ROZDZIAŁ DWUNASTY
Nikt z wycieczkowiczów nie miał
zielonego pojęcia, gdzie dokładnie znajduje się pole namiotowe, które wybrał
Jaebum. Chłopak był wyjątkowo tajemniczy i stwierdził, że o wszystkim dowiedzą
się na miejscu. Po kilku nieudanych próbach wyciągnięcia od niego jakichkolwiek
informacji dotyczących wyjazdu, przyjaciele Jaebuma w końcu odpuścili.
Pozwolili mu nawet prowadzić pożyczony od jego rodziców kilkuosobowy van, który
był na tyle przestronny, że każdy znalazł swoje własne miejsce i obyło się bez
zbędnych kłótni. W sumie chyba nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby wszczynać
awanturę z byle powodu. Wszyscy byli w doskonałych humorach i nawet nie myśleli
o wynikach z egzaminów, na które niestety musieli jeszcze trochę poczekać.
Jacksonowi na szczęście udało się
przekonać surowego ojca, że kilka dni bez treningu nie zaważy na jego kondycji
i nie przegra przez to zawodów. Pan Wang najwidoczniej poszedł po rozum do
głowy, bo ostatecznie zgodził się, żeby chłopak spędził z przyjaciółmi nie
tylko weekend, ale i cały tydzień. W sumie nie mieli w planach biwakować aż tak
długo, jednak głupio byłoby nie skorzystać z takiej okazji. Zresztą woleli nie
wybiegać zbyt daleko w przyszłość, bo wiadomo, że różnie to z nimi może być.
Wystarczy jakaś kłótnia, żeby odechciało im się dalszego spania pod namiotami.
- I jesteśmy na miejscu –
poinformował Jaebum, zatrzymując samochód przed szlabanem z przyczepioną do
niego tabliczką z czerwonym napisem „zakaz wjazdu”. – Resztę drogi musimy iść
na nogach.
- Wiesz, że w taki sposób zaczyna
się większość horrorów? – odezwała się Eunji, zachowując przy tym kamienną
twarz. Zerknęła na siedzącego niedaleko niej Jinyounga, który z ledwością
powstrzymywał wpełzający na jego usta uśmiech. – Grupa przyjaciół postanawia
spędzić weekend pod namiotami. Niestety w połowie drogi psuje im się samochód i
postanawiają poszukać pomocy. Okazuje się jednak, że w pobliskim lesie grasuje
psychopata, wielka stopa, kosmici, niezidentyfikowany potwór… Niepotrzebne
skreślić – powiedziała i parsknęła śmiechem, gdy zobaczyła minę Jaebuma.
- Naprawdę bardzo zabawne, Eunji
– prychnął Im, wykręcając przy tym oczami. – Po pierwsze: nasze auto nie jest
zepsute…
- Na razie – wtrącił się Jackson.
– Pamiętasz Dom woskowych ciał? Też
mieli sprawne samochody, a w nocy psychol przeciął pasek klinowy i część z nich
musiała zostać, żeby reszta mogła pojechać na mecz.
- Po drugie! – wycedził przez
zaciśnięte zęby Jaebum, wychodząc z samochodu. – W pobliżu nie grasuje żaden
psychopata czy wielka stopa. Wielka stopa w Korei? Serio?
- Istnieją na tym świecie rzeczy,
które się filozofom nie śniły – powiedziała Eunji, wzruszając ramionami. – A
niby czemu u nas nie mogłoby być wielkiej stopy? Korea jakaś gorsza od USA? Też
mi coś!
- Przestańcie! – warknął w końcu
Jaebum, tracąc cierpliwość do przyjaciół. – Wiem, że chcecie mnie nastraszyć,
ale tym razem wam się to nie uda.
- To się jeszcze okaże –
wymruczała pod nosem Eunji, uśmiechając się chytrze do stojącego obok niej
Jacksona, który momentalnie podchwycił słowa dziewczyny i również się
uśmiechnął.
- Daj, pomogę ci – zaproponował
Jinyoung, odbierając od stojącej przy samochodzie Yejin jej torbę z rzeczami.
Dziewczyna w pierwszej chwili stawiała opór, jednak z kimś tak upartym, jak
Park nie miała najmniejszych szans i w końcu się poddała. – Przecież nie
będziesz dźwigać takich ciężarów.
- Przestań, to nie jest znów
takie ciężkie – zaśmiała się dziewczyna, której było naprawdę bardzo miło, że
Jinyoung zaoferował swoją pomoc. Oczywiście sama także dałaby radę, bo
specjalnie nie zabierała ze sobą zbyt wielu rzeczy, żeby móc nieść torbę,
jednak czy miała powód do narzekań, że to właśnie Park postanowił ją ponieść? –
Dziękuję za pomoc – dodała i uśmiechnęła się promiennie do Jinyounga, któremu
na ten gest zrobiło się cieplej na sercu.
Jaebum stwierdził, że nie może
być gorszy od przyjaciela i zaraz zaoferował pomoc Sueji, która z wielkim
trudem wytargała torbę z bagażnika. Z ledwością powstrzymał głośne stęknięcie,
gdy uniósł bagaż dziewczyny. Zachowując kamienny wyraz twarzy, przerzucił torbę
przez ramię i ruszył przodem, chcąc poprowadzić resztę gromady w wybrane przez
niego miejsce.
- A mi to już nikt nie pomoże –
wymruczała oburzona Eunji, której ani Jackson, ani Youngjae nie zaoferowali pomocy
w niesieniu ciężkiego plecaka. Większość miejsca i tak zajmowało jedzenie, bo
przecież bez zapasów czekolady i batonów ani rusz. – Zapamiętam to sobie.
- Oj, nie marudź – skarcił ją
Wang, wywracając teatralnie oczami. – Dziewczyna powinna dźwigać ciężary.
- Idź, bo cię kopnę – powiedziała
Jung, posyłając Jacksonowi mordercze spojrzenie.
Ten tylko się zaśmiał i kręcąc
głową z rozbawieniem, ruszył za Jaebumem, by przypadkiem nie zgubić się w
lesie. Wolałby nie spotkać się oko w oko z jakąś dziką bestią albo co gorsza:
rozwścieczoną Eunji.
- To jak to z wami jest? –
zapytał Youngjae, zrównując z Jung kroki. Widząc zdziwioną minę dziewczyny,
skinął głową w stronę oddalającego się od nich Jacksona. – Między wami wszystko
gra?
