czwartek, 9 lipca 2015

Love Affairs


ROZDZIAŁ JEDENASTY


Czas egzaminów końcowych był chyba najbardziej stresującym okresem w kilkuletniej edukacji. Dla uczniów ostatnich klas wiązał się z wieloma wyrzeczeniami, bo przecież najważniejsza była nauka i doskonałe przygotowanie się do trudnych egzaminów. Na kilka miesięcy zapominali oni o swoim życiu towarzyskim, oddając się całkowicie książkom i przyswojeniu jak największej ilości wiedzy. Niektórzy wysiadali psychicznie, nie mogąc poradzić sobie z presją, jaką wywierali na nich nauczyciele oraz rodzice. Inni znów zaciskali zęby i szli do przodu, próbując pokonać wszelkie przeciwności losu. Jednak byli też i tacy, którzy podchodzili do egzaminów z nieco większym luzem.
Do nich zaliczał się Jackson, który być może przysiadłby do nauki i rozwiązałby zadania o wiele lepiej, gdyby miał na to czas i siły. Niestety większą uwagę przywiązywał do treningów, aniżeli do szkoły. Mimo że nie poszło mu śpiewająco, to nie bał się o wyniki. Należał do bystrych uczniów, którzy nie musieli ślęczeć nad książkami dniami i nocami, by cokolwiek umieć. Nie próbował także być najlepszym uczniem. Po prostu chciał zdać egzaminy i mieć święty spokój. Lekkie podejście do ostatecznych egzaminów było chyba jedną z nielicznych rzeczy, jakie łączyły Jacksona z jego ojcem. Pan Wang nie przywiązywał wielkie wagi do szkolnych testów. Dla niego najważniejsze było to, żeby syn jak najlepiej przygotował się do zawodów i dostał się do międzynarodowych rozgrywek. Nic innego się nie liczyło.
Nawet stan zdrowia Jacksona.
Młody Wang był przemęczony. Nie chodziło już tylko o to, że wyglądał jak własny cień, ale o fakt, że coraz częściej zdarzało mu się zasłabnąć podczas treningów. Trener chłopaka, który był zarazem najlepszym przyjacielem pana Wanga, nie zwracał na to uwagi albo po prostu tego nie widział. Wyciskał z Jacksona resztki energii, niemalże katując go psychicznie i fizycznie.
- Jackson będzie? – zapytał zniecierpliwiony Jaebum, rozglądając się po szkolnym dziecińcu, na którym wszyscy mieli się spotkać po ostatnim egzaminie. Nie otrzymawszy odpowiedzi od przyjaciół, westchnął cicho i wsunął dłonie do kieszeni spodni od mundurka. – Ostatnio rzadko się z nami spotykał.
- Dziwisz się? – odezwał się mrukliwie Jinyoung, odrzucając na bok przydługą grzywkę. – Ojciec pewnie nie wypuszcza go z sali treningowej. Dzisiaj przed egzaminem spotkałem Jacksona na korytarzu. Wyglądał, jak zombie. Mundurkiem mógłby się owinąć dwa razy, bo taki jest teraz chudy.
- Martwię się o niego – przyznał Jaebum smutnym głosem. – Najchętniej przywaliłbym jego ojcu. Czy on nie widzi, że Jackson ledwo żyje? Nie wiem, jakim cudem daje radę chodzić codziennie na treningi.
Między trójką przyjaciół zapadła niezręczna cisza. Stojąca między chłopakami Eunji od dłuższego czasu nie odezwała się słowem, nie bardzo wiedząc, czy ma prawo komentować stan zdrowia Jacksona. W końcu ona także w jakiś sposób przyczyniła się do tego, że chłopak nie jest w najlepszej formie.
Widząc idącego w ich kierunku Jacksona, Eunji poczuła dziwny uścisk żołądka. Chyba nawet przed egzaminami nie denerwowała się tak bardzo, jak przed spotkaniem z tym chłopakiem. W ostatnich tygodniach unikali się skutecznie, próbując za wszelką cenę nie wchodzić sobie w drogę.
- Cześć – rzucił na powitanie Wang, zatrzymując się tuż przed przyjaciółmi. – Dzięki, że poczekaliście. Musiałem jeszcze coś załatwić.
- Nie ma sprawy – odezwał się Jinyoung i posłał chłopakowi lekki uśmiech. – Jak się czujesz? Rano nie wyglądałeś zbyt dobrze.
- Wiesz, że nie należę do rannych ptaszków, a wczoraj położyłem się dość późno i po prostu się nie wyspałem – wyjaśnił Jackson, wzruszając obojętnie ramionami. – Jak wam poszedł egzamin?
- Średnio. Niby napisałem wszystko, ale czuję, że coś poknociłem – westchnął ciężko Jaebum, a Jinyoug jedynie kiwnął głową na znak, że u niego było podobnie. – A tobie?
- Sam nie wiem. – Jackson wzruszył obojętnie ramionami. – Ważne, żeby zdać. Nie zależy mi na wynikach.
Wang ukradkiem spojrzał na stojącą obok Hyerim, która milczała jak zaklęta. Chłopak w pewnym momencie miał ochotę trącić ją dla żartów łokciem w żebra, ale ostatecznie powstrzymał się, obawiając się reakcji dziewczyny. Brakowało mu jej. Brakowało mu spędzania czasu z przyjaciółką, rozmawiania o błahych sprawach, wygłupiania się i śmiania się z byle powodu. Wiedział jednak, że mimo wszelkich starań między nimi już nigdy nie będzie tak, jak dawniej. Będą mogli udawać, że wszystko jest w porządku, ale to napięcie pozostanie na długi czas.
- Masz teraz czas? – zapytał Jaebum, spoglądając na Jacksona, który nieświadomie wpatrywał się w Eunji już dobrych kilkanaście sekund. Dopiero pytanie przyjaciela sprowadziło go na ziemię.
- Za godzinę mam spotkanie z trenerem przed dzisiejszymi zawodami – odpowiedział Jackson i uśmiechnął się lekko. – Przyjdziecie wieczorem, prawda? – spytał z dziwną obawą, że przyjaciół tak pochłonie oblewanie ostatniego egzaminu, że zapomną o tak ważnych dla niego zawodach, które mają go zakwalifikować do międzynarodowych rozgrywek.
- Oczywiście, że przyjdziemy – zaśmiał się Jinyoung, którego rozbawiła przerażona mina Wanga. – Wszyscy przyjdziemy. Mam rację, Eunji?
Słysząc swoje imię, dziewczyna uniosła głowę i spojrzała szeroko otwartymi oczami na Jinyounga, który wpatrywał się w nią z dziwnym błyskiem w oku.
- Tak, przyjdziemy – rzuciła nieśmiało i lekko się uśmiechnęła. Zaraz jednak ponownie posmutniała i speszona spuściła wzrok na swoje buty.
- Słuchajcie, mam świetny pomysł! – odezwał się nagle Jaebum, chcąc jak najszybciej rozluźnić napiętą atmosferę, jaka unosiła się w powietrzu odkąd pojawił się Jackson.
- Ty i twoje świetne pomysły – parsknął Jinyoung, doskonale pamiętając, jak rok temu Jaebum wymyślił nocowanie pod namiotami, a później jako pierwszy chciał wracać do domu, bo w nocy usłyszał szelest liści i bał się, że to jakiś psychopata z siekierą.
- Och, zamknij się – zamruczał obrażony Jaebum, posyłając przyjacielowi mordercze spojrzenie. – Co byście powiedzieli na weekendowy wyjazd nad jezioro? Znalazłem fajne miejsce, gdzie moglibyśmy rozbić namioty.
- Namioty? Serio? – Eunji spojrzała z rozbawieniem na Jaebuma, po czym przeniosła wzrok na śmiejącego się pod nosem Jinyounga, który najwyraźniej pomyślał o zeszłorocznym wyjeździe pod namiot. – W zeszłym roku…
- Co było i nie jest nie pisze się w rejestr – przerwał jej natychmiast Im, zakładając ręce na torsie. – Przyda nam się taki wyjazd. Chociaż na weekend, a jak będzie fajnie, to można zostać na dłużej. Można zabrać też Yejin i Sueji – dodał, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że tym argumentem przekona do wyjazdu Jinyounga i Eunji.
- W sumie… czemu nie – powiedział zaraz Park, który na dźwięk imienia swojego obiektu westchnień stał się dziwnie pobudzony. – Jacksonowi też przyda się taki odpoczynek przed zawodami.
- O ile dzisiaj mi dobrze pójdzie – zauważył posępnie Wang.
- Akurat w to nie śmiem wątpić. – Jinyoung uśmiechnął się pokrzepiająco i poklepał przyjaciela po ramieniu. – Może po dzisiejszych zawodach pójdziemy gdzieś posiedzieć i omówimy kwestię wyjazdu? Na wyniki egzaminów i tak musimy poczekać, więc nie ma co tracić czasu.
- W ten weekend ma być ładna pogoda, to moglibyśmy pojechać nad jezioro – stwierdził Jaebum, który był naprawdę podekscytowany wyjazdem pod namioty. Fakt, w zeszłym roku dał ciała, ale przez te wszystkie horrory jego wyobraźnia działała na najwyższych obrotach i wystarczył szelest liści, żeby zaczął panikować. – Po zawodach wszystko obgadamy, a teraz może chodźmy coś zjeść, bo zaraz żołądek przyrośnie mi do kręgosłupa.
- Jakoś mnie to nie dziwi – wymruczał pod nosem Jackson, jednak stojąca obok niego Hyerim i tak to usłyszała, co skomentowała jedynie cichym śmiechem. Wang posłał dziewczynie lekki uśmiech i kiwnął głową, dając jej znać, żeby szła z nim.

*

Ten dzień dla Krystal z pewnością nie był najlepszy. Od samego rana nic jej nie wychodziło. Nie dość, że kilka minut po obudzeniu pokłóciła się z siostrą, to na dodatek później wylała kawę na koszulę od mundurka i chcąc nie chcąc musiała założyć inną, przez co dostała uwagę od dyrektora szkoły, który stwierdził, że Krystal z premedytacją złamała jedną ze szkolnych zasad. Na nic zdały się prośby dziewczyny i tłumaczenia, że przypadkiem wylała kawę na koszulę. Dyrektor był wyjątkowo cięty na nowe uczennice, chociaż starał się tego nie pokazywać.
Później Krystal miała to szczęście, że przed salą, w której mieli pisać egzamin, wpadła na Jinyounga i Jaebuma. Miała nadzieję, że przemknie niezauważona, jednak chłopcy zaraz ją zatrzymali i zaczęli się odgrażać, że dziewczyna jeszcze pożałuje swoich czynów. Krystal oczywiście w ogóle się tym nie przejęła i zaśmiała się im w twarz, ale tak czy inaczej ta krótka rozmowa wyprowadziła ją z równowagi. Na egzaminie nie mogła się skupić i była niemalże pewna, że nie uzbiera wystarczającej liczby punktów, żeby zdać.
Krystal przeklęła głośno, gdy z daleka zauważyła odjeżdżający z przystanku autobus. Jak na złość tego dnia kierowca nie mógł po nią przyjechać i musiała wracać do domu tak, jak normalni uczniowie. Dziewczyna nie była przyzwyczajona do podróżowania publicznymi środkami transportu. Od małego albo to rodzice odwozili ją do szkoły, albo osobiści kierowcy ojca. Jazda autobusem z innymi ludźmi wywoływała gęsią skórkę na ciele Krystal.
Blondynka sprawdziła rozkład jazdy i jęknęła przeciągle, gdy zobaczyła, że kolejny autobus przyjedzie dopiero za pół godziny. Zrezygnowana oparła się ramieniem o filar i rozejrzała się dookoła siebie. Po chwili oczy dziewczyny zatrzymały się na postoju taksówek. Że też wcześniej na to nie wpadła! Wyjęła z torebki portfel i odetchnęła z ulgą, widząc plik banknotów.
Krystal żwawym krokiem ruszyła w stronę przejścia dla pieszych. Nadjeżdżający z lewej strony samochód zaraz zwolnił, widząc czekającą na chodniku dziewczynę. Blondynka była tak podekscytowana faktem, że wróci do domu taksówką, a nie śmierdzącym autobusem pełnym spoconych ludzi, nie spojrzała w drugą stronę i po prostu ruszyła przed siebie. Pisk opon jadącego z prawej strony samochodu zwrócił uwagę stojących dookoła ludzi, którzy, widząc bezwładnie leżące na ziemi ciało blondwłosej dziewczyny, momentalnie zamarli, nie wiedząc, co zrobić.

*

Brakowało mu takich spotkań. Przede wszystkim brakowało mu towarzystwa Eunji. Dopiero siedząc obok niej w ulubionej knajpie Jaebuma, uświadomił sobie, jak bardzo tęsknił za tą dziewczyną. Nic bez niej nie było takie same. Jackson był gotów stanąć na rzęsach, byleby tylko sytuacja z Eunji choć trochę się poprawiła. Podczas spotkania co chwilę do niej zagadywał, chcąc pokazać, że już nie jest na nią zły i że mogą wrócić do tego, co było kiedyś. Tylko czy to w ogóle było możliwe?
O ile jeszcze kilka dni temu nie wyobrażał sobie tego, że znów mógłby rozmawiać z Eunji jak dawniej, o tyle podczas tego krótkiego spotkania z przyjaciółmi, doszedł do wniosku, że przy dobrych wiatrach mogłoby im się udać wszystko naprawić. Problem polegał na tym, że nie miał zielonego pojęcia, czy dziewczyna także tego chciała. Z jej zachowania nie można było niczego wyczytać, jednak Jackson starał się zrozumieć przyjaciółkę. Na miejscu Eunji pewnie też nie wiedziałby, jak postąpić w takiej sytuacji. 
Jednak mimo ogromnej tęsknoty do Jung, wciąż miał do niej ogromny żal. Nie chodziło tylko o fakt, że odrzuciła jego uczucia, ale także o to, że dla jakiegoś chłopaka była w stanie poświęcić wieloletnią przyjaźń z Minah. Wszyscy doskonale wiedzieli, że Bang nigdy jej tego nie wybaczy i chyba nikt nie byłby zdziwiony, gdyby pewnego dnia dziewczyna odpłaciła Eunji pięknym za nadobne.
- Jackson, skup się! – krzyknął zirytowany trener, gdy chłopak po raz kolejny odpłynął myślami w całkiem inną stronę, kompletnie nie słuchając rad swojego mentora. – Za dziesięć minut zaczynają się zawody, a ty bujasz w obłokach i masz gdzieś to, co do ciebie mówię.
- Przepraszam – rzucił pokornie chłopak i skinął nieśmiało głową. – Trochę się stresuję.
- Nie masz powodu – powiedział już nieco spokojniej mężczyzna, podchodząc bliżej Jacksona. Położył dłonie na jego ramionach i uśmiechnął się lekko. – Jesteś niepokonany. Te zawody to tylko formalność.
Wang kiwnął głową i wziął głęboki wdech. Kiedy trener wyszedł z szatni, chłopak podszedł do leżącej na ziemi torby i kucnąwszy przy niej, wyjął z bocznej kieszeni przezroczysty woreczek. Przez chwilę przyglądał się niewielkiej tabletce, bijąc się z własnymi myślami. Wiedział, że zażycie tego świństwa nie skończy się dla niego zbyt dobrze, ale czy miał inne wyjście? Nie był w najlepszej formie. Nawet jeśli trener mówił, że jest inaczej, to on wiedział lepiej. W końcu mężczyzna nie miał zielonego pojęcia o tych wszystkich omdleniach Jacksona. A co jeśli podczas zawodów dopadnie go kryzys i przegra? Ojciec nigdy by mu tego nie wybaczył i wypominałby mu to do końca życia. 
Brunet po dłuższej chwili wyjął z woreczka tabletkę i nie zastanawiając się już nad konsekwencjami, łyknął ją i popił sporą ilością wody mineralnej.
- Obym tego nie pożałował – wyszeptał do samego siebie, odkładając na bok pustą butelkę po wodzie.
Przed wyjściem z szatni upewnił się jeszcze, czy na szyi spoczywa srebrny łańcuszek i opuścił pomieszczenie. Na korytarzu kłębiło się już pełno ludzi, głównie zawodników i ich trenerów. Jackson witał się z każdym lekkim ukłonem, zmierzając niespiesznie ku stojącemu nieopodal Minho.
- Chodźmy, zaraz się zacznie – powiedział mężczyzna, obejmując chłopaka ramieniem.
Wszyscy zawodnicy wraz z trenerami ustawili się jeden za drugim, czekając niecierpliwie, aż komentator zacznie wywoływać ich na salę. Jackson chyba nigdy wcześniej nie był tak zdenerwowany. Końcowe egzaminy w szkole były niczym w porównaniu z tymi zawodami. Chłopak wolał nie myśleć, co będzie się z nim działo, jeśli zakwalifikuje się do międzynarodowych rozgrywek. Obawiał się, że nie podoła temu psychicznie, ale przecież będzie miał mnóstwo czasu, żeby oswoić się z myślą, że weźmie udział w międzynarodowych zawodach.
O ile się zakwalifikuje.
Słysząc swoje imię, Jackson zerknął na Minho i razem wyszli z ciemnego korytarza. Chłopak od razu zaczął rozglądać się po trybunach, szukając wzrokiem swoich rodziców. Niestety nigdzie ich nie mógł znaleźć, ale nie można się było temu dziwić, gdyż cała hala była zapełniona kibicami. Zresztą wcale by się nie zdziwił, gdyby okazało się, że i tym razem rodzice nie przyszli go wspierać.
Wang stanął obok swojego trenera i ukłonił się nisko przed publicznością. Powoli zaczynał się uspokajać, co pewnie było wynikiem zażycia tabletki, którą dostał kilka dni wcześniej od Jinwoo. Czekając, aż komentator wywoła wszystkich zawodników, Jackson rozglądał się po trybunach, mając cichą nadzieję, że jednak uda mu się odnaleźć w tłumie swoich rodziców. Chciał, żeby chociaż raz pokazali, że zależy im na nim. Chłopak już miał odpuścić dalsze poszukiwania, gdy nagle jego wzrok zatrzymał się na grupce młodych ludzi, którzy trzymali w rękach ogromny banner z napisem „Jackson Wang #1!”. Brunet uśmiechnął się szeroko do swoich przyjaciół, czując dziwne wzruszenie. Jeszcze tego brakowało, żeby rozpłakał się na oczach tysięcy osób. Nieśmiało pomachał do chłopaków i Eunji, po czym zerknął na Minho, który był tak poważny, że aż komiczny. Jacksonowi musiał z całych sił przygryźć od środka policzki, żeby nie zacząć się śmiać.
Czyżby poprawa humoru była jednym ze skutków ubocznych łyknięcia tajemniczej tabletki od Jinwoo?

*

Eunji bolały już dłonie od ciągłego zaciskania kciuków. Mimo to nie zamierzała rozluźnić uścisku, jakby bojąc się, że przez to Jackson nie zakwalifikuje się do międzynarodowych zawodów. W duchu dopingowała chłopaka, nie mając sił na wydzieranie się, jak to robili jej przyjaciele. Cieszyła się, że wszyscy dotrzymali słowa i przyszli wesprzeć Jacksona. Nawet Suzy i Yejin przyszły, chociaż nie były jakoś wyjątkowo blisko z chłopakiem. Eunji wiedziała doskonale, że pojawiły się na zawodach tylko dlatego, żeby spędzić więcej czasu z Jaebumem i Jinyoungiem. Nawet jeśli starały się ukrywać zainteresowanie tymi chłopakami, to Jung przecież nie była ślepa i z łatwością dostrzegała wszelkie sygnały wysyłane przez dziewczyny. Niestety zarówno Jaebum, jak i Jinyoung nie należeli do zbyt rozgarniętych osób i nie dostrzegali, że podobają się dwóm zjawiskowym dziewczynom.
Gdy ostatnia rozgrywka dobiegła końca, a na dużej tablicy pokazały się ostateczne wyniki, Eunji zamknęła oczy, nie mając w sobie na tyle odwagi, by zobaczyć, jak poradził sobie Jackson. Nagle jej przyjaciele zamilkli, co mocno zaniepokoiło Jung. Dziewczyna nieśmiało zerknęła na stojącego obok niej Youngjae, który niczym zahipnotyzowany wpatrywał się w tablicę. Zaskoczona Eunji w końcu przeniosła wzrok na wyniki i aż zaniemówiła, gdy zobaczyła, że Jackson znalazł się na trzeciej pozycji, tym samym kwalifikując się do międzynarodowych zawodów. Dopiero po dłużej chwili, gdy emocje nieco opadły, Eunji spojrzała na swoich przyjaciół i wszyscy jak na rozkaz zaczęli skakać i przytulać się, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Oczywiście wiedzieli, że Jackson jest naprawdę dobrym zawodnikiem, jednak ostatnio nie był w najlepszej formie i chyba nikt nie sądził, że zajmie tak wysoką pozycję.
- Chodźmy do niego! – powiedział Jaebum, próbując przekrzyczeć tłum ludzi.
Wszyscy, jak jeden mąż, ruszyli za chłopakiem i po dłuższej chwili zeszli z trybun, znajdując się niedaleko Jacksona. Kilku dziennikarzy chciało przeprowadzić z nim wywiad, ale gdy tylko Wang ujrzał swoich przyjaciół, całkowicie zignorował postawione mu pytania i czym prędzej podbiegł do grupki nastolatków. Od razu wziął Eunji w silne ramiona i mocno ją do siebie przytulił, jakby tym gestem chciał podziękować jej za całe okazane mu wsparcie.
- Dziękuję – szepnął dziewczynie prosto do ucha, by reszta tego nie usłyszała.
Jung była tak zaskoczona zachowaniem Jacksona, że w pierwszej chwili nie wiedziała, jak zareagować. Musiało minąć kilka sekund, nim dotarło do niej, co się dzieje. Zaraz się zreflektowała i odwzajemniła uścisk, choć nie był on nawet w połowie tak silny, jak Jacksona.
- Chyba powinniśmy uczcić twój sukces! – zakomunikował Jinyoung, poklepując Wanga po ramieniu.
- Oczywiście, nie ma żadnych wykrętów – zastrzegł od razu Jaebum, posyłając Eunji wymowne spojrzenie.
Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało i zerknęła kątem oka na stojącego obok niej Jacksona, który wyglądał jak siedem nieszczęść. Eunji naprawdę martwiła się o przyjaciela. Miała cichą nadzieję, że ojciec i trener pozwolą mu odpocząć chociaż z kilka dni nim zacznie przygotowywać się do międzynarodowych zawodów. Chociaż znając tego tyrana, pewnie zaraz zagoni Jacksona na treningi, byleby tylko chłopak osiągnął sukces.
- Tylko się przebiorę i zaraz wracam – powiedział Jackson i oddalił się w swoją stronę.
W drodze do szatni dogonił go trener. Minho był naprawdę dumny z sukcesu swojego podopiecznego. Wiedział doskonale, że dzięki temu otrzyma premię od ojca Jacksona, a przecież to na pieniądzach najbardziej mu zależało. Mężczyzna pogratulował chłopakowi zwycięstwa i zapewnił, że teraz przez kilka dni będzie mógł odpocząć i nabrać trochę sił przed kolejnymi treningami. Jackson nie wierzył w słowa trenera. Już nieraz mu obiecywał, że między zawodami będzie miał trochę czasu na zregenerowanie się, a później i tak to ojciec Jacksona decydował o ilości i długości treningów. Dlatego chłopak nie zareagował zbyt entuzjastycznie na wieść o kilku dniach wolnego.
Będąc w szatni, Jackson poczuł dziwny ból w okolicy serca. Na chwilę zaprzestał zdejmowania kombinezonu i oparł się plecami o szafkę, próbując wziąć kilka głębokich wdechów. Był pewien, że powodem tego była zbyt duża ilość emocji. Nie sądził, że ból serca był skutkiem ubocznym tabletki, którą dostał od Jinwoo. Jackson przymknął powieki i gdy po kilku minutach kłucie w klatce piersiowej ustało, wrócił do rozpinania kombinezonu. Nagle chłopakowi zakręciło się w głowie, a przed oczami zrobiło się czarno. Nim zdołał chwycić się drzwiczek od szafki, ciało bezwładnie przechyliło się do tyłu, a on sam runął na twardą posadzkę, tracąc przytomność.
W tym czasie Eunji wraz z chłopakami niecierpliwie czekała na powrót Jacksona. Od jego zniknięcia w szatni minęło już kilkanaście minut, a przecież miał się jedynie przebrać i szybko ogarnąć. Zaniepokojona dziewczyna poprosiła Jaebuma, żeby poszedł zobaczyć, co dzieje się z Jacksonem. Miała dziwne przeczucie, że stało się coś złego. Widząc przerażoną minę stojącego przed drzwiami do szatni Jaebuma, zrozumiała, że tym razem intuicja jej nie zawiodła.

*

 Eunji nerwowo zagryzała wargi, niemalże raniąc je do krwi. Nikt nie chciał im powiedzieć, co dzieje się z Jacksonem, gdyż nie byli z rodziny. Co prawda lekarze od razu po przywiezieniu chłopaka do szpitala zadzwonili do jego rodziców, ale państwu Wang najwyraźniej nie spieszyło się z przyjazdem. Minęła praktycznie godzina, a ich wciąż nie było. Eunji zaczynała podejrzewać, że rodzice Jacksona w ogóle nie przyjadą do szpitala, uważając wypadek syna za błahostkę.
- Napij się, to ci pomoże – powiedział Jaebum, przysiadając na krześle obok przyjaciółki. Podał jej kubek z gorącą herbatą i uśmiechnął się pokrzepiająco, chociaż sam nie był w najlepszym stanie psychicznym. – Jacksonowi na pewno nic nie jest.
- Skoro nic mu nie jest, to dlaczego lekarze nie chcą nam udzielać żadnych informacji? – Eunji przeniosła zapłakane oczy na Jaebuma i pociągnęła cicho nosem. – To nie fair. Nie mówią nam o niczym, bo nie jesteśmy jego rodziną, a przecież wiemy o nim więcej, niż jego rodzice. Nawet bardziej się o niego troszczymy…
- Takie są zasady – stwierdził posępnie Jaebum, próbując zachować spokój, jednak w środku aż cały chodził. Też chciał wiedzieć, co dzieje się z jego przyjacielem, a tu jak na złość wciąż musieli czekać na rodziców Jacksona, by czegokolwiek się dowiedzieć. To naprawdę było niesprawiedliwe. – Nareszcie! – Jaebum odetchnął z ulgą, gdy zobaczył zmierzającego w ich stronę ojca Jacksona, za którym podążała o wiele niższa od niego kobieta w średnim wieku.
- No tak – odezwał się mężczyzna, patrząc z pogardą na grupkę nastolatków, którzy jak na zawołanie poderwali się z krzeseł i stanęli w szeregu, jak więźniowie czekający na wyrok. – Mogłem się spodziewać, że to wy jesteście sprawcami tego całego zamieszania.
- Omdlenie Jacksona nazywa pan zamieszaniem? – oburzył się Jinyoung, który miał wyjątkowo duże uczulenie na tego człowieka. O ile panią Wang jeszcze znosił, chociaż też nie pałał do niej wielką sympatią, o tyle z panem Wang wolał nie mieć nic wspólnego. – Pewnie jeszcze pan powie, że niepotrzebnie wzywaliśmy pogotowie?
- Jackson był naprawdę w złym stanie – odezwała się nieśmiało Eunji, spoglądając spod opadającej na oczy grzywki na dobrze zbudowanego mężczyznę, który swoim wyglądem zazwyczaj siał postrach wśród znajdujących się dookoła ludzi.
- A ty się nie odzywaj – prychnął pan Wang, mierząc dziewczynę wzrokiem. – Przez ciebie są tylko same kłopoty. Lepiej trzymaj się z daleka od mojego syna – powiedział, dzióbiąc szatynkę palcem w ramię.
- Proszę ją zostawić! – Jaebum odtrącił rękę mężczyzny i spojrzał mu prosto w oczy, chcąc w ten sposób pokazać, że w ogóle się go nie boi. – Akurat ona jest bliższa Jacksonowi niż pan czy pańska żona.
- Jak śmiesz…
- Przepraszam, państwo są rodzicami Jacksona? – zapytał niski mężczyzna, podchodząc niespodziewanie do państwa Wang. – Zapraszam do mojego gabinetu. Chciałbym porozmawiać o chłopaku.
Jaebum spojrzał uważnie na swoich przyjaciół, którzy na słowa lekarza nagle zamarli, spodziewając się najgorszego. Gdy dorośli zniknęli w jednym z gabinetów, Im postanowił podsłuchać ich rozmowę i stanął za niedomkniętymi drzwiami. To był jedyny sposób na dowiedzenie się czegokolwiek o stanie zdrowia Jacksona. Wiedział doskonale, że państwo Wang nie będą chcieli zdradzać żadnych szczegółów, a przecież jako jego najlepsi przyjaciele musieli wiedzieć, co się z nim dzieje.
- Czy państwa syn zażywa jakieś leki? – zapytał po dłuższej chwili lekarz, po czym w pokoju znów zapanowała idealna cisza. – Mam na myśli doping – dodał nieco ściszonym głosem, jakby domyślał się, że za drzwiami ktoś stoi i podsłuchuje tę rozmowę.
- Pan mówi poważnie? – odezwał się oburzony pan Wang, a Jaebum wyobraził sobie, jak nagle twarz mężczyzny robi się purpurowa, co nieco go rozbawiło. Zaraz jednak spoważniał i wrócił do podsłuchiwania. – Mój syn w życiu nie brał dopingu i nigdy nie będzie brał! To zdolny chłopak i nie musi brać jakiegoś świństwa, żeby osiągnąć sukces.
- Doskonale rozumiem pańskie oburzenie – powiedział spokojnie lekarz. – Chodzi o to, że wyniki badań krwi ujawniły obecność pewnej substancji, którą stosuje się w wielu środkach dopingujących – wyjaśnił i znów zapadła głucha cisza. – Poza tym państwa syn jest bardzo przemęczony i musi odpocząć przez jakiś czas.
- Nie, pan nic nie rozumie. – Pan Wang poderwał się z krzesła. – Mój syn ma szansę zająć pierwsze miejsce w międzynarodowych zawodach w szermierce, a pan mi mówi, że ma odpoczywać? Mowy nie ma! Jeszcze dzisiaj zabieram go do domu!
- Organizm Jacksona jest przemęczony. Chłopak ma niedobory witamin i składników mineralnych, wkracza w strefę niedowagi, dlatego odradzałbym wypisywanie go do domu. Powinien spędzić w szpitalu kilka dni, żeby dojść do siebie.
- To mój syn, więc niech pan się nie wtrąca – powiedział oburzony pan Wang. – Wypisuję Jacksona na własne żądanie.
- Jak sobie pan życzy.
Jaebum odskoczył od drzwi i usiadł na krześle, starając się nie dać po sobie poznać, że słyszał całą rozmowę. Nawet nie spojrzał na ojca Jacksona, gdy ten wyszedł z gabinetu i żwawym krokiem ruszył w stronę recepcji. Im odczekał chwilę i podszedł do swoich przyjaciół, by podzielić się z nimi informacjami.
- Ojciec Jacksona chce go wypisać ze szpitala – powiedział cicho, bojąc się, że ten tyran jakimś cudem usłyszy jego słowa. – Nie jest z nim dobrze. Lekarz zalecił kilkudniowy pobyt w szpitalu, ale Wang się nie zgodził. Pewnie jutro zagoni Jacksona na trening.
- Teraz naprawdę musimy zorganizować ten wyjazd pod namioty. Tam Jackson przynajmniej odpocznie – stwierdził Jinyoung, a reszta tylko skinęła głowami na zgodę. – Chodźmy do niego – zarządził chłopak i ruszył ku wejściu do pokoju, w którym od jakiegoś czasu leżał Jackson. Wcześniej nie mieli odwagi do niego zajrzeć, bo w końcu nie otrzymali pozwolenia od lekarza, ale w tamtej chwili było im już wszystko jedno. – Cześć, stary, jak się czujesz? – zapytał Park, podchodząc bliżej łóżka.
- Średnio, ale nie ma tragedii – powiedział, siląc się na lekki uśmiech. – Słyszałem ojca. Jest bardzo zły?
- Tak, jest wściekły – mruknął Jaebum, przysiadając na skraju łóżka. – Wypisuje cię na własne żądanie. Lekarz mówił, że nie jest z tobą dobrze i musisz odpocząć, ale twój tata się uparł i zabiera cię do domu.
- Może w domu szybciej wrócę do formy – stwierdził Jackson i wzruszył beztrosko ramionami. Widząc niezadowolone miny przyjaciół, westchnął cicho i wykręcił teatralnie oczami. – Nic mi nie będzie. Już teraz czuję się lepiej.
- Lepiej się szykuj na wyjazd pod namioty. Nie myśl, że ci odpuścimy – powiedział żartobliwie Youngjae i uśmiechnął się szeroko do Jacksona, który od razu odwzajemnił ten gest. – A teraz może już chodźmy, bo jak nas tutaj zobaczą, to pewnie marnie skończymy.
- Trzymaj się, Jackson. – Eunji przytuliła mocno chłopaka i pocałowała go w policzek. – Uważaj na siebie, dobrze? – poprosiła łamiącym się głosem, odsuwając się na niewielką odległość od bruneta.
- Dobrze, będę uważał. – Wang uśmiechnął się do przyjaciółki i pożegnał się z resztą chłopaków, chociaż tak naprawdę nie chciał, żeby wychodzili.
Bał się spotkania z ojcem, doskonale wiedząc, że nie będzie ono należało do najprzyjemniejszych. Kiedy wszyscy wyszli, chłopak powoli podniósł się do pozycji siedzącej i podkuliwszy nogi pod brodę, objął je ramionami. Zawroty głowy nieco ustąpiły, jednak wciąż czuł dziwne kołatania serca. Miał nadzieję, że to także ustąpi i wkrótce poczuje się lepiej.
- Synku! – zawołała spanikowana pani Wang, wbiegając do pokoju. Od razu podeszła do łóżka i przytuliła do siebie chłopaka, głaszcząc go po kruczoczarnych włosach. – Jak się czujesz?
- Już jest lepiej – przyznał Jackson, posyłając mamie lekki uśmiech. – Słyszałem, że dzisiaj wychodzę do domu.
- Tata się uparł. Uważa, że w domu szybciej nabierzesz sił – powiedziała, czule gładząc dłonią policzek syna. – Osobiście wolałabym, żebyś został tutaj, ale wiesz jak to jest z tatą. Jak się uprze, to ciężko jest zmienić jego zdanie.
- Tata ma rację. – Jackson odsunął się od mamy i wstał powoli z łóżka. – W domu szybciej dojdę do siebie. Poza tym na weekend wyjeżdżam z chłopakami pod namiot.
- Mowy nie ma – wtrącił się wchodzący do sali mężczyzna. – Pojutrze wracasz do treningów. Reprezentowanie kraju w międzynarodowych zawodach to nie jest byle co. Musisz być przygotowany.
- Jestem przygotowany – przyznał chłopak, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. – Kilka dni odpoczynku nie zaważy na mojej kondycji. Poza tym lekarz kazał mi odpocząć i nabrać sił.
- Ten konował nie zna się na swojej pracy. Ja wiem lepiej, co ci jest potrzebne i żaden wyjazd nie wchodzi w grę – powiedział ostro pan Wang, wpatrując się morderczym wzrokiem w nastolatka. – Zbieraj się. Wracamy do domu.
- I tak pojadę z przyjaciółmi – stwierdził Jackson, wychodząc z pomieszczenia. Czując na ramieniu silny uścisk ojcowskiej dłoni, spojrzał mężczyźnie w oczy i zadarł głowę, próbując nie dać po sobie poznać, jak bardzo się boi. – Jutro wyjeżdżam z chłopakami. Wrócę w poniedziałek. Lepiej to zaakceptuj o ile chcesz, żebym przyłożył się podczas mistrzostw świata.
- To ty się zbłaźnisz, a nie ja.
- Nie. – Jackson wyszarpał rękę z uścisku i uśmiechnął się ironicznie. – Obaj doskonale wiemy, że to tobie najbardziej zależy na moich zwycięstwach. Spełniam twoje marzenia. Jestem ci potrzebny tylko po to, żeby zaspokajać chore ambicje. Potrafisz się tylko na mnie wyżywać. Kiedy ostatni raz byłeś na moich zawodach? Nigdy nie ma cię w pobliżu. Całą odpowiedzialność przerzucasz albo na mamę, albo na Minho, a swoich błędów nie dostrzegasz.
- Jackson… - odezwała się cicho pani Wang, obawiając się, że jeszcze kilka słów wypowiedzianych przez chłopaka, a jej mąż całkowicie straci cierpliwość.
- Przyjaciele są mi bliżsi niż rodzice – prychnął Jackson, kręcąc głową z rozbawieniem. Nie otrzymawszy od ojca jakiejkolwiek odpowiedzi, odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku wyjścia ze szpitala.
- Gdzie idziesz? – krzyknęła za nim matka.
- Wrócę do domu taksówką – odpowiedział chłopak i posławszy mamie lekki uśmiech, zniknął za rozsuwającymi się drzwiami.

*

Między Krystal a Jessicą często dochodziło do kłótni. Wiadomo, że jeśli spędza się z jedną osobą zbyt dużo czasu, to później nie trudno o spięcia. Mimo to siostry Nam bardzo się kochały i prawda była taka, że jedna za drugą skoczyłaby w ogień. Trudno uwierzyć, że nawet Krystal byłaby zdolna do tak wielkiego poświęcenia, prawda?
Otóż sprawa z tą dziewczyną wcale nie była taka prosta, jak niektórym się wydawało. Nie zawsze zachowywała się, jak rozpieszczona panienka, która uważa, że wszystko jej się należy. To życie ją zmieniło i nauczyło, że nie należy być miłą dla każdej osoby, która się do niej uśmiechnie. Wiele razy dostała porządnego kopniaka w tyłek, a śmierć rodziców była najboleśniejszą rzeczą, jaką doświadczyła w swoim życiu. Gdyby nie rodzice Jessici, pewnie trafiłaby do domu dziecka, a wiadomo, że w takich miejscach jest więcej bólu i cierpienia, aniżeli szczęścia i radości.
Od tamtego czasu dziewczyny stały się sobie bliskie niczym siostry. Każdą wolną chwilę spędzały razem, miały podobne zainteresowania, rozumiały się niemalże bez słów. I wtedy właśnie nadszedł czas gimnazjum, w którym Krystal wkręciła się w zwane przez uczniów szkoły „Kółko Wzajemnej Adoracji”. Należały do niego najbogatsze i najpopularniejsze osoby, więc nie było łatwo zostać jego członkiem. Krystal się to udało, a to dlatego, że wpadła w oko pewnemu chłopakowi, który zajmował w KWA dość wysoką pozycję. Dziewczyna zresztą spotykała się z nim przez całe gimnazjum i nawet liceum. Niestety przeprowadzka do Seulu rozdzieliła kochanków, dlatego Krystal tak bardzo chciała wrócić do rodzinnego miasta.
- Coś już wiadomo? – zapytała zapłakana pani Nam, siadając obok nastoletniej córki, która jedynie pokręciła głową i przymknęła zmęczone od płaczu powieki, chcąc dać oczom trochę wytchnienia. – Wciąż nie mogę uwierzyć, że Krystal miała wypadek.
- Mamo – jęknęła płaczliwie Jessica, wtulając się niczym małe dziecko w ramię kobiety. – A co jeśli ona z tego nie wyjdzie?
- Nie mów tak.
- Sama słyszałaś, jak lekarze mówili, że jej stan jest bardzo poważny – wyszeptała dziewczyna, ledwo mogąc powstrzymać kolejny atak płaczu.
Nim kobieta zdążyła się znów odezwać, na korytarzu pojawił się ubrany w zielony kitel lekarz, który operował Krystal. Jessica natychmiast poderwała się z krzesła i spojrzała na mężczyznę, obawiając się najgorszego.
- Co z Krystal? – spytała pani Nam.
- Niestety jej stan jest bardzo poważny. Dziewczyna straciła dużo krwi i będzie potrzebna transfuzja. Niestety ma bardzo rzadką grupę krwi i będzie ciężko znaleźć dawcę – powiedział lekarz, a Jessica nagle poczuła, jak nogi się pod nią uginają.
- Ja mogę być dawcą. – Pan Nam podniósł się z krzesła oddalonego od rozmawiających o kilka metrów, jednak mimo odległości doskonale usłyszał lekarza. Podszedł bliżej i objął żonę ramieniem, chcąc w ten sposób okazać jej choć trochę wsparcia w tej trudnej sytuacji.
- Państwo nie są biologicznymi rodzicami Krystal, prawda?
- Nie – rzuciła od razu pani Nam, nie pozwalając mężowi dojść do słowa. – Adoptowaliśmy ją, gdy miała kilka lat. Jej rodzice byli naszymi przyjaciółmi i po ich śmierci postanowiliśmy wziąć Krystal do siebie.
- Ja… - zaczął niepewnie pan Nam, obawiając się reakcji żony. Zaraz jednak zebrał w sobie resztki odwagi i kontynuował: - Ja jestem biologicznym ojcem Krystal. Mamy tę samą grupę krwi.
- Tato, o czym ty mówisz? – odezwała się zaskoczona Jessica, mając cichą nadzieję, że po prostu się przesłyszała i wcale nie dowiedziała się, że ojciec dopuścił się kiedyś zdrady.
- To nie czas i miejsce na rozmowę o tym – powiedział mężczyzna i spojrzał wyczekująco na lekarza. – Chciałbym oddać krew dla córki.
Kiedy pan Nam zniknął za wahadłowymi drzwiami z czerwonym napisem „Nie wchodzić”, Jessica powoli przeniosła wzrok na swoją mamę. Nie wiedziała, co ma powiedzieć. W głowie kotłowało jej się tyle myśli, że nie umiała ich poskładać w logiczną całość. Jak ojciec mógł ukrywać przez te wszystkie lata, że Krystal jest jego biologiczną córką? Pewnie dlatego bez żadnego wahania podjął decyzję o adopcji dziewczyny, gdy jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Jessica była wtedy małym dzieciakiem, więc nie zastanawiała się nad prawdziwym powodem, dla którego ojciec zdecydował się adoptować Krystal. Teraz układało jej się to w logiczną całość.
- Mamo, powiedz coś – wyszeptała dziewczyna, delikatnie dotykając palcami ramię rodzicielki, która wciąż była w takim szoku, że nawet nie mrugała. – Mamo…
- Przepraszam cię, muszę na chwilę wyjść – powiedziała w końcu pani Nam, wycofując się w stronę wyjścia z korytarza. – Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza.
Jessica po chwili została sama. Była tak bardzo rozbita tym, co właśnie się wydarzyło, że przestała panować nad własnymi emocjami. Oparłszy się plecami o ścianę, osunęła się po niej i usiadła na ziemi, bezradnie rozkładając nogi. Po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy, a ona nie miała sił, by je powstrzymywać. Nie mogła w to wszystko uwierzyć. Z jednej strony była wściekła na ojca o ukrywanie prawdy, ale z drugiej cieszyła się, że Krystal naprawdę była jej siostrą.
Szkoda tylko, że dowiedziała się o tym w momencie, gdy jej życie wisiało na włosku.

*

Kim Yugyeom wyjął z kartonowego pudła pokaźnych rozmiarów album ze zdjęciami w celu odłożenia go na specjalnie przeznaczoną półkę. Chłopak miał wrażenie, że rozpakowywania rzeczy nie było końca. Ciągle znajdował nowe pudła wypełnione po brzegi jakimiś bibelotami. Nie sądził, że przez tyle lat jego mama uzbierała tak dużo mało przydatnych rzeczy. Znalazł między innymi kilka pozytywek, które miały jedynie służyć za obiekty zbierające tony kurzu, bo przecież mama nigdy nie lubiła tandetnych melodyjek, które tylko wywoływały atak migreny. Mimo to kobieta ciągle kupowała na targach jakieś mało użyteczne szkatułki czy figurki, a później biedny Yugyeom musiał gonić po mieszkaniu ze ściereczką i czyścić wszystko z kurzu.
- Kochanie! – krzyknęła pani Kim, przez co chłopak upuścił trzymany w dłoni album ze zdjęciami. – Zrobiłam kolację!
- Zaraz przyjdę! – odpowiedział Yugyeom, przyklękując na ziemi, żeby pozbierać porozrzucane dookoła zdjęcia.
Chłopak już miał wrzucić wszystko między przypadkowe strony, gdy nagle jego wzrok przykuło jedno ze zdjęć, na którym widniała pani Kim w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Yugyeom uśmiechnął się pod nosem, przyglądając się swojej mamie, która za młodu była naprawdę piękną dziewczyną. Oczywiście wciąż należała do bardzo urodziwych kobiet, jednak wiadomo, że upływ lat dał już o sobie znać. Z ciekawości odwrócił fotografię i nagle zamarł, widząc wpisaną w górnym rogu datę. Przecież zdjęcie zostało wykonane w na kilka miesięcy przed jego urodzinami.
- Mamo! – Kim poderwał się z ziemi i szybkim krokiem udał się do niewielkiego salonu, w którym czekała już na niego kolacja. – To on, prawda? To mój ojciec? – zapytał wyraźnie zdenerwowany, podsuwając kobiecie pod nos zdjęcie.
- O czym ty mówisz? Jaki ojciec? – zaśmiała się nerwowo pani Kim, nawet nie spoglądając na fotografię. Czując na sobie przenikliwy wzrok syna, westchnęła cicho i wstała z krzesła. – Ten mężczyzna nigdy nie był i nie będzie twoim ojcem. Uciekł, gdy tylko dowiedział się o tym, że jestem w ciąży.
- Czyli jednak – szepnął Yugyeom, spoglądając na fotografię. – Chcę go poznać.
- Po co? – spytała ostro kobieta, próbując odebrać od chłopaka zdjęcie, jednak on zaraz schował je do kieszeni spodni. – Po co ci to? Przez tyle lat żyłeś bez niego, więc dlaczego teraz chcesz to zmienić? Nawet nie wiem, gdzie go szukać. Kochanie, on ma już nową rodzinę i z pewnością nie będzie mu się podobało, że znów będzie musiał zmierzyć się z błędami z przeszłości.
- Czyli jestem błędem przeszłości? – Yugyeom rozdziawił lekko usta, nie wierząc w to, co usłyszał od własnej mamy.

- Dla niego tak. Dla mnie jesteś najlepszym prezentem od losu – powiedziała pani Kim i podeszła do syna, po czym mocno go przytuliła i pocałowała w policzek. – Kocham cię, Yugeom. Nigdy o tym nie zapominaj. Jeśli naprawdę chcesz odnaleźć ojca, to droga wolna. Tylko nie licz na moją pomoc. Ja z tym mężczyzną nie chcę mieć nic wspólnego. Obyś się nie rozczarował. 

5 komentarzy:

  1. Jej!!! Rozdział jak zwykle świetny i tyle się dzieje! mam nadzieję, że już teraz realcje Jacksona i Eunji wrócą do normy.. i ten cały wyjazd wypali i będzie kilka kolejnych rozdziałów bez Marka bo on mnie wkurza heeheh
    Czekam na kolejną część ;3

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Domyślam się, że historia yugeoma w jakiś sposób zwiąże się z losami naszej paczuszki :D jestem tylko ciekawa, w jak ^^ ciesę się bardzo, że między eunji a jacksonem coś się poprawiło, oby było coraz lepij~! Tylko co z markiem? I CZEMU TEN CHOLERNY DOPING BORU DŻEKSYN :C
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału c:

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu komentuję tego samego dnia, co dodany rozdział! :D Miło widzieć słowa "rozdział jedenasty", to rzadkie u Ciebie ^^
    Cieszę się, że Jackson wygrał, ale po co on brał tę tabletkę? Oby tylko nie miał jakichś problemów przez to. I ten jego ojciec, matko, jak można być takim człowiekiem. Cieszę się, że chłopak mu się postawił, wątpię żeby coś do niego dotarło, ale chociaż Jackson odpocznie. I od treningów, i od ojca.
    Jestem teraz okropna jak Krystal, ale w ogóle mi jej nie żal. Karma wróciła. Nie życzę jej aż tak źle, niech przeżyje. Ciekawe jak zareaguje na wieść, że ojciec Jess to też jej ojciec.
    Oby mama Yugyeoma miała rację, oby się chłopak nie rozczarował, chociaż ja mam mieszane uczucia co do tego.
    Eunji, Eunji, sama nie wiem co bym wolała, ją z Markiem, czy z Jacksonem. Po dzisiejszym rozdziale z Jacksonem, po wcześniejszym z Markiem. :D Zobaczymy co ona postanowi. A może z żadnym? ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachowanie ojca Jacksona wyzwala moje instynkty mordercze, jakbym go tylko dorwała -.- Jak może aż tak męczyć własne dziecko w imie swoich chorych i niespełnionych ambicji?! Dobrze, że Wang się postawił. Martwi mnie trochę jego sytuacja z dopingiem, juz mniejsza z tym, że mogą go zdyskwalifikować, ale widać, że to źle wpływa na jego zdrowie. Cieszę się, że między Eunji, a Wangiem się poprawia. Fajnie, że paczka dalej się trzyma :) Krystal jak się nie patrzy gdzie się idzie, to się dochodzi tam gdzie się patrzy. W sumie jej trudne przeżycia wcale nie usprawiedliwiają jej jędzowatego charakteru. Rozumiem, gdyby trzymała się od ludzi z daleka, czy była nie miła, lub zimna gdy ktoś chciałby się do niej zbliżyć, ale ona lubi skłócać ludzi dla własnej przyjemności ich zniszczenia. A więc pan Nam jest biologicznym ojcem Krystal? Zobaczymy co z tego wyjdzie. Sprawca ojca Yugyeoma na pewno ma związek z naszą paczką przyjaciół.
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam! :)
    [dirty-breath]

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się strasznie, że Eunji i Jackson zaczęli dochodzić do porozumienia, bo w ostatnim czasie faktycznie było między nimi ostro. Modlę się o chwilę, w której Hyerim zrozumie, że jakiś tam Mark w życiu nie będzie choćby w połowie tak fajnym facetem jak Jackson. Przecież on by jej nieba przychylił. A Marka powinna sobie po prostu odpuścić, za powód powinien jej wystarczyć fakt, że przez niego straciła przyjaciółkę.
    Cóż, stan zdrowia Jacksona martwił mnie od dawna. To straszne, że nawet gdyby chciał się pouczyć do egzaminu to nie znalazłby na to czasu, jego ojciec już by się o to postarał. Samo wspomnienie o tych ważnych zawodach sprawiło, że zapaliła mi się w głowie czerwona lampka. Czułam, że wydarzy się na nich coś niepokojącego. I nie myliłam się. Ogólnie rzecz biorąc nie winię Jacksona za to, że sięgnął po tę tajemniczą tabletkę. Szkoda tylko, że szermierka przestała być dla niego pasją, a zaczęła przykrym obowiązkiem, za co zapłacił własnym zdrowiem. Ten jego ojciec jest bezczelny - nawet po tym, jak syna zabrano do szpitala, martwił się jedynie jego udziałem w międzynarodowych rozgrywkach. Chłopie, Twoje dziecko przewraca się ze zmęczenia, a Ty nic z tym nie robisz? Sam idź się pocić, skoro tak Ci na tym zależy. Dobrze, że Jackson tym razem się postawił i mimo zakazu postanowił wyjechać z przyjaciółmi pod namioty. Taki wyjazd dobrze mu zrobi... I może nadarzy się okazja, by porozmawiać z Eunji?
    Byłam wściekła na Krystal, że próbowała skłócić Jinyounga i Jaebuma, ale z całą pewnością nie życzyłam jej takiego losu. I jeszcze ta cała sprawa z ojcem... Cóż, mam nadzieję, że dziewczyna z tego wyjdzie. Może ten wypadek w pewien sposób ją odmieni i sprawi, że przestanie zachowywać się jak ostatnia suka.
    Intrygujące, co się kryje za tym wątkiem rodzinnym z Yugeomem :)
    Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń