czwartek, 13 sierpnia 2015

Love Affairs

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Yugyeom spojrzał ponownie na ekran swojego telefonu i przeniósł wzrok na budynek starej kamienicy. Adres się zgadzał, jednak chłopak nie mógł mieć pewności, że Tacyeon wciąż tam mieszka. Od jego przeniesienia na inny posterunek minęło już kilka długich lat, więc równie dobrze mógł wyjechać do innego miasta, a nawet kraju. Cóż, Yugyeomowi nie pozostało mu nic innego, jak tylko zapukać do drzwi i sprawdzić to osobiście.
Kim wszedł do budynku i momentalnie jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nigdy nie lubił takich ciemnych miejsc, a w dodatku w powietrzu unosił się okropny odór wilgoci, która pewnie na dobre wżarła się w ściany kamienicy. On miał to szczęście, że razem z mamą mieszkał w nowym bloku i nie musiał martwić się o to, że przez wilgoć nabawi się jakiejś choroby.
Yugyeom pokonał kolejne piętra i zatrzymał się przed drzwiami z numerem 47. Wziąwszy głęboki wdech, nacisnął kilka razy przyczepiony do ściany dzwonek. Po chwili zza drzwi dobiegło go głośne szczekanie psa, więc automatycznie odsunął się na bezpieczną odległość, by w razie czego móc jakoś uniknąć starcia z groźną bestią. Kiedy drzwi się otworzyły, Kim ujrzał niewysoką szatynkę próbującą zatrzymać białego psa, który najwyraźniej chciał sprawdzić, kto też dobija się do mieszkania.
- Dzień dobry – przywitał się uprzejmie chłopak i ukłonił się nisko. – Przepraszam, że panią nachodzę, ale chciałem się zobaczyć z Jung Tacyeonem.
- To mój były mąż, ale on już tutaj nie mieszka – powiedziała oschle, natychmiast się prostując i tym samym umożliwiając psu wyjście na korytarz. – A co chodzi?
- Uhm… A nie wie pani, gdzie mógłbym go znaleźć? Jestem jego synem i bardzo mi zależy na zobaczeniu się z nim, a niestety nie mam jego aktualnego adresu. –Yugyeom odsunął się nerwowo od obwąchującego go psa i przełknął ślinę, przenosząc wzrok na kobietę. – Bardzo panią proszę.
- Niestety nie znam aktualnego adresu jego zamieszkania – przyznała szatynka, posyłając chłopakowi lekki uśmiech. Pstryknięciem na palcach przywołała do siebie psa i na siłę wciągnęła go do mieszkania. – Przykro mi, ale nie mogę ci pomóc.
- W takim razie przepraszam za najście – wymruczał rozczarowany chłopak i wycofał się w stronę schodów, po których właśnie wchodziła młoda dziewczyna.
- Cześć! – krzyknęła na widok stojącej w progu mieszkania kobiety i rzuciwszy plecak na ziemię, podbiegła do niej i mocno ją przytuliła. – Nareszcie w domu! Myślałam, że nie wytrzymam z Jacksonem w jednym namiocie.
- Zaraz, spałaś z Jac…
Niestety Yugyeomowi nie dane było dokładniej przyjrzeć się dziewczynie, gdyż zaraz drzwi mieszkania zatrzasnęły się z hukiem. Chłopak przez chwilę stał jeszcze na korytarzu, analizując zaistniałą sytuację. Skoro kobieta, z którą rozmawiał, to była żona Tacyeona, wychodziło więc na to, że dziewczyna była ich córką, a co za tym szło również siostrą Yugyeoma.
Kim uśmiechnął się pod nosem i zadowolony zbiegł po schodach. Cieszył się niczym małe dziecko, które właśnie dowiedziało się, że pojedzie na wymarzoną wycieczkę do Disneylandu. Yugyeom zawsze chciał mieć rodzeństwo, jednak nie miał co na nie liczyć, gdyż mama po nieudanym związku z Tacyeonem omijała szerokim łukiem innych mężczyzn i nawet nie chciała myśleć o tym, że z którymś z nich mogłaby się związać. Teraz, kiedy Yugyeom dostał szansę na poznanie siostry, musiał zrobić wszystko, by nie zmarnować tej okazji.

*

- A teraz mów, co z tym Jacksonem – powiedziała Jihae, stawiając przed Eunji kubek z gorącą herbatą. – Jeszcze przed wyjazdem myślałaś tylko o Marku, a teraz mi mówisz, że spałaś z Jacksonem? Hyerim, co ty wyprawiasz?
- Mamo, samo tak wyszło – wyszeptała zawstydzona dziewczyna, spuszczając wzrok na kubek. Nie miała odwagi spojrzeć na rodzicielkę, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że naprawdę namieszała i pewnie kobieta zdążyła już swoje pomyśleć. – Wiem, że szalałam za Markiem… W sumie wciąż go lubię, ale podczas tego wyjazdu zrozumiałam, że to tylko chwilowe zauroczenie, a ja chcę czegoś więcej.
- Nie wierzę – zaśmiała się kobieta, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Moja córka nareszcie się opamiętała i dojrzała do stałego związku.
- Znów bez przesady – zaoponowała dziewczyna, uśmiechając się do mamy. – Nie zapędzaj się. Zaraz zaczniesz planować mój ślub z Jacksonem, a my nawet nie jesteśmy parą.
- Ale chciałabyś, żeby tak było, prawda? – Jihae odwzajemniła uśmiech i puściła córce oczko. Eunji jedynie kiwnęła głową na zgodę i nerwowo zagryzła dolną wargę. – To co takiego wydarzyło się podczas wyjazdu, że nagle zmieniłaś zdanie?
- Sama nie wiem. – Eunji wzruszyła ramionami i cicho westchnęła. – Dużo rozmawialiśmy i dzięki temu zrozumiałam, że Jackson to moja bratnia dusza. To nie tylko przystojny chłopak, ale mój przyjaciel, więc czego chcieć więcej?
Jihae była mocno poruszona słowami córki. Nigdy wcześniej nie rozmawiały tak szczerze o jej sprawach sercowych, więc kobieta była tym bardziej szczęśliwa, że nareszcie Eunji się przed nią otworzyła. Cieszyła się, że w końcu odnalazła szczęście, bo nawet jeśli nie okazywała tego na co dzień, to Jihae doskonale wiedziała, że dziewczynie ciągle czegoś brakowało.
- Mamo, a kim był tamten chłopak na korytarzu? – zapytała niespodziewanie Eunji, tym samym wyrywając kobietę z przyjemnego zamyślenia.
- Zbierał pieniądze na operację jakiegoś chłopca – skłamała natychmiast Jihae i wstała z krzesła, by córka nie zobaczyła, jak bardzo jej pytanie wyprowadziło ją z równowagi. – Może coś zjesz? Na pewno stęskniłaś się za domowym jedzeniem.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo! – zaśmiała się dziewczyna i pogładziła się po brzuchu. – Ciągle tylko owoce, ekspresowe dania w pięć minut i słodycze. Mam już tego po dziurki w nosie.
- Cóż, takie są uroki biwakowania – powiedziała Jihae i posławszy dziewczynie szeroki uśmiech, zniknęła w kuchni.
Wciąż nie mogła wyjść z szoku po rozmowie z tamtym chłopakiem. Gdy przez wizjer w drzwiach ujrzała wysokiego nastolatka, nie przypuszczała, że będzie jej dane poznać syna swojego byłego męża. Jihae oczywiście wiedziała o romansie Tacyeona oraz o tym, że zmajstrował dziecko z tamtą kobietą, jednak nigdy nie przypuszczała, że chłopak zechce szukać ojca, który przez tyle lat ani razu nie chciał się z nim zobaczyć. Co miesiąc wysyłał jedynie alimenty i na tym kończyła się jego ojcowska miłość.
Najbardziej jednak Jihae bała się tego, że Hyerim o wszystkim się dowie, a przecież ona nie miała zielonego pojęcia o dawnych wyskokach swojego ojca.

*

Po zjedzeniu pysznego i pełnowartościowego posiłku, Eunji postanowiła zabrać Kakarotto na bardzo długi spacer. Mama akurat przygotowywała z Junsoo kolację, więc dziewczyna mogła spokojnie spędzić kolejne godziny na włóczeniu się z pupilem po parku. Niestety nie przewidziała tego, że zaraz po wyjściu z kamienicy natknie się na czekającego na nią Marka. Zaskoczona Eunji o mało co nie spadła ze schodów, gdy zobaczyła uśmiechniętego chłopaka. Przez tę całą euforię związaną z powrotem do domu całkowicie zapomniała o tym, że czeka ją mało przyjemna rozmowa z Markiem.
- Cześć, co ty tutaj robisz? – zapytała zaskoczona, podchodząc bliżej szatyna.
- Ciebie też miło widzieć – zaśmiał się i pogłaskał Kakarotto, który właśnie się do niego łasił. – Nie odbierałaś telefonu i nie odpisywałaś na moje smsy, więc postanowiłem cię odwiedzić.
- Skąd wiedziałeś, że już przyjechałam?
- Nie wiedziałem. Zaryzykowałem i udało się – przyznał Mark i znów się uśmiechnął. – Poza tym stęskniłem się za tobą, Eunji – dodał ściszonym głosem, łapiąc dziewczynę za rękę. – Naprawdę się stęskniłem…
- Słuchaj, chyba musimy pogadać – powiedziała Jung, delikatnie wysuwając dłoń z uścisku chłopaka.
Uśmiechnęła się do niego lekko, próbując za wszelką cenę ukryć zdenerwowanie. Nie była przygotowana na spotkanie z Markiem. Inaczej wcześniej przygotowałaby sobie całą przemowę, a tak musiała iść na żywioł, co oznaczało, że prawdopodobnie nie będzie umiała być delikatna i powie wszystko prosto z mostu. Nienawidziła takich poważnych rozmów, bo zawsze coś musiało nie pójść po jej myśli. Niestety nie było odwrotu, a im szybciej to załatwi, tym szybciej będzie mogła wyznać Jacksonowi swoje uczucia, a przecież to było najważniejsze.
- To może się przejdziemy i porozmawiamy? – zaproponował Mark, widząc niezdecydowanie Eunji. Dziewczyna kiwnęła głową na zgodę i ruszyła przed siebie, ciągnąc za sobą upartego psa, który oczywiście chciał iść w innym kierunku. – Jak było na biwaku?
- Fajnie – rzuciła krótko i cicho westchnęła. – Przestraszyliśmy znów Jaebuma. Myślał, że w lesie grasuje psychopata z siekierą. Nie mogę uwierzyć, że znów się dał na to nabrać – zaśmiała się, kręcąc głową z rozbawieniem. – A co u ciebie? Jak twój tata?
- Postanowił sprzedać firmę wujka i wrócić do Los Angeles.
- Ty też wyjedziesz? – zapytała Eunji, której zrobiło się dziwnie smutno, gdy Mark wspomniał o USA.
- To zależy – odpowiedział Tuan i uśmiechnął się tajemniczo, zerkając kątem oka na idącą obok niego dziewczynę. – Zależy od tego, czy będę miał dla kogo tutaj zostać – wyjaśnił, widząc zdziwioną minę szatynki.
- Mark… - westchnęła Eunji, wykręcając teatralnie oczami. – To już podchodzi pod szantaż.
- Czy… Czy podczas wyjazdu wydarzyło się coś, o czym powinienem wiedzieć? – zapytał po chwili Mark, chcąc na chwilę odbiec od tematu jego ewentualnego powrotu do Los Angeles, którego w sumie nie brał pod uwagę, ale jeśli okaże się, że Eunji jednak zrozumiała, że czuje coś do Jacksona, to zacznie się poważnie zastanawiać nad wyjazdem z Seulu. – Coś się wydarzyło, prawda?
- Tak – rzuciła cicho dziewczyna, bojąc się reakcji Marka. Nawet jeśli był chodzącą oazą spokoju i rzadko można było go wyprowadzić z równowagi, to przecież każdy człowiek ma swoje granice i nieraz przypadkiem można je przekroczyć. – Przepraszam. Wiem, że okropnie namieszałam, ale…
- Wolisz Jacksona? – zapytał nieco ostrzejszym tonem głosu, co nieco zdziwiło Eunji.
- Tu nie chodzi o to, że go wolę – powiedziała ściszonym głosem, zerkając niepewnie na Marka, który z nerwów przygryzał od środka policzki. – Po prostu znam go od wielu lat. Dogadujemy się ze sobą i dobrze nam razem. Nie wiem, czy z tobą mogłabym stworzyć normalny związek po tym, co ostatnio się wydarzyło.
- Czyli chcesz być z Jacksonem, bo tak jest łatwiej – prychnął obruszony Mark i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Znasz go, więc nic cię już nie zaskoczy. Takie wyjście jest bezpieczniejsze, prawda? Mam wrażenie, że sama siebie próbujesz przekonać do tego, że bycie z Jacksonem to najlepsze, co może cię spotkać. O nas myślisz tylko jako o przyczynie kłótni z Minah. Rozumiem, straciłaś najlepszą przyjaciółkę, ale gdybyś zechciała otworzyć oczy, to wtedy dostrzegłabyś, że jestem tym, kogo potrzebujesz. Może nie mieliśmy łatwego początku, jednak wierzę, że dalsza część byłaby o wiele przyjemniejsza.
- Dlaczego to robisz? – zapytała łamiącym się głosem Eunji, zatrzymując się w połowie kroku. Spuściła Kakarotto ze smyczy i kiedy pies pobiegł w swoją stronę, spojrzała załzawionymi oczami na zaskoczonego jej zachowaniem chłopaka. – Dlaczego ty zawsze musisz wszystko utrudniać?
- Nie chcę ci niczego utrudniać, Eunji – powiedział Mark i uśmiechnął się delikatnie, gładząc kciukiem lekko zaczerwieniony policzek dziewczyny. – Ja mówię tylko to, co czuję. A czuję wiele i powoli zaczynam się w tym gubić. Powinienem odpuścić i pozwolić ci być z Jacksonem, bo widzę, że coś między wami jest, ale z drugiej strony nie potrafię, bo wiem, że jestem od niego o wiele lepszy. Pewnie mnie zabijesz za to, co powiem, ale…
- Nie! Nie mów tego! – krzyknęła Jung, zasłaniając Markowi usta dłonią.
Chłopak zaśmiał się uroczo i odsunąwszy rękę od twarzy, przybliżył się do Eunji i jakby nigdy nic delikatnie musnął jej usta.
- Kocham cię, Hyerim – wyszeptał, a pod dziewczyną momentalnie ugięły się nogi.
Tak bardzo nie chciała tego usłyszeć i zarazem tak bardzo tego pragnęła, jednak nie była do końca pewna, czy to właśnie Mark był tą osobą, która miała jej to powiedzieć.
- Mark, ja… Powinnam już iść – powiedziała pospiesznie, oswobadzając się z objęć chłopaka. Niestety nie dane jej było odejść, gdyż zaraz Tuan złapał ją za rękę i zatrzymał przy sobie. – Naprawdę będzie lepiej, jeśli pójdę już do domu. Nie chcę powiedzieć czegoś, czego mogłabym potem żałować.
- A może właśnie powinnaś to powiedzieć?
- Może masz rację – przyznała nieco pewniejszym tonem głosu i odważnie spojrzała chłopakowi prosto w oczy. – Lubię cię, Mark. Naprawdę cię lubię, ale nie tak, jakbyś ty tego ode mnie oczekiwał. Nie mogę z tobą być. Przykro mi.
- Mnie także jest przykro. – Mark momentalnie posmutniał i puścił rękę Eunji, którą do tej pory delikatnie ściskał. – Wiedz jednak, że nie odpuszczę. Może teraz tego nie widzisz, bo jesteś zakochana w Jacksonie, ale pewnego dnia zrozumiesz, że nie przypadkiem utknęliśmy wtedy razem w windzie. To było przeznaczenie. Eunji, jesteśmy sobie przeznaczeni.
- Zamknij się już – powiedziała Jung, odsuwając się na kilka kroków od Marka. – Po prostu nic nie mów. Niepotrzebnie przychodziłeś.
- Właśnie dobrze, że przyszedłem – stwierdził zadowolony i uśmiechnął się półgębkiem. – Dzięki temu widzisz, że wciąż masz wątpliwości. Gdybyś była pewna swoich uczuć do Jacksona, to od razu byś mnie spławiła i poszła, a tak stoimy już tutaj dobrych kilkanaście minut i mimo że każesz mi być cicho, to słuchasz każdego mojego słowa. Dam ci jednak spokój. Wiesz doskonale, co do ciebie czuję, co czuje Jackson… Teraz tylko musisz dowiedzieć się, co ty tak naprawdę czujesz.
Eunji gwizdnęła na Kakarotto i zaraz przypięła smycz do obroży, co przyszło jej z wielkim trudem, gdyż oczy zaszły łzami i ciężko było cokolwiek zobaczyć. Przez rozmowę z Markiem była wyprowadzona z równowagi. Przed spotkaniem miała wszystko poukładane w głowie, wydawało jej się, że nic nie jest w stanie zmienić jej decyzji, a tu wystarczyła jedna rozmowa i każda decyzja znów okazywała się być bez znaczenia.
Najlepiej byłoby zapomnieć o nich obu, ale tego Eunji nie potrafiła zrobić.

*

Krystal od wypadku nie widziała się z ojcem. Nie potrafiła po tym wszystkim spojrzeć mu w oczy i zachowywać się tak, jakby relacje między nimi nie uległy żadnym zmianom. Nie umiała udawać, że nic się nie stało, bo przecież swoimi kłamstwami skrzywdził tak wiele osób. Dlatego właśnie zabroniła mu przychodzić do szpitala. Nie miała najmniejszej ochoty na jego towarzystwo i bezsensowne tłumaczenia. Co niby mógłby jej powiedzieć? Nie było mowy o tym, by Krystal kiedykolwiek mu wybaczyła. Już dość przeszła w swoim życiu, żeby kolejny raz wierzyć w kłamstwa bliskich osób.
Z mamą Jessici także się nie widziała, co wynikało głównie z faktu, że kobieta na jakiś czas wyjechała na wieś i nie było z nią żadnego kontaktu. Przynajmniej tak sobie to tłumaczyła Krystal, nie chcąc dopuszczać do siebie myśli, że mama mogła ją ot tak odrzucić. Przecież to nie była jej wina, że ojciec okazał się podłym kłamcą.
Słysząc otwierające się drzwi, Krystal zaprzestała czytania książki i spojrzała w stronę wejścia. Na widok stojącej w progu pomieszczenia kobiety w jej oczach momentalnie stanęły łzy, a w gardle urosła ogromna gula, która uniemożliwiła jej wypowiedzenie choćby pojedynczego słowa. Pani Nam również była mocno poruszona spotkaniem z Krystal, więc musiała minąć dłuższa chwila nim doszła do siebie i jakimś cudem dotarła do łóżka, na którym leżała dziewczyna.
- Jak… Jak się czujesz? – wyszeptała łamiącym się głosem, bacznie przyglądając się blondynce, na której twarzy wciąż widniało kilka siniaków. – Rozmawiałam z lekarzem i podobno za kilka dni wypuszczą cię ze szpitala.
- To chyba dobrze – przyznała dziewczyna i uśmiechnęła się lekko. – Nie sądziłam, że przyjdziesz.
- Jakbym mogła nie przyjść? – Pani Nam przysiadła na skraju łóżka i złapała blondynkę za wychudzoną rękę. – Wyjechałam na kilka dni, żeby sobie to wszystko przemyśleć, ale przecież nie odeszłam na zawsze. Nie potrafiłabym.
- Myślałam, że po tym, co się stało, nie będziesz chciała mnie widzieć. W końcu jestem…
- Moją córką – dokończyła kobieta i uśmiechnęła się przez łzy. Wolną dłonią starła spływające po policzkach słone krople i wzięła głęboki wdech, by choć trochę się uspokoić. – Obecna sytuacja faktycznie nie należy do najłatwiejszych, ale przecież sobie z nią poradzimy, prawda? Nie z takich opresji wychodziła nasza rodzina. Wyjdziesz ze szpitala i wyjedziemy na jakiś czas na wieś do babci. Jessica stwierdziła, że to dobry pomysł. Wspomniała też o twoim wyjeździe do Los Angeles.
- Chciałabym tam wrócić – przyznała cicho Krystal, ścierając wierzchem dłoni łzy z bladych policzków. – Wiesz, że nigdy nie chciałam tutaj przyjeżdżać. Seul to nie jest moje miejsce na świecie.
- Doskonale to rozumiem i dlatego nie będę utrudniała ci tego wyjazdu. Chcę tylko, żebyś wydobrzała i nabrała sił. Potem możesz wyjechać do Los Angeles – powiedziała pani Nam i uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Dziękuję – szepnęła Krystal i podniosła się do pozycji siedzącej, po czym mocno wtuliła się w ciało kobiety, od którego biło niezwykłe ciepło. – Dziękuję… mamo.

*

Eunji długo nie mogła dojść do siebie po spotkaniu z Markiem. Zaraz po powrocie do domu zamknęła się w swoim pokoju i nie wychodziła z niego aż do kolacji. Na nią także nie miała najmniejszej ochoty, jednak zjadła trochę przygotowanej przez mamę i Junsoo potrawy, nie chcąc im robić przykrości. Próbowała z całych sił nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak, ale zapomniała, że ojczym posiadał jakiś szósty zmysł i bez problemu potrafił odczytywać z twarzy ludzi prawdziwe emocje. Nie obyło się bez krępujących pytań na temat samopoczucia Eunji. Na szczęście dziewczynie przyszła z pomocą mama, która stwierdziła, że to chyba nie najlepszy czas na takie rozmowy, bo zapewne jest zmęczona po podróży i całym tym biwakowaniu.
Po kolacji Eunji zabrała Kakarotto na wieczorny spacer, żeby mógł się załatwić i wyszaleć przed spaniem. Oczywiście Jihae odradzała jej tego pomysłu i proponowała, że Junsoo zabierze psa na spacer, jednak dziewczyna odmówiła, dochodząc do wniosku, że jej też przyda się dotlenienie przed nocą. Obiecując, że będzie na siebie uważać, wyszła z mieszkania i jeszcze raz sprawdziła, czy na pewno zabrała ze sobą klucze.
Będąc już w parku, który znajdował się niedaleko starej kamienicy, w której mieszkała, Eunji ciągle miała wrażenie, że ktoś jej się przygląda. Za każdym razem, gdy rozglądała się dookoła, widziała jedynie krzaki i drzewa, więc w końcu doszła do wniosku, że to tylko wyobraźnia płata jej figle. W pewnym momencie dziewczyna usłyszała szelest liści i nagle tuż za nią pojawił się zakapturzony chłopak. Eunji powoli obejrzała się za siebie i krzyknęła głośno, widząc napastnika.
- To tylko ja! – powiedział rozbawiony Jackson, zsuwając z głowy nakrycie. Widząc przerażoną minę dziewczyny, podszedł do niej bliżej i delikatnie dotknął jej ramienia.
- Czyś ty oszalał?! – Oburzona Eunji uderzyła Jacksona pięścią w ramię i pokręciła głową z dezaprobatą. – Prawie na zawał tutaj zeszłam!
- Przepraszam – zaśmiał się, nie mogąc zachować powagi. – Zobaczyłem cię z oddali i przeszedłem na skróty, żebyś mi nie uciekła.
- Tak robią psychopaci – stwierdziła, mrużąc groźnie oczy. – A może to ty jesteś tym zboczeńcem, który napada na młode dziewczyny?
- I z pewnością chciałbym napadać na dziewczynę, która jednym ciosem powaliłaby mnie na ziemię – powiedział Jackson i wytknął przyjaciółce język. – Wracam z treningu – dodał, pokazując sportową torbę. – A ty chyba nie powinnaś włóczyć się o tej porze po parku. Raczej Kakarotto by cię nie obronił przed tym zboczeńcem.
- Byś się zdziwił – prychnęła i znów nerwowo rozglądnęła się dookoła siebie, ciągle mając nieodparte wrażenie, że ktoś się jej przygląda. – Jackson, odprowadzisz mnie do domu?
- Przecież masz obronnego psa, więc po co ci ja? – zapytał chłopak, wzruszając ramionami. Zaraz jednak się zreflektował, gdy zorientował się, że Eunji jest naprawdę przerażona całą tą sytuacją. – Lepiej już chodźmy.
Jung wczepiła się palcami w rękaw bluzy Jacksona i przybliżyła się do chłopaka, jakby bojąc się, że nagle zza winkla wyskoczy napastnik i ją porwie. Na samą myśl o tym przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Eunji dziękowała losowi, że Jackson wracał do domu przez park, bo pewnie gdyby nie on postradałaby zmysły nim zdążyłaby dojść do mieszkania.
- Nie chcę cię straszyć, ale chyba faktycznie ktoś za nami ciągle idzie – powiedział po dłuższej chwili Wang, ukradkiem oglądając się za siebie. – Słuchaj, zrobimy tak: schowam się za krzakami i przyczaję się na tego typa, a gdy będzie blisko, to go zaatakuję.
- Nie rób tego – wyszeptała przestraszona Eunji, łapiąc chłopaka za rękę, by nie mógł odejść. – On na pewno jest uzbrojony i zrobi ci krzywdę. Jackson, proszę.
- Przecież nic mi się nie stanie.
Jackson uśmiechnął się lekko i zaraz odszedł w swoją stronę. Upewniwszy się, że nikt go nie widzi, schował się za pobliskimi krzakami i rozchylił jego gałęzie, by móc widzieć potencjalnego napastnika. Eunji z Kakarotto szli powoli w stronę powrotną, więc istniała duża szansa, że zboczeniec wykorzysta tę okazję i zechce zrobić dziewczynie krzywdę. Widząc zbliżającego się do Jung średniego wzrostu chłopaka, Jackson czym prędzej wyskoczył zza krzaków i bez większych problemów powalił napastnika na ziemię. Pobliska latarnia dawała słabe światło, jednak mimo to Wang mógł dostrzec twarz chłopaka, która z pewnością nie pasowała do zboczeńca napadającego na młode dziewczyny wracające o zmroku przez park.
- Dlaczego śledzisz Eunji? – zapytał Jackson, dochodząc do wniosku, że powalony przez niego chłopak na pewno nie może być napastnikiem, o którym mówili ciągle w wiadomościach. – Czego od niej chcesz?
- Ja… - zaczął nieśmiało chłopak, próbując wstać z ziemi, jednak Jackson wciąż z całych sił przyciskał go do twardego chodnika przez co ten nie mógł się ruszyć. – Mógłbyś mnie puścić? To trochę boli.
- I prawidłowo! – żachnął Wang, nie mając zamiaru ot tak puszczać tego chłopaka. – Coś ty za jeden, co?
- Jackson? – Eunji niepewnie podeszła do chłopaków, dopiero teraz zdobywając się na odwagę, gdyż wcześniej była zbyt mocno przerażona całą sytuacją. – Co się tutaj dzieje?
- Właśnie tego chcę się dowiedzieć – powiedział Jackson i na ułamek sekundy zmniejszył nacisk na ramiona nieznajomego chłopaka, co ten wykorzystał i jednym zdecydowanym ruchem odepchnął od siebie bruneta. Wang natychmiast złapał go za bluzę i zatrzymał przy sobie, gdyby zechciał uciec. – Nie tak prędko, kolego.
- Nie mam zamiaru uciekać – stwierdził chłopak, spoglądając na przestraszoną Eunji. – Przepraszam, że cię wystraszyłem, ale nie wiedziałem, jak mam się do ciebie zbliżyć.
- To brzmi co najmniej podejrzanie – przyznał zniesmaczony Jackson, ostatecznie puszczając bluzę chłopaka. Podszedł do Eunji i objął ją ramieniem, by dziewczyna mogła czuć jego obecność i przestała się tak bać. – Czego od niej chcesz?
- Chciałem tylko porozmawiać.
- I dlatego śledzisz ją o zmroku po parku? Mało udany podryw – prychnął Jackson, kręcąc głową z rozbawieniem.
- Jestem bratem Eunji – wyjaśnił w końcu chłopak i posłał dziewczynie lekki uśmiech.
- To z tobą rozmawiała dzisiaj moja mama – odezwała się Jung, dokładniej przyglądając się chłopakowi. – Problem w tym, że ja nie mam żadnego brata. Wiedziałabym o tym, więc nie wiem, czego naprawdę chcesz, ale jeśli próbujesz wyłudzić od nas pieniądze, to źle trafiłeś.
- Nie chcę żadnych pieniędzy. Chciałem tylko poznać moją siostrę.
- To trafiłeś pod zły adres, bo ja nie mam brata – wycedziła przez zęby Eunji i zacisnąwszy mocniej dłoń na smyczy psa, żwawym krokiem ruszyła w stronę starej kamienicy.
- Hyerim, zaczekaj! – zawołał za nią Jackson, nie chcąc, by dziewczyna sama wracała do domu. – Wszystko w porządku? – zapytał cicho, dogoniwszy szatynkę.
- A wyglądam, jakby było w porządku? Nie, Jackson, nic nie jest w porządku. Wszystko jest do bani! – wykrzyczała roztrzęsiona, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszała od tamtego chłopaka. Wang bez słowa przytulił ją do siebie i pogładził dłonią po włosach, co zawsze uspokajało dziewczynę. – A co jeśli to prawda? Co jeśli tamten chłopak to naprawdę mój brat?
- Przecież wiedziałabyś o tym – zauważył Jackson, obejmując mocniej Eunji, która aż trzęsła się z zimna. Opatulił ją swoją bluzą i ponownie przytulił, chcąc ogrzać dygocącą szatynkę własnym ciałem. – Musisz się uspokoić i porozmawiać o tym z mamą. Ona na pewno o wszystkim wie.
- Nie, gdyby wiedziała, to by mi powiedziała.
- Może nie chciała dodawać ci kolejnych zmartwień – powiedział cicho Wang i odsunął się od Eunji, po której zaczerwienionych policzkach zaczęły spływać łzy. – Hej, nie płacz. Przecież wszystko się ułoży, tak?
Jung wtuliła twarz w czarną bluzę Jacksona i załkała cicho, nie mając sił kolejny raz udawać, że nic jej nie rusza i ma wszystko pod kontrolą. W tamtej chwili zrozumiała, że przez cały ten czas okłamywała samą siebie. Wcale nie była silną osobą, ale doskonałą aktorką, która potrafiła doskonale maskować prawdziwe uczucia. Będąc tak blisko Jacksona – jedynej osoby, której mogła bezgranicznie zaufać i wiedziała, że nigdy jej nie zawiedzie – doszła do wniosku, że najwyższy czas przestać udawać. Zwłaszcza przed Jacksonem.
- Chodź, odprowadzę cię do domu, bo jeszcze się przeziębisz – powiedział chłopak, obejmując Eunji ramieniem.
Droga do starej kamienicy minęła im w milczeniu. Jung za bardzo przejęta była tym, co usłyszała kilkanaście minut wcześniej, by mieć siły na prowadzenie jakiejkolwiek rozmowy z Jacksonem. Była mu wdzięczna, że wyczuł jej niechęć do odzywania się i po prostu szedł obok, jedynie nucąc pod nosem jakąś melodię. Dopiero pod kamienicą dziewczyna zorientowała się, że to piosenka Beast Will you be alright?, którą słuchała zawsze wtedy, gdy sprawy zaczynały się sypać, a ona nie miała zielonego pojęcia, co zrobić, żeby wszystko naprawić. Tylko Jackson wiedział o tej piosence i jej magicznych właściwościach uleczania Eunji, dlatego często ją nucił, gdy była smutna.
- Gdybyś czegoś potrzebowała, to dzwoń – powiedział chłopak, odprowadziwszy Jung i Kakarotto pod same drzwi mieszkania. – Jestem do twojej dyspozycji o każdej porze dnia i nocy.
- O ile nie będziesz miał treningów – zaśmiała się cicho i oddała Jacksonowi jego ciemną bluzę.
Niespodziewanie drzwi mieszkania się otworzyły i na korytarz wyszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Junsoo.
- Jackson! – zawołał zadowolony i objął bruneta po przyjacielsku ramieniem. – Fajnie, że przyszedłeś. Właśnie będziemy oglądać jakiś nowy horror. Może dołączysz?
- Um… - Jackson niepewnie spojrzał na Eunji, wyczekując jej reakcji. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i pokiwała głową na zgodę. – Jeśli to nie problem, to chętnie dołączę.
- I to lubię – rzucił zadowolony Junsoo, wprowadzając nastolatków do mieszkania. – Dobrze, że odprowadziłeś Eunji, bo teraz takie rzeczy dzieją się w naszym mieście, że strach wychodzić z domu po zmroku. Mam nadzieję, że w końcu złapią tego bydlaka i wsadzą go do więzienia.
- Wolałabym nie rozmawiać o takich rzeczach przed oglądaniem horroru – przyznała zniesmaczona Jihae, posyłając partnerowi wymowne spojrzenie. Zaraz jednak przeniosła wzrok na Eunji, która wyglądała dość mizernie. – Kochanie, wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?
- Mamo… - zaczęła dziewczyna, nie bardzo wiedząc, jak zacząć rozmowę. – Czy ja mam brata?
- Co? – Jihae otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, zupełnie nie spodziewając się takiego pytania. W pierwszej chwili miała ochotę obrócić wszystko w żart i zapewnić córkę, że nie ma żadnego brata, jednak ostatecznie doszła do wniosku, że dalsze ukrywanie prawdy tylko pogorszy całą sytuację. – Skąd o tym wiesz?
- Spotkałam go w parku. To był ten sam chłopak, którego widziałam rano przed naszym mieszkaniem – powiedziała Eunji, przysiadając na krześle. Od tych emocji i natłoku wrażeń zaczynało jej się robić niedobrze, więc wolała usiąść i oszczędzić sobie twardego lądowania na podłodze, gdyby nagle zemdlała. – To prawda? Ten chłopak jest moim bratem?
- Tak. – Jihae podeszła do córki i kucnąwszy przed nią, złapała ją za zimne dłonie. – Przepraszam, że dopiero teraz się o tym dowiadujesz, ale z twoim ojcem doszliśmy do wniosku, że tak będzie lepiej.
- Mamo, on cię zdradził – wyszeptała zszokowana Eunji, jakby dopiero wtedy dotarł do niej ten oczywisty fakt. – A ty z nim byłaś przez tyle lat? Ja tego nie rozumiem i chyba nawet nie chcę zrozumieć – powiedziała roztrzęsiona i zaraz poderwała się z krzesła z zamiarem wyjścia z salonu.
- Hyerim, daj to sobie wszystko wyjaśnić – poprosiła kobieta, jednak dla dziewczyny był to koniec rozmowy.
Eunji złapała Jacksona za rękę i razem z nim udała się do swojego pokoju, by tam móc na spokojnie przemyśleć całą tę sytuację. Bliska płaczu usiadła na skraju łóżka i spojrzała załzawionymi oczami na stojącego na środku sypialni chłopaka.
- Nie wierzę, że przez tyle czasu rodzice ukrywali to przede mną – wyszeptała łamiącym się głosem. Jackson westchnął cicho i klęknął przed dziewczyną, odgarniając z jej twarzy kosmyki włosów. – Możesz dzisiaj ze mną zostać?
- Oczywiście. – Wang uśmiechnął się lekko, gładząc kciukiem policzek szatynki. – Zostanę z tobą tak długo, jak będziesz chciała.
- Nie wiem, czy wytrzymasz ze mną aż tak długo – zaśmiała się i przechyliła głowę, mocniej wtulając policzek w dłoń Jacksona.
- Bądź moją dziewczyną, Hyerim – powiedział niespodziewanie chłopak, wpatrując się błyszczącymi oczami w twarz dziewczyny. Widząc zdziwioną minę szatynki, zagryzł nerwowo wargi w wąską linię i zawstydzony spuścił wzrok, nie mając odwagi patrzeć Eunji w oczy. – Mam chyba złe wyczucie czasu.
- Myślę, że twoje wyczucie czasu ma się dobrze – odezwała się po chwili Jung i złapała Jacksona za rękę, ponownie przykładając ją do swojego rozpalonego policzka. Czując na sobie palące spojrzenie chłopaka, powoli otworzyła oczy i uśmiechnęła się półgębkiem. – Chcę tego, Jackson.


5 komentarzy:

  1. Awwwwwww <3 szkoda mi marka, ale eunji z jacksonem to taka pocieszna parka <3 jestem bardzo ciekawa, czy dziewczyna skontaktuje się ze swoim bratem i się poznają, oby! <3 i krystal z jej mamą aww <3
    tylko wszystkim hottest jest smutno że zrobiłaś z tacyeona takiego skurczybyka XDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. No i to mi się podoba! Dobry rozdział, tyle się zdarzyło, że nie wiem od czego zacząć xd Cieszę się z podjętych przez Eunji decyzji, najpierw z tej rozmowy z mamą, a potem z tej z Jacksonem, chociaż Mark namieszał jej trochę w głowie, to już wie kogo woli. Ale i tak oprzeć się Markowi, mimo tego co zrobił to jednak coś w nim jest. Tylko mnie już trochę wkurzał tym, że jest lepszy od Jacksona i że są sobie przeznaczeni z Eunji.
    Yugyeom, głąbie, trzeba było takie rozmowy odbywać w dzień a nie w nocy! Nic dziwnego, że dziewczyna się wystraszyła (na szczęście miała Jacksona pod ręką ^^). I ta rozmowa o bracie też zdarzyła się tak nagle, ciekawi mnie co Eunji zrobi jak spotka znów Yugyeoma. Może do tego czasu już się z tym oswoi. A Mark razem z Krystal niech się wynoszą do USA, może coś dobrego ich spotka xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeej, uwielbiam zakończenie! Chciałam tego xD Marka nie jest mi żal w ogóle.. wkurzał mnie od początku.. a jego desperacja mnie bawi xd
    Mam nadzieję, że Eunji nawiąże dobry kontakt z Yugyeomem ;3
    Ciekawi mnie jeszcze wątek Krystal.. będzie zakończony po prostu tym, że we wróci do USA? Czekam na kolejny rozdział ^^

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. NO NARESZCIE! Tylko taka reakcja mogła mi towarzyszyć po dotarciu do końca rozdziału. Eunji nareszcie zrozumiała, co jest dla niej najlepsze i wierzę, że będzie z Jacksonem szczęśliwa. Jasne, czuła i nadal coś czuje do Marka, w końcu to przystojny i charyzmatyczny facet, ale wydaje mi się, że to tylko tymczasowa fascynacja, pożądanie. Jego samego nie jest mi absolutnie szkoda, ta reakcja po tym, jak Eunji wspomniała o Jacksonie mnie załamała. Zachowywał się, jakby Hyerim była jego własnością! Chyba totalnie upadł na głowę. Cieszę się, że go pogoniła, chociaż coś mi się wydaje, że Mark tak łatwo nie odpuści i jeszcze o nim usłyszymy.
    Biedny Yugyeom, nie będzie mu łatwo zbliżyć się do rodziny. Ojca jak na razie nie znalazł, a i pierwsze spotkanie z siostrą nie wypadło najlepiej. Mam nadzieję, że Eunji, mimo całej złości na rodziców za to, że ukrywali przed nią tak istotną prawdę, da chłopakowi szansę. W końcu łączą ich więzy krwi i Yugyeom nie jest winny ani zdradzie, ani utrzymywaniu rodzinnych sekretów.
    Co do Krystal, to jak widać udało jej się pojednać z matką, nie spodziewałam się zresztą, by kobieta miała ją odrzucić. Wydaje mi się, że ta cała historia nauczyła Krystal czegoś sensownego i od tej pory dziewczyna nieco się zmieni. Nawet ja poczułam do niej odrobinę sympatii.
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam, od początku wiedziałam, że Yugyeom jest jej przyrodnim bratem! No, może bardziej podejrzewałam ;)
    Mark... Jak bardzo cię lubię to nie zbliżaj się do Eunji i Jackson'a, bo znowu namieszasz ;_;

    Ostatnio zarwałam pół nocy i przeczytałam obydwie części 'How to love? Hard to love' i zostałam wielka fanką twojej twórczości, idealnie piszesz.
    Strasznie cieszę się, że dodajesz tak często rozdziały ^.^
    Dużo weny na kolejne, fighting!

    http://winner-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń