ROZDZIAŁ JEDENASTY
Czas egzaminów końcowych był
chyba najbardziej stresującym okresem w kilkuletniej edukacji. Dla uczniów
ostatnich klas wiązał się z wieloma wyrzeczeniami, bo przecież najważniejsza
była nauka i doskonałe przygotowanie się do trudnych egzaminów. Na kilka
miesięcy zapominali oni o swoim życiu towarzyskim, oddając się całkowicie
książkom i przyswojeniu jak największej ilości wiedzy. Niektórzy wysiadali
psychicznie, nie mogąc poradzić sobie z presją, jaką wywierali na nich
nauczyciele oraz rodzice. Inni znów zaciskali zęby i szli do przodu, próbując
pokonać wszelkie przeciwności losu. Jednak byli też i tacy, którzy podchodzili
do egzaminów z nieco większym luzem.
Do nich zaliczał się Jackson,
który być może przysiadłby do nauki i rozwiązałby zadania o wiele lepiej, gdyby
miał na to czas i siły. Niestety większą uwagę przywiązywał do treningów,
aniżeli do szkoły. Mimo że nie poszło mu śpiewająco, to nie bał się o wyniki.
Należał do bystrych uczniów, którzy nie musieli ślęczeć nad książkami dniami i
nocami, by cokolwiek umieć. Nie próbował także być najlepszym uczniem. Po
prostu chciał zdać egzaminy i mieć święty spokój. Lekkie podejście do
ostatecznych egzaminów było chyba jedną z nielicznych rzeczy, jakie łączyły
Jacksona z jego ojcem. Pan Wang nie przywiązywał wielkie wagi do szkolnych
testów. Dla niego najważniejsze było to, żeby syn jak najlepiej przygotował się
do zawodów i dostał się do międzynarodowych rozgrywek. Nic innego się nie
liczyło.
Nawet stan zdrowia Jacksona.
Młody Wang był przemęczony. Nie
chodziło już tylko o to, że wyglądał jak własny cień, ale o fakt, że coraz
częściej zdarzało mu się zasłabnąć podczas treningów. Trener chłopaka, który
był zarazem najlepszym przyjacielem pana Wanga, nie zwracał na to uwagi albo po
prostu tego nie widział. Wyciskał z Jacksona resztki energii, niemalże katując
go psychicznie i fizycznie.
- Jackson będzie? – zapytał
zniecierpliwiony Jaebum, rozglądając się po szkolnym dziecińcu, na którym
wszyscy mieli się spotkać po ostatnim egzaminie. Nie otrzymawszy odpowiedzi od
przyjaciół, westchnął cicho i wsunął dłonie do kieszeni spodni od mundurka. –
Ostatnio rzadko się z nami spotykał.
- Dziwisz się? – odezwał się
mrukliwie Jinyoung, odrzucając na bok przydługą grzywkę. – Ojciec pewnie nie
wypuszcza go z sali treningowej. Dzisiaj przed egzaminem spotkałem Jacksona na
korytarzu. Wyglądał, jak zombie. Mundurkiem mógłby się owinąć dwa razy, bo taki
jest teraz chudy.
- Martwię się o niego – przyznał
Jaebum smutnym głosem. – Najchętniej przywaliłbym jego ojcu. Czy on nie widzi,
że Jackson ledwo żyje? Nie wiem, jakim cudem daje radę chodzić codziennie na
treningi.
Między trójką przyjaciół zapadła
niezręczna cisza. Stojąca między chłopakami Eunji od dłuższego czasu nie
odezwała się słowem, nie bardzo wiedząc, czy ma prawo komentować stan zdrowia
Jacksona. W końcu ona także w jakiś sposób przyczyniła się do tego, że chłopak
nie jest w najlepszej formie.
Widząc idącego w ich kierunku
Jacksona, Eunji poczuła dziwny uścisk żołądka. Chyba nawet przed egzaminami nie
denerwowała się tak bardzo, jak przed spotkaniem z tym chłopakiem. W ostatnich
tygodniach unikali się skutecznie, próbując za wszelką cenę nie wchodzić sobie
w drogę.
- Cześć – rzucił na powitanie
Wang, zatrzymując się tuż przed przyjaciółmi. – Dzięki, że poczekaliście.
Musiałem jeszcze coś załatwić.
- Nie ma sprawy – odezwał się
Jinyoung i posłał chłopakowi lekki uśmiech. – Jak się czujesz? Rano nie
wyglądałeś zbyt dobrze.
- Wiesz, że nie należę do rannych
ptaszków, a wczoraj położyłem się dość późno i po prostu się nie wyspałem –
wyjaśnił Jackson, wzruszając obojętnie ramionami. – Jak wam poszedł egzamin?
- Średnio. Niby napisałem
wszystko, ale czuję, że coś poknociłem – westchnął ciężko Jaebum, a Jinyoug
jedynie kiwnął głową na znak, że u niego było podobnie. – A tobie?
- Sam nie wiem. – Jackson
wzruszył obojętnie ramionami. – Ważne, żeby zdać. Nie zależy mi na wynikach.
Wang ukradkiem spojrzał na
stojącą obok Hyerim, która milczała jak zaklęta. Chłopak w pewnym momencie miał
ochotę trącić ją dla żartów łokciem w żebra, ale ostatecznie powstrzymał się,
obawiając się reakcji dziewczyny. Brakowało mu jej. Brakowało mu spędzania
czasu z przyjaciółką, rozmawiania o błahych sprawach, wygłupiania się i śmiania
się z byle powodu. Wiedział jednak, że mimo wszelkich starań między nimi już
nigdy nie będzie tak, jak dawniej. Będą mogli udawać, że wszystko jest w
porządku, ale to napięcie pozostanie na długi czas.
- Masz teraz czas? – zapytał
Jaebum, spoglądając na Jacksona, który nieświadomie wpatrywał się w Eunji już
dobrych kilkanaście sekund. Dopiero pytanie przyjaciela sprowadziło go na
ziemię.
- Za godzinę mam spotkanie z
trenerem przed dzisiejszymi zawodami – odpowiedział Jackson i uśmiechnął się
lekko. – Przyjdziecie wieczorem, prawda? – spytał z dziwną obawą, że przyjaciół
tak pochłonie oblewanie ostatniego egzaminu, że zapomną o tak ważnych dla niego
zawodach, które mają go zakwalifikować do międzynarodowych rozgrywek.
- Oczywiście, że przyjdziemy –
zaśmiał się Jinyoung, którego rozbawiła przerażona mina Wanga. – Wszyscy
przyjdziemy. Mam rację, Eunji?
Słysząc swoje imię, dziewczyna
uniosła głowę i spojrzała szeroko otwartymi oczami na Jinyounga, który
wpatrywał się w nią z dziwnym błyskiem w oku.
- Tak, przyjdziemy – rzuciła
nieśmiało i lekko się uśmiechnęła. Zaraz jednak ponownie posmutniała i speszona
spuściła wzrok na swoje buty.