- Gra i buczy – rzuciła od niechcenia,
wzruszając bezradnie ramionami. – Sama nie wiem, jak to z nami jest, Jae. Niby
rozmawiamy, żartujemy, ale i tak czuć to dziwne napięcie. Wiesz… Między nami
chyba nigdy nie będzie, jak dawniej.
- Teraz tak ci się wydaje, a
przecież nie wiesz, co będzie za tydzień czy miesiąc – stwierdził chłopak i
posłał przyjaciółce nikły uśmiech. – Nie poddawaj się, chyba że spisałaś waszą
przyjaźń na straty.
- Oczywiście, że nie –
powiedziała od razu Eunji, poprawiając plecak, który strasznie ciążył jej na
plecach. Żałowała, że zabrała tyle rzeczy. Przecież dałaby radę bez tych kilku
batonów i tabliczki czekolady. Chociaż prędzej zostawiłaby dodatkową parę
spodni, niż zrezygnowałaby z ukochanych słodyczy. Aż dziw, że nie musiała
kupować większych ubrań. – Nie chcę stracić Jacksona, ale… Ta sytuacja jest
chora.
- Lubisz go, prawda?
Pytanie Choi nieco zbiło Eunji z
pantałyku. Dziewczyna przez dłuższą chwilę milczała, nie wiedząc, co ma
odpowiedzieć. Oczywiście, że lubiła Jacksona. Lubiła bardziej niż powinna. Od jakiegoś
czasu nie był dla niej tylko przyjacielem, ale kimś o wiele ważniejszym. Gdyby
mogła cofnąć czas, to chętnie by to zrobiła i nie popełniłaby aż tylu błędów,
które popsuły jej relacje z Jacksonem. Przede wszystkim nie zakochałaby się w
chłopaku swojej najlepszej przyjaciółki i może jakimś dziwnym trafem
stworzyłaby z Wangiem normalny związek, chociaż w ich przypadku pojęcie normalność trochę odbiega od normalności innych, ale to był właśnie
urok tych dwojga nastolatków.
- Jeśli go lubisz, a wiem, że tak
jest, to walcz o to, co was łączy – powiedział po chwili Choi i uśmiechnął się
pokrzepiająco do Eunji. – Walcz niczym lwica broniąca swoich młodych, bo za
kilka lat uświadomisz sobie, że to właśnie Jackson był tym jedynym, a wtedy
będzie już za późno. Spójrzmy prawdzie w oczy: kochasz Jacksona, szalejesz za
nim, a on za tobą, więc dlaczego, do cholery, nie możecie wreszcie tego sobie
powiedzieć? Ciągle się tylko kłócicie, robicie sobie nawzajem sceny zazdrości,
a wystarczy szczera rozmowa, żeby wszystko wyjaśnić – kontynuował Youngjae,
który jako jedyny zdobył się na odwagę, by powiedzieć Eunji to, co każdemu
leżało na sercu.
Wszyscy dookoła widzieli, że Jung
i Wang od bardzo dawna mają się ku sobie. Problem polegał na tym, że byli
niesamowicie upartymi osobami i żadne z nich nie chciało być pierwszą osobą,
która wyzna swoje uczucia. Ta zabawa w kotka i myszkę może z początku była
zabawna, ale z czasem stała się irytująca, więc Youngjae doszedł do wniosku, że
czas najwyższy to wszystko zakończyć. Albo w jedną, albo w drugą stronę.
- A co z Markiem? – zapytała
łamiącym się głosem Eunji, przystając na chwilę, żeby złapać oddech.
- Wiem, że go lubisz i bardzo ci
się podoba, ale mam wrażenie, że to tylko chwilowa fascynacja. Z Jacksonem
znacie się już kilka lat, wiecie o sobie dosłownie wszystko, ale mimo to i tak
potraficie się jeszcze zaskakiwać. Marka znasz od niedawna, nie wiesz o nim
wszystkiego i właśnie to ci się najbardziej w nim podoba.
- To, co ja mam robić? – Eunji
jęknęła, czując wzrastającą frustrację. Do tego ten przeklęty plecak stawał się
z sekundy na sekundę coraz cięższy, przez co dziewczyna miała wrażenie, że nie
zrobi kolejnego kroku.
- Nie wiem, co masz zrobić. Nie
dam ci gotowego rozwiązania, bo to ty namieszałaś i to ty musisz zdecydować –
powiedział Choi, wzruszając ramionami. Widząc minę przyjaciółki, podszedł
bliżej i położywszy dłonie na jej barkach, lekko się uśmiechnął. – Nie ma
dobrego rozwiązania tej sytuacji. Każda decyzja spowoduje, że ktoś będzie miał
złamane serce. Chodzi teraz o to, co podpowiada ci serce.
- Na razie milczy.
- Spokojnie. Odezwie się w
odpowiednim momencie i wtedy będziesz wiedziała, co robić – powiedział chłopak
i przytulił mocno Eunji, która nagle poczuła dziwną ulgę, jakby z jej pleców
został zdjęty ogromny ciężar. – A teraz chodźmy, bo zaraz się zgubimy.
- Ja tutaj na chwilę zostanę. –
Jung oswobodziła się z uścisku przyjaciela i zrzuciwszy plecak z ramion,
przycupnęła na kawałku pnia. – Idź, zaraz do was dołączę.
- Jesteś pewna? – spytał dla
pewności Choi, na co Eunji kiwnęła tylko głową na zgodę i uśmiechnęła się
półgębkiem. – Dobrze, jakbyś nie mogła trafić, to dzwoń. Zasięg chyba tutaj
jest.
Youngjae poklepał Eunji po
ramieniu i odszedł w stronę reszty przyjaciół, którzy oddalili się od nich o
kilkaset metrów, ale wciąż było ich dobrze widać. Dogoniwszy Jacksona, zwolnił
kroku i głośno westchnął, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.
- A gdzie Eunji? – spytał
zaskoczony Wang, rozglądając się za dziewczyną.
- Została w tyle. Chyba się
zmęczyła – zaśmiał się Youngjae i wzruszył ramionami. – Kondycja wysiadła.
- Mogłeś na nią poczekać. A co
jeśli się zgubi? – Jackson przystanął i obejrzał się za siebie, jednak nigdzie
nie mógł dostrzec Eunji. – Wracam po nią. Weź mój plecak, dobrze? – poprosił,
robiąc przy tym maślane oczka.
Youngjae niechętnie odebrał
plecak od Jacksona i przerzucił go sobie przez ramię. Cóż, dla dobra przyjaciół
mógł się poświęcić. Najważniejsze, żeby Wang i Eunji w końcu doszli do
porozumienia i przestali kłócić się o byle głupoty.
Jackson szybkim krokiem ruszył w
stronę powrotną, modląc się w duchu, żeby Jung nic nie było. Przecież w lesie
mógł grasować jakiś psychopata albo groźne, dzikie zwierzęta! Wiele nie trzeba,
żeby jakieś zaatakowało bezbronną dziewczynę. Wang zwolnił kroku, gdy zobaczył
leżący na ziemi plecak Eunji. Niestety szatynki nigdzie nie było, co sprawiło,
że w głowie Jacksona zaczęły powstawać najczarniejsze scenariusze.
- Eunji! – krzyknął, jednak
odpowiedziała mu jedynie głucha cisza. – Eunji!
Chłopak rozejrzał się dookoła
siebie, będąc bliskim płaczu. Chyba nigdy wcześniej tak bardzo się nie bał. Był
wściekły na Youngjae, że zostawił Eunji samą w środku lasu. Jakim trzeba być
idiotą, żeby coś takiego zrobić?
- Eunji!
- Przestań się wydzierać –
powiedziała poirytowana dziewczyna, wychodząc zza krzaków. – Zwierzęta
straszysz.
- Czemu nie odpowiedziałaś, gdy
cię wołałem? – zapytał z wyrzutem Jackson, podchodząc do Eunji, by sprawdzić,
czy nic jej się nie stało.
- Dziwnie tak krzyczeć, gdy kuca
się z opuszczonymi spodniami za krzakami – przyznała rozbawiona i wytknęła
chłopakowi język. – W ogóle co ty tutaj robisz?
- Chciałem się upewnić, że
dotrzesz cała i zdrowa - odpowiedział i uśmiechnął się szarmancko do Eunji,
której pod wpływem słów chłopaka i jego uśmiechu serce zabiło nieco mocniej i
szybciej. – Idziemy? Naprawdę wolałbym się tutaj nie zgubić.
Jung kiwnęła głową na zgodę i już
miała się schylić po swój plecak, gdy niespodziewanie Jackson go zabrał i nie
zwracając uwagi na zdziwioną minę dziewczyny, ruszył przed siebie. Eunji zaraz
dogoniła przyjaciela i otworzyła jedną z bocznych kieszeni plecaka, po czym
wyjęła z niej dwa batoniki czekoladowe.
- Truskawka czy karmel? –
zapytała, pokazując Jacksonowi słodycze.
- Po połowie? – zaproponował, na
co dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i przełamała batoniki mniej więcej w
połowie. – Przyznam, że JB wybrał fajne miejsce na biwak.
- Nawet mu się udało – zaśmiała
się, oddając przyjacielowi połowę batonika z nadzieniem karmelowym. On z kolei
podał jej resztę truskawkowego i tak zajadając ulubione smakołyki, szli obok
siebie, jakby między nimi nigdy nie doszło do żadnych poważnych spięć. –
Fajnie, że twój tata zgodził się, żebyś z nami przyjechał. Bez ciebie byłoby
nudno.
- Czemu? Przecież miałabyś
chłopaków, a przede wszystkim Sueji i Yejin.
- Proszę cię. – Eunji spojrzała z
politowaniem na Jacksona, który zmarszczył pytająco czoło, nie bardzo
rozumiejąc przyjaciółkę. – Sueji i Yejin przyjechały tylko i wyłącznie ze
względu na Jaebuma i Jinyounga. Youngjae pewnie przez cały wyjazd będzie
ćwiczył piosenki i choreografie, bo po powrocie ma jakieś podsumowanie miesiąca
w wytwórni i musi być perfekcyjny.
- No tak – westchnął Jackson,
przyznając dziewczynie rację. – Wychodzi na to, że jestem tutaj jedyną normalną
osobą.
- Nie pochlebiaj sobie, Wang –
prychnęła Eunji i wywróciła teatralnie oczami. – Tego nie powiedziałam.
- Ale tak myślisz i proszę, nie
kłóć się ze mną, bo wiemy, że mam rację – powiedział chłopak z niezwykłą
powagą. Widząc mordercze spojrzenie przyjaciółki, parsknął śmiechem i objął ją
ramieniem. – Myślę, że całej naszej paczce dobrze zrobi ten wyjazd.
Eunji już nic nie powiedziała,
chcąc w pełni nacieszyć się faktem, że pierwszy raz od bardzo dawna między nią
a Jacksonem panował taki spokój. Dałaby wiele, żeby tak zostało na dłużej,
jednak wiedziała doskonale, że z ich trudnymi charakterami utrzymanie tej
harmonii graniczy z cudem.
Po kilku minutach ciągłego marszu
Eunji i Jackson nareszcie dołączyli do reszty swoich przyjaciół. Jaebum i
Jinyoung siłowali się z namiotem, w którym miały spać dziewczyny, a Youngjae
chodził w tą i z powrotem, nucąc pod nosem jakąś piosenkę. Nie zwracał większej
uwagi na to, co dzieje się dookoła niego, skupiając się jedynie na tym, żeby
zapamiętać tekst utworu.
- Eunji, może jednak będziesz
spała z nami w namiocie? – zapytała Sueji, podchodząc do przyjaciółki, która
rozglądała się za idealnym miejscem na rozbicie namiotu. – Nie chcemy, żebyś
była sama.
- Przecież to nic takiego –
przyznała Jung, uśmiechając się promiennie. – Nie będziemy się gnieść, jak
sardynki w puszce.
- Zawsze może przyjść do mnie –
zauważył żartobliwie Jackson, za co oberwał szyszką w głowę od Eunji. – No co?
Tylko proponuję.
- Ty lepiej już się zamknij i
pomóż mi z tym ustrojstwem – powiedziała oburzona szatynka, podając chłopakowi
namiot.
Jackson zaśmiał się pod nosem,
widząc minę Eunji. Lubił ją denerwować i obserwować, jak na jej policzkach
pojawiają się te urocze rumieńce. Prawda była taka, że Wang lubił wszystko, co
dotyczyło tej dziewczyny. Może oprócz faktu, że bywa strasznie niezdecydowana,
ale przecież Jackson nie byłby sobą, gdyby nie walczył o Eunji. Nie potrafił ot
tak oddać jej Markowi, dlatego zamierzał zrobić wszystko, byleby zdobyć serce
Jung.
- Cholera – syknął Jaebum,
chodząc w kółko z wyciągniętym wysoko telefonem. – Tutaj nie ma zasięgu! Ale
zadupie – burknął rozczarowany i wszedł na ścięty pień drzewa, by móc wyżej
unieść aparat.
- Oj, nie będziesz mógł pisać ze
swoją internetową lubą – zakpił Jinyoung, który bez jakiejkolwiek pomocy
Jaebuma rozłożył ich wspólny namiot. – Ciekawe, czy jest równie ładna, co DancingQueen.
- Kto to DancingQueen? – zapytała zaciekawiona Sueji, spoglądając to na
rozbawionego Jinyounga, to na Jaebuma, który wyglądał, jakby miał zamiar kogoś
zabić.
- To…
- Nikt ważny – odezwał się szybko
Im, tym samym przerywając przyjacielowi. Wolał nie wtajemniczać Sueji w swoje
miłosne przygody, a już na pewno nie chciał, żeby dowiedziała się o tamtej
żenującej sytuacji, kiedy to dał się nabrać chłopakom i spotkał się z DancingQueen. Naprawdę chciał zapomnieć
o tym wydarzeniu, jednak Jinyoung ciągle mu to wypominał. Zresztą Jackson i
Youngjae nie byli lepsi. – Jest zasięg! – zawołał szczęśliwy Jaebum i wystukał
na ekranie telefonu wiadomość do PinkBlossom.
*
Mark nie mógł się na niczym
skupić. Wszystkie jego myśli kręciły się wyłącznie wokół Eunji i tego, co
działo się w ciągu ostatnich dni. Od pewnego czasu dziewczyna w ogóle się do
niego nie odzywała. Nie odpisywała na wiadomości, nie odbierała jego telefonów.
Tylko raz wysłała mu krótkiego smsa, że potrzebuje trochę czasu na przemyślenie
tego wszystkiego i po tym ani razu się już nie odezwała. Mark nie wiedział, co
ma o tym myśleć. Z jednej strony doskonale rozumiał Eunji, bo w końcu ostatnio
wydarzyło się tak dużo, że można było się w tym pogubić. Z drugiej jednak
strony chciał, żeby dziewczyna podjęła jakąś decyzję, a nie tak miotała się
między nim a Jacksonem, bo przecież Mark nie był idiotą i doskonale wiedział,
co Eunji musi sobie przemyśleć.
- Możemy porozmawiać? – zapytał
Raymond, wchodząc do salonu, w którym od jakiegoś czasu przesiadywał jego syn.
- Jasne. Coś się stało? – Mark
usiadł wygodniej na kanapie i odłożył na bok telefon. Mimo to co chwilę zerkał
na ekran, po cichu licząc na to, że może jednak Eunji przemyślała już sobie
wszystko i w końcu się do niego odezwie. – Co jest?
- Postanowiłem sprzedać firmę
wujka – powiedział mężczyzna, przyglądając się bacznie chłopakowi. Widząc jego
zaskoczoną minę, lekko się uśmiechnął i westchnął ciężko. – To nie ma sensu. Po
tej aferze z Bangiem nie mam co liczyć na udany interes w Seulu. Nikt nie
wejdzie ze mną w spółkę, a kolejnego kredytu nie zamierzam brać. Sprzedam
firmę, spłacę długi i wrócę do Los Angeles.
- Chcesz wrócić do USA? – zapytał
zaskoczony Mark, zupełnie nie spodziewając się takiego obrotu sprawy.
- Nie mam innego wyjścia –
przyznał Raymond. – W Los Angeles spróbuję odnowić stare kontakty, może otworzę
nowy biznes. Na razie nie wiem. Wiem jedynie, że tutaj nic dobrego mnie nie
spotka.
Mark przez chwilę milczał,
próbując zebrać myśli w spójną całość. Nie chciał wyjeżdżać. Nie teraz, gdy
nareszcie jego życie osobiste obrało odpowiedni kierunek. Nie wyobrażał sobie
powrotu do Los Angeles, co wiązało się nie tylko z kolejną przeprowadzką, ale
także z rozstaniem z Eunji, a na to nie był gotowy.
- Tato, ale ja nie chcę
wyjeżdżać.
- Domyślam się i wcale nie będę
cię zmuszał do wyjazdu. Jeśli chcesz zostać w Seulu, to zostań – powiedział
mężczyzna i poklepał syna po ramieniu. – Wiem, że teraz najbardziej liczy się
dla ciebie Eunji – dodał i uśmiechnąwszy się promiennie, puścił chłopakowi
oczko. – Dbaj o nią, bo to naprawdę fajna dziewczyna i ładnie razem wyglądacie.
- Możesz jej to powiedzieć? –
zaśmiał się cicho Mark, chociaż w głębi duszy miał ochotę rozpłakać się przez
ogarniającą jego ciało bezsilność. – Ona chyba tego nie dostrzega.
- Czasami tak już jest. – Raymond
wzruszył ramionami i cicho westchnął. – Musisz jej pokazać, że jesteście sobie
pisani. Inaczej na horyzoncie pojawi się ktoś inny i sprzątnie ci ją sprzed
nosa, a przecież tego nie chcesz, prawda?
Mark kiwnął głową na zgodę i
zerknął na leżący obok niego telefon. Raymond najwidoczniej wyczuł, że syn nie
chce już rozmawiać na ten temat, bo jedynie uśmiechnął się pod nosem i wyszedł
z salonu, zostawiając chłopaka sam na sam z jego myślami.
*
Dla Yugyeoma odnalezienie ojca
stało się priorytetem. Nic innego się dla niego nie liczyło. Znajomi ze szkoły
co chwilę zapraszali go na jakieś wyjazdy czy imprezy, bo przecież trwały
wakacje i należało się nieco odstresować, jednak on za każdym razem odrzucał
propozycję, uważając, że każda minuta zwłoki oddali go od celu. Musiał odnaleźć
ojca, choćby po to, żeby z nim porozmawiać i dowiedzieć się, dlaczego ten nie
chciał mieć z nim nic do czynienia. Najpierw zawrócił w głowie mamie Yugyeoma,
a potem jakby nigdy nic odszedł do innej kobiety.
Chłopak musiał poznać całą prawdę
i w tej sprawie mógł liczyć jedynie na swojego wujka, który przez ostatnie lata
zastępował mu tatę. To właśnie z nim Yugyeom uczył się jeździć na rowerze, to z
nim chodził na wycieczki w góry i to do niego szedł, gdy miał jakiekolwiek
problemy i potrzebował męskiej rady. Całą sprawę ułatwiał głównie fakt, że
Minjun był policjantem i był w stanie odnaleźć ojca Yugyeoma bez większego
wysiłku. Niestety chłopak obawiał się, że pod wpływem mamy wujek nie będzie
chciał tego zrobić, bojąc się konsekwencji, jakie może przynieść spotkanie z
ojcem.
- Mowy nie ma – powiedział
Minjun, co wcale nie zdziwiło Yugyeoma. Spodziewał się takiej reakcji, bo
przecież mama nie byłaby sobą, gdyby zawczasu nie poinformowała całej rodziny o
planach nastoletniego syna. – Po co chcesz go szukać?
- Mam prawo poznać biologicznego
ojca – stwierdził chłopak, wpatrując się przenikliwym wzrokiem w wujka. –
Proszę. Wystarczy, że podasz mi jego imię i nazwisko. Resztą sam się zajmę.
- Niby jak? – zaśmiał się
mężczyzna, kręcąc głową z dezaprobatą. – Wynajmiesz prywatnego detektywa?
- Nie, sam go odnajdę – rzekł
pewnym siebie głosem Yugyeom i wzruszył beztrosko ramionami. – Proszę. Chcę go
poznać. Chcę z nim porozmawiać i dowiedzieć się, dlaczego zostawił mnie i mamę.
- W porządku, ale pod żadnym
pozorem nie mów mamie, że ci pomogłem. Obawiam się, że urwałaby mi głowę.
*
Krystal ciężko było uwierzyć w
to, co usłyszała od Jessici. Z początku uważała to za mało śmieszny żart,
jednak po rozmowie z ojcem dotarło do niej, że to dzieje się naprawdę. Była
jego biologiczną córką, co oznaczało, że dopuścił się zdrady i przez tak wiele
lat ukrywał przed wszystkimi prawdę. Zapewne, gdyby nie jej wypadek, wciąż
milczałby w tej sprawie i zabrałby tę tajemnicę do grobu.
- Cześć – rzuciła słabym głosem
Jessica, niepewnie zaglądając do sali, w której leżała jej siostra. – Jak się
czujesz?
- Fizycznie dobrze –
odpowiedziała Krystal, siląc się choćby na niewielki uśmiech. Spojrzała nieco
załzawionymi oczami na stojącą w progu pomieszczenia dziewczynę i kiwnęła głową
na krzesełko, które stało przy łóżku. – Siadaj. Przecież nie będziesz stała w
drzwiach.
- Nie wiedziałam, czy masz ochotę
na moje towarzystwo. – Jessica zamknęła za sobą drzwi i usiadła na krześle,
uciekając wzrokiem gdzie popadnie, byleby tylko nie patrzeć na posiniaczoną po
wypadku blondynkę.
- Niby dlaczego? – spytała
zdziwiona Krystal, dokładnie przyglądając się ciemnowłosej. – Przecież jesteś
moją siostrą – dodała i uśmiechnęła się promiennie, mimo bolącego policzka. –
Słuchaj, to nie jest nasza wina, że przez tyle lat nas okłamywano. Zawsze byłaś
moją siostrą i za nic w świecie nie chcę tego zmieniać.
- Teraz tym bardziej nią jestem –
zauważyła Jessica i odwzajemniła uśmiech, nareszcie odważając się spojrzeć
siostrze w oczy.
- A jak mama się czuje?
- Źle to znosi – przyznała
młodsza Nam i głośno westchnęła. – Czuje się oszukana przez ojca i wcale jej
się nie dziwię. Wczoraj powiedziała, że wyprowadza się do babci.
- Przykro mi – rzuciła cicho
Krystal i odwróciła głowę w stronę okna. Czując na dłoni delikatny uścisk, po
chwili ponownie spojrzała na młodszą siostrę i posłała jej lekki uśmiech. –
Wyprowadzasz się razem z nią czy zostajesz z ojcem w domu?
- Na razie zostanę w domu, żeby
mama mogła na spokojnie sobie to wszystko przemyśleć. Potem pewnie przeniosę
się do babci. A ty? Podjęłaś już jakąś decyzję?
- Długo o tym myślałam, Jess –
zaczęła niepewnie blondynka, obawiając się reakcji siostry. – Tutaj mnie nic
nie czeka. Zobacz, że odkąd przeprowadziłyśmy się do Seulu, wszystko się
chrzani. Częściej się kłóciłyśmy, między rodzicami też się nie układało, teraz
ten wypadek i…
- Wracasz do Los Angeles? –
przerwała jej Jessica, która bez problemu domyśliła się, do czego zmierza
Krystal. – Nie będę cię zatrzymywać. Zresztą czeka mnie jeszcze rok liceum,
więc nie mogę jechać z tobą.
- Liczę jednak na to, że po
skończeniu szkoły wrócisz do Los Angeles, bo będę tam na ciebie czekać –
powiedziała blondynka, uśmiechając się pocieszająco do siostry. Jessica, ledwo
powstrzymując napływające do oczu łzy, podniosła się z krzesła i przytuliła
mocno Krystal. – Dziękuję, że przez te wszystkie lata byłaś ze mną.
- Przecież od tego są siostry,
prawda?
*
Wieczorem JJJ – tak Eunji i
Youngjae określali świętą trójcę Jackson-Jinyoung-Jaebum
– postanowili rozpalić ognisko, żeby w ten sposób uczcić pierwszy dzień ich
wspólnego wyjazdu pod namioty. Dziewczyny miały zająć się przygotowaniem
jedzenia, bo, jak stwierdził Jackson, najlepiej się do tego nadawały, co
wzbudziło ogólne niezadowolenie. Wang oczywiście dostał po uszach za swoje
bezsensowne teorie, a Eunji z wielką przyjemnością wymierzyła mu karę,
uderzając go szyszką prosto w czoło. Chłopak przez dobrą godzinę chodził z
czerwonym śladem, jednak przyjął karę z godnością i nie próbował się
zrewanżować, choć wynikało to zapewne z faktu, że po prostu bał się Eunji.
Dziewczyna była zdolna do wszystkiego, więc wolał z nią nie zadzierać.
- Jaebum! – zawyła Jung,
wychodząc na czworaka ze swojego namiotu. – Jaebum! Zapomniałam w samochodzie
latarki!
- Po co ci latarka? – zapytał
zaskoczony Im, przyglądając się bacznie przyjaciółce, która miała minę, jakby
właśnie zorientowała się, że pies nasikał jej do ulubionych butów.
- A jak będę musiała iść w nocy
za potrzebą, to czym będę świecić?
- Oczami – rzucił Youngjae, za co
został spiorunowany morderczym spojrzeniem przez Jung.
- Telefonem? – odpowiedział
Jaebum, dla którego było oczywiste takie rozwiązanie. Eunji zdawała się nie
podzielać jego pomysłu, bo wciąż wyglądała, jakby całe jej życie nagle
przestało mieć sens. – To idź do samochodu – dodał, wzruszając obojętnie
ramionami.
- Ja?! – Jung otworzyła szeroko
oczy ze zdziwienia. – W życiu nie będę chodzić w nocy po lesie! Jeszcze mnie
ktoś napadnie i co będzie?
- Jasne – parsknął Jackson. – Z
pewnością ktoś miałby na tyle odwagi, żeby na ciebie napadać.
- Tak? Dobrze, to pójdę sama po
latarkę – postanowiła Eunji, którą mocno dotknęły słowa Wanga. Dziewczyna poderwała
się z ziemi, gotowa do pójścia w ciemny las, jednak w tym momencie Jaebum
również wstał z konaru drzewa, który służył mu za krzesło.
- Dobra, ja pójdę – powiedział i
pokręcił głową z dezaprobatą. – Powiedz mi tylko, gdzie dokładnie ją
zostawiłaś, żebym nie musiał szukać przez całą noc.
- Nie wiem. Byłam pewna, że mam
ją w torebce, więc musiała mi wypaść w aucie. Może pod siedzeniem będzie.
Im kiwnął głową i wziąwszy swój
telefon, ruszył w kierunku ścieżki, którą szli kilka godzin wcześniej. Naprawdę
nie uśmiechało mu się chodzić po lesie w środku nocy, jednak nie mógł pozwolić,
żeby to Eunji błąkała się w ciemnościach. Dobrze znał tę dziewczynę i wiedział
do czego jest zdolna. Pewnie po kilku minutach zabłądziłaby w lesie, a potem
reszta musiałaby jej szukać. Nawet jeśli Jung na pierwszy rzut oka wydawała się
być bardzo odważna, to w głębi duszy bała się wielu rzeczy. Fakt, nie sposób
było ją wystraszyć, gdyż po obejrzeniu tylu horrorów była dość odporna na tego
typu zabawy, ale było kilka rzeczy, których się obawiała. Rzadko o tym mówiła,
jakby bojąc się, że ludzie zaczną wykorzystywać to przeciwko niej i pewnie
właśnie tak by się stało.
Jaebum odetchnął z wyraźną ulgą,
gdy zobaczył z oddali stojący przed szlabanem samochód. O dziwo po zmroku droga
zdawała się być o wiele krótsza, ale może wynikało to głównie z tego, że
chłopak niemalże biegł do auta, byleby jak najszybciej znaleźć latarkę i wrócić
do przyjaciół. Im otworzył pospiesznie drzwi vana i wszedł do środka, świecąc
dookoła lampą błyskową swojego telefonu. Jak na złość nigdzie nie było tej
przeklętej latarki, jednak przecież nie mógł wrócić do obozowiska z pustymi
rękami. Skoro Eunji twierdziła, że zostawiła ją w aucie, to tak musiało być.
Po kilku minutach poszukiwań,
Jaebum usiadł na jednym z foteli i głośno westchnął, nie mając pomysłu, gdzie
mógłby jeszcze rozejrzeć się za latarką. Siedział przez chwilę w zupełnej
ciszy, zastanawiając się, czy przypadkiem nie padł ofiarą głupiego żartu Eunji.
Może to był tylko test? Po zeszłorocznej akcji podczas wyjazdu pod namioty,
przyjaciele ciągle się naśmiewali, że wystraszył się małego szopa pracza, który
szukał w ich obozowisku czegoś do jedzenia. Być może Eunji tylko chciała
sprawdzić, czy Jaebum zdobędzie się na odwagę i pójdzie w środku nocy do samochodu
po latarkę, której zapewne w ogóle nie było?
Nagle rozmyślania chłopaka
przerwał szelest liści. Jaebum poderwał się z fotela i wstrzymał na chwilę
oddech, rozglądając się dookoła siebie. Na moment znów zapanowała idealna
cisza, która niespodziewanie została przerwana głośnym hukiem, jakby ktoś rąbał
drzewo siekierą.
Siekiera!
W głowie chłopaka momentalnie
zaczęły pojawiać się coraz to mroczniejsze scenariusze, w których zostaje
zamordowany przez psychopatę z ogromną siekierą. Przecież to było bardzo
prawdopodobne, że w koreańskim lesie ukrywa się jakiś zbir i tylko czyha na
bezbronną ofiarą, by móc ją zabić i pochować jej zwłoki w miejscu niedostępnym
dla innych ludzi. Tak, to było bardzo prawdopodobne.
Jaebum, nie mając zamiaru paść
ofiarą psychopaty, wystrzelił z samochodu niczym pocisk z pistoletu i świecąc
lampą błyskową telefonu, zaczął biec ścieżką ile sił w nogach. Nie oglądał się
za siebie, doskonale wiedząc, że to jeden z podstawowych błędów, jakie
popełniają bohaterowie filmów. Wystarczy, że na sekundę obejrzą się przez
ramię, a chwilę później potykają się o wystający konar drzewa i lądują na
ziemi.
- Ratunku! – wrzasnął, ledwo
znajdując siły na wydobycie z siebie choćby małego dźwięku. – Ratunku! Chcą
mnie zabić! – krzyczał zrozpaczony.
Po kilku minutach dobiegł do
obozowiska, gdzie jego przyjaciele jakby nigdy nic siedzieli przy ognisku i
piekli pianki nabite na patyki. Zobaczywszy spanikowanego Jaebuma, na chwilę
zaprzestali rozmów i uważnie przyjrzeli się chłopakowi.
- W lesie jest psychopata z
siekierą! – powiedział Im, a wszyscy parsknęli śmiechem. Youngjae nawet spadł z
kłody, gdyż przez wybuch śmiechem nie mógł utrzymać równowagi. – Mówię prawdę!
- Oczywiście – zaśmiała się
Yejin, ścierając z kącików oczu pojedyncze łezki śmiechu. – To nie był
psychopata, ale Eunji i Jackson. Poszli za tobą do samochodu, żeby zrobić ci
dowcip.
- Dowcip?! – wrzasnął oburzony
Jaebum, wymachując rękoma na wszystkie strony. – Ja im dam dowcip!
- Daj spokój, JB – wtrącił się
Jinyoung, podchodząc do przyjaciela. Objąwszy go ramieniem, podał mu butelkę z
piwem i uśmiechnął się szeroko. – Przecież nic się takiego nie stało.
- O mało co nie narobiłem w gacie
– przyznał wciąż mocno roztrzęsiony Jaebum. Już sam nie wiedział, czy był
bardziej zdenerwowany faktem, że o mało co nie padł ofiarą psychopaty z
siekierą, czy może tym, że wcale żadnego psychopaty nie było i przez Jacksona i
Eunji wyszedł znów na kompletnego tchórza. – Zatłukę ich! A gdzie oni w ogóle
są?
- Czy to ważne? – Youngjae
wzruszył beztrosko ramionami i uśmiechnął się pod nosem. – Ważne, że my mamy
spokój, a oni są razem w ciemnym lesie.
*
Eunji drgnęła nerwowo, gdy gałąź
otarła się o jej odsłonięte przez krótki rękawek ramię. Żałowała, że dała się
namówić Jacksonowi na to całe wkręcanie Jaebuma. Fakt, z początku podobał jej
się ten pomysł, bo mimo wszystko robienie żartów z przyjaciół było jednym z
ulubionych zajęć dziewczyny, jednak wolałaby robić to za dnia, a nie w środku
nocy, gdy ledwo mogła dotrzeć czubek własnego nosa. Na szczęście miała przy
sobie Jacksona, chociaż on także zdawał się być niezadowolony z całego obrotu
sprawy.
- Nie chcę cię martwić, ale chyba
się zgubiliśmy – powiedział chłopak, rozglądając się nerwowo dookoła.
- Nie trudno się domyślić –
wymruczała pod nosem Eunji i jęknęła cicho, gdy znów zahaczyła ręką o ostrą
gałąź.
Wang złapał szatynkę za
przedramię i poświeciwszy telefonem na jej ramię, zobaczył strużkę krwi
wypływającą z rany. Nie zastanawiając się długo, zdjął z siebie bluzę i
narzucił ją dziewczynie na barki. Eunji uśmiechnęła się lekko, wpatrując się
przenikliwie w twarz chłopaka. Między nimi zapanowała przyjemna cisza. Przez
długą chwilę patrzyli sobie w oczy, jakby próbując z nich wyczytać odpowiedzi
na nurtujące pytania.
- Słuchaj… - zaczął w końcu Jackson,
zbierając w sobie resztki odwagi na wyznanie Eunji swoich uczuć.
- Przepraszam – szepnęła ledwo
dosłyszalnie dziewczyna i opuściła wzrok na wiszący na szyi chłopaka łańcuszek.
– Przepraszam za to wszystko, co ostatnio się działo. Skrzywdziłam ciebie i
Minah, ale ja naprawdę nie chciałam.
- Przecież wiem. – Jackson
uśmiechnął się lekko i objąwszy Eunji ramionami, mocno ją do siebie przytulił.
– Wiem, że nie chciałaś. Czasami tak się dzieje, że robimy rzeczy, których
później żałujemy.
- Jackson, wybaczysz mi kiedyś? –
spytała nieśmiało Jung, odsuwając się na niewielką odległość od bruneta.
Niepewnie spojrzała na jego twarz, na której malował się delikatny uśmiech. –
Nie chcę tracić tego, co między nami jest.
Wang bez słowa pocałował Eunji w
czoło i znów ją przytulił. Odpowiadanie na zadane przez nią pytanie wydawało mu
się być zbędne. Przecież już dawno jej wybaczył, tylko był zbyt dumny, by ot
tak to pokazać. Jung była dziewczyną, za którą skoczyłby w ogień i zrobiłby
dosłownie wszystko, byleby tylko odnalazła szczęście. Problem polegał na tym,
że Jackson nie był gotów, by oddać Eunji innemu chłopakowi, dlatego zamierzał
walczyć o nią za wszelką cenę.
- Chodź, chyba wiem, gdzie
jesteśmy – powiedział po chwili, dostrzegając z oddali migające w ciemnościach
iskry ogniska.
Jackson złapał Eunji za rękę i
świecąc telefonem pod nogi, powoli ruszył przed siebie. Był pewien, że
dziewczyna zaraz oswobodzi dłoń z jego uścisku, co robiła praktycznie za każdym
razem, gdy próbował się do niej w ten sposób zbliżyć, jednak Eunji, ku
zaskoczeniu Jacksona, wzmocniła uścisk i przybliżyła się do chłopaka, niemalże
wtulając się w jego ramię.
- A gdzie wszyscy? – zapytała
zaskoczona, kiedy dotarli do obozowiska i nie dostrzegli swoich przyjaciół.
- Pewnie już śpią – stwierdził
Jackson, wzruszając obojętnie ramionami. – My też powinnyśmy się położyć –
dodał niechętnie i zajrzał do namiotu, który miał dzielić razem z Youngjae.
Okazało się jednak, że Choi poczuł się za bardzo, jak w domu i położył się w
poprzek przez co dla Jacksona brakło już miejsca. – Chyba będę dzisiaj liczył
gwiazdy.
- Wiesz, że ten kretyn zrobił to
specjalnie? – odezwała się rozbawiona Eunji, powstrzymując się z całych sił
przed kopnięciem śpiącego Youngjae. – Chodź do mnie. Chyba się nie pozabijamy
przez tych kilka godzin – dodała, robiąc poważną minę.
- Chyba nie – zaśmiał się Jackson
i wzruszył beztrosko ramionami.
Namiot Hyerim nie był duży, bo w
końcu dziewczyna miała spać sama, więc musiało minąć kilka minut zanim znaleźli
odpowiednią pozycję, która była na tyle bezpieczna, że nie było zagrożenia
pozabijania się nawzajem i na tyle wygodna, by mogli się wyspać.
Jung odwróciła się plecami do
Jacksona, który z kolei leżał na wznak, przez co ściągnęła z niego niewielkich
rozmiarów koc w kolorowe misie. Słysząc narzekania chłopaka, westchnęła ciężko
i spojrzała na niego przez ramię, mrużąc przy tym oczy.
- Zawsze możesz iść spać na pole
– powiedziała z przekąsem, uśmiechając się przy tym ironicznie.
- Mam lepszy pomysł – stwierdził
Jackson i obrócił się przodem do Eunji, po czym przytulił się mocno do jej
pleców i objął ją szczelnie ramieniem, jakby bojąc się, że gdzieś mu ucieknie.
– Widzisz? Od razu lepiej.
- Wariat – rzuciła pod nosem
Eunji, udając wielce obrażoną.
Czując bliskość Jacksona, miała
wrażenie, że zaraz rozpłynie się pod wpływem ciepła jego ciała. Pierwszy raz od
bardzo dawna było jej tak dobrze i jedyne, czego pragnęła w tamtym momencie, to
żeby ta chwila trwała wiecznie.
Youngjae kocham cię, dzięki tobie nasze gołąbeczki zaczynają się zbliżać. ^^ Cieszy mnie bardzo ten rozdział, wszystko idzie ku dobremu. Och, ale czy to oznacza, że zbliżamy się do końca tego opowiadania? ;(
OdpowiedzUsuńMoże tak właśnie by było najlepiej - Eunji niech wybierze Jacksona, a Mark mógłby wrócić do LA. Ciekawe czy ona się jeszcze do niego odezwie, a jeśli nie to czy on będzie jeszcze o nią walczył.
Liczę, że na tym biwakowaniu wydarzy się im więcej takich akcji, w końcu po nich można się wszystkiego spodziewać. Jaebum, ty strachliwa sieroto, mógłby on też coś zaplanować dla nich, w końcu w nocy w takim miejscu nie byłoby aż tak ciężko coś wymyślić :D
Boję się tego spotkania Yugyeoma z jego ojcem. Czy będzie to ktoś kogo już znamy? A może wcale nie będzie tak źle i Yugyeom pogada z nim normalnie? Chociaż wątpię by rozmowa wyglądała normalnie przy takim spotkaniu.
Cieszę się, że Krystal się wynosi do LA, w końcu nic tu po niej. Może jak wróci to zacznie zachowywać się jak normalny człowiek i nie będzie skłócać innych ludzi.
No to czekam na 13, oby nie pechowy :D
Heheheh może Jackson i Eunji w końcu się ogarną ;3
OdpowiedzUsuńco do Marka to wcale nie jest mi go żal... jest wkurzający.. mam nadzieję, że już nic więcej nie spieprzy się przez niego między Eunji i Jacksonem, chociaż to chyba złudna nadzieja xD
Zastanawiam się jak w to wszystko wpleciesz Yugyeoma.. i jeszcze się zastanawiałam czy w tym ff pojawi się BamBam, bo z tego co pamiętam jeszcze go nie było, a jest jedynym członkiem GOT7, który nie został wprowadzony.. może to on jest tajemniczą PinkBlossom Jaebuma hheheehheeh
Czekam na kolejny rozdział!
Fighting!
http://cnbluestory.blogspot.com/
Tak strasznie się boję, bo teraz jest idealnie - Eunji i Jackson w końcu się dogadują i sumie to im najbardziej kibicuję. Jednocześnie boję się, że Mark coś namiesza. Przestałam go lubić po tej akcji z pocałunkiem, naprawdę XD
OdpowiedzUsuńPo tym całym wypadku żal mi jest tylko mamy Jessici. Żeby wszystko się ułożyło i niech Krystal już wyjeżdża, bo jeszcze zdąży coś namieszać ;_;
Yugyeom i jego ojciec... Czy tylko ja pomyślałam, że jest doszywanym bratem któregoś z bohaterów? XD
Czekam na kolejny *.* weny :3
http://winner-opowiadanie.blogspot.com/
Po przeczytaniu tego rozdziału nabrałam okropnej ochoty na taki prawdziwy biwak z namiotami, ogniskiem i wszystkim innym. Takie wypady są po prostu niezapomniane. Niestety, liceum się skończyło, grupka znajomych się rozleciała praktycznie na cały kraj i trudno się zebrać... Ale cóż. Tak czy siak cieszę się, że nasi bohaterowie postanowili odpocząć od szkoły i od wszystkiego. Ten wyjazd zrobi dobrze (ale dwuznaczność) zwłaszcza Jacksonowi, który potrzebuje prawdziwej regeneracji sił, nie tylko tych fizycznych. Poza tym miałam nadzieję, że biwak będzie świetną okazją do naprawienia relacji z Eunji - jak widać się nie pomyliłam. Szkoda tylko, że po tym, jak nastraszyli Jaebuma (ja na jego miejscu BANKOWO miałabym pełne gacie), nie doszło między nimi do czegoś więcej. Ale nie mogę narzekać. Pogodzili się, wyjaśnili sobie wszystko, a później, zapewne dzięki życzliwości kolegów, zasnęli razem. Uwielbiam ich. Jak dobrze, że Eunji jest świadoma swoich uczuć do chłopaka, jestem pewna, że teraz zaczną wychodzić na prostą. God, uwielbiam czytać o takich grupkach przyjaciół, aż się cieplej na sercu robi.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa wątku z Yugyeomem. Za to zaskoczyła mnie Krystal, która w tym rozdziale zachowywała się jak żywy człowiek, a nie pusta, złośliwa laleczka. Jeśli zaś chodzi o Marka - jak na moje, to może spadać do Los Angeles, albo i nawet do Honolulu, byle jak najdalej od Eunji. Oby Jung przejrzała na oczy i kopnęła go w tyłek zawczasu. Spadaj, buraku, szukaj sobie innej laski.
Czekam na ciąg dalszy :)