niedziela, 20 kwietnia 2014

Broken Angels


Tytuł: Broken Angels
Bohaterowie: Byun Baekhyun, Luhan
Rodzaj: supernatural, obyczaj, romans
Uwagi: kontynuacja “Angels
Piosenka przewodnia: The Cab – Angel WithA Shotgun

*

- Luhan! Nie możesz tego zrobić! – krzyknął przerażony Baekhyun, biegnąc za oddalającym się blondynem. – Nie wolno ci! – dodał, a później nagle zmaterializował się tuż przed przyjacielem, przez co ten nie zdążył wyhamować i wpadł prosto w jego ramiona. Byun złapał szamotającego się Luhana mocno za nadgarstki i zmusił by spojrzał mu w oczy. – Po co to robisz?
- Bo inaczej nie mogę! – wykrzyczał roztrzęsionym głosem Luhan i podjął kolejną próbę uwolnienia się z uścisku Baekhyuna. Niestety ten okazał się być wyjątkowo silnym stworzeniem i nie odpuścił tak łatwo. Do tego był tak cholernie uparty! – Puść mnie – poprosił nieco słabszym głosem, powoli opadając z sił.
- Nie możesz tego zrobić. Obiecałeś mi coś – wyszeptał Baekhyun, wpatrując się intensywnie w zaszklone oczy przyjaciela. – Nie rób tego. Nie pomagasz ani sobie, ani tym bardziej Jonginowi.
Luhan zacisnął usta w wąską linię i w końcu całkowicie opadł z sił. Przestał się szamotać, opuszczając z rezygnacją ramiona wzdłuż tułowia. Baekhyun przez chwilę trzymał jeszcze przyjaciela za nadgarstki, jakby bojąc się, że ten nagle zmieni zdanie i znów zacznie uciekać. Widząc, że wcale się na to nie zapowiada, rozluźnił uścisk i ostatecznie puścił ręce Luhana, wciąż wpatrując się w twarz blondyna. Byun doskonale wiedział, jakie katusze przeżywa jego przyjaciel. Wyczuwał nastrój i chociaż próbował choć w małym stopniu odebrać od niego ten ból, to w sercu Luhana odradzał się on na nowo i nie pozwalał normalnie funkcjonować. Baekhyun znał to wszystko aż za dobrze.
Kiedy trafił do nieba, też nie umiał sobie poradzić z tym dziwnym otoczeniem. Przede wszystkim jednak nie potrafił pogodzić się ze stratą ukochanego. Chanyeol był dla niego kimś ważnym, a właściwie był najważniejszą osobą w jego życiu. I mimo że śmierć nie przyszła do niego niespodziewanie, to i tak nie był na nią gotowy. Nie chciał zostawiać Chanyeola samego, zdając sobie sprawę z tego, że on po prostu sobie nie poradzi. Czasami Park był jak małe dziecko, które błądzi we mgle i na oślep szuka swojego światła, które poprowadzi go przez ciemny las. Przez wiele lat to właśnie Baekhyun był jego światełkiem.
Kiedy Byun dowiedział się o swojej chorobie, z początku nie chciał o tym mówić Chanyeolowi, wiedząc, że to wszystko zmieni. Z początku udawało mu się to ukrywać, jednak z czasem choroba zaczynała niszczyć go nie tylko od wewnątrz, ale i z zewnątrz. W końcu musiał powiedzieć swojemu chłopakowi, że umiera i pewnego dnia może go zabraknąć. Przygotowywał go do tego, obiecując, że po śmierci będzie patrzył na niego z góry i pilnował, by nie wpakował się w kłopoty. Chanyeol zawsze wtedy kazał mu się zamknąć, wciąż mając nadzieję, że Baekhyun jakimś cudem z tego wyjdzie i będą razem żyli długo i szczęśliwie. Park pozbył się złudzeń, kiedy pewnego wieczoru jego chłopak dostał okropnych bóli brzucha i w krytycznym stanie trafił do szpitala. Lekarze rozwiali wszelkie nadzieje Chanyeola i powiedzieli, żeby spędzał z Byunem możliwie jak najwięcej czasu, bo to mogą być ich ostatnie wspólne chwile. W ten sposób Park zamieszkał w szpitalu. Przez miesiąc nie ruszał się z sali, w której leżał Baekhyun. Jedynie wychodził do toalety albo łazienki, żeby się odświeżyć, jednak zawsze wtedy prosił pielęgniarkę, by siedziała przy Byunie. Oczywiście rodzice chłopaka także do niego zaglądali, jednak były to krótkie wizyty. Musieli domyślać się, że Chan chce spędzić te ostatnie dni sam na sam z Baekhyunem. Mimo wyroku lekarzy i faktu, że nawet rodzina przestała wierzyć w wyzdrowienie Byuna, w Chanyeolu wciąż tliła się nadzieja. Każdego dnia przesiadywał przy łóżku swojego chłopaka, czytał mu książki, czasami nawet plotki na temat gwiazd, bo przecież Baekhyun tak uwielbiał o tym czytać, a Park nie chciał, by ten miał jakiekolwiek zaległości.
A potem Baekhyun odszedł i pozostawił Chanyeola w kompletnej rozsypce. Patrząc na rozpaczającego na pogrzebie chłopaka, Byun obiecał sobie, że zrobi wszystko, by odnalazł on osobę, która choć w niewielkim stopniu go naprawi i przywróci uśmiech na jego twarz. Uśmiech, który Baekhyun kochał z całego serca i dla którego całkowicie stracił głowę.
Nie sądził jednak, że tą osobą okaże się być były chłopak Luhana. Chłopak, którego on wciąż pragnął, chociaż nie powinien był.
- Dlaczego to tak boli? – spytał szeptem Luhan, kiedy Baekhyun prowadził go do jednego z pokoi, by mógł odpocząć. – Dlaczego to nie ustępuje? Obiecałeś, że będzie lepiej – szlochał, kuląc się w sobie. Nie potrafił dłużej radzić sobie z rozdzierającym serce bólem. Z pomocą Baekhyuna położył się na idealnie zaścielanym łóżku i zwinął się w kłębek, pozwalając przyjacielowi usiąść obok.
- Wszystko się ułoży. Zaufaj mi – wyszeptał Byun, przeczesując palcami lśniące włosy blondyna. Uśmiechnął się do niego lekko i zaczął nucić pod nosem wolną piosenkę, mając nadzieję, że dzięki temu Luhan choć na chwilę zaśnie i dzięki temu dojdzie do siebie.
Widząc, że powoli odpływa, Baekhyun przestał śpiewać i mocniej okrył przyjaciela puchową narzutą. Potem podniósł się z łóżka i podszedł do ogromnego okna, które wychodziło prosto na przepiękny ogród otaczający budynek z każdej strony.
Byun przez całe życie zastanawiał się, jak wygląda Niebo. Jako małe dziecko myślał, że Aniołowie siedzą sobie na chmurkach i grają na harfach albo innych instrumentach. Z wiekiem wyobrażenia te w ogóle się nie zmieniały, głównie dlatego że Baekhyun utracił po drodze wiarę albo po prostu nie przywiązywał do niej aż takiej uwagi. Musiał jednak za życia zrobić coś wyjątkowo dobrego skoro po śmierci znalazł się w Niebie.
Nic nie wyglądało tak, jak sobie to wyobrażał. Aniołowie wcale nie przesiadywali na chmurach i nie grali na instrumentach. Można powiedzieć, że nie różnili się od ludzi. Zwykle ich skrzydła były ukryte pod śnieżnobiałymi pelerynami i pokazywały się tylko wtedy, gdy Anioł ich potrzebował. Panowała wśród nich wyraźna hierarchia, ale to akurat Baekhyuna wcale nie dziwiło. Najważniejsi byli najstarsi Aniołowie, to oni uczyli tych najmłodszych i opiekowali się nimi, dopóki nie osiągnęli wymaganej dojrzałości. Później w ramach testu dostawali pod opiekę człowieka i musieli robić wszystko, by wypełniać swoje obowiązki. Nie każdy był w tym dobry. Baekhyun cudem ubłagał swojego opiekuna, by mógł czuwać nad Chanyeolem. W końcu to mu obiecał przed śmiercią. Pierwszą i zarazem najważniejszą zasadą było nie ujawnianie się ludziom, co Byun nieraz robił, jednak za każdym razem udawało mu się uniknąć surowej kary.
Kiedy Luhan trafił do Nieba, Baekhyun od razu wiedział, że ten chłopak będzie wymagał wyjątkowej opieki i wcale się nie pomylił. Han był kompletnie zagubiony w nowym świecie. Nie potrafił się w nim odnaleźć, dlatego przez pierwsze dni Byun bawił się w jego cień. Chodził za nim krok w krok, pilnował, by nie zrobił nic głupiego i w ten sposób zostali przyjaciółmi. Luhan opowiedział mu swoją historię, nieraz roniąc przy tym łzę, którą Baekhyun szybko ścierał, nie chcąc, by ten chłopak się smucił. Blondynowi nie było do twarzy ze smutkiem. O wiele ładniej wyglądał z uśmiechem, który dla Byuna stał się powodem do radości.
Baekhyun był tak pogrążony w swoich myślach, że nie zauważył nawet kiedy Luhan się obudził i wymknął po cichu z pokoju. Byun od razu rzucił się ku drzwiom i wybiegł na korytarz. Nigdzie jednak nie mógł dostrzec przyjaciela, co znaczyło, że musiał przemieścić się pomiędzy piętrami budynku. Baekhyun zamknął oczy i maksymalnie się skupił, wytężając przy tym wszystkie zmysły. Po chwili udało mu się namierzyć Luhana, jednak miejsce, w którym przebywał, przyprawiło Byuna o gęsią skórkę. Czując nieprzyjemny dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa, wzdrygnął się przestraszony i szybko ruszył ku prowadzącym na piętro schodom. Nie miał odwagi przenieść się od razu na odpowiedni poziom, nie chcąc kolejny raz narażać się swojemu Opiekunowi. Wolał pokonać ten dystans na własnych nogach.
- Luhan! – krzyknął, kiedy nareszcie znalazł się w przestronnej sali, gdzie znajdowało się jedno z niewiewielu przejść do świata ludzi. – Nie rób tego! Doskonale wiesz, co ci grozi, jeśli kolejny raz złamiesz zakaz.
Luhan obejrzał się za siebie i zagryzł wargi w wąską linię. Oczywiście, że wiedział, co mu grozi. Już nieraz słyszał to zarówno od Baekhyuna, jak i od swojego Opiekuna. Mimo to nie umiał odpuścić. Nie Jongina.
Już miał przejść przez portal, kiedy poczuł wokół nadgarstka stanowczy uścisk.
- Baekhyunie, ja nie zmienię zdania – powiedział, próbując wyszarpać rękę.
- Hannie – szepnął przerażony Byun, którego chwilę wcześniej pochwyciło dwóch wysokich Aniołów.
Luhan, słysząc z oddali drżący głos przyjaciela, niepewnie obejrzał się za siebie i momentalnie zamarł, gdy ujrzał stojącego tuż za nim Opiekuna. Blondyn już otwierał usta, by coś powiedzieć, jednak nagle zrobiło mu się ciemno przed oczami, a nogi same się pod nim ugięły. Luhan osunął się bezwładnie wprost w ramiona Anioła, po czym obaj rozpłynęli się w powietrzu.
- Nie! – wrzasnął przerażony Baekhyun, próbując wyrwać się dwóm Opiekunom. W końcu go puścili, a potem również zniknęli, pozostawiając chłopaka samego w wielkim pomieszczeniu. – Nie możecie tego zrobić! On na to nie zasłużył! – krzyczał, rozglądając się dookoła siebie, jakby mając nadzieję, że nagle któryś z Aniołów zmaterializuje się w sali i odda mu Luhana. – On… Nie mój Luhan – wyszeptał i opadł z bezsilności na kolana.
- Doskonale wiesz, jakie panują tutaj zasady.
Na dźwięk ostrego głosu, Baekhyun wzdrygnął się przestraszony i uniósł nieśmiało głowę, wbijając wzrok w stojącego nad nim Anioła. Kiedy wyciągnął rękę do klęczącego chłopaka, ten niepewnie ją pochwycił i uniósł się do pionu.
- Co mu zrobicie? – spytał Byun, chociaż tak naprawdę nie chciał poznać odpowiedzi.
Wierzchem dłoni starł z policzka pojedynczą łezkę, która cudem znalazła ujście z kącika jego oka, i spojrzał uważnie na Opiekuna. Nie chciał okazywać słabości, nie miał do tego prawa. Jako Anioł powinien być silny i odporny na takie sytuacje. Przecież w Niebie często dochodziło do czegoś takiego. Nieraz Baekhyun był świadkiem tego, jak Opiekunowie karali swoich podopiecznych, ale nigdy nie chodziło o jego przyjaciela.
- Luhan otrzymał wcześniej wiele upomnień. Przymykaliśmy oko na jego potknięcia i nieposłuszeństwo, bo był nowy i ciężko mu było przyzwyczaić się do tego miejsca, ale to musi się skończyć.
- Doskonale wiecie, że kocha Jongina. Nic z tym nie zrobicie – powiedział oschle Baekhyun, już nawet nie próbując ukryć złości na Aniołów. Kiedy opiekun posłał mu cyniczny uśmiech, chłopak zrozumiał, że znaleźli sposób na rozwiązanie tego problemu. – Chyba nie…
- Albo to, albo śmierć. Chcesz podjąć decyzję? – Anioł spojrzał z góry na o wiele niższego od niego blondyna, a gdy ten jeszcze bardziej się w sobie skulił, uśmiechnął się pod nosem i odwrócił w stronę wyjścia z pomieszczenia. – Tak myślałem. Wciąż nie masz w sobie odwagi, by podejmować decyzje. Kiedyś w końcu będziesz musiał to zrobić – powiedział, rozpościerając skrzydła, które ukryte były pod peleryną, po czym wzbił się w powietrze i zniknął Baekhyunowi z oczu.
Przez chwilę Byun stał nieruchomo, wpatrując się pustym wzrokiem w miejsce, w którym kilka sekund wcześniej stał jego Opiekun. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko spotkało Luhana. Fakt, był nieposłuszny i przez nieustanne ukazywanie się Jonginowi łamał zakazy, ale nie zasługiwał na tak surową karę.
Po jakimś czasie Baekhyun postanowił udać się do swojej komnaty, by choć na chwilę odpocząć. Nie wyczuwał nic niepokojącego w otoczeniu Chanyeola, więc o niego mógł być spokojny. Niestety wciąż myślał o Luhanie i o tym, co robili z nim Aniołowie. Gdyby tylko nie spuścił go z oczu, to do niczego takiego by nie doszło! Może udałoby mu się powstrzymać przyjaciela przed zrobieniem takiego głupstwa. Teraz jednak było za późno na gdybanie, więc Baekhyun postanowił nie rozpamiętywać tego dalej.
Kiedy drzwi komnaty się otworzyły, a do środka wszedł przestraszony Luhan, Baekhyun od razu poderwał się z łóżka, na które położył się dosłownie kilka sekund wcześniej. Niepewnie podszedł do przyjaciela i spojrzał nad jego ramieniem na stojącego w progu pomieszczenia Anioła. Ten jedynie się uśmiechnął i rozpłynął się w powietrzu, tym samym oddając Luhana w ręce Baekhyuna.
- Jak się czujesz? – spytał Byun, patrząc przyjacielowi prosto w oczy.
- Kim jesteś?
Baekhyun westchnął cicho i uśmiechnął się delikatnie do chłopaka, obejmując go przy tym ramieniem. Postanowił dać mu chwilę wytchnienia, dlatego posadził blondyna na łóżku, a sam zajął miejsce tuż obok niego. Luhan wyglądał jak małe dziecko, które się zgubiło i znalazło się w całkiem obcym miejscu. Zdezorientowany rozglądał się dookoła siebie, co chwilę wzdychając cicho, gdy coś wydało mu się wyjątkowo fascynujące, jak na przykład widok z okna, które wychodziło prosto na ogród i znajdującą się tam fontannę.
- Jesteśmy przyjaciółmi? – spytał nagle Luhan, tym samym wyrywając Baekhyuna z chwilowego letargu.
- Tak, Hannie, jesteśmy przyjaciółmi – odpowiedział Byun, uśmiechając się delikatnie do chłopaka.
Ten odwzajemnił uśmiech, którego tak bardzo brakowało Baekhyunowi w ostatnich dniach. Wiedział, że to za sprawą utraty pamięci i wymazania wszelkich wspomnień, jednak tak było lepiej. Dalsze rozpamiętywanie życia ziemskiego nie pomogłoby temu chłopakowi, a tak chociaż odzyskał dziecięcą beztroskość.
Wtedy w sercu Baekhyuna zawitało tak dawno zapomniane i jednocześnie pożądane przez niego uczucie. A on zamiast od razu je zgasić, pozwolił mu zakiełkować i w całości sobą zawładnąć.

*

Odkąd Aniołowie odebrali Luhanowi wspomnienia, stał się jeszcze bliższy Baekhyunowi. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że bliskość ta już dawno przekroczyła granice przyjaźni. Aniołowie nie potępiali przyjaźni. Wręcz przeciwnie – nakazywali ją pielęgnować i zajmować się nią niczym drogocennym kwiatem. To była pierwsza lekcja i zarazem jedna z najważniejszych. Baekhyun wciąż pamiętał słowa swojego opiekuna, który tłumaczył mu, że bez przyjaźni Niebo nie byłoby tak magiczne. Trzymając się kurczowo tych słów, Byun zaprzyjaźniał się z każdym Aniołem, a przynajmniej starał się to robić, bo wiadomo, że nie wszyscy mogą być przyjaciółmi. Zdarzały się małe konflikty, jednak zawsze je rozwiązywano.
Z niektórymi Aniołami Baekhyun przyjaźnił się z przymusu, jednak z Luhanem było inaczej. Już od początku wiedział, że ten chłopak będzie dla niego kimś ważnym. Można powiedzieć, że najważniejszym. Chociaż podświadomie wciąż czuł coś do Chanyeola, to wiedział doskonale, że ten rozdział jest już zamknięty i powinien o nim zapomnieć. Poza tym Chanyeol za jego zasługą nareszcie znalazł osobę, która pomogła mu się pozbierać po stracie i zaczął nowe życie. To sprawiło, że Byun poczuł się wolny. Pierwszy raz odkąd trafił do Nieba poczuł niesamowitą ulgę w sercu. Niestety pojawiła się też bezdenna pustka, którą należało jak najszybciej wypełnić. W ten oto sposób, w sercu Byuna Baekhyuna narodziło się nowe uczucie. Tak bardzo upragnione i zarazem zakazane.
Byun Baekhyun pokochał swojego najlepszego przyjaciela i wiedział, że Luhan w pełni odwzajemnia to uczucie. Oczywiście obaj zdawali sobie sprawę z tego, że nie mogą darzyć się takim rodzajem miłości. To było niedopuszczalne wśród Aniołów i oni doskonale o tym wiedzieli. Niestety właśnie ten zakaz sprawiał, że uczucie to wzmagało się z każdym kolejnym dniem i nie chciało odejść w zapomnienie.
- Zaczekaj, nie powinniśmy – wyszeptał zdyszany Luhan, odsuwając od siebie Baekhyuna. Zagryzł pulsujące od pocałunku usta w wąską linię i spojrzał uważnie na stojącego przed nim chłopaka, który uśmiechnął się pod nosem i wzruszył beztrosko ramionami. – W ogóle nie powinniśmy tego robić. Wiesz doskonale, że jesteśmy pod ciągłym nadzorem.
- Spokojnie, to jedyne miejsce w Niebie, gdzie nikt nas nie znajdzie – zapewnił Byun i ponownie wpił się w drżące usta Luhana.
Aniołowie byli potężnymi istotami. Władali wieloma nadprzyrodzonymi mocami, dlatego nie ciężko im było wyczuć, co dzieje się pomiędzy Luhanem a Baekhyunem. Chłopcy starali się to za wszelką cenę ukrywać i można powiedzieć, że udawało im się zwodzić Opiekunów. Pozwalali im wierzyć, że są jedynie przyjaciółmi, nieco bliższymi niż pozostali Aniołowie, ale jednak są tylko na etapie przyjaźni. Żeby nie wzbudzać większych podejrzeń, czasami w ogóle nie spędzali ze sobą czasu. Dopiero kiedy zapadał zmrok, spotykali się w swojej kryjówce, która znajdowała się w tak dziwnym położeniu, że nie sposób było ich znaleźć. Aniołowie rzadko się tam pojawiali, a otaczająca jaskinię aura sprawiała, że chłopcy byli niewyczuwalni dla ich wyostrzonych zmysłów. Podobno każde  miejsce ma swój jeden mroczny punkt, do którego boją się udawać nawet najmężniejsi. W Niebie stało się ono kryjówką dla zakochanych w sobie Aniołów, równocześnie będąc świadkiem ich miłosnych uniesień.
- Musimy wracać – wyszeptał drżącym głosem, kiedy Baekhyun obdarowywał pocałunkami jego szyję. Byun zamruczał coś pod nosem, muskając ustami delikatną skórę partnera. – Naprawdę musimy wracać. Jeśli któryś z Opiekunów zobaczy, że nie ma nas w komnacie…
Baekhyun jęknął rozżalony i odsunął się niechętnie od Luhana. Uśmiechnęli się do siebie, wciąż ledwo mogąc złapać oddech. Byun chwycił blondyna za rękę i pociągnął go w stronę wyjścia z ciemnej jaskini. Tuż przed opuszczeniem kryjówki skradł mu ostatni pocałunek, a potem puścił jego dłoń, nie chcąc narażać ich na gniew Opiekunów. Poza jaskinią byli wyczuwalni dla wszystkich Aniołów, dlatego wolał nie ryzykować. Doskonale wiedział, co mogłoby ich spotkać, gdyby ten związek wyszedł na jaw. To było niedopuszczalne, jednak Baekhyun przegrał walkę z własnym sercem, które lgnęło do Luhana.
- Tu są nasze zguby. Mówiłem ci, że na pewno razem się gdzieś szwendają.
Byun zamarł na dźwięk znanego mu głosu Opiekuna. Obejrzał się za siebie i uśmiechnął głupkowato, skupiając się na blokowaniu swojego umysłu, by żaden z Aniołów nie mógł czytać mu w myślach. Trącił łokciem Luhana i posłał wymowne spojrzenie, dając tym samym znak, że ma robić to samo, co on. Blondyn kiwnął głową i momentalnie spoważniał, jakby szykując się do starcia z Aniołami.
- Wyczuwam, że macie coś na sumieniu – powiedział jeden z Opiekunów, podchodząc do chłopaków. – Inaczej nie blokowalibyście swoich umysłów.
- Nie lubię, kiedy grzebie mi się w głowie – stwierdził z przekąsem Baekhyun, za co został popchnięty przez Anioła. Nie spodziewając się tego ataku, stracił równowagę i upadł na ziemię.
- Myślicie, że jesteśmy ślepi?! – wrzasnął wysoki i nienaturalnie chudy Anioł, łapiąc za ramię Luhana, który chciał rzucić się Baekhyunowi na pomoc. – Otóż dla waszej wiadomości: nie jesteśmy ślepi i doskonale wiemy, co robicie. Nie musimy was nieustannie śledzić, by domyślić się, co między wami jest! – powiedział podniesionym głosem, a później popchnął Luhana w stronę leżącego na ziemi Baekhyuna. – Powinienem was od razu zabić.
- Nie możesz tego zrobić. Tylko jeden Anioł ma do tego prawo i doskonale o tym wiesz – wymruczał Baekhyun, spoglądając spod rozczochranej grzywki na opiekuna. Widząc malujący się na jego twarzy cyniczny uśmieszek, chłopak przełknął nerwowo ślinę i odruchowo złapał Luhana za rękę, co nie umknęło uwadze Aniołów. – Nie możecie nas karać za to, że jesteśmy sobie bliscy.
- Aniołowie nie mogą darzyć się takim rodzajem miłości – powiedział nieco łagodniejszym głosem drugi z opiekunów, podchodząc bliżej nich. Spojrzał z góry na skulonych ze strachu chłopców, a potem przeniósł wzrok na swojego towarzysza. – Doskonale o tym wiedzieliście i mimo to pozwoliliście temu uczuciu przybrać na sile. Baekhyunie, miłość do Luhana narodziła się w tobie znacznie wcześniej. Wszyscy opiekunowie to czuli, jednak postanowiliśmy dać ci trochę czasu. Niestety ty pewnego dnia pozwoliłeś temu uczuciu rozkwitnąć, tym samym sprowadzając na siebie potępienie Aniołów. Obaj jesteście przeklęci, jednak to do Gabriela należy decyzja, co się z wami stanie.
Na dźwięk tego imienia, które w ustach opiekuna zabrzmiało tak groźnie, Baekhyun nieświadomie napiął mięśnie i złapał mocniej Luhana za rękę. Obaj wiedzieli, co to oznacza. Dotychczas Gabriela znali jedynie z opowieści innych Aniołów. Żaden z nich go nie widział, gdyż przesiadywał on na Górze i rzadko ingerował w sprawy reszty, darząc ogromnym zaufaniem Opiekunów. Teraz jednak zaistniała taka sytuacja, że Aniołowie nie mogli podjąć decyzji samodzielnie, a to nie zwiastowało nic dobrego.
Baekhyun podniósł się z ziemi, ciągnąc za sobą przerażonego Luhana. Stanęli obok siebie i złapali się za ręce, tak naprawdę nie mając już nic do stracenia. Mogli jedynie do samego końca pokazać, jak bardzo im na sobie zależy i jak mocno się kochają. Wtedy Byun przestał zamykać swój umysł i pozwolił Aniołom czytać swoje myśli. Widząc przerażenie malujące się na twarzy Opiekunów, uśmiechnął się ironicznie i uniósł dumnie głowę, nie mając zamiaru wstydzić się za to, co robił potajemnie z Luhanem.
Zdając sobie sprawę z tego, że lada chwila może zjawić się Gabriel, Baekhyun odwrócił swojego chłopaka przodem do siebie i spojrzał mu prosto w oczy.
- Nie bój się – szepnął Byun, uśmiechając się lekko. Opiekunowie odsunęli się od nich o kilka kroków, tworząc z innymi Aniołami okrąg wokół stojących w samym jego środku chłopców. – Wszystko będzie dobrze – dodał i pogładził delikatnie policzek Luhana. – Pamiętasz, jak powiedziałem ci kiedyś, że jeśli będzie trzeba, to poświęcę się dla naszej miłości? Zamierzam dotrzymać słowa – powiedział, a później przysunął się bliżej Luhana i złożył na jego ustach delikatny pocałunek.
Nagle ziemia zadrżała, a Aniołowie postąpili kilka kroków ku chłopcom, wyjmując zza peleryn srebrne miecze. Luhan wyczuwał zbliżającą się śmierć, jednak nie zamierzał pokazać swojego strachu. Wplatając palce w jasne włosy Baekhyuna, oddał pocałunek, jakby w ten sposób chciał przekazać mu całą swoją miłość i oddanie. Zacisnęli jednocześnie mocniej powieki i wstrzymali oddech, gdy ich serca zostały przeszyte ostrymi mieczami. Po tym dookoła zapanowała niczym niezakłócona cisza. Aniołowie przestali szeptać, wszystko zamarło w bezruchu, jakby czekając na spektakularny koniec, który zdawał się nadchodzić wielkimi krokami.

*

Baekhyun powoli otworzył oczy, jednak zaraz przymknął powieki, gdyż ostre promienie zachodzącego słońca zdawały się być niczym wbijające się maleńkie igiełki. Czując okropny ból głowy, uniósł się z ledwością do pozycji siedzącej i rozejrzał dookoła siebie, ochraniając dłonią bolące od ostrego światła oczy. Po chwili świadomość zaczęła do niego wracać, tak samo jak wspomnienia. Przypomniawszy sobie, co wydarzyło się w Niebie, poderwał się na równe nogi i spanikowany zaczął rozglądać się dookoła, wzrokiem szukając Luhana. Nagle ból głowy przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Liczyło się jedynie odnalezienie Lu i sprawdzenie, czy nic mu się nie stało.
Widząc leżącego niedaleko chłopaka, Byun podbiegł szybko do niego i upadł na kolana, przyglądając się Luhanowi, którego włosy przybrały kolor smoły. Zaskoczony Baekhyun uniósł oczy na swoją grzywkę i rozdziawił lekko usta, widząc, że kosmyki nie są już jasne. Kolorem przypominały pióra kruka, co oznaczało tylko jedno: zostali strąceni z Nieba. Aniołowie ich nie zabili, ale odebrali im możliwość prowadzenia spokojnego życia w Raju, a to było gorsze od śmierci. Teraz znajdowali się w świecie pomiędzy Niebem a Piekłem, gdzie trafiają Upadłe Anioły oraz potępione dusze.
- Co się stało? – spytał słabym głosem Luhan, otwierając powoli oczy. Spojrzał na pochylającego się nad nim Baekhyuna i lekko się uśmiechnął. – Żyjemy?
- Strącili nas z Nieba – wyszeptał Byun, przeczesując palcami ciemne włosy Hana. Złożył na jego czole czuły pocałunek i odwzajemnił uśmiech. Widząc zdezorientowany wzrok chłopaka, zagryzł wargi w wąską linię i odwrócił głowę w stronę zachodzącego słońca, które powoli chyliło się ku horyzontowi. – Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby cię uchronić, Lu – powiedział, ściskając mocno dłonie chłopaka.
Po chwili podniósł się z ziemi i wyciągnął do Luhana ręce, by pomóc mu wstać. Znajdowali się na wysokim urwisku, z którego roztaczał się widok na całą krainę. Z każdą kolejną sekundą słońce coraz bardziej chowało się za horyzontem, jakby pragnąc jak najszybciej opuścić potępione przez Aniołów miejsce. Luhan złapał Baekhyuna za rękę i splótł ich palce w silnym uścisku.
Nagle spod ich czarnych peleryn wyłoniły się potężne skrzydła koloru smoły, a w powietrze wzbiły się śnieżnobiałe piórka, które poszybowały wysoko w górę i zniknęły w bezkresnej otchłani. Może i stracili życie w Raju, może byli Upadłymi Aniołami, ale wciąż mieli siebie i uczucie, którego nikt nie był w stanie im odebrać.

9 komentarzy:

  1. Zacznę może od tego, że bardzo czekałam na to opowiadanie. Zresztą wiele razy na twitterze ci o tym wspominałam. Bo Lubeak, a ja go kocham, mimo że rozwala mi Hunhana i Baekyeola. Poza tym, zaskoczyłaś mnie tym opowiadaniem. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie takiego zakończenia i dominacji Baekhyuna. To niby takie dwa ukesie, ale zawsze w tym pairingu jako seme obstawiam Luhana, więc trochę się zdziwiłam. To tak samo, jak ostatnio czytałam Seyeola, gdzie dominował Sehun (ale to był już wgl kosmos). Ale mimo wszystko tutaj to pasowało, Luhan był strasznie taki niewinny, choć niektóre sytuacje sprawiały, że zastanawiałam się, czy to dobre określenie. Natomiast Baekhyun doskonale wiedział na czym stoi i dbał o tego Luhana najlepiej jak potrafił. To było urocze i słodkie, aż miałam ochotę naprawdę szeroko się uśmiechnąć. To kochane, że znaleźli w sobie pocieszenie po utracie poprzednich miłości (pięknie opisałaś sytuację Baekyeola, w tamtym momencie miałam ochotę się rozryczeć). Szkoda tylko, że ta cudowna miłość, która staje się niesamowicie głębokim uczuciem w niebie była zabroniona... Swoją drogą, stworzyłaś bardzo ciekawą kreację świata nibnego, bo w tym opowiadaniu właściwie po śmierci czekało na Luhana i Baekhyuna kolejne życie. Niebo było drugą, tą lepszą Ziemią i trochę zaskakiwało. I tu właśnie nasuwa mi się koniec tego opowiadania. Ukarano aniołów za miłość. Smutne, a zarazem tragiczne. Byłam przekonana, że im wybaczą, odpuszczą, że Gabriel się zlituje, ale nie udało się i trafili pomiędzy. Ale myślę, że dobrze się stało, ta kraina wydawała się o wiele lepsza od nieba, nie było tyle zakazów i nakazów, była nicość? Nie wiem, może nam to kiedyś w jeszcze kolejnym sequelu zobrazujesz (tak, chciałabym bardzo :D), ale najważniejsze, że Lu i Baek mieli siebie nawzajem. To wynagradzało im wszystko inne. I poza tym te czarne skrzydła, dhsgdhgsjdhgjsdg chyba umarłam.
    Opowiadanie jest świetne, dobrze, że do jednego, niepozornego one shota dopisałaś część tą i tę wcześniejszą. I tak bardzo czekam na kolejne opowiadania od ciebie <3
    Weny i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam się, że będziesz kontynuować tamtego one-shota z Kailu. No i wyszedł świetny Chankai, który zdecydowanie mnie zdobył, ale mimo wszystko Lubaek ma mnie bardziej.
    Oboje zasługiwali na szczęście po stracie bliskich, ale naprawdę nie mogę zrozumieć dlaczego akurat w świecie, w którym ich uczucie było zakazane. Na dodatek Luhan stracił pamięć, co dołuje mnie jeszcze bardziej, bo chyba byłabym szczęśliwsza, gdyby po prostu pogodził się ze stratą Jongina.
    Opowiadania z Baekhyunem i Luhanem zawsze wydawały mi się bardzo cukierkowe i miały miłe realia, a tym zabiłaś mnie całkowicie. Beznadziejność ich sytuacji jest tak uderzająca, że mam ochotę się popłakać. Wszystko jednak wynagradza fakt, że chociaż tkwią między niebem, a piekłem, to są razem.
    Cóż, życzę dużo weny. Może nawet na kolejny sequel? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. *______________* coś ty ze mną zrobiła? bardzo mi się podobała ta wcześniejsza kontynuacja, ale to, to było mistrzostwo! uwielbiam takie klimaty ^^ i jeszcze coś co mnie zadziwia, jak ty to zrobiłaś, że tak mi się podoba coś z paringiem, którego nie znoszę? no jak?
    Nie sądziłam, że potraktują w ten sposób Luhana. To było okropne, że ukarali go w ten sposób za miłość. No dobra, może i było mu potem łatwiej jak nie pamiętał Jongina, ale jednak... Ci aniołowie-opiekunowie mi się bardziej z jakimiś bezdusznymi stworami skojarzyły niż z aniołami. Ten fragment o związku Baeka i Chana był tak cholernie smutny... A potem dopiero się zaczęło i mimo że kompletnie nie potrafię sobie wyobrazić Baeka i Luhana razem, to czytałam cholernie ciekawa co będzie dalej. I jak ich znaleźli to jednocześnie pomyślałam "juhu!" i "och nie", bo jednak mimo wszystko, nie chciałabym, żeby kolejny raz cierpieli. Biedny Baekkie, najpierw opuścił Chana, a potem zakochał się, chociaż to było zakazane. [a kobietę mógłby pokochać, czy miłość między aniołami tam jest w ogóle zakazana?] A potem kolejna kara, wystraszyłam się że ich zabiją, ale na szczęście nie. Chociaż, może lepsze dla nich by było jeśli by obaj umarli? Bo w tym miejscu pomiędzy to na pewno kolorowo nie jest, w końcu nie po to ich wygnali z Nieba. A Baek chyba wie, co jest nie tak, jeśli mówi, że ochroni Lu. [haha, od razu mam przed oczami Byuna w tym domu co straszy i ten jego pisk, tak Baekkie, obronisz Luhana xd]
    Nie wierzę, że to napiszę, ale przeżyłabym kolejnego (!) Lubaeka, żeby dowiedzieć się co tam u nich dalej by się działo. Cholernie jestem ciekawa tego świata z upadłymi aniołami :D
    A piosenka idealna do tego oneshota, czasem mi brakuje czasów kiedy dodawałaś je często do opowiadań ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie to piękne. <33 No no, niby to Niebo, a jednak takie surowe zasady. Co złego było w miłości Luhana i Byuna? Nic... to przykre, że tak skończyli, ale przynajmniej nadal są razem. Jakoś sobie poradzą, na pewno. :) Ale Anioły nie powinny tak okrutnie z nimi postąpić. Przecież nic by się nie stało, gdyby one też mogły łączyć się w pary. To niebo, tam powinny być szczęśliwe, a nie... jak w więzieniu. ;/ Yh... sama nie wiem, czy odebranie pamięci Luhanowi za to, że odwiedzał Jongina to dobry czy zły pomysł. I tak i tak. Nie cierpiał, to plus, ale... ale stracił wszystkie wspomnienia. Czy gdyby wiedział, że tak z nim postąpią, to zgodziłby się na to? Może nie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdy wyobraża sobie niebo jako raj, gdzie każdy z nas odnajdzie spokój duszy i przestanie się martwić. Wszelakie troski odejdą, a my będziemy szczęśliwi. Szkoda tylko, że Byun i Luhan wcale tego nie doświadczyli. Zostali okrutnie potraktowani przez inne anioły, a wszystko przez to, że obdarzyli siebie miłością. Co prawda nigdy nie było mowy o tym, że Bóg popiera homoseksualistów, ale czy on nie powinien kochać człowieka takiego, jakim jest? Przecież to on nas rzekomo stworzył - tak mówi religia, ale na ten temat nie będę tutaj dyskutować, bo wiara jest różna. Cieszę się jednak, że pomimo przeciwności nasi bohaterowie przetrwali to razem i się nie poddali.
    Opowiadania o EXO chyba najlepiej Ci wychodzą, wiesz? Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest cudowne.. Najpierw tak bardzo było mi szkoda Luhana, który chciał zobaczyć Jongina, nie zważając na konsekwencje, a później odebrano mu pamięć. Nie wiem czy to dobrze, czy źle, ale dzięki temu bardziej zbliżył się do Byun'a. Niestety aniołowie nie mogli łączyć się w pary i przez to zostali strąceni z nieba. Eh, naprawdę źle ich potraktowano. Poza tym to było słodkie, jak Byun powiedział, że zrobi wszystko, by uchronić Luhana.Chętnie przeczytałabym kontynuację, bo jestem ciekawa jak Luhan i Baekhyun poradzą sobie jako upadli aniołowie. Uwielbiam <3
    Weny życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Od dłuższego czasu fascynuję się tematyką aniołów, dlatego możesz się domyślać, z jaką ciekawością przeczytałam tę notkę. W sumie tak właśnie myślałam, że Luhan, nawet na dłuższą metę - a wydawałoby się, że czas leczy rany - nie da sobie rady jako anioł, za bardzo tęsknił za Jonginem. No i nie pomyliłam się. Znowu mu się pokazał, tym samym łamiąc zakaz o nieujawnianiu się po raz ostatni, jako że został za to surowo ukarany. Trochę się przestraszyłam, jak tylko się okazało, że Lu zostały usunięte wszelkie wspomnienia, ale ponieważ jego więź z Baekhyunem pozostała, a nawet się pogłębiła, szybko się uspokoiłam. Swoją drogą bardzo mi się podoba sposób, w jaki przedstawiłaś niebo. Nie jakieś przesłodzone, pełne wyłącznie przyjemnych uczuć, ale niemal tak normalne jak życie na Ziemi, również z problemami i trudnymi sytuacjami. W każdym razie spodziewałam się, że Luhan i Baekhyun rozwiną swoją znajomość, podejrzewałam też, że nie będzie to mile widziane przez innych aniołów. Skrzętnie ukrywali swoją miłość, ale wkrótce szybko się wydało... Niby wspominałaś, że to ostatnia kontynuacja tego shota, ale jestem strasznie ciekawa, jak wygląda życie takich strąconych z nieba aniołów. Jeśli faktycznie nie wrócisz do tej historii już nigdy, to pewnie sama sobie dopiszę dalszy ciąg XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Oneshot bardzo ciekawy i trzymający w napięciu. Zakazana miłość aniołów musiała skończyć się właśnie w ten sposób. Najpierw, zastanawiałam się, co to za rodzaj nieba, ale hierarchia anielska, a potem wspomnienie Gabriela uświadomiło mi nawiązanie do chrześcijaństwa. Anioły bowiem występują praktycznie we wszystkich wierzeniach, dlatego nie byłam pewna. Nie lubię motywu przejścia do stanu upadłego anioła, dlatego zakończenie nie okazało się dla mnie dobre, a co tam ja? :D Wierzę w anioły, wierzę całym sercem, a te upadłe to dla mnie zwyczajne demony, esencja czystego zła, dlatego mam nadzieje, że mnie rozumiesz :) Przy użyciu motywu nieba chrześcijańskiego zawsze zastanawia mnie, dlatego pomija się istnienie w nim Boga. Jakby napisanie o nim miało przypędzić do nas zgraje zbulwersowanych ateistów, wyzywających nas od średniowiecznych kmieci, haha :D W każdym razie, brakowało mi tego.
    Niemniej, oneshot cudowny <3 Dobrze, że według chrześcijańskich wierzeń, anioły nie są takimi dupkami, ale te z twojego opowiadania chyba bym pozbawiła głowy za to wszystko!
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ciekawe, uwielbiam motyw aniołów i dobrze się czytało ^^

    OdpowiedzUsuń