- Słuchajcie, mam świetny pomysł!
– odezwał się nagle Jaebum, chcąc jak najszybciej rozluźnić napiętą atmosferę,
jaka unosiła się w powietrzu odkąd pojawił się Jackson.
- Ty i twoje świetne pomysły –
parsknął Jinyoung, doskonale pamiętając, jak rok temu Jaebum wymyślił nocowanie
pod namiotami, a później jako pierwszy chciał wracać do domu, bo w nocy
usłyszał szelest liści i bał się, że to jakiś psychopata z siekierą.
- Och, zamknij się – zamruczał
obrażony Jaebum, posyłając przyjacielowi mordercze spojrzenie. – Co byście
powiedzieli na weekendowy wyjazd nad jezioro? Znalazłem fajne miejsce, gdzie
moglibyśmy rozbić namioty.
- Namioty? Serio? – Eunji
spojrzała z rozbawieniem na Jaebuma, po czym przeniosła wzrok na śmiejącego się
pod nosem Jinyounga, który najwyraźniej pomyślał o zeszłorocznym wyjeździe pod
namiot. – W zeszłym roku…
- Co było i nie jest nie pisze
się w rejestr – przerwał jej natychmiast Im, zakładając ręce na torsie. –
Przyda nam się taki wyjazd. Chociaż na weekend, a jak będzie fajnie, to można
zostać na dłużej. Można zabrać też Yejin i Sueji – dodał, doskonale zdając
sobie sprawę z tego, że tym argumentem przekona do wyjazdu Jinyounga i Eunji.
- W sumie… czemu nie – powiedział
zaraz Park, który na dźwięk imienia swojego obiektu westchnień stał się dziwnie
pobudzony. – Jacksonowi też przyda się taki odpoczynek przed zawodami.
- O ile dzisiaj mi dobrze pójdzie
– zauważył posępnie Wang.
- Akurat w to nie śmiem wątpić. –
Jinyoung uśmiechnął się pokrzepiająco i poklepał przyjaciela po ramieniu. –
Może po dzisiejszych zawodach pójdziemy gdzieś posiedzieć i omówimy kwestię
wyjazdu? Na wyniki egzaminów i tak musimy poczekać, więc nie ma co tracić
czasu.
- W ten weekend ma być ładna
pogoda, to moglibyśmy pojechać nad jezioro – stwierdził Jaebum, który był
naprawdę podekscytowany wyjazdem pod namioty. Fakt, w zeszłym roku dał ciała,
ale przez te wszystkie horrory jego wyobraźnia działała na najwyższych obrotach
i wystarczył szelest liści, żeby zaczął panikować. – Po zawodach wszystko
obgadamy, a teraz może chodźmy coś zjeść, bo zaraz żołądek przyrośnie mi do
kręgosłupa.
- Jakoś mnie to nie dziwi –
wymruczał pod nosem Jackson, jednak stojąca obok niego Hyerim i tak to
usłyszała, co skomentowała jedynie cichym śmiechem. Wang posłał dziewczynie
lekki uśmiech i kiwnął głową, dając jej znać, żeby szła z nim.
*
Ten dzień dla Krystal z pewnością
nie był najlepszy. Od samego rana nic jej nie wychodziło. Nie dość, że kilka
minut po obudzeniu pokłóciła się z siostrą, to na dodatek później wylała kawę
na koszulę od mundurka i chcąc nie chcąc musiała założyć inną, przez co dostała
uwagę od dyrektora szkoły, który stwierdził, że Krystal z premedytacją złamała
jedną ze szkolnych zasad. Na nic zdały się prośby dziewczyny i tłumaczenia, że
przypadkiem wylała kawę na koszulę. Dyrektor był wyjątkowo cięty na nowe
uczennice, chociaż starał się tego nie pokazywać.
Później Krystal miała to
szczęście, że przed salą, w której mieli pisać egzamin, wpadła na Jinyounga i
Jaebuma. Miała nadzieję, że przemknie niezauważona, jednak chłopcy zaraz ją
zatrzymali i zaczęli się odgrażać, że dziewczyna jeszcze pożałuje swoich
czynów. Krystal oczywiście w ogóle się tym nie przejęła i zaśmiała się im w
twarz, ale tak czy inaczej ta krótka rozmowa wyprowadziła ją z równowagi. Na
egzaminie nie mogła się skupić i była niemalże pewna, że nie uzbiera wystarczającej
liczby punktów, żeby zdać.
Krystal przeklęła głośno, gdy z
daleka zauważyła odjeżdżający z przystanku autobus. Jak na złość tego dnia
kierowca nie mógł po nią przyjechać i musiała wracać do domu tak, jak normalni
uczniowie. Dziewczyna nie była przyzwyczajona do podróżowania publicznymi
środkami transportu. Od małego albo to rodzice odwozili ją do szkoły, albo
osobiści kierowcy ojca. Jazda autobusem z innymi ludźmi wywoływała gęsią skórkę
na ciele Krystal.
Blondynka sprawdziła rozkład
jazdy i jęknęła przeciągle, gdy zobaczyła, że kolejny autobus przyjedzie
dopiero za pół godziny. Zrezygnowana oparła się ramieniem o filar i rozejrzała
się dookoła siebie. Po chwili oczy dziewczyny zatrzymały się na postoju taksówek.
Że też wcześniej na to nie wpadła! Wyjęła z torebki portfel i odetchnęła z
ulgą, widząc plik banknotów.
Krystal żwawym krokiem ruszyła w
stronę przejścia dla pieszych. Nadjeżdżający z lewej strony samochód zaraz
zwolnił, widząc czekającą na chodniku dziewczynę. Blondynka była tak
podekscytowana faktem, że wróci do domu taksówką, a nie śmierdzącym autobusem
pełnym spoconych ludzi, nie spojrzała w drugą stronę i po prostu ruszyła przed
siebie. Pisk opon jadącego z prawej strony samochodu zwrócił uwagę stojących
dookoła ludzi, którzy, widząc bezwładnie leżące na ziemi ciało blondwłosej
dziewczyny, momentalnie zamarli, nie wiedząc, co zrobić.
*
Brakowało mu takich spotkań.
Przede wszystkim brakowało mu towarzystwa Eunji. Dopiero siedząc obok niej w ulubionej
knajpie Jaebuma, uświadomił sobie, jak bardzo tęsknił za tą dziewczyną. Nic bez
niej nie było takie same. Jackson był gotów stanąć na rzęsach, byleby tylko
sytuacja z Eunji choć trochę się poprawiła. Podczas spotkania co chwilę do niej
zagadywał, chcąc pokazać, że już nie jest na nią zły i że mogą wrócić do tego,
co było kiedyś. Tylko czy to w ogóle było możliwe?
O ile jeszcze kilka dni temu nie
wyobrażał sobie tego, że znów mógłby rozmawiać z Eunji jak dawniej, o tyle
podczas tego krótkiego spotkania z przyjaciółmi, doszedł do wniosku, że przy
dobrych wiatrach mogłoby im się udać wszystko naprawić. Problem polegał na tym,
że nie miał zielonego pojęcia, czy dziewczyna także tego chciała. Z jej
zachowania nie można było niczego wyczytać, jednak Jackson starał się zrozumieć
przyjaciółkę. Na miejscu Eunji pewnie też nie wiedziałby, jak postąpić w takiej
sytuacji.
Jednak mimo ogromnej tęsknoty do
Jung, wciąż miał do niej ogromny żal. Nie chodziło tylko o fakt, że odrzuciła
jego uczucia, ale także o to, że dla jakiegoś chłopaka była w stanie poświęcić
wieloletnią przyjaźń z Minah. Wszyscy doskonale wiedzieli, że Bang nigdy jej
tego nie wybaczy i chyba nikt nie byłby zdziwiony, gdyby pewnego dnia
dziewczyna odpłaciła Eunji pięknym za nadobne.
- Jackson, skup się! – krzyknął
zirytowany trener, gdy chłopak po raz kolejny odpłynął myślami w całkiem inną
stronę, kompletnie nie słuchając rad swojego mentora. – Za dziesięć minut
zaczynają się zawody, a ty bujasz w obłokach i masz gdzieś to, co do ciebie
mówię.
- Przepraszam – rzucił pokornie
chłopak i skinął nieśmiało głową. – Trochę się stresuję.
- Nie masz powodu – powiedział
już nieco spokojniej mężczyzna, podchodząc bliżej Jacksona. Położył dłonie na
jego ramionach i uśmiechnął się lekko. – Jesteś niepokonany. Te zawody to tylko
formalność.
Wang kiwnął głową i wziął głęboki
wdech. Kiedy trener wyszedł z szatni, chłopak podszedł do leżącej na ziemi
torby i kucnąwszy przy niej, wyjął z bocznej kieszeni przezroczysty woreczek.
Przez chwilę przyglądał się niewielkiej tabletce, bijąc się z własnymi myślami.
Wiedział, że zażycie tego świństwa nie skończy się dla niego zbyt dobrze, ale
czy miał inne wyjście? Nie był w najlepszej formie. Nawet jeśli trener mówił,
że jest inaczej, to on wiedział lepiej. W końcu mężczyzna nie miał zielonego
pojęcia o tych wszystkich omdleniach Jacksona. A co jeśli podczas zawodów
dopadnie go kryzys i przegra? Ojciec nigdy by mu tego nie wybaczył i
wypominałby mu to do końca życia.
Brunet po dłuższej chwili wyjął z
woreczka tabletkę i nie zastanawiając się już nad konsekwencjami, łyknął ją i
popił sporą ilością wody mineralnej.
- Obym tego nie pożałował –
wyszeptał do samego siebie, odkładając na bok pustą butelkę po wodzie.
Przed wyjściem z szatni upewnił
się jeszcze, czy na szyi spoczywa srebrny łańcuszek i opuścił pomieszczenie. Na
korytarzu kłębiło się już pełno ludzi, głównie zawodników i ich trenerów.
Jackson witał się z każdym lekkim ukłonem, zmierzając niespiesznie ku stojącemu
nieopodal Minho.
- Chodźmy, zaraz się zacznie – powiedział
mężczyzna, obejmując chłopaka ramieniem.
Wszyscy zawodnicy wraz z
trenerami ustawili się jeden za drugim, czekając niecierpliwie, aż komentator
zacznie wywoływać ich na salę. Jackson chyba nigdy wcześniej nie był tak
zdenerwowany. Końcowe egzaminy w szkole były niczym w porównaniu z tymi
zawodami. Chłopak wolał nie myśleć, co będzie się z nim działo, jeśli
zakwalifikuje się do międzynarodowych rozgrywek. Obawiał się, że nie podoła
temu psychicznie, ale przecież będzie miał mnóstwo czasu, żeby oswoić się z
myślą, że weźmie udział w międzynarodowych zawodach.
O ile się zakwalifikuje.
Słysząc swoje imię, Jackson
zerknął na Minho i razem wyszli z ciemnego korytarza. Chłopak od razu zaczął
rozglądać się po trybunach, szukając wzrokiem swoich rodziców. Niestety nigdzie
ich nie mógł znaleźć, ale nie można się było temu dziwić, gdyż cała hala była
zapełniona kibicami. Zresztą wcale by się nie zdziwił, gdyby okazało się, że i
tym razem rodzice nie przyszli go wspierać.
Wang stanął obok swojego trenera
i ukłonił się nisko przed publicznością. Powoli zaczynał się uspokajać, co
pewnie było wynikiem zażycia tabletki, którą dostał kilka dni wcześniej od
Jinwoo. Czekając, aż komentator wywoła wszystkich zawodników, Jackson rozglądał
się po trybunach, mając cichą nadzieję, że jednak uda mu się odnaleźć w tłumie
swoich rodziców. Chciał, żeby chociaż raz pokazali, że zależy im na nim.
Chłopak już miał odpuścić dalsze poszukiwania, gdy nagle jego wzrok zatrzymał
się na grupce młodych ludzi, którzy trzymali w rękach ogromny banner z napisem
„Jackson Wang #1!”. Brunet uśmiechnął się szeroko do swoich przyjaciół, czując
dziwne wzruszenie. Jeszcze tego brakowało, żeby rozpłakał się na oczach tysięcy
osób. Nieśmiało pomachał do chłopaków i Eunji, po czym zerknął na Minho, który
był tak poważny, że aż komiczny. Jacksonowi musiał z całych sił przygryźć od
środka policzki, żeby nie zacząć się śmiać.
Czyżby poprawa humoru była jednym
ze skutków ubocznych łyknięcia tajemniczej tabletki od Jinwoo?
*
Eunji bolały już dłonie od
ciągłego zaciskania kciuków. Mimo to nie zamierzała rozluźnić uścisku, jakby
bojąc się, że przez to Jackson nie zakwalifikuje się do międzynarodowych
zawodów. W duchu dopingowała chłopaka, nie mając sił na wydzieranie się, jak to
robili jej przyjaciele. Cieszyła się, że wszyscy dotrzymali słowa i przyszli
wesprzeć Jacksona. Nawet Suzy i Yejin przyszły, chociaż nie były jakoś
wyjątkowo blisko z chłopakiem. Eunji wiedziała doskonale, że pojawiły się na
zawodach tylko dlatego, żeby spędzić więcej czasu z Jaebumem i Jinyoungiem.
Nawet jeśli starały się ukrywać zainteresowanie tymi chłopakami, to Jung
przecież nie była ślepa i z łatwością dostrzegała wszelkie sygnały wysyłane
przez dziewczyny. Niestety zarówno Jaebum, jak i Jinyoung nie należeli do zbyt
rozgarniętych osób i nie dostrzegali, że podobają się dwóm zjawiskowym
dziewczynom.
Gdy ostatnia rozgrywka dobiegła
końca, a na dużej tablicy pokazały się ostateczne wyniki, Eunji zamknęła oczy,
nie mając w sobie na tyle odwagi, by zobaczyć, jak poradził sobie Jackson.
Nagle jej przyjaciele zamilkli, co mocno zaniepokoiło Jung. Dziewczyna
nieśmiało zerknęła na stojącego obok niej Youngjae, który niczym
zahipnotyzowany wpatrywał się w tablicę. Zaskoczona Eunji w końcu przeniosła
wzrok na wyniki i aż zaniemówiła, gdy zobaczyła, że Jackson znalazł się na
trzeciej pozycji, tym samym kwalifikując się do międzynarodowych zawodów.
Dopiero po dłużej chwili, gdy emocje nieco opadły, Eunji spojrzała na swoich
przyjaciół i wszyscy jak na rozkaz zaczęli skakać i przytulać się, wciąż nie
mogąc uwierzyć w to, co się stało. Oczywiście wiedzieli, że Jackson jest
naprawdę dobrym zawodnikiem, jednak ostatnio nie był w najlepszej formie i
chyba nikt nie sądził, że zajmie tak wysoką pozycję.
- Chodźmy do niego! – powiedział
Jaebum, próbując przekrzyczeć tłum ludzi.
Wszyscy, jak jeden mąż, ruszyli
za chłopakiem i po dłuższej chwili zeszli z trybun, znajdując się niedaleko
Jacksona. Kilku dziennikarzy chciało przeprowadzić z nim wywiad, ale gdy tylko
Wang ujrzał swoich przyjaciół, całkowicie zignorował postawione mu pytania i
czym prędzej podbiegł do grupki nastolatków. Od razu wziął Eunji w silne
ramiona i mocno ją do siebie przytulił, jakby tym gestem chciał podziękować jej
za całe okazane mu wsparcie.
- Dziękuję – szepnął dziewczynie
prosto do ucha, by reszta tego nie usłyszała.
Jung była tak zaskoczona
zachowaniem Jacksona, że w pierwszej chwili nie wiedziała, jak zareagować.
Musiało minąć kilka sekund, nim dotarło do niej, co się dzieje. Zaraz się zreflektowała
i odwzajemniła uścisk, choć nie był on nawet w połowie tak silny, jak Jacksona.
- Chyba powinniśmy uczcić twój
sukces! – zakomunikował Jinyoung, poklepując Wanga po ramieniu.
- Oczywiście, nie ma żadnych
wykrętów – zastrzegł od razu Jaebum, posyłając Eunji wymowne spojrzenie.
Dziewczyna uśmiechnęła się
nieśmiało i zerknęła kątem oka na stojącego obok niej Jacksona, który wyglądał
jak siedem nieszczęść. Eunji naprawdę martwiła się o przyjaciela. Miała cichą
nadzieję, że ojciec i trener pozwolą mu odpocząć chociaż z kilka dni nim
zacznie przygotowywać się do międzynarodowych zawodów. Chociaż znając tego
tyrana, pewnie zaraz zagoni Jacksona na treningi, byleby tylko chłopak osiągnął
sukces.
- Tylko się przebiorę i zaraz
wracam – powiedział Jackson i oddalił się w swoją stronę.
W drodze do szatni dogonił go
trener. Minho był naprawdę dumny z sukcesu swojego podopiecznego. Wiedział
doskonale, że dzięki temu otrzyma premię od ojca Jacksona, a przecież to na
pieniądzach najbardziej mu zależało. Mężczyzna pogratulował chłopakowi
zwycięstwa i zapewnił, że teraz przez kilka dni będzie mógł odpocząć i nabrać
trochę sił przed kolejnymi treningami. Jackson nie wierzył w słowa trenera. Już
nieraz mu obiecywał, że między zawodami będzie miał trochę czasu na zregenerowanie
się, a później i tak to ojciec Jacksona decydował o ilości i długości
treningów. Dlatego chłopak nie zareagował zbyt entuzjastycznie na wieść o kilku
dniach wolnego.
Będąc w szatni, Jackson poczuł
dziwny ból w okolicy serca. Na chwilę zaprzestał zdejmowania kombinezonu i
oparł się plecami o szafkę, próbując wziąć kilka głębokich wdechów. Był pewien,
że powodem tego była zbyt duża ilość emocji. Nie sądził, że ból serca był
skutkiem ubocznym tabletki, którą dostał od Jinwoo. Jackson przymknął powieki i
gdy po kilku minutach kłucie w klatce piersiowej ustało, wrócił do rozpinania
kombinezonu. Nagle chłopakowi zakręciło się w głowie, a przed oczami zrobiło
się czarno. Nim zdołał chwycić się drzwiczek od szafki, ciało bezwładnie
przechyliło się do tyłu, a on sam runął na twardą posadzkę, tracąc przytomność.
W tym czasie Eunji wraz z
chłopakami niecierpliwie czekała na powrót Jacksona. Od jego zniknięcia w
szatni minęło już kilkanaście minut, a przecież miał się jedynie przebrać i
szybko ogarnąć. Zaniepokojona dziewczyna poprosiła Jaebuma, żeby poszedł
zobaczyć, co dzieje się z Jacksonem. Miała dziwne przeczucie, że stało się coś
złego. Widząc przerażoną minę stojącego przed drzwiami do szatni Jaebuma,
zrozumiała, że tym razem intuicja jej nie zawiodła.
*
Eunji nerwowo zagryzała wargi, niemalże raniąc
je do krwi. Nikt nie chciał im powiedzieć, co dzieje się z Jacksonem, gdyż nie
byli z rodziny. Co prawda lekarze od razu po przywiezieniu chłopaka do szpitala
zadzwonili do jego rodziców, ale państwu Wang najwyraźniej nie spieszyło się z
przyjazdem. Minęła praktycznie godzina, a ich wciąż nie było. Eunji zaczynała
podejrzewać, że rodzice Jacksona w ogóle nie przyjadą do szpitala, uważając
wypadek syna za błahostkę.
- Napij się, to ci pomoże –
powiedział Jaebum, przysiadając na krześle obok przyjaciółki. Podał jej kubek z
gorącą herbatą i uśmiechnął się pokrzepiająco, chociaż sam nie był w najlepszym
stanie psychicznym. – Jacksonowi na pewno nic nie jest.
- Skoro nic mu nie jest, to
dlaczego lekarze nie chcą nam udzielać żadnych informacji? – Eunji przeniosła
zapłakane oczy na Jaebuma i pociągnęła cicho nosem. – To nie fair. Nie mówią
nam o niczym, bo nie jesteśmy jego rodziną, a przecież wiemy o nim więcej, niż
jego rodzice. Nawet bardziej się o niego troszczymy…
- Takie są zasady – stwierdził
posępnie Jaebum, próbując zachować spokój, jednak w środku aż cały chodził. Też
chciał wiedzieć, co dzieje się z jego przyjacielem, a tu jak na złość wciąż
musieli czekać na rodziców Jacksona, by czegokolwiek się dowiedzieć. To
naprawdę było niesprawiedliwe. – Nareszcie! – Jaebum odetchnął z ulgą, gdy
zobaczył zmierzającego w ich stronę ojca Jacksona, za którym podążała o wiele
niższa od niego kobieta w średnim wieku.
- No tak – odezwał się mężczyzna,
patrząc z pogardą na grupkę nastolatków, którzy jak na zawołanie poderwali się
z krzeseł i stanęli w szeregu, jak więźniowie czekający na wyrok. – Mogłem się
spodziewać, że to wy jesteście sprawcami tego całego zamieszania.
- Omdlenie Jacksona nazywa pan
zamieszaniem? – oburzył się Jinyoung, który miał wyjątkowo duże uczulenie na
tego człowieka. O ile panią Wang jeszcze znosił, chociaż też nie pałał do niej
wielką sympatią, o tyle z panem Wang wolał nie mieć nic wspólnego. – Pewnie
jeszcze pan powie, że niepotrzebnie wzywaliśmy pogotowie?
- Jackson był naprawdę w złym
stanie – odezwała się nieśmiało Eunji, spoglądając spod opadającej na oczy
grzywki na dobrze zbudowanego mężczyznę, który swoim wyglądem zazwyczaj siał
postrach wśród znajdujących się dookoła ludzi.
- A ty się nie odzywaj – prychnął
pan Wang, mierząc dziewczynę wzrokiem. – Przez ciebie są tylko same kłopoty.
Lepiej trzymaj się z daleka od mojego syna – powiedział, dzióbiąc szatynkę
palcem w ramię.
- Proszę ją zostawić! – Jaebum
odtrącił rękę mężczyzny i spojrzał mu prosto w oczy, chcąc w ten sposób
pokazać, że w ogóle się go nie boi. – Akurat ona jest bliższa Jacksonowi niż
pan czy pańska żona.
- Jak śmiesz…
- Przepraszam, państwo są
rodzicami Jacksona? – zapytał niski mężczyzna, podchodząc niespodziewanie do
państwa Wang. – Zapraszam do mojego gabinetu. Chciałbym porozmawiać o chłopaku.
Jaebum spojrzał uważnie na swoich
przyjaciół, którzy na słowa lekarza nagle zamarli, spodziewając się
najgorszego. Gdy dorośli zniknęli w jednym z gabinetów, Im postanowił
podsłuchać ich rozmowę i stanął za niedomkniętymi drzwiami. To był jedyny
sposób na dowiedzenie się czegokolwiek o stanie zdrowia Jacksona. Wiedział
doskonale, że państwo Wang nie będą chcieli zdradzać żadnych szczegółów, a
przecież jako jego najlepsi przyjaciele musieli wiedzieć, co się z nim dzieje.
- Czy państwa syn zażywa jakieś
leki? – zapytał po dłuższej chwili lekarz, po czym w pokoju znów zapanowała
idealna cisza. – Mam na myśli doping – dodał nieco ściszonym głosem, jakby
domyślał się, że za drzwiami ktoś stoi i podsłuchuje tę rozmowę.
- Pan mówi poważnie? – odezwał
się oburzony pan Wang, a Jaebum wyobraził sobie, jak nagle twarz mężczyzny robi
się purpurowa, co nieco go rozbawiło. Zaraz jednak spoważniał i wrócił do
podsłuchiwania. – Mój syn w życiu nie brał dopingu i nigdy nie będzie brał! To
zdolny chłopak i nie musi brać jakiegoś świństwa, żeby osiągnąć sukces.
- Doskonale rozumiem pańskie
oburzenie – powiedział spokojnie lekarz. – Chodzi o to, że wyniki badań krwi
ujawniły obecność pewnej substancji, którą stosuje się w wielu środkach
dopingujących – wyjaśnił i znów zapadła głucha cisza. – Poza tym państwa syn
jest bardzo przemęczony i musi odpocząć przez jakiś czas.
- Nie, pan nic nie rozumie. – Pan
Wang poderwał się z krzesła. – Mój syn ma szansę zająć pierwsze miejsce w
międzynarodowych zawodach w szermierce, a pan mi mówi, że ma odpoczywać? Mowy
nie ma! Jeszcze dzisiaj zabieram go do domu!
- Organizm Jacksona jest
przemęczony. Chłopak ma niedobory witamin i składników mineralnych, wkracza w
strefę niedowagi, dlatego odradzałbym wypisywanie go do domu. Powinien spędzić
w szpitalu kilka dni, żeby dojść do siebie.
- To mój syn, więc niech pan się
nie wtrąca – powiedział oburzony pan Wang. – Wypisuję Jacksona na własne
żądanie.
- Jak sobie pan życzy.
Jaebum odskoczył od drzwi i
usiadł na krześle, starając się nie dać po sobie poznać, że słyszał całą
rozmowę. Nawet nie spojrzał na ojca Jacksona, gdy ten wyszedł z gabinetu i
żwawym krokiem ruszył w stronę recepcji. Im odczekał chwilę i podszedł do
swoich przyjaciół, by podzielić się z nimi informacjami.
- Ojciec Jacksona chce go wypisać
ze szpitala – powiedział cicho, bojąc się, że ten tyran jakimś cudem usłyszy
jego słowa. – Nie jest z nim dobrze. Lekarz zalecił kilkudniowy pobyt w
szpitalu, ale Wang się nie zgodził. Pewnie jutro zagoni Jacksona na trening.
- Teraz naprawdę musimy
zorganizować ten wyjazd pod namioty. Tam Jackson przynajmniej odpocznie –
stwierdził Jinyoung, a reszta tylko skinęła głowami na zgodę. – Chodźmy do
niego – zarządził chłopak i ruszył ku wejściu do pokoju, w którym od jakiegoś
czasu leżał Jackson. Wcześniej nie mieli odwagi do niego zajrzeć, bo w końcu
nie otrzymali pozwolenia od lekarza, ale w tamtej chwili było im już wszystko
jedno. – Cześć, stary, jak się czujesz? – zapytał Park, podchodząc bliżej
łóżka.
- Średnio, ale nie ma tragedii –
powiedział, siląc się na lekki uśmiech. – Słyszałem ojca. Jest bardzo zły?
- Tak, jest wściekły – mruknął
Jaebum, przysiadając na skraju łóżka. – Wypisuje cię na własne żądanie. Lekarz
mówił, że nie jest z tobą dobrze i musisz odpocząć, ale twój tata się uparł i
zabiera cię do domu.
- Może w domu szybciej wrócę do
formy – stwierdził Jackson i wzruszył beztrosko ramionami. Widząc niezadowolone
miny przyjaciół, westchnął cicho i wykręcił teatralnie oczami. – Nic mi nie
będzie. Już teraz czuję się lepiej.
- Lepiej się szykuj na wyjazd pod
namioty. Nie myśl, że ci odpuścimy – powiedział żartobliwie Youngjae i
uśmiechnął się szeroko do Jacksona, który od razu odwzajemnił ten gest. – A
teraz może już chodźmy, bo jak nas tutaj zobaczą, to pewnie marnie skończymy.
- Trzymaj się, Jackson. – Eunji
przytuliła mocno chłopaka i pocałowała go w policzek. – Uważaj na siebie,
dobrze? – poprosiła łamiącym się głosem, odsuwając się na niewielką odległość
od bruneta.
- Dobrze, będę uważał. – Wang
uśmiechnął się do przyjaciółki i pożegnał się z resztą chłopaków, chociaż tak
naprawdę nie chciał, żeby wychodzili.
Bał się spotkania z ojcem,
doskonale wiedząc, że nie będzie ono należało do najprzyjemniejszych. Kiedy
wszyscy wyszli, chłopak powoli podniósł się do pozycji siedzącej i podkuliwszy
nogi pod brodę, objął je ramionami. Zawroty głowy nieco ustąpiły, jednak wciąż
czuł dziwne kołatania serca. Miał nadzieję, że to także ustąpi i wkrótce
poczuje się lepiej.
- Synku! – zawołała spanikowana
pani Wang, wbiegając do pokoju. Od razu podeszła do łóżka i przytuliła do
siebie chłopaka, głaszcząc go po kruczoczarnych włosach. – Jak się czujesz?
- Już jest lepiej – przyznał
Jackson, posyłając mamie lekki uśmiech. – Słyszałem, że dzisiaj wychodzę do
domu.
- Tata się uparł. Uważa, że w
domu szybciej nabierzesz sił – powiedziała, czule gładząc dłonią policzek syna.
– Osobiście wolałabym, żebyś został tutaj, ale wiesz jak to jest z tatą. Jak
się uprze, to ciężko jest zmienić jego zdanie.
- Tata ma rację. – Jackson
odsunął się od mamy i wstał powoli z łóżka. – W domu szybciej dojdę do siebie.
Poza tym na weekend wyjeżdżam z chłopakami pod namiot.
- Mowy nie ma – wtrącił się
wchodzący do sali mężczyzna. – Pojutrze wracasz do treningów. Reprezentowanie
kraju w międzynarodowych zawodach to nie jest byle co. Musisz być przygotowany.
- Jestem przygotowany – przyznał
chłopak, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. – Kilka dni odpoczynku nie zaważy
na mojej kondycji. Poza tym lekarz kazał mi odpocząć i nabrać sił.
- Ten konował nie zna się na
swojej pracy. Ja wiem lepiej, co ci jest potrzebne i żaden wyjazd nie wchodzi w
grę – powiedział ostro pan Wang, wpatrując się morderczym wzrokiem w
nastolatka. – Zbieraj się. Wracamy do domu.
- I tak pojadę z przyjaciółmi –
stwierdził Jackson, wychodząc z pomieszczenia. Czując na ramieniu silny uścisk
ojcowskiej dłoni, spojrzał mężczyźnie w oczy i zadarł głowę, próbując nie dać
po sobie poznać, jak bardzo się boi. – Jutro wyjeżdżam z chłopakami. Wrócę w
poniedziałek. Lepiej to zaakceptuj o ile chcesz, żebym przyłożył się podczas
mistrzostw świata.
- To ty się zbłaźnisz, a nie ja.
- Nie. – Jackson wyszarpał rękę z
uścisku i uśmiechnął się ironicznie. – Obaj doskonale wiemy, że to tobie
najbardziej zależy na moich zwycięstwach. Spełniam twoje marzenia. Jestem ci
potrzebny tylko po to, żeby zaspokajać chore ambicje. Potrafisz się tylko na mnie
wyżywać. Kiedy ostatni raz byłeś na moich zawodach? Nigdy nie ma cię w pobliżu.
Całą odpowiedzialność przerzucasz albo na mamę, albo na Minho, a swoich błędów
nie dostrzegasz.
- Jackson… - odezwała się cicho
pani Wang, obawiając się, że jeszcze kilka słów wypowiedzianych przez chłopaka,
a jej mąż całkowicie straci cierpliwość.
- Przyjaciele są mi bliżsi niż
rodzice – prychnął Jackson, kręcąc głową z rozbawieniem. Nie otrzymawszy od
ojca jakiejkolwiek odpowiedzi, odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku
wyjścia ze szpitala.
- Gdzie idziesz? – krzyknęła za
nim matka.
- Wrócę do domu taksówką –
odpowiedział chłopak i posławszy mamie lekki uśmiech, zniknął za rozsuwającymi
się drzwiami.
*
Między Krystal a Jessicą często
dochodziło do kłótni. Wiadomo, że jeśli spędza się z jedną osobą zbyt dużo
czasu, to później nie trudno o spięcia. Mimo to siostry Nam bardzo się kochały
i prawda była taka, że jedna za drugą skoczyłaby w ogień. Trudno uwierzyć, że
nawet Krystal byłaby zdolna do tak wielkiego poświęcenia, prawda?
Otóż sprawa z tą dziewczyną wcale
nie była taka prosta, jak niektórym się wydawało. Nie zawsze zachowywała się,
jak rozpieszczona panienka, która uważa, że wszystko jej się należy. To życie
ją zmieniło i nauczyło, że nie należy być miłą dla każdej osoby, która się do
niej uśmiechnie. Wiele razy dostała porządnego kopniaka w tyłek, a śmierć
rodziców była najboleśniejszą rzeczą, jaką doświadczyła w swoim życiu. Gdyby
nie rodzice Jessici, pewnie trafiłaby do domu dziecka, a wiadomo, że w takich
miejscach jest więcej bólu i cierpienia, aniżeli szczęścia i radości.
Od tamtego czasu dziewczyny stały
się sobie bliskie niczym siostry. Każdą wolną chwilę spędzały razem, miały
podobne zainteresowania, rozumiały się niemalże bez słów. I wtedy właśnie
nadszedł czas gimnazjum, w którym Krystal wkręciła się w zwane przez uczniów
szkoły „Kółko Wzajemnej Adoracji”. Należały do niego najbogatsze i
najpopularniejsze osoby, więc nie było łatwo zostać jego członkiem. Krystal się
to udało, a to dlatego, że wpadła w oko pewnemu chłopakowi, który zajmował w
KWA dość wysoką pozycję. Dziewczyna zresztą spotykała się z nim przez całe
gimnazjum i nawet liceum. Niestety przeprowadzka do Seulu rozdzieliła kochanków,
dlatego Krystal tak bardzo chciała wrócić do rodzinnego miasta.
- Coś już wiadomo? – zapytała
zapłakana pani Nam, siadając obok nastoletniej córki, która jedynie pokręciła
głową i przymknęła zmęczone od płaczu powieki, chcąc dać oczom trochę
wytchnienia. – Wciąż nie mogę uwierzyć, że Krystal miała wypadek.
- Mamo – jęknęła płaczliwie
Jessica, wtulając się niczym małe dziecko w ramię kobiety. – A co jeśli ona z
tego nie wyjdzie?
- Nie mów tak.
- Sama słyszałaś, jak lekarze
mówili, że jej stan jest bardzo poważny – wyszeptała dziewczyna, ledwo mogąc
powstrzymać kolejny atak płaczu.
Nim kobieta zdążyła się znów
odezwać, na korytarzu pojawił się ubrany w zielony kitel lekarz, który operował
Krystal. Jessica natychmiast poderwała się z krzesła i spojrzała na mężczyznę,
obawiając się najgorszego.
- Co z Krystal? – spytała pani
Nam.
- Niestety jej stan jest bardzo
poważny. Dziewczyna straciła dużo krwi i będzie potrzebna transfuzja. Niestety
ma bardzo rzadką grupę krwi i będzie ciężko znaleźć dawcę – powiedział lekarz,
a Jessica nagle poczuła, jak nogi się pod nią uginają.
- Ja mogę być dawcą. – Pan Nam
podniósł się z krzesła oddalonego od rozmawiających o kilka metrów, jednak mimo
odległości doskonale usłyszał lekarza. Podszedł bliżej i objął żonę ramieniem,
chcąc w ten sposób okazać jej choć trochę wsparcia w tej trudnej sytuacji.
- Państwo nie są biologicznymi
rodzicami Krystal, prawda?
- Nie – rzuciła od razu pani Nam,
nie pozwalając mężowi dojść do słowa. – Adoptowaliśmy ją, gdy miała kilka lat.
Jej rodzice byli naszymi przyjaciółmi i po ich śmierci postanowiliśmy wziąć
Krystal do siebie.
- Ja… - zaczął niepewnie pan Nam,
obawiając się reakcji żony. Zaraz jednak zebrał w sobie resztki odwagi i
kontynuował: - Ja jestem biologicznym ojcem Krystal. Mamy tę samą grupę krwi.
- Tato, o czym ty mówisz? –
odezwała się zaskoczona Jessica, mając cichą nadzieję, że po prostu się
przesłyszała i wcale nie dowiedziała się, że ojciec dopuścił się kiedyś zdrady.
- To nie czas i miejsce na
rozmowę o tym – powiedział mężczyzna i spojrzał wyczekująco na lekarza. –
Chciałbym oddać krew dla córki.
Kiedy pan Nam zniknął za
wahadłowymi drzwiami z czerwonym napisem „Nie wchodzić”, Jessica powoli
przeniosła wzrok na swoją mamę. Nie wiedziała, co ma powiedzieć. W głowie
kotłowało jej się tyle myśli, że nie umiała ich poskładać w logiczną całość.
Jak ojciec mógł ukrywać przez te wszystkie lata, że Krystal jest jego
biologiczną córką? Pewnie dlatego bez żadnego wahania podjął decyzję o adopcji
dziewczyny, gdy jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Jessica była wtedy
małym dzieciakiem, więc nie zastanawiała się nad prawdziwym powodem, dla
którego ojciec zdecydował się adoptować Krystal. Teraz układało jej się to w
logiczną całość.
- Mamo, powiedz coś – wyszeptała
dziewczyna, delikatnie dotykając palcami ramię rodzicielki, która wciąż była w
takim szoku, że nawet nie mrugała. – Mamo…
- Przepraszam cię, muszę na
chwilę wyjść – powiedziała w końcu pani Nam, wycofując się w stronę wyjścia z
korytarza. – Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza.
Jessica po chwili została sama.
Była tak bardzo rozbita tym, co właśnie się wydarzyło, że przestała panować nad
własnymi emocjami. Oparłszy się plecami o ścianę, osunęła się po niej i usiadła
na ziemi, bezradnie rozkładając nogi. Po policzkach dziewczyny zaczęły spływać
łzy, a ona nie miała sił, by je powstrzymywać. Nie mogła w to wszystko
uwierzyć. Z jednej strony była wściekła na ojca o ukrywanie prawdy, ale z
drugiej cieszyła się, że Krystal naprawdę była jej siostrą.
Szkoda tylko, że dowiedziała się
o tym w momencie, gdy jej życie wisiało na włosku.
*
Kim Yugyeom wyjął z kartonowego
pudła pokaźnych rozmiarów album ze zdjęciami w celu odłożenia go na specjalnie
przeznaczoną półkę. Chłopak miał wrażenie, że rozpakowywania rzeczy nie było
końca. Ciągle znajdował nowe pudła wypełnione po brzegi jakimiś bibelotami. Nie
sądził, że przez tyle lat jego mama uzbierała tak dużo mało przydatnych rzeczy.
Znalazł między innymi kilka pozytywek, które miały jedynie służyć za obiekty
zbierające tony kurzu, bo przecież mama nigdy nie lubiła tandetnych melodyjek,
które tylko wywoływały atak migreny. Mimo to kobieta ciągle kupowała na targach
jakieś mało użyteczne szkatułki czy figurki, a później biedny Yugyeom musiał
gonić po mieszkaniu ze ściereczką i czyścić wszystko z kurzu.
- Kochanie! – krzyknęła pani Kim,
przez co chłopak upuścił trzymany w dłoni album ze zdjęciami. – Zrobiłam
kolację!
- Zaraz przyjdę! – odpowiedział
Yugyeom, przyklękując na ziemi, żeby pozbierać porozrzucane dookoła zdjęcia.
Chłopak już miał wrzucić wszystko
między przypadkowe strony, gdy nagle jego wzrok przykuło jedno ze zdjęć, na
którym widniała pani Kim w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Yugyeom uśmiechnął
się pod nosem, przyglądając się swojej mamie, która za młodu była naprawdę
piękną dziewczyną. Oczywiście wciąż należała do bardzo urodziwych kobiet,
jednak wiadomo, że upływ lat dał już o sobie znać. Z ciekawości odwrócił
fotografię i nagle zamarł, widząc wpisaną w górnym rogu datę. Przecież zdjęcie
zostało wykonane w na kilka miesięcy przed jego urodzinami.
- Mamo! – Kim poderwał się z
ziemi i szybkim krokiem udał się do niewielkiego salonu, w którym czekała już
na niego kolacja. – To on, prawda? To mój ojciec? – zapytał wyraźnie
zdenerwowany, podsuwając kobiecie pod nos zdjęcie.
- O czym ty mówisz? Jaki ojciec?
– zaśmiała się nerwowo pani Kim, nawet nie spoglądając na fotografię. Czując na
sobie przenikliwy wzrok syna, westchnęła cicho i wstała z krzesła. – Ten
mężczyzna nigdy nie był i nie będzie twoim ojcem. Uciekł, gdy tylko dowiedział
się o tym, że jestem w ciąży.
- Czyli jednak – szepnął Yugyeom,
spoglądając na fotografię. – Chcę go poznać.
- Po co? – spytała ostro kobieta,
próbując odebrać od chłopaka zdjęcie, jednak on zaraz schował je do kieszeni
spodni. – Po co ci to? Przez tyle lat żyłeś bez niego, więc dlaczego teraz
chcesz to zmienić? Nawet nie wiem, gdzie go szukać. Kochanie, on ma już nową
rodzinę i z pewnością nie będzie mu się podobało, że znów będzie musiał
zmierzyć się z błędami z przeszłości.
- Czyli jestem błędem przeszłości? – Yugyeom rozdziawił
lekko usta, nie wierząc w to, co usłyszał od własnej mamy.
- Dla niego tak. Dla mnie jesteś
najlepszym prezentem od losu – powiedziała pani Kim i podeszła do syna, po czym
mocno go przytuliła i pocałowała w policzek. – Kocham cię, Yugeom. Nigdy o tym
nie zapominaj. Jeśli naprawdę chcesz odnaleźć ojca, to droga wolna. Tylko nie
licz na moją pomoc. Ja z tym mężczyzną nie chcę mieć nic wspólnego. Obyś się
nie rozczarował.
Jej!!! Rozdział jak zwykle świetny i tyle się dzieje! mam nadzieję, że już teraz realcje Jacksona i Eunji wrócą do normy.. i ten cały wyjazd wypali i będzie kilka kolejnych rozdziałów bez Marka bo on mnie wkurza heeheh
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część ;3
http://cnbluestory.blogspot.com/
Domyślam się, że historia yugeoma w jakiś sposób zwiąże się z losami naszej paczuszki :D jestem tylko ciekawa, w jak ^^ ciesę się bardzo, że między eunji a jacksonem coś się poprawiło, oby było coraz lepij~! Tylko co z markiem? I CZEMU TEN CHOLERNY DOPING BORU DŻEKSYN :C
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału c:
W końcu komentuję tego samego dnia, co dodany rozdział! :D Miło widzieć słowa "rozdział jedenasty", to rzadkie u Ciebie ^^
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Jackson wygrał, ale po co on brał tę tabletkę? Oby tylko nie miał jakichś problemów przez to. I ten jego ojciec, matko, jak można być takim człowiekiem. Cieszę się, że chłopak mu się postawił, wątpię żeby coś do niego dotarło, ale chociaż Jackson odpocznie. I od treningów, i od ojca.
Jestem teraz okropna jak Krystal, ale w ogóle mi jej nie żal. Karma wróciła. Nie życzę jej aż tak źle, niech przeżyje. Ciekawe jak zareaguje na wieść, że ojciec Jess to też jej ojciec.
Oby mama Yugyeoma miała rację, oby się chłopak nie rozczarował, chociaż ja mam mieszane uczucia co do tego.
Eunji, Eunji, sama nie wiem co bym wolała, ją z Markiem, czy z Jacksonem. Po dzisiejszym rozdziale z Jacksonem, po wcześniejszym z Markiem. :D Zobaczymy co ona postanowi. A może z żadnym? ^^
Zachowanie ojca Jacksona wyzwala moje instynkty mordercze, jakbym go tylko dorwała -.- Jak może aż tak męczyć własne dziecko w imie swoich chorych i niespełnionych ambicji?! Dobrze, że Wang się postawił. Martwi mnie trochę jego sytuacja z dopingiem, juz mniejsza z tym, że mogą go zdyskwalifikować, ale widać, że to źle wpływa na jego zdrowie. Cieszę się, że między Eunji, a Wangiem się poprawia. Fajnie, że paczka dalej się trzyma :) Krystal jak się nie patrzy gdzie się idzie, to się dochodzi tam gdzie się patrzy. W sumie jej trudne przeżycia wcale nie usprawiedliwiają jej jędzowatego charakteru. Rozumiem, gdyby trzymała się od ludzi z daleka, czy była nie miła, lub zimna gdy ktoś chciałby się do niej zbliżyć, ale ona lubi skłócać ludzi dla własnej przyjemności ich zniszczenia. A więc pan Nam jest biologicznym ojcem Krystal? Zobaczymy co z tego wyjdzie. Sprawca ojca Yugyeoma na pewno ma związek z naszą paczką przyjaciół.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam! :)
[dirty-breath]
Cieszę się strasznie, że Eunji i Jackson zaczęli dochodzić do porozumienia, bo w ostatnim czasie faktycznie było między nimi ostro. Modlę się o chwilę, w której Hyerim zrozumie, że jakiś tam Mark w życiu nie będzie choćby w połowie tak fajnym facetem jak Jackson. Przecież on by jej nieba przychylił. A Marka powinna sobie po prostu odpuścić, za powód powinien jej wystarczyć fakt, że przez niego straciła przyjaciółkę.
OdpowiedzUsuńCóż, stan zdrowia Jacksona martwił mnie od dawna. To straszne, że nawet gdyby chciał się pouczyć do egzaminu to nie znalazłby na to czasu, jego ojciec już by się o to postarał. Samo wspomnienie o tych ważnych zawodach sprawiło, że zapaliła mi się w głowie czerwona lampka. Czułam, że wydarzy się na nich coś niepokojącego. I nie myliłam się. Ogólnie rzecz biorąc nie winię Jacksona za to, że sięgnął po tę tajemniczą tabletkę. Szkoda tylko, że szermierka przestała być dla niego pasją, a zaczęła przykrym obowiązkiem, za co zapłacił własnym zdrowiem. Ten jego ojciec jest bezczelny - nawet po tym, jak syna zabrano do szpitala, martwił się jedynie jego udziałem w międzynarodowych rozgrywkach. Chłopie, Twoje dziecko przewraca się ze zmęczenia, a Ty nic z tym nie robisz? Sam idź się pocić, skoro tak Ci na tym zależy. Dobrze, że Jackson tym razem się postawił i mimo zakazu postanowił wyjechać z przyjaciółmi pod namioty. Taki wyjazd dobrze mu zrobi... I może nadarzy się okazja, by porozmawiać z Eunji?
Byłam wściekła na Krystal, że próbowała skłócić Jinyounga i Jaebuma, ale z całą pewnością nie życzyłam jej takiego losu. I jeszcze ta cała sprawa z ojcem... Cóż, mam nadzieję, że dziewczyna z tego wyjdzie. Może ten wypadek w pewien sposób ją odmieni i sprawi, że przestanie zachowywać się jak ostatnia suka.
Intrygujące, co się kryje za tym wątkiem rodzinnym z Yugeomem :)
Czekam na ciąg dalszy.