ROZDZIAŁ TRZYNASTY
Po śniadaniu, które składało się
głównie z owoców, wszyscy postanowili pójść nad jezioro, żeby powygrzewać się
na słońcu i odpocząć trochę od przytłaczającego z każdej strony lasu. Zabrali
więc koce, trochę prowiantu i ruszyli na plażę, która okazała się nieco odbiegać
od ich wyobrażeń. Ani nie była szeroka, jak zapewniał Jaebum, ani piaszczysta:
ot zwykły, kamienisty brzeg niewielkiego jeziora. Dziewczynom nie bardzo
podobała się perspektywa leżenia na kamieniach, dlatego postanowiły rozłożyć
koc bliżej wejścia do lasu, gdzie podłoże było bardziej przyjazne. Mimo to nikt
nie narzekał, bo przecież koniec końców i tak najbardziej liczyło się to, że są
tam wszyscy razem.
Eunji, chcąc na spokojnie
porozmawiać z Youngjae o jego karierze piosenkarza, usiadła z nim na uboczu,
próbując przy tym za wszelką cenę ignorować spojrzenia reszty przyjaciół.
Doskonale wiedziała, dlaczego nagle zaczęli wykazywać zbyt duże zainteresowanie
jej osobą. Nie trudno było się domyślić, że chodziło o fakt, że minioną noc
spędziła w jednym namiocie z Jacksonem. Nie chciała jednak o tym rozmawiać,
dlatego od razu ostrzegła Youngjae, że jeśli poruszy ten temat, to utopi go w
jeziorze i nic jej przed tym nie powstrzyma.
Jaebum z kolei nieustannie szukał
zasięgu, by móc być w stałym kontakcie ze swoją tajemniczą PinkBlossom. Chłopak był już tak mocno zaangażowany w relacje z tą
dziewczyną, że nie potrafił wytrzymać choćby godziny bez wiadomości od niej.
Lubił z nią rozmawiać, choć wciąż nie miał pojęcia, jak wygląda. Kilka razy
proponował wymianę zdjęć, żeby mogli mieć pewność, że po drugiej stronie nie
ukrywa się jakiś zboczeniec, jednak dziewczyna za każdym razem odmawiała.
Zapewne ktoś inny, będąc na miejscu Jaebuma, szybko odpuściłby taką znajomość,
jednak on zbyt mocno się w to zaangażował i nie umiał ot tak zrezygnować z
codziennych rozmów z PinkBlossom.
Po długich poszukiwaniach
odpowiedniego miejsca, Jaebum przysiadł na dużym kamieniu i uśmiechnął się
dumnie, gdy zobaczył, że nareszcie udało mu się znaleźć zasięg.
- Co porabiasz? – zapytała
zaciekawiona Sueji, zajmując miejsce obok zamyślonego chłopaka, który był tak
pochłonięty pisaniem smsa, że w ogóle jej nie zauważył. Rozbawiona dziewczyna
wyjęła z kieszeni krótkich spodenek swój telefon, wystukała krótką wiadomość o
treści „Co porabiasz?” i niespiesznie ją wysłała.
Zadowolony Jaebum odczytał
wiadomość od PinkBlossom i po
odpisaniu jej, mrużąc oczy przed promieniami słońca, spojrzał na bezchmurne
niebo. W oczekiwaniu na odpowiedź, zaczął rozglądać się dookoła siebie,
podśmiewując się pod nosem ze swoich przyjaciół, którzy wygłupiali się przy
brzegu jeziora. Eunji i Youngjae siedzieli na uboczu i o czymś dyskutowali, a
Jackson i Jinyoung próbowali wrzucić Yejin do wody. Dziewczyna stawiała opór,
jednak i tak była z góry skazana na klęskę, ponieważ w starciu z silnym
Jacksonem mało kto miał szansę wygrać. Po chwili została wrzucona do wody przez
chłopaków, ale zamiast krzyczeć na nich, zaczęła się po prostu śmiać. Zaraz
dołączył do niej Jinyoung, a Jackson oczywiście musiał się popisać i wskoczył
do wody z wysokiego kamienia, robiąc przy tym salto do tyłu. Jaebum pokręcił
głową z rozbawieniem, doskonale wiedząc dla kogo Wang tak się starał. Niestety
Eunji była tak pochłonięta rozmową z Youngjae, że nie zwracała w ogóle uwagi na
to, co dzieje się dookoła. Biedny Jackson, znów mu się nie udało.
Dopiero sygnał nadchodzącego smsa
wyrwał chłopaka z głębokiego zamyślenia. Zadowolony odczytał wiadomość i
momentalnie zrzedła mu mina.
Od PinkBlossom:
Siedzę obok takiego przystojniaka i wygrzewam się na słońcu :)
Przystojniaka? Przystojniejszy ode mnie? :(
Raczej nie możesz być przystojniejszy od samego siebie ^^
Jaebum musiał przeczytać ostatnią
wiadomość kilka razy, nim dotarło do niego, o co chodzi. Zdezorientowany
spojrzał na siedzącą obok niego Sueji i otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
Przecież to nie mogła być prawda!
- Zaraz, zaraz – odezwał się w
końcu Jaebum, patrząc to na dziewczynę, to na swój telefon. – To jakiś żart? –
zapytał oburzony i zabrał od Sueji jej komórkę, żeby sprawdzić wiadomości.
Faktycznie, wszystkie smsy się zgadzały, więc Bae naprawdę była jego PinkBlossom. – Chłopaki cię do tego
namówili?
- Do czego?
- Do tego, żeby zagadać do mnie
na tym czacie – odpowiedział wyraźnie zdenerwowany, ściskając w dłoni telefon
dziewczyny. – Pewnie długo cię do tego przekonywać nie musieli.
- O czym ty mówisz? – zapytała
zaskoczona Sueji i obawiając się o swoją komórkę, zabrała ją od zdenerwowanego
Jaebuma. – Zrozum, że to był jedyny sposób, żeby się do ciebie zbliżyć. Tyle
lat chodziliśmy do jednej klasy, a ty w ogóle mnie nie dostrzegałeś. Kiedyś
usłyszałam, jak rozmawiałeś z Jinyoungiem o jakimś czacie, podałeś nawet swój
nick, więc postanowiłam napisać. Myślałam, że przyznanie się do tego, kim
jestem naprawdę przyjdzie mi z łatwością, ale tak dobrze nam się rozmawiało, że
bałam się to zepsuć. Pewnie gdybym ci powiedziała, że to ja, to zaraz byś mnie
olał – wyjaśniła spokojnie, chociaż serce waliło jej w piersi jak oszalałe. –
Przepraszam, to był głupi pomysł – dodała speszona, widząc posępną minę
Jaebuma.
Sueji podniosła się z kamienia i
zeskoczywszy z niego, ruszyła w stronę ich obozowiska. Nie miała ochoty na
siedzenie z przyjaciółmi Jaebuma. Czuła się upokorzona i zraniona, ale czego
ona się spodziewała? Przez tyle czasu ukrywała się za jakimś głupim
pseudonimem, więc nie powinna się dziwić, że Im zareagował właśnie w taki
sposób. Nie tak to sobie wyobrażała. Zdecydowanie nie tak.
- Zaczekaj – poprosił Jaebum,
doganiając po chwili Sueji. Złapał ją za rękę i na siłę obrócił przodem do
siebie, zmuszając tym samym, żeby spojrzała mu w oczy. – Przepraszam za moją reakcję,
ale zaskoczyłaś mnie. Przez tyle czasu ani razu nie dałaś mi żadnego znaku, że PinkBlossom to ty. Nie mogłem się tego
domyślić.
- Miałam ci szybciej powiedzieć,
że to ja, ale nie miałam odwagi. Na czacie rozmawiało nam się tak dobrze, a w
realu przeważnie spotykaliśmy się w towarzystwie innych ludzi i to z nimi
zawsze rozmawiałeś. Ja zawsze byłam gdzieś z boku. Po prostu się bałam, że
stracę nasze wieczorne rozmowy, a niekiedy tylko one pozwalały mi przetrwać
cały dzień.
- Miałem tak samo – zaśmiał się i
uśmiechnął się przyjaźnie do Sueji. – Nie wiedziałem, że nie jestem ci
obojętny.
Sueji było głupio. Miała
wrażenie, że zrobiła z siebie idiotkę i Jaebum stwierdzi, że nie chce zadawać
się z kimś tak infantylnym. Chciała tylko, żeby chłopak nie trzymał jej już w
niepewności i powiedział to, co miał powiedzieć.
- Słuchaj… - zaczął Jaebum, a
Sueji momentalnie wstrzymała oddech, spodziewając się najgorszego. Gdy chłopak
złapał jej dłoń, poczuła, jak nogi się pod nią uginają. Z całych sił starała
się nie patrzeć w jego oczy, bo to tylko pogarszało całą sytuację. – Cieszę
się, że to ty jesteś PinkBlossom –
dokończył i znów się uśmiechnął.
- Co? – zaskoczona Sueji
spojrzała na roześmianego chłopaka, nie bardzo rozumiejąc, co właśnie się
dzieje. – Jak to?
- Zawsze uważałem cię po prostu
za ładną dziewczynę. Połowa chłopaków ze szkoły do ciebie wzdychała, ale ty z
żadnym się nie chciałaś umówić. Z Jinyoungiem podejrzewaliśmy, że jesteś
lesbijką – wyjaśnił Jaebum, a Sueji otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Gdy
dotarł do niej sen słów chłopaka, oburzona uderzyła go pięścią w ramię. – Ej!
Mieliśmy prawo tak myśleć! – zaśmiał się, rozmasowując obolałe miejsce. – Tylu
chłopaków się obok ciebie kręciło, a ty każdego olewałaś. Na naszym miejscu też
byś tak pomyślała.
- Dobra, masz rację – przyznała
po chwili i znów uderzyła Jaebuma w ramię. – Ale mimo to jestem zła, że tak
myśleliście – dodała i pokręciła głową z rozbawieniem.
- W każdym razie – kontynuował
Im, masując ramię, na którym widniał już czerwony ślad po pięści dziewczyny. –
Do tej pory uważałem cię za ładną dziewczynę. Wciąż tak uważam, żeby nie było –
dodał pospiesznie, widząc minę Sueji. – Teraz dodatkowo wiem, że uroda to nie
jedyny twój atut. Jesteś mądra, zabawna, masz dystans do samej siebie i co najważniejsze:
znosisz mnie i moje humorki.
- Czyli nie jesteś zły? –
zapytała nieśmiało, wpatrując się uważnie w twarz Jaebuma.
- Nie, a teraz chodź nad jezioro.
*
Jinyoung dawno nie czuł się tak
dobrze, jak podczas spaceru z Yejin. Ostatnie tygodnie nie należały do
najłatwiejszych. Nie chodziło nawet o to, że przez tę całą sytuację między
Eunji a Jacksonem w ich paczce zaczęło się psuć, ale o to, że jego relacje z
Jaebumem także się ochłodziły. Co prawda dalej spędzali ze sobą dużo czasu,
rozmawiali i wygłupiali się, jednak wciąż dało się wyczuć dziwną atmosferę
pomiędzy chłopakami, a wszystko dlatego, że Krystal chciała urozmaić sobie
życie poprzez skłócenie ze sobą dwóch najlepszych przyjaciół.
Park żałował, że sprawy tak się
potoczyły, ale cieszył się, że mimo wszystko odzyskał Jaebuma. Był zły na
siebie, że uwierzył Krystal w te wszystkie kłamstwa na temat swojego
przyjaciela. Przecież Im nigdy nie opowiadałby na lewo i prawo o mamie
Jinyounga, a tym bardziej o jej romansie z ojcem Jacksona.
To właśnie z nim jechała tamtej
felernej nocy. Sam Wang niewiele mówił o jego relacjach z panią Park. Podczas
dochodzenia odnośnie wypadku samochodowego, powiedział jedynie tyle, że byli ze
sobą blisko, a tamtej nocy wracali ze wspólnej kolacji. Mężczyzna prowadził
pojazd i chcąc wyminąć psa, który niespodziewanie wtargnął na jezdnię, wpadł w
poślizg i auto zatrzymało się na pobliskim drzewie. Wang wyszedł z tego cało,
jednak pani Park zmarła w drodze do szpitala.
Jinyoung bardzo długo nie mógł
pozbierać się po śmierci mamy. Junho był wtedy bardzo mały, więc nie odczuł aż
tak braku rodzicielki. Tak naprawdę, to młody Park wyszedł z tego dołka tylko
dzięki swoim przyjaciołom, bo na ojca nie miał co liczyć. Jaebum był zawsze
wtedy, gdy go potrzebował, dlatego Jinyoung nigdy nie wybaczyłby sobie, gdyby
ich przyjaźń zakończyła się przez jakąś zapatrzoną w czubek własnego nosa
dziewczynę.
- O czym tyle myślisz? – zapytała
Yejin, zerkając kątem oka na idącego obok niej chłopaka.
- O niczym ważnym – skłamał
natychmiast, nie chcąc obarczać dziewczyny swoimi problemami. Przecież nie
przyjechali nad jezioro, żeby rozmawiać o tak dołujących rzeczach, jak śmierć
czy kłótnie z przyjacielem. Wszystko to było już przeszłością, więc należało
rzucić to w niepamięć i zacząć żyć chwilą. – Ale przyznam szczerze, że jestem
zazdrosny.
- Zazdrosny?
- Tak, bo kiedy powiedziałem
Junho, że wyjeżdżamy na kilka dni, to spytał, dlaczego ty też musisz z nami
jechać – wyjaśnił Jinyoung, udając wielce oburzonego, choć tak naprawdę chciało
mu się śmiać. – Mój własny brat woli ciebie ode mnie.
- Wiesz… Ma się ten urok osobisty
– zaśmiała się Yejin, odrzucając teatralnie długie włosy, co wprawiło Jinyounga
w jeszcze większe rozbawienie. – Zazdroszczę ci tego wszystkiego. Wiele bym
dała, żeby też mieć takich przyjaciół.
- Ja sam czasami sobie
zazdroszczę – zażartował chłopak, jednak zaraz spoważniał i posłał dziewczynie
lekki uśmiech. – Tyle już razem przeszliśmy, a mimo to wciąż potrafimy trzymać
się razem. Po ostatniej kłótni między Minah a Eunji wszyscy myśleliśmy, że to
koniec naszej paczki. Potem ja pokłóciłem się z Jaebumem, Youngjae wygrał
konkurs, a Jackson każdą wolną chwilę spędzał na sali treningowej.
- Ale jesteście tutaj wszyscy
razem i to się liczy – zauważyła Yejin, głaszcząc delikatnie ramię Jinyounga.
- Dobrze mi z tobą – powiedział
niespodziewanie Park i dopiero po chwili dotarł do niego sens własnych słów. –
Miałem na myśli, że dobrze mi się z tobą rozmawia – wyjaśnił pospiesznie i
uśmiechnął się głupkowato, drapiąc się nerwowo po karku. – Słuchaj… Może po
powrocie do Seulu wybierzemy się razem do kina?
- Z Junho? W sumie czemu nie –
odpowiedziała beztrosko Yejin i posłała Jinyoungowi promienny uśmiech.
- Nie z Junho. Tylko ty i ja.
- Czy ty właśnie zapraszasz mnie
na randkę? – zapytała zaskoczona, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia.
Takiego czegoś się nie spodziewała. Przez cały ten czas traktowała Jinyounga,
jako syna swojego pracodawcy. Fakt, lubiła go, może nawet bardziej niż powinna,
jednak nigdy nie myślała o tym, że mogłaby się z nim umówić na randkę. – Nie
wiem, czy to dobry pomysł.
- Dlaczego?
- Bo jestem od ciebie starsza. Bo
twój tata jest moim pracodawcą. Bo lubię Junho.
- Cieszę się, że go lubisz, ale
co to ma do rzeczy? – Jinyoung zmarszczył pytająco czoło, powoli gubiąc się w
tym, co mówi do niego szatynka.
- Ma to do rzeczy, że jeśli nam
nie wyjdzie, to będę musiała się zwolnić, a tego naprawdę nie chcę – wyjaśniła
Yejin i głośno westchnęła, widząc smutną minę chłopaka. – Przepraszam, ale
lepiej będzie, jeśli nasze relacje pozostaną na takim etapie, jak teraz.
- Uhm… Skoro tego właśnie chcesz
– wymruczał pod nosem Jinyoung, wcale nie próbując ukryć rozczarowania faktem,
że dostał kosza od tak wspaniałej dziewczyny, jak Yejin. – Wracajmy nad jezioro
– dodał po chwili i jako pierwszy ruszył w stronę powrotną, nie mając już
ochoty na jakąkolwiek rozmowę z Lee.
*
Dla Youngjae samo wygranie
konkursu było spełnieniem najskrytszych marzeń, dlatego kiedy został trainee w jednej z największych wytwórni
muzycznych w Korei Południowej, nie mógł w to uwierzyć. Przez dobrych kilka
godzin po otrzymaniu wiadomości od jednego z pracowników JYP siedział
bezczynnie w swoim pokoju i po prostu gapił się w ścianę. Miał wrażenie, że to
tylko sen i że jeśli wykona nawet najmniejszy ruch, to wybudzi się z niego i
przyjdzie mu się zmierzyć z szarą rzeczywistością. Jednak to nie był sen. To
działo się naprawdę.
Po długiej rozmowie z babcią i
dziadkiem, Youngjae podpisał za ich zgodą umowę z dyrektorem JYP. Wiedział, że
zostanie trainee będzie się wiązało z
wieloma poświęceniami, ale był na to gotowy. Chciał za wszelką cenę spełnić
swoje marzenia, dlatego podjęcie decyzji nie było dla niego trudne. Niestety
nie wszyscy podzielali jego entuzjazm. Rodzicom chłopaka nie spodobał się fakt,
że ich nastoletni syn będzie marnował czas na treningi, które i tak mogą nie
przynieść żadnych korzyści w przyszłości. Youngjae nie zamierzał się przejmować
gadaniem rodziców. Oni nigdy nie potrafili zrozumieć jego pasji do śpiewania i
nawet jeśli chwalili jego talent wokalny, to nie traktowali tego poważnie. W
tej kwestii chłopak mógł liczyć jedynie na swoich dziadków i przyjaciół, którzy
zawsze go wspierali.
- A co jeśli sobie nie poradzę? –
zapytał niespodziewanie Youngjae, wyrywając Eunji z chwilowego letargu. Czując
na sobie spojrzenie przyjaciółki, cicho westchnął i podniósł się z koca. – Co
jeśli to nie jest miejsce dla mnie?
- Jeśli nie dla ciebie, to dla
kogo? Jae, przez całe życie marzyłeś o tym, żeby zostać sławnym piosenkarzem, a
teraz, kiedy twoje marzenia się spełniają, ty masz wątpliwości? – Jung była
wyraźnie zaskoczona postawą przyjaciela. Powoli wstała na równe nogi i podeszła
bliżej chłopaka. – Co się dzieje? Przecież tak się cieszyłeś, że zostałeś trainee w JYP.
- Cieszę się, Eunji. Naprawdę się
cieszę, ale… - Choi na chwilę zamilkł, próbując pozbierać myśli w jakąś
logiczną całość. – Boję się, że nie dam rady. Reszta chłopaków jest ode mnie o
wiele lepsza. Czasami czuję się, jak jakiś intruz.
- Niepotrzebnie – przyznała
dziewczyna, uśmiechając się przyjaźnie do Youngjae. – Jesteś świetny w tym, co
robisz, a nawet jeśli coś ci nie wychodzi, to przecież nie możesz odpuszczać.
Pamiętaj, że trening czyni mistrza – dodała i puściła chłopakowi oczko. Widząc
jego nietęgą minę, wywróciła teatralnie oczami i klepnęła go dłonią w ramię. –
Słuchaj, nikt nie mówił, że będzie łatwo. Bycie trainee nie jest proste, bo jeśli by tak było, to każdy mógłby nim
zostać. Wiesz, co wtedy by się działo?
- Wiem, rynek muzyczny zostałby
opanowany przez oszołomów – powiedział Youngjae i zaśmiał się pod nosem.
- Przetrwają najsilniejsi, a ty
przecież nie jesteś słabeuszem, żeby się poddawać, prawda?
- Prawda – rzucił morowo chłopak
i uniósł dumnie głowę, wypinając przy tym klatkę piersiową.
- No, już, już, bo się jeszcze
zapowietrzysz – zażartowała Eunji i wytknęła przyjacielowi język. Widząc
naburmuszonego Youngjae, dziewczyna niespodziewanie go przytuliła i to tak
mocno, że chłopakowi na chwilę brakło tchu. – Cieszę się, że nareszcie
spełniają się twoje marzenia, Jae.
- Gdybyś mnie nie wspierała
podczas konkursu, to pewnie bym nic nie osiągnął – zauważył Choi,
odwzajemniając uścisk. – Dziękuję, Eunji – szepnął dziewczynie na ucho i
pocałował ją w policzek. Widząc przyglądającego im się z oddali Jacksona,
Youngjae powoli odsunął się od przyjaciółki i stanął w bezpiecznej odległości
od niej. – Chyba panicz Wang nie jest zadowolony, że cię przytulam.
- Co? – Eunji obejrzała się za
siebie i zmrużyła groźnie oczy, zobaczywszy Jacksona. Ten momentalnie
spotulniał i wrócił do wygłupiania się z Jaebumem i Sueji. – Kretyn – rzuciła
rozbawiona i pokręciła głową z dezaprobatą.
- Między wami chyba jest już
dobrze? – zapytał Youngjae, przysiadając na kamieniu. Poklepał wolne miejsce
obok siebie i zerknął na Eunji, która na to pytanie wzruszyła ramionami. –
Przyznaj, że jest dobrze. Spaliście w jednym namiocie i przy śniadaniu też
siedzieliście obok siebie.
- To jeszcze nic nie znaczy –
prychnęła dziewczyna, jednak mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem, nie mogąc
powstrzymać tego odruchu. Czując na sobie palące spojrzenie przyjaciela, wydała
z siebie przeciągły jęk i odchyliła głowę, wlepiając wzrok w bezchmurne niebo.
– Jest dobrze. Nawet bardzo dobrze. Chyba w końcu wszystko zaczyna zmierzać w
odpowiednim kierunku.
- Lepiej późno niż wcale –
zaśmiał się Choi i trącił przyjaciółkę łokciem w żebra. – Czyli Mark to
zamknięty rozdział?
- Tak. – Eunji westchnęła cicho.
– Tylko nie wiem, jak mam mu o tym powiedzieć.
- Proponuję jakoś delikatnie –
powiedział rozbawiony chłopak, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Jung
nie należy do zbyt delikatnych osób i zazwyczaj mówi wszystko bez owijania w
bawełnę. Na dodatek gdy w grę wchodzą jej własne uczucia, potrafi być
bezwzględna. – Zresztą, czego nie powiesz, on i tak będzie miał złamane serce.
Ale nie możesz o tym myśleć. Najważniejsze jest, żebyś była w końcu szczęśliwa.
Jackson także na to zasługuje.
- Ale Mark nie zasługuje na to,
żeby przeze mnie cierpieć – przyznała Eunji i oplotła rękoma nogi, które
podkuliła pod brodę. – Czemu ja byłam taka głupia, Jae? Powinnam od razu dać
sobie spokój z Markiem, ale oczywiście musiałam namieszać.
- Eunji, odpuść w końcu –
westchnął Youngjae, spoglądając z politowaniem na przyjaciółkę. – Ciągle się
tym zadręczasz, a przecież wina nie leży tylko po twojej stronie. Mark zachował
się jak ostatni dupek i to jego należy winić za to, co się działo.
- Może masz rację – rzuciła dla
świętego spokoju Eunji i uśmiechnęła się lekko.
*
Yugyeom długo czekał na poznanie
prawdy na temat swojego ojca, którego nigdy nie miał okazji poznać. Nie
chodziło nawet o to, że chciałby odbudować z nim nieistniejące relacje, ale o
sam fakt zobaczenia się z tym mężczyzną i przeprowadzenia szczerej rozmowy.
Chciał wiedzieć, dlaczego zachował się tak, a nie inaczej. Dlaczego zostawił
jego mamę, gdy dowiedział się, że jest w ciąży. Przecież tak nie postępują
prawdziwi mężczyźni. Tacy biorą odpowiedzialność za swoje czyny nawet jeśli to
oznaczałoby rezygnację z dotychczasowego życia.
- Jeśli mama się o tym dowie, to
pożałujesz – ostrzegł od razu Minjun, grożąc siostrzeńcowi palcem. Chłopak
uśmiechnął się jedynie i pokiwał głową na zgodę. – To co chcesz wiedzieć?
- Wszystko – rzucił Yugyeom i
wzruszył ramionami. – Jak się poznali, jak długo ze sobą byli, dlaczego nas
zostawił zaraz po tym, gdy dowiedział się, że mama jest w ciąży… Chcę wiedzieć
wszystko.
- Wciąż nie jestem pewien, czy to
dobry pomysł, żebyś się w to wszystko zagłębiał.
- Obiecałeś! – zaoponował
natychmiast chłopak, wpatrując się rozżalonym wzrokiem w wujka.
Mężczyzna westchnął ciężko i
pokręcił głową z dezaprobatą. Żałował, że się na to wszystko zgodził. Kochał
Yugyeoma jak własnego syna i tylko dlatego zdecydował się mu pomóc, jednak z
każdą chwilą w jego głowie zaczynały pojawiać się wątpliwości. Co jeśli ojciec
chłopaka nie zechce się z nim spotkać albo, co gorsza, spotka się i tak
namiesza, że Yugyeom nie będzie wiedział, co jest prawdą, a co kłamstwem?
Właśnie takiego czegoś Minjun chciał uniknąć, jednak teraz już nie było
odwrotu.
- Dobrze, powiem ci, co wiem –
odezwał się po chwili mężczyzna, a na twarzy nastolatka momentalnie pojawił się
promienny uśmiech. – Przez kilka lat pracowałem z twoim tatą, jednak później
kontakt nam się urwał, bo przenieśli go na inny posterunek i do innego
wydziału. Nawet nie wiedziałem, że założył rodzinę. Zresztą nigdy nie wyglądał
mi na takiego, który potrafiłby stworzyć normalny związek oparty na zaufaniu i
wierności – powiedział i westchnął cicho, przypominając sobie te wszystkie
kobiety, którym Tacyeon obiecywał gwiazdki z nieba, a potem znikał skoro świt i
już nigdy więcej się nie odzywał. – Kiedy dowiedziałem się od twojej mamy, że
spotyka się z tym… potworem, myślałem, że go rozszarpię. Nie chciałem, żeby
cierpiała tak, jak jego poprzednie partnerki. Na dodatek był już wtedy żonaty,
a córka miała trzy latka, więc tym bardziej ten romans nie miał najmniejszego
sensu. Oczywiście Tacyeon obiecywał twojej mamie, że się rozwiedzie i stworzą
szczęśliwą rodzinę, jednak na wieść o ciąży, po prostu odszedł i wrócił do
żony.
- Tak po prostu odszedł? – zapytał
zaskoczony Yugyeom, nie mogąc pojąć tego, jak można być tak podłym człowiekiem,
by porzucić ciężarną kobietę. – Mama nie próbowała go zatrzymać?
- Oczywiście, że próbowała.
Błagała go, żeby nie odchodził, ale ktoś taki, jak Tacyeon, ma w poważaniu uczucia
innych. Najważniejsze, żeby jemu było dobrze – prychnął oburzony Minjun,
zaciskając palce na filiżance z kawą. – Dlatego nie chcę, żebyś go szukał. On
nie jest wart tego wysiłku. Zresztą co ci to da? Naprawdę chcesz poznać faceta,
który się ciebie wyrzekł?
- Po prostu chciałem się
dowiedzieć, dlaczego odszedł.
- Odszedł, bo to tchórz –
stwierdził Minjun. – Co z tego, że wysyła pieniądze co miesiąc skoro nawet nie
ma odwagi, żeby zobaczyć się z synem? Odpuść, Yugyeom. Tak będzie lepiej.
Chłopak spuścił wzrok na swoje
dłonie i cicho westchnął. Wujek zapewne miał rację. Najlepszym rozwiązaniem
było po prostu dać sobie spokój z dalszymi poszukiwaniami, bo niby co mu to da?
Gdyby Tacyeonowi zależało na swoim synu, to nie porzuciłby go ot tak. Nawet
jeśli nie chciał być z Yooną, to chociaż mógł utrzymywać z Yugyeomem
jakikolwiek kontakt, żeby ten nie musiał w wieku kilkunastu lat zastanawiać
się, dlaczego ojciec go nie chciał.
Nie chcąc denerwować wujka, Kim
obiecał, że nie będzie już szukał Tacyeona, jednak w głowie już układał sobie
dalszy plan działania. Kiedy tylko opuścili kawiarnię i Minjun pojechał do
domu, Yugyeom postanowił udać się na posterunek policji, gdzie pracował wujek.
Miał nadzieję znaleźć w bazie danych informacje na temat Tacyeona. W sumie ten
mężczyzna przestał się liczyć dla chłopaka. Teraz jego priorytetem stało się
odnalezienie rodzeństwa, o którym Yugyeom zawsze marzył.
- Dzień dobry – przywitał się
chłopak i ukłonił sympatycznej kobiecie, która siedziała za ladą w holu
posterunku.
- Yugyeom, jak dobrze cię
widzieć! – powiedziała niewysoka szatynka, uśmiechając się do młodego Kima. –
Niestety wujka nie ma dzisiaj w pracy.
- Wiem, widziałem się z nim
niedawno. – Yu odwzajemnił uśmiech i podszedł do lady. – Pojechał do domu i
poprosił mnie, żebym wziął z jego gabinetu jakieś dokumenty.
- No tak, cały Minjun – zaśmiała
się kobieta, kręcąc głową z politowaniem. – Zawsze czegoś zapomni, a potem
zamiast samemu się pofatygować, to siostrzeńca wysyła – dodała i znów
uśmiechnęła się promiennie. Z oszklonej szafeczki wyjęła kluczyk do gabinetu
Minjun i podała go chłopakowi. – Powodzenia w szukaniu.
- Dziękuję – rzucił Yugyeom i
zabrawszy kluczyk, ruszył w stronę gabinetu wujka.
Kim był w o tyle dobrej sytuacji,
że jako dziecko często przychodził z Minjun na posterunek, a dzięki swojemu
wrodzonemu urokowi szybko zyskiwał sympatię pracowników. Dlatego chłopak nie
widział nic dziwnego w tym, że może swobodnie przemieszczać się po całym
posterunku. Oczywiście nic więcej nie mógł robić, bo nie miał żadnych
upoważnień, a poza tym Yugyeoma nigdy nie pociągała praca policjanta. Może jako
mały chłopiec bardziej się tym interesował, jednak z czasem przestało go to
fascynować. Zwłaszcza że obowiązki wujka zazwyczaj ograniczały się do siedzenia
za biurkiem i wykonywania roboty papierkowej, więc nie było w tym nic
ciekawego.
Yugyeom wszedł do gabinetu wujka
i zamknął za sobą drzwi, by mieć pewność, że nikt nie dowie się, dlaczego tak
naprawdę przyszedł na komisariat. Chłopak włączył komputer i bez większego problemu
wpisał hasło, którym była data urodzenia córki Minjun. Mało sprytne jak na
policjanta z tak dużym doświadczeniem. Niestety znalezienie odpowiednich
dokumentów okazało się znacznie trudniejsze niż przypuszczał chłopak. Musiał
przeszukać kilkanaście folderów, nim odnalazł odpowiedni plik z informacjami na
temat byłych pracowników. Później znalezienie Tacyeona było kwestią kilku
kliknięć myszką.
- Jung Tacyeon – przeczytał
chłopak i uśmiechnął się pod nosem. – W końcu cię mam.
Wow.. nie spodziewałam się, że Yugyeom okaże się bratem Eunji..
OdpowiedzUsuńI nie spodziewałam się, że Sueji jest PinkBloosom.. rozdział niespodzianek xd
Żal mi Jinyounga :/ biedaczek.. jak chce to ja mogę pójść z nim do kina :D
Czekam na kolejny rozdział ^^
http://cnbluestory.blogspot.com/
YAH, ILE NIESPODZIANEK :O
OdpowiedzUsuńsypiesz niespodziewankami jak z rękawa, serio nie spodziewałam się zakończenia owo plus czy tylko ja szipowałam tu marka z eunji? XD ale cieszę się, że będzie szczęśliwa z jacksonem <3 tylko jestem ciekawa jak to się wszystko rozwiąże~~ czekam na kolejny rozdział i pozdrowienia <3
Znów przegapiłam rozdział :D Mam nadzieję, że ten komentarz jako tako składny będzie, bo naprawdę przez ten upał myślenie mi nie wychodzi xd
OdpowiedzUsuńAle fajnie wyszło, że Sueji to Pinkblossom! I wszystko co potem do siebie powiedzieli, naprawdę cieszę się, że zakonczyło się to w ten sposób. Przynajmniej wiadomo, że to nikt kto chce zrobić kawał JB, i dziewczyna w końcu została zauważona przez chłopaka. :D Za to Jinyoungowi się nie udało :c Szkoda trochę, może i jest trochę racji w tym co mówi Yejin, ale z drugiej strony, czemu zakładać od razu najgorsze? A może akurat by im wyszło? Po cichu liczę, że Jinyoung się nie podda, a dziewczyna da mu jednak szansę. :D Dobrze, że Yugyeom nie chce znaleźć już swojego ojca, a jedynie jego dzieci. Ciekawa jestem jak to się skończy. Czy to już kolejny to epilog?