czwartek, 23 lipca 2015

Love Affairs

ROZDZIAŁ DWUNASTY


Nikt z wycieczkowiczów nie miał zielonego pojęcia, gdzie dokładnie znajduje się pole namiotowe, które wybrał Jaebum. Chłopak był wyjątkowo tajemniczy i stwierdził, że o wszystkim dowiedzą się na miejscu. Po kilku nieudanych próbach wyciągnięcia od niego jakichkolwiek informacji dotyczących wyjazdu, przyjaciele Jaebuma w końcu odpuścili. Pozwolili mu nawet prowadzić pożyczony od jego rodziców kilkuosobowy van, który był na tyle przestronny, że każdy znalazł swoje własne miejsce i obyło się bez zbędnych kłótni. W sumie chyba nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby wszczynać awanturę z byle powodu. Wszyscy byli w doskonałych humorach i nawet nie myśleli o wynikach z egzaminów, na które niestety musieli jeszcze trochę poczekać.
Jacksonowi na szczęście udało się przekonać surowego ojca, że kilka dni bez treningu nie zaważy na jego kondycji i nie przegra przez to zawodów. Pan Wang najwidoczniej poszedł po rozum do głowy, bo ostatecznie zgodził się, żeby chłopak spędził z przyjaciółmi nie tylko weekend, ale i cały tydzień. W sumie nie mieli w planach biwakować aż tak długo, jednak głupio byłoby nie skorzystać z takiej okazji. Zresztą woleli nie wybiegać zbyt daleko w przyszłość, bo wiadomo, że różnie to z nimi może być. Wystarczy jakaś kłótnia, żeby odechciało im się dalszego spania pod namiotami.
- I jesteśmy na miejscu – poinformował Jaebum, zatrzymując samochód przed szlabanem z przyczepioną do niego tabliczką z czerwonym napisem „zakaz wjazdu”. – Resztę drogi musimy iść na nogach.
- Wiesz, że w taki sposób zaczyna się większość horrorów? – odezwała się Eunji, zachowując przy tym kamienną twarz. Zerknęła na siedzącego niedaleko niej Jinyounga, który z ledwością powstrzymywał wpełzający na jego usta uśmiech. – Grupa przyjaciół postanawia spędzić weekend pod namiotami. Niestety w połowie drogi psuje im się samochód i postanawiają poszukać pomocy. Okazuje się jednak, że w pobliskim lesie grasuje psychopata, wielka stopa, kosmici, niezidentyfikowany potwór… Niepotrzebne skreślić – powiedziała i parsknęła śmiechem, gdy zobaczyła minę Jaebuma.
- Naprawdę bardzo zabawne, Eunji – prychnął Im, wykręcając przy tym oczami. – Po pierwsze: nasze auto nie jest zepsute…
- Na razie – wtrącił się Jackson. – Pamiętasz Dom woskowych ciał? Też mieli sprawne samochody, a w nocy psychol przeciął pasek klinowy i część z nich musiała zostać, żeby reszta mogła pojechać na mecz.
- Po drugie! – wycedził przez zaciśnięte zęby Jaebum, wychodząc z samochodu. – W pobliżu nie grasuje żaden psychopata czy wielka stopa. Wielka stopa w Korei? Serio?
- Istnieją na tym świecie rzeczy, które się filozofom nie śniły – powiedziała Eunji, wzruszając ramionami. – A niby czemu u nas nie mogłoby być wielkiej stopy? Korea jakaś gorsza od USA? Też mi coś!
- Przestańcie! – warknął w końcu Jaebum, tracąc cierpliwość do przyjaciół. – Wiem, że chcecie mnie nastraszyć, ale tym razem wam się to nie uda.
- To się jeszcze okaże – wymruczała pod nosem Eunji, uśmiechając się chytrze do stojącego obok niej Jacksona, który momentalnie podchwycił słowa dziewczyny i również się uśmiechnął.
- Daj, pomogę ci – zaproponował Jinyoung, odbierając od stojącej przy samochodzie Yejin jej torbę z rzeczami. Dziewczyna w pierwszej chwili stawiała opór, jednak z kimś tak upartym, jak Park nie miała najmniejszych szans i w końcu się poddała. – Przecież nie będziesz dźwigać takich ciężarów.
- Przestań, to nie jest znów takie ciężkie – zaśmiała się dziewczyna, której było naprawdę bardzo miło, że Jinyoung zaoferował swoją pomoc. Oczywiście sama także dałaby radę, bo specjalnie nie zabierała ze sobą zbyt wielu rzeczy, żeby móc nieść torbę, jednak czy miała powód do narzekań, że to właśnie Park postanowił ją ponieść? – Dziękuję za pomoc – dodała i uśmiechnęła się promiennie do Jinyounga, któremu na ten gest zrobiło się cieplej na sercu.
Jaebum stwierdził, że nie może być gorszy od przyjaciela i zaraz zaoferował pomoc Sueji, która z wielkim trudem wytargała torbę z bagażnika. Z ledwością powstrzymał głośne stęknięcie, gdy uniósł bagaż dziewczyny. Zachowując kamienny wyraz twarzy, przerzucił torbę przez ramię i ruszył przodem, chcąc poprowadzić resztę gromady w wybrane przez niego miejsce.
- A mi to już nikt nie pomoże – wymruczała oburzona Eunji, której ani Jackson, ani Youngjae nie zaoferowali pomocy w niesieniu ciężkiego plecaka. Większość miejsca i tak zajmowało jedzenie, bo przecież bez zapasów czekolady i batonów ani rusz. – Zapamiętam to sobie.
- Oj, nie marudź – skarcił ją Wang, wywracając teatralnie oczami. – Dziewczyna powinna dźwigać ciężary.
- Idź, bo cię kopnę – powiedziała Jung, posyłając Jacksonowi mordercze spojrzenie.
Ten tylko się zaśmiał i kręcąc głową z rozbawieniem, ruszył za Jaebumem, by przypadkiem nie zgubić się w lesie. Wolałby nie spotkać się oko w oko z jakąś dziką bestią albo co gorsza: rozwścieczoną Eunji.
- To jak to z wami jest? – zapytał Youngjae, zrównując z Jung kroki. Widząc zdziwioną minę dziewczyny, skinął głową w stronę oddalającego się od nich Jacksona. – Między wami wszystko gra?
- Gra i buczy – rzuciła od niechcenia, wzruszając bezradnie ramionami. – Sama nie wiem, jak to z nami jest, Jae. Niby rozmawiamy, żartujemy, ale i tak czuć to dziwne napięcie. Wiesz… Między nami chyba nigdy nie będzie, jak dawniej.
- Teraz tak ci się wydaje, a przecież nie wiesz, co będzie za tydzień czy miesiąc – stwierdził chłopak i posłał przyjaciółce nikły uśmiech. – Nie poddawaj się, chyba że spisałaś waszą przyjaźń na straty.
- Oczywiście, że nie – powiedziała od razu Eunji, poprawiając plecak, który strasznie ciążył jej na plecach. Żałowała, że zabrała tyle rzeczy. Przecież dałaby radę bez tych kilku batonów i tabliczki czekolady. Chociaż prędzej zostawiłaby dodatkową parę spodni, niż zrezygnowałaby z ukochanych słodyczy. Aż dziw, że nie musiała kupować większych ubrań. – Nie chcę stracić Jacksona, ale… Ta sytuacja jest chora.
- Lubisz go, prawda?
Pytanie Choi nieco zbiło Eunji z pantałyku. Dziewczyna przez dłuższą chwilę milczała, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć. Oczywiście, że lubiła Jacksona. Lubiła bardziej niż powinna. Od jakiegoś czasu nie był dla niej tylko przyjacielem, ale kimś o wiele ważniejszym. Gdyby mogła cofnąć czas, to chętnie by to zrobiła i nie popełniłaby aż tylu błędów, które popsuły jej relacje z Jacksonem. Przede wszystkim nie zakochałaby się w chłopaku swojej najlepszej przyjaciółki i może jakimś dziwnym trafem stworzyłaby z Wangiem normalny związek, chociaż w ich przypadku pojęcie normalność trochę odbiega od normalności innych, ale to był właśnie urok tych dwojga nastolatków.
- Jeśli go lubisz, a wiem, że tak jest, to walcz o to, co was łączy – powiedział po chwili Choi i uśmiechnął się pokrzepiająco do Eunji. – Walcz niczym lwica broniąca swoich młodych, bo za kilka lat uświadomisz sobie, że to właśnie Jackson był tym jedynym, a wtedy będzie już za późno. Spójrzmy prawdzie w oczy: kochasz Jacksona, szalejesz za nim, a on za tobą, więc dlaczego, do cholery, nie możecie wreszcie tego sobie powiedzieć? Ciągle się tylko kłócicie, robicie sobie nawzajem sceny zazdrości, a wystarczy szczera rozmowa, żeby wszystko wyjaśnić – kontynuował Youngjae, który jako jedyny zdobył się na odwagę, by powiedzieć Eunji to, co każdemu leżało na sercu.
Wszyscy dookoła widzieli, że Jung i Wang od bardzo dawna mają się ku sobie. Problem polegał na tym, że byli niesamowicie upartymi osobami i żadne z nich nie chciało być pierwszą osobą, która wyzna swoje uczucia. Ta zabawa w kotka i myszkę może z początku była zabawna, ale z czasem stała się irytująca, więc Youngjae doszedł do wniosku, że czas najwyższy to wszystko zakończyć. Albo w jedną, albo w drugą stronę.
- A co z Markiem? – zapytała łamiącym się głosem Eunji, przystając na chwilę, żeby złapać oddech.
- Wiem, że go lubisz i bardzo ci się podoba, ale mam wrażenie, że to tylko chwilowa fascynacja. Z Jacksonem znacie się już kilka lat, wiecie o sobie dosłownie wszystko, ale mimo to i tak potraficie się jeszcze zaskakiwać. Marka znasz od niedawna, nie wiesz o nim wszystkiego i właśnie to ci się najbardziej w nim podoba.
- To, co ja mam robić? – Eunji jęknęła, czując wzrastającą frustrację. Do tego ten przeklęty plecak stawał się z sekundy na sekundę coraz cięższy, przez co dziewczyna miała wrażenie, że nie zrobi kolejnego kroku.
- Nie wiem, co masz zrobić. Nie dam ci gotowego rozwiązania, bo to ty namieszałaś i to ty musisz zdecydować – powiedział Choi, wzruszając ramionami. Widząc minę przyjaciółki, podszedł bliżej i położywszy dłonie na jej barkach, lekko się uśmiechnął. – Nie ma dobrego rozwiązania tej sytuacji. Każda decyzja spowoduje, że ktoś będzie miał złamane serce. Chodzi teraz o to, co podpowiada ci serce.
- Na razie milczy.
- Spokojnie. Odezwie się w odpowiednim momencie i wtedy będziesz wiedziała, co robić – powiedział chłopak i przytulił mocno Eunji, która nagle poczuła dziwną ulgę, jakby z jej pleców został zdjęty ogromny ciężar. – A teraz chodźmy, bo zaraz się zgubimy.
- Ja tutaj na chwilę zostanę. – Jung oswobodziła się z uścisku przyjaciela i zrzuciwszy plecak z ramion, przycupnęła na kawałku pnia. – Idź, zaraz do was dołączę.
- Jesteś pewna? – spytał dla pewności Choi, na co Eunji kiwnęła tylko głową na zgodę i uśmiechnęła się półgębkiem. – Dobrze, jakbyś nie mogła trafić, to dzwoń. Zasięg chyba tutaj jest.
Youngjae poklepał Eunji po ramieniu i odszedł w stronę reszty przyjaciół, którzy oddalili się od nich o kilkaset metrów, ale wciąż było ich dobrze widać. Dogoniwszy Jacksona, zwolnił kroku i głośno westchnął, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.
- A gdzie Eunji? – spytał zaskoczony Wang, rozglądając się za dziewczyną.
- Została w tyle. Chyba się zmęczyła – zaśmiał się Youngjae i wzruszył ramionami. – Kondycja wysiadła.
- Mogłeś na nią poczekać. A co jeśli się zgubi? – Jackson przystanął i obejrzał się za siebie, jednak nigdzie nie mógł dostrzec Eunji. – Wracam po nią. Weź mój plecak, dobrze? – poprosił, robiąc przy tym maślane oczka.
Youngjae niechętnie odebrał plecak od Jacksona i przerzucił go sobie przez ramię. Cóż, dla dobra przyjaciół mógł się poświęcić. Najważniejsze, żeby Wang i Eunji w końcu doszli do porozumienia i przestali kłócić się o byle głupoty.
Jackson szybkim krokiem ruszył w stronę powrotną, modląc się w duchu, żeby Jung nic nie było. Przecież w lesie mógł grasować jakiś psychopata albo groźne, dzikie zwierzęta! Wiele nie trzeba, żeby jakieś zaatakowało bezbronną dziewczynę. Wang zwolnił kroku, gdy zobaczył leżący na ziemi plecak Eunji. Niestety szatynki nigdzie nie było, co sprawiło, że w głowie Jacksona zaczęły powstawać najczarniejsze scenariusze.
- Eunji! – krzyknął, jednak odpowiedziała mu jedynie głucha cisza. – Eunji!
Chłopak rozejrzał się dookoła siebie, będąc bliskim płaczu. Chyba nigdy wcześniej tak bardzo się nie bał. Był wściekły na Youngjae, że zostawił Eunji samą w środku lasu. Jakim trzeba być idiotą, żeby coś takiego zrobić?
- Eunji!
- Przestań się wydzierać – powiedziała poirytowana dziewczyna, wychodząc zza krzaków. – Zwierzęta straszysz.
- Czemu nie odpowiedziałaś, gdy cię wołałem? – zapytał z wyrzutem Jackson, podchodząc do Eunji, by sprawdzić, czy nic jej się nie stało.
- Dziwnie tak krzyczeć, gdy kuca się z opuszczonymi spodniami za krzakami – przyznała rozbawiona i wytknęła chłopakowi język. – W ogóle co ty tutaj robisz?
- Chciałem się upewnić, że dotrzesz cała i zdrowa - odpowiedział i uśmiechnął się szarmancko do Eunji, której pod wpływem słów chłopaka i jego uśmiechu serce zabiło nieco mocniej i szybciej. – Idziemy? Naprawdę wolałbym się tutaj nie zgubić.
Jung kiwnęła głową na zgodę i już miała się schylić po swój plecak, gdy niespodziewanie Jackson go zabrał i nie zwracając uwagi na zdziwioną minę dziewczyny, ruszył przed siebie. Eunji zaraz dogoniła przyjaciela i otworzyła jedną z bocznych kieszeni plecaka, po czym wyjęła z niej dwa batoniki czekoladowe.
- Truskawka czy karmel? – zapytała, pokazując Jacksonowi słodycze.
- Po połowie? – zaproponował, na co dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i przełamała batoniki mniej więcej w połowie. – Przyznam, że JB wybrał fajne miejsce na biwak.
- Nawet mu się udało – zaśmiała się, oddając przyjacielowi połowę batonika z nadzieniem karmelowym. On z kolei podał jej resztę truskawkowego i tak zajadając ulubione smakołyki, szli obok siebie, jakby między nimi nigdy nie doszło do żadnych poważnych spięć. – Fajnie, że twój tata zgodził się, żebyś z nami przyjechał. Bez ciebie byłoby nudno.
- Czemu? Przecież miałabyś chłopaków, a przede wszystkim Sueji i Yejin.
- Proszę cię. – Eunji spojrzała z politowaniem na Jacksona, który zmarszczył pytająco czoło, nie bardzo rozumiejąc przyjaciółkę. – Sueji i Yejin przyjechały tylko i wyłącznie ze względu na Jaebuma i Jinyounga. Youngjae pewnie przez cały wyjazd będzie ćwiczył piosenki i choreografie, bo po powrocie ma jakieś podsumowanie miesiąca w wytwórni i musi być perfekcyjny.
- No tak – westchnął Jackson, przyznając dziewczynie rację. – Wychodzi na to, że jestem tutaj jedyną normalną osobą.
- Nie pochlebiaj sobie, Wang – prychnęła Eunji i wywróciła teatralnie oczami. – Tego nie powiedziałam.
- Ale tak myślisz i proszę, nie kłóć się ze mną, bo wiemy, że mam rację – powiedział chłopak z niezwykłą powagą. Widząc mordercze spojrzenie przyjaciółki, parsknął śmiechem i objął ją ramieniem. – Myślę, że całej naszej paczce dobrze zrobi ten wyjazd.
Eunji już nic nie powiedziała, chcąc w pełni nacieszyć się faktem, że pierwszy raz od bardzo dawna między nią a Jacksonem panował taki spokój. Dałaby wiele, żeby tak zostało na dłużej, jednak wiedziała doskonale, że z ich trudnymi charakterami utrzymanie tej harmonii graniczy z cudem.
Po kilku minutach ciągłego marszu Eunji i Jackson nareszcie dołączyli do reszty swoich przyjaciół. Jaebum i Jinyoung siłowali się z namiotem, w którym miały spać dziewczyny, a Youngjae chodził w tą i z powrotem, nucąc pod nosem jakąś piosenkę. Nie zwracał większej uwagi na to, co dzieje się dookoła niego, skupiając się jedynie na tym, żeby zapamiętać tekst utworu.
- Eunji, może jednak będziesz spała z nami w namiocie? – zapytała Sueji, podchodząc do przyjaciółki, która rozglądała się za idealnym miejscem na rozbicie namiotu. – Nie chcemy, żebyś była sama.
- Przecież to nic takiego – przyznała Jung, uśmiechając się promiennie. – Nie będziemy się gnieść, jak sardynki w puszce.
- Zawsze może przyjść do mnie – zauważył żartobliwie Jackson, za co oberwał szyszką w głowę od Eunji. – No co? Tylko proponuję.
- Ty lepiej już się zamknij i pomóż mi z tym ustrojstwem – powiedziała oburzona szatynka, podając chłopakowi namiot. 
Jackson zaśmiał się pod nosem, widząc minę Eunji. Lubił ją denerwować i obserwować, jak na jej policzkach pojawiają się te urocze rumieńce. Prawda była taka, że Wang lubił wszystko, co dotyczyło tej dziewczyny. Może oprócz faktu, że bywa strasznie niezdecydowana, ale przecież Jackson nie byłby sobą, gdyby nie walczył o Eunji. Nie potrafił ot tak oddać jej Markowi, dlatego zamierzał zrobić wszystko, byleby zdobyć serce Jung.
- Cholera – syknął Jaebum, chodząc w kółko z wyciągniętym wysoko telefonem. – Tutaj nie ma zasięgu! Ale zadupie – burknął rozczarowany i wszedł na ścięty pień drzewa, by móc wyżej unieść aparat.
- Oj, nie będziesz mógł pisać ze swoją internetową lubą – zakpił Jinyoung, który bez jakiejkolwiek pomocy Jaebuma rozłożył ich wspólny namiot. – Ciekawe, czy jest równie ładna, co DancingQueen.
- Kto to DancingQueen? – zapytała zaciekawiona Sueji, spoglądając to na rozbawionego Jinyounga, to na Jaebuma, który wyglądał, jakby miał zamiar kogoś zabić.
- To…
- Nikt ważny – odezwał się szybko Im, tym samym przerywając przyjacielowi. Wolał nie wtajemniczać Sueji w swoje miłosne przygody, a już na pewno nie chciał, żeby dowiedziała się o tamtej żenującej sytuacji, kiedy to dał się nabrać chłopakom i spotkał się z DancingQueen. Naprawdę chciał zapomnieć o tym wydarzeniu, jednak Jinyoung ciągle mu to wypominał. Zresztą Jackson i Youngjae nie byli lepsi. – Jest zasięg! – zawołał szczęśliwy Jaebum i wystukał na ekranie telefonu wiadomość do PinkBlossom.

*

Mark nie mógł się na niczym skupić. Wszystkie jego myśli kręciły się wyłącznie wokół Eunji i tego, co działo się w ciągu ostatnich dni. Od pewnego czasu dziewczyna w ogóle się do niego nie odzywała. Nie odpisywała na wiadomości, nie odbierała jego telefonów. Tylko raz wysłała mu krótkiego smsa, że potrzebuje trochę czasu na przemyślenie tego wszystkiego i po tym ani razu się już nie odezwała. Mark nie wiedział, co ma o tym myśleć. Z jednej strony doskonale rozumiał Eunji, bo w końcu ostatnio wydarzyło się tak dużo, że można było się w tym pogubić. Z drugiej jednak strony chciał, żeby dziewczyna podjęła jakąś decyzję, a nie tak miotała się między nim a Jacksonem, bo przecież Mark nie był idiotą i doskonale wiedział, co Eunji musi sobie przemyśleć.
- Możemy porozmawiać? – zapytał Raymond, wchodząc do salonu, w którym od jakiegoś czasu przesiadywał jego syn.
- Jasne. Coś się stało? – Mark usiadł wygodniej na kanapie i odłożył na bok telefon. Mimo to co chwilę zerkał na ekran, po cichu licząc na to, że może jednak Eunji przemyślała już sobie wszystko i w końcu się do niego odezwie. – Co jest?
- Postanowiłem sprzedać firmę wujka – powiedział mężczyzna, przyglądając się bacznie chłopakowi. Widząc jego zaskoczoną minę, lekko się uśmiechnął i westchnął ciężko. – To nie ma sensu. Po tej aferze z Bangiem nie mam co liczyć na udany interes w Seulu. Nikt nie wejdzie ze mną w spółkę, a kolejnego kredytu nie zamierzam brać. Sprzedam firmę, spłacę długi i wrócę do Los Angeles.
- Chcesz wrócić do USA? – zapytał zaskoczony Mark, zupełnie nie spodziewając się takiego obrotu sprawy.
- Nie mam innego wyjścia – przyznał Raymond. – W Los Angeles spróbuję odnowić stare kontakty, może otworzę nowy biznes. Na razie nie wiem. Wiem jedynie, że tutaj nic dobrego mnie nie spotka.
Mark przez chwilę milczał, próbując zebrać myśli w spójną całość. Nie chciał wyjeżdżać. Nie teraz, gdy nareszcie jego życie osobiste obrało odpowiedni kierunek. Nie wyobrażał sobie powrotu do Los Angeles, co wiązało się nie tylko z kolejną przeprowadzką, ale także z rozstaniem z Eunji, a na to nie był gotowy.
- Tato, ale ja nie chcę wyjeżdżać.
- Domyślam się i wcale nie będę cię zmuszał do wyjazdu. Jeśli chcesz zostać w Seulu, to zostań – powiedział mężczyzna i poklepał syna po ramieniu. – Wiem, że teraz najbardziej liczy się dla ciebie Eunji – dodał i uśmiechnąwszy się promiennie, puścił chłopakowi oczko. – Dbaj o nią, bo to naprawdę fajna dziewczyna i ładnie razem wyglądacie.
- Możesz jej to powiedzieć? – zaśmiał się cicho Mark, chociaż w głębi duszy miał ochotę rozpłakać się przez ogarniającą jego ciało bezsilność. – Ona chyba tego nie dostrzega.
- Czasami tak już jest. – Raymond wzruszył ramionami i cicho westchnął. – Musisz jej pokazać, że jesteście sobie pisani. Inaczej na horyzoncie pojawi się ktoś inny i sprzątnie ci ją sprzed nosa, a przecież tego nie chcesz, prawda?
Mark kiwnął głową na zgodę i zerknął na leżący obok niego telefon. Raymond najwidoczniej wyczuł, że syn nie chce już rozmawiać na ten temat, bo jedynie uśmiechnął się pod nosem i wyszedł z salonu, zostawiając chłopaka sam na sam z jego myślami.

*

Dla Yugyeoma odnalezienie ojca stało się priorytetem. Nic innego się dla niego nie liczyło. Znajomi ze szkoły co chwilę zapraszali go na jakieś wyjazdy czy imprezy, bo przecież trwały wakacje i należało się nieco odstresować, jednak on za każdym razem odrzucał propozycję, uważając, że każda minuta zwłoki oddali go od celu. Musiał odnaleźć ojca, choćby po to, żeby z nim porozmawiać i dowiedzieć się, dlaczego ten nie chciał mieć z nim nic do czynienia. Najpierw zawrócił w głowie mamie Yugyeoma, a potem jakby nigdy nic odszedł do innej kobiety.
Chłopak musiał poznać całą prawdę i w tej sprawie mógł liczyć jedynie na swojego wujka, który przez ostatnie lata zastępował mu tatę. To właśnie z nim Yugyeom uczył się jeździć na rowerze, to z nim chodził na wycieczki w góry i to do niego szedł, gdy miał jakiekolwiek problemy i potrzebował męskiej rady. Całą sprawę ułatwiał głównie fakt, że Minjun był policjantem i był w stanie odnaleźć ojca Yugyeoma bez większego wysiłku. Niestety chłopak obawiał się, że pod wpływem mamy wujek nie będzie chciał tego zrobić, bojąc się konsekwencji, jakie może przynieść spotkanie z ojcem.
- Mowy nie ma – powiedział Minjun, co wcale nie zdziwiło Yugyeoma. Spodziewał się takiej reakcji, bo przecież mama nie byłaby sobą, gdyby zawczasu nie poinformowała całej rodziny o planach nastoletniego syna. – Po co chcesz go szukać?
- Mam prawo poznać biologicznego ojca – stwierdził chłopak, wpatrując się przenikliwym wzrokiem w wujka. – Proszę. Wystarczy, że podasz mi jego imię i nazwisko. Resztą sam się zajmę.
- Niby jak? – zaśmiał się mężczyzna, kręcąc głową z dezaprobatą. – Wynajmiesz prywatnego detektywa?
- Nie, sam go odnajdę – rzekł pewnym siebie głosem Yugyeom i wzruszył beztrosko ramionami. – Proszę. Chcę go poznać. Chcę z nim porozmawiać i dowiedzieć się, dlaczego zostawił mnie i mamę.
- W porządku, ale pod żadnym pozorem nie mów mamie, że ci pomogłem. Obawiam się, że urwałaby mi głowę.

*

Krystal ciężko było uwierzyć w to, co usłyszała od Jessici. Z początku uważała to za mało śmieszny żart, jednak po rozmowie z ojcem dotarło do niej, że to dzieje się naprawdę. Była jego biologiczną córką, co oznaczało, że dopuścił się zdrady i przez tak wiele lat ukrywał przed wszystkimi prawdę. Zapewne, gdyby nie jej wypadek, wciąż milczałby w tej sprawie i zabrałby tę tajemnicę do grobu.
- Cześć – rzuciła słabym głosem Jessica, niepewnie zaglądając do sali, w której leżała jej siostra. – Jak się czujesz?
- Fizycznie dobrze – odpowiedziała Krystal, siląc się choćby na niewielki uśmiech. Spojrzała nieco załzawionymi oczami na stojącą w progu pomieszczenia dziewczynę i kiwnęła głową na krzesełko, które stało przy łóżku. – Siadaj. Przecież nie będziesz stała w drzwiach.
- Nie wiedziałam, czy masz ochotę na moje towarzystwo. – Jessica zamknęła za sobą drzwi i usiadła na krześle, uciekając wzrokiem gdzie popadnie, byleby tylko nie patrzeć na posiniaczoną po wypadku blondynkę.
- Niby dlaczego? – spytała zdziwiona Krystal, dokładnie przyglądając się ciemnowłosej. – Przecież jesteś moją siostrą – dodała i uśmiechnęła się promiennie, mimo bolącego policzka. – Słuchaj, to nie jest nasza wina, że przez tyle lat nas okłamywano. Zawsze byłaś moją siostrą i za nic w świecie nie chcę tego zmieniać.
- Teraz tym bardziej nią jestem – zauważyła Jessica i odwzajemniła uśmiech, nareszcie odważając się spojrzeć siostrze w oczy.
- A jak mama się czuje?
- Źle to znosi – przyznała młodsza Nam i głośno westchnęła. – Czuje się oszukana przez ojca i wcale jej się nie dziwię. Wczoraj powiedziała, że wyprowadza się do babci.
- Przykro mi – rzuciła cicho Krystal i odwróciła głowę w stronę okna. Czując na dłoni delikatny uścisk, po chwili ponownie spojrzała na młodszą siostrę i posłała jej lekki uśmiech. – Wyprowadzasz się razem z nią czy zostajesz z ojcem w domu?
- Na razie zostanę w domu, żeby mama mogła na spokojnie sobie to wszystko przemyśleć. Potem pewnie przeniosę się do babci. A ty? Podjęłaś już jakąś decyzję?
- Długo o tym myślałam, Jess – zaczęła niepewnie blondynka, obawiając się reakcji siostry. – Tutaj mnie nic nie czeka. Zobacz, że odkąd przeprowadziłyśmy się do Seulu, wszystko się chrzani. Częściej się kłóciłyśmy, między rodzicami też się nie układało, teraz ten wypadek i…
- Wracasz do Los Angeles? – przerwała jej Jessica, która bez problemu domyśliła się, do czego zmierza Krystal. – Nie będę cię zatrzymywać. Zresztą czeka mnie jeszcze rok liceum, więc nie mogę jechać z tobą.
- Liczę jednak na to, że po skończeniu szkoły wrócisz do Los Angeles, bo będę tam na ciebie czekać – powiedziała blondynka, uśmiechając się pocieszająco do siostry. Jessica, ledwo powstrzymując napływające do oczu łzy, podniosła się z krzesła i przytuliła mocno Krystal. – Dziękuję, że przez te wszystkie lata byłaś ze mną.
- Przecież od tego są siostry, prawda?

*

Wieczorem JJJ – tak Eunji i Youngjae określali świętą trójcę Jackson-Jinyoung-Jaebum – postanowili rozpalić ognisko, żeby w ten sposób uczcić pierwszy dzień ich wspólnego wyjazdu pod namioty. Dziewczyny miały zająć się przygotowaniem jedzenia, bo, jak stwierdził Jackson, najlepiej się do tego nadawały, co wzbudziło ogólne niezadowolenie. Wang oczywiście dostał po uszach za swoje bezsensowne teorie, a Eunji z wielką przyjemnością wymierzyła mu karę, uderzając go szyszką prosto w czoło. Chłopak przez dobrą godzinę chodził z czerwonym śladem, jednak przyjął karę z godnością i nie próbował się zrewanżować, choć wynikało to zapewne z faktu, że po prostu bał się Eunji. Dziewczyna była zdolna do wszystkiego, więc wolał z nią nie zadzierać.
- Jaebum! – zawyła Jung, wychodząc na czworaka ze swojego namiotu. – Jaebum! Zapomniałam w samochodzie latarki!
- Po co ci latarka? – zapytał zaskoczony Im, przyglądając się bacznie przyjaciółce, która miała minę, jakby właśnie zorientowała się, że pies nasikał jej do ulubionych butów.
- A jak będę musiała iść w nocy za potrzebą, to czym będę świecić?
- Oczami – rzucił Youngjae, za co został spiorunowany morderczym spojrzeniem przez Jung.
- Telefonem? – odpowiedział Jaebum, dla którego było oczywiste takie rozwiązanie. Eunji zdawała się nie podzielać jego pomysłu, bo wciąż wyglądała, jakby całe jej życie nagle przestało mieć sens. – To idź do samochodu – dodał, wzruszając obojętnie ramionami.
- Ja?! – Jung otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. – W życiu nie będę chodzić w nocy po lesie! Jeszcze mnie ktoś napadnie i co będzie?
- Jasne – parsknął Jackson. – Z pewnością ktoś miałby na tyle odwagi, żeby na ciebie napadać.
- Tak? Dobrze, to pójdę sama po latarkę – postanowiła Eunji, którą mocno dotknęły słowa Wanga. Dziewczyna poderwała się z ziemi, gotowa do pójścia w ciemny las, jednak w tym momencie Jaebum również wstał z konaru drzewa, który służył mu za krzesło.
- Dobra, ja pójdę – powiedział i pokręcił głową z dezaprobatą. – Powiedz mi tylko, gdzie dokładnie ją zostawiłaś, żebym nie musiał szukać przez całą noc.
- Nie wiem. Byłam pewna, że mam ją w torebce, więc musiała mi wypaść w aucie. Może pod siedzeniem będzie.
Im kiwnął głową i wziąwszy swój telefon, ruszył w kierunku ścieżki, którą szli kilka godzin wcześniej. Naprawdę nie uśmiechało mu się chodzić po lesie w środku nocy, jednak nie mógł pozwolić, żeby to Eunji błąkała się w ciemnościach. Dobrze znał tę dziewczynę i wiedział do czego jest zdolna. Pewnie po kilku minutach zabłądziłaby w lesie, a potem reszta musiałaby jej szukać. Nawet jeśli Jung na pierwszy rzut oka wydawała się być bardzo odważna, to w głębi duszy bała się wielu rzeczy. Fakt, nie sposób było ją wystraszyć, gdyż po obejrzeniu tylu horrorów była dość odporna na tego typu zabawy, ale było kilka rzeczy, których się obawiała. Rzadko o tym mówiła, jakby bojąc się, że ludzie zaczną wykorzystywać to przeciwko niej i pewnie właśnie tak by się stało.
Jaebum odetchnął z wyraźną ulgą, gdy zobaczył z oddali stojący przed szlabanem samochód. O dziwo po zmroku droga zdawała się być o wiele krótsza, ale może wynikało to głównie z tego, że chłopak niemalże biegł do auta, byleby jak najszybciej znaleźć latarkę i wrócić do przyjaciół. Im otworzył pospiesznie drzwi vana i wszedł do środka, świecąc dookoła lampą błyskową swojego telefonu. Jak na złość nigdzie nie było tej przeklętej latarki, jednak przecież nie mógł wrócić do obozowiska z pustymi rękami. Skoro Eunji twierdziła, że zostawiła ją w aucie, to tak musiało być.
Po kilku minutach poszukiwań, Jaebum usiadł na jednym z foteli i głośno westchnął, nie mając pomysłu, gdzie mógłby jeszcze rozejrzeć się za latarką. Siedział przez chwilę w zupełnej ciszy, zastanawiając się, czy przypadkiem nie padł ofiarą głupiego żartu Eunji. Może to był tylko test? Po zeszłorocznej akcji podczas wyjazdu pod namioty, przyjaciele ciągle się naśmiewali, że wystraszył się małego szopa pracza, który szukał w ich obozowisku czegoś do jedzenia. Być może Eunji tylko chciała sprawdzić, czy Jaebum zdobędzie się na odwagę i pójdzie w środku nocy do samochodu po latarkę, której zapewne w ogóle nie było?
Nagle rozmyślania chłopaka przerwał szelest liści. Jaebum poderwał się z fotela i wstrzymał na chwilę oddech, rozglądając się dookoła siebie. Na moment znów zapanowała idealna cisza, która niespodziewanie została przerwana głośnym hukiem, jakby ktoś rąbał drzewo siekierą.
Siekiera!
W głowie chłopaka momentalnie zaczęły pojawiać się coraz to mroczniejsze scenariusze, w których zostaje zamordowany przez psychopatę z ogromną siekierą. Przecież to było bardzo prawdopodobne, że w koreańskim lesie ukrywa się jakiś zbir i tylko czyha na bezbronną ofiarą, by móc ją zabić i pochować jej zwłoki w miejscu niedostępnym dla innych ludzi. Tak, to było bardzo prawdopodobne.
Jaebum, nie mając zamiaru paść ofiarą psychopaty, wystrzelił z samochodu niczym pocisk z pistoletu i świecąc lampą błyskową telefonu, zaczął biec ścieżką ile sił w nogach. Nie oglądał się za siebie, doskonale wiedząc, że to jeden z podstawowych błędów, jakie popełniają bohaterowie filmów. Wystarczy, że na sekundę obejrzą się przez ramię, a chwilę później potykają się o wystający konar drzewa i lądują na ziemi.
- Ratunku! – wrzasnął, ledwo znajdując siły na wydobycie z siebie choćby małego dźwięku. – Ratunku! Chcą mnie zabić! – krzyczał zrozpaczony.
Po kilku minutach dobiegł do obozowiska, gdzie jego przyjaciele jakby nigdy nic siedzieli przy ognisku i piekli pianki nabite na patyki. Zobaczywszy spanikowanego Jaebuma, na chwilę zaprzestali rozmów i uważnie przyjrzeli się chłopakowi.
- W lesie jest psychopata z siekierą! – powiedział Im, a wszyscy parsknęli śmiechem. Youngjae nawet spadł z kłody, gdyż przez wybuch śmiechem nie mógł utrzymać równowagi. – Mówię prawdę!
- Oczywiście – zaśmiała się Yejin, ścierając z kącików oczu pojedyncze łezki śmiechu. – To nie był psychopata, ale Eunji i Jackson. Poszli za tobą do samochodu, żeby zrobić ci dowcip.
- Dowcip?! – wrzasnął oburzony Jaebum, wymachując rękoma na wszystkie strony. – Ja im dam dowcip!
- Daj spokój, JB – wtrącił się Jinyoung, podchodząc do przyjaciela. Objąwszy go ramieniem, podał mu butelkę z piwem i uśmiechnął się szeroko. – Przecież nic się takiego nie stało.
- O mało co nie narobiłem w gacie – przyznał wciąż mocno roztrzęsiony Jaebum. Już sam nie wiedział, czy był bardziej zdenerwowany faktem, że o mało co nie padł ofiarą psychopaty z siekierą, czy może tym, że wcale żadnego psychopaty nie było i przez Jacksona i Eunji wyszedł znów na kompletnego tchórza. – Zatłukę ich! A gdzie oni w ogóle są?
- Czy to ważne? – Youngjae wzruszył beztrosko ramionami i uśmiechnął się pod nosem. – Ważne, że my mamy spokój, a oni są razem w ciemnym lesie.

*

Eunji drgnęła nerwowo, gdy gałąź otarła się o jej odsłonięte przez krótki rękawek ramię. Żałowała, że dała się namówić Jacksonowi na to całe wkręcanie Jaebuma. Fakt, z początku podobał jej się ten pomysł, bo mimo wszystko robienie żartów z przyjaciół było jednym z ulubionych zajęć dziewczyny, jednak wolałaby robić to za dnia, a nie w środku nocy, gdy ledwo mogła dotrzeć czubek własnego nosa. Na szczęście miała przy sobie Jacksona, chociaż on także zdawał się być niezadowolony z całego obrotu sprawy.
- Nie chcę cię martwić, ale chyba się zgubiliśmy – powiedział chłopak, rozglądając się nerwowo dookoła.
- Nie trudno się domyślić – wymruczała pod nosem Eunji i jęknęła cicho, gdy znów zahaczyła ręką o ostrą gałąź.
Wang złapał szatynkę za przedramię i poświeciwszy telefonem na jej ramię, zobaczył strużkę krwi wypływającą z rany. Nie zastanawiając się długo, zdjął z siebie bluzę i narzucił ją dziewczynie na barki. Eunji uśmiechnęła się lekko, wpatrując się przenikliwie w twarz chłopaka. Między nimi zapanowała przyjemna cisza. Przez długą chwilę patrzyli sobie w oczy, jakby próbując z nich wyczytać odpowiedzi na nurtujące pytania.
- Słuchaj… - zaczął w końcu Jackson, zbierając w sobie resztki odwagi na wyznanie Eunji swoich uczuć.
- Przepraszam – szepnęła ledwo dosłyszalnie dziewczyna i opuściła wzrok na wiszący na szyi chłopaka łańcuszek. – Przepraszam za to wszystko, co ostatnio się działo. Skrzywdziłam ciebie i Minah, ale ja naprawdę nie chciałam.
- Przecież wiem. – Jackson uśmiechnął się lekko i objąwszy Eunji ramionami, mocno ją do siebie przytulił. – Wiem, że nie chciałaś. Czasami tak się dzieje, że robimy rzeczy, których później żałujemy.
- Jackson, wybaczysz mi kiedyś? – spytała nieśmiało Jung, odsuwając się na niewielką odległość od bruneta. Niepewnie spojrzała na jego twarz, na której malował się delikatny uśmiech. – Nie chcę tracić tego, co między nami jest.
Wang bez słowa pocałował Eunji w czoło i znów ją przytulił. Odpowiadanie na zadane przez nią pytanie wydawało mu się być zbędne. Przecież już dawno jej wybaczył, tylko był zbyt dumny, by ot tak to pokazać. Jung była dziewczyną, za którą skoczyłby w ogień i zrobiłby dosłownie wszystko, byleby tylko odnalazła szczęście. Problem polegał na tym, że Jackson nie był gotów, by oddać Eunji innemu chłopakowi, dlatego zamierzał walczyć o nią za wszelką cenę.
- Chodź, chyba wiem, gdzie jesteśmy – powiedział po chwili, dostrzegając z oddali migające w ciemnościach iskry ogniska.
Jackson złapał Eunji za rękę i świecąc telefonem pod nogi, powoli ruszył przed siebie. Był pewien, że dziewczyna zaraz oswobodzi dłoń z jego uścisku, co robiła praktycznie za każdym razem, gdy próbował się do niej w ten sposób zbliżyć, jednak Eunji, ku zaskoczeniu Jacksona, wzmocniła uścisk i przybliżyła się do chłopaka, niemalże wtulając się w jego ramię.
- A gdzie wszyscy? – zapytała zaskoczona, kiedy dotarli do obozowiska i nie dostrzegli swoich przyjaciół.
- Pewnie już śpią – stwierdził Jackson, wzruszając obojętnie ramionami. – My też powinnyśmy się położyć – dodał niechętnie i zajrzał do namiotu, który miał dzielić razem z Youngjae. Okazało się jednak, że Choi poczuł się za bardzo, jak w domu i położył się w poprzek przez co dla Jacksona brakło już miejsca. – Chyba będę dzisiaj liczył gwiazdy.
- Wiesz, że ten kretyn zrobił to specjalnie? – odezwała się rozbawiona Eunji, powstrzymując się z całych sił przed kopnięciem śpiącego Youngjae. – Chodź do mnie. Chyba się nie pozabijamy przez tych kilka godzin – dodała, robiąc poważną minę.
- Chyba nie – zaśmiał się Jackson i wzruszył beztrosko ramionami.
Namiot Hyerim nie był duży, bo w końcu dziewczyna miała spać sama, więc musiało minąć kilka minut zanim znaleźli odpowiednią pozycję, która była na tyle bezpieczna, że nie było zagrożenia pozabijania się nawzajem i na tyle wygodna, by mogli się wyspać.
Jung odwróciła się plecami do Jacksona, który z kolei leżał na wznak, przez co ściągnęła z niego niewielkich rozmiarów koc w kolorowe misie. Słysząc narzekania chłopaka, westchnęła ciężko i spojrzała na niego przez ramię, mrużąc przy tym oczy.
- Zawsze możesz iść spać na pole – powiedziała z przekąsem, uśmiechając się przy tym ironicznie.
- Mam lepszy pomysł – stwierdził Jackson i obrócił się przodem do Eunji, po czym przytulił się mocno do jej pleców i objął ją szczelnie ramieniem, jakby bojąc się, że gdzieś mu ucieknie. – Widzisz? Od razu lepiej.
- Wariat – rzuciła pod nosem Eunji, udając wielce obrażoną.
Czując bliskość Jacksona, miała wrażenie, że zaraz rozpłynie się pod wpływem ciepła jego ciała. Pierwszy raz od bardzo dawna było jej tak dobrze i jedyne, czego pragnęła w tamtym momencie, to żeby ta chwila trwała wiecznie. 


4 komentarze:

  1. Youngjae kocham cię, dzięki tobie nasze gołąbeczki zaczynają się zbliżać. ^^ Cieszy mnie bardzo ten rozdział, wszystko idzie ku dobremu. Och, ale czy to oznacza, że zbliżamy się do końca tego opowiadania? ;(
    Może tak właśnie by było najlepiej - Eunji niech wybierze Jacksona, a Mark mógłby wrócić do LA. Ciekawe czy ona się jeszcze do niego odezwie, a jeśli nie to czy on będzie jeszcze o nią walczył.
    Liczę, że na tym biwakowaniu wydarzy się im więcej takich akcji, w końcu po nich można się wszystkiego spodziewać. Jaebum, ty strachliwa sieroto, mógłby on też coś zaplanować dla nich, w końcu w nocy w takim miejscu nie byłoby aż tak ciężko coś wymyślić :D
    Boję się tego spotkania Yugyeoma z jego ojcem. Czy będzie to ktoś kogo już znamy? A może wcale nie będzie tak źle i Yugyeom pogada z nim normalnie? Chociaż wątpię by rozmowa wyglądała normalnie przy takim spotkaniu.
    Cieszę się, że Krystal się wynosi do LA, w końcu nic tu po niej. Może jak wróci to zacznie zachowywać się jak normalny człowiek i nie będzie skłócać innych ludzi.
    No to czekam na 13, oby nie pechowy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Heheheh może Jackson i Eunji w końcu się ogarną ;3
    co do Marka to wcale nie jest mi go żal... jest wkurzający.. mam nadzieję, że już nic więcej nie spieprzy się przez niego między Eunji i Jacksonem, chociaż to chyba złudna nadzieja xD
    Zastanawiam się jak w to wszystko wpleciesz Yugyeoma.. i jeszcze się zastanawiałam czy w tym ff pojawi się BamBam, bo z tego co pamiętam jeszcze go nie było, a jest jedynym członkiem GOT7, który nie został wprowadzony.. może to on jest tajemniczą PinkBlossom Jaebuma hheheehheeh
    Czekam na kolejny rozdział!
    Fighting!

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak strasznie się boję, bo teraz jest idealnie - Eunji i Jackson w końcu się dogadują i sumie to im najbardziej kibicuję. Jednocześnie boję się, że Mark coś namiesza. Przestałam go lubić po tej akcji z pocałunkiem, naprawdę XD
    Po tym całym wypadku żal mi jest tylko mamy Jessici. Żeby wszystko się ułożyło i niech Krystal już wyjeżdża, bo jeszcze zdąży coś namieszać ;_;
    Yugyeom i jego ojciec... Czy tylko ja pomyślałam, że jest doszywanym bratem któregoś z bohaterów? XD
    Czekam na kolejny *.* weny :3

    http://winner-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Po przeczytaniu tego rozdziału nabrałam okropnej ochoty na taki prawdziwy biwak z namiotami, ogniskiem i wszystkim innym. Takie wypady są po prostu niezapomniane. Niestety, liceum się skończyło, grupka znajomych się rozleciała praktycznie na cały kraj i trudno się zebrać... Ale cóż. Tak czy siak cieszę się, że nasi bohaterowie postanowili odpocząć od szkoły i od wszystkiego. Ten wyjazd zrobi dobrze (ale dwuznaczność) zwłaszcza Jacksonowi, który potrzebuje prawdziwej regeneracji sił, nie tylko tych fizycznych. Poza tym miałam nadzieję, że biwak będzie świetną okazją do naprawienia relacji z Eunji - jak widać się nie pomyliłam. Szkoda tylko, że po tym, jak nastraszyli Jaebuma (ja na jego miejscu BANKOWO miałabym pełne gacie), nie doszło między nimi do czegoś więcej. Ale nie mogę narzekać. Pogodzili się, wyjaśnili sobie wszystko, a później, zapewne dzięki życzliwości kolegów, zasnęli razem. Uwielbiam ich. Jak dobrze, że Eunji jest świadoma swoich uczuć do chłopaka, jestem pewna, że teraz zaczną wychodzić na prostą. God, uwielbiam czytać o takich grupkach przyjaciół, aż się cieplej na sercu robi.
    Jestem bardzo ciekawa wątku z Yugyeomem. Za to zaskoczyła mnie Krystal, która w tym rozdziale zachowywała się jak żywy człowiek, a nie pusta, złośliwa laleczka. Jeśli zaś chodzi o Marka - jak na moje, to może spadać do Los Angeles, albo i nawet do Honolulu, byle jak najdalej od Eunji. Oby Jung przejrzała na oczy i kopnęła go w tyłek zawczasu. Spadaj, buraku, szukaj sobie innej laski.
    Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń