Tytuł: Bad
Boy
Bohaterowie:
Luhan, Oh Sehun, Byun Baekhyun
Rodzaj: obyczaj, angst, dramat
Ilość części: 3
*
Część III
Sehun nie miał
już sił się bronić. Kiedy jeden z przydupasów Wu Yifana puścił jego ręce,
osunął się bezwładnie na ziemię i przymknął powieki, próbując nie myśleć o
bólu, jaki rozrywał jego ciało. Chłopak miał wrażenie, że bolą go nawet cebulki
włosów, ale to przecież było mało prawdopodobne. Blondyn uniósł z ledwością
opuchnięte od ciągłych ciosów powieki i rozejrzał się dookoła siebie, wzrokiem
próbując dostrzec ukrywającego się w ciemnościach Wu Yifana. Chociaż mężczyzna
ani razu się nie odezwał, to Sehun doskonale wiedział, że obserwował wszystko z
ukrycia, jakby chcąc mieć pewność, że jego ludzie dadzą nieposłusznemu
chłopakowi bolesną nauczkę.
- Zostawcie go
już – przemówił w końcu Wu Yifan, wyłaniając się z ciemności. Ubrany cały na
czarno wyglądał niczym demon, który przybył odebrać duszę swojemu dłużnikowi. –
Czy ty naprawdę jesteś tak naiwny, czy tak mocno zdesperowany? Może jedno i
drugie, co? – zaśmiał się kpiąco, doskonale zdając sobie sprawę z tego,
dlaczego Sehun dla niego pracował. – Chyba nie sądziłeś, że okradanie mnie
ujdzie ci na sucho?
- Potrzebowałem kasy na leki dla Junhee –
wymruczał z ledwością blondyn i splunął na ziemię śliną wymieszaną z krwią. –
Ale przecież ty jesteś tak bardzo zapatrzony w czubek własnego nosa, że nie
dostrzegasz innych ludzi.
- Jak śmiesz
mnie oceniać, ty śmieciu! – Wu Yifan pochylił się nad skulonym na ziemi
chłopakiem i nie mogąc się powstrzymać, uderzył go z całej siły w posiniaczoną
i opuchniętą twarz. – Radzę ci oddać całą kasę, bo inaczej twoja siostrzyczka
dowie się, czym tak naprawdę się zajmujesz.
- Nie odważysz
się – wysyczał Sehun, unosząc się na jednym łokciu, czego zaraz pożałował, gdy
jego lewy bok przeszył okropny ból. Po tylu uderzeniach żebra chłopaka były w
opłakanym stanie i wcale by się nie zdziwił, gdyby kilka z nich było złamanych.
– Oddam ci całą kasę, ale trzymaj się od Junhee z daleka.
- Masz tydzień –
powiedział Wu Yifan i spojrzał na swoich sługusów, którzy wyglądali jak
wygłodniałe psy mające się zaraz rzucić na bezbronną ofiarę. – Pozbądźcie się
go i dopilnujcie, żeby nikomu nie pisnął słówka o tym, co się tutaj stało –
dodał, a potem odszedł w swoją stronę, pozostawiając Sehuna na łasce jego
oprawców.
Dwóch sługusów
Wu Yifana złapało Sehuna za ramiona i uniosło do pionu. Chłopak z ledwością
mógł utrzymać równowagę i pewnie gdyby nie oni, kolejny raz zaliczyłby bolesny
upadek. Sehun zadarł lekko głowę i spojrzał zamglonymi oczami na uśmiechającego
się do niego Jongina, który z całych trzymał go za ramię. Zapewne widok
zmasakrowanego blondyna sprawiał mu ogromną radość. W końcu mógł w tak prymitywny
sposób pokazać, jak bardzo go nienawidzi i potępia fakt, że znalazł się wśród
zaufanych ludzi Wu Yifana.
- Co z nim
zrobimy? – zapytał rudowłosy chłopak, zerkając nad skulonym z bólu Sehunem na
Jongina.
- Najchętniej
zakopałbym go w lesie i zapomniał o jego istnieniu, ale musi jeszcze oddać kasę
Wu Yifanowi, więc na razie się z tym wstrzymam – powiedział brunet i uśmiechnął
się pod nosem. – Wyrzucimy go w centrum. Niech sobie dalej radzi sam. Może ktoś
się nad nim ulituje i mu pomoże, ale w sumie kto chciałby ratować takiego nic
nieznaczącego śmiecia.
*
Luhan uprzejmie
pożegnał się z uroczą recepcjonistką i życząc jej udanego wieczoru, opuścił
budynek firmy. Lubił panienkę Kim, jednak chyba nie w taki sposób, w jaki ona
lubiła jego. Zawsze starał się trzymać ją na dystans, nie chcąc ranić
dziewczyny, bo przecież i tak nie stworzyłby z nią normalnego związku. Panienka
Kim nieraz próbowała wyciągnąć Luhana na kawę czy drinka, ale on za każdym
razem odmawiał, starając się nie dawać jej żadnych nadziei.
Czując chłodny
powiew wiatru, czarnowłosy podniósł kołnierz czarnego płaszcza i potarł o
siebie dłonie, chcąc je trochę rozgrzać. Tego dnia zaparkował prawie na końcu
ulicy, gdyż w pobliżu firmy jak na złość nie było wolnego miejsca. Luhan
chwycił mocniej uchwyt torby z laptopem i ruszył w stronę swojego samochodu.
Będąc niedaleko celu, usłyszał nagle dochodzące z ciemnej alejki podejrzane
dźwięki. W pierwszej chwili na myśl przyszedł mu obdzierany ze skóry kot, co
przyprawiło chłopaka o nieprzyjemne dreszcze. W końcu jednak Luhan stwierdził,
że nikt o zdrowych zmysłach nie obdzierałby na ulicy kota ze skóry, więc to nie
mogło być to. Zaintrygowany dziwnymi dźwiękami, które przybierały ciągle na
sile, wszedł w ciemną alejkę i rozejrzał się dookoła, próbując dostrzec źródło
podejrzanych odgłosów. Czując szybkie uderzenia serca, brunet zajrzał za
kontener i wstrzymał oddech, gdy zobaczył leżącego na ziemi chłopaka. Musiała
minąć dłuższa chwila, by Luhan rozpoznał w nim Sehuna.
- Co ci się
stało? – spytał przestraszony Han, kucając przy skatowanym blondynie, który nie
mógł się nawet poruszyć. – Kto ci to zrobił? Sehun, słyszysz mnie?
Oh skinął lekko
głową, nie mogąc wydusić z siebie choćby pojedynczego słowa. Spróbował unieść
się na łokciu, jednak ból w żebrach był tak ogromny, że chłopak zaraz opadł
bezwładnie na ziemię, wydając z siebie przeciągły jęk bólu.
- Nie ruszaj
się, zadzwonię na pogotowie – powiedział Luhan, sięgając do kieszeni płaszcza
po komórkę.
- Nie, nie dzwoń
– poprosił słabym i mocno zachrypniętym głosem Sehun, łapiąc z ledwością
bruneta za rękę. – Proszę.
Luhan zagryzł
wargi w wąską linię i westchnąwszy cicho, zrezygnowany schował komórkę z
powrotem do kieszeni. Nie miał zielonego pojęcia, co ma zrobić. Nigdy wcześniej
nie znajdował się w takiej sytuacji, dlatego tym bardziej bał się podejmować
jakąkolwiek decyzję. Najwłaściwiej byłoby zadzwonić na pogotowie i pozwolić
lekarzom zając się pobitym Sehunem, jednak ten najwidoczniej bał się jechać do
szpitala, bo przecież tam zaczęliby zadawać mu pytania, a on z pewnością chciał
tego uniknąć. Luhan był pewny, że Sehuna musieli dopaść inni dilerzy albo
niezadowoleni klienci. Być może też był to napad na tle rabunkowym, by ukraść
mu narkotyki.
Luhan nie znał
powodu, ale wiedział, że musi szybko zacząć działać i przede wszystkim zabrać
Sehuna w bezpieczne miejsce. Pierwsze, co przyszło mu na myśl, to własne
mieszkanie. Może nie był to doskonały pomysł, bo przecież nie znał Sehuna, ale
ufał Baekhyunowi, a skoro łączyło go coś z Sehunem, to najwyraźniej nie był
złym człowiekiem. Luhan delikatnie złapał blondyna pod pachami i powoli uniósł
do pionu, starając się przy tym nie sprawiać mu za dużo bólu. Mimo chęci
Luhana, Oh czuł, jakby jego ciało było rozrywane nawet przy najmniejszym ruchu.
Jęknął głośno i bezwładnie oparł się o bruneta, który mocno złapał chłopaka w
pasie, by uchronić go przed upadkiem na ziemię. Jedno ramię blondyna Luhan
zarzucił sobie na barki i powoli ruszył w stronę samochodu, który na szczęście
nie stał tak daleko i już po kilku minutach znaleźli się przy nim. Han otworzył
tylne drzwi i pomógł Sehunowi wsiąść do środka. Blondyn od razu położył się na
kanapie i skulił do pozycji embrionalnej, chcąc choć w niewielkim stopniu
stłumić okropny ból żeber. Upewniwszy się, że Sehunowi nic nie stanie się
podczas jazdy, Luhan zajął miejsce za kierownicą i drżącymi palcami wsunął do
stacyjki kluczyk. Nim odpalił silnik, minęła dłuższa chwila, podczas której
próbował dojść do siebie po całym tym dziwnym zdarzeniu. W końcu przekręcił
kluczyk w stacyjce i odjechał w stronę swojego osiedla.
*
Luhan otworzył
drzwi i niemalże wtoczył się do mieszkania, nie mogąc dłużej wytrzymać
spoczywającego na jego plecach ciężaru Sehuna, który w samochodzie stracił
przytomność i nie był w stanie o własnych siłach wyjść na trzecie piętro. Luhan
nie wiedział, jakim cudem udało mu się wynieść blondyna, ale tego dnia
przechodził samego siebie. Najpierw odnalazł w sobie resztki odwagi i zajrzał
do ciemnej alejki, a teraz wyniósł nieprzytomnego chłopaka na ostatnie piętro
budynku. Nawet nie chciał myśleć, co by się stało, gdyby jednak zignorował
tamte dziwne odgłosy. Co stałoby się z Sehunem? Czy ktoś by go tam znalazł, a
jeśli tak, to czy pomógłby mu, czy może zignorował i pozostawił chłopaka na
pastwę losu?
- Luhan? –
zapytał siedzący w salonie Baekhyun, którego zaniepokoiły dochodzące z
przedpokoju podejrzane odgłosy. – Luhan?
- To ja – sapnął
brunet i wszedł do salonu, w dalszym ciągu niosąc nieprzytomnego Sehuna na
plecach. – Przesuń się – mruknął zmęczony i powoli kucnął, by położyć chłopaka
na sofie.
- Sehun?! –
wrzasnął przerażony Baekhyun, zaraz doskakując do blondyna. – Co mu się stało?
– zapytał, przenosząc wzrok na Luhana, który wierzchem dłoni starł z czoła
kropelki potu.
- Pobiłem go,
wiesz? – Luhan wywrócił teatralnie oczami i ułożył Sehuna na plecach, by
łatwiej można było opatrzyć rany. – Znalazłem go niedaleko firmy. Nie wiem, kto
mu to zrobił, ale nie chciał jechać do szpitala.
- Nic dziwnego.
Gdyby Wu Yifan się o tym dowiedział…
- Czekaj –
przerwał mu Luhan, nagle zamierając na dźwięk imienia swojego byłego chłopaka.
– Wu Yifan? Co on ma do tego? Baek, masz mi to wszystko wyjaśnić!
- Mogę zająć się
Sehunem? Obiecuję, że potem ci wszystko powiem – powiedział spokojnie Byun,
wlepiając w przyjaciela szkliste od łez oczy.
- Pomóc ci? –
zapytał Luhan, dochodząc do wniosku, że i tak nie ma nic lepszego do roboty, a
chciał pomóc zarówno Baekhyunowi, jak i Sehunowi. – Przyniosę apteczkę –
zaproponował i poszedł do łazienki.
Byun uklęknął
przy kanapie i opuszkami palców przejechał po opuchniętym policzku Sehuna,
próbując z całych sił się nie rozpłakać. Nie mógł uwierzyć, że Wu Yifan był zdolny
do czegoś tak okropnego. Co prawda nie znał go aż tak dobrze, jak Sehun, ale
nigdy nie przypuszczał, że posunie się tak daleko.
- Baek, wszystko
w porządku? – spytał cicho Luhan, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela.
- Tak, jest okay
– szepnął Byun i pociągając cicho nosem, starł z policzka pojedynczą łezkę.
Uśmiechając się sztucznie, zabrał od bruneta apteczkę i zaraz odwrócił głowę w
przeciwną stronę, by Luhan nie widział gromadzących się w jego oczach łez.
Baekhyun powoli
uniósł koszulkę Sehuna i syknął cicho, gdy zobaczył posiniaczony brzuch
chłopaka. Nie dziwił się, że Oh stracił przytomność. Ból musiał być nie do
zniesienia. Byun obmył rany blondyna, większe zakleił plastrami i z pomocą
Luhana owinął tors Sehuna bandażem elastycznym, by unieruchomić potłuczone
żebra. Wiedział, że Oh i tak nie pójdzie do lekarza, dlatego musiał zrobić
wszystko, żeby oszczędzić mu bólu.
- Porozmawiamy
teraz? – spytał nieśmiało Luhan, gdy Baekhyun po prawie godzinie nareszcie
przestał męczyć Sehuna i odłożył apteczkę na bok.
- Tak. Teraz
możemy porozmawiać – odpowiedział i posłał przyjacielowi lekki uśmiech. –
Chodźmy do kuchni.
Luhan skinął
głową i udał się za młodszym chłopakiem do drugiego pomieszczenia. Baekhyun
wlał wodę do czajnika i postawił go na kuchence, chcąc zrobić herbatę.
Potrzebował się uspokoić, a nic nie działało na niego tak dobrze, jak herbata z
cytryną i miodem.
- Zamieniam się
w słuch – powiedział Luhan, siadając na krześle przy szerokim parapecie. – Skąd
znasz Sehuna?
- Poznałem go po
przeprowadzce do Seulu. Studiowaliśmy razem, ale potem Sehun musiał
zrezygnować, bo jego siostra zachorowała.
- Coś poważnego?
- Białaczka –
szepnął Byun, stawiając na parapecie dwa kubki z gorącą herbatą. Widząc
zdziwioną minę przyjaciela, uśmiechnął się niewyraźnie i cicho westchnął. –
Tamta dziewczyna w peruce, to Junhee – siostra Sehuna. Ich rodzice nie żyją,
więc muszą radzić sobie sami. Sehun zrezygnował ze studiów, żeby móc pracować,
ale żadna nie dawała tylu pieniędzy, by starczało na rachunki, jedzenie i lekarstwa
dla Junhee. Wtedy Sehun wkręcił się w towarzystwo Wu Yifana i zaczął sprzedawać
dla niego narkotyki.
- Wu Yifan… To
nie może być on – wymruczał Luhan, ukrywając twarz w dłoniach.
- Lu, co jest? –
spytał zaniepokojony Baekhyun, dokładnie przyglądając się przyjacielowi. –
Znasz Wu Yifana?
- W Pekinie
przez pięć lat byłem z Wu Yifanem, ale pewnie to tylko zwykły zbieg
okoliczności – stwierdził nerwowo i odgarnął z czoła czarne włosy. – To musi
być przypadek.
- Mam wrażenie,
że to nie jest przypadek – odezwał się Byun i wyjął z kieszeni spodni telefon.
W licznej galerii zdjęć odnalazł to, na którym był on z Wu Yifanem. Zrobili go
na żarty, by uwiecznić ich znajomość, która na szczęście Byuna nie trwała zbyt
długo. – To Wu Yifan – rzucił, pokazując Luhanowi zdjęcie. Brunetowi
momentalnie zrzedła mina, co oznaczało, że największy diler w Seulu był
jednocześnie byłym chłopakiem Hana. – Wu Yifan przejął interes po swoim
przyjacielu.
- To dlatego tak
nagle wyjechał z Pekinu. – Luhan pokręcił głową z niedowierzaniem. – Nie miałem
pojęcia, że mieszka tutaj.
- Mieszka i to
dość bogato – prychnął Byun i wzruszył ramionami.
- A ty skąd go
znasz? – spytał po chwili Luhan, stwierdzając, że to najlepszy moment na
wyciągnięcie z Baekhyuna całej prawdy dotyczącej jego relacji z Sehunem.
- Czy to ważne?
– Byun wzruszył ramionami i nerwowo zagryzł wargi w wąską linię, doskonale
zdając sobie sprawę z tego, jak zareaguje Luhan, gdy o wszystkim w końcu się
dowie.
Baekhyun nigdy
nie liczył się z opinią innych ludzi, nawet ta rodziców mało go interesowała,
jednak kiedy w grę wchodził Han, to wszystko nabierało innego znaczenia. Nie
wiadomo dlaczego, ale Byun chciał być jak najlepszym człowiekiem dla Luhana,
chciał, żeby widział w nim kogoś dobrego, kto potrafi poświęcić naprawdę wiele,
by uszczęśliwić osoby, na których mu zależy. Niestety przeważnie wychodził na
skończonego egoistę mającego w poważaniu nawet najbliższych.
- Okay, powiem
ci – westchnął zrezygnowany Baekhyun, obejmując drżącymi dłońmi kubek z
herbatą, która zdążyła już nieco przestygnąć. – Przez krótki czas pracowałem
dla Wu Yifana – powiedział, a Luhan z wrażenia zakrztusił się przełykanym
właśnie trunkiem. – Potrzebowałem pieniędzy. Wszystkie oszczędności, jakie
miałem, poszły na imprezy, a rodzice w końcu stracili cierpliwość i odcięli mi
dopływ gotówki – wyjaśnił, jednak zaraz dotarło do niego, jak żałośnie to
brzmiało. – Sehun polecił mnie Wu Yifanowi i ten zgodził się, żebym sprzedawał
jego towar.
- Jesteś
cholernie nieodpowiedzialny, Byun – wyszeptał Luhan, będąc jeszcze w zbyt
wielkim szoku, by cokolwiek więcej powiedzieć. Nie mógł uwierzyć, że ten
niewinnie wyglądający Baekhyun wpakował się w takie bagno. Dobrze, że chociaż
udało mu się zerwać z tym wszystkim. – Przynajmniej teraz już wiem, dlaczego
Sehun mówił, że w ogóle cię nie znam.
- Luhan, ja
naprawdę przepraszam, że nie powiedziałem ci o tym wcześniej, ale bałem się
twojej reakcji. Nikt nie wiedział o tym, czym się kiedyś zajmowałem. Nikt prócz
Sehuna – dodał i na chwilę zamilkł, czekając na wybuch przyjaciela. Wiedział,
że jest zły i mocno rozczarowany jego postępowaniem i chyba właśnie to bolało
go najbardziej. Nigdy nie chciał zawieść Luhana, a właśnie to robił. –
Przepraszam.
Brunet wstał z
krzesła i stanął przed Baekhyunem, zaciskając ze złości dłonie w pięści. Nie
wiedział, co ma zrobić. By zły na przyjaciela i bardzo rozczarowany jego
zachowaniem, jednak z drugiej strony wcale się temu wszystkiemu nie dziwił.
Poznał Byuna na tyle dobrze, by wiedzieć, że jest nieodpowiedzialnym
dzieciakiem i gdyby Luhan był naprawdę wredny, to zaraz zadzwoniłby do rodziców
chłopaka, by poinformować ich o wyczynach syna.
- Co teraz
zrobisz? – spytał cichutko Baekhyun, spoglądając spod grzywki na przyjaciela.
Luhan bez słowa
objął chłopaka ramionami i mocno przytulił, jakby chcąc mu w ten sposób
przekazać, że będzie przy nim choćby nie wiadomo co się działo. Byun podniósł
się z krzesła i niczym małe dziecko wtulił się w ciało Luhana, z ledwością
powstrzymując się przed rozpłakaniem. Za dużo się ostatnio działo i problemy
powoli zaczynały przerastać niedojrzałego Baekhyuna. Najpierw ta cała akcja z
Wu Yifanem, potem rozstanie z Chanyeolem, a na koniec jeszcze pobicie Sehuna.
Nie był przyzwyczajony do czegoś takiego. W Pusan wiódł spokojne i czasem nudne
życie, ale przynajmniej nikt nie chciał się na nim mścić za złamanie umowy.
- Luhan, tak
bardzo się boję – wyszeptał łamiącym się głosem Byun, obejmując bruneta
ramionami. – Boję się, że ludzie Wu Yifana zrobią mi to samo, co Sehunowi.
- Nie zrobią.
Obiecuję ci to – powiedział Luhan i pogłaskał młodszego chłopaka po plecach. –
Tylko musisz mi w czymś pomóc i Sehun nie może się o tym dowiedzieć.
2
Jakimś cudem
Luhanowi udało się zasnąć tej nocy. Zmęczony wydarzeniami zapadł w sen, jak tylko
położył się na łóżku. Nie miał nawet sił przebierać się w spodnie dresowe i
szeroką koszulkę, które zazwyczaj służyły mu za piżamę. Rano z ledwością zwlekł
się z łóżka i po szybkim ogarnięciu się w łazience, udał się do kuchni. Po
drodze zerknął jeszcze na śpiącego na kanapie Sehuna, który wyglądał, jakby
przebiegło po nim stado słoni. Luhan czuł dziwne kłucie w okolicy serca, gdy
tak patrzył na pobitego blondyna. Znając większość szczegółów dotyczących życia
tego chłopaka, zaczynał rozumieć jego postępowanie. Desperacja potrafi popchnąć
człowieka do naprawdę złych czynów i Luhan nie powinien był z góry oceniać
Sehuna.
Brunet zaparzył
w szklanym dzbanku dodatkową kawę dla Baekhyuna i Sehuna, po czym zabrał się za
robienie śniadania. Chciał, żeby chłopcy zjedli coś zaraz po obudzeniu się, a
doskonale wiedział, że Byunowi pewnie by się nie chciało nic robić. Luhan był
tak skupiony na przygotowywaniu posiłku, że nie usłyszał nawet, jak ktoś
wchodzi do kuchni. W pewnym momencie odwrócił się w stronę drzwi, by spojrzeć
na wiszący nad nimi zegar i wrzasnął głośno, gdy zobaczył stojącego w progu
upiora. Dopiero po chwili dotarło do niego, że to nie żaden upiór, a Sehun.
- Wybacz, nie
chciałem cię przestraszyć – powiedział słabym głosem blondyn i oparł się ramieniem
o framugę drzwi.
- Nic się nie
stało – stwierdził Luhan i lekko się uśmiechnął, dokładnie przyglądając się
chłopakowi. – Uhm… Jak się czujesz?
- Pytasz z
grzeczności czy naprawdę cię to interesuje? – Sehun syknął pod nosem, gdy
poczuł przeszywający ból w żebrach. Widząc minę bruneta, wywrócił oczami i
cicho westchnął. – Czuję się, jakby walec mnie rozjechał. Masz jakieś tabletki
przeciwbólowe?
- Tak, ale nie
bierz ich na pusty żołądek. Śniadanie będzie zaraz gotowe. Kawa jest w dzbanku
– powiedział Luhan, nerwowo wskazując dłonią poszczególne rzeczy. – Siadaj. Nie
przemęczaj się. Wiem, że nie chcesz słyszeć o pójściu do lekarza, ale lepiej by
było, gdybyś jednak poszedł się przebadać – dodał, nalewając do kubka kawę.
Podał naczynie Sehunowi i skinięciem głowy wskazał krzesło. – Mam znajomego
lekarza. Przebada cię bez zadawania zbędnych pytań. Może być?
- Nie potrzebuję
pomocy – burknął Sehun i powoli usiadł na krześle.
- A ja uważam,
że potrzebujesz. Nie bądź takim upartym osłem. Czasami każdy potrzebuje pomocy.
Robię to głównie dla Baekhyuna. Poza tym musisz szybko wrócić do formy, żeby
pójść do normalnej pracy i uczciwie zarobić na lekarstwa dla siostry. Nie
możesz być egoistą, musisz myśleć przede wszystkim o Junhee.
- Dlaczego tak
bardzo się o nas martwisz? – zapytał zdziwiony Sehun i upił kilka łyków ciepłej
kawy. – Przecież w ogóle mnie nie znasz. Jeszcze kilka dni temu miałeś mnie za
największego śmiecia, a teraz oferujesz pomoc.
- Nie powinienem
był cię pochopnie oceniać, ale próbowałeś sprzedać narkotyki mojemu
przyjacielowi, więc nie dziw się, że potem robiłem wszystko, by trzymać cię z
dala od niego – powiedział Luhan, podając Sehunowi talerz ze śniadaniem. Obok
położył opakowanie z najsilniejszymi lekami przeciwbólowymi i żółtą karteczkę z
adresem przychodni, w której przyjmował jego dobry kolega. – Idź się przebadać
– dodał, a potem wyszedł z kuchni, nie czekając nawet na podziękowania chociaż
i tak na nie nie liczył.
- Dzięki Lu –
rzucił pod nosem Sehun, wpatrując się pustym wzrokiem w żółtą karteczkę.
Blondyn powoli
odwrócił się przodem do parapetu i od niechcenia spojrzał na talerz pełen
jedzenia. Nie miał ochoty jeść, ale wiedział, że bez tego nie będzie miał na
nic sił, a czekała go jeszcze wizyta u lekarza. Sehun bał się powrotu do domu i
reakcji Junhee na jego widok. Niby co jej powie? Znów uraczy ją kolejnym
kłamstwem? Już miał dość ciągłego okłamywania siostry, zasługiwała na to, żeby
w końcu poznać prawdę, jednak była w tak kiepskim stanie, że nie można jej było
denerwować.
- Sehun. –
Baekhyun odetchnął z wyraźną ulgą, gdy zobaczył siedzącego przy parapecie
blondyna. – Myślałem, że już poszedłeś. Gdzie Luhan?
- Chyba poszedł
do pracy – odpowiedział i nabił na widelec kilka kawałków duszonych warzyw. –
Zrobił śniadanie.
- To dobrze, bo
umieram z głodu – zaśmiał się Byun i zaraz nałożył sobie na talerz solidną
porcję warzyw oraz ryż. Do ulubionego kubka nalał jeszcze trochę kawy i usiadł
obok Sehuna, zastanawiając się, czy powinien poruszyć temat wczorajszych
wydarzeń. Co prawda domyślał się, co takiego musiało się wydarzyć, jednak
chciał znać dokładny powód pobicia go przez ludzi Wu Yifana. – Powiesz mi, co
się wczoraj stało? – odezwał się w końcu, niepewnie zerkając na siedzącego obok
chłopaka.
- Chyba nie
trudno się domyślić – wymruczał Sehun, dłubiąc widelcem w jedzeniu. Nie mając
ochoty dalej jeść, odsunął od siebie talerz i sięgnął po opakowanie z lekami
przeciwbólowymi. – Podasz mi wodę?
Byun kiwnął
głową i nie ruszając się z miejsca, sięgnął po stojącą na kuchennym blacie
butelkę z wodą mineralną. Ostatecznie i tak musiał jednak wstać, gdyż niestety
nie posiadał długich rąk i nie był w stanie wyjąć z wiszącej szafki kubka. Z
niewielkiej odległości mógł się lepiej przyjrzeć Sehunowi, który za wszelką
cenę starał się nie spoglądać na Baekhyuna, wiedząc doskonale, że ten zaraz
zacząłby zadawać miliony pytań, na które on nie miał najmniejszej ochoty
odpowiadać.
- Jak się czuje
Junhee? – zapytał nagle Byun. – Pozdrów ją, dobrze? Odwiedziłbym was, ale to
chyba nie jest najlepszy pomysł.
- Nie jest
dobrze – szepnął Sehun i przeczesał palcami posklejane od potu i brudu włosy. –
Ma wrażenie, że ona już odpuściła dalszą walkę. Ostatnio powiedziała, że szkoda
pieniędzy na lekarstwa skoro one nic nie dają. Jeszcze teraz ta sytuacja z Wu
Yifanem…
- Przykro mi,
Sehun – przyznał szczerze Baekhyun, któremu aż serce się krajało, gdy widział
swojego przyjaciela w takiej rozsypce. Nigdy nie przypuszczał, że ktoś tak
twardy, jak Oh może mimo wszystko być tak wrażliwym człowiekiem. – Powiesz mi,
co się stało wczoraj?
- Miałem
konfrontację z Jonginem i tym małym rudzielcem – powiedział w końcu, a z ust
Baekhyuna wydobyło się ciężkie westchnięcie. – Wu Yifan dowiedział się, że
ukradłem jego najlepszy towar, a wiesz przecież, że on nie toleruje
nieposłuszeństwa.
- Co zrobiłeś? –
Byun z wrażenia zakrztusił się kawą. Gdy doszedł do siebie, spojrzał szeroko
otwartymi oczami na blondyna i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Czy ty
oszalałeś? Dlaczego nie przyszedłeś do mnie? Przecież pożyczyłbym ci pieniądze!
- Doskonale
wiesz, że nie lubię się prosić – wymruczał Sehun, chociaż miał ochotę zacząć
krzyczeć. Nienawidził tej bezsilności i faktu, że każdy, znając całą prawdę o
jego życiu, nagle zaczynał się litować. – Przeczekam dwa dni i pójdę do Wu
Yifana prosić o kolejną szansę. Spłacę dług, a potem poszukam normalnej pracy.
- Nie ma mowy –
zaoponował natychmiast Baekhyun i poderwał się z krzesła. – Nie pozwolę ci znów
wrócić do Wu Yifana. Ten człowiek to diabeł wcielony. Sehun, są inne
rozwiązania.
- Niby jakie?
Może napad na bank? Faktycznie, to jest jakieś rozwiązanie – zakpił,
spoglądając z politowaniem na Byuna, który na te słowa wykręcił teatralnie
oczami.
- Pożyczę ci
pieniądze. Spłacisz Wu Yifana i raz na zawsze zakończysz tę chorą znajomość –
powiedział stanowczo Baekhyun i założył ręce na torsie, tym samym dając znak,
że nie przyjmuje żadnych wymówek. Nie czekając na odpowiedź Sehuna, wyszedł z
kuchni i udał się do swojego pokoju. Tam ze schowanej w szufladzie ze skarpetkami
szkatułki wyjął wszystkie oszczędności i wrócił do kuchni. – Proszę. Mam
nadzieję, że wystarczy. Resztę zostaw na życie. Oddasz, gdy znajdziesz pracę i
dorobisz się milionów.
- Baek, ja
naprawdę nie mogę… Sam potrzebujesz pieniędzy – zauważył Sehun, czując nieznane
dotąd ciepło okalające jego kamienne serce. Nigdy wcześniej nikt nie zrobił dla
niego tak wiele, jak właśnie Baekhyun. Ludzie, którzy mieli go za egoistycznego
dzieciaka naprawdę byli w wielkim błędzie.
- Daj spokój. –
Byun machnął ręką i uśmiechnął się promiennie. – Teraz mam Luhana, więc nic mu
się nie stanie, jak przez kilka miesięcy to on będzie płacił rachunki i robił
zakupy. Zresztą ostatnio rodzice trochę zmiękli i przesyłają mi trochę
kieszonkowego.
- Dziękuję. –
Sehun zsunął się z krzesła i bojąc się, że zaraz rozklei się przed
przyjacielem, po prostu go przytulił.
- Nie ma za co.
Teraz idź się ogarnąć i zawiozę cię do lekarza. W łazience masz czysty ręcznik
i ubrania. Spodnie mogą być trochę za krótkie, ale chyba przeżyjesz. – Byun
zachichotał cicho, wyobrażając sobie wysokiego Sehuna w jego przykrótkich
spodniach. Cóż, Baekhyun wzrostem nie grzeszył, ale przecież małe jest piękne.
– Pomóc ci?
Sehun westchnął
ciężko i niechętnie kiwnął głową, doskonale zdając sobie sprawę, że bez pomocy
przyjaciela doszedłby do łazienki prawdopodobnie pod wieczór. Powoli uniósł
rękę i oparł ją na barkach Baekhyuna, który z kolei objął go mocno w pasie i
razem ruszyli w stronę łazienki.
*
Sehun z pomocą
Baekhyuna wyszedł na drugie piętro starej kamienicy i zmęczony oparł się
ramieniem o ścianę, jedną dłonią szukając po kieszeniach spodni kluczy od
mieszkania. Nim udało mu się je znaleźć, drzwi otworzyły się na oścież, a oczom
chłopaków ukazała się ubrana w kolorowy szlafrok Junhee. Na widok pobitego
brata rozdziawiła szeroko usta, nie będąc w stanie wydusić z siebie słowa.
Zaraz jej wzrok powędrował na Baekhyuna, który wyglądał, jakby szykował się do
ucieczki, jednak wciąż podtrzymywał Sehuna i gdyby odsunął się od niego choćby
na kilka centymetrów, ten pewnie upadłby na ziemię.
- Chyba wolę nie
pytać, co się stało – powiedziała Junhee, przepuszczając chłopaków w drzwiach.
– Albo chcę wiedzieć. Co, do jasnej cholery, stało się mojemu bratu? – zapytała
ostro, idąc za nimi do salonu, gdzie Baekhyun pomógł Sehunowi położyć się na
kanapie. – Byun? Może ty mi prędzej wyjaśnisz całą tę sytuację?
- Myślę, że
lepiej będzie, jeśli Sehun o wszystkim ci powie – stwierdził Baekhyun,
uśmiechając się niemrawo. – Pójdę już. Dobrze było cię znów zobaczyć, Junhee.
- Ciebie mimo
wszystko też. – Junhee odprowadziła chłopaka do drzwi i pożegnawszy się z nim,
zaraz wróciła do salonu, by wypytać Sehuna o szczegóły dotyczące jego
kiepskiego wyglądu. – Zamieniam się w słuch, kochany braciszku. Kto cię tak
urządził, co?
Blondyn położył
się wygodniej na kanapie i jęknął cicho, gdy żebra przeszył przeraźliwy ból.
Lekarz co prawda wykluczył złamania, jednak całe ciało chłopaka było mocno
poobijane i minie trochę czasu nim przestanie czuć dyskomfort przy choćby
niewielkim ruchu. Był jednak wdzięczny Luhanowi, że załatwił mu tę wizytę, bo
przynajmniej dostał silne leki przeciwbólowe i upewnił się, że jego życiu nic
nie zagraża. Żałował, że rano nie podziękował temu chłopakowi, gdy miał ku temu
okazję. Co prawda poprosił Baekhyuna, żeby zrobił to w jego imieniu, jednak
wiadomo, że osobiste podziękowania robią lepsze wrażenie.
- Junhee, ja
muszę ci o czymś powiedzieć…
*
Dziewczyna nie
mogła uwierzyć w to, co usłyszała od brata. Była wściekła na Sehuna, że dla
niej tak bardzo się poświęcał, ale z drugiej strony starała się go zrozumieć. W
końcu robił to, żeby mogli wieść spokojne życie bez zamartwiania się o to, czy
następnego dnia nie braknie im pieniędzy na jedzenie, nie wspominając już o
lekarstwach. Mimo to ciężko było jej się pogodzić z faktem, że przez prawie rok
Sehun handlował narkotykami. Do tego jeszcze zatrzymanie przez policję, a teraz
to pobicie. Junhee miała cichą nadzieję, że chłopak pójdzie w końcu po rozum do
głowy i zrezygnuje z bycia dilerem. Było przecież tyle innych opcji. Co prawda
może nie zapewniały tak dużych pieniędzy, ale przynajmniej były legalne i nie
groziło zatrzymanie przez policję.
Junhee wstała powoli z łóżka i szurając
stopami po dywanie, podeszła do drzwi. Było jej dziwnie duszno, a przed oczami
zaczęły pojawiać się czarne plamki. Nie chcąc straszyć Sehuna, który siedział w
salonie i oglądał jakiś program w telewizji, weszła do łazienki, by przemyć
twarz zimną wodą. To zawsze pomagało jej dojść do siebie, gdy zaczynała
słabnąć, jednak tym razem efekt był znikomy. Dziewczyna oparła się dłońmi o
umywalkę i wzięła kilka głębokich wdechów, wpatrując się przy tym w swoje
odbicie w lustrze.
- Junhee? –
zapytał zaskoczony Sehun, zaglądając do łazienki.
Widząc, że
siostra ledwo trzyma się na nogach, szybko do niej podszedł i objął w pasie, by
dziewczyna nie upadła na kafelki. Delikatnie posadził ją na podłodze, opierając
plecami o ścianę. Sehun sięgnął do kieszeni spodni po komórkę, zaraz
przypominając sobie, że chwilę wcześniej pisał wiadomość do Byuna i zostawił ją
na stoliku w salonie. Nie zwlekając dłużej, udał się do pokoju i drżącą dłonią
złapał za telefon, od razu wykręcając numer na pogotowie. Chłopak był już
przyzwyczajony do takich sytuacji, ale mimo wszystko nie potrafił zapanować nad
nerwami. Wiedział, że każde takie omdlenie tylko pogarsza stan zdrowia Junhee i
mocno osłabia jej organizm.
- Junhee,
słyszysz mnie? – zapytał zdenerwowany Sehun, poklepując siostrę po policzkach.
– Nie zasypiaj, rozumiesz? Nie możesz teraz zasnąć.
Blondyn wpatrywał się w bladą twarz
dziewczyny, próbując za wszelką cenę zachować spokój. Był tak skupiony na
Junhee, że nie zwracał uwagi na ból w żebrach. W tamtej chwili liczyła się
tylko siostra i nic więcej. Sehun co chwilę zerkał na ekran swojego telefonu,
sprawdzając, ile czasu minęło od rozmowy z ratownikiem medycznym, który
przyjmował od niego zgłoszenie. Przez głowę chłopaka przewijało się wtedy
mnóstwo niepotrzebnych myśli. Co jeśli ratownik źle zanotował adres i pogotowie
pojechało gdzie indziej? Przecież nie mógł dłużej czekać. Junhee była coraz
słabsza i Sehun bał się, że jeśli całkowicie straci przytomność, to lekarze nie
będą w stanie jej uratować.
Słysząc głośne
odgłosy rozmowy dochodzące z korytarza, Sehun poderwał się na równe nogi i
ignorując przeszywający ból w żebrach, otworzył na oścież drzwi mieszkania.
Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył lekarza oraz dwóch sanitariuszy. Zaprowadził ich
do łazienki, gdzie na rozłożonym ręczniku leżała Junhee.
Sehun musiał
zostać w przedpokoju, żeby nie przeszkadzać mężczyznom w wykonywaniu ich pracy.
Chłopak był w takiej rozsypce, że nie panował już nawet nad spływającymi po
policzkach łzami. Miał wrażenie, że to jego wina. Niepotrzebnie mówił Junhee o
handlowaniu narkotykami. Dziewczyna na pewno się tym zdenerwowała i właśnie to
ją osłabiło. Sehun wiedział, że jeśli ona umrze, to będzie to tylko i wyłącznie
jego wina.
*
Blondyn nerwowo
zagryzł wargi w wąską linię i wzdychając ciężko, oparł się plecami o ścianę.
Ludzie chodzili w tą i z powrotem, jednak on nie zwracał na nich najmniejszej
uwagi. Myślał tylko o Junhee. Zaraz po przywiezieniu dziewczyny do szpitala,
lekarze zabrali ją na szczegółowe badania, ale Sehun wiedział, że jej stan jest
krytyczny. Mimo wszystko nie zamierzał tracić nadziei. Nie po to ryzykował
własnym życiem dla lekarstw, by teraz Junhee miała się poddać. Musiała walczyć,
przecież miała całe życie przed sobą. Nie mogła ot tak odpuścić tych wszystkich
marzeń i planów, które skrupulatnie spisywała w swoim pamiętniku, licząc na to,
że w niedalekiej przyszłości będzie mogła je w końcu spełnić.
- Ty jesteś
bratem Oh Junhee? – zapytał postawny lekarz, zatrzymując się przed Sehunem,
który w odpowiedzi kiwnął lekko głową. – Chodź ze mną. Chciałbym z tobą
porozmawiać.
Blondyn udał się
do gabinetu mężczyzny i tam usiadł na wskazanym przez niego krześle. Po minie
lekarza domyślił się, że ten nie ma dla niego dobrych wiadomości.
- Nie będę cię
okłamywał – odezwał się w końcu, splatając dłonie na teczce z wynikami badań
Junhee. – Stan zdrowia twojej siostry jest poważny.
- Przecież te
lekarstwa miały jej pomóc.
- Białaczka to
choroba nieuleczalna. Lekarstwa miały jedynie zahamować jej rozwój, uśmierzyć
ból w najgorszym etapie. Nigdy nie dawałem wam nadziei, że Junhee wyzdrowieje –
zauważył mężczyzna i potarł palcami zmęczone oczy. – Przykro mi. Naprawdę mi
przykro.
- Ile jej
zostało? – spytał chłopak, z ledwością mogąc wydusić z siebie te słowa.
- Kilka dni…
Najwyżej tydzień.
Sehun nagle
poczuł, jakby ktoś wyrwał mu z piersi serce i na jego oczach zdeptał je na
miazgę. Wpatrywał się w lekarza pozbawionym jakichkolwiek emocji wzrokiem, nie
mogąc pojąć tego, co właśnie się działo. Nie wierzył, że jego siostra umierała.
Nie wyobrażał sobie życia bez niej. Co prawda wiedział, że pewnego dnia będzie
musiał się z nią pożegnać, jednak nie sądził, że nastąpi to tak szybko.
- Pójdę do niej,
jeśli mogę – powiedział słabym głosem, podnosząc się z krzesła.
- Oczywiście.
3
Drogi Sehunnie (zapewne teraz wywracasz
oczami, bo nigdy nie lubiłeś, gdy tak do Ciebie mówiłam),
Nie wiem, jak zacząć ten list. Jest tyle
rzeczy, o których chciałabym Ci powiedzieć. Przede wszystkim dziękuję za to, co
robiłeś dla mnie przez ostatnie miesiące. Dziękuję, że byłeś dla mnie tak
ogromnym wsparciem, że znosiłeś moje zmienne nastroje, opiekowałeś się mną i
tak wiele dla mnie poświęciłeś. Zrezygnowałeś z własnego życia, by ratować
moje. Oboje wiedzieliśmy, że ta walka od początku jest skazana na porażkę. Mimo
to wierzyłeś, chociaż lekarze nie dawali mi szans.
Po śmierci rodziców oboje się pogubiliśmy.
Nie dawałam Ci takiego wsparcia, jakiego ode mnie oczekiwałeś. Nieraz
widziałam, jak płaczesz, ale nie potrafiłam podejść i po prostu Cię przytulić.
Nie umiałam poradzić sobie ze śmiercią rodziców, a przecież to Ty byłeś ich
oczkiem w głowie. Ja zawsze sprawiałam problemy i ciągle kłóciłam się z tatą,
gdy nie pozwalał mi iść na imprezę z koleżankami. Z mamą zresztą też nie miałam
dobrych kontaktów, ale mimo wszystko ich śmierć bardzo mnie dotknęła. Śmierć
bliskich zawsze boli. Nieważne, czy miało się z nimi dobry kontakt, czy wręcz
przeciwnie. Zawsze zabiorą ze sobą jakąś część nas samych. Nieraz chciałam się
spakować i uciec, zostawiając Cię na pastwę losu, ale wtedy uświadamiałam
sobie, że nie mogę tego zrobić. Nigdy nie zostawiłabym mojego braciszka samego.
Żałowałabym tego do końca życia.
Wiesz czego teraz żałuję? Tych wszystkich
straconych lat, które kręciły się wokół ciągłych kłótni i wytykaniu sobie
błędów. Chciałabym móc cofnąć czas. Ostatnie miesiące pokazały mi, ile czasu
zmarnowałam na obrażanie się na Ciebie, zatrzaskiwanie Ci drzwi przed nosem i
wyzywanie od najgorszych. Nawet nie wiesz, jak mnie kiedyś irytowałeś. Byłeś
takim idealnym dzieckiem, robiłeś wszystko, o co prosili Cię rodzice. Ja tak
nie potrafiłam. Nie umiałam podporządkować się czyjejś woli. Teraz cieszę się,
że właśnie taki byłeś i pozostałeś do końca. Nie odwróciłeś się ode mnie,
chociaż miałeś ku temu tyle powodów.
Sehunnie, tak bardzo Ci za wszystko
dziękuję. Leżąc teraz w szpitalu, ciągle o Tobie myślę. Wiem, że sobie
poradzisz. W ciągu ostatnich miesięcy z dziecka przeobraziłeś się w mężczyznę.
Mężczyznę odpowiedzialnego za czyjeś życie. Nic nie jest w stanie Cię złamać.
Pamiętaj o tym.
Wiem, że pozostało mi niewiele czasu. Nikt
mi tego nie powiedział, ale ja to doskonale wiem. Widzę to w Twoich oczach i
sposobie, w jaki codziennie się ze mną żegnasz. Boisz się, że każde nasze
pożegnanie może być tym ostatnim. Też się tego boję. Boję się śmierci, bo nie
wiem, czy cokolwiek czeka mnie po drugiej stronie. Myślisz, że spotkam tam
rodziców? Chciałabym. Chciałabym choć w drugim życiu być dla nich lepszą córką.
Chciałabym naprawić błędy z przeszłości…
Sehunnie, mój kochany braciszku, pamiętaj,
że moje odejście to nie koniec świata. Z początku będzie trudno, ale z czasem
przyzwyczaisz się do tej pustki. Dbaj o siebie, nie pakuj się w kłopoty i
trzymaj się Baekhyuna oraz Luhana. To bardzo dobrzy chłopcy, więc pewnie nie
zostawią Cię z tym samego.
Będę nad Tobą czuwać bez względu na to,
gdzie się znajdę. Dziękuję Ci za wszystko. Zwłaszcza za Twoją bezgraniczną
miłość i oddanie.
Jesteś najlepszym bratem, jakiego mogłam
mieć.
Kocham Cię, Sehunnie. Nigdy o tym nie
zapominaj.
Twoja siostrzyczka,
Junhee.
Sehun upił spory
łyk wódki i wierzchem dłoni starł z policzków spływające po nich łzy. Chyba
nigdy wcześniej nie czuł się tak bardzo źle. Nawet strata rodziców aż tak
bardzo go nie złamała, jak odejście ukochanej siostry. Junhee miała rację: w
przeszłości nie byli dobrym rodzeństwem. Ciągle się kłócili, robili sobie na
złość, ale mimo wszystko kochali się i mieli świadomość, że w razie potrzeby
mogą na siebie liczyć. Zresztą przekonali się o tym po śmierci rodziców.
Musiało jednak minąć trochę czasu, by zrozumieli, że zostali sami i albo
przestaną ciągle obarczać się winą za wszelkie zło tego świata, albo ich drogi
bezpowrotnie się rozdzielą.
Rozgoryczony
Sehun złapał mocniej butelkę z wódką i z całych sił cisnął nią w ścianę. Szkło
rozpadło się na kilkanaście kawałków, zdobiąc nimi podłogę sypialni Junhee.
Chłopak podkurczył nogi pod brodę i objąwszy je rękoma, ukrył zapłakaną twarz w
przestrzeni między klatką piersiową a udami. Nie mógł uwierzyć, że jego
ukochana siostra już nigdy nie przekroczy progu swojego pokoju. Tak ciężko było
przyswoić fakt, że nie będzie mu dane usłyszeć jej radosnego śmiechu. W
ostatnich miesiącach stawał na głowie, byleby tylko wywołać uśmiech na bladej
twarzy dziewczyny. Robił dla niej dosłownie wszystko, ale wiedział także, że
gdyby trzeba było, to poświęciłby własne życie, byleby tylko uratować Junhee.
Sehun pociągnął
głośno nosem i powoli wstał z podłogi, na której siedział od jakiegoś czasu. Na
wpółprzytomny i mocno odurzony alkoholem, ruszył do przedpokoju, gdzie jedynie
założył zniszczone trampki i zabrawszy kurtkę, wyszedł z mieszkania. Nie
trudził się nawet, żeby zamknąć drzwi na klucz. Było mu już wszystko jedno.
Przecież i tak stracił to, co było dla niego najcenniejsze. Reszta nie miała
najmniejszego znaczenia.
Chłopak niemalże
stoczył się po schodach i po wyjściu z budynku rozejrzał się dookoła siebie,
mrużąc przy tym oczy przed ostrymi promieniami słońca. Sehun zatoczył się kilka
razy, jednak szybko odzyskał równowagę, a przynajmniej tak mu się wydawało, i
podążył w doskonale mu znanym kierunku. Od śmierci Junhee nie wychodził z
mieszkania. Z nikim nie rozmawiał, nawet z Baekhyunem, który uparcie próbował
się z nim skontaktować i kilka razy przyszedł do Sehuna, jednak nie dane było
mu się zobaczyć z przyjacielem. Oh skutecznie odciął się od świata
zewnętrznego, pogrążając się w coraz większej rozpaczy. Ostatnie dwa dni były
dla niego naprawdę ciężkie, a przecież czekał go jeszcze pogrzeb ukochanej
siostry. Nie miał w ogóle głowy do przygotowania wszystkiego. Na szczęście w
tej kwestii mógł liczyć na dawną znajomą, która zajmowała się wcześniej
pogrzebem państwa Oh.
Po przeczytaniu
listu od Junhee, coś w nim pękło. Nagle samotność zaczęła mu doskwierać.
Wiedział, że jeśli nie wyjdzie z domu i nie spotka się z kimś zaufanym, to
zrobi coś bardzo głupiego. W pierwszej chwili na myśl przyszedł mu Baekhyun,
jednak szybko zrezygnował z tego pomysłu, zdając sobie sprawę z tego, że
przyjaciel ciągle by się nad nim użalał. Musiał spotkać się z neutralną osobą,
która nie będzie traktować go, jak kogoś słabszego i gorszego.
W ten oto sposób
znalazł się przed nowoczesnym budynkiem, w którym pracował Luhan. Nie miał
pojęcia, czy chłopak był jeszcze w pracy, ale co innego miał do roboty? Sehun
usiadł na pobliskiej ławce i opuszkami palców dotknął zimnego policzka, dopiero
wtedy orientując się, że całą drogę płakał. Wciąż był jeszcze lekko otumaniony
przez alkohol, jednak nie było z nim tak źle, jak zaraz po wyjściu z bloku.
- Sehun? –
Wychodzący z budynku Luhan nie krył zdziwienia widokiem siedzącego na ławce
blondyna. – Co ty tutaj robisz? – zapytał, podchodząc bliżej młodszego
chłopaka. Zobaczywszy jego zapłakane oczy, na chwilę zamilkł, w ostatniej
chwili powstrzymując się przed zbluzganiem chłopaka za nachodzenie go w pracy.
– Co się stało?
- Nic. Musiałem
się z kimś zobaczyć, a tylko ty przyszedłeś mi na myśl – wyjaśnił szczerze
Sehun i posłał brunetowi lekki uśmiech. Powoli podniósł się z ławki i lekko
zataczając się na boki, wsunął dłonie do kieszeni spodni. – Nie mogę być teraz
sam, wiesz? Boję się, że mógłbym zrobić coś głupiego. Jesteś moim jedynym
ratunkiem, Lu.
- A ty jesteś
pijany – przyznał Luhan, wkładając ręce do kieszeni płaszcza. – Uśmierzałeś
alkoholem ból żeber?
- Raczej ból
serca i duszy – wyszeptał Sehun i wzruszył bezradnie ramionami. – Rzadko proszę
innych o pomoc. Nienawidzę tego robić, ale dzisiaj potrzebuję twojej pomocy,
Lu. Naprawdę jej potrzebuję, bo wiem, że jeśli zostanę sam to…
- Dobrze.
Pojedziemy do mnie. Baekhyuna nie ma, więc będziesz mógł przespać się w jego
pokoju – powiedział Luhan, starając się na obojętny ton głosu, jednak i tak
dało się w nim wyczuć ogromną troskę i zmartwienie.
Nigdy wcześniej
nie widział Sehuna w tak kiepskim stanie. Nawet kiedy został pobity, to i tak
zgrywał twardziela i pewnie gdyby nie obezwładniający ból, to nie przyjąłby
pomocy Luhana, tylko o własnych siłach doczołgałby się do własnego mieszkania.
Tym razem blondyn był w totalnej rozsypce, a Han nie miał zielonego pojęcia, co
takiego wydarzyło się w jego życiu. Musiało mieć to także związek z Baekhyunem,
gdyż przez ostatnie dwa dni chodził po domu niczym cień, w ogóle nie jadł, mało
co mówił, co w ogóle nie było do niego podobne. Niestety nie wyjaśnił Luhanowi,
co takiego się stało, a on z kolei nie naciskał, bojąc się, że przyjaciel znów
się w sobie zamknie. Wczorajszego wieczoru Byun nagle zdecydował, że pojedzie
do rodziców, bo rzekomo się za nimi stęsknił, ale Luhan wiedział, że to była po
prostu ucieczka. Nie wiedział tylko przed czym ucieka jego przyjaciel.
- Dziękuję –
rzucił cicho Sehun, walcząc z całych sił z opadającymi ze zmęczenia powiekami.
- Nie ma za co –
wymruczał Luhan i kątem oka zerknął na blondyna. – Nie mam zwyczaju wyciągać z
ludzi informacji. Nie lubię ich wypytywać i przesłuchiwać. Czasami jest to
konieczne, jak w przypadku Baekhyuna, ale zwykle jestem cierpliwy i czekam, aż
druga osoba sama zacznie mówić. Ciebie też nie będę wypytywać. Jeśli jednak
będziesz chciał pogadać i wyrzucić to z siebie, to jestem do twojej dyspozycji
– powiedział i lekko się uśmiechnął, chcąc tym małym gestem rozładować napięcie
między nimi.
- Dobrze. Będę
pamiętał.
Luhan kiwnął
głową i przygryzł nerwowo dolną wargę. Sehun wciąż stanowił dla niego ogromną
zagadkę. Gubił się w tym, jaki on jest. Raz zgrywał cwaniaka, który wie
wszystko najlepiej, a raz zachowuje się, jak zagubione we mgle dziecko
szukające swoich rodziców. Czasami Luhan miał ochotę go uderzyć, by ten się
opamiętał i zrozumiał, że nie on jest najważniejszy, jednak później widzi
zapłakanego Sehuna i jedynie, co chce zrobić, to przytulić go do siebie i
obiecać, że wszystko jakoś się ułoży.
Będąc w
mieszkaniu, Luhan zdjął w przedpokoju buty, odwiesił płaszcz do szafy, jak to
zawsze robił i zerkając przez ramię na Sehuna, poszedł do salonu. Chcąc zabić
panującą dookoła ciszę, włączył telewizor, od razu ustawiając jakiś program
rozrywkowy. Nie miał ochoty go oglądać, ale przynajmniej nie było tak cicho w
mieszkaniu.
- Napijesz się
czegoś? Może zrobię ci kawy? Podobno pomaga, jak ktoś za dużo wypije, a
przynajmniej tak twierdzi Baekhyun – powiedział Luhan, kierując się do kuchni.
- Jeśli nie masz
nic przeciwko, to położyłbym się na chwilę spać. Ostatnio w ogóle nie sypiam –
przyznał niechętnie, siadając na kanapie.
- Jasne. Prześpij
się, ale chyba w pokoju Byuna będzie ci wygodniej.
- Wolę tutaj.
Luhan wzruszył
obojętnie ramionami i zniknął w kuchni. Brunet odczuwał dziwną satysfakcję z
faktu, że pomógł Sehunowi. Podskórnie czuł, że tym razem chłopak naprawdę
potrzebował jego pomocy i co najważniejsze: zgłosił się do niego z własnej
woli. Na samą myśl o tym na twarzy Luhana pojawiał się lekki uśmiech.
Po nalaniu sobie
do szklanki trochę wody mineralnej, brunet wrócił do salonu, gdzie na kanapie
spał Sehun. Musiał być naprawdę zmęczony skoro wystarczyło zaledwie kilka
minut, by zasnął niczym dziecko. Luhan odstawił szklankę na stolik i szczelnie
przykrył kocem blondyna, uważając przy tym na jego posiniaczone i wciąż obolałe
ciało. Nie chcąc zostawiać Sehuna samego, brunet usiadł na miękkim dywanie i
opierając łokcie na szklanym stoliku, wlepił wzrok w ekran telewizora. Mimo
chęci nie potrafił się na niczym skupić, wciąż myśląc tylko o przyczynie
kiepskiego stanu Sehuna.
Słysząc dzwonek
telefonu, rozejrzał się dookoła siebie, zaraz uświadamiając sobie, że to nie
jego komórka dzwoni. Zatrzymał wzrok na śpiącym Sehunie i spod poduszki wyjął
jego telefon, chcąc wyciszyć dźwięk, by chłopak się nie obudził. Coś podkusiło
Luhana i zamiast rozłączyć się, odebrał połączenie.
- Sehunnie…
- Uhm, Sehun
właśnie śpi. Jestem jego kolegą. Czy coś mu przekazać? – powiedział natychmiast
Luhan, nie mając śmiałości podawać się za blondyna.
- Biedaczek,
musi być strasznie zmęczony – przyznała smutno kobieta i westchnęła cicho. –
Możesz mu przekazać, że nie musi się martwić o pogrzeb Junhee, bo już wszystko
jest załatwione. Data i godzina pozostają niezmienione.
- Dobrze,
dziękuję za informację – wydukał Luhan, będąc w zbyt głębokim szoku, by móc
powiedzieć coś więcej.
Dopiero sygnał
przerwanego połączenia sprowadził chłopaka na ziemię. Oszołomiony odsunął
telefon od ucha i spojrzał na śpiącego Sehuna. Nagle wszystko zaczęło układać
się w logiczną całość. Baekhyun musiał wiedzieć o śmierci Junhee i dlatego był
taki smutny. Tylko dlaczego nie powiedział o niczym Luhanowi? Co prawda nie był
dobrym znajomym Sehuna, ale mimo wszystko zdążył poznać część historii
blondyna.
- Sehun, tak mi
przykro – wyszeptał Luhan i pogłaskał chłopaka delikatnie po włosach. – Tak
bardzo mi przykro.
4
Na pogrzebie
Junhee nie było wielu osób, co pozwoliło Sehunowi uniknąć kłopotliwych rozmów
ze znajomymi rodziców. Chłopak nie chciał niczyjej litości. Wystarczało, że
Baekhyun obchodził się z nim, jak z jajkiem, które w każdej chwili może pęknąć.
Mimo irytującego zachowania przyjaciela, Sehun cieszył się, że w tak trudnym
momencie miał go przy sobie. Byun zaproponował, by Oh zamieszkał razem z nim i
Luhanem, ale ten się nie zgodził. Nie chciał im robić kłopotu, poza tym wciąż
jego relacje z Lu nie należały do najlepszych, więc wolał wstrzymać się z
przeprowadzką. Obiecał jednak przyjacielowi, że w razie potrzeby zadzwoni do
niego, żeby chociaż porozmawiać przez telefon.
- A jak u
ciebie, Byun? – spytał Sehun, gdy razem z przyjacielem siedział na niskiej
ławeczce przed wejściem na cmentarz. – Co z Chanyeolem?
- Wiesz, jak
jest – odpowiedział od niechcenia Baekhyun, jednak nie udało mu się zapanować
nad ustami, które wygięły się w lekki uśmiech. Kiedy Sehun trącił go łokciem w
bok, zaśmiał się cichutko, ale zaraz spoważniał, dochodząc do wniosku, że to
nie miejsce na jego dziecinne ekscesy. – Wróciliśmy do siebie. Stwierdziliśmy,
że było nam ze sobą dobrze i szkoda to marnować. Poza tym jestem chyba jedyną
osobą, która wytrzymuje z Chanyeolem.
- A on z tobą –
rzucił rozbawiony Sehun i wzruszył ramionami. – Cieszę się, że znów się między
wami układa.
- Jest dobrze.
Czas pokaże, co z tego wyniknie – powiedział Baekhyun, uśmiechając się lekko. –
A ty? Jak ty się czujesz, Sehunnie?
- Hmm… - Oh
zamyślił się na chwilę i cicho westchnął, przygryzając wargi w wąską linię. –
Chyba nie jest źle, Byun. Znaczy wciąż robię dwie herbaty, pytam Junhee, jaki
film chce wieczorem obejrzeć, przygotowuję dla niej lekarstwa… Ale nie boli aż
tak bardzo.
- To chyba
dobrze – stwierdził Byun i poklepał przyjaciela po ramieniu. – Pamiętaj, że
masz mnie. Luhan też chętnie ci pomoże i jeśli tylko będziesz chciał, to drzwi
naszego mieszkania stoją otworem.
- Dzięki. Myślę
nad przeprowadzką. – Sehun zerknął kątem oka na starszego chłopaka, bacznie
obserwując jego reakcję.
Wiedział, że
Byun nie będzie zadowolony, jednak tak naprawdę w Seulu nie czekało go nic
dobrego. Wciąż prześladowali go ludzie Wu Yifana, a przecież spłacił wobec
niego wszelkie długi. Ciężko było uciec z mrocznego świata dilerów i
narkotyków.
- Nic nie jest w
stanie cię zatrzymać? – zapytał z nadzieją Byun, podnosząc się razem z Sehunem
z ławki. Blondyn pokręcił głową, jednak chyba nie do końca był pewny swojej
decyzji odnośnie przeprowadzki. – Mam nadzieję, że zmienisz zdanie. Jeśli nie,
to liczę później na jakieś zaproszenie do nowego mieszkania. Sam ostatnio
myślałem o powrocie do Pusan, ale nie wyobrażam sobie życia bez Chanyeola i
Luhana. Po cichu liczę na to, że Wu Yifan w końcu da mi spokój.
- On tak łatwo
nie odpuszcza, ale może kiedyś mu się znudzi – powiedział Sehun i rozejrzał się
dookoła. – Chodźmy już. Robi się późno, a ja jeszcze mam jedną rzecz do
załatwienia na mieście.
- Okay. To
zdzwonimy się niedługo? Nie chcę potem z dnia na dzień dowiedzieć się, że
wyjeżdżasz. – Baekhyun uśmiechnął się lekko i przytulił Sehuna, nie przejmując
się, że z boku może to wydawać się bardzo nietaktowne. – Trzymaj się, Hunnie.
Jakby co, to dzwoń. Nawet z najmniejszą głupotą, dobrze?
Sehun kiwnął
głową i odwzajemnił uścisk. Dobrze mu było przy Byunie. Czasami miał wrażenie,
że tylko on go rozumie i wie, jaki naprawdę jest. Może tak właśnie było? Przy
Baekhyunie nie musiał nikogo udawać, ten czytał z niego, jak z otwartej księgi.
Nawet przy Junhee nie zawsze był sobą.
Oh doskonale
wiedział, którędy najszybciej dojdzie do firmy Luhana. Pokonanie tego odcinka
nie zajęło mu więcej niż dziesięć minut. Od sympatycznej recepcjonistki
dowiedział się, że brunet jeszcze nie opuścił budynku, więc Sehun postanowił
usiąść na jednej ze skórzanych sof w holu i poczekać na Luhana. Nie minęło
kilka minut, jak ujrzał zmierzającego ku wyjściu chłopaka. Wyglądał naprawdę
elegancko w czarnym garniturze i długim płaszczu, a teczka z laptopem dodawała
mu powagi.
- Luhan! –
zawołał Sehun, podrywając się z kanapy. Podbiegł do zdezorientowanego bruneta i
uśmiechnął się do niego lekko. – Cześć. Wybacz, że cię nachodzę, ale chciałem z
tobą porozmawiać.
- Och. – Luhan
zerknął w stronę stojącego obok Minseoka i ponownie spojrzał na Sehuna. – Nie
ma sprawy. Akurat mam ochotę na dobrą kawę – powiedział i odwzajemnił uśmiech,
co tym razem przyszło mu z niezwykłą łatwością.
Po pożegnaniu
się z Minseokiem, wyszedł z budynku razem z Sehunem. Chyba pierwszy raz czuł
się tak swobodnie w obecności tego chłopaka. Być może przyczyniły się do tego
wydarzenia z ostatnich tygodni. Nic tak nie zbliża do siebie ludzi, jak wspólny
wróg oraz niespodziewana tragedia.
- Mam nadzieję,
że nie pokrzyżowałem ci jakichś planów – odezwał się po chwili Sehun, kątem oka
spoglądając na idącego z nim ramię w ramię bruneta.
- Nie. Miałem
jechać do domu. – Luhan uśmiechnął się lekko, zadzierając nieco głowę, by móc
spojrzeć na Sehuna. Dopiero wtedy dostrzegł, że różnica wzrostu między nimi
była większa niż myślał. Jakim cudem wtedy udało mu się wynieść blondyna na
trzecie piętro? Przecież to było ponad jego siły, a mimo wszystko dał radę. –
Przepraszam, że nie było mnie na pogrzebie Junhee.
- Nie znałeś jej
– zauważył Sehun i wzruszył obojętnie ramionami.
- Ale znam ciebie.
Oh przystanął
przed kawiarnią, którą wcześniej wybrał Luhan i po chwili zawahania wszedł do
środka zaraz za towarzyszem. Nie lubił takich wykwintnych miejsc. Brunet
idealnie pasował, zwłaszcza w tym garniturze, ale niby jak taki przeciętny
Sehun miał się tam dopasować? To graniczyło z cudem. Blondynowi takie miejsca
zawsze kojarzyły się z nadętymi biznesmenami, którzy przy kawie czytają poranną
prasę albo załatwiają przez telefon interesy. On wolał pójść do Starbucksa,
kupić ulubioną kawę w plastikowym kubku i sącząc ją przez słomkę, włóczyć się
po ulicach Seulu, sprzedając przy tym kolejną działkę kokainy czy heroiny.
- Wiem, że
pewnie już denerwuje cię to pytanie, ale jak się czujesz? – zapytał Luhan po
złożeniu zamówienia niewysokiej kelnerce. – Radzisz sobie jakoś?
- Raz jest
lepiej, raz gorzej. Takie życie. – Sehun westchnął cicho i wzruszył ramionami.
– Luhan, chciałem się z tobą dzisiaj spotkać, bo nie zdążyłem ci podziękować za
to, co dla mnie zrobiłeś.
- Daj spokój. To
nic takiego – powiedział zawstydzony brunet, momentalnie oblewając się uroczym
rumieńcem. – Przynajmniej w ten sposób odkupiłem swoje winy. Nie powinienem był
cię wtedy tak pochopnie oceniać. Gdyby Byun od razu powiedział mi, dlaczego
handlujesz narkotykami, to byłbym bardziej wyrozumiały. W końcu robiłeś to dla
siostry.
- Strasznie mi jej brakuje. Nie wyobrażam
sobie kolejnych dni, tygodni, miesięcy bez niej. Mieszkanie jest teraz takie
puste. – Sehun oparł brodę na dłoni i wyjrzał załzawionymi oczami przez okno,
które wychodziło na ulicę. – Co chwilę zaglądam do jej pokoju, mając nadzieję,
że to był tylko zły sen i zobaczę ją leżącą na łóżku. Całe dnie potrafiła tak
przeleżeć, słuchając muzyki czy czytając książki.
- Nie powinieneś
być teraz sam – stwierdził Luhan, na co blondyn wykręcił teatralnie oczami. –
Zapewne Byun zaproponował ci już zamieszkanie z nami. Nie podoba ci się ten
pomysł?
- Planuję
wyprowadzić się z Seulu. Chciałbym na jakiś czas wyjechać stąd i odpocząć od
miasta.
- Może to nie
jest wcale taki zły pomysł. – Luhan uśmiechnął się przyjaźnie i podziękował
kelnerce za przyniesione kawy. – Tylko wróć do Seulu, jak już naładujesz
baterie, dobrze? To miasto wcale nie jest takie złe. Poza tym Baekhyun będzie
za tobą tęsknił.
Ja zresztą też,
przemknęło Luhanowi przez myśl, jednak zaraz skarcił samego siebie za zbyt
szybkie angażowanie się w znajomość z Sehunem.
- Jeszcze
zobaczę, jak to wszystko się potoczy – powiedział blondyn i odwzajemnił
wcześniejszy uśmiech Luhana. – Mam tylko nadzieję, że jeśli wyjadę i po jakimś
czasie będę chciał wrócić do Seulu, to będę miał do kogo.
- My z
Baekhyunem nigdzie się stąd nie wybieramy.
Sehun odetchnął
z wyraźną ulgą, jakby czekając na właśnie taką odpowiedź. Czuł się dobrze w
towarzystwie Luhana. Mimo trudnych początków, zwykła znajomość powoli zaczynała
przeradzać się w coś większego. Może nie od razu przyjaźń, ale Sehun wiedział,
że znalazł kolejną osobę, której mógł w pełni zaufać. Był też pewien, że Luhan,
pomimo trudnego charakteru, doskonale go rozumiał i popierał nie zawsze trafne
decyzje.
- Z najświeższych wiadomości: dzisiejszego
poranka policja odnalazła kryjówkę najgroźniejszego i największego dilera
narkotyków w Seulu.
Sehun obejrzał się przez ramię i
zaskoczony usłyszanym właśnie komunikatem, wlepił wzrok w ekran wiszącego na
ścianie telewizora. Nie mógł uwierzyć, że policja nareszcie złapała Wu Yifana i
całą jego bandę niedorobionych dilerów.
- Widzisz, może
jednak nie musisz już uciekać – powiedział Luhan, wyraźnie zadowolony z
wiadomości telewizyjnych.
W końcu to on
przyczynił się do złapania Wu Yifana. Z pewnością nie dokonałby tego bez
Baekhyuna, jednak w większości to właśnie on działał w tej sprawie. Dniami i
nocami zbierał dowody przeciwko swojemu byłemu chłopakowi, a wszystko po to, by
ten zapłacił za zniszczenie życia tylu młodym osobom. Pierwszy raz w swoim
życiu Luhan poczuł się naprawdę ważny. Poczuł się bohaterem.
*
No i mamy koniec tego opowiadania. Nie wiem, jakim cudem
udało mi się napisać to w niecały tydzień. Najwidoczniej powrót do pisania o
EXO dobrze mi zrobił i moja wena na dobre wróciła.
Osobiście jestem zadowolona z tego, jak przebiegła cała
akcja tego opowiadania. Pomysł powstał w zeszłoroczne wakacje i do teraz
zalegał na laptopie, czekając na swoją kolej i idealnie pasujących do niego
bohaterów.
Co będzie dalej? Jeszcze nie wiem, które z opowiadań będę
pisać w pierwszej kolejności. Mam kilka pomysłów na dłuższe historie, ale muszę
dobrze wszystko przemyśleć, żeby później nie było takiej sytuacji jak z Love Affairs. Na pewno 6 maja pojawi się
jakiś oneshot z okazji urodzin Baekhyuna. Pomysł już jest, tylko muszę go
zrealizować.
Trzecia część dodana z myślą o urodzinach mojego kochanego,
wyjątkowego i jedynego Luhana.
Strasznie za nim tęsknię :(
Szkoda, że już koniec, to opowiadanie zasługuje na jakąś dalszą część. Tak mi się smutno zrobiło jak okazało się, że jednak Junhee umarła. Biedny Sehun musiał tyle wycierpieć i do tego na koniec taki cios. To naprawdę świetna historia opowiadająca o tym, że nie powinno oceniać się ludzi po tym co robią przykładowo. Chociaż pewnie każdy z nas się kiedyś spotkał z taką osobą i powiedział o niej co nieco w ogóle jej nie znając. Tak już jest. W sumie końcówka była dość radosna, bo w końcu złapali Yifana i jego paczkę. Dalej mam nadzieję, że może napiszesz jakiś sequel. ;^; No, ale jeśli nie, to czekam na inne historie. ^^
OdpowiedzUsuńPowodzenia w pisaniu~
ja też tęsknię :<<<
OdpowiedzUsuńW każdym razie cieszę się, że wszystko skończyło się dobrze. Podejrzewałam, iż Luhan doprowadzi do rozpadu całego gangu. Miałam nadzieję, ze pomimo, iż Baekyeol był tylko wspomniany, to oni do siebie wrócą. I chyba nie jestem wrażliwa, bo totalnie nie poruszyła mnie śmierć siostry Sehuna i jego ból. Niemniej jednak ficzek był bardzo przyjemny. :)
Musiałam kilka razy przerywać czytanie, żeby się uspokoić i przestać płakać. Strasznie wzruszyła mnie śmierć siostry Sehuna. Samo zdarzenie może nie wpłynęło na mnie bardzo, ale wyobraźnia pracuje: co jakbym ja nagle straciła rodziców?
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, czuję niedosyt, ale widzę, że wracasz do formy :D (naprawdę kiedyś prawie straciłam nadzieję na Twój powrót).
Szkoda mi trochę Love Affairs. To było naprawdę dobre, a zostało przerwane w takim momencie, że O Panie! XD można wymyślić setki alternatywnych zakończeń. Pamiętam też Twoje próby z Dylanem :D
Mam do tego bloga ogromny sentyment, ponieważ znalazłam tu najlepsze wg mnie ff o moim UB - Jongdae. Odliczanie dni do kolejnego rozdziału HTL #memories XD
Jeśli byś kiedyś odeszła na zawsze, uszanuję Twoją decyzję, ale proszę - zostaw bloga :D
Powodzenia w życiu i w dalszym pisaniu :)
Jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam! Widzę, że inni pisali takie ogromniaste komentarze, a ja nie wiem co napisać o.O to jest poprostu świetne i nie ma czego komentować, oprócz napisania pochwały :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne ff. Fighting!
http://cnbluestory.blogspot.com/
Bardzo fajnie się skończyło, podoba mi się, że chociaż zdażyło się tyle okropnych rzeczy, jednak ich historia ma takie optymistyczne zakończenie. To o odnalezieniu przez policję kryjówki Yifana mnie pozytywnie zaskoczyło, nie spodziewałam się, że to też zakończysz. Co do reszty... To, że Yifan się dowie o kradzieży chyba wiedzieli wszyscy, takie coś by się nie ukryło. Sehun nie przemyślał tego dobrze to i potoczyło się jak się potoczyło. Wiadomo że ktoś taki jak Yifan nie odpuści. Sehun miał dość dużo szczęścia, że znalazł go Luhan i zaoferował pomoc. I że ma takiego przyjaciela jak Byun. Co on by teraz bez nich zrobił? Smutno mi było jak czytałam list od Junhee. Byli takim kochanym rodzeństwem. Może nie od początku, ale to wiadome, które rodzeństwo zawsze się ze sobą zgadza. Ale po tych tragediach które na nich spadły umieli nadal troszczyć się o siebie.
OdpowiedzUsuńSuper było poczytać coś od Ciebie. Mam nadzieje, że nie uciekniesz już od nas na tak długo. ^^
To opowiadanie jest wspaniałe, aż szkoda, że liczyło tylko trzy rozdziały ;(
OdpowiedzUsuńWiedziałam. Przypuszczałam, że Yifan i tak dopadnie Sehuna. Nie obyło się bez pobicia, całe szczęście, że to Luhan się nim zaopiekował. Między nimi zrodziła się przyjaźń, to cudowne. W końcu chłopacy pomogli Sehunowi. Nawet Luhan był w stanie wsadzić za kratki byłego chłopaka. Pff i dobrze tak Yifanowi, niech gnije w tym więzieniu. Zachciało mu się niszczyć ludziom życie, to niech teraz cierpi xD
Pękłam. Rozsypałam się w momencie śmierci Junhee, a zwłaszcza słów, które napisała do brata. Biedny Hunnie. To, przez co przechodził w tamtym czasie, coś okropnego... Całe szczęście, że miał przy sobie Luhana.
Jak już wspominałam, cudowna historia <3 Poprzedni rozdział również skomentowałam. Czekam na więcej nowych historii, dużo weny! <3
Dobra, przeczytałam. Nie mogłam się oprzeć, ale też nie do końca, bo podstawiałam chwilami taohuna. Wprawdzie historia nie dotyczyła strikte związku Luhana z Sehunem, bo jak nawet zaznaczyłaś na końcu, nie była to nawet przyjaźń, a ja jednak czytając paring: hunhan, spodziewałam się ich wątku romantycznego. Historia złapała mnie za serce, które w paru momentach mi stanęło. Szkoda mi siostry Sehuna, bo też mam rodzeństwo (starszego brata) i nie wyobrażam sobie co bym czuła, gdybym była w takiej sytuacji. Świetne opowiadanie i czekam na twoje kolejne cuda <3 po cichu liczę na exo i dużą dawkę taohuna, jak każdy narkoman, który szuka narkotyku, tak ja szukam opowiadań o nich xd i jest to twoja zasługa, że ten paring stał się moim otp <3
OdpowiedzUsuńCzekam, pozdrawiam i weny życzę jak najwięcej! :)
Trzecia, ostatnia część i zarazem najlepsza. Nie mogłam się oderwać od komputera, bo zafundowałaś niezłą dawkę emocji w tym opowiadaniu. Najpierw koszmarnie pobili Sehuna, przez co ledwo uszedł z życiem - i to od razu na wstępie. To w sumie cud, że Wu Yifan go nie zabił. Dobrze, że po tym wszystkim znalazł go Luhan, który na dodatek błyskawicznie zareagował. Aż się tego po nim nie spodziewałam, trochę się bałam, że postawi na swoim i wezwie pogotowie. Cała sytuacja sprawiła, że rozjaśniła się historia Baekhyuna - teraz poszczególne elementy złożyły się w całość. W ogóle dziwny jest ten świat i zbiegi okoliczności, skoro okrutny diler narkotyków okazał się zarazem byłym facetem Lu. Zaskakująco się to wszystko powiązało. Generalnie zaczynałam się cieszyć, że sprawy wydają się prostować, a Sehun stopniowo dochodzi do siebie, ale potem pogorszył się stan Junhee i już wiedziałam, co się zbliża. Jak się okazało, miałam rację, dziewczyna niestety przegrała walkę z chorobą. Czytając jej list do brata omal się nie poryczałam. Dobrze wczułam się w sytuację Sehuna i było mi go piekielnie szkoda, zwłaszcza że zamknął się w swojej żałobie. Na szczęście życie postanowiło go oszczędzić, nie tylko stawiając na jego drodze Byuna i Luhana, którzy go wspierali po śmierci siostry, ale też pozwalając na schwytanie Wu Yifana. Mam nadzieję, że gnojek długo nie wyjdzie z więzienia, bo na to zasługuje, a Sehun jakoś się pozbiera i zacznie nowe życie.
OdpowiedzUsuńNaprawdę przyjemne, dobre w wykonaniu opowiadanie. Doceniam je zwłaszcza ze względu na morał: faktycznie nie wolno kogoś oceniać po pozorach, o czym silnie przekonał się Lu :)
Wspaniałe <3
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award, więcej informacji tutaj: http://hun-han-couple.blogspot.com/2015/05/liebster-award.html
OdpowiedzUsuń