czwartek, 20 sierpnia 2015

Love Affairs

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

Przez ostatnie dni Jackson praktycznie nie opuszczał sali treningowej, chcąc jak najlepiej przygotować się do finału zawodów. Czuł się nieco lepiej, jednak czasami wciąż odczuwał nieprzyjemne kłucie w okolicy serca i nieraz brakowało mu tchu. Mimo to nie zamierzał odpuszczać i każdą wolną chwilę, zamiast spędzać z przyjaciółmi, poświęcał treningom. Nawet Minho kilka razy zwrócił Jacksonowi uwagę, że powinien przystopować, bo już raz zasłabł po zawodach i lepiej, żeby to się nie powtórzyło. Jackson niestety był strasznie upartym człowiekiem i rzadko słuchał innych ludzi. Najważniejsze było to, że czuł się dobrze i na treningach także szło mu coraz lepiej. Chłopak był pewien swojej wygranej. W najgorszym wypadku zajmie drugie miejsce, jednak wierzył, że stanie na najwyższym podium. Nie po to poświęcał tyle czasu na treningi, żeby ktoś lub coś przeszkodziło mu w zajęciu pierwszego miejsca.
- Jackson, musimy porozmawiać – powiedział pan Wang, wchodząc bez pukania do pokoju chłopaka.
- Później porozmawiamy, teraz spieszę się na trening – wymruczał brunet, wrzucając do sportowej torby potrzebne rzeczy. Czując na sobie spojrzenie ojca, westchnął ciężko i zaprzestał pakowania. Wiedział, że mężczyzna nie odpuści, więc wolał szybko się z nim uporać i pójść na trening. – O co chodzi? Znów zrobiłem coś nie tak?
- Dzisiaj nie pójdziesz na trening. Rozmawiałem z Minho i doszliśmy do wniosku, że musisz odpocząć przed zawodami.
- Chyba się przesłyszałem – zaśmiał się chłopak, kręcąc głową z niedowierzaniem. –Przecież to ty ciągle naciskałeś i kazałeś mi codziennie chodzić na treningi. Nagle ci się odwidziało?
- Po prostu nie chcę, żeby znów coś ci się stało – przyznał pan Wang, podchodząc bliżej syna.
Jackson był w takim szoku, że nie wiedział, jak ma się zachować. Miał wrażenie, że ojciec znów sobie z nim pogrywa i tylko udaje zatroskanego, a tylko czeka na choćby najmniejszy błąd chłopaka, by móc później wypominać mu to do końca życia.
- Spotkaj się z przyjaciółmi albo zaproś ich do nas, jeśli chcesz – zaproponował pan Wang choć przyszło mu to z wielkim trudem. Wciąż nie pałał zbyt wielką sympatią do przyjaciół syna, jednak wiedział, że chłopakowi bardzo na nich zależy, a oni także byli dla niego wielkim wsparciem. – Zaraz wychodzę do pracy, więc będziecie mieć dom tylko dla siebie.
- Czekaj, czegoś tutaj nie rozumiem – odezwał się w końcu Jackson, patrząc uważnie na ojca. – Jeszcze niedawno nie pozwalałeś mi się z nimi spotykać, a teraz sam proponujesz, żebym ich do nas zaprosił? O co tutaj chodzi?
- Dobrze, nie będę dłużej owijał w bawełnę. – Pan Wang wyjął z kieszeni marynarki kopertę i podał ją synowi. – To wyniki twoich badań. Przyszły kilka dni po tym, jak zemdlałeś po zawodach. Nie chciałem cię martwić przed finałami, ale chyba powinieneś o tym wiedzieć.
Jackson wyjął z koperty równo poskładaną kartkę papieru i zmarszczył czoło, nie bardzo rozumiejąc, o co chodzi. Po chwili przeniósł wzrok na ojca, na moment wstrzymując oddech, gdy zobaczył zgromadzone w oczach mężczyzny łzy.
- O co chodzi? – zapytał po chwili, próbując z całych sił panować nad emocjami. – Co mi dolega? Co to w ogóle za choroba, o której tutaj pisał lekarz?
- Masz poważną chorobę serca, Jackson – powiedział mężczyzna, a pod chłopakiem aż ugięły się nogi. Przysiadł na skraju łóżka i spojrzał szeroko otwartymi oczami na wyniki swoich badań. – Jeśli wciąż będziesz tak dużo trenował, to skończy się to dla ciebie tragicznie. Nie dowiedzielibyśmy się o tym, gdyby nie tamto omdlenie po zawodach. Jeszcze do tego ten doping…
- Tato, ja…
- Jackson, to już nieważne, rozumiesz? – Pan Wang usiadł na łóżku obok syna i objął go silnym ramieniem. – Za bardzo na ciebie naciskałem, więc nie dziwię się, że zdecydowałeś się na taki krok. Teraz musisz przystopować z treningami, a te zawody będą ostatnimi, w jakich weźmiesz udział. Nie pozwolę na to, żeby sport odebrał mi jedynego syna – powiedział cicho i złożył na skroni chłopaka delikatny pocałunek. – Masz przerwę od treningów do dnia zawodów.
- Ale…
- Nie ma dyskusji – przerwał mu natychmiast mężczyzna i wstał z łóżka. Spojrzał tym surowym wzrokiem na syna, jednak zaraz spotulniał i uśmiechnął się przyjaźnie. – Po zawodach pojedziesz na jakiś czas do sanatorium, żeby się podleczyć i odpocząć.
- Nie potrzebuję sanatorium – stwierdził Jackson, chowając wyniki badań z powrotem do koperty. – Wystarczy, że będę mógł pojechać na długie wakacje.
- Porozmawiamy o tym po zawodach – powiedział mężczyzna i wyszedł z pokoju, zostawiając chłopaka sam na sam z czarnymi myślami.
Jackson wciąż nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Był chory i to dość poważnie. Niestety mimo to nie potrafił ot tak zrezygnować z szermierki. Nie po to poświęcił temu całe swoje życie, żeby teraz to wszystko rzucić. Przecież na pewno jest jakieś inne rozwiązanie. W obecnych czasach medycyna czyni cuda, więc nie ma mowy o tym, żeby nie można było pomóc Jacksonowi.
Młody Wang nie chciał na razie myśleć o rzucaniu kariery, dlatego postanowił pójść za radą ojca i kiedy ten w końcu wyszedł do pracy, podzwonił po swoich przyjaciołach i zaprosił ich do siebie na maraton z nowymi horrorami. Później zamówił coś dobrego do jedzenia i oczywiście ogromny bukiet kwiatów dla Eunji, gdyż w ostatnich dniach nie miał dla niej kompletnie czasu i czuł, że mocno ją zaniedbał. Co prawda dziewczyna była bardzo wyrozumiała i za każdym razem, gdy odwoływał ich spotkanie, mówiła, że nic się takiego nie dzieje, jednak on wiedział, że było wręcz przeciwnie. Pewnie na jej miejscu dawno rzuciłby takiego kretyna, ale przecież Eunji taka nie była.
Jung przyszła jako pierwsza, oczywiście przynosząc ze sobą reklamówkę pełną słodyczy i innych przekąsek, które mogłyby się przydać podczas maratonu z horrorami. Nie kryła zdziwienia faktem, że Jackson zaprosił ich do swojego domu, gdyż jego ojciec nigdy się na to nie zgadzał, więc albo chłopak zrobił to po kryjomu, albo mężczyzna poszedł po rozum do głowy i w końcu zrozumiał, że przyjaciele jego syna nie są żadnymi chuliganami i nie zdewastują mu tej pięknej willi.
- Youngjae nie przyjdzie – powiedziała na wstępie, chcąc od razu uprzedzić Jacksona, by ten się później nie denerwował. – Ma jakąś ważną próbę z zespołem, a potem spotkanie z menadżerem.
- Szkoda, ale niech mu będzie. – Wang wzruszył ramionami i poszedł do kuchni, gdzie na stole w wazonie stał piękny i ogromny bukiet róż. Co prawda Eunji nie przepadała za kwiatami, jednak Jackson nie miał lepszego pomysłu, jak miałby jej podziękować za niekończącą się cierpliwość do jego osoby. – Proszę, to dla ciebie – powiedział, wręczając dziewczynie bukiet czerwonych róż.
- Dla mnie? Z jakiej okazji? O czymś zapomniałam? – zapytała zaskoczona, patrząc to na kwiaty, to znów na Jacksona.
- Z okazji tego, że przez ostatnie dni byłem kretynem i nie poświęcałem ci wystarczająco dużo czasu – wyjaśnił i uśmiechnął się delikatnie. – Przepraszam i dziękuję, że byłaś tak wyrozumiała.
- Jackson, czy wszystko w porządku? – zapytała po chwili, wkładając kwiaty do wazonu. Spojrzała bacznym wzrokiem na chłopaka i przechyliła lekko głowę, czekając na jego odpowiedź. – Nie wyglądasz zbyt dobrze. Wiesz, że nie możesz się przemęczać, prawda?
- Wiem. Obiecuję, że po finałach wezmę długi urlop od szermierki – powiedział Wang i przytulił mocno Eunji.
Takie wakacje do końca życia, dodał w myślach i cicho westchnął, gładząc dziewczynę dłonią po plecach.
Ciszę, jaka zapanowała pomiędzy nastolatkami, przerwał głośny dzwonek do drzwi. Jackson niechętnie odsunął się od Eunji i poszedł otworzyć, domyślając się, że to pewnie reszta towarzystwa. Na widok dwójki przyjaciół uśmiechnął się szeroko i odsunął na bok, gestem ręki zapraszając ich do środka.
- Twojego taty na pewno nie ma? – zapytał Jinyoung, rozglądając się dookoła siebie.
To była ich pierwsza wizyta w domu Jacksona, więc wszystko dla nich było nowe i nieznane, dlatego nawet najmniejszy szczegół wprawiał ich w zachwyt, zwłaszcza że pan Wang nie oszczędzał pieniędzy na wyposażenie swojej pięknej willi. Na widok ogromnego ogrodu, który było widać przez oszklone ściany przestronnego salonu, Jinyoung wydał z siebie przeciągłe westchnięcie. Sam żył bardzo skromnie, więc dla niego takie widoki były rzadkością. Takie domy mógł sobie jedynie pooglądać w katalogach, które czasami listonosz wrzucał do ich skrzynki na listy.
- Jest w pracy i pewnie nie wróci przed północą – powiedział Jackson, uśmiechając się przy tym szeroko. – Mamy cały dom dla siebie.
- A mama? – odezwał się Jaebum, zdejmując w przedpokoju buty.
- Wyjechała na kilka dni do swojej przyjaciółki. Naprawdę nie musicie się martwić moimi rodzicami – zaśmiał się Wang, kierując się do salonu. – Poza tym zaproszenie was było pomysłem ojca, więc sami widzicie, że nie jest tak źle.
- A co jeśli to jakaś pułapka? – zapytał Jinyoung, wpatrując się szeroko otwartymi z przerażenia oczami w Jaebuma, który na to pytanie parsknął śmiechem i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Może chce nas wszystkich zabić?
- Jakby chciał to zrobić, to już dawno wąchalibyście kwiatki od spodu – stwierdził rozbawiony Jackson i wyjął z szuflady pod szklanym stolikiem kilka pudełek z filmami. – Zacznijmy może od tego – zaproponował, pokazując wszystkim wybrany przez siebie horror. – Eunji, będę cię trzymał za rękę, żebyś się nie bała.
- Chyba ja ciebie – prychnęła oburzona dziewczyna, zakładając ręce na biuście.
Jinyoung i Jaebum zaczęli się tak bardzo śmiać, że po chwili z tego wszystkiego brakło im tchu i musieli usiąść, żeby się uspokoić. Jackson z początku wydawał się być mocno dotknięty słowami swojej dziewczyny, jednak ostatecznie także zaczął się śmiać i chcąc udobruchać naburmuszoną szatynkę, pocałował ją delikatnie w czubek nosa.
- To naprawdę dziwne, gdy się nie kłócicie – przyznał Jaebum, przyglądając się zakochanym w sobie po uszy przyjaciołom. – Ale tak jest o wiele lepiej.
- I spokojniej – dodał Jinyoung i uśmiechnął się do stojącej obok niego Eunji, która zaraz odwzajemniła ten gest.

*

Chyba pierwszy raz od niepamiętnych czasów oglądanie horroru w towarzystwie Eunji i Jacksona przebiegło tak spokojnie. Zazwyczaj co chwilę kogoś straszyli albo niepotrzebnie komentowali zachowania aktorów, tym samym przeszkadzając pozostałym osobom w oglądaniu. Tym razem było inaczej. Eunji i Jackson nawet słowem się nie odezwali, co oczywiście nie wynikało z faktu, że film był tak bardzo interesujący, ale z tego, ze przez cały czas przytulali się do siebie i w nosie mieli to, co dzieje się dookoła nich. Zapewne nawet nie wiedzieli, o czym dokładnie jest ten film, ale czy można im się było dziwić? W końcu między nimi się ułożyło, więc to było oczywiste, że w najbliższym czasie będzie im się żyło jak w bajce.
O ile nie pojawi się groźny smok i nie zamieni tej bajki w istny koszmar.
Kiedy film się skończył, Eunji postanowiła przygotować kolację. Akurat chwilę wcześniej przywieziono z restauracji zamówione przez Jacksona jedzenie, więc wystarczyło jedynie wyłożyć wszystko na talerze i posiłek był gotowy. Po tym, jak dziewczyna zniknęła w kuchni, stwierdzając, że nie potrzebuje niczyjej pomocy, Jaebum i Jinyoung usiedli bliżej Jacksona, licząc na to, że chłopak w końcu wyjaśni, co się dzieje.
- Przecież nic się nie dzieje – zaśmiał się Jackson, wykręcając przy tym oczami. – Czy to takie dziwne, że zaprosiłem was do siebie?
- A może nie? – Jinyoung posłał przyjacielowi wymowne spojrzenie. – Twój tata nigdy nie pozwalał nam tutaj przychodzić i nagle mu się odwidziało? Jackson, co jest grane?
- Dobra, powiem wam, ale pod żadnym pozorem nie możecie powiedzieć o tym Eunji, zrozumiano? – Wang obejrzał się za siebie, by sprawdzić, czy dziewczyna wciąż jest w kuchni. Nie widząc jej nigdzie, spojrzał na chłopaków i ciężko westchnął. – Kiedy zemdlałem po zawodach, zrobili mi w szpitalu badania. Dopiero dzisiaj tata pokazał mi wyniki.
- Wnioskuję, że nie są dobre – powiedział Jaebum, wpatrując się uważnie w Jacksona.
- Mam chore serce – wyjaśnił Wang i nagle w salonie zapanowała nienaturalna cisza. Chłopak ukrył twarz w dłoniach, nie chcąc przypadkiem rozkleić się przed przyjaciółmi. Przecież zawsze był taki twardy i nic nie było w stanie go ruszyć, więc nie mógł teraz pokazać słabości. – Sprawa jest na tyle poważna, że muszę zrezygnować z szermierki, bo inaczej może się to skończyć tragicznie.
- Jackson, tak mi przykro – wyszeptał Jinyoung, poklepując przyjaciela po ramieniu. – Dlatego twój tata stał się nagle taki miły…
- Jinyoung – syknął przez zaciśnięte zęby Jaebum, a kiedy ten na niego popatrzył, posłał mu pełne litości spojrzenie. – A co twój ojciec na to?
- Powiedział, że te zawody będą moimi ostatnimi.
- Pierwszy raz się z nim zgodzę – powiedział Park, uśmiechając się lekko do Jacksona, któremu jednak wcale nie było do śmiechu. – Słuchaj, doskonale wiemy, że szermierka jest dla ciebie bardzo ważna, ale zdrowie jest ważniejsze. Nie możesz ryzykować. Nie teraz, gdy masz dla kogo żyć.
- Wiem. – Wang posłał chłopakowi niewyraźny uśmiech i automatycznie dotknął opuszkiem palca spoczywający na jego torsie srebrny wisiorek. – Tylko ta myśl pomaga mi się jakoś trzymać.
- A wy co tacy poważni jesteście? – zapytała Eunji, wchodząc do salonu ze srebrną tacą, na której ułożone były talerze z jedzeniem. – Stało się coś?
- Nie, komentowaliśmy film – odpowiedział Jackson, uśmiechając się promiennie do dziewczyny. Kiedy odłożyła tacę na stolik, złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, sadzając od razu na swoich kolanach.
- Na pewno wszystko w porządku? – spytała ciszej, patrząc uważnie na bruneta. – Dzisiaj jesteś jakiś dziwny.
- Dziwny? – Wang zmarszczył pytająco czoło, zerkając kątem oka na chłopaków, którzy pochłaniali jedzenie z prędkością światła, jakby bali się, że zaraz im ktoś je zabierze. – Trochę źle spałem, ale poza tym wszystko jest w porządku.
- Powiedzmy, że ci wierzę – zaśmiała się cicho Eunji i objąwszy rękoma szyję chłopaka, mocno się do niego przytuliła.
Jackson przymknął powieki, delektując się tą chwilą. Będąc tak blisko dziewczyny, uświadomił sobie, że teraz to właśnie ona stała się dla niego najważniejsza. Nie liczyła się szermierka ani jego choroba, ale właśnie Eunji i musiał zrobić wszystko, żeby dla niej wyzdrowieć.

*

Po maratonie z horrorami Jackson postanowił odprowadzić Eunji do domu. Co prawda Jinyoung i Jaebum zaproponowali, że to zrobią, jednak Wang chciał pobyć ze swoją dziewczyną trochę sam na sam. Przy chłopakach nie chciał poruszać drażliwego tematu jej brata, a był ciekaw, co Eunji postanowiła zrobić w tej kwestii.
- Fajnie dzisiaj było – przyznała Jung, zerkając kątem oka na Jacksona, który od wyjścia z domu nie odezwał się słowem. – Szkoda, że Youngjae nie mógł przyjść – dodała, jednak chłopak był tak zamyślony, że chyba nie zwrócił większej uwagi na to, co mówi do niego Eunji. – A tak poza tym, to mam ochotę zedrzeć z ciebie ubranie i wysmarować cię ketchupem.
- Jakim ketchupem? – zapytał zaskoczony Jackson, wracając w końcu z obłoków.
- Oczywiście, ja się tutaj produkuję, a ty tylko usłyszałeś o ketchupie – prychnęła szatynka, kręcąc głową z dezaprobatą. – Powiesz mi w końcu, co się dzieje? Tylko nie mów, że wszystko jest w porządku, bo widzę, że tak nie jest.
- Po prostu stresuję się zawodami – powiedział chłopak i mocniej złapał Eunji za rękę. – To moja szansa na pokazanie wszystkim, że jestem naprawdę dobry w tym, co robię.
- Wszyscy już to wiedzą – zauważyła Eunji i uśmiechnęła się lekko do bruneta. – Bardziej chodzi chyba o to, żeby udowodnić samemu sobie, że jesteś w tym dobry. Mam rację?
- Może trochę. – Jackson zmrużył zabawnie oczy, a kiedy Jung pokazała mu język, cmoknął ją czule w skroń. – Widzisz, nikt mnie tak dobrze nie zna, jak ty. Ale zmieńmy temat, bo jestem ciekaw, co postanowiłaś w sprawie Yugyeoma.
- Szczerze? Nie wiem, co mam zrobić – powiedziała cicho dziewczyna, spuszczając wzrok na swoje buty. – Wciąż mam wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę i zaraz obudzę się z tego koszmaru.
- Eunji, masz szansę poznać swojego brata. Nie nazywaj tego koszmarem.
- A ty niby co byś zrobił na moim miejscu, co? – zapytała rozgoryczona, zatrzymując się w połowie kroku. – Każdy mówi mi, że powinnam się z nim spotkać i dać mu szansę, ale to wcale nie jest takie łatwe.
- Wiem… Znaczy domyślam się, że to nie jest łatwe. – Jackson złapał Eunji za obiec dłonie i przyciągnąwszy ją do siebie, mocno przytulił. – Myślę jednak, że powinnaś dać wam szansę, bo później możesz żałować, że go odrzuciłaś. Yugyeom nie jest niczemu winny. Założę się, że dla niego ta sytuacja jest jeszcze trudniejsza, bo on przez całe życie wychowywał się bez ojca. Teraz ma szansę poznać starszą siostrę, więc nie dziw się, że tak bardzo naciska na spotkanie.
- Czyli uważasz, że powinnam się z nim spotkać? – Eunji odsunęła się na niewielką odległość od Jacksona i spojrzała mu w oczy.
- Uważam, że powinnaś zrobić to, co mówi ci serce. Jeśli nie jesteś pewna, to odczekaj jeszcze trochę. Może za kilka dni stwierdzisz, że to odpowiedni czas na spotkanie z Yugyeomem – powiedział Jackson i uśmiechnąwszy się lekko, założył niesforny kosmyk włosów za ucho Jung. – A teraz chodźmy, bo nas świt zastanie – dodał rozbawiony, łapiąc dziewczynę za rękę.
Eunji przez całą drogę do domu rozmyślała o tym, co powiedział jej Jackson. Miał rację. Jeśli teraz czegoś nie zrobi, to za jakiś czas może żałować, że nie zrobiła nic, by poznać Yugyeoma. Przecież on nie był niczemu winny. Po prostu jego mama miała pecha, że poznała tak wrednego człowieka, jakim był, jest i pozostanie Tacyeon. Nawet Eunji nie chciała mieć nic wspólnego z tym mężczyzną. Po tym, jak odszedł od niej i mamy jakiś czas temu, postanowiła zerwać z nim wszelkie kontakty. Nie wiedziała, co się z nim dzieje, czym się zajmuje i czy w ogóle jeszcze mieszka w Seulu. Cieszyła się, że mama szybko pozbierała się po rozwodzie i związała się z Junsoo, który okazał się być chodzącym ideałem.
Eunji zawsze zazdrościła mamie takiego partnera, ale po tym, jak w końcu przejrzała na oczy, zrozumiała, że przez te wszystkie lata ona cały czas miała swój ideał na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło się jedynie dobrze rozejrzeć.
- Dzięki za odprowadzenie – powiedziała, gdy nareszcie dotarli na miejsce. – Spotkam się z Yugyeomem.
- Odważna decyzja. – Jackson uśmiechnął się lekko i przytulił Eunji na pożegnanie. – Na pewno tego nie pożałujesz.

*

Youngjae był już bardzo zmęczony całodniowymi treningami i lekcjami śpiewu, a jeszcze czekało go spotkanie z menadżerem, który koniecznie chciał z nim porozmawiać o czymś bardzo ważnym. Choi nie miał pojęcia, o co może chodzić temu mężczyźnie, ale dla własnego dobra wolał pójść na to spotkanie i wysłuchać, co ma do powiedzenia.
Kiedy próba dobiegła końca, Youngjae udał się do znajdującego się na końcu korytarza niewielkiego gabinetu, w którym urzędował menadżer. Wziąwszy głęboki wdech, wszedł do środka, od razu dostrzegając siedzącego przy biurku mężczyznę. Choi ukłonił się nisko i zamknął za sobą drzwi, wciąż mając dziwne wrażenie, że ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Chłopak od razu zrobił w myślach rachunek sumienia, próbując dopatrzyć się w swoim zachowaniu jakichś niuansów.
- Siadaj – rzucił oschle mężczyzna, nawet na sekundę nie odrywając wzroku od dokumentów, które właśnie przeglądał.
Youngjae posłusznie usiadł na krześle i przełknął nerwowo ślinę. Nigdy wcześniej nie widział menadżera tak poważnego. Zazwyczaj uśmiech nie schodził z jego pyzatej twarzy i czasami chłopak miał wrażenie, że mężczyznę dopadł jakiś paraliż twarzy i dlatego ciągle się uśmiecha. Niestety tym razem było wręcz przeciwnie i Youngjae naprawdę zaczął się obawiać zbliżającej się rozmowy.
- Zespół nie ma jeszcze lidera – powiedział mężczyzna, w końcu odrywając wzrok od dokumentów. Spojrzał uważnie na wyraźnie przestraszonego chłopaka i posłał mu znikomy uśmiech. – Jesteście już na takim etapie, że zespół musi mieć kogoś, kto nad nim zapanuje. Chcę, żebyś to właśnie ty został liderem.
- Ja? – Youngjae w pierwszej chwili pomyślał, że to jakiś głupi żart, jednak poważna mina menadżera temu przeczyła. – Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- A niby czemu nie?
- Bo doszedłem do zespołu jako ostatni i to raczej nie spodoba się chłopakom, którzy są trainee już kilka lat – wyjaśnił chłopak, nerwowo bawiąc się palcami.
- Posłuchaj, rozmawiałem z nauczycielami i są naprawdę z ciebie zadowoleni. Już nieraz wykazałeś się cechami przywódczymi, więc dlaczego miałbym cię nie obsadzić w roli lidera? – Mężczyzna pierwszy raz od początku rozmowy uśmiechnął się w ten swój specyficzny sposób, przez co na chwilę jego oczy zamieniły się w wąskie kreski. – Youngjae, więcej wiary w siebie.
- W sumie… Mogę spróbować – powiedział Choi i odwzajemnił uśmiech.
- Zuch chłopak – zaśmiał się menadżer i wstał z obrotowego krzesła. – Chodźmy obwieścić reszcie tę wesołą nowinę.
Youngjae wolał już tego nie komentować, gdyż menadżerowi widocznie polepszył się humor. Razem z nim udał się na salę treningową, gdzie czekała reszta zespołu, zapewne zastanawiając się, po co Choi poszedł do gabinetu menadżera. Większość chłopaków nie pałała zbytnią sympatią do Youngjae, uważając, że nie zasłużył on na zostanie trainee w tak dobrej wytwórni jak JYP. Reszcie był on w sumie obojętny i tak też go traktowali.
- Zapewne część z was domyśla się, dlaczego tutaj jestem – powiedział menadżer, patrząc kolejno na siedzących na podłodze chłopaków. – Dzisiaj dyrektor stwierdził, że czas najwyższy wybrać lidera waszego zespołu.
- I niby Choi ma nim zostać? – odezwał się rudowłosy chłopak, patrząc z pogardą na stojącego obok menadżera Youngjae. – Dlaczego niby on? Przecież jest z nami od niedawna. Liderem powinien być któryś z nas, a nie on.
- Jakoś nigdy nie wykazywałeś chęci do bycia liderem – powiedział mężczyzna i posłał rudzielcowi kpiący uśmieszek. – Wybrałem Youngjae na lidera, ponieważ uważam, że to on najbardziej nadaje się do tej roli.
- Jeszcze zobaczymy – prychnął pod nosem rudzielec i posłał Choi mordercze spojrzenie.
- Możecie wracać do dormu. Odpocznijcie, bo jutro czeka was podsumowanie miesiąca – przypomniał menadżer i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając Youngjae na pastwę losu chłopakom z zespołu.
Choi od razu zaczął pakować swoje rzeczy, starając się nie zwracać większej uwagi na resztę chłopaków, którzy nie szczędzili sobie rzucania kąśliwych uwag pod jego adresem. Domyślał się, że nie będą zbytnio zadowoleni z faktu, że to właśnie on zostanie liderem, jednak nie sądził, że spotka się to aż z tak ostrą krytyką. Najgorszy był ten rudy chłopak, który miał najdłuższy staż w wytwórni i zawsze to on podjudzał resztę zespołu przeciwko Youngjae. To właśnie przez niego Choi wciąż czuł się jak intruz i chwilami żałował, że zdecydował się zostać trainee.
Po wyjściu z wytwórni Youngjae postanowił zadzwonić do Eunji. Co prawda dochodziła już północ, jednak chłopak musiał porozmawiać z kimś zaufanym. Tylko Jung mogła mu pomóc w tej chorej sytuacji. Na szczęście menadżer był na tyle wyrozumiałą osobą, że pozwolił chłopakom mieć telefony, żeby w chwilach kryzysu mogli zadzwonić do bliskich. Oczywiście tym samym łamał zasady, jednak wolał podpaść dyrektorowi niż później użerać się z niezadowolonymi chłopakami z zespołu.
- Jae, coś się stało? – zapytała od razu dziewczyna.
- Eunji… - jęknął cicho chłopak, będąc już bliskim płaczu. – Oni mnie nienawidzą. Co ja mam zrobić?
- Czekaj, kto cię nienawidzi?
- Chłopaki z zespołu – mruknął Choi, przysiadając na ławce nieopodal budynku, w którym mieszkał z chłopakami. – Dzisiaj menadżer wybrał mnie na lidera, ale nikt tego nie akceptuje. Chyba zrezygnuję…
- Chyba oszalałeś – powiedziała wyraźnie oburzona Eunji. – Jeśli teraz odpuścisz, bo im się coś nie podoba, to będą wiedzieli, że jesteś słaby i mogą z tobą robić, co tylko zechcą.
- Łatwo ci mówić, bo to nie ciebie ciągle krytykują – wymruczał chłopak, podkurczając nogi pod brodę. – Dopatrują się tylko minusów, a przecież daję z siebie wszystko.
- Robią to, bo czują się przez ciebie zagrożeni – stwierdziła dziewczyna. – Youngjae, nie odpuszczaj teraz, bo potem będziesz żałował. Jeśli faktycznie nie będziesz sobie radził z byciem liderem, to wtedy zrezygnujesz, ale nie poddawaj się na starcie.
- Masz rację.
- Oczywiście, że mam rację – zaśmiała się Jung, na co Choi wykręcił teatralnie oczami. – Dobrze, że zadzwoniłeś. Zaczynałam za tobą tęsknić.
- Nawet nie wiesz, jak ja za tobą tęsknię. Brakuje mi ciebie i chłopaków – wyszeptał łamiącym się głosem, próbując z całych sił powstrzymywać napływające do oczu łzy. – Będę kończył, bo późno już jest, a jutro czeka mnie intensywny dzień.
- Powodzenia, Jae. Gdybyś znów potrzebował przyjacielskiej porady, to dzwoń – powiedziała Eunji i rozłączyła się, chyba wyczuwając, że jeśli przeciągną rozmowę choćby o kilka sekund, to Choi naprawdę się rozpłacze, a tego nie chciała.
Youngjae wyłączył telefon i schował go do bocznej kieszeni torby. Niechętnie spojrzał na okna niewielkiego mieszkania i powoli wstał z twardego murku. Naprawdę nie miał ochoty na spędzenie nocy z resztą zespołu, ale nie miał innego wyjścia. Musiał w końcu wziąć się w garść i stawić czoło wszelkim przeciwnością losu.
Przecież nikt nie mówił, że bycie trainee będzie łatwe.

*

O kim chcielibyście kolejne opowiadanie? Jestem otwarta na propozycje :)


6 komentarzy:

  1. Kolejny! Kobieto, jesteś niesamowita ^.^
    Tak strasznie się wystraszyłam choroby Jackson'a, żeby się tylko z tego szybko wyleczył i zrobił przerwę od szermierki. Oczywiście dopiero po tym, jak zajmie 1 miejsce w zawodach :D
    Biedny Youngjae, trzymaj się jakoś :c

    Co do kolejnego opowiadania, to może BTS? Czy też MYNAME, o nich to w ogóle nic nie ma... Albo B.A.P lub Block B? Sama nie wiem ;_; Tyle fajnych zespołów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. BUM.

    Chyba jeszcze tu nie komentowalam? W kazdym razie, teraz nareszcie przyszla okazja i mam troche czasu, wiec wypadaloby zostawic po sobie slad.

    Na twoj blog trafilam juz jakis czas temu, polecila mi go kochana Karolajn (alias misanthropy) i pierwszym moim opowiadaniem bylo How to love? Hard to love. Od jakiegos czasu jestem na biezaco z Love Affairs i moze skomentuje wszystko od poczatku?

    Musze szczerze powiedziec, ze bardzo lubie got7, ale praktycznie nigdy nie moglam ich ogarnac xD teraz dzieki twojemu opowiadaniu powoli mi sie to udaje, wiec o wiele ciekawiej jest czytac z twarzami dopasowanymi do poszczegolnych bohaterow.

    Jackson chory. Dla mnie to on zawsze byl chory, na mozg najbardziej xD Ale jego biedne, kochajace serduszko :c Ogolnie wszystko mi pokomplikowalas! Ciesze sie, ze jednak sklocilas ze soba Eunji i Minah, bo ta przyjazn wg mnie nie miala szans wtedy przetrwac xD Moze gdyby dziewczyny wszystko sobie teraz wyjasnily, moze gdyby Mark poszedl w odstawke (a po charakterze, ktory mu dalas, nie sadze, zeby chlopaczyna tak latwo dal sobie spokoj. Aish, upierdliwiec) to mialyby jeszcze szanse, zeby byc ze soba w dobrych relacjach.

    Poza tym, bardzo mi sie podobalo to, ze faktycznie pokazalas wiez miedzy Krystal a Jess. Obie siostry bardzo lubie, chociaz w wykreowalas nieco to pierwsza na szmate, ale co tam! Bez takiej postaci w opowiadaniu byloby troche inaczej, zawsze przeciez musi byc jakas wiedzma. Ale mimo wszystko one akceptowaly siebie i chyba to mi sie najbardziej podobalo.

    Pamietam, ze czytajac kilka rozdzialow wstecz, kiedy to Yungyeom przegladal dane Taecyeona, zlecialam do komentarzy i czytam: NIE PODEJRZEWALAM, ZE EUNJI OKAZE SIE SIOSTRA YUGYEOMA.

    Naleze raczej do osob malo spostrzegawczych, wiec fakty skojarzylabym znacznie pozniej, a tak ktos mi wszystko naspojlerowal xD Dziekuje czytelniczce, ktorej nicku juz co prawda nie pamietam.

    A w 13 rozdziale naprawde szkoda mi bylo Jinyounga i Yejin, naprawde im kibicowalam... No coz, przynajmniej wszystko wynagradza mi Eunji x Jackson i Jaebum x Sueji. A to, ze PinkBlossom byla wlasnie ona bylo raczej ewidentne, ale w ciekawy sposob mu to uswiadomila xD

    Dalej... A, Taecyeon! On wyglada na badassa, przyznaje, na takiego typowego skurwiela, ale jednak szkoda mi go troche, nie potrafie go nienawidzic xD Mimo wszystko go lubie, nawet jesli zostawil Yugyeoma i Eunji :D

    Nie wyobrazalam sobie takich relacji zespolu, bo wszystkie boysbandy czy girlsbandy wydaja sie jednak dobrze rozumiec, a tutaj takie wykluczanie. Trzymaj sie, Youngjae. Ten rudzielec ma taki wredny charakterek, taki madrala ;_;

    W momencie, kiedy preczytalam, ze ojciec Jacksona zaprasza bande do siebie do domu... Cofnelam pare stron wstecz, zeby zobaczyc czy czegos nie przeoczylam. A potem takie ogolnie: WAAAT. I co sie okazuje? Ze raptem obudzilo w nim sie poczucie obowiazku, troche milosci rodzicielskiej. Szkoda tylko, ze przez tyle lat zmuszal Jacksona do morderczego treningu. Ale mimo wszystko sie nawrocil, lepiej pozno niz wcale!

    Teraz tylko pozostaje wierzyc, ze Mark nie wpieprzy sie w zwiazek Eunji i Jacksona. Mark, uwielbiam cie, ale nie rozwalaj tego paringu. Tyle im zajelo, zeby wreszcie zrozumiec, ze do siebie pasuja, a ty teraz chcesz im to zniszczyc :c Nieladnie, Tuan, nieladnie :c

    A tak z innej beczki, naprawde podziwiam cie za to, ze tak przyjemnie piszesz fluffy. Czyta sie je szybko, zostaje po nich pozytywne wrazenie. Nie kazdy potrafi tak gladko przebrnac przez watek romantyczny. Osobiscie czasem mam ochote napisac jakis lekki fluff, ale przewaznie wychodzi mi przeslodzony, roztopiony zelek.

    Hmm... nowe opowiadanie przeczytalabym o moim kochanym JYJ - ale oni chyba sa troche za starzy. No i Jaejoong, nie oddam! Wiec proponuje... VIXX. Albo wyzej wspomniane przez kogos BTS, czy tez 2PM. I EXO. Wszystko naraz, wielki mix zespolow xD

    No coz, rozpisalam sie, a teraz serdecznie pozdrawiam, bo tak wypada. Co z tego, ze wszyscy wiedza, ze jestem osoba niekulturalna, ma sie tylko jedna okazje by zrobic pierwsze wrazenie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli mam być szczera to jak dla mnie ten rozdział jesr słabszy stylistycznie od poprzednich. Jest dużo powtórzeń i ogólnie nie czyta się tak płynnie jak zawsze :/
    Żal mi Jacksona.. mam nadzieję, że nie odwali coś w stylu "Idź do Marka z nim będziesz szczęśliwsza". Younjae też mi szkoda :\
    Eh..
    Czekam na następny rozdział, a co do następnego opowiadania zaproponuję Super Junior ^^

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak coś czułam z tym jacksonem...:<
    Youngjae też mi szkoda, mam nadzieję że będzie spoks.
    Proponuję coś szkolnego~

    OdpowiedzUsuń
  5. ehh nie chcę się rozstawać z tym opowiadaniem, tyle czasu już minęło od pierwszego rozdziału, że się przywiązałam bardziej niż do innych :D (chociaż ulubionym jest dalej ll xd)
    Jestem naprawdę zaskoczona tym co powiedział tata Jacksona. Tym, że powiedział synowi, żeby odpuścił trening i tym, że podsunął mu, żeby zaprosił przyjaciół do domu. Czy podmienili mu w nocy ojca czy co? czy naprawdę musiało dojść do takich rzeczy, żeby facet się ogarnął? Bo to, że ze zdrowiem chłopaka było coś nie tak widzieli wszyscy tylko nie on. Ale cieszę się z tego co się stało, w końcu Jackson odpocznie i mam nadzieję, że nie stanie się nic gorszego. boję się o te zawody :c
    Czemu Jackson nie powiedział Eunji o chorobie? Jak ja nie lubię tego kłamania albo zatajania prawdy, bo ktoś nie chce, żeby druga osoba się martwiła! a potem coś się stanie i nie będzie mogła pomóc, bo nie wie co się dzieje -.-
    Dobrze, że Eunji jednak postanowiła spotkać się z Yugyeomem. Jackson ma rację, potem może żałować jeśli go nie pozna, czasem lepiej żałować, że się coś zrobiło niż gdybać jak to by było.
    A co do zespołu Youngjae, nic dziwnego, że się chłopakom nie podoba to, że został liderem, jest tam najkrócej, oni znają się dłużej, trochę im zajmie zanim się lepiej poznają, zżyją. Pozostaje mu tylko być twardym i iść do przodu, mam nadzieję, że się nie podda, a jak będzie chciał to Eunji ponownie przywróci go do rozumu. :D
    Och, cieszę się, że masz w planach nowe opowiadanie! :D A o kim, hmm o kimś o kim dobrze ci się pisze ^^ Przeczytam o wszystkich, chociaż mam nadzieję, że to nie będzie exo, bo teraz to praktycznie wszędzie tylko o nich xd tak jak ktoś wyżej napisał, może vixx? ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Okej, tego się nie spodziewałam. Wiedziałam, że Jackson zdecydowanie za dużo czasu poświęca na treningi, co odbija się na jego zdrowiu, ale wada serca? Cholera. To już nie są przelewki, co wyraźnie udowodniło zachowanie jego ojca. Skoro nawet on się przestraszył i zabronił mu trenować plus zgodził się na spotkanie z jego przyjaciółmi, to znaczy, ze żarty się skończyły i zamiast o kolejnych zawodach trzeba pomyśleć o swoim zdrowiu. Biedny Jackson, szermierka to jego pasja i na pewno będzie mu jej brakować, niestety są ważniejsze sprawy, a choroby serca nie można zlekceważyć.
    Ta podejrzliwość chłopaków, kiedy przyszli do domu Jacksona XD Ale co tu sie dziwić, pan Wang zawsze okazywał im niechęć i nie akceptował ich przyjaźni z synem. Tak czy siak cieszę się, że prawie wszyscy spędzili ze sobą czas przy filmie i zwykłych rozmowach, Jacksonowi dobrze to zrobi, podobnie jak te długie wakacje tuż po zawodach. Mam nadzieję, że chłopak osiągnie satysfakcjonujący wynik, który pomoże mu z nieco lżejszym sercem porzucić karierę. Wtedy będzie mógł więcej czasu spędzać Eunji - taka cudowna z nich para <3 Serio, teraz, kiedy się pogodzili i zaczęli jawnie okazywać swoje uczucia, uwielbiam ich jeszcze bardziej. I zgadzam się z Jacksonem, że Jung powinna dać szansę Yugyeomowi. W końcu, jak powiedział Wang, on nie jest niczemu winny.
    Biedny Youngjae, też się nie spodziewałam, że chłopakom z zespołu spodoba się to mianowanie go na lidera. Nie jest łatwo piąć się do góry i walczyć o marzenia, kiedy osoby z najbliższego otoczenia okazują niechęć, ale liczę na to, że Jae się nie podda i udowodni, że jest godzien swojej nowej roli.
    Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń