piątek, 29 maja 2015

Love Affairs

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

W szkole aż huczało od plotek. Wieści o tym, co wydarzyło się między Eunji a Minah szybko dotarły do niemalże wszystkich uczniów. Nawet nauczyciele wiedzieli, że coś się wydarzyło, jednak nie znali szczegółów. Większość opowiedziała się po stronie Minah, bo w końcu to ona została zdradzona przez chłopaka i najlepszą przyjaciółkę. Omijali więc Eunji szerokim łukiem, nie szczędząc jej przykrych uwag czy pogardliwych spojrzeń. Jung starała się nie zwracać na to uwagi, co pewnie byłoby łatwiejsze, gdyby miała przy sobie przyjaciół.
Po incydencie, który miał miejsce podczas urodzinowej imprezy Junho, dziewczyna nie utrzymywała żadnego kontaktu z chłopakami. Bała się do nich odezwać, spodziewając się tego, co może usłyszeć. Eunji czuła się okropnie i nieraz chciała podejść do Minah, żeby wszystko jej wyjaśnić, jednak ostatecznie odpuszczała, dochodząc do wniosku, że to i tak nie miałoby najmniejszego sensu. Jung znosiła z pokorą wszystkie docinki uczniów, jakby tym samym chciała odpokutować za swoje winy. W ten sposób mijały kolejne dni, które dziewczyna głównie spędzała w szkole lub zaciszu pokoju, przygotowując się do egzaminów. Skupiała się jedynie na nauce, czasami dając się namówić Suzy na wspólne zakupy czy spacery.
Eunji była wdzięczna Bae, że mimo tych wszystkich plotek, które z czasem przybrały na sile, nie odwróciła się od niej i wciąż chciała się z nią zadawać. Tylko dzięki niej Jung nie zwariowała, bo ileż można rozmawiać z własnym psem, który i tak po chwili monologu zasypia?
- Noona! – zawołał biegnący za Eunji Youngjae. Kiedy dziewczyna nie zareagowała, przyspieszył i po chwili znalazł się przy niej, obejmując ją po przyjacielsku ramieniem. – Wołałem cię.
- Och, nie słyszałam – skłamała szatynka, uśmiechając się lekko. – Jak przygotowania do konkursu? – zmieniła szybko temat, bojąc się, że zaraz Choi zacznie pytać o to, jak się czuje i jak sobie radzi z całą tą sytuacją. Musiałaby skłamać, bo przecież nie chciała martwić swojego przyjaciela. Miał pełno własnych problemów, na dodatek zbliżał się konkurs dla młodych wokalistów, więc tym bardziej nie zamierzała zawracać mu głowy swoimi sercowymi problemami. – Wybrałeś już piosenkę?
- Właśnie nie mogę się zdecydować. Chciałbym zaśpiewać coś po angielsku, ale z drugiej strony boję się, że zapomnę słów albo coś przekręcę i wyjdzie z tego kabaret – powiedział rozgoryczony Youngjae, wzruszając ramionami. – Może masz czas po lekcjach? Poszlibyśmy do mnie i pomogłabyś mi zdecydować?
- No nie wiem… - Eunji niepewnie spojrzała na przyjaciela, jednak widząc jego błagalne spojrzenie i dłonie złożone jak do modlitwy, kiwnęła głową na zgodę. – Okay. Kończę o siedemnastej, więc widzimy się przed szkołą, tak?
- Dzięki! – Youngjae przytulił mocno szatynkę i pocałował ją w policzek. – Jesteś najlepsza, noona – dodał i nie czekając na odpowiedź, pobiegł w stronę swojej klasy.
Eunji uśmiechnęła się do samej siebie i rozejrzała na boki, od razu zatrzymując wzrok na stojącej niedaleko niej Minah. Momentalnie z twarzy Jung zniknął uśmiech, a na jego miejscu pojawiła się bezdenna pustka. Bang prychnęła teatralnie i odrzuciwszy włosy na bok, odeszła w swoją stronę, a za nią podążyły koleżanki z jej klasy, obrzucając Eunji zawistnymi spojrzeniami.

*

Krystal nie mogła wyjść z podziwu dla samej siebie. Nigdy wcześniej nie udało jej się zrobić z kogoś wroga publicznego numer jeden. Nawet Amanda, której seks taśma trafiła do sieci, miała po swojej stronie przyjaciół i nie została sama, gdy wszyscy o niej plotkowali. Jessica nie podzielała jej entuzjazmu, jednak też nie robiła siostrze żadnych wyrzutów, tym samym akceptując zachowanie dziewczyny. Zresztą to niczego by nie zmieniło, więc nie warto było tracić czasu na pouczanie Krystal, do której przecież nie docierało, że zrobiła źle, publikując zdjęcie Marka i Eunji.
Jessice było żal Jung. Mimo że w ogóle jej nie znała, to czuła się odpowiedzialna za to, co działo się w szkole. W końcu mogła jakoś powstrzymać swoją siostrę albo usunąć to przeklęte zdjęcie nim trafiło do sieci. Teraz jednak było na to wszystko za późno. Jessica, w przeciwieństwie do siostry, posiadała coś takiego, jak sumienie, które dawało o sobie znać za każdym razem, gdy widziała smutną Eunji. Jessica nie chciała popełniać tych samych błędów, co w Los Angeles. W tamtej szkole praktycznie w ogóle nie miała koleżanek. Chodzi oczywiście o takie prawdziwe, bo tych fałszywych to posiadała aż za wiele. W Nankam chciała się z kimś zaprzyjaźnić, poznać nowe osoby, a przez Krystal i głupie pomysły, jej szanse na to malały z dnia na dzień. Prócz siostry nie miała nikogo bliskiego w nowej szkole. Nawet dziewczyny z klasy trzymały się na dystans, jakby bojąc się choćby odezwać, nie chcąc narażać się komuś takiemu, jak Jessica i jej siostra.
- Może pójdziemy po szkole do kina? – zapytała Jess, zerkając na blondynkę, która nakładała na usta kolejną warstwę błyszczyku.
- Jakoś nie mam ochoty na oglądanie koreańskich gniotów – westchnęła Krystal, wywracając teatralnie oczami. – Jakim cudem nie tęsknisz za Los Angeles? Ja tutaj ledwo wytrzymuję.
- Nie tęsknię za Kalifornią, bo w końcu wróciłam do domu – wyjaśniła Jessica, na co jej siostra prychnęła rozbawiona, uśmiechając się przy tym ironicznie.
- Mówisz tak, jakbyś w Korei mieszkała nie wiadomo jak długo. Miałaś kilka lat, jak stąd wyjechaliście, więc nie wciskaj mi kitu, że tak bardzo pokochałaś ten kraj – powiedziała Krystal i odepchnęła się od ściany, o którą opierała się plecami. – Idę do klasy. Muszę od kogoś spisać zadanie z matematyki – dodała i posławszy siostrze buziaka w powietrzu, odwróciła się na pięcie i odeszła w swoją stronę.
Po wejściu do klasy od razu odszukała wzrokiem jedną z tych pilnych uczennic, które zawsze odrabiały prace domowe i znały odpowiedzi na wszystkie zadane przez nauczycieli pytania. Krystal uśmiechnęła się do niej sztucznie i podeszła do jej ławki, przysiadając na jej kraju.
- Cześć, masz może zadanie z matematyki? – spytała bez ogródek Krystal, nawet nie siląc się na udawanie, że chodziło o coś zupełnie innego. – Zresztą, głupie pytanie. Oczywiście, że masz – rzekła rozbawiona i sięgnęła po zeszyt dziewczyny.
- Nie powiedziałam, że możesz go zabrać – zauważyła uczennica, wbijając w blondynkę mordercze spojrzenie. Schowała skoroszyt do plecaka i posłała Krystal wredny uśmieszek. – Poszukaj sobie innego naiwniaka, który da ci spisać zadanie. Moja cierpliwość do ciebie już dawno się wyczerpała.
- Też mi coś – prychnęła Nam, zsuwając się z ławki. Oparła się dłońmi o blat i pochyliła się nad uczennicą, która albo naprawdę przestała się bać Krystal, albo tak doskonale maskowała wszelkie emocje. – Słuchaj, dziewczynko, nie radzę ci ze mną zadzierać, bo możesz na tym marnie wyjść.
- Och, doprawdy? – zaśmiała się sarkastycznie ciemnowłosa, przybliżając twarz do twarzy Nam. – Co mi zrobisz? Wrzucisz moje zdjęcie, na którym całuję się z chłopakiem, do sieci? Rozczaruję cię, ale nie mam chłopaka.
- Temu to ja się akurat nie dziwię. – Krystal odwzajemniła ironiczny uśmiech i wyprostowała się dumnie. – Chyba tylko desperat chciałby się z tobą umówić.
- Wiesz, wolę nie mieć żadnego chłopaka, niż mieć ich na pęczki i być dla nich tylko jednorazową przygodą – odpowiedziała morowo uczennica, która do tej pory stwarzała pozory bardzo cichej i skrytej osoby bojącej się własnego cienia. Widząc minę Krystal, założyła ręce na biuście i przechyliła lekko głowę, dokładnie przyglądając się blondynce. – Może i jesteś ładna, ale co z tego skoro w głowie masz przeciąg.
Nam już miała się odezwać, gdy nagle do klasy wszedł Park Jinyoung. Krystal posłała pyskatej uczennicy wymowne spojrzenie i uśmiechnąwszy się promiennie, podbiegła do chłopaka, który właśnie zajmował swoje miejsce.
- Cześć – rzuciła na powitanie i kucnęła przy ławce bruneta. – Słuchaj… Dałbyś mi odpisać zadanie z matematyki? Kompletnie zapomniałam o nim, a nie chcę się znów narażać nauczycielowi – powiedziała słodkim głosikiem, robiąc do chłopaka maślane oczka.
- Um… - Jinyoung rozejrzał się po klasie, zastanawiając się nad odpowiedzią. Schlebiało mu to, że to właśnie do niego podeszła Krystal, jednak z drugiej strony nic tak bardzo go nie irytowało, jak odpisywanie od kogoś zadań domowych. Mimo to postanowił ten jeden raz złamać swoje zasady i podał dziewczynie zeszyt. – Tylko tak, żeby nauczyciel cię nie przyłapał.
- Jasna sprawa – rzuciła zadowolona Krystal, podnosząc się do pionu. – A gdzie twój przyjaciel?
- Jaebum? – spytał zaskoczony Park, posyłając blondynce niepewne spojrzenie. – Pewnie szlaja się gdzieś po szkole, jak to on. Czemu pytasz?
- Wiesz… Nie powinnam wtrącać się w nie swoje sprawy, ale… - zaczęła Krystal, przysuwając do ławki drugie krzesło, by móc usiąść obok Jinyounga. – Wydaje mi się, że Jaebum jest trochę dwulicowy.
- Chyba nie mamy na myśli tego samego Jaebuma – powiedział Park, kręcąc głową z dezaprobatą. – JB to mój przyjaciel od wielu lat i znam go, jak nikt inny.  Dlaczego w ogóle pomyślałaś, że jest dwulicowy?
- Po prostu… - Krystal przygryzła dolną wargę, zerkając spod wachlarza wymalowanych rzęs na Jinyounga, który ze zniecierpliwieniem czekał na odpowiedź. – Och, nieważne. Zapomnij o tym. Pewnie się przesłyszałam i teraz tylko niepotrzebnie namieszam – powiedziała, szybko podnosząc się z krzesła.
- Zaczekaj. – Jinyoung złapał dziewczynę za rękę i posadził ją ponownie obok siebie. – Jak już zaczęłaś, to dokończ. Chcę wiedzieć, co takiego usłyszałaś. Nie chcę, żeby ktoś bezpodstawnie oczerniał mojego przyjaciela.
- Usłyszałam na jednej z przerw, jak mówił coś o twojej mamie – powiedziała w końcu, dokładnie obserwując reakcję Jinyounga. Na samo wspomnienie o jego mamie, chłopak widocznie się spiął. – To prawda, że zginęła w wypadku samochodowym? – spytała cicho, na co Park kiwnął głową i zagryzł wargi w wąską linię. – To smutne… W dodatku prawie zginął w nim też ojciec Jacksona – dodała, doskonale wiedząc, że to przeleje szalę goryczy. – Jaebum powiedział, że mieli romans.
- Słucham? – Jinyoung prawie udławił się własną śliną, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszał.
Jaebum nigdy nie plotkowałby z innymi na ten temat. A może jednak? Przecież po śmierci mamy Jinyounga i po tym, jak na jaw wyszło to, że samochód prowadził ojciec Jacksona, ludzie spekulowali, że mieli oni ze sobą romans. Młody Park nigdy nie chciał w to wierzyć. Mama nie zrobiłaby im czegoś takiego. Kochała swojego męża i nie zdradziłaby go z jego przyjacielem.
- Powinniście sobie to wyjaśnić – stwierdziła Krystal, wstając z krzesła. Posłała Jinyoungowi lekki uśmiech i odeszła w stronę swojego miejsca.
Dwa zero dla mnie, przemknęło blondynce przez myśl, gdy siadała przy ławce, nie mogąc wyjść z podziwu dla samej siebie.
Park wciąż nie mógł uwierzyć, że jego najlepszy przyjaciel byłby zdolny do czegoś takiego. Mimo to nie przeszło mu nawet przez myśl, że Krystal to wszystko wymyśliła. Niby skąd wiedziałaby o śmierci jego mamy i o tym, że to akurat tata Jacksona wtedy prowadził samochód. Pan Wang ledwo uszedł z życiem. Kierowcy, który spowodował wypadek, nic się nie stało, miał jedynie parę siniaków i lekko stłuczone żebro. Mama Jinyounga nie miała tyle szczęścia. Trafiła do szpitala w krytycznym stanie i chociaż lekarze robili wszystko, by ją uratować, zmarła na stole operacyjnym.
Dla braci Park był to cios prosto w serce. Stracili mamę, która była ich jedynym wsparciem, bo na ojca nie zawsze mogli liczyć. Jinyoung długo nie mógł pogodzić się z utratą rodzicielki. Przez pierwsze tygodnie w ogóle nie ruszał się z domu, oglądając albumy ze zdjęciami i pogrążając się w coraz większym smutku. Gdyby nie Jaebum i jego upartość, Jinyoung pewnie do reszty by zwariował. Dzięki przyjacielowi wyszedł z tego dołka, w którym tkwił przez tak długi czas. Dlatego tym bardziej nie mógł uwierzyć, że JB robił sobie żarty ze śmierci jego mamy i na dodatek oskarżał ją o romans z ojcem Jacksona.
Kiedy drzwi klasy otworzyły się z rozmachem, a do środka wszedł szczerzący się od ucha do ucha Im, w Jinyoungu coś pękło. Poderwał się na równe nogi i podbiegł do Jaebuma, bez słowa rzucając się na niego z pięściami. Złapał go za koszulkę i przygniótł z całych sił do ściany.
- Ej, co ty robisz?! – zapytał zaskoczony JB, wpatrując się z niedowierzaniem w twarz przyjaciela. – Pogięło cię?!
- A ciebie?! – wrzasnął Park, niespodziewanie wypychając Jaebuma z klasy. Momentalnie na korytarzu zrobiło się ogromne zamieszanie, gdyż każdy chciał zobaczyć, co się dzieje. – Jak możesz żartować sobie ze śmierci mojej mamy!
- Co? O czym ty mówisz? – Jaebum próbował odepchnąć od siebie Jinyounga, jednak ten tak kurczowo trzymał jego koszulkę, że na nic zdawało się szarpanie. – Kto ci nagadał takich bzdur?
- Co się tutaj dzieje? – zapytała niepewnie Eunji, którą na korytarz zwabiły czyjeś krzyki. Zobaczywszy szarpiących się ze sobą chłopaków, poczuła, jak nogi się pod nią uginają. Nie czekając dłużej, podbiegła do przyjaciół i mocno złapała Jinyounga za rękę, chcąc go odsunąć od Jaebuma. – Co wy wyprawiacie?
- Nie wtrącaj się, Eunji – powiedział oschle Park, nawet nie spoglądając na dziewczynę. – To sprawa pomiędzy mną a JB.
- A właśnie, że będę się wtrącać. – Jung nie zamierzała dać za wygraną i stanęła między chłopakami, uniemożliwiając Jinyoungowi dalsze wyżywanie się na przyjacielu. – Powiecie mi, co się stało? – spytała szeptem, kątem oka mimowolnie spoglądając na stojącą z boku Krystal, która uśmiechała się pod nosem, zapewne mając niezły ubaw z całej tej sytuacji.
- Niech ci JB powie – warknął Park i odwróciwszy się na pięcie, wrócił do klasy.
Zaskoczona Eunji odwróciła się przodem do Jaebuma i założyła ręce na biuście, przyglądając się mu uważnie.
- No, może ty mi wyjaśnisz, co się stało?
- A żebym ja to wiedział – westchnął chłopak, wzruszając ramionami. – Wracaj do klasy, Eunji – dodał na pożegnanie, a potem zniknął za drzwiami sali, od razu siadając w swojej ławce.

*

Po wyjściu ze szkoły Eunji opatuliła się szczelnie ciemnym płaszczem i rozejrzała się dookoła, szukając wzrokiem Youngjae. Nie dostrzegłszy nigdzie chłopaka, oparła się plecami o jeden z filarów i wsunęła zmarznięte dłonie do kieszeni płaszcza. Nie miała najmniejszej ochoty na pójście do domu Youngjae, jednak obiecała mu pomóc przy wyborze piosenki na konkurs, więc nie mogła się wycofać. Wiedziała doskonale, że dla Choi to bardzo ważne, a teraz kiedy po swojej stronie miała tylko jego i Suzy, musiała robić wszystko, by odpokutować wszystkie złe uczynki.
- A ty na kogo czekasz? – zapytała Minah, która ni stąd ni zowąd pojawiła się przed zamyśloną Eunji. – Przyjaciół już nie masz, więc tracisz tylko swój czas – zauważyła, uśmiechając się szyderczo.
- Ma mnie – rzucił morowo Youngjae, podchodząc do dziewczyn. Stanął obok Eunji i uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Zaraz jednak przeniósł wzrok na Minah i momentalnie spoważniał, obrzucając dziewczynę wrogim spojrzeniem.
- Czemu mnie to w ogóle nie dziwi? – Bang założyła ręce na biuście i zadarła dumnie głowę, nie chcąc dać po sobie poznać, że nagłe pojawienie się Choi wyprowadziło ją z równowagi. Zamierzała po raz kolejny dopiec Eunji i wyżyć się na niej za to, co zrobiła, ale przecież nie mogła tego zrobić w obecności Youngjae. – Jedno warte drugiego.
Choi chciał coś powiedzieć, jednak zamilkł, gdy zobaczył wychodzących ze szkoły przyjaciół. Na przedzie szedł Jackson, który tego dnia zrezygnował z treningu, chcąc się skupić na nauce, a zaraz za nim w dość dziwnie dużej odległości od siebie szli Jinyoung i Jaebum. Widząc Youngjae w towarzystwie Eunji i Minah, od razu do nich podeszli, zapewne ciekawi, co się dzieje.
- O, święta trójca – zakpiła Bang, spoglądając na chłopaków. – Też jesteście po jej stronie? – spytała, jednak żaden z nich nie odpowiedział, nieświadomie wbijając tym samym nóż prosto w serce stojącej z boku Eunji. – Wybierajcie: ja albo ona.
Chłopcy, jak na rozkaz, spojrzeli na Jung i bez chwili zastanowienia stanęli za jej plecami, tym samym dając Minah do zrozumienia, że żaden z nich nie zamierza zdradzać swojej przyjaciółki.
- Oczywiście – syknęła zdenerwowana Bang, potrząsając mocno głową. – Zawsze będziecie po jej stronie. Mogłaby kogoś zabić, a wy i tak staniecie za nią murem. Jeszcze pożałujecie, że wybraliście Hyerim – powiedziała i szybkim krokiem odeszła w stronę schodów.
Eunji niepewnie spojrzała na chłopaków, skutecznie unikając kontaktu wzrokowego z Jacksonem. Chłopak jednak wcale nie oczekiwał jakiegokolwiek zainteresowania swoją osobą. Opowiedział się po stronie Eunji, bo tak podpowiedziało mu serce. Poza tym ona wciąż była jego przyjaciółką. Co prawda zraniła go, całując Marka i najwyraźniej zakochując się w nim, jednak to nie zmieniało faktu, że stanowiła tę część życia Jacksona, z której nigdy nie chciałby zrezygnować. Łudził się, że pewnego dnia Eunji przejrzy na oczy i zrozumie, że Mark nie jest odpowiednym chłopakiem dla niej.
- Dziękuję – szepnęła ledwo dosłyszalnie, spoglądając na przyjaciół. Posłała im lekki uśmiech, nie bardzo wiedząc, jak powinna się zachować.
- Może… Może pójdziemy wszyscy do mnie? – odezwał się Youngjae, który nie wiedział nic o kłótni Jaebuma i Jinyounga. Widząc miny chłopaków, zrozumiał, że nie mieli ochoty na jakiekolwiek spotkania w większym gronie. – Okay, może innym razem – dodał pospiesznie i spojrzał na Eunji. – Ale ty idziesz ze mną?
- Tak. Obiecałam ci przecież – odpowiedziała, posyłając przyjacielowi lekki uśmiech.
Jackson pożegnał się z przyjaciółmi i jako pierwszy opuścił dziedziniec szkoły. Będąc w połowie schodów, rozejrzał się za samochodem swojego osobistego kierowcy i nagle zamarł, widząc stojącego niedaleko Marka. Jako że Wang wciąż był na niego wściekły, nie potrzebował nawet chwili na przemyślenie tego, co chciał zrobić. W ekspresowym tempie pokonał schody i zbliżywszy się do Marka, zamachnął się i z całych sił uderzył chłopaka z pięści w twarz.
- Jackson! – wrzasnęła przerażona Eunji, która właśnie schodziła po schodach razem z Choi. Czym prędzej podbiegła do chłopaków i zamaszystym ruchem odsunęła Jacksona od leżącego na ziemi Marka. – Oszalałeś?! Co się z wami dzisiaj dzieje? – zapytała roztrzęsiona, kucając przy szatynie.
- Już dawno powinienem był to zrobić – powiedział Jackson, spoglądając z pogardą na Marka. – Ty naprawdę go kochasz – dodał po chwili, przenosząc wzrok na Eunji, która pomagała szatynowi podnieść się z ziemi.
- Co ty pleciesz? – wydukała zaskoczona.
Wang uniósł ręce w geście poddania i wycofał się w stronę czarnego samochodu. Po wejściu do środka posłał kierowcy wymowne spojrzenie, tym samym dając mu znak, że ma o nic nie pytać.

*

Eunji okazała się nie być zbyt pomocna tego dnia. Przesiedziała u Youngjae prawie dwie godziny, po czym doszła do wniosku, że to nie ma najmniejszego sensu i postanowiła wrócić do swojego domu. Wiedziała, że swoim zachowaniem rozczarowała przyjaciela, jednak naprawdę nie miała głowy do wybierania piosenki na konkurs. Poza tym miała wrażenie, że Choi i tak już podjął decyzję, a zaprosił ją do siebie tylko po to, żeby nie czuła się przez wszystkich opuszczona. Eunji była mu za to ogromnie wdzięczna i pewnie gdyby nie sytuacja z Markiem i Jacksonem, zostałaby u Youngjae znacznie dłużej, zwłaszcza że jego babcia przygotowała kolację, uwzględniając przy tym upodobania Jung.
W drodze do domu Eunji postanowiła nieco zboczyć z kursu i pójść do Marka. Od przyjęcia urodzinowego Junho w ogóle z nim nie rozmawiała. Po tym, jak został zaatakowany przed szkołą przez Jacksona, chłopak od razu poszedł do domu, żeby opatrzyć krwawiący nos. Eunji zdołała jedynie dać mu paczkę chusteczek higienicznych, żeby mógł zatamować krwotok, a potem pozwoliła chłopakowi odejść, nie mając odwagi zacząć rozmowy. Niestety cała ta sytuacja nie dawała jej spokoju, dlatego postanowiła zmierzyć się z tym osobiście.
Będąc niedaleko domu Marka, dziewczyna usłyszała dobiegające z posiadłości krzyki. Bez problemu rozpoznała głos chłopaka, domyślając się, że ten drugi zapewne należał do jego ojca. Nie wiedząc za bardzo, co powinna zrobić, zatrzymała się przed furtką i położyła dłoń na klamce, bijąc się z własnymi myślami. Musiała porozmawiać z Markiem, jednak pojawienie się w środku kłótni nie podziałałoby na jej korzyść.
- Wracaj tutaj! – wrzasnął mężczyzna, gdy Mark wybiegł z domu, zostawiając za sobą otwarte na oścież drzwi. – Jeszcze z tobą nie skończyłem! – dodał i wtedy właśnie dostrzegł stojącą przed furtką Eunji. – To ona, tak? To przez nią zerwałeś z Minah?
- Daj mi spokój! – powiedział Mark, dochodząc do przestraszonej szatynki. Bez słowa złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.
- Złamałeś naszą umowę! – kontynuował pan Tuan, jednak chłopak już go nie słuchał, będąc zbyt przejętym pojawieniem się Eunji, by móc cokolwiek jeszcze zrobić.
Jung widziała, że Mark jest zdenerwowany, dlatego przez dłuższą chwilę nie odezwała się nawet słowem, podążając niczym cień za chłopakiem. Kiedy znaleźli się w bezpiecznej odległości od domu i pan Tuan już im nie zagrażał, przystanęli obok jednej ze stojących wzdłuż chodnika ławek i jednocześnie na siebie spojrzeli.
- Umowa? O czym mówił twój ojciec? – zapytała zdyszana szybkim marszem Eunji, wpatrując się uważnie w twarz Marka.
- Nie wiesz? – Szatyn zmarszczył czoło, zaraz jednak uświadamiając sobie, że po tamtej kłótni dziewczyny w ogóle ze sobą nie rozmawiały. Tuan westchnął cicho i przysiadł na skraju ławki, opierając łokcie na udach i ukrywając twarz w dłoniach. Minęła dłuższa chwila, nim odważył się o wszystkim opowiedzieć Eunji. – Mój ojciec odziedziczył firmę, o czym ci już mówiłem – zaczął nieśmiało, zerkając spod grzywki na dziewczynę, która postanowiła usiąść na ławce, spodziewając się, że rozmowa z Markiem trochę potrwa. – Specjalnie przeprowadziliśmy się do Seulu, żeby zająć się firmą mojego wujka. Niestety nie mieliśmy pojęcia, że firma tonęła w długach, a gdy się zorientowaliśmy, było za późno na wycofanie się z umowy. Mieliśmy trochę swoich oszczędności po sprzedaży domu w Los Angeles i połowy firmy, którą ojciec założył z przyjacielem. Niestety starczyło jedynie na część długów. Odsetki się powiększały, a my nie mieliśmy pojęcia, co dalej robić. Wtedy właśnie tata poznał ojca Minah. Jak się okazało cała rodzina Bang śpi na pieniądzach, więc postanowiliśmy to wykorzystać. Tata dał mi wszelkie namiary na Minah i gdy nadarzyła się okazja, napisałem do niej na Facebooku.
- Od razu wydało mi się to podejrzane – przyznała Eunji, wsuwając dłonie do kieszeni kurtki. Kątem oka zerknęła na Marka i posłała mu lekki uśmiech. – Takie pisanie do kogoś zawsze jest podejrzane i rzadko wychodzi z tego coś dobrego.
- Wiem. Nie jestem wyjątkiem – zaśmiał się cicho chłopak i uniósł głowę, wlepiając wzrok w rozgwieżdżone niebo. Gdyby nie ta beznadziejna sytuacja, mógłby uznać ten moment za bardzo romantyczny: tylko on, Eunji i gwieździste niebo nad nimi. Niestety to nie był odpowiedni czas ani miejsce na takie przemyślenia. – Chyba domyślasz się, że mój związek z Minah był tylko grą z mojej strony.
- Nie ciężko jest się tego domyślić po tym, co usłyszałam – odpowiedziała Eunji i cicho westchnęła. – Żałujesz?
- Szczerze? – Mark podniósł się z ławki i wsunąwszy dłonie do kieszeni spodni, spojrzał z góry na szatynkę. – Tylko tego, że zawiodłem swojego ojca. Mogłem nie wyjawiać Minah całej prawdy. Mogłem dalej udawać, błagać ją na kolanach, żeby wybaczyła mi pocałunek z tobą, ale nie potrafiłem. Nie chciałem dłużej grać w tę cholerną grę, bo… Nie umiałbym udawać, że zależy mi na Minah i jej przebaczeniu.
- Nie masz wyrzutów sumienia, że tak ją zraniłeś? – spytała zaskoczona Jung, wpatrując się uważnie w chłopaka. – Nawet trochę ci jej nie szkoda? Złamałeś jej serce i sprawiłeś, że mnie znienawidziła.
- Wiem, przepraszam – szepnął skruszony, spuszczając wzrok na swoje buty. – To jedyna rzecz, jakiej żałuję. Nie chciałem, żebyś straciła przeze mnie przyjaciółkę.
- Tutaj nie chodzi o mnie, Mark – zauważyła, podrywając się z ławki. – Minah cierpi, bo tobie i twojemu ojcu zachciało się bawić w ratowanie firmy! Czasami trzeba pogodzić się z tym, że czegoś nie da się uratować. Naprawdę myślałam, że jesteś inny.
- Jaki?
- Prawdziwy – rzuciła bez namysłu, opuszczając bezradnie ramiona wzdłuż tułowia. – Myślałam, że jesteś prawdziwy, ale ty przez cały czas udawałeś. Cholera, nawet ja dałam się nabrać na twoje sztuczki. Jaka ja byłam głupia! – Eunji posłała chłopakowi smutne spojrzenie i odwróciła się na pięcie z zamiarem odejścia, jednak Mark jej na to nie pozwolił, łapiąc ją od razu za rękę.
- Zawsze byłem szczery wobec ciebie, Eunji. Zawsze. Nigdy przed tobą nie udawałem.
- I co w związku z tym? – Jung uniosła pytająco brwi, nie bardzo rozumiejąc, do czego zmierza chłopak. – Mam ci za to podziękować? – zapytała ironicznie, patrząc mu prosto w oczy. – Pójdę już do domu – dodała ciszej, próbując wyrwać rękę z uścisku szatyna. Kiedy w końcu jej się to udało, odsunęła się od Marka i zaraz odwróciła się do niego plecami, nie chcąc pokazać, jak wielki ból sprawia jej cała ta sytuacja.
- Odezwiesz się kiedyś? – spytał z nadzieją w głosie Mark, spoglądając szczenięcymi i nieco załzawionymi oczami na Eunji.
- Nie wiem – rzuciła i nie zwlekając dłużej, zaczęła iść w stronę najbliższego przystanku, nie mając sił wracać do domu pieszo.
Dziewczyna nie przeszła nawet kilkunastu metrów, gdy z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Zaskoczona nagłą zmianą pogody, przystanęła w miejscu i uniosła głowę, wlepiając wzrok w zachmurzone niebo. Jakim cudem?, przemknęło jej przez myśl, przypominając sobie, że jeszcze kilka minut wcześniej zachwycała się rozgwieżdżonym niebem, które pozbawione było chmur. Eunji przymknęła powieki i opuściła bezradnie ramiona, pozwalając kolejnym kroplom deszczu spadać na jej twarz.
Dopiero po dłuższej chwili Jung przypomniała sobie o porannej rozmowie z mamą na temat pogody. Szatynka zaraz sięgnęła do plecaka i uśmiechnęła się zadowolona, widząc znajdujący się pod stertą książek kolorowy parasol. Rozłożyła go i uniosła nad głowę, chroniąc się tym przed całkowitym przemoknięciem.
Mimo odpowiedniego zabezpieczenia przed deszczem, Eunji nie ruszyła się choćby o krok, bijąc się z własnymi myślami. Wiedziała, że Mark nie miał parasola i pewnie teraz moknął na ławce, jednak zawrócenie i zaproponowanie mu odprowadzenia do domu nie było według niej najlepszym pomysłem. Chciała ograniczyć z nim kontakty do minimum, ale co z tego, że rozum był tą mądrzejszą stroną w sporze, skoro i tak serce wygrało?
Eunji odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła w stronę ławki, na której niedawno siedziała obok Marka. Tak, jak myślała, chłopak w dalszym ciągu tkwił w tym samym miejscu, będąc chyba zbyt mocno skupionym na myślach, by zauważyć strugi deszczu spływające z nieba. Jung bez słowa stanęła nad szatynem, przesuwając parasol tak, by osłaniał również chłopaka. Dopiero wtedy Mark zszedł na ziemię i zdezorientowany uniósł głowę, spoglądając załzawionymi oczami na Eunji.
- Pada – rzuciła krótko, odsuwając z policzków mokre kosmyki włosów. – Przeziębisz się. Chodź, odprowadzę cię do domu.
- Nie wracam do domu – powiedział Mark, podnosząc się z ławki, przez co Eunji musiała wyżej podnieść parasol. – Pójdę do… Do jakiegoś hotelu czy coś.
- A masz pieniądze? – zapytała zaraz, domyślając się, że przez całe zamieszanie, jakie miało miejsce podczas kłótni z ojcem, raczej nie myślał o tym, żeby zabrać ze sobą portfel. Widząc ponurą minę chłopaka, kiwnęła głową i uśmiechnęła się pod nosem. – Tak myślałam. W takim razie nie masz innego wyjścia, jak przekimać się u mnie.
- U ciebie? – Mark otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, nie dowierzając swoim uszom. – Eunji, jesteś pewna?
- Nie proponuję ci małżeństwa – zauważyła rozbawiona i skinęła głową w kierunku przystanku autobusowego. – Poza tym przyzwyczaiłam się do tego, że moje mieszkanie robi za przytułek dla zagubionych duszyczek – dodała i uśmiechnęła się lekko na samo wspomnienie ostatniej wizyty Jacksona.
Jego też przygarnęła po tym, jak pokłócił się z ojcem. Eunji przez całą drogę na przystanek autobusowy nie mogła przestać myśleć o tym, że każdy z jej przyjaciół miał jakieś problemy rodzinne. Jackson był nieustannie kontrolowany przez ojca tyrana, Jinyoung swojego rzadko widywał, gdyż ten o wiele bardziej wolał siedzieć w pracy niż z synami; rodzice Youngjae mieszkali w USA i chłopak praktycznie nie miał z nimi kontaktu; Minah z ojcem problemów nie miała, ale za to z mamą w ogóle się nie dogadywała. Chyba tylko Jaebum posiadał w pełni normalną rodzinę, przez co nie zawsze rozumiał problemy innych. Fakt, robił, co mógł, żeby pomóc przyjaciołom, jednak ciężko mu było wczuć się w zaistniałe sytuacje.
Jeśli chodzi o Eunji, to nie miała na co narzekać. Co prawda z ojcem nie widziała się od lat, gdyż odszedł od jej mamy i gdzieś przepadł, ale tak było lepiej. Poza tym Jungsoo był tak świetnym facetem, że Eunji powoli zaczynała traktować go jak swojego ojca. Kilka razy nawet chciała zapytać, czy może mówić do niego tato, ale ostatecznie nigdy nie mogła zdobyć się na odwagę, by to zrobić. Nie wiedziała też, jakie Jungsoo ma dokładnie plany wobec jej mamy, więc wolała nie wychylać się z takimi zobowiązującymi propozycjami.
- Twoja mama nie będzie miała nic przeciwko temu, żebym został u was na noc? – zapytał Mark, kiedy po kilkuminutowej jeździe autobusem nareszcie zmierzali w stronę bloku Eunji.
- Um… Mama o niczym się nie dowie – powiedziała dziewczyna, wzruszając beztrosko ramionami. – Przemycę cię do pokoju. Rzadko do mnie zagląda, więc nie będzie problemu.
- Czemu jej nie powiesz prawdy?
- Raczej nie byłaby zadowolona z faktu, że jestem w jednym pokoju z chłopakiem – stwierdziła rozbawiona Eunji, szukając w torebce kluczy. – Gorzej będzie z Kakarotto. Zawsze szczeka, gdy widzi nieznajomego, ale może cię nie zagryzie – dodała i posłała Markowi uroczy uśmiech. Widząc jego przerażoną minę, parsknęła cichym śmiechem i wywróciła teatralnie oczami. – Żartowałam. Mój misiaczek jest bardzo łagodny i nikogo nie atakuje. No, chyba że zabierzesz mu zabawkę albo kość, to wtedy może ugryźć.
- Zapamiętam to sobie – wymruczał pod nosem chłopak i wszedł do bloku zaraz za Eunji.
Będąc na odpowiednim piętrze, Jung po cichu wsunęła klucz do drzwi i ostrożnie je otworzyła, mając nadzieję, że zajęty zabawą Kakarotto nie usłyszy, ze ktoś wchodzi do mieszkania. Tak, to raczej było mało prawdopodobne. Gdy tylko Eunji pchnęła drzwi, biały samojed znalazł się w przedpokoju, witając swoją właścicielkę zamaszystymi ruchami włochatego ogona. W pierwszej chwili w ogóle nie dostrzegł stojącego za Eunji Marka, więc dziewczyna miała nadzieję, że uda jej się go przemycić do pokoju bez większych problemów. Niestety Kakarotto nie zamierzał ot tak przepuścić chłopaka i zaraz podszedł do niego, dokładnie go obwąchując i pomrukując coś pod nosem.
- Eunji, to ty? – zapytała Jihae, która właśnie przygotowywała w kuchni kolację.
- Tak! – odkrzyknęła dziewczyna, próbując odgonić od szatyna natrętnego Kakarotto. – Jest Jungsoo?
- Jeszcze nie, ale zaraz powinien wrócić z pracy – powiedziała kobieta, zbliżając się do kuchennych drzwi.
Przestraszona Eunji z rozmachem otworzyła drzwi do swojej sypialni i z całych sił wepchnęła Marka do środka. Bojąc się, że Kakarotto zaraz za nim pójdzie, szybko odcięła mu drogę do pokoju i złapawszy go za skórę na karku, poprowadziła do salonu.
- Nie zmokłaś na deszczu? – zapytała zmartwiona Jihae, dokładnie przyglądając się córce, która dziwnie się zachowywała. – Wszystko w porządku?
- Tak. Trochę zmęczona jestem – powiedziała wymijająco Eunji i uśmiechnęła się do mamy. – Pójdę do siebie. Zawołasz mnie na kolację?
Jihae kiwnęła głową na zgodę, uśmiechając się pod nosem do samej siebie. Musiałaby nie znać Eunji, by nie domyślić się, że ta coś kombinuje. Zazwyczaj po powrocie ze szkoły siadała przed telewizorem i oglądała te swoje programy muzyczne, wzdychając do występujących w nich idoli, a teraz tak nagle wolała siedzieć w pokoju. Do tego nie przywitała się z Kakarotto, co najwyraźniej się mu nie spodobało, bo całkowicie zignorował dziewczynę i położył się w kuchni pod stołem.
Hyerim czmychnęła czym prędzej do swojego pokoju, o mało co nie zabijając się po drodze o własne buty, które wcześniej w pośpiechu zdjęła, gdy chciała oszczędzić Markowi bliskiego spotkania z Kakarotto.
- Dlaczego po prostu nie powiemy twojej mamie, że tutaj jestem? – zapytał chłopak, przyglądając się Eunji, która nerwowo krzątała się po pokoju, próbując doprowadzić go do względnego porządku.
- A chcesz tę noc spędzić pod mostem? – wymruczała zdenerwowana, przerzucając rzeczy z łóżka na stojący w kącie pokoju fotel. – Moja mama jest wyrozumiała, ale też ma swoje granice tolerancji. Wątpię, żeby spodobało jej się to, że zaprosiłam do swojej sypialni chłopaka. W dodatku takiego, przez którego pokłóciłam się z najlepszą przyjaciółką.
- No tak – rzucił cicho Mark, opierając się o kant biurka.
- Przepraszam – szepnęła po chwili Jung, przenosząc spojrzenie na szatyna. – Wiem, że co się stało, to się nie odstanie. Wiem też, że nic nie czułeś do Minah, ale nie daje mi to spokoju. Inaczej by to wyglądało, gdybyś pierwsze powiedział jej o tym wszystkim, a dopiero później…
- Pocałował cię? – Tuan niespodziewanie znalazł się niebezpiecznie blisko Eunji, przez co ona automatycznie się cofnęła, zapominając o stojącym tuż za nią niskim stolikiem, przy którym zazwyczaj odrabiała zadania domowe. Mark w ostatniej chwili złapał ją za przedramię, przyciągając do siebie i tym samym ochraniając dziewczynę przed bolesnym upadkiem. – Uważaj.
- Um… - Eunji wstrzymała na moment powietrze, bojąc się wykonać choćby najmniejszy ruch. – Dzięki, już możesz mnie puścić – powiedziała w końcu, delikatnie odpychając od siebie szatyna.
- Jesteś na mnie zła za to, że cię wtedy pocałowałem? – zapytał Mark, przysiadając na skraju łóżka.
- A jak myślisz? Ten pocałunek sprowadził na mnie same kłopoty – odpowiedziała bez ogródek Eunji, układając na stoliku książki. Była tak zdenerwowana obecnością i bliskością Marka, że z tych nerwów aż cała chodziła. Musiała się czymś zająć, a porządkowanie książek było najlepszym rozwiązaniem. – Nie dość, że Minah mnie nienawidzi, to na dodatek chłopcy też nie są jakoś przyjaźnie do mnie nastawieni. Niby opowiedzieli się dzisiaj po mojej stronie, ale wiem, że są źli. Nie wiem, ostatnio nic się nie układa.
- Co masz na myśli? – Mark zsunął się z łóżka i usiadł na podłodze obok Eunji.
- Niedawno Youngjae musiał zrezygnować z lekcji śpiewu, bo nie ma na nie pieniędzy. Teraz przygotowuje się do konkursu, a ja nie mam głowy do tego, żeby mu pomagać. Wiem, że jest o to zły. Na dodatek dzisiaj widziałam, jak Jinyoung i Jaebum kłócą się o coś na przerwie. Mam wrażenie, że to sprawka Krystal.
- Krystal? – zapytał Mark i nagle poczuł dziwny uścisk żołądka.
- Tak, taka nowa uczennica. Przeniosła się z rodzicami i siostrą z Los Angeles – wyjaśniła Jung i machnęła ręką od niechcenia. – Nie ma o czym mówić. Mam tylko nadzieję, że Jinyoung i Jaebum dojdą do porozumienia.
- Na pewno – rzucił Mark i uśmiechnął się pocieszająco do dziewczyny.
Kiedy w pokoju zapanowała idealna cisza, Eunji pierwszy raz w ciągu tego dnia poczuła się dziwnie samotna. Mimo że spędziła trochę czasu z Suzy, a potem z Youngjae, wciąż odczuwała brak bliskości drugiej osoby. Najgorsze było to, że Mark znajdował się tak blisko niej i chyba tylko cud sprawiał, że jeszcze nie tonęła w uścisku jego silnych ramion. Potrzebowała drugiej osoby, jak nigdy przedtem. Kiedyś wystarczała obecność Kakarotto, wtulenie się w jego miękką sierść, ale teraz Eunji wiedziała, że to za mało. Prawda była taka, że pragnęła bliskości Marka i właśnie to ją najbardziej przerażało.
- Wróciłem! – zakomunikował Jungsoo zaraz po wejściu do mieszkania. – Eunji już jest? Mam coś dla niej!
- Jest w swoim pokoju – odpowiedziała z kuchni Jihae, która właśnie kończyła przygotowywać kolację.
Na dźwięk tych słów dziewczyna poderwała się z ziemi i w ostatniej chwili dopadła do drzwi, które akurat się otwierały. Uchyliła je delikatnie i przytrzymała stopą, nie chcąc, by Jungsoo wszedł do środka.
- Cześć – rzuciła, próbując ukryć zdenerwowanie. – Co masz dla mnie?
- Kupiłem ci płytę Beast – powiedział zadowolony, podając dziewczynie reklamówkę z podarunkiem. – Mówiłaś ostatnio, że brakuje ci jednej do pełnej kolekcji, więc postanowiłem ci ją kupić.
- Jesteś najlepszy! – Eunji pocałowała mężczyznę w policzek i zadowolona zamknęła mu drzwi przed nosem. – Zaraz przyjdę na kolację! – dodała jeszcze, a potem trzęsącymi się rękoma wyjęła z reklamówki płytę. – Jesteś taka piękna – westchnęła wzruszona, przejeżdżając opuszkami palców po okładce. – Tyle na ciebie czekałam.
- Ale tak to wszystko w porządku? – zaśmiał się Mark, którego zachowanie dziewczyny mocno rozbawiło.
- Tak – odparła i wytknęła chłopakowi język, odkładając płytę na właściwe miejsce. – Pójdę po coś do jedzenia i zaraz wracam – powiedziała i wyszła z pokoju, zostawiając Marka samego.
- Twój kolega z nami nie zje? – zapytała Jihae, kiedy Eunji dotarła w końcu do kuchni. Widząc zdezorientowaną minę córki, kobieta zaczęła się głośno śmiać, kręcąc przy tym głową z dezaprobatą. – Kochanie, głucha nie jestem, a jakoś nie uważaliście, żeby rozmawiać cicho.
- Mamo, nie bądź na mnie zła – poprosiła błagalnym głosem dziewczyna, kucając przy rodzicielce. Złapała ją za dłonie i spojrzała jej w oczy. – Mark pokłócił się z tatą i woli nie wracać do domu, żeby trochę ochłonął. Zaproponowałam, żeby został u nas, ale nie chciałam ci o tym mówić, bo bałam się, że go od razu wyrzucisz.
- Mark? – podchwycił natychmiast Jungsoo, który w przeciwieństwie do Jihae znał całą historię z Markiem i pocałunkiem. Kiedy Eunji kiwnęła głową w odpowiedzi, posłał jej wymowne spojrzenie. Widać było, że nie był zadowolony z faktu, iż dziewczyna wciąż zadaje się z tym całym Markiem. Domyślił się jednak, że to nie była zwykła znajomość i tych dwoje naprawdę coś połączyło. – Może zaprosisz go na początek na kolację? Potem zastanowimy się, co dalej.
Eunji podniosła się z klęczek i posłusznie udała się do swojego pokoju. Mark dalej siedział na podłodze i przeglądał od niechcenia jakieś książki. Kiedy przeniósł wzrok na stojącą w progu pomieszczenia dziewczynę, ta kiwnęła głową w stronę kuchni, posyłając przy tym znaczące spojrzenie.
- Chodź, zjemy razem kolację – powiedziała cicho, mając dziwne przeczucie, że gdy tylko usiądą do stołu, zaczną się przesłuchania.
Najbardziej jednak bała się tego, co zrobi Jungsoo. Mama nie miała pojęcia, kim jest Mark i co takiego wydarzyło się między nim i Eunji. Nie wiedziała, że to właśnie przez niego Jung nie rozmawia z Minah oraz rzadziej spędza czas ze swoimi przyjaciółmi. Dziewczyna miała cichą nadzieję, że kolacja przebiegnie bez większych komplikacji, bo na kolejne kłótnie już naprawdę nie miała sił.

*

Jaebum siedział na łóżku w pogrążonym w mroku pokoju. Jedyne światło pochodziło od leżącego przed nim laptopa. Chłopak wpatrywał się intensywnie w ekran komputera, przesuwając wzrokiem po kolejnych linijkach tekstu. Musiał dokończyć ten przeklęty referat na historię, bo jeśli nie odda go na następnej lekcji, to oberwie linijką po łapach. Tak, nauczyciel uwielbiał pastwić się nad swoimi uczniami i nawet nie ukrywał faktu, że sprawia mu to niezłą frajdę.
Kiedy u rogu ekranu pojawiła się niewielka ramka oznajmiająca nową wiadomość, Jaebum porzucił referat i szybko kliknął w migające okienko. Momentalnie humor mu się poprawił, kiedy odczytał wiadomość od PinkBlossom. Serce chłopaka zabiło nieco szybciej, a on sam miał wrażenie, że nagle reszta świata znika i pozostaje tylko on oraz laptop – czyli jedyny sposób na porozumienie się z PinkBlossom. Jaebum kilka razy proponował dziewczynie spotkanie, ale ona za każdym razem odmawiała, stwierdzając, że jeszcze na to za wcześnie. W końcu przestał naciskać, choć to nie było łatwe, ponieważ ciekawość nie dawała mu spokoju.

PinkBlossom: myślałam, że cię dzisiaj nie będzie.
JaeBum_JB: bo nie powinno mnie być. powinienem pisać referat z historii, bo jak nie oddam go jutro, to obleję.
PinkBlossom: też muszę napisać referat :( już mam prawie skończony, ale brakuje mi podsumowania.
JaeBum_JB: zazdroszczę. ja jestem w czarnej dupie i będę siedział nad nim jeszcze z kilka godzin. nie mam głowy dzisiaj do pisania o wojnach.
PinkBlossom: coś się stało?
JaeBum_JB: pokłóciłem się dzisiaj z przyjacielem. pamiętasz, opowiadałem ci o Jinyoungu.
PinkBlosson: pamiętam. poważna kłótnia czy bardziej sprzeczka z szansami na szybkie pogodzenie się?
JaeBum_JB: poważna kłótnia :( kompletnie nie wiem, co mu odbiło. przed lekcją rzucił się na mnie i wyskoczył z jakimiś pretensjami, że niby rozpowiadam po szkole plotki o jego mamie. przecież wiem doskonale, że to bardzo drażliwy temat i w życiu nie rozmawiałbym o tym z innymi ludźmi. nawet z Jinyoungiem o tym nie mówię, bo wiem, że śmierć mamy to był dla niego cios.
PinkBlossom: to przykre, stracić mamę w tak młodym wieku :c skoro naprawdę o tym z nikim nie rozmawiałeś, to skąd w ogóle wpadł mu do głowy taki pomysł?
JaeBum_JB: nie wiem, nie mam zielonego pojęcia. pewnie ktoś mu coś nagadał i nastawił przeciwko mnie.
PinkBlossom: kto by chciał coś takiego zrobić?
JaeBum_JB: na razie nikt nie przychodzi mi do głowy, ale jak inaczej to wytłumaczyć? ktoś ewidentnie chciał nas skłócić…
Jaebum westchnął głośno i opadł bezwładnie na materac, czekając na odpowiedź od dziewczyny. Próbował przeanalizować to, co działo się dookoła niego w ostatnich dniach, mając nadzieję, że pomoże mu to złapać odpowiedni trop i odnaleźć sprawcę tego zamieszania. Dopiero po dłuższym zastanowieniu w głowie Jaebuma zaświtała pewna myśl. Poderwał się do pozycji siedzącej i otworzył szeroko oczy, sam nie dowierzając temu, o czym właśnie pomyślał.
JaeBum_JB: chyba wiem, kto za tym wszystkim stoi!
PinkBlossom: kto?
JaeBum_JB: na razie zachowam to dla siebie, bo nie jestem pewny na 100%.
PinkBlossom: w porządku :) lepiej się upewnij, żebyś to ty tym razem nie narobił niepotrzebnego zamieszania.
JaeBum_JB: o to się nie martw, będę uważał. teraz niestety muszę kończyć, bo naprawdę nie napiszę tego referatu. dzięki, że mogłem ci się wygadać.
PinkBlossom: nie ma sprawy, od tego przecież jestem :) powodzenia z referatem.

JaeBum_JB: dzięki i nawzajem. 

*

Jestem totalnym nieogarem. Byłam przekonana, że ten rozdział się pojawił, a tymczasem zakończyłam publikację na 8 ;; napisany mam jeszcze 10 rozdział, jestem w trakcie pisania 11, więc jak skończę pisać, to dodam kolejny rozdział. Nie wiem dokładnie, kiedy to będzie. Mam nadzieję, że skoro zbliża się comeback GOT7, to moja wena na to opowiadanie również wróci, bo chcę je dokończyć choćbym miała je pisać przez kolejny rok. Wiem, że zrobiłam długą przerwę i pewnie mało co kto pamięta z poprzednich rozdziałów, ale cóż... tak to już bywa z weną :c

5 komentarzy:

  1. Aaaaaaaaa <3 ZROBIŁAŚ MI DZIEŃ! Dziękuję!
    Lecę czytać ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. WSZYSZKO PAMIĘTAŁAM I CZEKAŁAM STARA DAWAJ!!!! BĘDĘ NA TO CZEKAĆ CHOĆBY I WSPOMNIANY ROK
    HWAITING!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się cieszę, że wróciłaś z tym opowiadaniem! Mam nadzieje, że wróci Ci do niego wena, bo nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów.

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się że jednak chcesz dokończyć to opowiadanie. I masz rację, przez tą długą przerwę zapomniałam połowy rzeczy, tyle co największą kłótnię zapamiętałam :D mam nadzieję że wena wróci, żebyś nie musiała robić kolejnej długiej przerwy a my żebyśmy nie musieli kolejny raz przypominac sobie co było wcześniej.
    Cholerne pieniądze! w sumie od tego się zaczęło. I od chęci ojca Marka na naprawę firmy w pokrętny sposób. Nie lubię tego że lubię i Eunji, i Marka, i Jacksona, i chciałabym żeby wszyscy byli szczęśliwi, ale jak to w trójkątach bywa, jedno oczywiście nie będzie. (a może Markson, a Eunji znajdzie kogoś innego? XD)
    Jak ja nie znoszę Krystal! Rozumiem jak ktoś się pokłóci i w złości robi coś głupiego na złość drugiej osobie, ale tak wszystkim uprzykrzać życie? może my o czymś jeszcze nie wiemy (co jest dosyć prawdopodobne xd) i coś się zdarzyło tam dużo wcześniej...
    Trochę wkurzyła mnie Minah. No bo wiadomo, to co zrobiła Eunji było jakie było, ale Minah wie też czemu Mark z nią był, to chyba powinna spojrzeć na to wszystko inaczej, jak nie zrozumieć, to chociaż zachowywać się inaczej, czemu jeszcze ona dowala Eunji... Jeszcze bawi się w te głupie "ja albo ona", co ona oczekiwała, że staną po jej stronie? czemu niby mieliby?
    śmiać mi się chciało jak Eunji ukrywała Marka w pokoju :D Ciekawe jak przebiegnie dalej kolacja, już razem z Markiem haha
    Chciałabym już się dowiedzieć kim jest pinkblossom, nie będę pisać o kim myślę, poczekam aż ty to zrobisz xd
    Wybacz, że dopiero teraz komentuję, ale nie zauważyłam że coś dodałaś! Myślałam, że nie będziesz w najbliższym czasie go kontynuować. Miło zaskoczyłaś ^^ Weny!~

    OdpowiedzUsuń