
szybko wzrok i wrócił do zapisywania zdań.
Do Wang Kong:
Co to w ogóle za pytanie? O.O jestem na
korepetycjach. Nie rozpraszaj mnie! -.-
Od Wang Kong:
Upss, zapomniałem….
Od Wang Kong:
Wcale nie zapomniałem hahahah to masz na sobie tę koszulkę?
Do Wang Kong:
Pabo ㅠ tak, nie zdążyłam się przebrać.
Od Wang Kong:
To dobrze. Niech MORK wie,
do kogo należysz ♥
Eunji otworzyła szeroko oczy ze
zdziwienia, jeszcze raz czytając ostatnią wiadomość od Jacksona. Nie zdążyła
jednak odpisać i zjechać chłopaka za takie głupie gadanie, gdyż właśnie Mark
skończył wymyślać zdania i podał jej zeszyt. Jung schowała telefon i
uśmiechnęła się lekko do chłopaka, próbując ukryć zażenowanie, jakie wywołał
tamten sms od Jacksona. Wang był królem wprawiania ludzi w zakłopotanie.
Czasami nawet wystarczało jego zachowanie, by inni mieli ochotę zapaść się pod
ziemię. Problem polegał na tym, że Eunji właśnie za to go uwielbiała. Jackson
miał to do siebie, że wiedział kiedy może żartować, a kiedy powinien być
poważny.
- Tutaj masz źle – powiedział
Mark, wskazując palcem przykład. Nachylił się nad Eunji, która pod wpływem jego
bliskości wstrzymała momentalnie oddech. – Zapomniałaś o końcówce.
- Faktycznie – mruknęła pod nosem,
szybko poprawiając błąd. W duchu modliła się o to, by Mark w końcu się od niej
odsunął, ale najwidoczniej jemu wcale się nie spieszyło, więc sama przesunęła
się w bok i oparła głowę na dłoni. – Jak ci się układa z Minah? – Eunji
postanowiła przypomnieć chłopakowi o jego dziewczynie, mając nadzieję, że ten
zrozumie aluzję i przestanie zachowywać się dwuznacznie.
- Dobrze. Dlaczego pytasz? – Mark posłał Jung
podejrzliwe spojrzenie.
- Tak pytam. – Wzruszyła
obojętnie ramionami i uśmiechnęła się półgębkiem. – Minah to moja przyjaciółka,
dlatego jestem ciekawa, czy między wami
jest w porządku.
- Nie musisz się o nic martwić –
powiedział rozbawiony, opierając się plecami o kanapę. – Minah jest naprawdę
cudowną dziewczyną i wątpię bym kiedykolwiek znalazł lepszą – dodał, obserwując
bacznie Eunji.
Jung na chwilę zaprzestała
rozwiązywania zadań i zamarła w bezruchu, wpatrując się pustym wzrokiem w
kartkę papieru. Nie rozumiała, dlaczego tak zareagowała na to, co powiedział
Mark. Powinna cieszyć się szczęściem swojej przyjaciółki, a tymczasem poczuła
okropną zazdrość. Minah zawsze miała to, o czym Eunji mogła tylko pomarzyć. Do
tej pory dziewczyna to jakoś znosiła, tłumacząc to tym, że zamiast mnóstwa
pieniędzy i wielkiej wilii z basenem otrzymała od losu cudownych przyjaciół.
Niestety podejście Eunji diametralnie się zmieniło, gdy tamtego pamiętnego
wieczoru utknęła w windzie z Markiem i chyba uległa jego urokowi. Gdy okazało
się, że jest tym idealnym chłopakiem Minah, starała się za wszelką cenę wmówić
sobie, że on wcale nie jest taki cudowny i ma mnóstwo wad. Fakt, miał ich od
groma, ale czy istniał człowiek nieskazitelny? W dodatku te minusy były niczym
w porównaniu z zaletami tego chłopaka.
- Wszystko w porządku? – zapytał
zaniepokojony Mark, gdy Eunji przez dłuższą chwilę w ogóle się nie ruszała.
- Tak. Zamyśliłam się – odpowiedziała szybko i
wróciła do rozwiązywania zadań.
*
Po dwóch godzinach ślęczenia nad wymyślanymi
przez Marka zdaniami, Eunji poczuła okropne znużenie. Na szczęście chłopak
odpuścił dalsze znęcanie się nad nią i zarządził koniec spotkania. Dziewczyna
odetchnęła z wyraźną ulgą i podniósłszy się z podłogi, zaczęła zbierać swoje
rzeczy. Dłonią przygładziła materiał koszulki i mimowolnie uśmiechnęła się pod
nosem, przypominając sobie wcześniejszą konwersację z Jacksonem. Zamawiając
koszulkę z takim napisem, wiedziała, że Wang będzie się tym ekscytował, bo
przecież on był jak dziecko i byle co go cieszyło.
- To ile ci jestem winna? –
zapytała Eunji, wyjmując z torebki portfel.
- Nie wygłupiaj się! – powiedział
oburzony Mark, łapiąc dziewczynę za ręce, gdy chciała dać mu pieniądze. – Już
ci mówiłem, że nic nie będę brał za korepetycje.
- Ale… - zaczęła, jednak zaraz
zamilkła i uśmiechnęła się lekko. – Dzięki. Choć wcale nie czuję się z tym dobrze.
Poświęciłeś mi dwie godziny, a równie dobrze mógłbyś je spędzić z Minah –
zauważyła, chowając portfel.
- Możesz mi postawić obiad –
stwierdził Mark, wzruszając beztrosko ramionami. – Akurat zgłodniałem, więc
jeśli nie masz na razie żadnych planów, to możemy pójść coś zjeść.
- W sumie… - Eunji zrobiła
zamyśloną minę, zastanawiając się nad tym, ile pozostało jej czasu do
przedstawienia Junho. Doliczyła do tego powrót do domu, doprowadzenie się do
względnego porządku i potem jeszcze drogę do szkoły chłopca. – Mam dwie godziny
– odpowiedziała, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że właśnie
zgodziła się pójść z Markiem na miasto coś zjeść.
- To super. – Tuan uśmiechnął się
promiennie i w ekspresowym tempie założył buty oraz kurtkę. – Chodźmy!
Eunji skarciła samą siebie w
myślach i narzuciwszy ciepłą kurtkę, wyszła za Markiem z jego domu. Wiedziała,
że to najgorszy pomysł, na jaki mogła wpaść, ale wolała pójść z nim od razu i
mieć to z głowy. W przeciwnym razie odwlekałaby to w czasie i ciągle o tym
myślała. Poza tym nie robiła nic złego, prawda? To było zwykłe wyjście z
kolegą, a fakt, że był także chłopakiem jej najlepszej przyjaciółki mogła
przecież pominąć i na chwilę o tym zapomnieć.
- Na co masz ochotę? – zapytała
Eunji, kiedy doszli na znajdujący się niedaleko centrum rynek.
Dziewczyna rozejrzała się za
jakąś budką z dobrym jedzeniem, jednak dziwnym trafem miała ściśnięty żołądek i
w ogóle nie chciało jej się jeść. To naprawdę było niespotykane, gdyż Eunji
wśród bliskich z rodziny i znajomych znana była z tego, że o każdej porze dnia
i nocy była w stanie pochłonąć sporą ilość jedzenia. Na szczęście jej
przyjaciele także nie stronili od dobrych potraw, więc nie musiała się
przejmować tym, że uznają ją za łakomczucha.
- Co to jest? – Mark zatrzymał
się przy straganie i pokazał palcem leżące na rozgrzanej płycie małe placuszki.
- Hotteok – odpowiedziała Eunji. – Nie jadłeś tego nigdy? – Zdziwiona
spojrzała na chłopaka, który pokręcił głową i wygiął usta w podkówkę, robiąc
smutną minę.
Jung zaśmiała się cicho pod
nosem, będąc zbyt mocno rozczuloną zachowaniem szatyna, by cokolwiek
powiedzieć. Przez unoszący się w powietrzu słodki zapach placków sama nabrała
ochoty na zjedzenie chociaż jednego. Na dworze było strasznie zimno, dlatego
takie ciepłe i słodkie naleśniki były idealnym wyborem. Dziewczyna kupiła więc
dwa placki i jeden z nich dała Markowi.
- Najlepsze są w zimie, bo dobrze
rozgrzewają – powiedziała i ugryzła kawałek, parząc sobie przy tym język. Była
jednak tak bardzo zaaferowana słodkim smakiem placka, że nawet nie zwróciła na
to uwagi. – Co byś chciał jeszcze zjeść? Wybierz dobrze, bo drugi raz taka
szansa się nie powtórzy.
- Hm… A co polecasz? – Mark
uśmiechnął się półgębkiem, w duchu ciesząc się jak małe dziecko z takiego
obrotu sprawy.
Gdyby ktoś dwie godziny temu
powiedział mu, że po korepetycjach będzie przechadzał się z Eunji po rynku, z
miejsca by go wyśmiał. Przecież Jung od początku wykazywała wyraźną niechęć do
jego osoby, więc dlaczego miałaby zgodzić się na jakiekolwiek wyjście na
miasto? Dopiero podczas tego spaceru Mark dostrzegł prawdziwą naturę Eunji.
Dziewczyna wcale nie była taką zołzą, na jaką próbowała się kreować. Przy
bliższym poznaniu okazywała się być naprawdę miłą i wesołą osobą, która lubi
żartować i rozmawiać na różne tematy.
- Uwielbiam tteokbokki. – Eunji
rozglądnęła się za budką, gdzie mogliby to kupić, a gdy ją dostrzegła, złapała
Marka za przedramię i pociągnęła go w tamtą stronę. – Często robię je w domu i
zabieram do szkoły.
- Umiesz gotować?
- Oczywiście! Coś w tym dziwnego?
– zaśmiała się, siadając na wysokim krześle przy ladzie niewielkiej budki z
jedzeniem. Zamówiła u starszej kobiety dwie porcje ostrych ciastek ryżowych i
spojrzała na Marka. – Uwielbiam gotować i piec. W sumie do niedawna byłam w tym
kiepska, ale raz się zawzięłam i zaczęłam próbować swoich sił w kuchni. Okazało
się, że wcale nie jestem taką złą kucharką – powiedziała i zadarła dumnie
głowę.
- Może kiedyś będę miał okazję
spróbować twoich dań – zażartował chłopak, jednak zaraz spoważniał, gdy
napotkał błyszczące w świetle lampy oczy Eunji. Przez dłuższą chwilę wpatrywał
się w nie niczym zahipnotyzowany, aż w końcu zmusił się do odwrócenia głowy w
przeciwną stronę. Chociaż Eunji była cudowna i mógłby się w niej zakochać w
przeciągu kilku sekund, to nie mógł zapominać o Minah. – Kiedy dokładnie masz
poprawę sprawdzianu?
- W środę – rzuciła Jung,
momentalnie tracąc dobry humor. Powoli zaczynała zapominać o przykrym obowiązku
uczenia się angielskiego. W dodatku musiała w końcu przysiąść nad książkami i
zacząć przygotowywać się do egzaminów końcowych, bo jeśli wciąż będzie odwlekać
to w czasie, to ostatecznie obleje testy i będzie mogła pożegnać się z
wymarzonymi studiami. – Już bym chciała mieć to wszystko za sobą.
- Domyślam się. – Mark posłał jej
lekki uśmiech i zatarł dłonie, gdy właścicielka podała im zamówione wcześniej
jedzenie. – Jeśli chcesz, to możemy spotkać się jeszcze w poniedziałek albo we
wtorek.
- Moglibyśmy?
Chłopak w odpowiedzi kiwnął głową
i znów się uśmiechnął, sprawiając tym małym gestem, że Eunji poczuła w brzuchu
dziwne łaskotanie. Tak, zdecydowanie powinna się bardziej pilnować w
towarzystwie Marka. Mocno zażenowana swoim dziecinnym zachowaniem zabrała się
za jedzenie swojej porcji tteokbokki.
Już sama nie wiedziała, co powinna robić. Przez tyle czasu próbowała wmówić
sobie, że Tuan w ogóle jej nie interesuje i jest wręcz odrażający w tej swojej
idealności, jednak po spędzeniu z nim czasu sam na sam zrozumiała, jak bardzo
była naiwna. Nielubienie tego chłopaka było wręcz niemożliwe.
- Unnie! – krzyknęła zaskoczona Minah, widząc siedzącą przy
ladzie przyjaciółkę. Podbiegła do niej i przytuliła ją od tyłu, w pierwszej
chwili nie zwracając uwagi na Marka. – Oppa! – zawołała na widok swojego
chłopaka.
- Cześć… Minah – mruknęła Eunji, nie bardzo wiedząc, jak
zachować się w tej dziwnej sytuacji.
- Co wy tutaj robicie? Nie mieliście się przypadkiem uczyć
angielskiego? – spytała Bang, patrząc podejrzliwie to na Marka, to na Eunji,
która miała minę, jakby ktoś przyłapał ją na gorącym uczynku.
- Uczyliśmy się dwie godziny – odpowiedział Tuan i
uśmiechnął się promiennie do swojej dziewczyny, która momentalnie odwzajemniła
ten gest. Chłopak ukradkiem kopnął Jung w kostkę i posłał jej wymowne
spojrzenie, gdyż szatynka w dalszym ciągu miała niewyraźną minę. – Potem
zgłodnieliśmy i Eunji w ramach zapłaty zabrała mnie na obiad. A ty co tutaj
robisz?
- Jestem z mamą na zakupach – powiedziała i wzruszyła
beztrosko ramionami. Słysząc nawoływania błądzącej między straganami kobiety,
rozejrzała się dookoła i pomachała do swojej rodzicielki. – Muszę już lecieć.
Bawcie się dobrze! – dodała i pobiegła ku mamie.
- Dlaczego czuję się, jakbyśmy robili coś złego? –
wymruczała pod nosem Eunji, maltretując pałeczkami jedzenie. Kątem oka zerknęła
na Marka, który zaśmiał
się uroczo i odrzucił teatralnie grzywkę. – Och, przestań – warknęła
zdenerwowana, rzucając się z pałeczkami na chłopaka. Zatrzymała je tuż przed
jego twarzą i groźnie zmrużyła oczy. – Bawi cię to?
- Ale co? – spytał Tuan, robiąc niewinną minkę.
Eunji w ostatnim momencie ugryzła się w język i odłożyła pałeczki na
ladę. Musiała jak najszybciej ewakuować się z tamtego miejsca i znaleźć się jak
najdalej od Marka. Bała się samej siebie. Była przerażona własnymi myślami i
zachowaniem. Dlaczego przy innych zgrywanie wrednej zołzy wobec Marka
przychodziło jej z taką łatwością, a gdy zostawała z nim sam na sam zamieniała
się w ciepłą kluchę, która ślini się na jego widok? Dlaczego to właśnie z nim
musiała utknąć w windzie i poznać go od tej niewinnej i niesamowicie uroczej
strony?
Dlaczego los w ogóle połączył ich drogi i sprawił, że Eunji powoli
zaczynała tracić głowę dla tego chłopaka?
- Muszę iść – powiedziała, zeskakując z krzesła.
- Już? Mówiłaś, że masz dwie godziny czasu – zauważył chłopak, nie
kryjąc ogromnego rozczarowania.
- Tak, ale jednak już pójdę. Nie chcę potem robić wszystkiego na
ostatnią chwilę, a jeszcze muszę z psem wyjść na spacer – wyjaśniła i posłała
mu lekki uśmiech. – Dzięki za dzisiaj. Napisz mi później, kiedy dokładnie masz
czas, bo chciałabym jeszcze raz umówić się na korepetycje.
- W porządku. Będziemy w kontakcie. – Mark uśmiechnął się promiennie i spojrzał
uważnie na Eunji, która nerwowo szukała czegoś po kieszeniach ciepłej kurtki. –
Zgubiłaś coś?
- Chyba zostawiłam u ciebie rękawiczki – wymruczała rozgoryczona,
zaglądając jeszcze do torebki. – Cholera… No trudno, będę musiała obejść się
bez nich.
- Masz moje. – Chłopak bez zastanowienia wyjął z kieszeni kurtki swoje
rękawiczki i podał je szatynce. – No, bierz. Nie pozwolę, żebyś marzła na
zimnie, a ja nie mam daleko do domu. Poszukam twoich i napiszę ci, czy
faktycznie je u mnie zostawiłaś.
- Um… Dzięki – szepnęła speszona, zabierając rękawiczki. Nasunęła je na
przemarznięte dłonie, stwierdzając w myślach, że są niesamowicie przyjemne w
dotyku. – Pójdę już.
*
Gdy drzwi auli ponownie się
otworzyły, Jackson poderwał się z krzesła i spojrzał w ich stronę, mając
nadzieję, że to Hyerim w końcu dotarła do szkoły, jednak ku jego rozczarowaniu
zobaczył rodziców któregoś z uczniów. Zrezygnowany opadł z powrotem na krzesło
i spojrzał na siedzącego obok Youngjae, który miał wyraźny ubaw z zachowania
starszego przyjaciela.
- Przecież przyjdzie – stwierdził
obojętnie Choi, wykręcając teatralnie oczami. – Pewnie korepetycje jej się
przedłużyły i trochę się spóźni.
- Eunji nigdy się nie spóźnia –
wycedził przez zęby urażony tą uwagą Jackson i wyjął z kieszeni spodni telefon,
by zadzwonić do przyjaciółki. Niestety ona nie odbierała, a chłopak powoli
zaczynał panikować, bo co jeśli coś jej się stało? Tyle mówiło się o napadach
na młode dziewczyny. W dodatku wciąż nie złapali tego psychola, więc nic
dziwnego, że młody Wang tracił zmysły.
- Bałam się, że nie zdążę! –
powiedziała zasapana Eunji, siadając na krześle między Jacksonem a Youngjae. –
Gdzie reszta? – spytała, ignorując mordercze spojrzenie Wanga.
- Youngjae i JB wspierają Junho
za kulisami – odpowiedział Youngjae, powstrzymując śmiech na widok miny
przyjaciela. – Jak korepetycje?
- Nie było tak źle – westchnęła
Eunji i uśmiechnęła się lekko. Wyjęła z torebki komórkę, żeby wyciszyć dzwonek
i dopiero wtedy zobaczyła, że dzwonił do niej Jackson. – Po co dzwoniłeś? –
zwróciła się do chłopaka, posyłając mu pytające spojrzenie.
- Martwiłem się, że jeszcze cię
nie ma. Bałem się, że coś ci się stało po drodze – wyjaśnił, wciąż mocno
urażony ignorancją dziewczyny.
- Dziwię się, że mnie nie
śledziłeś – parsknęła Eunji, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że
wygadała przed Jacksonem tajemnicę. Przerażona obejrzała się za siebie i
uśmiechnęła słodko do Youngjae, mając nadzieję, że ten jej nie zabije, a
przynajmniej nie od razu. – Upss – zaśmiała się nerwowo i szybko skuliła, gdy
zobaczyła zbliżającą się ku niej dłoń Jacksona.
Wang pacnął Youngjae w głowę i
spojrzał na niego spod byka, mając ochotę zatłuc go gołymi rękoma. Przecież
powiedział mu o tym w tajemnicy i prosił milion razy, żeby nikomu nie mówił, a
zwłaszcza Eunji, która pewnie z miejsca by go wyśmiała. Tylko czekać, aż
dziewczyna zacznie stroić sobie z niego żarty.
Eunji posłała Choi przepraszające
spojrzenie, a potem zerknęła na Jacksona i uśmiechnęła się do niego uroczo,
chcąc go w ten sposób udobruchać. Widząc jego poważną minę, wtuliła się w ramię
chłopaka, po czym niespodziewanie pocałowała go w policzek.
- Dzięki za troskę – wyszeptała i
odsunęła się od zszokowanego tym gestem Jacksona.
Wang wpatrywał się rozanielonym
wzrokiem w dziewczynę, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co chwilę wcześniej się
stało. Dopiero głośny śmiech Youngjae sprowadził go na ziemię. Oburzony Jackson
ponownie uderzył przyjaciela z otwartej dłoni w tył głowy przez co przypadkiem
trącił łokciem Eunji, której z kolei wypadł z rąk telefon. Wang szybko podniósł
aparat z ziemi i zamiast od razu oddać go dziewczynie, postanowił zerknąć na
ekran, na którym wyświetlona była lista ostatnich połączeń.
- Wang Kong?! – wrzasnął obrażony, widząc nick, jakim podpisała go
Eunji. – Dlaczego tak brzydko?
- Brzydko? – zaśmiała się
dziewczyna, wzruszając ramionami. – Normalna nazwa. Niby jak miałam cię
podpisać?
Jackson uśmiechnął się zawadiacko
i odwróciwszy się plecami do Jung, zaczął wystukiwać na dotykowym ekranie nową
nazwę. Po chwili oddał szatynce jej własność i zachichotał w ten swój dziwny
sposób, który jego przyjaciołom zawsze kojarzył się ze śmiechem hieny.
- No chyba cię pogrzało, Jackson
– prychnęła Eunji, widząc nową nazwę kontaktu.
Zaintrygowany Choi zabrał
przyjaciółce telefon i spojrzał na ekran, po czym parsknął głośnym śmiechem.
- Wild and sexy Jackson – przeczytał i znów zaczął się śmiać. – Ty to
masz wyobraźnię, hyung.
- Co, może to nieprawda? –
Jackson zmrużył oczy i wbił mordercze spojrzenie w młodszego chłopaka. Zaraz
poderwał się z krzesła i już miał wszystkim pokazać swój popisowy numer taneczny,
ale na szczęście przeszkodził mu w tym Jaebum, który pojawił się znikąd i w
dodatku zajął jego miejsce obok Eunji.
- Cześć piękna – przywitał się JB
i pocałował dziewczynę w policzek, jak to miał w zwyczaju często robić.
- Ja tutaj siedziałem –
powiedział Jackson, próbując zrzucić chłopaka z krzesła, ale ten zaparł się z
całych sił i nie sposób było go ruszyć. – Dobra, ale wiedz, że jestem bardzo
zły! – prychnął, odpuszczając dalszą walkę.
- Eunji! – wykrzyknął wesoło
Jinyoung, biegnąc ku swoim przyjaciołom. Nim dziewczyna zdołała zareagować,
Park nachylił się nad nią i przytulił ją z całych sił. – Fajnie, że przyszłaś.
- Jakże mogłabym nie przyjść –
powiedziała obruszona Jung i uśmiechnęła się promiennie.
Jinyoung kiwnął głową i rozejrzał
się po auli, wzrokiem szukając swojego ojca. Jeszcze wczoraj zapewniał, że
pojawi się na przedstawieniu młodszego syna, jednak wiadome było, że to tylko
pusta obietnica i musiałby się stać cud, żeby jej dotrzymał. Jinyoung byłby
bardziej zdziwiony, gdyby wśród rodziców innych uczniów zobaczył ojca. W pewnym
momencie wzrok chłopaka zatrzymał się na siedzącej w środkowym rzędzie
szatynce. Na jej widok uśmiechnął się promiennie i nieśmiało do niej pomachał.
- Kogo tam zobaczyłeś, co? –
Eunji podniosła się z krzesła i zaciekawiona dziwnym zachowaniem przyjaciela,
rozejrzała się po sali. Po chwili dostrzegła roześmianą szatynkę i już stało
się jasne, dlaczego Jinyoung zachowywał się jak zakochana nastolatka, która
widzi swój obiekt westchnień. – Ach, Yejin-unnie
– zaśmiała się i pomachała do dziewczyny.
- Nieźle cię wzięło – powiedział
rozbawiony Youngjae, patrząc z politowaniem na Jinyounga, który na chwilę
stracił kontakt z rzeczywistością, będąc zbyt pochłoniętym wpatrywaniem się w
Yejin. – Twój tata jest? – spytał, tym samym brutalnie ściągając chłopaka z
obłoków, po których hasał sobie razem z Lee.
- Nie, ale jakoś mnie to nie
dziwi – odpowiedział ponuro i usiadł na krześle obok Jaebuma. Jackson, nie
mając innego wyjścia zajął miejsce przy Jinyoung, wciąż będąc złym na JB za zajęcie
jego krzesła obok Eunji. – Junho będzie rozczarowany, że ojciec znów nie
przyszedł, ale ja wiedziałem, że te jego obietnice tak naprawdę nic nie znaczą.
- Skąd ja to znam – zamruczał
Jackson, uśmiechając się blado do przyjaciół. – Moi rodzice od kilku lat nie
pojawili się na zawodach, ale idzie do tego przywyknąć. Najgorszych jest kilka
pierwszych rozczarowań. Potem nie zwraca się na to uwagi.
Eunji na te słowa zacisnęła usta
w wąską linię, powstrzymując się w ostatniej chwili przed podejściem do Jacksona
i przytuleniem go. Już wystarczająco dużo głupich rzeczy zrobiła tego dnia i
wolała oszczędzić sobie kolejnej kompromitacji. I tak zagalopowała się, kiedy
pocałowała Jacksona w policzek. Fakt, to tylko policzek, ale jednak go
pocałowała. Zamiast tego sięgnęła po telefon i napisała do niego wiadomość.
Do Wild
and sexy Jackson:
Uśmiechnij się <3
Wang, poczuwszy wibracje w
kieszeni spodni, wyjął z niej komórkę i mimowolnie uśmiechnął się pod nosem,
widząc wiadomość od przyjaciółki.
Do My Eunji:
Uśmiecham się. Nie widać? :)))))))))))))))))
Hyerim wychyliła się maksymalnie
i mrużąc oczy, spojrzała na bruneta. Udając obrażoną, pokazała mu język i
szybko wróciła na miejsce, gdyż właśnie zgasły wszystkie światła na auli, a
kurtyna zaczęła się powoli podnosić, odsłaniając stojących na scenie uczniów,
wśród których był także Junho.
*
Po przedstawieniu wszyscy udali
się za kulisy, by pośród reszty dzieciaków odnaleźć Junho. Jinyoung przez cały
czas zastanawiał się, jak ma wytłumaczyć młodszemu bratu, że ojciec znów
zawiódł i nie pojawił się w szkole. Na szczęście chłopczyk był tak bardzo
podekscytowany całym tym wydarzeniem, że w pierwszej chwili w ogóle nie
dostrzegł nieobecności taty, a później chyba po prostu nie chciał o tym
rozmawiać. Cieszył się, że ma przy sobie Jinyounga oraz jego przyjaciół, a
przede wszystkim, że Yejin jednak znalazła czas i przyszła na przedstawienie.
Na jej widok od razu się rozweselił, całkowicie zapominając o tacie.
Jinyoung postanowił, że w ramach
rekompensaty za nieobecność ojca zabierze Junho na lody. Zaprosił także swoich
przyjaciół i oczywiście Yejin. Nie spodziewał się zobaczyć jej na
przedstawieniu, zwłaszcza że jeszcze dzień wcześniej wspominała coś o jakimś
ważnym spotkaniu. Najwidoczniej nie było ono aż tak ważne i mimo wszystko mogła
pojawić się w szkole, co niezmiernie ucieszyło braci Park.
- Czemu nie masz już tej fajnej
koszulki? – zapytał Jackson, gdy całą paczką zmierzali do pobliskiej kawiarni.
- Właśnie zostawiłam u Marka –
powiedziała, robiąc smutną minkę. Zaraz jednak zaczęła się śmiać, widząc wyraz
twarzy chłopaka, który wyglądał, jakby chciał ją zabić. – Przecież nie mogłam
przyjść na szkolne przedstawienie w takiej koszulce – zauważyła, wywracając
oczami.
- Niby dlaczego nie? – Wang
wzruszył ramionami i uśmiechnął się uroczo. – Ładnie ci w niej było.
- Pff, ładnemu we wszystkim
ładnie – zauważyła i pokazała brunetowi język.
- Ktoś cię chyba okłamał, mówiąc,
że jesteś ładna.
Eunji rozdziawiła usta i uderzyła
Jacksona z pięści w ramię. Chłopak złapał ją za nadgarstek, gdy chciała
wymierzyć kolejny cios i delikatnym szarpnięciem przyciągnął dziewczynę do
siebie, po czym objął szczelnie ramieniem. W pierwszym odruchu Jung chciała się
wyrwać, jednak ostatecznie poddała się chłopakowi i pozwoliła się przytulić.
Chyba tego właśnie potrzebowali tego dnia. Przez ciągłe treningi Jacksona nie
mieli już dla siebie tak dużo czasu, ale Eunji doskonale to rozumiała i nie
robiła przyjacielowi wyrzutów z tego powodu, wiedząc doskonale, jak ważne dla
niego będą te zawody.
W kawiarni Eunji bez większego
namysłu usiadła obok Jacksona i jako pierwsza sięgnęła po menu. Razem z
brunetem zaczęła przeglądać kartę, co chwilę wymieniając uwagi na temat
deserów.
- Zamawiajcie, co chcecie. Ja
dzisiaj stawiam – powiedział dumny Jinyoung, uśmiechając się promiennie.
- Okay, to poproszę wszystkie
desery z menu – zaśmiał się Jaebum, przepychając się przy stole z Junho, który
śmiał się tak głośno, że w końcu starszy brat musiał zwrócić mu uwagę, żeby był
ciszej, bo są w kawiarni. – Eunji, jak było na korepetycjach? – zapytał,
przenosząc wzrok na szatynkę.
- W porządku – rzuciła,
wzruszając obojętnie ramionami. – Nic nadzwyczajnego – dodała, próbując się nie
uśmiechnąć, gdyż wiedziała, jakby to wyglądało.
Przy swoich przyjaciołach
planowała wciąż udawać wielką niechęć do Marka, by odsunąć od siebie wszelkie
podejrzenia o podkochiwanie się w nim. Tylko czy ona się w nim podkochiwała?
Może to za duże określenie, bo przecież dopiero się do niego przekonała i
zaczynała go lubić. Do zauroczenia była jeszcze długa droga i Eunji zamierzała
z niej jak najszybciej zboczyć, by nie zabrnąć za daleko.
- To dobrze – rzucił Jaebum,
uśmiechając się wymownie do przyjaciółki. – Minah pewnie będzie szczęśliwa, że
w końcu zaczęłaś dogadywać się z Markiem, bo ostatnio cały czas o tym mówiła i
zastanawiała się, jak cię do niego przekonać. Najwyraźniej to nie było takie
trudne, skoro wystarczyły jedne korepetycje.
- No popatrz. – Eunji uśmiechnęła
się ironicznie do JB i kopnęła go pod stołem w nogę. – Lepiej się zajmij
czatowaniem ze swoimi dziewczynami – wymruczała pod nosem.
Jinyoung parsknął śmiechem, a za
nim reszta. Tylko Jaebum zachował powagę, robiąc niezadowoloną minę. Ostatkiem
sił powstrzymywał się przed wybuchnięciem. Wśród swoich przyjaciół znany był z tego,
że szybko się denerwował i łatwo było go wyprowadzić z równowagi. Potem jednak
złość mu mijała i szybko wszystko wracało do normy. Dlatego z początku Eunji i
Jinyoung nie byli przekonani co do niecnego planu Youngjae, jednak Jackson
ostatecznie stwierdził, że nie mają nic do gadania i razem z Choi opracował
dokładny plan działania, robiąc z biednego Jinyounga największą ofiarę.
*
Mark odłożył na biurko
rękawiczki, które zapomniała u niego Eunji, i uśmiechnął się do samego siebie,
siadając na obrotowym krześle. Od rozstania na rynku nie mógł przestać myśleć o
tej dziewczynie. Jung była całkowitym przeciwieństwem Minah i chyba właśnie to
sprawiało, że zaczynał ją tak bardzo lubić. Eunji było daleko do przesłodzonych
dziewczyn, które do tej pory spotykał na swojej drodze. Mark ich wręcz
nienawidził, działało mu na nerwy, kiedy próbowały zgrywać słodkie i robiły do
niego maślane oczka. Według niego nie było to urocze, ale żałośnie śmieszne.
Chłopak wziął do ręki telefon z
zamiarem poinformowania Eunji o znalezieniu jej rękawiczek, gdy nagle w pokoju
rozległ się sygnał nadchodzącej wiadomości.
Od Minah
Oppa, co robisz? Strasznie się nudzę. Spotkamy się? :)
Do Minah:
Ślęczę nad notatkami, więc dzisiaj nie dam rady. Zakupy udane?
Od Minah:
Szkoda, ale jutro ci nie odpuszczę ^-^ taaak, kupiłyśmy tyle jedzenia,
że mamy zapasów na cały miesiąc. Jak korepetycje z Eunji? Dała ci popalić?
Do Minah:
O dziwo obeszło się bez spięć. Chyba mnie polubiła :)
Od Minah:
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, oppa! Już myślałam, że nigdy się do
ciebie nie przekona :3
Do Minah:
Nie przeszkadza ci to?
Od Minah:
Oczywiście, że nie! Jesteście najważniejszymi osobami w moim życiu i
cieszę się, że nareszcie się dogadujecie! Okay, to ja już nie przeszkadzam. Ucz
się i odezwij się do mnie jutro, to może gdzieś razem wyskoczymy ♥
Mark wykręcił teatralnie oczami i
głośno westchnął, odkładając na bok telefon. Miał po dziurki w nosie tych
słodkich smsów Minah. Bang była wręcz uzależniona od używania emotikonek, co
niesamowicie go drażniło i doprowadzało do szału.
- Ty jesteś naiwna jak dziecko,
Minah – wymruczał pod nosem chłopak i zaśmiał się cicho, kręcąc głową z
niedowierzaniem.
*
Po wyjściu z kawiarni Eunji od
razu założyła rękawiczki i ciepłą czapkę. Wieczór był wyjątkowo mroźny i na nic
tak nie miała ochoty, jak na słodkie placki, które jadła kilka godzin wcześniej
z Markiem. Jego towarzystwem w sumie także by nie pogardziła.
- Zimno? – spytał błyskotliwie
Jackson, przyglądając się przyjaciółce, która tylko kiwnęła głową i potarła o
siebie dłońmi. – Nowe rękawiczki?
- Hm? – Eunji na chwilę
zaprzestała dreptania w miejscu, co miało jej pomóc choć trochę się rozgrzać. –
A nie. Te są Marka, bo zapomniałam swoich u niego w domu – powiedziała i
obejrzała się za siebie, chcąc sprawdzić czy reszta towarzystwa wyszła z
kawiarni.
- Widzę, że chyba naprawdę go
polubiłaś – zauważył Jackson, siląc się na obojętny ton głosu, co przyszło mu z
wielkim trudem. Jeszcze jakiś czas temu sądził, że być może nawet zaprzyjaźni
się z Markiem, ale odkąd Eunji zaczęła darzyć tego chłopaka sympatią,
całkowicie zmienił zdanie. – Minah nie ma nic przeciwko temu?
- Mówisz tak, jakbym robiła coś
złego. Mark daje mi korepetycje z angielskiego, jakbyś zapomniał.
- Jakbyś zapomniała, to Mark jest
chłopakiem twojej najlepszej przyjaciółki.
- Jackson! – wrzasnęła w końcu
Eunji, nie mogąc dłużej znieść tego bezpodstawnego oskarżania jej. – Raz
spotkałam się z Markiem sam na sam, a ty sugerujesz, że ja i on… Jesteś
skończonym kretynem – powiedziała ciszej i odwróciła się na pięcie, wpadając
przypadkiem na stojącego za nią Jaebuma.
- Wy znowu się kłócicie? –
zapytał rozbawiony, czego zaraz pożałował, gdyż zdenerwowana Eunji uderzyła go
z pięści w brzuch. – Ej! Co jest? – stęknął zaskoczony nagłym atakiem przyjaciółki.
- Nic – mruknęła drżącym głosem,
powstrzymując z ledwością napływające do oczu łzy. – Wracam do domu – dodała,
po czym odwróciła się na pięcie i nie żegnając się nawet z przyjaciółmi,
odeszła w swoją stronę.
- Coś ty znów jej zrobił? – Jaebum
podszedł do Jacksona i spojrzał na niego podejrzliwie. – Dlaczego ona zawsze
przez ciebie musi chodzić smutna? Jak ci na niej tak bardzo zależy, to jej o
tym powiedz, a nie wyżywaj się za każdym razem, gdy coś nie idzie po twojej
myśli! – wykrzyczał wyprowadzony z równowagi i nagle poczuł niesamowitą ulgę.
Zupełnie tak, jakby zrzucił z pleców ogromny ciężar, który utrudniał mu życie
od dłuższego czasu. Już dawno chciał to z siebie wyrzucić, mając dość
dziecinnego zachowania Jacksona, który nie potrafił wziąć spraw w swoje ręce i
zawalczyć o osobę, na której mu zależało. Gdyby Jaebum był na jego miejscu,
poruszyłby niebo i ziemię byleby tylko zdobyć Eunji. – Ogarnij się w końcu –
powiedział na koniec nieco spokojniejszym głosem, a potem pobiegł za Jung.
Im szybko dogonił przyjaciółkę i
zrównał z nią krok, na początku nie odzywając się nawet słowem. Wiedział
doskonale, że jest wściekła na Jacksona, dlatego nie chciał pogarszać sytuacji
swoim bezsensownym gadaniem. Eunji szła przed siebie, nie zwracając większej
uwagi na przyjaciela. Musiała ochłonąć i pozbierać myśli po kłótni z Jacksonem,
by przypadkiem na sam koniec nie pokłócić się jeszcze z Jaebumem. W tamtej
chwili tak bardzo nienawidziła Wanga.
- O co tym razem poszło? – spytał
po bardzo długiej chwili milczenia, czując, że jeśli czegoś nie powie, to
oszaleje.
- O Marka – mruknęła, wsuwając
dłonie do kieszeni kurtki. – Dlaczego za każdym razem, gdy o nim wspomnę, każdy
ma taką minę, jakbym robiła coś złego? Do tego każdy przypomina mi, że jest
chłopakiem Minah. Przecież doskonale o tym wiem! – krzyknęła poirytowana i z
całych sił kopnęła leżący na drodze kamyk.
- Po prostu nie chcemy, żebyś…
- Żebym co? – Eunji przystanęła i
spojrzała załzawionymi oczami na Jaebuma, który również się zatrzymał i odwrócił
do niej przodem. – Myślicie, że mogłabym zrobić coś takiego Minah? To moja
przyjaciółka! Nigdy bym jej nie skrzywdziła! Mark to tylko kolega, chociaż to
chyba za duże słowo. Raz spotkaliśmy się sam na sam, a wszyscy robią jakieś
insynuacje, że coś nas łączy – powiedziała rozgoryczona i opuściła z rezygnacją
ramiona wzdłuż tułowia. – Mam już tego dość. Mam dość Jacksona, jego ciągłych
pretensji, naszych kłótni i potem udawania, że nic złego się nie stało.
Jaebum w ostatniej chwili ugryzł
się w język i powstrzymał przed wygadaniem tajemnicy Jacksona. W sumie dziwił
się, że po tych wszystkich akcjach Wanga, kłótniach i jego wiecznych scenach
zazdrości, Eunji jeszcze nie domyśliła się, że nie jest dla tego chłopaka tylko
przyjaciółką. Niestety Jackson wciąż zwlekał i Jaebum obawiał się, że jeśli nie
zacznie działać, to w końcu ktoś sprzątnie mu sprzed nosa Eunji.
- Jackson ma teraz trudny czas i
łatwo go wyprowadzić z równowagi – powiedział Jaebum, karcąc samego siebie w
myślach za oszukiwanie przyjaciółki. Niepotrzebnie obiecywał Wangowi, że
dotrzyma tajemnicy i o niczym nie powie Eunji. – Zobaczysz, że po zawodach
wszystko wróci do normy.
- Albo i nie – mruknęła,
wzruszając bezradnie ramionami. Uniosła głowę i posłała Jaebumowi lekki
uśmiech, dopiero wtedy uświadamiając sobie, że właśnie doszli pod blok, w
którym mieszkała. – Dzięki za odprowadzenie. Zaczynam przyzwyczajać się, że za
każdym razem ktoś mnie eskortuje do domu – zaśmiała się.
- Nie ma za co. Chcemy mieć po
prostu pewność, że nic ci się nie stanie – powiedział i rozłożył szeroko
ramiona, po czym przytulił do siebie Eunji. – Nie przejmuj się Jacksonem. W
końcu się ogarnie.
Jung kiwnęła głową na zgodę i
oswobodziwszy się z uścisku przyjaciela, ruszyła w stronę wejścia do bloku.
Jeszcze przed zamknięciem za sobą bramy pomachała do chłopaka i uśmiechnęła się
do niego lekko, dziękując w duchu losowi za tak oddanego przyjaciela, który
zawsze potrafił jej pomóc.
*
Jinyoung otworzył drzwi domu i
przepuścił przodem brata, sam będąc zbyt zajętym odpisywaniem na smsa, by wejść
do środka. Dopiero po wysłaniu wiadomości do Yejin przekroczył próg i zamknął
za sobą drzwi, przypadkiem przytrzaskując sobie nimi szalik. Rozbawiony swoim
roztargnieniem wyszarpał materiał i pokręcił głową z dezaprobatą. Już od kilku
dobrych dni zachowywał się w taki sposób. Często o czymś zapominał, nie
potrafił skupić się na lekcjach, a wszystko przez jedną osobę: Yejin. Jinyoung
nie potrafił przestać o niej myśleć. Podczas pierwszego spotkania podczas tego
nieszczęsnego castingu na opiekunkę totalnie zauroczył się w tej dziewczynie.
Potem jeszcze dowiedział się od Jaebuma, że od dawna zna Yejin, ale to w ogóle
go nie zniechęciło. Im znał co drugą dziewczynę w Seulu, więc nic dziwnego, że
poznał także Lee.
- Nareszcie jesteście – powiedział
z wyraźną ulgą w głosie Minwoo, wchodząc do przedpokoju, gdzie Jinyoung pomagał
bratu zdjąć buty. – Cześć smyku – przywitał się z Junho, jednak ten nie
odpowiedział.
- Hyung, jestem zmęczony – pożalił się Junho, ciągnąc starszego brata
za rękaw swetra.
- To chodź do pokoju. – Jinyoung
złapał braciszka za rękę i razem z nim ruszył ku prowadzącym na piętro schodom.
Chłopak był tak wściekły na ojca,
że nawet nie chciał na niego patrzeć, bojąc się, że jeśli nawiąże z nim
jakikolwiek kontakt, to straci panowanie nad sobą i wygarnie mu wszystko prosto
w oczy. Nie chciał kłótni. Był na to za bardzo zmęczony, a wiedział, że kolejna
sprzeczka nie wpłynie dobrze na małego Junho. Już dość się nasłuchał krzyków
rodziców, którzy w ostatnich latach małżeństwa darli ze sobą koty, wytykając
sobie błędy z przeszłości.
Po umyciu Junho i położeniu go do
łóżka, Jinyoung postanowił zejść na dół i zrobić sobie coś do jedzenia. Niestety
już w przedpokoju natknął się na ojca, co skutecznie odebrało mu apetyt.
- Jak przedstawienie? – zapytał
Minwoo, gdy chłopak chciał wrócić na górę do swojego pokoju.
- Doskonale. Junho ma duże
predyspozycje na zostanie aktorem – powiedział Jinyoung, nawet nie spoglądając
na ojca.
- Może pójdzie w ślady mamy.
Chłopak zatrzymał się w połowie
schodów i spojrzał z niedowierzaniem na mężczyznę. Wspomnienie mamy sprawiło,
że Jinyoung poczuł się, jakby nagle wszystkie wspomnienia z nią związane
wróciły i przygniotły go swoim ciężarem do ściany. Nie chcąc dać po sobie
poznać, że w jakikolwiek sposób to na niego wpłynęło, odchrząknął głośno i
uśmiechnął się ironicznie.
- Nagle sobie o niej
przypomniałeś? – spytał wyraźnie rozgoryczony, zaciskając mocno dłoń na poręczy
schodów. – Przez ostatnie miesiące nawet słowem nie wspomniałeś o mamie, a
teraz nagle wyjeżdżasz z tekstem, że może Junho pójdzie w jej ślady? Nie masz
prawa o niej mówić. Nie masz prawa rozmawiać o niej z Junho. Doskonale wiesz,
jak przeżył jej śmierć – wyszeptał łamiącym się głosem, wpatrując się w ojca
lekko zaszklonymi oczami.
- Jinyoung…
- Lepiej już nic nie mów –
przerwał mu natychmiast i szybko pokonał ostatnie stopnie schodów, chcąc
znaleźć się w końcu w swoim pokoju.
*
Po zjedzonej wspólnie z dziadkami
kolacji, Youngjae zaczął zbierać ze stołu puste talerze, które z kolei zaniósł
do kuchni. Już miał się zabrać za zmywanie, gdy usłyszał dobiegający z salonu
głos babci. Odłożywszy na blat naczynia, wrócił do pokoju i spojrzał uważnie na
siedzącą na macie seniorkę.
- Chodź na chwilkę. Naczynia nie
uciekną, a chcieliśmy ci coś pokazać – powiedziała, uśmiechając się promiennie
do wnuczka, który posłusznie zajął miejsce obok niej. – Zobacz, co dzisiaj
znalazłam w sklepie.
Youngjae zabrał od babci ulotkę
reklamującą zbliżający się konkurs wokalny. Chłopak przejrzał ją pobieżnie,
dochodząc szybko do wniosku, że nie jest wystarczająco dobry, by wziąć w nim
udział. Główną nagrodą były pieniądze – co już zachęcało – oraz możliwość bycia
trainee w wytwórni JYP.
- Co ty na to? – zagaił dziadek,
gdy chłopak przez dłuższą chwilę nie wykazywał żadnego znaku życia. – Weźmiesz
udział?
- Chętnie, ale nie jestem chyba
na tyle dobry, by walczyć o bycie trainee
w takiej wytwórni – stwierdził Youngjae, odkładając na stolik ulotkę.
Miał ochotę zawyć z bezsilności,
gdyż dostanie się do JYP albo do jakiejkolwiek innej wytwórni od lat było jego
największym marzeniem. To dlatego tak wiele czasu poświęcał na lekcje śpiewu i
dlatego teraz nieraz opuszczał zajęcia, by móc wrócisz do szkoły muzycznej i
kontynuować naukę. Niestety Youngjae był pozbawiony pewności siebie i wiedział,
że jeśli odniósłby porażkę podczas konkursu, to całkowicie odpuściłby podążanie
za swoimi marzeniami.
- Dlaczego z góry zakładasz
najgorsze? – spytała babcia, gładząc wnuczka po włosach. – Nie możesz
podchodzić do tego w ten sposób. Nawet jeśli nie wygrasz, to chociaż
spróbujesz. Za jakiś czas będziesz żałował, że nie wziąłeś udziału w tym
konkursie i nie sprawdziłeś swoich możliwości.
- Przemyślę to, dobrze? –
Youngjae uśmiechnął się do babci i podniósł się z ziemi. – Pójdę pozmywać, a
potem położę się spać.
Zabrawszy ulotkę ze stolika,
wrócił do kuchni, gdzie czekała na niego sterta brudnych naczyń. Choi przez
chwilę wpatrywał się w kolorową kartkę, bijąc się z własnymi myślami. Pod
wpływem dziwnego impulsu zmiął w dłoni ulotkę i otworzył kosz z zamiarem
wyrzucenia jej, jednak cichy głosik w jego głowie skutecznie go przed tym
powstrzymał. Ostatecznie wsunął ją do tylnej kieszeni spodni, wiedząc jednak
doskonale, że i tak nigdy nie zdobędzie się na odwagę, by wziąć udział w tym
konkursie.
*
Eunji już prawie zasypiała, gdy
nagle rozbudził ją głośny dźwięk nadchodzącej wiadomości. Przeklinając cicho,
sięgnęła po komórkę i pierwsze, co zrobiła, to wyciszyła dzwonek, a dopiero
później odczytała smsa.
Od Wild
and sexy Jackson:
Śpisz?
Dziewczyna prychnęła cicho, nie
mając zamiaru odpisywać. Wiedząc, że przez tego idiotę nie uda jej się szybko
zasnąć, podłączyła słuchawki do telefonu i włączyła playlistę z balladami
Beast. Miała nadzieję, że głosy ukochanych chłopaków choć trochę ją uspokoją i
utulą do snu. Niestety nim zdołała dać się porwać zespołowi, piosenka na ułamek
sekundy została przerwana przychodzącym smsem. Poirytowana odblokowała ekran i
mrużąc oczy, odczytała wiadomość.
Od Wild and sexy Jackson:
Przepraszam :’(
Od Wild and sexy Jackson:
Naprawdę ;(
Od Wild
and sexy Jackson:
Yaaaaaaah! Wiem, że nie śpisz! Pewnie słuchasz Beast.
Od Wild and sexy Jackson:
Odpisz :’(
Do Wild and sexy Jackson:
Czy ty jesteś normalny?! Próbuję spać,
kretynie!
Od Wild
and sexy Jackson:
Eunji-aaaaaah! <3
Jung prychnęła pod nosem i
wywróciła teatralnie oczami. Tego obawiała się najbardziej: pisania z Jacksonem
niedługo po kłótni, gdyż wiedziała doskonale, że przez te jego idiotyczne smsy
szybko mu wybaczy.
Do Wild and sexy Jackson:
Wciąż jestem na ciebie zła.
Od Wild
and sexy Jackson:
Wiem :’( przesadziłem dzisiaj. Przepraszam. Nie wiem, co we mnie
wstąpiło. Denerwuje mnie, że polubiłaś Morka.
Do Wild and sexy Jackson:
A ty znowu swoje T.T ile
razy mam powtarzać, że nic nas nie łączy?
Jak tylko poprawę angielski, przestaniemy się widywać.
Jak tylko poprawę angielski, przestaniemy się widywać.
Od Wild and sexy Jackson:
Naprawdę? To kamień spadł mi z serca, bo jest coś, o czym powinnaś
wiedzieć…
Do Wild and sexy
Jackson:
Tak?
Eunji na chwilę odłożyła telefon,
żeby poprawić poduszkę, jednak gdy ponownie spojrzała na wyświetlacz, nie
zobaczyła żadnej nowej wiadomości od Jacksona. Doszedłszy do wniosku, że
Jackson pewnie zasnął albo odpuścił po prostu dalsze nękanie, zgasiła ekran i
położyła komórkę obok poduszki, chcąc jeszcze przez chwilę posłuchać Beast.
Will you be alright?
Even if I’m not by your side?
You get lonely so easily so even if you’re alone
You get lonely so easily so even if you’re alone
Will you be alright?
Without a person to argue with
Without a person to joke around and laugh with
Without a person to joke around and laugh with
Mark coś knuje i to mi się naprawdę nie podoba, po prostu śmierdzi jakimś niecnym planem na kilometr. Eunji źle trafiła, mówię tu o przyjaciółce. Jest chyba za bardzo przewrażliwiona i dlatego tak strasznie się stara dla przyjaciół, a widocznie ta dwójka myśli zupełnie inaczej. Jackson natomiast (jak to real Jackson), zawsze zgrywa pajaca. Dla mnie serio jest kimś, kto potrafi rozśmieszyć po sekundzie, ale w tym opowiadaniu to jest jeszcze gorszy człowiek, w lepszym tego słowa znaczeniu! Nie można go nie lubić, więc sądzę, że Eunji szybko wybaczy mu to co powiedział. Zresztą na pewno Wang wypowie na temat tego co ich łączy - taką mam przynajmniej nadzieję. Żałuję tylko teraz Junho, bo musi przeżywać niemały koszmar bez mamy i właściwie taty też. Dobrze, że został mu tak wspaniały brat i jego przyjaciele. Zazdroszczę mu trochę, bo ludzie naprawdę dużo dla niego poświęcają. Youngjae powinien spróbować sił w przesłuchaniu, na pewno dostałby się dalej. Dałabym sobie mackę uciąć, że przeszedłby aż do finału i potem już tylko coś wydać. Mówię tak jakby nic nie osiągnął naprawdę... :D Trochę mnie to opowiadanie kołuje, bo czasami zdaję sobie sprawę, że nie jest tak samo w życiu codziennym. Z jednej strony dobrze, z drugiej mogłoby pozostać jak tutaj. Czekam na dalszy ciąg. Chyba się nie doczekam! Chciałabym już wiedzieć co odpisze Jackson ♥ Niech moje ciche marzenie się spełni!
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w pisaniu i samych przyjemności!
Wild and sexy Baekwylona
dzieje się, dzieje! aż nie wiem od czego zacząć. durny Jackson! chociaż jak spojrzeć na sprawę z jego perspektywy to przestaję się mu dziwić. Mógłby powiedzieć dziewczynie co do niej czuje i byłoby po problemie. Gorzej jak Eunji coś by odstawiła, bo po niej to naprawdę różnych rzeczy można się spodziewać. Tak myślałam, że spotkanie sam na sam z Markiem nie będzie dla Eunji łatwe. A Minah! Tak o, wpadła na swojego chłopaka i przyjaciółkę na mieście, chociaż mieli się uczyć i nic z tego sobie nie robi i jeszcze się cieszy, że się zaczęli dogadywać. Nie wiem czy to normalne, czy to ja jestem jakąś zazdrośnicą. :D Ciekawi mnie czy Jackson wygra te mistrzostwa teraz. i też czy to, że ciągle wspominasz o tych porwaniach to czy coś się takiego wydarzy :D Przyjemnie się czyta smsy Jacksona i Eunji. I nieładnie zostawiłaś nas i kazałaś czekać do kolejnego razu na to co odpisze Jackson! Mam nadzieję, że Youngjae zepnie dupsko i pójdzie na ten konkurs, a nuż chochelka :D W końcu już nie wiem czy Mark kocha czy nie kocha Minah. Jak kocha to niech się ogarnie i nie zachowuje tak dwuznacznie w stosunku do Eunji, a jak nie kocha, to niech przestanie ją oszukiwać. Tylko wtedy jakby zerwał z Minah, czy ona nie zaczęłaby osądzać przyjaciółki? Chyba już za późno dla mnie na takie rozmyślania...
OdpowiedzUsuń[czcionka ci zaszalała w momencie jak Eunji i Mark jedzą XD]
Z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej uwielbiam Jacksona <3 Eunji, dlaczego ona nie widzi, że dla tego wariata jest kimś więcej, niż tylko przyjaciółką... Ach, no tak. Ona teraz zafascynowała się Mark'em, udając przed innymi, że wcale go nie lubi i nigdy nie mogłaby zrobić takiego świństwa przyjaciółce. Jackson zazdrosny, a te jego esemesy wymiatają ^^ Uwielbiam jak oni między sobą rozmawiają. Minah musi naprawdę ufać Eunji i swojemu chłopakowi, skoro przyłapała ich na wspólnym wyjściu, a jeszcze się ucieszyła, że zaczęli się dogadywać. A Mark to w ogóle kocha Minah? Nie wiem co o tym myśleć...
OdpowiedzUsuńAle ta końcówka! Musiałaś zakończyć właśnie w takim momencie? Jestem szaleńczo ciekawa, co odpisze Jackson :D Weny <3
Ps; Poprzedni rozdział również skomentowałam :)
UsuńYah! Co ten mark kombinuje? Chyba podejrzewam, jak się potoczy z nim dalsza akcja, ale jeszcze zobaczymy ;u; eunjixjackson omg ale mam feelsy! Moje dzieciaki! <3
OdpowiedzUsuńA, i czy ten wisiorek jacksona oznacza, że jest on ukrytym fanem infinite? XDXD
Usuń